w zasadzie wyczerpałeś wszystkie możliwości. Przyzwyczaj się do zwykłej wody mineralnej.
Moja dieta pod tym względem to 2-3l wody z kranu (w Krakowie jest ok), herbata i kawa.
Jeśli nie lubisz czystej wody, spróbuj dać trochę mięty lub cytryny do dzbanka i zalać to wodą, polecam — zwłaszcza na upały.
Przyzwyczaj się do wody, bo to podstawa. Nie wyobrażam sobie dzień w dzień wlewać w siebie te wszystkie kolorowe "napoje"...
Jeśli ktoś ma potrzebę wypijania 5 czy 9(!) litrów napojów dziennie, to koniecznie powinien zbadać sobie poziom cukru, bo niewykluczone że ma cukrzycę.
Dlaczego żywieniowi ortodoksi zakładają, że wszyscy dookoła są tak samo skrajni, tylko stoją na przeciwnym biegunie?
Można albo pić trzy litry wody, albo trzy litry Coca-coli?
Albo pół litra wody do kolacji, albo pół litra kakao z 1/2 paczki Nesquicka?
Ja rozumiem, że na świecie epidemia otyłości, bo ludzie nie potrafią się opanować, żrą bez umiaru, pomimo raz mniejszej, raz większej kaloryczności, podjadają słodycze, bo pracują umysłowo, ale jednocześnie NIE OGRANICZAJĄ potrójnych porcji obiadów i chillowych kolacyjek o 22:00.
No ale póki jeszcze nie każdy wygląda jak bohaterowie drugiego planu w Wall-E, to może kierujmy porady jak te tutaj tylko do tej określonej grupy?
Wciąż jednak widzę na ulicy ludzi szczupłych i przeciętnych i jestem pewien, że nie wszyscy są pieprzonymi ortorektykami!
I OK, autor wątku ma zdecydowanie jakiś problem ze sobą, skoro wypija kompulsywnie trzy litry napoju w jedno popołudnie do serialu, ale w takim razie warto mu zalecić psychologa albo psychiatrę.
A na pewno nie warto wmawiać jemu i innym, że to normalne, tylko po prostu jak "każdy zdrowy człowiek" ma pić pięć litrów wody dziennie i biegać do toalety co pół godziny, jakby miał zaawansowanego raka prostaty.
No ale OK, jeśli ktoś nie potrafi sie powstrzymać i pije i je bez oapmiętania wbrew trybowi życia bo np. nie pracuje cały dzień w upale, żeby musieć się ostro nawadniać, to faktycznie, niech lepiej pije tę wodę niż soki albo Pepsi. Tylko co jest tutaj pierwotnym problemem, sok owocowy, czy jego ilość?
Szklanka soku dziennie na pewno nikogo nie zabije. Dwa kartony - no tutaj się zgodzę, mogą bardzo zaszkodzić.
Swoją drogą - przestaje się dziwić, że Alex pisze o wydawaniu kilku tys. zł miesięcznie na jedzenie na jedną osobę.
Przecież 3 l wody dziennie to już 100-150 zł, a to ledwie woda...
Ortodoksi chcą wszystkiego zakazać, bo sami jak widać absolutnie nie mają umairu w jedznieu, jak zobaczą chipsy, to wpier...ą cąłą paczkę, choćby miała 300 g. jak zoabczą czekoladę, to wp...ą całą na raz razem z pazłotkiem.
NO ALE DLTATEGO TRZEBA LUDZIE EDUKOWAĆ PRZEDE WSZYSTKM TEGO, ILE POWINNI JEŚĆ ORAZ ŻE NALEŻY NAUCZYĆ SIĘ PRAWIDŁOWO KONTROLOWAĆ APETYT.
Tak, sam byłem w domu nauczony przejdania się, co na lata zniszczyło mi sylwetkę i dodatkowo sprawiło, że mocno wjechały mi rożne ortodoksyjne teorie. Ale w końcu zrozumiałem co było problemem i czym jest zdrowe, normalne żywienie.
Oczywiście, że są produkty zdrowe, które można jeść niemalże bez umiaru, i masa takich, których spożycie trzeba kontrolować, choćby takie jak te chipsy i batony. Ale kontrolować, to nie znaczy banować, biec z widłami na producenta. Jak zjem paczkę chipsów na dwa-trzy tygodnie, na raty, przez dwa dni, NIC MI SIĘ NIE STANIE.
A przez lata całe nie jadłem chipsów wcale, właśnie z powodu takich ortodoksów jak w tym wątku.
Próbuję trochę zdrowiej się odżywiać i odstawiam wszelkiego rodzaju zło w postaci napojów słodzonych. Sęk w tym, że po pracy jestem w stanie w przeciegu jednego odcinka ulubionego serialu wypić do 2-3l napoju. Odstawiłem już Colę zero, którą to również odradziła mi moja dentystka, wszelkiego rodzaju soki odpadają ze względu na zawartość cukru (przy 2-3l wychodzą ogromne ilości). Ostatnio próbuję pić litr mleka no ale też nie jest to optymalny napój.
Kompletnie odpada woda, nie potrafię, nie mam ochoty, nie smakuje mi ona. Próbowałem mineralizowane, niegazowane, mocno gazowane, z jodem, z magnezem. Próbowałem rozpuszczać witaminy, litorsale ale w butalce 2l takie 2 tabletki musujące też nie smakują dobrze. Dawałem szane wodzie zero z ekstraktem z granatu ale też nie smakuje. Wody smakowe z dodatkiem cukru raczej odpadają. Jest herbata ale też ciężko, bo lubię mieć schłodzony napój jak wracam po pracy, a ciężko jest robić 3 litry herbaty, czekać aż się schłodzi i wstawiać wieczorem do lodówki żeby na drugi dzień było. Macie jakieś pomysły?
Też tak kiedyś myślałem, w końcu zacząłem wmuszać w siebie wodę i się nauczyłem.
Jak sama woda ciężko wchodzi, to wyciśnij sobie cytrynę do niej. Ew. Jeśli szukasz czegoś bardziej „izotonicznego”, to wyciśnięta cytryna, woda(gazowana lub nie), trochę miodu, soli, do tego dorzuć miętę… albo wyciśnij grejpfruta, do tego woda. Jest trochę możliwości. Woda nie ma jakiegoś obrzydliwego smaku, wiec jak ktoś wyżej napisał, po prostu wmuszaj w siebie wodę, po jakimś czasie zacznie smakować ;p
Od jakiegoś czasu robię sobie lemoniadę. Trochę cytryn, jedna limonka/pomarańcza, mięta, dosłownie kilka szczypt cukru trzcinowego (ewentualnie miód) i masz 1-2 litry naprawdę dobrego napoju, który schłodzony naprawdę świetnie wchodzi.
Mówisz że dentystka odradza ci Cole Zero...
Czytając skład: substancje słodzące: cyklaminiany, acesulfam K, aspartam
Zerknij na wiki co ta chemiczna broń slodzaca robi z organizmami :)
Woda z sokiem cytrusowym.
W Lidlu masz buteleczkę soku cytrynowego/limonkowego (nie kwasku, soku z zagęszczonego soku z tych owoców) 200ml za mniej niż 2zł iirc. Zwykł, nie jakieś bzdury 'bio'.
Wystarczy... wyprysknięcie odrobiny by dodać sporo smaku do nawet dużej szklanki czystej wody. To oczywiście wersja zarówno leniwa, jak i ekonomiczna. Jak goście przyjdą to nic nie zastąpi świeżych owoców i ziół, ale na co dzień to świetne rozwiązanie.
Napoje słodzone powinny być zakazne.
A jaką herbatę piłeś? Sprawdź zielone które parzysz w 80*C np. jedna z moich ulubionych
https://www.e-herbata.pl/swieza-mieta-p-200.html
Albo np. zaparz sobie hibiskusa, w odpowiedniej ilości jest kwaśny czyli super orzeźwiający.
Ja parze sobie rano do śniadania cały dzbanek 2L czy to zielonej czy to czerwonej herbaty, często hibiskus czy mięta lub melisa ewentualnie mieszam zioła, wypijam kubek gorącej herby, reszte zostawiam i na wieczór mam zimną, która wchodzi jak złoto ;) Ewentualnie parze yerba mate i zalewam ją nawet 8-10 razy, ale na wieczór nie polecam.
Piłem po kilka litrów herbaty z cukrem dziennie. Pewnego dnia po prostu powiedziałem sobie dość i od paru miesięcy lecę na samej kranówce. Mimo, że za czystą wodą do dzisiaj jakoś bardzo nie przepadam, to po krótkiej chwili się do niej przyzwyczaiłem.
No u mnie z cukrem nie ma problemu, bo zarówno herbaty jak i kawy nie słodzę. Nie mamy nawet cukru w domu :)
Też nie przepadam za wodą, dlatego zamieniłem ja na wódkę. Też przezroczysta z dużą zawartością płynu i przy okazji odkaża. Czasem jedynie szefowa dziwnie patrzyła, więc żeby więcej nie robić problemów zacząłem przelewać do butelki od mineralnej.
Zacznij sobie robić lemoniadę- Woda, cytryna, mięta i... w zasadzie co chcesz- lawenda, ogórek, brzoskwinie, arbuz... Co lubisz.
Dekadę temu piłem sporo Pepsi. Zdarzały się też inne słodzone lemoniadki. I zazwyczaj do posiłków (śniadanie czy kolacja) herbatę, początkowo słodzoną, później próbowałem bez cukru.
Nie wyobrażałem sobie jak można pić samą wodę i nic ponad to.
Ale powiedziałem w końcu dość. Przy tej zasranej Pepsi chodziło się na siku co godzinę i po każdym przyjściu znowu suszyło i człek najchętniej wypiłby kolejną, wielką szklankę. Bez sensu.
Zacząłem pić wodę z kranu, taką przefiltrowaną przez jakąś „britę”. Trochę się zmuszałem do tego. Ze 3 miesiące mnie ciągnęło do słodkiego płynu, ale w końcu przestało.
Herbata bez cukru mi nie smakowała, więc i ją przestałem pić.
Dziś bardzo lubię tę „wodę z filtra”, do posiłków najczęściej nic nie popijam (do obiadów zdarzają się kompoty własnej roboty). Dopiero po, coś tam łyknę wody. W sumie dziennie latem kilka takich większych szklanek wypijam. Popijam sobie praktycznie cały dzień i nie jak to było z Pepsi - pół szklanki na raz - tylko łyk, dwa. I nie czuję pragnienia.
Pepsi i jej podobne ostatni raz piłem pewnie z kilka lat temu.
Może spróbuj się do tej wody nieco przymusić? Cukier to narkotyk, łatwo nie odpuści, ale po sobie widzę, że można z nim skutecznie zawalczyć. Chociaż, jakiś wafelek czy ciasteczko cały czas lubię zjeść. Na szczęście przy mojej wadze mogę sobie pozwolić.
Żubr lub Tatra, smaczne a przy okazji niezła dawka energii i humoru
Ech, ta propaganda, że trzeba min. 1,5 litra dziennie w siebie wpompować :D I jeszcze napoje dietetyczne ze słodzikiem złe, soki rozcieńczone wodą złe, wszystko panie złe... Woda? Tylko źródlana, bo mineralna ma za dużo jonów...
Potwiedzam lemoniada sztos, mozesz dodac odrobinke miodu zamiast cukru.
Rowniez mozesz dodac jakies muliwitaminy w tabletkach typu pluszzzz. Tylko nie pluszzz bo ma za duzo cukru, ale tez sa takie co nie maja cukru a fajnie smakuja.
Ech, ta propaganda, że trzeba min. 1,5 litra dziennie w siebie wpompować :D I jeszcze napoje dietetyczne ze słodzikiem złe, soki rozcieńczone wodą złe, wszystko panie złe... Woda? Tylko źródlana, bo mineralna ma za dużo jonów...
Ech, ta ignorancja...
Ja też kilka lat temu piłem regularnie Coca-Colę, ale z powodu stanu zdrowia odstawiłem ją z dnia na dzień. I zacząłem pić "hektolitry" wody. Na początku ciężko było mi się do niej przyzwyczaić, ale potem już normalnie ją piłem. Bez problemu jestem w stanie wypić 5 litrów niegazowanej wody dziennie. W domu używam "kranówy" którą filtruję przez dzbanek filtrujący, a poza domem - butelkowane wody ze sklepu. Najlepszą wodę mają w Auchanie, zwłaszcza mineralna ma fajny smak.
Tak się przyzwyczaiłem do picia wody, że już nie wyobrażam sobie powrotu do słodzonych napojów - obojętnie, czy gazowanych czy niegazowanych.
2-3 litry wypijane w ciągu jednego odcinka serialu czyli mniej niż godzinę?
przecież 2-3 litry to norma dobowa dla większości ludzi - może od tego warto zacząć...
ja piję sporo, głównie słabą herbatę bez cukru, koło 6-9 litrów na dobę, ale nie wyobrażam sobie 3 litrów w ciągu 45 minut heh.
co do zamienników to właśnie słaba herbata czyli 1 saszetka na 1,5 litrowy dzbanek parzona przez ~10 minut - to prawie woda, ale smakuje inaczej, daje poczucia obcowania z "napojem"; do tego woda z dużą ilością magnezu i minerałów (polecam Muszyniankę), na trening jakiś isostar, jak do tego dołożyć 1-2 kawy na dobę to proporcja wyjdzie odpowiednia.
za duża ilość picia, nawet wody, to też zło, można sobie wszystko z organizmu wypłukać...
Poczytaj sobie o tzw. cold brew, czyli "parzeniu" głownie zielonej herbaty zimną wodą. Oszczędzisz sobie czekania aż wystygnie. ; p
Zielona herbata, gorzka kawa, woda (kranowka, mineralna kupuje jak gdzies w teren ruszam).
No i odkad wprowadzili pepsi-cole bezcukrowa (szczegolnie te o posmaczki miety) to zdarza mi sie butle 0,8l wypic 2-3 razy w tygodniu.
Pare lat temu zlopalem nalogow wrecz Yerbe, z 5-6 solidnych kubkow dziennie ale na razie jakos mi przeszlo.
Też kiedyś sobie mówiłem, że woda mi nie smakuje, a od 3 lat praktycznie nic innego nie pije. Od czasu do czasu wleci jakiś sok czy Pepsi, a tak tylko Żywiec gazowany albo 0.5l Polaris. Kwestia przyzwyczajenia. Na początku piłem sobie wodę z cytryną, aby mieć jakiś smak, a teraz jak się dostanę do butelki to leję ile fabryka dała ;)
Mi zwykła niegazowana woda nie smakuje, ale za to bardzo lubię wodę lekko gazowaną i to ją na co dzień piję żeby się nie odwodnić. Do tego codziennie ze dwie kawy oraz herbata do śniadania i kolacji, oczywiście bez cukru.
Colę, soki czy alkohol też lubię i piję od czasu do czasu, nie rozumiem tego myślenia że zaraz trzeba ze wszystkiego całkowicie rezygnować i pić tylko wodę.
Odkąd ćwiczę, nauczyłem się pić właściwie tylko wodę. Do tego dochodzi gorzka czarna, biała lub zielona herbata (zwłaszcza o poranku). Mój organizm od kilku lat codziennie dziękuję za to, że przestałem go truć cukrem.
W skrócie: nic lepszego od wody lub wody z niesłodkimi dodatkami, które powyżej ludzie sensownie polecają, nie znajdziesz.
E tam.Ja tam pije słodkie.Bo czemu nie? Znaczy nie piję tego w ilościach hurtowych.Do 15 roku życia, piłem tego mnóstwo. Jadłem dużo słodkiego, i żałuję ,bo mam sporo plomb. w sumie od 20 roku życia,zacząłem pić tego coraz mniej. Od 5 lat słodkich napojów nie unikam,bo to nie tak,że nie masz ich wcale pić, tylko robić to z umiarem i rzadko. Słodkie też z roku na rok ograniczam. Raz na jakiś czas batoniki z dzieciństwa ,ciastko raz tygodniu. Już nie dajmy się zwariować. Jak ćwiczysz, to wszystko jest dobre z umiarem ;)
W sumie ja nawet nie zauważyłem kiedy dokładnie, przestałem kupować coca colę czy inne takie,albo przestałem jeść batoniki. Nawet słone przekąski rzadko jem,przeważnie 6 paczek chrupek rocznie,trochę popcornu. Piwo jakoś też mega rzadko. Jeszcze 3 lata temu mogłem wypić 2 butelki wina ;D Teraz nie mogę nawet dwóch lampek.
Ale jak już, to sok 100 % piję. Raz na jakiś czas nektary,taki cukrowy napój owocowy tymbark też się zdarza,ale rzadko,głównie w lato taki cukier piję.
Kwas chlebowy,ale jak pilnujesz kalorii, to musisz czytać etykiety,bo niestety idioci dodają syrop.Nie wiem po co.
Po za sokami to po prostu woda.Podstawa ;D Lemoniadę można swoją zrobić.Kompot,z odrobiną cukru.Albo wcale. Coś jeszcze? W sumie kefir się pije, więc kefir,mleko. No podstawy ;)
Ale do dzisiaj pamietam czasy,jak kupowało się 2l lifta za chyba złotek, i piło się na 4 osoby ;D Ahh wspaniałe czasy. A z tym całym złem,to tak samo jak mięso to takie zło. A mam wrażenie że to weganie specjalnie lecą w kulki,żeby osłabić mięsny rynek, i napędzać rynek wege. Ale kto co lubi
Więc co pić.WODA,SOK 100% ,soki warzywne (polecam Cymes ,są o dłuższej przydatności, i są takie z jednodniową,naprawdę świetne) No i herbata. Schłodzona ;)
Soki mają przecież cukier który możesz pić.No i nie musisz pić tego samego.Przecież sok bez dodatku normalnego cukru jest zdrowy. Szklanka czy dwie dziennie. A nie 3 litry ;D Ja mam standard 1.5 l wody,szklanka kawy, herbata 3 dni w tygodniu szklanka mleka,szklanka soku. Wsio. Reszta zapotrzebowania jest w jedzeniu.
W ogóle jakim cudem żyjesz skoro wody nie pijesz?;D Chcesz być zdrowy,a wody nie pijesz?W sensie czystej?A piłeś litr mleka dziennie. A ja myslałem,że to ja mam jakieś odchyły ;D
A ja tam zostaję przy tym, że nie lubię skrajności. Piję różne rzeczy. Czasem woda, czasem sok (płynna śmierć), czasem napój ze słodzikiem rozcieńczany wodą (płynna śmierć i mutacje!)...
Rano herbata, po południu często kawa, do kolacji czasem mleko.
Wk...ą mnie żywieniowi ortodoksi.
Ja mam ten sam problem. Próbowałem parę razy rzucić picie napojów słodzonych ale jakoś nie idzie. Najbardziej jestem uzależniony od pepsi. I jest czasem tydzień że co dziennie obalę jedną 1.5 butelkę pepsi.
Wodę, musisz sie zmusić. Poza tym zmień dentystę, bo nie ma pojęcia co mówi. Substancje słodzące znajdujące się w Coli zero nie powodują próchnicy gdyż nie trawią się w jamie ustnej tak jak cukier.
Do wody wciśnij cytrynę i schłodź. Można też dodać słodzik na początek i stopniowo z nim schodzić.
Ja polece od siebie "kostki" lodowe z cytrusow czy co tam lubisz.
Wstaje rano, wlewam wode do "bidona" wrzucam 2 kostki i elo, smak wody zmieniony
Cześć, mam ten sam problem, bo ciężko mi pić wodę która jest bez smaku. Długo szukałam czegoś dla siebie. Znajomi polecili mi fajną stronę. Jestem zakochana w soku jabłkowym : [link] Nawet mojego chłopaka przekonałam, a on jest raczej na bakier z owocami i warzywami ?? Mają bardzo intuicyjną stronę więc złożenie zamówienia zajmuję chwilę. Duży plus za czas dostawy.
Woda z cytryną
Jak nie odę to ziółka znaleźć takie co pasują. Ja uwielbiam mięte.
Jeśli lubisz cole to kupuj zero, będziesz miał bez cukru i kalori. Sam kupuję zero jak mam ochotę na colę. Ale jednak polecam wodę i uwierz że można się przyzwyczaić jak nie uzależnić od niej. U mnie jest to muszynianka.
Nie rozumiem, jak komuś może nie smakować woda. Ona ma w ogóle jakiś smak?