Kwaśniewski po pijaku ogarnął konstytucję, NATO, UE a do tego zakumplował się z kim trzeba na wschodzie i zachodzie dzięki wątrobie zahartowanej jeszcze w późnym PRL, więc był ogólnie lubiany na arenie międzynarodowej. Jego następcy (i poprzednicy) nawet na trzeźwo nie wiedzieli, którą stroną wkłada się majtki.
Należy też dodać, że zdecydowanie miał przy swoim boku najlepszą pierwszą damę. Jolanta bywała śmieszna (zwłaszcza ze swymi aspiracjami a'la Księżna Diana), ale koniec końców sprawdziła się w swojej roli, nigdy nie robiła trzody (pozdrawiamy Danusię), nie była li tylko kartonowym standem, który wypowiedział przez dwie kadencje dwa zdania (pozdrawiamy Agatkę).
Przy tej okazji warto wspomnieć o Marii Kaczyńskiej - babka znacznie wyrazistsza od męża, nie stanowiąca tylko dodatku w garsonce do prezydentury i autentycznie zainteresowana swoją rolą. Szkoda, że nie miała szansy podziałać więcej, była prawdopodobnie jedynym pozytywnym bodźcem w życiu Lecha, to dzięki niej udało mu się choć trochę oderwać od braciszka i mogła jeszcze trochę popracować nad tą rodzinną secesją.
Wracając do meritum - za 50 lat Kwaśniewskim będą stawiać pomniki, za 100 lat dzieci będa czytać bajki o dzielnym rycerzu Aleksandrze i księżniczce Jolancie, za 200 lat wszyscy uznają błogosławienie ziemi kaliskiej za szczytowe osiągnięcie z gatunku pythonowskiej humoreski.
Najlepszy Kwachu zdecydowanie.
Komorowski rownież godnie pełnił urzad i nic dziwnego, ze przez większość kadencji miał popularność na poziomie 70%.
Kaczyński był żałosny.
Duda jest pierwszym, który oficjalnie łamie prawo, wiec w zasadzie już prezydentem nie jest, bo unieważnił swoją przysięgę. Już generał Jaruzelski miał więcej honoru pełniąc przez rok ten urzad i nie blokując reform demokratycznych.
Wałęsa to taki wybryk historii, człowiek, który oczywiście się do tego nie nadawał, ale jakoś tam mu się należało, niech będzie.
Uważam, że Rafał Trzaskowski mógł być świetnym prezydentem, nawet lepszym od Kwaśniewskiego, ale cóż, społeczeństwo wybrało tę pokrakę.
Najsmutniejsze/najśmieszniejsze jest że Dudy już nawet pisowskie trole nie bronią.
Obiektywnie ocenić nie umiem, natomiast nie mam wątpliwości, że Kwachu miał najprościej, żeby zostać dobrze zapamiętanym. Wejście do NATO i UE oraz uchwalanie konstytucji trudno przebić, nawet jeśli były to zwieńczenia pewnych procesów i kolektywnego wysiłku, a nie robota samego prezydenta. Jego zamiłowanie do alkoholu na pewno na pewno nie służyło powadze urzędu. Ogromny żal mam za podpisanie wazeliniarskiego konkordatu, który dał zdecydowanie za dużo szkodnikom w sukienkach.
Jaruzelski miał jedną robotę, którą wykonał jak należy. Niektórzy lubią na niego pluć, sam zbyt ciepłych uczyć nie mam, ale szanuję, że był gotów zrezygnować z potężnej władzy którą miał, narazić się na zemstę (bo skąd niby miał być pewien, że jej nie będzie) i usiadł do tego okrągłego stołu, a potem wypełnił postanowienia. Zdecydowanie lepsza kadencja niz całokształt dokonań. Na pewno najciekawsza postać w naszym poczcie prezydenckim.
Wałęsę jest świetnym dowodem na to, jak ważna w polityce jest zdolność do kompromisu i poszanowanie prawa, których elektryk nie miał. Facet był dobrym trybunem ludowym, na prezydenta się nie nadawał.
Komorowski i Kaczyński mniej więcej równo. Konserwatywne dziady bez specjalnej charyzmy, nudni reprezentanci swoich ugrupowań, kiepscy wizerunkowo, politycznie nieistotni. W spokojnych czasach by uszli. Ale takich nigdy nie ma.
Andrzej Duda. Zmieniam zdanie. Miał prościej niż Kwaśniewski. Wystarczyłoby, żeby wykonywał swoje obowiązki i słowa przysięgi i byłby prezydentem dobrym, bo ten urząd skrojono właśnie pod kontrolowanie takich szkodników jak obecny PiS. Ale jak się okazuje członek PZPR i alkoholik czy komunistyczny generał mieli więcej charakteru. Zamiast tego Duda został notariuszem Kaczyńskiego, konferansjerem na wręczeniach orderów i obrońcą przestępców (Kamiński) i sam przestępcą (dublerzy, powołanie Przyłębskiej, Piotrowicza i Pawłowicz). Postać marna i haniebna. Liczę, że polskie państwu pociągnie go do odpowiedzialności.
Bez oceny poszczególnych, Lechu jednak choć prezydentem był słabym miał trzy niewątpliwe zalety:
- trzymał brata na wodzy i nie dopuszczał odpalenia trybu PRL bis
- wprowadził Zytę Gilowską na stołek ministra, a to był jedna z najlepszych ministrów finansów jakich mieliśmy, zwłaszcza jak porównamy z takim Morawiecki z niby tego samego środowiska to przepaść jak stąd do Pekinu.
- Maria Kaczyńska jednak trochę się angażowała, więc niż Komorowska a z niemą Agatką to już w ogóle bez porównania.
I nie bronie jego prezydentury, ale z perspektywy czasu ocenią ją jako niewiele słabszą od tej Komorowskiego, podobna półka, choć Komorowski miał ciut większą inicjatywę w kwestii ustawodawczej (ale też bez szalu) oraz sprawdzał się dobrze w funkcji zwichrzania sił zbrojnych (chyba najlepiej z prezydentów naszych), a w reprezentacyjnej oboje ten sam poziom słaby.
Najgorszy Duda, najlepszy Kwaśniewski.
Podobnie zresztą sytuacja wygląda z Pierwszymi Damami, Kwaśniewska zdecydowanie najlepsza, Duda najgorsza.
Kwaśniewski był dobrym prezydentem, Komorowski przeciętnym, Kaczyński złym, Duda katastrofalnym
Szczerze byli tak słabi że najlepszy był Kwaśniewski potem Komorowski ale to tak jakby wybrać najlepszy zespół klasy B w piłkę.
Najlepszy był Kwaśniewski a potem wybór naprawdę staje się trochę bardziej skomplikowany i chyba Komorowski lepszy od głupkowatego Wałęsy z wielkim ego i przestępcy Dudy, który napuszcza na siebie Polaków.
Wałęsa - Jezus nie urodził się bankierem inwestycyjnym, tylko cieślą. Więc Duch, który zstąpił był skorumpowanym elektrykiem. Ale tak to już jest, że los nie lubi postaci idealnych, a idealni na ogół nie dokonują wielkich czynów. W czasach jego prezydentury byłem dzieckiem, ale choć nie jest ona idealna, wydaje mi się, że taki prezydent był potrzebny jako pewnego rodzaju stabilizacja, zaufanie do ostatecznego końca komuny i przedstawiciel Polaków, wszystkich Polaków.
Kwaśniewski - najlepszy prezydent III RP, dobrze rozumiał swoją funkcję i to pomimo parszywego pochodzenia politycznego.
Kaczyński - zginął w służbie Ojczyźnie, choć różnie tę służbę i ojczyznę postrzegaliśmy. Nie był aż tak zły, jak myśleliśmy. Myślę, że doceniamy go głównie dzisiaj, gdy widzimy jak prezentuje się Jarek spuszczony z łańcucha. Ale nie był to też prezydent dobry, konfliktowy charakter, kiepskie środowisko polityczne. Nie wygrałby drugiej kadencji.
Komorowski - słaby prezydent. Miał w sobie dostojność starego szlachciura, ale nie umiał nikogo porwać charyzmą. Zero własnej inicjatywy, kiepski wizerunkowo.
Duda - bardzo słaby prezydent. Nie tylko nie ma charyzmy, ani inicjatywy, ale też nie wywiązał się ze swoich obowiązków konstytucyjnych, których powinien użyć w sposób niekwestionowalny. Po Andrzeju Dudzie należy w ogóle rozważyć instytucję prezydenta w Polsce, bo pokazał jak bardzo marginalny i niepotrzebny jest ten urząd.
Tak troszkę omijając temat, to przegrana Trzaskowskiego jest jedną z najbardziej bolesnych przegranych w nowożytnej polityce Polski, bo dzięki temu bezobjawowy Duda został na drugą kadencję. I może nie teraz, ale za kilkadziesiąt lat ludzie pomyślą, że to był jednak dobry prezydent, skoro został na kolejne lata. Może to zabrzmiało dziwnie, ale ja na przykład z pokolenia, które rodziło się za czasów rządów Kwaśniewskiego nie podam żadnych szczegółów na temat jego prezydentury, a i tak ocenię go dobrze. Bo widzę w statystykach, że był pierwszym, którego wybrali drugi raz i do dziś jest jedynym, który potrzebował tylko jednej tury do wygranej. Czyli mogę się spodziewać tego, że miał wtedy duży szacunek i zasłużenie został na stanowisku.
A co jeśli taka sama opinia będzie krążyć o Dudzie? My będziemy wiedzieli co on wyczyniał, ale czy młodsze pokolenie będzie zainteresowane przeszłością? Wejdą w statystyki, zobaczą poparcie, druga kadencja, czyli szacunek w Polsce był i to im wystarczy...
Ciekawi mnie jak oceniacie poszczególnych Prezydentów Polski, tak starając się być jak najbardziej obiektywnym. Ok, ja wiem że Jaruzelski był krótko i był komuchem, a każdy następny Prezydent może się wydawać chodzącym memem, ale....Może któregoś lubicie/szanujecie ?
Odnośnie prezydentów, coś pieknego od Andrzejka. Mocno śmiechłem
https://twitter.com/TygodnikNIE/status/1396815910850211840?s=19
Nie wiem czemu, może za to że był w czasach gdy jeszcze politykę miałem w szczerym poważaniu
Wałęsa - prezydent małej konstytucji i początku transformacji ustrojowej. Na Zachodzie postać posągowa, co pomagało, ale na krajowym podwórku generująca konflikty i próbująca wprowadzić niekorzystne polityczne obyczaje (np. falandyzacja). Nie zawrócił jednak Polski z obranego w 1989 roku kursu, mimo pewnych skłonności autorytarnych.
Kwaśniewski - w polityce zagranicznej wiarygodny, co ciekawe realizujący testament Giedroycia, jeśli chodzi o postawę wobec narodów dawnej Rzeczypospolitej. W polityce wewnętrznej nie reagował na zakusy SLD by partyjnie zawłaszczać kraj, czego kulminacją była Afera Rywina. Kojarzy mi się z Jaskiernią, Waniek czy Siwcem.
Kaczyński Lech - postać do pewnego stopnia groteskowa, nieporadna, acz sympatyczna. Był jednak jednym z liderów najbardziej szkodliwej dla Polski formacji III RP.
Komorowski - jedyny prezydent uszyty na miarę Konstytucji, literalnie ją przestrzegający, zgodnie z zapisami Konstytucji nie wychodzący przed szereg, trzymający się kurczowo konstytucyjnych ram i uprawnień. Bardzo słaby wizerunkowo propaństwowiec, z klasycznym etosem konserwatysty (szacunek dla Konstytucji i prawa).
Duda - naprawdę brak słów by opisać prawie 6 lat jego działań na fotelu prezydenta. Ewenement. Kaczyński także był reprezentantem tego antypolskiego środowiska pisowskiego, ale przynajmniej miał pozycję w tym środowisku, cieszył się wśród liderów pisowskich szacunkiem, podczas gdy Duda nawet na tle polityków pisowskich niczym szczególnym się nie wyróżnia i podobnie jak inni pisowcy nieustannie się kompromituje. Co ciekawe, mimo 6 lat, nie potrafię wymienić ANI JEDNEJ zasługi Dudy. W przypadku wszystkich poprzedników, mimo słów krytyki, jakieś pozytywy bez trudu da się znaleźć, a tutaj kompletnie nic. Fenomen.
Wałęsa - dość dobry. Nie idealny, ale jak na swoje możliwości wypadł nieźle, miał charakter. Jak na okres chaosu naprawdę nie wypadł źle.
Kwaśniewski - najlepszy. Zręczny polityk, niegłupi, mimo swoich wad po prostu sprawdził się na stanowisku.
Kaczyński - słaby. To nie był zły człowiek, ale te cyrki, połajanki dziennikarzy, widać że średnio się odnajdywał. Za to Pierwsza Dama najlepsza, koniec i kropka.
Komorowski - doskonale nijaki, doskonale pozbawiony charyzmy. Czasami się zastanawiam czy dotarło do niego, dlaczego przegrał wybory.
Duda - złamał Konstytucję, zero kręgosłupa, zdecydowanie najgorszy prezydent.
Honorowa wzmianka: Jaruzelski. Może nie tyle przez to, co zrobił, ale czego NIE zrobił: nie blokował reform, nie bawił się w cyrki, zrobił co do niego należało.
W skrócie: wszyscy byli żałośni, dla mnie nie ma sensu szukać pozytywów u kogokolwiek.
Ciężko wybrać, ponieważ w historii "poPRL-owskiej" w Pałacu Prezydenckim mieliśmy bardziej "rezydentów", niż mężów stanu z prawdziwego zdarzenia.
Najbliżej mi do podzielenia opinii, którą przedstawił Matysiak, chociaż przesunąłbym w dół Wałęsę, który przez swoją naturę, więcej niszczył niż budował.
Stawiam na Tolka Konona.
Może któregoś lubicie/szanujecie ?
tak, tych na uchodźctwie .. Stanisław Ostrowski .. Ryszard Kaczorowski ...
Każda partia i prezydent zgarnia tylko dla siebie i nie myśli o kraju!
Był już taki temat.
Najgorszy Duda, Kaczyński i Komorowski.
Najlepszy ten co nie wylewał za kołnierz tj Kwaśniewski.
Najlepsze są ich metamorfozy wizualne. Zaraz na poczatku kadencji i na jej końcu.
Przypominam że to że mamy teraz Dudę jest głównie wina PO oraz Komorowskiego.
Zadziwiające są te komentarze wychwalające Kwaśniewskiego, bo ja go kojarzę tylko i wyłącznie jako wiecznie zalanego gościa którego wypychali z racji obecnie pełniącej funkcji. Prezentował też często postawy, któremu jako prezydentowi nie wypadało okazywać publicznie.
Zaiste wspaniały prezydent, szkoda że nie doczekał czasów Putina. Dopiero by były balety i miłość polsko rosyjska jakiej świat nie widział.
Najbardziej aktywny, właściwie korzystający ze swoich prerogatyw, kreujący politykę i na pewno nie pozwalający się nazywać figurantem był Kaczyński- tzw lepszy bliźniak. Będąc przedstawicielem opozycyjnego do rządu obozu politycznego, potrafił w zdecydowanej większości spraw istotnych współpracować z rządem Tuska a także samodzielnie nakreślać politykę zagraniczną. Dzisiaj polityki zagranicznej już polska nie prowadzi...
Kwaśniewski- za jego kadencji weszliśmy do NATO i UE, ale jednocześnie ciężko przypisywać mu wyłączność tych zasług. To raczej cwany karierowicz, który sprawnie obracał się na scenie politycznej, również na parkietach międzynarodowych. I tę sprawność docenić należy. A jak już przy sprawności jesteśmy...
...Bronek, miał jej tyle co chłop granatem od pługa oderwany. Analfabeta po polsku pisać nie umie, nie mówiąc o jakimkolwiek obcym języku. Etykietę to on widział na butelce piwa, a lotnością umysłu dorównywał Suskiemu. No i przez to jaką chodząca tragedią był ludzie wyborach zagłosowali by nawet na małpę (lub Dudę) bo nie wierzyli że ktokolwiek może być gorszy. Przyznaję- w tamtych pamiętnych wyborach, nie wiedząc nawet co to ten Duda, miałem wielką nadzieję, że kimkolwiek by nie był, to Komorowskiego z pałacu przepędzi. Bo "gorszy przecież nie będzie- nie da się". I co?
I mamy teraz karykaturę prezydenta. Tzw prezydent bezobjawowy, który jest zaprzeczeniem wszystkiego czym prezydent powinien być. Duda to hańba dla nas wszystkich.
Wszyscy byli gów...o warci.
Prezydent w Polsce to taka Miss Polonia, dlatego słusznie wrażenia i odbiór są w sumie jedynym wyznacznikiem osoby i urzędu.
Komorowski niczym Gary Cooper w „Samo południe” pokonał samego Jarosława w pojedynku. I był to jedyny znaczący moment zabawnej rezydentury.
Kwaśniewski nawet dobrze się kreował, aż stanął raz w szranki z generałem Sławoj-Głodziem, ale odpadł w eliminacjach, przez co w Charkowie bolała go głowa.
Kaczyński miał refleks karateki i zmysł autokreacji. Czasami pic na wodę fotomontaż tez daje wymierne efekty. W zasadzie jak urzędował, tak i umarł.
Wałęsa jedyny prezydent, który miał realną władzę w myśl nieobowiązującej konstytucji. Postać jak z komiksu, jednego popołudnia by na recenzje nie wystarczyło.
generał, konfident i shogun - nie nazywajmy stolca czekoladą.
pozostali ujdą w tłoku