A więc jaka puenta? Biologiczne potrzeby człowieka muszą znaleźć ujście, inaczej szukają środków zastępczych, dewiacji i innych niepożądanych zachowań. Stosunki seksualne>masturbacja>underground. Kościół robi ludziom wodę z mózgu nawet jeśli chodzi o robótki ręczne.
-Jasiu, ręce na kołdrze, Jezus na ciebie patrzy.
-Lubię jak patrzy.
W ogólniaku wytrzymałem pół roku. Po 4 miesiącach zacząłem widzieć w ciemności, a po 5 przestałem potrzebować jedzenia i picia.
Przyznam że wchodząc na to forum nie dziwi mnie taki układ wątków -->
Jedyne zaskoczenie to że tego wątku nie założył osobnik z nickiem składającym się z trzech słów, w tym z czasownika w 1 osobie liczby mnogiej.
Co do meritum to niestety nie skusiłem się na lekturę całego wpisu, a pobieżnie przeglądając nawet nie jestem w stanie stwierdzić czy się żalisz, chwalisz, doradzasz czy chcesz zostać felietonistą gry-online.pl.
Nie chce mi sie tego czytac, ale nie rozmawiajcie z nim jesli nie jest pełnoletni
I bez latania na śmigle ręce miałeś zajęte przez te dziesięć dni. Zostań copywriterem, wejdź w ruch nofap i wieszczę wielką karierę. Wszystko w Twoich rękach ;)
Nic więcej nie napiszę, bo powiem szczerze - nie czytałem postu, nie rozumiem ani samej idei ani tym bardziej opisywania tego obcym ludziom. Złośliwy by powiedział, że nie miałeś żadnej przerwy, bo ten wpis to onanizm.
TL;DR
Zwal sobie to ci przejdzie.
jak bym nie stukał szwaba przez 10 dni też bym miał wizje religijne ;-) tak, że tak...
Nie miałem nic ciekawszego do roboty, więc przeczytałem całość i powiem ci, że masz dysyć grubo.
Ogólnie dodałbym jeszcze fragment filmu „Imię róży” (książki nie czytałem to nie wiem), w której jeden z zakonników kłóci się z drugim na temat tego, że śmiech to grzech, z czego ten drugi (którego grał Sean Connery) będący „oświecony” jak na średniowiecze, kierujący się rozumem, tłumaczył mu, że jego tok myślenia jest bez sensu. Nie pamiętam dokładnie tej sceny i wiem, że to tylko film, ale chodzi mi o to, że miałem rozmyślania tego typu, coś było kiedyś grzechem, bo było to w sumie nie zrozumiałe, a dziś nie jest i już nie jest również grzechem.
Przypomniał mi się wątek, gdzie
Pamiętnik z bicia konia, tego jeszcze nie grali.
Reasumując: znajdź kobietę swego życia. Odpadnie problem grzechu (wiara) i ciągłego bicia konia (uzależnienie/ochrona zwierząt).
Niech to ktoś zapisze zanim spadnie z konika.
Uzależniony jestes a wystarczy znaleźć dziewczynę.
A religii w to nie mieszaj bo to wymysł człowieka po to żeby kontrolować i zniewalac ludzi.
Jak to mówią, hooja ręką nie oszukasz, ale biologii tym bardziej nie oszukasz, byle się nie zatracić w pornografii, a raczej coraz to większej perwersji, która często prowadzi do mocnych zaburzeń psychicznych.
wilk252 —> nie przeczytam twojego dziennika męczenia się z życiem, ale sądząc po tytule to, zapewniam cię że Boga interesuje głównie jaki jest efekt twojego życia i jaki jesteś w stosunku do innych ludzi ale zdecydowanie nie ma czasu liczyć ile razy się bawisz sam ze sobą.
Juz nie liczac dlugosci specjalnie wrzuciles takst zeby byl jak najmniej czytelny?
Dalem rade do "zbyt często". Pewnie nie bedzie jak to sie sprawdza...
Z tej okazji warto przypomnieć materiał edukacyjny, może autor uzna go za przydatny:
No to teraz 365dni może i książka z tego?
Bo patrząc na ścianę tekstu z 10dni, spokojnie można książkę napisać hehe
Stanowisko KK w sprawie masturbacji jest dosyć jasne:
-----------------------------------------------------------------------------------------
Wykroczenia przeciw czystości
2351 Rozwiązłość jest nieuporządkowanym pożądaniem lub nieumiarkowanym korzystaniem z przyjemności cielesnych. Przyjemność seksualna jest moralnie nieuporządkowana, gdy szuka się jej dla niej samej w oderwaniu od nastawienia na prokreację i zjednoczenie.
2352 Przez masturbację należy rozumieć dobrowolne pobudzanie narządów płciowych w celu uzyskania przyjemności cielesnej. "Zarówno Urząd Nauczycielski Kościoła wraz z niezmienną tradycją, jak i zmysł moralny chrześcijan stanowczo stwierdzają, że masturbacja jest aktem wewnętrznie i poważnie nieuporządkowanym". "Bez względu na świadomy i dobrowolny motyw użycie narządów płciowych poza prawidłowym współżyciem małżeńskim w sposób istotny sprzeciwia się ich celowości". Poszukuje się w niej przyjemności płciowej poza "relacją płciową, wymaganą przez porządek moralny, która urzeczywistnia <<w kontekście prawdziwej miłości pełny sens wzajemnego oddawania się sobie i przekazywania życia ludzkiego>>" .
W celu sformułowania wyważonej oceny odpowiedzialności moralnej konkretnych osób i ukierunkowania działań duszpasterskich należy wziąć pod uwagę niedojrzałość uczuciową, nabyte nawyki, stany lękowe lub inne czynniki psychiczne czy społeczne, które mogą zmniejszyć, a nawet zredukować do minimum winę moralną.
(...)
2354 Pornografia polega na wyrwaniu aktów płciowych, rzeczywistych lub symulowanych, z intymności partnerów, aby w sposób zamierzony pokazywać je innym. Znieważa ona czystość, ponieważ stanowi wynaturzenie aktu małżeńskiego, wzajemnego intymnego daru małżonków. Narusza poważnie godność tych, którzy jej się oddają (aktorzy, sprzedawcy, publiczność), ponieważ jedni stają się dla drugich przedmiotem prymitywnej przyjemności i niedozwolonego zarobku. Przenosi ona ich wszystkich w świat iluzoryczny. Pornografia jest ciężką winą. Władze cywilne powinny zabronić wytwarzania i rozpowszechniania materiałów pornograficznych.
-----------------------------------------------------------------------------------------
http://www.katechizm.opoka.org.pl/rkkkIII-2-2.htm
A więc wina moralna (grzech) zawsze występuje w tym wypadu, ale - w zależności od oceny księdza - może być mniejsza albo większa. Rzecz ciekawa: oglądanie pornografii jest już grzechem ciężkim. A połączenie obu tych przewinień to... sprawa naprawdę ciężkiego kalibru.
Hmm, warto to czytać? Jest tam coś ciekawego? Coś z czego można się pośmiać?
Jak mnie kiedys tata zlapal na paleniu papierosow, to mi kazal cala paczke wypalic.
Tak poskutkowalo, ze do tej pory nie pale.
Twój stary to niezły dzban.
A gdyby złapał cię na kradzieży lizaka ze sklepu, to kazałby ukraść więcej?
Moje dziesięć dni bez masturbacji Oszalał ...
Az zapisalem na wszelki wypadek watek, w pracy nie mam czasu na czytanie takich elaboratow.
Jak głosi mądrość ludowa "onanizm wzmacnia organizm", więc zwłaszcza teraz, w dobie pandemii zaleca się stosować profilaktycznie 2-3 razy dziennie. Zły czas sobie wybrałeś.
poczytaj o natręctwach
ruminacje/kompulsje
Mordo,
nie daj sobie wmówić ze religia moze Ci czegos zabronic!
czegos na co masz ochote
wal smialo :)
U mnie kiedyś w pracy jeden ziomek poszedł zakręcić beretem do kibla i się nie zamknął a kasjerka w tym momencie prowadziła babkę w ciąży do tej samej ubikacji bo była jedna. Dalej już się możecie domyślać jaki przypał.
https://www.youtube.com/watch?v=knL3n9svBBs
...a takie pamiętniki to chyba Trynkiewicz prowadził btw
Tak na zakończenie dodam, że raczej główną myślą przewodnią czemu to tutaj wstawiłem, było podzielenie się objawami jakie miałem w trakcie tej przerwy (problemy z jedzeniem, raczej nie należą do typowych), ale cześć osób w ogóle nie dotarła do tego fragmentu, a dla części osób fragment o religii całkowici przyćmił resztę i rozumiem to, bo wstęp jest dość długi, ale chciałem go umieścić, bo może trafiły by na to osoby które miały podobne problemy, nie wiedząc co robić będąc pomiędzy tym co chcą, a co wydaje się, że powinny, i że takie osoby, mogły by dzięki temu znaleźć jakieś rozwiązanie. Mi się wydawało, że znalazłem jedno z najgorszych, ale żadne lepsze nie istniało, ale jak czytałem post 23, to stwierdziłem, że jest jednak gorzej niż myślałem.
Idź do psychiatry i nie szukaj tu atencji.
Więc ogólnie chciałbym opisać moje dziesięć dni bez masturbacji i pornografii. Czemu uważam, że jest to warte przeczytania? Nie wiem, po prostu chciałbym się podzielić tą historią jak to wygląda z mojej perspektywy, normalnie robię to codziennie, więc taka przerwa jest dużym wyzwaniem. Ale może jeszcze odrobinę historii, ogólnie nie mam z tym jakiegoś problemu, że robię to tak często, raczej traktuję jako naturalną część życia, wiem, że raczej robię to zbyt często, ale nie mam pojęcia jak to ograniczyć, a wszelkie próby kończyły się „nadrabianiem”. Ogólnie lekki problem jaki z tym mam i to czemu robię tą dziesięciodniową przerwę wynika z religii. Jeżeli ktoś chce ominąć ten wstęp o religii to w tym momencie może przeskoczyć do ostatniego akapitu, wstęp ten nie jest istotny dla przerwy, ale dla zrozumienia czemu ją robię. Wracając na aktualny moment jestem niewierzącym praktykującym, czyli raczej nie wierzę, ale chodzę do kościoła i tak dalej. Wiem brzmi to absurdalnie. Ogólnie geneza tego jest taka, że jak byłem młody (podstawówka, gimnazjum) to dla mnie istnienie Boga i ogólnie religia było czymś oczywistym. Traktowałem to jako coś oczywistego, ale byłem średnio praktykujący, albo i w zasadzie w ogóle nie praktykowałem. Jak ktoś mi mówił, że jest nie wierzący to rozumiałem to w taki sposób, że ta osoba wie i rozumie, że Bóg istnieje, ale nie chce mu się chodzić do kościoła. Po prostu to było dla mnie tak oczywiste, że nie potrafiłem sobie wyobrazić lub zrozumieć, co oznacza, że ktoś jest niewierzący.
W tym momencie pewnie nie którzy mogą się zastanawiać o co chodzi? Miało być o masturbacji, a on coś pisze o religii, więc dla tych co nie wiedzą, masturbacja, pornografia itd. według nauk kościoła katolickiego to grzech ciężki. A tak jak napisałem jakie miałem podejście do religii, plus to, że w gimnazjum robiłem to często i wszelkie próby przerwania kończyły się nie powodzeniem, to kończąc gimnazjum czułem się jak jakiś ćpun, menel i bezdomny w jednym, w sensie taki margines społeczny. Co oczywiście patrząc z perspektywy powiedzmy dojrzalszej, lub takiej która nie jest związana z religią, było to totalnie bez sensu i w sumie nawet niebezpieczne, żeby z takiego powodu tak myśleć o sobie. Jeszcze pamiętam, że jak próbowałem przestać to modliłem się, żeby się udało i robiłem tylko tyle. Co oczywiście było totalnie bez sensu. Dzisiaj oczywiście patrzę na to zupełnie inaczej. Masturbacja jest jedną z zwykłych czynności, którą robi każdy człowiek, oczywiście w różniej częstotliwości (moją uznaję raczej za patologiczną) i oczywiście mówię to z swojej perspektywy, bo nie mam pojęcia jak to wygląda u innych i w innym wieku, może faktycznie przez wiele miesięcy można tego nie robić, ale raczej słabo w to wierzę. Ale kościół traktuje to jak jakąś zbrodnię i przez długi czas czuję się z tego powiedzmy, że źle, chociaż raczej mało się tym przejmuję, raczej mam to bardziej gdzieś z tyłu głowy, pamiętam o tym i tyle.
Wracając do tego, że byłem wierzący, ale aktualnie nie jestem. Ma to związek z tytułową przerwą. Kilka lat temu jak pierwszy raz postanowiłem zrobić tak przerwą, było to związane z postanowieniem, żeby być lepszym jako katolik, w sensie praktykujący. Do tej pory ograniczało się to do tego, że co niedzielę chodziłem do kościoła z okazjonalnymi przerwami i w sumie tyle, do komunii i spowiedzi chodziłem, powiedzmy, że jakby policzyć jakąś średnią to by wyszło raz na 3-4 lata i tyle, postu żadnego nie przestrzegałem, w święta do kościoła też nie chodziłem. Więc postanowiłem, że czas to zmienić i będę przestrzegać wszystkich przykazań kościelnych, a w przypadku Dekalogu tyle ile będę w stanie (oczywiście masturbacja i pornografia, no nie było szans, żeby to zmienić). I o co chodzi z tą przerwą? Według któregoś przykazania kościelnego trzeba w okresie Wielkanocy przyjąć komunię świętą. No i spoko myślę, pójdę do spowiedzi, a potem do komunii, tylko były dwa drobne problemy które razem były dość znaczące. Po pierwsze u spowiedzi byłem kilka razy w życiu, więc to było dla mnie bardzo stresujące i nie przyjemne, po drugie zawsze przed świętami, są olbrzymie kolejki do spowiedzi, te połączenie było dla mnie naprawdę nie wygodne. Więc co zrobiłem? Postanowiłem, że pójdę do spowiedzi wcześniej niż bezpośrednio przed świętami. Nie pamiętam czy to było dziesięć dni czy czternaście, czy ile, to nie ma znaczenia. I to był jeden z ciekawszych okresów w moim życiu. O ile początek to raczej była zwykła kwestia silnej woli czy coś tego typu, tak kolejne dni były masakrą, cały czas chciałem to zrobić (chyba, że byłem zajęty czymś innym), problemy z jedzeniem, snem, skupieniem. Nie chcący jakieś spojrzenie na kobietę i się przypomina (w ogóle serio, do kościoła w spódnicy?). Tak wiem, że to pewnie nie są objawy tego, że się nie wali przez jakiś czas, tylko czegoś innego, ale tak czy owak wtedy zacząłem sobie zadawać różne pytania. Nie pamiętam jakie dokładnie, ale to były pytania, które sprawiły, że po raz pierwszy w życiu zacząłem się zastanawiać czy ta cała religia faktycznie jest prawdziwa, czy ma sens? Nie jestem w stanie sobie przypomnieć jakie to były pytania, ale to były takie dotyczące, podstaw religii, czemu coś jest grzechem, oraz sytuacji kościoła katolickiego oraz jego historii. Kilka z nich jakie pamiętam, to na przykład: czemu akurat masturbacja jest grzechem, a nie na przykład nie wiem, sikanie na stojącą. Też czynność w życiu człowieka, powinno się sikać na siedząco, jeżeli nie masz gdzie, a chce ci się to znaczy, że kusi cię szatan i musisz się modlić, albo picie wody, chce ci się pić módl się, szatan cię kusi, musisz mieć silną wolę (tak przykład głupi bo byśmy nie przeżyli i ktoś by się zorientował, że to grzechem nie może być), albo załóżmy kąpiel, czy to przypadkiem nie było uznawane kiedyś jako grzech? Przecież dzisiaj jest to nie do pomyślenia, a już na pewno w żaden sposób nie łączy się tego z religią. Ogólnie dodałbym jeszcze fragment filmu „Imię róży” (książki nie czytałem to nie wiem), w której jeden z zakonników kłóci się z drugim na temat tego, że śmiech to grzech, z czego ten drugi (którego grał Sean Connery) będący „oświecony” jak na średniowiecze, kierujący się rozumem, tłumaczył mu, że jego tok myślenia jest bez sensu. Nie pamiętam dokładnie tej sceny i wiem, że to tylko film, ale chodzi mi o to, że miałem rozmyślania tego typu, coś było kiedyś grzechem, bo było to w sumie nie zrozumiałe, a dziś nie jest i już nie jest również grzechem. I pytanie czy coś takiego kiedyś nie stanie się z masturbacją i ogólnie tą sferą. Inne rodzaje pytań nad jakimi rozmyślałem to te dotyczące organizacji kościoła katolickiego. Pierwsze co przychodzi do głowy, to pedofilia w kościele i w sumie to się łączy z tematem, w sensie, współżycie, seks, masturbacja to grzech i człowiek nie może tego robić, ale nawet księża na dają rady (oczywiście pedofilia to nie jest nic innego jak patologia, żeby mi nikt nie zarzucił, że twierdzę, że jest inaczej), a to trochę oznacza, że stwierdzenie co jest grzechem, może wynikać z nie zrozumienia natury ludzkiej. Ale w tym kontekście bardziej mi chodzi, że z podstawami kościoła coś jest nie tak, nie dość, że księża robią coś tak strasznego, do tego jeszcze są ukrywani, przecież jak sobie przypominam nauki swojej katechetki z gimnazjum w takiej sytuacji, gdy twój znajomy zrobi coś złego i przyjdzie do ciebie to powinieneś go namówić, żeby za to odpowiedział, w sensie żeby sam zrozumiał, że to co zrobił było złe i żeby z własnej woli odpowiedział za to, nie donosić na niego, ani nie ukrywać. Przykład coś ukradł, powinien to zwrócić, przeprosić i ponieść ewentualne konsekwencje, w przypadku pedofili w kościele, taki ksiądz powinien sam się zgłosić, zadość uczynić, ponieść karę, pójść na leczenie (czy co tam się robi z takimi osobami), a nie, że jest ukrywany, przenoszony do innych parafii, przecież to jest olewanie Dekalogu, przez te osoby, Dekalogu, którego przestrzegania wymaga się od wiernych. Inna kwestia nad którą pamiętam, że się zastanawiałem, to te historyczne. Na przykład krucjata, jak to jest, że tysiąc lat wcześniej religia, ta totalnie nie mówiła nic o jakiejś walce czy zabijaniu, a teraz nagle Papież został upoważniony przez Boga, mówi o walce zbrojnej o ziemię świętą, że ci którzy zginął w walce będą wiecznie zbawiony, albo krucjata dziecięca. Po porażkach stwierdzili, że na krucjatę muszą iść osoby czyste, które nie zgrzeszyły w życiu i wtedy się uda, czyli wysłali dzieci, chyba wiadomo jak to się skończyło. O świętej inkwizycji już nawet nie będę zaczynać, lub o paleniu na stosie kobiet które domagają się swoich praw, no bo przecież jako to jest że kobieta domaga się swoich praw? Szatan w nią wszedł! Na stos! Albo tak bardziej współcześnie jak to jest z osobami lgbt, jak to jest, że ktoś ma być potępiony na zawsze bo się taki urodził, jak to jest, że kościół który powinien pomagać potrzebującym, dopierdala takim osobom, które i tak w życiu mają nie za wesoło (sugeruję się tym, że jakiś czas temu byłem na serwerze dla ludzi z depresją, zaburzeniami, lękami itd., osoby hetero stanowiły około 30 %, tak wiem, że to nie jest żaden wyznacznik, ale to po prostu jedyne doświadczenie z jakim się spotkałem). Jeszcze jedno związku z lgbt, trochę absurdalne, trochę śmieszne, ale jak to jest, że według nauk kościoła jest tylko mężczyzna i kobieta i to hetero, a wszystko inne jest jakimś błędem, że mężczyzna, kobieta są idealni i tyle. Ale pytanie jedno jak to jest (tak absurdalne), że mężczyzna ma akurat prostatę w takim miejscu, że współżycie z innym mężczyzną jest przyjemne, że jest idealnie na takiej „wysokości”. Jaką mam teorię? że homoseksualizm wcale nie jest jakimś błędem i plan stworzenia człowieka przez Boga, brał to pod uwagę, a kościół po prostu przewalił przekaz po swojemu i homo to grzech i tyle. Albo druga teoria, że jednak cała religia to kłamstwo, bo Bóg stworzył człowieka, który miał być idealnie zrobiony, i że tylko hetero, a to pokazuje, że jednak nie tylko, więc może to oznaczać, że tak jak wspomniałem wcześniej przedstawiciele kościoła coś zjebali, albo i że w ogóle Boga może nie być, bo idealny plan nie jest idealny. Ogólnie wiem, że to zjebanie napisałem, ale mam nadzieję, że mniej więcej rozumiecie mój tok myślenia. Jeszcze sprawa dotycząca fetyszy nie wiem co kościół o tym sądzi, ale jak pamiętam co mówiła katechetka w podstawówce, że chłopcy oglądają, jak mężczyźni biją kobiety to przez to oni też chcą, (tak doprecyzuję oczywiście chodziło jej że w łóżku, a nie że w szkole od pornoli chłopcy biją dziewczyny) nie wiem skąd się biorą fetysze nie interesowałem się tym, ale już wtedy wiedziałem, że to bzdura co mówi, już pomijając fakt, że oglądałem takie które były na odwrót, to raczej najpierw szuka się filmów w klimatach które cię interesują, a nie najpierw oglądasz, a później stwierdzasz, że to interesujące, ale wracając, fetysze, to też pewnie szatan i tyle. I tutaj pojawia się kwestia, że pamiętam swoje pierwsze poczucie tego jeszcze w przedszkolu w wieku 4 lat, w sensie oczywiście nie łączyłem to w żaden sposób z seksem, to było nie możliwe, nie wiedziałem co to, ale odczuwałem z tego jakąś przyjemność i nie wiedziałem czemu, ale nie zastanawiałem się nad tym. Ogólnie trochę nie chcę, ale napiszę przykład: zabawa w policjantów i złodziei, gdy to dziewczyny były policjantkami, i jak złapały, potem więzienie i kajdanki, to było w jakiś sposób przyjemne i nie wiedziałem czemu, albo inny przykład poza przedszkolem, oglądałem jakąś tam bajkę i była tam „komiczna” sytuacja jak postać trzepała dywan na trzepaku, dywan spadł i jakoś ta postać się zawinęła tym dywanem (w sensie jak rolka papieru toaletowego), zrobiłem coś podobnego z kocem i było to przyjemne, nie wiedziałem czemu. Kto kojarzy ten wie o jakie fetysze mi chodzi, ale ogólnie piszę to dla tego co napisałem wcześniej z masturbacją, że twierdzę, że to jest coś naturalnego w życiu, ale według kościoła to grzech, szatan, nie wolno i w ogóle.
Wiec ogólnie tego typu rozważania sprawiły, że pierwszy raz w życiu zacząłem się zastanawiać, czy to co zawsze brałem za pewnik faktycznie jest prawdą. Zacząłem rozumieć jak widzą to ateiści, w sensie to, że Boga po prostu może nie być, wcześniej nie potrafiłem sobie tego wyobrazić. Ale tak kończąc mój wywód dotyczący religii, w jakiej sytuacji jestem dzisiaj? Ogólnie czy wierzę czy nie, to nie wiem. Przez to jakie miałem podejście w przeszłości, nie chcę jedno znacznie mówić, że nie, ale przez to co uważa się za grzech (nie mam namyśli tylko masturbacji, ale na przykład seks, większość czasu myślałem, że to ma logiczne wytłumaczenie, że na przykład chodzi o to, że to miało pomóc by nie opierać związku na kontakcie fizycznym, na tym jak kobieta wygląda, jak jest w łóżku, ale na tym jaka druga osoba jest. Tak myślałem, że o to chodzi, ale oczywiście nie! Raz coś szukałem na ten temat i wdepnąłem w niezłe gówno, dam takie krótkie streszczenie to co przeczytałem, strach przed nie znanym, a kobiety to wory łajna które powinny się wstydzić, że wyglądają atrakcyjnie. Po prostu zajebiście, oczywiście czytałem bardziej o GENEZIE, nie mam pojęcia co by obecnie powiedziała, jakaś ogarnięta osoba duchowna/wierząca na ten temat, ale jak to czytałem, to ręce opadły) nie jestem w stanie w całości się na to zgodzić i pójść na to. Więc ogólnie rozwiązanie jakie przyjąłem inspirowane jest zakładem Pascala. Jeżeli Bóg istnieje, a my wierzymy, to wygramy wszystko, jeżeli nie istnieje, a my wierzymy to nic nie stracimy, jeżeli Bóg istnieje, a my nie wierzymy to stracimy wszystko. Mniej więcej jakoś tak, to do czego doszedłem to to, że z grubsza nie będę zmieniał swojego życia (w końcu nie jestem mordercą, złodziejem, oszustem, ani nie znęcam się nad zwierzętami, po prostu tylko oglądam pornografię i się masturbuję), ale będę robił te minimum, które powinien robić każdy katolik, czyli między innymi chodzić do kościoła w każdą niedziele i święta nakazane (czyli na przykład, ani w środę popielcową, ani wielki piątek nie idę, bo to nie są święta nakazane), nie jeść mięsa w piątki i inne dni w których obowiązuje post, modlić się, raz w roku do spowiedzi, w okresie Wielkanocy w komunii, nie chodzić na imprezy w okresie wielkiego postu, to takie najważniejsze, no i poza tym wiadomo, takie bardziej moralne, nie mające związku z religią, ale zawarte w Dekalogu, żeby na przykład nie wiem, nie wyzywać ludzi, umieć przepraszać, nie śmiecić, nie narażać ludzi na niebezpieczeństwo (pandemia, ale to już sprawa indywidualna) tego typu rzeczy, które są raczej czymś normalnym (albo raczej powinny być) w cywilizowanym społeczeństwie, tak i pewnie większość, osób może powiedzieć, że tego nie ma w Dekalogu, ale tak się składa, że właśnie jest. Więc podsumowując chyba od dwóch lat jestem w takim stanie, że raczej nie wierzę, ale robię wszystko to co napisałem powyżej, ktoś może powiedzieć, że to bez sensu, wtedy mówię, że zakład Pascala, że naprawdę nic nie stracę, a jedna godzina w tygodniu na msze czy tam częściej to naprawdę, nie jest wielka strata.
Więc jeszcze czemu robię tą przerwę, i czemu nie byłem pewny kiedy zaczynam przerwę (patrz Dzień 1) wynikało to z faktu, że jeszcze nie byłem pewny czy pójść do spowiedzi ( i od tego czasu nie używać pornografii i tak dalej, aż do świąt, to miała być tak symboliczna przerwa, chodziło o to żebym teoretycznie (bo przez pandemie nie zamierzałem) mógł pójść do komunii w święta) ponieważ w tym tygodniu liczba zarażonych wywaliła w kosmos i się nad tym zastanawiałem. Stwierdziłem, że nie idę do spowiedzi, ponieważ trochę słabo chce mi się „ryzykować” biorąc pod uwagę fakt, że nie spotkałem się ostatnio z znajomymi i było by to głupotą, nie pójść na spotkanie, a potem radośnie pójść do kościoła, do komunii, gdzie reżim sanitarny to nawet w teorii nie za bardzo istnieje. Więc ogólnie nie poszedłem do spowiedzi, ale stwierdziłem, że i tak chcę zrobić przerwę tak jak planowałem, a do spowiedzi pójdę, jak liczba zarażonych spadnie.
Więc kończąc ten przydługi wstęp, zaczynając pisać miało być o masturbacji, a nie o religii. Ogólnie chcę opisać te dni przerwy co się ze mną działo jak się czułem, słabo pamiętam szczegóły z lat poprzednich, ale pamiętam, że to była męczarnia, i teraz chcę to opisać, każdy dzień. Tak jeszcze dodam, że jakieś dłuższe przerwy mi się zdarzały, ale były z czymś związane i wynikały z totalnego braku chęci, a nie własnej woli, na przykład raz się zakochałem, to nie robiłem tego przez miesiąc, nie miałem totalnie na to ochoty, albo jak przeszedłem Life is Strange, wtedy czułem się tragicznie przez około dwa tygodnie i również o tym nie myślałem.
Dzień 1
Ogólnie wstając rano nie miałem świadomości, że to tego dnia zaczynam tą przerwę, nie byłem pewny czy tego dnia idę do spowiedzi czy nie (przedostatni akapit). Więc cóż, jak się czuję pierwszego dnia? Ogólnie w porządku, jestem dość zajęty pisaniem wstępu. Jeszcze rano zastanawiałem się czy nie zrobić tego ostatni raz przed przerwą, ale odpuściłem sobie, wieczorem pomyślałem, że chciałbym to zrobić, ale przypominało mi się, że przecież robię tą przerwę. Więc na razie jest zupełnie normalnie, nic się nie dzieje. Nie ma niczego nadzwyczajnego.
Dzień 2
Na razie wstałem, również nie ma żadnego problemu. Bliżej południa zacząłem odczuwać jakbym miał więcej energii, takiej fizycznej, żeby coś porobić. Ogólnie raczej nie wiązałby tego z przerwą od masturbacji, bo to dopiero drugi dzień, ale nie wiem, raczej nie robiłem nic takiego co mogło by to jakoś wytłumaczyć. Tak poza tym czuję chęć, żeby to zrobić, ale spokojnie jestem w stanie sobie odmówić i zająć się czymś innym. Wieczorem grając na mulit z znajomymi kompletnie o tym zapomniałem. Więc ogólnie nie ma żadnych problemów.
Dzień 3
Wstałem rano czuję znowu coś, związanego z tą energią fizyczną, mam lekką ochotę na masturbację, ale jestem w stanie sobie odmówić. Chociaż jak o tym myślę i piszę to teraz to ochota zdecydowanie wzrasta, czuję lekko przyśpieszony oddech i bicie serca na myśl o tym, ale dalej jestem w stanie sobie odmówić. Reszta dnia zdecydowanie normalnie, zajęty czymś innym w ogóle o tym nie myślę. Wieczorem grałem w Persone 5 i widząc niektóre postacie przypominała mi się pornografia z nimi, ale starałem się o tym nie myśleć, i w sumie nie było z tym problemu. Ogólnie grałem normalnie i dalej nie było problemu, żeby sobie odmówić/się kontrolować.
Dzień 4
Rano zjadłem mniejsze śniadanie niż zwykle jem, jestem lekko głodny, ale nie mam ochoty na jedzenie. Raczej bym tego nie wiązał z przerwą, ale normalnie coś takiego mi się nie zdarza. Czy to ma jakiś związek czy nie, dowiem się prawdopodobnie w przeciągu następnych dni. Tak poza tym w trakcie zwykłych zajęć bez żadnego powodu stanął mi penis, normalnie nigdy mi się nic takiego nie zdarza. Sytuacje takiego typu miałem w podstawówce w okresie dojrzewania, na długo przed pierwszą masturbacją w życiu. Ogólnie poza tym chęć jest, ale dalej w pełni kontrolowana.
Bliżej południa, zjadłem normalnie, więc to raczej tylko jakiś chwilowy problem, poza tym odczuwam lekki stres, ale może to być związane z jutrzejszym egzaminem, to znaczy w ogóle, o nim nie myślę, po kilku miesiącach zajęć czuję się w pełni przygotowany i nie spodziewam się pytań które mogły by okazać się zaskoczeniem. Więc nie wiem skąd ten stres, może to egzamin, może już coś czuję związanego z przerwą, odpowiedź dostanę jutro, po napisaniu egzaminu.
Południe mam zajęcia, znowu czuję tą energie o której pisałem kilka dni wcześniej, teraz nie mam wątpliwości, że ma związek z przerwą. Czuję chęć, ale ją kontroluję, jestem w stanie sobie odmówić, skupić się na tym co robię, moje myśli nie odbiegają od tego co robię i nie idą gdzieś w stronę pornografii.
Już czuję to bardziej, ale dalej nie wiem jak zdefiniować tą energię. Natomiast jakbym miał ją przypisywać do części ciała to wcześniej przypisałby ją do nóg, na aktualną chwilę, gdy nie mam już wątpliwości, że ma związek z przerwą, aktualnie mam jakieś tiki nerwowe, przykładam nerwowo dłonie do ust, nosa, poza tym mam trochę problemy z pisaniem na klawiaturze, czasami robię jakieś nie kontrolowane ruchy łokciami. Po za tym mam ochotę to zrobić, gdy myślę o tym, mój oddech zwalnia i lekko trzęsą mi się dłonie.
Po wstaniu od komputera, dziwne uczucie w nogach, jakby zdrętwiały, dłonie cały czas to samo ogólnie „chodzą” cały czas, mam ochotę coś z nimi zrobić. I nie wiem czemu, ale jeżeli siedzę przy biurku, i aktualnie nie używam rąk, to od razu przytrzymuję nimi usta, nos.
Ogólnie zajmując się czymś innym, to wszystko co opisałem mija, jak sobie o tym później przypomnę, to czuję lekki drętwienie łokci, oraz dziwne uczucie w gardle. Mimo wszystko jest w stanie na spokojnie zająć się innymi sprawami, czy to obowiązkami czy rozrywką.
Te dziwne odczucia związane z rękoma oraz zakrywanie ust i nosa wracają, gdy nie jestem skupiony na jakiejś czynności, jak przez resztę dnia miałem zajęcie, to nie było żadnych problemów, tylko w momencie jak sobie o tym przypominałem, czułem dziwne uczucie w gardle (nie mam pojęcia jak to opisać, coś pomiędzy bólem, a uczuciem jakby pokarm wracał) i okolicach penisa.
Wieczorem, wziąłem kąpiel, bez żadnych problemów, skojarzeń czy ruchów, więc przy tej czynności wszystko w porządku. Z spaniem miałem drobny problem, ale raczej nie wiązałbym go z przerwą, chodzi o to, że idąc spać było mi gorąco, ale żadnych myśli nie miałem, a ni nic tego typu, prawdopodobnie, dnie są coraz cieplejsze czy coś.
Dzień 5
Wstałem rano przed egzaminem, zrobiłem śniadanie, mniejsze niż zwykle, znowu czułem brak ochoty na jedzenie, ale jadłem mimo to i ogólnie pomimo tego, że zrobiłem mniej kanapek niż zwykle, nie dałem rady zjeść wszystkich. Ogólnie mam mieć egzamin więc, to może być powód, ale raczej wątpię w to, a ni się nim nie stresuję, ani nie miałem podobnych problemów, w przypadku egzaminów, przed którym poważnie się stresowałem, tutaj wiem, że nie będzie problemu.
Wychodzę z domu, by pojechać na egzamin, idąc do samochodu stało się coś istotnego, wczoraj pisałem o uczuciu w gardle, takim między bólem gardła, a odruchami wymiotnymi, teraz już wiedziałem co to. Jedzenie mi wróciło do gardła, poczułem smak tego co jadłem, ale jedzenie nie wyplułem, tylko raczej ślinę, albo jakąś flegmę.
Egzamin napisany, wróciłem do domu, czuję się głodny, ale nie mam ochoty za bardzo patrzeć na jedzenie, tak poza tym nie mam żadnych innych objawów.
Bliżej południa, zjadłem normalnie posiłek i niedokończone śniadanie, poza tym czuję się w porządku, jak próbuję się na tym skupić to czuję to dziwne uczucie w penisie, poza tym wszystko jest normalnie. Po napisaniu tego zająłem się innymi sprawami, obiad, spacer z psem (na początku to samo uczucie w nogach co wcześniej, ale poza tym normalnie), później trochę grałem na ps4. Po jakiejś godzinie grania dowiedziałem się, o co chodzi z tym uczuciem w penisie, ale po kolei. Co jakiś czas czułem chęć na masturbację, ale tak lekką, w pełni kontrolowaną, mogłem sobie odmówić, lecz ta chęć rosła, te dziwne wrażenia stawało się intensywniejsze, starałem się skupić na graniu, ale było gorzej. Zaczęły się dziwne ruchy nóg, ogólnie trzymałem je złączone, bo inaczej było gorzej, nie miałem za bardzo co zrobić, oddech przyśpieszył, zacząłem wzdychać, stękać. Zewnątrz mogło to wyglądać, jak orgazm, ale to nie było to. Penis stanął, ręką zacząłem znowu zakrywać usta tak jak poprzednio i znowu poczułem to uczucie w łokciach. Odłożyłem telefon (na nim pisałem to w tym momencie), skupiłem się na graniu, wszystko zaczęło słabnąć i wróciło do normy. Pozostała ta lekka chęć jak na początku.
Przez resztę dnia, jak jestem zajęty czymś innym to totalnie o tym nie myślę, grałem do wieczora na kompie i w pewnym momencie zmieniała mi się tapeta na taką, bardziej erotyczną(ale dalej tak przyzwoita) doznałem gwałtownie tego uczucia, aż nie wiem, złapałem się za głowę, ale to trwało tylko przez chwilę, ogólnie przypomniałem sobie o wszystkim i poczułem lekki ból gardła, kaszlnąłem dwa razy i poczułem odruch wymiotny ale nic poza tym.
Dzień 6
Kolejne śniadanie, kolejny problem. Pomimo nie chęci, zrobiłem takie jak zwykle i zjadłem całe bez problemu, ale mam te uczucie w gardle, oraz jakiś ból brzucha
Dziwne uczucie w gardle, chyba wymioty, stało się powtórka z wczoraj, więc to nie wina egzaminu, odruchy wymiotne, poczułem śniadanie które jadłem i wyplułem ślinę, flegmę czy coś.
Wyjście z psem, zobaczyłem dziewczynę w spódnicy, oczywiście od razu odwróciłem wzrok, bo taki widok w aktualnej chwili działa negatywnie w sensie sprawia, że ochotę na masturbację i pornografie wzrasta, co raczej w sytuacji gdy chce się zrobić przerwę nie jest pożądane, po powrocie ból/suchość w gardle, cały czas lekka chęć na masturbację i tak przez resztę dnia poza tym robiąc różne czynności, zdarzają się nagłe myśli około erotyczne, ale dość lekkie łatwe do kontrolowania, zapomnienia o nich. Ogólnie tego dnia bez żadnych rewelacji, prawdopodobnie najgorsze za mną, tylko wieczorem lekki problem z zjedzeniem kolacji, pomimo głodu nie miałem ochoty jej robić, ale zrobiłem mniejszą i zjadłem bez problemu.
Tak ogólnie raczej się jakoś mocno nie męczę, cały czas mam na to tylko lekką ochotę, więc teoretycznie nie jest źle, spodziewałem się, że będzie gorzej, na razie jest dobrze, ale chętnie już bym odpuścił kontynuowanie tej przerwy.
Dzień 7
Poranek, normalne śniadanie, zjedzone normalnie, później znowu odruchy wymiotne i jak zwykle tylko ślina. Przez resztę dnia nic się nie działo, żadnych rewolucyjnych objawów, ale ogólnie zacząłem się denerwować i chętnie bym przerwał ten cyrk. W sensie jakie to jest wszystko bez sensu. Dobra jakoś po kolei, ogólnie tak jak pisałem, nie męczę się za bardzo cały czas, odczuwam lekką chęć, przy wychodzeniu na zewnątrz, muszę uważać by nie spojrzeć na jakąś ciekawie ubraną kobietę (w sumie to wystarczy, żeby miała odsłonięte ramiona), tak poza tym nic więcej się nie dzieje ogólnie to co opisałem 4 i 5 dnia, spodziewałem się, że będzie się działo regularnie, ale się nie dzieje. Po za tym, też w sumie doszedłem do wniosku, że nic mi się nie chce robić, w sensie ani obowiązków, ani na granie nie mam za bardzo ochoty. Jeszcze jedną kwestią którą chciałem poruszyć, to fakt, że to, że masturbacja staje się problemem jest wiele czynników/powodów, między innymi jeżeli się masturbuję dla relaksu w sensie, na przykład po powrocie z szkoły/pracy gdy był chujowy dzień, ani przez to, że jakaś kobieta zamiast jak do pracy ubrała się jak na plażę, no to jest wtedy problem. No i ogólnie mnie też to dotyczy. I sprawa jest dość problematyczna, bo ostatnio mam chujowe samopoczucie (ta przerwa pewnie też na to wpływa), a to co podświadomie robiłem, żeby polepszyć sobie nastrój teraz nie mogę, zajebiście.
Też śmiesznie, jestem na takim etapie gdzie wspomnienie o czymś co w nie wielkim stopniu można skojarzyć z fetyszem, sprawia, że myśli z nim związana towarzyszą mi przez dłuższy czas.
Idąc spać to, wpadły mi do głowy myśli erotyczne i przez dłuższy czas nie opuszczały, mnie pomimo prób myślenia o czymś innym, te nie odpuszczały, ale nie trwało to długo i w końcu zasnąłem.
na cały czas jestem podenerwowany, tak jak pisałem spodziewałem się, że będę „napalony” o ile tak można coś takiego powiedzieć, no to czuję się raczej zdenerwowany.
Dzień 8
Wstałem rano, mniejsze śniadanie, zjadłem bez problemu, ogólnie jest w porządku. Cały czas lekka chęć i wolnych chwila, krążące myśli erotyczne, które od wczoraj trzymają się wokół jednego konkretnego tematu. Czuję jak powoli mnie przejmuję (prawdopodobnie wyjaśnię w podsumowaniu), więc już wiem/planuję co obejrzę jako pierwsze po przerwie. Tak poza tym przez resztę dnia znowu trafiały się myśli erotyczne, ale takie do kontrolowania. Odpuściły tylko wtedy jak byłem czymś zajęty. Wieczorem idąc spać, towarzyszyły cały czas i już nie dotyczyły konkretnego tematu pornografii (o którym od dwóch dni marze, żeby zobaczyć, jak tylko skończę przerwę), ale ogólnie seksu. Mimo to zasnąłem w miarę szybko, zwłaszcza biorąc pod uwagę jak długo zasypianie w takim stanie potrafi zająć.
Dzień 9
Poranek myśli z nocy dalej towarzyszą, chęć na masturbację cały czas jest. Tak poza tym śniadanie zrobiłem takie jak robię normalnie, ale dałem radę zjeść tylko tyle ile jem w od tej przerwy. Przez resztę dnia jak zwykle lekka chęć na masturbację, tak poza tym wszystko w porządku, dopiero bliżej wieczora, myśli zaczęły mnie przejmować (wyjaśnię w podsumowaniu), ale tak poza tym do samego snu wszystko w porządku.
Dzień 10
Cóż, zbliżam się powoli do końca, ale nie czuję się ani wyczerpany, ani jakieś ulgi, że nie długo koniec. Ogólnie zniosłem tą przerwę wyjątkowo dobrze. Tak poza tym czuję się w porządku, ale lekka chęć na masturbację jest cały czas. Do samego końca bez żadnych rewelacji.
Posumowanie
Ogólnie zacznę od tego, że przerwa wyglądała zupełnie inaczej niż się spodziewałem, na podstawie doświadczenia z poprzednich. Po pierwsze nie było jakoś ciężko, nie męczyłem się. Jak normalnie dwa ostatnie dni były największą męczarnią, myśli erotyczne przychodziły cały czas, bez względu na to co robiłem, tak tutaj, dwa ostatnie dni były chyba najlżejsze. Co do objawów, to spodziewałem się, że to co opisałem czwartego i piątego dnia będzie się działo regularnie, ale mniej intensywnie, a tutaj przytrafiło mi się to tylko raz i to dość mocno. I teoretycznie wiem, że te objawy raczej się nie kojarzą z przerwą od masturbacji, ale nie pierwszy raz robię taką przerwę i tego typu rzeczy kojarzę tylko z nią. Cóż nie mam pojęcia z czego wynika różnica względem poprzednich przerw. Może z tego, że już kilka razy robiłem przerwy o takiej długości i kolejna tego typu już nie była wyzwaniem, może z tego, że skupiałem się na niej, żeby obserwować co się dzieje i to zapisać, a może z tego, że tutaj byłem w stu procentach nastawiony, że dam radę spokojnie wytrzymać, że może być ciężko, ale dam radę, a w przypadku poprzednich, a na pewno przy pierwszej nie wierzyłem, że się uda. Ogólnie też, czułem, że dałbym radę wytrzymać dłużej i to zdecydowanie, bo do jakiegoś limity, granicy było jeszcze daleko, ale zrobiłem tak jak postanowiłem. I też wiadomo niby wytrzymałem, niby nie wyczerpany, ale jakbym nie miał jasno określonego celu ile mam wytrzymać to złamał bym się najpóźniej trzeciego dnia.
Jeszcze parę słów na temat „przejmowania” o którym coś tam wspomniałem. Ogólnie czy to w poprzednich przerwach, umyślnych lub nie (przy tych nie z mojej woli mówię tu o jakiś 3-4 dniach), w ostatnich dniach miałem coś takiego co nazwijmy przejmowaniem świadomości, nie wiem czy też ktoś miał coś takiego i kojarzy to, ale już tłumaczę o co chodzi. Ogólnie o co chodzi, posłużę się przykładem, dajmy na to przed robieniem przerwy, gatunek pornografii który mnie interesuje to bdsm czy coś tego typu, no i spoko, ale pojawia się tam jeszcze anal czy coś tego typu i to mnie obrzydza, nigdy bym nie chciał, nie myślę o tym, nie marzę, nie eksperymentuję z tego typu przeżyciami podczas masturbacji, nie interesuje mnie to. Ale co się dzieje podczas ostatnich dni przerwy, zdarzają się myśli na temat wcześniej wspomnianego gatunku, i wiadomo dość regularnie atakują w końcówce, ale ponadto, pojawia się również motyw analu, który w tym momencie robi się interesujący, mało tego zaczynam o tym myśleć, marzyć żeby to zrobić, myśleć jak poeksperymentować w ten sposób przy masturbacji, czy nawet wybrać się do sklepu, żeby coś kupić w tym celu. Moje myślenie zmienia się całkowicie, wręcz nie do poznania, zaprzecza temu co uważałem wcześniej, nie jestem w stanie tego kontrolować, się z tym nie zgodzić, ale jestem tego w pełni świadomy, że coś się zmieniło, ale akceptuję to. Oczywiście bezpośrednio po masturbacji, wszystko się zmienia, pierwsza myśl jest taka, co ja zrobiłem, czemu o tym myślałem, jak mogło mi się to podobać... Napisałem wcześniej, że zmienia się wszystko, ale nie nie wszystko, bo to co wcześniej mi się nie podobało itd. od teraz zostaje ze mną… Ogólnie do był tylko zmyślony przykład, ale z dwóch ostatnich przerw miałem coś takiego z inną tematyką, z których delikatnie mówiąc nie jestem zadowolony i nie podzielę się nimi, na dodatek jedna z nich jest dość popierdolona.
Aktualnie jest dzień 11 godzina 17.00 zrobiłem to już trzy razy i pewnie będzie jeszcze czwarty, jutro pewnie podobnie, ale mniej, a od pojutrza pewnie wróci do normy, więc statystycznie wyjdzie na to samo.
Teoretycznie chciałem coś jeszcze dodać, ale to chyba wszystko. Dziękuję każdemu kto to przeczytał, nie mam pojęcia czy ta wiedza może kiedyś do czegoś w życiu wam się przydać, ale powiedzmy, że mam nadzieję, że chociaż do czegoś się przyda