nie muszę wstawać o 6:00, myć się i dojeżdżać 10 km do szkoły.
Czyli co, przez zdalne przestałeś się myć?
Zajęcia wfu nie są po to żebyś został olimpijczykiem tylko żebyś nie został niepełnosprawnym po 40stce.
Zdalne nauczanie im dalej posunięte w czasie tym mniej nawet naciąganych plusów ma. Nie ma ich w ogóle.
Chwalić się głupotą i cwaniactwem. Brawo.
Kolejny Obajtek nam rośnie.
Kiedys ludzie martwili sie, ze wiek byl i bedzie przeszkoda w karierze zawodowej. Ot, po osiagnieciu pewnego wieku czlowiek byl uwazany za mniej kompetentnego w kwestiach przyswajania nowej wiedzy, nieobytego w aktualnych trendach, kulturze i technologii.
Jednak kiedy czytam takie posty to - zakladajac, ze nie jest to prowokacja czy ostry sarkazm - mysle sobie, ze moje pokolenie bedzie sie swobodnie rozwijalo az do smierci. Chocby ze zwyklego braku konkurencji,-)
Gratulacje... Proszę, nie zostań żadną osobą która będzie miała jakikolwiek wpływ na moje życie.
spoiler start
I tak widzę że to prowokacja :)
spoiler stop
Z Polskiego wystarczy mi 30%
Tak trzymaj! Ambicja doprowadziła Makbeta do śmierci.
I podzielam twoje zdanie publiczna szkoła to zło. Nie uczą myślenia tylko maglują mózg regułkami z dupy. Język obcy, matematyka, logika, etyka, obyczaje i prawo na to powinien być kładziony nacisk. Nie każdy chce Nobla z fizyki, chemii, biologii. O zafałszowanej historii(bohaterska śmierć za ojczyznę to patriotyzm) nie wspomnę, WOS i inny siet. Większość nauczycieli zostaje nimi , bo nie ma sposobu na życie. Po czasie wypala się zawodowo. Jak się czepią stołka to trzymają się go do emerytury. Wszystko postsowiecka spuścizna, co reforma to większe bagno. Druga strona to wychowanie otrzymane od rodziny i zachowanie uczniów w szkole. Jeżeli jeden nauczyciel skończy uczelnię i chce wprowadzić powiew świeżości to reszta ramoli rzuca mu kłody pod nogi, bo zawyża standardy. Uczniowie są wrzucani do jednego ci zdolniejsi muszą zniżać loty do tych mniej zdolnych i vice versa. Zawód - większość młodych ludzi nie wie co chcę dalej robić w życiu. Kierują się chciwością rodziców - się nie narobić, a zarobić np. w tydzień ukończy kurs spawacza i będzie zarabiał na działalności 60 tys. zł miesięcznie. itd. itp. Ale są też i piękne aspekty życia m.in. sport. Jeżeli młodzi Polacy się nie obudzą to naród będzie się coraz szybciej zwijał, a już się zwija, a nie rozwija.
Żyjesz jak gość korzystając z okazji, sztuką jest być gościem tworząc okazje dla siebie. Prawie to samo, a robi wielką różnicę.
Perspektywa widzenia, zależy od punktu widzenia.
Dzieciorom pasuje, bo mogą nic nie robić.
Części nauczycieli też pasuje, bo mogą niewiele robić.
Za to jako ogół cofamy się skandalicznie szybko, rośnie pokolenie totalnych nierobów, nieudaczników i ludzi absolutnie nienauczonych życia, nawet kontaktów w społeczeństwie.
Tak, mojemu też bardziej odpowiadają e-lekcje, już z samego faktu, że będzie komputerek. Ja rozumiem tę zupełną krótkowzroczność dzieciaków, ale ogólnie, to jestem przerażony. Mój syn nie miał ani jednego normalnego, pełnego roku w szkole. Bo albo nauczyciele strajkowali (słusznie) albo pandemia. Dobrze, że jeszcze my jako tako z nim siedzimy i wyrabiamy program, bo możemy sobie z naszym zawodem na to pozwolić. ale pozostaje mi współczuć reszcie rodziców.
Podsumowując: zdalne nauczanie nie ma żadnych zalet. Żadnych
Nikt tak nie potrafi zabić dla człowieka ciekawych rzeczy, jak szkoła. Np. polska szkoła powinna dostać nagrodę Nobla w zabijaniu polskiej literatury w narodzie. Gdyby tak każdy facet przeczytał i zrozumiał Lalkę Prusa, to by mogło uchronić polskiego faceta od wielu nieszczęść.
Ja uważam że takie przedmioty jak religia plastyka wf i muzyka nie powinny odbywać się na zdalnym ze względu na to ze nigdy nie wiadomo czy uczeń robi cos innego na lekcji niektórzy nauczyciele łapią takie wymówki jak np nie mam kamerki albo mikrofon mi się zepsuł i uważam ze te przedmioty są na zdalnych nie potrzebne ??
Jak pójdziesz do pracy i pracodawca zapytacie jakie masz doświadczenie życiowe to co odpowiesz? że oglądałeś pornole i filmiki na YT. Twojej mamie się udało ale nie znaczy że ty tyle szczęścia będziesz miał. Życzę powodzenia w dalszej edukacji i życiu.
Śmierdzi prowokacją, ale z jednym w teorii mogę się zgodzić. Ta ilość przedmiotów, którą musiałeś wbić do łba była wkurzająca. Też osobiście wolałem przedmioty ścisłe od humanistycznych, więc zlanie jednych, żeby się polepszyć w drugich jest w teorii OK.
uczestniczyć lekcjach w samej koszulce i bokserkach.
To juz nie lepiej pojsc na calosc i siedziec z gola dupa?
A wogole po co ci zdalne anuczanie? Odpal se tuoriale z youtuba. Mniej strestu i sie wiecej 100 razy nauczysz.
Ja tam zwykla szkole mialem w gleboko w rzyci i wyszedlem na dobrego czlowieka. Gdybm mial interenty za moich czasow to ja bym dla NASA i rakiety dla Maska budowal, a tak to tylko marnowalem lata w szkole.
Wcześniej trzeba było przynosić bristole, papiery i inne pierdoły na lekcję.
Szósta klasa i pornole? Nie idź tą drogą, za parę lat będziesz żałował tak jak ja teraz.
A tak bardziej na poważnie, to przy okazji nauczania zdalnego wyszło na wierzch(to znaczy bardziej na wierzch, bo o tragedii zakuwania bezużytecznych informacji tylko po to by zapomnieć ich następnego dnia i tak wiedziało sporo osób), jak bardzo popsuty jest system edukacji. Po co mamy uczyć się na pamięć rzeczy, które można znaleźć w parę kliknięć. Szkoła powinna uczyć zdobywania informacji a w szczególności ich przetwarzania co dobitnie pokazują sprawdziany. Te, które są zaznaczaniem definicji czy wypisywaniem własności są robione na same piątki i szóstki, bo uczniowie zrzynają na potęgę. Po co mieliby robić inaczej, jeśli te same informacje i w późniejszym życiu również będzie można znaleźć w internecie. Dużo gorsze oceny są przy otwartych zadaniach z matematyki, interpretacjach wierszy(niesamowity szacunek dla naszego nauczyciela JP za szukanie wierszy bez gotowych interpretacji w sieci) czy pytaniach o porównanie Protektoratu Cromwella i Francji Ludwika XIV. A waga oceny taka sama. Z ocenami to w ogóle ciekawa sprawa, u nas dostawało się przed pandemią szóstki o wadze sprawdzianu na hiszpańskim za powiedzenie "Hola" do nauczyciela na korytarzu. Cały ten system jest o kant dupy potłuc, dobrze że nie liczą się przy rekrutacji na studia, ale już na takie licea jak najbardziej i tu często bardziej zdolny uczeń nie dostanie się do lepszego liceum/technikum bo miał bardziej wymagającego nauczyciela.
Co do jedzenia i picia na lekcji czy wstawania jestem w stanie się zgodzić.
Natomiast jakość nauki, wpływ na kontakty międzyludzkie(dzięki COVID za wyrwanie dwóch lat w których to rzekomo miałem poznawać nowych ludzi, wychodzić na imprezy i w ogóle najlepszy okres w życiu, przynajmniej wg. mojego taty, no ale on to w okresie liceum poznał swoją przyszłą żonę) czy sprawność fizyczną i psychiczną to tragedia.
W lata 39-45 wojna młodym pięć lat życia zabrała, a tu ledwie rok i już dramat...
Większość jeszcze niejeden rok życia przepieprzy bezproduktywnie, także spokojnie...
To coś dodam z swojej perspektywy, rok temu, miesiąc przed pandemia poszedłem do pracy na 3/4 etatu, studiując na dziennych. Ogólnie było tak sobie, bo albo pracowałem w weekendy, albo przychodziłem na 4 godziny, bo inaczej mój plan zajęć nie pozwalał ustalić grafiku. W momencie gdy pozamykano szkoły i uczelnie. Wszystkie zajęcia w tamtym semestrze miałem w takie formie, że nauczyciele wysyłali tylko i wyłącznie notatki do ogarnięcia. To był dla mnie dobry okres, mogłem spokojnie pracować, chodzić na normalne pełne zmiany w tygodniu, a zajęcia ogarniałem w momencie kiedy chciałem, nie musiał dostosowywać grafiku do planu zajęć, to było na prawdę wygodne. W kolejny semestrze zrobili taki plan zajęć, że wszystkie zajęcia miałem w jeden dzień i w odróżnieniu od poprzednich były to zajęcia w czasie rzeczywistym, co to oznaczało, że mogłem spokojnie pracować, ale potrzebowałem koniecznie mieć wolne w tym konkretnym dniu, więc też było dobrze, ale to nie wszystko, ogólnie w tym samym semestrze stwierdziłem, że chce zrobić kurs. Co jest fantastycznego w tym, że i kurs i zajęcia miałem zdalnie? Pomijam fakt nie tracenia czasu na dojazdy i powroty, ale to, że jedno i drugie nakładło się na siebie, w przypadku zajęć stacjonarnych uczestniczenie w jednych i w drugich było by nie możliwe, w przypadku zdalnych, na zajęciach byłem z telefonu, a kurs nagrywałem na laptopie i w innym czasie go nadrabiałem. Powtórzę w formie stacjonarnej było by to nie możliwe, a tak jak najbardziej. Jeżeli chodzi o efekty, to sesje zdałem, bez problemu, a z kursu miałem egzamin (stacjonarnie!) w tym tygodniu i jeszcze nie wiem jaki wynik, ale jestem zadowolony z tego jak napisałem.
Szkoła uczy czegoś co później się przydaje do życia czyli np kombinowania. Sam lubiłem dużo kombinować czy to na sprawdzianach, odpowiedziach, zadaniach domowych itd gdzie przez wiele lat człowiek uczy się być cwaniakiem, a później będąc cwaniakiem zakładasz firmę i bawisz się w zarabianie. Kontakt z nauczycielami też dużo daje. Lubiłem dużo razy bajerować nauczycielki to też mnie uczyło kontaktów między ludzkich.
ps. nie mam na myśli kombinowania i cwaniactwa w złym tego słowa znaczeniu ale takiej wewnętrznej pewności siebie do życia, pracy czy właśnie założenia firmy i walce z urzędami.
Osobiście np jestem kompletnie ciemny z matmy czyli zawsze 1 i 2-jki ale perfekcyjnie operuje w finansach.
Jak siedzisz w domu w gaciach albo się wylegujesz pół dnia to po skończeniu szkoły raczej też będziesz siedział i rozmyślał co tu dalej robić. Więc czekam na temat co dalej po szkole.
Pozytywy nauczania zdalnego? Ja nie widzę żadnych.
Oczywiście to jak postrzegasz tą kwestie rozbija się o to jakie masz podejście do życia i co lubisz robić. Czysto społecznie i pod względem spęczania czasu nauczanie zdalne to z mojego punktu widzenia katastrofa i współczuje obecnym licealistą/gimnazjalistą/uczniom podstawówek. Już nie będę prawił banałów o spotykaniu się z rówieśnikami ale te poziomy edukacji dzięki temu, że są niebyt bardzo wymagające pod względem nauki, są przede wszystkim być może najlepszym etapem w życiu. Co tydzień masz planowo 2 h grania w nogę na wuefach czy to ciepłe miesiące czy to zima. Zresztą kto też wracał od razu po lekcjach do domu :D Po drodze często zahaczało się jeszcze o któreś boisko albo dom kultury ze stołami do ping ponga. Zresztą jak robiło się ciepło to i przerwy te długie 20 minutowe szły na granie w nogę na boisku szkolnym czy po prostu chilowanie. W gimnazjum czasem zarywało się lekcje i leciało na godzinkę nad pobliskie jezioro troche popływać i poplażować. W liceum uciekało się na fajki etc. :D Piękne czasy. Nie mówiąc już o oficjalnie niewskazanym organizowaniu w obecnych czasach osiemnastek, ognisk i tym podobnych rzeczy. Na koniec oczywiście kwestia samego nauczania. Nie oszukujmy się, teraz wysokie noty zdobywaj nie ci którzy na o zasługują a ci którzy są po prostu sprytniejsi i bardziej bezczelni. Co jest nie sprawiedliwe względem dzieciaków pracowitych albo/i zdolnych.
Można by było porozmawiać na temat zalet zdalnych pod warunkiem, że trwałyby miesiąc, a nie kuźwa rok. Po tym całym okresie to mi się już nawet z domu wychodzić nie chce, bo po co skoro całe życie się teraz odbywa w internecie (choć teraz mam kwarantannę, to chętka na wyjście na świat wróciła). Jedno z moich głównych zainteresowań i nie tylko moich, bo tu każdy grami się interesuje zostało zaorane przez siedzenie na dupie przed kompem przez co maksymalna dzienna dawka elektroniki zostaje wyczerpana na uczenie się. Ostatnio zacząłem grać w watch dogsy 2, jedna z krótszych gier jakie istnieją, a męczę je już drugi miesiąc. W domu za dużo ciekawych rzeczy nie porobisz, a na zewnątrz nigdzie nie wyjdziesz, bo wszystko pozamykane.
A gdzie tam zindoktrynowano. Ta miłość naprawdę jest tam jedynie jednym z równorzędnych motywów jeśli już, czymś, co w dużej mierze jedynie pcha narrację dalej, jest jakąś tam jej osią, ale zdecydowanie nie głównym punktem i czymś, na czym skupia się autor.
I nawet nie zamierzam ściemniać, ze ogarniam Lalkę intelektualnie na poziomie Bukarego, czy że dostrzegam więcej niż1/3 odniesień :D Mogę natomiast podejrzewać, że o ile Bukary zdecydowanie nie sprowadzi Wokulskiego do prostego simpa, to generalnie wcale nie musiałby się obrazić na stwierdzenie, że Wokulski to w jakiejś mierze, przynajmniej na zewnątrz "biznesmen i dorobkiewicz, freudowski dewiant i zablokowany seksoholik, napędzany opętanym pożądaniem do pogardzającej nim, zblazowanej Karyny i ich zafiksowane stosunki" :) Ba, może mu się to nawet spodobać - no ale jednak nie przyzna, że tylko o to chodzi, bo przyznać nie może. Sorry, "Lalka" to jednak trochę więcej niż "M jak Miłość".
Ale - tak jak powieści, tak też i dobre seriale obyczajowe właśnie takie kiedyś były - posiadały głębię, lecz mogły też stanowić dobrą rozrywkę, choćby widziało się w ich bohaterze tylko simpa. A teraz został jeno simp :)
Zdalne nauczanie ma o wiele więcej wad niż zalet. Ogólnie kryzys koronowy jest dobrą wymówką dla wszelkiej maści nierobów. Najwięcej tracą oni sami, ale reszta obrywa rykoszetem przy nich.
Im młodszy uczeń tym szybciej cofa się w rozwoju będąc w odosobnieniu bez kontaktu z rówieśnikami.
Za pare lat bedziemy mieli te ''zalety'' zdalnego nauczania jak te ''orly'' wejda na rynek pracy.
Juz od ladnych paru lat nie jest najlepiej z wyksztalceniem naszej mlodziezy, przez co nasze szkoly mozna nazwac fabrykami bezrobotnych i nisko wykwalifikowanych pracownikow nadajacych sie co najwyzej do pakowania towaru w Amazonie.
Chcę się podzielić moim przemyśleniem o zdalnym nauczaniu. W mediach słychać głosy jak to e-lekcje są złe, jak to dzieci dziczeją w domach. Fakt, jest trudno się zmobilizować do nauki i panuje ogólna nuda. Jednak dla mnie zdalne nauczanie to cudowna rzecz. Dlaczego to piszę ? Ponieważ:
-nie muszę wstawać o 6:00, myć się i dojeżdżać 10 km do szkoły. Mogę sobie wstać 5 min przed lekcją, włączyć teamsa na tablecie i uczestniczyć lekcjach w samej koszulce i bokserkach.
-Mogę jeść i pić na lekcji
-Skupiam się tylko na przedmiotach rozszerzonych. Uczę się tylko matematyki, biologii i chemii. Jak są lekcję np. niemieckiego, polskiego czy HISu to czytam o chemii, słucham muzyki, ewentualnie oglądam filmy (pornole też). Gdy jest sprawdzian z tych gówno przedmiotów to jadę na ściągach, a gdy babka z polskiego coś zada to zlecam komuś napisanie pracy i mu za to płacę. Jeden ma wiedzę, drugi ma pieniądze i spryt. Nie czytam lektur tylko streszczenia i opracowania (moja mama także miała w du*** lektury i też ich nie czytała, ogólnie też była straszną kombinatorką w szkole: ściągała, spisywała zadania, skupiała się na przedmiotach maturalnych. Mimo takiego olewania ukończyła wiele kierunków studiów i teraz jest dyrektorem, pisała mi nawet sprawdzian z niemieckiego, bo ukończyła germanistykę) Z Polskiego wystarczy mi 30%, historia mi nie potrzebna, a niemieckiego nie zdaje na maturze. Po za tym chcę iść na politechnikę więc matura z Polskiego nie będzie mi aż tak potrzebna więc wystarczy mi te 30%. Z historii nie mam żadnych notatek, a moje uczestnictwo na lekcji sprowadza się do seansów filmów na YT lub stronach xxx.
-Nie mam WF-u. Nie jestem sportowcem i lekcje WF były dla mnie męką. Teraz tylko wystarczy otworzyć wiadomość od nauczyciela i ma się zaliczoną obecność. Czasem zada jakiś referat albo test, żeby tylko ocena była. Oczywiście ściągam na tym sprawdzianie, bo po cholerę mi potrzebne są przepisy gry w koszykówkę.
-Nie mam religii. Oczywiście mam fajnego księdza i mamy z nim raz w tygodniu pogadankę. Czasem coś nam opowie, popyta nas jak się czujemy. Ale i tak zawsze jest jakaś długa przerwa na jedzenie, toaletę.
-Projekty ograniczają się do zrobienia prezentacji. Wcześniej trzeba było przynosić bristole, papiery i inne pierdoły na lekcję. Teraz tego nie ma.
Tak więc są też jednak zalety zdalnego nauczania.