Głosy wyborcy PiS:
1: pierwszy kandydat PiS
2: drugi kandydat PiS
3: trzeci kandydat PiS
Głosy wyborcy PO:
1: pierwszy kandydat PO
2: drugi kandydat PO
3: trzeci kandydat PO
Głosy wyborcy konfederacji:
1: pierwszy kandydat konfederacji
2: drugi kandydat konfederacji
3: trzeci kandydat konfederacji
System wyborczy uratowany!
Jedyna opcja - model szwajcarski. Tylko trzeba by nauczyć ludzi ruszyć dupska do urn referendalnych.
Może wtedy naprawdę by się okazało czego chce większość kraju a nie poszczególne frakcje polityczne.
Żaden system wyborczy nie naprawi państwa, bo problem nie leży w jakości polityki tylko w jakości społeczeństwa, którego politycy są odbiciem.
Dlatego ja mam inny pomysł. Wybory należy zastąpić losowaniem. Jestem przekonany, że 460 przypadkowych Polaków będzie bardziej reprezentatywnych, za to kompletnie zniknie aspekt partyjny i poulistyczny. Nie martwiąc się o poparcie ludzie będą głosować szczerze.
Pisaniem prawa zajmowali by się lobbyści (w znaczeniu definicyjnym, a nie potocznym), a jego formalną stroną biuro legislacyjne.
Zamiast zmieniać system wyborczy wystarczy zacząć wyciągać konsekwencje nieudolnych rządów, wsadzać za kratki za grubsze sprawy, a mniejsze obarczać finansowo wszystkich którzy przyłożyli rękę do sprawy.
chyba najlepszym rozwiązaniem jest zablokowanie rządzenia większościowego, lepiej wole jak dwie partie rządzące patrzą sobie na ręce i się dogaduję ale teraz sobie przypomniałem, że w pis są trzy obozy partyjne.... :(
nie wiem, wybory co dwa lata ? jak potrafimy przepierdzielić lekką ręką 70mln na nie odbyte wybory i 2mld na tvpis, to co za problem organizować wybory co 2 lata ?
No więc nasz obecny system wyborczy wygląda tak, że każdy oddaje jeden głos i mamy wielomandatowe okręgi wyborcze w których mandaty rozdzielaną są za pomocą metody D'Hondta. Jest sporo minusów naszego obecnego systemu.
- Jest to system dwupartyjny. Niektórzy narzekają na Polskę, ale to jest problem na całym świecie, każdy kraj z podobnym system wyborczym ma swoje mniejsze i większe zło.
- Promuje głosowanie strategiczne. To znaczy np. "Nie głosuję na X, bo nie ma szans wygrać więc zagłosuję na jednego z dwóch faworytów" albo "Nie głosuję na X, tylko głosuję na jednego z dwóch faworytów, bo jak nie to wygra ten mniej lubiany przeze mnie jeden z dwóch pierwszych faworytów
Oznacza to, że partie, które nie są jednym z dwóch faworytów są na dużo gorszej pozycji i nie mają żadnych szans czegoś zmienić.
Jaka mogłaby być alternatywna metoda głosowania? System pojedynczego głosu przechodniego. Głosujemy na kandydatów według rankingu, od najlepszego do najgorszego. Na naszego kandydata stawiamy 1, potem na drugiego którego możemy zaakceptować 2 itd. System przeliczenia głosów jest dosyć skomplikowany, szczególnie w wielomandatowych okręgach wyborczych, ale eliminuje sporo bolączek obecnego systemu.
Przede wszystkim, nie trzeba się martwić "marnowaniem" głosu i możemy zagłosować na kandydata, którego naprawdę popieramy nie musząc wybierać między swoim kandydatem a "mniejszym złem".
Dużym plusem jest też to, że rozkład mandatów (lub ostateczny wynik w przypadku np. wyborów prezydenckich) o wiele lepiej odzwierciedla preferencje wszystkich wyborców, a nie głównie tych, którzy zagłosowali na jednego z dwóch faworytów.
Politycy musieliby być bardziej skłonni na kompromisy i umiarkowani. Nie byłoby opcji, że PIS miałby większość w takim systemie wyborczym, bo po prostu nie jest w stanie się z nikim dogadać. I nikt nie chce żeby rządził PIS poza żelaznym elektoratem PiSu. Jesteśmy więc więźniami mniejszości, a chyba nie na tym polega demokracja. Nie mam pojęcia jak wyglądałyby wyniki wyborcze z takim systemem, ale jestem pewien, że o wiele lepiej odzwierciedlałby nastroje społeczne.
Oczywiście jest też parę minusów tego rozwiązania
- Skomplikowany system liczenia głosów, o wiele prościej się liczy głosy gdzie zaznaczamy jednego kandydata.
- System ten nie jest korzystny dla dwóch największych partii więc nigdy nie zostanie wprowadzony ;)
Co sądzicie? Dyskusja czysto teoretyczna. Czy obecny system spełnia swoje zadanie? Czy powinno się coś zmienić?
Jedyną osobą w Sejmie która jest zainteresowana zmianami w systemie wyborczym to Paweł Kukiz, ale ten proponuje JOWy, który ma jeszcze większe ułomności niż obecny system więc...
Zapraszam do dyskusji.
Przede wszystkim nie każdy powinien móc głosować. W życiu zdobywa się przeróżne uprawnienia - prawa jazdy, certyfikat spawalniczy itd. itp. A do głosowanie wystarczy 18 lat i bez jakiejkolwiek wiedzy można głosować. Nawet można się kierować kryterium 'bo mu dobrze z oczu patrzy' XD.
Przede wszystkim głosować nie powinni idioci. Tylko wg jakich kryteriów ich odsiac. Reszta powinna dac radę wybrać dobrze.
Przecież w systemie łosu przechodniego zwykle jest prób po przekroczeniu którego i tak z automatu wchodzi dany kandydat....
Czy zatem zmienia to tak wiele?
Za dużo myślisz. Żeby naprawić system wyborczy wystarczy powierzyć go ludziom mądrzejszym. Coś takiego wymyśl.
W której audycji komentatorka powiedziała, że w jednym państwie zdelegaliziwano dhondta, bo nie premiuje równości.
Szukałem danych na ten temat, niestety nie znalazłem.
Wątpię by mi się to przyśniło, ale samo w sobie brzmi dobrze.
Tutaj problem jest głębszy i moim zdaniem nie ma nic wspólnego z systemem wyborczym, gdyż w każdym skończymy z patologią. Od praktycznie zawsze u nas polityką zależy a tym, by ludzie jak najmniej rozumieli z tego co oni robią. Stąd przeciętnych Polak nie ma nawet pojęcia jakie podatki płaci. Jedyna opcja by coś zmienić jest zmiana podejścia do kształcenia, wpojenie podstawowej wiedzy jak największej liczbie ludzi i wyrobienie postaw obywatelskich, świadomości, że coś ode mnie zależy.
Podano wcześniej przykład Szwajcarii, tylko, ze Szwajcarzy w referendum odrzucali projekt wynagrodzenia podstawowego, u nas każdy socjal ludzie przepchną bez oglądania się na konsekwencje.
Zresztą mówiąc szczerze to czemu upieramy się w ogóle przy demokracji bezpośredniej? Według niemal wszystkich sondaży, badań itd. lepiej oceniamy, lepiej znamy i bardziej ufamy władzom samorządowym niż krajowym. Może pójść w tym kierunku by wybory samorządowe pozostały bezpośrednie a parlament był złożony z przedstawicieli samorządów (forma wyboru do ustalenia bo jest kilka opcji). Na mniejsza skalę łatwiej uzyskać zaangażowanie mieszkańców, politykom będzie musiało zależeć na regionie z którego pochodzą, większa szansa na wybicie się mniejszych i nowych sil politycznych (przykładowo, w wyborach do sejmu na Pomorzu wygrywa PO, ale w radach miejskich w Gdańsku, Gdyni czy Słupsku wygrały komitety niezależne, PO było drugie). Ogólnie aktywizacja ludzi na poziomie regionalnym jest prostsza i tak zaczynała większość demokracji, to myśmy od razu przeskoczyli z komunizmu do dojrzałej formy demokratycznej bez gotowego na taką formę społeczeństwa (co pokazały pierwsze wybory prezydenckie i facet z teczką :P).
Najlepiej zrobił Buzek wywalając debilnego dHonta na rzecz systemu proporcjonalnego, a debil Miller chyba na złość przywrócił ten syf.
Ja osobiście wolałbym system skopiowany z Australii, ale obawiam się, że mało kto to zrozumie
Żaden system nie jest idealny, ale są lepsze i gorsze. Wg. mnie JOWy są najlepsze. Wybrany z danego okręgu poseł musi balansować między polityką lokalną, a krajową, w sposób najbardziej zaanagażowany. W systemach proporcjonalnych posłowie mają swoje okręgi w nosie, bo liczy się partyjne miejsce na liście.
W sumie dość ciekawym pomysłem są listy do glosowania bez podziału na komitety wyborcze sortowane czy to alfabetycznie czy losowo. W tym wypadku trzeba wiedzieć na kogo planuje się oddać głos a nie na jedynkę z partii. Wymaga to choć minimalnego zaangażowania wyborcy.
Trochę dzikie rozwiązanie mi się nasunęło ale... jakby nie było wcale partii politycznych?
Głosujemy na samych polityków, dzięki temu do sejmu wchodzą ci najbardziej "znani" no i jako wyborcy mamy pewność, że oni będą głosować według własnego sumienia, a nie, że prezes partii tak im każe. Uniknęlibyśmy sytuacji takiej jak jest teraz w rządzie, że mamy większość i co teraz nam zrobicie? W dodatku połowa z PiSich posłów to jakieś randomy znane w kilku gminach nie posiadające własnego zdania.
Gorzej tylko z uformowaniem rządu, ciężko stwierdzić w takiej sytuacji jakby to miało wyglądać.
- Promuje głosowanie strategiczne. To znaczy np. "Nie głosuję na X, bo nie ma szans wygrać więc zagłosuję na jednego z dwóch faworytów" albo "Nie głosuję na X, tylko głosuję na jednego z dwóch faworytów, bo jak nie to wygra ten mniej lubiany przeze mnie jeden z dwóch pierwszych faworytów
Proponuję zakaz publikowania sondaży miesiąc przed wyborami, mniejszy procent ludności będzie wtedy głosował na podstawie wykresów.
A może trochę inaczej:
Wybory odbywały by się jedynie w kwestiach lokalnych i w przypadku prezydenta. I tak otrzymywalibyśmy:
Sejm - 380 starostów (czyli każdy powiat), wybrani przez ludzi.
Senat - 16 wojewodów (czyli każde województwo), każdy wybrany losowo spośród starostów danego województwa.
Prezydent - wybierany w trakcie powszechnych wyborów.
Mam tylko problem z premierem i poszczególnymi ministrami. O ile samego premiera można by wybierać na drodze losowości spośród członków sejmu lub senatu, tak wolałbym aby na ministrów byli wybierane osoby chociażby powiązane ze swoim stanowiskiem. Może losowanie pośród społeczeństwa - minister edukacji wśród dyrektorów placówek oświaty, zdrowia wśród lekarzy lub dyrektorów szpitali itd.
Wiem także, że proponuje sporo losowości, jednak uważam że byłoby to o wiele lepsze, niż to co się dzieje w naszym systemie obecnie, gdzie panuje tzw. kolesiostwo.
Tylko system oparty o referenda jak w Szwajcarii ma sens według mnie.
To troszke jak pytanie "uwazacie, ze herbate lepiej mieszac w lewo czy prawo" w momencie gdy i tak nie ma w niej cukru.
Slodsza nie bedzie :)
Powinien być system głosów ważonych w zależności od wykształcenia, np - brak i podstawowe - waga 1, średnie - 2, wyższe - 3, doktorat - 4 itd.
Lub w wersji bardziej hardcorowej - waga głosu powinna być uzależniona od wpłaconego podatku PIT, gdzie 1 głos za 1 zł podatku średniorocznie przed rokiem wyborczym.