gry uzależniają tak samo jak każde inne hobby, uzależnienie od sportu, uzależnienie od seksu, uzależnienie itc. / nic nowego. Co jest fajne szybko uzależnia :)
"Kiedy interaktywna rozrywka przestaje być rozrywką"? Kiedy gram w Dark Souls, wtedy to tylko tortura
Ja tam się jakoś rozpisywał nie będę - uzależnienie od gier następuje wtedy, kiedy granie w gry staje się priorytetem w życiu ponad inne obowiązki i aktywności. Kiedy w ciągu dnia w kółko myśli się o graniu, a każdą wolną chwilę spędza się na nim, kosztem wszystkiego innego. Trzeba przy tym uważać, bo między graniem dla rozrywki w wolnych chwilach, a uzależnieniem, jest cieniutka granica i łatwo wpaść w wir wirtualnej rozrywki.
Mimo wszystko należy odróżnić uzależnienie od po prostu dużej ilości czasu spędzonej przy komputerze. Uzależnienie jest wtedy, kiedy nie potrafimy zrezygnować z danej rzeczy, a często jest tak, że ktoś dużo gra, bo po prostu lubi lub nie ma lepszych alternatyw. Jak byłem młody był taki okres w życiu, że bardzo dużo grałem na pc. Rodzice darli się, że jestem uzależniony (oczywiście samemu spędzając długie godziny przed telewizorkiem, a prób zaszczepienia we mnie jakiejkolwiek pasji nigdy nie było). Grałem dużo, bo po prostu lubiłem to robić i ciężko było o lepszą alternatywe na moim wypizdziejowie. Nie byłem uzależniony, bo mogłem w każdej chwili przestać, ale zwyczajnie nie chciałem. Jak tylko znalazłem sobie inne zainteresowania i hobby, z wiekiem przyszły nowe możliwości niemalże z dnia na dzień rzuciłem granie i teraz tylko od premiery do premiery. Tamtego czasu nie uważam za źle spędzonego, robiłem to z czego miałem fun.
Dobry, zaskakująco długi i merytoryczny tekst. Jak ty mnie GOLu zaimponowałeś w tej chwili :)
U mnie Tibia jak i WoW pochłaniały masę czasu. Pierwsza dlatego, że człowiek za młodu nie miał kasy i jak kupił tego pacca na 3 miechy to się grało dniami i nocami, a WoW-a ogrywałem mając 17-19 lat i to też był okres kiedy ciężko było odejść od kompa bo raid trwał 3-4h i w tym czasie nic nie można było zrobić, a do tego inne aktywności jak trenowanie profesji zjadały cały wolny czas.
Dziś porzuciłem gry online i lubię zapauzować i zająć się życiem. Z resztą dobra gra singleplayer jest 100 razy lepsza niż nudne i powtarzalne mmo.
Racja.
Co innego, jeśli nie potrafimy dbać o siebie, ani własny przyszłość i obowiązki, oraz nie potrafimy się cieszyć coś innego poza gry komputerowe?
Ważne jest to, że umiemy panować nad sobą, słuchać głos rozsądek i potrafimy się cieszyć wszystko.
Wszystko jest w porządku, o ile "uzależnienie" nie przekroczy niebezpieczna granicę.
Czytałem taki wiadomość, że podobno umarł jakiś gracz, bo za długo siedział przy komputerze bez snu i bez jedzeniu.
Ja tam się nie przejmuje bo to mój jedyny nałóg na który wydaje pieniądze. Picie alkoholu i palenie papierosów jest droższe od grania i zdecydowanie bardziej szkodzi zdrowiu. Nigdy nie paliłem, a piję alkohol tylko przy większej okazji lub gorącym latem piwko po pracy. Jakoś palenie nie jest uznawane za złe, ale już granie to to nie dobre jest i wielkie uzależnienie a nawet jak to niektórzy "znafcy" twierdzą przyczynia się do wzrostu agresji i zabójstw co jest totalna bzdurą.
Któregoś razu oglądałem z córką kreskówkę na BabyTV i byłem pod wrażeniem, jak fajnie ujęli to w bajce :-)
youtube.com/watch?v=PZoW6ORKVuQ&ut
A jak traktować powiedzmy takiego 16 latka który gra długo bo chce zostać pro - chodzi do szkoły itp
Nie zaniedbuje nic ale załóżmy gra 4-10h dziennie bo chce być pro gamerem, może 5% się to uda ale duży procent próbuje z marnym skutkiem zarobił grosze lub nic co w tedy czy to uzależnienie czy traktować to jako próbę samorealizacji?
Wydaje mi sie, ze w zlotej dekadxie gier video czyli w latach 2000-2012 bylem uzalezniony od gier.
Nigdy co prawda nie zawalilem szkoly, studiów cxy pracy dla grania, ale prawie kazdy eolny czas poświęcałem na granie.
Tylko, ze wowczas super szpil gonił kolejny super szpil i naprawde bylo w co grac. Konsole byly konsolami a nie custom pecetami, pecet mial swoje super gry exy, Steam jeszcze nie zaorał rynku PC i gier mega miodnyvh i oryginalnych bylo tak z 10x tyle co dzisiaj, no i porzadnych gier, nie jakies indyki.
Gralem bardzo duzo, chyba na 5-6 sprzętach i bylo niebepiecznie bo do tego doszlo piwko i granie ze znajomymi (ahh te imprezy z kinectem na xb360, chyba z kilkanaście ich bylo, albo jeszcze wiecej).
No i skonczyly sie mega szpile, na PC nastapila okupacja Steam i brak fajnych gier, a na konsolacj nastala poprzednia generacja, ktora wydawala tak rzadko dobre gry, ze zaczalem grac coraz mniej.
Dzisiaj gram moze 1/4 tego co dekadę temu, wciaz sporo. Ale od hitu do hitu. Gdyby nie exy Sony na PS4 i kilka innyvh fajnyvh gier, to pewnie bym skonczyl z graniem i przy nawrocie chcicy na granie uruchamial sobie retro.
Uratowalo mnie to, ze nie lubie gier online. Odrzuca mnie adhd, chaos, bałagan i wulgarne zachowanie graczy online.
Gralem w Unreal Tournament III, Bad Company 2 czy CoD ,4 przed era Steam i tyle mi wystarczyło.
No jeszcze w Ressistance 2, Uncharted 2 i Killzone 2/3, LBP na PS3 gralem.
Teraz? Po stokroc wole odpalic online w gre Dreams na PS4 i poznac nowe gry niz uzerac sie z gowniakami dracymi ryje do mikrofonu i dostawac w ciry od jakis ludzi mutantow w online.
Brak grania online, granie tylko w porzadne fabularne gry i nudzenie sie (szybkie) grami, gdzie jest grind czy gra bez konca (city buildery- te przerobilem za czasow Amigi) obronilo mnie przed patologicznym uzaleznieniem.
Ale czy jestem całkowicie wolny od nalogu grania? Nie, bo jednak trn raz w tygodniu chce sie zagrac i mam sprzetow i gier wiecej niz jestem w stanie grac.
Ale nie mam zadnego poczucia, ze cos trace jak nie gram, gry singlowe jeść nie wolaja, czekaja sobie az do nich wrócę.
Poza tym gry to moje hobby i jak nie nowości to mam kilkaset gier retro do ogrania.
Mobile czyli smartfony wogole mnie nie wciagnely, wrecz odrzuciły.
Nowa generacja konsol zapowiada sie na jeszcze większą biedę niz poprzednia, ale podoba mi sie to zlikwidowanie loadingow i eliminacje dysku HDD (juz od 2013 roku nie gram na PC na HDD chyba ze w jakies starocie, ktore wiem, ze dysk HDD napewno wystarczy np sprzed 25 lat).
Coz poradzic uzaeznionym? Odstawcie gry onlinez grajcie offline. Postawcie na jakość gier niz ilosc. Jedna singlowa fajna fabularna gra lepsza niz 1000 nudnym opartych na grindzie pozbawionyvh sensu, celu i zakonczenia gierej online.
Gra sinlowa sie konczy, online nie.
Kiedyś grałem więcej i we wszystko, teraz jako świadomy gracz wybieram tylko te tytuły które mnie interesują i w nie gram, mam takie przerwy od grania raz na jakiś czas przez miesiąc albo więcej nie gram, by wrócić znowu i grać, tak mam ze wszystkim z muzyką też, książką i filmem.
Chyba coś ze mną nie tak - mam Ultimate'a od prawie dwóch miesięcy, odpaliłem jedną grę, której nie miałem, i to dosłownie na chwilę, pograłem w sumie w kilka tytułów ( mam ponad 30, mniej więcej pół na pół wersje cyfrowe i pudełkowe ) przez mniej niż 9 godzin ( 6 razy włączyłem konsolę )...
Dobre, nie ;-)
Z drugiej strony bywało, że potrafiłem się wkręcić - mój rekord to 21 godzin w ciągu doby w NFS Porsche Unleashed, w GTA IV chyba ze 14, aż byłem zielony ;-)
Najgorsze jest to, jak się człowiek tak wciągnie, że mało pije i niewiele je - potem jest słabo...
Wygląda na to, że maratony mam już za sobą, choć zdarzają się czasem tytuły, które przynajmniej na początku kradną czas - 6, 8, czy 10 godzin...
Kupując One X trochę się obawiałem, że znowu przepadnę, ale na szczęście prawie nie gram, i wszystko wskazuje na to, że znowu nie skorzystam z prawie darmowego Ultimate'a ;-)
PS
Po maratonach śniły mi się akcje z gier ;-)
Ja w pracy na komputerze i po pracy na komputerze z czego po pracy do gry , czy jestem uzależniony XD
Prawie wszystko zostało już powiedziane w tym temacie, ale mam chyba coś jeszcze.
Nie będę się rozpisywał o swoich WoW'ach, Civ'ach i Diablosach, ale jedna gra zasługuje na szczególną uwagę - Dungeon Keeper (Mobile/Online).
Strasznie się podjarałem gdy wyszedł, bo za młodu za ciężko wybłagane pieniądze nabyłem "jedynkę" wtedy jeszcze w kartonie. Zacząłem grać nie mając wcześniej styczności z taką mechaniką, po czym szybko się dowiedziałem, że gra dostaje straszne baty. Nie zniechęciło mnie to jednak i przez ponad rok (z różnym nasileniem) młóciłem DK wszędzie, w pracy, na kiblu, zdarzyło się nawet zatrzymać w dłuższej drodze, żeby nie przerżnąć progresu. Kulminacja nadeszła wraz z nauką do egzaminu specjalizacyjnego, kiedy to przez 3 miechy nie ruszałem PS3 ani PCta, za to DK był ciągłym ruchu i to o nim głównie myślałem a nie o nauce. Po zdaniu egzaminu czar prysł, DK uruchomiłem może 2x, żeby zobaczyć co patche wprowadziły.
I wtedy dopiero doszedłem do wniosku, że przez całe moje życie, kiedy to z powodu gier zawalałem masę nauki, gry nie były sednem mojego problemu z nauką, tylko ona sama - zdolność koncentracji, plan działania, rozpraszanie. Im mniej czasu miałem, tym bardziej się stresowałem, a wtedy oczywiście brałem się za gry, a ostanie najważniejsze godziny na naukę przepadały. Jakoś udało mi się zakończyć całą żmudną edukację "o czasie" i dziś nie mam problemu z zarządzaniem czasem na gry.
No i oczywiście od tamtego odkrycia unikam gier mobilnych, takich Animal Crossing, a WoW ma dla mnie głównie sens z powodu raidowania. Oprócz tego mam pierdolca na punkcie kontrolowania tego w co dzieci grają i żeby było wymagające (Minecraft się nie liczy, tam rządzi kreatywność), a nie wyłącznie uzależniało. I żeby nie było, nadal potrafię siedzieć do 5:00 i faktycznie przywiązuję grom bardzo dużą rolę w moim życiu, ale sztukę zarządzania czasem i wybieraniu tytułów, po których nie będę miał uczucia straconego czasu, opanowałem dopiero po 30stce, a tego właśnie za mało się uczy.
Powinno unikać się darmówek, wymuszać na dziecku dokonanie najlepszego wyboru i poświęcenie czasu (w tym swojego) jednej dobrej grze. I zdecydowanie ograniczyć granie mobilne, które jest dla dzieci najbardziej szkodliwe, również wzrokowo (przynajmniej do 12 r.ż.).
I na koniec przekaz do wszystkich rodziców od gracza '83 - kupcie Just Dance!
Nic nowego, nic odkrywczego w tym tekscie nie ma. Oklepane kopiuj wklej, aby coś napisać.
Zamiast grami wideo, zajmij się grami planszowymi xD
"alternatywne źródła rozrywki: planszówki"
Dobra rada.
Jak widać ekspertów w temacie nie brakuje.
Mam obecnie 33 lata, gram od 4 czy 5 roku życia (jak się rodziłem to rodzice już mieli Atari 2600) i przyznam szczerze, że im jestem starszy, tym bardziej zauważam, że mimo pełnego dostępu do konsol/pc NIE MIAŁEM problemu z graniem. Mojemu kuzynowi ciocia (czyli jego mama) musiała mówić, że ma iść siku, bo już nogami przebierał i się robił czerwony, ale oczy w monitor i ręce na klawie i myszce. Ja, choć musiałem się dzielić z bratem, to jednak nigdy nie przedkładałem grania przed coś innego, co obiektywnie wydawałoby się wartościowe. Nigdy niczego nie sprzedałem za grę czy coś podobnego.
Owszem, grałem dużo. DUŻO. Ale to wynikało z braku CHĘCI na podjęcie alternatywy, a nie z braku alternatyw czy uzależnienia rozumianego per se. Były okresy, że grało się naprawdę w pytkę dużo - początki wota połączone ze studiowaniem, ale np nigdy nie grałem w nocy, nie licząc sylwestrów za młodzika.
Teraz dalej gram relatywnie sporo (myślę, że tygodniowo te 15-20h zejdzie), ale coraz częściej szukam w sobie chęci do zagrania, bo te gry teraz... eh.
Mój kumpel uzależnił się od pracy. Ja już zdecydowanie wolę uzależnienie od gier.
Współczuję każdej osobie, która choć w minimalnym stopniu nie jest od czegoś uzależniona, czy jest to czytanie książek, rysowanie, czy gra komputerowa. Takie życie bez jakiejś mocnej pasji do czegoś, bez żadnych zainteresowań i codziennej odskoczni jest moim zdaniem smutne, ponieważ jest nudne. Raczej skłaniałbym się do szacunku wobec osób, które odnalazły mocny sens w swoim życiu.
Co innego oczywiście jeśli nałóg zaczyna ograniczać podstawowe funkcje życiowe (nie pójdę do sklepu, nie posprzątam, nie zjem nic, nie pomogę rodzinie, bo muszę grać).
Swoją drogą mam ostatnio odwrotny problem, a mianowicie coraz mniej gier potrafi mnie zainteresować. Nie mają dobrej fabuły, nie mają dobrej muzyki, walka/rozgrywka wygląda jak obowiązek... Przestali skupiać się na podstawowym aspekcie, czyli grywalności, a budżet zaczęli pompować w coraz lepszą grafikę...
Ja tez serdecznie polecam wszystkim uzależnionym od grania na komputerze CYBERPUNK 2077. Tytuł fenomenalnie potrafi zniechęcić do tej formy rozrywki. Nie było jeszcze gry która potrafił by się wykrzaczać w tak nieprzewidywalnych momentach z taką ilością zadań których nie da sie skonczyć. Nawet deweloper robi wszystko co w jego mocy, aby dodać nowe błędy w kolejny aktualizacjach. Gra podobno ma być rozdawana w poradniach psychologicznych osobom uzależnionym od komputera którym nie pomogła standardowa terapia.
Uzależniłem się od szatańskiego dzieła Riot Games zwanym League Of Legends. W pewnym momencie liczyły się tylko punkty ligowe i ranking. Udało mi się jednak z tego wyjść bo Riot wie jak skutecznie te grę psuć wydając nowe przedmioty, które są jeszcze bardziej niezbalansowane, championy typu kto szybciej kliknie spelle zabija, zmieniając rodzaj tej gry z moby na zręcznościową. Są pewne rzeczy, które powodują uzależnienie:
1.Ranking w formie tabeli, pkt itd
2.Hazard w formie kupna wirtualnej waluty za prawdziwą czy jakieś tego typu elementy wrzucone w grę
3.Eventy dające fajne rzeczy ograniczone czasowo
Podsumowując gry to uzależnienie jak każde inne, identyczne symptomy. Szkoda tylko, że przedstawią się to w gorszym świetle od np alkoholu.
Moim zdaniem, problem, którego nie dostrzegamy jest taki, że wychowujemy nasze dzieci na hazardzistów. I nawet tego nie dostrzegamy. Gry mobilne z lootboksami w ręku 8-latka to gotowy przepis na kłótnie rodzinne.
Dużo gier, typu np. BrowlStars, w które gra mnóstwo dzieci, ma mechanikę jednorękiego bandyty. Dla dziecka nie jest w nich ważna rozgrywka sama w sobie (przyjemność z grania itp.), tylko co wypadnie ze skrzyni. Nadzieja, że trafię legendarną postać, podsycana swoją drogą przez mnóstwo Youtuberów, w zderzeniu z rzeczywistością, w której zazwyczaj nic się nie trafia, powoduje w dziecku narastanie frustracji. A jeszcze jak przegrana odbiera możliwość otworzenia lootboksa... W konsekwencji jest prośba do rodzica, żeby kupić coś w grze (na Mikołaja, na urodziny...). Dziecko nie rozumie, że Youtuberzy biorą kasę od od producenta gry, że na 100 skrzyń trafią 2 i tylko to pokazują na kanale, trzeba mu to wszystko tłumaczyć. Poza tym zaciera się granica pomiędzy światem wirtualnym a rzeczywistością. Dziecko i to nie tylko to z niskim poczuciem własnej wartości, chce się dowartościować wygrywając w grę, chce być lepsze od kogoś. Chce się pochwalić kolegom w szkole, zaszpanować (bo wszyscy przecież grają). Tyko, że po osiągnięciu pewnego poziomu w takich grach zaczyna się liczyć tylko kasa i bez wydawania pieniędzy pewnego poziomu się nie przeskoczy. I tutaj zaczyna się najlepsze. Jak zdecydujemy się kupić już coś w grze (nie ma w tym nic złego, firma chce zarobić, my możemy wydać nasze pieniądze jak nam się podoba) to jednak musimy dziecku uświadomić, że tak naprawdę kupujemy piksele - obraz na ekranie. Oraz niestety, dodatkowo kupujemy dziecku zwiększenie poczucia własnej wartości, przez to że może z kimś wygrać w grę. Łatwo, szybko i przyjemnie. A osobiście uważam, że akurat tego nie należy kupować za pieniądze. Dodatkowo jak się pójdzie do np kasyna/bukmachera/lotto to można za włożone pieniądze wygrać pieniądze (prawdziwe). A w grach zamieniamy prawdziwe pieniądze na piksele...
Dziecko nawet nie zdaje sobie sprawy, że jest uzależnione. Rodzice nie zdaja sobie sprawy że dziecko jest uzależnione. Firmy i Youtuberzy udają, że problemu nie ma, że nie dotyczy dzieci...i koło się toczy. Zysk liczony w setkach milionów dolarów nie bierze się z nikąd...
My u nas w domu to przerabialiśmy. Syn ma 8 lat. Od roku gra/grał w Brawlstars. Na początku jako rodzice olewaliśmy temat. Przyznam bez bicia. Zdalny tryb pracy i zdalne nauczanie na pewno nie pomagały. Dopiero jak sam otarłem się o uzależnienie od gry mobilnej (dla ciekawych - było to Fishing Clash od TSQ) zacząłem baczniej zwracać uwagę na to co robi moje dziecko w telefonie (miał stary telefon bez karty sim). Agresja po przegranej, ciągłe "zaraz kończę, tylko odblokuje skrzynie", "jeszcze tylko jedna gra". Rano po przebudzeniu od razu telefon, bo nowe eventy odblokowane, olewanie obowiązków, nauki, ciągłe kłutnie...no i oczywiście prośby o kasę na itemy w grze. Nawet kupiliśmy coś, bo się dobrze uczył czy coś i takie tam sranie w banie. Zawsze się znajdzie wytłumaczenie na głupotę. Piszę tak bo teraz już wiem, że robiłem dziecku krzywdę. Śmiałem się z filmików na YB jak dzieciaki dostają spazmów po zabraniu im gry...do momentu jak przeżyłem to w domu. To był impuls do zmian. Pierwsza myśl, całkowity zakaz. Potem challenge (nie kara bo co to biedne zmanipulowane dziecko tutaj winne) - miesiąc bez gier. Dla wszystkich, dla rodziców też. Potem tłumaczenie, rozmowy o emocjach, że gry to ma być rozrywka a nie powód do płaczu, żeby nie wierzył we wszystko co na YB powiedzą. Wprowadziliśmy granie 2/3 razy w tygodniu i że zobaczymy jak się będziesz zachowywał. No i wyzwanie dla rodziców. Trzeba dać alternatywę. Nie można zakazać i rób co chcesz. Wymyślaliśmy wspólne zabawy, kupiliśmy planszówki albo otworzyliśmy te kupione jakiś czas temu, i jakoś to po woli poszło. Zakazać gier całkowicie się nie da. Będzie grał w tajemnicy itp. Trzeba nauczyć korzystać. Mam nadzieję, że nam się uda. Pozdrawiam
Ja bym chciał się trochę uzależnić, bo ostatnie 3 lata to u mnie dramat z grami.
Plus jest taki, że odpaliłem kilka indyków.
Bliski uzależnienia od gier byłem chyba jeden raz, za sprawą Fallouta, a dokładniej pierwszych dwóch części. Gier single player, w dodatku starych jak węgiel. Tak się złożyło, że swego czasu nie zajmowałem się w swoim życiu niczym sensownym ani istotnym (czyli tutaj akurat nic się nie zmieniło :), a kolejne wizyty na Pustkowiach były idealnym sposobem na ucieczkę od tego wszystkiego, co mnie otaczało i z czym nie dawałem sobie rady. Przeszedłem wtedy całego Fallouta 1, później chyba ze trzy razy zaczynałem Fallouta 2, za każdym razem inną postacią i zachodziłem dosyć daleko, aby w końcu przejść całą grę za czwartym razem, następnie znowu przeszedłem Fallouta 1 i jeszcze raz Fallouta 2 do połowy. A pomiędzy tym: czytanie poradników do Fallouta, artykułów o świecie Fallouta i niezobowiązujące ogrywanie Fallout Tactics.
Takiego, trwającego chyba ze 3 miesiące "ciągu" nie miałem nigdy z żadną inną grą. Rano, gdy wszyscy wychodzili z domu od razu odpalałem Fallouta i siedziałem przy komputerze do późnego popołudnia, dopóki nie usłyszałem, że ktoś wraca - wtedy w panice ubierałem się, bo cały dzień siedziałem w gaciach i coś jadłem, bo przez cały dzień nawet nie czułem głodu. Wieczorem znowu siadałem do komputera i siedziałem tak do 2 albo 3 w nocy.
I, szczerze mówiąc, trochę nawet tego żałuję, ale chyba nie tak bardzo, jak powinienem :)
Przy okazji, jestem też bardzo wdzięczny Bethesdzie. Firma kontynuuje serię genialnych erpegów, ale zamiast robić genialne erpegi robi typowe dla siebie koślawe symulatory szwendacza. Chyba tylko dzięki temu moje życie z czasem wyszło na prostą, bo gdyby Fallout 3 i 4 były grami tego samego kalibru co 1 i 2, to wolę nie myśleć gdzie bym teraz był i co robił (pewnie grał w Fallouta).
Strasznie mnie denerwuja tego typu pseudo dyskusje - nie dlatego, ze sam problem jest wyssany z palca (bo to jest mozliwe), ale z powodu jej miernego poziomu i chodzi mi tutaj o ludzi atakujacych graczy i samo medium bo o to wlasnie chodzi w tego typu akcjach, odniesc kozysc czyims kosztem...
Rozwazanie problemow w pseudo "próżni" swiata w ktorym wszystko poza graniem jest bajka, bo nie daj boże moglibysmy zwrocic uwage na to ze istnieje druga strona medalu (tak zwane (potencjalne) kozysci) poniewaz gdyby rozwiazanie problemu-graczy-nalogowcow odbylo sie kosztem jakiegokolwiek ustepstwa ze strony krytycznie-sie-o-grach-wypowiadajacego, to "tym nieudacznikom w"...
Wartosci artystyczne? A co to takiego?
Zle filmy kolorowe? Dobry wysilek fizyczny? Od kiedy to medium ma wartosc wieksza niz śladowa w odniesieniu do zawartoci...
Do tego ci samobiczownicy ktorzy "wyrwali sie z sidel nalogu" i nagle wiedza o wszystkim wszystko. Wstyd. Ile osob przestaje grac bo ma wazniejsze rzeczy do roboty i nie wypisuje propagandowych artykolow na necie? Moze jednak twoje doswiadczenia nie byly podobne do doswiadczen wiekszosci wiec wiesz o calej sprawie tyle (jesli zakladasz ze wiesz wiecej to mniej) niz przecietny laik.
Tak się zastanawiam odnośnie tych skrajnych przykładów ludzi uzależnionych, 25 latka który zabił 9 latka podczas gry albo 16 latka który zabił matkę - na ile takie zachowania wynikają z uzależnienia i destrukcyjnego wpływu gier, a na ile ci ludzie to po prostu psychopaci, i gdyby nie grali w gry to mordowaliby podczas gry w chińczyka albo scrabbli.
Nie wiem jak wy ale u mnie znacznie spadła ilość czasu poświęcana na gry kiedy odstawiłem gry multiplayer. Kiedyś potrafiłem pół dnia grać w lige czy inne csy, teraz to nie do pomyślenia, chyba że czasami mnie jakieś single wciągnie ale to rzadko, ostatni raz przy battle chasers nightwar się zasiedziałem chyba z pół dnia xD
Tak, poproszę wspomniane Centrum Medyczne o pomoc w sprawie uzależnienia od Zeldy i Xenoblade Chronicles :-)
Jak się zdarzyło czasem grać do 5 rano, a potem wyciągnąć swojego Switcha z docka i zabrać go jeszcze do łóżka, to chyba już uzależnienie czy nie?
Animal Crossing w zeszłym roku nie kupiłem, bo się przestraszyłem widząc, co się dzieje z poważnymi ludźmi wessanymi na miesiące w ten świat.
Na szczęście tak się dzieje tylko w przypadku "Nintendowskich popierdółek". Reszta platform raczej nie przykuwa uwagi na zbyt długo ;-)
Aha, jak wykańczałem kiedyś swoje lokum, albo raczej ekipa remontowa wykańczała mnie, to Super Mario Odyssey był najlepszym panaceum na ukojenie nerwów.
Na poważnie: bardzo ważny temat i artykuł. Zastanawiałem się kiedyś nad zjawiskiem uzależnienia od gier, takiego częściowo pozytywnego. Doszedłem do wniosku, że oprócz dopaminy jedną z przyczyn atrakcyjności jest wirtualny świat ze ściśle określonymi regułami i systemami, których masterowanie gwarantuje SUKCES i SATYSFAKCJĘ. Czyli to, co niektórzy chcą osiągnąć w życiu, ale zabiera więcej czasu lub jest dużo trudniejsze ze względu na złożoność, zmienność, przypadkowość, nieokreśloność, szczęście lub jego brak w realu. Wiele lat temu czytałem, że mózgi wyszkolone na tym sprecyzowanym dochodzeniu do celu w systemach i regułach gier działają inaczej (sprawniej) i jak wejdą na rynek pracy, to zamieszają. Jako pracodawca czekałem kiedyś z ciekawością na tą falę, ale specjalnie się nie doczekałem.
Uzależnienie to mit. Ludziom brakuje silnej woli i samodyscypliny. Z tych powodów w ludziach rodzi się anarchia i brak organizacji. Niestety samoświadomość w ludziach jest tak niska jak poziom wykształcenia. Jak czytam bzdury, że można się uzależnić od wszystkiego to znaczy od niczego. Takie brednie to po prostu tłumaczenie sobie braku silnej woli, którą trzeba wyćwiczyć i zdrowego rozsądku. Wszystko jest dla ludzi tylko nie do wszystkiego jest człowiek. Myśl i działaj bez zbędnej podniety, panuj nad sobą i będzie ok. Niestety od końca drugiej połowy XX w. nikt już ludzi nie wychowuje w zdrowej dyscyplinie. Panuje pseudo uczuciowość, przechodzącą w nadwrażliwość rodzącą anarchię i pustkę, która powoduje nadmierne zaangażowanie w przyjemności. Uzależnienie to mit. Trzeba po prostu nad sobą pracować.
Witam
Kiedyś byłem uzależniony od gier w czasach Amigowych w pierwszej połowie lat 90'. Grałem codziennie sam lub z kimś. Jedynie rywalizowała z tym miłość do oglądania NBA i słynnych Bulls z Jordanem i Pippenem 1990-1998.
Sądzę, że od gier od dawna nie jestem uzależniony, bo robiłem kilka razy przerwy kilkuletnie. W tym najdłuższa między 2010-2016, gdzie nie grałem w żadną grę.
Staram się w życiu o równowagę, balans, harmonię. I równoważyć zajęcia, by nic nie dominowało. A czynności, które lubię mieć pod kontrolą. Ale nie zawsze pewnie to udaje się.
Jestem w pewnym stopniu uzależniony od podróżowania, muzyki rock, klasycznych filmów 1935-1995, książek historycznych i fantasy, seksu, spotkań z ludźmi z którymi nadaje na tych samych falach, wielu klasycznych gier z lat 1985-2007, grzebaniu przy starym aucie, uprawiania sportu, kawy, naleśników, placka wiśniowego, jabłecznika i z truskawkami.
Wydaje się mi, że mógłbym z każdego zrezygnować, jeśli tylko zechcę oprócz sportu. Uzależnienia czy złego nawyku jakiego chciałbym się pozbyć to kawa. Nie piłem kawy przez 35 lat, a przez ostatnie 3 lata stało się to rutyną wypicie kawy w okolicach 11:00. Czuję, że jej potrzebuje. I to chyba byłoby najtrudniejsze, by powiedzieć stop koniec z kawą przez rok:)
Pozdrawiam
Jeśli mam wybierać między alkho, papierosami, narkotykami to z chęcią wybiorę uzależnienie od gier. Oczywiście ktoś mądry powie, że nic nie wybiera i ja mu za to szczerze gratuluję ;D
Temat strasznie oklepany i dziwię się, że po raz kolejny się to wałkuje.(jakieś badania, prace itd.)
Sprawa jest prosta. Albo w nałóg popadają dzieci za co odpowiedzialni są rodzice. Albo osoby dorosłe co już osobiście nie uważam za problem tylko wolny wybór każdej osoby. Nie zabraniam dorosłej osobie zostać alkoholikiem, mogę to potępiać, ale tak na prawde co nam do tego.
Od końca listopada gram w sumie jedynie w WoWa ale poprzez zmiany w progresji, tygodniowe capy i w sumie obowiązki udałoby się tak to wszystko rozplanować, że maksymalne sesje z grą nie trwają dłużej niż 3 godziny co jak na tego typu rozgrywkę jest wynikiem dość małym a nie czuje w ogóle żebym odstawał z progresją. Za to brawa dla Blizzarda, że tak to poukładał w nowym dodatku
Światowa Organizacja Zdrowia to akurat w dzisiejszych czasach największa organizacja terrorystyczna i im szybciej zostanie zdelegalizowana tym lepiej dla wszystkich. WIęc to co ona tam sobie wyrokuje to mądrych ludzi mało powinno interesować ;)