Nie sądziłem że po dwukrotnym przejściu Milesa, będzie mi się chciało w ogóle przejść znowu Spider-mana w wersji zremasterowanej, a tymczasem nie mogę się oderwać na tyle że po wyplatynowaniu podstawki, calakuje dodatki z ogromną przyjemnością. Ale to już jest magia świetnego gameplayu Spidermana od Insomniac.
Przeszedłem też prolog w Cyberbugu dwoma ścieżkami i mój Boże, ale mnie CDPR zawiódł. Jak można taki hajp zamienić w taki syf, wydając produkt który wymaga conajmniej kolejnych 3 miesięcy pracy.
Wrócę jak już gra wyjdzie z bety, oraz dostanie upgrade na PS5. :/
Jako, że dawno się nie udzielałem to trochę się rozpiszę jeśli chodzi o ostatnio ogrywane gry, ale także o tych, w które grałem już jakiś czas temu.
Assasin's Creed: Valhalla (20h - porzucone) - no nie mogłem się już więcej zmuszać do tej gry. Odyssey wciągnąłem nosem, a tutaj nie mogłem wysiedzieć nawet godziny dziennie. Nie wiem na czym polega problem bo niby gra jest dobra, ale jest jakaś taka... no nie wiem... rozmemlana. Ciągle jest coś co odciąga od fabuły, ale nie w taki dobry sposób jak w dobrym RPGu czy sandboxie tylko w taki sposób na zasadzie "kurde nie chce mi się tego robić, ale tych zadań jest tak dużo, że zrobię cokolwiek żeby nie być tak przytłoczony". O i chyba na tym polega mój problem z tą grą - jest przytłaczająca, a sam wątek główny nie był na tyle ciekawy, aby siedzieć przy tym te 50 czy 60 godzin. Dobrze, że grę sprawdziłem poprzez Ubisoftowy abonament, ale i tak bałem się, że się zmarnuje...
Watch Dogs: Legion (25h - ukończone) - ... ale na szczęście na ratunek przybyły najnowsze Pacz Psy, które spodobały mi się na tyle, że ukończyłem je w 4 przedbożonarodzeniowe dni. Ogólnie nie ma tu żadnej rewolucji, ale klimat uwielbianego przeze mnie Londynu tak dobrze mi robił, że w jakimś tam stopniu zrekompensował mi nieudany wypad do stolicy UK (z oczywistych względów). Ogólna idea tworzenia drużyny sprawuje się całkiem fajnie bo otwiera przed graczem całą masę możliwości podchodzenia do misji choć i tak przez całą grę grałem może z 5 różnymi postaciami z akurat najlepszymi umiejętnościami. Gra jest bardzo dobra choć zdecydowanie jest to tytuł, który należy kupić albo na promce albo właśnie zagrać w abo.
Cyberpunk 2077 (25h) - no i jest upragniony Cymbergaj. Jako, że ostatnio co nieco napisałem o tym tytule to po prostu przekleję swoją wypowiedź z głównego wątku bo idealnie obrazuje moje uczucia :)
" Gra jest naprawdę fenomenalna. Pod względem gameplayu. grafiki, fabuły... Cyber urywa głowę. Niestety pod względem technicznym jest to prawdopodobnie najgorszy tytuł w jaki grałem (no może wraz z pecetową konwersją Saints Row 2). Bug na bugu, bugiem pogania. Serio - pod względem wydajności nie mam nic złego do dodania (z DLSS, w full HD i na detalach wys-ultra, nie mam problemu z osiągnięciem w miarę stałych 60 klatek), ale pod kątem stabilności... o jezusiu. Muszę średnio raz czy dwa razy na godzinę ładować poprzedniego save'a, a bo to skrypt się zgliczuje, a to dźwięk się wykrzacza, a to po queście z Panam nagle nie mogłem zapisać gry (na szczęście google mnie uratował, ale i tak się wystraszyłem). I jak ktoś mówi, że "ja gram 80 godzin i nie miałem żadnego buga hur dur" to albo jest ślepo zapatrzony albo najzwyczajniej w świecie kłamie. Może gra nie odwala już takich akcji jakie to miały miejsce na pierwotnej wersji 1.0, ale i tak po 6 paczach ten tytuł dalej wymaga masy pracy i szlifowania. Ludzie psioczą na gry Ubisoftu, ale przeszedłem Watch Dogs Legion oraz przegrałem jakieś 20 godzin w Valhalli i nie pamiętam, aby tak musiał narzekać na stan techniczny tych gier".
Team Sonic Racing (0,5h) - dosłownie jedno Grand Prix za mną. Gierka do ogrywania między większymi tytułami :)
A w kolejce cała masa świetnych gier nakupowanych na świątecznych promocjach...
Na konsoli - Resident Evil 7. Nie mam nerwów do horrorów, ale wciągnęła mnie ta gra. Aż naszła mnie ochota na zagranie w nadchodzącą część (moje biedne nerwy).
Na PC - AC Valhalla. Bawię się bardzo dobrze, szczególnie że uwielbiam klimaty wikingów, a czuć też niedosyt po niedawno zakończonym serialu. Jednak odnoszę wrażenie, że przydałaby się zmiana w tej serii, formuła wyczerpała się szybciej niż w tych starych, do tego przydałby się większy powrót do wątków bractwa.
Uwierzcie mi albo nie, od paru dni ostro męczę Settlers 2 :) Te oryginalne, z 1994 roku. Może w końcu, po raz pierwszy w życiu ukończę kampanię, kiedyś jako jeszcze dzieciak nie potrafiłem się przebić przez 10 rozdział, więc dałem sobie spokój i zacząłem ogrywać inne mapy. Ale teraz przyszedł ten moment, trzeba w końcu porządnie ukończyć pierwszą grę którą kiedykolwiek miałem w pełnej wersji, a pamiętam jak dziś dzień w którym poszliśmy z mamą i siostrą do Empiku, ja chciałem Simcity 2000, ale siostra uparła się przy Settlersach, a mama stanęła po jej stronie. I sama chyba najbardziej się później wciągnęła, tydzień temu jak rodzice kupili nowego laptopa, spytałem się co chcą żeby im zainstalować, mama od razu "settlersów!" :D
Nadrabiam kilka przegapionych gier z ostatnich dwóch lat, ale także mam ochotę na powrót do staroci.
Destroy All Humans (2020) (10h - skończone) - naprawdę przyjemna gra. Nie grałem w oryginał, ale gdy sobie porównałem na tubie strzępki gameplayu ze starej wersji to naprawdę doceniłem jak wiele pracy włożono w ten remake. Co prawda rozgrywka nie jest jakaś niesamowita i pod koniec potrafi już nieco znużyć, ale i tak spędziłem sporo przyjemnych godzin przy tym tytule. Zdecydowanie czekam na remake dwójki.
Saints Row 2 (1,5h - porzucone) - to już moje chyba 3 czy 4 podejście do tej gry. Pierwsze kilka razy wynikały z faktu, że gra koszmarnie się cięła na moim starym laptoku bo mimo, że spełniałem wymagania sprzętowe to niestety Święty Rów 2 to chyba najgorzej zoptymalizowana gra w dziejach. Tym razem jednak odpalałem go już na nowym kompie, który bez problemu sobie radzi ze wszystkimi assasynami, cyberpankami... i cóż szału nie ma nawet z modem Gentlemen of the Row. Oczywiście już nie ma mowy o graniu w 20 klatkach, ale o pełnych 60 to można tu co najwyżej pomarzyć. Ale już nieważna optymalizacja - sama gra niestety jedzie już takim brzydkim i przestarzałym paździerzem, że nie mogłem się zmusić, aby brnąć dalej. Wiem, że według fanów ponoć jest tu najlepsza fabuła w serii, ale sprawy techniczne i gameplayowe niestety wzięły górę.
Saints Row: The Third (20h - ukończone) - nie powiem jednak złego słowa o trójeczce, która dalej pozostaje jednym z moich ulubionych sandboxów ever. W przeciwieństwie do mocno nijakiej dwójki, ta gra ma w końcu mocno nakreślony styl i charakter. Gameplay usprawniono, fabułę i misję podkręcono na maxa, a graficznie świetnie się to broni po tych 10 lat, a mówię tu o wersji vanilliowej, a nie zremasterowanej. Był to szybki i niezwykle przyjemny powrót do Steelport.
Rise of the Tomb Raider (1h) - ostatni raz przeżyłem "środkowe" przygody pani archeolog przy okazji premiery wersji na PS4 te 5 lat temu. Gra mi się wtedy podobała i dosyć szybko ją ukończyłem. Postanowiłem wrócić do tego tytułu na PC z okazji miłej promki u Pana Gabena, a po lekkim nadmiarze sandboxowania, miałem też ochotę na coś bardziej liniowego.
W kolejce czekają Metro Exodus, Far Cry New Dawn, Hades, Immortals: Fenyx Rising i wiele więcej... Przy okazji czekam na szybkie przeceny najnowszego Residenta i Biomutanta :P
Gothic II Noc Kruka - mod Cienie Przeszłości (ukończony) - Okazało się, że byłem dużo bliżej końca niż myślałem, bo ukończyłem moda już następnego po napisaniu poprzedniego posta. Nadal podtrzymuję to, co pisałem wcześniej. Mod jest niemalże wybitny. Takiego dopracowania każdego pojedynczego szczegółu nie widziałem jeszcze w zadnym innym modzie. Do tego dochodzą jeszcze ciekawe nowinki skryptowe i polski dubbing, który jakością nie odbiega od profesjonalnego. Na ten moment jest to jeden z najlepszych modów, w jakiego kiedykolwiek zagrałem (jak nie najlepszy). Jak ktoś chce sobie powrócić do Gothica, ale nie chce mu się ponownie ogrywać podstawki, to cienie Przeszłości są najlepszym możliwym wyborem.
Ogólnie miałem tylko jeden mały zgrzyt. Tak się wciągnąłem w tego moda, że w ogóle nie wyczułem tego, że zbliżam się do końca i pozostał lekki niedosyt. No ale poza tym wszystko wyszło idealnie.
Gothic II Noc Kruka - mod Czarne Serce (ukończony) - Zaraz po Cieniach Przeszłości zachciało mi się zagrać w kolejnego moda i tym razem padło na Czarne Serce, który opowiada o tym, jak Cavalorn wraz z Gaanem zostali wysłanie przez magów wody na misje w celu zniszczenia serca Szponu Beliara.
Również bardzo mi się podobał. Może nie jest tak dopieszczony jak CP (ogólnie jest dużo mniejszym modem), ale ma parę swoich charakterystycznych elementów i smaczków, dzięki czemu grało się bardzo przyjemnie. Również posiada polski dubbing. Jest to idealny modzik na jeden lub dwa wieczory.
God of War: Ghost of Sparta - Ciąg dalszy mojej przygody z GoW. W sumie to ciężko coś więcej napisać. To nadal jest ta sama gra oparta o te same schematy, w którą gra się równie przyjemnie.
Obecnie Gears of War 3, a niedawno wróciłem do Red Dead Redemption. Na PC odświeżyłem sobie natomiast leciwego Tachyon: The Fringe.
Dodatkowo zamówiłem sobie na X360 Halo ODST, Just Cause 2, Race Driver Grid oraz Project Gotham Racing 3.
Jakiś czas temu dorwałem po taniości Season Pass 1 do Borderlands 3, no i w końcu przyszedł czas żeby ograć DLC. W kolejności ogrywania:
Moxxi's Heist of the Handsome Jackpot - Dobry, choć nie spektakularny dodatek. Ciężko napisać o nim coś złego, ale też nie wywołał we mnie tego efektu wow. Na plus na pewno lokacje, spore, zróżnicowane, sporo czasu spędziłem na zaglądaniu we wszelkie zakamarki.
Psycho Krieg and the Fantastic Fustercluck - ten spowodował u mnie opad szczęki. Kapitalnie skonstruowany, świetnie opowiedziana historia Kriega, mogliśmy się dowiedzieć co się stało w jego przeszłości, co uczyniło go kim jest obecnie. Z każdą ukończoną misją, gdy dowiadywaliśmy się coraz więcej o nim, dodatek podobał mi się coraz bardziej i bardziej. Lokacje totalnie pokręcone, ale było nie było miały być one odzwierciedleniem umysłu Kriega, schizofrenicznego Psycho, toczącego walkę pomiędzy dwoma głosami w swojej głowie. Genialna muzyka, podkreślająca tylko dziwaczny nastrój. Natomiast końcowa scena totalnie rozwaliła mi mózg. Przechodzę teraz bardzo ciężki okres w swoim życiu, przez co jak usłyszałem końcową przemowę, a dokładnie "We all lose things. Our pasts. Our friends. Our minds. But we keep going. Keep fixing ourselves when we break. We may never be perfect, but we can get close enough.", kompletnie się rozkleiłem. Nigdy bym nie przypuszczał że rozpłaczę się oglądając cutscenkę z Borderlands...
Bounty of Blood - dobry, choć delikatnie mnie rozczarował. Biorę jednak poprawkę że odpaliłem go tuż po skończeniu poprzedniego, więc automatycznie i podświadomie oczekiwania wzrosły. Spodobał mi się klimat dzikiego zachodu, trochę zaleciało Falloutem: New Vegas którego uwielbiam swoją drogą. Na plus fakt że postacie dla których robiłem misje poboczne, pojawiały się później w miasteczku, niby detal, ale osobiście lubię takie smaczki. Problemem okazała się ostatnia walka, która potrwała mniej niż minutę, postawiła w mojej głowie pytanie "co? to już koniec?". Duża w tym pewnie sprawka że mój build Zane'a okazał się totalnie OP, połączenie perków i broni sprawiło że nawet badass'y na 73lvl giną w ciągu sekund. Ale i tak spodziewałem się więcej, ostatni boss kampanii powinien być trudniejszy do pokonania.
Guns, Love, and Tentacles - nie aż tak dobry jak Krieg, ale z pewnością na drugim miejscu u mnie. Spodobał mi się mroczny klimat, zaintrygowało mnie miasteczko Cursehaven, gdzie jak je pierwszy raz zobaczyłem, od razu skojarzyło mi się z Flamerock Refuge, znanym z Borderlands 2: Tiny Tina's Assault on Dragon Keep. Jak się jednak później okazało, praktycznie wszyscy mieszkańcy są dziwni, to w połączeniu z estetyką samej lokacji i towarzyszącą muzyką zrobiło świetny klimat, który na szczęście nie "osłabł" w późniejszych etapach, do końca powodował u mnie chęć rozwiązania zagadki, dlaczego to miejsce wygląda tak a nie inaczej.
Witam,
Za pozwoleniem uzytkownika squaresofter (autora swietnego cyklicznego bloga W co gracie w weekend) i aprobatą stałych bywalców jego bloga, zakładam forumowy wątek w którym możemy dzielić się naszymi growymi przygodami.
Każda platforma i gra mile widziana, kazdy gatunek i każda opinia oraz spostrzeżenie na temat gry - także mile widziane.
Dla ludzi szukających inspiracji w co zagrać lub nawet jaka seria lub gatunkiem się zainteresować.
Oczywiście nadal wspieramy squaresoftera i jego wpisy na blogu, to on to wszystko rozpoczął :)
zajebiscie ze jest ten watek bo cyklicznie co jakis czas sie dopisuje zawsze pod swoim pierwszym postem i patrze jak na przestrzeni miesiaca mi sie wszystko zmienia
więc:
Codziennie Gwint, przed snem czy w pracy nieraz z tel i w domu z PC tez kilka razy
PS3 w trakcie naprawy wiec wstrzymuje mi to remember me i ostatnia misje dodatkowa w Thief (napad na bank)
od kilku dni ogrywam darmowe cry of fear
co jakis czas wracam do shadow warrior 2 ale znacznie gorzej wykonana niz 1 czesc wiec mnie odrzuca
co jakis czas z chlopakami cs:go, tak ze 2 razy w tygodniu na turniejówce
Miejmy nadzieję, że tym razem bez dram :P
Na szybkęsa
My Friend Pedro (4,5h - ukończone) - świetna i szybka przygoda z całkiem fajnymi mechanikami. Bardzo niepozorna, ale naprawdę warto dać jej szansę
The Touryst (4h - ukończone) - kolejna pierdółka z gamepassa, o której usłyszałem od quaza. Eksploracyjna przygodówka z elementami platformera - myślę, że to idealnie opisuje tę gierkę. Do tego uwielbiam wizualia tej gry - jak już rzygam retro pixelami tak ładne voxele mogę oglądać z przyjemnością.
Resident Evil VII (1h) - gry praktycznie jeszcze nie ruszałem, ale czeka na swoją kolej po ograniu genialnego rimejku trójki. Ściągnięte z gamepassa w ramach testu - jeśli mi się spodoba to spróbuję też dwójkę
Tell Me Why (2h) - postanowiłem sprawdzić najnowsze dzieło od twórców Life is Strange i jak na razie jestem bardzo pozytywnie zaskoczony. Śnieżny klimat Alaski robi robotę, a w historię samych postaci można się całkiem szybko zaangażować. Co prawda jestem ciekaw czy wiele negatywnych ocen faktycznie odzwierciedla ogólny stan gry i jej opowieści czy po prostu zostały one wydane ze względu na dosyć... cóż... niewygodne i dosyć odważne kwestie, które w ów historii są omawiane. Na razie siedzę w pierwszym epizodzie i chcę więcej.
Jak widać praktycznie wszystkie gry ograne/ogrywane w ramach Gamepassa. Te 4zł już się zwróciły :P Chcę przed Assasynem ograć jak najwięcej interesujących mnie krótkich gier z tej usługi.
Miles Morales Skończony I jestem jeszcze bardziej zajarany na pełnoprawny Sequel z obydwoma pajakami. Zajęło mi to 9 godzin ze zrobieniem okolo 80% pobocznych misji i 56% trofeów także jak już skończę Valhalle to wbije platynke.
Zacząłem też grać w Sackboy a Big Adventure i podoba mi się bardzo, nie sądziłem że gra będzie tak podobna do... Super Mario 3d World :o
Cos czuje że spędzę długie godziny na masterowaniu poziomów.
Jako, że w ciągu ostatnich kilku dni sporo się w moim życiu posrało i od nowego roku prawdopodobnie będzie tylko gorzej to gry nie są za bardzo teraz w moim kręgu zainteresowań choć przynajmniej pozwalają mi trochę odciąć się od świata... Wiem, że niestety nie będę sobie mógł na razie nawet pozwolić na kupno Valhalli czy w ogóle innych gier... o Cyberpunku nie wspominając.
Tell Me Why (3h) - ukończyłem pierwszy epizod. Jest ciekawie, lubię bohaterów... Zobaczymy jak się rozwinie intryga.
Footbal Manager 2020 - w niego gram ostatnio najwięcej, jednak powoli zaczyna mnie irytować, więc możliwe, że niedługo zrobię sobie dłuższą przerwę. Nie chodzi tutaj o mechaniki, czy inne elementy, bo gra jest dopieszczona niemal na ostatni guzik. Problem jest taki, że być może przypadkowo odkryłem pewny schemat, który jest strasznie irytujący.
W moim ostatnim poście jakiś tydzień temu pisałem, że celowo wybrałem słabszy klub ze słabszej ligi (wybór padł na Górnika Zabrze) po to, żeby budować swoją reputację od zera i stopniowo piąć się coraz wyżej. No więc już go nie prowadzę, bo po serii 7, czy 8 meczów bez wygranej zostałem zwolniony. Myślę sobie, spoko, nawaliłem, spróbuję w innym klubie. W nowej karierze wybrałem Leeds United, które rok temu było jeszcze w Championship (2 klasa rozgrywkowa w Anglii), więc uznałem, że byłby idealnym wyborem. Niestety tutaj też nie wyszło i jeszcze szybciej mnie wywalili, bo ponownie seria meczów bez zwycięstwa była bardzo długa.
Niby na papierze wszystko wygląda spoko, ale problem polega na tym, że początkowo w obu klubach szło mi świetnie, byłem liderem i miałem serię 5-6 wygranych z rzędu i jeszcze większą serię meczów bez porażki, aż tu nagle przyszła zapaść i 7-10 meczów z rzędu totalnej niemocy, która doprowadziła do wywalenia mnie z klubu. O ile w Górniku sporo rotowałem składem, zmieniałem ustawienie itd. więc teoretycznie mogło to być przez to, tak w Leeds nie zmieniałem praktycznie nic. Stały skład, to samo ustawienie, wszystko bez większych zmian. Nie wiem, czy to celowe zagranie ze strony twórców, żeby graczom, którym kariera za dobrze się układa nagle wrzucać kłody pod nogi w postaci jakiś skryptów, ale wygląda to co najmniej dziwnie.
Teraz jestem w trzecim klubie i nie mam tak idealnego początku (może to i dobrze), więc na ten moment nie ma szans na aktywację podobnego skryptu (jeśli on istnieje), no ale zobaczymy. Jeśli tutaj pójdzie mi dobrze, to będę sobie raz na jakiś czas grał, a jeśli znowu coś nie wypali, to chyba czeka mnie dłuższa przerwa od tej gry.
Deus Ex: Human Revolution Director's Cut - miałem zagrać dopiero podczas premiery Cyberpunka, ale już nie chciało mi się dłużej czekać. Gram dopiero kilka godzin i na ten moment powiem tylko tyle, że bardzo podoba mi się klimat, który jest naprawdę ciekawy.
To co mi się nie podoba, to to skakanie między perspektywami podczas skradania. Jest to niezbyt wygodne i trochę wybija z rytmu. Ja wiem, że pierwszy Deus Ex był FPP, bo sam trochę w niego pograłem (po czym zdecydowałem się, że najpierw ukończę Human Revolution), ale do takiej gry zdecydowanie bardziej pasowałaby stała perspektywa z trzeciej osoby.
Gothic z modem Świat Skazańców 2.0 - niestety okazało się, że jest to bardziej dopełnienie podstawki niż jej rozbudowanie, przez co kompletnie straciłem zapał do gry. Znam ją tak bardzo, że chyba potrzebuję jeszcze dłuższej przerwy. Gdyby zmiany były większe, to spokojnie bym go skończył, a tak to będę go sobie odpalał wyłącznie, jak nie będę miał co ze sobą zrobić.
To co z kolei mogę pochwalić, to świetnie wykonane spolszczenie i jeszcze lepszy fanowski dubbing, który jest już tak profesjonalnie wykonany, ze w ogóle nie czuć różnicy w jakości miedzy nim a oryginałem. Generalnie Bractwo Spolszczenia robi fantastyczną robotę i mogę z całym sercem polecić resztę ich produkcji :)
Zbliżam się ku zakończeniu Nayuta no Kiseki (PSP) albo, po naszemy, The Legend of Heroes: Trials of Nayuta. Jestem na poziomie Stellarium i przyznam się, że łamigłówki logiczno-zręcznościowe stają się prawdziwym wyzwaniem. Zupełnie przez przypadek odkryłem rozwiązanie jednej zagadki, która otwierała przejście do ostatniego brakującego mi przełącznika a zarazem drogę ku kontynuacji i chyba ostatniego poziomu. Oczywiście powtórzę sobie ten podwójny poziom - składa się z dwóch etapów, bo każdy poziom ma 3 wyzwania: 3 kryształy, kuferek lub kuferki i jedne, specyficzne dla poziomu. W tym przypadku jest to zebranie 300 małych kryształków które dają nam mira, monetę znaną z The Legend of Heroes. Za każde wypełnione wyzwanie, w naszej książce treningowej pojawia się gwiazdka. Uzbieranie całej linii gwiazdek otwiera przed nami okazję do treningu z mistrzem Orvusem i ulepszeniem możliwości Nayuty. Bez tych drobiazgów niemożliwe jest dotarcie do pewnych obszarów. Dziś za zadanie mam zdobycie tej brakującej gwiazdki.
No i oczywiści kilka chwil z Mass Effect 3 online; ludzi nie brakuje więc jest się z kim pobawić wieczorkami.
The Dark Pictures: Little Hope, 10h, skończone Skończyłem drugie przejście, rzeczywiście było one trochę inne od tego pierwszego. Dostałem teraz lepsze zakończenie bo nikt nie zginął ale w sumie co to zmienia? Nadal brakowało mi kilku sekretów mimo iż klikałem jak wariat na wszystko co się świeciło, nie mam pojęcia gdzie niby mogłem je przeoczyć. Ogólnie to całkiem solidnie wypadła gra, niby lepiej niż Man of Medan ale jednocześnie bardzo podobnie. Tutaj mamy taki bardziej typowy horrorowy setting, fabuła jest w miarę ciekawie poprowadzona i twist na końcu niewątpliwie interesujący. Takie 7/10.
Hades, 33h, skończone? Chyba 8 razy trzeba uciec z Podziemi aby naszym oczom ukazały się napisy końcowe. Świetna gra i tyle. Ten gatunek jakoś nigdy specjalnie mnie nie kręcił ale muszę powiedzieć że tutaj bawiłem się wyśmienicie. Gra jest dosyć przystępna dla kogoś kto nie specjalnie jest ekspertem od rogali to oczywiście na plus. Świetny setting idealnie pasujący do koncepcji śmierci i powtarzania od nowa. Super płynny i dynamiczny gameplay, różne mapy, cała masa rodzajów przeciwników, kilka bossów i świetne audio. Fabuła, dialogi i postaci także na najwyższy poziomie. GOTY.
Gothic II, 19,5h Nadal rozdział pierwszy, dopiero co dołączyłem do najemników. O jaka ta gra jest dobra. Po prostu cudo. Wiedźmin 3 się chowa, o nowych Asasynach nie wspominając. GII jest autentycznie mniej toporne i drewniane niż nowe AC. Już nie mogę się doczekać powrotu do Górniczej Doliny tym razem w DX11 ale zanim to nastąpi jeszcze trochę eksploracji mnie czeka. Cudownie się wbija levele w Goticzku.
Ghostrunner, 1h Nie wiedziałem czego się w sumie spodziewać po tej grze. Wyglądała całkiem nieźle przed premierą więc postanowiłem spróbować. Nie pograłem może za dużo ale mogę powiedzieć że dla gra jest bez szału. Jest dużo bardziej skillowa niż się spodziewałem, a to znaczy że musisz być w zasadzie perfekcyjny przechodząc poziom bo jedno trafienie w naszą postać = śmierć. Więc zamiast jakiejś radosnej sieczki mamy metodę prób i błędów w celu opanowania danego poziomu na tyle aby zabić przeciwników bez popełniania błędów. Samo przemieszczanie się naszej postaci jest ok tak sama walka przez to że nie wybacza błędów jest trochę meh. Można 30 czy 40 razy powtarzać dany fragment co nie jest zbyt ciekawym zajęciem. W moim przypadku każda śmierć mnie coraz bardziej zniechęcała niż motywowała do dalszej zabawy. O fabule ciężko coś więcej powiedzieć, klimat Cyberpunku nie powala. Poza fragmentami w jakiejś cyberprzestrzeni na razie otoczenie stanowi jakaś biedna dzielnica.
Problemy z brzuchem się nie kończą, więc przechodzenie nawet gier na 4h musi być rozciągnięte w czasie :/ Ale coś tam udaje mi się grać i skończyć.
1.) SIMULACRA 2 - Druga część naprawdę oryginalnego podejścia do horrorów i gier ogólnie. Pierwsza część bardzo mi się podobała, spin-off mimo, że inny dalej był dobry, więc moje oczekiwania były dosyć wysokie. Nie będę ukrywał, że część z tych oczekiwań udało się spełnił, a część niestety już nie. Pod względem historii, klimatu oraz rozgrywki jest po prostu świetnie. Fabuła pozwala nam się wcielić w detektywa lub reportera i rozwiązać zagadkę tajemniczej śmierci młodej influencerki, której sprawa została dosyć szybko zamknięta. Historia jest pełna tajemnic, ciekawych informacji, a także interesujących postaci. W tym wszystkim towarzyszy nam wciągający klimat budujący napięcie. Oczywiście nie jest to w żaden sposób straszna gra, jednak trzyma w napięciu od początku do końca. Rozgrywka to po prostu rozwinięcie pomysłów z poprzednich części i niby nic niezwykłego, bo w końcu tylko siedzimy przed telefonem, ale zostało to tak przyjemnie zrobione, że to w ogóle nie jest problem. Jedyny problem to, że jest trochę niepotrzebnie ułatwiona poprzez dodanie podpowiedzi i odpowiedzi do zagadek. Największym problemem są tutaj błędy podczas odtwarzania filmów z telefonów. Po prostu nie raz jak włączymy jakiś film, to gra nam się całkowicie zawiesza i musimy wyłączyć grę, a rozwiązaniem jest zmniejszanie jakości tych filmów. Tak samo raz gra otworzyła mi się w oknie i jak próbowałem w opcjach ustawić tryb pełnoekranowy, to wyrzucało mi błąd i gra się wyłączała. Niestety są to takie błędy, które sprawiały, że nie chciałem wracać do gry, jednak historia na tyle mnie zaciekawiła, że po prostu musiałem. Nie żałuję, ponieważ jest to kawał naprawdę dobrej gry w którą warto zagrać.
2.) Serious Sam 4 - Ten tytuł zapiszę się u mnie w historii jako jeden z tych, które przechodziłem najdłużej. W zasadzie ciężko mi odpowiedzieć co dokładnie nie zagrało w tej części, bo niby ma wszystko co poprzednie części, ale już nie ma tej przyjemności z zabijania setek, a nawet tysięcy wrogów. Może rozpiszę problemy z jakimi mierzy się ta gra - jest brzydsza, ma więcej bugów, problemów z optymalizacją, a także momentami ma dosyć dziwną i niedopasowaną muzykę. Wręcz jestem w stanie stwierdzić, że ten tytuł wyszedł jednocześnie za wcześnie i za późno. Za wcześnie, bo jeszcze potrzebował czasu, aby go dopracować, a za późno, bo już mamy nowe wersje DOOMa, więc można lepiej się bawić w sieczkę w innej serii. Jednak ta gra to nie są same minusy, ponieważ wrogowie, zarówno starzy, jak i nowi, są świetnie zaprojektowani, a także zadania poboczne z gadżetami to naprawdę dobry pomysł. Niestety dla mnie to największy zawód tego roku.
Ja niestety dalej nie szaleję. Natłok gówna, strata pracy i nawroty depresji nie sprzyjają giercowaniu choć jest już nieco lepiej.
Tell My Why (6h) - został mi już ostatni epizod. Life is Strange to to nie jest, ale to i tak dosyć ciekawa przygoda poruszająca dosyć mało eksploatowane tematy.
Mafia Definitive Edition (3h) - spory zastrzyk nostalgii gdy usłyszałem tą melodię z intra... Gra się naprawdę świetnie i jak na razie oceniam remake na duży plus choć niektóre zmiany są lekko szokujące z perspektywy osoby, która zna pierwowzór na pamięć.
U mnie aktualnie wygląda to tak:
The Evil Within - Rzadko gram w horrory, a jak już to robię to nie bardzo się boję. Tak samo jest w przypadku tej gry, ale nie powiem, że nie ma tu jakiegokolwiek strachu. Problem w tym, że boję się tu ciągle, że coś sprapram w jakimś momencie i w później zabraknie mi zasobów, a co by nie mówić o tej grze to jest dość wymagająca.
Pomimo tego bawię się świetnie. Fabuła wciąga, a klimat jest genialny, sama rozgrywka też świetnie potęguje poczucie zaszczucia, no i jest to jedna z nielicznych gier, gdzie brutalność momentami naprawdę mnie obrzydza.
Bound By Flame - Fajny, budżetowy RPG przy którym można miło spędzić czas. Interesująca, chociaż trochę średnio napisana fabuła ze zmarnowanym potencjałem wątku opętania przez demona wzbogacona całkiem wymagającą walką. Nic specjalnego, ale crap to nie jest jak głosiły recenzje, ot takie 5-6/10.
Spider-Man: Miles Morales - Grę już co prawda skończyłem, ale robię drugie podejście na NG+, by zdobyć platynę. Bardzo dobra produkcja rozwijająca mechaniki z podstawowego Pająka, ale moim zdaniem fabuła była lekkim rozczarowaniem, może to jednak wina tego, że spodziewałem się czegoś innego.
DOOM Eternal - Tę produkcję również już ukończyłem i co tu dużo mówić... świetna strzelanina. Będąc szczerym wolę Eternala od poprzedniej części, szybsza i bardziej "ruchliwa" rozgrywka z tej odsłony bardziej mi się podobała i szkoda tylko, że niektóre nowe demony były tak sobie zaprojektowane i momentami średnio pasowały do tak szybkich starć.
U mnie w tym tygodniu mało grania w te gry o których można tu napisać bo znowu odezwało się zainteresowanie grami dla trochę większych chłopców ;*
Hades, 36h, skończone? Kolejnym plusem Hadesa jest to że nawet po ukończeniu gry, po napisach końcowych nadal pojawiają się nowe rzeczy, postaci nadal mają jakieś nowe kwestie do powiedzenia itd. W Codexie mam całą ostatnią zakładkę pustą, nie mam pojęcia co tam powinno być. Podejrzewam że w teorii to można grać w to do śmierci, aż tak długo grać nie zamierzam ale jeszcze trochę chyba się tutaj pobawię bo gra świetna i nadal nieźle się gra plus trzeba jeszcze sprawdzić jak się będzie grało z większą ilością utrudniaczy.
Gothic II, 27h Wreszcie po jakichś 23 godzinach udało mi się skończyć pierwszy rozdział. Jednak zamiast iść do Górniczej Doliny jak dobry Bezimienny to nadal szlajam się po pierwszej mapie znowu ją czyszcząc z nowych przeciwników. Wpadłem także oczywiście do starych znajomych Magów Wody; słuchaj Saturas śmieszna sprawa była z tą magiczną rudą w Nowym Obozie... To będzie moje zdecydowanie najbardziej kompleksowe przejście Gothiczka Dwa. Eksploruje jak nigdy, jakbym nigdy wcześniej nie grał. Doszedłem już nawet w tym pierwszym rozdziale do momentu że poczułem się zbyt silny i gra się za prosta zrobiła. Elex był trudniejszy.
Ghostrunner, 3h, wyrzucone Pograłem te 3 godziny i mam dość. Gra ma bardzo nie fair poziom trudności, który irytuje i zniechęca do dalszej zabawy. Rozumiem karanie gracza za popełnione błędy ale tutaj bardzo często nawet gdy robimy wszystko dobrze to i tak dostajemy w łeb gdyż według gry nie zrobiliśmy czegoś wystarczająco dobrze. Możesz się dobrze poruszać, unikać aż nagle bum koniec, czasami nawet nie masz pojęcia kto cię trafił i skąd. To jest absurd. Spowolnienie czasu które mamy mam wrażanie raz działa jak należy by po chwili albo nie działać wcale albo być kompletnie nie przydatnym przez mały zasięg i krótki czas działania. Samo w sobie poruszanie jeszcze jest w miarę solidnie wykonane ale walka jest strasznie biedna, mało intuicyjna i szczerze powiedziawszy mało czytelna. Przeciwnicy są mało widocznie i często nie wiadomo gdzie się znajdują, minimapa nie pomaga. Momentami miałem wrażenie jakby nasza postać poruszała się nawet zbyt szybko i to także wpływało negatywnie na walkę, gdyż co najmniej kilka razy zdarzyło mi się lecąc na przeciwnika po prostu w niego nie trafić lądując obok niego. Jednak zdarzały się także sytuacje gdy czułem się zbyt wolny jakby postać nie nadążała że moją reakcją. Strasznie dziwne. Powtarzanie 100 razy jednego etapu nie jest czymś super przyjemnym, tym bardziej że gra nie zapisuje się w punktach kontrolnych więc jak wyjdziemy to musimy misję zaczynać od nowa. Doszedłem do czegoś co jak mniemam można było nazwać walką z bossem i o matko, jakie to upierdliwe i irytujące. Samo skakanie i unikanie laserów oraz fal, zero walki. Klimat też jakiś taki mdły, to pewnie przez te strasznie nudne industriale mapy, każdy etap w zasadzie wygląda tak samo mało imponująco wizualnie.
Powoli przyzwyczajam się do życia z wiecznym bólem brzucha i czyszczeniem organizmu xD Co prawda negatywnie przekłada się to na ilość grania przez co ogrywam tylko jeden tytuł jednocześnie i na raty.
Marvel's Avengers - Przy pierwszej zapowiedzi tej gry postanowiłem, że zakupię ją na premierę, jednak z każdą kolejną zapowiedzią, trailerem przekonałem się, że jednak poczekam aż stanieje, aż naszło tegoroczne Black Friday i zeszło sporo z ceny, więc postanowiłem dać jej szansę. Muszę przyznać, że trochę się zaskoczyłem, ponieważ historia jest naprawdę ciekawa i przyjemnie poprowadzona. Origin Modoka, rozbicie Avengersów, to wszystko naprawdę zostało przemyślane i przyjemnie się to wszystko śledzi, jednak szkoda, że w parze z nią nie idzie satysfakcjonująca rozgrywka. Nie da się ukryć, że pod względem rozgrywki ta gra przypomina looter shootery w połączeniu z MMO. Nastawiona jest na grind przedmiotów i poziomów postaci, chociaż przynajmniej w linii głównej nie trzeba grindować. Przechodziłem wyłącznie zadania główne i maksymalny poziom jaki osiągnąłem to Kamala na dziewiątym, a z tego co wyczytałem to maksymalny to pięćdziesiąty, więc możecie sobie wyobrazić ile misji pobocznych trzeba wykonać i ile z nich trzeba powtórzyć by nabić ten poziom, a pamiętać należy, że poziomy nabijamy osobno na każdej postaci, więc nawet jeśli do drużyny weźmiemy inne postacie, to nie będą one zbierały doświadczenia. Sama walka też do najciekawszych nie należy, ponieważ ciągle walczymy z tymi samymi przeciwnikami, od czasu do czasu pojawi się jakiś silniejszy, ale to też jakoś nie urozmaica gry, a sam system walki również do najciekawszych nie należy. Nie czuć tu w ogóle mocy tych superbohaterów. W zasadzie gra się przyjemnie tylko Kamalą oraz Czarną Wdową. Ta pierwsza jest beznadziejna jeśli chodzi o walkę w powietrzu, ale nie gra się nią najgorzej, jednak to Wdową gra się najlepiej, niby nie ma żadnych mocy, ale czuć u niej siłę każdego uderzenia. Najgorzej się gra się Starkiem, który jest najwolniejszy nie tylko w kwestii poruszania się, a i walki. Same misje skonstruowane są w taki sposób, że biegamy od znacznika do znacznika, czasami musimy ochronić jakąś postać lub dany obszar, pokonać na arence paru przeciwników i czasami jako finał nacisnąć jakiś przycisk, no i oczywiście po drodze odkryć jakieś poboczne znaczniki, które mogą zawierać jakąś skrzynkę z lootem, kogoś do ocalenia lub mocniejszego przeciwnika do pokonania. Ogólnie tyłka rozgrywka nie urywa. Szkoda, że to tak zostało zrobione, ponieważ potencjał na coś większego był tutaj ogromny, zwłaszcza patrząc na pajęczaka od Sony, czy batmany. Ta gra w żaden sposób się do tych tytułów nie zbliżyła. Niby zakończenie sugeruje, że będziemy mieli kontynuację z większą ilością avengersów, jednak patrząc na to, że jeszcze się nie zwróciła, to nie liczyłbym na to. Szczerze, to liczę, że Insomaniac rozwinie swoje growe uniwersum Marvela i za parę lat otrzymamy lepszych avengersów.
Utknąłem trochę pod koniec The Legend of Heroes: Trials of Nayuta (PSP) i zamiast przysiąść i ukończyć grę uparłem się na wypełnienie wszystkich wyzwań w jednym z ostatnich etapów. Dwuczęściowy etap i wymagający wykorzystania różnorakich technik oraz trochę ogłówkowania by dostać się do wszystkich przełączników, otwierających drogę do ukończenia. Wreszcie udało się stawić czoła Cygna, w stylu starych bijatyk 2D. Najprawdopodobniej przede mną ostatni już boss, Zext.
Próbuję ostatnio twitcha i prawdopodobnie wreszcie sięgnę po Dreamfall Chapters (PC). Byłoby to niezłe "zwieńczenie" po 20 latach od pierwszej Najdłuższej Podróży (PC).
W tym tygodniu stała się rzecz tragiczna, Goticzek Dwa po 30 godzinach bezproblemowego grania nie chce się już więcej włączyć i nie jestem w stanie tego naprawić. Nadal nie mogę się otrząsnąć z tego powodu...
Cały czas gram sobie nadal w Hadesa mimo iż napisy końcowe widziałem dawno temu, ale już nie wiem co mogę jeszcze napisać o tej cudnej grze która została obrabowana z nagród gry roku...
Mafia Definitive Edition, 3,5h Pierwsza Mafia bardzo mi się swego czasu podobała ale tamtym okresie bardziej podobało mi się GTA Vice City więc nigdy jakimś wielkim fanatykiem jak niektórzy nie byłem. Pamiętam że bardzo podobała mi się fabuła czy klimat ale równocześnie strzelanie było takie sobie i gra przynajmniej dla mnie te lata temu była dosyć trudna. No teraz wyszedł remake który wypadałoby wreszcie sprawdzić. Muszę powiedzieć że bardziej podoba mi się ta gra jako gra sama w sobie niż jako odświeżona Mafia. W mojej ocenie z klimatu i postaci z oryginału nie zostało absolutnie nic. Główny bohater Tommy nie jest podobny do siebie ani z twarzy, ani z głosu, ani z charakteru. Ale Paulie to przebija wszystko. Matko jedyna co oni z nim zrobili? I ten głos. Aż uszy odpadają. Zabawne jest to że nowy głos naszego taksówkarza dużo bardziej pasowałby do Pauliego. Sam jest ok, a Salieri mam wrażenie też trochę gorzej wypada. Jest kilka nowych scen których nie było w oryginale i wypadają one w miarę solidnie. Ale skandalem jest to że wycięto misje Lucasa. Skoro dodajemy nowe sceny to można było też dodać choć trochę pobocznej zawartości a przynajmniej zachować to co było w oryginale. Nope. Miasto graficznie prezentuje się bardzo dobrze, ale grając mimo iż powinienem je znać strasznie obco się w nim czuję, pamiętam trochę lokacji czy układ ulic ale czasami łapię się na tym, że nie wiem gdzie jestem. Strzelanie jest ok, ale jest gorsze niż było w Mafii 3. Słynny wyścig zrobiony za pierwszym razem. Mam wrażenie że gra jest na normalnym poziomie trudności zdecydowanie zbyt prosta. Widać że gra jest aż do przesady dostosowana do współczesnych standardów za sprawą GPSu (lol) i wręcz wirtualnych znaków ulicznych które mówią nam gdzie mamy jechać. Nie da się też tego wyłączyć więc no... Ogólnie mam wrażenie że ten remake miał dosyć średni budżet bo widać trochę drewna w animacjach. Reasumując, niby nie jest źle ale bardzo dobrze to też nie jest. Niby pierwsza Mafia ale nie czuć tu zbyt wiele pierwszej Mafii...
Teraz po tym co Gothic odwalił nie wiem w co ręce włożyć. Yakuzy dopiero za 1,5 miesiąca, jakoś trzeba do tego czasu dożyć a z tego roku wszystko ograne. Hmmm co tam wyszło w tym roku z odpadów Epica? A tak...
U mnie wygląda to teraz tak:
- The Evil Within 2 - Po przejściu jedynki nie mogłem sobie odmówić zagrania w kontynuację. Gra jest według mnie bardzo dobra, pod względem kilmatu odstaje od poprzednika, ale gameplayowo jest jednak trochę lepsza, szkoda tylko, że jest jednocześnie dużo łatwiejsza (niestety nie można podwyższyć poziomu trudności)
- Dishonored: Death of the Outsider - No co tu dużo mówić: to kolejna bardzo dobra gra Arkane. Niestety nie będzie to moja ulubiona odsłona serii, ale i tak wciąż się bawię świetnie. Kombinowanie jak przejść po cichu etap w którym co chwila są przeciwnicy daje radochę jak nigdy dotąd. No i w końcu można poszaleć z zabijaniem ze względu na brak mechaniki chaosu.
U mnie od około tygodnia tylko jedna gra czyli Assasin's Creed Valhalla (15h) - jak na razie bardzo mi się podoba choć zaczyna mnie powoli nurzyć. Liczę jednak, że gra rozwinie skrzydła i wciągnie mnie jak Odyssey. Cyberpunk dopiero po gwiazdce.
Powoli kończy się rok, więc od teraz skupiam się na mniejszych gierkach, ale jeszcze w jakieś większe gram ;)
1.) The Evil Within - Jedyneczka to po prostu małe arcydzieło, nie idealna, ale naprawdę świetna i wyróżniająca się na tle innych horrorów/survival horrorów. Niezwykły klimat, szaleństwo przedstawiane w lokacjach oraz fabule, przeciwnicy, a zwłaszcza bossowie przemyślani, sporo scen zapadających w pamięci, a przede wszystkim naprawdę wymagająca. Tego oczekuje się od dobrego survival horroru, zabrakło tu jakiegoś większego strachu, ale i tak jest świetnie. Gra jest bardzo przyjemna od początku do końca. Do gry wyszły trzy DLC fabularne i o ile trzecie jest dosyć proste w swojej konstrukcji, tak ma parę smaczków dla fanów. Dwa pierwsze DLC wyjaśniają niektóre wątki, a także przybliżają postać Kidman i jej rolę w tym wszystkim. Szkoda jedynie, że dwójka zniszczyła to co było najlepsze w pierwszej części.
2.) Kindergarten 2 - Druga część przygód zwykłego przedszkolaka w niezwykłym przedszkolu. Naprawdę świetna przygodówka przepełniona czarnym humorem, który naprawdę bawi. Druga część to po części to samo co pierwsza część, ale zrobione lepiej i więcej. Bawi naprawdę fajnie, a zrobienie wszystkich osiągnięć jest mega przyjemne.
3.) Cyberpunk 2077 - Jestem po jakichś 7-8h gry i jakoś mnie na razie nie potrafi ta gra wciągnąć, znaczy są momenty, które sprawiają, że jestem całkowicie pochłonięty, jednak chwilę później znowu odechciewa mi się grać. Fabularnie jest nawet ciekawie, nic wybitnego, ale można z przyjemnością śledzić historię. Graficznie tyłka nie urywa, ale też jakieś większej tragedii nie ma, wkurza natomiast doczytywanie się tekstur na naszych oczach, czy nagle pojawiające się obiekty, a nawet npc oraz samochody. Ogólnie miałem ciekawą sytuację, ponieważ co się odwróciłem to widziałem innych npcetów. Bugów jakichś większych też nie doświadczyłem, jedynie takie popierdółki jak przenikanie przez tekstury, czy postać siedząca w powietrzu, ale nic poważniejszego. Doświadczyłem tylko jednego spadku płynności jak jechałem na motorze pod jakimiś mostami, czuć było, że płynność spada. Niestety po jednej z misji fabularnej nie mogłem wyjść z budynku, ponieważ w progu wywalało błąd i wyrzucało mnie do menu konsoli. Nie wiem jak jest teraz po tym najnowszym patchu, bo jeszcze nie sprawdzałem, ale niedługo się przekonam. AI przeciwników również nie powala, wręcz niektóre starcia wyglądają komicznie. Ogólnie widać, że gra powinna być jeszcze parę miesięcy w produkcji, ale tak dużej tragedii jak niektórzy piszą nie ma, przynajmniej na PS4 PRO. Gram bardzo powoli, jakoś nie leży mi ten klimat całkowicie, ale może dalej będzie lepiej. Tak btw. czy tylko mi się wydaje, że Keanu gra trochę sztywno w tej grze?
Hades, 43h Ciężko się rozstać z GOTY. Teraz już sobie gram spokojnie cały czas dodając kolejne modyfikatory poziomu trudności aby sprawdzić jak tego mogę się posunąć i co jeszcze nowego gra może oferować bo na pewno jeszcze coś jest...
Mafia Definitive Edition, 8,5h Im dalej w las tym muszę powiedzieć że gra coraz bardziej mi się podoba jako gra ale coraz mniej mi się podoba jako pierwsza Mafia. Zmiany mam wrażenie że nie wyszły tej grze na dobre, a całkowita zmiana głównych bohaterów jest dla mnie strasznie trudna do zrozumienia. Tak jak pisałem tydzień temu, grając mam wrażenie że niby jestem w domu, gram w coś co znam ale jednocześnie czuję się tutaj strasznie obco. Wszytsko wygląda bardzo podobnie ale jednocześnie inaczej. Na każdym kroku łapię się na tym że mówię do siebie grając: huh, w oryginale było inaczej, albo: ej w oryginale tego nie było. Tak jak rozwinięcia i zupełnie nowe sceny odbieram pozytywnie tak zmiany (w mojej ocenie na gorsze) już nie bardzo.
Heavy Rain, 2h Jako że Dawid Klatka miał pakt z firmą na S to jedyną grą od niego w jaką grałem był Fahrenheit. Bardzo mi się on podobał szczególnie pierwsza jego część bo później to się niezłe cuda na kiju zaczynały odwalać. Pakt z firmą na S się skończył więc zwarł kolejny pakt, tym razem z firmą na E przez co odłożył w czasie możliwość sprawdzenie jego kolejnych dzieł. Po 2h muszę powiedzieć ze jestem zawiedziony, w porównaniu do Fahrenheita w HR w zasadzie nic się nie dzieje, jedna wielka nuda i jak na razie zlepek losowych scen z losowymi postaciami. W F był super początek, działy się wielkie rzeczy, zawiązanie akcji a tutaj? Kręcenie się w kółko, nie wiadomo w jakim celu, gra nas pogania więc nie mamy czasu, zabójcze QTE i pokaz głupoty dziecka. Z zażenowaniem śledziłem wydarzenia które działy się w centrum handlowym. Mam nadzieję że później będzie coś lepiej. Skandalem jest natomiast to że poziomy głośności w grze są absolutnie skopane. Każda postać mówi z inną głośnością. A co gorsza, czasami jedna postać raz mówi szeptem by po chwili prawie krzyczeć. Muzyka ustawiona na 20% nadal spokojnie zagłusza większość dialogów. Suwaczki w opcjach spoko ale nie da się tego dobrze ustawić. Nie wiem czy to jest kwestia polskiej wersji czy wszystkie tak mają ale to jest dramat. Nigdy czegoś takiego nie widziałem a w wiele gier w życiu grałem.
Znów Nihon Falcom mnie zaskoczył. Byłem pewien, że to już koniec a tymczasem okazało się, że jeszcze przede mną spory epilog w Nayuta No Kiseki (PSP). Wydarzenia rok po ukończeniu głównej części i powrót do 4 kontynentów Terra. Przy każdym kontynencie mam już wykorzystane 3 pory roku, czyżby czwarta była na kolejne "długie" zadanie?
Dalej próbuję twitcha, tym razem z emulatorem PSP i jestem dość mile zaskoczony. A to próbka z Nayuta no Kiseki właśnie, sam początek gry: https://www.twitch.tv/videos/842775511
Deus Ex: Human Revolution Director's Cut - Wydaje mi się, że jestem już pod koniec gry. Coraz więcej kart jest odkrywanych. Fabuła wraz z postępem gry robi się coraz ciekawsza, dzięki czemu w ogóle nie odczuwam znurzenia. Bardzo podobają mi się też różne zapiski budujące głębię swiata, które można znaleźć podczas gry. Są na tyle dobrze napisane, że jeszcze żadnego z nich nie pominąłem. Gameplay nie jest zbyt rozbudowany, więc teoretycznie mógłbym już powoli się nudzić, jednak interesująca historia robi swoje.
Prawdopodobnie przed świętami na spokojnie uda mi się go ukończyć. Pewnie już dawno by do tego doszło, jednak pojawiła się pewna gra, która mnie na jakiś czas od Deus Exa odciągnęła.
eFootball PES 2021 - Pojawienie się wersji LITE i bardzo pozytywne opinie sprawiły, że postanowiłem spróbować i nie żałuję. Wciągnąłem się na tyle, że ostatnio najwięcej gram właśnie w PES'a. Bardzo podoba mi się to, że nie trzeba grindować nie wiadomo ile, żeby bez wydawania dodatkowej kasy móc zagrać bardzo dobrym zawodnikiem. Najlepiej świadczy o tym fakt, że już po 2 dniach w PES'ie 2021 miałem lepszy skład niż po kilku miesiącach grania w Fifę 17. Bardzo podoba mi się też system progresu piłkarzy, którzy zdobywają doświadczenie, dzięki czemu stają się coraz lepsi. Generalnie różnic jest bardzo dużo.
Jeśli chodzi o gameplay, to jest bardzo dobrze, jednak do ideału trochę brakuje. Przede wszystkim bardzo podoba mi się to, że można zdobyć bramkę z niemal każdej pozycji. Wyjątkiem są wrzutki, które są dużo mniej skuteczne. Nie wiem, czy to przez fizykę, czy przez jakiś inny powód, ale dorzucenie piłki idealnie na głowę graniczy z cudem. Dotyczy to zarówno wrzutek z akcji, jak i rzutów rożnych.
Niestety gameplay w PES'ie ma też jedną, ogromną wadę, która psuje odbiór całości. Chodzi o sędziowanie. Jest ono wręcz tragiczne. Nawet w Fifie jest dużo lepiej i mówię to całkiem serio.
W jednej sytuacji najbardziej oczywisty faul nie są odgwizdywany, a w drugiej sędziowie robią to kompletnie z tyłka, kiedy kontakt z przeciwnikiem był minimalny. Dotyczy to dosłownie każdego meczu. Trzeba się też postarać, żeby w ogóle dostać żółtą kartkę, nie mówiąc już o czerwonej, która jest prawdziwym rarytasem. Oprócz tego często sędziowie są stronniczy, przez co jeden gracz ma odgwizdywane niemal każde zetknięcie z rywalem, a drugi może kosić ile wlezie.
Nie jest też prawdą to, że PES jest symulatorem i nie zdobędziesz w nim dwóch identycznych bramek. W jednym meczu może do tego dojść nawet kilka razy. Wszystko zależy od gracza, jego stylu gry i schematów, z których korzysta. Jak ktoś gra z kontry, to siłą rzeczy zdobędzie dużo bramek po identycznych akcjach. Podobnie sprawa ta wygląda, jak ktoś gra na posiadanie piłki i rozklepanie obrony przeciwnika, czy dużo strzela z dystansu. Na korzyść PES'a działa fakt, że w nim styl gry i schematy zależą od gracza, a nie od deweloperów, którzy podrasują jeden z nich i właśnie to mi się w tej grze podoba.
Generalnie PES 2021 to dla mnie bardzo miłe odświeżenie. Po latach spędzonych z Fifą właśnie tego potrzebowałem. Widać też ogromny progres względem PES 2008 i 2009, w które kiedyś się zagrywałem oraz względem tragicznego PES 2016, który przez swój żałośnie niski poziom trudności i ogromną powtarzalność w zdobywaniu identycznych bramek był niegrywalny. No a przynajmniej tak było na pececie.
Kurcze, miałem tylko trochę napisać, a wyszła z tego dosyć spora recenzja :D
BioShock - Głównie z powodu PES'a, ale nie tylko na jakiś czas odstawiłem BioShocka. Ogólnie to na ten moment planuję się skupić na dokończeniu paru gier, w których dużo więcej zrobiłem i dopiero potem zajmę się BioShockiem, w którym mam jeszcze bardzo dużo do zrobienia.
Zrobiłem niezły skok wstecz i wziąłem się za ostatnią grę lubianej przeze mnie serii i z mojej ery jeszcze przed-konsolowej. Dreamfall Chapters (PC). Blisko 20 lat temu grałem w pierwszą część Najdłuższej Podróży. Wreszcie wziąłem się za ostatnią grę serii. Dobrej serii. UJak na razie sam początek. Doszedłem do miejsc w których już byłem ileś lat temu, co nowe dopiero przede mną. Jeśli kogoś ciekawi zapraszam do rzucenia okiem na mój kanał na Twitchu, postaram się transmitować tą grę w miarę możliwości.
https://www.twitch.tv/abajo_orinal
No i szczęśliwego, Nowego Roku!
Świąteczny tydzień więc za dużo grania nie było.
Mafia Definitive Edition, 9,5h, skończone. Strasznie ciężko mi ten remake ocenić. Grało mi się dobrze, gra dobrze wygląda, włączałem sobie czasami tryb swobodny aby sobie pojeździć po mapie ale jednocześnie mimo wszystko nie podobało mi unowocześnienie gry i bardzo daleko idące zmiany jeżeli chodzi o bohaterów i wyciętą zawartość. Nowe sceny są ok, ale usuwanie starych i niczym ich nie zastępowanie to takie trochę meh. Postaci wypadają o wiele gorzej niż w oryginale a i klimat jakby gorszy. Niby ta sama gra ale jednak inna. Trochę drewniane, trochę sztywno, strzelanie gorsze niż w Mafii 3. Sama w sobie jako gra nowa Mafia jest lepsza niż jako remake oryginału.
Heavy Rain, 5h Tutaj muszę powiedzieć że jestem rozczarowany, w porównaniu do Fahrenheita to tutaj bawię się dużo gorzej. Fahrenheit był od samego początku ekscytujący i miejscami czuć było spore napięcie itd a tutaj nic. Mam wrażenie ze ta gra jest dużo bardziej liniowa niż F, oferuje dużo mniej swobody, nie ma takich fajnych etapów jakie były w F gdzie mieliśmy choćby w minimalnym stopniu wpływ na przyszłe wydarzenia. W HR jest dużo mniej gry w grze niż w Fahrenheicie. Fabuła jest strasznie słabo zarysowana, nadal w zasadzie nie było żadnego jej zawiązania. Bohaterowie są strasznie nieciekawi i sprawiają wrażenie całkowicie przypadkowo wybranych ludzi. No bieda no. Słyszałem od tylu lat że ten Heavy Rain jest lepszy niż Fahrenheit ale coś nie bardzo...
Ja przez święta w nic nie grałem i dopiero wczoraj pierwszy raz od kilku dni w ogóle odpaliłem jakaś grę, więc dużo do napisania nie mam.
Deus Ex: Human Revolution Director's Cut - Trochę się przeliczyłem myśląc, że do świąt na pewno go ukończę. W zasadzie to mam przed sobą jeszcze trochę grania. Dziwne to, ale serio myślałem, że zbliżam się już do końca gry. Moje przekonanie o tym potęgował też fakt, że misja, która wydawała mi się być ostatnią była zdecydowanie najdłuższą misją z całej gry.
W każdym razie ja nie narzekam, bo gierka jest świetna. Będę sobie w niego grał aż do momentu ukończenia. Pewnie jeszcze trochę to potrwa, tym bardziej, że skradam się, wykonuję wszystkie misje poboczne i czytam wszystkie notatki, więc dość dużo czasu mi na to wszystko schodzi.
Cyberpunk 2077 - Gram na PS4 i chyba mam szczęście, bo nie mam za bardzo problemów z tą grą. Raz na jakiś czas przy większych miejscach w mieście klatki spadną do (chyba) 15 na kilka sekund i tyle. Reszta działa bardzo dobrze.
Jeśli chodzi o samą grę to miło się ją przechodzi. Podoba mi się zdecydowanie bardziej od jakiegokolwiek Wiedźmina, który były do niczego pod względem gameplayu i tylko ok pod względem fabuły (może poza dwójką). Wbrew oczekiwaniom strzela się całkiem nieźle, irytuje jednak momentami zbyt dużo pukawek o różnych statach rodem z looter shootera. System jazdy jest chyba ok, z początku musiałem się przyzwyczaić, ale teraz jeździ się ok, choć rewelacji nie ma. Pod jednym wątkiem pisałem, że jednym z plusów jest według mnie Night City, więc po prostu skopiuję tę wypowiedź: Jeśli chodzi o inne miejskie sandboxy, takie jak GTA lub Watch Dogs to nigdy nie czułem tam, że miasto jest jakieś wielkie. Niby były wysokie wieżowce itd, ale jakoś wciąż miałem wrażenie, że to tylko mały kawałek mapy. Inaczej jest tutaj, zawsze jak spaceruję sobie po centrum to widać tę potęgę tego miasta.
Ruiner - Przyjemna, szybka i dynamiczna strzelanka z rzutu pseudo izometrycznego osadzona w cyberpunkowych klimatach traktowanych nieco z przymrużeniem oka. Jest trudno, ale w miarę sprawiedliwie, śmierć natomiast nie frustruje, bo restart jest szybki jak diabli. Całość opakowano dość niezłym soundtrackiem.
Ostatnie gry tego roku zostały ukończone :D
1.) Helltaker - Świetna gra logiczna i do tego darmowa, więc kolejny plus. Zaciekawił mnie motyw zejścia do piekła by zebrać swój własny harem pełny demonicznych kobiet. Zagadki stojące na odpowiednim poziomie, wręcz z poziomu na poziom trudność rośnie, a dzięki temu satysfakcja jest naprawdę wysoka. Postacie wbrew pozorom również zostały ciekawie skonstruowane, wręcz jestem w stanie stwierdzić, że na stan dzisiejszy to Ceber jest moją ulubioną waifu xD Świetna oprawa graficzna, a także wpadająca w ucho ścieżka dźwiękowa, to wszystko sprawia, że gra się naprawdę przyjemnie. Jedyny problem to tutaj długość, ponieważ ukończenie całej gry zajmuje około godziny, ale to jednak darmowa produkcja, więc ciężko wymagać by była jakoś szczególnie długa.
2.) The Walking Dead: The Final Season - Długo mi zajęło podejście do ostatniego sezonu, a to głównie dlatego, że od czasu pierwszego sezonu ta seria to równa pochyła, więc trochę się obawiałem, że i finał będzie słaby. W końcu jednak trzeba było się za niego zabrać i przyznam bez bicia, że zostałem pozytywnie zaskoczony. Oczywiście nie jest to poziom pierwszego sezonu, ale jest według mnie zaraz po nim najlepszy. Ciekawie poprowadzona historia stawiająca Clementine na miejscu Lee i jej próby jak najlepszego wychowania Alvina Juniora by był dobrą osobą, a także by umiał przetrwać. Postacie, które spotykamy są nawet ciekawe, jednak brak niektórych nie zaszkodziłby w żaden sposób historii, chociaż nie będę ukrywał, że miło było spotkać ponownie Lily. Niektóre sceny sprawiają, że gapimy się w ekran z niedowierzaniem, a inne z kolei sprawiają, że uderzamy dłonią w twarz. W ogólnym rozrachunku wychodzi z tego nawet dobra gra, trochę za mało by nazwać ją świetnym finałem serii, ale jako gra się broni. Przyczepić mogę się trochę do zakończenia, ponieważ tego typu zakończenie jakoś szczególnie mi nie pasuje do tej serii, ale domyślam się, że wielu uznaje je za najlepsze.
3.) The Awesome Adventures of Captain Spirit - Grę mam od dawna w bibliotece, ponieważ jest darmowa, i miałem w nią grać, ale jakoś nie było czasu i ją całkowicie olałem. Teraz zagrałem wyłącznie dlatego, że przed drugim epizodem Life is Strange 2 twórcy informowali, że ukończenie tej małej gierki wprowadza do tego epizodu. Nie jest on długi, bo przejście całości zajęło mi około półtora godziny. Wcielamy się w Chrisa, 9-letniego chłopca o bujnej wyobraźni i naszym zadaniem jest wypełnienie zadań superbohatera. Chłopiec niestety nie ma zbyt ciekawego życia, ponieważ nie ma z nim już matki, a ojciec topi swoje smutki w alkoholu i bywa przy tym dosyć nieprzyjemny. Bardzo ciekawa gra w którą naprawdę warto zagrać, chociażby dla postaci Chrisa. Zakończenie trochę mnie zaskoczyło, spodziewałem się czegoś mało przyjemnego, ale czegoś takiego już nie. Jeśli planujecie zagranie w Life is Strange 2, to ta gra jest pozycją obowiązkową do zagrania przed LiS2.
4.) Life is Strange 2 - Do tej gry również podchodziłem dosyć ostrożnie, ponieważ naczytałem się wiele negatywnych opinii i ogólnie jaka zła to jest gra. Zagrałem nie mając zupełnie żadnych oczekiwań i się zastanawiam, skąd się wzięły te wszystkie negatywne opinie. Ta gra jest naprawdę dobra, historia jest wciągająca, a główni bohaterowie przekonywujący i dający siebie lubić, szkoda jedynie, że wiele z drugoplanownych postaci jest po prostu nijaka. Bardzo podobała mi się podróż braci i kształtowanie młodszego brata poprzez nasze wybory, co oczywiście wpływa na zakończenie. Co mnie tu jedynie bolało, to ta nowa moc telekinezy jakoś szczególnie wybitna nie była, właściwie była głównie dlatego by wyjaśnić te tajemnicze wybuchy, tak to mogłoby jej w ogóle nie być, a też brakowało jakichś konsekwencji z ich korzystania. Mimo wszystko grało się naprawdę świetnie, wybory miały faktycznie znaczenie i wpływały na zakończenie, więc jestem bardzo zadowolony. Klimatycznie jest to również wciągająca produkcja, zwłaszcza, że mamy tutaj trochę odniesień do pierwszej części, a także spotykamy jedną znaną postać, którą początkowo nie poznałem, ale zaskoczenie kto to jest było spore.
Cyberpunk 2077 - Po 60 godzinach grania nadal w niego tyram, ale miałem komunikat o tym, żeby dokończyć wszystkie sprawy na mieście, więc oznacza to, że jestem już na finiszu. Zrobię więc jeszcze parę ciekawszych zadań pobocznych i lecę dalej z ostatnimi zadaniami. Potem najpewniej posprawdzam różne zakończenia i obczaję jeszcze początek Nomada i Punka. Na końcu może się pobawię w jeszcze jakieś łatwe trofea i kończę przygodę z tą grą.
Bioshock - Na styczniowej wyprzedaży w PS Store była dostępna cała odświeżona trylogia w fajnej cenie, postanowiłem ją zakupić i zacząłem przygodę z jedynką, ale gra się chyba trochę zestarzała. Rozgrywka jest w miarę przyjemna i nadal widać, że to bardzo dobra gra (ba, nawet świetna), jednak strzelanie już jest mocno drętwe. Nie ma jakiegoś odrzutu przez co nie czuć siły pukawek i ogólnie na razie jest dość mozolnie. Obawiam się również, że w pewnym momencie może się wkraść monotonia, już na ten moment trochę średnio mi się chce grać, a jestem dopiero po
spoiler start
walce z Steinmanem
spoiler stop
, może to jednak po prostu kwestia tego, że rozpocząłem grać w takim sobie okresie. No i trochę odtrąca mnie to, że gra nie posiada polskich napisów. W sumie to przy okazji zapytam: długa jest ta gra? How Long To Beat pokazuje, że niby z 14 godzin wystarczy, by ją ograć, ale zawsze mi się jakoś wydawało, że Bioshock jest dłuższy i mam co do tego wątpliwości.
Hollow Knight - Grę już kiedyś przeszedłem, ale jakoś naszła mnie ochota na powrót do tej świetnej metroidvanii i znów bawię się wybornie. Trudna, ale jednocześnie przyjemna gra z intrygującym klimatem.
Assassin's Creed Odyssey - po 170 h (59 poziom) robię sobie przerwę zanim usiądę do dodatków. Ukończyłem główne linie fabularne i zdecydowaną większość istotnych zadań pobocznych. Odkryłem całą Grecję, wszystkie lokacje podwodne, mam okręt na poziomie legendarnym. Rewelacyjna gra przede wszystkim ze względu na piękną antyczną Grecję. Jej zwiedzanie to najlepsza rzecz z całej gry.
The Room Three Tę wspaniałą trylogię dopiero niedawno odkryłem. Pierwszą i drugą część ukończyłem, jestem w trakcie rozwiązywania łamigłówek w trzeciej. Super relaksacyjny tytuł z genialnie zaprojektowanymi zagadkami.
Dalej w Dreamfall Chapters (PC). Sporo latek upłynęło od ostatniego mojego spotkania z tymi grami i postacie, miejsca już "odpłynęły" z mojej pamięci. Poza oczywiście głównymi protagonistami: April, Zoe czy Kian i dreamachine. Słabo mi idzie z angielskim, poprzednie odsłony miałem po hiszpańsku, ale powolutku gra znów mnie wciąga. Jak na razie udawało mi się rozwiązywać zagadki, nie wszystkie prawidłowo - mój Kian nie rozpoznał prawidłowo szpiega. Teraz z Zoe mam problem by popchnąć fabułę. Trzeba będzie pogłówkować jak wykonać zadania (Baruti i Hanna).
https://www.twitch.tv/collections/_OYXKzzqUxY2wQ
Przepalony od ciorania w Path of Exile (i czekając na nową ligę) odkopuję gry na dysku.
Przypomniałem sobie że pojawiła się nowa mapa (Tears of False God) dla projektu Arcane Dimensions do klasycznego Quake'a. Tylko jedna mapa? Ok... Odpalam na Normalu i widzę "358 enemies remaining". No to trochę tego jest...
Do tego zainstalowałem Deus Exa bo odkryłem, że pojawiły się dwie wersje fantastycznego projektu GMDX, jedna fanowska (od osoby blisko współpracującej z twórcą oryginału) a druga to Community Edition czy jakoś tak.
Wiedźmin 2 (24h) Przechodzę wszystkie części od początku. Dla mnie słabsza niż W1.
Ultima Online (???h) Wracam, żeby sprawdzić co tam słychac, po prawie 15-letniej przerwie. Dużo się zmieniło, to już nie to co kiedyś.
Aragami: Jedyny problem tej produkcji, to skromny budżet. Widać jak twórcy próbują oszczędzać na produkcji. Nie przeszkodziło mi to w miłym odbiorze tej gry. Aragami cechuje się ciekawymi easter egg-ami. Możemy zobaczyć charakterystyczne ognisko z serii Dark souls, czy także kultowy Tri-force mocy z The legend of zelda. Historia w Aragami jest prosta, przewidywalna, ale pozostawia ciekawe refleksje. Czekam bardzo na Dwójkę i mam nadzieje, iż będzie bardziej ,,bogata’’.
Burnout Paradise Remastered: Ogólnie gra jest bardzo dobra. Te rozbijanie samochodami, muzyka, ta dynamika! Zamienia się później w bardzo powtarzalna grę, miasto bez życia, czy klimatu. Przypominało mi taką typową grę od Ubisoftu i EA.
Grim Fandango Remastered: Jaka ta gra jest rewelacyjna! Miałem uczucie jakbym grał w komediowego ojca chrzestnego. Piękny klimat, świetny humor, dobra fabuła, wyśmienita muzyka, czy świetni bohaterowie i ich dialogi. Jedynie co mi przeszkadzało to takie lekkie zbicie z toru z tym co dostaliśmy na poczatku. Aż jestem ciekaw, co dostane w kolejnych produkcjach tej firmy.
Crysis: dobra strzelanka. I nic więcej. Grafika jest ładna, ale na Xbox była lekko rozmyta. Muzyka mogłabyc lepsza. Fabuła mi się podobała, była inna i nie przeszkadzały mi te elementy z kosmitami. Gameplay jest dobry ale według mnie maskowanie w 1 części jest średnio zrobione. No i przechodzimy do błędów. Gdyż gra ma aktualnie ich dosyć dużo. Najwiekszym (i dla mnie nie wyjaśnionym) błędem (który ogólnie był korzystny dla mnie) jaki widziałem to był, krzak. Nie wiem dlaczego, ale gdy wejdziemy do krzaku (czy czegoś podobnego), tak aby nasza postać była cała zakryta, wrogowie nas nie zaatakują. Będą podchodzić, celować w nas ale nie zaatakują. Pewnie niedługo zagram w 2. Jestem ciekaw jak teraz broni się ten tytuł.
Prince of Persia The Two Thrones: o matko boska. Jak ubisoft mógł tak bardzo zniszczyć ostatnia cześć pop. Prince of persia jest ze mna od lat. Nie żebym jakoś był to tytuł którym nazwał ulubiona seria, jednak zawsze ceniłem Przygody księcia. Grałem Najpierw w 2 potem 1 i reboota z 2008. I właśnie kiedyś natrafiłem na porta Prince of persia The Two Thrones na psp zwanego tam Prince of persia Rivals. I strasznie mi ta część się spodobała. Grałem jak głupi. Jednak nigdy jej nie ukończyłem. Udało mi się pare lat temu kupic na PS2, ale jakoś zapomniałem o niej. Wlaczylem i z początku, wróciła mi nostalgia. Tak grałem i tak grałem, żeby sobie później zwrócić uwagę, jaka ta gra jest okropna. Grafika jak się porówna z wersjami na ps2 poprzednich częściej wypada czasem najsłabiej, fabuła to jakiś nieśmieszny żart, muzyka...muzyka? Jest tutaj w tej grze w ogóle muzyka? Jest tak słaba, ze przez kilka rozgrywek nie zorientowałem się, iż jest w ogóle muzyka w tej grze. Gameplay ha! Typowy dla nowego ubisoftu czyli rób to znów, zrób to znów! By później zrobić to znów! Walka z wrogami jak jakaś mdła, tak samo z bossami. A najgorszy jest antagonista. Jest tam strasznie na siłę. Postacie także są jakieś głupie i tępe, a Książe strasznie mnie irytował. Jedynie to podobał mi się jego alter ego. Aż szkoda ze się w tej części marnował. Miałem wrażenie jakbym nie grał w 3 cześć, a jakiś biedny spin-off serii. Zakończenie tez było słabe. Strasznie słaby tytuł.
Haven: jedna z moich gier który najbardziej oczekiwałem. Grałem kiedyś w demo i po tym jeszcze bardziej na tą grę czekałem. Zagrałem jak dowiedziałem się, iż jest na Game pass. I jestem zadowolony. Na poczatku coś nie mogłem wbić się w grę. Miałem więcej pytań, nawet do samej rozgrywki, ktore musiałem sam rozwiązać. Ale jednak jak zacząłem wgłębiać się w historie i bohaterów, to sie nie zawiodłem. Grafika jest ładna, przypomina mi trochę nowa zelde. Muzyka to majstersztyk. I żałowałem jak na poczatku grałem bez słuchawek. Gameplay jest spoko, jednak trzeba się do niego przyzwyczaić. Fabuła i postacie są po prostu piękne. Jak napisał jeden recenzent na temat tej gry. ,,Haven jest czymś, co trzeba poczuć”.
The Outer Worlds: Z grami Obsidian mam tak, iż czym nowszy ich tytuł tym bardziej mi się podoba. I tu było podobnie. Grając w TOW miałem podobne uczucie, gdy grałem w Sao: FB. Widać rzeczy do poprawy/zmiany/rozwinięcia, ale gra bardzo mnie wciągnęła.
The Long Dark: Jak na razie dla mnie tytuł jest średni. A raczej jego Fabuła i Chapter 3. Grafika i muzyka na wielki plus. A Gameplay sam nie wiem...dla mnie jakiś nijaki. Na razie poddałem się z TLD.
Cyberpunk 2077: I o to mój drugi najbardziej wyczekiwany tytuł 2020 roku. Na poczatku gdy gra jeszcze nie wyszła, miałem z Cp dziwna relacje. Gdy wyszedł pierwszy teaser to bardzo się na nią napaliłem. Potem ucichło, ale i tak czekałem wygłodniały. Aż nagle mamy Gameplay i wychodzi keanu z legendarny tekstem. Co spowodowało jeszcze większy zachwyt. I wtedy po dobrym czasie, jakoś już mnie ten hype nie trzymał. Pojawiały się informacje o wycofanych funkcjach, potem trailer, zdj, gameplay. I po Gameplay poszedłem preorderowac. Przybyły najpierw recenzje redaktorów. Przybył zachwyt. Jednak po premierze były opinie graczy. Zbyt kolorowo już nie było. Postanowiłem że przeczekam trochę. I wlaczylem gdy była już aktualizacja 1.6. Co mnie już rzuciło na pierwszy rzut oka, muzyka. Po prostu jest rewelacyjna. Tworzenie postaci, może nie jakieś ultra szczegółowe, ale było w porzadku. Miałem jednak na poczatku problem, gdyż przez cały czas gry czułem sie jakbym grał standardowym V. Grafika jest naprawdę niezła. Postacie zrobione świetnie. Ale jakoś z początku ani do klimatu się nie mogłem wciągnąć, ani do fabuły. Po 7h zmieniłem zdanie. Klimat jest świetny, a fabuła nie wciska czegoś na siłę. Walka jak dla mnie jest świetna. Mam już ukończone dużo FPS. Taki inny styl walki bardzo mi przypadł do gustu. Musiałem się tylko z początku przyzwyczaić. Zadania są bardzo dobre, nawet poboczne. Dla mnie jedynym problem to stan techniczny. Ale nie jakoś bardzo. Nie zepsuło mi jakoś zbytnio misji czy gry. Mam 36h i na razie dostaje tylko śmieszne błędy. Rozumiem dlaczego osobom przeszkadza cp. Jednak wystawiając 1.0, 3.0 (głównie chodzi o metacritic) to gruba przesada. Taki opisywany wyżej Pop two Thrones powinnien być zjechany za to co ubi odwalił w tej części. A ma na wielu portalach średnia 8.0.
A Way Out: świetna gra na dwie osoby. Powiew świeżości, w grach nastawionych na co-op, ale także nawet dla gier singleplayer.
Shenmue III, 7,5h Stare dobre Shenmue, co tu można napisać. Dalej chodzimy w kółko pytając się wszystkich o wszystko, gramy z dziećmi w chowanego, gramy w różne minigierki jak np. wyścigi żółwi, zbieramy kolekcje ziół i figurek, gramy na automatach a fabuła wlecze się że to jeszcze z 5 części będzie potrzeba zarobić. Tylko mapa inna bo zamiast miasteczka i dużego miasta mamy wioskę i tyle. Jakby 20 lat nigdy nie minęło, gdyby to Shenmue III wyszło tak w 2003 roku to wyglądałoby dokładnie tak samo. Mam wrażenie że nie wykorzystano nic z rozwoju gier od czasów pierwszych odsłon. System walki to jest straszne drewno, tutaj jest regres w stosunku do tego co było 20 lat temu. To niesamowite. Można było dla przykładu zerżnąć system walki z Yakuzy czy coś a tutaj takie jakieś nie wiadomo co.
Sleeping Dogs Definitive Edition, 28,5h Powoli wchodzę w etap czyszczenia mapy z wszelkich znajdźiek i aktywności. W jednej z dzielnic brakowało mi jednej skrzynki i przez ponad godzinę kręciłem się w kółku jej szukając. Całkowicie zapomniałem że można podejrzeć na mapie w grze lokalizację wszystkiego. Maksuję wyścigi aby mieć lepsze czasy niż znajomi itd. Strasznie słodka gra tylko krótka. Ale to zdecydowanie jest gra przykład tego jak się powinno robić gry w otwartym świecie.
Cześć,
Czy ktoś chętny na wspólną grę w Star Wars Squardons w przyszly weekend na Ps4? Ewentualnie Battlefront II xD
W razie czego dodajcie na PSN: marusiek91_PL
Po 65 godzinach ukończyłem Cyberpunka i bawiłem się super. Wiedźminy były ok pod względem fabularnym, ale gameplay w tych grach był według mnie do kitu, gdy zasiadałem do Cyberpunka myślałem, że w jego przypadku będzie to samo, ale myliłem się. Rozgrywka była bardzo przyjemna, zarówno strzelanie jak i skradanie dawało mnóstwo frajdy. Nie były one co prawda mistrzostwem świata, ale i tak było bardzo dobrze.
Trochę wstyd się przyznać, ale grałem na PS4 i... nie było tak źle, gra jest wciąż bałaganem technologicznym i Redom należy się porządny bat za to, ale najwyraźniej miałem szczęście, bo spadki klatek rzadko się zdarzały, a jak się nagle pojawiały to bardzo szybko znikały. Bugi nie za bardzo rzucały mi się w oczy, ot od czasu do czasu coś lewitowało, postacie z niewiadomego powodu nagle znikały przed moimi oczami, było też trochę śmiechu jak pojazdy, które właśnie wezwałem zaczęły przede mną uciekać. :D Jedyny błąd z jakim miałem naprawdę problem to doczytywanie się postaci, niektórych obiektów i wejść do różnych budynków, strasznie to irytowało, gdy chcesz skończyć szybko misję, ale musisz czekać, aż wszystko wokół ciebie się pojawi.
Fabularnie było moim zdaniem również świetnie, nie mogłem się wręcz oderwać od poznawania losów V. :) Dzisiaj natomiast zobaczę resztę zakończeń i jestem ciekaw, które mi najbardziej podpasuje.
Także krótko mówiąc, o ile Wiedźminy to dla mnie średnie gry to Cyberpunk był świetny. Nie jest to co prawda arcydzieło 10/10, bo do paru rzeczy można się przyczepić (nie chce mi się jednak o nich pisać), ale to wciąż bardzo dobra produkcja, z którą warto się zaznajomić jak już ją nieco połatają.
Deus Ex: Human Revolution Director's Cut (ukończony) - Powiem krótko, świetna, bardzo klimatyczna gra z bardzo interesująca fabułą, która dzięki wielu odniesieniom do problemów współczesnego świata jest jeszcze bardziej aktualna niż w momencie premiery gry. Zdecydowanie polecam.
W inne gry fabularne nie grałem. Najpewniej wrócę to jednej z tych, co jakiś czas temu przerwałem. Wybór padnie chyba na SpellForce Platinum , którego jestem najbliżej ukończenia.
Sporo czasu się tutaj nie wypowiadałem, a już parę gierek zacząłem w starym roku i parę w tym roku skończyłem, więc będzie tego sporo ;)
1.) Mafia: Edycja Ostateczna - Postanowiłem sobie, że przejdę całą serię Mafia w wersji odświeżonej, więc oczywiście trzeba było zacząć od pierwszej części. Przyznam się bez bicia, że w klasyczną wersję grałem tam dawno temu, że dosyć niewiele z niej pamiętam, poza klimatem, który wiem, że mnie wgniótł w fotel. Także można napisać, że grałem w ten remake właściwie na ślepo. Spodobało mi się to, że ten otwarty świat nie jest do końca tak otwarty, w sensie, że nie ma tutaj żadnych pobocznych aktywności poza znajdźkami. Sprawia to, że klimat się tak nie rozmywa jak to bywa w podobnych tytułach, jak chociażby w GTA. Uwielbiam klimat tej produkcji, czujemy się tutaj jakbyśmy byli częścią starego filmu mafijnego. No uwielbiam to jak wszystko się łączy, stare samochody, muzyka, ubiór, a także różne wydarzenia, no po prostu cudo. Fabularnie też jest naprawdę dobrze, nie jest to prosta historyjka o taksówkarzu, który zszedł na złą drogę, ponieważ fakt, poszedł w przestępczość, jednak nie jest do końca taki zły, widać tutaj po prostu szarość. Jedynie mogę się przyczepić do optymalizacji, ponieważ od czasu do czasu płynność spadała, a także podczas napisów końcowych gra całkowicie się wysypała. Tak to po prostu kawał naprawdę świetnej gry.
2.) Mafia II: Edycja Ostateczna - Przyszła też kolej na remaster drugiej części i o ile drugą część pamiętam dosyć dobrze, to nie jestem do końca pewny, co oni dokładnie zmienili w tej grze. Musiałbym zagrać jeszcze raz w klasyka, ale na pierwszy rzut oka to za dużo się nie zmieniło. Jest to większa i trochę bardziej rozbudowana część względem pierwszej, jednak moim zdaniem nie jest wcale lepsza. Oczywiście nie jest to zła gra, bo jest całkiem dobra. Klimat jest dalej świetny, czuć właśnie tę klasykę kina mafijnego, ale fabuła wydaje mi się trochę bardziej naiwna. Historia już nie ma takich odcieni szarości, wręcz bym napisał, że jest trochę taką typową, stereotypową opowieścią o mafii. Najbardziej jednak zabolało mnie to, że nie zmienili w tym całym remasterze sceny z końcem Tommy'ego Angelo na ten z finału pierwszej części, bo tam wyglądało to naprawdę świetnie, czuć było te emocje oraz przygotowanie bohatera na to co go czekało, a w drugiej części wyglądał jak zwykły, przestraszony staruszek. Mimo wszystko grało się naprawdę przyjemnie. Przy okazji chciałem również ograć DLC do tej części, jednak skończyłem gdzieś w połowie Przygód Joego, ponieważ tak słabego DLC dawno nie widziałem, a podobno reszta jest w tym samym stylu.
3.) Yakuza 0 - Podobnie jak w przypadku Mafii, postanowiłem w tym roku ograć całą serię Yakuza od początku do końca. Na pierwszy ogień poszło Zero, które jest prequelem Yakuzy Kiwami. Nie będę ukrywał, ale po prostu kocham tę serię. Wszystko, czyli klimat, fabuła, postacie, rozgrywka, ścieżka dźwiękowa, no to wszystko stoi na bardzo wysokim poziomie. Stanowi ona bardzo fajne wprowadzenie do tego świata, a także przedstawia bardziej postacie, które mogliśmy poznać w pierwszej części, ale nie dostały one zbyt dużo czasu przez pewne wydarzenia. Także zobaczenie początków Kiryu oraz wcześniejszego charakteru Majimy jest naprawdę ciekawym doświadczeniem. Klimat lat 80. w Japonii połączony z życiem oraz wyzwaniami Yakuzy, to strzał w dziesiątkę. Historia podzielona na dwie postacie jest świetnie napisana, co chwile wprowadza pewne tajemnice oraz przyciąga do ekranu, a to głównie za sprawą ciekawych postaci, które mają swoje historie, charaktery oraz nastawienie do naszych bohaterów. Rozgrywka jest niezwykle bogata i wykonana z największą dokładnością. Pomiędzy zadaniami głównymi możemy wykonać masę zadań pobocznych, pobawić się w biznesy, czy pobawić w barach, klubach, czy salonach gier. System walki może się dla niektórych wydawać nudny, jednak na wyższych poziomach trudności jest dosyć skillowy i wymaga nauki przeciwników, kombosów, czy odpowiedniego rozwoju postaci. Według mnie Yakuza to akurat najlepsza gangstersko/mafijna seria gier i już na tapecie czai się Kiwami do ogrania :D
4.) Destroy All Humans - Tutaj przyznam bez bicia, że nigdy nie grałem w klasyczną wersję gry, co prawda o niej słyszałem parokrotnie, jednak na tyle mnie nie zaciekawiła bym chciał w nią zagrać, jednak przy okazji zapowiedzi tego remake'u pomyślałem, że to dobra okazja by się zapoznać z tym tytułem, chociaż dopiero teraz go ograłem. Bardzo przyjemna gierka, która może wydawać się dziecięca patrząc na grafikę oraz rozgrywkę, jednak jak się spojrzy ponad to to zauważy się sporo czarnego humoru oraz odniesień do różnych teorii spiskowych. Fabularnie oczywiście nie można szukać tu czegokolwiek wybitnego, ale jest na tyle przyjemna, że można czerpać z niej przyjemność. Klimat wciąga, tak samo jak rozgrywka, chociaż pod tym względem jest dosyć prosta, przynajmniej do finalnego starcia. Grało się naprawdę przyjemnie i liczę, że resztę serii również poddadzą remake'owi.
5.) SpongeBob SquarePants: Battle for Bikini Bottom Rehydrated - Szczerze to o klasycznej wersji tej gry nigdy nie słyszałem, właściwie dowiedziałem się o niej przy okazji zapowiedzi remake'u. Też nie jestem żadnym fanem tej animacji, nie widziałem nigdy całego odcinka, ale postanowiłem dać szansę grze, bo to w końcu przygodówka. Nie da się ukryć, że jest to gra dla młodszych graczy i też taka jest historia, dosyć prosta, nieskomplikowana i dosyć humorystyczna, no i nawet jako dorosły przyjemnie się ją śledziło. Rozgrywka również nie jest jakoś wymagająca, chociaż ma swoje wyzwania, które potrafią trochę zirytować. Jedyne do czego mógłbym się przyczepić to długość gry. Jest to po prostu zbyt długa gra przez co dosyć szybko się wkrada monotonia. Oczywiście nie jest to gra na ponad 10h, bo ukończenie jej zajęło mi około 8h, jednak ostatnie 2-3 godziny grałem już trochę na siłę, aby tylko ukończyć i zapomnieć o tej grze. Dla porównania Destroy All Humans zajął mi około 7h i nie nudziłem się nawet minuty. Możliwe, że to po prostu gra nie skierowana do mnie, jednak nie była to w pełni szczęśliwa rozgrywka.
6.) Heroes Chronicles - W sumie wyszło osiem części serii Chronicles, które stanowiły pomost między trzecią a czwartą częścią serii Heroes of Might and Magic, jednak z niewiadomych przyczyn tylko cztery pierwsze części zostały wydane w Polsce. Jest to o tyle dziwne, ponieważ są to dosyć małe gry i do tego dosyć krótkie, przejście jednej części zajmuje około 2h. Na szczęście dzięki platformie GOG miałem okazje zapoznać się z ostatnimi czterema częściami w których skład wchodzą: The World Tree, The Fiery Moon, Revolt of the Beastmasters oraz The Sword of Frost. Początkowo chciałem opisywać każdą z tych części osobno, jednak nie ma to sensu, ponieważ są do siebie bardzo podobne, a już najbardziej do ogólnie trzeciej części serii, właściwie to to samo z wyjątkiem historii. Same historie do najciekawszych tutaj nie należą, to po prostu proste zadania polegające na pokonaniu tych złych lub przekonaniu ich na swoją stronę. Wyjątkiem tutaj jest Revolt of the Beastmaster, które ze wszystkich ośmiu jest najciekawsze. Same misje rozgrywają się głównie na małych mapach, które można dosyć szybko przejść, a jedynie ostatnia misja rozgrywa się na najwyższej, czyli zupełnie dwie najgorsze typy map w całej grze. Widząc jakość tych produkcji jakoś się nie dziwię, że ta kolekcja nie pomogła podnieść się finansowo twórcom.
7.) Warhammer: Chaosbane - Z samym uniwersum Warhammera nigdy nie było mi po drodze, jakoś mnie nie interesował, ale gdzieś tam wiedziałem, że jest. Zagrać w ten tytuł chciałem od dawna, jednak mieszane opinie graczy dosyć mnie zniechęciły. Na szczęście przyszło Humble Bundle ze swoim Humble Choice i mogłem naprawdę tanio zgarnąć ten tytuł. Przyznam bez bicia, że w hack'n'slashe nie jestem zbyt dobry, zwykle sporo czasu zajmuje mi nauka mechanik oraz rozwoju postaci, więc też tutaj nie chciałem szaleć i zacząłem grę na poziomie normalnym, a skończyłem na Chaosie 2. Niestety nie jest to najwyższej jakości reprezentant gatunku, a niski poziom trudności jest tu jednym z mniejszych problemów. Historia w zamyśle była dosyć ciekawa, jednak jej wykonanie już nie za bardzo, a głównym problemem jest tutaj wykonanie misji, które zupełnie nie pociągają, a powtarzalni przeciwnicy wcale nie poprawiają sytuacji. Spodobał mi się system przydzielania umiejętności, jednak w praktyce dosyć rzadko z nich korzystałem. Bossowie są ciekawie zaprojektowani, jednak również nie stanowią żadnego wyzwania, a także nie zmieniają im się ataki na wyższych poziomach trudności, jedynie zwiększa się poziom życia oraz zadawane obrażenia. Również jeśli chcielibyście dowiedzieć się czegoś o tym uniwersum, to ta gra to najgorszy możliwy sposób. Miałem jeszcze dokupić sobie dodatki oraz spróbować innych postaci, jednak raczej to sobie odpuszczę.
8.) Warhammer 40,000: Space Marine - Ta gra dosyć długo kisiła się w mojej bibliotece i po ograniu Chaosbane'a postanowiłem dać jej szansę. Zaskakująco przyznam, że bawiłem się całkiem dobrze. Oczywiście w ogólnym rozrachunku ta gra jest dosyć średnia, jednak można się przy niej dobrze bawić. Historia jest dosyć ciekawa, początkowo atak orków na planetę należącą do ludzi, a później inwazja chaosu, to coś co może zaciekawić. Tutaj dopiero można poznać odrobinę tego uniwersum, co prawda tą bardziej przyszłościową, ale zawsze coś. Jest dosyć klimatyczna, a przeciwnicy ciekawi, jednak rozgrywka mogłaby być trochę bardziej rozwinięta, ponieważ gdzieś tak od połowy zaczyna zalatywać nudą. Szkoda też, że to taki pojedynczy strzał, ponieważ historia wręcz domaga się kolejnej części w którą chętnie bym zagrał.
Tak oto prezentuje się lista gier, które kończyłem od właściwie początku tego roku, a na horyzoncie już widać parę innych tytułów, jak chociażby Yakuza Kiwami :P
Postanowiłem zrobić sobie przerwę od tych wszystkich wielogodzinnych kobył które mam rozpoczęte i pograć trochę w krótsze tytuły, choć nie ukrywam że kilka razy się złamałem i uruchomiłem Valhallę, ten tytuł po prostu hipnotyzuje.
- Little Nightmares - Grę ukończyłem jakiś czas temu i jest ona jedną z największych niespodzianek na jakie trafiłem. Gęsty klimat, szczątkowo zarysowana fabuła dająca ogrom możliwości własnej interpretacji, intrygujące postaci. Ta gra jest najlepszym growym horrorem w jaki kiedykolwiek grałem, jednocześnie nie do końca horrorem będąc, raczej mroczną, surrealistyczną baśnie. Niesamowity tytuł którego nigdy nie zapomnę i z niecierpliwością czekam na dwójkę.
- Battlefield: Bad Company 2 - Nadrabiania starych dobrych shooterów ciąg dalszy. Ten jest naprawdę świetny. Owszem, oprawa trąci już dziś myszką ale to w zasadzie jedyny minus. Fabuła jak w dobrym filmie akcji, nasza drużyna z którą można się zżyć, szalony pilot wojskowy (hipis i pacyfista) którego po prostu nie można nie lubić, strzelanie jest przyjemne i bardzo mięsiste a destrukcja otoczenia może być wzorem dla wielu współczesnych gier. Jeszcze parę godzin do końca mi zostało i będzie to bardzo przyjemne kilka godzin.
- Resident Evil Zero - Ta seria nigdy nie należała do moich priorytetów, ponieważ jednak większość najstarszych gier jest (lub niedługo będzie) zremasterowana postanowiłem nadrobić zaległości. Zacząłem od wersji HD RE 0.
Gra dzisiaj już dość archaiczna ale mimo to gra się przyjemnie. Z jakąś głębszą analizą poczekam aż ogram trochę więcej. Póki co zwróciłem uwagę na satysfakcjonujące zagadki i niezły klimat.
Legend of Grimrock - Wróciłem do gry, którą znam od czasu premiery i też wtedy grałem ale w sumie nigdy jej nie ukończyłem. Jak dla mnie w ogóle się nie zestarzała i gra się bardzo fajnie.
Shadow of the Tomb Raider - chyba jestem przed finałem bo wyskoczył komunikat że po rozmowie nie będzie możliwa szybka podróż aż skończę fabułę. Dla mnie zdecydowanie najlepszy Tomb Raider. Zdecydowanie moje klimaty. I ta grafika, cudowna.
Dodatkowo mam rozgrzebane AC Origins i mimo że wysoko cenię grę to jednak czegoś jej brakuje.
Lubię czyścić całą mapę ale te znaki zapytania już mnie denerwują. A grę mam skończoną może w 1/3. Później chcę wrócić do Wiedźmina 3 i TLoU remaster. Nowe gry ze starej generacji będę starał się ograć już na ps5.
Shenmue III, 12,5h Z jednej strony gra mi się dobrze bo to stare dobre Shenmue, a naprawdę w te starocia mi się dobrze grało pierwszy raz w 2018 roku już po Yakuzie. Ale z drugiej strony gdy patrzę na to trochę bardziej z zewnątrz to wcale się nie dziwię że gra ma średnią ocen na MC na poziomie 68/100. Ta gra jest drętwa okropnie, wlecze się niemiłosiernie, nie widać nic z postępu jaki się dokonał w grach wideo od czasów pierwszych gier. Tak samo jak 20 lat temu chodzimy i pytamy się każdą napotkaną postać o wszystko, a potem jak już się czegoś dowiemy to idziemy tam tylko po to by móc znowu pytać się wszystkich o jakąś kolejną rzecz by potem dowiedzieć się że postać X będzie tu o 7 wieczorem więc do tego czasu laba. Teraz mam za zadanie zarobić trochę grosza bo dostaliśmy trochę w ryj (znowu) i nasz bohater chce się nauczyć nowego ciosu który widział u jakiegoś biedaka pijaka licząc że ten jeden cios pozwoli mu pokonać bandziorów. No i możemy rąbać drewno dla przykładu. Albo uprawiać hazard oczywiście. To jest bardzo specyficzna gra dla bardzo specyficznej grupy odbiorców. Yakuza jest duchowym następcą Shenmue ale już chyba pierwsza Yakuza na PS2 w 2005 była bardziej nowoczesną grą niż Shenmue III wydane 14 lat później...
Sleeping Dogs Definitive Edition, 39h W podstawce została mi ostania główna misja, reszta mapy całkowicie wyczyszczona. Celuję w absolutne 100% i wszystkie osiągnięcia. Jeszcze kilka dni temu tego nie planowałem ale jak mi wpadło osiągnięcie za 30 srebrnych nagród to przecież pomyślałem że 30 złotych nagród też powinno być siłą rzeczy w zasięgu a to te 2 acziki są tymi najrzadszymi według statystyk. Po prostu cudowna gra, jedna z najlepszych gier poprzedniej dekady i chyba najlepszy klon GTA w jaki grałem.
GRID Autosport, 2h Okazało się że wygranie wszystkich wyścigów oraz bycie pierwszym wśród znajomych w każdym z nich było niewystarczające. Do tego doszło rozczarowanie najnowszym GRIDem i to razem skumulowane doprowadziło do tego że przed Yakuzą postanowiłem jeszcze wcisnąć kolejną grę. No i bawię się świetnie, jest tutaj to czego nie miał nowy GRID czyli klimat profesjonalnych wyścigów. Z drugiej strony nie ma tego co było w pierwszym oryginalnym GRIDzie najlepsze czyli tworzenie i zarządzanie własnym zespołem. No czyli to jest taka gra po środku, dokładnie tak jak model jazdy. Nie jest to pełna zręcznościówka ani symulacja. Jeździ się bardzo dobrze ale trzeba uważać bo wcale nie jest łatwo, mój skill klawiaturowy został wystawiony na niezłą próbę. W przypadku tej gry marketing nie kłamał: GRID Autosport’s new handling model recreates the feel of motorsport’s most exciting contemporary and classic racing cars, hitting an authentic, responsive sweet-spot between Arcade and Simulation handling. Gra także zdaje się mieć dużo więcej zawartości niż nowy GRID oraz więcej różnorodności.
Resident Evil 2 (6,7h) - Ostatnio mam bardzo dużą chrapkę na survival horrory, a jako, że ostatnio odbyła się Steamowa wyprzedaż serii Resident Evil to postanowiłem zakupić remake dwójeczki i bawię się świetnie. Z dwa razy nieźle się wystraszyłem, a lawirowanie między zombiakami i oszczędzanie naboi sprawia mnóstwo frajdy. Aktualnie chyba kończę kampanię Leona, potem przerabiam historię Claire i kto wie? Może popróbuję swoich umiejętności w trybie hardcore, bo nie ukrywam, ale jest trochę zbyt łatwo - na ten moment zginąłem 4 razy z czego 3 przez własną głupotę i zbyt radosne bieganie.
Hollow Knight - Nadal ogrywam go w ramach powtórnego przejścia i idzie trochę mozolnie, ale może to i dobrze, bo dzięki temu mogę dłużej wchłaniać niesamowity klimat tej produkcji. ;)
The Binding of Isaac: Rebirth (4.4h) - Bardzo interesujący rogalik, który co prawda daje mi mocno w kość, ale jednocześnie wciąga jak bagno.
Little Nightmares (4h, ukończone) - Grę skończyłem chyba z tydzień temu i zapomniałem o tym napisać, ale... rany! Ależ to była świetna przygoda!
Pomimo takiej sobie długości oraz zbyt prostych zagadek logicznych dostałem naprawdę klimatyczną, emocjonującą oraz bardzo przyjemną i różnorodną, jeśli chodzi o gameplay, platformówkę 2,5D
Muszę też wrócić do Bound By Flame i Bioshocka, by je skończyć.
To pierwsze "porzuciłem", bo gra zrobiła się strasznie nudnawa pod koniec, a drugie odstawiłem, bo nie mogłem się w niego wciągnąć i tak od paru tygodni gra ta marnuje się na dysku konsoli.
SpellForce Platinum (ukończona podstawka) - Tak jak planowałem, wróciłem do SpellForce po dosyć długiej przerwie i nareszcie doprowadziłem grę do końca. Gierka jest cudowna i gdyby nie momentalne skoki poziomu trudności na kilku mapach, to byłaby wręcz idealna. Jednak mimo to grało mi się świetnie i za jakiś czas pewnie zabiorę się za dodatki. Jak ktoś nie grał, to zdecydowanie polecam. Tym bardziej, że po przecenie na GoGu można ją dostać za śmieszne 3 zł.
Ogólnie to dużo więcej napisałem w temacie z grą, więc jak ktoś chce poczytać moje wypociny, to zapraszam tam :)
Teraz planuje kolejny powrót. Możliwe, że wybór padnie na Tomb Raider Anniversary , choć nie wykluczam, że zagram w coś innego.
GRID Autosport, 9h Nie mam za bardzo o czym pisać co tydzień a podejrzewałem że jeszcze trochę będę w to grał bo zawartości jest sporo. Jeździmy samochodzikami w kółku po torach. Gra jest na pewno lepsza niż nowy GRID czy GRID 2. Świetny model jazdy.
Sleeping Dogs Definitive Edition, 45h, skończone. Jedyne co mogę jeszcze napisać to że jest to prostu cudowna gra, jedna z najlepszych gier poprzedniej dekady i chyba najlepszy klon GTA w jaki grałem.
Shenmue III, 12,5h Etap kręcenia się w kółku w wiosce został zakończony bo gra wysłała nas do nowej lokacji, tym razem do trochę większego ośrodka cywilizacji. Szczerze powiem że przez chwilę nauczony doświadczeniami poprzednich odsłon aż się bałem że opuszczając wioskę gra się po prostu skończy. Niestety no nie zanosi się za bardzo żebym w najbliższym czasie wrócił do gry...
Yakuza 3 Remastered, 7h Najlepszy tata w grach powraca. Jest to rocznikowo zdecydowanie najstarsza Yakuza w jaką gram no i oczywiście że jest dużo bardziej drętwa i drewniana niż Yakuza 0 o Kiwami 2 nie wspominając. System walki jest niby taki sam ale wiadomo, to jest 2009 rok. Cała reszta jest jak na Yakuzę przystało świetna. Okinawa jest naprawdę zupełnie innym miejscem niż lokacje znane w poprzednich odsłon i jest bardzo fajnym powiewem świeżości. Fabuła także przynajmniej na początku jest bardzo słodka gdyż zamieniliśmy wielkie intrygi yakuzy na opiekę nad sierotami w sierocińcu. Wujek Kaz ma teraz więcej dzieciaczków do pilnowania. Gra jak na 2009 naprawdę może imponować. Tylko port na PC to jakiś dramat, znowu nasz QLOC nie dowiózł. Gra działa dużo gorzej niż 0 czy Kiwami 1, użycie CPU kosmicznie wysokie, gra mocno gubi klatki w trakcie walki, niektóre minigierki są podobno zepsute w 60 klatkach. A ja dodatkowo mam jakiś dziwny problem gdzie gra po około 50 minutach grania zaczyna działać gorzej i muszę ją restartować aby znowu trzymała stabilne 60 klatek. Wygląda to jak memory leak ale na odczytach zużycia pamięci nie ma nic dziwnego. Koleś który tam zajmuje się naprawieniem gier na Steamie napisał że to najgorszy port jaki widział w życiu...
Uuuu ale się nasza karczma dobrze trzyma, straszne tłumy :(
GRID Autosport, 20h Nie mam za bardzo o czym pisać co tydzień a podejrzewałem że jeszcze trochę będę w to grał bo zawartości jest sporo, szybko patrząc raczej nie jestem jeszcze w połowie. Gra jest sporo dłuższa niż inne gry Codemasters w które grałem. Naprawdę świetnie się tutaj jeździ, szkoda ze Project Cars 3 nie miały takiego modelu jazdy. Jeżeli chodzi o takie gry simcade to nic lepszego nie widziałem.
Yakuza 3 Remastered, 32h. Yakuzy 3 się oczywiście najbardziej obawiałem, jest to najstarsza Yakuza w jaką będę grał, naczytałem się że najgorsza część, system walki tragedia itd. Bałem się tego zejścia z Kiwami 2 na nowiutkim silniku do starej Yakuzy 3. Oczywiście jest trochę bardziej drętwo niż w poprzednich nowszych częściach oraz trochę brzydziej ale podstawy i formuła są dokładnie takie same. Bardzo dobra fabuła chociaż tak naprawdę to chyba ona dopiero się mi się zaczyna rozkręcać w 6 rozdziale no ale już jest dosyć intrygująco. Naprawdę masa zawartości, absolutnie jest tutaj sporo do roboty. Aż 20 godzin spędziłem na Okinawie przed powrotem do Kamurocho. Na Okinawie już było sporo contentu ale no w naszej ulubionej dzielnicy jest go jeszcze więcej. Jakieś masaże nawet są. Oczywiście będę się starał wycisnąć z gry jak najwięcej ale już widzę że z niektórymi rzeczami mogą być problemy. Teraz mogę ładnie porównać Shenmue III z Yakuzą 3 która wyszła 10 lat wcześniej. Już wtedy Yakuza w swojej trzeciej odsłonie poszła dużo bardziej do przodu niż zrobiło to Shenmue w 2019 roku. Jak mniemam z tej zremasterowanej kolekcji to Y3 jest najkrótsza więc wiem już co będę robił przez następne tygodnie. Ale port na PC to jest straszny syf...
Osu, payday 2 i ostatnio coraz więcej w fortnite :P
Tomb Raider Anniversary - Tak jak planowałem wróciłem do Tomb Raidera. Jednak nie gram w niego nie wiadomo ile, bo zatrzymała mnie sesja i różnego rodzaju wydarzenia sportowe z różnych sportów, przez co czasu na grę jest niewiele. No ale do rzeczy.
Przede wszystkim podoba mi się to, że nigdzie nie ma podpowiedzi, jak przejść dany etap. Do wszystkiego trzeba dojść samemu. Może nie są one zbyt trudne, ale zawsze jest to jakaś miła odmiana od współczesnych gier. Podoba mi się też duży nacisk na sekcje platformowe. Platformówki 3d to jeden z moich ulubionych gatunków, więc czuje się tu jak w domu.
To co mi się nie podoba, to przestarzałe mechaniki i sterowanie. Lara dosyć często się mnie nie słucha i skacze tam gdzie sama chce, przez co zdarzają się głupie i całkowicie niepotrzebne zgony. Tak naprawdę częściej walczę z samą grą, niż z przeciwnikami. Nie podoba mi się tez to, że port PC został potraktowany po macoszemu, przez co gra wygląda gorzej niż na konsolach. Dobrze chociaż, że są mody, które to naprawiają. Uncharted, który wyszedł w tym samym roku wręcz niszczy Tomb Raidera od tym względem.
Ogólnie to gra mi się całkiem przyjemnie, jednak przynajmniej na ten moment dużo bardziej podoba mi się TR z 2013 roku, który jest jedyną częścią z serii, którą ukończyłem. Zobaczymy czy ten stan utrzyma się po ukończeniu gry.
A ja w Star Wars: Galactic Battlegrounds grałem/gram czyli takie kosmiczne Age of Empires 2 te same ustawienia i mechaniki, jednostki fajne ale w sumie mało i takie same choć różnie wyglądają w AoE 2 właśnie tego nie lubiłem - te same jednostki dla arabów i europejczyków tylko jakiś specjalny żołnierz ( Berserker , samuraj ). Fajna gra :D
Ufff skończyłem Indiane Jonesa na Wii, było kilka mocniej irytujacych momentów ale jest to dość stara gra na dość stara konsole. Mimo wszystko bawiłem się dobrze. Ot takie 6.5 W porywach do 7.5/10.
Teraz na tapecie:
Immortals Fenyx Rising, z jednej strony mega fajne czasem pomysły na wykonanie zagadek. Z drugiej bezwładność i nieprecyzyjnosc ruchu postaci potrafi doprowadzić do szewskiej pasji. Jest to na prawdę zaskakująco udana podroba BotW ale do kunsztu N trochę jeszcze brakuje. Niemniej fabuła potrafi rozbawic i gra nawet po 15 godzinach Nadal jest zaskakująca. Jak na razie solidne 8/10.
Hitman 3 ogrywam sobie cała trylogię przeniesiona i odnowiona w trójce. Jak już dojdę do Mapek z Hitmana 3 to napiszę coś więcej.
Dzisiaj wpadła taka urocza kolekcjonerka Little Nightmares 2, i po pobraniu zaledwie godziny, już wiem że naprawili to co mnie najbardziej irytowalo w jedynce. Czyli poczucie głębi. Przez co ginelismy czesto nie z własnej winy.
Oraz
Super Mario 3D World + Bowsers Fury, wskoczylem od razu do BF, i mega się zaskoczyła że zrobili ten dodatek jako duża otwarta mape. Mamy taki remix pomysłów z 64, Sunshine 3d World, Odyssey. Z tego co Internet mówi, to taki dodatek na 8-12 godzin więc lepsze to niż funky Kong Z tropical freeze :p
Zapowiedź Warhammera 3 Total War sprawiła, że wróciłem do "dwójki". Na ten moment WHIIITW to gra, na którą najbardziej czekam w tym roku. Z mniejszych gier w ramach relaksu rozwiązuje łamigłówki w przepięknej Gorogoa.
GRID Autosport, 27h Nie mam za bardzo o czym pisać co tydzień a podejrzewałem że jeszcze trochę będę w to grał bo zawartości jest sporo, może jestem gdzieś w połowie szybko patrząc. Co mi się nie podoba to żeby móc jeździć w zawodach w barwach Ravenwestu (dla aczików) to muszę powtarzać mistrzostwa które już wygrałem. To jest akurat słabe.
Yakuza 3 Remastered, 59,5h Z okazji 60 godzin grania powrót po wielu godzinach na Okinawę. Od samego początku nie planowałem wymaksowywać tej starej Yakuzy 3 aż tak bardzo jak nowszych części ale planowałem zrobić przynajmniej wszystkie misje poboczne. I tu się pojawia problem. Jedna z misji pobocznych jest odblokowywana po osiągnieciu dobrego wyniku w golfie. A w golfa jestem tutaj fatalny :( No więc wietrzę problemy niestety. A tak poza tym to super gra, mimo iż trochę drewniana z racji wieku. System walki jest trochę wnerwiający jak przeciwnicy tak namiętnie wszystko blokują. Koloseum też nie wiem czy będą kończył przez to...
Na XSX gram w Shadow of War, a na PS4 na zmianę Ys IX i Re:Zero.
Tomb Raider Anniversary (ukończony) - W sumie to pomimo ukończenia gry nie mam zbyt wiele do dodania. Nadal podtrzymuję to, co pisałem ostatnio. Podobał mi się nacisk na sekcje platformowe oraz brak podpowiedzi, przez co do wszystkiego trzeba dojść samemu. Podobały mi się też projekty lokacji, a zwłaszcza Egipt, który moim daniem jest zdecydowanie najlepszą lokacją z całej gry.
Nie podobały mi się z kolei przestarzałe mechaniki rodem z PS2 oraz to, że Lara często robiła nie to, co chciałem, przez co dosyć często padałem. Zdarzyło się nawet parę bardziej irytujących momentów, przez które nawet wyłączyłem grę i robiłem sobie przerwę. Jednak mimo to przez większość gry grało mi się przyjemnie i na pewno kiedyś zagram również w Legend i Underworld. Tradycyjnie bardziej szczegółowo napisałem w temacie z gra, więc zainteresowanych moimi wypocinami zapraszam tam.
Następne w kolejce zgodnie z planem będą oba dodatki do SpellForce.
Zapowiadał się luźny weekend, bez pracy od daaaawna. Przygotowałem się więc solidnie: Gearsy Ultimate Edition (z kupki wstydu; nie grałem w żadną część), do tego ostatnie Tomb Raidery kupione w promocji, bo też chcę ostatnie trzy części przejść jedna po drugiej.
Plany planami, a życie życiem. Wziąłem dodatkowe zlecenia i tylko dwa razy wieczorami odpaliłem Gearsy (ale wyszło tego w sumie parę godzin). Bawiłem się zaskakująco dobrze (nie jestem wielkim fanem shooterów, zwłaszcza na padzie). Z przyjemnością do nich wracam i dokończę na pewno. W pewnych momentach trącą myszką, ale gra daje sporo przyjemności. Jestem ciekaw jak zestarzała się dwójka i trójka. Mam nadzieję, że nadal są grywalne, bo chciałbym domknąć serię.
GRID Autosport, 33h Nie mam za bardzo o czym pisać co tydzień a podejrzewałem że jeszcze trochę będę w to grał bo zawartości jest sporo, może jestem gdzieś w połowie szybko patrząc. Skończyłem pierwsze etapy w każdej dyscyplinie i teraz wreszcie dostałem jakieś nowe autka.
Yakuza 3 Remastered, 85h, skończone Tydzień temu pisałem że może być problem z golfem ale o dziwo relatywnie szybko się udało ogarnąć, koloseum to chyba z 5 godzin tłukłem dla aczika. Już szykowałem się do ponownego starcia z Amonem gdy okazało się że oprócz zrobienia wszystkich pozostałych zadań pobocznych, złapania wszystkich hitmanów trzeba także zrobić wszystkie treningi u Minamidy które wcześniej olałem. To wcale nie było takie proste jak się wydawało. A później został już Amon. O dziwo poszło lepiej niż się spodziewałem, padł za 2 razem. Wygrałbym za pierwszym ale skończyły mi się słabe napoje które zapomniałem przed walką wymienić na mocniejsze. Potem został już tylko finał fabuły, który zawsze jest prostszy niż Amon i koniec gry. Powiem tak, jak Y3 jest najgorszą częścią to ja chciałbym żeby wszystkie znane serie miały takie dobre najgorsze odsłony.
Yakuza 4 Remastered, 5h Niby ta sama gra, ta sama mapa ale bohater zupełnie nowy. W porównaniu do Y3 to naprawdę czuć taki powiew świeżości. Czuć że gra jest nowsza, że jest jej już bliżej do 0 i Kiwami 1. Kamurocho trochę rozbudowane bo doszły podziemia i dachy więc jest jakaś nowość. Nowy główny bohater mi się podoba, jest zupełnie inny niż Wujek Kaz, bardzo ciekawa postać. Fabuły to na razie to zbyt wiele nie widziałem ale jestem ciekaw jak to się rozwinie i jak nasz biedny Kiryu znowu zostanie w to wciągnięty.
Namietnie ogrywam WRC7. Super odskocznia od gier rajdowych Codemasters. W miedzyczasie skonczylem Syberie 3 i koncze The Room 3. Probuje ograc Hellblade, ale na chwile obecna sklaniam sie ku temu, aby calkowicie zaniechac tej gry. I rozpoczalem The Little Nightmares.
Ostatnio miałem całkiem sporo czasu na granie. Zrobiłem też sporo zakupów na bardzo fajnych promocjach więc moja kupka wstydu tylko się powiększyła, ale staram się dzielnie nadrabiać.
- Assassin's Creed: Valhalla - Nastukałem już grubo ponad 100 godzin i szczerze mówiąc ciągle nie mam dosyć, oczywiście robię sobie okazjonalne przerwy na kilka dni kiedy następuje jakieś lekkie znudzenie ale to jedna z najwybitniejszych gier w jakie pogrywałem ostatnio, dała mi ogromne ilości wybitnej zabawy i nie żałuję ani złotówki z ceny premierowej którą za grę zapłaciłem.
- Titanfall 2 - Ukończone. Świetny shooter, miodny, mięsisty, bardzo angażujący.
Trochę mnie męczyły elementy zręcznościowego skakania po ścianach, ale można na to przymknąć oko. Jeśli ktoś szuka dobrej strzelanki sci-fi to gorąco polecam.
- Farcry 5 - Grę kupiłem niedawno za jakieś 50 PLN w jakiejś promocji. To jest jedna z tych serii Ubisoftu do których nie potrafiłem się przekonać. Próbowałem trójki, próbowałem czwórki, uważam je za dobre gry ale żadnej nie ukończyłem. Piątka zaciekawiła mnie settingiem więc kiedy cena odpowiednio spadła to stwierdziłem że najwyższy czas sprawdzić. No i jest dobrze, widać że Ubi nieczęsto robi w swoich flagowych seriach rewolucje, za to ewolucja tych tytułów zawsze idzie w dobrą stronę. Pierwszy raz mam wrażenie że ukończę Farcry bo póki co mam wielką ochotę wracać do tego świata.
- Wolfenstein - The New Order - Kolejny dobry zakup, grę wraz z dodatkiem urwałem za jakieś 60 PLN. Tego wolfa ogrywałem jeszcze za czasów 7 generacji konsol na PS3 ale nie dane było mi tytułu ukończyć. Dzisiaj sam nie wiem dlaczego nie ukończyłem tytułu. Jest to niesamowity shooter z ciekawą, angażującą fabułą i fantastycznym, miodnym gameplayem. Na razie za mną dopiero z 3 godzinki więc na ostateczne oceny jeszcze czas, niemniej zapowiada się bardzo dobrze.
Zakupiłem też sobie za około 30 PLN Ys: Origin żeby rzucić okiem na tą markę która z jednej strony interesuje mnie od dłuższego czasu ale jakoś nigdy nie było nam po drodze. Jednak tytuł ruszę dopiero kiedy ukończę jeden z ogrywanych obecnie tytułów, narazie uruchomiłem dosłownie na godzinkę żeby zobaczyć z czym to się je.
SpellForce: The Breath of Winter - Jest to pierwszy dodatek do SpellForce. W ostatnim czasie grałem praktycznie tylko w niego.
Na ten moment jest bardzo dobrze. Trzyma poziom podstawki, a momentami być może nawet ją przewyższa. Nie spotkałem się jak dotąd z nagłymi skokami poziomu trudności jak w podstawce, więc gra się bardzo przyjemnie. Jest on zaskakująco długi, więc pewnie jeszcze trochę będę w niego grał.
LEGO Ninjago - Po wielu miesiącach niespodziewanej przerwy postanowiłem wrócić do tej gry. To pierwsza gra z tej serii, w którą gram i muszę przyznać, że momentami potrafi nieźle wciągnąć. Jestem już blisko końca fabuły, więc pewnie w ciągu kilku dni ją ukończę.
GRID Autosport, 40h Nie mam za bardzo o czym pisać co tydzień a podejrzewałem że jeszcze trochę będę w to grał bo zawartości jest sporo, jestem chyba trochę za połową. Zaczynam powoli się zastanawiać czy aby nie za dużo jest tutaj tej zawartości.
Yakuza 4 Remastered, 39h Jakoś tak naprawdę bez tego wujka Kaza to jakby to nie Yakuza była, tylko jakiś spinoff. Po skończeniu z kreatorem hostessy u Akiyamy teraz drugi bohater ma jako poboczną aktywność kreator wojownika, który na pierwszy rzut oka wygląda jak coś dużo ciekawszego niż dodatkowa fucha pierwszego bohatera. Ten kreator hostessy który był już w Yakuzie 3 to chyba jest najgorsza opcjonalna aktywność z jaką się spotkałem w serii, nudne to dziadostwo strasznie i nic w sumie nie wnosi. Aż dziw że z tej strasznie słabej aktywności narodziła się najlepsza aktywność poboczna nie tylko w Yakuzie ale we wszystkich grach czyli zarządzanie całym klubem z hostessami w Yakuzie 0, które jest tam zrobione o 10 klas lepiej. Drugi bohater w Y4 już trochę bardziej przywodzi na myśl typowe Yakuzowe klimaty tym bardziej że mamy tutaj trochę starych wątków z czasów jeszcze sprzed Yakuzy 0. Tenis stołowy debiutuje jako nowa minigierka i mam wrażenie że poziom trudności jest oszukany. W trakcie trwania jednego seta przeciwniczka zawsze na początku gra słabiej niż na końcu, objawia się to przede wszystkim dużo dłuższymi wymianami gdzie na początku seta trwają one czasami mniej niż 10 odbić by pod koniec trwać nawet 40 odbić.
NieR: Automata (34h) - Na razie ukończyłem ścieżkę A i było tylko ok, tzn. gameplayowo jest według mnie świetnie, Platinum jak zawsze nie zawodzi w aspekcie slasherowym, fabuła natomiast po prostu była i nic w sumie na razie o niej powiedzieć nie można, bo rozwija się ona dopiero przy kolejnych przejściach, więc do zobaczenia za jakiś czas. ;)
SEUM: Speedrunners from Hell (5,4h) - Ciekawa i wymagająca platformówka z pierwszej osoby, którą porównałbym na szybko do Super Meat Boya. Masa poziomów na których musimy mierzyć się z licznikiem czasowym, ale też zagrożeniami typu kolce, piły tarczowe i inne pociski ogniowe. Całość okraszona została niezłą muzyką metalową.
Shadow of the Tomb Raider (pewnie coś koło 6 godzin) - Nie jestem fanem nowych Tomb Raiderów, więc gdyby nie rozdawnictwo w abonamencie Playstation Plus to najpewniej bym po nią nie sięgnął, ale jako, że dostałem ją za darmo to postanowiłem ją ograć, chociaż idzie mi to trochę powoli. Często się słyszy, że jest to najsłabsza część nowej trylogii, ale jak na razie podoba mi się bardziej od odsłony z 2013, słyszałem też, że jest tu nieco za mało strzelania (lub ogólnie walki), ale jak na razie jest to według mnie w miarę dobrze wyważone, ale nie wiem, nie przeszedłem gry, więc może z czasem faktycznie będzie nieco brakować starć z przeciwnikami.
Outriders demo (1,6h) - Nie czekam zbytnio na tę produkcję, ale postanowiłem zagrać w demo, skoro można. Fabularnie zapowiada się enigmatycznie i interesująco, jestem ciekaw w jakim kierunku podąży fabuła. Jeśli chodzi o rozgrywkę to w skrócie jest to takie połączenie Gears of War z Destiny, mamy typową strzelaninę z systemem osłon wzbogaconą o tonę lootu. Gra się według mnie przyjemnie, nie mogę się do niczego zbytnio przyczepić, ale arcydzieło to to raczej nie będzie.
LEGO Ninjago (ukończone) - Muszę przyznać, że gierka pozytywnie mnie zaskoczyła. Nie miałem wobec niej dużych oczekiwań, bo nigdy wcześniej nie grałem w LEGO, więc nie wiedziałem czego się spodziewać. Okazało się, że dostałem bardzo przyjemną gierkę z fajnym humorem, która potrafi nieźle wyluzować. Świetnie nadaje się jako odskocznia od poważniejszych gier. Platyny pewnie nie wbije, bo szkoda mi na to czasu, ale trochę się jeszcze w niej pobawię. Generalnie polecam.
Ogólnie to jak na razie jest to dla mnie rok powrotów. Najpierw SpellForce, potem Tomb Raider Anniversary, a teraz LEGO Ninjago. Do wszystkich z nich wróciłem po dosyć długiej przerwie i wszystkie z nich zostały już ukończone :)
O dodatku do SpellForce tym razem nic nie napiszę, bo od tamtego czasu w ogóle w niego nie grałem. Jest to gra na dłuższe posiedzenia, a ja ostatnio nie miałem na nie ochoty. Poza tym byłem już blisko końca LEGO, więc chciałem je najpierw dokończyć i dopiero potem wrócić do SpellForce.
GRID Autosport, 44h Nie mam za bardzo o czym pisać co tydzień a podejrzewałem że jeszcze trochę będę w to grał bo zawartości jest sporo, jestem chyba trochę za połową. Zaczynam powoli się zastanawiać czy aby nie za dużo jest tutaj tej zawartości.
Yakuza 4 Remastered, 66h No wreszcie po 65h grania wracamy do grania jako wujek Kaz. Strasznie mało Yakuzy w tej Yakuzie, tak jakby to był jakiś spinoff. A gdy gramy jako Tanimura policjant to przecież jakby to był Judgment. Jest ta czwórka bohaterów tutaj ale jakoś tak mam wrażenie że w sumie trochę mało czasu z kadzą z tych postaci spędzamy, i z każdą kolejną coraz mniej. I to że wszyscy są "ściśnięci" równocześnie w małym Kamurocho też tak trochę sprawia słabe wrażenie. Przed zagraniem myślałem że jest tu jakaś nowa lokacje a tu nic. Fabuła jest ok, ale mam wrażenie że dosyć słabo się rozwija i cały czas stoi w miejscu a my tylko co jakiś czas odkrywamy coś nowego w związku z wydarzeniami które działy się jeszcze przed Yakuzą 0. Najlepszy z nowych bohaterów zdecydowanie Akiyama ale akurat on to ma najmniej wspólnego z wydarzeniami z 1985 roku a to on dostał najwięcej czasu antenowego.
GRID Autosport, 52h Nie mam za bardzo o czym pisać co tydzień a podejrzewałem że jeszcze trochę będę w to grał bo zawartości jest sporo, jestem już jednak raczej bliżej końca niż dalej. Zaczynam powoli się zastanawiać czy aby nie za dużo jest tutaj tej zawartości.
Yakuza 4 Remastered, 89h, skończone Koniec. Mało trochę tej Yakuzy w tej Yakuzie 4. W zasadzie przez 80% gry czujemy się jakbyśmy grali w jakiś spinoff a nie pełnoprawną odsłonę. Naprawdę bez wujka Kaza to tak jakoś nie ma klimatu. Zaangażowanie Kiryu w to co się dzieje w Y4 to czysty przypadek a nawet dwa. Bardzo podobał mi się Akiyama ale co on w zasadzie w tej grze zrobił poza tym że był fajną postacią? Saejima bardzo ciekawa postać ale czasu antenowego to akurat on zbyt dużo nie dostał. Tanimura chyba najwięcej odkrywa intrygi i tego wszystkiego ale jako postać meh, jego system walki także zdecydowanie najgorszy ze wszystkich bohaterów. Ogólnie mam wrażenie że fabuła zbyt mocno skupia się na retrospekcjach i na tym co działo się w przeszłości a nie na tym co dzieje się obecnie. Przez to niestety oceniam Yakuzę 4 najgorzej ze wszystkich części w jakie grałem.
Postanowiłem teraz zrobić sobie chociaż tydzień przerwy przed wielką Yakuzą 5 i spróbować wrócić do Shenmue III. O matku, jaki to jest dramat w porównaniu do tych starych Yakuz...
Jakiś czas temu pojawiła się u mnie myśl, żeby w końcu ograć całą serię God of War i następnie zabrać się za najnowszą część na PS4. Mam dostęp do wszystkich klasycznych części na PS3, więc pomyślałem, że muszę się w końcu za to zabrać.
Postanowiłem grać zgodnie z chronologią fabularną, dlatego zaczynam od prequeli. Jako, że z GoW: Wstąpienie nadal sporo pamiętam (grałem rok temu) postanowiłem nie grać w niego ponownie, tylko zabrać się z kolejną część. Inaczej sprawa wygląda z pierwszą częścią, w która grałem już 3 lata temu. Dość sporo zapomniałem, dlatego postanowiłem zagrać w nią drugi raz. Na dodatek chronologicznie jest to 3 część, więc nie chciałem robić sobie takiej wyrwy fabularnej.
God of War: Chains of Olympus (ukończony) - Nie ma sensu się zbytnio rozpisywać, dlatego napiszę tylko, że pomimo tego, że jest to spin-off stworzony przez inne studio gra w ogóle nie straciła nic na klimacie i miodności gameplayu. Mocno się wciągnąłem, więc przeszedłem go bardzo szybko. Zdecydowanie polecam każdemu fanowi serii.
God of War 2005 - Zabrałem się za niego następnego dnia po ukończeniu Chains of Olympus. Pomimo tego, że w trakcie gry wiele rzeczy zaczęło mi się przypominać, wciągnąłem się jeszcze bardziej niż w poprzednią ogrywaną cześć. Minęło już 16 lat od premiery, a nadal jest niesamowicie grywalny. Mam za sobą już kilka godzin gry i najprawdopodobniej do końca tego tygodnia uda mi się go ukończyć.
Z tego względu wspominany przeze mnie już parę razy dodatek do SpellForce na ten moment całkowicie poszedł w odstawkę i tak na dobra sprawę nie wiem, kiedy do niego wrócę.
1. Elite Dangerous
Latanie w kosmosie i zbieranie kredytów mocno wciąga, nawet jeśli póki co polega to głównie na przelotach z punktu A do punktu B. I jest czasochłonne, ponieważ bywa, że żeby dolecieć z jednego systemu planetarnego na drugi, trzeba poświęcić sporo czasu. Na razie dopiero wchodzę w grę, unikam walk w kosmosie, bo nie czuję się na tyle pewnie. Eksploracja jednak sprawia przyjemność, a odwzorowana w skali 1:1 Droga Mleczna wciąga na długie godziny. Gra pokazuje ogrom kosmosu, a przecież mówimy tylko o jednej galaktyce. Gra jest na rynku od końca 2014 roku, gra w nią tysiące graczy, a do tej pory odkryte zostało około 0,042% galaktyki. Jakby chcieć polecieć na drugi koniec galaktyki z prędkością światła, zajęłoby to ponad 50 000 lat grania non stop. Niedługo wychodzi nowy, duży dodatek, z którym wiążę duże nadzieje. Doda on. m.in. eksplorację planet z atmosferą pieszo. Urozmaici to grę i doda wiele nowych smaczków. Ogrom tego wszystkiego jest wręcz przytłaczający. Na pewno nie jest to gra dla wszystkich - dla wielu może być monotonna i po prostu nudna. Ma jednak w sobie coś wciągającego. Jeśli przejdzie się trudny próg wejścia, bo gra nie jest łatwa na początku, dodatkowo w języku angielskim, to potem już jakoś leci.
2. Red Dead Redemption 2
Ogrywam drugi raz, za pierwszym razem przeszedłem na PS4, teraz gram na PC. I czuję się, jakbym przechodził wszystko pierwszy raz. Wow, co za kawał fantastycznej gry. Tak wspaniale zaprojektowanego świata nie widziałem w żadnej grze. Dosłownie za każdym rogiem coś się może dziać, a ja sam odkryłem mnóstwo rzeczy, których nie widziałem przechodząc grę za pierwszym razem. Gra jest wprost przepełniona smaczkami, detalami i ciekawostkami. Ten świat jest żywy, reaguje na to co robi gracz i żyje własnym życiem. Aktualnie główne misje fabularne robię sporadycznie, a między nimi zajmuje się dodatkowymi aktywnościami, zwiedzam i eksploruje każdy zakątek. Jechałem wczoraj do misji, niezbyt daleko miałem do celu, ale po drodze napadli mnie bandyci, zaraz jadąc pomogłem dwóm osobom w tarapatach, okradłem farmera i postanowiłem zapolować na "nieodkryte" dotąd zwierzę. Zapomniałem całkowicie o misji. Po dotarciu na miejsce docelowe i wykonaniu misji wracałem tą samą drogą i ponownie, a to napadł mnie wrogi gang, a to zaatakowały mnie wilki. Nie wiem jak dla kogokolwiek ta gra może być nudna i monotonna. Ważne jest też to, że czujesz sens w tym, by napadać, zbierać pieniądze, kosztowności czy szukać skarbów. Jest na co je wydawać. Na ubrania, broń, amunicję, różne akcesoria.
3. Cities Skylines
Kiedyś uwielbiałem grać w SimCity, postanowiłem spróbować. Nie grałem zbyt długo, bo zajmują mnie inne gry, ale uważam, że to bardzo dobra i ciekawa gra. W przyszłości z pewnością spędzę z nią trochę czasu.
Alien Isolation
Według mnie obok Aliens vs Predator 2 z 2001 roku jest to zdecydowanie najlepsza gra w tym uniwersum. Uważam, że jest bardzo udana i jest straszna, przynajmniej dla mnie. Gram na hardzie i łatwo nie jest, a są poziomy i sytuacje, kiedy naprawdę boję się dalej.
PES 2018
Gram w niego, bo nie chciało mi się kupować nowych, ani FIFY, czy PESA. Mam zaktualizowane składy, grafika jest przyzwoita i gra sprawia mi przyjemność. Od czasu do czasu zagram jakiś mecz.
The Sims 4
Zawsze lubiłem Simsy. Postanowiłem sobie kupić. Ostatnio w ogóle nie gram, ale sporadycznie lubię zaprojektować i zbudować dom swoich marzeń. No bo czemu nie? Lubię się zrelaksować i w taki sposób.
W kolejce do ogrania czekają:
Dead Space 1 i 2, Cyberpunk 2077 i z 20 darmowych gier z Epic. Dodatkowo czekam na kilka premier oraz chcę w końcu ograć zaległe tytuły. Jest co robić, jest w co grać. Aż chętniej po robocie do domu się wraca :)
W środowisku Microsoftu pojawiło się sporo ciekawych nowości z których postanowiłem skorzystać.
- Dishonored - Postanowiłem nadrobić gry od studia Arkane o których słyszałem wiele dobrego a jakoś tak nigdy nie było nam po drodze. W Dishonored podoba mi się praktycznie wszystko. Specyficzny styl graficzny sprawia że tytuł się praktycznie nie starzeje, wolność w wyborze sposobu wykonywania zadań sprawia ogromną satysfakcję.
To jeden z ciekawszych tytułów którymi ostatnio się bawiłem.
- Prey - A to druga z gier w/w studia. Tutaj póki co ledwo liznąłem temat jednak sam początek mocno mnie zainteresował i napewno spędzę więcej czasu z tytułem w ten weekend.
- Outriders - To demko pochłonęła mnie ostatnio bez reszty. Przeszedłem całą dostępną zawartość dwoma klasami postaci i mam zamiar ukończyć pozostałymi. Nie mogę się już doczekać pełnej wersji żeby móc się bez reszty zatopić w tej znakomitej grze.
Miodne strzelanie, satysfakcjonujący rozwój postaci i ciekawa angażująca fabuła, czego chcieć więcej?
Gothic 2 NK + Returning 2.0
Później może Cyberpunk jak wydadzą wreszcie tą łatkę 1.2
W krunker.io.
GRID Autosport, 64h Nie mam za bardzo o czym pisać co tydzień a podejrzewałem że jeszcze trochę będę w to grał bo zawartości jest sporo, jestem już jednak bliżej końca niż dalej. Zaczynam powoli się zastanawiać czy aby nie za dużo jest tutaj tej zawartości.
Shenmue III, 32h Ehhh to Shenmue. Pamiętam jak grałem w pierwsze Shenmue pierwszy raz w 2018 roku już po Yakuzie 0 to całkiem mi się podobało, nawet mi imponowało pod paroma względami jak na tak starą grę. Teraz to ogrywanie Shenmue III tak trafiło akurat na starsze Yakuzy 3-4 i muszę powiedzieć że to nowe Shenmue w porównaniu ze starymi Yakuzami wypada gorzej niż stare Shenmue w porównaniu z nowszą Yakuzą. Aż ciężko sobie to uzmysłowić. Pierwsze dwie części Shenmue były specyficznymi grami, to były początki gier 3D z otwartym światem kilka lat przed takim GTA III. Te gry były wolne bo sporo czasu spędzaliśmy na bieganiu w kółku i pytaniu się napotkanych npc o dosłownie wszystko; o chińczyków, o fryzjera czy o kultowych sailorów. To miało swój niewątpliwy urok. Ale mam wrażenie że Shenmue III jest jeszcze wolniejszą grą niż poprzedniczki. Tutaj tego nudzenia jest jeszcze więcej. Ale co gorsza, fabuła stoi w miejscu od początku gry i w każdej z dwóch lokacji do których trafiamy w grze schemat jest zawsze tak sam: szukamy kolesia X odkrywając coraz to nowsze miejsca na mapie aż w końcu spotykamy się z wielkim złym bossem, dostajemy od niego w tyłek tak mocno że nie możemy się pozbierać, musimy nauczyć się jakiegoś super techniki aby pokonać ale żeby się jej nauczyć to musimy najpierw uzbierać ileś tam gotówki. Potem trafiamy do drugiej lokacji, która notabene wygląda świetnie, i znowu to samo; dalej szukamy tego samego kolesia aż dostaniemy w ryj i zbieramy pieniążki. Mamy też tutaj super ficzer, można zadzwonić do postaci które spotkaliśmy w poprzednich częściach. No i powraca legendarny wózek widłowy. Na pewno gra bardzo ładnie wygląda graficznie, postacie trochę wypadają niespecjalnie ich animacje także ale otoczenia są naprawdę bardzo dobre. Muszę powiedzieć, że jedynka i dwójka jakoś bardziej mi się podobały. 20 letnią grę zupełnie inaczej człowiek odbiera niż nowość mimo iż są praktycznie identycznymi grami...
A jeszcze gram trochę w Cuphead'a i tetris'a.
God of War 2005 - Jeszcze go nie skończyłem, bo w międzyczasie wciągnąłem się w inną gierkę, ale i tak jestem już bardzo blisko, więc to tylko kwestia czasu.
Anno 1701 (ukończone scenariusze) - Szukałem luźnej gierki, którą mógłbym w dowolnym momencie zastopować w razie potrzeby i wybór padł właśnie na Anno 1701. Spodziewałem się, że będę ją odpalał jedynie od czasu do czasu, ale tak się wkręciłem, że od kilku dni gram tylko w nią.
Jeśli chodzi o te scenariusze, to mam trochę mieszane uczucia. Z jednej strony potrafią nieźle wciągnąć, ale z drugiej jest ich niedużo, bo tylko 10 i na dodatek połowę z nich można ukończyć w pół godziny. Po za tym są bardzo proste, bo są tak zaprojektowane, że nie da się ich przegrać. Objawia się to tym, że np. kiedy kończą się fundusze nagle znikąd dostajesz dodatkowa kasę. I tak w kółko dopóki nie ukończy się scenariusza. W niektórych już nawet miałem na to wywalone i skupiałem się wyłącznie na wykonywaniu zadań. Moim zdaniem tak nie powinno być.
W ogóle scenariusze nie pokazują pełnego potencjału gry, bo ani razu nie musiałem nawet zadbać o pojawienie się ostatniej klasy społecznej. Na szczęście jest jeszcze klasyczny tryb, w którym obowiązują normalne zasady, dlatego ostateczną ocenę wystawię dopiero jak spędzę z nim więcej czasu. No i jest jeszcze kampania z dodatku, w którą również z chęcią zagram.
U mnie w tym tygodniu The Medium, Gears 5 Hivebusters oraz It takes Two.
Musze powiedziec ze ITT to chyba najlepsza gra coopowa w jaka gralem. Jestem dopiero pod joined drugiego rozdzialu a ilosc mechanik rozwala inne gry kooperacyjne na łopatki.
GRID Autosport, 71h Nie mam za bardzo o czym pisać co tydzień a podejrzewałem że jeszcze trochę będę w to grał bo zawartości jest sporo, jestem już jednak bliżej końca niż dalej. Zaczynam powoli się zastanawiać czy aby nie za dużo jest tutaj tej zawartości.
Shenmue III, 34,5h, skończone Ludzie czekali 18 lat na kolejną część, dali całkiem spor na nią na Kickstarterze a tu dostali takie coś co fabularnie praktycznie nic nie wnosi. Na miejscu Yu Suzukiego to ja bym zrobił wszystko aby w Shenmue III skończyć historię i nie męczyć ludzi czekaniem na kolejne gry cholera wie jak długo. Ile on jeszcze chce tych gier zrobić? 4? Litości. Mamy też tutaj super ficzer, można zadzwonić do postaci które spotkaliśmy w poprzednich częściach w tym do naszej "dziewczyny" z jedynki aby pochwalić się naszą nową "dziewczyną" i potwierdzić jej przez telefon że jedyne na co ona może biedaczka liczyć to friendzone. No i powraca legendarny wózek widłowy, którym możemy pojeździć. Na pewno gra bardzo ładnie wygląda graficznie, postacie trochę wypadają niespecjalnie ich animacje także ale otoczenia są naprawdę bardzo dobre. Widać na co poszła kasa ale to chyba nie to jest kluczowe. Muszę powiedzieć, że jedynka i dwójka jakoś bardziej mi się podobały. 20 letnią grę zupełnie inaczej człowiek odbiera niż nowość mimo iż są praktycznie identycznymi grami. Ja co prawda nie czekałem 18 lat na kolejną część tylko 2 ale i tak jestem zawiedziony. Nie da się ukryć że jest to Shenmue, ze wszystkimi swoimi wadami i zaletami ale te wady i zalety zupełnie inaczej ważą w grze z 1999 roku a inaczej w grze z 2019...
Yakuza 5 Remastered, 8,5h Już na dzień dobry otrzymałem to czego najbardziej brakowało mi w Yakuzie 4 czyli zupełnie nowa lokacje. Kamurocho było po prostu zbyt małe na czwórkę bohaterów Y4. Tutaj na start mamy zupełnie nowe miejsce i z tego co się orientuję to nie koniec. Z tej zremasterowanej kolekcji najbardziej czekałem na Y5 bo szalenie chciałem spróbować wreszcie jazdy samochodami w serii. I to jeszcze dodatkowo misje taksówką. I nawet wyścigi są. Klękajcie narody. Jeżeli chodzi o poboczne aktywności w Y4 to kreator hostessy czy wojownika były solidne ale do aktywności z Yakuzy 0 to było im daleko. Tutaj natomiast kariera taksówkarza Wujka Kaza już naprawdę przywodzi na myśl to co dzieje się w Zero; jest jakaś fabułka itd. Naprawdę wygląda to bardzo dobrze. Wizyta u hostessy w klubie dużo bardziej rozbudowana niż to co było w Y3 i Y4. Reszta w sumie bez większych zaskoczeń na razie. Stara dobra Yakuza.
God of War 2005 - Trochę wbrew wcześniejszym planom w ciągu ostatniego tygodnia w ogóle nie grałem w GoW, więc nadal go nie ukończyłem. Nie zmienia to jednak faktu, że jestem już blisko końca, więc możliwe, że podczas świąt uda mi się go ukończyć. No chyba, że tak jak w zeszłym tygodniu ponownie skupię się na innych grach. Wtedy na pewno do tego nie dojdzie.
Anno 1701: The Sunken Dragon - Trochę zwolniłem swoje postępy. Jest to efekt tego, że misje z kampanii z dodatku w przeciwieństwie do scenariuszy z podstawki są dużo dłuższe i trochę trudniejsze, dzięki czemu gra wreszcie pokazuje swój potencjał. Mam nadzieję, że kolejne misje będą równie wymagające.
Trine 3: The Artifacts of Power (ukończone) - Śmieszna sprawa z tą trójką. Ponad 4 lata temu przeszliśmy z kumplami z marszu praktycznie wszystkie części z serii i została nam jedynie ostatnia misja właśnie z trojki. Z nieznanego nam powodu wtedy jej nie dokończyliśmy i ostatecznie wróciliśmy dopiero teraz. Okazało się, że ta ostatnia misja to jedynie walka z bossem, która po ogarnięciu schematu ataków bossa można było ukończyć w 5 minut xD
Z jednej strony nas to wkurzyło, ale z drugiej można było się pośmiać. Jeśli chodzi o samą grę, to niestety jest to bardzo duży regres względem 1 i 2 części. Pełne 3d ewidentnie przerosło twórców, czego efektem było znaczne uproszczenie gry poprzez zabranie postaciom praktycznie wszystkich umiejętności, wywalenie i tak niezbyt rozbudowanego w poprzednich częściach rozwoju postaci, pełno bugów i glitchy niemal na każdym kroku oraz ucięcie fabuły w połowie. Jedynie grafika i soundtrack trzymały poziom poprzednich części.
Jak ktoś jest fanem serii, to można zagrać, w przeciwnym wypadku odradzam, No chyba, że ktoś ma z kim grać, wtedy nawet przy tak zabugowanej grze można się nieźle bawić.
Trine (ukończone) - Jako, że w trojkę się nie nagraliśmy postanowiliśmy z kumplami wrócić do pierwszych dwóch części. Na pierwszy ogień poszła oczywiście jedynka i tak nas wciągnęła, ze ukończyliśmy ją całą od początku do końca dokładnie tego samego dnia, co 3 część :D
Gameplay w ogóle się nie zestarzał. Nawet pod względem grafiki może się podobać pomimo 12 lat od premiery. Tak naprawdę jedyną wadą jedynki jest długość. W 3 osoby całą grę można ukończyć w mniej niż 3 godziny, co jest dosyć słabym wynikiem. Niemniej nawet mimo to zdecydowanie polecam.
Gierki rozdane przez Sony - Przetestowałem praktycznie wszystkie niewymagające VR i muszę przyznać, że jestem pozytywnie zaskoczony. Spodziewałem się tego, że większość z nich po krótkim czasie zacznie mnie nudzić, a tymczasem w niektóre nawet się wciągnąłem. Obawiam się jedynie, że po dłuższej grze odrzuci mnie Enter The Gungeon. Idea tracenia wszystkich postępów i powtarzania całej gry od nowa średnio do mnie trafia.
Ostatnio mam więcej czasu na gaming więc ogrywać równolegle nieco więcej tytułów, a oto one:
- Gears of War: Ultimate Edition - Czułem ostatnio ogromny niedosyt Gearsów. Owszem, pogrywałem czasami online w piąteczkę ale strasznie mi brakowało tej fabuły o facetach którzy "nie jedzą miodu tylko żują pszczoły" odziani w kilkadziesiąt kilogramów żelastwa. Przypomniało mi się że jest nowsza wersja jedyneczki i... wsiąknąłem bez reszty. Jestem w piątym akcie i już mi smutno z wiedzą jak blisko koniec.
- Outriders - Zdania na temat tej gry są podzielone, natomiast moje jest bardzo sprecyzowane... uwielbiam. Podoba mi się ten świat, nareszcie postapo które nie nawiązuje do jakiegoś retrofuturyzmu którego nienawidzę, taki Mad Max tylko z niezłą fabułą dla odmiany.
Walka miodna i przyjemna, jeśli grasz na najwyższym osiągniętym poziomie świata to względnie wymagająca.
Czuję że spędzę tu kilkadziesiąt godzin, może kilkaset jeśli pojawi się nowa zawartoś. Świetna rzecz.
- Rise of the Tomb Rider - Odkąd Pani Lara zaczęła udawać Natana zacząłem do niej pałać wielką sympatią. Pierwszy z "nowych" Tomb Riderów to był świetny gameplay ale fabuła była naprawdę kiepściutka, dodatkowo okraszona żenującym polskim dubbingiem (jeszcze się wtedy nie nauczyli że gra to k**** nie kreskówka), niemniej ukończyłem z nieukrywaną przyjemnością.
Sequel jest już dużo lepszy w kwestiach fabularnych i o dziwo jeszcze lepszy gamplayowo.
Nie jest to tytuł który się kupuje na premierę, ale Microsoft sprzedawał to (i chyba jeszcze parę dni będzie sprzedawał) za 25 zł w pakiecie z kilkoma DLC więc skorzystałem i ochoczo czekam na promocję na część trzecią.
- Metal Gear Solid 5: Phantom Pain - Sandbox idealny? Dla mnie tak. Gry Kojimy zainteresowały mnie kilka miesięcy temu i wiele mam do nadrobienia ale po Death Stranding, MGS 4 oraz Ground Zeroes po prostu wiem że podejście tego typa do gamingu to jest objawienie.
Za mną jakieś 15 godzin ale jeśli wierzyć recenzentom to kolejne 100 jeszcze na mnie czeka. Znakomita gra.
Cały czas ogrywam AC Origins. Mam już na liczniku 70 godzin i coś czuję że zostało kilka godzina do końca. Fajnie mi się gra w tą grę. Nawet te głupie znaczniki przestały mi przeszkadzać. Szkoda że duża część mapy jest pusta.
Dodatkowo ściągam sobie Days Gone.
Fallout 2. Mimo upływu lat dalej gra mi się w to świetnie. W obecnej chwili pracuję w Gecko nad przywróceniem Krążownika Szos do życia. Zostało mi już tam kilka pomniejszych misji do ukończenia i ruszam na Redding czyścić kopalnie z odpadów H. R. Gigera okrężną drogą by się dozbroić w RNK (Bozar już czeka, mwahahaha).
Prócz tego przymierzam się do Rusty i Brandish 2 na PC-98. Jedne z niewielu gier na ten sprzęt, które doczekały się angielskiego tłumaczenia.
Ostatnio ciężko mi się do czegokolwiek porządnie zabrać. Zaczynam coś, a potem przez miesiąc w nic mi się nie chce grać, ale na ten moment wygląda to u mnie tak:
Bioshock - Po kilku pierwszych godzinach praktycznie mi się w to nie chciało grać, ale w pewnym momencie najzwyczajniej się zmusiłem, by ograć do końca i dzięki temu się wciągnąłem. Grę ukończyłem z dobrym zakończeniem i czekam na dobry moment, by zacząć dwójkę. :)
Metro 2033 - Ostatnio dawali za darmo to postanowiłem sobie odświeżyć jedną z moich ulubionych gier z dzieciństwa, która zachęciła mnie także do przeczytania książki (co skończyło się potem zamiłowaniem do czytania) i bawiłem się dobrze. Już parę razy mówiłem na forum, że jeśli chodzi o gameplay to wolę zdecydowanie Redux, strasznie brakowało mi tutaj porządnego skradania, to klimatycznie według mnie oryginał wypada lepiej. Wszystko jest brudniejsze, bardziej ponure i uwielbiam to. :D
Control - Całkiem przyjemna strzelanina z obłędnym klimatem. Strasznie podoba mi się mechanika telekinezy, miło się rzuca przypadkowymi rzeczami w przeciwników. ;)
Blackguards - Całkiem dobre, taktyczne RPG w mrocznym klimacie. Fabuła posuwa się powoli, ale jest dość ciekawie. Osobiście jest mi trochę szkoda,, że nie jest to klasyczna gra RPG w stylu Baldurów czy innego Pillars of Eternity, ale z tego co się orientuję gra mocno korzysta z mechaniki gry stołowej na której została oparta (czy coś takiego). No i trochę meh jest to, że gra jest nastawiona głównie na walkę.
Jest trudno i słyszałem, że jak się beznadziejnie rozwinie postać to potem nie ma szans, by to przejść, więc trochę się martwię, że w pewnym momencie po prostu nie dam rady, a mam spore podstawy do tego, bo... po prostu nie ogarniam jak działa tutaj to rozwijanie postaci.
No i po drodze jest też gdzieś NieR: Automata, w której chcę skończyć kolejne 2 ścieżki, ale jakoś nie mogę się za to zabrać.
Po 18 latach wreszcie ostatecznie przeszedłem Toca Race Driver. Odblokowanie wszystkich samochodów i przejście Elite Championship trochę trwało, ale było warto. Co prawda po latach widzę wiele wad tej gry, których kiedyś jakby nie dostrzegałem, ale gra mi się w nią bardzo przyjemne. Teraz robię sobie coś w stylu endurance, czyli biorę jakiś tor i samochód, ustawiam 40 okrążeń i jadę przez godzinę albo i lepiej.
GRID Autosport, 75h Już naprawdę widzę koniec przed sobą. Jeszcze tylko ostatnie mistrzostwa GRID i muszę Ravenwestem coś powygrywać dla aczików. Jak na grę wyścigową na torach to zdecydowanie za długa jest ta gra. GRID 2019 ma o ponad połowę mniej zawartości. No ale tutaj jest lepszy model jazdy...
Yakuza 5 Remastered, 70h Z tej zremasterowanej kolekcji to Y5 podoba mi się najbardziej. Fabuła jest dużo lepsza niż w Y3 i Y4, nie jesteśmy stłoczeni ze wszystkimi bohaterami w Kamurocho tylko mamy inne nowe lokacje i sporo urozmaiceń rozgrywki. Mamy misję taksówkarza i wyścigi, mamy polowania a teraz jeszcze mamy symulator idolki. Widziałem na Steamku wątek gdzie ludzie płakali i pytali się czy można pominąć część gry z Haruką a dla mnie to jest właśnie jak dotychczas najlepsza część gry. Bardzo to odświerzające, przez jakieś 12 godzin grania nie było żadnej walki tylko taniec i inne aktywności którymi zajmuje się idolka. Strasznie słodka rzecz. Ciężko się do czegokolwiek przyczepić tak naprawdę. Wszystko jest tu bardzo dobre.
Teardown Gra u mnie ma bardzo długie czasy ładowania, ale zdecydowanie wiem dlaczego. Cały świat jest z małych kwadracików, które można do woli demolować. Super sandboxowa gra. Nie mogę się oderwać od niej :)
Przez ostatnie 2 tygodnie trochę mi się gamingowe plany pomieszały. Miałem przez święta mieć więcej czasu na granie, a wyszło na to, że w ogóle nie grałem, bo wolałem grać w karty i szachy z rodziną. Jedynie przed świętami udało mi się przetestować z kumplem Remote Play Together na Steamie, a poza tym do grania wróciłem dopiero kilka dni temu. Jakby tego było mało zamiast dokończyć już zaczęte gry wolałem zacząć nowe, tak więc zrobił się niezły misz masz. Obecnie wygląda to tak:
SSX Tricky (ukończony) - Pierwszy raz zabierałem się za tą grę już ładnych kilka lat temu, ale wtedy po kilku godzinach stwierdziłem, że najpierw skończę moją ulubioną trzecią cześć. Nie przeszkodziło mi to jednak w wystawieniu oceny na GOLu, z czego dumny nie jestem :/
Jako, że w trójce cały czas nie mogę poradzić sobie z jednymi zawodami (co jest irytujące tym bardziej, że w większości mam złoty lub nawet platynowy medal, a tutaj nie mogę zdobyć nawet brązowego) stwierdziłem, że spróbuję najpierw przejść dwójkę. Na szczęście tutaj się udało. Jedynie w dwóch zawodach nie udało mi się zdobyć złotego medalu, co cieszy mnie tym bardziej, że na początku miałem problemy z przestawieniem się na bardziej drewniane sterowanie, które trochę różni się od tego w trzeciej części. Różnice może nie są ogromne, ale da się je odczuć. Generalnie grało mi się bardzo przyjemnie i niewykluczone, że kiedyś wrócę, żeby ukończyć karierę inną postacią.
SSX 3 - Jako, że od ostatniej gry minęło trochę czasu postanowiłem zacząć karierę inną postacią, aby ponownie wyczuć wszystkie mechaniki. Wciągnąłem się tak bardzo, że w bodajże 2 dni doszedłem do tego samego momentu, w którym poprzednio utknąłem i niestety nadal nie mogę go przejść. Jest to już końcówka trybu kariery, więc będę próbował dalej.
No i w sumie to by było na tyle. Miałem dokończyć God of War , Anno 1701 i dodatek do SpellForce oraz zagrać ponownie z kumplami w Trine 2 , a wychodzi na to, że następną grą, w którą zagram będzie Rayman Revolution . Niezłe zamieszanie biorąc pod uwagę to, że oprócz tych gier rozpoczętych mam jeszcze przynajmniej kilka.
Tech Support: Error Unknown - miałem tą grę na oku już od jakiegoś czasu, aż w końcu dorwałem na wyprzedaży za niecałe 3 dolce. Prosta z pozoru gra w której wcielamy się w pracownika call center w dużej korporacji. Klimatem trochę przypomina Orwella, mamy do czynienia z podwójnym dnem i dystopijną wizją gdzie korpo chce sprawować kontrolę nad obywatelami. Jak ktoś lubi takie rzeczy, wciąga jak bagno.
F1 2020 - w dalszym ciągu kontynuuję tryb My Team, mimo ponad 200 już godzin na liczniku nadal mam ochotę się ścigać. Jestem w sezonie czwartym z max. dziesięciu, tak więc jeszcze dużo Grand Prix do zdobycia :)
GRID Autosport, 84h, skończone Wreszcie koniec. Nie sądziłem że tak się da ale gra ma zdecydowanie zbyt dużo zawartości jak na grę wyścigową na torach. Bardzo dobry model jazdy to jest niewątpliwie spora zaleta ale jednak mimo wszystko jazda w kółko po tych samych trasach przez tyle godzin nie jest zbyt pasjonującym zajęciem.
Yakuza 5 Remastered, 102h To już oficjalnie druga najdłuższa Yakuza w jaką gram. Gra jest niewątpliwie świetna, najlepsza ze zremasterowanej kolekcji ale akurat mini gierka z wyścigami kurczaków to jest bardzo słaba. Okropny grind, okropny. Trening naszego kurczaka i doprowadzenie go na szczyt to zajęcie na kilka godzin na które składa się latanie w kółku do sklepu po kolejne przedmioty za które płacimy trenerom. Ta minigierka jest wyjątkowo rozbudowana jak na poboczną drugorzędną minigierkę dedykowaną dla danej postaci w porównaniu do minigierek innych postaci ale ten grind zabiera całą przyjemność.
W tym tygodniu grałem bardzo mało. Ne miałem na to zbytniej ochoty, a nawet jeśli się pojawiała, to w dalszym graniu przeszkadzała mi sama gra. Nie wiem, czy to początek jakiegoś kryzysu, ale ostatnio zamiast grać na konsoli, czy pececie wolę grać w karty z rodziną. Może czas na jakąś przerwę? W sumie to dobrze się składa, bo i tak muszę się zabrać za projekt na studiach, więc przynajmniej nic nie powinno mnie od niego odciągać.
Mój ostatni tydzień wyglądał tak:
SSX 3 - Jedyne, co udało mi się zrobić, to poprawienie kilku wyników na kilku trasach, ukończenie kilkunastu krótkich wyzwań podczas jazdy dowolnej i wygranie dwóch z pięciu zawodów, które zostały mi do ukończenia kariery. Nic więcej mi się nie udało, bo niestety ostatnie zawody są cholernie trudne. Np. dzisiaj męczyłem się z jednymi zawodami z 8-10 razy, a i tak nie udało się ich wygrać. Tak mnie to zniechęciło, że wyłączyłem konsolę. Pomimo tego, ze jestem już bardzo blisko końca, to chyba pora zrobić sobie jakąś przerwę.
Rayman Revolution - Z kolei w tym przypadku moją grę przerwały problemy techniczne. To było już moje drugie podejście do tej gry i niestety tak jak za pierwszym razem jedna z lokacji nie chce się załadować. Miałem nadzieję, że to wina uszkodzonego zapisu, ale najwyraźniej jest to wina jednej z rysek na płycie. Szkoda, bo to jest jedyna gra, w którą chciało mi się dłużej grać, a skończyło się na tym, że po godzinie musiałem spasować. Poszukam i spróbuję jakiś sposobów na pseudo renowację płyty. Jak się nie uda, to ostatecznie pozostanie emulator.
Ostatnio doświadczam "wypalenia growego", gdzie po prostu nie mam ochoty nic grać. Jednak siedząc w sobotę wieczorem, poprzeglądałem sobie swoją bibliotekę na GoGu i znalazłem SOMA. Od jakiegoś czasu myślałem, żeby w nią zagrać, ale nigdy jakoś specjalnie nie lubiłem horrorów, to nie mój typ gry. Jednak gra ma tak zwany "Safe mode", na którym nie musisz przejmować się potworami. To znaczy nadal są, nadal są całkiem creepy, ale nie muszę się przejmować, że mnie zabiją.
Dzięki temu mogłem przejść sobie po prostu fabułę i przyznam, że to jedno z najdziwniejszych doświadczeń. Całość zamknęła się w około 10 godzinach, a ja nie wiem do końca co o tym myśleć. Z jednej strony pytanie czy to się działo naprawdę, czy może to jeden wielki koszmar, a bohater niedługo się obudzi, z drugiej zagłębiałem się w historię podwodnego kompleksu stworzonego przez garstkę ocalałych ludzi i ich projekt "uratowania" ludzkości przed wyginięciem, z trzeciej pojawiały się rozważania protagonisty nad sensem życia i bytu jako takiego, czym w ogóle ten "byt" jest.
Na nic nie otrzymałem konkretnej odpowiedzi, wszystko było mętne niczym woda oceanu, w którym rozgrywała się akcja gry. Czy to dobrze czy źle? Ani to, ani to. Gra pozostawia spore pole do interpretacji i nie chce narzucać swojej wizji, a można te rozważania nawet kompletnie porzucić i powspominać ten niesamowity kompleks podwodnych baz i życie w nim, zapisanym na różnorakich padach czy kartkach, a nawet z samego otoczenia. To zdecydowanie jedna z tych gier, których trzeba doświadczyć samemu i jak najbardziej ją polecam, zarówno fanom horroru, jak i tym którzy wolą zagłębić się w ciekawą fabułę. Chociaż nawet na "Safe mode" da się podskoczyć od czasu do czasu, także warto to wziąć pod uwagę.
Hitchhiker - A Mystery Game, 2h No wreszcie jakaś nowa produkcja, pierwsza nowa gra z tego roku a mamy koniec kwietnia. Najs. Już wiem że nie będę miał z czego złożyć listy TOP 10 najlepszych gier tego roku. Tytuł tej gry bardzo dobrze do niej pasuje. Jesteśmy Hitchhikerem a cała gra to jedno wielkie Mystery. Chodzi tutaj o to że jesteśmy jakimś kolesiem który nic nie pamięta, jest autostopowiczem i po prostu gada z ludźmi którzy go podwożą. Oczywiście to nie jest takie proste, wszystko wygląda jak jakaś podróż w głąb umysłu, nie jak coś rzeczywistego. Jestem w sumie ciekaw jak to się rozwinie, do czego tu niby dojdziemy. Momentami jest dosyć dziwnie.
Yakuza 5 Remastered, 132h Jeszcze kilka godzin i przebity zostanie wynik Yakuzy 0 i to Y5 będzie oficjalnie najdłuższą częścią. Jestem już w finale, teraz już tylko kończę wszystko co zostało opcjonalnego do zrobienia i lecimy finał fabuły. Koloseum jest strasznie męczące, dużo mniej przyjemne niż w Yakuzie 4. Przeciwnicy mają czasami po 4-5 pasków życia więc strasznie się to wszystko dłuży.
Dawno tu nie zaglądałem. Obecnie gram w Tokyo Xanadu eX+ (PS4). Mniej znana ale dobra gra od Nihon Falcom. I dośc sporo "mrugnięć okiem" w stronę The Legend of Heroes. Serii Ys nie ruszałem ale pewnie też coś z niej jest.
https://www.twitch.tv/videos/1000604460
Hitchhiker - A Mystery Game, 2,5h, skończone No tak średnio wyszło bym powiedział. Zakończenie takie trochę słabe, bardzo nagłe i w sumie mało mówiące. No niby chodzi o to, że szukamy zaginionej dziewczyny ale sposób w jaki to robimy jest dosyć dziwny. Niby w biegiem gry cały czas sobie coś przypominamy z naszej przeszłości ale w ostatecznym rozrachunku nic do nie daje. Skaczemy trochę po różnych losowych ludziach z którymi gadamy i w sumie gra próbuje opowiedzieć niby jakąś historię, zaaprobować jakąś tajemnicę i intrygę ale mam wrażenie że nic nie zostało do końca wyjaśniona a gra się wzięła i skończyła waląc jakimś ogólnikiem w stylu że zawsze jest czas aby naprawić własne błędy czy cuś takiego. Gra ładnie wygląda, jest tam jakiś klimacik, dialogi w miarę niezłe, dobrze nagrane głosy ale tak trochę zbyt mało treści.
Yakuza 5 Remastered, 139h, skończone No i oficjalnie Yakuza 5 stałą się najdłuższą Yakuzą wyprzedzając 0 o kilka godzin. Zdecydowanie Y5 najlepsza z tej zremasterowanej kolekcji. Zdecydowanie najlepsza fabuła i najwięcej bardzo dobrej zawartości. Nowe lokacje bardzo dobrze wypadają naprawiając największą bolączkę Y4. Poboczne aktywności bohaterów znowu bardzo dobrze: jazda taxi, polowanie, symulator idolki i bejsbol. Super gra, ostatecznie 3 najlepsza Yakuza według mnie po 0 i Kiwami 2. Zaliczyłem 3 Yakuzy w 3 miesiące więc teraz muszę się udać na solidny odpoczynek od serii...
Dungeon Siege III, 3,5 Trochę taka niezbyt lubiana gra. Ale pamiętam że gdy grałem na premierę to bardzo mi się podobała mimo iż nigdy nie przepadłem za izometrycznymi grami. Podobno dużo gorsza niż poprzednie części ale ja w nie nie grałem wiec nie mam porównania. Obiecałem sobie zmierzyć się ponownie z Divinity: Original Sin ale uznałem że najpierw na rozgrzewkę przejdę sobie coś nie do końca może takiego samego ale choć trochę podobnego. DSIII to nie jest taki pełnoprawny cRPG tylko bardziej hack'n'slash. I muszę powiedzieć że gra się w niego całkiem nieźle, nie jest to żaden cud świata ale całkiem solidna produkcja.
Zazwyczaj gram w kilka gier jednocześnie. 3 czasem 4 tytuły. Wynika to z tego że czasem chcę sobie postrzelać, czasem zagłębić się w jakieś RPG a czasem poskradać.
Ale raz na jakiś czas trafi się tytuł który sprawia że odkładam wszystko na bok i gram tylko w niego, tak właśnie stało się właśnie teraz za sprawą Final Fantasy XIII.
Zdaję sobie sprawę ze wszystkich zarzutów które ludzie mają względem tego tytułu ale z częścią z nich się nie zgadzam a inne, cóż... mam w dupie ;).
Bardzo lubię postacie w tym tytule i relacje jakie między nimi zbudowano. To dość toksyczna grupa w której wiele jest nierozwiązanych spraw i ciężkich do przetrawienia emocji. To wszystko sprawia że fabuła naprawdę się broni mimo charakterystycznego dla serii kontrolowanego (no... przynajmniej zazwyczaj) kiczu.
Gra jest przez większość czasu liniowa i to jest jeden z największych zarzutów względem gry. Mnie osobiście liniowość w grach nigdy nie przeszkadzała, wręcz lubię, a narzekanie na liniowość w tego typu jRPG jest moim zdaniem kompletnie bez sensu. No bo jaka jest w zasadzie różnica czy grinduję na potworkach porozrzucanych na jakiejś tam przestrzeni czy ustawionych w linii na ścieżce. Gdybym je miał rozsypane po jakiejś przestrzeni to i tak ubijałbym wszystkie żeby podlewelować.
Świetny jest moim zdaniem system walki. Do niego również wiele osób ma "ale", mianowicie że tak naprawdę zamiast wybierać akcje dla swojej postaci można wciskać "auto" i postać zrobi to sama. Fakt, można, tylko że wcale nie musisz tego robić. Co więcej, nawet jeśli to robisz to nadal pozostaje Ci główne danie w postaci żąglerki paradygmatami. Niesamowita zabawa w układanie schematów i taktyk, zwłaszcza kiedy trafimy na bardziej wymagającego bossa.
Dylematy w stylu, do tej walki ewidentnie potrzebuję Sentinela ponieważ boss posiada atak który zdejmuje mnie "na strzała" tylko teraz czy wybrać Snowa który jest w tej roli najlepszy ze względu na gigantyczną ilość HP czy może Fang która również pełni te rolę, punktów życia ma wprawdzie mniej ale przy okazji jest Sabotarzystą więc może przed tym mega atakiem bossa zdążę go debuffować opóźniając i osłabiając atak dając tym samym czas na to aby Hope nałożył buffy na moją drużynę... Uwielbiam w tej grze kombinacje przed walką z bossami :).
System rozwoju postaci jest prosty i niewymagający (kolejny zarzut względem tytułu) jednak w wielu jRPG w jakie grywałem rozwój postaci kończył się na tym że podskoczył poziom więc podskoczyły statystyki i... tyle. Co więcej było tak w kilku kultowych już dziś częściach serii FF.
Reasumując, dla mnie niesamowity tytuł z którym spędziłem 20 godzin w tym podejściu i pewnie ze stówę w sumie (jeszcze za czasów 7 genegacji robiłem dwa podejścia do gry i za każdym razem coś mi przerywało), choć gra pewnie nie dla każdego :).
Dungeon Siege III, 11,5h Naprawdę bardzo solidny hack'n'slash. Nie ma za co bardzo szczególnie pochwalić, ale nie ma też za bardzo za co szczególnie zganić. Fabuła w miarę ok, żadne kosmosy ale jest wszystko dobrze zarysowane. System walki bardzo solidny, gra na normalnym poziomie trudności nie jest wcale jakaś super łatwa, więc gra oferuje jakieś nienajgorsze wyzwanie. Idziemy cały czas do przodu, przemierzamy kolejne lokacje. Już raczej zbliżam się do końca, więc gra nie należy do najdłuższych ale gra się w miarę przyjemnie.
The Legend of Heroes: Trails of Cold Steel IV, 4h Nadeszła wreszcie wielka chwila, czas skończyć tę wspaniałą sagę... w oczekiwaniu na start kolejnej. Cold Steel III był cudowną, świetną grą, najlepszym jRPGiem w jakim grałem w życiu i teraz czas na wielkie zwieńczenie poprzednich 8 gier w serii. Standardowy prolog trwający 4 godziny jest podzielony na dwie części, w pierwszej gramy jako bohaterowie części serii sprzed Cold Steela natomiast w drugiej części wracamy do nowej klasy VII. Tutaj dwie rzeczy, pierwsza: czuć taki depresyjny klimat, klimat tego że wszystko poszło w diabły, poniesione zostały straty a świat ma poważny problem, oraz druga: stara klasa VII jest całkowicie bezużyteczna bez Reana, który siedzi gdzieś tam skuty w podziemiach i przechodzi wiedźmińską mutację bo włosy mu się wybielają. Co oni robili przez dwa tygodnie od wydarzeń z CSIII? Siedzieli na dupach, zamartwiali się, wpadali w depresję oraz czekali aż nowa klasa VII się łaskawie obudzi. Zrobić coś z zaistniałą sytuacją? Nie. Spróbować uratować swojego lidera i tego który jest dla nich najważniejszy? W żadnym razie. To było strasznie słabe. Nowa klasa VII okazała się mieć dużo więcej woli i determinacji aby od razu bo wybudzeniu ze śpiączki coś zrobić, musieli wydrzeć ryja na swoich starszych kolegów aby się ogarnęli. Nie jestem fanem nowej klasy VII ale to co tu odwaliła stara to ludzkie pojęcie przechodzi...
Ja postanowiłem przypomnieć sobie całego Wiedźmina. Jedynka zawsze najbardziej mi się podobała ale ostatni raz grałem w nią baaardzo dawno temu. Wczoraj wieczorem ukończyłem prolog i wciąż gra mi się bardzo podoba.
A poza tym regularnie gram w Crusader Kings 3, które w sumie jest chyba najlepszym erpegiem w jaki grałem.
Ja ostatnio wróciłem sobie do Gothica II NK, ale nie gram w podstawkę, tylko w moda Cienie Przeszłości opowiadającym wydarzenia na ok. poł roku przed przybyciem Bezimiennego do Górniczej Doliny. Na ten moment (a spędziłem w nim już jakieś 8 godzin) jestem nim oczarowany. Pod względem dopracowania szczegółów jest to mod wybitny. Ciężko mi jest jedynie ocenić fabułę, bo tak na oko została mi może trochę mniej niż połowa gry, więc jeszcze sporo nie widziałem, ale pod każdym innym względem na ten moment jest to absolutne 10/10. Jeśli fabuła dorówna wszystkim pozostałym elementom, to w zasadzie można go nazywać nieoficjalnym dodatkiem. Nawet polski dubbing został świetnie wykonany.
25h w Tokyo Xanadu eX+ (PS4). Wrescie gra zaczęła mnie wciągać na dobre. 4 rozdział, fajne są smaczki z innych gier Nihon Falcom. ;)
No i nie może (jak na razie) zabraknąć ME3 online.
https://www.youtube.com/watch?v=aqG_XGZZ88Q&list=PLwVnCPfCL2NeEXB8ywWJSLdBmex80axuO
Pierwszego dnia weekendu przeszedłem oba dodatki do Bioshock Infinite mianowicie [bBurial at Sea episode 1 & 2 i dla mnie mimo że wciąż bardzo dobre to jednak wyraźny regres względem podstawki, troche bazowały na nostalgii po Infinite i tego że znowu można było w tym świecie pobyć z ulubionymi protagonistami. I ogólnie po przejściu czuje sie ten smutek że już ich nie zobacze, co chyba cechuje dobrą gre :) Jestem zaskoczony że fps wzbudził we mnie tyle emocji, zawsze byłem zdania że bohatera którego nie widze nie jestem w stanie polubić/ zwiazac sie emocjonalnie z nim a tu prosze
A co do drugiej części weekendu to kilka dno temu odpaliłem ten xbox game pass za 4zł za 3 miesiące ( nie miałem nigdy bo raczej jestem graczem PS) i zaznaczyłem sobie trzy tytuły Tell me Why[\b] Nier Automata, Outlast 2. Zaczne od tego pierwszego podkreślonego bo akurat fabularne historie z małą ilością gameplayu to mój ulubiony gatunek :) No i gierka na jeden dzień wiec idealnie na niedziele
Dungeon Siege III, 14h Już chyba miałem ze 3 finałowe walki, i ciągle sądziłem że ta aktualna to będzie ta ostatnia a tu nie, gra ogólnie nie chce się skończyć. Final boss ciągle ucieka przez co gra się przedłuża. A jako że nawet na normalnym poziomie gra nie jest wcale taka łatwa to momentami dochodzi do zapaści nerwowej gdy musimy powtarzać walkę z 10 razy...
The Legend of Heroes: Trails of Cold Steel IV, 41h No tego to się nie spodziewałem, ponad 40 godzin na liczniku, skończony pierwszy akt a dalej gramy bez głównego bohatera. To tak jakby w Wiedźmina 3 przez pierwsze 1/3 gry nie gralibyśmy Gerwantem. Szok. Przed zagraniem zastanawiałem się co tu się wydarzy, jak to wszystko co się wydarzyło na koniec CSIII będziemy dokręcać, a teraz muszę się zastanawiać nad tym ile jeszcze grania nim nasz bohater się pojawi. Ale gra się super dobrze, mój ulubiony turowy system walki powraca i jest tak dobry jak pamiętam. Jak na razie najdłuższa walka trwała 17 minut, jakieś wielkie bydle. Ogólnie mam wrażenie że jest trochę trudniej na normalu niż w poprzedniej części. Ten pierwszy akt bez Reana to jak dla mnie taki przedłużony prolog był ale już parę w miarę ciekawych rzeczy się zadziało, odwiedziliśmy jakieś nowe miejsca w przeciwieństwie do CSII gdzie mam wrażenie że cała gra to były stare lokacje z jedynki. Jest bardzo dobrze a najlepsze mam nadzieję wciąż przede mną.
Aktualnie
Mass Effect LE Xbox One X Moje pierwsze podejscie do serii, jestem po ok 10h i jeszcze nie opuscilem nawet cytadeli. Juz jestem zachwycony, a wiem, ze bedzie tylko lepiej.
Outlast Xbox One X Tutaj drugie podejscie, bo zaczalem kiedys na switchu, ale nie skonczylem. Zmotywowalo mnie dodanie dwojki do gp. Swietny klimat, a po Village mam ochote na cos bardziej horrorowego.
Metro Exodus Sam Story Xbox One X Ledwie zaczalem, ale juz mi sie podoba. Podstawka byla super, jestem fanem calej serii. Tu jeszcze bardziej czuc klimat Stalkera, od razu sie przypomina Lemansk.
Lego Lord of the Rings Playstation 3 Jedna z najlepszych gier osadzonych w Srodziemiu, dzieki dialogom swietnie oddany klimat i wydarzenia z filmow. Plus za otwarty swiat. Skonczylem Druzyne Pierscienia i robie krotka przerwe.
Brothers in Arms Road to Hill 30 Playstation 2 Uwielbiam ta serie choc zawsze bede powtarzal, ze hitboxy to kpina. Nawet dzisiaj prezentuje sie calkiem niezle, szczegolnie skyboxy. Cala trylogia to swietna historia, mocno w klimatach Kompanii Braci.
Ostatnio skonczylem
Lord of the Rings Two Towers Playstation 2 Kiedys bardzo ja lubilem, ale powrot po tylu latach okazal sie nieco bolesny. Wydany rok pozniej Return of the king broni sie duzo lepiej, tutaj kuleje zarowno grafika jak i sam gameplay.
Grand Theft Auto 3 Playstation 2 Jestem fanem, albo nawet fanatykiem GTA i nie zlicze ile razy skonczylem trojeczke. Jak zawsze bawilem sie przednio. <3
Resident Evil Village Playstation 4 pro Jak wyzej, jedna z moich top serii od czasow psone i pierwszej czesci. Podobalo mi sie, nawet bardzo, ale nie pozostawilo z efektem wow. Ot, solidna czesc serii, choc tez troche niewykorzystany potencjal. Standardowo koncowka nieco odstaje od reszty.
Co planuje zaczac
Assassins Creed Valhalla Xbox One X Trzecie podejscie i ostatnia szansa.
Po paru miesiącach znowu wróciłem do giercowania (mam nadzieję, że tym razem na dłużej).
Grand Theft Auto IV (25h - skończone) - przygody Niko dalej się fantastycznie trzymają. Jest mrocznie, dosyć smutno, ale prawdziwie. Zdecydowanie wraz z San Andreas mamy tu do czynienia z najlepiej napisaną fabułą i postaciami w serii, które niestety często są dosyć mocno pomijane (np. Little Jacob). Pod względem fizyki i grafiki to dalej najwyższa półka, lecz niestety dalej odbija się to w fatalnej optymalizacji nawet 13 lat po premierze. Na sprzęcie, który bez problemu ciągnął Cyberpunka i Valhallę na prawie full, tutaj miałem do czynienia z dosyć częstymi przycinkami, które nie były nawet zależne od ustawień graficznych...
Planet Coaster (27,5h) - ostatnio wróciłem sobie do starusieńkiego Rollercoaster Tycoon 2 (w formie OpenRCT2) i na fali kolejnego zachwytu nad tą fantastyczną serią, postanowiłem nabyć godnego i świeższego spadkobiercę. Ale ta gra jest dobra - już pal licho zarządzanie itp. ale ile ta gra pozwala się kreatywnie wyżyć. Pobawiłem się w sandboxie, teraz robię scenariusze.
Destroy All Humans (1,5h) - pograłem chwilę i już wiem, że mi się mocno spodoba. Bardzo luźna, niezobowiązująca rozwałka z wykorzystaniem fajnych mechanik i okraszona dozą niezwykle sympatycznego humorku :P
Final Fantasy X - Po ukończeniu FF XIII nadal miałem ochotę na coś z tej świetnej serii i jak na zawołanie do GP wskoczył remaster X/X-2 no to korzystam ;). Nie jest to moje pierwsze podejście do tytułu, oryginały z PS2 stoją dumnie na półce ale trzeba przyznać że remaster jest dzisiaj dużo przystępniejszy.
Mass Effect: Andromeda - Brzydkie kaczątko w serii zaczyna mnie powoli wciągać. Kiedy podchodziłem do gry pierwszy raz byłem względnie świeżo po ukończeniu trylogii i ME bez Sheparda i reszty ekipy był dla mnie nie do przyjęcia.
Teraz podchodzę do gry z większym luzem i gra mi się naprawdę przyjemnie, choć (przynajmniej narazie) postacie są słabiej napisane a ich los dużo mniej mnie obchodzi.
Śródziemie: Cień Wojny - Mimo iż jestem wielkim fanem zarówno książek Tolkiena jak i trylogii Jacksona jakoś tak nie po drodze było mi z grami w tym uniwersum. Postanowiłem jednak dać szansę temu tytułowi, narazie popykałem chwilę i myślę że będzie nieźle.
Dungeon Siege III, 15h, skończone Huh, o dziwo okazało się że finałowa walka była sporo prostsza niż kilka wcześniejszych walk z bossami. Dziwne i ciekawe zjawisko. Solidna gra i tyle, żadnych cudów na kiju ale gra się w miarę przyjemnie. Mam wrażenie że gra zostało trochę zbyt mocno zjedzona bo aż tak słaba to ona na pewno nie jest.
The Legend of Heroes: Trails of Cold Steel IV, 76h Czy graliście kiedyś w grę w której główny bohater przez pierwsze 45h na ekranie pojawił się w sumie może przez 3 minuty? Ja też nie. W wielu grach przeważnie jest tak ze mamy głównego bohatera który musi zebrać drużynę, tutaj dla odmiany od samego początku mamy drużynę... która musi zebrać bohatera. Ciekawa odmiana. CSIII był bardzo podobny w swojej strukturze do CSI, natomiast teraz CSIV jest bardzo podobny do CSII. A CSII podobał mi się najmniej właśnie przez wzgląd na to że momentami trochę się dłużył i było w nim zbyt dużo zapychaczy. CSIV jak na razie zdecydowanie się nie dłuży ale przynajmniej w drugim akcie więcej jest zapychaczy niż fabuły. Na 9h danej części aktu przypada 5h zapychacza i 4h fabuły co nie jest oszałamiającym wynikiem. Fabuła też mam wrażenie w tym drugim akcie trochę stoi w miejscu, niby są jakieś eventy fabularne ale to tak naprawdę zbieranie pobocznych postaci. Nie ma za bardzo żadnych twistów czy revealów znanych z wcześniejszych odsłon serii. A no i oczywiście praktycznie każda towarzyszka radośnie wyznaje mi swoje uczucia. Wraca karcianka w którą gra się lepiej niż w Hearthstone'a. Dodatkowo pojawił się także poker, blackjack oraz tetris.
God of War 2005 (ukończony) - Kilka dni temu ponownie go ukończyłem i muszę przyznać, że bawiłem się tak samo dobrze jak za pierwszym razem kilka lat temu. Pomimo upływu lat nadal jest piekielnie grywalny.
Gothic II Noc Kruka - mod Cienie Przeszłości - Ostatnio trochę zwolniłem, ale i tak cały czas przybliżam się do końca. Jestem już w 2 z bodajże 3 rozdziałów, więc akcja powinna zacząć przyspieszać.
Jak & Daxter: The Precursor's Legacy - Coś mnie wzięło ostatnio na nostalgiczne powroty, bo jest to kolejna gra, do której wróciłem po paru latach. Pomimo tego, że sporo wydarzeń pamiętam nadal bawię się świetnie, czyli jest dokładnie tak samo jak w przypadku GoW :)
Pograłem sobie trochę wczoraj wieczorem z córami w Mass Effect 3 online (PC) a wcześniej w Tokyo Xanadu eX+ (PS4). Rozdział 4 ukończony. Akihiro dość mocno mi przypominał Walda z Zero/Ao no Kiseki. Nawet hala gdzie spotkał się gang była podobna do tej z Crossbell.
The Legend of Heroes: Trails of Cold Steel IV, 112h Ok, tydzień temu narzekałem trochę na drugi akt więc co w takiej sytuacji może zrobić gra? Na koniec aktu dać taką scenę która spokojnie była nie tylko najlepszą sceną w grze ale jedną z najlepszych (o ile nie najlepszą) sceną w całej serii. Taka scena w trakcie której krzyczy się, płacze, skacze po ścianach, wyłącza grę aby wejść na YT zobaczyć reakcję innych ludzi i przez kilka godzin potem nie można dojść do siebie bo hype wyleciał w kosmos. Naprawdę mało gier było w stanie doprowadzić mnie do takiego stanu. Nigdy nie zdarzyło mi się płakać w trakcie grania w grę (jeden z powodów dla którego nigdy żadnej grze nie dałem maksymalnej oceny) a w CSIV już ze 3 razy oczy mi się szkliły więc jesteśmy na dobrej drodze. Jest szansa że będzie to ostatecznie najlepszy Cold Steel. Tak jak trójka była ulepszoną jedynką tak czwórka to ulepszona dwójka. Dwójka była najgorsza więc było trochę co polepszać ale chyba się udało, jednak pacing gry tak jak w CSII nadal nie jest najlepszy ale tutaj o wiele więcej się dzieje.
The Legend of Heroes: Trails of Cold Steel IV, 141h Przed premierą obstawiałem niewinnie że czwórkę uda mi się skończyć w minimalnie krótszym czasie niż trójkę (153h), dokładnie tak samo jak było z dwójką w stosunku do jedynki. Ale nic tego nie zapowiada. Co prawda, jestem już w finale no ale przecież on trochę zajmie. Pod paroma względami jest ten CSIV lepszy niż CSIII ale pod paroma względami jest gorszy więc w sumie nie umiem odpowiedzieć (jeszcze?) na pytanie która część jest lepsza. Fabularnie wygrywa CSIV, gameplay jest taki sam, ale CSIII miał mniej zapychaczy i były one lepiej wplecione w fabułę. Więc jest bardzo blisko remisu. Zobaczmy jak finał wpłynie na moją finalną ocenę. Wreszcie także sfinalizowany został mój romans trwający od pierwszej części :)
Po 7 miesiącach niedziałania nagle znowu najcudowniejsza gra na świecie Gothic II postanowiła się ponownie uruchomić, więc myślę że po skończeniu CSIV wrócę w znane mi dobrze regiony i klimaty. Byleby tylko bez takich numerów znowu, że pogram sobie trochę i potem znowu się gra zbuntuje i przestanie działać na 7 miesięcy...
The Legend of Heroes: Trails of Cold Steel IV, 160h, skończone Świetna gra, po prostu świetna, cudowna. Bardzo godne zwieńczenie sagi i wszystkich poprzednich gier z serii. Jest tutaj trochę zapychacza i fetch questów gorzej wplecionych w grę niż w poprzedniej części ale fabuła... fabuła, postaci i cały lore świata to jest coś pięknego. Absolutne mistrzostwo do którego duże zachodnie gry nawet się nie zbliżają. Ta seria jest po prostu wielka, inne popularniejsze serie jRPG naprawdę momentami wypadają bardzo blado w porównaniu do serii The Legend of Heroes. W Cold Steel IV mamy takie momenty podczas których skaczemy po ścianach, krzyczymy, płaczemy i nie możemy powstrzymać hajpu. Nigdy mi się jeszcze nie zdarzyło płakać w trakcie gry a tutaj kilka razy zaszkliły mi się oczy. Gameplayowo nic się nie zmieniło, jest genialnie, najlepszy turowy jRPG w jakiego grałem. System walki w takiej Personie 4 to wielka bieda w porównaniu z tym co mamy tutaj. Nie można jeszcze zapomnieć o genialnej ścieżce dźwiękowej. Cóż tu więcej powiedzieć, kto nie grał w tę serię to nie wie co traci. Teraz tylko czekamy na kolejne odsłony tej fenomenalnej serii.
Divinity: Original Sin Enhanced Edition, 3,5h Nadszedł czas aby wreszcie rozliczyć się z przeszłością. Podchodziłem do tej gry już dwa razy, i najdłużej udało mi się z nią wytrzymać 2 godziny. Nie wiem w czym leżał problem. Jednak po nabytych w ostatnich latach doświadczeniach z grami cRPG obiecałem sobie ze wrócę do Divinity ostatni raz aby dowiedzieć się co z tą grą jest nie tak. I jak na razie, a wytrzymałem z grą już dłużej niż kiedykolwiek nie wiem co z nią było nie tak te 5 czy 6 lat temu. Jak dla mnie gra jest jakaś strasznie toporna, interfejs mało funkcjonalny te wszystkie okienka, musisz wchodzić do ekwipunku aby użyć np. wytrychów do otwarcia skrzynia zamiast po prostu używać wytrychów klikając bezpośrednio na skrzynie ale tak poza tym to wszystko wydaje się w miarę solidne. Uwielbiam turowy system walki w jRPG więc nie chciało mi się zbytnio wierzyć że to w nim tkwił ten problem lata temu, jest on bardzo solidny. Zobaczymy jak będzie dalej ale na razie wrażenia zdecydowanie pozytywne.
Divinity: Original Sin Enhanced Edition, 9h No powiem tak, w Pillars of Eternity II i Wasteland 3 na pewno grało mi się lepiej. To nie jest przecież aż ta stara gra a czuję się w niej jakbym grał w coś co wyszło ze 25 lat temu. Grając w Gothica II takiej starości nie czułem. Interfejs jest do kitu, te menusy wszystkie, toporne to w cholerę jest. Zaczynamy grę, dochodzimy do miasta i w sumie gra zwala na nas tonę zadań. W niektórych zadaniach to ciężko się w ogóle domyślić co zrobić. Co gorsza, to dotyczy także głównego wątku gdzie przez chwilę nie miałem pojęcia co zrobić, wydawało mi się że wszystko co mogłem to zrobiłem, tam gdzie mogłem to wszystko przeszukałem i nic. Okazało się że nie wylizałem dostatecznie jednej ściany w tajnej lokacji. Gra zdecydowanie nie prowadzi za rączkę ale nie wiem czy to dobrze, chyba trochę przegięto w drugą stronę. Po 9 godzinach grania to ja w sumie dalej nie wiem jak mam się nowych umiejętności nauczyć. W porównaniu do innych współczesnych przedstawicieli gatunku to Divinity wypada chyba aż za hardkorowo.
Mass Effect Legendary Edition (ME1), 8,5h Po 6 czy 7 latach naszła wreszcie pora by ponownie udać się w nieznane i uratować galaktykę przez inwazją starożytnych, kosmicznych kosiarek. Przechodziłem trylogię nie wiem ile razy, znam na pamięć dialogi zarówno polskie jak i angielskie ale femShep grałem tylko raz z 9 lat temu. A jako że jedną z rzeczy które Edycja Legendarna poprawia jest niby kreator postaci więc można w nim stworzyć coś nie wygląda jak kwadratowy ziemniak. No dobrze wygląda ten ME1 odświeżony, trzeba to jasno powiedzieć: lepsze tekstury, oświetlenie, cieniowanie, assety przeniesione z ME3, poprawione strzelanie. Ale Mako to jest gorsze niż w oryginale. Przed premierą było mówione że będzie można włączyć stare prowadzenie się Mako no ale kłamali. Co gorsza, niezbadane światy z jakiegoś powodu bardzo lubią gubić klatki więc ich eksploracja jest dosyć nieprzyjemna. Pierwsze 8 godzin do momentu gdy gra się otwiera i otrzymujemy do dyspozycji Normandię to naprawdę jest bardzo wysoki poziom.
Przez EURO moje tempo grania bardzo mocno spadło, więc tym razem jest dosyć skromnie.
God of War: Ghost of Sparta (ukończony) - Co tu więcej pisać, to jest stary dobry GoW. Jak ktoś lubi klasyczne części, to ta również powinna mu się spodobać. Podoba mi się to, że pomimo już tak oklepanego schematu twórcy nadal wpadają na świeże pomysły urozmaicające rozgrywkę. Ogólnie to podobał mi się jeszcze bardziej od Chains of Olympus. Jak ktoś jest fanem serii i ma dostęp do PSP lub PS3, to zdecydowanie polecam.
Aktualnie tłukę głównie w jeden genialny tytuł mianowicie Yakuza - Like a Dragon. Yakuza to seria o której po prostu wiem że będzie mi się podobać ale mam z nią dwa problemy. Pierwszy, ten mniej istotny to te wszystkie głupkowate minigierki i poboczne aktywności które mnie po prostu irytują, niemniej mogę je zazwyczaj olać, pogodzić się z tym że nie zrobię "calaka". Większy problem to ten cholerny dubbing, a raczej jego brak w jakimś ludzkim języku. Owszem są angielskie napisy ale jak już gram po angielsku to zdecydowanie wolę dubbing. No i w Like a Dragon jest i siedzę i tłukę jak zły, nie mogę się oderwać. Od Yakuzy 0 odbiłem się za dwa razy przez ten japoński, ale przejdę bo fabuła jest genialna... ale narazie Like a Dragon ;).
Jak mam ochotę na jakąś odmianę to pogrywam sobie w A Plague Tale: Innocence (również znakomita gra) oraz NFS Hot Pursuit Remastered.
Zacząłem ogrywać God of War 2 na PCSX2. Zrobiłem przed chwilą jedynkę więc z przyjemnością tłukę kontynuację, bo to kapitalna historia no i gierce niesamowicie grywalne. Póki co dwójka realizuje zasadę "sequel > więcej > lepiej", jest bardziej dopracowana, a epickość miażdży. Super sprawa.
Natomiast na mój powrót czekają: Hot Lava od Klei Entertainment bo zaparłem się, że zrobię w niej wszystkie osiągnięcia (mam chyba 31/41, 20h gry za sobą), fajna produkcja, żeby pykać sobie np. słuchając dobrego podcastu (dobrym podcastem jest np. Grysław!), potem w kolejce stoi TES IV: Oblivion (70h na liczniku, zrobiłem podstawkę i Knights of The Nine, zacząłem Shivering Isles ale nie ukończyłem i zostały mi dwie gildie więc będzie trochę zabawy) i na pewno zrobię Janosika bo ma super muzykę!
Divinity: Original Sin Enhanced Edition, 12,5h Ciężko się w to gra strasznie. Mówi się ze Pillarsy to gry na modłę starych Baldurów ale to Divinity jest dużo bardziej oldscholowe w negatywnym znaczeniu tego słowa. Gra jest naprawdę mało przystępna i mało przejrzysta. Dziwi mnie bardzo że to Divinity właśnie odniosło sukces nieporównywalnie większy niż Pillarsy 2 także na konsolach. Gra nie jest zła w żadnym razie, raczej jest dosyć solidna pod wieloma względami ale to jest takie toporne drewno że głowa mała.
Mass Effect Legendary Edition (ME1), 26h Tutaj gra jest czystą przyjemnością. Jedynka zawsze była najgorsza jeżeli chodzi o gameplay w LE jest troszkę lepiej i gra się naprawdę dobrze. Już widzę jak będzie brakowało w kolejnych częściach tego całego złomu w ekwipunku. Ciągle mam problem aby znaleźć dla siebie i towarzyszy jakiś fajny nowy pancerz. Jestem na Noverii i nie dość że wszystkie pojemniki wymagają deszyfracji do otwarcia to jeszcze skopałem bo za wcześnie poszedłem do ultralabów. Ups. 3 godziny grania w plecy.
Medal of Honor: Allied Assault - Jestem już chyba pod koniec podstawki (trzeci etap misji w zaśnieżonym lesie, kto grał ten pewnie wie, o jakim momencie mówię). Jak na grę, która za rok skończy 20 lat pod względem mechaniki i grafiki wypada bardzo dobrze. Klimat i soundtrack (główny motyw z menu akurat teraz leci mi w głowie :D) to już w ogóle jest miazga. Widać, że twórcy bardzo dobrze czuli okres II WŚ. Gdyby brać pod uwagę tylko te elementy, to gra byłaby niemal idealna, ale niestety ma też kilka wad.
Pierwszą z nich jest momentami absurdalnie wysoki poziom trudności. Tego, że Omaha Beach będzie bardzo trudna mogłem się spodziewać. W rzeczywistości było to piekło i w grze zostało to bardzo dobrze ukazane, ale już takie etapy jak np. pewien etap snajperski kończący się przejęciem czołgu, to już jest totalne przegięcie. Snajperzy byli poukrywani dosłownie wszędzie, wliczając w to najbardziej absurdalne miejsca jakie można sobie wyobrazić.
Innym dużym problemem jest sztuczna inteligencja, a w zasadzie jej brak. Stoi sobie koło siebie kilku gości w bunkrze, załatwiam snajperką jednego z nich i zero reakcji. Załatwiam drugiego i trzeciego i jest dokładnie to samo. Mam wrażenie, że gra polega głównie na wyczuciu odległości gracza do przeciwników i jak nie dojdę na odpowiednio bliską odległość do wrogów, to ci w ogóle nie są w stanie mnie zauważyć. Denerwuje mnie też to, że przeciwnicy potrafią do mnie strzelać nawet jak mnie nie widzą. A no i nie jestem do końca pewien, ale wydaje mi się, że gra nie rozróżnia tego, czy strzelam bronią z tłumikiem, czy nie.
Jednak nawet pomimo tych wad gra się w to świetnie. Liczę na jakiś mocarny finał, który podwyższyłby moją ocenę. Na ten moment pomimo mojego narzekania dałbym solidne 8,5/10 :)
Divinity: Original Sin Enhanced Edition, 16,5h Mam problem z tą grą niewątpliwy. To nie jest zła gra w żadnym razie ale nie jestem w stanie powiedzieć że wciąga i dobrze się w nią gra. To jest gra z 2014/2015 roku ale ona jest naprawdę taka mało przyjazna, mało przystępna i mało przejrzysta. Interfejs jest naprawdę skopany, trzeba się przelikiwać przez menusy aby użyć przedmiotu z ekwipunku zamiast kliknąć na obiekt w świecie i tam np. wybrać że co chcemy z nim zrobić. Rozwój postaci jest skopany, szczególnie poznawanie nowych umiejętności. Możemy się ich uczyć tylko z ksiąg które znajdziemy. Ale nawet jak już jakąś znajdziemy to może się okazać że żadna z naszych postaci takiej umiejętności nie może się nauczyć bo poziom się nie zgadza albo nie możemy mieć więcej umiejętności z takiej kategorii. Nie jest to zbyt szczęśliwy system. W porównaniu do innych przedstawicieli klasycznych gier cRPG to Divinity wydawało mi się że miało być takim powiewem świeżości a nie kolejnym prostym klonem Baldura. Pillars of Eternity II które niby pełną parą czerpie z kultowych klasyków w żadnym razie nie było aż tak mało przystępną grą.
Mass Effect Legendary Edition (ME1), 38h, skończone Czuć tutaj jakąś magię. Czegoś nowego, czegoś naprawdę dużego. Jedynka zawsze była najgorsza mechanicznie i gameplayowo ale naprawdę dobrze się w to gra. Nawet eksploracja niezbadanych światów i robienie misji pobocznych wcale nie jest takie złe jak niektórym się wydaje. Przecież te questy poboczne na planetach są o wiele lepsze niż jakieś fetch questy z nowych AC. To jest w zasadzie tylko prolog, wstęp do uniwersum i do fabuły. I jako prolog ME1 wypada naprawdę zacnie. Elementy RPG są obecne i to że można mieć syf w ekwipunku to nie wada a zaleta tym bardziej jeżeli...
Mass Effect Legendary Edition (ME2), 7,5h ...w ME2 nie możemy mieć tego syfu w ekwipunku. I to jest wada. ME2 pod paroma względami jest naprawdę zacofane i zubożałe w stosunku do poprzedniej części. Dopiero zaczynam grać ale już mi autentycznie brakuje przebierania w różnych rodzajach broni i pancerzy. Brakuje lepszego rozwoju i brakuje jakiejś eksploracji niezbadanych światów. Skanowanie jest spoko ale przydałoby się coś trochę więcej. Kiedyś na pewno powiedziałbym że to ME2 jest najlepszą częścią ale teraz już nie jestem tego taki pewny...
Divinity: Original Sin Enhanced Edition, 20,5h 4 godziny na tydzień to nie jest jakiś oszałamiający wynik. Ta gra jest zbyt dobra aby ją po prostu rzucić w kąt po zainwestowaniu w nią tle czasu ale jednocześnie jest też zbyt słaba aby się w nią wciągnąć i z przyjemnością grać. Szczerze powiem że liczyłem że trochę lepsza będzie ta gra. Potwierdza się tylko to że dla kogoś kto chce zacząć swoją przygodę z klasycznymi grami cRPG to Original Sin nie jest dobrym wyborem.
Mass Effect Legendary Edition (ME2), 25,5h Czas już chyba się pokusić o pierwsze wnioski. 10 lat temu bez wahania wskazałabym ME2 jako najlepszą część serii ale teraz? W żadnym razie. Gra jest gorsza niż jedynka pod naprawdę wieloma względami a pod innymi jest strasznie uroszczona, zbyt uproszczona. Fabuła jest strasznie biedna, w zasadzie całe ME2 to jeden wielki wątek poboczny nie mający praktycznie żadnego związku z główną fabułą. A jakby tego było mało to 90% tego wątku pobocznego to zbieranie drużyny i ich misje lojalnościowe. Fabularnie ME2 niczego nie wnosi. Gameplay niby lepszy ale poprawiony ME1 wcale tak wyraźnie już nie odstaje. Elementy RPG uproszczone a większość po prostu z gry wyleciała. Przewalanie złomu w ekwipunku w ME1 było naprawdę spoko zajęciem, a tutaj w ogóle tego nie ma. To że bronie nie mają statystyk to są jakieś żarty. Beznadziejnie słabe misje poboczne, bez żadnej fabuły czy dialogów, wypadają dużo gorzej niż misje poboczne w ME1. Dodatkowo gra nadal wygląda wizualnie i artystycznie strasznie brzydko, stare oświetlenie zostało więc cała gra jest czarno pomarańczowa co prowadzi do tego że kolory w grze wyglądają po prostu źle. Najlepiej to widać po naszym pancerzu, co z tego że można go sobie ładnie pokolorować skoro nigdzie nie będzie on wyglądał tak jak na ekranie kolorowania? Na Normandii jest zmienione oświetlenie i tam rzeczywiście widać zmianę na plus. Cała reszta wygląda zauważalnie gorzej, i gorzej niż remaster ME1. Dlaczego tutaj nie znalazły się poprawki graficznie które otrzymała jedynka nie mam bladego pojęcia.
Medal of Honor: Allied Assault (ukończona podstawka) - Chciałem mocarny finał i go dostałem. Ostatnia misja składająca się bodajże z 5 etapów (jednym z nim był właśnie ten zaśnieżony las, o którym wspomniałem) prawdopodobnie była najlepszą misją z całej gry. Było w niej praktycznie wszystko, od powolnego przekradania się na wrogi teren i eliminowania pojedynczych oddziałów do szaleńczej akcji. Ostatni fragment to już w ogóle był totalny hardcore i przetrwałem go mając jedynie 1 pkt życia :D
Jak ktoś lubi wojenne FPS'y jeszcze nigdy w to nie zagrał, to zdecydowanie polecam. Jak przystało na niemal 20 letnią grę MoH jest trochę archaiczny, ale nadal potrafi dać niesamowitą frajdę.
Medal of Honor: Allied Assault - Spearhead - Pierwszy z dwóch dodatków. Na ten moment (wydaje mi się, że jest to końcowy fragment drugiej misji) trzyma wysoki poziom podstawki.
Tomb Raider: Definitive Edition (ukończony) - Ponad 5 lat temu ukończyłem tego Tomb Raidera na PC i postanowiłem ukończyć go ponownie, żeby przypomnieć sobie wydarzenia przed zagraniem w kolejne części. Pamiętam, że jak grałem w niego pierwszy raz, to bardzo się w niego wkręciłem i nie inaczej było tym razem.
Co do różnic pomiędzy Tomb Raiderem, a konkurencyjnym Uncharted, to jest ich kilka. Uncharted jest liniowy, nastawiony na filmowość i dużą liczbę cutscenek, z kolei Tomb Raider ma mniej cutscenek oraz ma elementy otwartego świata i metroidvanii i zachęca do powrotu we wcześniej odwiedzone miejsca. No i Tomb Raider ma też niewielkie elementy RPG, których w Uncharted w ogóle nie ma. Jednak gdyby nie skupiać się na różnicach i brać pod uwagę sam feeling gry, to są do siebie bardzo podobne. Ja tak się wkręciłem w Tomb Raidera, że podobnie jak Uncharted ukończyłem go w zaledwie kilka dni.
Rise of The Tomb Raider - Tak jak mówiłem momentalnie zabrałem się za kolejną część i pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to dużo większa liczba cutscenek. Ogólnie wszystkiego jest dużo więcej i mam wrażenie, że przejście tej gry zajmie mi dużo więcej czasu niż poprzedniej części. Ja tam jestem z tego powodu bardzo zadowolony.
Mount & Blade 2: Bannerlord, po kilku aktualizacjach coraz fajniej się gra.
Mój urlop powoli zbliża się do końca więc wracam również do relaksowania się przy konsoli. Aktualnie bawię się w 3 tytułach.
- Yakuza: Like a dragon - w tytule od Segi mam już około 17 godzin, skupiam się głównie na wątku fabularnym który jest dla mnie najważniejszy w tej grze i zdecydowanie stanowi o jego sile. Niemniej słyszałem że gra ma pod koniec spore skoki poziomu trudności które będą wymagać takiego ślepego grindu więc staram się nie unikać walk i robić od czasu do czasu jakieś poboczne aktywności.
- A Plague Tale: Innocence - niesamowita gra. Bardzo emocjonalna wciągająca fabuła i ciekawy gameplay będący połączeniem skradanki z... hmmm, grą logiczną? Coś w ten deseń :).
Za mną nieco ponad 11 godzin i nie ukrywam że dopóki nie skończę to raczej ten tytuł przejmie większość mojej uwagi.
Gra ostatnio dostała aktualizację pod aktualną generację i wygląda super.
- Dark Souls: Remastered - Grę sprawiłem sobie wczoraj. Oczywiście w mojej bibliotece od dawna jest podstawowe DS na 360-tkę natomiast pokusie się na remaster bo faktycznie wygląda nieco lepiej i ma spolszczenie. Postanowiłem pograć piromantą, narazie strzeliłem pierwszego bossa, wyszedłem z Azylu i... narazie się specjalnie nie angażuję, przysiądę poważniej kiedy ukończę A Plague Tale.
Wróciłam po długiej przerwie do Enter the gungeon i.. prawie połowa dnia mi przepadła w tej grze - parę modów z nowymi postaciami ściągnęłam (np Lilith z Binding of Isaac ) i nawet nie zauważyłam jak czas upłynął :)
Rise of The Tomb Raider - Cały ostatni tydzień grałem wyłącznie w Tomb Raidera (wczoraj na parę wyścigów włączyłem sobie NFS Underground II, więc tego nie liczę). Tak jak myślałem, skala tej gry jest dużo większa od poprzedniczki. Wszystkiego jest tutaj więcej. Grobowców (te są dużo ciekawsze niż w TR 2013), notatek, reliktów, broni itd. Mapy też są dużo bardziej rozbudowane. Jest więcej miejsc, do których nie da się wejść bez specjalnego sprzętu, którego też jest więcej. Podoba mi się też to, że niektóre etapy można przejść całkowicie po cichu (w poprzedniej części zdarzało się to dużo rzadziej). Ogólnie cały gameplay jest bardziej rozbudowany.
Jestem już w dosyć zaawansowanym momencie fabuły, więc wydaje mi się, że już niedługo ją ukończę, chociaż to najprawdopodobniej nie będzie oznaczało końca mojej gry. Bardzo możliwe jest to, że tak jak po ukończeniu poprzedniej części będę chciał odkryć pominięte przeze mnie relikty i notatki, więc pewnie jeszcze trochę się w tej grze pobawię.
Divinity: Original Sin Enhanced Edition, 24h Męczarni ciąg dalszy...
Mass Effect Legendary Edition (ME2), 42,5h Im dalej gram tym mniej mi się ME2 podoba i tym bardziej zachodzę w głowę jakim cudem ta gra jest uznawana na najlepszą część serii i dlaczego ja także ją uznawałem za najlepszą. Nie dość że to praktycznie nie ma fabuły to jeszcze jest ona strasznie biedna. Tu nie ma żadnego napięcia, żadnego ryzyka, żadnego zagrożenia. W ME1 główny quest nazywał się "Wyścig z czasem" bo goniliśmy Sarena, który cały czas był krok przed nami, ciążyła nad nami zagłada, było czuć ze zbliża się wielkie zagrożenie. W ME2 niczego takiego nie ma. Już przed połową gry Zbieracze przestają napadać na kolonie i nikogo już nie porywają, przez większość gry nie stanowią już żadnego zagrożenia a my jesteśmy chłopcem na posyłki organizacji terrorystycznej i jakichś losowych ludzi których ta organizacja nam podsunęła. 90% tej gry nie ma związku z główną fabułą serii. To wygląda jak spinoff a nie jak pełnoprawna kontynuacja...
Po ponad roku przerwy wróciłem do Stardew Valley i dni znów stały się za krótkie. Kurde jak ta gra uzależnia, tego się nie da opowiedzieć ;)
Divinity: Original Sin Enhanced Edition, 27h Jakiś progres w wątku głównym został dokonany...
Mass Effect Legendary Edition (ME2), 55,5h, skończone W sumie wszystko co chciałem napisać o ME to napisałem przez ostanie tygodnie. Spory zawód po latach, gra pod każdym względem gorsza niż ME1. Nie wiem czemu ME2 jest uważane za najlepszą część serii.
Mass Effect Legendary Edition (ME3), 7,5 W ME3 już natomiast od samego początku widać wyższą jakość. Mimo iż nie jest to oryginalny scenariusz to fabuła jest lepsza a klimat o wiele lepszy. Wreszcie można powiedzieć wracamy do głównego wątku po tym zapychaczu ME2. Wraca trochę aspektów RPG których zabrakło w poprzedniej części, bronie mają statystyki oraz można je modyfikować plus bardziej rozbudowany rozwój postaci. Lepsze są także misje. Skanowanie planet nie jest taką udręką tylko czymś znacznie szybszym i przyjemniejszym, ubranym w małe questy zbieraniem zasobów wojennych. Początek gry bardzo pozytywny, po ME2 aż chce się grać.
Rise of The Tomb Raider (ukończony) - Grało mi się w niego jeszcze przyjemniej niż w poprzednią część. Pod każdym względem jest bardziej dopracowana. Bardzo dobrze to widać po grobowcach, które są tutaj bardziej rozbudowane i dużo ciekawsze.
Na pochwałę zasługuje również polski dubbing. Ponad 5 lat temu w pierwszą część grałem z angielskim dubbingiem, dlatego tym razem po nasłuchaniu sie wielu pozytywnych opinii postanowiłem spróbować z polskim i muszę powiedzieć, że była to bardzo dobra decyzja, bo Karolina Gorczyca świetnie czuje postać Lary. Zresztą nie tylko ona, bo pozostałe postacie również brzmią bardzo dobrze.
Ogólnie cała gra tak mi się spodobala, że oprócz głównego wątku gralem jeszcze we wszystkie dodatki i to pomimo tego, że tylko jeden z nich jest nastawiony na fabułę.
Rise of The Tomb Raider: Więzy Krwi (ukończony) - Jedyny dodatek fabularny, który opowiada o przeszłości Lary i jej rodziny. W zasadzie to jest to taki symulator chodzenia po dworze Croftów, ale wszystko zostało tak fajnie zrobione, że ukończyłem go w jeden wieczór. Jak ktoś jest fanem postaci Lary, to moim zdaniem warto zagrać.
Ratchet & Clank PS4 - Miałem w niego zagrać dopiero po ukończeniu wszystkich starszych części, ale jak się okazalo, że Rolift Apart jest kontynuacją Nexusa, to postanoeiłem zagrać już teraz. Na ten moment zbyt dużo nie pograłem, ale już widzę sporo zmian fabularnych wzgledem pierwowzoru.
Need for Speed Underground II - Miałem pograć tylko chwilę, ale gra mi się w niego na tyle przyjemnie, że chyba ponownie go ukończę.
Horizon Zero Dawn na ps4. Mam przegrane ok 36h i jakieś 50% gry ukończone. Tak sobie łażę po mapie od znacznika do znacznika i czyszczę plansze. Coraz bardziej się wkręcam w świat gry.
Od mojego ostatniego wpisu udało mi się ukończyć jeden tytuł, mianowicie:
- A Plague Tale: Innocence - Gra jest po prostu niesamowita, jestem wielkim fanem i czekam z utęsknieniem na sequel. Jedyna rysa na diamencie to ciekawy choć nieco zbyt mało wymagający pojedynek z ostatnim bossem.
Niemniej gra buduje genialne relacje między bohaterami które po prostu wybrzmiewają z czasem i są genialnie angażujące. Polecam każdem.
Oprócz tego gram aktualnie w:
- Yakuza: Like a Dragon - Gra jest niesamowicie długa więc nie cisnę na to żeby jak najszybciej ukończyć. Bawię się tytułem, bawię się światem, w ten sposób chyba gra bawi najbardziej.
- Dark Souls: Remastered - mój piromanta sprawdza się coraz lepiej, powoli uczę się nim grać. Niemniej narazie ograłem zbyt mało żeby pochwalić się czymś imponującym :).
- Darksiders Warmastered Edition - Darksiders wskoczył w miejsce A Plague Tale po tym jak grę ukończyłem. Narazie niewiele mam do powiedzenia za mną niecałe 3 godzinki więc więcej napiszę następnym razem.
A co czeka w kolejce?
Cyberpunk 2077, uznałem że na nowej generacji gra jest już na tyle grywalne że chcę ją poznać.
Wiedźmin 3 mam ochotę przejść grę w "New Game +" na najwyższym poziomie i zdobyć "calaka", czuję że zabawa na setki godzin.
The Ascent tytuł ma premierę na dniach i czuję że sprawi iż odstawię resztę na pewien czas. No ale zobaczymy ;).
Divinity: Original Sin Enhanced Edition, 30h Naprawdę, gdybym nie zainwestował już 30h to bym te Divinity wywalił z dysku i zapomniał. Strasznie ciężko się w to gra, gra jest solidna, dobry system walki ale ta gra jest tak nieprzyjazna graczowi ze aż strach.
Mass Effect Legendary Edition (ME3), 20h W ME3 na szczęście gra się super, zdecydowanie najlepszy gameplay w trylogii. Jedyną w sumie rzeczą do której można się bardziej przyczepić to mniej rozbudowane dialogi, w których w zasadzie nigdy nie ma środkowej, neutralnej odpowiedzi co jest trochę słabe. Wszystko inne jest na lepszym poziomie niż w ME2.
Ratchet & Clank PS4 - Z powodu igrzysk znowu gram mniej, dlatego gram ostatnio tylko w jedną grę. Nie spieszę się, ale i tak jestem już w końcowej fazie gry. Nie pamiętam już dokładnie całego oryginału, ale na pewno był on dużo dłuższą grą od tego remake'a. Nie zmienia to jednak faktu, że gra się bardzo przyjemnie.
Wolfenstein 2: The new Collosus
Skyrim: SPecial Edition
Dragon Age: Inkwizycja
Crash Bandicoot its time
No i to byłoby na tyle. Narazie ogarniam sterowanie. Tylko w crashu gdzieś tam zaszedłem, bo do takich wirów i nie wiem jak tam w góre. Musze walkthrough obejrzezc z tego.
Divinity: Original Sin Enhanced Edition, 36,5h O jakiś progres, ponad 6 godzin przegrane w tydzień. Już mam na tyle dość tej gry że muszę ją czym prędzej skończyć bo chciałbym już zagrać w coś nowszego i przyjemniejszego...
Mass Effect Legendary Edition (ME3), 32h Bardzo dobrze się gra ale z czasem wychodzi trochę że ten scenariusz był pisany na kolanie po tym jak główny scenarzysta odszedł. Czuć że to tylko jest zastępcza fabuła, zgoła inna od tej którą miał ME3 pierwotnie opowiadać. Niby wszystko jest na swoim miejscu, postaci się zgadzają ale trochę brakuje tutaj tej magii uniwersum która jest szczególnie obecna w ME1...
F1 2020 - już 444 godziny na liczniku, siódmy sezon w trakcie, dopóki F1 2021 nie stanieje będę jeździć dalej ;)
Subnautica - niecałe 23h za mną, a mam wrażenie że ledwo co widziałem w tej grze, wydaje się olbrzymia, jest tyle rzeczy do odkrycia, tyle przestrzeni do eksploracji że głowa mała. Kolejność odkrywania też jest absolutnie dowolna, poszczególne transmisje radiowe to jedynie sugestia gdzie można się udać. Dzięki temu praktycznie każdy może mieć swoje własne unikalne doświadczenie z oceanem - oglądam playthrough na kanale Many A True Nerd i nie mogę wyjść z podziwu ile rzeczy ja już widziałem a Jon nie, i odwrotnie. A najlepsze jest to że tu nikt nikogo nie pogania, można grać w swoim własnym tempie. Teraz już wiem skąd 96% pozytywnych recenzji spośród ponad 150 tys.
Ratchet & Clank PS4 (ukończony) - Tak jak sądziłem bardzo dużo zostało zmienione pod względem fabularnym. W zasadzie to w pewnym sensie została ona wywrócona do góry nogami.
Jeśli chodzi o zawartość, to też zaszło bardzo dużo zmian. Podczas grania czułem, że wszystko idzie do przodu dużo szybciej i nie myliłem się, bo po sprawdzeniu z ciekawości mojego starego zapisu z Ratcheta z 2002 roku wyszło na to, że w remake'u zabrakło aż 5 planet, czyli połowy z tego, co znalazło się w grze. Jakby tego bylo mało same planety w Ratchecie z 2002 roku są bardziej rozbudowane od tych z remake'a. Są tylko dwie rzeczy, których w remake'u jest więcej (broni i znajdziek), w pozostałych elementach pod tym względem zdecydowanie wygrywa pierwszy Ratchet.
Nie zmienia to jednak faktu, że grało mi się bardzo przyjemnie. Na tyle, że po ukończeniu gry zachcialo mi się przejść nią jeszcze raz.
Ratchet & Clank PS4 - Tryb wyzwań (ukończony) - To taki odpowiednik New Game +, gdzie cały rozwój postaci i zebrane przedmioty są zachowane. Wbrew nazwie nie jest on żadnym wyzwaniem, bo z maksymalnie ulepszoną bronią jest on dziecinnie łatwy, dużo łatwiejszy od podstawowej gry. Ja tam nie mam z tym najmniejszego problemu, bo dla mnie przy drugim podejściu od wyzwania dużo ważniejsze jest czerpanie frajdy z rozgrywki, o co w tak przyjemnej grze jest bardzo łatwo.
Sly Raccoon - Jestem dopiero na początku, więc dużo do powiedzenia nie mam. Na ten moment gra się bardzo fajnie.
Divinity: Original Sin Enhanced Edition, 46h Okazuje się, że bardzo dobrym motywatorem który skłania do gry w grę w którą już nie chce się grać ale jednocześnie nie chce się jej porzucić z powodu ilości czasu jaki już się w nią zainwestowało jest bardzo silna chęć zagrania w coś innego i świeżego. Mam nadzieję że dwójka jest znacząco poprawiona jeżeli chodzi o menusy i ogólnie pojętą przystępność bo to co tutaj się dzieje to jest udręka. Wiem już dlaczego 6-7 lat temu tak się od tej gry odbijałem po godzinie/dwóch grania. Ta gra jest mało przyjazna graczowi, mało klarowna i momentami wręcz niepotrzebnie irytująca.
Mass Effect Legendary Edition (ME3), 41h Do końca zostały tylko 3 misje z DLC no i sam finał fabuły. Miałem pomysł jakie zakończenie wybrać ale potem zmieniłem zdania a teraz znowu chyba je zmienię. Żadne zakończenie nie jest całkowicie dobre, najgorsze jest to że to w teorii najlepsze czyli czerwone w zasadzie przeczy temu co robiliśmy przez część gry...
Divinity: Original Sin Enhanced Edition, 54h Widać już światełko w tunelu, według przekazów naocznych świadków został mi tylko final boss. Wreszcie koniec, straszne męka ta gra. Chociaż muszę powiedzieć że trochę ją pod koniec doceniłem kiedy zacząłem trochę więcej w nią grać. A i jeszcze wielki minus, gra zmusza nas do robienia opcjonalnego contentu bo bez tego nie będziemy mieli kamieni potrzebnych że by grę skończyć. Straszne zło.
Mass Effect Legendary Edition (ME3), 46,5h Za mną już dodatki Lewiatan i Omega. Pamiętam że Omega została trochę zhejtowana na premierę, mi też nigdy wcześniej jakoś specjalnie się nie podobała ale teraz jak grałem to wcale nie wyglądał tak źle ten dodatek. No wiadomo, nie jest to Shadow Broker ale nie ma tragedii. Lewiatan z kolei taki trochę nijaki, potencjał jakiś był ale to DLC wygląda w sumie jak próba ratowania dziur fabularnych po tym jak oryginalny scenariusz poleciał do kosza i próba naprostowania trochę zakończenia sprzed naprawy. I tak niby zostaje coś wyjaśnione, ale to wyjaśnienie jest takie trochę meh. Teraz czas na to lepsze DLC...
To jest chyba tydzień kończenia tych staroci, powinno już za momencik wjeżdżać wreszcie coś nowego...
F1 2021 - końcówka siódmego sezonu, ale szczerze nie wiem czy pojadę ósmy. Wszystko mam rozwinięte na maksimum, tytuł kierowców i konstruktorów zdobyty kilkukrotnie, kończą mi się powoli rzeczy do zrobienia w tej grze. Trochę liczę że może jeden czy dwóch kierowców AI zakończy karierę, co może spowoduje jakieś większe ruchy na rynku i zamiesza w stawce, to by na pewno dało mi motywację do zobaczenia co z tego wyjdzie.
Car Mechanic Simulator 2021 - co mogę powiedzieć, po prostu się wciągnąłem, tak samo jak w przypadku poprzednich gier z serii. Świetna relaksująca pozycja na wieczory po pracy - zero poganiania, zero stresu, po prostu dłubanie pod maską. W tle dobra muzyka i można naprawiać samochód za samochodem, a za zarobione pieniądze pozyskiwać wraki ze złomowiska, odbudowywać i tworzyć swoją kolekcję
Chernobylite - jako wielki fan S.T.A.L.K.E.R.-ów nie mogłem przejść obojętnie obok tej gry. I powiem jedno, jak dobrze jest powrócić do Zony. Co prawda spodziewałem się czegoś innego, bo informacje jakie znalazłem w sieci sugerowały że jest podobna do wyżej wymienionych, to zaskoczyłem się bardzo pozytywnie. To nie jest w żadnym aspekcie klon produkcji GSC, ma trochę inny klimat, bardziej skupiony wokół zjawisk paranormalnych i science-fiction. Pod względem gameplay-u wygląda dużo inaczej, zazwyczaj lepiej jest po prostu ominąć wrogów, lub spróbować eliminować ich po cichu jeden za drugim, styl na rambo kompletnie się tu nie sprawdza. Jest w niej również o wiele więcej elementów RPG, takich jak crafting, budowanie bazy, kompletowanie zespołu (z tym może być ciekawie, już natknąłem się na momenty gdzie poszczególni kompani mają wykluczające się cele, więc pomoc jednemu powoduje negatywną reakcję drugiego, zakładam że zachowanie balansu może w pewnym momencie okazać się problematyczne), decyzje gracza mają konsekwencje, o których można nie mieć zielonego pojęcia. Wczoraj miałem genialny przykład tego ostatniego:
spoiler start
zostałem poproszony o odnalezienie porwanego człowieka, w trakcie jego poszukiwań okazało się że chodzi o zupełnie anonimowego (w tamtym momencie) typa z którym ładnych kilka misji temu miałem sprzeczkę i go zabiłem. Teraz jego żona poprzysięgła się na mnie zemścić, więc będę musiał oglądać się za siebie :)
spoiler stop
W końcu usiadłem do Kingdom Come Deliverance. Po pierwszych 5h jestem zachwycony. Uczę się dopiero mechanik, mało jeszcze ogarniam ale ten klimat, rewelacja.
Ghost of a Tale
Colin McRae Rally: DiRT
Wolfensten:The New Colossus
Pierwsza gra jest przesliczna.
Druga gra jest fenomenalna.
Trzecia gra... Wolfenstein, jak Wolfenstein.
Kingdome Come Deliverance - 13h za mną. Po prologu, trochę przez przypadek uruchomiłem dodatek Women's Lot. I to była bardzo dobra decyzja. Naprawdę mi się podobał jak go fabularnie skonstruowali i poprowadzili. Do tego momentu Wiedźmin 3 był oczywiście wzorem w oddaniu słowiańskiego klimatu ale KCD bije go na głowę. Także po tych 13h dopiero zaczynam przygodę Henryka:)
Cały czas w to samo:
- Minecraft 1.4.7 -mody - sobie postanowiłam zbudować 4 wiatraki elektryczne i dokończyć stację metra a wtedy biorę się za nowy reaktor atomowy.
-Star Conflict -w sumie grind surowców na crafting statku mnie czeka
-Niby wot blitz ale tylko by zdobyc skrzynki dzienne i mozę 1-2 bitwy na niskich tierach pograć
Divinity: Original Sin Enhanced Edition, 55,5h, skończone Przyjęło się że to Pillarsy ugrzęzły trochę w przeszłości a Divinity wszystko odświeżyło ale jak dla mnie to Divinity jest dużo bardziej oldscholowe i hardkorowe w negatywnym znaczeniu. Ta gra jest strasznie nieprzyjazna graczowi. Fatalny interfejs i menusy, tona niepotrzebnego przeklikiwania się aby wykonać jakąś prostą czynność, syf w ekwipunku jak w żadnej innej grze, bardzo słaby rozwój postaci i taka ogólna mała klarowność i przejrzystość. Czasami po prostu nie wiadomo co zrobić w jakimś zadaniu, z dialogu nic nie wynika tak samo jak z wpisu w dzienniku. Ja lubię jak gra nie prowadzi gracza za rękę ale tutaj to jest przesada. Fabuła, dialogi czy system walki są naprawdę solidne ale w to się bardzo ciężko gra, nie ma żadnej przyjemności płynącej z grania. Gra momentami potrafi być niepotrzebnie irytująca. Gra zmusza nas do robienia opcjonalnego contentu bo bez tego nie będziemy mieli kamieni potrzebnych żeby grę skończyć. Straszne zło. Dla porównania PoE II w żadnym razie nie boryka się z takimi problemami. Mimo iż wygląda na pierwszy rzut oka jak stary Baldur to gra się w niego super komfortowo i przyjemnie. Dziwi mnie bardzo że to PoE II poniosło klęskę bo według mnie na dosłownie każdej płaszczyźnie jest grą dużo lepszą niż Original Sin. Jeżeli ktoś chce zacząć swoją przygodę w klasycznych cRPG od Divinity to jest to najgorsze co można zrobić. Zdecydowanie jeden z gorszych współczesnych przedstawicieli gatunku klasycznych gier cRPG.
Mass Effect Legendary Edition (ME3), 54,5 Skończone najlepsze DLC do ME3 czyli Cytadela, bardzo wysoka jakość, całkiem długie DLC bo aż 8h grania. Sporo zawartości, zarówno jeżeli chodzi o fabułę ale także opcjonalne rzeczy jak Arena. Bardzo godne pożegnanie z Shepardem i jego towarzyszami. To chyba jest lepsze DLC niż Shadow Broker do ME2. Teraz już została absolutnie końcówka gry i zaraz cała trylogia będzie ponownie za mną.
Last Stop, 4h Nowa produkcja twórców gry Virginia, która była dosyć specyficzną grą która nie wszystkim przypadła do gustu. Już na samym początku widzimy zmianę w stosunku do poprzedniej gry studia gdyż tutaj mamy normalne dialogi i wybory dialogowe. Jest to gra w stylu Telltale z tym że dużo większy nacisk kładzie na dialogi właśnie. Sekwencje w których chodzimy naszą postacią są dosyć ubogie i krótkie, nie ma tutaj żadnej interakcji z przedmiotami. W zasadzie przechodzimy od dialogu do dialogu. Ciężko powiedzieć czy wybory dialogowe rzeczywiście mają na coś wpływ, nie wygląda aby na coś nasze wybory miały wpływać. Jedynie okazjonalny wybór naszego ubioru realnie wpływa na to jak wyglądamy. W grze jest trójka głównych bohaterów i początkowo nie są oni ze sobą powiązani ale zbiegiem czasu ich losy zaczynają się trochę przeplatać. Fabuła jest dosyć ciekawa, mamy tu do czynienia z nadnaturalnymi zdarzeniami które wpływają na losy naszych postaci. Jestem ciekaw dokąd to wszystko zmierza.
Chernobylite - skończyłem w piątek, tylko po to żeby w sobotę zacząć przechodzić drugi raz. I coś czuję po kościach że na tym drugim się nie skończy ;) Ostatnia misja, do której szykujemy się praktycznie przez całą grę, palce lizać. Poziom trudności skacze bardzo mocno do góry w porównaniu do misji przygotowawczych. Dopiero wtedy człowiek zdaje sobie sprawę, jak mocno spieprzył przygotowania :D - ja musiałem dosłownie wczytać wcześniejszego save'a, bo okazało się że wziąłem ze sobą zdecydowanie za mało ekwipunku i amunicji i przed finałową walką zostały mi dosłownie pięści. Do tego okazało się że kilka decyzji które podjąłem na wcześniejszych etapach, jeszcze dodatkowo utrudniły mi życie. Kwestia wyborów jest dość ciekawie rozwiązana jak sobie zdałem sprawę, w zasadzie przez całą grę pojawiają się mniejsze lub większe dylematy, ale skutki swoich decyzji rzadko są widoczne od razu. Dopiero podczas ostatecznego szturmu wszystkie nasze działania dają lepszy lub gorszy skutek. Teraz mądrzejszy o tą wiedzę postaram się o najlepsze możliwe zakończenie
Car Mechanic Simulator 2021 - Kolejne X samochodów naprawionych, kolejne Y kupionych i sprzedanych z zyskiem, kolejne 3 dodane do osobistej kolekcji. Wczoraj dłubanie pod maską skutecznie umiliło mi "oglądanie" "wyścigu" F1. Kto śledził GP Belgii, ten wie :)
F1 2021 - Dopiero co skończyłem siódmy sezon i mimo wcześniejszych wątpliwości postanowiłem zacząć ósmy. Hamilton zakończył karierę, co otworzyło miejsce w Mercedesie, a to efektem domina spowodowało kilka dość ciekawych zmian w składach. Do tego zmiana przepisów w obszarze aerodynamiki i wytrzymałości przetasowała trochę układ sił jeżeli chodzi o zespoły, więc pojadę parę wyścigów i zobaczę czy będę mieć ochotę kontynuować.
Ghost of Tsushima - Gram teraz w wersję na PS5 i dalej ta gra wygląda zabójczo. No i dalej daje tyle samo frajdy z zabawy :)
F1 2021 - Również wersja na PS5. Jako kierowca walczę za sterami bolidu Alfy Romeo razem z Raikonenem. Póki co idzie mi świetnie. Po ostrej walce wyrwałem podium w Kanadzie i zaliczyłem kilka punktowanych wyścigów. Teraz czas na Red Bull Ring
RDR 2 - Postanowiłem powrócić do tej gry po tym jak się od niej troszkę odbiłem i póki co bawię świetnie. Ta gra jest naprawdę rozbudowana. Mam tylko nadzieje, że jej ogrom mnie nie przytłoczy po raz kolejny i tym razem uda się ukończyć
Stellaris z Hadesem na zmianę. W stellarisa gra gdy nie mogę się poświecić grze na 100% i musze często pauzować, czyli w ciągu dnia zanim córkę spać położę, za to w Hadesa wieczorami tak co drugi dzień.
W kolejce czekają natomiast:
- dokończenie rozgrywki w KCD
- Cities Skylines, nie przetestowałem jeszcze ostatnio zakupionych DLC
- Humankind w GP
- Gothic 2, Gothic Plus mod chce przetestować (ograłem na razie 3h i odłożyłem na później).
Jako że zbliża się 1 września to pora odświeżyć sobie Hearts of Iron IV. Jakoś tak zawsze mam że jak trochę poczytam o wojnie, pooglądam filmów to się chce w to grać.
Gran Turismo 5 - Przez jakiś czas nie chciało mi się w nic grać, ale po obejrzeniu LeMans 24h jakoś tak nabrałem ochoty na wyścigi i wróciłem po dosyć sporej przerwie do GT5. Jestem już w dość zaawansowanej fazie gry (coś ok. 80% ukończenia), dlatego zostały mi już praktycznie same najtrudniejsze wyścigi. Przez to dosyć sporo wyścigów przegrywałem i postęp gry bardzo się spowolnił, co zaczęło mnie trochę irytować, dlatego postanowiłem zagrać w GT6, w którego wcześniej poza paroma wyścigami w ogóle nie grałem.
Gran Turismo 6 - Gram dopiero kilka dni, a już mam ukończone 30% gry. Na ten moment jest to zdecydowanie najłatwiejsza część serii w jaką grałem. Mam wrażenie, że w grze jest jakiś system, który powoduje, że w ostatnim okrążeniu przeciwnicy zwalniają abym miał szansę ich wyprzedzić nawet jak mam bardzo dużą stratę. Już kilka razy zdołałem odwrócić losy wyścigu i na ostatnim okrążeniu odrobić kilkanaście sekund straty.
Zdziwiło mnie to bardzo, bo w GT3, GT4, ani nawet w uproszczonym względem poprzedniczek GT5 takich sytuacji nie było. Na szczęście nie zawsze tak jest i zdarzają się trudniejsze wyścigi. Nie zmienia to jednak faktu, że gra się bardzo przyjemnie. Model jazdy został poprawiony, samochodów jest mnóstwo, jest też trochę nowych torów wyścigowych, a te, co już były z części na część wyglądają coraz lepiej. Nie zdziwię się jeśli to będzie pierwsza część serii, którą ukończę na 100%.
Sly Raccon - Wczoraj wróciłem po przerwie i chyba wreszcie wkręciłem się w rozgrywkę. Jest to całkowite przeciwieństwo Ratcheta. Tam mogłem sobie latać na lewo i prawo i nie przejmować sie tym, że obrywam od przeciwników. Z kolei tutaj muszę na wszystko uważać, bo bohater jest bardzo kruchy i bardzo łatwo go zabić. Na szczęscie po początkowym szoku już się do tego przyzwyczaiłem i teraz gra mi się bardzo przyjemnie.
Mass Effect Legendary Edition (ME3), 58h, skończone Po 151 godzinach koniec całej trylogii. Naprawdę wspaniała trylogia, takich gier już teraz nie robią. Jednak sam remaster bardzo rozczarowujący. Jedynie ME1 się broni, gdyby pozostałe części otrzymały dokładnie takie same usprawnienia jak jedynka to byłoby super ale niestety. Remastery ME2 i ME3 to bardzo proste remastery, przy których trzeba się nieźle nasilić aby zobaczyć różnicę. Muszę powiedzieć ze najlepiej w sumie bawiłem się przy ME1 tylko nie wiem teraz czy to wynikało z tego, że jest ona najbardziej ulepszona czy ona jednak jest najlepsza z całej trylogii. Czuć było w trakcie grę taką fajną presję czasu i napięcie którego nie ma w następnych częściach. ME1 zdecydowanie najbardziej RPGowe. ME2 bardzo mnie zawiodło, fabularnie straszna bieda, która niczego nie wnosi do historii. Artystycznie i graficznie zdecydowanie najbrzydsza. W ME3 z kolei czuć trochę ten scenariusz pisany na kolanie i fatalne zakończenie. Ale za to mamy najlepszy gameplay, parę naprawdę niezłych momentów i najlepsze DLC w serii. Reasumując, remaster nie wart pełnej ceny, szczególnie jeżeli ktoś ma ograną trylogię już 10 razy.
Last Stop, 6h, skończone Nowa produkcja twórców gry Virginia, która była dosyć specyficzną grą która nie wszystkim przypadła do gustu. Już na samym początku widzimy zmianę w stosunku do poprzedniej gry studia gdyż tutaj mamy normalne dialogi i wybory dialogowe. Jest to gra w stylu Telltale z tym że dużo większy nacisk kładzie na dialogi właśnie. Sekwencje w których chodzimy naszą postacią są dosyć ubogie i krótkie, nie ma tutaj żadnej interakcji z przedmiotami. W zasadzie przechodzimy od dialogu do dialogu. W grze jest trójka głównych bohaterów i początkowo nie są oni ze sobą powiązani ale z biegiem czasu ich losy zaczynają się trochę przeplatać. Fabuła jest dosyć ciekawa, mamy tu do czynienia z nadnaturalnymi zdarzeniami które wpływają na losy naszych postaci. Trójka bohaterów jest z różnych środowisk i każda z nich boryka się z innymi problemami. W trakcie gry kilka razy możemy wybrać nasz ubiór. Jak się finalnie okazuje wybory dialogowe nie ma żadnego znaczenia ani wpływu na grę. Na samym końcu gry każdy z bohaterów ma wybór który definiuje jego przyszłość. Sam ostatni etap który spaja wreszcie historię całej trójki jest czymś dosyć intrygującym. Gra graficznie prezentuje się całkiem przywozicie, głosy postaci są dobrze dobrane i zagrane a muzyka jest solidna. Gra nie jest zbyt długa, przejście całości zajmuje około 6 godzin ale podsumowując jest to całkiem ciekawa mała gra.
Ys IX: Monstrum Nox, 7,5h Czas na zupełnie nową przygodę. Poprzedni Ys podobał mi się ale według mnie był najgorszą grą studia Falcom w jaką miałem okazję grać. Przede wszystkim nie podobał mi się setting, bezludna wyspa nie wydawała mi się zbyt trafną lokacją jak na grę jRPG. Tutaj miało się to zmienić. Liczyłem że setting okaże się lepszy a pozostałe składowe gry zostaną na przynajmniej takim samym poziomie jak w Ys VIII co ostatecznie przełoży się na lepszą grę. No i cóż. Setting rzeczywiście niby jest lepszy, ale cała reszta jest gorsza. Zamiast bezludnej wyspy mamy miasto, co w teorii brzmi super. Jednak w praktyce już niekoniecznie. Miasto to jest strasznie brzydkie wizualnie, i po prostu mało ciekawe. Tutaj można nadmienić iż niby gra technologicznie wypada lepiej niż poprzedniczka, tak mam wrażenie że artystycznie wypada już gorzej co prowadzi do tego ze ogólnie gra prezentuje się dosyć kiepsko jak na grę z PS4. Gra wygląda dużo gorzej wizualnie niż ostanie, inne gry tego studia. Dodatkowo gra działa także zauważalnie gorzej niż Cold Steele. Plusem natomiast jest to że całe miasto to jedna duża mapa wiec możemy po całym mieście swobodnie się przemieszczać, a przemieszczanie jest akurat zrobione bardzo dobrze. Dzięki mocom naszych postaci możemy się przyciągać do pewnych wyżej położonych punktów, możemy wbiegać do góry po ścianach, a nawet możemy szybować. Poprzedni Ys mimo niespecjalnie ciekawego otoczenia miał w miarę ciekawą i intrygującą fabułę i naprawdę solidne postaci. Tutaj natomiast fabuła jest (przynajmniej na tym etapie) mało wciągająca a postaci nie są zbyt ciekawe. System walki jest w zasadzie identyczny jak w poprzedniej części, jest więc solidnie ale bez szaleństw. Ogólnie muszę powiedzieć że jestem trochę rozczarowany.
Twelve Minutes, 3h, skończone Jeden z najbardziej reklamowanych indyków w ostatnim czasie. Gra w której jesteśmy uwięzieni w 12 minutowej pętli czasowej no i musimy jakoś się z niej wydostać. Pomysł ciekawy, wykonanie w sumie nienajgorsze. Fabuła solidna a główny twist na pewno dosyć intrygujący. Gra niby oferuje sporą dowolność, można się trochę pobawić i poeksperymentować ale zasadniczo aby coś konkretnego ugrać trzeba jednak postępować w bardzo konkretny sposób. Więc swoboda to trochę tylko taka iluzja. Są takie momenty że w sumie nie wiadomo zbytnio co robić. Często też z racji time loopu trzeba powtarzać w kółko te same rzeczy. Gra potrafi być całkiem nieźle wciągająca ale mam wrażenie że jednak trochę brakuje tutaj treści, gra jest dosyć krótka; w 3 godziny można spokojnie zrobić kilka zakończeń w tym to finalne. Gra aktorska bardzo dobra, widać gdzie poszła kasa. Optymalizacja na PC raczej słaba jak na taką grę.
Ys IX: Monstrum Nox, 13h Ehhh... no nie wiem. Nic się zbytnio nie poprawiło od poprzedniego tygodnia. Najgorszy jRPG studia Falcom w jaki grałem. Wszystko jest niby poprawne ale po prostu jestem przyzwyczajony do wyższego poziomu niż poprawny jeżeli chodzi o gry tego studia. Nie wiem czy ta fabuła się rozkręci bo niby tu widać jakiś potencjał i są jakieś elementy które mogą być ciekawe ale jak na razie to zbyt mało. No i niestety postaci są nieciekawe a to już raczej później będzie raczej ciężko poprawić. Dodatkowo grę trapi klątwa niemego bohatera więc to też nie pomaga...
Tales of Arise, 3,5h Tutaj z kolei mamy hit. W porównaniu i do Ysa i do poprzednich Talesów, Arise wygląda jak gra co najmniej jedną generację konsol do przodu ale także wygląda jak gra z zasadniczo większym budżetem. W sumie dopiero zaczynam ale już teraz można powiedzieć że wszystko to co kuleje w Ysie tutaj jest wykonane sporo lepiej. Fabuła od początku ciekawi i wciąga, postaci a w szczególności główny bohater mają dużo większy potencjał na coś dobrego a wizualnie gra prezentuje się naprawdę bardzo dobrze. Nie jest to stylistyka anime tylko bardziej pastele i obrazy. System walki pamiętam że w Berserii trochę mi nie leżał i tutaj w sumie na początku miałem z nim problem gdyż po prostu domyślne sterowanie na padzie okazało się dosyć słabe, a możliwości customziacji były ograniczone z powodu zbyt małej liczby przycisków. Na klawiaturze i myszku gra się o dziwo całkiem przyjemnie ale jednak w jRPGi zawsze gram na padzie, dużo lepiej się na nim operuje np. w menusach więc jednak wróciłem do niego, zmieniłem unik z prawego na lewy trigger i jest lepiej. Wydajność na PC nienajgorsza, opcje graficzne na pierwszy rzut oka wyglądają dobrze ale ostateczne są trochę biedne bo większość efektów można tylko albo włączyć albo wyłączyć, brakuje stanów pośrednich.
Wczoraj 12 godz pracowałem, w nagrodę dzisiaj połowę dnia przeznaczę na Pillars of Eternity 2!!! NIech mi ktoś powie że to GRZECH :D
Gran Turismo 6 - W ostatnim czasie grałem w GT6 zdecydowanie najwięcej. Mam już ponad 50% całości ukończone i myślę, że jeszcze trochę pogram zanim zrobię sobie przerwę.
Sly Raccoon (ukończyłem) - Jak już się wkręciłem, to bardzo szybko poszło. Po ogarnięciu mechanik gra stała się dosyć prosta nawet pomimo tego, że postać bardzo łatwo zabić. Ogólnie grało się bardzo przyjemnie.
Przy okazji wpadła też platyna, która była bardzo łatwa do wbicia, bo wystarczyło po prostu grać i sama z siebie nagle mi wyskoczyła.
Ys IX: Monstrum Nox, 18h Raczej nic się nie zmieniło od poprzedniego tygodnia, zdecydowanie najgorszy jRPG tego studia w jakiego grałem. Strasznie bez wyrazu jest ten Ys, wszystko jest w zasadzie solidnie średnie. Stylistycznie też ta gra jest taka jakaś szarobura. Nie wiem co to jest za silnik, nie jest to na pewno silnik na którym działają Cold Steele ale wiem że ten silnik jest do wyrzucenia. Technologiczna bieda połączona z brakiem jakikolwiek stylu artystycznego plus technicznie też bieda.
Tales of Arise, 23,5h Pod każdym możliwym względem lepsza niż Ys. Pod każdym. Z reguły nie gram w dwa jPRGi jednocześnie no ale tak się jakoś teraz złożyło. Technologiczne i artystyczne cudeńko. To w sumie jest raczej dobra pozycja dla wszystkich tych których przeraża "japońskość". Tutaj nie ma małych, krzyczących dziewczynek czy gołych biustów dyndających na wietrze. Arise wydaje się być znacznie lepszym punktem wejścia do serii (i do jRPG) niż poprzednie odsłony. Gra jest w miarę mroczna, mimo iż ma dosyć kolorową stylistykę. Porusza dosyć poważne tematy jak niewolnictwo, okupacja, walka o wolność czy możliwość pokojowego koegzystowania z okupantem. Pisanie jak to taki jeden że to paździerz dla dzieci to jakiś absurd.
Sly Cooper 2: Band of Thieves - Po jedynce przyszła pora na dwójkę. Różnice pomiędzy tymi obiema grami widać już od pierwszego uruchomienia. Mapy, które są głównym miejscem dla każdego rozdziału są dużo większe. Jest też więcej misji i są one dużo bardziej różnorodne, na co wpływ ma również to, że nie gramy tylko Sly'em, ale róznież jego dwoma towarzyszami. Doszło też parę nowych mechanik, a te znane z jedynki zostały tu usprawnione.
Wydaje mi się, że jeszcze trochę mi zajmie zanim dotrę do końca. Grałem już calkiem sporo, a gra pokazuje mi, że zrobiłem jedynie 20% całości. W jedynce byłbym już pewnie w okolicach połowy, jak nie dalej.
F1 2020 - Skończyłem 8 sezon i stwierdziłem że nie ma żadnego sensu zaczynać dziewiątego. Kariera jest już na takim etapie, że nawet przy zmianie przepisów układ sił się w zasadzie nie zmienia, ruchów transferowych też nie ma za dużych. A że nadal czekam na obniżkę ceny 2021, stwierdziłem że zacznę karierę od nowa, tym razem mocno utrudniając sobie zadanie - wyłączyłem flashbacki, co oznacza że jeżeli popełnię błąd, rozbiję się czy zarobię jakąś karę, nie mogę zwyczajnie cofnąć czasu. Biorąc pod uwagę że jadę pełny dystans wyścigów, a poziom trudności ustawiony na 100, granice toru na rygorystyczne, wyzwanie jest konkretne :) Póki co w pierwszych 4 wyścigach za każdym razem na pewnym etapie traciłem przednie skrzydło, co naturalnie miało dość poważne konsekwencje: w Australii miałem szanse na miejsce w okolicach 6-8, skończyło się na 12. W Bahrajnie powinienem być też w punktach, skończyło się na 11. W Wietnamie udało się dojechać na 4 miejscu, co sprawiło mi ogromną satysfakcję, choć gdyby nie strata spowodowana koniecznością wymiany skrzydła, byłbym na podium. W Chinach tempo miałem słabsze, ale gdzieś tam pod koniec dziesiątki się kręciłem, tyle że w trakcie wyścigu zaczęło padać i na 22 okrążeniu skończyłem na ścianie :(
Car Mechanic Simulator 2021 - udało się odblokować wszystkie osiągnięcia, teraz został mi jeszcze jeden cel - kupić, odrestaurować i zostawić w swojej kolekcji każdy jeden samochód dostępny w grze - zostało mi jeszcze 58 z 80 :)
Gas Station Simulator - początkowo mnie zachwyciła, ale mam wrażenie że za szybko się skończyła. Po +/- 27 godzinach skończyłem wszystkie zadania fabularne i w zasadzie nie ma co więcej robić. Pewnie że mógłbym rozbudować na maxa wszystko co się da, kupić całe możliwe wyposażenie, podnieść popularność do najwyższego poziomu, ale gra jakoś nie daje ku temu motywacji. Wiem że to może zabrzmieć dość dziwnie, zważywszy że w CMS 2021 spędziłem już dobrze ponad 100h i też zrobiłem w niej wszystko co się dało, ale w jakiś niewytłumaczalny sposób w jedną z tych gier mam ochotę grać, w drugą już nie bardzo
Ys IX: Monstrum Nox, 28,5h Jest tu niby jakaś fabularna intryga, coś co powinno być w miarę ciekawe no ale nie jest. Gra nie wciąga, dobrych fabularnie momentów jest mało, postacie nie mają żadnego dewelopmentu. Gra się w to tak trochę bez myślenia, aby tylko przejść poziom i do następnego. Straszny zawód, poprzedni Ys był dużo solidniejszą grą.
Tales of Arise, 41h Tutaj fabularnie od samego początku było całkiem solidnie, trochę sztampy było oczywiście w końcu musimy wyzwolić naszą krainę spod złego okupanta. Jednak im dalej w grę, tym jest coraz lepiej. Główny bohater przypomina sobie co zapomniał, nie wszystko jest takie proste i oczywiste jak mogło się na początku wydawać. Nie powiem, zaczyna się robić coraz ciekawiej. Gra w sumie im dalej w las tym wciąga bardziej i bardziej. A jako ze gra się w to naprawdę bardzo dobrze to aż chce się grać. Bez wątpienia jedna z najlepszych gier tego roku.
Ys IX: Monstrum Nox, 40h, skończone Strasznie liczyłem na tego Ysa a tu taki klops. Setting może i rzeczywiście jest lepszy niż w poprzedniej części ale jakoś mam wrażenie że nie został należycie wykorzystany. Fabularnie jest biednie przez większość gry, pod koniec gra na pewno trochę próbuje, są jakieś objawienia i twisty ale w sumie przez słaby początek i słabe postaci, te objawienia mimo iż powinny być interesujące to nie ciekawią zbytnio. Jest taki i taki twist no ale meh w sumie, co to daje. No fajnie, jedziemy dalej tłuc potworki. Straszny zawód. Najgorsza gra studia Falcom w jaką grałem.
Tales of Arise, 52h Tutaj z kolei doszedłem do takiego momentu który w sumie mógłby być końcem gry. Wszystko w zasadzie wyglądało jak walka z finałowym bossem. Ale nie, coś poszło nie tak, gra wyświetla drugi opening i gramy dalej. No w tym momencie to się naprawdę poczułem jakbym oglądał naprawdę dobre anime i właśnie drugi sezon się zaczynał. Bardzo mi się podobało że zmieniony został także opening na ten drugi który leci przy włączaniu gry. Po tym zdarzeniu następuje w grze trochę taki moment jakby ponownego początku. Przez poprzednie kilka godzin gry nie mogliśmy wracać do wcześniej odwiedzonych lokacji więc teraz gdy wreszcie można o zrobić, to zamiast pchać się do przodu fabularnie to trochę biegłem po świecie robiąc kilka zadań pobocznych.
Sly Cooper 2: Band of Thieves (ukończyłem) - Po ukończeniu stwierdzam, że jest to jedna z najlepszych platformówek 3d jakie kiedykolwiek wyszły. Zadania są różnorodne, więc ciężko się przy nich nudzić. Doszło też mnóstwo nowych mechanik, które znacznie urozmaiciły rozgrywkę, w tym dwie nowe grywalne postacie (kumple Sly'a), którzy nie są już tacy pasywni jak w jedynce.
Długość gry też imponuje. Ja spędziłem z nią 23 godziny, co jak na tego typu grę jest świetnym wynikiem, bo zazwyczaj są one 2 razy krótsze. Pewnie dałoby się urwać z godzinkę lub dwie gdyby znać położenie wszystkich butelek z kodem do sejfu, ale ja nie chciałem korzystać z żadnych pomocy.
Można powiedzieć, że jest to sequel idealny. Mam nadzieję, że trójka jest równie dobra, ale w nią zagram dopiero za jakiś czas. Na ten moment skupiam się na innych grach.
PS. A no i ponownie platyna sama wpadła. Łowcy platyn chyba powinni się tą serią zainteresować :P
Heavy Rain - Ciężko coś o tej grze powiedzieć, bo jestem dopiero na początkowych rozdziałach. Do następnego posta pewnie ją skończę, więc wtedy powiem coś więcej.
F1 2020 - połowa pierwszego sezonu nowej kariery (bez flashbacków) i w zasadzie potwierdza się to co wiedziałem już od dawna: jestem szybki, ale brak mi powtarzalności i konsekwencji z okrążenia na okrążenie. Skutek taki że praktycznie rzecz biorąc miejsca na podium przeplatam z DNF-ami :D Jeżeli tylko uda mi się pojechać bez większych błędów, to kończę wysoko, mimo że nie dysponuję wcale najszybszym sprzętem, powinienem być raczej w środku stawki. Ale zdarzają się też takie sytuacje jak 3 wyścigi z rzędu - Hiszpania, Monako i Azerbejdżan - kiedy kończyłem na ścianie. Dzięki temu jednak dobre wyniki smakują o wiele lepiej, kiedy ma się świadomość że udało się pojechać równo, szybko i konsekwentnie przez prawie 2 godziny ciągiem :)
Fallout 76 - ktoś powie "dlaczego wydałeś kasę na ten szajs, wyrzuciłeś pieniądze w błoto", ale zaryzykowałem te 31zł i nie żałuję. Gra mi się zaskakująco dobrze, to na pewno nie jest ta sama gra, która na premierę była crapem nie z tej ziemi. Jestem na razie na poziomie 32, zwiedziłem może 1/5-1/4 mapy, więc jeszcze mnóstwo przede mną, ale wrażenia póki co są umiarkowanie pozytywne. Owszem, nadal zdarzają się irytujące błędy, jak wrogowie spawnujący się tuż przed czy za graczem, NPC-e biegający bokiem, zanikające animacje zwierząt, postacie teleportujące się o kilka metrów, raz wyrzuciło mnie z serwera. Nie mniej na ten moment oceniłbym grę na jakieś 6.5/10 - dużo jej brakuje do ideału, ale nie ma tragedii. To co chciałbym żeby było możliwe, to wyłączenie dodatku Wastelanders - może to dziwnie zabrzmi, ale chętnie zagrałbym w taki sposób, jaki domyślnie był założony, bez żadnych NPC-ów, zbierając informacje na temat świata ze znalezionych notatek, terminali, skrawków informacji - a później móc włączyć dodatek i porównać jak ta gra zmieniła się na przestrzeni czasu.
U mnie aktualnie na tapecie trzy produkcje:
Assassin's Creed: Odyssey
Wyrasta na jedną z moich ulubionych gier ever. 52 poziom, jakieś 70% mapy z podstawki wyczyszczone, za chwilę wbije mi 100h na liczniku. I wciąż chce mi się w to grać. To nic, że gameplay opiera się na w zasadzie powtarzalnych elementach, bo sam w sobie jest dla mnie mega przyjemny. Fabularnie też jest to chyba pierwszy assassyn, który tak bardzo mnie wciągnął.
Control
Świetna gra, ale w przeciwieństwie do Odysei, pod koniec zaczynam już trochę odczuwać znużenie. Walka, historia i klimat Najstarszej Siedziby są super, natomiast im dalej, tym coraz więcej biegania po tych samych lokacjach i powtarzania walk w tych samych miejscach. Została mi ostatnia misja podstawki i zanim zabiorę się za dlc, to chyba odpocznę sobie od niej na jakiś czas.
Diablo II: Resurrected
Pomału kończę sobie drugi akt paladynem i mimo, że generalnie trójka lepsza, to i tak dobrze się bawię. Zdecydowanie lepiej niż te 20 lat temu na PC.
Heavy Rain (ukończyłem) - Tak jak sądziłem zaledwie kilka dni wystarczyło mi do ukończenia gry. Nie ma co się zbytnio rozwodzić nad rozgrywką, bo raczej każdy wie, że to interaktywny film (można go też nazwać festiwalem QTE) nastawiony na opowiadanie historii.
Co do fabuły, to na początku tyłka nie urywa, bo dysyć wolno sie rozkręca, ale kiedy już się rozkręci, to potrafi nieźle wciągnąć. Ostatecznie jestem bardzo zadowolony z tego co zobaczyłem.
spoiler start
Dodam jeszcze, że finał mnie mocno zaskoczył, co również jest dużym plusem gry. Osobiście podejrzewałem inną osobę.
spoiler stop
Splinter Cell - Zgodnie z planem wróciłem do tej gry po wielu latach. Sam już nie pamiętam, kiedy ostatnio w nią grałem, ale myślę, że z 7-8 lat spokojnie minęło od tego czasu.
Tym razem gram na PS3, bo chciałem mieć całą serię na płycie i ogólnie gra się w porządku, ale nie wiadomo czemu czasami w jakiś bardziej dynamicznych momentach pojawiają się ścinki. PS3 jest nowsze od pierwszych 3 części, a same porty powstały wiele lat po premierze konsoli, dlatego moim zdaniem w ogóle nie powinno ich być. Na szczęście poza tym niedopatrzeniem deweloperów odpowiedzialnych za porty to nadal stary, dobry Splinter Cell.
Life is Strange: True Colors, 9h Pierwsze LiS jest jedną z moich ulubionych gier poprzedniej generacji konsol. W dwójkę tak się jakoś dziwnie złożyło że nigdy nie grałem, ale podobno wyszła ona bardzo średnio. Gdy okazało się że kolejną część odpowiadają twórcy Before the Storm byłem umiarkowanym optymistą gdyż BtS było całkiem niezłe. W sumie od pierwszego zwiastunu "Prawdziwe Kolory" mi się podobały, pod wieloma względami wyglądały dużo bardziej jak jedynka niż jak dwójka. I teraz będąc gdzieś trochę za połową gry mogę powiedzieć że jest dobrze. Nie tak dobrze jak pierwszy LiS, ale dobrze. Główną bohaterką znowu jest dziewczyna z gitarą więc wszyscy fani jedynki mogą czuć się jak w domu. Tym razem jednak nie mamy do dyspozycji wspaniałej super mocy, która zawsze nas uratuje. Główna bohaterka raczej nazywa swoją moc super klątwą. Moc odczuwania uczuć innych brzmi dobrze ale tylko w teorii. W starciu z wyjątkowo silnymi uczuciami te uczucia mogą zawładnąć naszą bohaterkę i wpływać na jej zachowania. Każdy psycholog uzna ją za wariatkę i przepisze leki ale to nie rozwiązuje problemu. Trafiamy do małego, górniczego miasteczka aby zacząć od nowa. I już w pierwszym rozdziale wszystko się wali. To w sumie czym gra może imponować to naprawdę bardzo dobra mimika twarzy, bardzo dobrze oddająca uczucia i emocje postaci. Nie jest to może jeszcze LA Noire ale wygląda to dobrze.
Tales of Arise, 65,5h Kolejne fabularne twisty i objawiania. Na początku Arise to była fabularnie sztampa: musimy odbić wszystkie krainy z pod władzy złych lordów. Jednak im dalej w grę, sztampy mamy coraz mniej i zaczynamy dostrzegać że dosłownie nic nie jest tak oczywiste jak mogło się na początku wydawać. I dotyczy to zarówno samego świata w grze jak i głównego bohatera czy jego towarzyszy. Zaraz po premierze czytałem jakieś komentarze ludzi którzy się chwali ze skończyli grę w 29 godzin albo w 51h zrobili 100%. Ja się pytam jak?
U mnie w zasadzie bez zmian:
F1 2020 - końcówka pierwszego sezonu kariery bez flashbacków, nadal jest trudno i wymagająco, ale szalenie satysfakcjonująco. No może poza takimi sytuacjami jaką wczoraj miałem podczas wyścigu na COTA, gdzie delikatnie ściąłem zakręt zjeżdżając do boksu (żeby było ciekawiej tylko lewymi kołami przekroczyłem linię, prawe ciągle były na torze), a gra uznała że jest to warte czterech (!!!) ostrzeżeń o przekroczeniu granic toru i dostałem 6 sekund kary o_O
Fallout 76 - robię powolny progres, na ten moment 49lvl, nie spieszę się, eksploruję, robię zadania poboczne i różne, naprawdę gra mi się dobrze. Z pełną świadomością stwierdzam że to nie jest ten sam szajs który dostaliśmy na premierę. Od dobrych kilku leveli mam poczucie że moja broń zostaje w tyle, zabicie wrogów kosztuje coraz to więcej i więcej amunicji. Nawet zabicie głupiego kretoszczura wymaga 4-5 strzałów ze strzelby bojowej 40 poziomu. Przez to utknąłem podczas zadania dla Rosie:
spoiler start
Żeby zdobyć jedną z części klucza, zostałem wysłany do Jaskini Wendigo. Z początku luzik, kilka ghuli, żaden problem. Ale jak natrafiłem na dwóch króli błotniaków, zrobiło się nieciekawie. Wystrzelałem wszystko co miałem, zużyłem kilkanaście stimpaków, i kiedy już myślałem że najgorsze za mną, na samym krańcu jaskini wyskoczył na mnie protoplasta wendigo, czy jak go tam zwą, i było po zabawie. Dopóki nie znajdę jakiejś szybkostrzelnej broni z cholernie wysokim DPS, nawet się tam nie zbliżam, bo to strata czasu, zdrowia i zasobów
spoiler stop
Trochę mnie to dziwi, zwłaszcza że widzę na mapie graczy którzy w kilka chwil radzą sobie choćby z potworem z Grafton, którego ja mogę co najwyżej połaskotać - atak z ukrycia karabinem Gaussa zabiera mu dosłownie kilka procent zdrowia. Możliwe że to kwestia mojej postaci, może zwyczajnie źle dobrałem perki i przez to zadaję tak małą ilość obrażeń.
Life is Strange: True Colors, 13,5h, skończone 3 rozdział przynosi wielką rewolucję gameplayową, bierzmy udział w LARPie więc na chwilę pojawia się turowy system walki. Jest to na pewno bardzo fajna odskocznia od typowej formuły. Teraz po skończeniu można już oficjalnie powiedzieć: gra jest dobra ale nie aż tak jak pierwsza część. Fabuła jest całkiem niezła, początkowa sielanka trwa bardzo krótko. Bardzo podobała mi się główna bohaterka, która mierząc się ze swoją "super klątwą" stara się przełamać i próbuje użyć swojej mocy do pomocy innym przy okazji poznając także inne uczucie niż smutek, lęk i złość. Alex uczy się radzić także ze swoimi uczuciami przy okazji poznając (lub nie) czym jest albo czym może być "dom". Ogólnie dosyć słodko-gorzka historia na wielu płaszczyznach, także jeżeli chodzi o inne postaci. Wybory które mają jakieś znaczenie to można na palcach jednej ręki policzyć, jeżeli w ogóle. Ogólnie całkiem dobra produkcja. Teraz jeszcze tylko dodatek...
The Forgotten City, 4h Bardzo intrygująca gra, która wyrosła z moda do Skyrima. Z czasów obecnych trafiamy do jakiegoś zapomnianego miasta z czasów starożytnego Rzymu, w którym panuje jedna zasada: za grzechy jednego cierpią wszyscy. Naszym zadaniem jest sprawić aby nikt tej zasady nie złamał oraz oczywiście znaleźć sposób na powrót do naszych czasów. Jeżeli nam się to nie uda, ktoś złamie tę "Złotą Zasadę" albo to my ją złamiemy to zaczynamy od nowa. Tak, nie dość że cofnęło nas 2000 lat wstecz to jeszcze trafiamy do pętli czasowej. Zdecydowaną większość gry spędzamy na eksploracji zapomnianego miasta i rozmowie z jego mieszkańcami. Żadnej walki przynajmniej na razie nie stwierdzono. Gra dosyć ciężko nazwać grą RPG, na początku gry możemy wybrać nasze pochodzenie, które wpływa na to jaki bonus nasza postać posiada ale nie ma żadnego rozwoju postaci.
Tales of Arise, 80,5h Fabularnie to wygląda jakbym był już na samym końcu więc w ostatnim czasie zajmowałem się czyszczeniem mapy ze wszystkich pobocznych rzeczy które mogłem zrobić. Druga połowa gry mam wrażenie że dosyć zwolniła mimo iż fabularnie dzieje się całkiem sporo.
Jakoś wzięło mnie na Dooma 3, postanowiłem nie grać z modem na przyklejoną latarkę.
Za to wziąłem moda na dwururkę z RoE. Działa ale nie da się przypisać do żadnego klawisza, trzeba odpowiednią kombinacją klawisza + rolki by przełączyć na nią.
Słyszałem że w wersji BFG (mam zwykłą, jedna z pierwszych gier które kupiłem na Steamie po założeniu konta) zbierając amunicję dostajemy jej 2x więcej niż w oryginale. Nie rozumiem tego bo amunicji nigdy nam nie brakuje.
Udało mi się zainstalować Fallout4 GotY. Zawsze staram się grać bez modów na początek (nawet w grach Beth) ale tu zrobiłem wyjątek i dograłem... mody optymalizacyjne.
Gra mi normalnie chodzi ale wiatraki na GPU wyją mocno.
Teraz jest ciszej ale ekrany ładowania strasznie bolą - 2021rok a czasy ładowania to minuta czy dwie na dysku SSD?
I ten szrot sprzedał się znakomicie?
Niby to RPG ale nie podobały mi się postacie, dialogi, czy fabuła. No i Instytut taki jakiś bez sensu...
Zrobiłem trochę zadań i zwiedziłem trochę w te 10?h i z tego co czytałem im dalej na południe tym niebezpieczniej. Próbowałem się dostać do Diamond City by mieć dostęp do lekarza (by usuwał radiację) ale przeciwnicy z gwiazdkami dają mi popalić.
Poszedłem na wschód i oczywiście pierwsze napotkane obozowisko miało herszta w Power Armor i uzbrojonego w Fat Mana D:
Kończę powoli Watch Dogs Legion. Bardzo pozytywne zaskoczenie jak dla mnie, po zapowiedzi WD2 porzuciłem serię (zupełnie nie pasował mi klimat). System rekrutowania agentów bardzo mi się podoba, aczkolwiek rzeczywiście cierpi na tym trochę prowadzenie historii poprzez brak jasno określonego protagonisty. Pozytywnie zaskoczyła mnie również fabuła gry, główny wątek jest wciągający i naprawdę bardzo solidny.
Teraz przede mną ciężki wybór - Far Cry 6 (faworyt) lub Tales of Arise. Bezpieczniejszym wyborem jest FC6, ale chciałbym też "odetchnąć" od Ubisoftu, ale jednocześnie boję "japońskości" ToA.
Zero Escape: Zero Time Dilemma
Najwyższy czas sprawdzić jak kończy się ta cała zakręcona historia.
Splinter Cell - Trochę ostatnio zwolniłem, więc jeszcze gry nie ukonczyłem. Jakby tego było mało wczoraj przez zbyt dużą liczbę alarmów nie zdołałem ukończyć poziomu, w którym byłem już bardzo blisko celu. Jako, że staram się grać po cichu na najtrudniejszym poziomie trudności niektóre misje przechodzę dosyć powoli i tak na oko straciłem jakieś 2 godziny gry. Gdyby nie konieczność grania całego poziomu od nowa, to pewnie byłbym już blisko końca całej gry , bo jeśli dobrze pamiętam jestem już na jednej z ostatnich misji.
Aktualnie Fallout 4, na liczniku obecnie 26h.
Był jakoś poza moim radarem do tej pory, skorzystałem z promki na Steamie (podstawka za niecałe 20 zł) i wsiąkłem. Bardzo mi się podoba. Klimat, aranżacja świata, eksploracja - jak to w grach Bethesdy - pierwsza klasa. No i muzyka Inona Zura. Nic więcej mi do szczęścia nie potrzeba. Traktuję tę grę jako Skyrima w postapo. I tak, wiem, dla prawdziwych fanów starszych części czy chociażby New Vegas od Obsidianu, to co mówię to bluźnierstwo. Ale bawię się naprawdę fajnie, więc co zrobić? ;)
Life is Strange: Wavelengths, 3,5h, skończone. Dodatek do True Colors, dziejący się przed wydarzeniami z głównej gry, w którym gramy jako Steph, która to obejmuje piecze nad lokalnym radiem. Naszym zadaniem jest w głównej mierze nadawanie i wszystko to co się z tym wiążę. Puszczamy muzykę, obieramy telefony ludzi dzwoniących do radia oraz musimy wspominać o naszych sponsorach. Oprócz tego, próbujemy także znaleźć kogoś dla siebie w sieci oraz ogarniać sprawy w sklepie muzycznym, w którym mieście się siedziba radia. Pojawiają się tutaj także odniesienia do tego co działo się w Before the Storm i tego jaki los spotkał Arcadia Bay. Ogólnie całkiem niezły dodatek, jednak nic specjalnego nie wnosi poza okazaniem trochę tego jak Steph radzi sobie po opuszczeniu Arcadia Bay, przed spotkaniem głównej bohaterki True Colors.
The Forgotten City, 9h Naprawdę ciekawa produkcja. Fabuła rzeczywiście potrafi trochę zaskoczyć. Osobiście nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy w co najmniej w dwóch sprawach. Tydzień temu pisałem że sekwencji walki nie stwierdzono ale o dziwo są, i o dziwo naszą bronią jest tylko i wyłącznie łuk. Akurat te etapy takie trochę mdłe są, no ale powiedzmy że się w miarę sprawdzają i nieźle wpisują w setting i fabułę. Gra stoi przede wszystkim fabułą, rozmową z ludźmi i rozwiązywaniem problemów, które mają w ostatecznym rozrachunku sprawić że najdziemy sposób na ucieczkę z tego zapomnianego miasta.
Road 96, 2,5h Proceduralnie generowana przygodówka, w której gramy jako nastolatek uciekający z autorytarnego kraju. Żadna próba ucieczki nie będzie taka sama. Jak nam się nie uda dotrzeć na granicę, to próbujemy od nowa innym nastolatkiem. Jak nam się uda, to próbujemy uciec znowu kolejną osobą. Nie powiem, brzmi to całkiem intrygująco a w praktyce wypada chyba całkiem nieźle. Na swojej drodze spotykamy różne postaci, które mogą nam pomóc lub nie, musimy dbać na nasze zdrowie i nasze finanse i decydować w jaki sposób udamy się w dalszą drogę: czy piechotą, czy spróbujemy złapać stopa czy np. może akurat zwinęliśmy skądś kluczyki i możemy podprowadzić samochód. Wstępnie bardzo ciekawa produkcja.
Tales of Arise, 87,5h Gra skończona, teraz został już tylko postgame i zrobienie tylu osiągnięć ile się da. Tradycyjnie w postgamie mamy jakieś cameo postaci z poprzednich odsłon serii.
Ostatnio grałem mniej, więc moje postępy są niewielkie. No ale doszły inne gry, więc posta wrzucę.
Splinter Cell - Po tym, jak musiałem postarzać całą misję, przez kilka dni nie chciało mi się w niego grać, więc byłem zajęty innymi grami. Dopiero ostatnio wróciłem i tym razem udało mi się przejść ten moment bez żadnych komplikacji. Za pierwszym razem w momencie, w którym miałem być cicho grałem trochę na aferę i przez to pojawiały się te alarmy. Mam nadzieję, że dalej będzie już z górki.
This War of Mine - Najwięcej grałem właśnie w to. Już kiedyś udało mi się przetrwać wojnę, ale trochę czasu od tamtej pory minęło, więc postanowiłem zagrać ponownie. Tym razem wybrałem scenariusz z dodatku The Little Ones i dostałem mocny łomot, bo poległem już 8 dnia. Połączenie srogiej zimy z dodatkową, nic nie robiącą gębą do wykarmienia jest bardzo trudne do ogarnięcia. Za drugim razem wybrałem scenariusz z ostatniej aktualizacji i tym razem jest dużo łatwiej.
Niestety po tym, jak już udało mi się przetrwać granie w postawowy tryb nie jest już tak wciągające. Trzeba będzie kiedyś sprawdzić te dodatki fabularne.
Gothic - mod Potępieni - Jestem dopiero na początku, więc nie za bardzo o czym pisać.
Ostatnio ograłem Anna Quest,Edna and Harvey,pograłem w Dirt Rally,i gra wytarła mną podłogę. Niedawno yooka -Laylle .I dzisiaj A New Begining . Teraz chyba pogram w Warframe. W tym roku już czekam na wyprzedaż,i będę grał od Grudnia w AC Origins.
F1 2020 - Kontynuuję sezon drugi kariery bez flashbacków i ostatnio sprawiłem sobie niebywałą ilość satysfakcji - w sobotę wygrałem GP Monako, przejeżdżając czysto 77 z 78 okrążeń, raz tylko otarłem się o ścianę lekko uszkadzając przednie skrzydło, ale na moje szczęście nie wpłynęło to na mój wyścig, bo tak czy inaczej miałem na tym kółku zjechać na pitstop. W niedzielę będąc na fali pojechałem Azerbejdżan i w zasadzie to samo, prawie idealny wyścig i to mimo zmiennej pogody. Prawie, bo znów zaliczyłem ścianę i wymianę skrzydła jadąc w mocnym deszczu na interach, ale na ten moment miałem ponad 20 sekund przewagi, po tym jak zaliczyłem jeden pitstop mniej. Normalnie zaczynam zmieniać zdanie na swój temat, do tej pory uważałem siebie za takiego Sama Lowesa - szybki, ale popełnia zdecydowanie za dużo błędów, ma tempo, ale nie potrafi go utrzymać na dystansie. Ta kariera pokazuje że jednak jestem w stanie pojechać półtora godziny bez większych błędów, co cieszy mnie niezmiernie :)
Car Mechanic Simulator 2021 - W ten weekend mieliśmy GP zarówno MotoGP jak i F1, zatem na telewizorze leciały sesje treningowe, a ja dłubałem sobie pod maską słuchając tego co się dzieje w Austin czy Misano, odwracając głowę do telewizora gdy działo się coś ciekawego. Po tym jak odblokowałem wszystkie osiągnięcia, wyznaczyłem sobie cel, żeby mieć w kolekcji każdy możliwy samochód dostępny w grze, zostało jeszcze 30 ;)
The Forgotten City, 10,5h, skończone Bardzo intrygująca gra, która wyrosła z moda do Skyrima. Gra stoi przede wszystkim fabułą, rozmową z ludźmi i rozwiązywaniem problemów, które mają w ostatecznym rozrachunku sprawić że najdziemy sposób na ucieczkę z tego zapomnianego miasta. Fabuła rzeczywiście potrafi trochę zaskoczyć. Osobiście nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy w co najmniej w kilku momentach. Finał i konfrontacja z "final bossem" to prawdziwa gratka dla fanów wątku współczesności z Assassins Creeda. Graficznie jest całkiem nieźle, momentami widać jednak trochę typowego dla gier średniobudżetowych drewna.
Road 96, 8,5h, skończone Przed premierą, tutaj na forum widziałem pewne obawy że jak to, proceduralnie generowane poziomy i klimatyczna przygodówka? To się nie uda. Z tą proceduralnością poziomów to jest tak, że niektóre duże fabularne eventy dzieją się zawsze aby fabularnie gra się trzymała. Proceduralne są te etapy, które co prawda mogą dopowiadać trochę historii ale jej nie pchają do przodu. Niektóre eventy z niektórymi postaciami także zdają się mieć określoną z góry kolejność w jakiej możemy je zobaczyć. W jedno przejście nie jesteśmy w stanie zobaczyć wszystkich możliwych poziomów więc istnieje tutaj jakiś potencjał na ponowne przechodzenie.
Tales of Arise, 91,5h, skończone Bardzo dobra gra, najmniej "japońska" odsłona serii a przy okazji najbardziej atrakcyjna wizualnie i artystycznie. Bardzo dobra fabuła z ciekawymi zwrotami akcji i ciekawym lore świata. Jednak to wszystko okazało się zbyt mało aby być najlepszą odsłoną serii.
Scarlet Nexus, 4h Grałem w demo dwa razy, dwa razy bardzo mi się podobało. Robiło demo na mnie naprawdę sporo wrażenie. Zacząłem grać w pełną wersję i jest jakoś gorzej. Nie wiem z czego to wynika. W przeciwieństwie do Arise, tutaj statyczne panele rozmów między postaciami stanowią większość dialogów. Tradycyjne cut scenki to tylko od święta. I szczerze powiem, że te statyczne dialogi nie porywają, jest ich zbyt dużo i niekiedy są po prostu za długie. Gra daje nam na początku wybór czy chcemy grać chłopcem czy dziewczynką, wygląda że obie kampanie są trochę inne i żeby w pełni przejść grę to trzeba skończyć je obie. Gdzieś rzuciło mi się w oczy określenie Tales of Nier, które rzeczywiście zdaje się pasować do tej gry. To nie są kolejne anime Soulsy, to nie jest kolejny God Eater, i to nie do końca jest gra w styku Tales. Fabuła jest dosyć standardowa, jesteśmy młodym kadetem który na ochotnika zgłosił się do sił walczących z potworkami, gdyż sam kiedyś nasz bohater został uratowany. System walki to bardziej jakieś DMC tylko oczywiście nie aż tak wyrafinowane i złożone. System walki mi się ogólnie podoba ale czasami mam wrażenie że jest on "zbyt lekki", to znaczy nasze uderzenia nie wydają się być silne. Pamiętam podobnie było w Code Vein. Dodatkowo tutaj lock on wydaje się miejscami skopany bo często nasza postać uderza w kierunku przeciwnym do przeciwnika. Bardzo fajne wypadają tutaj moce naszej postaci, oprócz ciosanie mieczem, nasz bohater posiada moce psioniczne które pozwalają mu ciskać różnymi rzeczami w przeciwników. Możemy także pożyczać moce naszych towarzyszy.
Growing Up, 6h, skończone Jak wskazuje tytuł, jest to gra o dorastaniu. Kierujemy poczynaniami naszej postaci od chwili narodzin aż do końca liceum. W czasie trwania gry rozwijamy nasze statystyki i uczymy się różnych umiejętności, które potem przełożą się na to kim zostaniemy w przeszłości. Oprócz tego poznajemy różne postaci, z którymi można wejść w jakieś relacje. Musismy także pamiętać aby dbać o nasze zdrowie psychiczne oraz o zadowolenie rodziców. Ja całą grę skupiłem się na na uczeniu się takich rzeczy jak astrologia, ekonomia, nauki społeczne czy z pobocznych rzeczy informatyka i finalnie zostałem sprzedawcą samochodów, bo zawaliłem ostatni egzamin. Nienawidzę Match 3. Z nikim także się nie związałem, więc potem gra kogoś losowo do nas dobiera i zaczynamy od nowa grę naszym dzieckiem. Ogólnie całkiem niezła gra.
Scarlet Nexus, 10,5 Naprawdę nie wiem co jest nie tak. Tak bardzo mi się demo podobało, a teraz pełna wersja jest jakaś taka "niemrawa". Te statyczne scenki dialogowe zabijają całą akcję, całą dynamikę. Już pal licho jak te scenki dzieją się w spokojnych momentach, ale jak mamy jakaś dynamiczną akcję to naprawdę cała gra zaciąga momentalnie wsteczny. I to nie pasuje kompletnie do gry. To jest jakby nie patrzeć gra akcji, a tutaj mamy co chwilę statyczne scenki. Fabuła czy postaci są powiedzmy nienajgorsze, coś się dzieje jeżeli o te aspekty chodzi, system walki jest naprawdę solidny; używanie w trakcie walki oprócz zwykłego ciosania mieczykiem naszych mocy i ciskanie w przeciwników różnymi elementami otoczenia naprawdę wypada nieźle, ale potem dostajemy ciąg statecznych dialogów, przy których to aż siewać się chce. Nie wiem, pierwszy raz gdy moje ocena dema gry nie pokrywa się w oceną pełnej wersji.
Fallout 76 - 118h na liczniku, 88 poziom - w pewnym momencie miałem ogromne szczęście dodając legendarną modyfikację do miniguna, wpadł mi arystokraty i wybuchowy, do tego z wagą zmniejszoną o 90%. To plus wytłumiony Gauss i życie stało się o ile łatwiejsze :) Wcześniej strasznie męczyłem się ze szturmotronami dominatorami, a jaskinia Wendigo była nie do przejścia, teraz dzięki tym zabawkom uporałem się w końcu z kilkoma questami. No i oczywiście poczułem się zbyt pewnie, ale wczoraj dostałem lekcję pokory - eksplorując mapę i robiąc poboczne zadania, zupełnie nieumyślnie rozpocząłem wydarzenie "Kryptydy", nie mając zielonego pojęcia na czym polega. Jak po dosłownie sekundach dołączyło do mnie kilku wysokopoziomowych gości, myślę sobie spoko, pójdzie gładko. Ojjj, jak naiwny byłem :D Zużyłem kilkanaście stimpaków, wystrzelałem chyba 6 czy 7 rdzeni z legendarnego wściekłego laserowego Gatlinga, a i tak ten cholerny robot mnie ubił 4 razy ;)
Car Mechanic Simulator 2021 - podobnie jak 2 tygodnie temu, w telewizji leci MotoGP i F1, więc pykam w coś mało absorbującego, żeby móc śledzić to co się dzieje na torach
Splinter Cell (ukończyłem) - Minęło trochę czasu zanim dotarłem do końca, ale wreszcie się udało. Przyznam, że zapamiętałem tą grę jako nieco łatwiejszą. Tak jak lata temu na PC grałem na trudnym poziomie i faktycznie niektóre misje zatrzymały mnie na jakiś czas.
Nie zmienia to jednak faktu, że grało mi się super i na pewno za jakiś czas zgodnie z planem ponownie zagram w dwójkę. Najpierw jednak wrócę do kilku innych, wcześniej zaczętych gier.
Lake, 5h Gra, w której dostarczamy listy i paczki w małej miejscowości leżącej nad jeziorem w stanie Oregon. To chyba nawet na GOLu czytałem w przeglądzie gier niekochanych czy gdzieś, że ta gra to połączenie Life is Strange i Death Stranding. Jeździmy dostarczając pocztę, rozmawiamy z ludźmi, którzy czasami mają dla nas jakieś poboczne zadania i eventy. Możemy też bawić się w jakieś romanse. Jest nawet w dinnerze jakiś arcade, na którym może się trochę pobawić. Jest radio, które oprócz widoków umila nam podróż. Typowy indyk ale jednak to, że mapa jest otwarta i możemy po niej swobodnie jeździć i dostarczać przesyłki w dowolnej kolejności trochę może imponować.
Scarlet Nexus, 18h Są w tej grze momenty nudne, które całkowicie zabijają akcję i jakąkolwiek dynamikę ale są też momenty, które wypadają całkiem nieźle. Jakość poziomów też jest dosyć nierówna, bo większość lokacji jest średnia ale zdarzają się lepsze ale też niestety gorsze. Questy poboczne są strasznie biedne. Fabularnie coś zaczyna się rozkręcać, poznajemy trochę więcej historii świata i to wypada całkiem nieźle.
U mnie ostatnio po prostu klęska urodzaju. Mam do ogrania tyle znakomitych tytułów że głowa mała.
- Halo Wars 2 - Ukończone. Oficjalnie ukończyłem wszystkie duże tytuły z uniwersum Halo. Ten konkretny chciałem ukończyć przed premierą Halo Infinite ponieważ wnioskuję ze zwiastunów że "Wygnani" (Banished) będą stanowili ważny element fabuły.
Sama gra to bardzo przyjemny, niezbyt skomplikowany RTS z jednymi z najpiękniejszych cutscenek jakie widziałem w grach wideo. Znakomita gra.
- Cyberpunk 2077 - Uwielbiam ten tytuł, całkowicie zatapiam się w tym mieście. Genialnie napisane postaci, angażujące questy, to sprawia że do tego świata po prostu chce się wracać i spędzać w nim czas. Za mną jakieś 30 godzin i jeszcze dużo, dużo przede mną.
- Forza Horizon 5 - Kurcze, ale to jest dobre. Piękna, uzależniająca gra z syndromem "jeszcze jeden wyścig i idę spać". Sam nie jestem wielkim entuzjastą wyścigów ale Horizona nigdy nie potrafię sobie odmówić, myślę że gra pozostanie na moim dysku na długie miesiące.
A w kolejce czekają zainstalowane już na mojej konsoli:
- Mass Effect: Legendary Edition - Moje drugie ukochane uniwersum science fiction. Jestem psychofanem trylogii Sheparda i nie mogłem sobie odmówić odnowionej wersji. Gry już zainstalowane, ruszam kiedy tylko ukończę Cyberpunka.
- Halo: Spartan Assault - Tak jak już pisałem, ukończyłem już wszystkie duże odsłony Halo, włącznie ze spinoffami, niemniej pozostał mi jeszcze jeden mniejszy tytuł, mianowicie twin stick shooter że spartanami w roli głównej.
Gra podobno krótka, świetna na krótkie, niezobowiązujące sesje. Trochę już pograłem, gra składa się z około 30 misji, te są jednak bardzo krótkie, zazwyczaj dosłownie kilka minut.
- Gears: Tactics - To kolejny tytuł z serii "ostatni nieograny z mojej ukochanej serii. Trochę się bronił em bo to jednak zupełnie inny tytuł niż główna seria, jednak po kilku misjach które "testowo" już ograłem stwierdzam że to może być naprawdę super. Gra spodobała mi się do tego stopnia że rozważam ogranie Phoenix Point który również jest w Game Pass.
Wróciłem niedawno do World Of Warcraft, a tak to przechodzę te nowe GTA, ciekawie zrobili te remastery, dużo osób narzeka a mi osobiście się podoba
Medal of Honor Allied Assault - Spearhead - Wróciłem po dłuzszej przerwie do tego dodatku, przeszedłem jedną misję, która sprawiała mi spore problemy i znowu się zatrzymałem, bo ponownie chory poziom trudności dał się we znaki. Twórcy tej gry chyba nie chcieli, żeby ludzie ją ukończyli, bo dokładnie to samo było w podstawce, którą jakimś cudem ukończyłem. Nie wiem tylko, czy nadal będę miał tyle cierpliwości.
Football Manager 2020 - Również wróciłem po dłuższym czasie. Przez ostatni tydzień bardzo dużo w to grałem (m.in. dwie nocki w poprzedni weekend), ale niestety już mi się odechciało. Zirytowałem się, bo zauważyłem pewną prawidłowość, która polega na tym, że jak graczowi dobrze idzie, to trzeba mu w połowie sezonu zacząc rzucać kłody pod nogi byle tylko przypadkiem nie odniósł jakiegoś sukcesu.
W 3 na 4 sezony (każdy innym klubem) po dobrym lub nawet bardzo dobrym początku sezonu nagle zaczyna się totalna zapaść formy i z ok. 10 meczów bez porażki (w większości zwycięstw) robi się nagle 10 meczów bez zwycięstwa (w większości porażek). Piłkarze nagle zachowują się tak jakby zapomnieli, jak się gra w piłkę. Strasznie mnie to zdenerwowało, stąd kolejna przerwa.
Torchlight - Jest to moje 3 podejście do tej gry i chyba w końcu się w nią wciągnąłem. Głównie dzięki temu, że nie robię teraz misji pobocznych, które wczesniej zabierały mi dużo czasu. Na ten moment gra się całkiem fajnie.
Splinter Cell: Pandora Tomorrow - Myślałem, że zrobię sobie dłuższą przerwę od serii, ale nie wytrzymałem. Jestem dopiero po 1 misji, więc jeszcze mam praktycznie całą grę przed sobą.
Lake, 6h, skończone Naprawdę całkiem przyjemny indyk. Oczywiście jeżeli nie oczekujemy wypasionego gameplayu. Gra to dosłownie 2 tygodnie z pracy listonosza, podczas których jeździmy rozwozić pocztę i rozmawiamy z ludźmi. Jeżeli chodzi o wybory no to możemy zdecydować, czy zostajemy w tej małej mieścinie czy wracamy do dużego miasta oraz możemy się z kimś związać. Całkiem niezły klimacik, przyjemna muzyka i nie najgorsza grafika.
Scarlet Nexus, 25,5h Na pewno podoba mi się bardziej niż Code Vein. To z jednej strony jest wyczyn ale z drugiej niekoniecznie. Patrząc tylko na gameplay jest solidnie. Patrząc tylko fabularnie jest całkiem nieźle. Ale to co dzieje się pomiędzy, czyli momenty wytchnienia w naszej kryjówce gdzie możemy rozwijać relacje z towarzyszami, zadania poboczne i te stateczne scenki dialogowe trochę psują opinie o grze.
Sniper Ghost Warrior Contracts 2, 3,5h Po koszmarnym SGW3, który jak dla mnie był jednym z największych crapów ostatnich lat, rodzime CI Games trochę się ogarnęło. Porzucenie otwartego świata na rzecz formuły wyjętej z nowych Hitmanów wyszło serii zdecydowanie na dobre. Trafiamy na mapę, dostajemy kilka celów do wykonania plus kilka wyzwań i to tyle. Możemy cele wykonywać w dowolnej kolejności, w jaki sposób tylko chcemy. W drugiej części pojawiają się zabójstwa na ponad kilometr, co jest całkiem ciekawym pomysłem. Nie możemy podejść i przytulić naszego celu więc musimy czasami trochę kombinować. Przeglądając dostępne wyzwania można się zorientować, ze istnieje kilka sposobów na zabicie celu z takiej odległości. Jedynka w sumie była lepszą skrandanką niż grą o snajperze, tutaj te zabójstwa na kilometr sprawiają że musimy pobawić się snajperką trochę więcej. Na pierwszej tylko mapie w dwójce, użyłem snajperki już prawie tyle samo razy co przez całą jedynkę. Skradanie znowu wypada bardzo dobrze, a przynajmniej pierwsza mapa była całkiem solidna.
Sniper Ghost Warrior Contracts 2, 11,5h Ciężko jest wymienić w czym konkretnie dwójka jest lepsza od jedynki. Wprowadzenie eliminacji celów na ponad kilometr wypada całkiem nieźle, ale jak na razie (jestem na 3 mapie) albo mamy te cele dalekodystansowe na mapie albo nie. Brakuje mi aby były na jednej mapie wymieszane cele, takie gdzie gdzie można podejść i przytulić, i takie gdzie nie można. Wpływa to też na design samych map, tam gdzie mamy cele na kilometr mapa wydaje się być trochę mniejsza i mniej jest na niej np. znajdziek. Pamiętam, że przy jedynce trochę narzekałem na to że gra trochę wygląda momentami drewnianie ale tutaj tego nie widzę.
Scarlet Nexus, 30,5h Mam wrażenie, że zbliżam się powoli do końca kampanii. Strasznie mieszane uczucia mam co do tej gry. Gry ogólnie nie oceniam żle, jak dla mnie wypada lepiej niż np. nowy Ys ale czegoś tutaj trochę brakuje. Demo podobało mi się dużo bardziej niż pełna gra, co jest dosyć dziwnym zjawiskiem.
Grand Theft Auto III - Definitive Edition, 8h Wbrew powszechnie panującej opinii, najgorzej ocenia gra na Metacriticu wypada według mnie nad wyraz dobrze. Widać, że włożono w to ten remaster naprawdę sporo pracy. Gra graficznie prezentuje się naprawdę dobrze, a i gra się w to (o dziwo) całkiem przyjemnie. GTA III nigdy nie należało do moich ulubionych części. Pierwszy raz grałem w nie już po Vice City wiec trójka nigdy nie zrobiła na mnie aż tak dużego wrażenie. Jednak muszę powiedzieć, że teraz bawię się całkiem nieźle. Może nawet lepiej niż kiedykolwiek wcześniej. Bałem się, że gra się zestarzała się już zbyt mocno aby być super grywalną. Nie wiem do końca czy to kwestia remastera (w oryginał ostatni raz grałem gdzieś z 10 lat temu lub więcej) ale nie ma za bardzo niczego co strasznie by trąciło starością. Nie ma niby żadnych większych zmian w rozgrywce ale wszystko wydaje się być poprawione na tyle, że nawet dzisiaj da się w to spokojnie grać i czerpać z tego sporo frajdy i radości.
Może nie aktualnie ale zrobiłem sobie porządek w grach na laptopie i pewnie zacznę grać w okolicach Świąt i Nowego Roku. Pierwszy raz będę grał w te gry (poza FM2014 i Heroes 3) tak więc nie wiem czego się spodziewać. No ale że to są same hity to powinno być dobrze.
F1 2021 - Po prawie 700h przyjemnie spędzonych w F1 2020 byłem ogromnie szczęśliwy jak udało mi się wyrwać najnowszą odsłonę za niecałe 54zł. Jednakże po 20 godzinach jedyne co mi się ciśnie na usta, to "Look how they massacred my boy". Bardzo szczegółowo rozpisałem się na ten temat w komentarzu pod samą grą, jak ktoś jest zainteresowany to tam znajdzie wiadro pomyj które wylałem. Nie wiem czy przypadkiem nie wrócę do 2020, bo póki co 2021 za dużo nerwów mnie kosztowała.
Mudrunner - Odpaliłem na uspokojenie po F1 i wciągnęła mnie jak bagno (nomen omen :D). Jest coś dziwnie satysfakcjonującego w przedzieraniu się ciężarówką załadowaną drewnem przez błoto po kolana, a czasami po pas. Jedynym celem jest dostanie się z punktu A do punktu B, a w jakim czasie się to zrobi, jaką drogą pojedzie (choć określenie "droga" to spore nadużycie), kompletnie się nie liczy. Póki co ogarniam jeszcze pierwszą mapę, więc jestem na samym początku gry, ale już mi się podoba
Splinter Cell: Pandora Tomorrow - Dalej utrzymuję powolne tempo gry, więc zbyt dużo nie zrobiłem. Właściwie to przez jakiś czas w ogóle nie grałem, bo nie miałem za bardzo ochoty, ale ta na szczęście ostatnio wróciła, więc zacząłem w końcu posuwać grę do przodu.
Kupiłem na jesiennej, steamowej wyprz teraz Gears 5 i Gears Tactics, więc.. nadrobiłem Gears of War 4, bo nie miałem okazji skończyć do tej pory. Bardzo przyjemna i konsekwentna kontynuacja marki.
W międzyczasie biorę się za Trash Quest'a, tu akurat do zlecenia w pracy.
Na telefonie natomiast czeka na mnie BattleChasers: Nightwar.
Jako, że remont generalny to aktualnie musiałem zostać na wygnaniu u rodzinki. Nie było za bardzo mowy o braniu PC czy konsoli stacjonarnej, które to mogłyby mi nieco umilić czas, ale na szczęście uratował mnie Switch, który od jakiegoś czasu się u mnie kurzył :P Jako, że już końcówka remontu to już niedługo wrócę do peceta gdzie czeka mnie jeszcze więcej fajnych gierek, ale myślę, że renesans Słicza u mnie trochę potrwa bo w kolejce czekają remake Pokemonów i nowy Metroid.
Immortals Fenyx Rising (Switch - 26h) - to nie tyle klon co absolutny wręcz plagiat ostatniej Zeldy... ale mi jako fana przygód Linka, absolutnie mi to nie przeszkadza. Naprawdę fajna perełka. Dużo humoru, dużo fajnych mechanik, piękny świat i wciągający gameplay. Bawię się tu dużo lepiej niż w ostatnim Assasynie gdzie po 20h już miałem dość, a tutaj aż mi smutno, że niedługo koniec historii...
Burnout Paradise Remastered (Switch - 15h - ukończone) - jestem w szoku jak dobrze mi się w to grało w wersji przenośnej i jak dobrze się ta gra w sumie zestarzała. Maskować nie ma sensu, ale najwyższą elitarną rangę już sobie wbiłem.
Katamari Damacy Reroll (Switch - 5h - ukończone) - przeszedłem sobie na PS2 lata temu więc miło było wrócić sobie w wersji odświeżonej. Gra i pomysł fajne choć samo sterowanie potrafiło irytować.
W międzyczasie pykam też sobie w bębenki Taiko choć zamiast prawdziwych pałeczek i bębenka, gram sobie przy pomocy Joyconów.
Btw. Czy tylko ja nie widzę tego wątku na głównej stronie?
Sniper Ghost Warrior Contracts 2, 17h Naprawdę bardzo dobra produkcja. Po porażce jaką był SGW3 ewidentnie CI Games poszło po rozum do głowy. Porzucenie otwartego świata na rzec formuły z nowych Hitmanów wyszło serii zdecydowanie na dobre. Oczywiście bolączki są takie same jak w Hitmanie, jakieś wyzwania które zakładają że będzie się grało kilka razy jedną misję aby ją wymaksować a to akurat mi się średnio podoba. Gry powinny oferować cały czas nową zawartość a nie polegać na tym, że gracz będzie 5 razy przechodził tę samą misję.
Scarlet Nexus, 33,5h, skończone Ehhh. Niby dobra gra ale zawód. Demo przeszedłem dwa razy i oceniłbym je na 8,5 ale pełna wersja zauważalnie mniej mi się podobała i jestem jej w stanie dać max 7. Nie wiem co się stało. Przecież w demie była taka sama gra. Ale właśnie, demo było bardziej nastawione na gameplay i walkę. Nie było w nim zbyt wielu tych statystycznych scenek dialogowych, które skutecznie wytrącają z akcji i zabijają dynamikę. I w sumie to był taki główny problem z tą grą. Całkiem dobry i przyjemny gameplay, solidna fabuła z kilkoma ciekawymi motywami (jak podróż w czasie), niezła grafika i udźwiękowienie ale bardzo mała ilość tradycyjnych cut-scenek i całkiem pokaźna ilość czasami zbyt długich statycznych scenek, które po prostu nudzą i spowolniają grę.
Grand Theft Auto III - Definitive Edition, 13h Naprawdę bawię się bardzo dobrze. Sorry ale ta krytyka jaka spadła na to wydanie jest bardzo przesadzona. To jest ta sama gra co 20 lat temu tylko sporo ładniejsza z poprawionymi trochę mechanikami. Bałem się, że ta trójka w szczególności okaże się już zbyt stara jak na dzisiejsze czasy ale wcale tak nie jest, gra się w to naprawdę przyjemnie. Bugów w zasadzie nie ma, jeżeli ich się z premedytacją nie szuka. Na pewno jest to lepszy remaster niż np. remastery Mass Effecta 2 i 3.
Sherlock Holmes Chapter One, 3,5h Nie grałem w The Sinking City czyli poprzednią grę studia Frogwares, a zdaje się że nowy Holmes pod paroma względami wypada dosyć podobnie. Jednak w porównaniu do poprzednich Holmesów mamy tu spore zmiany. Największa zmianą jest to, ze mamy tu otwarty świat. Poprzednie odsłony był raczej stosunkowo małymi grami z dosyć małymi lokacjami bardziej jak stare przygodówki. Tutaj natomiast mamy cały duży otwarty świat, w którym możemy znaleźć poboczne aktywności. To miasto to bardziej pasuje do jakiegoś RPGa niż do Sherlocka. Kolejna nowość to... system walki. Wypada on trochę drewnienie na pierwszy rzut oka. Na razie ciężko coś więcej powiedzieć na jego temat. Przez te 3,5 godziny to w zasadzie same tutoriale były. Pierwsza sprawa w prologu, wprowadzenie do otwartego świata, wprowadzenie do przebierania się, wprowadzenie do walki. To co mi się średnio podoba to strasznie dużo biegania po menusach, czasami stosunkowo mała czytelność (na ekranie dowodów, każdy z nich może mieć jakąś ikonkę, tych ikonek jest z 10 i każda oznacza co innego, początkowo trudno stwierdzić co one sugerują) oraz fakt, że aby móc kogoś zapytać o jakiś dowód musimy go najpierw "przypiąć" na HUD. Gra zdecydowanie nie prowadzi za rączkę, nasze cele nie wyświetlają się na mapie wiec musimy samemu je lokalizować. Grafika jest niby dobra momentami, ale niekiedy mam wrażenie że poprzedni Holmes wyglądał lepiej. Optymalizacja na PC dosyć słaba. Ogólnie, w porównaniu do poprzednich części to naprawdę duży progres został wykonany. Mimo, iż dopiero zaczynam to gra już teraz bardzo mi się podoba. Miasto wygląda bardzo dobrze, niezły klimat bardzo odmienny od wiktoriańskiego Londynu. Podoba mi się także kreacja młodego i aroganckiego Sherlocka oraz jego relacja z Jonem.
Sniper Ghost Warrior Contracts 2, 18,5h, skończone Wszystko co chciałem napisać o tej grze to już napisałem. Naprawdę bardzo dobra gra, może nawet i najlepsza część serii. Formuła z Hitmana sprawdza się dużo lepiej niż mdły otwarty świat z SGW3. Bolączki takie jak w Hitmanie, czyli wyzwania które zakładają, że będzie się przechodziło jedną misję po kilka razy. Słabe to.
Sherlock Holmes Chapter One, 11,5h To jest zdecydowanie tegoroczna sensacja. Nie spodziewałem się aż tak dobrej gry. Zdecydowanie największa, najbardziej rozbudowa gra o Holmesie. Chyba także najlepsza. Skok jakościowy w porównaniu do poprzedniczek widoczny pod absolutnie każdym względem. Najgorzej wypada ta nieszczęsna walka. Straszne drewno. W zasadzie to ta walka to w jakimś stopniu jest niestety QTE. Najpierw musimy coś z przeciwnika odstrzelić (w zależności od rodzaju przeciwnika są to inne miejsca, i różna ich liczba) a potem musimy do niego podbiec i mamy dwa QTE do zaliczenia aby go znokautować. Oczywiście, można zabijać ale nie dostajemy za to nagród i nasz towarzysz Jon może się obrazić. Ale poza tym, to w zasadzie wszystko jest świetne. Główne sprawy są dosyć sporawe i trwają po kilka godzin. Nie są też zbyt oczywiste, po zebraniu wszystkich dowodów wcale nie jest jasne kto jest winien. Gra bardzo dyskretnie (albo wcale) mówi nam czy nasza dedukcja była prawidłowa w zasadzie już po fakcie. Poza głównym wątkiem mamy też trochę opcjonalnych rzeczy do roboty w tym niezwykle ślicznym miejscu. W pewnym momencie miałem chyba aktywne z 8 pobocznych spraw. Te są zdecydowanie krótsze i mniej złożone niż te główne ale też wypadają bardzo dobrze.
Grand Theft Auto III - Definitive Edition, 18h Zostało mi do końca 13 misji. Skończyłem już karetkę, straż pożarną i policję. Z tymi misjami były problemy w Shoreside Vale, ta dzielnica jest okropna. Nawigacja to jakiś koszmar, nawet nowy GPS świruje i czasami nie pomaga. To co muszę docenić w tym remasterze to punkty kontrolne, które sprawiają że w przypadku nieudanej misji zaczynamy ją od nowa a nie od szpitala bez broni. To jest naprawdę wielki plus. Oczywiście doceniłem to zbyt późno, akurat w momencie gdy autozapis mnie zawiódł i zostawił mnie pod szpitalem bez broni :)
Resident Evil Village, 3h Jak na grę z gatunku "klimatyczne spacerowanko połączone ze strzelaniem i zarządzaniem ekwipunkiem" to trochę mało tu tego klimatyczne spacerowanka a zbyt wiele akcji. I to mi się nie podoba. W poprzednich "nowych" Residentach najbardziej podobały mi się pierwsze połowy tych gier, gdzie nie mieliśmy jeszcze wielkiego arsenału broni na plecach i wielkich bitew z zombie. Tutaj już na początku mamy dynamiczną akcję, wielkie bitwy i stosunkowo mało klimatu. Bo co to za klimat jak co chwila jeb, wybuchy i sceny akcji. Zdecydowanie zbyt mało spokojnej, klimatycznej eksploracji. Zarówno tytułowa wioska jak i zamek sprawiają wrażenie całkiem klimatycznych miejsc, ale chyba ich potencjał nie został w pełni wykorzystany. Poprzednie RE zawsze wydawały mi się w miarę realistyczne, oczywiście na tyle na ile realistyczna jest apokalipsa zombie. Natomiast RE8 skręciło gdzieś w stronę jakiegoś fantasy z wampirami i jakimiś innymi stworami. Niespecjalnie mi się to podoba...
Splinter Cell: Pandora Tomorrow (ukończyłem) - Ukończyłem go ledwie kilka dni po moim ostatnim poście w tym wątku. Jak już zbliżałem się do końca gry wszystko szło dosyć szybko. Ogólnie to dwójka jest trochę łatwiejsza od jedynki, jest też nieco krótsza.
Zastanawiające dla mnie jest to, jak mało z tej gry pamiętałem. Praktycznie wszystkie wspomnienia jakie miałem z tej serii (w nowsze części jeszcze nie grałem), to były wyłącznie misje z jedynki, a przecież podobnie jak teraz grałem w nie w tym samym czasie jedna po drugiej. Jedyne co pamiętałem, to początek pierwszej misji i wizerunek głównego antagonisty.
Jak and Daxter: The Precursor Legacy (ukończyłem) - Do premiery Kronik Myrtany miałem jeszcze kilka dni, więc musiałem sobie coś znaleźć do grania i akurat przypomniało mi się, że jakiś czas temu zacząłem ponowne granie w Jaka i Daxtera. Wciągnąłem się tak mocno, że ukonczyłem grę w zaledwie kilka dni.
Nie sądziłem, że tak łatwo mi pójdzie. Zapamiętalem tą grę jako dosyć trudną, a tutaj bez większych problemów przechodziłem kolejne misje i parłem dość szybko do przodu. Przy okazji wpadła też platyna i tak jak w przypadku dwóch pierwszych części Sly Coopera wystarczyło po prostu grać.
Następne w planach są Kroniki Myrtany.
Sherlock Holmes Chapter One, 17,5h Kolejna główna sprawa za mną. Tym razem zupełnie inny dylemat niż w przypadku poprzedniej. Tutaj winni są dosyć oczywiści, ale jak to finalnie zakończymy zależy od nas. Kiedy już myślałem, że zrobiłem już większość spraw pobocznych kolejne 2 znalazłem przemierzając miasto i podsłuchując rozmów przechodniów. Naprawdę strasznie dobra gra, przed premierą w życiu bym się nie spodziewał że będzie aż tak dobrze.
Grand Theft Auto III - Definitive Edition, 21h, skończone Naprawdę bardzo dobry remaster. Gra się w to bardzo dobrze jak na takiego starocia. Jestem bardzo zadowolony z tego jak to wszystko wyszło. Mogło być oczywiście jeszcze trochę lepiej ale nie ma dramatu.
Resident Evil Village, 8,5h Ehhh. To nie jest zła gra w zadnym razie ale czegoś tu brakuje. Czasami odnoszę wrażenie, ze dosyć mało jest tutaj z Residenta. Momentami to wygląda jak gra Bloobera, jak jakiś dopakowane Layers of Fear a nie Resident Evill. Strasznie mało jest tu klimatu a horroru wcale. Zdecydowanie zbyt szybko gra staje się prostą strzelanką. Myślałem, ze Lady Dimitrescu to będzie jakiś wielki boss tej gry a to tylko jeden z bossa przydupasów. Straszny zawód i zmarnowany potencjał.
The Dark Pictures Anthology: House of Ashes, 2,5h Kolejna część serii "horrorów" od twórców Until Dawn. Poprzednie części były ok, ale bez szału. Tu jest bardzo podobnie. Tym razem trafiamy do Iraku w 2003 roku. Nie powiem, dosyć ciekawy setting. W pewnym momencie zapadamy się pod ziemię i trafiamy do jakichś zasypanych starożytnych ruin Sumerów w których czai się wielkie zło. Nasi dzielni amerykańscy żołnierze muszą sobie z nim jakoś poradzić. Wracają mordercze QTE, które zabijają ale na szczęście podobnie jak w poprzedniej części gra daje nam opcje aby je trochę sobie ułatwić.
Fallout 76 - Pękło 200h, a mi nadal się chce wracać do gry :) Wszystkie główne questy już dawno ukończone, więc teraz pozostały tylko powtarzające się dzienne wydarzenia, ale dzięki planszy S.C.O.R.E. ciągle mam motywację żeby je robić. A że mam w znajomych kilku GOLowiczów, to można wpaść na siebie, powymieniać się ekwipunkiem, skoczyć razem na misję etc. :)
Mafia II - Po tym jak dwukrotnie ukończyłem Mafię: Definitive Edition, postanowiłem po długim czasie przerwy przejść również pozostałe dwie części, tak dla zabawy
U mnie dalej króluje Halo. Nie śpieszę się z tą grą robię dużo aktywności pobocznych, strzelanie jest mega satysfakcjonujące więc i zabawa przednia, zdecydowanie najlepszy shooter w jaki grałem od lat.
Ponieważ jednak zrobiłem trochę zakupów z powodu świetnych promocji w Microsoft Store to pogrywam też w inny tytuł. Między innymi zaopatrzyłem się w zestaw dwóch gier Divinity: Original Sin - Enhanced Edition oraz Divinity: Original Sin 2 - Definitive Edition, za obie gry zapłaciłem nieco ponad stówkę i to ten drugi tytuł wrzuciłem na tapetę jako pierwszy (gry podobno się są bezpośrednio połączone fabularnie a dwójka podobno znacznie lepsza).
Pograłem póki co z 2 godziny ale stwierdzam że to zdecydowanie będzie jeden z moich ulubionych RPG.
Ale na głębsze analizy przyjdzie czas kiedy już trochę pogram ;).
Miałem grać w Kroniki Myrtany, ale niedługo zabieram się za formata, więc muszą jeszcze poczekać jakiś czas. Mod jest na tyle długi, że z moim spokojnym tempem jego przejście zajęłoby kilka tygodni, a niestety nie mam tyle czasu. Z tego względu zabrałem się za znacznie krótszą produkcję.
Gothic - mod Potępieni - Padło na Potępionych. Jest to mod opowiadający o tym, co działo się z Bractwem w okresie po nieudanym przywołaniu Śniącego, aż do końca fabuły pierwszej części. Jako, że główna gra bardzo mało mówi o Bractwie w późniejszym okresie, mod calkiem nieźle wypełnia tą lukę.
Ogólnie grało mi się fajnie, choć nie obyło się bez bugów. Na szczęście zaden z nie przeszkadza w ukończeniu gry. Ogólnie to chyba największą wadą jest brak dubbingu, ale dzięki temu, że jest to mod średniej dlugości nie razi to aż tak bardzo.
Sherlock Holmes Chapter One, 25h Już chyba widać koniec na horyzoncie. Kolejna główna sprawa była sporo krótsza niż poprzednie ale jednocześnie była strasznie niejednoznaczna. Trzech podejrzanych, dowody mamy na całą trójkę, nikt się nie przyznaje. W sumie to nie wiem, czy to że gra nam nigdy nie mówi czy mamy rację to dobra czy zła rzecz.
Resident Evil Village, 14,5h, skończone To jest dobra gra, momentami bardzo dobra ale to jest dosyć słaby Resident Evill. Zdecydowanie zbyt mało klimatycznego spacerowanka a zbyt wiele akcji. A ostatnia godzina to jest jakiś dramat, gra robi się naprawdę bieda strzelanką do kwadratu. Fabuła przez 90% gry w zasadzie nieistniejąca i bez sensu aby w ostatniej godzinie walić jakimiś twistami z tyłka. Naprawdę sporo się zawiodłem. Zdecydowanie najgorszy Resident z tych "nowych".
The Dark Pictures Anthology: House of Ashes, 8,5h Pierwsze przejście za mną, teraz drugie alternatywne. Gra nie jest zła, ciekawy w miarę setting, fabuła i postaci solidne. Ogólnie gra utrzymuje poziom poprzednich części. Wszystkie te 3 gry są dosyć podobne do siebie, "dwójka" miała taki najbardziej horrorowy setting i klimat ale naprawdę ciężko powiedzieć aby była jakoś lepsza. Wszystkie te gry na razie to takie 7/10 i nic więcej. Czy oni zarabiają coś na tych grach?
Forza Horizon 5 (35h) - na razie sobie dałem spokój. Im dłużej gram tym coraz bardziej wkurzają mnie decyzje deweloperów i kiepski stan techniczny. Połatają to wrócę.
Immortals: Fenyx Rising (35h - ukończone) - naprawdę świetna gra i jedna z najmilszych niespodzianek od Ubi w ostatnich latach. Jeśli ktoś nie ma Switcha, a chciałby sobie pograć w coś Zeldopodobnego to nie da się właściwie znaleźć niczego lepszego. Bardzo fajny tytuł.
Halo: Infinite (8h) - mimo, że nie ograłem całej master-szefowej sagi to i tak podjarałem się jak dziecko gdy tylko zobaczyłem pierwsze cut-scenki. Gra się no... jak to w Hejlo czyli bardzo dobrze :P Strzela się wyśmienicie, a teksty trepów podczas walki czasami serio przyprawiały mnie o drobny uśmieszek :P
Killzone 2 (1,30h) - jedynka to w tej chwili niegrywalny staroć, ale dwójeczka broni się do dzisiaj. Gra się fajnie, a sama gra jak na PS3 wygląda przepięknie. Pograłem dosłownie chwilę zanim zacząłem Halo więc Helghastowie muszą jeszcze chwilkę poczekać.
Moja nowa assassyńska trylogia już w komplecie stoi sobie na półce, nie mogę się doczekać kiedy wreszcie odpalę Valhallę... Ale póki co:
- Assassin's Creed: Odyssey - Według mojego Xboxa ukończyłem 79% fabuły, konsola twierdzi także że bawię się niecałe 90 godzin. W ostatnich latach podobną liczbę godzin zabrał mi jedynie Wiedźmin 3 (jakieś 130 godzin razem z dodatkami) oraz kolekcja Halo:MCC która dała mi nieco ponad 70 godzin wspaniałej space opery. Odyseja jest świetna. Gra jest piękna, ogromną, czasami przyjemnie zaskakująca. Jak dla mnie na tą chwilę największy jej problem to Valhalla na półce która sprawia że chcę przygody Kassandry zakończyć jak najszybciej.
- Tales of Vesperia - Gra trochę siadła fabularnie i nieco przegrywa walkę o mój czas z AC ale bardzo dobrze napisane postacie (przynajmniej większość) sprawiają że nie mogę sobie odmówić godzinki raz na jakiś czas.
Przy okazji, Yuri pytałeś o to gdzie jestem, a więc
spoiler start
zwiedzam w tej chwili pewien nawiedzony okręt i jestem w momencie w którym obie drużyny się spotkały.
spoiler stop
- HALO 4 - No i stało się. Ostatnia gra z kolekcji ukończona. Wspaniały zestaw niesamowitych gier. Dynamiczny, niesamowicie emocjonujący i satysfakcjonujący gameplay, mocno patetyczna fabuła godna ikonicznej space opery która jednakowoż potrafi mieć bardzo kameralne, wzruszające momenty. Dobrze że mam jeszcze Halo 5 żeby zabić czas do premiery Infinite...
Ale zrobię sobie przerwę na...
- Quantum Breake - Bardzo lubię gry Remedy. Pierwsze Maxy czy Alan Wake to dla mnie kultowe tytuły... No to czas na kolejny tytuł.
Za mną naprawdę sam początek więc wiele do powiedzenia nie mam. W telegraficznym skrócie pierwsze wrażenia...
Ciekawy pomysł z potencjałem, soczyste strzelanie, gwiazdorska obsada, intrygujący zarys fabuły, ładna oprawa, "taka se" optymalizacja.
Platyna w Spider-manie Miles Morales wpadla.
Bawilem sie na tyle swietnie ze zbieram sie za drugie platynowanie Spider-man Remastered. Wiem ze mozna skopiowac zapisy z PS4 i trofea wpadają automatycznie, ale gdzie w tym zabawa :)
Miles wpadł od razu na top 5 najlepszych gier tego roku obok The Last of Us Part 2, Ghost of Tsushima, Final Fantasy VII Remake i Persony 5 Royal. Ten rok to istne zatrzęsienie swietnych gier. A przede mną jeszcze do skończenia Sack Boy The Big Adventure, AC Valhalla, Watch Dogs Legion, Cold War, Demon's Souls i Yakuza Like a Dragon a niedługo Immortals i Cyberpunk. Nie wiadomo za co się złapać:P
Por
U mnie najblizsze 3 dni pod znakiem ->
Immortals Fenyx Rising jest swietne, najbardziej przypomina mi tak w sumie pierwsze dwie czesci Darksiders.
Mialem zaczac Yakuze Like a Dragon w ten weekend, opieram sie mocno bo wiem ze jest to seria ktora chce przejsc od poczatku do konca bez odrywania sie na zbyt dlugo do innych gier. A ze wychodzi tyle gier ze ciezko to ogarnac, a do tego jezcze Cyberpunk za tydzien.
U mnie bez większych zmian. Doszła tylko jedna nowa gra, a poza tym gram ciągle w to samo.
Deus Ex: Human Revolution Director's Cut - Po początkowych drobnych problemach z przeskakiwaniem perspektywy przyzwyczaiłem się już do tego tak bardzo, że już nie zwracam na to uwagi. Dzięki temu mogę się spokojnie skupić na fabule i klimacie, który bardzo mi się podoba.
Ciężko na ten moment coś więcej napisać, bo jestem dopiero po walce z pierwszym bossem, których podobno jest kilku. Niestety pomimo lekkiego przebudowania tych walk w wersji Director's Cut nie udało mi się znaleźć sposobu na wyeliminowanie go bez zabijania, więc pomimo szczerych chęci nie uda mi się przejść gry w 100% po cichu.
BioShock - Pierwszy raz zabierałem się za tą grę jakiś rok temu, ale wtedy odrzucił mnie mój średni angielski, który nie pozwalał mi zrozumieć gry na tyle, ile bym chciał. Nie wiem, co takiego się przez ten czas zmieniło, ale po powrocie i daniu grze drugiej szansy nagle zacząłem rozumieć zdecydowaną większość gry :D
Aktualnie jestem na początku drugiej lokacji, czyli dopiero po kilku godzinach grania, jednak już teraz jestem w stanie powiedzieć, że chory klimat gry robi całą robotę. Niestety trzon rozgrywki, czyli strzelanie jest bardzo drewniane. Tak bardzo, że gdybym miał znaleźć jakieś porównanie, to byłby to chyba dużo starszy od BioShocka, niemal 20-to letni Medal of Honor: Allied Assault. Trochę szkoda, że wzorem Deus Exa nie ma alternatywy w postaci skradania. Mam nadzieję, że BioShock nie stanie się przez to monotonny i mnie później nie wynudzi.
Oprócz obu tych gier pogrywam też w Football Managera 2020 i Gran Turismo 4, ale nie są to gry, o których po tak krótkim czasie można coś sensownego napisać, więc ograniczę się tylko do wspomnienia o nich. Więcej napiszę w momencie osiągnięcia jakiegoś kamienia milowego pokroju końca sezonu w FM20, czy wygrania ważnych zawodów w GT4.
Ech, klęska urodzaju. Kurcze nie pamiętam kiedy miałem na konsoli zainstalowanych 20 gier (na jednej z konsol, a gdzie tam pozostałe). Oczywiście ogrywam tylko kilka tytułów reszta czeka na swoją kolej żebym nie musiał ściągać "na biegu" :). Ale mimo wszystko miesiąc jest niesamowity. Valhalla kupiona, Cyberpunka też pewnie kupię w okolicach premiery, oprócz tego Control, Jedi: Fallen Order oraz Dragon Quest XI jako nowości w Game Pass że nie wspomnę o wspaniałościach które były tam wcześniej.
No ale od początku:
- Halo 5: Guardians - Pierwszy raz przechodzę fabułę tej znakomitej gry i jestem naprawdę mile zaskoczony. Za mną tak około 2/3 zabawy i jest to naprawdę świetna rozrywka. Strzelanie jest tak miodne i mięsiste jak zawsze, a sama fabuła jest dużo lepsza niż się spodziewałem. A spodziewałem się historii naprawdę złej ponieważ taka panuje obiegowa opinia. W moim mniemaniu są 2 powody które sprawiają że ludzie marudzą na tą kampanię.
Powód pierwszy, "syndrom The Last of Us: Part 2" czyli "twórcy zrobili z głównymi postaciami coś co nam się nie podoba więc strzelamy focha i się obrażamy". Z tym argumentem się absolutnie nie zgadzam (i nie zgadzałem się też w przypadku TLoU2), uważam że to co widzę do tej pory to ciekawa i spójna opowieść budząca silne emocje w każdym kto grał w poprzednie gry.
Powód drugi jest już moim zdaniem dużo bardziej trafny i ktoś w 343 powinien za to dostać po dupie. Mówię tu konkretnie o tym że ktoś wymyślił iż gracze pewnie są znudzeni tym typem z programów o gotowaniu więc trzeba im dać nowych bohaterów i nikt nie sprawdzi się lepiej niż wycięty z kina akcji klasy B czarnoskóry bohatersko wspomagany przez tego typa z Firefly (bo przecież był taki super w ODST).
Mogło być genialnie gdyby było więcej Master Chiefa ale i tak się super bawię.
- Assassin's Creed: Valhalla - Niesamowita, genialna gra. Właśnie dotarłem do Anglii i zacząłem zdobywać pierwszych sojuszników, ale kompletnie się z tym nie spieszę. Cieszę się tym pięknym światem, oglądam widoki, szukam skarbów i nie mogę się oderwać od tej wspaniałej przygody. Zabawa na kolejne pół roku murowana.
- Tales of Vesperia - Grę ledwie tknąłem w ostatnich dniach, powyższe tytuły zajęły mi większość czasu, ale w najbliższych dniach planuję przysiąść solidniej i tytuł ukończyć. Gra jest zbyt dobra żeby ją porzucić a na dysku czeka już Dragon Quest XI którego nie mogę się doczekać :).
Nie mogłem się powstrzymać żeby na legalu drugi raz nie wyplatynowac Spider-mana. Wiem, mogłem skopiować zapisy z PS4 i dostać wszystkie trofea które już wbilem - A na PS4 zrobiłem wszystko na 100% włącznie z dodatkami i patchem na New Game+.
Gameplay w pająku od Insomniac jest tak świetny że nie mogłem sobie odmówić wbicia drugiego calaka. Teraz zabieram się za dodatki, może się uda zanim jutro odbiorę moja kopie Cyberbuga 2077 :D
Assassins Creed Valhalla - 80h na liczniku i bawię się wybornie, nie mogę się oderwać i aż nie chce kończyć.
spoiler start
Asgard i Jutenheim
spoiler stop
mega zaskoczyły. Spodziewalbym się raczej takich akcji w DLC.
Masa nawiazan do trylogii Desmonda, i tak jak uwielbiam Origins i Odyssey - Valhalla to na ten moment moja ulubiona część z tej nowej trylogii.
Aż już zakupiłem Season Pass i nie mogę się doczekać dodatków w Irlandii i Francji.
Catherine Full Body, odświeżona i upakowana nową zawartością edycja jednej z moich ulubionych gier z PS3. Co tu dużo mówić, świetna pokręcona przygoda która na przekór daje dość sporo do myślenia jeśli da się jej szansę.
Tony Hawks 1+2, jestem w szoku że 20-letnia pamięć mięśniowa zaskoczyła od razu. O takie remaki nic nie robiłem. Mam nadzieję że moja ulubiona część (thps3) też doczeka się takiego odświeżenia.
Heavy Rain, 8,5h Czekam i czekam aż się ta gra rozkręci ale chyba się nie doczekam. Straszny zawód. Już chyba jestem gdzieś w miarę blisko końca a dalej straszna nuda i żadnych ciekawych akcji. Fahrenheit zjadę tę grę na śniadanie. Tyle się nasłuchałem przez lata że HR jest dużo lepszy a tutaj taka bida. Fabuła jakaś taka biedna, słabo zarysowana i niewciągająca. Czwórka głównych bohaterów strasznie bezpłciowa, żadna z tych postaci nie jest ciekawa. Nawet scena miłosna strasznie biedna, tylko jakieś mizianie i kulganie się obok łóżka. W F była dużo lepsza scenka. Cage liczyłem na ciebie i te twoje interaktywne filmy a tu taki zawód.
Sleeping Dogs Definitive Edition, 9h W oczekiwaniu na kolejne Yakuzy postanowiłem sobie po ponad 3 latach wrócić do Hongkongu. Jaka ta gra jest dobra. Ale strasznie krótka, aż boje się grać aby za szybko nie skończyć. Aż muszę sobie w trakcie gry mówić pod nosem że to nie jest długa Yakuza, że tutaj nie ma tyle zawartości. To zabawne że gdy gra wychodziła 8 lat temu to 30-40 godzin jak dla mnie to było całkiem sporo jak na grę a teraz to jest "krótko". Ludzi na rynku 10x więcej niż w Sajberpanku. Świetny klimat, super miasto w którym nawet szukanie różnych rodzajów znajdziek nie nuży, a same znajdźki są dobrze zrobione bo dają one nam jakieś wymierne korzyści jak więcej życia czy więcej pieniążków. Zero śmieciowej zawartości. Tak się powinno robić gry z otwartym światem. Bardzo dobra fabuła oraz postaci. Teraz mam porównanie z karaoke z Yakuzy i tutaj wypada one raczej troszkę gorzej, nie jest tak ekscytujące.
Dawno nie miałem takiej stabilizacji jeśli chodzi o gry, w które gram. Od ostatniego czasu nic się nie zmieniło i nadal gram wyłącznie w Deus Ex: Human Revolution Director's Cut , eFootball PES 2021 oraz okazjonalnie w Gran Turismo 4 . W sumie to poza tym, że Deus Ex zaskoczył mnie długością rozgrywki nie mam nic więcej do dodania, więc to na razie tyle, co mam do napisania.
Valhalla ukonczona, zajelo mi to 126 godzin a wymaksowaniem okolo 80% calosci. Bawilem sie przednio i jest jak dla mnie zdecydowanie jedna z lepszych odslon serii.
Zdaje sobie sprawę że wielu może ten tytuł swoim rozmiarem przytłoczyć, ale mnie tytuł wciągnął na maksa.
Nie mogę się doczekać fabularnych rozszerzeń, w ramach których na pewno wrócę do zrobienia reszty niedokończonych regionów, oraz trofeów.
Z dziewczyną ogrywam dalej Sackboya, świetnie przy tym bawiąc się w kooperacji. Ot fajna, niewymagajaca nadmiernej zręczności platformowka.
W między czasie zacząłem remaster Pikmin 3, i aż się chce kolejnej części. Bo to tak fajna unikatowa seria w portfolio Nintendo, że aż dziw że po prawie 4 latach od premiery Switcha dostaliśmy tylko remaster i to tylko jednej części.
Watch Dogs Legion mam około 20% i mimo że fajnie się rekrutuje kolejnych lumpow do ruchu oporu to żeby trafić na postać która nie będzie drażnić albo wyglądam albo głosem, trzeba się mocno naszukac. Pomysł był świetny ale wykonanie czasem pozostawia sporo do życzenia.
Mimo wszystko jak zawsze jedno w grach Ubi nie zawodzi, a jest to mapa która zwiedza się z przyjemnością.
Trochę zaskoczony zapowiedzią nowej gry z Indiana Jonesem stwierdziłem że przejdę tą której jak do tej pory nie udało się dokończyć. Póki co takie 6-7/10, więcej napiszę po przejściu.
Miałem zamiar jeszcze trochę odczekać z powrotem do tych wielkich, wielogodzinnych "kobył" i pobawić się trochę mniej zobowiązującymi tytułami, ale od AC: Valhalla długo odpoczywać nie potrafiłem... Musiałem uruchomić kilka razy choćby po to żeby sobie pobiegać po tym pięknie wykreowanym świecie i porobić trochę zadań pobocznych.
No, a poza tym:
- Battlefield: Bad Company 2 - Grę ukończyłem i bawiłem się genialnie. Strzelanie jak zwykle w tej serii niesamowicie miodne, do tego lekka i bardzo przyjemna fabuła przywodząca na myśl awanturnicze kino wojenne. Świetna niezobowiązująca zabawa na kilkanaście godzin. Aż szkoda że nigdy nie powstała trójeczka.
- Titanfall 2 - Do tej gry w zasadzie wracam po przerwie. Uwielbiam ten tytuł. Płynny, emocjonujący gameplay, strzelanie to podobnie jak powyższy Battlefield sam miód. Fabularnie to taka trochę sztampa ale jej ogromnym plusem jest relacja między tytanem a jego pilotem która po prostu angażuje.
- Resident Evil Zero - Medium nakłoniło mnie do nadrabiania klasycznych horrorów. Ten jest jednym z pierwszych i póki co naprawdę jest nieźle, choć wolę jednak klimaty Sillent Hill.
- The Medium - Dla mnie to najważniejsza premiera początku tego roku. Tytuł cudownie klimatyczny, z niesamowitym sountruckiem i ciekawą, angażującą fabułą. W ostatnich dniach gram praktycznie tylko w to, nie mogę się oderwać.
Oprócz tego pogrywam trochę ostatnio online. Moje zamiłowanie do gier MOBA zaspokajam partyjkami w Smite, jeśli chcę postrzelać to pogrywam w CoD: Warzone. Do tej pory nie przekonał mnie żaden BR, ale CoD to jednak CoD :D.
aktualnie kończę Cyberpunka [link] i zastanawiam się jaką następną grę odpalić . Być może będzie to Fallout76 lub Ghost of Tsushima.
U mnie zmian póki co niewiele, dalej tłukę w świetne Outriders, Rise of the Tomb Rider oraz MGS 5.
Natomiast ukończyłem właśnie Gears of War: Ultimate Edition. Gra jak każde Gearsy była po prostu super. Nie wiedziałem że to nie jest 1:1 remake oryginału i posiada dodatkowe rozdziały których wcześniej nie było. Miłe zaskoczenie. Po krótkim odpoczynku planuję wrócić do tego uniwersum zostali mi jeszcze Pogromcy Uli oraz Gears Tactics.
Assassin's Creed Origins - kupiłem sobie niedawno nowy procesor (i5 - 10600kf) i wreszcie ta gra w miejscach procesorowych działa rewelacyjnie. Sporo niepotrzebnego grindu, ale i tak świat wygląda bardzo dobrze. Zobaczymy czy dam radę ugrać do końca.
Control: The Foundation - po rewelacyjnej podstawce przyszedł czas na pierwszy z dodatków. Bardzo wciągająca gra ale trzeba sobie zarezerwować trochę więcej godzin. Sporo wrażenie robi destrukcja otoczenia.
Fortnite - po kilku tygodniowej przerwie wróciłem ponownie do gry. I dalej sprawia frajdę, jednak po przerwie ciężko o szybki powrót skilla w strzelaniu i budowaniu.
Ogrywam sobie świetne Resident Evil Village oraz Terminatora ktory na polce czekal az teraz wyszla aktualizacja do PS5.
Btw Zapomnialem o GOLu troche, milosc do hobby wrocila wprost proporcjonalnie do oderwania sie od szamba, które tu wybija już od ładnych paru lat w niektórych wątkach czy komentarzach. Paradoksalnie - mniej Gola wieksza milosc do gierek.
Chciałem wrócić do czynnego czytania ale jak patrzę na zwierzęta mówiące kto ma co lubić albo jaki gust jest lepszy to aż się chce wyłączyć konsole wywalić gry i przerzucić na uprawianie pietruszki z dala od 'cywilizacji'. Na szczescie sa miejsca które są pełne entuzjastów gierek z którymi można porozmawiać ale niestety Gol to już nie jest to miejsce. Dlatego jak ktoś chce przejąć wątek robić nowe części to spoko. Ja wchodzę tutaj zbyt rzadko żeby się tym zajmować.
W to i owo -->
Po 15 godzinach w Assassin's Creed Valhalla to co mi się spodobalo ze zmian:
-powrót postaci z trylogii Desmonda i nawiązania do pierwszych części
-rozbudowa osady
-bardzo klimatyczne rajdy na wioski
-powrót Social Stealth które jest teraz jeszcze bardziej rozbudowane niż we wcześniejszych odsłonach serii
- ciekawsze a zarazem mniejsze Questy poboczne które wykonuje się z marszu A nie trzeba się za nimi uganiac po całej mapie
-powrót ukrytego ostrza które znowu zabija tak jak powinno
-przeciwnicy w przeciwieństwie do Odyseji nie są już gabkami na strzały
-ograniczenie wypadania broni/elementów pancerza, teraz znajdujemy ich bardzo mało ale są dużo bardziej unikatowe i można je rozwijać że nawet pierwszy toporek może nam towarzyszyć przez grę
-powrót bractwa
-anomalie animusa
-zagadki środowiskowe
-system walki to taki miks nowego ze starym ale przy wojownikach Ragnara trzeba się sporo napocic
-klimat średniowiecznej Anglii
-graficznie na PS5 gra wygląda cudownie i działa bez zarzutu.
-animacje wykończeń oraz wspinania - które też jest takim powrotem do starego bo niby można się wspinać wszędzie ale przy niektórych budynki/gory mają jakieś zagadki jak wejść na szczyt albo dojść do skrzynki.
Nie wiem też jak to z tymi bugami i błędami (może do premiery PS5 naprawili większość) ale ja miałem tylko jedna zwieche na 15 godzin gry. A tak to tylko jakiś Ragdoll się zacial i tyle.
Ach, muszę się pochwalić że grudzień będzie dla mnie miesiącem nieskrępowanego giercowania. Zmieniam pracodawcę, w listopadzie złożyłem (miesięczne) wypowiedzenie a mój nowy pracodawca potrzebuje mnie od nowego roku :). W grudniu odbieram urlop a za pewną przysługę dla mojego niemal byłego pracodawcy dostałem zwolnienie z obowiązku świadczenia pracy przez te kilka dni których urlop nie obejmie :). Tak więc w najbliższych dniach będę miał całkiem sporo do powiedzenia w kwestii gier :). Ale, nie o tym, nie o tym...
- Assassin's Creed: Odyssey - Ukończyłem fabułę. Chciałem usunąć tytuł z dysku i skupić się na innych grach... ale nie mogę. Gra jest świetna, mam zamiar dokończyć jeszcze kilka pobocznych questów, pooglądać piękne widoczki i wybić do nogi wszystkich czcicieli. Ale najpierw...
- Assassin's Creed: Valhalla - Kurcze, ale to jest dobre. Po około 5 godzinach skończyłem już fabułę w Norwegii ale jakoś nie mogę opuścić tych pięknych terenów. Biegam sobie, zbieram skarby i chyba jeszcze chwilę tu zostanę. Ale Anglii nie mogę się doczekać :).
Pogrywam jeszcze po kilka minut w inne tytuły, ale AC absolutnie zabiera 99% mojego czasu z konsolą więc nie warto wspominać... No może następnym razem ;).
Yakuza ktora jest JRPGiem oraz Persona ktora jest nawalanka. Jak ja uwielbiam takie stawianie formuly serii na glowie.
I w jednej i w drugiej mam po okolo 5 godzin, ale już wiem że P5S jest mega dobre, chociaż dla mnie to bardziej Persona 5xKingdom Hearts niż MUSO. Nie sądziłem też że możliwe będzie jeszcze większe wysrubowanie artystycznej strony (menusy, animacje, styl etc) już tak genialnej pod tym względem Persony 5.
Yakuza z kolei to w końcu świetna zmiana której tą seria potrzebowała po zakończeniu historii Kiryu.
Ichiban zapowiada się na godnego następcę zarówno Kazumy jak i Majimy wydaje się być postacią trochę pomiędzy tymi dwoma bohaterami. Fabuła jak zawsze mistrzowska chociaż momentami zbyt przegadana, ale to już raczej domena tej serii od trójki. Judgment pod tym wzgledem miał lepszy pacing.
U mnie ostatnimi czasy na tapecie same wielkie historyczną.
- Cyberpunk 2077 - Po The Ascent nabrałem ochoty na pozostanie w podobnych klimatach więc postanowiłem sięgnąć po dzieło Redów. Za mną sam początek (jakieś 5 godzin) ale gra robi niesamowite wrażenie. Wykreowany świat wciąga jak bagno i jestem pewien że będzie to jeden z moich ulubionych tytułów. Natomiast coś więcej napiszę jak będę miał z 20 h na liczniku.
- Assassin's Creed: Origins - Pierwsza część genialnej trylogii tzw. "nowych Assassynów" jest po prostu niesamowita. Dla mnie to idealna formuła dla sandboxa, mogę w tych tytułach spędzać grube godziny. W zasadzie to tylko seria RDR (z naciskiem na RDR2) daje mi równie dużą przyjemność z eksploracji świata i pobocznych aktywności. W grze spędziłem póki co jakieś 18 godzin, a spędzę jeszcze wielokrotność tego czasu, zwłaszcza że dokupiłem season passa.
- Hades - Ależ ta gra jest niesamowicie przyjemna. Pogrywam w to sobie w takich krótkich sesyjkach kiedy nie mam czasu na dłuższe posiadówki z poważniejszymi tytułami i Hades sprawdza się do tego idealnie. To jeden z tych tytułów który niepozornie, zupełnie nie wiadomo kiedy kradnie długie godziny z życia :).
- Psychonauts 2 - Gra jeszcze ciepła więc za długo nie zdążyłem się nią nacieszyć ale zapowiada się cudownie. Utrzymano niezapomniany klimat z jedynki za to gameplay chyba nawet lepszy. Te wszystkie mega pozytywne recenzje jak najbardziej uzasadnione.
Ja cały czas ogrywam głównie Assassin's Creed: Origins. Bardzo lubię to jak nowe AC są skonstruowane. Lubię sobie strzelić godzinkę po pracy. Kompletnie nie spieszy mi się do napisów końcowych, biegam po świecie, robię zadania poboczne, zbieram surowce i pewnie jeszcze z tydzień minie zanim grę ukończę.
Zupełnie niechcący kolejny raz ukończyłem Gears 5. Stwierdziłem że ukończę dodatek "Pogromcy Uli", ale stwierdziłem że dodatek będzie pewnie trudniejszy od podstawki więc chwilę pogram w podstawkę żeby sobie przypomnieć gameplay. No i jak pograłem "chwilkę" to grę znowu ukończyłem.
Absolutnie fantastyczny tytuł. Niestety mimo szczerych chęci nie potrafiłem zmienić swojej pierwotnej decyzji fabularnej...
spoiler start
Sorry Del ;)
spoiler stop
Natomiast w Pogromców Uli gram aktualnie i jestem pod gigantycznym wrażeniem tego dodatku. Wygląda znakomicie, nie jest też zrobiony tak "na serio" jak podstawka przez co trójkę bohaterów naprawdę da się polubić.
Okazjonalnie pykam też w Psychonauts 2 oraz Cyberpunk 2077 Ale im poświęcę więcej czasu po ukończeniu powyższych.
Od mojego ostatniego wpisu w tym wątku minęło trochę czasu. W międzyczasie ukończyłem Assassin's Creed: Origins w którym bawiłem się świetnie, muszę wręcz przyznać że nieco lepiej niż w Odyseji która również jest w moim mniemaniu znakomita.
Ukończyłem też znakomite DLC do Gears 5, mianowicie Pogromcy Uli. Dla fanów tej Xboxowej serii to pozycja obowiązkowa.
A ostatnio?
Zdecydowaną większość czasu jaki poświęcam na gaming spędzam z genialnym Cyberpunkiem 2077. Kusiło mnie żeby z odgrywanie tytułu poczekać do nextgen patcha ale nie wytrzymałem i nie żałuję :). Tym co najmocniej przyciąga w Cyberpunku jest angażująca fabuła i to zarówno w wątku głównym jak i zadaniach pobocznych.
Od grania w najnowsze dziecko Redów zrobiłem sobie tylko jedną przerwę, mianowicie w hallowenowy weekend który zazwyczaj spędzam na oglądaniu horrorów oraz ogrywania tytułów w tym gatunku.
W tym roku wybór padł na pierwszą część antologii The Dark Pictures czyli Man of Medan. Gra nie jest długa więc i ją ukończyłem. A czy to dobry tytuł? Powiedziałbym raczej że poprawny. Straszy tak sobie, wciąga tak sobie ale ma ten klimat taniego horroru klasy B którego szukałem. Tak więc mimo iż tytuł w żaden sposób wybitny nie jest to spędziłem z nim bardzo przyjemne 5 godzin z hakiem, co więcej zachęcił mnie do ogrania pozostałych części kiedy tylko znajdą się w GP lub dostaną jakąś sensowną promocję.
W tej chwili gram wyłącznie w Halo Infinite. To absolutnie najlepszą premierą tego roku. Gra jest spełnieniem marzeń dla każdego miłośnika serii.
Historia jak zwykle angażuje, gameplay jest przyjemny i wymagający, nic tutaj nie przychodzi łatwo. Wrogowie flankują, kluczą, chowają się za osłonami, aktywnie używają granatów żeby zmusić nas do zmiany pozycji na gorszą, to faktycznie jest pole bitwy.
Aktywności pobocznych jest niewiele ale są dobrze przemyślane i sprawiają dziką przyjemność, przez kilka godzin nie robiłem nic poza odbijaniem marines oraz posterunków.
To pierwsza gra od lat w której wiem że jej nie odłożę dopóki na mapie będzie cokolwiek do zrobienia.
Niesamowita gra.
Heavy Rain, 10h, skończone Ehhh nic się do końca gry nie polepszyło niestety. Jak dla mnie kolejny przykład tego jak bardzo exy Sony są przereklamowane. Fahrenheit o kilka klas był lepszy. Inne interaktywne filmy jak Life is Strange czy nawet te niekoniecznie najlepsze gry Telltale bardziej mi się podobały. Tutaj w zasadzie nie ma nic ciekawego, średnia mało interesująca fabuła, biedni główni bohaterowie, klimatu zero. Straszny zawód.
Sleeping Dogs Definitive Edition, 19h Świetna gra bez żadnych wątpliwości, przykład na to jak powinno się robić gry w otwartym świecie. Tylko czemu to takie krótkie? Dosłownie aż boję się grać aby za szybko nie skończyć. Niby jest tutaj troszkę opcjonalnej zawartości no ale Yakuza to to oczywiście nie jest. W miarę szybko się wszystko kończy. A i tak spowalniam grę jak tylko się da szlajając się po mieście w poszukiwaniu skrzynek, kapliczek i kamer oraz często wstępując kupić nowe ciuchy. Strzelanie akurat jest takie se tutaj, to dobrze że jak na klon GTA jest go tutaj stosunkowo mało.
Shenmue III, 1,5h W pierwsze Shenmue grałem dosyć późno bo dopiero w 2018 gry wyszły porty na nowe platformy, już po Yakuzie 0. To już były starocie ale mimo archaizmów bawiłem się bardzo dobrze. Nie przeszkadzało mi nudne bieganie i przenoszenie skrzyń aby trochę zarobić, miało to wręcz jakiś swój własny urok. A oczywiście wyścigi wózków widłowych to czyste złoto. Widać że Yakuza jest duchowym spadkobiercą tych gier. No i teraz wyszła długo oczekiwana trójka, po roku spędzonym wyłącznie w chińskim kiosku można ją wreszcie wypróbować. I co można powiedzieć? To jest dokładnie to czego się spodziewałem czyli to jest dokładnie taka sama gra jak jedynka i dwójka tylko teraz trochę ładniej wygląda i mapa jest inna. Tylko tyle i aż tyle. Wszystko jest identyczne, znowu biegamy pytając każdego napotkanego npca o wszystko, czy nie widział czegoś tam albo kogoś tam, możemy pograć w kilka minigierek, zbierać kolekcje figurek itd. Wszystko jest takie samo, nawet znowu trzeba zoomować aby szufladę otworzyć czy przedmiot podnieść. Tak jakby te 20 lat w ogóle nie minęło. I mi się strasznie to podoba, strasznie to słodkie. Wychodzi więc na to że jednak jestem fanem serii bo ci którzy nie nie byli fanami starych części albo w nie nie grali raczej nie mają czego tu szukać.
Immortals już ostatni Bóg i endgame. Gra nadal potrafi zaskoczyć pomysłowością i zagadkami na plus. Ale Czasem można głośno zakląć jak trafi się raz na dziesięć jakaś bardzo źle zaprojektowana sekwencja.
Podtrzymuje zdanie że Zeldy robią to lepiej.
Walka czasem mega nudzila przez to że wrogowie są gąbkami na walnięcia, więc umrzeć było dość ciężko ale trzeba było walić gości na tyle długo że było to nudne. Zjechalem z trudnością na story i walka to tylko kilkusekundowa formalność. Skupiam się na zagadkach i eksploracji.
Hitman 3 jestem w połowie Hitmana 2 i co jak co, podoba mi się jak każda część została zremasterowana żeby uwzględnić zmiany w kolejnych. Bo z tego co pamiętam skradanie w krzakach było dopiero w H2 a tymczasem do jedynki dodano ten system i całkowicie naturalnie się wpasowal. Tak samo interface czy usprawnienia z trójki są i w jedynce i w dwójce. Świetnie się gra w taki pełen komplet całej trylogii, mając ja dostępna w jednej grze. Dodatkowo całość zajmuje 70gb podczas gdy na PS4 H2 z mapami z jedynki zajmował 100gb+
- Assassin's Creed: Valhalla - Moim zdaniem najlepszy AC jaki kiedykolwiek powstał i jedna z moich ulubionych gier. Ostatnio pogrywam trochę mniej bo przechodzę ciągiem zaraz po ukończeniu Odyseji i mam lekki przesyt Assassynów.
Nie mniej jest to niesamowita przygoda i cieszę się że mam jeszcze dobre kilkadziesiąt godzin.
- Dragon Age: Inkwizycja - Oglądając TGA mój wzrok przykuły dwa zwiastuny, nowy Mass Effect oraz nowy Dragon Age. Skłoniło mnie to do nadrobienia tych części moich ukochanych serii których z różnych powodów nie ukończyłem. Pierwsza na tapetę trafiła Inkwizycja w którą wsiąknąłem do tego stopnia że już ukończyłem a zajęło mi to dobre 100 godzin. Niesamowita gra która kompletnie nie zasługuje na to narzekanie które ją spotkało. Teraz spokojnie czekam na kolejną część a jutro sobie zasiądę do Andromedy, chyba już jestem gotów zagrać w ME bez Sheparda.
- Little Nightmares - Gra wskoczyła dzisiaj do Golda i postanowiłem ją sprawdzić. Muszę przyznać że jestem zachwycony tą małą perełką. Gęsty klimat mrocznej baśni jest wręcz hipnotyzujący. Za mną póki co sam początek ale jestem bardzy zadowolony że dałem grze szanse.