Bez sensu wydać i zostać z niczym. Inwestowal bym. Wiem co zrobić by zatrzymać milion i balowac przyszly rok.
Specjalnie powiedzialem tylko milion bo to taki rozkrok, niby kupa kasy, ale jednoczesnie paradox najbiedniejszego bogacza.
Gosciu w milioenrach wygral 1mln i pojechal tylko na miesiac wakacji do USA i wyrementowal mieszkanie, reszte odlozyl na konto i dalej zyje jak zyl i chodzi do pracy.
Ja bym zrobil sobie gap year od pracy i przeznaczyl 100.000 na podrozowanie i nabraniu dystansu i potem bym zdecydowal co dalej z zyciem i reszta kasy.
ja bym potraktowal to jako wklad wlasny, zaciagnal kredyt na milard zlotych, kupil dusze alexa i wyslal go do piekla
Czy jakbyscie wygrali milion zl to rzucilibyscie prace, wyprowadzili na majorke i uzywali zycie do wyczerpania sie kasy.
Czy tez kupilibyscie jakies mieszkanie w warszawie i dalej normalnie pracowali i zyli jak zyjecie.
Dlaczego akurat w Warszawie? Wolałbym zostać u siebie, za cenę mieszkania w Warszawie kupiłbym ładna działkę gdzieś za miastem, wybudował dom tak do 120m2 i mieszkał sobie spokojnie. Pracował bym dalej tam gdzie pracuje a kasę która by mi została trzymał bym na koncie albo zainwestował w Mieszkanie/ mieszkania które potem bym wynajmował.
W normalnych czasach kupiłbym ze dwa mieszkania w Warszawie na wynajem, żeby mieć tzw dochód pasywny, ale dziś, przy załamaniu rynku najmu mieszkań?
No opcja numer dwa, bo na rzucenie pracy to o kilka milionów za mało. Dla mnie ukryta opcja numer trzy, bo mieszkania nie potrzebuję.
Inwestycja w ziemie i ciężka praca- milion to nie tak dużo. Wydałbym 25.000zł na Telefon, laptop, konsole (PS4, bo gry tańsze, a przecież nie chce być rozrzutny) samochód i kilka potrzebnych rzeczy aby się dowartościować i być bardziej zadowolonym z życia chociaż trochę. Reszta na inwestycje- i ciężko pracuje dalej, aby nie zapomnieć o wartości pieniądza
jakbym wygrał miliard złotych to tak.
Za milion to nawet porządnej chaty nie wybudujesz
Milion pozwoliłby ogarnąć parę tematów, ale nie jest to suma gwarantująca życie w dostatku do końca.
Tzn. w pojedynkę powiedzmy tak, ale nie z rodziną.
Rzucić nie mam czego. Zacząłbym żyć, wróciłbym na studia, do akademika, i żył pełnią życia.
Wykupiłbym GOLa i wywalił połowę userów z forum!
Nie, milion to za mało na rzucenie pracy, ale zrobilbym na pewno sobie min miesiąc niepłatnych wakacji. Na Rmfie dzisiaj pół miliona. Kto wie
Kupił bym 2 mieszkania pod wynajem w małym mieście koszt około 250 k czyli i tak zostaje 500 k
Za 100 k kupił bym samochód, 100 k bym rozwalił na hazard i krypto waluty
A tak mając 200 tys oszczędności - 100 by poszła na RTXy, PlayStationy i wycieczki, mając 2 mieszkania na wynajem i szanse na mieszkanie po dziadkach żył bym spokojnie.
Piszesz tak jak by to był standard, a prawda jest taka ze większość Polaków jak i Amerykanów ma kilkadziesiąt tys oszczędności i samochód niech będzie nawet 40 tys ale i tak brakuje jeszcze 900 tys. Mieszkanie na kredyt na 30 lat to nie własność.
^ Dorosla osoba mial on na mysli kogos blizej 50. Wiadomo ze nie oczekuje sie od 30 latka pare lat po studiach zeby mial milion w asetach.
Ale to nie moja wina.
Co do oszczędności, to jest nawet gorzej.
Napisałem jak powinno być, dwa mieszkania lub dom, dwieście-trzysta w banku na lokatach i jakieś drugie tyle w gotówce (w różnych walutach).
Nie brakuje mi kasy. Mam oszczędności już nawet dość spore. Może śmigłowca nie kupię, ani pałacyku na Mokotowie, ale też za bardzo tego nie potrzebuję. W mojej sytuacji kwestie materialne (w jakiś sposób zaspokojone) nie są najważniejsze. To dość wyświechtane co powiem, no ale starzeję się i z wiekiem zaczynam coraz częściej powtarzać, że zdrowie jest najważniejsze ;) A niestety tak jest, że wchodząc w wiek średni i dalej, z każdym kolejnym rokiem zaczynamy czuć jak powoli opuszczają nas siły i dopadają różne dziwne dolegliwości - przyklejają się do nas na stałe i często nam towarzyszą już do śmierci. Trzeba więc nauczyć się żyć z rosnącą słabością fizyczną i trzeba nauczyć się swoistej pokory wobec takiej formy przemijania :D Miliony pomogą w procesie leczenia, rehabilitacji i innych takich tam, ale jeśli dopadnie nas coś poważniejszego, to nawet one nas nie uratują. Bezcenni w tej drodze ku umieraniu stają się nasi bliscy, prawdziwi bliscy, których kupić się chyba nie da za żadne pieniądze, choć co do tego ostatniego nie każdy musi podzielać taką opinię...
Nie.
Bo milion złotych to tyle co nic, jeśli masz na myśli rzucenie wszystkiego i nie martwienie się o nic.
Hydro2 ---> opinia że milion złotych jest kwotą wystarczająca do końca życia, szczególnie u osoby koło 30 jest wyłącznie przejawem niedojrzałości.
Jedziemy do Gęstochowy ---> nie, nie wystarczy ci na 41 lat, nawet takiej żebraniany po 2000 zł, bo za 41 lat te 2 tysiące o których mówisz będzie warte 200 zł.
To zależy jak kto żyje.
Przy każdym życiu umrzesz razem z rodziną z głodu jak nie będziesz pracował, albo w najlepszym wypadku umrzesz sam bo nie będziesz miał rodziny.
Wyprowadziłbym się do Tajlandii i poznał ladyboya, niczym Niemiec na wakacjach.
Milion złotych nie jest taki nieosiągalny, prowadzę od 12 lat firmę w UK, branża finansowa i ubezpieczeniowa, swoje pierwsze 250k Ł odłożyłem w przeciągu 4 lat. Potem trochę ruszyło z kopyta, finansowo jestem na pewno zabezpieczony. Stać mnie na opłacenie studiów dzieciakow jak skończą Liceum, na wakacje w Meksyku czy Nowej Zelandii, mam swój dom pod Londynem, 2 fury i żyje jakoś normalnie. Mam te same problemy co inni ludzie np. brak preordera PS5 i wkurw na podwyżki. Jak ktoś prowadzi firmę, ma pracowników i pewne sprawy do ogarnięcia, to też ma dużo pracy i malo czasu na granie. Pieniądze czasem potrafią rozwiązać parę problemów, ale na pewno nie wszystkie.
W normalnych okolicznościach (czytaj- brak wirusa) otworzył bym za to knajpkę w stylu tych z USA - duże czerwone kanapy, kawa z dolewką, naleśniki z syropem klonowym itd.
Ewentualnie jeśli by starczyło tej kwoty to lokal dla panów z tańcami na rurze (i tylko z tym, samo oglądanie, za coś więcej wypad), jakieś piwo w rozsądnej cenie (tak 5/6 zeta za pół litra) i drobne przekąski. Ot typowy męski lokal, by można było po pracy przyjść z kumplami, pooglądać, pogadać i wypocząć.
Oczywiście, że bym pracował dalej, kupiłbym 2 mieszkania na wynajem, a resztę próbował inwestować. Gdyby się udało to wcześniejsza emerytura, jeśli nie to dalsza praca plus wynajem 2 mieszkań daje raczej bezpieczną emeryturę. W sumie temat świetnie pokazuje jak niektórzy nie mają pojęcia o życiu, powodzenia z 2k pln za 30 lat jak już teraz to bida jest.
Oj widze ze golowe prezesy zlecialy sie do watku.
Domy pod londynem, wakacje w nowej zelandi, mieszkania za 2mln.
Zaraz przyjdzie Alex i powie ze po milion to nawet sie nie schyla.
Panowie Wiejski Widzacy, Ahaswer oraz Soulcatcher.
Wasze posty mozna wstawic w ramke i powiesic na scianie, jesli chodzi o wypowiedzi w tym temacie.
Nad reszta mozna spuscic zaslone milczenia.
Zakładając 5k netto miesięcznie na gospodarstwo domowe to jest to 200 miesięcy. Wydatków na życie, nic poza tym. A już kiedyś był wuntek, w którym jasno ustalono że 5k to próg graniczny dla rodzin z dziećmi aby nie mówić o ubóstwie.
Za mało żeby poszaleć, za mało żeby mieć coś ponad. Lepiej przewalić na głupoty i wrócić do pracy.
Ja spokojnie odłożyłbym tą kasę i dalej pracował. A jak już by mi się nie chciało pracować, to przechodzę na wczesną emeryturę . Zawsze można gdzieś na boku dorabiać, przecież to nie problem. Tylko głupiec mógłby zmarnować taką kasę na drogie auta i dziwki. Dajcie mi ten milion, a pokarzę wam frajerzy jak się żyję ;) pff..
Cóż, na pewno część by poszła na uciechy (w tym zaliczając podróże do kilku miejsc), tam na pewno bym się nie ograniczał. Do tego mieszkanie i doposażenie, trochę odpłatnych nauk/szkoleń. Trochę na konto. Pracował bym dalej ale będąc innym już człowiekiem, znającym trochę świata, mający więcej wiedzy i mający trochę więcej oszczędności niż większość. Równie dobrze mógłbym za tą kwotę rozkręcić to co mi chodzi po głowie licząc że zażre i będzie można żyć z biznesu ale... takie dwie opcje ;)
Jakbym dostal 1mln to bez zadnego wahania juz bym nie pracowal. Kupilbym za to 3-4 mikrokawalerki, wynajal je, wynajal swoje mieszkanie i zyl z najmu na Kanarach
Ten milion złotych po czasie straci na wartości i to dość mocno. Lepiej to gdzieś ulokować, kupić mieszkanie pod wynajem, złoto, cokolwiek.
Miałem milion parę lat temu
Poszło w działkę, ocieplenie domu, solary, spłatę długów, zakup kilku zabytkowych samochodów, remont tych aut, zakup kilku 9osobowych busów.
Efekt?
- nie mam miliona :P
- zostało mi kilka zabytkowych aut (bezpieczniej się z nimi czuję niż z tym milionem, którego wartość leci) - które w razie W mogę dość szybko sprzedać.
- działka przygotowana pod budowę
- mama nie ma długów i 8 miesięcy w roku ma ciepłą wodę za "darmo" i koszty opału w zimie zmniejszone o 60%.
- busy jeździły na wynajmie i zdążyły się zwrócić... ale coś w marcu się zdupiło (wiadomo co poszło nie tak...). Posprzedawałem. Ostatniego mi skasował kurier DPD tydzień temu. Jak większość czasu za kółkami był kto inny - tak tym razem byłem ja. Zaskórniaki pójdą na mój poszkodowany kręgosłup i prawników... bo PZU pewnie jak zawsze będzie cyrkować z płaceniem i wyrówna to po pierwszej rozprawie za kilka miesięcy.
Kupiłbym porządną pompę insulinową z osprzętem na kolejne 10 lat i poleciałbym na pół roku do Japonii. Nic innego do pełni szczęścia nie potrzebuję.
jakbyście wygrali milion zł to rzucilibyście prace - milion złotych to całe... ale mądrze zainwestowane i pomnożone może być dobrą bazą do budowania majątku / na pewno nie są to pieniądze do pasywnych inwestycji / zakup mieszkania to najgłupsze z możliwych wyborów, w obecnych czasach lokalu wcale nie lepsze.
Milion złotych to na pierwszy rzut oka to dużo a tak naprawdę to całkiem niewiele.. Najlepszą inwestycją jest inwestycja w siebie. Dlatego w przypadku miliona, jeśli tylko zdrowie by pozwoliło a głowa wytrzymała.. to zrobiłbym kurs ATPL i został pilotem liniowym - moje niespełnione marzenie.. niestety aktualnie totalizator sportowy nie chce nawiązać współpracy ;) Za resztę kupiłbym działkę i zbudował dobrze przemyślany domek z homekitem ;) + staw. Wiele by już nie zostało więc reszta na czarną godzinę.. / ehh żeby tylko takie problemy miał człowiek ;)
Milion jak na dzisiejsze czasy to nie tak dużo, szczerze mówiąc.
Pewnie bym mieszkanie kupił na wynajem. I dalej bym sobie żył, jak żyję teraz.
Na majorce z tym milionem to byś mieszkał w namiocie :D
Ale tu gdzie jestem teraz nie dzielac sie z nikim to by pozył.
Milion? To niewiele, raptem trochę ponad 200k Euro.
Dla gimbały niewyobrażalna góra karmelków i konsol, dla dorosłego człowieka to suma jaką powinien dysponować w majątku.
Połowa w wartości mieszkania (nieruchomości) i połowa w postaci zasobów na koncie oraz w gotówce. Wtedy może uznać, że jest jako tako bezpieczny finansowo.
Ja bym chyba wyprowadził się do kraju gdzie złotówka ma dobry kurs. Tak jak 1 euro to przykładowo 4,4 zł, to wybrał bym kraj gdzie 1zł to 5 x jakiejś waluty i tam sobie mieszkał.
Przykładowo peso filipińskie: 1 zł to jakieś 12 peso (PHP).
Chyba że się mylę i niech mnie ktoś poprawi bo taki rubel rosyjski ma strasznie niski kurs w porównaniu do polskiego. Niby 1 zł to 20 rubli rosyjskich?
Moja logika chyba nie ma sensu ;] Przecież Rosja w porównaniu do Polski to potęga.
Nie możliwe że jadąc do Rosji mając 100 zł miałbym 2000 rubli.
Tam ceny muszą być kosmiczne, aż strach tam jechać xD
Pewnie w mojej słabej logice chodzi nie o kurs walut a o ceny towarów. Są kraje gdzie za za 10 zł można przeżyć miesiąc czasu.
Wiem że byli tacy co wygrali 10 milionów dolarów i je przepili. Współczuję im kaca xD