Oczywiście, że noszę. Nawet jeśli ochrona, jaką daje, jest minimalna. Noszę maseczkę z jednego prostego powodu - dla komfortu innych. Rozumiem ludzi, którzy bardzo, a nawet panicznie boją się o swoje zdrowie. Jeśli mój brak maseczki miałby być dyskomfortem dla sąsiadki mijanej na klatce, sprzedawcy w sklepie, wiozącego mnie taksówkarza czy osoby mijanej na chodniku, to wolę mój dyskomfort, który nie jest znowu taki ogromny. Wolę, żeby ludzie mający inne poważne choroby mogli wyjść do parku na spacer, niż żeby siedzieli zamknięci w domach, bo na ulicach pełno dumnych, niedających stłamsić swojej wolności, którzy "mokrej pieluchy na ryju nosić nie będą".
Tam gdzie trzeba zakładać to zakładam, a tam gdzie nie to nie.
Nie mam z tym jakichś problemów.
Współczuję ludziom dla których założenie maseczki w miejscu publicznym to taki wielki problem a już najbardziej mnie śmieszą ci co piszczą że się w nich duszą. I mówi to człowiek który żyje z astmą oskrzelową.
Noszę i nie mam z tym problemu. Dodam jeszcze że jestem osobą która jest kompletnie ślepa bez okularów, bywają momenty że parują niemiłosiernie, ale mimo to twardo ją noszę. Noszę głównie dla tego że mam jakiś szacunek dla ludzi, i nawet jeśli czysto hipotetycznie mogę być już zarażony a nie występują objawy to po prostu ograniczam jego emisję.
Właśnie takie osobniki jak Dharxen wraz z wszelkimi jego podobnych ludzi mamy co mamy, a ostatnie 4 dni jasno pokazują że będzie tylko gorzej.
Mówię to ja, kompletnie serio. Człowiek który wieży w teorie spiskowe. Człowiek który mówi że 11 września był zaplanowany przez CIA, że ziemia ma pustą przestrzeń w środku która jest zamieszkana przez nazistowskich reptylianów. Takich pierdół jak to że wirus jest wymyślony i niegroźny to można by się po mnie spodziewać, ale nie.
Tym, ktorzy twierdza ze "maseczki nic nie dajo" zwracam uwage na wojskowy helm.
Co daje helm? Praktycznie nic! Chroni glowe i tylko glowe, ale nie cala. Nie zapewnia ochrony przed fala uderzeniowa i wiekszoscia uzywanych broni, de facto chroni tylko przed nieduzymi odlamkami i pociskami z broni malokalibrowej, a i to w ograniczonych warunkach.
Krotko mowiac jest do bani. Badania statystyczne pokazalay ze zwieksza szanse przezycia zolnierza o smieszne 2-3%.
Dlaczego zatem zolnierze nosza helmy?
Po pierwsze kwestia skali. Przy milionie zolnierzy to daje juz 20-30.000 ludzi, czyli prawie dwie dywizje.
Po drugie - to redukuje ilosc zajetych miejsc w szpitalach o 20-30 K, a lekarze moga zajac sie innymi powaznie rannymi.
itd. Krotko mowiac jakos sie oplaca te helmy produkowac i nosic.
Niech maseczka redukuje szanse zarazeniua sie o 1%, to w wypadku MILIONOW potencjalnie chorych daje - ile? A teraz przeliczcie to sobie na szpitale, w ktorych miesci sie powiedzmy 500 ludzi.
Ja nosze. Bo jesli to nie pomaga, to mi nie zaszkodzi (*). A jesli pomaga, to moze nie zaraze (jesli jestem nosicielem)czyjejs matki, babci, zony po chemtoerapii, czy corki oslabionej przez np. dializy.
(*) zabawne - ze "na maseczce osadzaja sie wydychane bakterie i nam szkodzo. To jak te bakterie byly w nas to nam nie szkodzily, ale jak je z powrotem wciagniemy to nas zabija. Logczine. Maseczki zmieniam ,odkazam po uzyciu, itd.
A ci ci to powtarzaja 'a minister powiedzial, ze nic nie daja" przypominam, ze potem zmienil zdanie. Dziwne, ze powtarzacie jego pierwsza opinie a o innych zapominacie.
Nosze tylko w sklepach ale to tylko i wyłącznie dla świętego spokoju. Maseczki nic nie dają - to są słowa byłego ministra zdrowia w wywiadzie dla RMF FM albo radio Zet nie pamiętam dokładnie.
Maseczki miały by sens ale nie takie szmaciane czy bawełniane jak ludzie noszą, tylko takie z filtrem.
Druga sprawa że taka maseczka bawełniana po użyciu ląduje w kieszeni później znów ja zakładamy itd bardziej sobie szkodzimy niż chronimy, to jest skupisko bakterii.
Samo to że rządzący tym krajem nie stosują się do noszenia maseczek daje pewne światło na sprawę.
Edit: A przeziębienie, grypa i inne tego typu choroby - przecież są z nami odkąd się pamięta i jakoś nikt z tego powodu nie zakłada masek. Sztuczna pandemia napędzana przez media ot co.
Tak, noszę, bo choć sam jestem wciąż dość młodym i wysportowanym byczkiem, to zdaję sobie sprawę że wokół mnie znajdują się ludzie starzy i obarczeni innymi schorzeniami i dla nich COVID może się skończyć wizytą w szpitalu.
Z drugiej strony nie wiem jakim bufonem musiałbym być żeby robić aferę z konieczności zasłonienia ust przez 5 minut dziennie (zakładam że tyle spędzam w sklepach), to jest kompletna błahostka, a ludzie się obsrywają jakby rząd zrobił zamach na ich wolność.
Nawet w niej śpię, lepiej chuchać na zimne. Minister zdrowia w końcu wie co mówi.
wirusa sie nie boje, ale nosze zeby nie musiec sie wyklocac o 5 stowek
Jak jadąc samochodem, stojąc na światłach obok autobusu, widzę debila który z zacieszoną gębą (widzę, że zacieszoną, bo nie ma maseczki) gapi się w telefon, to mam ochotę tam wsiąść i w ten zacieszony pysk walnąć. Ci, którzy te maseczki nazywają kagańcami, to zwykle prymitywy, które mają kompleks mniejszości. Nic nie wiedzą, nic nie potrafią, to myślą, że tym prymitywnym buntem zwrócą na siebie uwagę. Zapytasz tych idiotów o argumenty to "jebać system". Tyle mają do powiedzenia. Oni nawet myślą, przepraszam, nie myślą, a uważają, że lekarze noszą maseczki dla ozdoby, żeby ładnie na filmach wyglądali. Nie mają pojęcia co znaczy słowo "wirus".
Nawet jeśli ktoś nie wierzy w koronawirusa, w słuszność maseczek i ma wątpliwości.. Ja też nie mam 100% pewności, że to wszystko jest autentyczne. Ale nie mam też 100% pewności, że nie. Jaki z tego wniosek? Jeśli jest choć mała szansa na to, że te maseczki chronią przed zagrożeniem, to ku*wa co za problem je nosić? Warto ryzykować? Można sobie nie wierzyć, ale póki nie ma się 100 % pewności, że "gówno to daje", to trzeba to nosić. Zmniejsza to ryzyko. Ze względu na siebie, ale też ze względu na innych ludzi.
Swoja droga terror noszenia majtek czy spodni jakos buntownikom nie przeszkadza i ich praw do swobodnego wyboru nie narusza. A majtki zmieniaja na pewno rzadziej niz maseczki.
Ale noszenie na przestrzeni otwartej w strefie innej niż czerwona, to akurat masochizm i chora obsesja. U nas miesięcznie takie osoby policzę na palcach jednej ręki i jw - ilość zakażonych jest najmniejsza z całej Polski ;)
Kojarzę tutaj kilka osób, które do tematu pandemii podchodzą sceptycznie i trochę budujące jest to, że jednak większość tych osób kieruje się rozsądkiem, jak przychodzi co do czego.
Noszę w sklepach, urzędach i wkurzam starsze panie w kolejkach.
"- Stoi pan w tej kolejce?
- Tak
- To niech pan podejdzie bliżej do następnego klienta
- dystans dystans techno".
Bo same maski mogą wiele nie dać, jak ludzie parkują sobie na zadkach. Oczywiście sam też nie widzę większego sensu noszenia ich na ulicy, jeśli nie ma jakichś dzikich tłumów.
Z paru linków:
Staroć z maja
https://www.nature.com/articles/s41591-020-0843-2 <- tutaj testowane były maseczki chirurgiczne. Fakt, badanie miało parę ograniczeń, ale metodologia jest do wglądu, suplement też.
https://www.thelancet.com/journals/lancet/article/PIIS0140-6736(20)31142-9/fulltext <- a tutaj spora meta-analiza wielu badań, co do dystansowania się (co najmniej 1 m) i noszenia maseczek. Wszystkie poszlaki wskazują na efekt ochronny maseczek. Fakt, nawet badanie w Lancecie wskazuje na to, że do pełnego poznania skuteczności poszczególnych typów maseczek, warto przeprowadzić zrandomizowane badania kliniczne.
I okazuje się, że takie również będą mieć miejsce:
https://clinicaltrials.gov/ct2/show/NCT04296643
https://clinicaltrials.gov/ct2/show/NCT04337541
Można więc zgodzić się z tym, że wokół maseczek jest wiele niuansów:
- które bardziej chronią noszącego, a które chronią bardziej przed noszącym
- które w jakich scenariuszach są bardziej wydajne,
Ale wszystkie dowody wskazują na to, że powszechne ich noszenie w pomieszczeniach + dystansowanie się (w miarę możliwości) obniżają nieco ryzyko infekcji.
Powiem tak: powszechne noszenie maseczek, dystans i podstawowa higiena nie powstrzymają może epidemii i nie unikniemy ofiar - ale tych ofiar może być po prostu trochę mniej. Trochę mniej krzywdy i trochę mniej straconych ludzkich żyć. Kwestia jest na tyle mało inwazyjna, że sprawa jest warta świeczki, nawet jeśli na niektórych płaszczyznach może budzić wątpliwości.
P.S. Jeśli ktoś czuje się zbity z tropu tym, że kiedyś mówiono, że maseczki złe i nie chronią, to przypominam, że działo się to podczas pierwszych tygodni panicznych zakupów, gdy nagle okazało się, że brakuje namordników dla służby zdrowia i dochodziło do jakichś chorych sytuacji, gdzie handlowano nimi za jakieś dzikie pieniądze.
Ja noszę. I nie widzę w tym problemu. Zresztą dla mnie to plus, kiedy mogę schować swoją krzywą gębę :D
Zawsze mi się podobały, tym bardziej z różnymi wzorami ale kiedyś wyglądałabym jak freak a teraz nikt się nie będzie dziwnie patrzał xD
No a jak to ma nas uchronić przed zakażeniami to spoko, tylko szkoda, że to ja chronię innych a oni mają to gdzieś, bo dla nich maseczka to kaganiec i wolą mnie zarazić w imię buntu przeciwko zdrowemu rozsądkowi :P
Byłam już za to wyklinana, kichano na mnie i kaszlano, życzono mi zakażenia i śmierci ;] Umyka mi powód, dla którego ludzie podchodzą do tego tak emocjonalnie
Powód jest prosty - zamknięcie WSZYSTKIEGO przy 10-100 przypadkach dziennie, chaos, "robienie z ludzi idiotów" (no tak, masom trzeba przekazywać proste komunikaty, tyle że jeśli naukowcy korygują ich treść po tygodniu albo po miesiącu i trzeba ogłosić coś nowego, masy nie zrozumieją), nagłe rozpieprzenie wielu rzeczy na niespotykaną salę z powodu choroby, która nie wiadomo, czy w ogóle była taka groźna, jak to przedstawiaono - bo z jednej strony we Włoszech i początkowo we Francji zgonów były setki, w Chinach też chyba spora śmiertelność, a z drugiej teraz rekordy zakażeń, a zgonów tylko minimalnie więcej niż w wakacje, gdy wszędzie wirus był w odwrocie...
Oczywiście, może wirus zmutował i jak twierdzą niektórzy, dostosowuje się - będzie coraz mniej groźny i coraz bardziej zaraźliwy (więc ignorowanie wzrostów zakażeń miałoby sens!).
A może od początku był podobnie groźny, tylko we Włoszech czy Francji mało osób, także starych, łapało grypę (czy grypa jest tak samo "popularna" na całym świecie, czy np. na północy Europy zachorowalność jest częstsza? Wiem, że "Hiszpanka" nie dziesiątkowała tylko Skandynawii, ale jak jest obecnie?)...
Oczywiście taka forma buntu - maseczkowego - i tak jest głupia, niezależnie od oceny pandemii, bo nie jest to aż tak uciążliwa restrykcja, przynajmniej obecnie, gdy nie trzeba chodzić w masce po ulicy...
No ale nie dziwmy się, że luzie nie lubią maseczek.
Ani że społeczeństwo jest "głupie". min. 1/4 to wtórni analfabeci, trochę pracowałem już w swoim życiu z ludźmi i wiem, co mówię :D
Sobota wieczór bar nie było wolnego stolika na oko około 40 osób nikt nie miał maseczek i żyje dalej.
Jeśli masz takich znajomych to dam ci radę: zmień ich
Jedno jest pewne: pandemia jest mocno rozdmuchana, ludzie panikują, chcą siebie i innych zamykać w domach, jakby ten wirus miał jakąś nie wiadomo jak wysoką śmiertelność.
Noszę, by nie narazić się na mandat lub niepotrzebną dyskusję z policją. Na co mi to? Ja chcę mieć święty spokój. Jak mi duszniej, to nie zakrywam nosa i tak chodzę, w razie co mogę szybko nasunąć na górną część twarzy. No ale noszę generalnie.
Czytam te wszystkie komentarze w koronawirusowych wątkach i chciałbym zadać kilka pytań tym wszystkim nauczycielom, którzy za szczenięcia wkładali mi do głowy opowieści o tym, jak to Polacy w czasie próby i w największych kryzysach zawsze potrafią się jednoczyć. ~20k nowych przypadków dziennie, ~400 ludzi do piachu każdego dnia, a tu debaty o szkodliwości maseczek i o tym, kto by wygrał komu wyrwał szpadelek, gdyby mu mamusia pozwoliła pobawić się w pisakownicy
Noszę tam gdzie to wymagane, głównie bo trzeba i dla świętego spokoju, plus nawet jak mi by się nic nie stało przy zarażeniu, to trzeba pamiętać o starszych członkach rodziny. A w domu przecież się ich nie nosi.
Noszę za każdym razem kiedy wychodzę dalej, niż wyrzucić śmieci. Ale to zdarza się praktycznie raz na tydzień, bo od marca siedzimy na home office.
Noszę, żeby mandatu nie dostać, czy innej kary od sanepidu.
Tam gdzie trzeba i to tylko dla świętego spokoju.
tak, nosze wszedzie oraz takze zwracam uwage ludziom, ktorzy ich nie nosza, wszystko po to by zdenerwowac 'myslacych samodzielnie'
Noszę.
Czy coś dają? Nie wiem, jest masa sprzecznych teorii. Rodzaj materiału vs. wielkość wirusa labo aerozolu, w którym jest obecny, itp
Możliwe, że w pomieszczeniach jednak coś dają, bo nikt się chyba nie zarażał w urzędzie, niewiele osób w sklepach i centrach handlowych, za to wesela, osiemnastki i DPS-y...
BTW - jeśli dają, to po ch... było zamykać przy 50-100 przypadkach dziennie sklepy, galerie, muzea i lasy? Kretyni na górze rozp....li gospodarkę i się cieszą, a to jeszcze nie koniec. Niedługo milionerzy będą kupować całe spółki giełdowe za drobniaki na BigMaca.
Maskę piorę codziennie, więc w skupisko bakterii nie też wierzę.
Ale nie będę tez udawał, że to wygodne i nie robi mi różnicy. Jak wam nie robi, to czemu do tej pory niewiele osób nosiło maseczki od smogu, w przychodniach POZ w sezonie grypowym? Brak kultury takiej jak w Azji. Pewnie tak, ale maseczki naprawdę nie są wygodne.
Co nie znaczy, ze nie da się z nimi wytrzymać, lekarze czy pracownicy budowlanki przy pewnych rodzajach robót musieli od zawsze
BTW - w pracy spotykam się z klientami i oni oczywiście muszą maskę mieć, ja nie, bo jestem w pracy... i przyznaję, że jej nie noszę., bo ośmiu godzin bez przerwy bym nie wytrzymał.
Robotnicy rzadko pracują w maskach bez żadnych przerw. lekarze przy operacji - czasem są zabiegi kilkunastogodzinne, ale jedna to raczej mniejsza ich część..
Noszę tam gdzie wymagają. A noszę tak żeby móc oddychać jak biologia nas stworzyła czyli zaciągam nosem (odkrytym), wydycham ustami (i syf na masce zostaje... przynajmniej staram się tego ponownie nie wdychać...)
Od początku pandemii wychodzę z domu tylko wynieść śmieci, ale nawet wtedy zakładam maseczkę.
Noszę w sklepach i w miejscach w których jest to wymagane. Nie jest to jakieś mega uciążliwe, maseczkę mam na sobie przez parę minut dziennie. Liczba zachorowań rośnie więc rezygnowanie ze środków bezpieczeństwa raczej nie jest dobrym pomysłem, szczególnie, że jakoś życia bardzo to nie utrudnia. W pracy nie noszę.
Nie mieszkam w dużym mieście, więc jakbym mniej odczuwał związane z tym uciążliwości, ale tak, zakładam idąc do miejsc, gdzie o to proszą czy spotykają się grupki ludzi.
Ale np. na spacer z psem nie zakładam. Tylko jak wyżej, na prowincji trudniej o skupiska ludzi.
Noszę, oczywiście.
Tylko w ostateczności, kiedy jest to konieczne (np w marketach, albo podczas dostaw do klientów), ale nie robi mi to problemu, bo wiem, że robię to na krótką chwilę ;) Inna sprawa, ze w moim województwie jest najmniejsza ilość zakażonych z calej PL (mimo, że z okolic pochodzi pacjent zero - obecnie wyleczony), więc i dużych restrykcji nie ma. Nie wierzę za to w te dane: akurat dziwnym zbiegiem okoliczności w pierwszy dzień jesieni byla największa ilość zakażonych. Taaa, na pewno :)
A czy wszyscy fani masek używają ich jak należy?
Czy tylko na odp***ol jak większość których widzę na ulicach?
https://www.gov.pl/web/gis/jak-prawidlowo-nalozyc-i-zdjac-maseczke
Jak ktoś się w tym dusi to może najwyższy czas wymienić te obsrane gacie po tacie na czystą nową maseczkę?
Noszę przyłbicę od nosa w dół. Maseczki to mega syf. Noszę w sklepach i pracy jak wychodzę na halę. W biurze nie noszę. Moim zdaniem dają nie dużo, ale zawsze coś
W sklepach, urzędach i w pracy - noszę.
Problem polega na tym, że inni nie noszą, więc moje działania mają znacznie mniej sensu. W szkole wielu uczniów ignoruje nakaz noszenia maseczek na przerwach. No i mamy w moim regionie edukacyjny kołowrotek: w tym miesiącu już w 7 szkołach zamknięto oddziały z powodu epidemii.
Noszę wszędzie gdzie spotykam obcych ludzi w zamkniętych pomieszczeniach, w pracy nie mam problemów kilka godzin mieć założoną prawidłowo maseczkę, a debili, którzy nie noszą nie pouczam, szkoda mojego czasu.
Jest to temat, gdzie nie trzeba dużo dać od siebie tylko zakryć czymś ryj, a dla większości ludzi wystarczy ubrać maseczkę tylko na czas zakupów czyli 15minut dziennie, a i tak są z tym problemy. Nikomu źle nie życzę, ale znam parę "pozytywnych" osób, jak również tych którzy urlopy spędzili w domu na kwarantannie i może niektórych cwaniaków też to powinno spotkać, aby wyciągnęli wnioski na przyszłość.
Noszę tylko tam gdzie jest nakaz, ale ja je nazywam maseczkami antymandatowymi, są to specjalne maseczki z tkaniny o dużych otworach, które co prawda nikogo przed niczym nie chronią, ale dają mi swobodę oddychania.
Noszę wiadro na głowie i jest mi z tym dobrze.
Noszę dla spokoju w sklepach i innych miejscach publicznych, te 10 minut świata mi nie zniszczy.
watek od poczatku byl zbiorowiskiem malo sprytnych ale nowy gwiazdor pokonal obecne bariery. Kolejny dowod na to ze nie ma rzeczy niemozliwych!
Za ten dwutlenek GOL powinien mu przyznac specjalna nagrode!
ja podałem garść informacji do których nawet nie zdecydowaliście się ustosunkować.
Na przykładzie płaskoziemców - czasem szkoda czasu na ustosunkowywanie się :)
Ja nie chodzę w maseczce, chyba, że muszę iść gdzieś gdzie jest o wymagane. Przykładowo jak byłem u dentysty czy w banku to tak. Tyle mam dobrze, że mieszkam na wsi, obok mam nieduże miasto, sklepy gdzie ludzie się nie czepiają o to. Także prawie w ogóle nie odczuwam, że jest jakakolwiek pandemia. Żyjemy w dziwnych czasach, co z ludźmi mogą zrobić co chcą. Było to już pokazane jak pozamykali wszystkich.
Noszę w sklepach i przy dużych skupiskach ludzi oraz w pracy. Jako że pracuje w dużym zakładzie to firma podchodzi bardzo poważnie do bezpieczeństwa. Na hali ponad 100 dozowników z płynem dezynfekującym, każdy ma sprawdzaną temperaturę przy wejściu do pracy, każdy pracownik dostaje codziennie nową maseczkę, zachowanie odstępu między pracownikami. Do tego szkolenie ponad godzinne i ludzie którzy pilnują by inni myli ręce, trzymali odstęp itd. W biurze porobione odstępy, część osób pracuje zdalnie. Do tej pory mieliśmy 5 potwierdzonych przypadków.
Gdyby maski cokolwiek dawały, to nie byłoby takiego przyrostu pozytywnych testów.
Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że na objawy wirusa (a w niektórych przypadkach nawet na pozytywny wynik testu) skarżą się wyłącznie osoby przestrzegające tych kretyńskich nakazów i zakazów, podczas gdy my (jak nas lubicie nazywać) antymaseczkowcy mamy się dobrze i nic nam nie dolega xD
Dla większości tutaj jest to za trudne. Szkoda im nawet takie rzeczy tłumaczyć.
Rzodkiewki, może jakieś badania, źródła, że maseczki w niczym nie pomagają, a wręcz szkodzą?
No proszę, śmiało.
Noszę przyłbicę, ale taką malutką, która zakrywa jedynie lekko nos i usta, nic ona nie daje w kwestii blokowania aerozolu, ale przynajmniej oddycha się normalnie, no i jestem zabezpieczony przed mandatami :-)
Ja (chociaż nie jestem zwolennikiem maseczek) noszę. W sklepach itd. w samochodzie oczywiście zdejmuje bo to absurd, jak idę gdzieś ,,na uboczu,, i jestem sam to też ściągam i korzystam ze świeżego powietrza.
Noszę dla świętego spokoju i dla szacunku dla innych osób które bardziej panikują w tej całej sytuacji. I tyle. Po za tym przestrzegam higieny jak zawsze, bo nie tylko teraz ale zawsze przywiązywałem dużą uwagę do higieny, więc nie mam z tym problemu.
Ja posłuchałem oświeconych. Wyłączyłem tv, włączyłem myślenie i otworzyłem oczy. Przestałem nosi w ogóle maski. I wiecie co? ZARAZIŁEM SIĘ! Do diaska z tymi foliarzami. Oszukali mnie :/
Maseczki nie noszę.
spoiler start
Wolę komin :)
spoiler stop
Jakby prawo tego nie nakazywało, nikt by nie nosił, nawet teraz.
Ja tam nosze wraz z całą rodzinką, choćby po to, by nie otrzymać mandatu - szkoda na to www.ozonemask.pl - Używamy maseczek z wymiennym filtrem i by byłby jak najlepszej jakości, bo w końcu chodzi o własne zdrowie.
W robocie nie, bo nie ma po co, pracujemy w 3 osoby w biurze. Za to poza biurem i domem noszę cały czas, ale w sumie tylko dlatego, że jest chłodniej i grzeje mnie w twarz. Inna sprawa, że swoje już od koronki przechorowałem ( trochę ciężkie 2 tygodnie), więc mam to już gdzieś.
W sumie macie racje - trzeba wybic starsze pokolenie bo inaczej nie bedziemy mieli sami emerytur
Wszędzie tak gdzie jest to wymagane noszę i nie widzę innej opcji. I noszę jak trzeba a nie na brodzie czy z odsłoniętym nosem.
Naturalnie, że tak. Trzeba być niezłą amebą umysłową aby negować istnienie wirusa a maseczki są bardzo skuteczną metodą w ograniczaniu jego rozprzestrzeniania się.
Aż mi się przypomniały czasy masek, które bardziej szkodziły niż pomagały... kiedy to było? Jakieś 6 miesięcy temu? Ależ ta technologia poszła do przodu.
Trochę chce mi się śmiać z tych masek. Dawniej jakbyś wszedł do banku w masce to by pomyśleli że napad. Teraz jak nie masz maski to w net oni by cie napadli i wynieśli z tego banku.
Umyka mi powód, dla którego ludzie podchodzą do tego tak emocjonalnie.
Taka już natura przeciętnego polaczka. Znajomy całe życie był anty-wszystko i zawsze miał odmienne zdanie niż pozostałe 99% ludzi, uwielbiając przy tym debatować w nieskończoność dlaczego on to ma rację. Przy pandemii nie wpuszczono go do Decathlonu bez maseczki, więc zażyczył sobie wystawienie pisma z informacją że go nie wpuszczają i tym samym ograniczają jego wolność podpisanego przez kierownika placówki i chwalił się na FB, że będzie dalej drążył temat w odpowiednich instytucjach. Czyta człowiek potem coś takiego i czuje zażenowanie większe niż podczas seansu pamiętników z wakacji.
Mnie to zastanawia jak to jest, że tysiące pracowników sieci Biedronka ( w większości panie na kasach i żadna z nich nie zmarła) i nie rusza je żaden wirus, i w większości używają przyłbic które ponoć gó..o dają. Wierzcie sobie dalej w pandemie... Jak poszedłem do przychodni ze stłuczoną kostką to na siłę próbowano mi wmówić i podpisać jakieś śmiecie że mam prawd koronawirusa, obecnie pracuje w potężnym zakąłdzie pracy ( liczącycm ponad 1800 osoób) w szatnaich przebiera się setka ludzi i też nikt nie nosi szmaty na twarzy...i nikt nie umarł...
Nie nosiłem, nie noszę i nosił nie będę. Zawsze wchodzę do sklepu bez. Mam oczywiście maseczkę w kieszeni i jak ktoś pyta czy mogę założyć to mówię: "O przepraszam zapomniałem" i zakładam bez spiny aby sobie nie narobić przypału i nie denerwować ludzi. Szczególnie szkoda mi starszych, którzy umierają ze strachu, bo dali sobie wmówić na tvp, tvn itp. jakąś pandemię, która nie istnieje. Zgoda wirus jest, ale ani epidemii ani tym bardziej pandemii nie ma nie było i tym razem nie będzie. Masz spoko znajomych. Dbaj o takie relacje. Szkoda, że ja takich nie mam. Moje ziomki to chodzą w tych kagańcach jak psy. Pytam jednego: ale po co? PIS mu kazał to będzie nosił. Ciekawe czy jak PIS mu każe wejść do szafy zrobić kupę i przyklepać to wejdzie do szafy zrobi kupę i przyklepie.
Aż się zalogowałem. Przypadek z koroną jest przykładem tego, jak rządy, media i ogólnie wszystko co opiniotwórcze na świecie, pomyliły się i nie potrafią się powstrzymać. Powiedzieć stop, popełnliśmy błąd, wirus jest, ale nie jest tak groźny. Jednak koszty jakie zostały poniesione, straty jakie spowodowano, strach przed odszkodowaniami i pewnie jeszcze wiele innych przyczyn powoduje, że nadal jest podtrzymywany strach przed wirusem. Mówimy o "pandemii", która spowodowała śmierć około pół miliona osób. Ja wiem, że to dużo, ale w międzyczasie, z innych przyczyn, umarło 45 milionów.
A w temacie. Szmatę zakładam w dużych sklepach, dla świętego spokoju ludzi wokół, z tego też powodu praktycznie tam nie chodzę. W lokalnych olewam, zależy od sklepu. W knajpach nigdy, bo to już zupełny debilizm. Jak siedzę przy stoliku, to nie zarażam, ale jak wstanę bez szmaty, to sieję śmierć. Jasne.
Niak +-2 Zaorani
a ja noszę i nie mam zamiaru się nikomu tłumaczyć dlaczego...a nosze dla własnego zdrowia
No, beznadziejne te maseczki: nie są kuloodporne, nie chronią przed hemoroidami i podagrą, a na dodatek zupełnie nie sprawdzają się jako uzdatniacze paliwa do odrzutowców. Bida z nędzą panie...
Coś tam naukowcy i lekarze smęcą, że maseczki są nie do tego, ale ja wiem lepiej - jak nie działają jako spadochron, to znaczy że nie działają w ogóle i są bez sensu - wake up sheeple! :D
Czasem czytając te wątki wirusowe i podobne tematycznie, zaczynam marzyć, żeby taki Drackula, Gohomeduck i inne tworki forumowe stanęli na mojej drodze, uświadamiając mnie, że noszenie maski pod nosem jest najgorszym przestępstwem... No nie zdarzyło mi się w prawie mln mieście...
Ostatnio niemal za każdym razem jak wejdę na Facebooka, widzę posty moich 'znajomych', w których nawołują do nie noszenia maseczek, argumentując, że to nie działa i w ogóle, że nosząc je jesteśmy ulegli jak psy, dając się omamić rządowi. Skala tych postów i ich akceptacji wśród ludzi jest ogromna, stąd moje pytanie - nosicie maseczki?
Noszę wszędzie, gdzie spotykam ludzi i nie mam jak im zagwarantować dystansu 2m + we wszystkich zamkniętych pomieszczeniach, w których nie jestem sama, albo w których wiem, że ktoś może niedługo przebywać (np. windy).
Jeśli jestem bezobjawowym nosicielem, nie chcę rozsiewać wirusa na wszystkie strony i uważam, że jest to moja odpowiedzialność jako członka społeczeństwa. To umowa społeczna, która działa tylko wtedy, kiedy wszyscy według niej postępujemy, bo maseczka nie chroni noszącego, a jego otoczenie.
Noszących maski pod nosem unikam jak ognia. Jeśli ktoś nie ma maseczki, a nie trzyma dystansu albo np. jedzie w komunikacji miejskiej, zwracam takiej osobie uwagę z prośbą o zakrycie twarzy. Byłam już za to wyklinana, kichano na mnie i kaszlano, życzono mi zakażenia i śmierci ;] Umyka mi powód, dla którego ludzie podchodzą do tego tak emocjonalnie. Jedyne, o co ich proszę, to o to, by nie zarażali innych i założyli maseczkę. Cóż zrobić - może dla niektórych to zbyt wiele.
(Maseczek materiałowych mam kilka - normalnie się w nich oddycha - i często je wymieniam. Nie ma, że okulary parują, nie ma że upał. Po użyciu przelewam je wrzątkiem i/lub prasuję, polecam. Nie będą wtedy "syfem". Jeśli ktoś jest wielbicielem sportów ekstremalnych, można zdezynfekować maskę spirytusem i iść w miasto)
Noszę. I przerąbane mają wszyscy którzy przy mnie nie noszą, lub próbują nie nosić. Tych którzy mnie nie znają grzecznie "uświadamiam". Ci którzy mnie znają, już noszą ;)
Wspomnę jeszcze tylko o tym, że każdy kto liznął choć trochę psychologię:) dobrze wie, że noszenie tego czegoś na twarzy ma swój negatywny efekt psychologiczny, a kto nie liznął niech nie wyraża swojej opinii, bo taka osoba, która mówi coś na jakiś temat nic o nim nie wiedząc, nazywana jest dyletantem. Pozdrawiam i budzimy się:)
Szumowski z kolegami na Karaibach się z Was śmieją:) - chyba wiecie, że on i jego ferajna wcisnęli rządowi 5.5 miliona maseczek, firmę zakładając dzień wcześniej:) On się śmieje ja Was rozumiem, bo każde życie to inna lekcja- np myślicie, że pan Sz. jest szczęściarzem- ot co nie jest, bo jeszcze jest daleki od zrozumienia, że szczęście płynie z wewnątrz, nie z zewnątrz, że pieniążki to tylko szczęście tymczasowe:) pozdrawiam Mordeczki i jeśli macie taką potrzebę, to trujcie się na zewnątrz-maskami i wewnątrz-podsysając nienawiść, żyjąc w strachu, wierząc kłamcom, lub czy i... hejo.
Pewnie że noszę maseczki, zawsze gdy wychodzę mam ją przy sobie, tak samo moja żona i dzieci. Z całą rodziną kupiliśmy takie recenogi.pl/maseczki-chronne. Są bardzo wygodne, łatwo się w nich oddycha i posiadają certyfikat, więc czuję się o wiele bezpieczniej.
Sklepy, firmy itp, gdzie spotykam przypadkowe osoby, tak. W pracy, czy firmy gdzie z pracownikami i tak mamy dość częsty kontakt, bardzo rzadko.
Maseczki nic nie dają - to są słowa byłego ministra zdrowia w wywiadzie dla RMF FM albo radio Zet nie pamiętam dokładnie.
Bo ludzie jak debile zaczęli wykupywać maseczki ffp2, których często używa się przy pracy, bo mają filtrować wdychane powietrze
Maseczki miały by sens ale nie takie szmaciane czy bawełniane jak ludzie noszą, tylko takie z filtrem.
Nie zrozumiałeś idei noszenia maseczek. Nie chodzi o to, by uzbroić się jak strażak podczas likwidacji skutków wybuchu elektrowni atomowej, ale by ograniczyć wydostawanie się cząsteczek z naszych ust i nosa. Wirus nie przenosi się sam w sobie, potrzebuje do tego jakiegoś transportu, np. drobinek śliny które wydostają się z ust gdy mówimy. Do tego celu bawełniana maseczka wystarczy.
Nie. Cała rodzina ich nie nosi, włącznie z babcią. W ogóle to od maja żyjemy normalnie. Nie unikamy spotkań rodzinnych, imprez ze znajomymi, a i tak wszyscy jesteśmy zdrowi. Jak ktoś od marca siedzi zamknięty w domu i unika jakiegokolwiek kontaktu, to szczerze współczuję.
Dodam tylko, że nikt z nas nie neguje istnienia wirusa. Po prostu uważamy, że cała ta psychoza z powodu wirusa, który nawet nie jest groźniejszy od grypy, to gruba przesada.
propaganya86 jak to jest że maseczki są takie szkodliwe? Moja żona nosi je codziennie ze wzglęu na prace, po 12 godzin, i jakoś od początku ich noszenia ani niema alergi, ani nie choruje na płuca, ani nie kaszle krwią? To jak to jest? I ona się śmieje tylko z takich idiotów którzy mówia "maseczki nas zabiją" bo ona byłąby martwa już od pół roku:D
I wszystko na temat --->
Wolę gogle vr. Bezpieczniejsze.
I tak najzabawniejsi, to są ci, którzy popierniczaja w tych maskach w samochodzie, jeszcze parę dni temu widziałem takich dałnów, nie tacy starzy ludzie nawet. :D Albo była jeszcze historia z dość młodą kobitą (z 35 może), która nie wejdzie do sklepu, bo nie było jednorazowych rękawiczek, no toć to skandal. I stoi ta baba i czeka, aż jej doniosą z obsługi.
Niby założę dla świętego spokoju, ale tutaj na wsiach, to wszyscy mają to w dupie, a słyszałem tylko o jednym zakażeniu, o babce, co pracuje w szpitalu. Widocznie jakimś cudem (:D) jej nie pomogły te maseczki. Musi teraz zakładać 3 na raz. I 5 par rękawiczek.
Jak ktoś tam wyżej napisał, nie ma żółtej, czy tym bardziej czerwonej strefy, to nie ma co popadać w zbytnią paranoję jak niektórzy. Jeżeli ten wirus by tu był w mojej okolicy i byłby taki groźny, to dzieci sobie robią ogniska po 50 osób i jak wspomniałem, wszyscy mają na to wyjebane.
Aż specjalnie się zarejestrowałem, żeby z przykrością stwierdzić jak głęboko nieświadome jest społeczeństwo na tej stronie. Wyciągnijcie nosy sprzed komputerów i włączcie myślenie. Przykro mi również, bo udało im się nas skłócić-napuścili jednych na drugich:(
podsumujmy maska nic nie daje, oprócz naplucia na innych, ale przecież rok temu jej nie nosiłeś/as dopóki ktoś nie nawkładał Ci kłamstw o strasznej pandemii:)-no to tylko szkodzi- wdychasz stare powietrze, dwutlenek węgla w masce osiąga niebezpieczny poziom dla Twojego zdrowia w przeciągu 60 s-w pokoju otworzyłbyś okna i wyszedł z niego, tutaj nie ściągasz maski, ok-zanim coś napiszesz na ten temat, sprawdź. Nie wdychasz żadnych swoich bakterii ponownie tylko bakterie, które odkładają się na maseczkę, choćby poprzez dotyk ręką, w okół Twojej gęby:) i mojej, jeśli bym to nosił:) dalej- nie ma niczego, czego nie byłoby rok temu, statystyki jasno to pokazują. Można by tak wymieniać i wymieniać:) ale napiszę tylko....PRZESTAŃCIE PRZEBIERAĆ SIĘ ZA PANDEMIĘ ! walka z tym zepsutym systemem który tak bardzo Was skrzywił to dbanie o Wasze dobro bardziej niż Wam może się wydawać:) nie taki jest ten świat-myslenie o innych i Wy tacy nie jesteście skoro naskakujecie na tych, którzy coś robią w dobrym kierunku, nieświadome owieczki broniące wilka, swojego oprawce. Wyłączcie telewizor, włączcie myślenie i nie bójcie się iść do nieba:) jedno życie to za mało. NAMASTE