Zły adres, na tym forum są tylko piloci, prezesi i milionerzy.
To, co będziesz robić po studiach, zależy od Ciebie. Chyba, że chciałbyś zostać profesjonalnym pianistą, a np. nie masz kończyn.
Jestem mikrobiologiem (zacząłem od biotechnologii - tej takiej "przyszłościowej" dziedziny, po której w moich czasach można było zostać WYŁĄCZNIE nauczycielem lub WYŁĄCZNIE przedstawicielem medycznym... lub na zawsze opuścić Polskę).
Mam w zespole osoby po: ekonomii, matematyce, weterynarii, chemii medycznej, biotechnologii, jednego po fizyce i trzech ludzi po finansach.
Wszyscy zajmujemy się programowaniem statystycznym i problematyką predykcji w naukach biologicznych.
Jakie są między nami różnice?
- ja rozumiem dokładnie podstawy tego, co badam i programuję i testuję, ale douczam się algorytmów, bo z matmy byłem lama.
- algorytmiarze nie mają pojęcia, co badają i ktoś musi im to wytlumaczyć, inaczej nie są w stanie nic zrobić.
- ci od rachunkowości tak samo.
Ostatecznie wszyscy wylądowaliśmy w tym samym miejscu.
Jak mam problem ze zrozumieniem algorytmów gaussowskich, to pytam o pomoc tego po fizyce, bo przeważnie wytłumaczy i sprzeda parę ciekawostek.
Jak fizyk nie ma pojęcia, na jakie dane patrzy i w zasadzie co do cholery robi, to pyta mnie, chemika medycznego lub w ostatecznosci weterynarza, w zależności, który nie ma urlopu na daną chwilę.
P.S. Jeśli miałbym sprzedać Ci jakąś radę, to to, abyś unikał pytania swoich rówieśników o perspektywy. Nikt z nich nie ma na daną chwilę żadnego pojęcia o rynku pracy i o możliwościach. Każdy student patrzy na możliwości z perspektywy wyników ostatniej wejściówki na ćwiczenia z budowy penisów parzystokopytnych. Wrzuć na luz i pamiętaj, że Twój zawód może być luźno związany z tematyką studiów. Grunt, żebyś studiował to, co Cię interesuje, a od biedy, coś, co nauczy Cię, jak się uczyć. Przykładowo, gdybym to JA miał wybór między finansami i rachunkowością, a gułagiem pod Suwałkami z ograniczoną możliwością korespondencji, to pewnie wybór zająłby mi z tydzień. A przecież mam w zespole kogoś po tych studiach i zajmuje się podobnymi sprawami, co ja ;).
Oscylujesz w spektrum przedmiotów ścisłych, a to daje Ci już całkiem sporo. Czy to rachunkowość, czy chemia medyczna. Grunt, żebyś miał na tyle zapału, aby to skończyć. Dwa lata to nie jest wieczność.
Jeżeli masz depresję to najpierw skup się na ogarnięciu zdrowia psychicznego. Inaczej nie dasz rady, cokolwiek byś nie zdecydowała. Psychiatra, leki, psycholog też mega pomaga.
ALBO, co chyba będzie najbezpieczniejszą opcją...
Bierzesz rok urlopu dziekańskiego ze względu na stan zdrowia.
Rozpoczynasz spokojnie drugi kierunek i próbujesz jednocześnie doprowadzić do porządku zdrowie psychiczne.
Gdyby drugi kierunek okazał się dużym niewypałem, to za rok wracasz na chemię i kończysz dla papierka.
Hej, jestem obecnie po 2 roku chemii medycznej.. Nie zdałam jednego egzaminu z przedmiotu Fizjologia.. Przedmiot bezsensowny dla lekarzy.. Obecnie zastanawiam się nad zmianą kierunku studiów.. Od zawsze interesowałam się matematyka i szła mi bardzo dobrze, na maturze nie ucząc sie praktycznie miałam 98% dlatego zastanawiam się nad zmianą na kierunek finanse i rachunkowość.. Jednak boję się reakcji otoczenia bliskich mi osób i boję sie ze nie dam rady na nowym kierunku :(
Moja rada:
Jak masz już dwa lata studiów za sobą z JEDNYM niezdanym przedmiotem, to może podejdź do poprawki jednak? Wpis warunkowy to też nie koniec świata, gdybyś miała nie zdać tej poprawki. Bo co chcesz robić po tej matematyce, dorobić pedagogikę i zostać nauczycielką? Odradzam tę drogę.
Weź się w garść, masz ten tydzień czy dwa do poprawki to się przyłóż solidnie. Wszystko się da, jak się chce.
A po chemii medycznej? Nie chce być naukowcem i ślęczeć w laboratorium
Poza tym, po tej chemii to albo nauczyciel, bo większość nimi po tych studiach zostaje, a jak nie to laboratorium.. Chociaż podobno większość ląduje w McDonald's
Bo co chcesz robić po tej matematyce
Dwoch znanych mi kontrolerów finansowych w sporych warszawskich firmach skończyło matematykę+ukierunkowaną podyplomówkę. Nie muszę chyba dodawać, że na finanse nie narzekają.
Nie wiem, skąd wniosek, że po matematyce to zostaje uczenie w szkole.
Nigdy się nie słuchaj innych ludzi, zwykle paplą bzdety bez pokrycia. Trochę lat w swoim życiu studiowałem już i naprawdę nie warto słuchać takich rzeczy. Szczególnie od osób z grupy. Owszem, po wielu kierunkach faktycznie zostaje ścieżka McDonalda. Ale zbliżysz się do niej zmieniając kierunek na matematykę.
ps. Korzystaj z edycji posta, jak masz jeszcze taką możliwość.
Paudyn- wyjątek potwierdza regułę. Jakoś nie słyszałem, by matematycy zbijali kokosy po swoim kierunku co do zasady.
W rodzinę lekarze czy jak, że taki kierunek wybrałeś i objawiasz się że zmiana wywoła poruszenie?
Co do słuchania innych to myślę że przez to wylądowałeś tam gdzie jesteś więc może czas samemu zdecydować.
Jak Ci kierunek nie odpowiada to go zmień, 2 lata to nadal lepszy moment na zmianę zdania niż 5 lat.
Inny kierunek może Ci jednak tak samo nie odpowiadać, bo będzie wyglądał prawdopodobnie inaczej niż to sobie wyobrażasz. Zawsze jest trochę kursów, które mogą się wydawać niepotrzebne, no ale czymś muszą te X lat studiów wypełnić.
A jedna poprawka to nic strasznego, na niektórych studiach mogliby Ci pozazdrościć takiego wyniku po 2 latach. Miałem ich po jednym semestrze więcej niż Ty, a jednak studia skończyłem.
Jesteś na inżynierskich? Dokończ, bo to tylko rok, a rownolegle zapisz się na te finanse i rachunkowość. Za rok zobaczysz czy Ci to odpowiada. Będzie ciężko, ale potem jakie możliwości :)
Bo co chcesz robić po tej matematyce
Księgowi w dużych firmach zarabiają konkretne pieniądze.
Ja na swoim pierwszym roku we wrześniu miałem poprawki z 4 przedmiotów. Przez 5 lat chyba tylko w jednym roku nie miałem żadnej poprawki. Studia ukończyłem z 4.5 na dyplomie.
Pytanie co lubisz robić. Jeżeli dwa lata się męczyłaś, to jeszcze nic nie znaczy, bo to tylko studia. Pytanie, czy to, co możesz robić po tych studiach wydaje Ci się atrakcyjne, czy uważasz, że nadal będziesz się męczyć.
Jeżeli, uważasz, że to nie dla Ciebie i nie tylko studia będą trudne do przejścia, ale potencjalna przyszła praca w zawodzie to również nie będzie "to", to zmieniaj kierunek jak najszybciej i nie oglądaj się za siebie.
Rodzina i bliscy zrozumieją, jeśli faktycznie liczy się dla nich Twoje szczęście.
Drugie pytanie, to czy na pewno finanse i rachunkowość? Lubienie matematyki, to nie wszystko.
Rozumiem, że 98% z matury na poziomie rozszerzonym? Bo ja matmy jakoś specjalnie nie uwielbiam, z próbnej matury po 3 latach bimbania na podstawie miałem 42%, co jednak mi trochę weszło na ambicję i te 2-3 tygodnie nadgoniłem materiał, żeby ostatecznie na podstawie wykręcić 96%, na co w sumie za dużo czasu nie poświęciłem, nie było mi to potrzebne ani też nie uważam za wielkie osiągnięcie, ot trochę farta i nie zajebania się w akcji.
Poczytaj trochę o tym kierunku, popytaj co się po nim robi, jakie są możliwe ścieżki rozwoju. Jeżeli praca z liczbami, księgowością, biznesy, banki wydają się ciekawsze od chemii, to już niezły trop, bo pamiętaj, że "lubiąc matmę" masz też całe spektrum kierunków na polibudzie i nie tylko. Nie tylko ekonomiczny.
Plusem polibudy i ekonomicznego jest to, że faktycznie można zacząć wcześnie pracować, nawet przy jakiś prostych rzeczach związanych z branżą i kończąc studia już uczciwie zarabiać / piąć się wyżej.
Znam naprawdę mnóstwo osób, które nie czuły swojego kierunku i zmieniły. Czasem to wynikało z tego, że po prostu nie udało im się wcześniej na wymarzony kierunek dostać.
Nieraz ta zmiana kierunku następowała po skońćzeniu poprzednich studiów, obronie licencjatu, czy nawet częściej - po skończeniu magisterki. Także swój drugi, "ten wybrany" kierunek kończyli mając nieraz 29-30 lat. Nie żałują ani trochę, może tylko tego, że tak późno im się udało dostać lub dlatego, że chcieli dokończyć to co zaczęli wcześniej, mimo że zdawali sobie sprawę, że to nie jest to, czego naprawdę chcą.
Jak już masz 2 lata studiów prawie zdane, to już warto się przemęczyć ten rok i mieć tego licencjata. Zwłaszcza że często 3 rok jest najłatwiejszy (choć to zależy od studiów). Jak zrobisz dobre wrażenie i będziesz mieć trochę szczęścia to nawet po tej chemii medycznej przyjmą cię w banku. Na studiach ekonomicznych jest masa teoretycznego bełkotu, który Ci się potem nie przyda jeśli nie chcesz uczyć na uczelni. Już lepiej skończ te obecne studia i zrób sobie jakieś roczne podyplomowe ekonomiczne i wtedy próbuj w banku. Przynajmniej ja bym tak zrobił na twoim miejscu.
Nie dam rady tak pociągnąć 2 kierunków, bo za dużo nauki jest na tej chemii.. Sprawozdania, ciągle kolokwia, egzaminy i nie da się
Jeżeli potrzebujesz pomocy na forum o studia to raczej kariery i tak nie zrobisz a jak czytam jestem dobry z matematyki to pójdę na rachunkowość co ma taka matematyka szkolna z praca w rachunkowości w dobie programów które za ciebie policzą. Aby być lekarzem musisz mieć studia a pracować jako księgowa możesz zrobić prywatny kurs. Tak samo jak programista nie potrzebuje szkoły aby pracować w zawodzie a umiejętności, lekarz natomiast wymaga papierka.
Wiem co czujesz. Nie mialem tak ze studiami ale z pracami, ze zastanawialem sie jak to sie odbije mi na zdrowiu. Jakby nie bylo, zanalizujmy.
Zauwazylas, ze twoje obecne studia nie otwieraja ci zadnej sensownej drogi. Matematyka rowniez ci nic nie otworzy, takze moim zdaniem taka zmiana nie ma sensu. Tkwienie w tym kolejne 3 lata rowniez jest kompletnie bez sensu. Takze zostaja 2 opcje - albo dokonczenie licencjatu albo rozpoczecie innego kierunku. Dokonczenie licencjatu cie wymeczy ale bedziesz miala "papier". Jego praktycznosc bedzie znikoma, ale nie posiadanie zadnych studiow wyzszych to samobojstwo na rynku pracy. Rozpoczecie innego kierunku to az 3 lata. Jesli nie celujesz w taki, ktory daje uprawnienia to rowniez nie ma to sensu moim zdaniem.
Long story short - albo studia ktore daja uprawnienia, albo dokonczenie obecnego licencjatu
Zakładając że ten wątek to nie prowo, albo jeśli czyta ktoś o podobnych rozterkach:
- studia nie są aż tak ważne, chyba że chcesz zostać lekarzem, architektem czy pracować w jakimkolwiek innym licencjonowanym zawodzie => więc w twoim przypadku samo skończenie studiów byłoby jakimś plusem, zatem polecam dojechać do licencjata/inżyniera na obecnym kierunku
- żeby robić w rachunkowości czy tam finansach wydaje mi się, że skończenie chemii medycznej + podyplomówka kursy będą równie dobre, jak pójście od zera na finanse i rachunkowość. Mówię oczywiście o ocenie CV ze strony pracodawcy, bo prawda jest taka że żeby złapać właściwego skilla do roboty i tak będziesz musiała samemu poćwiczyć plus złapać jakieś sensowne praktyki na start. Studia za bardzo nie uczą praktycznych umiejętności.
- jesteś pewna że chcesz robić w finansach? Trawa u sąsiada jest zawsze bardziej zielona i do tego trochę egzotyczna wydaje mi się transformacja osoby która poszła w ścisły/przyrodniczy kierunek i nagle stwierdza że jednak woli pracować w banku
Nie czytać tego poniżej- małe źródełko zwątpienia i niepotrzebnego narzekania o godzinie blisko 3 (2:50 jak kończę narzekanie i poniedziałek czyli wracam do rzeczywistości)
spoiler start
Treść ta została usunięta z powodu zbyt dużego stężenia narzekań oraz innych nic nie wnoszących do życia czytelników zbiorów zdań. Było tego naprawdę sporooo
spoiler stop
Z jednej strony dokończę licencjat i co dalej będzie..
Nikt za ciebie nie zda.
Nikt się za ciebie nie będzie uczyć.
Nikt za ciebie nie będzie pracować.
Usiądź I się zastanów co chcesz.
dlatego zastanawiam się nad zmianą na kierunek finanse i rachunkowość
Ja to robię bez matury. Wystarczyło tylko wpaść na pomysł, założyć firmę i teraz 8 lat już klepie finanse.