Żeby po śmierci udać się do innego świata, usiąść tam na ultra wygodnej kanapie i puścić sobie w odtwarzaczu wielosezonowy serial pod tytułem "moje życie", a to jaki będzie jego scenariusz zależy wyłącznie od nas.
a czy zycie musi miec sens? bierzesz karty jakie dostales do reki i grasz poki starcza ci hajsu
Nie ma czegoś takiego jak sens życia. Można żyć dla kogoś lub samemu dla siebie, czasem po prostu na siłę, by dociągnąć swój żywot. Jedyne pocieszenie na tym świecie to śmierć. Bo wiem że dotknie każdego. Załóżmy że po śmierci nie ma nic, wtedy wasze życie nawet superowe z rodziną itd jest do kupy, bo się już nie spotkacie.. Trzeba teoretycznie myśleć że mamy dla kogo żyć, i że się spotkamy, a g.. prawda nie spotkacie. Ludzie samotni umierają i nikt na nich teoretycznie nie czeka, tylko bóg(jeśli istnieje) Więc jeśli myślicie, że wasze życie jest coś więcej warte od innych osób którym w życiu nie wyszło, to się grubo mylicie. Bo jest takie samo w ogólnym rozrachunku. 60-100lat Waszego marnego życia to nic w skali geologicznej, w tej skali jesteście marni i malutcy. Nawet jeśli wasze życie jest niewyobrażalnie udane, to i tak nie macie dużo czasu, by się nim nacieszyć, a ludzie którzy cierpią mają tą przyjemność, że te cierpienie długo nie potrwa, by w końcu zanurzyć się w odmęty mroku, na wieczny odpoczynek. Pozdrawiam tym którzy walczą w życiu o trochę radości, a jest jej tak mało na tym świecie dla wielu z nas.
Odpowiedź na to pytanie znajdziesz oglądając https://www.filmweb.pl/film/Sens+życia+wg+Monty+Pythona-1983-1100
Nie ma jakiegoś ogólnego "sensu życia", tylko małe elementy na których trzeba się skupiać i rozciągać je na resztę swojego świata tak bardzo jak tylko się da. Bez tego większość z nas jest w dupie.
Najpierw jesteś młody, oglądasz te wszystkie filmy, wydaje ci się, że za parę lat będziesz rządził planetą, twoje życie to będzie bajka, będziesz miał kupę hajsu, przygód i rzadkich pokemonów. Potem dojrzewasz i coraz bardziej daje o sobie znać motyw przewodni życia niezliczonych generacji homo sapiens - obniżanie oczekiwań. Próbujesz z tym jakoś dojść do ładu. Jak masz szczęście i potrafisz się z tym pogodzić to może przetrwasz kolejne lata we względnej szczęśliwości. Jak masz pecha to zaczynasz kwestionować, pytać "po co", a stąd już jest tylko parę kroków do depresji i ogólnego poczucia beznadziei. Jeszcze potem przychodzi w końcu taki czas, że musisz iść do roboty, znaleźć sposób na zapewnienie sobie w miarę wygodnej egzystencji. I znowu - jak masz szczęście, to masz jakieś konkretne zdolności, które odpowiednio długo pielęgnowane pozwolą ci wybić się ponad przeciętność i dać jedną jedną z niewielu rzeczy, które naprawdę czynią życie sensownym - wolność wyboru. Jak nie masz (a większość nie ma), to zostajesz trybikiem w maszynie. Żenisz się, płodzisz dzieci, bierzesz kredyt, resztę życia spędzasz robiąc na to, żeby Bezos, czy jakiś inny łysy ciul, mógł sobie polecieć na marsa. Może do tego czasu zdążyłeś się już tak uodpornić i obniżyć oczekiwania, że potrafisz wzruszyć ramionami, powiedzieć "takie jest życie" i robić swoje. Problem zaczyna się, jeśli tego nie potrafisz.
Wtedy uczysz się najważniejszej rzeczy: przetrwania. Chwytasz się różnych rzeczy, momentów, wszystkiego, co choćby tylko pozornie pozwala ci zapomnieć, że kręcisz się jak chomik na karuzeli i nie pytać o celowość tego, co robisz w życiu. I to jest prawdopodobnie najbliższe sensowi istnienia. Łapać jak najwięcej takich chwil, kiedy mózg jest zajęty i wystarcza mu zwykłe oszustwo, złudne poczucie kontroli i prostej satysfakcji. To nam, jako gatunkowi obdarzonemu świadomością, musi wystarczyć.
Dziś rano przebudziłem się i zadałem sobie bardzo ważne pytanie. Jaki jest sens życia? No właśnie, jaki jest cel ludzkiej egzystencji? Co czyni je wartym przeżycia?
Żyjemy po to aby spłodzić więcej ludzi i umrzeć. Oni robią to samo itd. I w sumie to tylko po to ani istnieć. Istnieć bez celu. A co najgorsza czujemy przyjemność z rozmnażania
Każdy gatunek czuje przyjemność z rozmnażania.....
Żyjemy po to by przeżyć życie jak najlepiej. Być może dla kogoś oznacza to przechlanie litrów wódy i oglądanie "Dlaczego ja?". Dla mnie oznacza to zwiedzanie świata (a jak się nie da świata to chociaż Polski), obcowanie z kulturą - czytanie książek, granie, oglądanie i otaczanie się fajnymi ludźmi i spędzanie z nimi czasu :)
W telegraficznym skrócie:
"... rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną ..."
Kazdy w swoim zyciu zadaje sobie te pytanie. Nie znam odpowiedzi i czasami jak o tym mysle to ogarnia mnie smutek i uczucie bezsensownosci. Wszystkie te wspomnienia, znajomi, milosci, podroze, ksiazki, filmy etc etc cytujac "All those moments will be lost in time, like tears in rain". Uwazam, ze wlasnie "Blade Runner" w otoczce sf zadaje te same pytania. Roy Batty zadajacy pytania swojemu tworcy : dlaczego musi umrzec, dlaczego go stworzyl takim jakim jest (ma pretensje do niego) . Gdy sie pomysli jak wielki jest wszechswiat (przynajmniej sie stara bo umysl nie potrafi tego ogarnac), jak stary jest i ile czasu my (ludzie)w nim zamieszkujemy to ciezko pomyslec, ze jestesmy wyjatkowi i cos czeka nas po smierci. Z drugiej strony mam nadzieje, ze to nie jest tylko jedzcie i rozmnazajcie sie. Bo wtedy by nas przyrownywalo do bezmyslnej bakterii.
Ile osób tyle odpowiedzi. I trzeba ja znaleźć samemu. Jedni znajdują ją w religii, inni w hedonizmie, inni w pogoni za sukcesem i samorealizacją, jeszcze inni w rodzinie a najczęściej w wielu rożnych aspektach na raz.
Mi niegdyś w młodości pomogła na tego typu pytanie znaleźć odpowiedź wiara, dała mi pokój serca. A z tym pokojem serca siłę przezywać życie najlepiej jak potrafię, co doprowadziło do tego, że szczęśliwy zemnie człowiek.
Ale nie jest powiedziane, że moje ścieżka sprawdzi się dla każdego. Każdy musi znaleźć swoją drogę, ci co ją znaleźli z mogą się podzielić własnymi doświadczeniami, ale nie dadzą ci uniwersalnej recepty, bo to własnie fakt, iż samemu ją odkrywamy sprawia, że to działa. Kopiowanie bezrefleksyjne prowadzi tylko do frustracji. Zresztą widać to u wielu osób, które zamiast żyć własnym życiem, próbują kopiować życie innych, albo przezywają je bardziej niż swoje własne.
Generalnie życie nie ma sensu, więc patrząc na chłodno, to sensem życia jest po prostu bycie szczęśliwym. Jeśli będziesz szczęśliwy, to się nawet nad sensem życia zastanawiać nie będziesz. Szczęście dla każdego może oznaczać coś innego, ale każdy sam doskonale czuje czy jest szczęśliwy, czy nie.
To zależy też od tego, czy wierzymy w życie po śmierci czy też nie.
Jeśli nie - obecne życie należy wykorzystać jak najlepiej.
Jeśli tak - życie na Ziemi jest tylko wstępem do życia wiecznego (po śmierci)...
Każdy ma inny sens życia.
Dla jednego człowieka sensem będzie granie w gry, a dla drugiego gnojenie lewaków.
Życie to kosmiczna przygoda. Każdy dzień to cos ciekawego i niezwykłego. Wieczna zabawa relaks i fun :)
A co to jest pętla czasu?
Sądzę, że jest kilka powodów, dla których mamy trudności z otwartym mówieniem o tym, po co właściwie się żyje i jak należałoby żyć, żeby „to wszystko” miało sens i wartość, pomimo że tak czy inaczej kończy się w grobie. Po pierwsze, zdajemy sobie sprawę z tego, że życie jest na tyle złożone i trudne, iż żadne sentencje i dobre rady nie mogą się z nim naprawdę zmierzyć. Są na to zbyt zdawkowe, zbyt lekkie, zbyt łatwe. Nie darmo mówimy „łatwo ci powiedzieć”. Poradniki dobrego życia zapełniające księgarnie traktowane są przez większość z nas z dużą rezerwą.
Po drugie, dość mamy już wszelkich kazań, również kazań o tym, jak należy żyć. Żyjąc w wolnym, liberalnym świecie, nie dajemy nikomu prawa do pouczania nas w sprawach prywatnych. A cóż bardziej prywatnego od naszego życia? Pewnie właśnie dlatego stosunkowo dobrze znosimy jeszcze rady nakłaniające nas, wzorem starożytnych hedonistów, do powściągania zachłanności i ambicji oraz oddawania się umiarkowanym przyjemnościom, którymi należy się bez pośpiechu (z „uważnością”) delektować. Taka filozofia życiowa dobrze komponuje się przecież z naszym poczuciem osobistej wolności i charakterystycznym dla tych czasów przesunięciem aspiracji życiowych ze sfery publicznej i zawodowej do sfery prywatnej i rodzinnej. Indywidualizm sprzyja skupieniu na własnym komforcie i osobistym szczęściu. Jeszcze niedawno „małe szczęście” uchodziło za filisterski oportunizm, egoizm i mierność, a dziś prawie nikt się ich nie wstydzi. Poświęcanie życia dla wielkich idei okazało się bowiem moralnie dwuznaczne – różne bowiem te idee są… Pamiętaj, że sens Twojego życia nie jest hasłem w krzyżówce. Sens Twojego życia buduje i konstruuje nieskończoną krzyżówkę – sam określasz, jakimi hasłami chcesz się otaczać i być otoczonym.
Tez się ostatnio nad tym zastanawiałem i jedyne, co mi przyszło do głowy, to przetrwanie, tak jak każdego innego gatunku. Nie wiadomo, czy nam się uda, bo nasza technologia nie jest na tyle rozwinięta, żebyśmy mogli bez przeszkód podróżować po naszej galaktyce, a to jest niezbędne dla naszego przetrwania. Układ Słoneczny nie będzie istniał wiecznie, więc niestety jest to konieczne. Jakby tego było mało w okresie, kiedy Słońce będzie wchodziło w ostatnią fazę swojego życia (czyli za ok. miliard lat) ma dojść do połączenia się naszej galaktyki z galaktyką Andromedy, co może spowodować ogromne przetasowania ciał niebieskich i liczne katastrofy.
Jednak patrząc na nasz gatunek wątpię w to, ze w ogóle dotrwamy do tego okresu. Wieczne wojny prędzej, czy później doprowadzą do zagłady, o co zresztą będzie bardzo łatwo, bo już teraz mamy broń, której odpowiednia ilość jest w stanie zniszczyć dosłownie cały glob.
Ogólnie to obecnie ciężko jest czuć radość z życia. Zabiera ją głównie praca, która jest smutną koniecznością. Oczywiście są farciarze, którym praca sprawia przyjemność, jednak w skali świata jest to tylko niewielki odsetek.
o czeku, 10 lat babrania się w filozofii i nawet się nie zbliżyłam do odpowiedzi na to pytanie (wręcz przeciwnie).
bezpiecznie przyjmuję więc, że piękno, prawda i dobro - u mnie działa.
Jesteśmy bugiem w early accessie wszechświata. Cieszmy się, że jeszcze nikt nas nie zaraportował.
To jest zle postawione pytanie, ale potrzebne by dotrzec do dobrej odpowiedzi :)
Tak mi sie wydaje..
Wszystko co zyje musi umrzec bo tak zostalo zaprogramowane zycie i nie tylko na Ziemi ale i gdziekolwiek indziej we wszechswiecie w ktorym roi sie od zyciodajnych planet i istnien tam mieszkajacych.
Ale zamiast nazrzekac to ciesz sie ze nie urodziles sie komarem, muchowka, karaluchem, mrowka czy nawet kurczakiem albo swinia!
W pierwszych przypadkach zostalbys zjedzony przez jakiegos ptake a w drugim moglbys skonczyc jako obiad na moim talerzu albo jako konserwa w puszce!
Na pewnym poziomie taki jaki mu nadamy.
Zdefiniuj słowo sens. Może słowo którego szukasz jest cel albo racjonalne uzasadnienie życia?
Sens istnienia jest taki, że każdy człowiek musi prędzej czy później nadać sobie własny. Praktycznie wszystko co robimy jest mniej lub bardziej świadomą próbą uzasadnienia sensu własnej egzystencji. Ja od lat już nie zadaję pytania o sens istnienia, bo już go znalazłem (w dość młodym wieku zresztą).
Celem jest ekspansja.
Sens istnienia jest taki aby móc za życia zagrać w The Last of Us part II. Po splatynowaniu można umierać.
"Musisz sobie zadać jedno zajebiście ważne pytanie - co chcesz w życiu robić? I zacznij to robić."
W tym Kraju sensem istnienia jest obronna kraju przed lewackimi ideologiami oraz przed NWO i Rosją