Można się do was zgłosić w kwestii pisania felietonów? Bo to chyba fajna i prosta robota.
"zarzuty o obecność postaci homoseksualnych i transseksualnych w grze" czy tylko ja nigdzie nie widziałem tych zarzutów? Jeśli ludzie już na coś narzekają to ton, jak została poprowadzona fabuła, motywacje postaci czy niezbyt innowacyjny gameplay.
Owszem, widziałem jak ludzie narzekają na romans Ellie i Diny, ale nie dlatego, że są lesbijkami tylko że miłości między nimi jest tyle ile między Amy Schumer i talerzem sałaty.
Zamiast tego dostaliśmy grę, która przy użyciu złożonych środków narracyjnych próbuje nam powiedzieć coś o nas samych.
Źródło: https://www.gry-online.pl/opinie/the-last-of-us-2-pokazuje-ze-czesc-graczy-chce-po-prostu-rozrywki/ze9a4
Wręcz przeciwnie ta gra uraża inteligencję osób, które w to grają :) Psy w grze istnieją żeby Abby mogła je głaskać a Ellie zabijać. Ten swój bieda przekaz twórcy próbują wbijać graczom młotkiem do głów. Przekaz powinien być ukryty a ci co zauważą ewentualnie docenią. Ta gra została stworzona żeby nam coś powiedzieć i to było błędem.
Tak poza tym nastawiłem się na długi felieton...
Oh cóż za długi i szczegółowy felieton aż sobie pozwoliłem na rozbicie go i z krytykowanie
Przy okazji Felieton to dzieło publicystyczne więc autor publikując to musi się liczyć z krytyką, proszę mnie nie banować.
Od razu wyjaśnię, że patrzę z boku, bo sam nie grałem w tę serię
Czyli nie ograłeś gry więc dla redakcji GryOnline.pl twoja "opinia" nie ma wartości.
– choć jako człowiek, który spoilerów się nie boi, wiem, o co chodzi (owszem, znam zakończenie).
W takim razie już można obejrzeć filmik na youtubie i się wypowiadać czy jeszcze nie odnosząc się do komentarza pod recenzją samej gry.
Usłyszałem od kolegów z redakcji mnóstwo dobrych rzeczy o tym tytule i jednocześnie przeczytałem bardzo dużo narzekania.
"mnóstwo dobrych rzeczy" czyli żadnych negatywów?
"narzekania" i tylko narzekania nie krytyki, czyli w tym kierunku idziemy.
Napiszę też od razu, że odsiewam od krytyki zarzuty o obecność postaci homoseksualnych i transseksualnych w grze.
Teraz mówimy o "krytyce" nie "narzekaniu" ciekawie.
To kwestia mocno ideologiczna i nie będę jej dotykał, acz mnie te wątki w żaden sposób nie bolą.
"nie będę jej dotykał" ALE
Wielu ludzi ma jednak kłopot z tym, co się dzieje z protagonistą poprzedniej gry i z tym, jak Ellie później odnosi się do osoby, na której chciała się zemścić.
Wielu ludziom też nie przeszkadza to "co się dzieje protagonistą poprzedniej gry" ale jak zostało to na przedstawione, to sam tyczy się Ellie.
Pewnie gdyby to była gra dla każdego – wiecie, taki hollywoodzki „hamburger” w stylu Avengers
– to moglibyśmy uratować tych, którzy zginęli, a podział na złych i dobrych zostałby utrzymany do końca gry.
Dodajmy do tego, że na końcu dobrzy by dostali medale, a źli odlecieliby w kosmiczną pustkę w uszkodzonym myśliwcu (wiecie, do czego piję).
Nikt nie oczekiwał gry w stylu „hamburger”, tym bardziej że jest to sequel do gry, która miała bardzo prostą, ale dobrą fabułę więc nie rozumiem o czym tu piszesz.
Tylko że The Last of Us: Part II to nie jest gra dla każdego.
Zaskoczenie, szok nie każda gra jest dla każdego temat wałkowany od ponad 10 lat i dopiero przy tej grze to widzimy zadziwiające.
Część z nas nie zrozumiała, że gry już jakiś czas temu się podzieliły na nieskończoną liczbę nisz.
To tak jak z literaturą – są książki Remigiusza Mroza i są książki Pilcha – albo z kinem: możesz wybrać się na Więźnia labiryntu albo Patersona.
Co ma na myśli przez "nisz" i dlaczego uważasz, że TLoU2 zalicza się do jakiejś niszy?
I to nie jest tak, że są gorsze i lepsze rodzaje rozrywki. Po prostu jak fanka kryminałów przypadkiem trafi na Stephena Kinga, może być bardzo niezadowolona, że rozwiązaniem zagadki jest duch-klaun.
Dlaczego fanka kryminałów oczekuje od literatury grozy, że będzie miało rozwiązanie jak kryminał? Chyba wie co zaczyna czytać a jak nie to nie rozumiem jej oczekiwań.
Jeśli chodzi o TLoU2 to od początku było wiadome że to będzie historia o zemście nikt chyba się nie spodziewał historii o ratowaniu świata.
Część graczy uznała, że skoro The Last of Us: Part II jest wysokobudżetową grą akcji o „zombie” na konsolach, to powinno być prostym „akcyjniakiem”.
Że co? nie rozumie to gry AAA nigdy niemały dobrych fabuł i TLoU2 jest pierwszą czy jak?
Zamiast tego dostaliśmy grę, która przy użyciu złożonych środków narracyjnych próbuje nam powiedzieć coś o nas samych.
"złożonych środków narracyjnych"?????proszę o rozwiniecie, bo nie rozumiem gdzie w tej grze są złożonych środki narracyjne.
Już kompletnie się zgubiłem co ta gra mi próbuje mi powiedzieć że zemsta nie jest najlepszym wyborem i tak przez blisko 30h z naciskiem na wbijanie ci kijem golfowym do głowy, że zemsta=zła.
Czy może, że zabijanie=złe to w taki razie ta gra ma ogromny problem z dysonansem ludonarracyjnym gdzie w przerywnikach widzimy jak ciężko Elli radzi sobie z zabijaniem ludzi żeby po chwili wskoczyć do rozgrywki i zabijać ludzkich przeciwników w dziesiątkach.
Wielu szukało rozrywki, a dostało ciężką porcję przemyśleń i emocji, jedynie ubraną w formę gry akcji.
Wielu szukało dobrej gry z dobrą poukładaną fabułą dobrymi i ciekawie napisanymi postaciami i interesującą rozgrywką tak jak w TLoU1 a jeśli chodzi o "porcję przemyśleń i emocji" to nadal zemsta=zła przez 30h
Obie strony powinny wyciągnąć lekcję, twórcy powinni lepiej komunikować, co nam sprzedają, a gracze powinni zdać sobie sprawę, że gry też mogą chcieć nam przekazać coś więcej niż „wciśnij X, żeby zabić wroga”.
Przy okazji nie okłamywać na trailerach nie podmieniać modeli postaci nie wciskać nam, że jak nam się nie podobało to tylko dlatego że jesteśmy homofobami.
Tak gry mogą na przekazać coś więcej niż wciśnij X ale to już zrobiło wiele tytułów przed TLoU2 jak na przykład TLoU1 o ironio.
Oczywiście to jest "Twoje" zdanie na temat tej szopki i to w pełnie szanuje, ale nie próbuj komuś wciskać, że jak mu się nie spodobało to znaczy że nie zrozumiał o co chodzi i tylko "narzeka".
Problem z ta gra jest taki,że pogrzebała kompletnie absolutnie wszystko co było siła jedynki w kwestii fabularnej.
Zastąpiła emocjonalną i realistycznie sportretowaną relacje między dwójka bohaterów,banalną historią o zemście nastawioną w ogromnej mierze na tani "shock factor".
Oczywiście,że pisarsko,aktorsko i reżysersko to ciągle najwyższy poziom w branży ale przypisywanie scenariuszowi TLOU 2 jakiejś nadzwyczajnej wartości artystycznej czy też wyjątkowej ambitności jest co najmniej zabawne.
Gra dostaje hejt za to iż strzela soczyście w policzek każdemu którego poruszyła historia z części 1,jest ona wprost w bardzo tani sposób wykorzystywana by zaszokować odbiorce.
Jest to odważne ale to nie jest żaden artyzm ani ambitnosć.
Scenarzyści mocno zapracowali na złość graczy a próby ich wybielania są nieudolne.
Ah tak, cudowna narracja gdzie to MY gracze, nie zrozumieliśmy wizji autorów, artystów, reżyserów!
To w ogóle nie jest tak, że chcieli opowiedzieć ambitną historię, ale się własną ambicją zachłysnęli.
To wcale nie tak, że pacing i poukładanie fabuły to dno, a motyw karania gracza za przemoc w grze, która rozgrywką fetyszyzuje brutalny mord co dwie sekundy, jest po prostu nietrafiony.
Z całym szacunkiem, ale argument "Gra nie dla każdego" pojawia się zawsze gdy redakcja da ciała przy recenzji. W ogóle, "nie dla każdego" to często moim zdaniem takie gładkie usprawiedliwienie produkcji nie spełniających oczekiwań.
Gracze nie kupili tej niesamowicie skomplikowanej fabuły i pseudo przekazu, to musi oznaczać, że chcą po prostu tępej rozrywki bez wciągającej fabuły i bez żadnego przekazu.
TAK! To na pewno o to w tym wszystkim chodzi! Autor wszystko rozgryzł.
Czyli ciąg dalszy - nie podoba Ci się the last of us part II, to:
- Nie masz konsoli
- Nie grałeś
- Jesteś homofobem
- Jesteś debilem
- Nie zrozumiałeś tego pięknego przekazu xD
- To jaka gra zasługuje na 10/10 jak nie tlou part 2 !!!!!!!!!!!!!!
- Nie zrozumiałeś historii
- Nie lubisz dobrej fabuły
- Co z tego że gra jest powtarzalna - czego oczekiwałeś!!! - Ta sama osoba - RDR2 jest do dupy, ciągle robimy to samo :D
The Last of Us 2 pokazuje, że część graczy chce po prostu rozrywki
Nie, pokazuje że ludzie nie kupują każdego gówna. Tak jak nie kupowali go w przypadku "rozrywki" a la Gra o Tron i Gwiezdne Wojny...
Odsyłam tu do filmów Angry Joe z recenzją i spoiler talkiem, które dobitnie pokazują o co chodzi i czemu scenariusz SSIE...
https://youtu.be/_-sTlYUeT8o
https://youtu.be/U7ioKSwzn8M
Pozwolę sobie przekleić komentarz, który umieściłem pod recenzją Quaza.
spoiler start
Odnoszę wrażenie, że ludzie zarzucają taką interpretację - "syndrom sztokholmski", PTSD, bądź jej nie dostrzegają ze względu na to jak źle została napisana postać Abby oraz faktu jak twórcy sztucznie próbując wzbudzać sympatię do niej u gracza. Jej postać nie przechodzi żadnych refleksji (ratunek przez Joela), nie ma żadnych wyrzutów sumienia zdradzając razem z Owenem Mel, a jednocześnie później rozpacza, że to byli jej przyjaciele. Cały czas prze do przodu w swoich działaniach i nie jest to jakoś nakreślane przez twórców, że to bywa też złe. Jakby kompletnie pozostawiono bez narracyjnego komentarza jej negatywną stronę. Z lubością jednak gra robi coś przeciwnego, co już Quaz dobrze wymienił, a jest tego więcej (np. burrito ma starczyć dla wszystkich, zebra etc.). Ellie natomiast gani za złe zachowania. Jak więc gracz ma jakoś wypośrodkować spojrzenie (emocje) na motywy, działania bohaterek, gdy jedna z nich jest do przesady antybohaterką. Osobą, z którą choćby nie wiadomo jako, nie jest się nikt w stanie identyfikować, a czuje najczęściej odrazę, nienawiść. Granie nią meczy, bo gracz musi jeszcze "uruchamiać" te ocieplacze fabularne. Dlatego też na sam koniec chce śmierci Abby, wręcz to będzie jak katharsis po prowadzeniu rozgrywki nią. Jego uwaga zamyka się na antypatii do Abby, a szersze spojrzenie na całość, na Ellie, która zabija jak maszyna, choć kiedyś była zupełnie inna, rozmywa się. Twórcy sami pogrzebali temat swojej gry i nie mogą mieć pretensji, że ludzie nie rozumieją, że boty i homofoby. Mnie uderzyła też pewna rzecz. Chodzi o posługiwanie się "wehikułem czasu", by przedstawić, nakreślić historię jakiejś postaci. Robienie skoków do przeszłości może być drogą na skróty, służącą do sztucznego wydłużania gry np. gdy twórcy nie potrafią, nie mają pomysłu na tworzenie fabuły, ekspozycji postaci w teraźniejszości. Takie też odniosłem wrażenie przy Abby. Nie dało się jej pokazać po zabiciu Joela jako kogoś złożonego (co też odbiło się na odbiorze jej, bo gracz i tak zapomina szybko jej "pozytywy", bo nie przekładają się na teraźniejsze wydarzenia), więc ratowano się przenoszeniem do przeszłości. Nie wiem jak nazwać to zjawisko back narrationism?
No i to ostatni zarzut, to fundament pojawienia się Abby w tej części. Nie przekonuje mnie wprowadzanie grywalnych bohaterów na bazie 10 sekundowej scenki z poprzedniej części, w której postać wypowiada jedno zdanie. No ludzie.. to jest tak wątłe i głupie. Równie dobrze w oparciu o to można zbudować historię, jak Joel podczas walki (płynnego gameplayu, nie cut scenki) strzelił przypadkowo w jakiś obraz rodowy, którego właściciel, członek rodziny, wrócił po latach do domu. Oburzony tym, co zobaczył, postanawia znaleźć tego "zbrodniciela". To jest typowy fanfic i gra, która chce być dojrzała, konstruuje historię w oparciu o coś podobnego :/
spoiler stop
Zauważyłem, że ostatnio to co news o TLoU2 to usprawiedliwianie tej gry jak tylko się da. A to zły znak dla takich gier po premierze. Serio tak powinno wyglądać obecnie dziennikarstwo growe? Jestem zawiedziony tym co dzieje się wokół tej gry tak samo jak zawiedziony byłem w nią grając. 7 lat produkcji poszło w śmietnik, przez zaserwowaną historię w fabule. Jak już każdy zdążył zauważyć zastosowano w grze proste triki fabularne i postawienie na takie wywołanie taniego szoku w odbiorcy. Zakończenia gry to nie mogę zdzierżyć do dziś... :/
Czemu z uporem maniaka tak bronicie tej gry? TLoU 2 to gra dobra, ale nie wybitna i to wygląda jakbyście w redakcji za wszelką cenę chcieli pokazać, że nie popełniliście błędu dając 10/10. Tymczasem gracze mają inną opinię (i to po odsianiu hejterów dających 0/10 czy 1/10) i mają też argumenty na poparcie swoich ocen.
Jak w kimś ta gra wywołała jakieś emocje to ja nie wiem jak taka osoba radzi sobie w prawdziwym życie nie płacząc na większości filmów/seriali. Ta gra stosuje tak słabe sztuczki, żeby w nas coś poruszyć, że za każdym razem strzelałem sobie facepalma. Już pomijając to, ze do postaci pobocznych kompletnie nic nie czułem, bo zostałem wrzucony w sam środek relacji pomiędzy ellie i resztą postaci, więc musiałem na słowo uwierzyć, że te postacie coś do siebie czują (co wyszło mocno średnio), to problem jest taki, że ja tak naprawdę nie mam wpływu na to co robią główne postacie. Gra nie zrobiła NIC, żebym wczuł się w ellie/abbie i oczekuje tego, że jak
spoiler start
zobaczę psa, którego zabiła ellie
spoiler stop
u abbie to coś poczuje. Nie no sorry nie poczuje NIC, bo ja zrobiłem jedyną opcję jaką mogłem zrobić xD. Poza tym jest jeszcze standardowy problem z tym, że cutscenki swoje, a gameplay swoje. Zabijam przeciwników bez litości (
spoiler start
Wogle z tym, że błagają o litość i jedyne co mogę zrobić to ich zabić też xD
spoiler stop
ellie/abby mają na to wywalone, ale jak zabiję kogoś kto ma imię i pojawia się na ekranie na więcej niż 5 minut to zaraz zaczyna się cutscenka i ellie jest przerażona, bo kogoś zabiła, mimo że zrobiła to wcześniej juz ze 100 razy. Serio, tak słabo napisany scenariusz mógłby przejść tylko w grach, bo tutaj większość scenariuszy jest jeszcze gorzej napisanych i mimo wad the last of us 2 jest niestety w topce pod tym względem. Tak swoją drogą dużo więcej emocji wywołały u mnie dwie gry, to jest pierwsze The last of us i RDR2. Tam nikt nie silił się na tanie emocje i wywołanie w graczu poczucia winy. Relacje były budowane przez niemal całą grę i wszelkie straty były z MOJEJ perspektywy bardzo bolesne, bo miałem czas polubić te postacie. Niestety TLoU 2 nie podołało pod tym względem. Jasne względem innych gier jest bardzo dobrze, ale jestem zdania, że powinniśmy trochę krytyczniej patrzeć na fabułę/scenariusze w grach (a szczególnie w tych, które wychwalają te elementy we wszelkich materiałach marketingowych), bo zazwyczaj wygląda to tragicznie i to zazwyczaj w tym elemencie gry bardzo odstają względem innych dzieł kultury.
Zamiast tego dostaliśmy grę, która przy użyciu złożonych środków narracyjnych próbuje nam powiedzieć coś o nas samych.
Czyżby? Zgodziłbym się z tym zdaniem(choć nie do końca) jeśli by fabuły, a nie narracji bo ta ani nie jest nowatorska, ani tym bardziej subtelna. Pomijając już tanie psychologiczne sztuczki mające na celu wywołanie konkretnych emocji tak od czasów Tomb Raidera z 2013 roku nie widziałem tytułu, który by miał aż taki problem z dysonansem ludonarracyjnym. W przeciwieństwie do pierwszej części tutaj przeniesiono ciężar całej opowieści na samą końcówkę, przez co odbiór gry jest jak jest.
Przepraszam bardzo, ale czy taki felieton mogłaby napisać osoba z redakcji, która grę przeszła i zapoznała się dokładniej z zarzutami graczy? Ja sam jestem bardzo zadowolony z TLoU2, staram się polemizować z tymi argumentami, ale Wy w tym momencie dajecie tylko pożywkę krytykom oraz hejterom.
Podobnie jak autor i obserwując z boku
- prosta i świetna strzelanka jak Call of Juarez Gunslinger daje nam dwa alternatywne zakonczenia; a tu mamy ambitna fabule w założeniu i brak wyboru na koniec
- cała gow.oburza przypomina sprawę z fabuła The Last Jedi, gdzie niekompetencja scenariuszowa i psychologiczna była chwalona przez krytkow, tylko dlatego, że wykroczyła poza hollywoodzkie schematy, a nie dlatego, że było to coś dobrego.
Na wstępie, jestem w podobnej pozycji co autor felietonu, tj. nie grałem w drugą część, ale obserwuję z boku co się dzieje, znam całą fabułę, zakończenie, czytałem i oglądałem sporo recenzji, bo zrobił się z tego ciekawy temat wykraczający poza samą grę. Sęk w tym, że w mojej rzeczywistości krytyka i punkt widzenia wielu graczy jest nieco inny. I od razu proszę bez wycieczek w stylu "nie grałeś, to siedź cicho", bo konfrontuję swój punkt z inną osobą, która nie grała. Oczywiście, na starcie do odstrzelenia są wszelkie "recenzje" wykrzykiwane CAPSEM na forach i twitterach z cyklu "0/10, bo HOMO, BOJKOT ND!" albo "10/10 CYBERPUNKZAORANYTYLKOJAMAMRACJĘ". Jak wiadomo, krzyczące jednostki robią zawsze najwięcej szumu, ale rzadko reprezentują w swych hasłach coś wartościowego. Aczkolwiek, trzeba mieć gdzieś w głowie też to, że za częścią tych buluf dupy kryją się ludzie z bardziej konkretnymi argumentami, którzy nie mają szczególnie ochoty rozwodzić się nad ich growymi rozczarowaniami na 5/10 w ich skali. Zgodzę się też z głównym założeniem, że nie każda gra jest dla wszystkich, a obok fabularnej papki stawiającej na czerpanie rozrywki z rozgrywki, mamy też sferę gier, które skupiają się na opowiadaniu historii i przemycaniu w niej pewnych mniej lub bardziej głębokich wizji, wartości i tego typu rzeczy.
Problem pojawia się w często powtarzanym i utrwalanym przekonaniu, że autorzy dzieł kultury to geniusze i wirtuozi, a ich odbiorcy to tępa masa, której trzeba wszystko tłumaczyć i która nie wie czego chce. To przekonanie niestety ciągle panuje również w sferze gier. Tylko że granie w grę to nie jest oglądanie przypadkowego filmu w tv na Polsacie, bo tv ma prawie każdy, a i Polsat tak samo. W rzeczywistości, w której konsola do gier jest już sama w sobie świadomym zakupem przedmiotu do bardzo określonego użytkowania, a zakup gry AAA na premierę to koszt w naszych warunkach zwykle powyżej 250 zł, zaryzykuję tezę, że gracze jednak w dużej części zdają sobie sprawę z tego, na co wydają takie pieniądze i czego od gry się spodziewać. Zwłaszcza w rzeczywistości, gdzie nawet w sklepach cyfrowych dostępne są zwykle obszerne opisy, opinie innych graczy i materiały z rozgrywki. Zdaję sobie sprawę z tego, że opieranie opinii na podstawie argumentu z własnego życia nie ma żadnej wartości w odniesieniu do ogółu przypadków, ale to zignoruję (bo czemu nie, huehue) i stwierdzę, że nigdy nie słyszałem w swoim otoczeniu, by ktoś ot tak kupił grę za 250 zł, bo "fajna okładka i zombie, ale nie wiem co to i oezunimaszczelaniajaktozwrócićoddajciemiemojepółpińcetplus". No po prostu nie, choć znam wielu growych laików, którzy kompletnie nie śledzą branży.
Owszem, są gry, której rdzeniem jest czysta mechanika, w których wykreowany świat, fabuła, scenariusz są w tle lub kompletnie wycięte. Gracze jednak chyba są w stanie to rozróżnić i wiedzą, czy w danej chwili chcą gry do odmóżdżającego relaksu po pracy, czy np. stymulującego doznania zmieniającego postrzeganie swojej roli w społeczeństwie.
A więc załóżmy w dobrej woli, że gracze nie są idiotami.
Tutaj wchodzi TLOU2, całe na biało, a za nim drugi problem - dewaluowanie pozycji i znaczenia gier, a także chyba stanu intelektualnego graczy, bo inaczej tego określić nie umiem. W skrócie, są popcorniaki, są bardziej dojrzałe dzieła, tak w grach, jak w filmach i innych gałęziach szeroko rozumianej kultury. Nie oznacza to, że wszystko co choćby odrobinę wychyli się ponad grunt, pokaże emocje i da pole na przemyślenia z automatu jest dobre, a tak niektórzy podchodzą do tego w grach. Gry mają oczywiście określoną grupę docelową. W przypadku TLOU2 zakładam, że twórcy celują raczej w graczy bardziej niż mniej dorosłych, którzy sypną hajsiwem i jednak będą gotowi na dojrzałą historię. I tutaj mam kolejny rozdźwięk z felietonem.
Być może żyję w bańce, w której ludzie potrafią z sensem korzystać z argumentów i co najwyżej robią to czasem na skróty, ale w mojej bańce gracze zwykle jako tako myślą. W odniesieniu do warstwy fabularnej, w tych bardziej negatywnych recenzjach na temat TLOU2 nie dostrzegam zawodu tym, że gracze chcieli kosić maczetami zombie, a dostali w zamian coś więcej. Negatywne recenzje argumentowane są głównie tym, że gracze nastawili się na coś więcej, a w warstwie fabularnej dostali za mało. TLOU2 obrywa się głównie nie za to, co pokazuje, ale w jaki sposób. Ot kolejny reprezentant sławetnego przypadku ósmego sezonu GoT, gdzie rozwiązania wątków byłyby ok, gdyby droga do nich została dobrze przedstawiona. Według wielu osób, TLOU2 robi to często równie na skróty, jak GoT, niespójnie pod względem psychologii postaci, co chwila pojawia się w historii deus ex machina, do tego tanie granie na emocjach, absolutna łopatologia w przekazywaniu treści (dobra historia działa sama w sobie i pozwala samemu wyciągać wnioski na podstawie tego, co widzimy), no i... zwroty akcji. I tutaj dygresja i apel do recenzentów gier wszelakich: nie, to, że coś jest zaskakujące nie oznacza z automatu, że jest to zaleta. Niespodzianka sama w sobie nie ma wartości. Może działać, lub nie działać. Fakt znajomości tego, co się wydarzy może być sam w sobie największa siłą scenariusza i wiele dzieł bazuje właśnie na poznaniu i zrozumieniu drogi do znanego efektu, a nie na zaskakiwaniu. Niestety, wytworzyła się dziwna skłonność autorów do prowadzenia walki, w której celem jest pokonanie swojego odbiorcy. Celowe rozczarowywanie czytelnika jest chyba najbardziej irytującą mnie rzeczą, z jaką się spotykam. Drugą jest nagminne zabijanie głównych postaci, żeby oszczędzić sobie problemu z zastanawianiem się, jak potoczy się jej dalsze życie z bagażem nowych wydarzeń. Ale ten temat już sobie odpuszczę.
Skracając, to że ktoś ma coś wartościowego do przekazania nie oznacza, że zrobi to dobrze i odbiorca nie ma prawa tego poddać ocenie. Nie róbmy z twórców gier bogów, którzy poznali odpowiedź na każde pytanie.
Taki obraz pojawia się przed moimi oczami, gdy składam do kupy to, co odebrałem z otoczenia przez kilka ostatnich tygodni i zdaje się, że jest zgoła odmienny od tego, co widzi autor swoimi.
Parafrazując, być może gry powinny chcieć nam przekazać coś więcej niż „wciśnij X, żeby poczuć smutek”.
Niemniej, cała sytuacja (wyłączając skrajne patologie) jest na swój fascynująca do obserwowania i czekam na więcej akcji tego typu.
Przepraszam, chyba wyszedł mi dłuższy felieton z odpowiedzi do felietonu niż sam felieton :D.
Tylko że The Last of Us: Part II to nie jest gra dla każdego.
To chyba mnie najbardziej śmieszy. I tak, nie ma gry "dla każdego", ale "GRA GENERACJI, 10/10, NAJLEPSZA GRA PS4, PERFEKCYJNE POŻEGNANIE GENERACJI" powinna chyba ogólnikowo przypaść do gustu większości. Tak jak, no nie wiem, The Last of Us 1?
Boże, jakie wyparcie...
Nie, po prostu gracze chcą dobrych fabuł. Nie pretekstowych, niemalże melodramatycznych, pełnych dziur, retconów i głupich zachowań postaci, których się nie lubi.
Wiecie z jaką grą Tlou2 dzieli ocenę na metacritic? Personą 5. Gra, która zajmuje 100+ godzin, z czego solidne 60 to dialogi. Ale tak, tak, ludzie po prostu nie chcą fabuły bo gracze głupie, gracze chcieć strzelać...
Napiszę też od razu, że odsiewam od krytyki zarzuty o obecność postaci homoseksualnych i transseksualnych w grze. To kwestia mocno ideologiczna i nie będę jej dotykał, acz mnie te wątki w żaden sposób nie bolą.
To jest tak absurdalne, że nawet tego się skomentować nie da. Powinieneś zmienić pracę i pójść do takiego jednego sztabu wyborczego...
Cóż za rzeczowa i dogłębna analiza tematu. Powala dbałość o sczegóły, powala ogromną ilością argumentów. Po prostu niszczy system przez bycie najbardziej merytoryczną rozprawą na ten temat.
A teraz koniec z tym chwaleniem bo nie ma za co. Gra narracyjnie jest głupia niby ma przedstawiać jak to zemsta jest zła. Problem w tym iż dla jednej postaci rujnuje ona życie a dla innej nie. Abby jest przedstawiona w samych superlatywach, Ellie zaś jest gnojona ( tak gnojona bo inaczej tego nie można nazwać ) przez scenarzystów za te same wybory co Abby. Do tego plot armor głupie i debilne rozwiązania fabularne. A to wszystko bo N.D. podkochuje się w Rianie J. i za wszelką cenę chce " subvert expectation of all players ". Do tego kretyńskie rozplanowanie historii rodem z najtańszych podręczników dla scenarzystów. Na boga czy nie można było stworzyć sytuacji gdzie Abby i Ellie poznają się , razem walczą zaprzyjaźniają się po czym Abby wyznaje chęć zemsty a Ellie staje przed wyborem moralnym czy powiedzieć prawdę bądź nie. Po czym Abby i tak się dowiaduje o Joelu. To co pokazała gra to banalna opowiastka z kilkoma przebłyskami. Wiedźmin z wyborami moralnymi to nie jest. Na pewno nie zasługuje na 10/10 czy nawet 8/10. Takie teksty sprawiają iż naprawdę mam już dosyć "branżowej" prasy bo nie potrafię zaufać ludziom takim jak autor tekstu.
Ten "felieton" to chyba wasze najlepsze samozaoranie ever.
Jest na tym samym poziomie co żenujące wypociny Łosia (już rozumiem skąd ten nick) na forum pod newsem o Sony i wolności słowa na facebooku, w odpowiedzi na komentarz o usuwaniu postów. Sami sobie pogłębiacie dno, do którego moglibyście dobić.
To naprawdę smutne, kiedy forum wręcz bryluje na tle komentowanego materiału...
P.S. Ciekaw jestem czy znów usuniecie mi komentarz i odejmiecie punkt rankingu, ale cóż, jakoś to zdzierżę.
Ah tak, stare dobre "Nie lubisz gry, w której występują postacie homoseksualne? Jesteś homofobem!"
Wiem, że to inny autor artykułu, inne przemyślenia i tak dalej...
Lecz gryzie mi się to ze starym artykułem, Gracze chcą świeżych i innowacyjnych gier, ale tak naprawdę ich nie chcą, gdzie autora gryzie "hipokryzja" gracza, bo krytykuje gry, które wprowadzają świeżość do branży, a gra w gry, które są przyczyną stagnacji.
https://www.gry-online.pl/opinie/gracze-chca-swiezych-i-innowacyjnych-gier-ale-tak-naprawde-ich-ni/zb90b
Dwie osoby, dwa skrajnie różne punkty widzenia.
To ta gra, która chciała nam powiedzieć "zabijanie w zemście jest złe" jednocześnie każąc nam mordować losowych ludzi i psy, z czego jednego z nich miało nam być szkoda tylko dlatego, że gra kazała nam się z nim chwilę pobawić i poznaliśmy jego imię?
IMO najlepsza gra, "która przy użyciu złożonych środków narracyjnych próbuje nam powiedzieć coś o nas samych", to Planescape: Torment.
Ah, redakcja zdaje sobie sprawę że dała ciała w recenzji po tym jak już emocje opadły, pre-ordery się sprzedały i wszyscy już wiedzą z jaką grą mamy do czynienia.
Więc redakcja leci teraz z "to nie jest gra dla każdego". Bo tylko elitarne, intelektualne grono wybranych znawców i koneserów "złożonych środków narracyjnych" jest w stanie zrozumieć głeboki przekaz gry "zabijanie i zemsta są złe". Gra aż musi się uciekać do tanich manipulacji jak zmuszenie nas do zabicia psa z którym się bawimy i rzucamy mu zabawki, żeby tanio próbować zagrać nam na emocjach: "PATRZ! PATRZ! Jaka Ellie jest zła! ZOBACZ jaka Abby jest dobra!! NO ZOBACZ! O TUTAJ! TUTAJ PATRZ!"
I "felieton"... proszę...
The Last of Us 2 pokazuje, że część graczy chce po prostu sensownej fabuły – i to jest w porządku
Poprawiłem, nie musicie dziękować :)
Felieton zasadniczo ma za zadanie przekazać, że my - gracze nigdy nie zrozumiemy ewenementu tej gry, gdyż jesteśmy niegodnymi robakami z inteligencją karalucha, żerującymi po piwnicach, zdolnymi jedynie ogarnąć nieskomplikowane strzelanki. Tylko wy - samozwańczy redaktorzy posiedliście tajemną wiedzę uprawniającą do jedynego prawdziwego i obiektywnego osądu i biada tym, którzy nie podążą za kagankiem Marcina i reszty. Jedyne w takim razie co mogę ja - niegodny wtrącić to fakt, iż gra jest świetna, ale nie spełnia pokładanych w niej nadziei i nie dorasta pierwszej części do pięt. Twórcy powinni szanować panujące trendy, a nie im ulegać za wszelką cenę.
Jeszcze raz przeczytałem, z felietonu:
gracze powinni zdać sobie sprawę, że gry też mogą chcieć nam przekazać coś więcej niż „wciśnij X, żeby zabić wroga”.
To zdanie wydaje mi się kluczowe "Część z nas nie zrozumiała, że gry już jakiś czas temu się podzieliły na nieskończoną liczbę nisz." - Branża gier jest teraz na przełomie. Jeszcze 5 - 10 lat temu w gry grali tylko tzw. gracze, ewentualnie z podziałem na fanów poszczególnych gatunków (ewentualnie, bo wiele z nich, np. ja, grało w bardzo wiele rożnych gatunków jednocześnie). Obecnie branża się specjalizuje, tworzy się gry dedykowane dla poszczególnych grup np. fanów wędkarstwa itp. Rynek też znacznie się powiększył, gry AAA się reklamuje w telewizji, w przestrzeni miejskiej itp. W związku z tym, gry trafiają do o wiele szerszego grona niż do tzw. "graczy", którzy mniej więcej zawsze są w stałej liczbie. To właśnie ci, zaangażowani gracze, którzy już w swoim życiu ograli bardzo wiele tytułów, mają duże doświadczenie, oczekują nowości, albo fani danego tytułu (TLoUS w tym przypadku) najczęściej komentują i oceniają. Należy jednak pamiętać, że to nie jest główna grupa odbiorców, bo gry projektuje się dla o wiele szerszej grupy, która nie ma takiego doświadczenia i stąd bardzo częsty ostatnio rozdźwięk między popularnością gry a jej kiepskimi ocenami przez społeczność. Ostatnio to wręcz standard, że duża produkcja zbiera bardzo kiepskie oceny od społeczności. Czy to znaczy, że są to kiepskie gry? Nie, one po prostu nie spełniają oczekiwań graczy coreowych.
Tak jak pisałem wielokrotnie w grę zagram na ps5 ale chciałem żeby redakcja się odniosła do zarzutów graczy np komentarze powyżej a nie pisała o tym dlaczego według twórców jest taka reakcja a nie inna.
Część graczy uznała, że skoro The Last of Us: Part II jest wysokobudżetową grą akcji o „zombie” na konsolach, to powinno być prostym „akcyjniakiem”.
No a nie jest? To liniowy samograj gdzie gracz jest tylko biernym widzem który nie ma na nic wpływu tylko brnie bezwiednie po trupach do przodu, tylko po to aby na koniec się jednak rozmyślić.
Wybacz drogi autorze tego jakże obszernego felietonu, ale TLOU jest jak najbardziej taką hollywoodzką papką, sama gra jest skierowana w stronę casuali, i właśnie przez to niestandardowe, absurdalne z punktu widzenia logiki zakończenie jest tak kiepskie.
Nie. The Last of Us 2 pokazuje, co się dzieje kiedy gra kładąca ogromny nacisk na fabułę kończy z gównianą, tanią historią.
Nier: Automata ma świetne recenzje, a rozrywka była tam kwestią drugorzędną. The Walking Dead od Telltale dostarczało więcej smutku niż uśmiechu, a oceny ma bardzo dobre.
To nie w graczach jest problem - to scenarzyści spaprali robotę.
Myślę, że jeśli chcemy już bronić TLOU2, bo uważamy, że na to zasługuje, to warto się skupić na nieco bardziej poważnych zarzutach odnośnie tej gry i zostawić w spokoju tych krzykaczy od "propagandy", bo oni są mniejszością, która niewiele znaczy. To, z czym warto dyskutować i o czym pisać artykuły/felietony (ale może jednak nieco dłuższe), to zarzuty odnośnie np. rzekomego sztucznego robienia z Abby dobrej bohaterki, nie do końca jasnej decyzji w zakończeniu, takiego sobie tempa, złego użycia flashbacków w danych momentach, pewnych dysproporcji w prezentacji dobrych i złych stron Ellie i Abby oraz skutków działań, których dokonują itd. Jeśli nie będziemy tego robić, a skupimy się na walce z nic nie znaczącymi hejterami, to wszyscy zawiedzeni tą grą będą mieli jeszcze mocniejsze argumenty na obronę swoich stanowisk, bo będą mogli powiedzieć "Ha, nawet nie wiedzą, o co nam chodzi, wymyślili sobie zarzuty, których nawet nie używamy, amatorzy"
Tylko że The Last of Us: Part II to nie jest gra dla każdego.
Truizm, praktycznie nie ma już - jak sam autor w dalszej części felietonu zauważa - gier dla każdego. Dzisiaj niemal każda produkcja powstaje z myślą o jakiejś grupie odbiorców, czasem większej, czasem mniejszej, ale jednak. Takich gier absolutnie dla każdego (jak np. klasyczny Tetris czy Mario) to już się praktycznie nie robi.
Mistrzostwo! Napisałeś "felieton" o serii, o której nie masz pojęcia i wyciągasz wnioski oparte o nieprawdziwe informacje.
Akcyjniaka mogliśmy spodziewać się po jedynce, bo wtedy marka była nowa, a twórcy przyzwyczaili nas do gier akcjii.
Po 2jce wszyscy oczekiwali dobrej, najlepiej kameralnej historii, spotkania się z lubianymi bohaterami, poznaniu nowych ciekawych postaci, rozwinięcia rozgrywki i świetnej warstwy audio-wideo.
Gra spełniła oczekiwania tylko w przypadku tej ostatniej. Bo niestety dostaliśmy rozwleczoną papkę, która gloryfikowała postacie, których nie mieliśmy szansy polubić, antagonizująca (bądź pozbywająca się) bohaterów, za którymi tęskniliśmy, z wciskanym na siłę i bez krzty subtelności przekazem, z gameplayem, który nie rozwinął się przez 7 lat, który już w 2 x krótszej jedynce nie powalał, a tu w połowie zwyczajnie męczy.
W moim przypadku największy zawód od czasów Andromedy.
Myślałem, że tytuł sugeruje, iż gra takiej właśnie rozrywki dostarcza, i za to obrywa - zę nie jest ambitna, tymczasem z komentarzy wynika, że gra rzekomo obrywa za bycie ambitną, bo ludzie chcieli rozrywki? Vide:
The Last of Us 2 pokazuje, że część graczy chce po prostu rozrywki
Nie, pokazuje że ludzie nie kupują każdego gówna. Tak jak nie kupowali go w przypadku "rozrywki" a la Gra o Tron i Gwiezdne Wojny...
Ech ci gracze taki prosty lud, pospulstwo wręcz nie rozumie tych wspaniałych głębokich gier. Tylko recenzenci są tak "mondrzy" że potrafią zrozumieć światły przekaz gier. Graczu! analizuj wiersze to może będziesz w stanie zrozumieć co twórca chciał przekazać. I choć trochę zbilizysz się poziomem do tych wspanialych, inteligentnych i nieomylnych recenzentów.
W sumie można zakończyć czytanie tego felietonu na samym początku, gdzie autor stwierdza "bo sam nie grałem w tę serię".
O litości, dużo jeszcze materiałów z tej gry będzie? Obawiam się, że nie...
Nie grałem i nie jestem fanem linowych gier. Pomimo wszystko uważam, że ten artykuł jest słaby.
Nie możecie dać już tej grze "umrzeć"? Gra wyszła, zebrała noty jakie zebrała (na całym świecie), ludzie się powypowiadali, kontrowersja była, KONIEC!
Przypominanie cały czas ludziom o tym jedynie napędza, a nie uspokaja community.
Jedni bronią, drudzy atakują, tyle.
Ja wiem że posty o TLOU2 są aktualnie najbardziej klikalne, bardziej niż o cyberze ale można odpuścić... bo za chwilę będzie jak z F76. Nie ważne co, ważne by pisać, czyli jak felieton wyżej.
To niech se kupią kolorowankę albo puzzle 24 kawałki, więcej raczej nie bo może być trudno
I po co ten felieton? Już pojawiło się sporo takich rzeczy tutaj. Ok- gra wam się bardzo podoba. Mi również. Ale to bardziej wygląda na tanie nakręcanie klików bo wiadomo że będzie wojenka.
I większość komentarzy też jest w miarę spoko i na temat ale Krothul- nie grałeś, nie wypowiadaj się.
Ah tak, ta głęboka wiadomość brzmiąca "revenge bad, violence bad" bardzo głębokie. Ta gra nie jest głeboka, jest pretensjonalna i manipuluje graczem żeby ten myślał, że jest czymś więcej niż w rzeczywistości. A tak naprawdę to po prostu misery porn. Ludzie chcieli czegoś więcej, czegoś ciekawszego.
Nie
Nie chce mi się już słuchać, że niska ocena gry jest przez słaby gameplay itp - bo inne gry nie są tak surowo oceniane, jednak dla TLOS poprzeczka z jakiegoś powodu jest zastawiona wyżej, dlaczego w ogóle się przejmować fabułą gry, która jest słaba? Chyba żadna gra nie dostała takiego kosza za samą historię chociaż na rynku jest i będzie o wiele gorszych gier z fabułą.
TLOU2 bardzo mi sie podobalo i uwazam ze nie zasluguje na skale krytyki jaka otrzymuje... ale moim zdaniem ten tzw "felieton" jest bardzo slaby... z cyklu "nie wiem, ale sie wypowiem". Przedstawiona argumentacja zdaje sie mijac z sednem problemu i ten tekst wyglada tylko jak bezsensowne przemyslenia osoby ktora stara sie postawic ponad ta sytuacja
Drogi autorze, z calego serca polecam przejsc obie czesci i wyrobic sobie adekwatne opinie, warto :)
Czy autor chce powiedzieć, że jeśli nie podobało nam się LAst of Us 2, to należy do gorszego sortu, hamburgerowych graczy, dla których rozgrywka była zbyt wysublimowana i taki głupi plebs jak my nie zrozumiał wybitności tej gierki? Oj, nieładnie hehe
Przeszedłem, podobało mi się. Natomiast większość negatywnych opinii sprowadza się do krytyki, że ludzie w tej grze zachowują się jak ludzie, burząc światopogląd graczy, którym całe życie wydawało się, że każdy jest albo tylko dobry, albo tylko zły. Mordor i siły dobra, inna opcja nie istnieje. Może też dlatego z ludźmi ciężko się rozmawia i nie mają w sobie wyrobionego obiektywizmu, skoro od dzieciaka tłucze im się do głów, że wszystko jest albo dobre, albo złe.
Dziwi mnie też, że gracze tak źle przyjmują śmierć osoby, którą zdążyli polubić. Rekordy popularności książek i serialu "Gra o Tron" powinna już przyzwyczaić niektórych, że śmierć nie wybiera i zbiera żniwo wszędzie. TLOU2 to nie dobranocka, ani pełna patosu i kiczu fantasy bajeczka, w której drugoplanowa postać, którą lubimy umiera 15 minut częstując nas wymuszonym, łzawym monologiem, kaszląc i plując krwią. Osobiście akcenty LGBT obecne w grze mi nie przeszkadzają, myślę, że ta ogólna niechęć jest spowodowana tym, że od kilku ostatnich lat wpycha się nam homopropagandę buciorem i nawet jeśli ktoś podejmuje temat dojrzale i ze smakiem, to i tak poddenerwowana grupa graczy wrzuci ich do jednego wora z napisem "spalić".
Postawa jaką prezentuje autor tego tekstu jest chyba najczęściej spotykana wśród czytelników. Ten przykład zresztą jest tu przytoczony. "Przeczytałeś Pilcha i ci się nie spodobał? Cóż, widocznie to NIE JEST DLA CIEBIE. Wróć do czytania czegoś PROSTSZEGO np. Stephena Kinga." Po czym obowiązkowo, z pewną łaskawością, trzeba zaznaczyć, że "nie ma w tym nic złego". Tymczasem warto pomyśleć, że być może ktoś bardzo dobrze zrozumiał książkę, film, grę czy cokolwiek innego i po prostu mu się nie podobało? Z tego czy innego powodu. Obrzydliwe
tylko debil widzi w tej grze promowanie na sile ideologii LGBT. Ten watek homoseksualny jest tak delikatnie zaznaczony w tej grze, ze mozna o nim kompletnie zapomniec. Tak samo te wymysly o postaci transseksualnej. xDDD ja nie wiem jak mozna takie glupoty pisac. Ale jak sie gralo w recenzje na metacriticu to tak jest.
Jakby sie nie starac mieszac tej gry z blotem podpierajac to blazenada takiego "autorytetu" jak Angry Joe to jedno nie ulega watpliwosci ze patrzac na meta gra ma juz prawie tyle samo zwolennikow co przeciwnikow. Opinie sa skrajne, jednym sie bardzo podoba a innym nie i tyle. Szkoda tracic czasu na przekonywanie kogos do swojej opinii.
Natomiast ten felieton to chyba jakis zart w stylu nie znam sie wiec sie wypowiem.
To juz nawet nie trzeba zagrac w gre zeby pisac o niej felieton? A potem jeszcze przyklady literatury:
fanka kryminałów przypadkiem trafi na Stephena Kinga, może być bardzo niezadowolona, że rozwiązaniem zagadki jest duch-klaun
Autor chyba zapomnial dodac ze sam tej ksiazki nie czytal - choć jako człowiek, który spoilerów się nie boi, wie, o co chodzi. Tylko ze niestety nie wie bo prawdziwa postac mordercy to wcale nie "duch-klaun".
część graczy chce po prostu rozrywki
Z pewnością nie liczę na pranie mózgu i warunkowanie najmłodszych.
Moje bazgroły w temacie codziennych zajęć zajmuje więcej miejsca niż to coś ...
Od zawsze są gry niszowe nie dla wszystkich . Gry Kojimy (zwłaszcza Death Stranding czy MGS1) . The Last of Us też jest jedną z nich.
O ile gry Kojimy uwielbiam o tyle ten tytuł odepchnął mnie już przy 1 części. 2 nie dam nawet szansy bo to tak , jakby uznać : Matrix 1 był ujowy... to obejrzę 2 będzie lepiej. Nie nie będzie. To ,że jest wylewane wiadro pomyj na to ... trudno. Taki świat . Dzisiaj ludzie kłócą się o wszystko .
Największym problemem świata zrobiła się poprawność polityczna. My wychowani w latach 80-90 nie jesteśmy na to gotowi.
Tak, gra przy użyciu złożonych środków mówi nam że jeśli lubisz tą grę to jesteś socjopatą i wszystko ujdzie ci na sucho jak będziesz dobrze się ukrywał.
"Ta gra jest dobra i mądra, ale niewprawionym (powtarzam NIEWPRAWIONYM) może nie przypaść do gustu, ale to w porządku, bo ja wam powiem, dlaczego wy nie macie racji, a my (redakcja) mamy". Tak można skrócić ten tekst. Zresztą starczyłby sam tytuł, bo oddaje wyźdźwięk całości, nie marnując czasu czytelnika. Nie warto tego czytać, bo tam prawie nic nie ma, a to co jest, rozmija się mocno z prawdą (khem kolejne próby skreślenia całej krytyki gry jako skowytu zapóźnionych homofobów khem).
Felieton na poziomie rozprawki z gimnazjum (ups, późnej podstawówki). Już pod wcześniejszymi artykułami redakcji, brioniącymi tej gry jak Wojsko Polskie Westerplatte w '39, znaleźć można było bardzo dużo o wiele bardziej merytorycznych komentarzy. Mogliście zapytać o zgodę na publikację jako felieton któregoś z ich autorów, zamiast serwować nam to coś.
Chociaż spróbowalibyście droga redakcjo udawać, że do tej gry podchodzicie bezstronnie, bo to, co ostatnio uskuteczniacie jest niewiele mniej siermiężne od tego, co ma miejsce w polskiej telewizji narodowej. Jak dla mnie zawód na całej linii, bo o ile zdaję sobie sprawę, że pracownicy mediów growych nie mogą za bardzo gryźć rąk, które je karmią (wydawców), to jednak pewne pozory wypada zachować.
Nie mówiąc już o tym, że wychodzicie trochę na internetowych napinaczy, którzy MUSZĄ mieć w dyskusji ostatnie słowo. Przykro się na to patrzy, zwłaszcza jak w pyskówki wdają się sami redaktorzy. W końcu jako od profesjonalistów mamy prawo oczekiwać od was czegoś więcej, niż od anonimowych forumowiczów.
Swoją drogą czekam na felieton opisujący zamieszanie wokół tej gry z drugiej strony. Planujecie coś takiego, czy w planach tylko laurki i oświecanie niedouczonej tłuszczy?
Motyw przewodni gry to empatia, to jest absolutnie kluczowe założenie fabularne gry i dlaczego cała historia działa. Gra nie chce karcić gracza za nienawiść (stąd scena z Joelem, w takim punkcie gry, a nie innym), nie chce też przebaczenia Abby (stąd cała końcówka, stąd jej flashbacki). Jedyne czego oczekuje to empatia. Dlatego na koniec mamy obie postacie: Ellie i Abby, postacie, które w tym konflikcie nic nie wygrały, ale które rozumiemy i którym współczujemy (w zamyśle, bo ewidentnie nie do każdego to trafiło). Miłość, nienawiść, poczucie straty to skomplikowane uczucia i są powiązane ze sobą, a próba jakiejkolwiek ich kwantyfikacji jest skazana na porażkę, bo stawia nas w pozycji moralnie jednoznacznej, a świat taki nie jest (tym bardziej świat tej konkretnej gry). Więc gra zamiast powiedzieć: "Nienawiść jest zła", mówi: "Może spróbuj zrozumieć inną osobę".
I to jest dla mnie zdecydowanie największy plus tej gry (mimo, że są pewne uproszczenia psychologiczne - ale te zdarzają się w każdym medium ograniczonym ilością stron/taśmą filmową/sezonami w TV). I szanuję ND za wszystkie fabularne decyzje podjęte w tej grze.
Pamiętajcie:
Gracze chcą aby główne postaci, nasi towarzysze ginęli w grach, bo jak to tak? Dlaczego oni są nieśmiertelni? Ale jak już giną, to nagle tego nie chcą, bo to szok, źle, nie tak, srak itd...
Fu Logic :)
Zarzuty o fabułę to są ze strony zagranicznych graczy, ci nasi to przyłączyli się bo nie lubią studia Naughty Dog i gejów, gra ich wcale nie obchodzi.
Oho pseudo znaffcy i osoby, ktore graly na YOUTUBIE znowu sie zleciały xD
Dziwi mnie to, ze takim osobom chce sie nadal pisac jeszcze komentarze na temat gry, ktora dla nich jest taka słaba, albo wcale ich nie interesuje
Próbowałem ostatnio kolejny raz przekonac sie do MGS V, ale nie potrafie, kompletnie mi się ta gra nie podoba i zdania nie zmienie, ale nie wbijam na strone tej gry i nie hejtuje jej, nie piszę ze jest gownem itd.
Po co?
Ja się z tym artykułem jak najbardziej zgadzam, ludzie oczekiwali takiej prostej historii jak w jedynce i dlatego niektorzy narzekają
Dostalismy cos innego, cos lepszego, cos co wywłouje skrajne emocje, a jezeli gra potrafi wywołać emocje to znaczy, ze jest swietna
W wiekszosci gier zabijanie nie wywołuje zadnych emocji, ot zabijamy tych złych, tutaj jest inaczej bo zabijamy ludzi, którzy wcale sie nie roznia od nas i mamy to bardzo fajnie pokazane
Nie chce mi się spoilerowac teraz i opisywac, co tak bardzo mi sie podobalo w historii, ale jest to jedna z lepszych historii w grach, scisle top, ale wiadomo masy uwielbiaja historie z Mass Effect 2 (gdzie zbieramy ekipe, a na koncu ratujemy swiat xDD)
Ludzie tak bardzo maja problem z ta gra, ze szukaja wad na sile, ze nie ma wyborów (no bo to kurna RPG xD) itp
To teraz radze sobie przypomniec jak np. Mass Effect zmienial sie na przestrzeni lat (pod wzgledem gameplayu)
Zmieniał się tak samo jak trylogia Gears of War czyli nie zmienił sie wcale (jedynie pierwszy ME był drewniany totalnie czyt. sterowanie, strzelanie to poprawiono w dwojce)
Teraz pytanie, gdzie byly ludzie ktorzy narzekaja na gameplay tlou (chociaz wiekszosc z nich nawet nie grala) w tamtym czasie?
Jakos nie przypominam sobie, zeby ktos narzekał na wtórny gameplay Hitmana, ME czy Gears of War albo trylogii God of War