Lubie watki Gestochowy. Czlowiek mysli ze jest biedny i ma ch#jowe zycie, po czym patrzy na jak zyje Gestochowa i mu od razu lepiej.
Arnold Szfarcnigger powiedział że pieniądze szczęścia nie daja. Teraz ma 150 mln dol a jest tak samo szczęśliwy jak wtedy gdy miał ich tylko 100.
''Pieniądze nie są problemem lecz ich brak''
''Bogaczom los pieniędzy nie podarował, lecz tylko pożyczył''
- Św. Gęstochowa z Wałbrzycha.
No ale bądźmy szczerzy ... czy kaszanka z piwkiem nie jest lepsza od kawioru z szampanem?
Zaczynam się zastanawiać, czy Alex i Gęstochowa, to nie jedna i ta sama osoba, tylko takie alter ego
Ja nadal pozostaję przy zdaniu że pieniądze szczęścia na dadzą. Można być szczęśliwym i biednym, można być szczęśliwym i bogatym. Ale pieniądze gwarancji dobrego życia i szczęścia nie dają, niestety życie jest trochę bardziej skomplikowane niż plik banknotów.
Prawdą jest również to że im biedniejszy jesteś tym bardziej musisz zmieniać perspektywę na życie i dostosowywać swoje aspiracje do możliwości.
Pieniądze czynią również życie "łatwiejszym".
Ale zapewniam was, w co i tak wielu z was nie uwierzy że pieniądze nie rozwiążą waszych problemów, szczególnie tych najpoważniejszych, a prawdziwe szczęście można znaleźć tylko w dawaniu (niekoniecznie pieniędzy, ale tych również) innym.
Gęsty, myślę że gdybyś zaczął robić z bratem patostreamy z popijaw i odpalili donejty i patronite to mógłbyś zarabiać dobre pieniądze, przemyśl to albo jedź do Białegostoku na Szkolną i zostań kolejnym redaktorem Uniwersum, myślę że pasowalbys tam idealnie.
Gęstochowa jesteś z dużej czy małej miejscowości? Nie myślałeś by zacząć myśleć o kredycie na własne mieszkanie? Im będziesz starszy tym będziesz miał dość współlokatorów, a z niepewnymi emeryturami z ZUS, wątpię czy emeryta kiedyś będzie stać na np. wynajmowanie kawalerki.
Jestem od Ciebie młodszy, stały się u mnie w życiu teraz sprawy, przy których mój wątek który kiedyś tu założyłem to pikuś, ale widzę że jesteśmy trochę podobni i czuje empatię czytając Twoje wpisy.
Szkoda by było gdybyś kiedyś w wieku 60 lat wylądował na ulicy, bo na stancjach biznesmenów-deweloperów dla studentów nie chcą przyjąć starego dziadka, a na mieszkaniach które wynajmują gangsterskie Sebki, znęcali by się nad biednym emerytem.
Jesli mowisz rzeczywiscie o bogactwie a nie zamoznosci to tak troche jest. Ceny sa niewspolmierne do skoku jakosci. Nie sa ustalane na zasadzie ile to jest warte w granicach przyzwoitosci, a ile ktos jest w stanie za to dac. Dlatego wlasnie dobrze sie zarabia na dobrach luksusowych. Jesli masz najlepszy produkt to mozesz wymyslic cene z kosmosu.
Cóż Gęstochowa, interesujące są Twoje uzasadnienia poglądów ("miałem więcej kasy, więc waliłem droższe whiskacze") ale masz trochę racji.
Nie podam źródła bo nie chce mi się szukać ale widziałem badania które wykazują że najszczęśliwszą grupą w USA są ci którzy zarabiają okolice 150k rocznie.
Im biedniejsi jesteśmy tym więcej szczęścia przynosi każda dodatkowa zarobiona złotówka, ale im dalej w las tym w mniejszym stopniu kasa wpływa na naszą jakość życia.
Ja się cieszę z tego co mam, jakby mi ktoś magicznie dorzucił 10 kafli do pensji to moje życie nie zmieniłoby się w monumentalnym stopniu, ot mógłbym trochę bardziej niefrasobliwie rozwalać pieniądze na hobby. Ludzie też bardzo szybko przyzwyczajają się do lepszego statusu, gdyby mi na studiach ktoś powiedział że będę miał takie możliwości jak teraz pewnie pomyślałbym że będę 3x szczęśliwszy niż wtedy - cóż, nie jestem, bo zawsze byłem z tych pozytywnie nastawionych do życia, i jest lepiej, ale tylko ciut :)
Jestem zdrowy, mam fajne pasje, lubię to co robię na co dzień i mam fajną żonę - niczego więcej mi nie trzeba. Znam bardzo pozytywnych ludzi którzy cisną w okolicach minimalnej krajowej, znam gościa który jeździ Maserati i ma minę jakby ktoś mu nakopał do dupy.
Bilzerian to pajac ale chyba w sensowny sposób wyjaśnia to zjawisko: https://www.youtube.com/watch?v=0ZFjNlvmqsI
Co nie zmienia faktu, że to co piszę wyżej jest aktualne tylko dla tych którzy zarabiają na tyle dużo że nie muszą sobie zaprzątać głowy czy jutro będą mieli co włożyć do garnka. Kiedy pieniądze są periodycznym problemem w ogromnym stopniu rzutuje to na życie.
A jak rozumiecie bogactwo?
Jako posiadanie?
Pieniędzy, nieruchomości, jachtów czy co?
Dłuższego e-penisa?
Mądrości, wiedzy, doświadczenia?
Powodzenia u kobiet?
Czy może poczucia szczęścia?
W większości posiadanie to zawracanie dupy, i wiem że biedak z konieczności, tego nie zrozumie. Taki biedak żyje w złudzeniu, że mieć to znaczy być.
Żeby można było zostać biedakiem z wyboru, trzeba pierwej posiadać a dopiero później tego posiadania się pozbyć.
Wówczas można się podśmiewać z cudów elektroniki i wysp dalekich, napiwków, smokingów, cygar wraz ze szlachetną whisky czy starożytnym koniskiem.
Ale takie stwierdzenia to nic nie warte są, każdy ma własną drogę.
I moja droga jest zawsze mojsza.
Dokładnie tak jak autor mówi, jedynym wyjątkiem są komputery - poza tym droższe telefony, samochody, domy, ubrania oraz jedzenie absolutnie nie mają przełożenia na jakość, w gruncie rzeczy co za różnica, i tak wszyscy umrzemy. Najważniejsze żeby FPSy nie spadały a już w grach online - szczególnie.
Gestochowa, zobacz ile kosztuja serwery czy stacje robocze, zdziwisz sie wtedy ile mozna wydac na komputer na ktorym nawet sie za bardzo nie gra :).
JdG nie nasz ambicji, żeby zarobić więcej? Coś zmienić w życiu?
btw. wybieram kaszankę i piwo.
Coś mi nie halo, pisze bez błędów, składnia w miarę ok. To trolling, nie ma bata, nie brzmi żulem.
Co do bycia żulem i nie robienia błędów itp.
Będąc na stuiach mieszkałem w akademiku, i najwięksi żule i chlejusy stamtąd, to byli teoretycznie ogarnięci i myślący studenci psychologii.
Żul nie musi być tylko mietkiem bez zębów.
a mi się nie chce wierzyć na te teksty, że pracuje na pół etatu za tysiąc zł i jakoś funkcjonuje, no chyba, że pod mostem mieszka, no ale to skąd by miał internet ?
wynajmuję pokój u rodziny, tak więc płacę dosyć mało za wynajem, a co do pracy to już czas przeszły niestety
nauczycielem nie zostałem, ale moze zostanę, jak tylko kasę zdobędę i odłożę na zrobienie modułu pedagogicznego którego nie mam
Jak nic nie masz to nic nie stracisz, a jak bogaty straci to raczej nie będzie chciał dalej żyć (z długami) albo co gorsza przerzucić się na najniższy poziom.
pieniądze szczecią nie dają tylko umilają życie.
jeszcze można powiedzieć ze pieniądze szczęścia nie dają ale ich brak często powoduje nieszczucie.
wiele zależy tez o jakich pieniądzach mówimy, bo to nieraz nam się wydaje ze ktoś żyje dobrze a tak naprawdę codziennie żyje z obawą by nie powinęła mu się noga, bo jak coś pójdzie nie tak to nie będzie miał na raty kredytów w wyniku czego straci wszystko co do tej pory wypracował.
Widowo ze taki bil gates i jemu podobni nie mają tego typu problemów, ale wielu co żyje w tak zwanej wyższej klasie średniej niby ma dobrze ale to jest złudne, czasem wystarczy niewielki błąd by stracić wszystko.
ogólnie ja jestem zdania ze nie warto się przyzwyczajać do pieniędzy, a taki co ma niewiele moze nie ma spokoju finansowego, ale ma za to spokój ducha, ponieważ nie ma też zobowiązań i moze z dnia na dzień np zmienić swój styl życia wjechać gdzie chce i robić co chce bo nic go nie trzyma, niewidzialne kajdany banków.
Jeszcze jak spojrzy się na historię wiele ludzi zarobiło mnóstwo kasy, którą później została roztrwoniona przez ich potomków, co też daje jakąś lekcję.
Odpowiednia liczba środków daje na pewno komfort psychiczny - brak kredytu, brak zmartwień co się stanie jak stracę pracę etc.
Z drugiej strony prawdziwe bogactwo to cały czas walka o to, aby go nie stracić. Naprawdę trzeba mieć dobrze poukładane w głowie, aby móc się od tego odciąć.
Zainspirowany postami słynnego Alexa w pewnym wątku z ostatnich dni, zacząłem rozmyślać i do czego doszedłem:
Jak to taki Alex i inni zbytnio hołubią bogactwo, a tak naprawdę to jest tylko jedna rzecz za którą można je hołubić, to jest: spokój i brak strachu o byt, nie mus szukania pracy co chwila i życia w strachu o jutro.
Reszta? to moim zdaniem głupoty.
Ja mam obecnie mało, ale kiedys, przez chwilę, miałem dużo kasy (stosunkowo, jako student bez żadnych zobowiązań, te 1200-1300 to było krocie). Wtedy ze znajomymi pozwalałem sobie na droższe Whisky, lepsze żarcie itd.
I wiecie co?
Lepsze whisky nie smakowało mi za bardzo, a lepiej się mi i tak piło Kustosza czy Kasztelana. Jedzenie mi mniej smakowało jak chociażby gołąbki zwykłe itd.
Uważam że ludzie umówili się po prostu że coś jest niby lepsze, bo trza drożej zapłacić, i tyle, a prawdy w tym nie ma (no dobra, piwo czy wino faktycznie mniej siary ma).
Jedynym wyjatkiem są komputery, które fakt, trzeba rozbudowywać aby się cieszyć fajnymi grami i wodotryskami w nich, ale to znowu nie jest koszt Alexowski tzw.
Powiem tak na może głupim przykładzie z swojego życia na guzik mi telefon za 3k słuchawki za 700 pln, wakacje za 5 k jak nie mam tego nikomu pokazać ani z nikim się tym podzielić, matka może powie znajomym ze a to byłem w Chinach młodszy brat może trochę pomęczy o iPhona kumpel powie o pokaz jakie fotki robi, wolał bym pojechać gdzieś bliżej w Europie ale z żona i dzieckiem a iPhona kupić dzieciakowi czy te airpodsy które wrzucałem na forum w internetowych wojenkach które nikogo. Dziękuje za uwagę.