Red Dead Redemption 2 albo misja poboczna albo przypadkowo zawitałem do domku na polanie i był tam ojciec i syn, no i ojca zabiłem, bo ten bronił domu przed złodziejem czyli mną. I tak pamiętam, że syn bardzo płakał za ojcem, pytał się, dlaczego to zrobiłem i mówił, żebym tam coś wziął, jakieś kilka dolców i odjechał.
Zrobiłem z NPC-a sierotę, więc żal mi się go zrobiło kiedy tak płakał i też go zastrzeliłem. Kurde, to było słabe z mojej strony :/
Uwaga! Spoiler Dark Souls 1.
spoiler start
Ogarnął mi smutku podczas walki z wielki Szary Wilk Sif w grze Dark Souls po tym, jak uwolniłem go z otchłani i pomagał mi w pokonanie ostatni boss Otchłani (w rozszerszenie). Zadałem sobie pytanie "czemu nie dało się to ominąć".
Rycerz Artorias i wilki Sif są tragiczne postaci w grze Dark Souls. Nie tylko oni...
Również byłem zmuszony zabić pewne postaci w późniejszym fazie rozgrywki, kiedy zostali zamienione w "puste" nieumarli (szczególnie ten, który uwielbiał słońce).
spoiler stop
Wrzask z Ori and the Will of the Wisps :(
Gdzie przykłady przeciwników, kiedy to gracz wysyłając ich w wirtualny niebyt płakał ze śmiechu ?
Będę wreszcie musiał skorzystać z biblioteki kumpla i ograć Automate ;D Fajny artykuł
Wiesz, że masz do czynienia z dobrą grą, jeśli nie chcesz w niej zabijać przeciwników.
Szeregowi wrogowie z NOLF 1 i 2. Te ich zaskakująco normalne rozmowy. Ciężko pociągnąć za spust, kiedy słyszysz jak przeciwnik martwi się, co się stanie z jego żoną i córeczką, jeśli zastrzeli go jakiś szpieg.
Dark souls 3 spoiler
spoiler start
RIP Knight gael
spoiler stop
Dzikie psy z metina. Wole zabijać ludzi czy inne pokraki niż zwierzęta.
A mnie było szkoda Orków w Gothicu 3. W poprzednich częściach wyglądały jak trochę mądrzejsze zwierzęta, zdecydowanie niezbyt rozmowne, ale w trójce jak je trochę "uczłowieczyli" to trochę szkoda było ich ścinać równo z trawą podczas odbijania zajętych miast, zwłaszcza jak chwilę wcześniej wykonywało się dla nich zadania za co nawet potrafiły pochwalić ;)
W "Pandora Tomorrow" była podobna sytuacja. Jeden etap pomaga nam przechodzić przewodniczka, agent lokalnego oddziału wywiadu. Z jej pomocą omijamy wrogów, pokazuje trasę itd. N końcu odprowadza nas do windy, i w momencie gdy drzwi już się mają zamknąć słyszymy w słuchawce "Sam, musisz ją zabić. Natychmiast, nie zadawaj pytań." Mamy ułamek sekundy na decyzję.
MI było szkoda Adolfa w Return to Castle Wolfenstein kiedy płaczliwym głosikiem w trakcie rozpadu recytował: "Eva, auf wiedersehen!" :-E
https://www.youtube.com/watch?v=NlHPuTriQqw
Ew. wzruszenie tylko w Automacie podczas bitwy A2 z 9S reszta ciachana bez żadnych sentymentów.
Ja to w grach wyżynam w pień wszystko jak leci bez sentymentów i litości, ale jak przyszło mi walczyć z robotami w Automacie to aż mi się serce krajało.
Zawsze mam problem z zabijaniem miśków, wilków i psiaków, wszędzie.
Zombie w Dying Light są urocze. :D
Mordowanie Tatuśków w BioShocku nie było fajne.
Fallout 4 ma chorą wg mnie sytuację, kiedy w dodatku Nuka World jesteś niejako zmuszony do zabicia członków frakcji, z którą sympatyzujesz. Chore ze względu na logikę bardziej, niż wyrzuty sumienia.
Pamiętam jak w jednej grze wytrąciłem broń z ręki wroga ten do mnie gadał nie zabijaj mnie! okaż litość! a i tak zaraz podniósł upuszczoną przez siebie broń by znów do mnie strzelać :)
Jak można było pominąć tą sytuację...
Mi najbardziej szkoda było Sama z Mafi 1 aż miałem Ciarki. I jeszcze Diany z Hitmana 5
Nie płakałem, ale miałem mocne zniesmaczenie w GTA V w scenie gdzie musieliśmy torturować npc-a. To jedyny moment w życiu gdzie podczas grania czułem obrzydzenie.
Kurcze, no jest trochę tych tytułów:
1.) Death and Taxes - Dosyć świeży tytuł w którym wcielamy się w Śmierć w roli urzędnika i decydujemy kogo zabić oraz kogo oszczędzić. Każda z istot ludzkich ma jakąś swoją historię, czasami lepszą, czasami gorszą, a to my musimy zdecydować kto jest bardziej przydatny dla świata. Do tego każda śmierć i oszczędzenie życia mają faktyczne odbicie w prawdziwym świecie, więc wybory nie są takie proste i przyjemne.
2.) Danganronpa - Tu właściwie cała seria. Też tutaj nie zabijamy osobiście, ale podczas sądu klasowego decydujemy kto jest zabójcą i kto ma umrzeć. Co prawda skazujemy tutaj mordercę, ale wcześniej możemy się zaprzyjaźnić z tą postacią, poznać jej historię i zbliżyć się do niej.
3.) Beholder - Podobnie jak powyżej. Tutaj jest o tyle problem, ponieważ w tej grze żyjemy w totalitarnym państwie i naszym celem jest przeżycie nasze i naszej rodziny, co powoduje, że czasami trzeba na kogoś nasłać policje państwową, co nie kończy się szczęśliwie dla danego osobnika.
4.) Penumbra: Przebudzenie - Tu nie będę spoilerował, ale jest w tej grze jeden taki moment w którym musimy wcisnąć jeden przycisk by otrzymać klucz. Naprawdę serce mi się krajało podczas tej sceny.
5.) Heavy Rain - Tutaj mimo pewnej przewidywalności nie chciałem zabijać żadnej z postaci, polubiłem każdą i trudno było mi się zdecydować jakie rozwiązanie wybrać.
6.) The Walking Dead - Jestem chyba w tej nielicznej grupie w której zakończenie pierwszego sezonu serii gier od Telltale nie wzruszyło i nie spowodowało potoku łez, tak jednak smutno mi było w ostatniej scenie, ale nie z powodu całej otoczki, a dlatego, że polubiłem tę postać i liczyłem, że może w drugim sezonie też ją spotkamy.
7.) Corpse Party Blood Covered: Repeated Fear - Tu trochę jest inaczej, ponieważ mogliśmy doprowadzać do złych zakończeń co kończyło się zwykle śmiercią naszych bohaterów i też było mi źle, że do takich zakończeń w ogóle doprowadzam.
Jeszcze pewnie coś by się znalazło, ale to takie przykłady, które najbardziej utkwiły mi w pamięci. Zwykle jednak najbardziej szkoda mi postaci niewinnych lub takich z którymi w jakichś sposób się zżyłem.
Żalu nie wzbudziły we mnie żadni przeciwnicy, którzy już byli pozbawieni świadomości. Zombie z half life, tatuśkowie z bs byli obojętni. Prędzej żałowałem tych uzależnionych od adama w jedynce (nie pamiętam, jak się nazywali).
Żal było mi np. losu niektórych postaci z planescape tormenta. Nie było mi żal gruntów z Amnesii. Żal było mi Floweya z Undertale'a. O dziwo, Gethy z ME były mi zupełnie obojętne, za to przy całej mojej niechęci do tej serii, szkoda było mi Krogan. Żal było mi Olgiera i jego żony z Krwi i Wina, za to dla odmiany elfów z Wiedźmina 1 nie żałowałem. Szkoda było mi Wrzask z Ori and the Will of the Wisps.
Far Cry 5 - Faith
Mafia 1 - Sam
GTA IV - Darko Brevic, Derick Mcreary
Byłoby więcej, ale o tej godzinie sobie więcej nie przypomnę...
Po dziś dzień jak sobie przypomnę cytat
Tonight
spoiler start
Gehrman
spoiler stop
joins the hunt
to mi przechodzą ciary po plecach, ta walka mi tak zagrała na emocjach, że ja pierdziu (głównie przez mistrzowski, genialny, arcyzajebisty soundtrack) i to w momencie kiedy myślałem, że już jestem za stary na takie emocjonowanie się grami.
Przyznam, że szkoda mi było zabijać Wojownika w Prince of Persia (2008), prosta, ale przykra historia. Wspomniana the Boss z MGS3, czy Sarena w Mass Effect...
Z Bloodborne'a chyba lepiej byłoby wspomnieć o Rom, the Vacuous Spider.
Takim samym przypadkiem jak wilczek jest stary król demonów który z ostatkiem życia pada na ziemie próbują się nieskutecznie bronić. Na szczęście można go ominąć ale jak już się go pokona to ma się żal że zabiło się najstarszego przedstawiciela tego zagrożonego gatunku.
A mnie żal było Vladimira Lema z nieco zapomnianego już Max'a Payne'a II
Dark Souls 1- Gwyn to nadal dla mnie najtragiczniejsza postać w historii gier wideo. Koleś chciał być tylko spoko królem, ale na jego kadencję akurat wypadła Wielka Apokalipsa. Więc co zrobił Gwyn? Postanowił po wieczność pilnować Pierwszego Ognia, by nikt go nie zdmuchnął. Jednocześnie był dla niego paliwem. A wszystko to, by ten zepsuty świat toczył się dalej...
Nier: Automata - do tej pory pamiętam moment, który uświadomił mi, z jakim dziełem sztuki mam do czynienia. W ścieżce B kilka żywych maszyn zaczyna śledzić 2B i 9S w celu zabójstwa. Nie udaje się i na końcu spotykamy ostatniego z.. rodziny. Który po prostu chciał pomścić swoich pobratymców, których my bez powodu zabiliśmy.
I odnośnie Automaty - dla tych wszystkich zwyroli, którzy zabili pewnego NPCa w scieżce c
spoiler start
Nie, zabicie Pascal to nie jest najlepsza opcja, jest w sumie pośrodku.
spoiler stop
Metal Gear Solid 3: Snake Eater
Stojąc nad pokonana The Boss długo szukałem innego wyjścia niż wciśnięcie X.
Wybór pozostał między ukończeniem gry i zabiciem swojej mentorki lub nie ukończeniem gry w ogóle.
Byłem autentycznie smutny gdy do niej strzeliłem. :/
w Ankiecie brakuje jeszcze jednej opcji: cichy styl + ewentualne strzelanie, gdy zaczyna się nudzić, albo odpali się alarm
Unikam zabijania zwierzat zwlaszcza wilkow i psow (bo akurat mam psa). Jesli sie da to pomijam takie questy. Nie gralem tez w MHW gdzie zabijanie nie ma uzasadnienia. Rumcykcyk: "gra mocno sadystyczna (nie wiadomo w jakim celu klepiemy te zwierzęta)"
NieR: Automata to żart w porównaniu do tego, co się doświadcza przy drugim podejściu w NieR: Gestalt. Tam idzie dostać załamania nerwowego.
A NieR: Gestalt to żart w porównaniu do tego, czego się doświadcza w Drakengard 3 - tutaj trzeba brać przerwę na odsapnięcie emocjonalne, gra naprawdę dobija.
Rayman 3, samiuteńki koniec, zamiana Andre w Luma - nie płakałem, ale długo mi zeszło, zanim w końcu podjąłem tę decyzję o zakończeniu gry. Niby był tym złym, ale... jakoś tak nie chciałem go "uśmiercać". Ot, arcydzieło gamingu ubrane w kolorowe ciuszki gry dla dzieci - przy czym większość żartów oraz ich dwuznaczność wyłapałem dopiero niedawno, po kolejnym przejściu gry, ale już jako człowiek "dorosły" (grałem w wersję z oryginalnym polskim dubbigiem z 2003 roku).
Lost Planet 3 - bardzo niedoceniona produkcja. Tam długo nie było powiedziane, kto jest faktycznym wrogiem, a na sam koniec i tak wszystko się pokiełbasiło. Ostatecznie wyszedł happysad ending ;]
Forgotton Anne - serio o tym nie wspomnieliście? Przecież tam końcówka łamie serce. W ogóle to jedna z niewielu gier, które rzeczywiście wzbudziły we mnie silne emocje i przywiązanie do postaci, czy to złych, czy dobrych. Właściwie to nie było tu czarno-białych charakterów, każda jedna postać miała różne odcienie szarości. Nie było "głównego złego". Zabicie kogokolwiek - naprawdę bolało. Albo przynajmniej "naciśnięcie spustu" poprzedzała dłuższa chwila zastanowienia, przynajmniej w moim przypadku. Dla mnie to chyba gra, która jak żadna inna powinna znaleźć się w tym zestawieniu. Gra się predatorem, a jednak wcale nie kusi do wyrżnięcia w pień wszystkich wokoło, chociaż gra początkowo do tego zachęca... Dla mnie to mistrzostwo świata na poziomie Shadow of the Colossus i Automaty, chociaż w zupełnie innym stylu.
Przypomniało mi się - Neverwinter Nights. Tam też było parę postaci tragicznych. Szczególnie dobrze pamiętam Czarnydrzew - jeny, ten śmiech dzieci miałem w głowie jeszcze na długo po przejściu gry, naprawdę świetnie wyreżyserowane, tragiczne zdarzenie, gdzie nic nie było oczywiste. Czarnydrzew to jeden z tych questów, który zapamiętuje się na całe życie.
Liczyłem bardziej na postacie typu Irons z CoD: Advanced Warfare, Vaas czy Pagan Min niż... to coś.
Nigdy nie miałem sentymentów wobec kolosów w SoTC. Tym bardziej, że żaden z kolosów nie ma za sobą żadnej historii czy osobowości. Gra nic nam o nich nie mówi. One po prostu są i do łagodnych nie należą. Miałbym ich załować? lol
Masakrycznie słaba ta lista....Temat stworzony nieco na siłę...Żadnych faktycznie wzbudzających litość przeciwników...Gdzie smoczyca z Heart of Winter ? Gethy? To bardziej żal mi było Isaira i Madae w Icewind Dale II, bo może byli egoistami i burakami, ale uważałem ich cele za dosyć słuszne.
spoiler start
Nie mówiąc już o Yoshimo w Baldurs Gate 2, ale tam jest...specyficzna sytuacja.
spoiler stop
Smutno to mogło być w MGS3 / The Last of Us / czy nawet w Castlevania lords of shadow / Space Ops : The Line ale na pewno nie w tym wymienionych tytułach.