Wspomnienia wspomnieniami, ale teraz mamy nieskończenie lepsze czasy, dostęp do legalnych gier, niejednokrotnie taniej niż piraty i bez stania w kolejkach i buszowania w tłumach ludzi, gdzie świeże powietrze to był towar deficytowy.
A piraci sobie domy budowali i firmy zakładali z zysku jaki bez kosztów uzyskiwali na giełdach, bo wkoncu gier nie musieli tworzyć ani importować.
Miło wspominam te giełdy, chciałbym żeby wciąż istniały (ale bez piractwa), ale czasy się zmienily i idziemy coraz mocniej w cyfrę.
Mało kto zdaje sobie sprawę, że pieraci dystrybuowali gry cyfrowo na długo wcześniej zanim powstał Steam i jego spółka.
W latach '80 gry się kupowało w kioskach ruchu lub sklepach papierniczych. Zwykle sprzedawca miał pudełka z kasetami na których było nagrane po 10-20 gier.
Później ojciec zabrał na giełdę. Do dzisiaj nie wiem dlaczego to zrobił, to była zupełnie nie jego bajka.
Giełda (podobnie jak w artykule) mieściła sie szkole licealnej w Bielsku Białej. To był bodajże '93 rok i miałem 13 lat gdy ujrzałem ten zaczarowany świat.
Zupełnie nie ogarniałem wtedy jakie gry są na rynku (byłem świeżym posiadaczem Amigi) także ojciec po prosty zapytał kolesia co może ciekawego polecić. Dał nam 4 dyskietki a na nich Syndicate. O jaacie. Pamiętam jak to odpaliłem w domu na Amidze. Potem juz sam jeździłem ale nigdy nie zapomne tego pierwszego razu :P
U mnie w mieście tam gdzie była giełda komputerowa teraz jest/będzie sąd rejonowy.
A giełdę w Katowicach za spodkiem ktoś pamięta?
Bilety były i się w kolejce olbrzymiej stalo :)
Kasety na commodore potem dyskietki na Amigę i wreszcie płyty na ps1 :)
Naganiacze stali z listami gier już w kolejce wyrywali ludzi.
Ehh to były czasy klimat nie do odtworzenia.
Elbud - Mekka i święte miejsce wszystkich krakowskich graczy i ludzi związanych z elektroniczną rozrywką lat 90. Do dziś jeszcze mam w pamięci zapach i smak serwowanych tam z jakiejś budy kiełbasek. Co niedziela zawsze byłem wraz z tatą i bratem. A także z już śp. kuzynem który wprowadzał mnie w ten magiczny świat gier video. Kto też bywał i pamięta ten niezapomniany klimat tamtego miejsca ? R.I.P.
A potem giełda przeniosła się na Balicką ale to już niestety nie było to...
Pamiętam jak na wycieczce do stolicy największą atrakcją był stadion, przywiozłem wtedy gta na psx i comand and conquer :P
Pamiętam te czasy, choć już w drugiej połowie lat 90-tych i początek 2000. Gry kupowałem na koronie stadionu X-lecia, miałem po prostu bliżej. Po sprzęt jechało się na giełdę. Dobrze, że to wszystko się ucywilizowało, niemniej sentyment pozostał.
Elbud - wymiana vhs, kasety na spektrę, dyskietki na amigę, przeróbka psx, pierwszy oryginaly snes, dorabianie na montażu kabli (od chinch po audio technicsa), legalny handel sprzętem video-audio-konsolowym (miałem bdb dojście do elektroniki). Krótka współpraca z Elemisem. Za gnojka wyciągałem dzięki giełdzie 1-3k co weekend, a teraz trochę więcej ale za miech...To se ne vrati.
Przypomnieliście mi stare czasy, wielu ze swoich znajomych poznałem właśnie na giełdach w Krakowie. Niektórzy z nich dziś działają w branży internetowej niejako po drugiej stronie tworząc zabezpieczenia i zwalczając piractwo. Wiem, że to nie jest wytłumaczenie ale wtedy były inne czasy ( i pisząc to poczułem się stary... ), wymienianie się grami dyskusje przy stolikach czy stali bywalcy "apacze" którzy nigdy nic nie kupowali ale potrafili spędzić na giełdzie cały dzień ( i znali tam chyba wszystkich ). Pamiętam że to właśnie tam zaopatrzyłem się w strategię wszech czasów ( według mnie ) czyli "Stars!".
We wczesnych latach '90 pirackie gry na Commodore 64 były sprzedawane w normalnych sklepach komputerowych. Na kasetach było nagranych po ok. 20 gier z jednej tematyki.
Z kolei w połowie lat '90 jeździłem na giełdę do domu aukcyjnego Adams w Poznaniu. Poznałem tam paru sprzedawców, którzy zapraszali klientów do siebie do domu, aby nie musieć czekać do weekendu ani płacić za wstęp na giełdę. W taki sposób pozyskiwałem gry na Amigę :)
edit
Tutaj dobre foto:
https://wyborcza.pl/alehistoria/7,121681,25695285,nastolatkowie-zarabiali-na-piraceniu-gier-komputerowych.html
W Poznaniu miescila sie kiedys kolo Palmiarni . Na gieldzie oprocz softu mozna bylo tez zakupic sprzet. Podobno nie wiem na ile to jest prawda, ale na tej gieldzie handlowali panowie, ktorzy pozniej otworzyli Komputronik . Sprzedawcy mieli gry na kasetach od streamera.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Nap%C4%99d_ta%C5%9Bmowy . Jezdzilem z kolega raz w miesiacu z lista co bysmy chcieli. Pamietam, ze na gieldzie zobaczylem 1 raz nagrywarke cd . Byla wtedy w cenie jakiegos dobrego zachodniego nowego samochodu. Pamietam historie, ze pozniej juz bezposrednio do tego sprzedawcy jezdzilismy do domu. Niestety okazalo sie, ze Policja wynajela mieszkanie po 2 stronie i obserwowala/kamerowala poczynania tego pana. Mial sprawy w sadzie, ale finalu nigdy nie poznalem.
A tu realia wroclawskie oczami naocznego swiadka :)
https://www.cdaction.pl/artykul-59590/retrohistorie-smugglera-jak-sie-piracilo-gry.html
Pamiętam jak w 1986 roku jak byłem mały to pojechałem tam z ojcem , dużo sprzętu komputerowego, audio video. Kupił tam Top Gun na kasecie video. Kilka razy tam mi kupił też gry na ZX Spectrum a później na C64. To były czasy.
A czy ktoś pamięta "Manhattan" w Płocku przy teatrze? Tam było wszystko dla wtajemniczonych. Później przeniesiono na bazar Bielska, Ostatnia.
Fajny artykuł. Jako ze jestem z Warszawy na giełdę jeździłem na Grzybowska, teraz stoi tam hotel Westin. Ależ to były czasy, co tam się działo. Przerobiłem swojego PS1 i głównie kupowałem gry oraz sprzęt komputerowy. Fajne czasy
U mnie w Małym-Średnim mieście też była giełda, prawie taka sama. KUPOWAŁEM :) tam gry na AMIGĘ.
Ale zanim powstały giełdy, posiadałem ZX Spectrum+, Commodore 64 i Atari 800XL, gry na nie "załatwiałem" od znajomych, można też było kupić składanki na kasetach w niektórych sklepach xD.
Byli w tamtych czasach także (przedsiębiorczy) ludzie którzy sprzedawali gry wprost z pokoju :) i TRZEBA BYŁO IM PŁACIĆ (często więcej niż na giełdzie).
A oprócz tego istniały WYPOŻYCZALNIE GIER.
Wypożyczało sie kasety z grami(ZX Spectrum, C64) na tydzień :)
Przy okazji można było o demoscenie wspomnieć. Chyba każdy kto się wtedy bliżej tematem interesował się z nią zetknął. Przynajmniej w intrach od piratów.
Pamiętam jak za dzieciaka kupiłem swój pierwszy oryginał GUNSHIP 2000 na Amige. Powiedział mi , ze zgłupiałem (sprzedawca) i że za 660 000 PLN mogę kupić worek gier i wyciągnął "oryginały" spod lady. Naturalnie śliczny box Ips przemawiał do mnie bardziej. Obok stoiska sprzedawca musiał usiąść na krześle jak jeden gość wyciągnął 3,5 MLN na Zeldę N64, a ten próbował mu wcisnąć trzy worki piratów na pieca i Amigę. Piękne czasy i premiery jednych z najlepszych gier do dziś.
Serce rośnie jak przypominam sobie przebieranie w grach na PS1 z torby sportowej u merchanta na stadionie 10lecie w Warszawie. Każda zakupiona na chybil trafil to bylo wydarzenie zycia (mialem wtedy jakies 7-10 lat)
No i da się napisać naprawdę ciekawy felieton bez szczeniackich zagrywek i obrażania innych. Szacunek dla autora.
Co do samego tematu - zawsze jakoś dziwnie mi się robi na duszy, kiedy czytam lub oglądam coś "o tamtych czasach". Pojawia się w sercu jakieś takie ukłucie żalu za minionym, za dawnymi czasami. To samo czułem, kiedy oglądałem "Thank You For Playing: Kultowe Magazyny o Grach". Nagle wracają wspomnienia: pierwsza konsola (w moim przypadku Pegasus), pierwszy komp, wymienianie się dyskietkami (potem płytami), giełda, kafejki internetowe (które do internetu bynajmniej nie służyły - Quake 3 vs. Unreal Tournament - pamiętacie?), wspomniane już magazyny i przede wszystkim rozmowy z kumplami - dosłownie setki godzin spędzonych na gadaniu o grach, o walkach z bossami, o tym, co zrobić, żeby wycisnąć z kompa jeszcze kilka klatek...
Łosiu trafnie zauważył, że to było jak forum, ale na żywo. Po części to prawda, choć nie do końca. Na forum nie jesteś otoczony żywymi ludźmi, nie słyszysz wokół siebie gwaru ludzi, śmiechu kumpli, nie czujesz tak naprawdę, że żyjesz, bo siedzisz sam za monitorem. To smutne trochę. Wspomnienia... i ówczesne skoki technologiczne - ten moment, kiedy po kilku latach grania na Pegasusie człowiek po raz pierwszy odpalał PSX-a... Matko, jakie to robiło wrażenie... Serio, to był kosmos jakiś, słowem tego nie opiszesz. Świat bez internetu, bez smartfona, bez facebooka i całego tego plastikowego szajsu, jaki obecnie nas otacza. Szło się z kumplem do jeszcze jednego kumpla i się nie wiedziało, czy się go zastanie w domu, bo nie było jak wcześniej tego sprawdzić :) Serio, łza się w oku kręci... Myślę, że to są takie rzeczy, których młodsi niestety nigdy nie zrozumieją. Dzięki za tekst i pozdrawiam roczniki z lat 80.
Pamiętam jak chodziłem po tych krakowskich giełdach z elektroniką,- portfel to trzeba było chować w majtkach bo tak kradli, już nie mówię o telefonach. Gość obok ciebie przechodził a pięć minut później stał kawałek dalej i chciał ci sprzedać twój własny telefon. To był istny dziki zachód, no może jednak wschód ??
Ehh stare dobre czasy. Ja wybierałem sie na giełdę komputerową w budynku starego dworca PKP w Katowicach. Kupowało się gry na gameboy Advance a wczesniej na sterego :) gry wyglądały jak oryginalne ale nie były. ŁAdne pudełka i kartridże. Gry działały ale lubiły gubić save'y :) po to można było stwierdzić , że to pirat. Co do nowych tytułów na PC czy nawet ps2. Przed giełdą stał facet i rozdawał ulotki z listą gier na dane platformy. Mówiło się jakaś sie chche gre , dawało kasę i sie czekało. Facet odchodził gdzieś na bok. Po 10 minutach nie wiadomo skąd mając juz płytke facet podchodził i ci ją wciskał do kieszeni :) za cholerę nie mozna bylo wyczaić kiedy odbyo sie przekazanie płytki z "magazynu" do rąk kolesia :D eh to były czasy !
Na giełdzie nie byłem, ale chodzilem do sklepów komputerowych z dyskietkami i tam nagrywali gry na amige. To były piękne dni. Wcześniej gdy miałem C-64 wszystkie gry od znajomych brałem. Najfajniej grało się w Silk Worma dla dwóch graczy. Magnetofon musialem pożyczyć bo kupiłem C-64 i już nie było mnie stać na magnetofon przez jakiś czas. Wczytywanie było świetne. W tym czasie można było wyjść na spacer z psem a potem okazało się że się nie wczytala gra. Potem były już kartridże z turbodoładowaniem więc była moc. Ale zabim nabyłem pierwszy komputer to zachwycalem się u znajomego Atari z czarno-białym monitorem do tego. Obok stało wielkie akwarium ale nie zwracałem uwagi bo Atari to było cudo. Tylko że zanim dał mi grać we Freda to musiałem mu robić zadania domowe. Szantażysta. Tak właśnie było w 1990...