To odważna decyzja, młody człowieku. I wielki ciężar - zostać apostatą. Będą Cię pokazywać placami. Będą spluwać na Twój widok. Krąg wyśle Twoim śladem list gończy, a Templariusze będą Cię tropić bez wytchnienia. Udaj się na Północ, gdzie Wolne Miasta opierają się sile Zakonu. Tam znajdziesz wytchnienie, którego szukasz. Być może.
I pamiętaj - Szarzy Strażnicy zawsze werbują.
No i co z tego?
No i spoko. Też od lat nie czuję się członkiem KK ale jestem zbyt leniwy żeby cokolwiek z tym zrobić.
Tak bardzo mi to zwisa.
No to teraz to już na 100% pójdziesz do piekła.
Religia jest dla slabych jednostek, ktore nie potrafia zyc bez bytu wyzszego do ktorego wznosza modly i to daje im poczucie bezpieczenstwa, ze ktos czuwa. Niestety ludzie zostaja skazeni ta slaboscia bardzo wczesnie, od malego sa zakuwani w religijne dyby i ciezko sie tego pozbyc, mysle ze nawet nie jest to mozliwe, bo zawsze w chwili wielkiej potrzeby podswiadomie beda wracac do tego w czym ich wychowano. Najlepszy przyklad jaruzelskiego ktorego namascili przed zgonem ;D
Umarł ateista. Staje przed świętym Piotrem i czeka na decyzję.
- Piekło - decyduje św. Piotr.
- Ale jak to piekło?
- No tak, piekło.
- Chcę rozmawiać z Panem Bogiem.
- Dobrze, zaraz wracam.
Św. Piotr idzie do Boga i mówi.
- Umarł ateista, ja zdecydowałem, że idzie do piekła, a on chciał rozmawiać z Tobą.
- Teraz nie mam czasu, powiedz mu, ze MNIE NIE MA.
Nie wiem jakie to ma w praktyce znaczenie. Jestem ochrzczony w obrządku katolickim, ale od dawien dawna do kościoła nie chodzę, nie identyfikuję się z samą instytucją, deklaruję się jako agnostyk. W swoich oczach jestem więc apostatą, natomiast dla Kościoła polskiego wciąż jestem jego owieczką.
Jak wiadomo Kościół polski wprowadził wyjątkowo rygorystyczną procedurę apostazji, niezgodną ze wskazówkami Kurii Rzymskiej. Tylko w Polsce w pewnym momencie do przeprowadzenia skutecznie aktu apostazji potrzebni byli dwaj świadkowie. W innych krajach takich absurdów nie było. Dlatego sprawa jest mi już zupełnie obojętna, co sądzi sobie o mojej przynależności Kościół polski zupełnie mnie nie interesuje. Póki nie wrócą jakieś rygory prawne, jak w niektórych krajach muzułmańskich, póki nie pojawi się pomysł wprowadzenia tutaj zapisów o państwie wyznaniowym. Mamy taką dziwną władzę, takie dziwne czasy i takie dziwne społeczeństwo, że niczego wykluczyć nie sposób ;)
Taka przypowieść.
W pewnym miejscu inwestor zamierza zbudować pole golfowe. Zniwelowal teren, polozyl murawe, nawodnił etc. Czeka aż się trawa przyjmie i dobrze ukorzeni.
Tymczasem gdzieś w zakamarku budowy zaległy się mrówki. A że trawka zielona, zraszacze działa, a harmider budowy odstraszyl ptaki, to mrowki maja idealne warunki i mnoza się jak opętane,. Tak im dobrze, ze az z nadmairu wolnego czasu zaczynają się zastanawiać i filozofować. I wymyslily sobie, ze ten idealny dla nich swiat stworzyla pewna Istota, zwana Wielka Mrówą (WM). WM stworzyła cały ten ogromny świat tylko po to by mrówki miały gdzie zyc, i oddala go mrowkom do zasiedlenia. Same mrowki to rzecz jasna również dzielo WM, który to uczynil z nich krolow tego swiata, a same mrowki sa stworzone na obraz i podobieństwo WM. Mrowki zatem czcza Wielka Mrowe i chwala jej laskawoc, zanoszą do niej modly, dziekuja za to, ze swieci slonce i pada deszcz, stawiaja jej swiatynie itd. Niestety nie zdaja sobie sprawy, ze dokładnie w tym miejscu, gdzie maja mrowisko inwestor zaplanowal budowę garażu dla meleksów. I za tydzień wjada tam buldozery by wykopac fundamenty.
Inwestor oczywiście nie zdaje sobie nawet sprawy, ze mrowki tam sobie zyja, a gdyby nawet to przecież nie przeniesienie garażu w inne miejsce, bo to by były duże koszta i same problemy, wiec tak czy siak budozery tam wjada...
Tak mniej więcej widze Boga, jeśli jest, mroweczki.
To uczucie gdy dwóch ateistów w temacie z kategorii religia triggerują się bardziej nawzajem niżli osoby wierzące...
https://www.youtube.com/watch?v=Ed5Bh_DbHPU
nadmienię, że po przeczytaniu kilku odpowiedzi odechciało mi się czytać cały wątek. od dekady jestem apostatą i mam kilka przemyśleń w związku z tym
po pierwsze gratuluję decyzji, ponieważ decyzja jest ostateczna i większość osób, która myślała o niej, mięknie w momencie uzyskania świadomości, że to decyzja z której wycofać się nie można*. tak mocno mamy zakorzenione to, że w ostateczności bronimy się "o boże" czy "jezus maria" licząc na ostateczną boską pomoc, nawet bez wiary. decyzja faktycznie przynosi ulgę i uwalnia z ramion taką końską obrożę, zostawiając lekkie jestestwo. nie wiem jak dalej głosy w tym wątku, ale jest to odwaga co zrobiłeś i to potwierdzę dalej.
po drugie to automatycznie możesz być sędzią w działaniu całego kościoła ale w moim przypadku nie jest to krytycyzm, ale pozwalam sobie oceniać w towarzystwie wszystkie aspekty kościelne jeśli takowe się pojawią.
po trzecie możesz sobie wybrać teraz boga lub bogów, bo panteon jest naprawdę pełny tworów od bożków do starych i zmurszałych bogów. nic nie staje na przeszkodzie by mieć otwarty umysł
co śmieszne to poznałem wielu rodzimowierców i nawet przez chwilę miałem własną grupę wyznaniową, ale zdziwił mnie bardzo fakt, że prawie nikt z nich nie dokonał apostazji, miotając się w argumentacji, że to nie oni przystąpili do kościoła i nie będą na ich zasadach z niego występować. a mnie się właśnie wydaje, że nawet jeśli to się stało bez świadomości, to zaczynasz być chrzczonym członkiem i tak samo jak przyjęli tak samo trzeba się wypisać. mnie się wydaje, że tutaj u większości tych osób tak mocno zakorzeniona jest wiara katolicka, że boją się po prostu ostatecznie zerwać możliwość powrotu syna marnotrawnego
żyj mądrze i wierz sercem. tylko ludzie bez wiary są słabi
* katolicki bóg bądź sam papież tylko w wyjątkowej sytuacji może to zmienić
wszyscy dokładnie tak samo się tłumaczycie a to co napisałem to moje przekonanie a nie fakt. może też w części jak pisze Drackula jest to brak odwagi przed konfrontacją, ale ja nadal uważam, że to strach przed ostatecznością
większość społeczności ma swoje zasady i nawet jeśli twój rodzic podejmuje decyzje za Ciebie, bo nie jesteś do szesnastego roku życia prawnie decydentem swojego losu, to nabierając mocy prawnej nie nabywasz nowych praw, tylko nabywasz nowe możliwości. ja moją małżonkę od dłuższego czasu staram się przekonać i dokładnie tak samo się tłumaczy, że nie będzie kataniarzy odwiedzać, bo nie. rezygnujesz z kółka wędkarskiego, czy camorry bądź kościoła katolickiego to musisz ostatni raz uznać ich prawa. ot co
właśnie dlatego jest to takie trudne i nie anonimowe, by świadomie mieć przekonanie o właściwej decyzji
Iselorze, tak z ciekawości:
A czy przyznajesz się w jakichś dokumentach związanych z działalnością partyjną (ulotki itp.) lub w czasie spotkań z wyborcami, że jesteś wyznawcą bogów helleńskich? Czy konserwatyści z PSL-u, z którymi współpracujesz, nie mają z tym problemu?
W dniu dzisiejszym dokonałem aktu apostazji, czyli formalnie wystąpiłem ze wspólnoty wiernych Kościoła Katolickiego.
Decyzję podjąłem tak naprawdę już lata temu, kiedy w gimnazjum świadomie nie przystąpiłem do sakramentu bierzmowania. Moje późniejsze...doświadczenia religijne związane z ateizmem, agnostycyzmem, hinduizmem i buddyzmem, ostatecznie: hellenizmem, a także moje zainteresowania religioznawstwem i antropologią tylko utwierdziły mnie w podjęciu decyzji i mocno wpłynęły na moje poglądy religijne, teologiczne i filozoficzne. Obawiałem się co prawda problemów ze strony księdza, wykładów i pouczeń. Dostałem tylko pytanie czy się nad tym mocno zastanowiłem...Odpowiedziałem zgodnie z prawdą że nie czuję się członkiem kościoła od kilkunastu lat. Koniec tematu, złożyliśmy podpisy i...koniec.
Teraz czuję ulgę. Moja przynależność do Kościoła Katolickiego była fasadowa. Nie zostanę już co prawda chrzestnym potencjalnych dzieci przyjaciół czy kuzynów (i tak bym się nie zgodził bo to byłaby farsa), ale też nikt mnie już nie pochowa z krzyżem na katolickim cmentarzu.
I zapłaciłeś im za to? Jak tak, toś frajer i dałeś się naciąć :P
No fajnie, tylko że z niczego nie wystąpiłeś i wciąż jesteś członkiem KK, Twoje sakramenty, które dotychczas przyjąłeś nie zostały unieważnione i dalej wliczasz się do statystyk wyznaniowych jako katolik. Jedyne co apostazja zmienia to że tracisz wszystkie "przywileje" typu właśnie bycie chrzestnym, ślub kościelny itp. IMO trochę bezsens, ale jak się z tym lepiej czujesz to good for you. Na pewno dodaje to też punkty respektu w pewnych kręgach.
Spłoniesz w piekle, bezbożniku ty.
Ja sam planuję apostazję, ale niestety dalej będą mnie uznawać za członka kościoła kayolickiego, bo niby nie da się wymazać sakramentów.
Ale czy to aby nie powinno być niezgodne z prawem? Kiedy jesteś nieświadomym niczego niemowlakiem rodzina zapisuje cię do jakiejś religijnej organizacji z której w praktyce do końca życia nie możesz się wypisać, łamiąc twoje prawo do wolności wyznania i przynależności.
Ja tego swoim dzieciom na pewno nie zrobię.
Nawróciłem się. Także dzięki takim wątkom. Dzięki.
Zazdroszczę ludziom wierzącym wiary. Kiedyś bardzo mocno wierzyłem i było mi łatwiej.
Wróć do bogów sumeryjskich w końcu Jachwe był jednym z nich nie wiedzieć czemu po drodze o innych zapomnieli, ale np potop jest od Sumerów pewno jeszcze nie jedna opowieść w Biblii pochodzi ze starszej religii.
Wbrew pozorom dobry ruch gdyż jak ktoś nie uznaje kk to powinien się wypisać. Im więcej czynnie będzie pokazywalo brak wiary poprzez wypisanie się z kk tym słabszy będzie kk A jest to za silna organizacja która propaguje i ma negatywny wpływ na społeczeństwo więc jak nie uznajesz kk i/lub nie wierzysz wypisz się.
Po części rozumiem decyzję bo chociaż sam jestem raczej agnostykiem to nie dziwię się, że ktoś kompletnie nie chce należeć do całej wspólnoty KK.
Sam w pewnym momencie chciałem być poganinem żyjącym w zgodzie z naturą i leśną fauną, Varg Vikernes był moim idolem, a pójście do kościoła wywoływało u mnie odrazę... no, ale miałem 16 lat więc chyba jestem usprawiedliwiony.
Zazdroszczę ludziom wierzącym wiary
Ta wiara Iselora to zbyt mocna nie jest. Zmienia religie jak rękawiczki.
Moje późniejsze...doświadczenia religijne związane z ateizmem, agnostycyzmem, hinduizmem i buddyzmem, ostatecznie: hellenizmem
Pewnie już jest w odpowiednikach piekła w każdej religii którą porzucił. A kto wie czy za rok nie zacznie wierzyć w latającego potwora spaghetti.
^^Wole to.
No i dobra. Póki robisz to z własnej, nieprzymuszonej woli jest ok.
Wciąż nie wiem na jakiej zasadzie działają odpowiedzi. Czasem mam odpowiedz czasem nie.
Hej smug, dalej robisz w tej gazecie? :p
Tak, jak pisałem, nie jestem ekspertem.
Ja wierzę a co kto inny robi to jego sprawa.
Smuggler wrzuć fotę kota:)
Smug, tylko żartuję :) jak tu zimno, jak tu parno daj mi fotę kota za darmo :D
Moim zdaniem apostazja jest bezsensowna, jak zresztą obrzędy czy religie które czczą wyimaginowane istoty. Mimo wszystko zawsze byłem zainteresowany z jakich powodów człowiek jest gotów w nie wierzyć. Dlaczego wierzysz ?
Mam najnowsze dane odnosnie wiary!
edit: nie bylo czasu na opisanie osi, bo to swieRZEEEAEEEe info.
edit2: Nowe konta na GOLu naleza do Jana Pawla II i Swietej Faustyny!!! Wiadomosci z ostatniej chwili!
Zachowaj swoje monoteistyczne ględzenie dla kolegów.
Dla takich tekstów podwiesiłem ten wątek
Nie muszę siedzieć Ci w głowie. To po prostu widać.
OK, miej swoje 5 minut.
ale też nikt mnie już nie pochowa z krzyżem na katolickim cmentarzu
Oj, żebyś się nie zdziwił. Jest wielu takich, co by chcieli na siłę uszczęśliwiać ludzi nawet po śmierci...
https://katowice.wyborcza.pl/katowice/7,35063,25701633,nagrobek-kazimierza-kutza-uszkodzony-rodzina-zawiadomila-policje.html?disableRedirects=true
ja was oceniać nie będę ale miotacie się strasznie. moje przekonania nie są bzdurą, to wasza ocena jest oparta na świadomości jedynie. ostatecznie możecie wziąć pod uwagę, że ilość wiernych ma tutaj znaczenie w określaniu "potęgi" kościoła katolickiego
Wydaje mi się, że z apostazją to jest tak, że robi się to aby:
- udowodnić coś sobie
- udowodnić coś kościołowi
- udowodnić coś otoczeniu
W każdym z tych trzech przypadków, wymagana jest jakaś (jakby to nazwać?) zależność od instytucji kościoła. Apostazja zaś ma za zadanie podkreślić (zwieńczyć) niezależność. Mogę sobie wyobrazić, że są ludzie, którzy potrzebują apostazji aby przy porannej kawie, rzucić sobie okiem na kwit o wystąpieniu z kościoła aby wreszcie poczuć się uwolnionym i zwolnionym z relacji z katolicyzmem. Doskonale też potrafię sobie wyobrazić, że są tacy, którzy tego nie zrobią, bo kombinują, że przy ewentualnym wjeździe do niebios św. Piotr nie będzie miał na nich tego ostatecznego kwitu. Ale doskonale też, potrafię sobie wyobrazić, że ktoś może, bez strachu o pośmiertne przygody, mieć to zwyczajnie w nosie.
Pisemne załatwianie takich rzeczy potwierdza że kościoł jest przede wszystkim instytucją. Pisemnie to można dać wypowiedzenie z pracy i się ładnie pożegnać. To że ktoś odchodzi od kościoła nie oznacza że przestanie przestrzegać ogólnych zasad moralnych, tylko że nie należą mu się skramenty (niektóre płatne) a one już są usługą. Więc rezygnujesz z usług tej instytucji. Wygląda to wszystko bardzo urzędowo. Czy papier ma aż taką moc sprawczą?
Czy to ma być jakieś osiągnięcie lub sukces?
Jak ktoś nie jest katolikiem to pomoc ma chodzić do księdza po papierek i wypisywać się? Jak ktoś nie jest katolikiem to leje na religię, księdza i ani trochę go to nie interesuje.
Dla mnie apostazja nie jest czymś o czym warto rozmawiać, to przejaw megalomanii i infantylizmu.
Twoja prawdziwa natura jest niematerialna (duchowa).
Masz niematerialną duszę która jest nieśmiertelna.
Twoja dusza w przyszłości wcieli się w nowe ciało fizyczne (reinkarnacja).
Twoja dusza nie wcieli się w ciało zwierzęcia, bo nie można się cofnąć w rozwoju duchowym.
Sens życia - do świata fizycznego przybywamy po to aby się czegoś nauczyć
Wiara w gościa który rzuca piorunami z greckiego pagórka i dyma wszystko co się rusza łącznie ze zwierzętami. Mamy ci pogratulować?
I tak, pomimo apostazji, jesteś szczęściarzem, że Cię w dzieciństwie ochrzczono. Masz na duszy wyryty nieusuwalny "akt własności" Boga (tego jedynego i prawdziwego). "Właściciel" będzie Cię ciągle do siebie przyzywał. Obyś zdążył wrócić - jak Jaruzelski czy Oleksy. Oni też byli takimi szczęściarzami - mieli do czego wracać w godzinie śmierci.
Ciekawe, trzeba przyznać. Wiecie co?
Kiedyś założyłem wątek"Martwa cisza". Opisałem w nim co chciałbym robić w życiu. Nie przeszkadza mi w tym mój ateizm. Szacunek dla ciała oraz wiary człowieka którego przygotowuję do pochówku jest na pierwszym miejscu. Ludzie wierzą, maja swoje wiary, i to trzeba uszanować. Ja chcę im pomagać przeżyć ich stratę tak jak chcą...nie wierząc... Czy to czyni ze mnie potwora?
Z uczciwości, symbolicznie, dla siebie, dla spokoju ducha więc po co ten wątek?
Nie jestem ekspertem ale myślę, że doświadczenie bliskie śmierci skutecznie człowieka nawraca. Wiem, że wiele ludzi twierdzi, że nie boją się śmierci, ale jak dla mnie to zwykle pierdolele. Po prostu jeszcze im nie spojrzała w oczy.
Strach to potężne narzędzie. W końcu religia nie opiera się tylko na obietnicach raju.
wystąpiłeś z kościoła czy nie, to i tak dla wierzących przynajmniej u niektórych, pozostaniesz mistycznie związany z Chrystusem, chociażby poprzez chrzest ...
swoją drogą dobrze wiesz że apostazja nie musi być wieczna, i istnieje droga powrotu, ...dlatego ksiądz nie robił Ci wykładów i pouczeń bo On o tym wie bardzo dobrze...
A co jeśli bóg istnieje ale ma nas gdzieś bo jesteśmy już którąś tam cywilizacją którą stworzył i o nas zapomniał bo jesteśmy jedną z milionów cywilizacji których stworzył że już nie pamięta o jakiś tam ziemianach ?
Gdybyś przeczytał cały wątek to byś wiedział. ot, lubię dyskusje na różne tematy, także religijne, ale pouczenia od monoteistów są nieco irytujące bo kojarzą mi się z....nawracaniem.
Jak pisałem wyżej. Ty też. Symbolicznie, dla siebie, dla spokoju ducha. Ok, więc wciąż po co ten wątek? Gadanie w stylu "bo lubię różne tematy itd" nie wchodzą w grę.
Uczciwy podobno. Założyłes wątek by się "pochwalić" jaki jesteś "zajebisty". Jak byś robił to dla siebie to byś siedział cicho i cieszył się swoim "osiągnięciem".
Więc, wez nie p...ol
Ja się do kościoła nie zapisywałem więc nie będę się wypisywał. Skoro nikt mnie o zdanie nie pytał to uważam moje członkostwo za nie ważne
Pochowają Cię jak ateistę, gdzieś na specjalnym cmentarzu, jeśli wcześniej wykupisz miejsce, lub będziesz miał środki żeby rodzina to zrobiła jak przyjdzie czas. Na pewno są takie miejsca.
A co to za różnica dla Ciebie czy będzie pochowany z krzyżem na katolickim cmentarzu czy nie? Te symbole i miejsca nie powinny mieć znaczenia.
No i o czym mamy dyskutować?
Ps: nikt was nie pytał o to czy może was sprowadzić na świat, czy też nikt was nie pytał o to czy macie ochotę iść do szkoły. Co to jest w ogóle za argument że "nikt mnie nie pytał"?
Nie, nie jesteś apostatą. Oszukujesz forumowiczów szukając guanoburzy. Pamiętam twoje posty o tym, że następstwem małżeństwa winno być posiadanie dzieci a bez tego wszytko jest nieważne i bez sensu. Dokładnie słowo w słowo nie napiszę,a le sens był taki. Było kilka innych tematów w których obnosiłeś się wiarą(co oczywiście nie jest niczym złym). Nie wiem w co Ty grasz chłopie ale weź Ty się ogarnij lepiej i nie piernicz tu głupot.
Niezły kabaret. Nieuki edukują innych nieuków, żeby zastąpić brednie w ich głowach nowymi bredniami. Mamy rok 2020, a Polacy wciąż nie znają podstawowych pojęć i myślą, że agnostycyzm to coś pomiędzy ateizmem i wiarą.
Jak pytają cię czy wierzysz w X, to albo wierzysz, albo nie. Wiara w X jest wartością binarną. Wiara to nie jest wiedza i zarówno wierzący, jak i ateista mogą powiedzieć, że nie mają pewności czy X istnieje, ale w niego wierzą lub nie.
Naprawdę tak boicie się przyznać, że jesteście ateistami? Co się stanie, jak się przyznacie? Mama na was nakrzyczy?