Nie ma czegoś takiego jak pensja w Polsce, bo na Podkarpaciu za minimalna krajowa można spokojnie żyć, a w Warszawie nawet na czokoszokach może być problem z przeżyciem miesiąca.
Inaczej się żyje ludziom w związkach, szczególnie takich, gdzie dwie osoby dokładają się do budżetu.
Cześć osób nie zarabia dużo, ale dostało mieszkanie w spadku. To diametralnie zmienia sytuacje, bo mieszkanie i kredyt to główny wydatek wielu osób.
Są wiec sytuacje, gdy 2500 zł jest ok i 10000 zł to mało.
Na pewno powinnismy robić wszystko by zarabiać jak najwiecej, ale to zależy od konkurencyjności naszej gospodarki względem zagranicy. Żeby na przykład złotówka była warta 0,5 euro, a nie 0,25.
Uważam że realnie ok 3000 zł na rękę jest już dość luksusową pensją w Polsce. Oczywiście wiem, że większość użytkowników GOLa zarabia 10K+ ale widać gracze to jakaś wybitna próbka wśód statystyk także nie ma sensu ich brać pod wzgląd.
Nie pomnę gdzie ale widziałem ostatnio dośc uniwersalny indeks życia w oparciu o średnie ważone z tego, ile w danym kraju za przeciętną (nie "średnią") pensję można kupić podstawoych artykułów; czyli np chleba, paliwa, energii elektrycznej itd.
Postaram się się zanelść tę grafikę i ją tu udostępnić, niemniej wynikało z niej ze w Europie przodują Niemcy, Norwegowie, GB, Polska kształtowała się nieco pod poziomem z Włoszech, Hiszpanii licząc sobię ok 0.4 punktów najbogatszych pod tym względem państw.
Jeżeli chodzi o mnie to pracując jako Automatyk utrzymania ruchu zarabiam ok 3500/4000 zł złącznie, tj z dyżurami.
PS: Kolega z działu w pracy za chlebem i goniącym go kredytem wyjechał do Norwegii wykonując prace Montera (czyli ma stanowisko niższe niż miał) i twierdzi żę przy oszczędnym życiu przywozi ok 8.000 zł do Polski
Zaczynałem pracę zawodową w Polsce od 3000 netto na umowę o dzieło, to było jakoś w okolicach 2007 roku, wcześniej zarabiałem wielokrotność tego jako nastolatek "na saksach", no ale chciał człowiek próbować w Polsce i "w branży" (IT).
Wystarczało na wynajęcie pokoju w Warszawie (na szczęście nigdy nie musiałem mieszkać z obcymi i wynajmowałem z rodziną), po opłatach zostawało 2400 zł z czego 1000 nam schodził z ówczesną dziewczyną na jedzenie i "życie", 1400 można było odłożyć. Oczywiście trochę człowiek chciał pożyć więc po roku miałem koło 10 000 zł oszczędności, może na kimś to robi wrażenie, ja byłem załamany bo takie pieniądze to przywoziłem po wakacjach z UK. A tutaj 6x tyle pracy i efekt ten sam.
No ale jakoś tam się rozwijałem zawodowo i już rok później złapałem poboczny gig który za 2 dni pracy w tygodniu płacił... 6000 zł netto na b2b. W pracy wywalczyłem podwyżkę na 3500. Po 3 miesiącach pracowania 7 dni w tygodniu uwierzyłem we własne siły i zmieniłem pracę etatową z 3000 zł na UoP na 12000 netto na b2b. To był taki trochę sen bo w ciągu ~2 lat przeskoczyłem z 3k na 3,5+6 a później 12+6 i nagle mając te dwadzieścia kilka lat zarabiałem więcej niż moi rodzice razem. Szybko zorientowałem się że pracować 7 dni w tygodniu się nie da, więc zrezygnowałem z freelancu i przesiedziałem kilka lat na etacie, dobijając finalnie do mitycznych 15k. De facto zarabianie 3k czy 15k różniło się u mnie tylko tym że zamiast pokoju wynajęliśmy całe mieszkanie i zamiast 10k rocznie odkładałem koło 60-70 przy czym "tylko tyle", bo podróżowałem z dziewczyną ile wlezie, w ramach 26 dni urlopu of course. Mieszkania zdążyły podrożeć w takim tempie że w sumie odkładam na niewiele więcej metrów niż jak zarabiałem 3k :P Na szczęście udało mi się ogarnąć dwie nieruchomości po drodze, trochę fartem.
Po drodze miałem kilka fajnych epizodów gdzie startup którego byłem co-founderem zarabiał chwilę ponad $15k/mo i freelance na stawce $150/h, ale wypruwało mnie to doszczętnie :(
Z mojej perspektywy mogę powiedzieć że te kilka lat temu granica 8000 netto to były już fajne pieniądze, wyżej nie odczuwam żadnej różnicy, poza cyferkami w Excelu. Ale nie mam auta a koledzy co zarabiają mniej ode mnie mają Porsche za 700k w leasingu więc może przy takim lajfstajlu i 10k to jest bieda. Dziś pewnie z 3000 ciężko odłożyć 1400 zł, ale myślę że wciąż 1000 w Warszawie jest realny. Wiem, że IT to bardzo uprzywilejowana finansowo branża także nie ukrywam że gdybym zarabiał mniej niż 8000 netto robiąc coś innego to już dawno by mnie tu nie było.
Na zachodzie byłem w stanie odkładać 5-7 tysięcy miesięcznie będąc jeszcze nastolatkiem, ale z dobrym angielskim. Plot twist: mam dwie lewe ręce.
Moi rodzice niedawno uciekli do UK bo im wyszło że w Polsce po opłatach zostają im 2000, tam - 10 000.
To zależy czy jest to pensja w Warszawie czy w Głuchołazach. Myślę, że powyżej 5k na rękę w Głuchołazach daje możliwość życia w poczuciu sporego komfortu materialnego.
O sredniej krajowej brutto to z 60-70% polakow moze pomarzyc :P Mediana podawana przez gus w 2019 to ledwo ponad 4k brutto, a gus liczy tylko firmy zatrudniajace 9+ osoby, wiec ok 40% wszystkich pracujacych. Reszta pracuje w malych firmach ktore placa grosiki. Imao to jest wlasnie glowny powod starzenia sie polskiego spoleczenstwa, od lat coraz wiecej ludzi swiadomie wybiera max 1 dziecko lub wogole, bo poprostu nie stac ich na dziecko. Co sie dziwic jak sie mieszka w miejscu gdzie ciezko o dobra prace to masz rodzine ktora zarabia 2x najnizsza krajowa moze ciut wiecej , a z taka kasa to na przezycie ledwo wystarcza.
Zgadzam się z widełkami, przeraża mnie to że w Polsce są rodziny które żyją za mniej niż średnią krajową miesięcznie.
Na podstawie śląska - wynajęcie mieszkania (albo kredyt), opłaty, paliwo, żarcie, jakieś drobnostki i spokojnie można pożegnać się z 2500zł miesięcznie - mówimy też o względnie "przeciętnym" życiu, nie osobnikach wsuwających kawior na śniadanie.
Do tego wypadałoby coś odłożyć na czarną godzinę (podziwiam ludzi którzy żyją od wypłaty do wypłaty), i modlić się żeby nie strzelił silnik w samochodzie.
Mercedesem nie jeżdżę ale bardzo lubię swój zawód (programista) i branża jest świetna. Czuję się trochę winny kiedy widzę ciężko pracujących ludzi (na pewno nie lżej niż ja) za niewiele powyżej minimalnej krajowej.
Jak ktoś wyskakuje z tekstem "5000zł to minimum dla godnego życia" zaraz zostaje obszczekany "oho, prezes", ale taka jest prawda - jak ktoś chce od czasu do czasu spełnić swoją fanaberię, nie żreć czokoszoków 5 razy w tygodniu i czasem wyskoczyć na wakacje, a zarazem odkładać trochę kasy na czarną godzinę - jest to nierealne przy mniejszej pensji, wtedy trzeba z czegoś zrezygnować.
Oczywiście mowa o młodym człowieku który wchodzi w samodzielne życie, a nie przypadkach typu "dostał mieszkanie od rodziców, a na obiady jeździ do teściowej" - wtedy oczywiście da się spokojnie żyć za mniejsze kwoty.
10000zł. - Tyle chyba mają najbiedniejsi Niemcy?
Nie, nie mają tyle. Powiedziałbym, że nawet sporo im do tego brakuje.
Kolejnym problemem o którym myślę warto wspomnieć jest po prostu mentalność wielu ludzi. Mój brat cioteczny rozmawiał ostatnio z kolegą, żalił się na pracę, że do dupy, Polska be, jak żyć. Mój brat zaproponował mu, że weźmie go do siebie do firmy. Praca na produkcji jako operator. Miesiąc nauki na umowie zlecenie potem normalnie umowa o pracę i szansa na dalszy rozwój. Tylko musiałby się nauczyć no i praca jako operator to jednak jest jakaś odpowiedzialność za to co się robi. Miałby tam 1000zł więcej do ręki niż w obecnej pracy gdzie wykonywał jedną nudną fizyczną czynność przez 8 godzin. Odmówił. No, a firma w której pracuje brat się rozwija, ale ciężko znaleźć kogoś chętnego do nauki, a wezmą każdego, bez wykształcenia i doświadczenia i nauczą wszystkiego. No i warunki o wiele lepsze niż przeciętnie.
Ludzie, szczególnie starsi potrafią pracować po 10 lat w jednym miejscu i po takim czasie mieć umowy zlecenie i pensje niewiele wyższą od minimalnej. I nic nie zrobią żeby coś zmienić w swoim życiu, ale narzekają, że mają do dupy.
Generalnie to nawet jak nie masz wykształcenia ani żadnych umiejętności, ale masz chęć do uczenia się czegoś nowego to jako tako sobie można poradzić w życiu. Tylko trzeba chcieć.
Mysle ze 10k to sporo nawet w DE.
Pare lat temu od znajomych z de slyszalem ze te 1500 euro to taka baza - cos jak u nas 500-600. Pracowali przy kwiatach w szklarniach.
W końcu nie każdy niemiec wozi się jak pan i mieszka w luksusie
Pracowałem jak robot po 10 godzin dziennie w bieda pseudo firmie za najniższą krajową tak przez pół roku w miasteczku. Wykończony byłem. Myślałem czy by tu nie wyjechać za granicę, ale w sumie nie wiem. Miałem lecieć do Wielkiej Brytanii, lecz się rozmyśliłem. Chciałbym spróbować mimo wszystko moich sił w Polsce i sobie ułożyć życie na godnym poziomie. No próbuje nie narzekać. Staram się. :) Jest jak jest.
Jeszcze należałby dodać, czy mieszka się samemu i gra w gry, czy ma się żonę/partnerkę i jak to wtedy wyglada.
Ale zasadniczo się zgadzam, ze ok 5k/głowę to jest kwota, która pozwala w miarę godnie żyć i coś odłożyć.
Btw - od lat lub miesięcy mnie to interesuje, bo śledzę różne wątki dla rozrywki i co chwile pojawia się kolega
Z ciekawości wyłącznie, no offence. :)
Edit:
Edit2: nie umiem w GOLa z tagowaniem osób. :(
O cudowny wątek, kłótnia między ludźmi którzy nie wyobrażają sobie jak można żyć za mniej niż 5000 zł na osobę z tymi którzy zarabiają najniższa krajowa.
2000zl na reke to jest malo? To jest 1257 harnasi z promocji w zabce. To jest 41 harnasi na dzien. W ochronie na pol etetu placi 8/zl na godzine i da sie zyc.
Przede wszystkim ważne jest to, ile na pracowniku się zarabia, co pracownik umie, jak łatwo jest tego pracownika zastąpić. Nie ma czegoś takiego, że "się należy", "minimalnie powinno być". Tak było za komuny. Serio są ludzie, zwłaszcza roczniki 1995+, które się do niczego nie nadają i nie są warci płacenia im żadnych pieniędzy za to wymagania mają takie, że można pęknąć ze śmiechu.
Nigdy nikogo nie zatrudniam na umowę o pracę - chyba, że młodych, za których zusu nie trzeba płacić. Tylko b2b i wtedy zarabia się według zasług.
Patrzac na opinie dominują dwie postawy wobec pracy: zarabiam mało bo mam małe potrzeby, nie chce pracować więcej/pracuje dużo i czuję się wyzyskiwany. Czyli kultura pracy w Polsce ciągle leży i kwiczy. Żałosne usprawiedliwianie tkwienia w jednym miejscu i zwalanie odpowiedzialnosci na innych, głównie właścicieli firm. Pozytywem jest to, że osoby o przeciwnych postawach maja mniejsza konkurencje.
W Polsce najlepiej mieć własną firmę i najlepiej jak nie masz pracowników. Zarobisz najwięcej i na wszystko cie będzie stać. Wszyscy tak zróbmy i wszyscy będziemy zadowoleni. Bo przecież tak się da! Tylko my wszyscy leniwi jesteśmy! Roszczeniowi! Marudy i w ogóle!
myślę że minimalna socjalna w PL powinna być na ten moment 7000 PLN brutto / dla pracodawcy koszt to 8400 dla pracownika to 5000 na rękę.
I tak wszystko idzie w dobrym kierunku bo w tym roku minimalna 2600, a za dwa lata ma być 4000 PLN. Może do 2025 będzie to z 5000-6000, oby.
No proszę. Jak rozumiem u Ciebie w firmie nikt poniżej tych 5000zł na rękę nie zarabia.
I tak wszystko idzie w dobrym kierunku bo w tym roku minimalna 2600, a za dwa lata ma być 4000 PLN.
Ceny pewnie tez ladnie skocza, ale co tam, 4 tysia na papierze ladnie bedzie wygladac.
I tak wszystko idzie w dobrym kierunku bo w tym roku minimalna 2600, a za dwa lata ma być 4000 PLN. Może do 2025 będzie to z 5000-6000, oby. Oczywiste jest że największym kosztem pracodawcy jest zazwyczaj koszt pracowniczy ale jak się zestawi zarobki vs wypłaty to wychodzi najczęściej obraz taki że pracownik zarabia jak najmniej się da (zgodził się), a pracodawca w tym samym okresie śrubuje statystyki. Rozwarstwienie społeczne część dalsza, brak praktycznie widocznej klasy średniej w Polsce.
Mogą i arbitralnie powiększyć do minimalnej 10000zł/miesięcznie, ale co to da?
Jak mój ojciec będzie musiał zapłacić pomocy kuchennej 7 kafli co miesiąc (robota absolutnie debiloodporna i wymagająca zero chęci i umiejętności, z całym szacunkiem) to są 2 wyjścia:
a) pójdzie z torbami, bo po 2 latach zabraknie mu środków na życie,
b) kilogram pierogów zdrożeje do okolic stu złotych,
"Małe" biznesy dostaną po dupie, ludzie którzy zarabiają więcej niż minimalna krajowa dostaną po dupie (bo wszystko odpowiednio zdrożeje).
Ooo! Mój temat sprzed 2 lat! Na dzisiejsze czasy wymaga aktualizacji. Dziś podane przeze mnie kwoty można pomnożyć razy 2.
Hej. Jak oceniacie zarobki w Polsce? Pomijam własne działalności. Mowa oczywiście pensji do "ręki".
2000zł. - Jak dla mnie bardzo słabo. Niezależnie od tego czy jest się na utrzymaniu rodziców, czy też nie.
3000zł. - Niezła pensja pod warunkiem, że siedzi się u rodziców. Mała, jeśli ma się na utrzymaniu rodzinę i jest się na swoim.
4000zł. - Na pewno lepsza od poprzedniej, ale bez rewelacji.
5000zł. - Myślę, że to powinno być takie minimum, aby jakoś tam żyć mając mieszkanie/dom i rodzinę. Oczywiście i tak trzeba sobie odmówić pewnych przyjemności, ale przynajmniej dałoby się normalnie żyć, a nie wegetować.
10000zł. - Tyle chyba mają najbiedniejsi Niemcy? Czy się mylę? Moim zdaniem dobre pieniążki, ale bez jakiegoś tam szału. Dlaczego? Bo 10 tysi to wcale nie jest dużo, jeśli mieszkania w Polsce kosztują po 200 lub 400 tysięcy złotych w zależności od miejsca.
A wy? Co o tym sądzicie? Jakie macie zdanie na ten temat?
Dobry tok myślenia jednak zauważ, że jesteśmy w Polsce, a nie w Niemczech gdzie mają eurosy. No, ale co by nie mówić chyba musi przeminąć pewne pokolenie żeby ludzie zaczęli głosować na rządzacych którzy coś na prawdę zmienią, a z drugiej strony młodzi polityką coraz rzadziej się chyba interesują więc błędne koło. Co zrobisz nic nie zrobisz.
No się zgadzam tylko ze aby mieć ta 4 na rękę to albo trzeba robić ponad normy albo jakieś stanowisko specjalistyczne.
Nie jest to jakieś nierealne tylko ze wiesz za co dostajesz i ile cię nie ma w domu
ja jako archiwista pracujący już 3 lata zarabiam 2768 zł na rękę i nie narzekam bo mogło być gorzej.
Powiem tak... Robiłem zaraz po maturze bazę danych, miałem wtedy 1400 na rękę, gdy 5zł na godzinę było normą (dziś to chyba 11 czy 12zł na godzinę?).
Byłem też magazynierem (baza danych to była prosta sprawa, a firma chciała mnie trzymać by robić aktualizacje) i miałem wtedy 1700 na rękę. Co dwa tygodnie ponad 800zł. Gdzie za pokój płaciłem 400zł.
Było spoko, ale chcę się więcej.
W 2008 kryzys dopadł firmę, po nowym roku byłem bez pracy, więc parę miesięcy później 2009 wyjechałem.
Po 10 latach z przerwami, ze studiowaniem (nieskończone), z rokiem w Polsce (ex narzeczona, nie warto było), z kilkoma miesiącami w Holandii (nie podobało mi się pomimo ponad 400 euro na tydzień po odliczeniu mieszkania - za płasko, za mało natury) dziś mieszkam na zadupiu UK. Małe miasteczko, niełatwo o niezłą pracę. Na koncie powiedzmy że 30tys zł jak odliczyć wciąż spłacane auto. Jeżdżę Avensis 2012, niezła wersja wyposażenia (navi, kamerka, tempomat, ale bez skóry czy szyberdachu). Wynajmuje domek za łącznie z rachunkami około 600 funtów, sam. Odkąd zostałem na stałe dorobiłem się konsoli (obecnie pro, x360 poszedł do brata), dużej kolekcji gier, lapek, tv 4k, głośniki, telefon w miarę nowy (G7 Power od Motoroli, ale na abo był LG G6, abo no limit dość opłacalne bo tylko 4 funty więcej niż bym miał to samo na kartę). Generalnie w szafie nic starszego niż kilkuletnie nie mam, wszystko w miarę markowe (Primark popularny tutaj ja wykorzystuje do ubrań do pracy, pościeli czy ręczników).
Nie wyobrażam sobie życia za mniej, nie wiem czy kiedyś wrócę do kraju. A mam na tutejsze warunki ponad 1650 funtów na miesiąc (bywa więcej, nigdy nie mniej). Spokojnie opłacając wszystko i żyjąc godnie (raz lub dwa razy w tygodniu restauracja czy coś na wynos - normalna restauracja jak spaghetti we włoskiej knajpie czy polski obiad w Edynburgu) odkładam każdego miesiąca 200 funtów minium.
Dlatego uważam, że te 4000 minimalnej o jakiej słyszałem w mediach to mus. Koszta życia? Zarobić 1650 zł, za 600 z rachunkami domek z ogródkiem i miejscem na auto, utrzymanie samochodu miesięcznie 120 (paliwo i ubezpieczenie), inne wydatki jak tel czy internet plus Netflix, Spotify - kolejne 100 i reszta już tylko na jedzenie. Gdyby tak było w Polsce - ok. Tak trzeba przeliczać. Nie ile co kosztuje, ale by np 50% wypłaty zostało na żywność i oszczędności, a nie 10% lub od wypłaty do wypłaty...
Zależy, do jakiego standardu jest się przyzwyczajonym. Wiadomo, standard wzrasta wraz z większą pensją. Ja osobiście zarabiam około 5, czasami lepiej, zależy od miesiąca. Idzie z tego wyżyć i odłożyć. Moja kobieta zarabia coś około 3, czasami więcej. I jeśli ktos zarabia te 5 i mieszka z rodzicami to są dobre pieniądze. Jednak kiedy dochodzi do tego mieszkanie na komornym, kredyt, wszystkie rachunki, opał i życie, dodatkowo zaczęta budowa, to przyznam szczerze że i ta 8. na miesiąc na dwie osoby to bieda i mimo wszystko po pracy jeżdżę sobie czasami dorabiać.
U mnie najwięcej kasy idzie na jedzenie i na zabawki. Reszty nie liczę bo mama z tatą opłacają.
Sorry jeszcze sporo kasy idzie na gejming. Nowa premiera procesorów, kart graficznych mocno nadszarpują rodzinny budżet.
Ciekawe ludzie mają priorytety skoro uważają, że za 2000 na łape nie da się wyżyć.
Caly problem polega na tym ze gdyby nie nadgodziny pewnie polowa polakow zylaby w skrajnej biedzie. Stawki sa zenujace poprostu, do tego przepisy o nadgodzinach czyli dwie pierwsze godziny za 50% powoduja ze praca 10h dziennie to norma.
Moi rodzice przez całe zycie zarabiali niewiele wiecej ponad minimalna krajowa i jakos zyli ;) dawniej to dopiero była bieda, nie bylo 500+, wypłaty tez były znacznie skromniejsze, dlatego zawsze pamietam ze jak zblizał sie rok szkolny to matka marudziła, ze trzeba ksiazki kupic itp
Takze szałowo nie jest, ale bywalo tez i gorzej
Generalnie IMO jak dwie osoby pracuja i zarabiaja powiedzmy po te 2500, to nie jest tak zle, ale wszystko sie rozchodzi o potrzeby
Mi osobiscie nie wiele do szczescia potrzeba takze moze to tylko moj tok myslenia
Pensja zazwyczaj słaba. Za słaba. Bywają zawody gdzie jest dobra.
Takie pierdzielenie, kto wam każe mieszkać w wawie? Kto wam każe wyprowadzać się od rodziców? Kto wam każe mieć kawalerkę na własność albo mieszkać w jednoosobowym pokoju? Ja bym chciał mieszkać w wieżowcu na Hawajach to ja nie wiem czy wypłata 5000 by na to starczyła oj ja biedny biedny... jak żyć, gdy nie mogę mieszkać jak mi się podoba
Zależy kto jakie ma ambicje i osobiste potrzeby. Czy jest rodzina, czy nie. Czy ma się swoje, czy wynajmuje. Ja się znam jedynie na zarobkach w branży gastronomicznej i 3500 (na początek) to jest minimum abym pracował z pasją i wychodził z restauracji zadowolony. Oczywiście kucharz / szef kuchni to praca ponad etat prawie zawsze co się wiąże z "dziwnymi godzinami pracy jednak coś za coś. Czasy się zmieniają, ludzie także dlatego Ci ktorzy postawili na doświadczenie są doceniani więc właśnie dla tej grupy 4500 + premia to kwota sprawiedliwa.
Na GOLu jak zwykle sami prezesi i it15k a później ktoś zakłada wątek o kredytach i się okazuje że większość tych samych ludzi założyło sobie pętlę na szyję na 30 lat.
Warszawa wydaje się metropolią jak się przyjedzie z mniejszej miejscowości. Jak się pojedzie za granicę, zobaczy Londyn, Barcelonę czy żeby daleko nie szukać Pragę to nagle wychodzi, że Warszawa jest jednak europejską prowincją. Inna rzecz, że można też pojechać np. do Woroneża albo Skopje i od razu się humor warszawiakowi poprawi.
Życie jest potwornie drogie, takiej inflacji nie było od lat 90-tych.
8 tysięcy złotych ledwie wystarcza na utrzymanie 6 osobowej rodziny, i to bez jakichś luksusów... Rachunki za wodę i prąd kosmiczne, bardzo droga żywność (przeciętnie 30% droższa niż w Niemczech) i do tego spore koszta utrzymania dużego domu jednorodzinnego.
Jest mega ciężko i podziwiam tych, którzy potrafią utrzymać się za 3 tysiące złotych, dla mnie to nierealne.
moir - jest o wiele więcej takich osób, sporo osób nie deklaruje sporej części dochodów poza tym też sporo osób optymalizuje swoje dochody. Myślę że realnie te zestawienie można pomnożyć x2 i może będzie to w miarę realne. Wystarczy zobaczyć ile jest prywatnych firm w Polsce z MŚP nie mówiąc już o naprawdę dużych gdzie właściciele zarabiają miesięcznie w milionach a nie w tysiącach.
Co do tematu : przejrzałem pobieżnie nie zgodzę się z Soulcatcherem w kwestii ile pracownik powinien zarabiać dla pracodawcy. Uważam że jak zarobi 2x (nie każdy przecież zarabia : administracja, księgowość, ochrona itc. to są pasywa, w firmie najczęściej jest 10% osób które nie przynoszą żadnego dochodu tylko generują koszt) to jest już dobrze, wszystko powyżej to super dobrze (oczywiście zależy od branży / ale w usługach to ten przelicznik jest wręcz idealny).
Co do zarobków to wszystko kwestia ile kto ma pasywów jak dużo to nawet 100K miesięcznie może być niewielką sumą, a jak ma niewiele albo ma to co na sobie to 100 PLN na jedzenie dziennie wystarczy + jakieś utrzymanie / myślę że minimalna socjalna w PL powinna być na ten moment 7000 PLN brutto / dla pracodawcy koszt to 8400 dla pracownika to 5000 na rękę.
I tak wszystko idzie w dobrym kierunku bo w tym roku minimalna 2600, a za dwa lata ma być 4000 PLN. Może do 2025 będzie to z 5000-6000, oby. Oczywiste jest że największym kosztem pracodawcy jest zazwyczaj koszt pracowniczy ale jak się zestawi zarobki vs wypłaty to wychodzi najczęściej obraz taki że pracownik zarabia jak najmniej się da (zgodził się), a pracodawca w tym samym okresie śrubuje statystyki. Rozwarstwienie społeczne część dalsza, brak praktycznie widocznej klasy średniej w Polsce.
Nie zgodzę się też że tylko inżynierowie są godni zarabiania wysokich stawek, bo to nieprawda. Wiele usług prostych szczególnie dzisiaj przynosi całkiem sensowne zarobki. Kiedyś pisałem o ogrodnikach u mnie : w sezonie (sezon to kwiecień - październik) po parę dni kilku młodych chłopaków i dziewczyn przyjeżdżają rano ok. 5-6 rano do 10 załatwiają wszystko aby nie niepokoić domowników. Pracują u mnie 3 dni w tygodniu ale mają zlecenia non stop. Dniówka pracy to najczęściej 300-400 PLN na osobę na rękę, bo codziennie są w min. trzech miejscach może czterech. Więc będąc ogrodnikami w domyśle wykonują prostą pracę. Zimą robią inne rzeczy.
Dobrym przykładem są też różnego rodzaju kluby dla dzieci : np. ćwiczenia, dwie osoby po AWFIe założyły (mąż z żoną) ćwiczenia dla dzieciaków w wieku 2 do 10 lat i mają obłożenie codziennie + niedziele / wszystko było w wynajętym budynku dzisiaj mają już własny profesjonalnie przygotowane miejsce organizują różne eventy itd.
Mojej żony koleżanki ze studiów prowadziły zajęcia przygotowawcze z rysunku / malarstwo / rzeźna itc. raz w tygodniu najczęściej w niedziele po 100 PLN za osobę przychodzi z 30-40 osób na parę godzin (w jeden dzień zarabia 3000-4000 brutto).
itd. itd. wystarczy chcieć to można znaleźć milion sposobów na zarabianie na własnym lub dorabianie jak ktoś potrzebuje nawet proste zajęcia. Pomijam już różnego typu prace specjalistyczne które są wyceniane wielokrotność tego.
Pewnie nawet teraz jakby ktoś chciał znalazłby z 10 miejsc w necie gdzie może zarobić na różny sposób pisząc nawet newsy z błędami copy/paste do portali :)
Kyahn - zależy w której bo firm jest kilka i myślę że niewiele osób ma poniżej. Ci co maja to sa już na emeryturze i maja dodatkowy etat głównie jest to wlasnie administracja obsluga portierni ochrona itd. Niektorzy na emeryture przeszli w okolicy 40-45 lat mundorowka. Poza administracja jest tylko księgowość ktora zarabia b. dobrze a pozostali pracownicy zarabiaja tez dobrze bo to specjalisci w swoim zawodzie.
Paydyn - to nieprawda. Ocen ostatnie 5 lat gdzie minimalna skoczyla o 1000 pln i doszło 500+. Ile podrożały waluty ? Tu masz realna odpowiedź czy to tylko zapis na papierze czy realnie Polacy zarabiają wiecej.
Amadeusz - rynek się dostosuje. Ojciec bedzie mial dwa wyjścia podzielić się zarobkami albo lepić pierogi samemu. Biznes to nie tylko stanie z batem nad niewolnikami. Każdy człowiek ma prawo godnie żyć jakoś zagranicą się da a w Polsce nadal pensja minimalna to wegetacja. Można dużo zlego zrzucić dla pisu ale odtatnie 5 lat to najlepsze czasy dla rodzin w Polsce.
Udział płac w PKB w Polsce pomimo wieloletniego wzrostu PKB.
https://m.interia.pl/biznes/news,2611284
Jak to ładnie pensje u nas rosną przekonałem się na własnej skórze. W 2008 gdy zaczynałem zarabiałem 2,55 krotność pensji minimalnej. Teraz to już tylko 1,70. Fajnie że minimalna rośnie tylko najbardziej poszkodowany są na tym osoby takie jak ja. Nie zarabiamy groszy, ale jest to poniżej krajowej, jakieś podwyżki dostajemy, ale minimalna rośnie dużo szybciej. Jeszcze kilka lat i będziemy zarabiać pensję minimalną, albo tylko trochę ponad.
"Pojazd wyprodukowany w 2012 roku z pewnością nie jest poza zasięgiem każdego Polaka, który naprawdę potrzebuje się poruszać - mówi Piłat."
Ja chyba nie potrzbuje 'naprawde' się poruszac. Zostane jeszcze dłuuugie lata przy TDI 2003 euro3 i benzynce 2002
Niestety w Polsce wygląda to bardzo blado, jeśli chodzi o wynagrodzenia. 3000 zł? To już naprawdę nie jest najgorzej (na nasze realia), ja sam chciałbym tyle zarabiać, naprawdę, a zarabiam wyraźnie mniej. Mieszkam sam, ale w wielu kwestiach nadal pomagają mi rodzice. Bez ich pomocy nie miałbym najmniejszych szans utrzymać się za tak śmieciową pensję. Rachunki (woda, prąd, ogrzewanie, internet, ubezpieczenie auta, kredyt, raty, telefon) + oczywiście wydatki na codzienne życie, czyli jedzenie, picie, tankowanie samochodu czy jakieś rozrywki typu wyjście do kina, piwo z kumplami czy wino i pizza z dziewczyną. Już nie wspomnę o podróżach. A dołóżmy do tego wydatki nieprzewidziane, typu naprawa auta gdy coś się nagle zepsuje, lekarz prywatnie, leki itd itp. I utrzymaj się samemu za mniej niż 3000 zł, albo za mniej niż 2000 zł. A dołóż dziecko do tego.
Bez pomocy i wsparcia rodziców nie miałbym szans na cokolwiek, więc mnie się poszczęściło, że jakoś łączę koniec z końcem i daję radę za tak niskie wynagrodzenie. Wiem jednak, że wiele osób wegetuje i żyje z miesiąca na miesiąc, bo pod koniec miesiąca konto jest puste i tylko wypłata ratuje życie, by zaraz znowu pozbyć się jej na comiesięczne wydatki.
Najgorsze jest to, że człowiek ma często wykształcenie, pracuje uczciwie, a ma całe gówno.
U nas w firmie (budżetówka) jest zgroza pod względem wynagrodzeń. Teraz wezmą kogoś z ulicy, kogokolwiek, i na start ma niewiele mniej od kierownika pracującego tutaj od 15 lat. Sprzątaczki tutaj zarabiają minimalnie mniej lub tyle samo, co pracownicy umysłowi i merytoryczni z wyższym, którzy ponoszą wielką odpowiedzialność i pracują z roszczeniowymi petentami. Niewspółmierne stanowiska, obowiązki i odpowiedzialność, a poziom zarobków bardzo zbliżony. To jest zgroza, ale związki zawodowe nic nie robią. Można powiedzieć, że co cię tam trzyma. No trzyma umowa o pracę na czas nieokreślony. Wysyłam CV do innych pracodawców regularnie, ale przecież to nie takie hop siup, nie każdy się odezwie, trzeba czekać. Póki jest pewna praca i pewna wypłata, to jaka by ona nie była trzeba siedzieć tutaj, póki nie będzie się miało nic pewnego, przecież się nie zwolnię bez pewności, że zaraz będę miał inną robotę. Póki co to jest jawne plucie w twarz pracownikowi, który zapiernicza na firmę, a ma z tego ochłapy. A tego betonu wyżej (aż do ministerstwa) nie da się rozbić.
W tym roku planuję z partnerką zamieszkać wspólnie i połączyć co nieco finanse, więc mnóstwo rzeczy po prostu się rozłoży, będę mógł nieco odetchnąć i też odrobinę odciążyć rodziców pewnie. No i może znajdę inną pracę, lepiej płatną.
Żeby zarobki były wyższe, musi w pierwszej kolejności zmienić się ustrój gospodarczy.
Nikt nie zwraca uwagi na to, jakie koszty ponosi pracodawca i czemu praca w Polsce jest niewydajna. Spójrzcie sobie na statystyki, Polska to najbardziej niesprzyjające państwo do prowadzenia działalności gospodarczej w UE. Mamy najwyższe podatki w Europie i szalenie restrykcyjne oraz niejasne w interpretacji przepisy prawne, co odstrasza zagranicznych inwestorów.
Co najgorsze, jedziemy na oparach i już za kilka lat nie będziemy w ogóle w stanie gospodarczo konkurować z zachodem. Polski przemysl jest już przestarzały, coś takiego jak automatyzacja procesu produkcji w ogóle nie istnieje i wszystko opiera się niewydajnej, czasochłonnej i bardzo kosztownej pracy fizycznej. To przepaść nawet w porównaniu z czeskimi czy słowackimi przedsiębiorstwami.
Do tego zaliczyć trzeba największy na świecie przerost organów administracji publicznej, nigdzie nie ma tak olbrzymiej biurokracji, jesteśmy światowym ewenementem w tej dziedzinie.
Nasz kraj to koronny przykład, jak spierdolić i przejeść najlepsze lata prosperity. Krótkozwroczność i głupota polskich rządzacych jest zatrważająca, ale to pokłosie kilkudziesięciu lat życia pod sowieckim butem.
Ja oceniam przeciętnie, zależnie od branży są albo denne albo bardzo dobre, ja zarabiam +-3K w Waw, co jest moim zdaniem ledwie wystarczące na życie od 1 do 1 skoro sumarycznych opłat miesięcznych mam 1450. Najgorzej, że inwestując realne pieniądze w doszkalanie się i idąc na rozmowę nie mogę przebić się przez próg 3500+ netto bo patrząc na raporty z pracuj.pl zawsze znajdą się jelenie chętni brać 3000-4000 brutto za to samo za co ja chcę brać 5000, więc nawet jak rozmowa pójdzie ok to potem i tak wezmą tańszego, to jest takie dobijające, że zastanawiam się nad wyjazdem z kraju.
Witam! Moja pensja zupełnie mi nie odpowiada, więc pracuję na pół etatu w firmie Darmowe gry hazardowe i to daje mi szansę nie myśleć o pieniądzach. Jeśli masz jakieś pytania - pytaj. Chętnie ci pomogę.
Robisz jednoosobowo działalność. Forsy jak lodu, wszystko wrzucasz w koszty, zdolność kredytowa - sky is no limit, raty leasingu wciągasz jedną dziurką w nosie. Nie masz czasu na życie, siwieją ci włosy, które dawno wypadły z łysej głowy. W poczekalni nowotwór, zawał i udar.
Jesteś pracownikiem. Parę banknotów 10. dnia miesiąca, bida z nędzą i poruta. Czasu dużo, nawet czujesz że żyjesz.
Jak masz szczęście i jesteś w czepku urodzony to może trafisz gdzieś pomiędzy.
Tak właściwie to chciałbym spojrzeć na ten temat trochę z innej strony. Czy nie lepiej byłoby dowiedzieć się lub zaplanować ile zarobisz pieniędzy przez całe życie. Da to zupełnie inną perspektywę. Wiem, że nie jest to łatwe. Jest sporo zmiennych, które trzeba wziąć pod uwagę. Zmienia się pracę. Czasami firmy bankrutują. Dostajesz co rok podwyżkę, ale twoja kariera może ulec stagnacji. Warto to w każdym razie warto to policzyć. Przeczytaj o tym w moim poście [link] pozdrawiam i życzę dużo pieniędzy - tak przez całe życie. Piotr
Rzecz się dzieje na obrzerzach miasta wojewódzkiego. Mam obecnie 17 lat doświadczenia zawodowego (Jezu własnie to liczyłem i się przeraziłem, ze to już). Zaczynałem w 2006 w hotelarstwie z pensją około 2000 netto + napiwki, co dawało około 2500. Miałem 19 lat i mIeszkałem z rodzicami. W rodzinie się nie przelewało, ale nie musiałem się dorzucać do rachunków, więc to było dla mnie dużo. Jednak 5 lat później nadal zarabiałem tyle samo, a byłem już żonaty, a w drodze dziecko. Postanowiłem, że pójdę w IT. Było cięzko, ale zainwestowałem w kurs, znalazłem pracę jako specjalista IT za..2000zł tylko ze bez napiwków, ale uznałem, ze trzeba zacisnąc żeby zdobyć doświadczenie. Wziąłem jeszcze pół etatu w call center. Po jakimś czasie znalazłem pracę za 4000 i to było łał, ale szybko się okazało, że z dzieckiem - żona na studiach i nie pracuje to nie mamy szans na spokojne zycie na swoim. Później, koło 2015 miałem szczęscie i zadzownił do mnie rekruter, nawet nie wiem skąd miał numer i dostałem pracę w korporacji jako inżynier sieciowy za 6000, pomyslałem, że złapałem pana boga za nogi, ale nadal mieszkaliśmy u rodziców. Nadal pracuje w tamtej firmie, udało się awansować parę razy, ale właśnie podpisałem nową umowę o pracę u konkurencji za 19000 netto. Uważam to za sukces, ale widzę też jak wsyzstko drożeje. Parę lat temu myslałem, ze 7tys netto to cudowne zarobki, a dzisiaj w dniu wypłaty więcej wydaję na kredyt hipoteczny + rachunki + zajęcia pozaszkolne dzieci. Rodzina 2+2 i mając 15-20 tys na miesiąc to wcale nie są kokosy - owszem dzieciom niczego nie brakuje, ostatnio słyszałem w biedronce "o pomidory po 7zł' i pomyślałem hmmm ale to tanio czy drogo? Dalej nie wiem. Jedzenie po prostu kupuje i nie patrze na ceny, ale chcąc fajnie wykończyć dom, jechać na zagraniczne wakacje, kupić dobrej klasy samochód, to ciężko. Z zarobków jestem dumny, bo nikt mi nigdy nic nie dał, ani materialnie ani znajomości, ale jednocześnie przerażony, bo wiem, że to dużo, a z drugiej strony nadal nie mam sowjego wymaroznego dobrej klasy hi-fi, bo "zawsze coś". Cenię sobie, że Żona mogła zostac w domu i poświęcić czas dzieciom, robi kolejne zaoczne studia. Trochę tez tak jest, ze im więcej zarabiasz tym więcej masz kosztów stałych. Ludzie nie potrafią - ja też nie - zarzadzać pieniędzmi, bo nikt ich teogo nie uczy.
Jezu, przypomniał mi się ten temat który przypomina mi z kolei każdego mojego znajomego który pracuje średnio półtora miesiąca w firmie i marudzi że on to bez doświadczenia na sam start powinien 5000 na rękę dostać.
3000zł. - Niezła pensja pod warunkiem, że siedzi się u rodziców. Mała, jeśli ma się na utrzymaniu rodzinę i jest się na swoim.
4000zł. - Na pewno lepsza od poprzedniej, ale bez rewelacji.
Wątek z 2020, dziś 2023 a napisał bym to samo
Jeśli chodzi o zarobki To jesteśmy prawie na samym końcu Unii Europejskiej. To samo w przypadku wysokości cen produktów w sklepach spożywczych i dyskontach
Ooo myślałem, że nikt tutaj się nie odezwie :). To ja doprecyzuje, że to 19 to akurat na rekę, ponieważ to umowa o pracę. Do tego ma być około 20k netto bonusu rocznie, ale to zobaczymy. Pracowałem długo na b2b, ale 3 lata temu wraz ze zmianą stanowiska na takie pól techniczne pół managerskie nie było innej opcji niż umowa o pracę. Ogólnie nie żałuję, pewnie na b2b byłoby więcej $$, ale będąc jedynym żywicielem rodziny cenię sobie jako taką stabilizację i 3mce wypowiedzenia na umowie o pracę. W obecnej firmie, 2 lata temu, prawie wszyscy z mojego działu na b2b zostali zwolnieni praktycznie z dnia na dzień, także coś za coś.
Kurs od którego zacząłem i w sumie w kwestii certyfikatów technicznych to również skończyłem, to nic odkrywczego - CCNA.
Jasne, że jest to mozliwe, żadne przepisy tego nie zabraniają, ale to też nie jest koncert życzeń, wcale nie jest aż tak kolorowo. B2B jak pewnie wiesz nie podpisujesz zazwyczaj z korporacją dla ktorej faktycznie pracujesz, tylko z agencją, przynajmniej z mojego doświadczenia, nie chcą dawać okresu wypowiedzenia dłuższego niż 2 tygodnie, maks 1mc, do tego coraz trudniej o płatny urlop na b2b. Tak przynajmniej jest w sieciach. Im wyższe stanowisko ,to też korporacje mniej chętnie zatrudniają na b2b. Już na aktualnym stanowisku - juz nie typowo techniczne, a pseudo manager niższego szczebla, była tylko opcja umowy o pracę. W firmie, w ktorej niedługo zaczynam też tylko umowa o pracę - stanowisko managerskie z prawdziwego zdarzenia.
Z reszzta nawet mając wybór, w moim przypadku penwie i tak brałbym UoP,. Na moim przykładzie, z umową poza wspomnianym okresem wypowiedzenia 3mce i ewentualną odprawą jaką dostanę w przypadku zwolnien grupowych, plusem są benefity, ktore zacierają granicę zarobków, a nie są to bynajmniej owocowe czwartki, tylko dodatki warte kilka tys zł miesiecznie w tym np. nowy samochód do prywatnego uzytku. Po podniesieniu kwoty wolnej, obniżeniu pit do 12% i podniesieniu progow podatkowych nie jest tak źle z podatkami - jesli tak jak u mnie tylko jeden z małzonków ma dochody, to do 240000 zł podstawy opodatkowania placimy tylko 12% pit.
Oceniam zle. Podziwiam jesli ktos zyje za takie pieniadze i nie podziwiam jesli ktos nie stara sie swojej sytuacji poprawic. Plus ciesze sie, ze po opuszczeniu kraju nie musze zarabiac takich kiepskich pieniedzy.
8 tysięcy złotych ledwie wystarcza na utrzymanie 6 osobowej rodziny
bardzo droga żywność (przeciętnie 30% droższa niż w Niemczech)
spore koszta utrzymania dużego domu jednorodzinnego
kiera2003 może powinieneś dorabiać opowiadając takie rzeczy w cyrku?
8k netto? Na 6 osób to zakładam że rodzice kręcą 6k a na dzieci dostają 2k z 500+? Kogo kto zarabia 3k stać na duży dom? Od kiedy duże domy są tanie? I co trzeba jeść żeby żywność w Polsce była droższa niż w Niemczech? Nie ogarniam co tu się właśnie stało.
Można dużo zlego zrzucić dla pisu ale odtatnie 5 lat to najlepsze czasy dla rodzin w Polsce.
nic dodać, nic ująć
Kolejny temat wywołujący wojenki. Chcesz kontrowersyjny wpis? Proszę bardzo. Różnica jednak będzie polegała na tym, że jest on prawdziwy. Nie mieszkam z rodzicami (matuli zresztą już z nami nie ma :/) i mieszkam w stolicy jednego z województw. Miesięcznie mi wychodzi mw pomiędzy pierwszym a drugim polem (zależy od miesiąca, ale bliżej jest częściej dwóch niż trzech tysi), a mając np 4 tysie mieszkał bym w apartamencie i nie miałbym problemu z niesprzedawaniem RTX'a, by kupić sobie VR (na które też bym nie żałował, bo starczyłoby mi na luksusowe życie) ale kase trza umieć wydawać ;) Widać po temacie jak kto dysponuje gotówką. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że Warszawa czy Gdańsk mają zawyżone ceny (dla przykładu ktoś podał cenę 700 tysi za mieszkanie 65m, podczas gdy u mnie w mieście za tyle kupimy 3-poziomowy domek jednorodzinny w mega dobrej lokalizacji), ale nie przesadzajmy z tym, że 3 tysie to dobra kwota tylko wtedy, jeśli mieszkamy u rodziców, bo to zakrawa na mega absurd i wywyższanie się, ile to się nie zarabia.
Jeżeli nie mówimy o prowadzeniu firmy tylko o pensji, to zamiast pytać się ile to jest dużo a ile mało trzeba zadać sobie pytanie: Ile jestem w stanie zarobić dla swojego pracodawcy?
Jeżeli zarabiasz dla firmy w której pracujesz 5000 zł miesięcznie to pensja 1000 zł na rękę jest wysokim wynagrodzeniem.
Jeżeli zarabiasz dla swojej firmy 1 000 000 zł miesięcznie to 10 000 zł to zdecydowanie za mało.
Ludzie w większości zarabiają tyle ile warta jest ich praca. Za prostą łatwą do wykonania pracę nie należy się spodziewać wysokich zarobków.
Jak chcesz zarabiać „dużo” to musisz potrafić robić coś czego inni nie potrafią i znaleźć sobie pracodawcę który potrafi to spieniężyć.