Zachowam neutralność, gdyż będę zajęty oglądaniem zawodów Pucharu świata w skokach narciarskich w Engelbergu (15.45, TVP1).
popycham Geralta do Yennefer on spogląda na mnie a ja mówię "tak wymyślił Sapkowski" i wylatuje przez okno
Yen is love
Yen is life
Zwycięzcą z dnia 22 grudnia 2019 został nagelfar. Mówi się, że życie jest sztuką wyboru, a wybieranie prac w naszym konkursie jest sztuką wyjątkowo trudną - bo i zaangażowanych wiedźminów i czarodziejek na Forum jest znacznie więcej. Naszą uwagę przykuła oryginalna forma zgłoszenia i ukazana w nim prawda, że nawet jeśli pozostawimy przebieg zdarzeń losowi, to nie znaczy że los pozostawia w spokoju nas.
Gratulujemy i życzymy wszystkim akurat stojącym pod jemiołą pięknych wyborów i mądrych wiedźminów/czarodziejek... czy może odwrotnie?
W tym wątku będziecie mogli odpowiadać na pytanie konkursowe, które zostanie ujawnione 22 grudnia 2019 na stronie CyberAdwentu - https://cyberadwent2019.gry-online.pl
Zadanie do wykonania widoczne będzie po kliknięciu w bombkę z numerem 22.
Wątek z dnia 21 znajdziecie w tym miejscu - https://www.gry-online.pl/S043.asp?ID=15099410&N=1
Życzę powodzenia :)
PRZYPOMINAMY - Aby Wasza odpowiedź w konkursie mogła być brana pod uwagę, musicie wyrazić odpowiednią zgodę.
W tym celu logujemy się na Forum, wyszukujemy "Ustawienia" i dalej "Zgody".
Interesuje nas piąte okienko "Chcę otrzymywać specjalnie dla mnie skierowane informacje i promocje oraz brać udział w konkursach."
W związku z obowiązywaniem tzw. RODO nie możemy przetwarzać danych osobowych osób, które tego "ptaszka" nie zaznaczą :)
Oczywiście, że zachowam neutralność :) Geralt jest wyrazistą postacią i jest w stanie sam podjąć decyzję w postaci zebrania jemioły do ekwipunku!
Następnie zobaczy potępiające jego czyn spojrzenie Yen i to ją pocałuje!
Jeśli spróbuję popchnąć Geralta, pewnie nawet nie ruszę go z miejsca swoimi badylami zamiast ramion. Ale w takiej sytuacji nie da się zachować neutralności, za bardzo mi tego biednego Wiedźmina szkoda, więc mówię mu na ucho: "Typie, zastanów się - jedna to psychofanka i stalkerka, a druga wredna jędza, z którą związek to w połowie sprawka dżina, a w połowie twoje dążenie do autodestrukcji. Nie wybieraj mniejszego zła, zawsze jest trzecie wyjście."
Triss i Yen dalej stoją pod jemiołą i pewnie wydrapują sobie oczy, a tymczasem Geralt już zasuwa na Płotce do Shani.
Popchnięcie Wiedźmina może się źle skończyć z naturalnych względów. Aczkolwiek popchnąłbym go w stronę Yen. To ona jest przeznaczeniem Geralta. W końcu święta to magiczny czas i nie należy być samemu w te dni.
Zdecydowanie zachowałbym wiedźmińską neutralość. Geralt nigdy nie był fanem narzuconego przez przeznaczenie losu, więc zapewne nie byłby również szczęśliwy, gdyby w takiej sytuacji wybór podjął ktoś inny, niż on sam :)
Geralta poznałem jakieś 20 lat temu jeszcze jako nastolatek i od tamtej pory towarzyszę mu w jego przygodach, które z czasem zostały spisane zarówno na kartach papieru, jak i na cyfrowych nośnikach.
Różnie z nim bywało, bo to dość kapryśny typ. Czasami miałem ochotę mu pomagać, a czasami chciałem o nim po prostu zapomnieć, gdyż męczył mnie niemiłosiernie.
Razem z nim poznałem wielu różnych dziwnych, ale też ciekawych towarzyszy jak np: niezwykle kapryśnego barda Jaskra, poczciwego krasnoluda Zoltana, czy też dwie niesamowicie piękne czarodziejki Triss Merigold i Yennefer z Vengerbergu.
Nigdy nie potrafiłem zrozumieć uczuć, którymi je darzył. Wiem, że kochał je obie, ale jednocześnie nie potrafił wybrać żadnej z nich.
Niestety życie Geralta bardzo często sprowadzało się do wyboru "Mniejszego zła" i mam wrażenie, że podobnie musiałoby być w przypadku owych czarodziejek.
Mam nadzieję, że sytuacji przez was opisywanej nigdy nie doświadczę, gdyż nie mógłbym zdecydować, w którą stronę Geralta popchnąć.
Niestety mimo wielkiej przyjaźni jaką go darzę, ten wybór mnie przerasta, czego mocno się wstydzę i bardzo za swoją słabość przepraszam. Mam nadzieję, że Geralt mi wybaczy i jednak zabierze mnie na swoją następną przygodę, na którą wyruszy,
Nie popchnę go w kierunku żadnej z nich...
Lecz sama biorę go pod rękę i ciągnę w stronę jemioły! Geralt to mój gamingowy crush, więc korzystając z okazji, zrobię co w mojej mocy, żeby zapomniał o Triss i Yennefer, a skupił się tylko na mnie! ;-)
Powiem wam tak - skoro Geralt ma dwa miecze, to czemu nie może mieć dwóch kobiet? Już spieszę z wytłumaczeniem:
Yennefer jest jak miecz stalowy - z meteorytu, który jest nie z tej ziemi - tak jak ona. Chłodna, niczym Okruch Lodu. Biada temu, komu wpadnie w oko, lub wbije się w serce.
Triss jest jak miecz srebrny - piękna ruda srebra. Choć z tej ziemi, jest magiczna, dając poczucie bezpieczeństwa i oparcia. Jest "swoja". Jest kochana.
Dlatego czasem Geralt sięga za plecy, po stalową klingę, albo po pochwę (wink wink) miecza srebrnego u boku Płotki. To w jego rękach zostaje wybór.
Zachowuję neutralność, niczym Kovir. Mieć wybór, a nie mieć wyboru, to już dwa wybory - cytując klasyka.
Bywajcie!
Kopnę typiarza w dupę żeby do Ciri poszedł bo święta z rodziną powinno się spędzać a nie z dziewczynami liżąc się pod jemiołą kurde
Geralta to raczej ciężko będzie popchnąć w jakimkolwiek kierunku.
Sytuacja jest nieciekawa, ale gdyby Triss miała wygląda jak w Netflixowym serialu to jednak wybrałbym mniejsze zło i delikatnie popchnął chłopa w kierunku Yen, resztę drogi pokonałby sam jakby poczuł perfumy o zapachu bzu i agrestu.
A potem razem 'odjechaliby' na jednorożcu i każdy byłby zadowolony ;)
jeśli Geralt sam nie będzie umiał dokonać wyboru, to będę zmuszona mu pomóc ^^ wszak wiadomo, że chęć wybrania obydwóch pań nie doprowadzi do szczęśliwego zakończenia ;)
Popchnę te dwie białogłowy w stronę Białego Wilka; stereotypy nauczyły mnie, że to dziewczyny są popychane w stronę... Geralta.
Przynajmniej tak rzecze niepisana zasada w kulturze filmu i chińskich bajek, więc niech rozpoczną się igrzyska, jak mniemam: świąteczne?
spoiler start
Teraz tylko pozostaje pytanie, którą pocałuje pierwszą, a może to on zostanie wpierw pocałowany przez jedną z nich, w końcu zaskoczony to i pies szczeknąć nie zdąży; a wiem, co mówię.
spoiler stop
Zachować neutralność czy popchnąć Geralta. Wiedźmina. Gościa co nachla się mocniej niż Pan Miecio z pod sklepu, łapa machami bardziej niż nie jeden z polityków sejmowych co dodatkowo wywołuje magiczne sztuczki aka ogień z palców a następnie mimo tego zabija potwory, przed którymi nie jeden zesrał się by ze strachu patrząc na jednego już nic nie mówiąc o kill streaku takiego. Mogę co najwyżej, ale to tak minimalnie ZASUGEROWAĆ, przedstawić fakty, linie czasu, wydarzenia oraz zrobić mu spis najważniejszych zasług obydwu Pań ale PCHNĄĆ GO?! Może i mam nie równo pod sufitem przez depresję bo mamy XXI wiek i jest to modne, ale na samobójstwo w tej postaci bym się nie zgłaszał. A więc się powtórzę - co najwyżej mogę mu zasugerować, pomóc zorganizować potrzebną ewidencję oraz podsumowanie dokonań Yen i Triss zarówno działających na korzyść bądź niekorzyść Białego Wilka, ale to nie mnie osądzać. I nawet gdyby zestawienie dawało teoretycznie jednostronny wynik jako ostatnią poradę powiedziałbym "Panie Geralt, to Pan z nimi obcował i balował, to Pan wie która mocniej krzywdzi, a która mniej zawodzi, jednak pamiętaj że każda kobieta ma cycki ale nie każda da Ci poczucie domu i wewnętrznego spokoju".
Co robię patrzę w ich kierunku, spoglądam w kierunku Triss, wykonuję krok do przodu, patrzę na Yennefer. Myślę sobie obie pięknie wyglądają, uśmiecham się i omijam je zmierzając do Jaskra siedzącego przy stole, który nuci sobie pod nosem koleją balladę. Przysiadam się i wspominamy stare czasy.
Zaraza, tyle czekałem żeby dobrze wybrać, ale Jaskier już zajął już obie. Więc jako obrońca prawdziwej miłości popycham tego buraka co sam się nie odważy podejść w stronę Yen, no ale pogromca polskich portfeli wywala się na głupią... buzię. No cóż. Chciałem dobrze.
No ale przepraszam bardzo, stoicie se na tym forum, gapicie się jak liże glebę, a nikomu się nie chcę pomóc?
Będę neutralny bo oczywiście jak każdy wie wiedźmin neutralnym chłopem ma być.
Wybieram Yennefer. Dużo osób jej nie lubi, a nawet jej potrzeba trochę miłości, prawda? Czasami trzeba wybrać aby zachować "neutralność", a Triss wybaczy jak zwykle.
Pewnie zachowam neutralność zastanawiając się co robi wiedźmin w moim domu?
I czy ten dziwnie wyglądający siniak na mojej ręce an pewno jest tylko siniakiem, a plamy krwi na ubraniu, które znajduję po przebudzeniu i wełna, którą znajduję podczas mycia zębów nie koniecznie mogą być kwestią tej nowej pościeli?
Osobiści nie wybrał bym Yen ani Triss, ponadto dwóch naraz też bym nie brał. Tylko bym poszedł na utopce.
Toksyczny związek z Yennefer? Czarodziejka ma charakter, nie można jej tego odmówić, ale jednocześnie jest to bardzo trudny charakter - istna królowa lodu. Triss? Marna z niej przyjaciółka wobec Yennefer. Magiczka z Mariboru też ma swoje wady.
Więc co w takim razie? Słynna neutralność? Nie mam zamiaru wybierać między złem, a złem... ale nie zachowam też wiedźmińskiej neutralności, bo znam wybór nieszablonowy i pozytywny. Stukam Geralta w ramię i pokazuję mu, kto stoi po drugiej stronie sali. Stara znajoma, Essi Daven. Z tej trójki chyba jedyna osoba szczerze i prawdziwie kochająca Geralta. Bez żadnych gierek i intryg, które są domeną czarodziejek. Prosta dziewczyna, która jest obdarzona talentem muzycznym i silną empatią. Wiedźmin nie czuje się dobrze na spotkaniach pełnych powagi i ważnych rozmów. Mało to razy narzekał na bankiety? Triss i Yennefer są z innego niż on świata - wielkiej polityki. Geralt doskonale czuje się w towarzystwie Jaskra, czy Zoltana, a Oczko idealnie wpasuje się do tej kompanii. "Koczowniczy" tryb życia Wiedźmina też jest jej nie straszny, w końcu sama sporo podróżuje. Essi Daven jest szczera, urocza i dobra. Ma w sobie pokłady uczuć, którymi obdarzyła Wiedźmina. Może dać mu ciepło, stabilizację, zrozumienie, wytchnienie i spokój od gierek oraz intryg, a także męczących spotkań koronowanych głów i aroganckich czarodziejów, a wszystko to w zamian za trochę poświęcenia, a jak mawiała Sh'eenaz: "co to byłaby za miłość, gdyby kochającego nie było stać na odrobinę poświęcenia".
Ale Geralt już raz odrzucił Essi. Czy zrobi to ponownie? Nie wiem. Jedyne, co mogę zrobić, to poprosić go o trochę poświęcenia. Może tym razem będzie gotowy.
Życie to suma wyborów, a brak wyboru ma również wartość wyboru.
Jeżeli uważam, że ciągoty Geralta brną w coś więcej niż neutralność i obojętność to popycham go, ponieważ bez tego ryzyka wyboru nie ma gry zwanej życiem. Koniec końców to jak wypadnie moneta może być słodkim sukcesem, jak i również gorzką porażką.
Zachowałbym neutralność, Geraltowi raczej niespodobałoby się że jakiś randomowy gość go popycha .
Wiedźmin Geralt nie bez powodu nosi ze sobą dwa nagie miecze, widać to w jego głupkowatym uśmiechu. Trącam go w ramię i mówię żeby pohamował ten swój dziki gon, spakował grzecznie jemiołę i lecimy do Gors Velen po te karpie.
Zachowam neutralność, ponieważ bałbym się go dotknąć. Jeśli on nic nie zrobi i sobie pójdzie, to sam chętnie wejdę pod jemiołę. Niestety Triss i Yennefer zaczną się ze mnie śmiać i wrócę do domu :(
Popchnąłbym naszego Geralta w stronę rudowłosej czarodziejki. Powód jest prosty..... ona będzie zadowolona i da mi żyć, a zasmuconą i złą na Geralta Yennefer pocieszę i może dzięki temu ja także stanę się bohaterem pewnej (pachnącej bzem i agrestem) historii miłosnej ;)
Pchnąłbym go w kierunku Yennefer i już tłumaczę czemu:
W książkach Geralt za każdym razem wracał do Yennefer, nieważne czy po ciężkiej kłótni, czy po długiej rozłące na szlaku. Ostatecznie to Yen była jego przystanią, jego portem docelowym. Niektórzy powiedzą, że ona go tak naprawdę nie kochała, że to tylko życzenie Djinna trzymało ich razem, ale nie mogę się z tym zgodzić - świetnie pokazali to Redzi, w swojej trzeciej odsłonie przygód wiedźmina. Po "cofnięciu" życzenia przez Djinna, Geralt miał prawo wyboru: zostać z Yen lub poszukać szczęścia gdzie indziej. I tu, gdy wybrałem drugą opcję, zobaczyłem prawdziwie załamaną i zdradzoną twarz Yennefer. Była wręcz zdruzgotana. Niebywałe, jak dobrze Redzi pokazali uczucia Yen w tej scenie. Po tym za każdym razem wybierałem opcję pierwszą :)
Ale jest jeszcze drugie dno! Yennefer w kilku scenach zwraca się do Ciri per "córeczko". A Triss (jeśli dobrze pamiętam) per "siostrzyczko". Logicznym zatem jest, aby Geralt związał się z "mamusią" a nie "siostrzyczką" ;)
Jeżeli mam wybierać między złem, a złem, wolę nie wybierać wcale.
A tak na poważnie, Chciałbym dla Geralta jak najlepiej - pchnąłbym go w kierunku Triss.
Przejawia ona zachowania, które bardzo cenie u kobiety będąc przy tym słodka. W końcu Triss nie będzie traktować Geralta jak swój przedmiot.
Team Triss
P.S Growa adaptacja najbardziej do mnie przemówiła i to na jej podstawie dokonałem wyboru.
Wybieram neutralnego easter-egga w postaci opcji Płotki. Od zawsze są razem, myślę że Geralt by się ucieszył. Wściekła Yennefer to monstrum, i lepiej źle nie wybrać niż spłonąć. Co do Triss, jeżeli wygląda jak ta z serialu, to nasz wiedźmin popadł by w depresję i ślepotę przy tym wyborze, a tego byśmy nie chcieli.
Neutralność według mnie nie jest w tym przypadku dobrym rozwiązaniem. Tutaj potrzebna jest konkretna decyzja. Popchnę Geralta w kierunku Yennefer, ponieważ wydaję mi się, że Geralt ma z nią mocniejszą więź i bardziej do siebie pasują. Ich charaktery są ciekawą mieszanką. A Triss nie będzie robiła z tego wyboru takich problemów jakie by robiła Yennefer.
Czy ja zwykły chłopak z przedmieścia co na klate z 60kg bierze mógłbym w takiej sytuacji zrobić biedny... A no cóż może spróbował bym go popchnąć ale najpierw poprosiłbym jednego z okolicznych trolli o pomoc. Nieno żartuję szkoda mnie i szczególnie trolla. Myślę że zostawił bym go w spokoju bo wybierając jedną z pośród dwóch niebezpiecznych i pięknych kobiet można wpaść w większe bagno niż nie wybierając wogóle. Chociaż to też niebezpieczne :D
Geralt wiele razy skutecznie przeprowadzał
ważniejsze rozmowy bez użycia słów. Sądzę że po krótkiej chwili niezręcznej ciszy sam Geralt pewnie zaproponował by im obu partyjke w GWINTA <3
A cóż to za pogańskie obyczaje się praktykuje? Ku chwale Wiecznego Ognia, NATYCHMIAST zrywam jemiołę i palę w najbliższym kominku, po drodze rzucając jeszcze kilkoma obelgami w stronę przebrzydłego mutanta i tych diabelskich czarodziejek, po czym pędzę jak najprędzej do Radowida, aby wysłał łowców czarownic. Oczywiście Radowid dobrze wynagrodzi swojego wiernego sługę...
Wybrałbym mniejsze zło czyli neutralność, a raczej brak reakcji. Geralt wie, że już sama sytuacja z dwoma czarodziejkami pod jemiołą sprawia, że nie będzie miło - no bo bądźmy szczerzy, to że obie tam stanęły to nie przypadek. Poza tym przeczytały mu myśli i wiedzą, którą by wybrał. A więc obie już są złe na niego. Jedna z powodu tego, że to nie byłaby ona. Druga byłaby zła, gdyż mimo tego że ją wybrał nie zdecydował się podejść. Poza tym już sam brak reakcji wiedźmina powoduje że powietrzez
Popchnoł bym w stronę Trish mam słabość do rudych kobiet poza tym bardziej mnie się spodobała w grze a yen jak w typowych amerykańskich filmach musi znaleść się jakaś co spierdzieli cały misterny plan w fabule gdyby nie ona pewnie Gerald byłby dawno z trish
Pozostanę neutralny, ponieważ gdybym nawet jakimś cudem zdołał popchnąć Geralta, to sam Geralt i Triss lub Yennefer by się na mnie mocno wkurzyli, a ja miałbym wtedy spory problem. Po za tym z jakiego powodu mam decydować z którą z tych dziewczyn Geralt się pocałuje?
Po obejrzeniu serialu i braku znajomości książek zdecydowanie popchałbym go w stronę jednej - Yen. Z Yen kojarzy mi się ogień (jak w serialu hehe) i chęć rozwiązania wszystkiego siłą a Geralt jak to Geralt, pół żartem, pół serio czasem uratuje niewinnego a czasem zabije paru ludzi ot tak. Dlatego wg. mnie pasują do siebie, są jak tytułowi Pan i Pani Killer - czasem uczuciowi i na swój sposób romantyczni a czasem zabójczy. Dopełniają się i są w stanie razem zrobić coś wielkiego nie tylko w łóżku.
Neutralność, miłość to miłość redaktorze, z Yennefer, z Triss, z Shani, wszystko jedno, z wieloma opcja miłosna jest dostępna, a jej granice są zatarte. Nie jestem świątobliwym graczem, wiele opcji dialogowych jakie wybrałem prowadziły do miłości. Ale jeżeli mam wybierać tylko pomiędzy Yennefer a Triss, to wolę nie wybierać wcale.
Mówią by nie oglądać się za siebie bo przyszłośc leży przed nami, ale Geralt wiedział, że tym razem szlak przed nim wiedzie donikąd. Odwrócił się i ujrzał tam osobę której się nie spodziewał ale którą po cichu pragnął zobaczyć - Shani. To ta dziewczyna, taka zwyczajna, zawsze pełna ciepła i współczucia, nie mieszająca się w wielkie intrygi była tym czego Wiedźmin tak bardzo ostatnio w swym życiu potrzebował - oaza spokoju, chwilą wytchnienia od szaleństwa tego świata.
Geralt nie zastanawiając się chwili dłużej podszedł i objął rudowłosą medyczkę.
Oczywisty wybór. Popchnę go w stronę Triss, a sam (skoro już tam będę) zajmę się Yennefer.
Popchnął bym w stronę Yennefer czarodziejke i czarnowłosą piękność, zawsze widziałem geralta z Yennefer :D
Oczywiscie ze zachowam neutralność. Jesli mam wybierać pomiedzy złem wiekszym a mniejszym to wole nie wybierac wcale ;) .
Pewnie popchbołbym go w kierunku Yen, tylko że bym nie zdążył bo znając ją to ona by pierwsza podeszła do Geralta. Triss natomiast znając ich historie by to zaakceptowała, pomimo swej miłości do wiedźmina.
Nikogo nie będę popychał. Jeszcze ktoś sobie guza nabije. Są inne, dobre metody. Będę obserwował mowę ciała całej trójki. Czasami robię tak siedząc w pociągu, kawiarni. Mam możliwość przetestowania moich obserwacji w praktyce. Jeśli ta metoda się nie sprawdzi to zrobię każdej z kandydatek zdjęcie i wrzucę ją na facapp. Nie Geralt sam ocenie, z którą chce się zestarzeć :) W ostateczności założę mu Tindera.Niech się chłop rozejrzy po okolicy.Może wyrwie kogoś innego.
Wyjde z jaskini i zachowam neutralność ponieważ moim stulejarskim marzeniem jest, pocałowanie jednej z nich, prawdopodobnie uśpił bym czujność Geralta wołając wujka, który zacząłby gadać o polityce. Po pocałunku i niezręcznej ciszy powiedziałbym "no i tak to jest... święta święta i po świętach"
Obawiam się, że próba popchnięcia wiedźmina wywołałaby jego wyuczony odruch wyszarpnięcia miecza (wszystko jedno którego) i odrąbania popychającej go ręki. W końcu jak ktoś tyle lat zabija potwory i sam jeszcze żyje, po prostu musi instynktownie reagować na wszystko, co może być zagrożeniem. Za to mogę mu udzielić przyjacielskiej rady: tylko Triss. Dlaczego? Yen nie udało mi się polubić ani w książkach, ani w grze i nigdy nie rozumiałem, dlaczego Geralt tak się z nią męczył.
W kierunku Triss. Na tyle mocno, żeby się od niej odbił i poleciał na Yen. Geralt odbity jak bila leci na Yen, przewraca ją. Obie są wściekłe i jest po świętach. Zatem czwarty scenariusz: ani jedna, ani druga, ani neutral - samotne święta przy flaszeczce redańskiej żołądkowej mocnej.
Popchnąłbym go w przeciwną stronę, bo jedyna prawdziwa miłość dla Geralta to Zoltan!
Zło to zło, Adminie. Mniejsze, większe, średnie, wszystko jedno, proporcje są umowne a granice zatarte. Nie jestem świątobliwym pustelnikiem, nie samo dobro czyniłem w życiu. Ale jeżeli mam wybierać pomiędzy jednym złem a drugim, to wolę nie wybierać wcale. Idę więc to karczmy nieopodal, gdzie spotykam w niejednoznacznych okolicznościach barda światowej sławy Juliana Alfreda Pankratza de Lettenhove. Nie wiedzieć czemu, ale siadam przy nim i słucham przez kolejne godziny, dni, miesiące, pieśni o tym jak to Biały Wilk Geralt z Rivii udał się po raz kolejny na szlak, ale tym razem zostawiając wszystkich i wszystko mu dotąd znane za sobą.... Nie chciał wybierać, tak jak ja, ale w przeciwieństwie do niego, ja - mogę uciec, Geralt jednak musi wcześniej czy później wybrać, żeby jego przeznaczenie mogło się wypełnić.
Ten nasz Wiedźmin, chłop postawny, chciałby wybrać obie panny.
Niemożliwe jest to przecie, żyć na pół nie rozdzielę.
Pomoc raczej by się zdało, która pannę by się chciało.
Hed wybiera, Trias, slicznoto, Jordan krzyczy - Ty idioto!
Obie panie i nasz Gieralt stoją w trójkę i co teraz?
Gry-Online zróbmy konkurs, niech ktoś powie w kogo popchnąć.
Wpadłem tutaj kilka słów rzec, Białowłosy nie powinien za laskami biec!
Gwizdnij chłopie, plotka do mnie!
Do Novigradu, na spokojnie.
Vasemirze, stary wygo, chodź do karczmy, tu, na piwo.
Mam ja problem, wybrać muszę, na którą panią się dziś skuszę.
E tam gadasz, mój kolego, usiądź proszę, zamówię nam jednego.
Powiem Ci przysłowie, morał tej bajki.
Chłodna żytnia lepsza niż ich majtki.
Wesołych świąt Wam życzę ??
Oczywiście, iż zachowuje neutralność, ponieważ może się wydarzyć coś niezwykłego dla nas bądź same nas przyciągną do akcji ??. Ja bym pozostawił go tak, bo ona wybory są zbyt skrajne i krzywdzące dla obu stron, jeśli one same by nie wykonały pierwszego kroku, ja bym nie zrobił zupełnie nic, jeśli to by była akcja w grze wolałbym stracić oby dwie a niżeli wybrać jedną i stracić drugą. Oby dwie są zbyt cudowne, aby wybierać jedną i krzywdzić drugą.
Prosty wybór tylko team Yenefer, triss może i jest fajna ale Yenefer jest przeznaczona Geraltowi a z przeznaczeniem się nie wygra.
Opcji jest kilka, ale rozsądny wybór tylko jeden. Obie specjalnie postawiły biednego wiedźmina przed takim wyzwaniem, pewnie nazwały to "decydującym starciem". Trzeba wybrać mniejsze zło i zadowolić pocałunkiem Yennefer. Dlaczego? Bo jeśli zachowamy neutralność to na Geralta obrażą się obie, a jeszcze Ciri pokiwa głową z dezaprobatą. Żeby wiedźmin miał spokojne życie trzeba go popchnąć w kierunku jego wybranki o kruczoczarnych włosach i fiołkowych oczach.
W przeciwieństwie do zniecierpliwionych Yennefer i Triss nasz wiedźmin wie jak zachować się pod jemiołą.
Wyciąga swoje umięśnione ramiona, łapie dziewczyny w pasie, przyciąga obie do siebie i każda dostanie swój policzek do pocałowania. Geralt zaspokoi obie.
Oczywiście w kierunku Yennefer. Na Skellige oboje doszli do wniosku po spotkaniu z kolejnym dżinem, że ich miłość nie jest związana magią. Byli sobie przeznaczeni od samego początku, a życzenie Geralta przy pierwszym spotkaniu było przede wszystkim uratowanie czarodziejki właśnie z miłości.
#teamYenn
Oczywiście zachowam neutralność. Wiedźmin, mimo że kobieciarz, nie będzie pchał się w romanse przed żadnym świętem. Potwory, intrygi królów i pościgi za złymi elfami w orszaku Świętego Mikołaja - to jest to, co Geralt lubi najbardziej. ;)
W momencie kiedy znajdą się pod jemiołą i wyskoczy okienko wyboru z limitem czasowym, "dam losowi wybrać", czyli po ludzku poczekam aż Wiedźmin sam wybierze.
Geraltowi to bym sprzedał porządnego kopa żeby poleciał do Triss. Niech nasz wiedźmin w końcu trochę odpocznie od zabijania potworów. :P
Nie popycham go. Geralt jest rozsądnym chłopem, sam sobie wybierze do kogo iść. Jednak jestem za tym, by zamiast do Yen i Triss, poszedł do Ciri i swoich przyjaciół. Nie ma to jak święta w gronie najbliższych. A co do dziewczyn, jak kochają to poczekają. Jakby wybrał teraz jedną z najbardziej nich, popsułby magię świąt - jedna obraziłaby się na drugą i doszłoby do kłótni. Geralt nie miałby siły na to i pewnie napiłby się jakiegoś trunku, resztę wigilijnego wieczoru spedziłby podchmielony, co niestety zniszczyłoby święta dla całej ekipy
Zachowałbym neutralność ponieważ to jego wybór... Chociaż w głębi duszy wolę żeby wybral triss...
Z całą pewnością pozostanę neutralny, gdyż dziewczyny mają tak naprawde serca zimne jak lód - zbliżone temperaturowo do Palit GeForce RTX 2060 GamingPro OC [nawet_w_stresie.jpg]
Oczywiście, że popchnę go w stronę Triss... oczywiście prowokacyjnie. Yen, niczym rozjuszona kocia, rzuci się na rywalkę, załatwi szybko sprawę, a Geralta wrzuci w ciąg portali, żeby dać mu nauczkę. Gdy Geralt już zrozumie (albo uświadomi Yen, że został popchnięty - oczywiście brzmi to jak bajka xD), to będą żyli długo i szczęśliwie, mając momenty wzlotów i upadków.
Zachowam neutralność, bo wiem, że wiedźmin Geralt będzie wiedział lepiej. Obstawiam, że najchętniej wybierze obie dziewuchy, ale pewien nie jestem
Zachowam neutralność, Geralt całe życie bił się z potworami i "potworami" więc teraz niech usiądzie i poczeka aż dziewczyny rozegrają to między sobą...czy podejdzie jedna z nich czy obie na raz.
Geralt lekko poddenerwowany uświadamia obie kobiety, że zdecydowanie lepszym wyjściem będzie pierw przygotowanie wieczerzy wigilijnej. Po lekkich dąsach uznają One, że może jednak wiedźmin ma racje. Pora ustalić plan działania. Triss postanawia zająć się miejscem owej wieczerzy, aby nadać mu odpowiedni klimat jak i wystrój. Biały Wilk zaczął przygotowania do wyjścia na polowanie, bo jakaż to uczta bez strawy? Yen zdziwiona pyta go dlaczego zostawił miecze, skoro wybiera się coś upolować? Nim Geralt zdążył coś rzec, zobaczyła ona w czym rzecz. Na plecach wiedźmina była przywieszona inna broń, broń na stwory podwodne, była to oczywiście wędka przygotowana na połów pięknego wigilijnego karpia. Przed wyjściem Geralt poprosił Yennefer, aby użyła swoich magicznych zdolności i ściągnęła resztę gości. Po kilku godzinach już ucztowali. Ciri opowiadała o przygodach na szlaku, w tle Jaskier delikatnie grał świąteczna balladę a Geralt podziwiał prezent od Zoltana, przepiękny, świeżo wykuty srebrny miecz. Wszystko dobrze się skończyło, do czasu aż Triss i Yenn przypomniały sobie o jemiole, ale to już opowieść na inną książkę.
Wesołych Świąt!
Nie wiem czy jako neutralność można uznać olanie sprawy, podejście w kierunku pijącego nieopodal Lamberta i picie z nim świątecznego piwa, ale to pewnie bym zrobił. Z niektórymi potworami wiedźmini muszą sobie radzić sami.
Poza tym bądźmy szczerzy, żebym miał jakiekolwiek szansę popchnąć Geralta potrzebowałbym... czy ja wiem... wideł?
W zasadzie to nie wiem kim są te postacie, ale wiem jedno nie popchne wiedźmina , bo mnie zabije.
Pozostałbym neutralny z trzech powodów: 1.Kim ja jestem żeby decydować o tym, z kim Geralt będzie? Bo przecież taka akcja to jawne wyznanie, z którą z tych dwóch chce być. Musimy pamiętać, że pomimo tego, że znamy historię Geralta, to znamy ją z perspektywy obserwatora. Czasami obserwatora biernego(książka), a czasami mamy wpływ na to co się dzieje(Gra). Szczególnie ludzie grający w Wiedźmina 3 wiedzą jak trudne jest podjęcie nagłej decyzji związanej z takim wyznaniem np. Podczas wywozu czarodziejów w zadaniu Teraz albo nigdy. Poza tym nie wiemy co Geralt czuje w tej dokładnie chwili, byłoby to więc skrajnie egoistyczne z naszej strony, by podjąć taką decyzję bez konsultacji jej z nim. 2. Podjęcie takiej decyzji byłoby równoważne z zepsuciem całej Kaer Morhenowej wigilii, nie da się ukryć że zarówno Triss jak i Yennefer to czarodziejki z charakterem, więc cała wigilia minęłaby w bardzo niezręcznej atmosferze. A chyba nie chcielibyśmy zepsuć niepowtarzalnej atmosfery świąt, no bo jak często zdarza się naszemu przyjacielowi spotkać z bliskimi? Podjęcie tej decyzji to najgorsze co moglibyśmy zrobić. 3. Nie musimy czekać aż do wigilii na konsekwencje naszych działań, przecież po takiej akcji każda z tych dwóch piękności, lekko mówiąc, nieźle by się wkurzyła. Szczególnie Yennefer ma talent do robienia rozróby z byle powodu, więc w takiej sytuacji urządziłaby nam coś na kształt bitwy w Kaer Morhen. Tak więc, przynajmniej dla własnego bezpieczeństwa, lepiej nie wsadzać łap w kwestie miłosne Geralta. Pozdrawiam!
Popchnę Geralta w stronę Triss. Triss zawsze wydawała mi się lepszą partnerką dla Geralta. Uważam że ich relacja jest bardziej naturalna i dojrzała. Triss potrafi lepiej komunikować się z Geraltem od Yennefer, i jest ciepłą, sympatyczną osobą.
Yennefer zaś na dłuższą metę byłaby trudną osobą do dzielenia życia. Sądzę, że Geralt miałby dość jej ciągłej zagadkowości. Dodatkowo uważam, że nawet nie zainteresowałaby się ona Geraltem gdyby ten nie wypowiedział życzenia pod wpływem emocji, ich miłość jest sztucznie wywołana magią.
Sądzę, że gdybym spróbował popchnąć Geralta, upitoliłby mi dłoń u samego łokcia. Srebrnym mieczem.
Zachowam neutralność wbrew wszystkim znakom na niebie i ziemi (nie da się siedzieć okrakiem na płocie itd.). Zresztą kim jestem, żeby podejmować decyzje za niego? Zaraza, ciężko byłoby patrzeć, jak zostawia Triss ze złamanym sercem. A może to właśnie ona będzie jego wybranką? A może wybierze...
... Coś więcej?
Myślę że pozostawię Geralta neutralnego ponieważ nikomu się woli nie powinno narzucać a on sam nie lubił mieć narzuconej z góry woli. Nie lubil się podporządkowywać pod los chyba jak każdy z nas.
Obydwie bohaterki jak dla mnie do niego pasują ale to on powinien którąś wybrać ponieważ wiedźmińskie uczucia są bardzo złożone :p
Miecz przeznaczenia ma dwa końce. Jednym z nich jest Geralt drugim zaś Yennefer! Staąd wybór jest tylko jeden. Zmierzając w kierunku Triss gra się crashuje hahah!!!!
Jeśli, że tak to ujmę "Wiedźminem byłby Wiedźmin" - to zachowałbym neutralność: pozytywnej ścieżki wyboru w którejś z tych dwóch dziewek nie widzę, bo gdybym wybrał pierwszą, to ja dostałbym po głowie od drugiej, potem Wiedźmin, a na końcu ja od Wiedźmina...
...
Ale gdyby "Wiedźminem byłby Superma... Znaczy Henry Cavill"... To sam bym mu się rzucił w ramiona ;)
Neutralność. Dlaczego? Otóż powód jest banalny. Kiedy ostatnim razem ingerowałem w życie miłosne Geralta spędziłem całą noc w samej bieliźnie przykuty do łóżka. Następnego ranka odnalazł mnie nie kto inny jak Jaskier. Na wszystkich, których znam musiał to być akurat on... Oczywiście nie obyło się bez kilku kąśliwych komentarzy, zaraza... Także sorry Geralt, radź sobie sam. Ja mam dość związków. Lepiej grać w gwinta i wieść spokojne życie.
Geralta spróbowałbym popchnąć w stronę Yennefer myślę, że przyciągnął by go zapach bzu i agrestu i sam by podszedł ale wolałbym mu trochę pomóc. Triss jest przeciwnością Yennefer i od początku moich przygód z książkami i grami wydawała mi się dobrą przyjaciółką Wiedźmina. W końcu to Yennefer jest przeznaczeniem Geralta, nieprawdaż?
Wybór jest prosty jak konstrukcja cepa, ale nim on nastanie to partyjka w gwinta z Geraldem przy dobrze zachowanym alkoholu samego Vesemira. Wtedy popycham go w objęcia Yennefer, pozostaje tylko uzasadnić dlaczego akurat w jej, no cóż skoro już dostałem się do świata Wiedźmina do tego mam realny wpływ na ten świat to sam powędruje do Triss która podoba mi się znacznie bardziej z charakteru jak i z wyglądu. Sorry Gerald biorę tą lepszą ^^
Cóż wolę zachować neutralność, po pierwsze popchnięcie Geralta dla mnie samego mogłoby się nie skończyć dobrze, a poza tym to jego osobista decyzja i chyba raczej oczywista. :)
Popchnę go ale w przepaść a ja sam zajmę się dziewczynami.
Po przeżyciu wielu lat w związku z kobietą podobną do Yennefer z Vanderbergu oczywiście tylko charakterokogicznie. Nigdy nawet najgorszemu wrogowi nie poradzę wybrania kogoś takiego, a więc zdecydowsnie Triss Merigold.
Wszyscy znamy jurność Geralta. Wiemy też że facet potrzebuje skrzydłowego. Sam sobie doskonale poradziłby zapewne z ową sytuacją i wybrał dobrze - albo poczekał aż one wybiorą, ale jako przypadkowy przechodzeń który tylko chce wygrać kartę graficzną ryzykuję i przechodząc obok popycham go między obie te Panie jednocześnie szepcząc w ich kierunku coś tak figlarnego że jednocześnie wyciągają ku Niemu swoje dłonie i usta. W ten oto sposób Wiesiek dostaje towarzystwo obu Pań, Panie podsycając pewną kobiecą rywalizację zyskują ale i dają z siebie coś wspaniałemu wojownikowi a ja? Ja chowam się za rogiem i z uśmiechem na twarzy niby sam do siebie a jednak do reniferów mówię że nawet taki zakapior ma dobre serce i należy Mu się prezent. Pstryknięcie palcami i odlatujemy.
neutralność a nawet wrogość pójdę po prostu expić bo kobiety (oczywiście w grach) to tylko zatrzymują cie od upragnionego celu jakim jest wyższy lvl i lepsze eq
Historia życia wiedźmina Geralta nigdy nie przypominała opowieści wyjętych z opowiadań serii Harlequin i jestem przekonany, że nigdy nie będzie. Geralt z Rivii to nie Edward Cullen, bohater sagi "Zmierzch". Potężne członkinie Loży Czarodziejek, Triss Merigold z Mariboru oraz Yennefer z Vengerbergu, to z kolei, nie Anastasia Steele, znana nam z "Pięćdziesięciu twarzy Greya". Nieśmiałe, wstydliwe dziewczęta oczekujące z "niecierpliwością" pod jemiołą? Przepełniony romantyzmem Rzeźnik z Blaviken, entuzjasta tradycji świątecznych? Taka sytuacja nigdy nie mogła by zaistnieć.
Nie popycham Geralta, tylko zabieram Triss ze sobą. Mi się przyda psiapsiółka, a tamci już będą wiedzieli co robić. ;) Wilk syty, owca cała.
Popchnął bym go w stronę Yen, przecież to ją darzy prawdziwym uczuciem i to na niej mu zależy, dzięki temu czynowi Geralt zajął by się Yennefer, tymczasem ja poszedłbym do Triss XD, później poszli byśmy na święta całą rodzinką... i wszyscy żyli długo i szczęśliwie
Oczywiście że podejdę do Geralta, ominę go i podejdę do Triss żeby ją pocałować. Neutralność zachowana, WIN WIN po prostu.
Skoro one już stoją pod tą jemiołą, to powinny się same ze sobą całować. Geralt niech spokojnie stoi i obserwuje.
Oczywiście, że popchnę go w kierunku Yen. Po przeczytaniu książek i zrobieniu questa pobocznego, który wyzwala naszą dwójkę spod uroku dżina, jestem przekonana, że potem Geralt byłby dla mnie wdzięczny.
Podchodzę do Geralta i mówię mu że jestem dżinem i spełnię jego życzenie, a wtedy Geralt już będzie wiedział do kogo podejść.
No tak wybory... Znając trochę związek Geralta i Yennefer z książek to ona jest jedynym słusznym wyborem w mojej opinii.
Jakby nie patrzeć książki opisują nie tylko poszukiwania Ciri, ale również burzliwy związek Geralta z Yen.
Nieważne ile razy się zdradzają i jak często się kłócą, tak naprawdę ich miłość jest ponadczasowa (dosłownie:) i wewnątrz czują, że są stworzeni dla siebie; mogliby nawet umrzeć w swoich ramionach (sic!), aby wieczność ich nie rozdzieliła.
Nie musiałbym popychać wiedźmina, tylko skinąłbym mu ze zrozumieniem i powiedział „wiesz, gdzie iść".
Zachowam neutralność ponieważ z czarodziejkami tak samo jak ze złem - jeśli mam wybierać pomiędzy jedną a drugą wolę nie wybierać wcale.
Dwie czarodziejki pod jemiołą? To nie może się dobrze kończyć. Będzie KSM jak nic. Geralt sobie poczeka spokojnie i wybierze tą która wygra :)
Geralt niegdyś usłyszał, że miecz przeznaczenia ma dwa ostrza. Jednym był wiedźmin. Drugim zaś... tu pozwolę sobie sparafrazować słowa Eithne, że nie śmierć a moje niecne knowania. Już w Ostatnim Życzeniu wiedźmin związał swoje przeznaczenie z Yennefer i moim zadaniem jest dopełnić przeznaczenia, poprzez żmudne kucie drugiego ostrza na kowadle jego losu. Jest wigilia Midinváerne. Na środku sali stoi w połowie przystrojony świerk, a przed nim Ciri i Eskel rywalizują, które pierwsze z nich zamieści gwiazdę na czubku niedoszłej choinki. Pod ścianą przy suto zastawionym stole siedzi Vesemir, Lambert i Regis popijający świeżo przygotowaną nalewkę z mandragory. Z drugiej strony na scenie Priscilla i Jaskier dają popis nowej aranżacji Wilczego Śladu na takt cztery na cztery. Nad wejściem do sali wisi jemioła, a pod nią nieco zmieszani jej widokiem stoją Geralt, Tris i Yen, którzy dopiero co minęli próg wrót Kaer Morhen. Wtem z oddali słychać głos W samą porę Merigold. Zrób to swoje hokus pokus i pomóż dzieciakom zakończyć ten głupi konkurs. Na ten komentarz do Tris zwinnie doskakuje Ciri, łapie ją za rękę i ciągnie w stronę świątecznego drzewka, dodając Chodź siostrzyczko, teraz jesteś w mojej drużynie, wygraną mamy w kieszeni. A ty Lambert sam jesteś głupi. Młodej czarodziejce nie pozostało nic innego, jak tylko pobiec za Ciri. Z początku widać było w jej oczach lekki żal, który został zastąpiony ledwo widocznym uśmiechem i poczuciem ulgi. Pod jemiołą zostali już tylko Oni. Zapytacie z pewnością, gdzie tu moja rola? Gdyby tylko ktoś widział tego handlarza świerkami, który namówił wiedźminów na kupno najwyższego drzewka świątecznego. Gdyby tylko zobaczyć, że ów handlarz został zaproszony na wigilię, gdzie razem z domownikami zajął miejsce przy stole, z którego rozpościerał się doskonały widok na wrota do siedliszcza. Gdyby tylko biesiadnicy dostrzegli jak handlarz rozmawia z bardami i prosi ich o zagranie ballady. Jednak nikt nie mógł tego zauważyć, bo to nie był handlarz a przeznaczenie. Mimo że nikt mnie nie widział, ja wszystko widziałem - usta złączone i fiołkowe oczy mokre od łez.
''Jeśli mam wybierać pomiędzy złem, a złem wolę nie wybierać wcale''
- Geralt z Rivi 2K15 oraz Ja 2K19
Zdecydowanie zachowam neutralność, gdyż jak wiemy wybranie jednej z nich skończyło by się nie najlepiej dla całej trójki. Poza tym Geralt raczej nie byłyby wdzięczny za popychanie go w ramiona wybranej przez nas dziewczyny, a nie chcemy rozgniewać wiedźmina.
Robię save, wybieram Triss przeglądam "opcje dialogowe" a potem wczytuję, kasuje save i wybieram Yen. Nic bardziej nie pasuje do Geralta niż Yen "z nią to można dżiny kraść".
Jako prawdziwy Geralt uznawałbym że jemioła nie będzie decydować o moim przeznaczeniu i już od dawna byłbym z Yennefer.
Triss tylko przyjaźnie przyniosła nam herbatę, swoją uległością przepraszając Yen za incydenty związane z utratą pamięci przez Geralta.
Tylko Yen ma dostatecznie nienaruszalną integralność by ukoić cynizm Geralta, oraz jest na tyle interesująca by spędzić z nią długie życie wiedźmina.
Poza tym Yen opuściła lożę czarodziejek by zostać przybraną matką Ciri.
Wszystkie czarodziejki wyglądają na swój sposób idealnie, ale tylko ona ma podobną do Geralta siłę charakteru która okazuje się szlachetna.
Ludzie o silnym charakterze są skazani na to by do siebie pasować, jednak ich relacje wymagają burzliwych początków.
Geralt miał farta że los związał go z Yen na tyle długo by zapłacić w ten sposób cenę za bycie z osobą o tak samo silnym charakterze.
Zamiast popycha Geralta, sam podchodzę pod jemiołę i ślimie się do Triss. Może tego nie przeżyje ale jest szansa na całusa :p
Żeby odpowiedzieć na to pytanie, musiałem najpierw zajrzeć w głąb siebie i zapytać: "3 wiedźmin najlepszy?". Prosta odpowiedź, jasne, że tak, top dekady i wzór jak napisać książki na podstawie gier. Niedawno jeszcze serial wyszedł i w ogóle... xd
Czyli mamy głównego bohatera, elokwentnego, bystrego, a jednocześnie konkretnego i małomównego. I taki Geralt stoi sobie, a rudy lew z pumą czy inną panterą czekają kilka metrów od niego. Klimat Midinváerne, czyli czas odnowy światła i życia, wybaczania. Po wszystkich perturbacjach z ratowaniem novigradzkich czarodziejów i wyjazdem do Koviru, wyrzucaniem łóżek z Kaer Mohren, czy z innymi łóżkowymi komplikacjami, po gierkach z Gaunterem, "wakacjach" w Toussaint (noo, nazbierało się tego), warto skorzystać z rodzinnego i sentymentalnego nastroju i posprzątać nieco w tym domu.
I wtedy ja mu mówię... Idź to tej Twojej Yennefer, niech się wyściska ze swoją przyjaciółką, zgoda, radość, miłość. Yen traktuj jak żonę, o Triss nie zapomnij i też daj całusa. Generalnie plan approved by Ciri ;). Potem można wspólnie zjeść kolację i wręczyć prezenty ^^. Happy ending.
Wiedźmin się zastanawia, czarodziejki niecierpliwią, za nami zaraz stworzy się kolejka, w której nie mam zamiaru sterczeć do rana.Popycham więc Geralta...w bok.Sam lokuję się między kobietami, biorę każdą z nich pod rękę.Z szelmowskim uśmiechem rzucam wiedźminowi - Panie Gerwant, Pan się zastanawia szybciej, bo inaczej skradnę zaraz obie Panie!
Skończę pewnie marnie, ale raz się żyje, a druga taka okazja już mi się nie trafi.A może i Geralt wyrwany z letargu dokona w końcu wyboru.
Ja bym popchnął w kierunku ich obu, a jak już ochłoną zaprosiłbym jeszcze Ciri, Jaskra, Zoltana, Vesemira, Lamberta i Eskela, bo święta trzeba spędzać z rodziną! Już widzę oczyma wyobraźni pięknie ubrany stół w Corvo Bianco. Zoltana krzyczącego że on karpia jadł nie będzie, bo to szczupak jest królem Pontaru i on tylko jada królewskie ryby. Wójek Vesemir rozlewa pod stołem temerską żytnią, tak żeby nikt nie widział, a Jaskier gra na lutni śpiewając nasze ulubione kolędy- Lulajże Dziecię Starszej Krwi, Dzisiaj w Cintrze i Przybieżeli Do Temerii Wysłannicy Dzikiego Gonu. Triss i Yenefer oczywiście rywalizują w tym która upiekła lepsze ciasto, ale najważniejsze jest to że wszyscy są szczęśliwi. Dobra idę jeszcze raz przejść Wieśka 3.... Wesołych Świąt!
Zachowam neutralność – dzięki temu znowu obejrzę najlepszą scenę w historii gier. ;)
Oczywiście że zachowuje neutralność, zostawiam Triss i Yennefer i ide do karczmy grać w Gwinta. Tam już czeka inny Geralt ten nasz prawdziwy (Michał Żebrowski), smok siedzi obok niego oczywiscie to ten nasz złoty dragon z naszego POLSKIEGO WIEDZMINA, piwo leje sie strumieniami z 25 krasnoludami, płotka na dachu, zwariować mozna, trzymajcie sie w tej Temerii
Wybiorę Yen, oto dlaczego:
- Triss mówi do Ciri "siostrzyczko", więc skoro Geralt jest przybranym ojcem Ciri, to wybranie Triss byłoby kazirodztwem
- Gdybym wybrał Triss, to nie miałbym co zrobić z wypchanym jednorożcem
- I tak znając Geralta nic to nie zmieni i będzie z jedną tylko po to, żeby drugą posuwać na "najlepszym łóżku w Kaer Morhen"
Zachowam neutralność i pójdę podziwiać przyrodę z włączonym modem do Ray Tracingu. https://www.youtube.com/watch?time_continue=83&v=E_WFnGvPpFE&feature=emb_logo
Popchnięcie wiedźmina o wyczulonych zmysłach mogło by się skończyć rychłą dekapitacją. Poza tym, nie wiemy o którym wiedźminie mowa. Ten z książek mimo wszystko podszedł by do Yen, a z gry mógłby wykorzystać szybki zapis i sprawdzić oba warianty ;)
Gerald czuł ich wzrok na sobie. Spojrzał na jemiołę pocałował Yen potem Triss. Poszedł wykonać zlecenie,strzyga już na niego czekała.
Popchnąłbym Geralta w stronę najbardziej atrakcyjnej i pożądanej istoty w uniwersum Wiedźmina. Płotki. No bo na co mu jakaś baba?
Moim zdaniem to nie ma tak, że Triss albo że Yennefer. Gdybym miał powiedzieć, gdzie pchnąłbym Geralta, powiedziałbym, że w stronę kobiety. Kobiety, która ma czarne włosy, fiołkowe oczy, pachnie bzem i agrestem i kiedy sobie nie radził, kiedy był sam, oczarowała go. I co ciekawe, to właśnie przypadkowe spotkania wpływają na nasze przeznaczenie. Chodzi o to, że kiedy wyznaje się pewne wartości, nawet pozornie czarno białe, bywa, że nie znajduje się zrozumienia, które by tak rzec, które pozwala nam się uchronić przed widłami wieśniaków. Geralt by tak rzec, je znalazł ( przynajmniej na jakiś czas xd). I dziękuje życiu, dziękuje mu, życie to szlak, życie to polowania na potwory, życie to miłość. Wielu ludzi pyta go o to samo, ale jak ty to robisz?, skąd czerpiesz tę radość? A on odpowiada, że to proste - to umiłowanie Yennefer, to właśnie ono sprawia, że dzisiaj na przykład poluje na widłogona, a jutro, kto wie, dlaczego by nie, założy karczmę i będzie ukradkiem sprzedawał fisstech, znaczy ten no, majeranek.
Oczywiście że neutralność. Kiedy on będzie się zastanawiać ja zajmę się jedną i drugą :D
Biorę obie za ręce i ciągnę za sobą,po drodze robimy zakupy,takie typowe spożywka,mąka,cukier kakao itd.
I tak sobie w ciszy idziemy ,słychać niezadowolenie niewiast ale nic sobie z tego nie robię.
W oddali widać domek,środek lasu i domek ,brzmi niepokojąco co ?
Wchodzimy do środka,żadnych pokoi ,jedno okno i na środku wielka kuchnia.
Widzę rozpacz w ich oczach,wyciągam zza pazuchy kartkę a raczej stos kartek-tak już wiecie co to jest.
To lista potraw ,dań i ciast.Rzucam ją na podłogę i uciekam krzycząc w biegu.
DO GARÓW!
Ciężki wybór mi stawiacie.
Może kości dopomogą.
A już rzuty się rozpoczną.
Oczko większe a już do tej pięknej pani Geralt kroczek stawia.
A cóż to nagle się nam zjawia.
Trzeci rzut ze strony Geralta?!
Nagle przebił wszystkie panie.
I już kroczek w tył postawia.
Dlaczego tak się działo zapytacie?
Nasz wiedźmin to prosty człowiek i odpowiedź prosta.
Woli nie mieszać się w miłosne wygibasy i do Płotki zmierza.
Uciec na partyjkę Gwinta się zamierza.
Popychanie wiedźmina może być szkodliwe dla zębów gorzej niż próchnica dlatego zachowałbym neutralność i zaczekał na jego wybór. W okolicach jemioły znajdują się 4 osoby więc myślę że każdy by znalazł kogoś dla siebie
Postawie na neutralność i poczekam na rozwój sytuacji, z nadzieją ze będę mógł dołączyć do obu... :D
Piękna kobieta to piękna kobieta, drogie Jury. Kruczo czarna, ruda, czy blondynka wszystko jedno, gusta są umowne a granice zatarte. Nie jestem świątobliwym pustelnikiem, nie jedną Kobietę uwiodłem w życiu. Ale jeżeli mam wybierać pomiędzy jednym pięknem a drugim, to wolę nie wybierać wcale.
Korzystam z okazji i odpycham Geralta jak najdalej od nich, najlepiej w stronę Jaskra która zagada na śmierć, albo upije. Ja tymczasem korzystam z tej niepotwarzalnej okazji i pędzę po jemiołę osobiście, takiej sytuacji nie można w końcu zmarnować ;P Nie często diwe tak wspaniałe czarodziejki stoją pod jemiołą na wyciagnięcie naszej ręki :)
Nie popchnął bym go do żadnej czarodziejki tylko dał mu solidnego kopa w dupę i do roboty a nie za jakimiś babami się uganiać .Za moich czasów to się zabijało Kikimory,Elfy czy smoki .To pokolenie teraz wymyśl "Nie bo ono myśli" "To ludzie je prowokują" "Jeśli mam wybierać między złem a złem to wolę nie wybierać wcale".Pierdolenie po prostu wolicie siedzieć na dupie i się z dziewkami chendorzyć. Kiedyś tak nie było
Zachowam neutralność, żeby nie narazić się żadnej z nich, ponieważ każdy wie, że nie warto wkurzać Triss, a Yeneffer nawet gdy jest spokojna stanowi śmiertelne zagrożenie dla osoby, która chociaż krzywo spojrzy.
To proste. Popchnę Geralta w kierunku przeciwnym, a sam podejdę do tej, która wyda się łatwiejsza :D
Jeżeli miałbym wybór pomiędzy Triss, a Yen to postawiłbym na trzecią opcję czyli Ciri... ewentualnie zanim popchałbym Geralta w którymś kierunku to najpierw sam bym do nich podszedł i powiedział: "Witam, pokażcie mi swoje towary".
A już na serio to osobiście miałbym ciężko dokonać wyboru z tego względu, że grałem tylko w pierwszą część Wieśka, resztę czyli 2 i 3 część gry oraz książek nie ruszyłem (jeszcze) także znam tylko postać Triss, a o Yen to jedynie wiem jak wygląda i coś tam o niej słyszałem. Patrząc przez ten pryzmat to nie byłbym dobrym doradcą dla Geralta ale...
Ale znając jego postać z 1 części gry oraz pewną "maksymę" (w sumie nie wiem czy to tak mogę nazwać), że jest tylko wybór pomiędzy mniejszym, a większym złem to pozostałbym neutralny. Możliwe, że sam Geralt tak samo by postąpił bo chyba sam najlepiej wie, że kobiety potrafią być gorsze niż niejedne potwory na które poluje (szczególnie jak te dwie kobitki są tuż obok niego). Dlatego niezależnie jakiego wyboru by dokonał to byłby na straconej pozycji w tej sytuacji. Więc zamiast się męczyć z wyborem to po prostu udałby się zapolować na jakieś utopce.
Zachowałbym neutralność, trzeba by było mieć wielkie cohones żeby popychać szybkiego i umięśnionego mutanta z dwoma mieczami, nawet jeśli samo popchnięcie by mu nie przeszkadzało, tak mój wybór mógłby go zdenerwować.
Ja osobiście skierowałbym go w stronę Triss, głównie z uwagi na moje zamiłowanie do jednorożców. Inna sprawa czy warto próbować popychać Heksera. Mimo wszystko uważam, że powinien sam dokonać wyboru z pełną odpowiedzialnością, w końcu to jego życie. W tej sytuacji neutralność wydaje się najlepszym wyborem.
Popchnęłabym Gerarta w stronę czarodziejki z Vengerbergu. Dlaczego? Przy spotkaniu z Dżinem, mógł zażyczyć sobie czegokolwiek od dóbr materialnych po nieśmiertelność i władzę, a wybrał Yennefer... Yen.
Zachowam neutralność, i namówię Geralta na Temerską Żytnia wraz z Zoltanem w Złocistym Jesiotrze.
Na ogół, przez moją osobowość, jestem za prawdziwą miłością i chciałbym zrobić wszystko, aby dwójka zakochanych mogła się do siebie zbliżyć jak najbardziej tooo..... Nikomu nie polecam się wtrącać w takie sprawy.
Kochani, miłość rządzi się swoimi prawami i wtrącając się między jakąkolwiek parę osób, możecie im tylko zaszkodzić i sami wyjść na złych ludzi. Tzw. "Swactwo" rzadko się udaje, a jeśli wam zależy to wystarczy towarzyszyć i wysłuchiwać jedną i drugą stronę. W tym wypadku chciałbym wysłuchać Geralta, co sądzi o jednej i o drugiej i co czuję naprawdę. Ja mogę mu pomóc naprowadzić się na ten właściwy trop, na który i tak by naprowadził się sam :)
Zachowajcie Neutralność i bądźcie przyjaźni. Zapanuje pokój na świecie, zobaczycie :D
Pozdrawiam Kodziarz7
Zgodnie z Doświadczeniem nabytym na szlaku, według samego Geralta to nie mieszanie się w cudze sprawy.
W samej książce jego pierwszym potworem,którego zabił był ... człowiek. Bawiąc się w bohatera zabił Bandytę dwoma
nieczystymi cięciami (bardzo pokazowo). Okazało się jednak, że kupiec którego uratował z opresji należał do tej bandy, a jego przysłowiowa "córka" zemdlała ze strachu na widok Geralta. Bycie neutralnym jest także zgodne z naukami Vesemira.
Ja też nie popchnął bym go w stronę żadnej z czarownic dlatego, że nie moja to sprawa a poza tym wiadomo kogo Geralt kocha ponad wszystko.
P.S ludzie bardzo krytycznie w większości się wypowiadają na temat Yennefer(Janki), a ciekawe czy wiedzą jak ona dbała o niego w każdym momencie jego podróży. Zza zasłony, bezinteresownie, z miłości,nie chciała jego wdzięczności, a nawet starała się to przed nim ukryć.
Zachowam neutralność, ponieważ uważam że geralt powinien być samotnym wilkiem tak jak jego cechu którego się wywodzi, niech białowłosy wilk będzie samotny bo taka jest rola wiedźminów samotność i zabijanie potworów .
Zatrzymałbym go i powiedział bym mu by udawał, że nie zauważył. Z każdą mógłby to omówić potem według swojego planu, na plan B podałbym mu pomysł z aksji. Nie ma cwańszych od Cwanego Gerwazego :D
Popchnę Yen ,ponieważ jest moją jedną z najbardziej lubianych postaci z gier.Uwielbiam ją :D
Nie dość, że mam popchnąć wiedźmina, to jeszcze TEGO wiedźmina?
Gość ma srebrny miecz na wyjątkowe potwory, stalowy na podłych ludzi i pewnie worek na zęby takich, co go tylko popchnęli.
Także zdecydowanie zachowuję neutralność i po cichu ukrywam alkohol, żeby na koniec wieczoru przypadkiem nie próbował na mojej dupie przepłynąć rzeki*. ;)
*Wiedźmin 2 - "na kacu"
"Wieczór przemieńca" - Gal Anonim
Waćpan tą historię słyszał?
O przemieńcu, co się nie bał?
Ni potworów, ni to ludzi?
Co u każdego strach tylko budzi?
A słyszał waćpan o jego odwiecznym omenie?
Co przez nią w duszy jego słychać tylko klnienie?
O dwóch dziewkach, co odmieniły przemieńca?
Nie? To usłysz waćpań historię od którego nabierzesz rumieńca.
Historia ta zaczęła się w karczmie.
"Siedem kotów" się nazywała, nie?
A może "Zimorodek"? Tak mi po głowie chodzi.
A pies to trącał, bo to nie o to się rozchodzi.
W tejże karczmie sam Wiedźmin w gronie innych ucztował.
Miał dwa miecze na plerach, jakby już na wojnę się szykował.
A ten tylko z innymi grał w Gwinta i pił Nilfgardzkie Cytrynówki.
I w tem, zobaczył pod jemiołą dwie, dorodne, nieskazitelne jałówki.
Jedna miała czarne, krucze włosy. Słychać było jej język cięty.
Miała takie ciało, jakby każdy samiec przed nią chciał być nieugięty.
Z daleka widziałem jej ruchy. Widać czarodziejka urodzona.
I jak pod wpływem uroku, patrząc na Wiedźmina, była nim zauroczona.
Druga zaś też czarodziejka. Czułem się jak na zjeździe Rady Czarodziejów.
Miała długie, kasztanowe włosy, których takich nie widziałem od zarania dziejów.
Ciało miała jak anioł, ale zakryte pod szyję sukienką nieszczęsną.
Też wpatrzona w Wiedźmina, bała się poznać prawdę o uczuciach bolesną.
Wtem Wiedźmin wstał, wrzasnął szczęśliwie. Jakby wygrał Gwinta partyjkę.
Przeszedł kilka kroków trzymając w ręku butelkę. Aż w końcu dotarł pod jemiołą stroyjkę.
Między nim są dwie dziewki, o których już waćpanowi wcześniej wspominałem.
Podchodzą do niego, rozmawiać zaczęły. A ja zakończenie tego wieczoru znałem.
Ostatni to mój wieczór w tej zacnej karczmie. Myślę - z okazji skorzystam.
Wiedźmin już zakłopotany dziewkami, a ja podchodzę i sytuację wykorzystam.
Ze śmiechem na ustach, klepnąłem go po plerach i krzyknąłem do niego:
"Mości Panie Wiedźminie. Co słychać w tych podłych czasach, kolego?".
Wiedźmin jak po walce już leży na podłodze. Nagle żem ja na tą sytuację spoglądał.
Jedna ręka między nogami czarnej, druga na piersiu kasztanki. Takich widoków żem oglądał.
Siwowłosy w amoku, ja w śmiech a dziewki patrzą się na mnie zabójczym wzrokiem.
Już wtedy ogarnąłem, że byłem bliski spotkania z najgorszym ich urokiem.
Złapawszy za swą butelkę z mą nalewką z mandragory.
Uciekłem jak najdalej. Przebiegłem chyba ze 3 zagrody.
Słyszałem ich gniew, lecz nie lękałem się tego.
Dla przemieńca i dla mnie, wieczór udał się na całego.
Zachowam neutralność Wiedźmina w tej sytuacji bo wcześniej Geralt dostał zaproszenie od Shani na święta z prośbą przyniesienia Jemioły koniecznej do zrobienia jakiegoś specjalnego eliksiru Świątecznego który to ma on razem z Shani sporządzać we dwójkę tego roku.
Najpierw zagrałbym z nimi w gwinta o to z kim powinien wybrać się w romantyczną podróż na jednorożcu. W tym samym czasie wypełniłbym formularz PIP-30/c dla Chociebora Piętki ponieważ zgodnie z rozporządzeniem Trzeciego Urzędu Skarbowego z siedzibą w Dorian wszelkie dochody z gier karcianych, nawet w naturze, powinny być opodatkowane. Tak więc cnota jednej z nich jako dobro naturalne powinno zostać zadeklarowane jako znaczny przychód. Nie jestem tylko pewien czy Yennefer będąc z Vengerbergu nie powinna zostać oclona, muszę to sprawdzić.
Znając skłonność Geralta do złośliwości, popchnę go w kierunku Yennefer z prostym zadaniem. Ma uwidzicielsko podejść do Yen, zalotnie uśmiechnąć się, objąć w pasie i szepnąć w ucho jedno słowo - Quen, wykonując odpowiedni gest. Po czym skraść jej jemiołę, uciec i zawiesić zdobycz nad sobą. A potem obserwować czarodziejki. Yen nie odpuści takiej zniewagi a Triss będzie chciała jej jeszcze bardziej dopiec. W sumie Geralt albo spłonie albo będzie miał ubaw.
Geralt lubi konie, Yennefer też (tylko takie z rogiem na głowie). Myślę, że Biały Wilk milej spędzi święta i dalsze życie jeśli czasem przydarzy mu się przejażdżka na jednorożcu.... if you know what I mean... ;) Tak więc to było dlaczego, a popycham Geralta oczywiście w stronę Yen :)
Będę neutralny - już raz startowałem nawet do obu naraz i skończyło się to dla mnie złym zakończeniem (z mojej perspektywy), a ja chcę wieśka 4 i chcę być tam Geraltem, dla którego tylko ograłem trylogię - trzeba uczyć się na błędach. A mając już za sobą praktyki z Gerlatem, to na około idzie znaleźć inne jemioły z dziewojami, które nie wpłyną na dalszą rozgrywkę (if you know what i mean ( ?° ?? ?°)).
Pamiętajmy, że należy być uczciwym ponieważ gdzieś tam pod plastikową jemiołą czai się na winnych swoich czynów Marietty Loredo...
Uratuje wyrzucając jemiołę przez okno. Miłosc z czarodziejka nie istnieje wiem to osobiście bo żadna się we mnie jeszcze nie zakochała a najładniejsze lata mam już za sobą
Geralt oczywiście zachowa neutralność, bo nie ma dla żadnej z nich czasu. Jest zdecydowanie zbyt zajęty pocinając w Wiedźmina 3 z zainstalowanym Ray Tracing modem w 4k na swoim nowym Palit GeForce RTX 2060 GamingPro OC.
Dziewczyny mogą poczekać.
Popchnął bym Geralda w stronę Yennefer czemu? Bo sam poszedłbym do Triss. Po czym oderwałbym się od kompa i wyszedł na miasto.. oj za dużo wiedźmina.
Zdecydowanie neutralność. Wybór Yen jest bezpieczniejszy w bezpośredniej perspektywie, bo Triss z zazdrości łba mu nie ukręci, za to ruda w życiu codziennym musi być mniej wyczerpującą emocjonalnie. Z drugiej strony niektórzy lubią przy sobie hetery.
Skoro Geralt nie umie trzymać trzeciego miecza na wodzy, to niech teraz radzi sobie sam.
jakbym spróbował dotknąć Geralta to by mi przywalił i nigdzie już nikogo bym nigdy nie popchnął ale jeżeli miałbym duży współczynnik perka odpowiadającego ze charyzmę spróbowałbym namówić go żeby namówił obie dziewczyny zeby się zaczęły całować on sam żeby podpierdzielił jemiołę i skręcił jakiąś miksture dla siebie smaczną zresztą :))
Znając historię Wiedźmina 3, oba kierunki odpadają, neutralność nudna, więc wybieram Jen. Garbuska też powinna zaznać szczęścia :) Wesołych świąt wszystkim!
Geralt + Yennefer + Triss + jemioła, to ciekawe równanie. Yennefer jest i zawsze była tą jedyną miłością Geralta, ponieważ na skutek pewnego życzenia ich losy zostały na zawsze splecione. Niemniej jednak jest również powiedziane, że, jakkolwiek sobie przeznaczeni, ich związek nie będzie nigdy sielankowy. Geralt jako Wiedźmin nie może zbyt długo usiedzieć na miejscu, więc po okresach mieszkania z czarodziejką często ucieka na szlak. Yennefer natomiast marzy o dzieciach, których żadne z nich nie może mieć. To powoduje narastanie frustracji i co jakiś czas zrywają ze sobą, czemu często towarzyszy wielka awantura. Niemniej jednak, jak pisałem wyżej, ich losy są nierozerwalnie splecione – dlatego też zawsze do siebie wracają, ale w takich okresach separacji ani jedno ani drugie nie stroni specjalnie od innych związków czy krótszych "przygód". Potem spotykają się i, jakkolwiek jest dużo złej krwi między nimi, zazwyczaj kończy się to pojednaniem i ponownym zejściem się pary. Co do Triss – książki wyraźnie sugerują, że to ona podkochiwała się w Geralcie i zazdrościła go Yennefer. W sadze przez pewien czas Geralt faktycznie był z nią związany, potem wrócił do Yennefer. W grach Geralt ma amnezję i to właśnie dlatego jest z Triss (w pewnym sensie zawsze miałem wrażenie że Triss też poniekąd wykorzystuje sytuację). Gdy w końcu Geralt odzyskuje pamięć i dostaje wiadomość od Yennefer, nic dziwnego, że to właśnie ona wypełnia jego myśli. Kiedyś Triss i Yennefer były najlepszymi przyjaciółkami. Nie znały w ogóle jeszcze Geralta w tamtych czasach. Zmienia się to w zbiorze opowiadań „Ostatnie Życzenie” , czyli pierwszej książce Sapkowskiego o Wiedźminie. Wtedy to, Geralt poznaje Yennefer, a po przygodzie z pewnym Dżinem, zakochują się w sobie, mieszkają razem i jest fajnie… do momentu. Zaczynają mieć kryzysy spowodowane znudzeniem Geralta w bawienie się w dom, i wielu innych czynników. Rozstają się na jakiś czas. Geralt, który już wcześniej poznał Triss (oczywiście Yennefer ich zapoznała), po pewnym czasie rozpoczyna z nią romans. Triss gdy poznała Geralta, od razu się podnieciła, więc, gdy tamci mieli kryzys, to wykorzystała zwyczajnie sytuację. Trzeba tu jednak wspomnieć że nigdy nie miała złych intencji względem Yen. Fakt, że lubiła Geralta nie przyćmiewał faktu, że Yen lubiła jeszcze bardziej. Była po prostu ciekawa jak to jest z mutantem, ale już po krótkim czasie zdała sobie sprawę, że to co czuje to już nie jest zwyczajna błahostka, tylko coś więcej. Natomiast Geralt po jakimś czasie zrozumiał swój błąd i odszedł od Triss. I aż do gry, już z nią nie obcował. Z Yennefer z kolei, raz się kłócił, raz nie. Strasznie to było skomplikowane… Najważniejsze, że na końcu byli pogodzeni i zginęli razem. Triss też była przy ich śmierci. Pod koniec książki Triss zrozumiała, że robiła źle, chcąc jeszcze potem być z Geraltem. I przestała. Trójkącik Yen – Geralt – Triss skłócił te dwie czarodziejki. Triss była gotowa do skruchy i przeprosin, ale oficjalnie Yen jej nie wybaczyła. Strasznie była na nią wściekła. Natomiast wydarzenia z gry odmieniają sytuację. Geralt i Yen są martwi. A raczej tylko Yen. Geralt z amnezją, a Triss ponownie podniecona i… hm… rozluźniona (?) śmiercią Yen, pozwala sobie na kolejny romans… i wracamy do jemioły. Neutralność jest rozsądnym wyborem, nie staje na drodze przeznaczeniu, które stworzy jeszcze wiele ciekawych historii do przeżycia z tą trójką, a Jaskier musi mieć nowy materiał do swych ballad, to w końcu on pociągnął mnie za rękaw abym się nie mieszał, a może to było przeznaczenie? ;)
Yennefer to była od zawsze miłość Geralta mimo że trochę wredna ale to za nią wiedźmin ruszył w świat gdzie toczyła się wojna praktycznie wszędzie.
Wybiorę neutraloność by.... wybrać się z najlepszymi kompanami do pobliskiej karczmy na jakąś pyszną chłodniutką temerską żytnią! :D
Zachowam neutralność i poczekam aż przyjdzie jedyna kobieta na którą zasługuje, która nigdy go nie opuści, zawsze będzie u jego boku - Płotkę ?
Co ja mam Wam odpowiedzieć? Uczę się pół życia u Buddyjskich mnichów by zastosować Ard i odpycham typa tylko po to by zapytać "No cześć, Yen. Portale są spoko. Czaisz tą fajną kartę graficzną do kompu.. Nieważne, skup się - Taka tam karta graficzna co mam w głowie... Da radę to wyczarować? Jest poleconko od Piszczałki. Ten od przyjaciela diabła. Mówił, że artefakt spoko. Mogę Ci za to kupić pasztecik z barszczykiem. Skup się.
Nie mogę powiedzieć, że popchnął bym go w jedną czy drugą stronę. Ale jeśli miałbym powiedzieć co sobie cenię w życiu najbardziej, powiedziałbym, że ludzi. Ludzi, którzy podali mi pomocną dłoń kiedy sobie nie radziłem, kiedy byłem sam i co ciekawe to przypadkowe spotkania wpływają na nasze życie. Chodzi o to, że kiedy wyznaje się pewne wartości nawet z pozoru uniwersalne bywa że nie znajduje się zrozumienia, które by tak rzec, które pomaga się nam rozwijać. Ja miałem szczęście by tak rzec, ponieważ je znalazłem i dziękuję życiu, dziękuję mu, życie to śpiew, życie to taniec, życie to miłość.
Wielu ludzi pyta mnie o to samo "ale jak ty to robisz, skąd czerpiesz tę radość" a ja im odpowiadam, że to proste, to umiłowanie życia, to właśnie ono sprawia, że dzisiaj na przykład buduję maszyny, a jutro kto wie, dlaczego by nie, oddam się pracy społecznej i będę ot choćby sadzić marchew.
Myślę że zachował bym neutralność. Powszechnie wiadomo, że nie warto wkurzać żadnej z nich (a wybór tej drugiej zawsze może być lekko frustrujący dla pierwszej) a wybór obu nie kończył się najlepiej. I jako osoba, która podejmuje decyzje, popchnąłbym raczej Geralta żeby sobie pozabijał jakieś maszkarony niż pchał się pod jemiołę:)
Triss i Yennefer stoją niecierpliwie pod jemiołą w równej odległości od wiedźmina Geralta. Czy popchniesz go w kierunku jednej z nich, czy zachowasz neutralność? Dlaczego?
Pytanie bardzo trafione i nie bez powodu Geralt ma ciągły problem z tym wyborem, jest to w końcu jeden z wątków, który ma trzymać czytelników czy też graczy w ciągłym napięciu ;). Do rzeczy, osobiście popchnąłbym go w kierunku Yennefer z kilku bardzo prostych przyczyn, a oto kilka z nich: jest to jego „miłość życia”, co więcej nie łączy go z nią tylko to ale są oni wspólnie przybranymi rodzicami Ciri i...
Szczerze mógłbym tak długo wymieniać, ale nie macie przecież całego dnia na to, żeby czytać te wszystkie wypociny. Patrząc na historię Geralta i na to, co działo się w jego życiu, można śmiało stwierdzić, że Yennefer jest jednak lepszym wyborem. Bo chyba nie trzeba wspominać o wybuchowym temperamencie czy języku, którego używa właśnie ta wybranka jego serca, a Geralt no cóż, mam wrażenie, że preferuje raczej ludzi z charakterem.
W tak ważnych sprawach sercowych Wiedźmin Gerald sam musi wybrać. Tak, więc nie popycham go w kierunku czarodziejek. Zamiast tego proszę go na słówko i opowiadam o zleceniu. Mówię szybko i z naciskiem, tak by nie zdążył mi przerwać.
- Mistrzu wiedźminie mam dla ciebie zlecenie na upiora. Nad trójką postaci, które bardzo lubię od dłuższego czasu wisi złe fatum. Pewien przystojny książę zakochał się z wzajemnością w dwóch księżniczka. Niestety nie może się on zdecydować, którą z nich wybrać. W wyniku tej stagnacji cała trójka cierpi i pogrąża się w żalu, nie mając szans na miłość. Tak zrodził się upiór złamanego serca, który karmi się ich rozpaczą i nieustannie rośnie w siłę. Niedługo będzie zbyt potężny, by dało się go pokonać. Kawaler musi dokonać wyboru! Księżniczka, która nie zostanie wybrana z czasem ułoży sobie życie i będzie mieć szanse na znalezienie szczęścia. Nie można skazywać obu dam na wieczną niepewność. Proszę cię byś pomógł całej trójce.
Wciskam mu w dłoń mieszek (w środku są tylko trzy korony – wszystko co mam).
-Spójrz mistrzu wiedźminie. Księżniczki stoją tam pod jemiołą.
Kiedy Gerald odwraca się we wskazanym przeze mnie kierunku, ja szybko uciekam z miejsca naszej rozmowy.
Ja osobiście pchnę go w kierunku Yennefer, ale zdaje mi się nawet gdybym pchnął go w kierunku Triss, to i tak koniec końców wyląduje w ramionach Yen. Z przeznaczeniem nie da się wygrać. Sam Geralt złączył swoje losy z losami czarodziejki z Vengerbergu. Z całą sympatią do Merigold, nie ma ona szans u wiedźmina, niestety. To taka trochę nieszczęśliwa miłość w jej przypadku i obawiam się, że Geralt nie potraktowałby jej inaczej niż każdą inną miłosną przygodę, po której i tak ląduje w rękach swojego przeznaczenia.
Geralt to wielki Polak z Polskiej Polski, więc to oczywiste, że pójdzie w stronę Polskiej wódki! Dziewoje są chwilowe a gorzałka jest wieczna! Pozdrawiam Zoltana
Neutralność, czemu? Bo jedyną miłością wiedźmina jest zabijanie potworów .
Szybko podbiegłbym przed niego, aby być bliżej jemioły. Wtedy Triss i Yen spojrzałby na mnie i powiedziały: Ta jemioła nie jest wytworem naszej magii.. A ty Geralt idź przygotuj barszcz, zaraz siadamy.
Po chwili doszłoby do pocałunku, raz z jedną potem z drugą.
Wesołych Świąt
Wybrał bym Yennefer, ponieważ to za nią cały czas tęskni Geralt. Poza tym Yen jest ładniejsza:)
Wychodzę z założenia, iż wiedźmińskie znaki są po to, aby ich używać....Dlatego popycham Geralta do użycia znaku aksji (po co wybierać kiedy nasz stary przyjaciel zna takie sztuczki :D )
Pozostaje neutralny... po czym zabieram geralta do pobliskiej karczmy na wcześniej zaplanowaną partyjkę gwinta.
Przysunę Yennefer do Geralta gdyż iż ponieważ od zawsze yen towarzyszyła Geraltowi w wiedzminie 3 jest więcej opcji z yen niż z triss w wiedzminie 3 dziki gon. Wydaje mi sie zę bardziej Yen do niego pasuje niż jakaś ruda baba jeszce pecha mu przyniesie. Dobrze jest też pokazane w nowym serialu wiedzminie że pasują do siebie . Jest też ona bardziej potężniejszą czarodziejką gdyż jako jedyna użyła zaklecia nogą , oraz fajne ma perfumy :).
Pozwolę Geraltowi stać pod jemiołą i czekać jak się rozwinie sytuacja i która pierwsza zdobędzie pocałunek wiedźmina :D
Em...zostawiam neutralność, ale wobec Geralta, a wobec pań jej nie zostawiam i podchodzę do obydwu pod jemiołę :D
Zachowam neutralność z kilku powodów.
- Życie jest mi jeszcze miłe. Potrafię sobie wyobrazić jak tracę głowę jednym machnięciem stalowego miecza Geralta, przymierzając się do popchnięcia go.
- Czemu to ja mam decydować z którą ma się pocałować? Chyba nikt by nie chciał, aby druga osoba decydowała w takich sprawach. Co prawda Geralt jest pozbawiony uczuć i emocji, co może utrudnić mu ten wybór, ale uważam, że każdy powinien mieć wolną wolę.
- Sam Geralt jest już leciwy, ale to nie znaczy, że nie może znaleźć sobie młodszej ;) Czarodziejki mają to do siebie, że często pod swoją nieskazitelną urodą ukrywają szpetotę i ponad kilkadziesiąt lat na karku. Nie każdemu może odpowiadać myśl o tym w takich sytuacjach :|
- Ostatnia kwestia to dwie czarodziejki chcące osiągnąć ten sam cel, w tym samym pomieszczeniu. To nie może skończyć się dobrze. Za duże stężenie czarodziejek zazdrosnych o siebie nawzajem na metr kwadratowy.
Czy podszedłbym popchnąć Geralta w kierunku którejś z nich?
Absolutnie nie- jestem przeciwny układaniu komukolwiek życia miłosnego na siłę, bo później zwykle tylko pretensje a i w zęby oberwać można jak się jednak okaże że bajka - bajką a życie - życiem.
Jednak jakby podszedł przy kufelku się zapytać którą ja bym wybrał, to zdecydowanie Triss - nie dość że ładniejsza, to i lepsza kandydatka do zbudowania spokojnego domu ( co i on sam potwierdzi w chwili szczerości.. zamiast ciągłej wojny z Yen..) . A i szanse mniejsze że po kolejnej kłótni pójdzie w ramiona kogoś innego co Yen się zdarzało nieraz
https://youtu.be/SmtM1HKPe30
Osobiście to rzuciłbym się z otwartymi ramionami nami na Ciri, ale życie mi jeszcze miłe. Choć skończenie go z rąk samego zabójcy królów to nie lada wyczyn. Ale wracają do tematu myślę że popchnął bym go w stronę Yennefer z Vengerbergu. Wspólne ujeżdżanie rumaka z nią musi być niesamowite.
Mam świadomość, że długa odpowiedź, lecz nie mogłem się powstrzymać! Przyjemnej lektury!
Geralt wszedł między głazy tworzące wielki okrąg. Na każdym z nich doczepiona była jemioła a wokół świętowali wieśniacy. Święte rośliny na jeszcze bardziej świętych kamieniach - zaśmiał się pod nosem.
Kto by pomyślał, że kamienny ołtarz trolli zostanie wzięty za przejaw boskości. Spotykał podobne kamienne konstrukcje, lecz na wyżynach.
Szkoda by było nie skorzystać, skoro wieśniacy są już znacznie podpici. Podszedł do głazów i zaczął zbierać jemiołę do sakwy. Nagle wyczuł znajomą woń, a potem wyłapał karcące spojrzenie z tłumu...
Była tu. Bez i agrest. Twarz miała ukrytą w cieniu kaptura, tylko kilka niesfornych kruczoczarnych loków wydawałoby się zapraszało go do podejścia.
Nie miał wyjścia. Zbliżył się. Czuł radosne podniecenie zanurzając swoją twarz w cieniu jej kaptura. Odepchnęła go.
- Witaj, Geralt - odezwała się cicho lekko zachrypnietym głosem - Zagramy w Gwinta? -
Widząc jego zdziwone spojrzenie zaśmiała się dzwięcznie i przyciągnęła go do siebie.
- Żartowałam głuptasie -
- Yen... - zaczął
- Ciiii, niech noc trwa -
Pocałował ją. Bez i agrest. Zatopił się w nim.
Niedaleko inna postać lekko zgarbiła się w swoim zielonym płaszczu. Jej twarz nabrała koloru jej kasztanowych włosów.
Odpowiedź na to pytanie jest prosta - Geralt używa znaku Aard skierowanego w stronę wiszącej jemioły, gdy jest ona już na ziemi Yennefer przypomina sobie, że gdzieś w starych księgach czytała kiedyś o tym jak to japońscy druidzi robili z niej lek na niepłodność więc zabrała jej cześć i zaczęła tworzenie eliksiru. Triss wiedziała, że nie ma sensu stać tutaj dłużej bo zaczynało się już jej robić nie dobrze na widok eliksiru który tworzyła Yennefer, a na które przecież była uczulona, więc się teleportowała daleko od tego miejsca - dzięki tej decyzji zachował neutralność i przy okazji wyoutował konkurencję :)
hmm... ja myślę że podmieniłbym Triss
na Pukacza (w książce duży, krępy, pękaty, kosmaty , szeroki w barach stwór od którego okropnie śmierdziało alkocholem )
i popchnął bym Geralta w jego stronę.
1. Wersja romantyczna: Pcham Geralta w ramiona Triss - spędzają miły wieczór na polanie pijąc wino i czytająć poezje.
2. Wersja hardocre: Pcham Geralta w stronę Yennefer - Wsiadają na konia i zaczynają uprawiać dziki galop.
3.Wersja dla perwersyjnych podglądaczy: Pcham Geralta w krzaki który ubrany jest tylko w płaszcz skąd ukradkiem podgląda całujące się pod jemiołą Triss i Yenn ;)
Zdecydowanie zachowałbym neutralność. Geralt nie potrzebuje pomocy w takich sprawach a jeśli cała trójka stoi w równych odstępach może wyjdzie jakaś dziwna sytuacja ^_^' A zresztą kto by chciał popychać Wiedźmina xD chyba ktoś kto chciałby mieć oczy jak panda xD Te dwie można same zostawić pod jemiołą a Geralta wziąć na popijawę i go poznać, jak już miałbym szansę go spotkać :D
Dla mnie wybór byłby prosty, pchnął bym Geralta w stronę Yen. Zapytacie dlaczego?
Już spieszę z wyjaśnieniem, wybrałbym Yen, żeby Geralt się nią zajął, przez co pod jemioła zostaje samiusienka ruda piękność Tris Merigold, wtedy stanąłbym pod jemioła obok Tris i liczyłbym, że zamiast fireballem dostanę coś przyjemniejszego. W końcu Geralt będzie zajęty, będziemy pod jemioła i trzeba zaznaczyć że Tris jest kobietą, a kobiety są zdolne do manipulacyjnych gierek więc istnieję 0,000001% szans że, rzuci się na mnie, aby Geralt był zazdrosny, kto wie to jest możliwe, w końcu niektórzy wygrywają w totolotka czy w takich konkursach na stronie gry-online prawda?
Niech Geralt opowie jakąś fraszkę i która się zaśmieje tej nie wybierać. Lepiej nie popychać wiedźminów.
Obróciłbym go w swoim kierunku i namówił na kolejne polowanie na potwory. W końcu to jest jego główne zadanie. Na jemioły i wybory miłosne, czas przyjdzie później. A dziewczyny niech się głowią, czemu Geralt je zostawił. :D To powinno tylko rozbudzić ich pożądanie.
Biorąc pod uwagę moją posturę odbił bym się od geralta jak utopce od quen, ale gdyby załóżmy była by to gra najprawdopodobniej poturalał bym się przypadkiem w jakimś bliżej niesprecyzowanym kierunku lub zgasił jakaś świece w okolicy. Jednak koniec końców po 3 śmierciach, zagliczowaniu na drzewie i przypadkowemu wypiciu eliksiru porwał bym Triss i uciekł na plotce do koviru, przynajmniej jechalbym twk długo jak długo starczyło by plotce wytrzymałości :D
Popchnę geralta w stronę obydwu ponieważ ma przecież 2 miecze ( ?° ?? ?°)
Edit. Na końcu miał być lenny face ale jakimś dziwnym trafem foum go spsuło.
Nie miałbym odwagi podpowiadać takiemu ziomkowi. Prawda jest taka, że takie decyzje należy podejmować solo... ponieważ konsekwencje będą uderzać tylko w stronę wybierającego.
Oczywiście działa to analogicznie w drugą stronę.
Btw. Nie tylko Head nie skończył Wiedźmina 3.
Nie lubię miłosnych trójkątów, bo zawsze kończą się złamanym sercem któregoś uczestnika. Ale nie dzisiaj, bo są święta, a ja trzymam kontroler w ręce. Wracając do utworzonego zapisu podjąłbym wszystkie możliwe wątki - popychając wiedźmina do Yennefer, popychając go do Triss, a także zaniechawszy jakiegokolwiek ruchu, skłaniając do introspekcji nad posiadanymi kamieniami runicznymi - tak na wypadek, gdyby dziewczyny miały swoje własne preferencje. Dzisiaj wszyscy wygrywają.
jaka jedna? Geralt to i na dwie zasłużył sobie, oczywiście że popchne go w kierunku dwóch... pff ... pytanie
Mimo mojej sympatii do Yennefer, nie popchnął bym Geralta w jej stronę. Pozwoliłbym Geraltowi samemu dokonać wyboru, a w dodatku myślę, że z popchnięcia bez uprzedzenia wiedźmin nie byłby zadowolony.
Popchnę go oczywiście w kierunku Triss. Bo wolę brunetki. Yen zabieram ze sobą. ;-)
Jestem dość tradycjonalistycznym fanem Wiedźmina, tzn., że fakt, gry są spoko, spędziłem przy każdej części niemało czasu, ale traktuję je jako stricte fanowskie produkcje, a jedyna właściwa fabuła zaczyna się i kończy na książkach. Z tego powodu jestem zdania, że czegokolwiek bym nie zrobił i jakie nie byłyby skutki tego czynu, koniec końców Geralt i Yen zawsze do siebie wrócą, a każdy kolejny okres burzy i ciszy w trakcie ich już wystarczająco trudnej miłości tylko by ich wzmocnił. Reasumując, najpewniej nie zrobiłbym nic, choć uważam, że jakkolwiek by się ta sytuacja nie potoczyła, jakiej drogi by nie obrała, jej koniec byłby zawsze taki sam. Niezależnie od tego czy przeznaczenie istnieje i czy się w nie wierzy.
Geralt nie potrafił wybrać. Jedna urocza, niewinna, dziewczęca w każdym swoim geście, usta wykrzywione w leciutkim uśmiechu zdradzają jej emocje, przyjacielskie nastawienie. Druga stoi nieruchomo w cieniu jemioły, nie uśmiecha się, jedynie czeka z założonymi rękami na piersiach, a zimne spojrzenie fiołkowych oczu pozostaje utkwione w oczach Geralta. To nie pierwszy raz, kiedy stał przed takim wyborem. Dzisiejszy dzień, będzie jednak decydujący. Robi powoli krok do przodu, kierując wzrok ku uśmiechniętej kobiecie o rumianych policzkach. Życie u boku tej rudowłosej ślicznotki będzie dla niego ukojeniem, wieczną rozkoszą.
Yennefer wnet zmrużyła lekko oczy, nie potrafiła wytrzymać dłużej tego upokorzenia. Postąpiła krok, by przemówić Geraltowi do rozumu. Tę kobietę przeznaczenie kierowało ku niemu całe życie i jak mógłby pomyśleć, że tym razem będzie inaczej. Miłość nie pragnie rozkoszy, pragnie tylko zrozumienia, którego Triss nigdy nie potrafiłabym mu dać. Wybór nie należał do wiedźmina, ale bynajmniej wcale mu to nie przeszkadzało. Yen doskonale wiedziała, co jest dla niego najlepsze, dlatego też nie zawahał się, by ją pocałować. Dopiero wówczas na jej policzku zawitał błogi uśmiech.
Przeznaczeniem jemioły jest sprawienie, by osoby znajdujące się pod nią, pocałowały się. Ponadto roślina ta ma za zadanie zapewnienie nam pomyślności oraz odegnanie złych mocy. Przeznaczeniem Geralta jest zaś wyrażona przez życzenie Yennefer. Nie ma po co popychać naszego łowcy potworów, lepiej w jego stylu spróbować lekko zakpić z losu, nie ingerując w niego i zobaczyć co się wtedy wydarzy. Czy górę weźmie przeznaczenie jemioły i kobiety same się pocałują, dając pstryczka w nos wiedźminowi, czy jednak jemioła zapewni pomyślność Yennefer i Geralt nie będący pod wpływem jakiegokolwiek uroku, a kierowany swym przeznaczeniem, ruszy właśnie ku niej?
- Spójrz, Geralt, panie czekają - rzuciłem z krzywym uśmieszkiem. - To co? Ene due rike fake?
Chciałem się jeszcze zaśmiać szelmowsko, ale nagle coś potężnie huknęło, raz i drugi, a wrzący podmuch zmiótł mnie z nóg i rzucił na stół pod oknem. Walnąłem z impetem w drewnianą ławę, lawina kubków i talerzy chlusnęła na mnie zawartością.
- "Ty durna pało!" - kląłem się w duchu, gdy obolały gramoliłem się z podłogi upaprany piwem i resztkami kaszy - "Z wiedźmina jaja se robisz?" W uszach brzęczały mi roje rozwścieczonych os, z nosa kapała krew. Gdy uniosłem głowę i wyostrzyłem wzrok, zastygłem jak zamurowany.
Wokół skręcały się brudne, szare kłęby śmierdzącego dymu, zniknął fragment dachu i opary ulatywały w przestraszoną noc. Na resztkach gontu pełgały ogniki żaru.
Yennefer siedziała opodal w kącie, nieruchoma, zgięta w pół tak bardzo, jakby chciała pocałować swe stopy obute w skórzane trzewiki. Rozdarta z boku aksamitna suknia odsłaniała niegdyś jasną, teraz pokrwawioną i osmoloną bieliznę.
Naprzeciwko, wśród szczątków kontuaru, leżała druga kobieta. Miała zamknięte oczy, a obrzmiałe usta pokryte były popiołem z jej niegdyś ognistorudych pukli. Te teraz zniknęły, nad skronią unosiły się smużki dymu.
Ujrzałem to wszystko w jednej chwili zdumienia i przerażenia, próbując pojąć ten widok, jednakże obraz zawirował mi przed oczyma, ściemniał i runąłem w głuchą przepaść bez dna...
...Otrzeźwił mnie chłód wiatru i palący płyn wlewany do ust. Geralt przytrzymywał mi głowę brudnymi rękami, miał włosy w nieładzie i ciemne smugi na twarzy. Zakrztusiłem się i rozkaszlałem.
- Co się stało, na bogów!? - wydusiłem z trudem z siebie. - Czarodziejki...? - głos mi się załamał.
- To nie były one. - rzekł zmęczonym głosem wiedźmin. - To dwóch dopplerów, na których rzucił urok Jem'youa.
- Jemioła? - spytałem nic nie pojmując, moja głowa nie nadążała za wyjaśnieniami.
- Nie jemioła, tylko Jem'youa - powtórzył cicho Geralt. - Żywiołak lasu. Mami samotnych wędrowców w lesie, potem struwa im ciała złym sokiem i mąci umysły, podporządkowując swej woli.
- Te badyle pod powałą to był on? Triss i Yennefer stały przecież pod jemiołą...
- Tak, to był on, ale to nie one. Całe szczęście, bo musiałem użyć znaku Igni, tego stwora inaczej nie można pokonać... I tu nie było łatwo, jedna chwila wahania i... Niestety, dopplerów nie udało mi się ocalić... - dodał ze słyszalnym zmęczeniem.
- Czyli to były tylko podobizny czarodziejek? - dopytywałem zdumiony. - Skąd wiedziałeś? Jak...?
Wiedźmin wcisnął korek do flaszy z okowitą i wsunął ją do sakwy.
- Wiem, że Triss jest teraz z misją w Reineforst. Dla króla Oltmeda szuka w tamtejszej bibliotece zaginionej receptury na legendarny kompot z suszu, więc to raczej nie mogła być ona...
- Aha - odparłem siadając już samodzielnie i ostrożnie obmacując żebra. - I to dało ci pewność do ataku?
- I tak, i nie - wiedźmin zapatrzył się przed siebie. - W końcu Triss mogła się tu jakoś przeteleportować, przecież to czarodziejka...
- No więc co? - nalegałem.
- Jem'youa zdradził się przez fałszywą Yennefer - Geralt odpowiedział jakby niechętnie, jego twarz ginęła w mroku. - Była prawie identyczna, jak żywa, ale... - urwał, a przez szum nocnego wiatru usłyszałem, jak dodał z goryczą - Uśmiechnęła się do mnie. Z czułością...
Puśćmy wodzę fantazji i wyobraźmy sobie jak piękny i klimatyczny byłby to widok gdy dwie piękny kobiety stoją pod równie pięknie zarośniętym drzewem w magicznym sadzie i zajadają się soczystymi owocami gasząc pragnienie gdyż pogoda jest tak upalna, że pot spływa po ich pięknie zbudowanych zgrabnych ciałach .Wtedy przez chwilę coś zakrywa gorące słońce, Triss i Yennefer mrużą oczy i widzą przed sobą Białego Wilka w lśniącej zbroi która odbija się w promieniach słońca wtedy ten równym krokiem podchodzi do nich i wita się prawiąc na przywitanie pikantne komplementy, te zauroczone jego męskim wyglądem i sympatycznym charakterem jak zahipnotyzowane patrzą mu prosto w oczy i każda myśli tylko o tym aby wsiąść z nim na jego pięknego rumaka i odjechać jak najdalej tylko we dwoje aby nikt im nie przeszkadzał, nagle wszystko zamilkło łącznie z odgłosami przyrody jakby zatrzymał się czas na kilka sekund wtedy Geralt przerywa tą krępującą ciszę i mówi swoim pewnym głosem, przeprasza urocze panie ale tak piękne widoki jak ten dzisiaj będę mógł oglądać tylko wtedy kiedy ta kraina będzie bezpieczna i wolna od krwiożercy bestii także Geralt na pożegnanie całuje po dłoniach obydwie ślicznotki i galopem wyrusza polować na bestie aby ład i porządek został zachowany zachowując neutralność aby nikogo nie urazić bo taki jest już los Geralta dbać o dobro innych, a takie piękny kobiety jak Triss i Yennefer na pewno będą jeszcze miały okazje aby innym zarazem zabiegać o względy Białego Wilka lub innego księcia z bajki.
Zdecydowanie zachowałbym neutralność i nie wybierał żadnej ze stron a dlaczego? A no powód jest prosty , po cóż komplikować sobie wszystko . Potem Geralt by słuchał jak to poszedł do jednej zamiast do drugiej :D a wina poszła by na mnie bo go popchnąłem haha . Lepiej mieć dobre stosunki z obydwiema kobietami i móc na nie liczyć niż mieć jednego wroga i przyjaciela. Co ciekawe , umieją czarować więc kto wie co mogłoby się stać . Uwaga czas uruchomić wyobraźnię ! BOOOM! I po zawodach . Nie chcemy chyba na Święta mieć problemów i lepiej żyć w zgodzie z każdym prawda? Dlatego moim zdaniem zachowałbym neutralność i nie wybierał pomiędzy Triss a Yennefer .
Patrząc tylko i wyłącznie przez pryzmat gier jednoznacznie stwierdzam, iż popchnąłbym Białego Wilka w stronę Triss. Triss jest z nami już od pierwszej odsłony i trwa z nami do samego końca, przechodzimy razem przez wiele trudności a ona mimo to dalej stoi u boku Geralta. Wybieram ją, gdyż moim zdaniem wydaję się bardziej wierna,uczuciowa czy chociażby rozmowna oraz nie można zapomnieć o jej seksapilu. Podsumowując to właśnie ona była by tą, która dostała by wielkiego,mokrego całusa od naszego wilczka.
Triss i Yennefer stoją niecierpliwie pod jemiołą w równej odległości od wiedźmina Geralta. Czy popchniesz go w kierunku jednej z nich, czy zachowasz neutralność? Dlaczego?
Pozornie łatwe pytanie okazuje się mieć zaskakującą głębię, dotyka ono wszakże ludzkich uczuć. Pod uwagę należałoby wziąć uczucia każdego z trojga osób. Wszyscy wiele przeszli, na przestrzeni lat wiele się zmieniło, każda z osób nawiązała wiele nowych relacji, wiele wzmocnili, bądź też utracili. Na uczucie do drugiej osoby wpływa wiele czynników. Decydowanie w tego typu sytuacji zawsze wywołuje konflikty i może kogoś zranić, jeśli jest zbyt pochopne. Dlatego uważam, że w tej sytuacji powinna zostać zachowana neutralność, a ewentualny wybór między Triss, Yennefer, bądź żadną z nich powinien zostać podjęty przez samego Geralta na podstawie jego własnych przemyśleń, gdyż nie można zmusić nikogo do kochania.
Gerald nie potrzebuje niczyjej pomocy, aby oczarować swoją wybrankę losu. Rodzi się tylko pytanie, kto faktycznie nią jest. Biały Wilk musi postępować zgodnie z wiedźmińskim obowiązkiem wychędożenia wszystkiego, co biega wolniej od niego. Dlatego też nie popchnąłbym wiedźmina w żadną stronę, bo on sam doskonale wie, co musi zrobić i jak najkorzystniej gospodarować swoim libido.
1. Popchinij w stronę Yennefer - quest kończy się tym, że Yeneffer daje Geraltowi buziaka, jednak Triss wyjeżdża na Ard Skellig, w poszukiwaniu Myszowora, który nie odmawia ustawki pod jemiołą. Po ujrzeniu jeju rudych włosów, które są prawie czerwone - zamienia się w niedźwiedziego berserkera i rani Triss, której zostają blizny w okolicach dekoltu. Ta jest tym tak zrozpaczona, że zostaje zielarką na jednej z wysp archipelagu Skellige, tak by nikt nigdy nie odnalazł jej i nie widział strasznego podarku jaki zostawił jej przemieniony Myszowór. Tego pytajnika Geraltowi nigdy nie udaje się odnaleźć, umiera w nieświadomości wiele lat później.
2. Popchnij w stronę Triss- quest kończy się tym, że Triss daje Geraltowi buziaka, Yennefer zapada w tej chwili w megasen, z którego jak się poźniej okazuje może ją wybudzić jedynie pocałunek księcia. Triss miałą bowiem na ustach tajemniczą truciznę, która w momencie pocałunku z Geraltem rzucała na rywalkę urok. Okazuje się, że jedynym żywym księciem jest Ulfhedinn, dawny przyjaciel Geralta, (historia bowiem toczy się niedługo po wydarzeniach z gry Wiedźmin 4: Zabójcy Książąt) jednak wiedźmin za żadne skarby nie pozwala mu na zdjęcie klątwy - wie, że może to być śmiertelnie niebezpieczne dla Yenn. Ulfhedinn może odczynić klątwę jedynie w formie wilokołaka. Yennefer pozstaje więc na zawsze w objęciach Morfeusza, a Geralt umiera w nieświadomości wiele lat później. Cokolwiek nie wybrałby Geralt - otrzymuje cutscenkę, w której Lambert jego druh ze szkoły Wilka pyta go o sytuację świąteczną mającą miejsce tamtej feralnej nocy. I tutaj pojawia się jeden z easter eggów przygotowanych przez twórców. Geralt patrzy w stronę gracza i mówi (przynajmniej w moim przypadku tak było): opowiedzieć Ci fraszkę? Frytq, Frytq Ty *****.
Wiedźmin nie był zadowolony z podjętej decyzji, ale jak powszechnie wiadomo - jeżeli trzeba dokonać złego wyboru, to lepiej nie dokonywać go w ogóle - nic w życiu bowiem nie jest tylko czarne albo tylko białe :)