Polecam nie pić i po problemie. Często lubiłem sobie po pracy wypić piwko albo drinka. Jak przyszedł weekend to już troszkę więcej niż jednego. Niestety alkohol bardzo negatywnie wpływa na moja wagę i po wypiciu włącza się mi mega ssak i najchętniej zeżarłbym całą lodówkę. Aktualnie zmieniłem nawyki żywieniowe wyeliminowałem alkohol i jest mi lepiej - nie marnuje weekendu upijając się tylko mogę relaksować się do rana przy tv, Xbox itp mam więcej czasu i nie ma problemu z pytaniem "kto dziś kieruje" ;P Ponadto poprawiły się mi wyniki badań więc widzę same plusy.
Kiedyś, mając lat lekko powyzej 20, alkohol był pity często, czasami przez 2 - 3 miesiace dzien w dzień, nie do odciny, odcina była weekendami. Przeszło samo z siebie, gdyż nigdy nie dopuściłem do tego, by zaniedbywać obowiązki. Dziś piję okazjonalnie, choć w 2021 roku nie wypilem ani kropli, tak po prostu, miałem inne rzeczy na głowie i stwierdzilem ze alkohol troche oddala mnie od celu. Po roku abstynencji nie miałem ochoty zaczynać pić. Zdarza się sporadycznie ale znikome ilości i wydaje mi się, że dużo siedzi w głowie. Wszystko jest dla ludzi, jeśli jednak czujesz, że nie możesz sobie odpuścić drinka bo po drinku jest przyjemniej, to już jest problem. W ogóle spożywanie alkoholu codziennie to już jest samowyniszczanie się. Lepiej to zdusić w zarodku niż później przechodzic gehennę albo zaszywać dupę czy szlajać się po odwykach. Powodzenia.
Oczywiście że picie codziennie umiarkowanych ilości alkoholu to problem alkoholowy, taki sam jak picie np. raz w tygodniu dużych ilości, tak właśnie wygląda uzależnienie.
Co ważniejsze jednym z etapów choroby jest właśnie zadawanie sobie takich pytań, więc warto odstawić od siebie alkohol na kilka tygodni i zobaczyć jak organizm reaguje - jak będziesz bardziej poddenerwowany, albo myślał za dnia o alkoholu, znaczy, że w najlepszym momencie zaczynasz abstynencję kiedy jeszcze jest to możliwe.
Przed osiemnastą nie spożyłem ani grama alkoholu. W liceum wszyscy namawiali, ale jakoś sobie założyłem że nie chcę. Tak po prostu żeby sobie udowodnić że mam silną wolę.
Kiedy w końcu spróbowałem, po tylu latach, to się cholernie zawiodłem. Wódka i inne to chyba tylko żeby się nawalić a piwo każde jakie piłem smakowało niesamowicie ohydnie.
Dopiero ponad rok temu zacząłem interesować się piwami "craftowymi" (ale nie lubię tej nazwy). I okazało się jednak że piwo może smakować nie tylko wspaniale, ale i są jego różne, znacznie różniące się od siebie gatunki. Od tego czasu piję tylko takie piwa (ale jasne lagery dalej mi nie podchodzą za bardzo).
Alkoholikiem raczej nie jestem. Głównie z trzech powodów:
- Takie piwa niestety są drogie, więc nie stać mnie na to żeby pić ich za dużo ;P
- Te piwa są zbyt dobre żeby pić je jedno za drugim w dużych ilościach (jedynie na targach/festiwalach ale to małe ilości)
- Piję tylko kiedy mam dobry humor. Nie potrafię sobie przysiąść i wypić piwo kiedy czuję się źle. A że przez większość czasu nie mam dobrego humoru, to piję rzadko.
O ktoś temat odkopał patrząc na daty.
Miałem okresy ciągłego wieczornego picia alkoholu do tego stopnia że po 2-3 tygodniach zaczynałem czytać o uzależnieniu natomiast to wynikało ze stresujących chwil w życiu zawodowym/prywatnym - kiedy owe mijały to i odpuszałem alkohol i nie czułem potrzeby kupowania więc nie traktuje tego jako uzależnienie, ot pojawia sie 2-3 razy do roku taki okres.
bardziej sie uzależnieniem od kawy (kofeiny?) martwie bo od lat pije po kilka dziennie i na palcach jednej ręki moge policzyć dni w których nie wypiłem żadnej, a jak już to nie czułem sie wtedy najlepiej.
Kilka piw rocznie, czasem w lato po jakimś długim wysiłku (np. kolarstwo 100km+), choć przestawiłem się na piwa 0% i wchodzą tak samo dobrze, nie wiem czy takich z procentami wjechało więcej niż 3 w 2022.
Mocnego alkoholu praktycznie zero (fakt że nie smakuje mi absolutnie żaden wariant whisky, koniaków etc. pomaga).
Jak ktoś lubi walić do ryja to nie mam nic przeciwko temu ale ja nie widzę korzyści:
- zamiast zrelaksowany czuję się po prostu rozkojarzony i głupi (cokolwiek co wymaga ruszenia głową odpada),
- źle wpływa na sen, regenerację,
- jest drogi i kaloryczny,
- jak się przegnie to ja umieram na drugi dzień,
- jestem wyłączony z funkcjonowania, gdyby coś się stało nie mogę podskoczyć nigdzie samochodem itp. itd.
Kompletnie nie moja bajka, za młodu się sporadycznie przybalowało i chyba starczy. A jak widzę ile jest nieszczęść i ludzkich tragedii przez tę używkę to jeszcze bardziej zachęca mnie to do trzymania się z daleka.
to jest na zasadzie lepiej gorzej
lepiej zero alkoholu niż jakikolwiek
lepiej piwo niż papieros
lepiej jedno piwo dziennie niż cztery w piątek i trzy w sobotę
lepiej jedno piwo dziennie niż wdychanie przez pół roku gówno-powietrzo-smrodu serwowanego nam przez smrodziarzy przy zachęcie miłościwie panujących
itd.
wszystko jest dla ludzi, ale jak zwykle, z umiarem i głową
Tak sie zastanawiam czy drink/piwo/lampka wina dziennie to już jest problem czy to jest poprostu życie i dla relaksu ludzie to robią, wliczając oczywiście mnie .
W małych ilościach nawet codziennie nie jest problemem. A wręcz przeciwnie. Dobrze wpływa na zdrowie i urodę.
W małych ilościach.
Jeśli to nie wpływa na twoje życie prywatne/zawodowe to wszystko ok. No bo napić się troszkę gdy już pod koniec dnia nie mamy żadnych obowiązków to nic złego. Gorzej gdy te obowiązki zawalamy przez alkohol.
Na pewno problem jest wtedy kiedy nad tym nie panujesz, tzn przyzwyczaiłeś się i brak tego "drinka" powoduje u Ciebie negatywne skutki, jak np złe samopoczucie, rozdrażnienie itp. Problem jest też wtedy jeśli np w czasie pracy zaczynasz myśleć o tym jak fajnie będzie już po jej zakończeniu wypić tego upragnionego drinka. Jeśli masz coś do zrobienia wieczorem, ale przez tego drinka nie jesteś w stanie tego wykonać w 100% to też masz problem.
Generalnie codzienne picie to jest w jakimś stopniu uzależnienie.
Mój dobry kolega jest alkoholikiem (bo alkoholikiem jest się do końca życia), wyszedł z tego po tym jak praktycznie sięgnął dna i teraz biega ultramaratony i szczerze to mu nawet zazdroszczę, bo sam czasami łapię się na tym, że u mnie alkoholu w życiu jest trochę za dużo. Dobrze, że niedługo 2020r i czas na kolejne postanowienie noworoczne, ciekawe jak długo wytrzymam tym razem :)
moj kolega niestety wali sobie codziennie 4 piwa. Zawsze ma jakies wytlumaczenie (szef go wkurzyl, zmeczyony jest, ma ochote, nudzi mu sie itp)
po mnie po 2 widac czesto bardziej niz po nim te 4
Osobiście w tygodniu nie pije nawet piwka. W weekendy też nie zawsze. Nie lubię sobie odbierać możliwości prowadzenia pojazdu. Ostatnimi czasy wystarczą mi 3-4 piwa żeby obudzić się z kacem. A ja nienawidzę mieć kaca. Swoje wypiłem w życiu najwidoczniej :P A co do tematu to moim zdaniem to jest jednak jakiś problem, gdy codziennie pije się alkohol, nawet w małych ilościach.
Według mnie najlepiej jest nie mieć żadnej regularności w piciu. Ot, raz na jakiś czas kupić sobie browarka, bo się akurat ma chęć, czy raz na jakiś czas wypić coś mocniejszego ze znajomymi. Ale nie, żeby to było coś co się robi codziennie. Bo w pewnym momencie zrobisz sobie trzydniową przerwę i zauważysz, że gorzej Ci się funkcjonuje, jesteś rozdrażniony i czegoś brak :)
Poza tym kto nigdy w towarzystwie nie wypił piwka albo czterech niech pierwszy rzuci kamień.
Czasami wypije jakieś piwo, ale to nie alkohol.
Odkąd pojawił się Kormoran 1/100 mozna powiedzieć, że właściwie nie pije.
"Ile alkoholu pijecie" - za mało, zdrowie już nie to.
"kiedy popijanie alkoholu po pracy dla rozluźnienia może świadczyć o problemie." - problemem jest praca.
Tu się rozluźniasz po pracy a organizm z tym walczy. Walczy z trucizną. Skutek tego, że na drugi dzień zamiast wstając z wigorem budzisz się ospały i bez sił.
PS: Tak jaki to alkohol ważny, że musi być na weselach, komuniach, stypach czy też witanie Nowego Roku. Wspaniały początek Nowego Roku lecząc kaca...
Potencjalny alkoholik, w odróżnieniu od ludzi mniej narażonych na tę chorobę, odkrywa, że picie jest dla niego szczególnie przyjemne i odprężające. W związku z tym zaczyna traktować alkohol jako swoisty środek na poprawę humoru – sięga po niego gdy tylko ma zły nastrój, jest przygnębiony lub coś go zdenerwuje.
To taki losowy fragment z strony opisującej alkoholizm. Alkoholizm ma wiele faz i każda z nich ma jakieś cechy szczególne. Z tą chorobą nie ma żartów. Potrafi posłać do piachu szybciej niż się wydaje.
No ostatnio pracowalem jako kierowca i widzialem ze robotnicy na budowach dzien w dzien wala po pol litra na rozluznienie :D
Nie, jak już to jakiegoś drinka raz w miesiącu, jak mam wypić jakieś piwo to wole monstera czy takiego red bulla 400 ml z lodówki lub z lodem. A co do piw to już jakies smakowe czy karmi a nie siekacze typu Volt.
Na co dzień nie piję, od święta golnę sobie butelczynę wina, tudzież lampkę whisky. Piwo jedno tygodniowo w pracy w piątek, firma stawia ;)
Choć swoje już przez gardło przelałem to nie piję. Ostatnie piwko wypiłem na urodziny, bo wypadało. Wódki i innych nie tykam już od lat. Ogólnie stronię od alkoholu, tak więc odpowiedź ile piję - nic.
>>Maverick0069
Jestes alkoholikiem. Do tego najgorsze typu bo uwazasz, ze picie codziennie to nie jest problem
Różnie. Czasem tydzień nic, czasem przez tydzień codziennie piwko/drink. Raczej wynikowa pogody/humoru/wykonywanych czynności/towarzystwa aniżeli chęci jako takiej, chociaż i ta czasem najdzie na jakiegoś dobrego drinka/zmrożone piwko.
Kiedyś w weekendy piłem więcej. W tygodniu nie pije. Ostatnie miesiące mocno ograniczyłem spożycie.
Bardzo zdziwiłem się efektami nie picia, a dokładnie brakiem efektów. Czy nagle poczułem więcej energii? Nie bardzo. Czy cera mi się poprawiła? Nigdy nie narzekałem. Jedynie w niedziele wstaje się przyjemniej.
Jeśli ktoś chciałby poczuć się lepiej to polecam 2x w tygodniu wyjść pobiegać ok 30 min. Efekty dużo lepsze ;)
Szczerze? Po pracy dla relaksu to chętniej siadam przy komputerze i gram niż sięgam po alko. Lubię jednak poimprezować, wtedy za kołnierz nie wylewam......Popijanie po pracy w domu to nie mój styl. NIESTETY regularne picie nawet niewielkiej ilości alkoholu zmienia się stopniowo w uzależnienie.
Jestem alkoholikiem hic! lubie sobie wieczorkiem pokroic ser / szuszona wolowina do tego szklaneczka whisky i dobra ksiazka
Pije jak mam ochote. Moge codziennie, ale moge i raz na miesiac. Mam lepsze rozluzniacze :)
Raz w tygodniu piwo.
U mnie codziennie walą , co najmniej jedna butelka (w sumie im tego nie liczyłem, pewnie więcej), a nie zwykłe piwo. Nie ma czegoś takiego jak umiar, ważne by być dobrym aktorem.
Alkochol szkodzi zdrowiu oraz ogłupia na tyle że głosuje się na PIS i dlatego pale kubańskie cygara bo raka trzeba na czymś chodować.
Alkohol szybko działa na mnie usypiająco więc się pilnuję. Inna rzecz że ani klasycznego (niesmakowego) piwa ani wódki nie lubię (podobnie jak whisky, likierów itd.). Piję bardzo mało, raz na miesiąc, dwa i jest to albo lampka, dwie wina albo piwo typu radler albo (to już baaaardzo rzadko) jakiś drink na mieście albo w domu malibu z sokiem jakimś. Tyle. Czasem dla przyjemności kupuję sobie radlery 0% no ale są 0% więc nie mozna tego nazwać alkoholem.
Piłem, piję i pić będę.
Picie sprawia mi przyjemność i nie widzę powodu by jej sobie odmawiać.
Jestem zapewne tzw. "wysoko funkcjonującym alkoholikiem".
Moje picie nie sprawia nikomu kłopotu, nie wywołuje konfliktów, nie narusza domowego budżetu.
Na dodatek nie mam z powodu picia żadnych wyrzutów sumienia, wręcz odwrotnie.
Piję tylko okazjonalnie, ale za to jak już mam okazję i odepne narty to potem następne 3 dni organizm musi się regenerować bo prawie umieram. Ale takie resety zdarzają mi się góra 2 razy w roku.
Okazjonalnie, wesela, imprezy integracyjne w pracy, czasem jakieś urodziny. Ogólnie tak 3-4 razy w roku. A i wtedy z reguły tylko na tyle by poczuć rausz a nie się nawalić.
W sumie nawet w czasach studenckich gdy piłem sporo (z perspektywy czasu zdecydowanie za dużo) to nigdy samemu, jakoś alkohol zawsze był dla mnie używką społeczną, nie wiem czy w życiu choć raz wypiłem piwo do filmu.
Zero, totalne, łącznie z Sylwestrem, urodzinami (czy jakiejkolwiek tzw. "okazji") od... hmmm 5 lat? Za młodu swoje w życiu wypiłem i w pewnym momencie zaczęło się już robić niebezpiecznie.
2 skrzynki piwa w miesiącu, czasem na 3 wejdę. Jak się kończy to nabijam skrzynkę w Żabce. Głównie Miłosław Pilsner, ale jak nie mają akurat 20 szt to dobieram Żywca APA i IPA. Żadnych innych piw nie piję, a mocnych alkoholi unikam, a już na pewno nie mieszam. Do filmu lub do gry 1-2 piwa czemu nie? Latem prace przydomowe też lepiej idą. Mogę nie pić kilka dni, ale piwo w skrzynce musi stać, tak na wszelki wypadek ;)
Ja teraz do gry Hitman żłopie 2 Carlsber i 4 Żubry ale luzik, trochę senny, bo godzina robi swoje, jutro wypije 5, wczoraj też piłem. Mogę nie pić 2 miesiące na luzie...
Przez ostatnie trzy lata ograniczałem ilość pitego alkoholu. Przez ostatnie dwa lata nie przekraczam dwóch butelek ulubionego piwa w miesiącu. Na codzień alkoholu w ogóle nie potrzebuję, gdyż moje życie jest wystarczająco ciekawe. Znacząco też schudłem i zależy mi na utrzymaniu tego, zaś alkohol jest tuczący.
I tak najwięcej sie przewala alkoholu na budowie w pracy, nie ważna jaka branża, czy to elektryk czy budowlaniec czy Panowie od wentylacji, trochę budów zwiedziłem i co rusz butelki po kątach porozstawiane. u mnie w pracy to samo, nikt nie patrzy to od razu lecą w jakiś kąt żeby się napić i to 50+ lat. Wszystko w porządku do czasu aż komuś się cos nie stanie, ale nikt nie rozumie niestety.
Raz w miesiącu lub rzadziej. Ot siądę sobie czasami w piątkowy wieczór przy jakimś whisky pykając w gierkę czy oglądając jakiś serial.
Generalnie to nie lubię ani alkoholu, ani stanu upojenia.
Od biedy na imprezie wypiję ze 3 piwa, albo trochę wódki. Sam w domu nie piję wcale. W ogóle im jestem starszy tym bardziej uważam, że alkohol to przekleństwo i dramat i im więcej ludzi świadomie będzie z niego rezygnować tym lepiej.
A czasem walnę sobie ze 4 (ale to jak mam dobry dzień, zazwyczaj tylko dwa piję) Kustosze mocne albo Kuflowe na noc. To i tak nic, wczesniej się z kumplami w tygodniu po 3 Sterny 9% łoiło, a w piątki wódkę.
Ale już wyrosłem z tego, wątroba pobolewa.
Drackula - nie płacisz za to, bo czasy o których pisałem minęły kilka lat temu, już od długiego dosyć czasu, alkohol pełni epizodyczną rolę w moim życiu.
BTW. to gdzie takie akademiki kulturalne? ja w swoich byłem i tak jednym z tych cichszych i mniej pijących gości, trafiali się asy co tak pili że nie mogli oddychać.
Wódki na czysto nie mogę już wypić, tylko z kobietami drinki piję.
Kiedyś piłem i paliłem. Teraz zero.
Co do tematu to spróbuj przez 3 miesiące nic nie pić i sam zaobserwujesz po sobie czy tak potrafisz. Nie pozwól aby szklanka czy kieliszek kontrolowały twoim życiem tylko ty miej nad tym kontrolę.
Sam nie pije i jak widzę ludzi którzy codziennie piją piwo dla rozluźnienia to dla mnie taki człowiek jest alkoholikiem. Spróbuj przez 2 tygodnie nie pić żadnego piwa. Jeżeli nie wytrzymasz załóżmy 4 dni bez alkoholu i będziesz myślał żeby kupić i pójdziesz kupić to piwo to maż już piwo.
Skoro lampka wina dziennie to może być alkoholizm, to filiżanka kawy jak rozumiem tym bardziej jest przejawem ciężkiego uzależnienia od kofeiny?
Ech, dookoła same ćpuny, natury nie oszukasz!
Co wieczór 1,2 piwa. W Weekend zależy, ale nie więcej niż 4,5. A tak to nie lubię alkoholu.
U mnie to wygląda tak.. W pracy bardzo gorąco w m*****e sucho wodą się człowiek nie na pije więc nie ma takiego co brąksa nie pije po zmianie standardowo 3-4 wojaki w latem 4-6 gdy mogę się spokojnie delektować 8-12 szt. I nie nie jestem nawalony mogę znacznie więcej w sobotę potrafię wyzerować skrzynkę przy 4-5 szt nawet nikt nie pozna że coś piłem ?? mam takie dni że nic nie pije bo po prostu mnie to akurat nie kręci ??
Czasami 4 browce po pracy pije kilja minut duszkiem jedno za drugim bez oderwania butelki
Jednego czy 2 piw to nawet nie warto otwierać aby smaku sobie człowiek zrobi i nic poza tym w pracy kumpel Sławek po robocie dzień w dzień od 20 lat pije 12 harnasi można?? A można ?? inny kumpel 4 zestawy dziennie aa gdyby ktos nie wiedział zestaw to piwo i seta hehe