Mi niestety gra się nie podoba. Strasznie nudna. Z bólem wystawiam jej ocene 5/10. Ładna grafika i muzyka to jej duże zalety.
Nie będę tak miły i wyrozumiały jak koledzy poprzedni co dawali po 5,5. Ta gra jest gorsza niż przeciętniak - nuda, nuda i jeszcze raz nuda. Sam sobie się dziwię że przetrwałem 65 h w niej... Pierwsze 20 h jeszcze się ciekawie grało, im dalej w las tym gorzej. Układanie kamieni, układanie wzorów, poboczne zadania polegające na przełożeniu skrzynki z punktu a do b lub odnalezieniu czegoś wzrokiem orła, do tego wymuszone latanie między plamkami na mapie gdzie po drodze jest pusto i nic totalnie się nie dzieje przyprawia o facepalm. Nic nie dający grind plus nieciekawe zbroje, które też właściwie nic nie dają - założyłem na samym początku zbroję berseka, zrobiłem ją na full i do końca gry nie zmieniłem bo nie było sensu. Powyżej 250 pkt. włożonych w drzewko rozwoju, bohater jest nieśmiertelny wręcz i sama rozgrywka nudzi - wszędzie można wejść na aferę i każdego rozwalić bez trudu.
Przejdę do głównego motywu JA PITOLE, co za jełopy piszą scenariusze do assasynów to głowa mała. Po fajnym początku, samo zdobywanie regionów jest głupie i męczące. Dostaliśmy historię wysraną i rozmazaną na ogromną mapę, podzieloną na regiony z różnymi "kolorowymi" postaciami. W rzeczywistości męczyło mnie granie i zdobywanie tych regionów, żadna postać i żadne zadanie nie zapadło w pamięć. Sigurd i Basim zachowują się jak idioci, główna postać Eivor też ma zaniki pamięci i daje pomiatać sobą jak szmatą. Cały motyw jest słabo związany i rozwiązany. Uwaga spojler do finału:
spoiler start
Tak kretyńskiego finału jeszcze nie widziałem. Walka banalna, a rozsterka między zdradą Sigurda wokół, którego cała historia się rozgrywała totalnie nijaka. Zadania w regionach nijak się miały do finału, który też zresztą rozwleczony był jak flaki z olejem bo po zakończeniu głównego motywu wywala nas do współczesności i wracamy do gry jako Basim (jakim cudem nie rozumiem, przecież Animus pobierał wspomnienia z DNA, a Basim nie był spokrewniony z Eivorem) Ubisoft plzz robisz z siebie debila niekonsekwencją. Finał z Alfredem nie był żadnym zaskoczeniem, ale sam motyw, że król zamiast zbiec do innego kraju szukać sojuszników co historycznie nie raz miało miejsce, albo jak w jego przypadku - zjednoczenie państewek i odbicie kraju) wypiekał bułeczki wieśniakom, no kur***
spoiler stop
Wszystko to jest cukierkowe i nijakie. Po tej części nie mam ochoty sięgać po następną grę z serii, choć jestem fanem od samego początku to wyprzedziło Unity, III oraz Sindicate (które totalnie nie zapadły mi w pamięci) w byciu najgorszą grą z serii. Ubisoft robi sobie jaja - po dobrym odysey wypuszczając takiego nudnego gniota. Te same oszołomy widziałem są odpowiedzialne za produkcje infinity i już wiem, że raczej nic dobrego z niej nie będzie.
Jeżeli chcecie się strasznie wynudzić, walić co 5-6 minut facepalma, ogarniać debilny grind w grze, słabą AI przeciwników, idiotyczny główny motyw, miałkimi postaciami i pustym światem z niewykorzystanym potencjałem to polecam z całego serduszka tą grę.
krótko, nie ma co się rozpisywać, skoro wszystko już zostało powiedziane
Około 100h w grze, gdzieś w połowie zacząłem już robić tylko wątek główny, bo tzw. znajdźki mnie wynudziły. Postacie i fabuła, widać spory potencjał ale jak zwykle wszystko zrobione tak aby nie przemęczać się, aby było zrozumiałe i aby dzieci nie musiały mieć dylematów moralnych, ok takie czasy.
Graficznie wygląda nawet ciekawie, ale osobiście wolę zajmujący i wielowątkowy scenariusz z krwistymi postaciami, niż piękne obrazki, ok takie czasy.
Mapa ogromna, rzeczy i lokacje powtarzalne, postacie słabe i nudne, wątek główny infantylny.
Inteligencja przeciwników zerowa, żeby nie powiedzieć żadna. Gra jest kolorowa i ogromna ale mało w niej treści.
Kiedy postacią osiągniecie, jakiś 100 poziom i wybierzecie skila, który przy uniku spowalnia czas, jesteście nieśmiertelni. Gra ma w tytule zabójca (kojarzący się z ukrytym zabójstwem), a w rzeczywistości wchodzicie w każdą wrogą lokację jak Bóg. Biorąc do tego inteligencję komputera, gra jest na H&S z poziomem trudności -10.
PS
Kobiety w zbrojach średniowiecznych rycerzy i jako woje wikingów napadające na brytolskie ziemie.... idźcie i wsadźcie sobie swoje skretyniałe, "nowoczesno-myślące" mózgu do stawu z zimną wodą. Tego już nawet na głębszym nie idzie znieść.
Alex czyli mniej więcej wychodzi to tak.
Graficznie i muzycznie -> to absolutna klasa sama w sobie. Że grafika w HDR będzie powodować opad szczęki w tej kreacji to było wiadomo już od dawna, ale że ścieżkę dźwiękową przesunęli na taki poziom to bije im brawo na stojąco. Ta gra to must have dla wszystkich eksploratorów. Nie wiadomo gdzie iść, co robić, wszędzie coś ciekawego :)
VS
Odysseya tysiące śmieciowej zawartości mimo że mapa pięknie wykonana
next
Zapomniałem dopisać gra ma fantastyczny system walki o wiele lepszy niż w Origin i o wiele, wiele lepszy niż w Wiedźminie III (co nie dziwi bo te gry dzieli jednak 3 już lata). Jak wybierzecie poziom gry Koszmar to będziecie na 1-2 hity :) Rewelacyjna zabaw w tym trybie. Dodatkowo jak wybierzecie tryb eksploracji (domyślny), wyłączycie elementy HUDa to gracie w rewelacyjną grę. W grze wykonano tyle usprawnień względem Origin że aż głowa mała, naprawdę się dziwie recenzji GOLa że to przemilczeli. Od drobiazgów jak zachowanie zwierząt (zupełnie inny poziom), ruchy fal na morzu, po najmniejsze detale i detaliki. Jak dla mnie to dla Odyssey tylko RDR2 jest konkurentem i zapewne zwycięzcą w tym roku. Nie wiem jak nic się nie zmieni (po następnych 20 godzinach) to jestem w stanie dać 10/10.
VS
Odysseya fabuła średnia dialogi jak z generatora
next
architektura to poziom nieosiągalny dla innych (nie da się tego opisać słowami to trzeba zobaczyć), dodatkowo na zupełnie nowy poziom wskoczyły także prowadzone rozmowy z postaciami. Generalnie ta gra na kilku polach wypada w czymś najlepiej co zrobiono do tej pory. Jeśli chodzi o Odyssey vs Origin to Origin nie ma żadnych szans. Ja wiem że każdy ma własną opinię ale ... Jakbym miał wymienić co jest lepsze od Origin to znalazłbym już z co najmniej 20 punktów.
Poważnie jak komuś się podobał Origin to tu będzie skakał z radości.
VS
Odysseya poza głównymi postaciami atak klonów albo postaci totalnie bezpłciowych
next
Walka jest wykonana rewelacyjnie
Idziesz i czasem możesz wpaść w miejsce jak w Gothicach że nie wyjdziesz już z niego
Questy są solidnie zbudowane nie jest to poziom Wiedźmina III oczywiście ale są daleko lepsze od tych z Origin
Całość ma niesamowity klimat wielkiej przygody (historia główna jest o klasę, albo o dwie lepsza niż w Origin (w momencie w którym jestem)
Masz ciągłe wrażenie że od zera do bohatera i nigdy nie jesteś za silny mam już prawie 25 poziom
Jest o wiele mniej bzdetów do znalezienia, fajnie wygląda crafting i rozwój postaci
Są łowcy którzy na nas polują i wykonane jest to w stylu z Shadow of War (w uproszczeniu oczywiście)
Walki morskie mimo że dodatek fajnie są wykonane i całość pływania jest niezła
Mógłby tak pisać bez końca nawet nie wspominając o oprawie A/V która jest ja WOW
VS
Odysseya grasz prawie pół bogiem, walki proste przeciwnicy jak poduszki na ciosy
Idąc tym tokiem myślenia i zachwalania Valhalla to czekam kolejne 2 lata na krytykowanie albo może od razu napisać prawdę.
Uwaga... będą spoilery z podstawki gry, ale po roku chyba nie powinno to dziwić. W najgorszym wypadku zaoszczędzicie sobie zawodu.
Ta gra jest ultra średniakiem. Jak widzicie wystawiłem najbardziej średnią oceną, na jaką pozwala skala GOL (5.0 to już gra słaba podobno, chociaż wydaje mi się, że właśnie na idealne, środkowe 5.0 gra zasługuje). Z góry przepraszam za mniejsze błędy i literówki, których nie wychwyciłem w trakcie pisania.
Może zacznę tak... jedynym połowicznym plusem gry, jest walka, ale tak mniej więcej w środku gry, kiedy zaczynamy poznawać co ciekawsze ataki i złapiemy już, który set broni nam najbardziej pasuje. Nowe możliwości zwalczania niemilców są nam udostępniane, a nic nie daje takiej satysfakcji, jak przyciśnięcie wielkiego przeciwnika do muru, by odskakując odrąbać mu łeb rzuconym toporkiem. Piękna sprawa. I drugim połowicznym plusem są walki z Bossami, ale tylko częścią z nich. Do pozytywów zaliczyć można jeszcze PIERWSZE wrażenie z świata wykreowanego, który jest ogromny i od strony samej grafiki, ładny.
A teraz można przejść do mięsa. Gra w dużym skrócie jest kompletnie niesatysfakcjonujące. Od podstaw rozgrywki, głównego bohatera, eksploracji, przez rozwój postaci i ekwipunku, po samą fabułę. Nie ma w tej grze ani jednego elementu, który został wykonany bardzo dobrze, albo chociaż dobrze. Gra jest dla mnie kompletnym nieporozumieniem, ponieważ Origins mnie zachwycił i rozkochał, chociaż też już męczył pod koniec, z uwagi na ogrywanie podstawki i dodatków cięgiem, tak klimat świata, satysfakcja z walki, postać i główny bohater zapadły mi w pamięć lepiej, niż jakakolwiek inna odsłona serii. Zaznaczyć chyba powinienem, że jest z tej grupy, która uważa ACII za grę bardzo dobrą, ale to ACI jest dla mnie Best of the Best, z uwagi na niepowtarzalny w tej serii klimat prawdziwego zabójcy (chociaż zdaję sobie sprawę, że gra miała też wiele minusów). Wracając do Valhalli - ta gra to dwa kroki wstecz względem Origins. Nie umiem porównać tego do Odyssey, ponieważ grę odłożyłem po pierwszych 15minutach - nie podszedł mi w ogóle klimat i setting. Do krytyki sagi o Eivorze mam jak najbardziej podstawy - ukończyłem podstawową wersję na 100% (odrobinę oszukane, ale o tym za chwile), licznik wskazuje 167 straconych godzin, więc miałem dużo czasu, by wyrobić sobie odpowiednią opinię. Swoją sagę pisałem PC składającym się z i9 9900K, RTX 2070S, 32GB RAM, a gra zainstalowana na satowym dysku SSD (rozgrywka, z uwagi na monitor, niestety tylko w 1080p).
Zacznijmy od początku. Od samego początku, czyli wstępu fabularnego, zyskania przydomku Wilcza Paszcza (chociaż w dosłownym tłumaczeniu chyba powinno być coś w stylu Wilczego Pocałunku[/]). Wstęp do fabuły wydaje się bardzo ciekawym wejściem do świata wikingów i walki o wieczny honor, by móc zasiąść z Odynem w Valhalli, czekając na bój ostateczny przy pieśniach i piwie. Złudzenie to niestety zostaje rozmazane, przez z pozoru niewinne, lecz z perspektywy reszty rozgrywki i logiki uniwersum Assassin’s Creed, bardzo dziwny zabieg ze strony twórców. Wybieramy płeć bohatera. Ale to nie tak, jak w poprzedniej części, że jest dwóch grywalnych bohaterów, którzy są rodzeństwem i mają swoje role w świecie gry, tylko wybieramy konkretnie płeć naszego bohatera. Jest to o tyle dziwne, że skoro odczytujemy wspomnienia jakiegoś naszego przodka, raczej powinno być jasne, czy jest to mężczyzna, czy kobieta. Może się czepiam, ale jakoś nie potrafię sobie wyobrazić, że po odkopaniu szczątków, z których pobrano fragment DNA Eivora, by móc odczytać jego wspomnienia w Animusie, nie było pewnym, czy nieboszczyk był płci męskiej, czy żeńskiej. Ale ta decyzja powoduje jeszcze inną dziwność. Cała reszta rozgrywki i relacji z postaciami nie jest dopasowana do faktycznej płci, a jest… uniwersalna. Nieważne, czy wybierzemy kobietę, czy mężczyznę, ponieważ w rzeczywistości nasz bohater jest bezpłciowy i czuć to okrutnie przy jakiekolwiek relacji pseudo romantycznej, czy to z męską, czy żeńską postacią w grze. Pomijając fakt, że zdarzają się błędny w tłumaczeniu, które do mojego męskiego Eivora zwracają się jako „ona”.
Kolejnym zdziwieniem jest walka. No bo tak, po dokonaniach z Origins, które miało bardzo satysfakcjonujący system walki i skrobania paska zdrowia można było się doczekać tylko w przypadku walk z bossami, w Valhalli trzeba było iść o krok dalej. I tu robi się lekkie zdziwienie, co z tym moim potężnym i niezłomnym wikingiem jest nie tak, że randomowego przeciwnika, muszę okładać 15 razy toporem, żeby ten łaskawie poległ. Po pewnym czasie okazuje się, że gra postanowiła zapożyczyć z innych gier system bloków i zbijania kondycji (albo wytrzymałości?) przeciwnikom. Toteż najskuteczniejszą metodą walki jest blokowanie ciosów przeciwników w momencie ataku, który jest odpowiednio oznaczony kolorem pojawiającym się na przeciwniku. Może i by to przeszło, gdyby nie fakt, że przeciwnicy wybitnie nie lubią nas atakować, gdy czekamy na ich atak. Najbardziej dotkliwym doświadczeniem tego smutnego rozwiązania było wykonywanie Wyzwań Mistrzowskich na 100% i maksymalne rozciągnięcie walki z przeciwnikami, by doczekać się wszystkich możliwych bloków, jak trzeba wykonać. Ale o samych wyzwaniach będzie później. Efekt systemu walki jest taki, że zamiast potężnego wikinga, który pozwali nam w satysfakcjonujący sposób rozprawiać się z przeciwnikami i postawi przed nami czasem wyzwanie w postaci twardszego przeciwnika, dostajemy nudny symulator skrobania pasków zdrowia lub wytrzymałości, ewentualnie jednego i drugiego w przypadku większych przeciwników. Ja ostatecznie zdecydowałem się zmniejszyć poziom trudności walki, ponieważ stało się to zbyt nudne, a oczywiście poziom ten nie wprowadza żadnych zmian w zachowaniu przeciwników, a jedynie skraca ich paski życia i zabiera zadawane punkty obrażenia. Problem ten występuje na początku, ponieważ mniej więcej w środku gry, system się „dociera”. Jak wspomniałem wcześniej, po doborze odpowiedniego zestawu mordu i rozwinięciu w jakimś stopniu naszej postaci o mniejsze umiejętności, a także ataki specjalne, gra nabiera dynamiki. Walka zaczyna być szybsza, wykańczanie przeciwników urozmaicone, dzięki atakom specjalnym, a zatem pojawia się nadzieja na pierwszy dobry element gameplayu. Z czasem jednak zauważyłem, że zaczęło się robić nudno, ponieważ… moja postać stała się zbyt potężna. Z nudów podniosłem nawet z powrotem poziom trudności walki i przez chwilę było znów w porządku, ale tylko do czasu. Bo ostatecznie okazuje się, że sens mają tylko cztery ataki specjalne, a reszta jest zbyteczna. Eivor zyskuje regenerację zdrowia, którego i tak ma bardzo dużo, zaś połowa ataków, po nabyciu odpowiednich zdolności, nawet nie wytrąca go z równowagi, więc nie trzeba się specjalnie starać unikać ciosów. Na łuczników w pewnym momencie w ogóle przestałem zwracać uwagi, ponieważ nie byli mi w stanie nic zrobić, gdyż zdrowie mojego bohatera między kolejnymi trafionymi strzałami zdążało się zregenerować.
Dochodzi do tego również problem samych przeciwników, ponieważ jak na 160h gry jest ich… bardzo mało. Można powiedzieć, że w grze występują trzy główne frakcje – Wikingowie, Sasi i Bandyci (i w ostateczności Jötunowie). Problem jest taki, że w każdej frakcji znajduje się przynajmniej kilka odpowiedników tego samego rodzaju przeciwnika, poza kilkoma wyjątkami. W efekcie przez całą rozgrywkę walczymy praktycznie z tymi samymi przeciwnikami, którzy na tak długą metę są nudni, aż do bólu. Dziwi to o tyle, że walka w tej grze jest bardzo istotnym aspektem, w końcu to opowieść o wikingach i wpleciony w to wszystko wątek skrytobójców nie jest żadnym wytłumaczeniem, bo kto chciałbym się skradać i zabijać z zaskoczenia, nożem w plecy, bez honoru, jak można stanąć z przeciwnikiem twarzą w twarz do ostatecznego boju? Takie przynajmniej było moje założenie, ponieważ nie zdarzyło mi się skradać ani razu w tej grze, za wyjątkiem kilku misji, w których gra nas do tego zmusza. Jeśli dało się wyciąć wszystkich w pień, takie było moje przeznaczenie.
Co w takim razie z Bossami, który już Assassin’s Creed Origins zaczął powoli wprowadzać do serii. Z bossami jest… pół na pół. Na pochwałę na pewno zyskuje jeden z pierwszych na jakiego natrafiamy i pewnie na początku nie pokonamy, czyli jedna z trzech Cór Leriona. Byłem mocno niezadowolony, gdy musiałem zawrócić ze spuszczoną głową z pola walki, lecz zmotywowany, do kolejnej walki po usprawnieniu postaci. Niestety jak się później okazało, pozostałe dwie siostry były do siebie bardzo podobne. W efekcie trzecia walka z podobnym bossem, nie robiła już prawie żadnego wrażenia. Grupa krwiożerczych wilków również stanowiła niemałe wyzwanie. Zdarzyło się też kilku ciekawych wojowników Ragnara. Więc można śmiało powiedzieć, że gra ma swoich dobrych, unikalnych bossów. Ma też trochę tych zły, lecz najsłabsi wydają się Ci najwięksi. Zaliczyć do nich można przede wszystkim kamiennego niedźwiedzia z Jötunheim i wielkiego wilka Fenrira, z którymi walka była jednostajna, nudna i banalnie prosta – stać między nogami i okładać, aż będzie miał dość.
Z walki naturalnie przechodzimy do rozwoju postaci, który mocno miesza w sposobie przebijania się przez kolejne zastępy wrogów. Niestety sam rozwój postaci nie robi najlepszego wrażenia, ponieważ zamiast konkretnego drzewka umiejętności, które wypełnione będzie przydatnymi mechanikami, dostajemy potężna pajęczynę punktów. Cała siatka podzielona jest na trzy części, odpowiadające za ataki dystansowe, walkę wręcz i skrytobójstwo. Każda część podzielona jest na mniejsze segmenty, w których znajdują się małe ulepszenia poszczególnych statystyk, które z kolei prowadzą do jakiejś umiejętności. Na papierze wydaje się wszystko w porządku. W praktyce już jest trochę inaczej. Niestety, nie ma żadnej konsekwencji w podziale na walkę dystansową, walkę wręcz i skrytobójstwo, ponieważ w części skrytobójstwa znajdują się umiejętności przydatne do walki wręcz lub dystansowej. Dotyczy to zarówno mniejszych statystyk, jak ich zdobywanych umiejętności. I tak jest w każdej z pozostałych grup. Po co w takim razie ten podział? Same umiejętności również nie robią wrażenie, ponieważ jest tego wszystkiego za dużo. Na początku owszem, zdarzyło mi się czytać, co jest czym i jakie korzyści będą z przydzielenia, teoretycznie cennego punktu doświadczenia dla konkretnej pozycji. Ale po wydaniu już 100 punktów przestałem na to zwracać uwagę i wydawałem wszystko po kolei. Było moim wielkim zdziwieniem, gdy w trakcie walki zrobiłem unik przed ciężkim atakiem przeciwnika, a Eivor zamiast odskoczyć, skontrował atak przewrotem i ciosem ukrytym ostrzem. Umiejętność kompletnie wywracająca system walki do góry nogami, ułatwiająca bitwy z każdym przeciwnikiem, zwłaszcza bossami, znajdująca się oczywiście w Skrytobójstwie, zamiast walce wręcz. Ktoś miał bardzo ambitny pomysł z rozwojem postaci, lecz moim skromnym zdaniem, jest on nietrafiony. Zamiast przerzucać statystyki ataków do mikro umiejętności, trzeba było ograniczyć liczę punktów doświadczenia i skupić się na umiejętnościach głównych, dokładnie je pogrupować i pozwolić graczowi obrać jedną, maksymalnie dwie ścieżki, zamiast umożliwić losowe ładowanie punktów we wszystko jak popadnie. Rozgrywka zyskała by na tym charakteru, a nasze wybory, przy rozwijaniu bohatera, miałyby znaczenie. Co w ostateczności przekładałoby się na satysfakcję z rozgrywki.
Czas na eksplorację. Wydawać by się mogło, że po takim doświadczeniu, jakie ma seria Assassin’s Creed, można tylko lepiej. Otóż nie. Ubisoft ma ostatnio mocną tendencję do kierowania się zasadą Ilość, a nie jakość. Niestety, nie jest to plusem w żadnym aspekcie rozgrywki.
Mapa jest ogromna. Owszem, jest ładna, krajobrazy i różnorodność regionów zachwycają, lecz niestety jest to tylko okładka. W rzeczywistości, świat jest pusty i nieciekawy. Można go przejechać wzdłuż i wszerz, jednak o ciekawe lokacje bardzo ciężko, a jeśli już na jakieś natrafimy, będą to tylko puste lokacje z ewentualną kartką/listem, który ma nadać całemu miejscu jakiejś historii, co oczywiście nie ma racji bytu. Być może sprawdza się w pierwszej drugiej, może jeszcze piątej lokacji. Ale w dwudziestej, czterdziestej nie ma to racji bytu.
Wypełnienie tych lokacji częściowo stanowią krótkie zadania poboczne. Na początku zadania te zdawały się strzałem w dziesiątkę. Nie opierają się na znacznikach i opisach, co mamy dokładnie zrobić. Zwykle składają się z krótkiego dialogu, ewentualnie jakiejś wskazówki, którą sami znajdziemy, by dojść do rozwiązania problemu. Niestety mam wrażenie, że co ciekawsze zadania zostały ustawione na początku, zaś im dalej w las, tym coraz mniej zadań, a jak już się pojawiają, zdają się być coraz mnie interesujące. W efekcie po raz kolejnym natrafiamy na średni element rozgrywki, który nie został dopracowany do miana Dobrego.
Dla mnie jednak największym grzechem w eksploracji świata jest poruszanie się po nim. Gra szczyciła się przed premierą możliwości podróżowania statkiem po rzekach Anglii. Piękna sprawa. Od razu przypominały się czasy Black Flag, morskiej bryzy, szant i piękna eksploracji. Jak jest w takim razie z tym statkiem w saskiej ziemi? A no… nijak. Nie wiem, jak Wy, ale ja osobiście używałem statku tylko płynąc na początek zadania w nowym regionie i atakując klasztory. W tym drugim przypadku tylko dlatego, że potrzebowałem swoich „bardzo użytecznych” członków załogi, do otwarcia skrzyń. Poruszanie się po rzekach jest ograniczone i nie dotrzemy w większość interesujących nas lokacji. Sama gra nawet nie zachęca nas do używania go, ponieważ nie przewiduje dla tego rozwiązania żadnych atrakcji. Ostatecznie prościej (teoretycznie) jest przejechać koniem na przełaj i zahaczyć o wszystkie interesujące nas punkty po drodze, niż płynąć statkiem na około. I to jeszcze przy tym porywającym akompaniamencie naszej muzycznej załogi – nie przesłuchałem żadnej z granych piosenek do końca, ani razu. I żadnej nie pamiętam… Ale do muzyki jeszcze przejdziemy.
Skoro łodzią nie, to koniem będzie na pewno lepie. Otóż nie… Kto ja się pytam wymyślił… że dodanie do gry z tak wielką mapą paska wytrzymałości dla wierzchowca to będzie dobry pomysł? Mam nadzieję, że dostał reprymendę. Ale zwolniony powinien zostać ten, który wymyślił, że kondycja zużywa się przy przejeździe na przełaj, a po drodze, to już nie. Dlaczego twórcy próbują ograniczyć gracza do jazdy po drogach, tworząc tak ogromny i z ich perspektywy różnorodny świat? Co stało za tą decyzją? Ja nie chcę być złośliwy, ale do głowy przychodzi mi tylko jedna odpowiedź. Twórcy mieli świadomość, że coś jest nie tak. Pierwszy problem, to w rzeczywistości pusty świat, który bardziej rzuca się w oczy, podczas bezpośredniego kontaktu, który w trakcie jazdy na przełaj jest nieunikniony. Ale jest też drugi problem. Przywołuję na scenę najgroźniejszego przeciwnika eksploracji – murki. Kamienne murki. Dużo murków. Charakterystyczny element wysp brytyjskich, można je spotkać nawet w dzisiejszych czasach. Murki, które jak rozumiem, oddzielały kawałki ziem, czy konkretne pola uprawne. Co z nimi jest nie tak? A no to, że jadąc na przełaj, trzeba je albo omijać, licząc na to, że gdzieś się skończą. Albo przeskakiwać. Niby nic złego, ale każdy taki murek, wymusza animację skoku dla naszego wierzchowca. I tu jest sedno problemu, albowiem animacja ta jest po prostu zła. Twórcy nie potrafili wdrożyć płynnej, naturalnej i szybkiej animacji do swojego silnika. Efekt jest taki, że przy każdym napotkanym murku, czy płotku, nasz wierzchowiec spowalnia, koślawo przeskakuje i na nowo rozpędza się, tylko po to, by znów napotkać murek. Niby pierdoła, ale nie wiem, czy jest element w tej grze, który bardziej wyprowadzał mnie z równowagi. A próba ominięcia tego problemu zdaje się być splunięciem w twarz ze strony twórców, którzy nie podjęli próby jego rozwiązania.
No dobra, a czy w tym pustym świecie jest w ogóle co eksplorować? Oczywiście! Zarówno w Anglii, jak i Norwegii oraz Ameryki Północnej czekają nas różnego rodzaju aktywności. Anglia i Norwegia podzielone są na regiony, opisane różnymi poziomami siły, jaki jest zalecany do zwiedzania regionu. W każdym regionie czekają na nas trzy kategorie atrakcji – Bogactwa, Tajemnice i Artefakty. Skarby oznaczają Sztabki potrzebne do podnoszenia poziomu naszego ekwipunku oraz sam ekwipunek. Tajemnice to swego rodzaju questy poboczne, składające się na pomoc mieszkańcom Anglii i rozwiązywaniu zagadek logicznych. Artefakty zaś to zapoczątkowane w odsłonie serii oznaczonej numerkiem rzymskiej trójki, znienawidzone gonienie latających karteczek (w tym przypadku tatuaży dla Eivora), zbierane rzymskie artefakty, które później wymienimy na ozdoby naszej osady i przeklęte totemy, które należy zniszczyć. A jaki mam z tym problem? Przy którymś z kolei regionie, już nawet nie próbowałem cieszyć się z nowych przygód, ponieważ są to w kółko te same elementy. Bogactwa to w 99% obozy wojskowe, przez które trzeba się przerąbać (ewentualnie przekraść, jeśli ktoś wybiera ten styl rozgrywki), żeby zebrać loot, którego jest po pierwsze niewiele, zaś jeśli to jest element ekwipunku, w 90% i tak go nie wykorzystamy (o tym później). Tajemnice są ciekawe do maksymalnie czwartego regionu, ponieważ ile razy można układać te same kamienie, ustawiać ponownie kamerę dla następnego z kolekcji symbolu, podczas słuchania prawdy, czy rozwiązywać coraz to nudniejsze questy poboczne. Artefakty zaś są typowymi zapchaj dziurami, a niewykorzystany potencjał przeklętych totemów bolał mnie za każdym razem, gdy taki napotkałem. Dlaczego nikt nie pokusił się o walki z jakimiś przeklętymi mocami, albo chociaż poważniejsze skutki uboczne, niż przyciemniony ekran, żeby gracz czuł faktyczną presję. Oglądamy tylko coraz większe masakry w okolicach totemów, ale niczym nie jest to uzasadnione. No chyba, że jest do totemu dołączona notka z wypocinami jej autora, jak to wszystkie złe stworzenia świata zasługują na karę. Poziom designera na poziomie gimnazjum (teraz chyba 7-8 klasy podstawówki).
Pamiętam czasy takiej mocno nieidealnej gry jak Gothic 3, która wstrząsnęła na premierę światem gier. Co by o niej nie mówić, jej cudownej ścieżki dźwiękowej słucham do dziś i nigdy nie zapomnę przyjemności, jaką mi dawała w trakcie zwiedzania Myrtany, Varantu, czy Nordmaru. Nie jeden z Was pewnie doskonale pamięta każdą nutkę z soundtracku Wiedźmina 3. Chociaż ten już momentami ciążył mi, z uwagi na moją powolną eksplorację np. bagien, nie da się odmówić, że jest niepowtarzalny, podobnie jak ścieżki dźwiękowe poprzednich odsłon.
spoiler start
Uprzedzając atakujących, że to ten, co dał niską ocenę Wiedźminowi – planuję ją zmienić na wyższą i nawet Premium do tego wykupię, tamta ocena to były pierwsze wrażenia, które niestety nie były najlepsze, ale zacząłem doceniać w ramach przechodzenia. Planuje niebawem do Wiedźmaka powrócić, aby dokończyć przygodę (wybranie Valhalli przed Dziki Gon było dużym błędem z mojej strony).
spoiler stop
To teraz zadam pytanie… Czy ktoś z Was pamięta w ogóle muzykę z Valhalli? Np. soundtrack z Origins wspominam ciepło do dziś. A Valhalla? Pisząc tą recenzję odsłuchuję właśnie na YouTube. I jestem zdumiony, że tyle muzyki stworzono do tej gry. Pytanie zatem, gdzie ona się podziała? Bo na pewno nie ma jej w grze. Początkowo myślałem, że to błąd. Ale jest rok naprawiania za nami i nic w tej sytuacji się nie zmieniło. Trzech kompozytorów siedziało nad tym soundtrackiem, ale efekty tej pracy zostały pogrzebane, przez fatalną implementację muzyki do gry. Jest jeden motyw, który zapamiętałem. Muzyka towarzysząca nam przy misjach podbijania fortec, mających miejsce zwykle pod koniec wątku fabularnego w danym regionie. Pamiętam, ponieważ jest to dość krótki fragment, lecący w pętli, przyprawiający gracza o coraz silniejszą chęć wyłączenia muzyki w grze. Kolejna osoba do zwolnienia w studiu – nie wiem, jak taki element można aż tak spartolić w 2020 roku i nie naprawić przez kolejny rok po premierze. Naprawdę, jedyny moment w który zwróciłem uwagę na muzykę, to na sam koniec wątku głównego, po rozmowie z Alfredem, która sprawia wrażenie, jakby gra dopiero teraz miała się rozkręcić. Przez moment nawet przeszło mi przez myśl, że trzeba skończył fabułę, by odblokować soundtrack w grze. Aż tu nagle utwór się kończy i… znowu cisza.
Jeśli zaś chodzi o samą muzykę (po przesłuchaniu faktycznego Soundtracku), to sama w sobie też niestety nie odkrywa koła na nowo. Jest po prostu poprawna. Utwory skomponowane przez Sarah Schachner, są bardzo podobne do motywów z Origins, niektóre za bardzo. Jesper Kyd, to ten sam Jesper Kyd z pierwszych części serii (po nutce można stwierdzić, czy to jego utwór). Co zaś się tyczy Pana Einara… mam wrażenie, że Ubisoft jego osobą, chciał dokonać tego, co CD Projekt RED zespołem Percival. Nie jestem jednak pewien, czy to on nie podołał zadaniu, czy tak bardzo podcięto mu skrzydła. Zdarza mi się posłuchać Warduny, ale żaden z utworów ścieżki dźwiękowej Valhalli skomponowany, czy wykonany przez Einara Selvika, nawet nie leży koło, takiego „Kvitravn”. MOŻE „Odin’s Ride to Hel”, ale nie mam pojęcia, gdzie ten utwór występował grze. Ja go na pewno nie kojarzę.
Skoro eksplorację mamy za sobą, to co z ekwipunkiem? To też nie lada gratka. W trakcie rozgrywki zdobywamy różne rodzaje uzbrojenia i pancerzy. W przeciwieństwie do Origins, nie są to powtarzające się, te same rodzaje broni, które cały czas niszczymy lub sprzedajemy. Nie znajdziemy dwóch takich samych narzędzi mordu, zaś elementy pancerzy składają się w unikatowe zestawy. Ulepszenie naszego ekwipunku odbywa się w dwóch krokach. Po pierwsze podnosimy poziom sprzętu za pomocą sztabek, zbieranych w skrzyniach z bogactwami. Im wyższy poziomowo region, tym wyższy poziom sztabki. Wśród sztabek są – Sztaba Węgla (CO?! zapytacie… też się zastanawiam od pierwszych chwil z Valhallą, ale zakładam, że chodziło o sztabę żelaza), Sztaba Niklu i Sztaba Wolframu. Po podniesieniu poziomu przedmiotu, można go zacząć ulepszać, do czego niezbędne są mniejsze materiały, takie jak bryłki żelaza, skóry, czy tytan. I tu nagle robi się ciekawie, albowiem okazuje się, że nie ma możliwości ulepszenia sprzętu, jak Wam pasuje. W zasadzie można spokojnie założyć, że w podstawowej wersji gry, znaleźć można materiał na bezpieczne ulepszenie jednego zestawu zbroi, dwóch broni do walki wręcz, oraz trzech łuków – po jednym z każdego rodzaju. Teoretycznie można powiedzieć, że jest to w porządku, bo gra utrudnia ulepszanie na pozór odwzorowując trudność w dostępie do materiałów w tamtych czasach. Z drugiej strony, gracz chcący zmienić ulepszony ekwipunek, na lepszy lub po prostu fajniejszy, dbając o ulepszenie nowego sprzętu, nie jest w stanie tego dokonać. Np. ja zdecydowałem się zmienić zestaw łuskowy na zestaw tana, który później chciałem zmienić na zestaw Thora. Łuskowy ulepszyłem w stu procentach, zestaw tana zacząłem ulepszać, ale patrząc na liczbę materiałów w ekwipunku powstrzymałem się. Nic to nie dało, ponieważ do teraz, nie byłem w stanie ulepszyć całego zestawu. O ile sztabek wolframu wystarczyło mi z rezerwą, tak rudy tytanu do ulepszenia mocno brakuje. Nie wspomnę o zestawie broni, wymienionych pod koniec gry na Włócznię Odyna i Excalibur, który prawie w ogóle nie ulepszyłem. Pomijając śmieszność faktu, że tak legendarny oręż i pancerz w ogóle wymagają ręcznego ulepszenia przez naszą postać. Ekonomia gry zorganizowana jest fatalnie. I co gorsze nie da się z tym nic za bardzo zrobić. Gra początkowo miała możliwość pozyskiwania surowców z patroli, jednak w pewnym momencie aktualizowania gry, ta mechanika zniknęła. W przypadku tytanu, można się posłużyć żmudnym farmieniem surowca (poradniki możliwe do znalezienia w sieci), skupiającym się na bieganiu po dwóch miastach na przemian i jego zbieraniu. W przypadku sztabek zaś, można je zakupić raz na 24h w sklepie znajdującym się w osadzie (trzy sztuki każdego rodzaju). Co zaś, gdy skończy nam się srebro? Farmienie. Na całe szczęście, jest w tym wszystkim zbawienie, w postaci zamieszczonych w grze mikro transakcji, czekających na zniecierpliwionych graczy, gotowych wydać pieniądze na inne legendarne zestawy i ich ulepszenia. Pomijając już same mikro transakcje, skoro gra ma ekonomię wskazującą mocno na zbieranie lootu, czemu nie może on wypadać z zabitych przeciwników? Nawet nie w dużych ilościach, ale zawsze jakichś. Byłoby to znacznie lepsze rozwiązanie, niż zmuszanie graczy do biegania w kółko i zbierania drobnych ilości niezbędnego surowca. Albo co gorsza, zmuszanie do dodatkowego płacenia. Przy zabitych 7323 przeciwnikach myślę, że można by uzbierać wystarczającą liczbę materiałów, pozwalającą na ulepszenie sprzętu zgodnie z oczekiwaniami gracza. Nie byłby to system idealny, ale odpowiadający dzisiejszym standardom, a nie ucinający dodatkowego dochodu w postaci mikro transakcji. Oczywiście nie bronię tak owych, uważam je za rak dzisiejszej branży. Próbuję wymyślić sensowne i proste rozwiązanie odpowiadające obu stronom barykady, a które zostało odrzucone przez twórców i zastąpione niesprawiedliwym i niesatysfakcjonującym system. Kolejnym z rzędu.
Czas na Crčme de la Crčme. Fabuła. Bohaterowie. Koło napędowe gier akcji i RPG. Chyba najbardziej spierdzielony element tej cudownej produkcji. Lubię UV, który recenzuje chyba wszystkie odsłony serii, jako jej wierny fan od samego początku, jednak nie jestem w stanie zrozumieć, jak można w recenzji tej produkcji w plusach napisać takie podsumowanie:
• fenomenalny klimat;
• bardzo dobra fabuła, jak na standardy tego cyklu;
• większość dialogów na poziomie;
• liczne wtręty do uniwersum, niektóre akcje to przysłowiowe ciary na plecach;
Klimat ta gra może ma na początku, lecz rozmywa się coraz bardziej, z każdą godziną gry, by wreszcie zostać tylko błotem w kałuży. Gra ma zbyt cukierkowy charakter, mimo bycia pierwszą grą w serii, w której da się odrąbać łeb, gra jest grzeczna i ultra bezpieczna. Nawet nie próbuje szokować, w minimalnym stopniu odwzorować brutalności czasów i samej wojny między Sasami, a Wikingami. Wyjątkiem może być postać Ivara, lecz nie jest to główny wątek historii, ale maleńki, migające światełko w bardzo ciemnej dziurze nicości. Fabuły tej produkcji nie można zaliczyć nawet do połowy stawki wszystkich historii z serii. W porównaniu z Origins, jest w zasadzie niczym. Pustynna odsłona cyklu przedstawiła historię zemsty i przemianie bohatera z dumnego wojownika, do działającego w cieniu obrońcy uciśnionych. Bohater był bardzo dobrze odegrany, co dodawało mu wiarygodności, podobnie jak jego motywacje. Valhalla zaś, to historia dwóch przyrodnich braci, traktująca o przeznaczeniu, przemianie i dojrzewaniu do bycia mężczyzną w brutalnym świecie. Takie przynajmniej są założenia. Nie da się tu lubić żadnej postaci. Zaczynając od najmniejszych postaci pobocznych, które są nam po prostu obojętne, po głównego bohatera, który stara się być legendą, lecz w momencie, gdy trzeba podjąć decyzję (niezależna oczywiście od gracza), zawsze jest zła i głupia. Eivor daje się mamić wszystkim, a w momencie ujawnienia wielkich intryg, gracz tylko głośno i bardzo mocno bije się w czoło, będąc pod wrażeniem pisarskich zdolności scenarzystów. Dialogi na poziomie to istna wisienka na torcie… zwłaszcza zmiana światopoglądu Sigurda, który pała do Eivora niemalże nienawiścią, na przestrzeni trzech zdań godzi się i mianuje go nowym Jarlem klanu, gdyż nagle zrozumiał, że się do tego nie nadaje. Litości… Zaskoczeniem, chyba jest finał fabuły, w którym okazuje się, że Ojcem Zakonu był (a jakże) ostatni władca Anglii – Król Alfred – który od dziecka pałał do zakonu nienawiścią, więc postanowił go zniszczyć od środka, przy pomocy rąk swojego największego wroga i zdobywcy całego jego kraju – Eivora. Na koniec Król Alfred wyjawia całą prawdę Eivorowi, oznajmiając przy okazji, że nie będzie sprawiał więcej problemów, ponieważ zajmuje się wypiekaniem bułeczek dla wieśniaków. Jakkolwiek finał nie byłby zaskakujący, jest przynajmniej niezadowalający dla kogoś, kto nastawiał się całą grę na choć jedną zapadającą w pamięć bitwę. Ciary na plecach? Chyba przy piętnastym crashu gry podczas prób złupienia jednego i tego samego obozu. Nie wiem jak do tego doszło, ale mam wrażenie, że graliśmy z UV w dwie zupełnie inne gry.
Do całej fabuły należy dołączyć wątek tytułowych Assassynów, w końcu to o nich jest ta gra (prawda?). Nie będę się za bardzo rozpisywał na ich temat. Wydaje mi się to kwestią mocno subiektywną. O ile obecność samych Assassynów w tej grze mi nie przeszkadza, takich ich motywacje są zupełnie dla mnie niezrozumiałe. Jednak nie umywa się to do abstrakcji, jaką jest umiejscowienie nordyckich bogów z mitologii w postaci starożytnej cywilizacji, zaś najsłynniejszego zdrajcę na świecie, osadzić w roli poczciwego mentora Assassynów, towarzyszącemu Sigurdowi na tajnej misji. Nie kupił mnie ten wątek. Ale bardziej dziwi mnie zabieg zastępowania postaci mitologii, tymi z naszej opowieści. Miało to jak zakładam służyć dokładnym przedstawieniu, jakoby Eivor był wcieleniem Odyna. Niemniej sam ten zabieg psuje jakikolwiek efekt zaskoczenia, w momencie zdrady Basima. W zasadzie jedyne co powoduje to kolejny bolesny plaszczak w czoło, ku chwale wspaniałym scenarzystom ze studia Ubisoft Montréal.
Do tego dochodzi wątek współczesny. Ale o tym mogę powiedzieć tylko tyle – jest płytki jak zawsze, cierpiący na niewykorzystany potencjał. Zawiera dziki i niespodziewany twist fabularny, którego nie bardzo rozumiem z uwagi na nieznajomość Odyssey.
Na koniec do odstrzału pozostają poboczne atrakcje, które postaram się opisać krótko zwięźle i na temat, aby zaoszczędzić sobie agresji, jaką we mnie wywołują.
Agard i Jötunheim to dwa dodatkowe regiony, do których trafiamy jako Odyn, w wizjach Eivora. W skrócie jest to więcej tego samego. Dwa dodatkowe segmenty zawierają mini fabułę, która jest swoistym spoilerem głównej fabuły, zaś Odyn udowadnia, że Eivor zaiste jest jego wcieleniem, tylko nieco lepszym. Wynika to z faktu, że Wszechojciec jest jeszcze głupszy i podejmuje jeszcze gorsze decyzje, niż jego reinkarnacja z Midgardu. Dodatkowo oba regiony zawierają po jednym z najprostszych bossów w całej grzej.
Napady stanowią bezsensowną mechanikę, zmuszającą gracza do korzystania z łodzi i załogi. W innym przypadku nie korzystałby z nich wcale. By wykonać napad musimy podpłynąć statkiem z załogą, której członkowie pozwolą nam otworzyć skrzynie z łupami, który jest nam potrzebny tylko i wyłącznie do ulepszania osady.
Rozwój osady jest mocno standardowy i nie wprowadza nic nadzwyczajnego. Poprzez stawianie nowych budynków odblokowujemy dostęp do nowych zadań łowieckich, możliwości zmiany tatuaży i fryzury i jedynej istotnej mechaniki, jaką jest podnoszenie poziomu elementów ekwipunku. Reszta równie dobrze mogłaby nie istnieć i wcale byśmy tego nie odczuli.
Wyzwania mistrzowskie, czyli jak zepsuć jedyne działające mechaniki w grze. Wątek fabularny za tymi wyzwaniami traktuje o treningu, by stać się wcieleniem samego Odyna i stać się niepokonanym. Niestety treningi te polegają na wykonywaniu bezsensownych wyzwań, które np. w ścieżce niedźwiedzia, zamiast zmotywować nas do pokonania jak największej liczby przeciwników w jak najkrótszym czasie, zmuszają do żmudnego liczenia zablokowanych ciosów i usilnego kombinowania, jak wrzucić niemilca do ognia, by ten na pewno się w nim usmażył. Dodatkowo gra utrudnia to liczenie, ponieważ zamiast wprowadzić liczniki w stylu zabij przez podpalenie 15 przeciwników, wprowadza dziwną i dla każdego wyzwania inną punktację, za każdego przeciwnika. Może trening na Wszechojca miał się skupić na matematyce, a nie na walce?
Rajdy to czyste zło. Mechanika dodana po premierze, wykonana źle, zmuszająca gracza do powtarzania danej aktywności, bo załoga nie wyrabia. Tylko na co komu załoga, jak gracz jest wstanie poradzić sobie w pojedynkę. A no do otwierania skrzyń. No dobra, to załóżmy, że ma kto otwierać skrzynie. Ale miejscu na statku jest mocno ograniczone. Innymi słowy, trzeba przerywać wyzwanie, bo tak gra chce. Koniec kropka. Podchodziłem trzy razy i mam w głębokim poważaniu te rajdy. A schemat, jaki możemy w nich zdobyć i tak jest mi niepotrzebny, bo przecież nie będę w stanie go ulepszyć.
Polowanie jest dowodem na to, że Ubisoft miał ambicje zrobienia z tej gry coś na styl looter slashera. Wypadanie skór i innych zdobyczy ze zwierzyny jest losowe i nie gwarantuje, że z upolowanego lisa zyskamy skórę lisa. W efekcie sztucznie przedłużane jest zdobywanie kolejnych trofeów, które są niezbędne do ukończenia wyzwań łowieckich w osadzie.
Na temat łowienia ryb w grach nie jestem w stanie powiedzieć ani jednego pozytywnego słowa, zaś rybołówstwo w Valhalli tylko mnie w tym przekonaniu utwierdza. Zaś pomysł na jego rozciągnięcie, wprowadzając rozmiary ryb – mała, średnia i duża – oraz losowość ich występowania sprawiły, że jest to jedno z niewielu wyzwań, jakie sobie odpuściłem i nic mnie nie zmusi do jego ukończenia.
Na sam koniec zostawiłem błędy. O Cyberpunku mówią wszyscy i jak słusznie zauważył kiedyś UV, jest on najlepszym co mogło spotkać „dzieło” francuskiego wydawcy, ponieważ gdyby nie nasz rodzimy potworek, gracze nie zostawiliby suchej nitki na tworze Ubisoftu. Jest rok po premierze, a gra dalej potrafi się losowo wysypać podczas zwykłej jazdy przez równiny, czy walce w obozie. Winą nie są sterowniki, ponieważ aktualizowane są na bieżąco, ani konfiguracja komputera, ponieważ problemy występują do dziś u wielu osób. Glitche przemilczę, bo szkoda słów. Gra jest nie tylko projektancką i fabularną porażką, ale również techniczną, mała tragedią.
Podsumowując to wypluwanie jadu (mógłbym jeszcze długo pluć) – pewnie zastanawiacie się, po co ja w takim razie przeszedłem tą grę. I 167 przegranych godzin (ot miesiąc roboczy), a dopiero teraz recenzuje. Wygląda to tak. Grę zakupiłem w styczniu tego roku. I krok po kroku ją ogrywałem na tyle, na ile mi czas pozwalał. Był moment, w którym musiał zrobić dwumiesięczną przerwę, bo gra mnie wynudziła już do granic możliwości. Czemu postanowiłem wrócić? Ponieważ wydałem na grę 200zł, co wydaje mi się kwotą mającą zapewnić dobrą zabawę na przynajmniej 60+ godzin. Niestety w przypadku Valhalli nie była to dobra zabawa, lecz zmusiłem się by sprawdzić, skąd ta cena. Niestety odpowiedź brzmi… nie wiem. Wiem natomiast, że jest to dla mnie ostatnia odsłona cyklu. Może przekona mnie Feudalna Japonia. Po dwóch, albo trzech latach od premiery, na przecenie 80%. Tylko wtedy. Szkoda czasu i pieniędzy na te puste i nijakie twory, reklamowane i wyceniane jako gry z najwyższej półki. Jest to oczywiście recenzja samej podstawowej wersji gry. Podziwiam i jednocześnie współczuję każdemu, kto ma siły i czas ogrywać dodatki.
Zaznaczę również, że nie twierdzę, iż gra jest zła, czy wręcz tragiczna. W końcu przeszedłem ją w całości, więc aż tak źle być nie może. Tą recenzją chce udowodnić, że gra jest bardzo średnia i żaden z jej elementów nie jest dopracowany w stopniu, w jakim powinien być. Gra mimo chwilowych przyjemności pozostawiła mnie mocno nieusatysfakcjowanego. Być może to wina oczekiwań. Ale obawiam się, że to efekt naszych czasów i dzisiejszego podejścia do rozrywki, w tym także do naszych kochanych gier.
Pozdrawiam i życzę tylko lepszych gierek w przyszłości!
Ten tytuł jest słaby. Wybaczcie, ale gdyby to był tytuł stworzony przez grupkę zapaleńców, to bym pokiwał z uznaniem, ale to kwadratowa produkcja z topornym sterowaniem i otwartym światem w którym nie ma za bardzo co robić prócz układania kamieni wzorków i innych pierdów. Po prostu jakiś niesmaczny dowcip ze strony wielkiej stajni. Storyline też oklepany.
No nie... Po prostu nie... Nawet moja narzeczona, która jest casualowym graczem i lubi AC, poddała się w połowie.
Silnik widać, że potrzebuje mocnej modernizacji, albo pozbycie się go całkowicie na rzecz innego.
Ubisoft. Daliście przykład, nie tylko jak nie powinno robić się gier z otwartym światem, ale w zasadzie też, jak nie powinno się robić w ogóle gier.
Nieprawdopodobnie nudna jest ta produkcja. Motywacje bohaterów są żenująco płaskie. Eivor dostaje ni z tego ni z owego ostrze assasynów od swojego brata, to jest tak absurdalnie grubymi nićmi szyte, że aż boli patrzeć. Zadania są płaskie, pozbawione polotu, idź przynieś, zanieś pozamiataj i niby są jakieś fabularne uzasadnienia, ale sorry winettou większość z nich od strony czysto merytorycznej to jest naprawdę dno dna i metr mułu. Zdecydowanie wolałem Oddysey pod tym kątem. Gość mieszkający w jaskini będąc wcześniej wojownikiem prosi nas o zabicie go? Co to za absurd jest? Co on w tej jaskini robi w zimie, stroniąc od wioski? Ma zapasy na rok życia czy jak? Serio, ja wiem, że o wikingach krąży mnóstwo mitów, ale ta gra fabularnie leży i kwiczy.
Wystawiłem tej grze zdecydowanie za szybko ocenę. Pograłem dłużej... Ładne nudy, drewno i jeszcze raz nudy. 5/10.
Bawiłem sie ciut lepiej niż w Origins i Odyssey. Być może przez taką bardziej "Wiedźmińską" oprawe graficzną. Ale również masa bezsensownego grindu sztucznie wydłuża tą gre. Otworzysz 350 skrzyń i w każdej to samo, tkanina, skóra, żelazo albo sztaby z którymi w pewnym momencie już nie masz co zrobić.
Regionów do przejęcia też IMO zrobili za dużo (ok 20) i przez to wszystko sie rozmywało. Bo 40 godzin później już nie pamiętasz co robiłeś np w Essexe i komu pomagałeś a co w Snothighamscire. Połowe mniej regionów, ale za to bardziej dopracowanych fabularnie i byłoby o wiele lepiej.
Każdy region wyczyszczony na 100%. Młot Thora, włócznia Odyna, Excalibur itd.
126h pękło i czuje sie wypluty, nie mam ochoty na żadne dodatki do Assassyna przez najbliższe pół roku.
Bardzo chciałem polubić tą grę. Przeszedłem główną kampanię aż do dodatku druidów, ale gra jest po prostu biedna. Najebali na mapie znajdziek by to ukryć, ale tego ukryć się nie da. Minigry są w chuj wkurwiające, szczególnie późniejsze układanie kamieni (człowiek przy tym myśli sobie "co ja robię ze swoim życiem, kamienie kurwa układam"). Latanie po mapie po jakieś zjebane znajdźki nie jest zabawne i nie daje satysfakcji, a samej gry tak dużo tak naprawdę nie ma, jak wszystko inne co marnuje czas zignorujesz. Chciałbym by zrobili tą grę porządnie, bo cały czas czułem w tej grze potencjał, ALE jest absolutnie nieużyty, a gra już dawno została porzucona, więc nie poprawią jej już. Nie zamierzam już nigdy kupić gry od Ubisoft. Widać, że jakość ich nie obchodzi, tylko ilość.
Fabuła, dialogi, teksty bohaterów zdecydowanie nie są mocną stroną tej gry, chyba jedne z najgorszych w historii serii, po prostu wieje nudą i sztampą, AI wygenerowało by lepszą historię na poczekaniu. Świat spory i miejscami ładny, ale wypełniony na chama kilkoma kopiuj-wklej aktywnościami i tyle, najciekawsze z tego wszystkiego było chyba kilka nawiązań do znanych postaci, czy pojawienie się postaci z poprzednich części.. ale zdecydowanie brak postaci historycznych, które zawsze dodawały kolorytu tej serii, przynajmniej ja na żadne nie natrafiłem po 40 godzinach gry. Walka momentami przyjemna, chociaż bardzo niewiele się zmieniło względem poprzedniczki. Po pięknej Grecji i Egipcie mamy trochę mniej atrakcyjne lokacje, ale też mam wrażenie że twórcy nie zrobili nic aby ten świat był jakoś bardziej interesujący. Tak jak bardzo przyjemne i satysfakcjonujące było zwiedzanie w dwóch poprzednich częściach, tak tutaj praktycznie tylko biegłem aby odkryć mapę "na odwal się".
AC + Wikingowie to może być najlepszy ac oczywiście nie dla każdego. Ale nie wiem jak wy ale jak słyszę jakąś grę w czasach Wikingów to puls mi podskakuje naprawdę jest mało tak fajnych gierek w czasach nordyckich.
Kurcze ogłosiliby coś bo czekam mega na ten tytuł ograłem już wszystkie części assassyna .
Serio ubi? kolejny raz to SAMO? przecież to jest kropla w krople originoodyssea kupie dopiero jak będzie za max 40zł i ani joty wcześniej , far cry na 100% to znów będzie kopiuj wklej , już mam dość tego w jaki sposób ubishit dyma graczy tymi grami , a my im jeszcze za to płacimy masakra
Ja mam bardzo mieszane uczucia, assasin to jedna z najnudniejszych serii gier do których i tak chce się co pewien czas wrócić. Gry z tej serii, nie są złe ale są powtarzalne.. wkoło robi się to samo, gameplay nie wnosi nic nowego z czasem. Przykład: Oddysey, jest imponujące pod względem wielkości świata, grafiki, klimatu, ilości mechanik, które są jednak bardzo proste. A cała rozgrywka sprowadza się do przemykania skulonym i wybijania od tyłu miliona przeciwników fortach, synchronizowania wież i to by było na tyle.. Nawet te dodatki z Atlantydy, to.. to samo, idź zdestabilizuj regiony przejmując forty.. Szkoda, że ubi co roku serwuje nam tego samego kotleta w innym opakowaniu (co prawda bardzo ładnego kotleta). Jak komuś to odpowiada to spoko (podziwiam), ja niestety szybko się nudzę :(
No to niezła jakość produkcji się zapowiada jak przy pierwszej wspinaczce Eivor mi się zblokował na belce, po czym zaczął kręcić nogami w powietrzu przez 15 sekund, po czym mu się umarło.
Ogólnie te ciosy toporem są takie jakby bez siły, nie czuć ciężaru ataku, po prostu takie machanie witkami, chyba że tak jest tylko na początku?
Niestety po 25h muszę rzucić tą grą w kąt, bo najzwyczajniej w świecie mnie nuży.
Zmarnowany potencjał, przez wszędobylskie kopiuj wklej.
Gra mogła być fenomenalna, a wyszła kolejna odyseja.
Nie jestem w stanie robić przez kilkadziesiąt godzin w kółko tego samego, niczym robol na taśmie.
Pierwszych kilka najazdów miało swój klimat i było bardzo fajne, jednak szkoda, że cały szkielet gry opiera się na tym samym schemacie, jeszcze pół biedy jakby były to misje poboczne.
A tak to mamy najazdy (misje poboczne , które i tak są wymuszone poprzez grind), jak i najazdy w misjach głównych.
Schemat w każdym regionie jest ten sam aż do bólu.
Mam 88 poziom mocy, jeśli mam cisnąć do 340, żeby nie być leszczykiem na jednego hita w najtrudniejszym regionie, to dziękuję bardzo.
Wracam do Yakuza Kiwami 2.
Wszystko zostało już tej grze chyba napisane. Dla mnie porażka, ma swoje momenty, niestety strasznie nudny gameplay, walki, raidy to jakaś pomyłka. Po głównym wątku i zdobyciu Anglii poddałem się, wolę łazienkę sprzątać niż zbierać poszlaki do odkrycia tożsamości Porządku.
Raidy i "wielkie" walki najbardziej zawodzą, biegasz od znacznika do znacznika i tyle. Cała twoja załoga bezużyteczna, nie walczą, nic nie są w stanie zrobić. Drzewko postaci to porażka, niepotrzebnie wielkie zważywszy na fakt, że i tak rozwijasz wszystko.
Gra przez pierwsze kilkadziesiąt godzin wydaje się być mega toporna. Walka przed solidnym rozbudowaniem postaci jest słaba, żmudna i nudna. Nie pomaga mała ilość finisherów. Klimat wikingów szybko ucieka - jest on w ogóle nijaki. W jego utrzymaniu nie pomaga moim zdaniem bardzo słaba mapa. Wszędzie bagna oraz kopiuj-wklej ruiny. Rzygać się chce gdy oglądasz te filmiki jak władcy krain siedzą po squatach z połową stojących ścian niczym żulernia. Sama fabuła to też flaki z olejem, jest bo jest, nie porwie nikogo. Odskoczni nie zapewnią zadania poboczne. Te są realnie słabe, ograniczone do wydarzeń świata gry, które nie mają nawet swojego prowadzenia w dzienniku zadań. Są głupie i nudne. Pisałem o nich powyżej jako zbieraninie gagów i memów. Lootowanie także irytujące, te looty po 1-2 srebra mogliby sobie darować. W gierze, gdzie gramy wikingiem grabieżcą boli. Po oczach biją także liczne uproszczenia w mechanikach gry. Widać z jaką trudnością giera podchodzi do mechaniki bardziej wymagającej niż chód i walka, tak samo z animacjami. Śledztwa, ptak - dron w tej części także słabo.
Gdy zsumujemy wszystko powyższe razem, przestanie zastanawiać fakt, jak wiele osób gre porzuciło po kilkunastu h. Mi też się to zdarzyło, wróciłem jak ograłem wszystko inne.
Na plus oczywiście grafika, i duża lokacja wypełniona kontentem. Ciekawe podejście do rozwoju postaci. Technicznie jest różnie, gra chodzi płynnie ale krzaczy sterowniki grafik, zarówno rtx 30 jak i radeonów 6000. No i maxymalny power limit poboru karty podczas cut-scenek śmieszny.
Ogólnie to o wiele przyjemniejsza w odbiorze była dla mnie poprzednia część.
Minusy:
- W grze nie ma eksploracji i prawdziwego odkrywania terenu. Po dojściu w odpowiedni obszar czy zsynchronizowaniu punktu kontrolnego na mapie widać wszystkie znaczniki przez co nie ma realnego odkrywania terenu.
- Ekwipunek zapewnia możliwość ulepszania każdego elementu do mitycznego poziomu przez co każda broń staje sie równie dobra co całkowicie zaprzecza idei zbierania i szukania lepszych broni. Jedyne co nas może do tego motywować to inny wygląd wyposażenia. Warto dodać, że ulepszanie ekwipunku jest śmiesznie tanie.
- Z biegiem gry nie ma w ogóle poczucia progresu, nie czujemy, że postać staje sie silniejsza (co powiązane jest z powyższym punktem). Całą gre możemy przejść z tym samym ekwipunkiem i umiejętnościami co na początku.
- Rozwój drzewka statystyk jest tragiczny. Nieważne w ktorą jego strone pójdziemy to powtarzają się te same umiejętności, co jakiś czas jedynie pojawia sie wyjątkowa umiejętność na naszej drodze. Przez to nie ma absolutnie poczucia, że to my kształtujemy postać. Nie bez powodu jest tam opcja automatycznego dodawania punktów, twórcy wręcz zniechęcają do samodzielnego dysponowania punktami bo i tak nie ma to większego sensu.
- Gra jest zbyt rozciągnięta, aktywności są na tyle monotomne i nudne, że po krótkiej chwili przestajemy je wykonywać i jedynie brniemy w fabule na przód z nadzieją, że to już koniec… a ona wcale nie chce sie kończyć.
- Regionów w grze jest na tyle dużo, że z czasem zapominamy jakie postacie są z nimi powiązane, przez co (prawie) każda wydaje sie płytka i nieważna
Plusy:
- Walka w grze jest bardzo przyjemna, na tyle, że w sumie rzadko kiedy zachęca nas do skradania.
- Grafika jest na wysokim poziomie, piękne widoki a elementy ekwipunku prezentują sie wyśmienicie.
Ogólnie gre oceniam na 5/10
Ubisoft robi ładne wizualnie otwarte światy, ale niestety kierują się takimi bardzo prostymi instynktami graczy z typową dla siebie przesadą i zasadą "wszystkiego wiyncyj". Mapa musi być jak największa, ciągle respawny przeciwników, ciągle walki. Pełno ikon na mapie. I najlepiej ładować trzy, cztery takie openworldy rocznie. Przecież gracze już narzekali na zawaloną znacznikami mapę w AC:Unity, gdzie jakieś wnioski?
Myślałem, że CDPR zrobił w Wiedźminie 3 bardzo ubiosftową mapę i cała gra była bardziej ubi, niż samo ubi, ale jednak Ubisoft powiedział "potrzymaj mi piwo", po czym zrobił jeszcze bardziej kopiowalny, powtarzalny, rozciągnięty i pusty świat niż redzi. I u redów przynajmniej była dobra historia, świetne postacie i rewelacyjne dialogi. Tutaj nie ma nic. Z całej tej nowej asasyńskiej "trylogii", czyli Origins, Odyssey i Valhalla najbardziej strawne było dla mnie Odyssey, mimo, że nie jestem fanem greckiej mitologii i settingu, ale tam chociaż można było uciec na morze i poczuć ten klimat bezkresnej masy wody, podróżowania do kolejnej wyspy migocącej światłami pochodni w nocy. Miało to swój urok. Czemu ubi nie wyda Black Flag 2? Tylko męczą się z jakimś skazanym jeszcze przed premierą na porażkę Skull & Bones? Tutaj znowu skazani jesteśmy głównie na bieganie, albo zasuwanie konno po pustych, jednakowo wyglądających prowincjach. Każda wiocha wygląda podobnie, każda czynność powtarzana jest po 100 razy, każdy npc wygląda po kilkunastu godzinach znajomo, a postacie są tak jednakowo sztucznie i teatralnie zagrane, że po chwili wszystko ci się miesza i nikogo nie pamiętasz.
Nie ma dla mnie sensu robienia wielkich gier jeśli w każdym miejscu wygląda albo tak samo, albo bardzo podobnie. Jeśli każda chata wygląda w środku tak samo, jeśli muszę ciągle rozwiązywać pseudo zagadki środowiskowe polegające na przesuwaniu tych bambetli, czy strzelaniu w plecionkę z patyków, żeby wejść do środka i odryglować drzwi.
Najgorsze, że w tej części mamy też regres jeśli chodzi o crafting, rozwój postaci (to drzewko z miliardem perków jest totalnie skaszanione), w ogóle nie czuć progressu, a ekwipunek zwyczajnie wywalono, bo masz trzy szmaty do wyboru na krzyż przez 100 godzin grania, a i tak biegasz ciągle w tej samej zbroi z tym samym uzbrojeniem.
Najlepiej by było dać tej serii odpocząć przynajmniej jedną generację, albo po prostu odejść. Ubi ma tyle fajnych marek jak Prince of Persia, Splinter Cell, Rayman, Ghost Recon, Beyond Good & Evil, Driver... Czy naprawdę nie można wykrzesać coś z tych kultowych serii, tylko trzeba ciągle tłuc Far Kraja na przemian z tymi Srasasynami?
Pierwszy AC, którego nie dałem rady ukończyć i poddałem się po około 25h.
Gra nie jest tylko zła. Jest dodatkowo po prostu nijaka. Poza kilkoma nowymi rozwiązaniami względem poprzednich części, to jest zwyczajny klon AC Odyssey. Jednak za którymś razem ten sam odgrzewany kotlet nie smakuje już tak samo (poeta.exe).
Plusy:
+ krajobrazy
+ ciekawa epoka
+ najazdy
Minusy:
- fabuła (równie dobrze mogłoby jej nie być)
- optymalizacja, to tragedia
- bugi, bugi i jeszcze raz BUGI
- pójście na łatwiznę z immersją (przyśpiewki nordyckich wojowników w języku angielskim, wstawki obcojęzyczne, to 0,5%, a może i mniej wszystkich dialogów, a dla porównania motyw przewodni w Ancestors Legacy - jak się chce, to można
- AI na poziomie projektu na informatykę w licbazie:
przykład: atakujemy klasztor, wycinamy w pień wszystkich wojowników, podpalamy strzechy, a mnisi sobie spacerują z rękoma w habitach, brakuje tylko uprzejmych pozdrowień pod naszym adresem
- wiele mechanik jest niedopracowanych lub niewykorzystanych
przykłady:
1. parowanie ciosów jest nieintuicyjne i potrafi "nie zaskakiwać",
2. obszary, w których nie jesteśmy mile widziani, są zbyteczne, bo możemy w nich wyciąć żołnierzy, przebiec przez nie, a mieszkańcy są obojętni, jakby to był dla nich typowy czwartek (dziś mordy, jutro gwałty, pojutrze uczta u Harolda),
3. strzechy się wprawdzie palą, ale jedyny tego skutek, to dodatni pigment na dachu, ścianach i podłodze, boom, you're black now
itd.
- mimika twarzy poza przerywnikami filmowymi na poziomie niszowej gry sprzed 10 lat - postaci patrzą w niebyt, a czasem nawet okazują się brzuchomówcami
- jedna, wielka powtarzalność! każdy region ma niemalże tę samą linię fabularną: spotkaj się z Kowalskim, gówno wpada w wentylator, więc ratuj sytuację spotykając się z 2-3 postaciami, odwalaj dla nich jakąś czarną robotę, by ostatecznie zaatakować ognioodpornym taranem twierdzę rodem z późnego średniowiecza :|
- brak spójności historycznej (proszę mnie poprawić, jeśli bredzę, ale...) - fabuła ma miejsce pod koniec IX w., tymczasem atakowane przez nas zamki są przeważnie budowlami przypominającymi twierdze z późnego średniowiecza. Załóżmy nawet, że są to pozostałości rzymskich fortów, czy twierdz, to wątpliwe jest ich rozmieszczenie w każdym królestwie i w tak dobrze zachowanym stanie. Jednocześnie przez 25h gry tylko 1 siedziba władcy była typowym drewnianym grodem, a nie zamkiem (nie liczę osad z prologu).
- same oblężenia są śmieszne. Nasz taran jest ognioodporny, nasi wojownicy nie mają żadnych drabin, ruchomych tarcz, myśli taktycznej (hura mości panowie), tylko ten jeden taran, którego oponenckie strzały i smoła się nie imają -_-
- desynchronizacja w przypadku zabijania wszelkich innych postaci niż wojownicy - bo przecież nordyccy wojownicy byli bardziej cywilizowani od sił pokojowych ONZ XD nie tylko główna postać nie może zabić żadnego chłopka, ale nasi kamraci udają, że ich nie widzą. Myśl humanitarna protagonistów AC Valhalla wyprzedziła swoją epokę :D
- mechanika walki jest tragiczna. Parowanie przez nas ciosów często nie działa, wrogowie potrafią się zabugować w teksturach, a wrogowie na wyższym poziomie niż protagonista są w magiczny sposób niepokonani (jak tylko osiągniemy ich poziom, to zadawane przez nich obrażenia dziwnie maleją). Nie przepadam za grami typu soulslike, dlatego nie lubię męczącej walki, szczególnie, gdy taktyka nie ma w niej żadnego znaczenia. Stąd nie rozumiem jej internetowej chwalby, jakoby była lepsza niż w Odyssey...
Zazwyczaj staram się oceniać gry dopiero po ich ukończeniu, ale to jeden z przypadków, gdy nie dałem rady dojść do końca. Ta gra, to po prostu słabiak! Weszła na rynek w podobnym czasie, co Cyberpunk, który zebrał takie (słuszne) cięgi za stan techniczny. Tyle że rodzime studio naprawiło swoją grę. Ubisoft machnął na Valhallę ręką, bo i tak psychofani kupią (osobiście ograłem w Xbox Game Pass i całe szczęście, nie dałbym za to żadnych pieniędzy). Ale, co wolno ogromnemu studiu z zachodu, to nie nam.
Jeśli ktoś nie jest psychofanem Ubicrapu, to kategorycznie nie polecam. Valhalla jest słabsza niż typowe średniaki, wypuszczona z myślą przewodnią: i tak się sprzeda.
Minusy:
- W grze nie ma eksploracji i prawdziwego odkrywania terenu. Po dojściu w odpowiedni obszar czy zsynchronizowaniu punktu kontrolnego na mapie widać wszystkie znaczniki przez co nie ma realnego odkrywania terenu.
- Ekwipunek zapewnia możliwość ulepszania każdego elementu do mitycznego poziomu przez co każda broń staje sie równie dobra co całkowicie zaprzecza idei zbierania i szukania lepszych broni. Jedyne co nas może do tego motywować to inny wygląd wyposażenia. Warto dodać, że ulepszanie ekwipunku jest śmiesznie tanie.
- Z biegiem gry nie ma w ogóle poczucia progresu, nie czujemy, że postać staje sie silniejsza (co powiązane jest z powyższym punktem). Całą gre możemy przejść z tym samym ekwipunkiem i umiejętnościami co na początku.
- Rozwój drzewka statystyk jest tragiczny. Nieważne w ktorą jego strone pójdziemy to powtarzają się te same umiejętności, co jakiś czas jedynie pojawia sie wyjątkowa umiejętność na naszej drodze. Przez to nie ma absolutnie poczucia, że to my kształtujemy postać. Nie bez powodu jest tam opcja automatycznego dodawania punktów, twórcy wręcz zniechęcają do samodzielnego dysponowania punktami bo i tak nie ma to większego sensu.
- Gra jest zbyt rozciągnięta, aktywności są na tyle monotomne i nudne, że po krótkiej chwili przestajemy je wykonywać i jedynie brniemy w fabule na przód z nadzieją, że to już koniec… a ona wcale nie chce sie kończyć.
- Regionów w grze jest na tyle dużo, że z czasem zapominamy jakie postacie są z nimi powiązane, przez co (prawie) każda wydaje sie płytka i nieważna
Plusy:
- Walka w grze jest bardzo przyjemna, na tyle, że w sumie rzadko kiedy zachęca nas do skradania.
- Grafika jest na wysokim poziomie, piękne widoki a elementy ekwipunku prezentują sie wyśmienicie.
Ogólnie gre oceniam na mocne 5/10
Odyssey był po AC II najlepszą częścią tej gry, strasznie podoba mi się że idą w RPG z AC'kami może to na dobre serii wyjść.
Noisy AC naprawdę wraca do starych czasów(!!!). Ashraf potwierdził że Hidden Blade będzie instakill a twitter AC potwierdził że muzykę robi Jesper Kyd z AC 1-ACRev oraz babeczka z AC Origins i BF
I preorder zamówiony a jeszcze wczoraj się wahałem :D
2h za mną gierka daje radę, po super originie i nudnym i powtarzalnym odyssey, czuć urozmaicenie.
Na plus:
- Klimat nordycki
- brak durnych zadań pobocznych
- brak gridowani lv.
- mniej przedmiotów, więcej poświęca się na rozwój już posiadanych
- brak sztucznych dialogów, a przynajmniej narazie
- ulepszony rozwój postaci
- najazdy!!
Z minusów:
- Nadal stary interfejs z konsol
- sporo zbieractwa skór/kamieni/ itp później może być męczące
- szkoda ze nie można wybrać języka mowy norweskiego :/ fajny smaczek by był
Masy rzeczy jeszcze nie widziałem ale liczę ze tylko na plus.
Trochę jestem zawiedziony grafika w porównaniu do poprzednich części dużego postępu brak, doszły rzeczy typu mgiełka itp
5 godzin i na razie jest moc. Naprawdę, jestem w szoku że to ubisoft!
Szanuję Ubi, gracze narzekali na znaki zapytania, to teraz mamy światełka na mapie.
Valhalla to Odyssey z wikińskimi ficzerami i tyle... jeżeli ktoś lubi ten typ rozgrywki to będzie się czuł jak w domu.
Ja jakimś wielkim fanem nie jestem tego nowego oblicza serii Assassin’s Creed, ale dość przyjemnie mi się biegało po Egipcie, Grecji, a teraz po Norwegii i Brytanii.
Jednak żeby była jasność, dla mnie ocena 7 to maksimum dla tych gier.
20h na liczniku i 12% ukonczenia gry, zapowiada sie dluuuga zabawa, jest troche irytujacych niedorobek, ale ogolnie gra rzadzi. I te swojskie widoczki....
55 godzin, główna fabuła skończona(Około 15 razy gra mi sie scrashowała w tym czasie więc pewnie siedziałem dłużej). W sumie nawet musiałem sprawdzać na youtube czy to koniec czy też nie bo nie wiedziałem. Okazało się, że tak, więc nie było poczucia nagrody za poświęcenie takiej ilości czasu.
Fabuła słaba, na co cierpiała też odyssey ale tutaj gdyby skrócono grę o połowę pewnie i tak bym się wynudził. Liczyłem na wow ale nie doczekałem się. Dialogi słabe, płytkie, nudne, oklepane. Tak jak i w odyssey główny bohater sprawia wrażenie człowieka zamkniętego, narwanego, pochopnego, średnio inteligentnego, czego nie lubię. Dwupłciowość głównego bohatera wydawała mi się zbędnym feature'm. Zacząłem grać wersją żeńską ale nie pasowała mi kompletnie do całej otoczki więc zmieniłem na męska wersję. W odyssey kasandra była zajebista! (I aleksjos też w swojej roli). W każdym razie tu wybór miał jakiś sens.
Walka również, w mojej opinii, dużo gorsza niż w odyssey. Słabe umiejętności. Aż się odechciewało szukać czy ulepszać. Jedyna której używałem non stop to harpun bo zadawał czasem jakieś większe obrażenia.
Ulepszenia osady podobnie. Jedyne z czego korzystałem to sklep gdzie kupowałem rudę żelaza i skórę żeby powoli ulepszać wyposażenie. Gra nie zachęca do zbierania artefaktów czy zdobyczy ze zwierzyny. Przynajmniej ja tak stwierdziłem.
Drzewko zdolności i ulepszanie broni to też moim zdaniem słaby aspekt tej gry. Odyseja dużo lepsza pod tym względem. Czasem grając w odyssey miałem ochotę poświęcić paręnaście minut na znalezienie jakiegoś sprzętu czy zapolowanie na któregoś z członków kultu żeby zebrać broń która będzie pasowała do mojego buildu. W walhalli zbiera się komplet który daje jakiś pojedynczy bonus którego działania właściwie nie zauważyłem. Całą grę bez problemu skończyłem na ulepszanym wyposażeniu początkowym.
Leczenie ciekawe, o ile w odyssey były skille od leczenia to tu trzeba zbierac prowiant. Coś innego. Nie przyczepię się.
Polowanie na zakon kompletnie mnie nie zainteresowało. Może dlatego, że rozwaliłem cały kult w odyssey i fabularnie nie okazało się to opłacalnym doświadczeniem (chociaż niezłe wyposażenie z nich leciało). Po rozwaleniu zakonu mamy, z tego co kojarzę, jakiś epilog. Oglądnąłem na yt i cieszę się, że nie zapolowałem na zakonników.
Ogólnie jestem rozczarowany. Kupiłem pass na ubi+ więc nie wydałem pełniej sumy za grę, a kwotę miesięcznej subskrypcji. W kolejnego assassyna pewnie nie zagram, chyba, że będzie w całkowicie innej formie. Na koniec wypiszę inne plusy które zauważyłem:
- ładne krajobrazy
- Lubię mitologię nordycką i uważam, że wiele ciekawych wątków zostało przedstawionych. Nawiązania do synów ragnara itd. Na plus
- Brutalność która pasuje do tego okresu i tematu
Inne minusy o których sobie przypomniałem:
- Game over za zabijanie cywilów (bezsensowne umoralnianie na miarę naszych czasów)
- Wątki multikulturowe/różna tożsamość płciowa która sprawia wrażenie wrzuconej troche na siłę. (Up)
- Różne problemy techniczne, typu brak możliwości rozmowy z NPC dopóki nie zrobimy wcześniej pewnych akcji o których nikt nas nie informuje, glitche typu konieczność restartu gry lub rozmowa z kowalem ponieważ nie da się rozmawiać z postacią której dotyczy misja, i crashe. Crash rekordzista cofnął mnie w postępach o 45 minut (to pewnie będzie konsekwentnie fixowane z czasem)
Podsumowując... Polecam w opcji Ubi+. Uważam, że nie warta swojej ceny. Można sobie odhaczyć chociaż gra nic nie wnosi do franczyzy. Można oglądnąć ending na yt i zobaczyć co tam nowego u layly. Poza tym, w moim odbiorze, nudna historia o pozyskiwaniu sojuszy w Anglii.
Początkowo był zachwyt, po 15 godzinach przyszło typowe znużenie jak w origins i odyssey.
Jak klimat na początku w Norwegii był świetny, tak jeżdżąc/chodząc/pływając po tej Anglii wykonując ciągle to samo, klimat ubiło.
Jest sporo grindu.
Walka nie jest satysfakcjonująca.
Cutscenki są fatalnie wyreżyserowane, wręcz momentami wywołują cringe - na przykład atakują nas wrogowie, Eivor nawołuje do walki, a tutaj ciągle słychać odgłosy biesiady, chichot panien, które stoją w grupkach i mają wszystko w rzyci.
Ta gra to taki bieda-wiedźmin 3, który chce naśladować dialogi i sposób prowadzenia misji pobocznych, jednak robi to w sposób dziwny, cringowy, pokraczny i nudny.
Już nie wspominając o dziwnych animacjach niektórych npców, które podczas rozmową stoją i machają rękoma w górę jakby byli chorzy psychicznie.
Myślałem że będzie 8.5, ale gra bardziej póki co na 7.
Ciekawa gra i na prawde piękna grafika,spędziłam w tym świecie dużo czasu.Jednak najbardziej co mnie boli i największy minus to jest system walki i wykończeń przeciwników jest tego na prawde bardzo mało w porównaniu z poprzednimi odsłonami .W Syndicate moglismy wykończyć 4 przeciwników na raz więc Syndicate dalej pozostaje według mnie lepszą grą.
Nie podoba mi się schemat misji czyli bierzemy misję sojuszu, robimy 3-4 nudne zadania typu latanie od pkt A do pkt B po czym na końcu odbijamy twierdzę. Tych powtarzalnych zadań sojuszu będzie tyle co regionów. Już dużo lepszy wątek główny był w Origins bo mimo nudnych pobocznych zadań mnie wciągnął. W Valhalla się zmuszam bo zwyczajnie szkoda mi kasy którą wydałem na grę.
Następnie jakaś epicka bitwa (miałem przeczucia, że tak będzie) w której z każdego regionu dostajemy posiłki z głównych bohaterów. Czyli mamy zrobione np 8 sojuszy więc w większej bitwie dostajemy 1-2 bohaterów z imiona którzy zajmują miejsce noname. Walki o twierdzę to walka 10 naszych na 30 wrogów więc pierwsze 2-3 twierdze robiłem wszystko pomału ale później wystarczy lecieć na pałę, wszystko omijać po drodze utorować drogę taranowi/wojakom po czym szybko zasuwamy uklepać bosa.
Maksowałem wszystkie regiony ale jedno zadanie Tajemnica mi się zbugowało, od tamtej pory z nerwów 3-ech ostatnich regionów nie robię. Może za jakiś patch wrócę (o ile wcześniej nie usunę z ssd robiąc miejsce dla innych gier).
Community AC od kilku lat prosi o ogarnięte zadania poboczne, tymczasem te w valhali to kpina z gracza. Okropna odsłona generalnie, chyba najgorszy AC.
Myslalem ze po ac odyssey juz nie moze byc gorszego voiceactingu, no ale śniadzi pokazali ze da sie jeszcze gorzej.
I czemu ciagle odnosze wrazenie jakbym ogladal jakis kiczowaty bollywoodzki film?
Ten poziom dialogow w questach pobocznych, to poczucie humoru...ja pierdziele. No i ten akcencik oczywiscie, tak zeby bylo wiadomo kto sie tam tak rwie zeby nas ubogacac kulturowo.
Wincyj ich tam panie wincyj, kwalifikacje bez znaczenia. Ma byc roznorodnie i kolorowo
20 godzin pograłem i mam dosyć. Ładne nudy. Już zgliczowany Cyberpunk2077 wciąga przynajmniej na maxa.
Valhalla to totalna porażka. Seria zamiast się rozwijać, cofa się. Pograłem ponad 20 godzin i stwierdzam, że gra ssie po całości pod każdym względem. Od strony graficznej, najgorsza odsłona pod względem obecnych standardów. Jeden wielki blur, fake wygładzanie TAA, które na niższych ustawieniach po prostu zaniża rozdzielczość gry. I tak też gra wygląda, jakby była odpalona w niższej rozdzielczości. Średniowieczna Anglia - brzydka jak cholera, monotonia, drzewa gorsze niż w Skyrimie. Zero klimatu, pierwsza część serii z 2008 roku pod tym względem wygrywa. Problem ze sterowaniem - Eivor strasznie wolno zbiera się do sprintu, jakby był lag jakiś. Wszystko takie klockowate, płaskie (detale ultra) zadania nudne, eksploracja żadna, bo sprowadza się do obserwacji święcących punkcików na mapie, wbijasz w jakieś ukryte podziemia, a tam w skrzynce - parę skór... Zadania poboczne znów płytkie i nijakie - Ubi po prostu w to nie umie. Podbój rzeczny to już w ogóle - przenosi gracza na małą mapkę, parę osad do podbicia - taka jakby piaskownica. Serio..? W dużym otwartym świecie takie coś..? Rozumiem, że coś w deseń areny, ale żeby tam gracz musiał chodzić, żeby zbierać lepsze itemy..? Jedyny plus za drzewko rozwoju, które próbuje udawać w malutkich procencie to z PoE. Chociaż niektóre skille żywcem zerżnięte z Shadow of Mordor (przeskok nad wrogiem, zastraszanie przeciwników zabójstwem). Finischery te same widzę cały czas, do porzygania. Serio nie chce mi się grać w to gówno dalej, szkoda czasu. Zero jakiejkolwiek jakości, wydmuszka, tasiemiec, żmudny symulator zbierania skrzynek. Graczom z dojrzałym gustem, którzy oczekują od gry głębi, fabuły, ciekawej mapy i jakiegoś poziomu immersji stanowczo odradzam marnowania pieniędzy na tego bubla. I ciągle uważam, że ostatni dobry AC to Origins.
Pograłem trochę we free weekend i mam takie przemyślenia:
Nie lubie gier gdzie za KAŻDYM razem musze odczekać by zobaczyć ekran o :
- padaczce
- deklaracji że nie mamy nic do gejów, lesbijek i Eskimosów
- sprawdzania dodatków
- sprawdzania czy masz prostatę
- oferowania dodatków
- kolejne sprawdzanie czy masz dodatki
i tak po milion razy . Nawet z tej gry wyjść się nie da normalnie.
Kiedyś wyczytałem, że gra ma świetną grafikę. Jakim cudem? Grafika w oddali jest mocno rozmazania ( gram na laptopie na urtla). Wszystko sprawia wrażenie jakby było namalowane. Nie czuje się masy obiektów.
Odgłosy są takie, że wchodząc po drabinie widziałem przed oczami dźwiękowca ocierającego szmatę o podłogę.
Walka jest dla upośledzonych. Specjalnie celowałem strzałami obok głowy i ... zawsze trafiałem.
Goście przyjmują frontalne ciosy siekierą jakby to był blok i dostają małe obrażenia.
Gra jest mocno oskryptowana w wyniku czego postać pojawia się często w innym miejscu niż byliśmy.
Fabuła taka sobie. Nie wciąga.
Valhalla jest na początku całkiem wciągająca. Czuć małe ewolucje ale tylko przez jakiś czas..później gra męczy. Jest długa, podobne zadania to wszytsko się każdemu przejadło. Po co taka wielka mapa, te krótkie prymitywne sidequesty tylko na początku bawią, pózniej...żenują. Na dodatek to jest jedna z najbardziej zbugowanych gier w jakie grałem..tragedia
Ok 18h... tyle w tej grze wytrzymałem, tak wytrzymałem to idealne słowo określające tą grę, prócz ładnej grafiki, ta gra nie ma nic do zaoferowania... wszystkie "rajdy" wyglądają tak samo, nasrane znaczników niczym w W3 na Skelige, rozwój postaci padaka, grind w grze jest masakryczny fechquesty to poziom Inkwizycji łamigłówki z kamorami dla dzieci do lat 5, od czasów A.Black Flaga cala ta seria zdycha.
Co tu dużo mówić. Jak się śmiać że coś jest "ujiboftowe" to właśnie z tego.
Powtarzalność, monotonia, oklepane tematy, ukryte płatności. Nawet klimat i spoko trzon głównej fabuły tego nie ratują...po prostu człowiek odpada i usypia w trakcie kolejnych najazdów.
Podoba mi się, że dodali osadę, którą można rozbudowywać.
Jak będzie miała znowu level scaling i beznadziejny system poziomu broni to podziękuję. Tryliard broni której się i tak nie wykorzystuje i absurd gdzie drewniany miecz jest lepszy niż jakiś unikatowy miecz bogów tylko dlatego że ma poziom więcej.
nie interesuje mnie jak bardzo uproszczą żeglugę (bo np. mają usunąć bitwy morskie) ale jak usuną szanty to się obrażę na nich
Czekam z niecierpliwością. Wolałbym mniej treści, ale bardziej skondensowanej, tak jak w Origins.
Mało tu już Asasyna... Origins i Odyssey były bardzo ciekawym odświeżeniem brandu, jednak znów powtarza się polityka Ubisoftu - eksploatować mechanikę kolejne kilka lat, zrobić lifting i wypuszczać rok w rok to samo z innym pudrem.
Nie powiem, Origins i Odyssey dały mi mnóstwo frajdy i w drugą część zagrywałem się aż wymaksowałem dosłownie wszystko i wyczyściłem całą mapę. Jakbym miał jednak wrócić do tego po raz drugi - poważnie bym się zastanowił. Przy Valhalli obawiam się będzie znów dokładnie to samo.
Jako ogromny fan gier stealth zaczynam czuć niedosyt, że skrytobójstwo odeszło w niepamięć i forsuje się ataki frontalne - typowy slasher. Dodatkowo jakieś special skille, szarże, paski many. Z serią jednak wiąże mnie sentyment do samej nazwy.
Boję się że będzie to odgrzewany kotlet.. w sumie zadania podobne tylko wikingowie, inne bronie bo wiadomo inny czas i miejsce, stroje wiadomo ..inny czas i miejsce.. no ale czegóż to oczekiwać więcej.:)
Posiadacze kart z serii GTX niech sobie odpuszczą zabawę z grą - crashing, stuttering i freezing...
No to mnie wkurzyli, dźwięk niby jest ale postacie nieme, napisów też brak. Dziady kalwaryjskie a nie porządna firma, jak można sprzedawać takiego niedorobionego babola. Gram, a raczej próbuję grać, na PC z kartą gtx 1080 ti .
ps.
Odinstalowałem, zainstalowałem na nowo z językiem angielskim i zaczęło działać. Ale co się na wkurzałem to moje :)
jestem jakieś 20 godzin z Valhallą - bardzo, bardzo mi się podoba
- fabuła : moim zdaniem jak na serię AC / szok
- questy poboczne : główne : jak nie AC każdy sensowny dobrze opowiedziany z dobrymi dialogami
- bronie i wyposażenie : ograniczone ilości za to kapitalnie wykorzystane w użytkowaniu : ciosy silne, lekkie, w tym LB jako obszarowy specjalny w zależności od broni, oraz z umiejętności
- umiejętności z ksiąg : fajnie że musimy odkrywać sekrety i skarby a czasem tymi skarbami są książki z nowymi umiejętnościami
- zagadki środowiskowe : dobrze że je wprowadzono może i banalne ale fajnie że są
- zakon : ale to dobrze wykonano
- walka : poprawiono to co było do poprawienia teraz walka w grze to pokłady radości
- postacie : główne są bardzo dobrze nakreślone i świetnie wykonane
- nasza postać : w wersji żeńskiej -> kapitalnie podłożono głos
minusy : na ten moment miałem jeden raz bug że musiałem przeładować zapis gry
gry nie skończyłem ale jakby miał oceniać to na pewno najlepszy AC ever / progress ubisoftu przy tej marce jest tak gigantyczny że chyba nie jestem w stanie wymienić innej marki która tak się zmienia z części na część !
Nie spodziewałem się że ubisoft potrafi zrobić taką grę, a ten poczatek... Ciary. Ps umnie w rtx 2070 super ryzen 5 3600. W 4k ustawienia wszystko możliwe na maxa. Skalowanie 100% nie spada poniżej 33fps. Ale jestem podjarany :d
WOW...Laptop MSI GT76 TITAN. Ustawienia Ultra i 60-80 klatek :O megaaa
potwierdzam, gra wymiata. Biorąc pod uwagę, że jestem zaciekłym fanem wikingów...to już dla mnie bajka.
Optymalizacja jest bardzo dobra, na mojej 970 mam 55-60 fpsów. Gra piekielnie wciąga jest zdecydowanie lepsza niż odyssey gdzie było pierdyliard znaków zapytania, tutaj tego nie ma. Nie ma przede wszystkim syfu na mapie, gierkę jak najbardziej polecam.
Wszystko mam na średnie, i gra wygląda fenomenalnie:). Do tego mam 6700 procka i 16 gb RAM.
Dla osób które nie mają kompa z NASA, a chcą zwiększyć wydajność.
Bardzo dobry kanał hardware unboxed przychodzi z pomocą, zrobili wideo o optymalizacji.
Jak ustawicie tak jak na screenie, powinno być 20-25 % więcej klatek, przy minimalnej stracie jakosci. ( W zasadzie gracie między vhigh-ultra)
Nie ma za co ;)
Po początkowych problemach z subskrypcją, a potem uruchomieniem gry (gra nie ruszy jeśli jest zainstalowana na dysku, który w Win10 jest ustawiony jako miejsce do magazynowania), muszę napisać, że jestem w szoku. To nie jest reskin Oddysey! Jeśli ktoś tak twierdzi, to ewidentnie nie miał z grą do czynienia i należy mu się plaskacz za powielanie bzdur.
Valhalla ma świetny klimat, taki nie ubisoftowy, bardziej, nie wiem, cierpki, surowy? Jest, i to jest największe zaskoczenie, szok, dobrze napisana, tak nie ubisoftowo. Dobre dialogi, ciekawa historia, silne charaktery i świetny dubbing (żeński głos Eivor!).
Wiele nowych pomysłów, na eksplorację, na walkę, na rozwój postaci. O ile Odyssey udawało RPG, tak Valhalla chyba faktycznie RPG jest.
Narazie to pierwsze godziny, ale muszę szczerze przyznać, że dawno nie zostałem tak pochłonięty przez grę. Jeśli reszta gry wypadnie tak samo, to dla mnie osobiście to będzie najlepszy Assasins Creed ever.
Nie nabierajcie się na hype! Gra to typowy ubicrap. Jest lepsza od Odyssey, ale to dalej co najwyżej średniak.
Świat wygląda okej, niestety znowu zdaje się wypluty z generatora: w wielu miejscach brakuje assetów dla detali, ale są też ładne. Znowu problem z tym, że w świat włożono 10 razy mniej pracy niż powinni w stosunku do jego wielkości i wszystko wygląda podobnie. Do identycznego domu po skarb wchodziłem chyba z 20 razy w pierwszej lokacji.
Bohater na szczęście nie jest już przerośniętym, bezmózgim 12-latkiem, teraz jest po prostu taki sobie. W porównaniu do beznadziejnej odyseji jest to duża zmiana na plus, co nie znaczy, że jest jakoś dobrze.
Dialogi to najcześciej dalej parę suchych zdań, na szczęście chociaż mniej jest tych durnych żarcików co w odyseji, ogólnie jest lepiej. Jeszcze nie napotkałem questa ze zbieraniem jakichś niedźwiedzich jaj na potencję (PÓKI CO!)
Romanse są dalej tragiczne, w pierwszej takiej niby-scenie, którą napotkałem nawet nie ogarnąłem czy do czegoś doszło czy nie, bo ani się nie można było połapać po krindżowym dialogu ani po tym, co gra nam pokazuje.
Fabuła może i się rozwinie, ale wątpię, na tę chwilę nijako. Gra znowu rzuca nas w nudny sandbox i pcha po świecie od questa do questa, między którymi łazimy i otwieramy skrzynie. No właśnie, skrzynie... Całą tę nijakość fabularną dałoby się znieść, gdyby gameplay bawił. Ale tu jest najgorzej: gra jest niewyobrażalnie toporna, może nawet bardziej niż odyseja. Z jednej strony postać jest ociężała, z drugiej mamy te śmieszne ataki, które prawie nie robią dmgu. No i walka jest nieangażująca i jakaś koślawa. Tak tragicznie wykonanej walki podwójną bronią dawno nie widziałem... Poruszanie i walka trochę przypominają mi budżetowe niemieckie gry rpg, ACV może konkurować z gothiciem o tytuł drewna roku 2001. Do tego nudne aktywności poboczne, znowu te same, tyle, że teraz pod każdą skrzynią mamy książkę, ekwipunek albo jakieś "egzotyczne" surowce pokroju sztabka węgla, tytanu, złota, **wna... Jeszcze do tego pasek progresu czy otworzyłeś wszystkie skrzynki w danym regionie xD Znowu głupi grind z ekwipunkiem zbierz 100 skór by ulepszyć sobie kołczan. A misje sprawiają wrażenie jakby ktoś skleił je z aktywności pobocznych plus dowalił parę dialogów, ani to angażuje ani oferuje odmianę od tłuczenia obozów bandytów. Do tego te śmieszne szturmy gdzie bije się parunastu chłopów. Największą wadą tej gry jest chyba ogólna nuda i to, że nic w niej nie jest dobre. Ani to dynamiczna gra akcji, ani angażująca gameplayowo, ani wciągająca fabularnie, ale też nie jakaś, że zła. 6/10 można jej uczciwie dać. Ale tak, wiecie jak jest, redakcja dostaje wejściówki, recenzenckie kopie gier, reklamy i taki AC jakimś cudem dostaje pół punkta mniej niż wiedźmin.
Szczerze mówiąc, to Wiedźmin 2 graficznie zdecydowanie bardziej mi się podoba na XSX niż Valhalla xD
Gra jest przyjemna, ale to tak czuć, że jest robiona na szybko, byleby pieniądze wydoić... oczywiście znów dałem się nabrać i kupiłem na premierę.
Teraz speedrun i jak najszybciej sprzedać.
P.S jak znowu zobaczyłem całą drabinkę jakiegoś zakonu do ubicia, to autentycznie zacząłem się śmiać sam do siebie.
Rozumiem gdy ktoś wyrazi swoją opinię, ale za nic nie rozumiem ludzi którzy kłócą się w komentarzach z opiniami które im się nie podobają :D Ja dla przykładu jestem fanem AC od Origins w górę. Odyseja to dla mnie majstersztyk a moja narzeczona ogrywała ją już 3 razy robiąc każdą misję poboczną i otwierając każdą skrzynkę ;DDD Uwielbiam KAŻDĄ część serii Gothic i uważam że Gothic 2 jest najlepszą częścią. A do Wiedźmina 3 podchodziłem już 3 razy i za każdym razem odinstalowałem po 30minutach, jedynie grafika spoko a wszystko inne było koszmarne ale nie będę teraz kłócił się z wszystkimi fanami Wiedźmina ^^ Mam nadzieję że Valhalla będzie jeszcze lepsza niż cudowna Odyseja. Jutro kupię i się okażę :D Pozdrawiam hejterów ^^
Na You Tubie Oglądałem Filmik Jak Assassyn Creed Valhalla działa na GTX 1050 ti
i 8 GB ramu w 1080 p.
go ku18 - możliwe że FarCry 6 zrobią tak samo jak Valhallę czyli totalnie udoskonalą model gry i fabułę, czekam z niecierpliwością !
Na liczniku 40h, gram powoli i czyszczę całe regiony ze wszystkiego co możliwe.
Nie wiem, na czym gracie, ale na PS4 raz zablokowała mi się postać między skałami i raz koń się zablokował, więcej błędów nie stwierdziłem. Największy minus to tradycyjnie głupota NPCów w walce. Jeśli ktoś polubił Odyssey i Origin, to Valhallą będzie zachwycony.
Sie musze nowa zbroja pochwalic, jak ten dzieciuch, koniec ze szmatami wreszcie ;)
Dobra, przesadziłem z tym 5.5. Miałem zbyt ogromne oczekiwania do nowego Assassin's Creed i kolosalne wrażenie zrobił na mnie Death Stranding. Z którego zaraz po zakończeniu przesiadłem się na Valhallę. Po ograniu 25 godzin stwierdzam, że spoko gra, ale nie wiem czy bym tak się z niej cieszył, gdybym wybulił za podstawkę 2 stówki. Bierzcie ludzie Uplay Plusa i przed premierą Cyberpunka 2077 zdążycie ograć. Naprawdę spoko nowy Assassin. Prawdopodobnie najlepszy, aczkolwiek nie robiący takiego wrażenia jak Origin w momencie premiery, ani tym bardziej Assassin's Creed 2, który zmiótł z krzesła swego czasu.
64h a ja dalej jestem w lesie z fabułą. Rewelacyjna produkcja z niesamowitym klimatem i świetnym światem. Niestety polane jest to zatrważającą liczbą bugów, a o tym ile razy save mi się zepsuł to niezlicze (warto mieć po kilka zapisów). Nie mniej jest to gra bardziej podobna do Wiedźmina niż jakakolwiek wcześniej. Nawet pomysł na sety pancerza wzięli z W3. A co co córek Leriona to póki co jedyny boss którego ie mogę ruszyć. Ma ten 340 poziom mocy, a ja 171 i nie ruszę jej. Jednym atakiem mnie niszczy.
Miśki, na jakim poziomie mocy poradziliście sobie z walką na pięści z dziadkiem i pokonaniem córki? Mam 65mocy i coś mi kurcze dalej nie idzie
EDIT: Dobra, widzę że temat był poruszany i powinienem dać już radę z oba pojedynkami, skupić się trza bardziej ;)
Jak dla mnie - kompletna porażka. Nie dość, że postępowanie Ubisoftu względem graczy, którzy kupują abonament Ubi+ zakrawa już o oszustwo finansowe, to sama gra jest taka sama jak każda gra od nich, tylko w innej szacie graficznej. Początkowo chciałem kupić grę w wersji cyfrowej, z czego się wycofałem na rzecz subskrypcji Ubi+, która okazała się być jeszcze większym błędem niż chęć przetestowania Valhalli. Po 40 minutach od uruchomienia gry, ta zamknęła się z komunikatem świadczącym o tym, że moja subskrypcja Connect+ się zakończyła i muszę zaktualizować dane karty płatniczej... po czym szanowny Ubisoft pobrał sobie czterokrotność opłaty, a sama subskrypcja nie została wznowiona przez 9 następnych godzin, wobec czego mój abonament kosztował mnie na ten moment dokładnie 240 złotych, czyli raptem 30 złotych mniej niż koszt samej gry. Okazuje się, że jest to problem, który gracze zgłaszają od wielu miesięcy, a pracownicy techniczni Ubisoftu, po mniej więcej tygodniu od otrzymania wiadomości dotyczącej problemu tłumaczą się... problemami w bankach graczy. Dziwne, bo nigdy wcześniej nie spotkałem się z tak poważnym problemem w jakiejkolwiek innej platformie. Ponoć pierwsza blokada na karcie dokonywana jest ze względu na "potwierdzenie danych osobowych, możliwość weryfikacji tego, czy karta nie jest kradziona" etc., zaś druga - już za sam abonament. Ubisoft nie potrafi jednak wytłumaczyć logicznie kwestii czterokrotnego pobrania tej samej kwoty, czy też braku wznowienia subskrypcji. Pieniądze oczywiście wrócą, ale... w przeciągu 14 dni roboczych. Czyli innymi słowy - wpadając w tę pułapkę Ubisoftu, miejcie na uwadze to, że Wasze środki będą zablokowane przez niespełna miesiąc. Nigdy w życiu nie spotkałem się z inną firmą, która traktowałaby swoich klientów w ten sposób, który prezentuje Ubisoft. Kompletne zero.
Wracając do samej gry, to prolog był naprawdę fajny, ale jak to w grach tego typu - im dalej w las, tym ciemniej. Kompletnie odrzuca mnie ta mozolna wspinaczka, ten nudny exploring, czy questy poboczne. Znajdź mój grzebień, to uczeszę Ci włosy. Serio? Pomijając to, co w grach Ubisoftu jest już tradycją, czyli monotonność i powtarzalność, to gra ma ciekawą otoczkę graficzną i ciekawi mnie dalszy postęp samej fabuły, stąd moje pytanie - czy gra jest możliwa do ukończenia na najwyższym poziomie starć bez wykonywania jakichkolwiek czynności pobocznych? Jestem skłonny przejść grę do końca, ale bez marnowania swojego czasu na szukanie rzeczy, które miałyby połechtać moje ego. W innym wypadku będzie to chyba pierwszy tytuł AAA, który zacząłem, za który zapłaciłem i który porzuciłem, nie ukończywszy nawet 10% gry.
Ja dziś spore postępy poczyniłem. Asgard zaliczony na maksa, Wschodnia Anglia sojusznikiem, a dwie córki Leriona ubite. Spróbowałem się też zabawić z trzecią, ale na razie za wysokie progi... ;)
I powiem szczerze, że uganiając się za niebieskimi i żółtymi kropkami, miałem dziś więcej frajdy, niż wykonując wcale niezgorsze zadania głównego wątku (mariaż Oswalda).
Trochę mnie denerwuje fakt, że bardzo trudno (przynajmniej na razie) trafić na materiały inne niż żelazo.
No to gra przeszła samą siebie w ssaniu nagradzania za znajdźki, kiedy po zebraniu 6 stron kodeksu dostaliśmy możliwość przeczytania 7 strony.
Czuję się taki nagrdzonoy.
U mnie też popsuło. Na mapie miałem już co najmniej 2 błędne znaczki, niektóre są tam gdzie nie trzeba a inne nie znikają. Dodatkowo, odkąd pojawił się festiwal "Żule" to za każdym razem jak wchodze do gry Eivor jest pijany i nie może biegać.
Gra dosyć dobra, ograłem do połowy. Wyszedł CP77, ciężko po takim tytule wrócić do AC.
U mnie tak samo problem z kołczanem. Stanęło na 12 i dalej nie idzie... Kiedy wyjdzie patch co to poprawi?
Patrząc na stronę ubisoftu, to przez 2 miesiące poprawili 10% błędów, także może w 2022 będzie ok.
Jak dla mnie gra słaba, nudna do tego zbugowana nie wiem czemu ale kompletnie mnie nie wkręciła, jak grałem w Origins to siedziałem do późna w nocy, rano wstawałem do pracy niewyspany myśląc co muszę zrobić w grze to teraz patrzę na zadania i odliczam ile ich zostało. W ko0ńcu po przejściu 10% gry odinstalowałem, bo mi szkoda czasu kompletnie nie udana gra brakuje jej "tego czegoś".
Ja po zabiciu Fluke mam już dość tej gry.
Pewnie wkrótce wyleci z dysku. Za długa tym bardziej że jest dość monotonna więc po pewnym czasie zaczyna nudzić coraz bardziej.
Też tak macie że tekstury zarostu i niektóre części ubioru doczytują się później na cutscenkach ? Jakby broda podskakiwała przez ułamek sekundy gdy wyświetlana jest postać bohatera... Valhalla przebija wszystkie części swoimi glitchami - najnowsze sterowniki Nvidia zresztą to bez znaczenia. (Wersja legitna nie cesarzowej) Gorsze było chyba pod tym względem Unity na początku po premierze.
Mój pierwszy AC od czasów Brotherhooda i niestety jak dla mnie nie udany. Sporo bugów, monotonne walki, gra cholernie rozwleczona, główna fabuła przypomina ciąg niekończących się zadań pobocznych, po 80h (od połowy głownie sprint fabuły) poddałęm się i przestałem grać.
[link]
Po ograniu 130h i po wykonaniu wszystkich zadań pobocznych, głównych i pierdu znajdziek i tego typu, na najwyższym poziomie trudności, stwierdzam, że nie wiem jak mi to się udało, bo tak do połowy gry grało mi się świetnie, a później jak to w grach od UBI zaczyna wiać nudą, że HEJ. Zacznę od plusów.
+Całkiem fajna grafika
+Walki z mini Bossami, których jest dość sporo
+Przyjemny system walki
+Asgard
+Fabuła może być, ale bez polotu.
+Rozbudowanie osady i najazdy z nią związane
+Tak do 60h naprawdę mnie gra bardzo wciągnęła i gdyby gra skończyła się na tych max 70h to ocena byłaby o wiele wyższa
MINUSY
- Kretyńskie zadania poboczne, ze 120 dostępnych misji zostawił bym max dwie
- Niestety gra w późniejszych etapach staja się strasznie powtarzalna i nudna, dawno nie cieszyłem się z faktu, że udało mi się ukończyć grę, bo przypuszczam jeszcze z 10h i bym nie dał rady więcej się zmuszać.
-Błedy w grze te małe i te duże, które uniemożliwiają dalsze postępy, których miałem strasznie dużo. W życiu nie grałem w tak zbugowaną grę, no może jeszcze Gothic 3
- Długie czasy wczytywania
- nawigacja tym zdziczałym krukiem
Podsumowując gra nawet dobra, ale tylko na wątek główny i bez zmuszania się do robienia wszystkiego, dla mnie to raczej pierwszy i ostatni Assassin's i myśl o tym że jeszcze musiałby grać w dodatki to mnie mdli na samą myśl.
Oceniam i tak wysoko bo tak jak pisałem do pewnego czasu grało mi się świetnie, tylko niepotrzebnie próbowałem naxowac te mapy.
Z bólem przemęczyłem na 100% w 106h. Jednym słowem gra nastawiona na ilość, a nie jakość. Za mało w tym wszystkim fabuły, za dużo biegania, zbierania i ogólnie śmieciowego contentu. Niestety od Origins to jest równia pochyła w dół, a dziury w fabule i nieumiejętne próby jej łatania nie pomagają.
Zacznę może od opcji wyboru płci postaci, która jest kompletnie bez sensu, bo canonem jest żeńska Eivor. Wskazuje na to imię, dialogi i nawet niektóre notatki w świecie gry. Żeby tego było mało, wskazuje na to nawet fabuła gry.
spoiler start
Basim nie domyśla się, że Eivor może być reinkarnacją Odyna, bo przecież po 1 jest kobietą, po 2 nie ma znamienia na szyi, bo dziabnął ją tam wilk.
W bibliotece Alfreda w jednym z listów Eivor wspomniana jest jako Varinsdottir, czyli córka Varina.
spoiler stop
Po co zatem dawać opcję wyboru męskiej postaci? Nawet w Odyssey było to lepiej rozwiązane, bo obie postaci były obecne w grze. Niemniej jednak Kassandra i tak była canonem.
Drugim ogromnym minusem są niekończące się znajdźki i śmieciowe questy - idź, przynieś, pozamiataj. Taki schemat można nawet dostrzec przy głównych misjach dotyczących nawiązywania sojuszy. Przy 70h miałem już serdecznie dosyć wałkowania tego samego schematu. W rezultacie 90% gry pokonujemy na koniu lub „z buta” po mieście. Parkour i skradanie kompletnie nie istnieje w tej grze.
Trzeci aspekt - wątek nowoczesności i rasy Isu. Przeszedłem wszystkie części AC i naprawdę stwierdzam, że Ubisoft sam zaczyna się gubić w tym wątku. Nie mam zamiaru streszczać wszystkich części AC, ale to wszystko to aktualnie istny chaos fabularny. Nic już nie trzyma się kupy, część fabuły prowadzona jest w komiksach.
Dla zainteresowanych (ostrzegam - ciężkie spoilery poniżej tego punktu):
spoiler start
Powstał tam nowy kult „Instrumenty Pierwszej Woli”, który jest mixem asasynów i templariuszy, który ma na celu wskrzesić Isu i pozwolić im na władanie światem. W komiksach znajdziemy również syna Desmonda – Elijah, który nie wiadomo kompletnie skąd się wziął (nie znamy matki). Do tego jeszcze jest mędrcem, czyli reinkarnacją Aity – męża Junony. TL:DR Junona ginie w komiksie i tak kończy się wątek Junony i Aity.
spoiler stop
W Valhalla poznajemy kolejnych istotnych członków rasy Isu:
spoiler start
Ku zdziwieniu Isu nie byli jedną nacją, byli oni podzieleni na kilka odrębnych „państw”. Stąd podział na mitologie – grecką/rzymską i nordycką. Z mitologii rzymskiej mamy Jowisza, Minerwę i Junonę. Oryginalne trio z wątku Desmonda. W Valhalli zaprezentowani są oni jako członkowie Jotunów – Suttungr (Jowisz), Gunnlod (Minerwa), Hyrrokin (Junona) i do tego mamy Angrbodę (Aletheia), którą spotykamy w Odyssey – kochankę Lokiego.
Do Aesirów, których możemy rozpoznać, należą Odyn, Thor, Loki, Tyr, Freya, Heimdall. W sali z filmiku mamy 9 członków Aesirów – reszty z nich nie jestem w stanie rozpoznać.
Wniosek jest zatem prosty, Odyn kradnie technologię reinkarnacji od Jotunów przy pomocy Hyrrokin (Junony), która chce wskrzesić Aite. Następnie 9 Aesirów korzysta z tej technologii, aby zapisać się w DNA ludzi, aby być reinkarnowanym w ludzkim ciele po Ragnaroku – rozbłysku słońca. Po co wychodzić z bronią w ręku naprzeciwko katastrofy? Nie wiem. Może chodziło o walkę z ludźmi lub Jotunami.
W kwestii reinkarnacji wiemy, że Eivor jest Odynem, Halfdan jest Thorem, Basim jest Lokim, Sigurd jest Tyrem, Svala jest Freyą.
Czego jeszcze dowiadujemy się z wątku nowoczesności. Tego, że Desmond żyje w tzw. The Grey i filtruje możliwe sposoby zapobiegnięcia katastrofie w przyszłości, Layla do niego dołącza, wszystko było spiskiem Basima (Lokiego), a więc wydarzenia z Origins, Odyssey i Valhalla były spiskiem Lokiego aby wskrzesić się za pomocą laski Hermesa, w której uwaga uwaga zaklęta jest Aletheia – jego kochanka z „frakcji” Jotunów.
Layla zostaje uwięziona przez Drzewo Życia w The Grey razem z Desmondem i kminią jak zapobiec końcowi świata z uwzględnieniem co by było, gdyby Desmond nie uratował świata w 2012 i nie zginął. Pojawia się tu potencjalny wątek multiversu, podróży w czasie i innych cudów. Podobno od początku serii AC, według oryginalnego skryptu, Desmond poprzez zdobycie umiejętności swoich 6 przodków miał uzyskać umiejętność manipulowania czasem i jest reinkarnacją Adama, natomiast Layla jest Ewą.
spoiler stop
Tak czy siak, wszystko to nie ma najmniejszego znaczenia, ponieważ kolejna gra Assassin’s Creed Infinity ma być online RPG z live-service dodatkami, czyli coś na kształt SW:TOR lub Elder Scrolls Online, a przynajmniej na to wskazują wstępne informacje. Na pewno nie będzie to gra czysto singleplayer.
Początkowo sądziłem, że ktoś się pomylił w nazwie gry, bo jak dla mnie, to nie jest Assassin's creed Valhalla, tylko Assassin's crash Wywala (do pulpitu). W jednym dniu, miałem więcej crashy, niż przez całą rozgrywkę Cyberpunka, w którego grałem miesiąc po premierze. Potem crashe ustały. Bez wyraźnego powodu. Gry jeszcze nie skończyłem, ale, jak to z Assassinem bywa, jak coś twórcy wymyslą nowego, to będą to eksploatować do znudzenia. Nowinki są, aczkolwiek w ilości niezbyt imponującej. Gracze mający kontakt z Origins i Odyssey będą mieli deja vu. Wiedźmin 3 wytyczył kierunek pod zmianę filozofii serii i teraz trzeba będzie czekać cierpliwie na inną wyróżniającą się grę, z której Assassin będzie czerpać wzorce. A do tego czasu będzie to Origins w różnych wariantach + pomysły własne Ubisoftu.
Ubisoft mógłby się trochę przyłożyć do animacji postaci. Już Kassandra miała typowo męskie ruchy. Żeńska Eivor choruje na to samo. Szczęśliwie twórcy nie dali (nie dali? nie skończyłem jeszcze) animacji, kiedy Eivor siusia, bo coś mi się wydaje, że obie wersje (męska i żeńska) siusiałyby na stojąco.
A gra, jak to gra. Się chodzi, się zbiera, się zabija, się gada. Wszystko to sklejone jakąś tam historyjką. Gdyby tam wkleić Bayeka, czy greckich hirołów, to człowiek gotów by pomyśleć, że to DLC do Origins. Zresztą nawet wklejać nie trzeba, jeśli się zakupi odpowiedni strój.
Nie, żeby było jakoś tam bardzo fatalnie, ale trudno o ochy i achy, gdy po raz kolejny godzinami robimy to samo.
Dla mnie full wypas. Moja ulubiona część z serii AC. Po 3 miesiącach i prawie 100 godzinach ukończyłem główna fabułę a i tak nie przeszedłem jeszcze do końca Asgardu.
Cieszy mnie że jest tu dużo otwartej walki która daje mega przyjemny relaks. Siekanie, rąbanie, strzelanie z łuku. Miodzio. Świat gry jest piękny i mega klimatyczny. Co najważniejsze nie ma częstych przerywników animusa! Chyba tylko dwa razy przez całą grę trzeba było się krótko przemeczyć i można było dalej delektować się historią Wikingów. Dla mnie motyw animusa mógłby całkowicie zniknąć bo tylko rozprasza.
Możnaby dużo pisać ale po co. Lepiej zagrać :)
Do odwołania nie chcę więcej nic słyszeć o żadnych Assasynach.
W Żadną Część Assassyna nie chciało mi się przechodzić tylko Valhalle
Gra jest niesamowita świetna Grafika super płynność stałe 75 klatków przy ustawieniach średnik.
Najnudniejszy i najbardziej bezpłciowy ze wszystkich nowoczesnych asasynów jakie grałem. Byłem na tyle głupi ze pierw ja kupiłem na xsx a potem dałem szanse jeszcze raz na PC, się okazało ze pieniądze wydane w błoto. Po ponad roku znowu dałem jej szanse, odbiór gry jeszcze gorszy niz wcześniej, ten syf jest po prostu tak nijaki i nie zachęca po prostu niczym do siebie.
Zdecydowanie za długa. Mapa za duża, historia za bardzo rozwleczona. Po 60 godzinach już mi się znudziło. Niby zawiązujemy te sojusze, ale jest ich za dużo. Przy 10 to już i tak się nie pamięta z kim o co chodziło. Dogram główny watek do końca i raczej szybko nie będzie korciło aby znowu odpalić.
Na początku fajna potem strasznie nudzi ciągle te same misje czyli [idź do wioski zabij wszystkich wrogów, ukradnij surowce i tak przez większość gry ] 6/10
Ogłoszą coś wreszcie? Kurczę jestem spragniony nowego AC, a tu nawet jeszcze nic nie zapowiedziane. Do niczego się nie odnieśli. Ciekawe czy wyjdzie chociaż w tym roku.
Na trailerze pokazali na końcu że gra na Xbox one i Xbox series x i PC. A Gdzie PS4 i PS5? Chyba nie zrobią z assassyna exa?
Świetnie byłoby gdyby ograniczyli elementy rpg takie jak skalowanie, skille, ekwipunek, wszechobecne poziomy i statystyki do minimum.
Żeby tylko nie powtórzyli błędu z odysei i nie zrobili powtarzalnych misji pobocznych. Już nie liczę na to że będą tak ciekawe jak w wiedźminie ale niech będą chociaż w połowie takie.
Boje się że fabuła będzie bardzo podobna do wydarzeń w serialu Wikingowie lecz z systemem złego bractwa z poprzednich 2 części, który moim zdaniem może słabo pasować.
Biorę pod uwagę że system podboju nie będzie się zbytnio różnił od bitew o polis poza skalą która ma być większa.
Fascynuje mnie możliwość posiadania własnej wioski która może być czymś ciekawym i nowym w całej serii
Co do aktualnego systemu morskiego i statków uważam że jest mega słaby(Black flag miał dobry lecz na dłuższą metę męczący), co mam nadzieję że poprawią i nie przeciągną go zbyt bardzo na poziom głównej mechaniki gry.
System walki jest już dużo bardziej dynamiczny i walki z bossami mają 2 fazy , jak to doszlifują to będzie miód malina, mam nadzieje że będzie bardziej dynamiczny niż w Wiedźminie 3.
Co do dalszych losów serii uważam że powinni dążyć do nazwy która zawiera w sobie coś z bogów czy herosów bo mechaniki realistyczne zmieniono na coś w rodzaju god mode(wspinaczka po płaskiej ścianie, brak obrażeń upadku, spowolniony czas, niezniszczalność). Szkoda że tych nadludzkich mechanik nie wytłumaczyli artefaktami podobnie jak było z włócznią Hermesa.
zapowiada sie ciekawie
Pewnie to samo co Origins i Odyssey, tylko teraz w 9-wiecznej Anglii i być może Skandynawii. Ogram z przyjemnością bo to bardzo przyjemne gry, trochę historii, trochę mitologii, piękna mapa, nawet czyszczenie mapy z obozów wrogów sprawia jakąś dziwną przyjemność.
Zepsuli markę, wejdź na 50 wież, znowu to samo
W moim odczuciu, patrząc po screenach ta gra Ubisoftu, będzie jak połączenie Origins i Odyssey z kinem o tematyce Wikingów - aż nie mogę doczekać się premiery.
Lubię klimaty wikingów, dlatego msm nadzieję, ze nie bedzie nawet mikro powiazaniulka fabularnego z poprzedniczkami. Podobno na szczęście tak nie będzie. Oby.
Czekam z niecierpliwością :D
Swoją drogą nie rozumiem trochę wystawiania oceny/oczekiwań. No bo to logiczne, że każdy kto czeka na jakąś grę, to oczekuje tego, że będzie najlepsza, prawda? Jak można czekać na coś i mieć nadzieje, że będzie do kitu? :D
To będzie Ctrl+C Ctrl+V Origins i Odyssey tylko z settingiem wikingów. Jak widać doją kasę z tytułu "Assassin's Creed" ile się da... tylko to już nie ma nic wspólnego z asasynem. Kto grał we wszystkie części, wie o czym mówię. Bezapelacyjnie trylogia z Ezio i Desmondem była najlepsza. Ogólnie mówiąc, wszystko się kleiło w tym uniwersum do końca wątku Desmonda. Potem temat współczesności był coraz bardziej olewany, a teraz już praktycznie nie istnieje. Nawet wątek Junony został dokończony w komiksach...
Jak dla mnie AC skończyło się na Syndicate. Pamiętacie takie pomieszczenie w Assassin's Creed II z pancerzem Altaira? Było tam 6 posągów, w tym Amunet i Dariusza. W Origins Amunet to postać drugoplanowa (żona Bayeka), a w Odyssey Dariusz pojawia się w DLC Pierwsze Ostrze. Dlaczego Ubisoft nie skupił się właśnie na tych postaciach robiąc te części? O Bayeku ani Kasandrze/Alexiosie nie było żadnej wzmianki w poprzednich grach.
Myślę, że temat wyboru okresu wikingów jest oczywisty - kasa. Temat jest teraz bardzo chodliwy, szczególnie po serialu Wikingowie. Ciekawi mnie tylko skąd znowu inny design ukrytego ostrza, który jest podobny do ostrza Dariusza... przecież Bayek miał ukryte ostrze podobne do Altaira (ciach ciach bez palucha). Przypominam, że czasowo wypada: Odyssey>Origins>Valhalla>Assassin's Creed I.
Projekt ostrza zmienił się z "na przedramieniu" na "bez palucha" po czym znowu "na przedramieniu" i znowu na "bez palucha"? No jak już nieścisłości w trailerze są to nie wróżę dobrze tej grze. Pewnie plany ostrza Dariusza magicznie znajdą się w Skandynawii albo genialni metalurdzy sami je tam wymyślili. Teraz będziemy szukać magicznego toporka do Asgardu i będziemy się tam teleportować jak Thor w MCU. Kuźwa niech zmienią uniwersum tych gier bo to już jest do wyrzygania. Bogów wszystkich mitologii będą teraz podciągać pod rasę Isu...
Cholera, żeby gry z settingiem skrytobójstwa i skrytych organizacji walczących ze sobą podciągnąć pod herosów i wojowników-półbogów? No jak to może należeć do tego samego uniwersum?
Ja rozumiem, że wielu ludziom odpowiada zmiana gatunku na slasher RPG z naciskiem na grind leveli i walkę ale te gry nie mają już nic wspólnego z zamysłem i genezą tej serii. Zmieniliby nazwę na jakieś Age of Mythology i mogliby sobie olać kompletnie temat animusa i rasy Isu, a tak to kleją te brednie bez pomyślunku i wychodzi to jak wychodzi - dużo i bez sensu.
Ciekawe czy będzie jakieś barabara... słyszałem o jakichś tam romansach ale to podobno w poprzednich częściach było do bólu kiczowate. Mnie coraz mocniej w grach w oczy kole ta dysproporcja między "miłością" a "nienawiścią" jaka jest dobitnie mocno uprawiana w tym medium. Można mieć na takie aspekty wywalone ale jak mówimy o dużym świecie w miarę autentycznym i tak dalej wiarygodnym... to coraz mocniej zadziwia że możesz zwierzęta obdzierać ze skóry albo głowy obcinać czy wręcz rozwalać a niewolno sobie poswawolić... no jak normalnego chłopa i człowieka ta dysproporcja nie mogłaby wpieniać?
Chciałbym żeby to był taki tytuł z werwą od tego studia i wydawcy byłaby to miła niespodzianka bo jak zwykłem mówić... Ubisoft to taka firma co kalkuluje i robi po najmniejszej linii oporu w myśl poprawności wszelakiej. Innymi słowy trochę brakuje im jaj ale jak zabierają się za taki setting to może coś się w tej materii zmieni.
Chociaż nie wiadomo... ostatnio nawet Big R zaczął kalkulować (RDR2) a znowu z drugiej strony taki CD Projekt zapowiada że znowu kontynuując trend drugiego Wiedźmina Cyberpunk będzie najbardziej jakbym to sobie nazwał... wulgarny. Pewnie niewiele osób takie fakty sobie dzisiaj uświadamia ale no trójeczka była też grzeczniejsza od dwójki ;)
i mówię to jako koleś który naprawdę uwielbia dziki gon... naprawdę
PS. Ominąłem dwa poprzednie Assassyny to najpewniej te wszelkie opcje co do rozgrywki (własna osada / rekrutacja żołnierzy i tak dalej) będą dla mnie ciekawym doświadczeniem. To miło by było jakby jeszcze podali konkretną jazdę bez trzymanki a nie jednookiego bandytę co głowy obcina a tyłeczka nie dotknie.
Jestem ciekaw jak rozwiązali podróże morskie w grze. Bitwy morskie zostały raczej wykluczone. Gdy będziemy mieli tylko pływanie to raczej stanie się dla wielu frustrujące. Jestem tego ciekaw bo osobiście lubiłem w black flags czy odysei powalczyć na pokładach okrętów.
Edit: Reszta oczywiście na wielki plus.
Czekam choc bede gral tylko dla lokacji oraz bycia ciekawym historii jaką tu przedstawią nic wiecej nie oczekuje od gameplaya ktory jest slaby od origin xd
Uwielbiam klimaty nordyckie zaraz po sredniowieczu i piratach.
Moim zdaniem AC Valhalla może być świetną grą. Ubisoft wiele obiecuje ale jeśli nad grą pracuje 15 zespołów to w tych obietnicach może być wiele prawdy. Po ostatnich dwóch assasynach z niecierpliwością cekamz na kolejnego.
Co ta gra będzie miała wspólnego z Assasynem? powinni zrobić oddzielną nazwę dla tej gry, budowa wiosek? tatuaże? bieganie jak oszalały z dwoma toporami na przeciwników? a gdzie ciche skradanie i zabijanie? ta gra kończy się na Odyssey, za pewne 80% to bitwy morskie... Już mogliby wziąć pod uwagę " Japonię " jako ninja by się cicho zabijało wrogów i nawet dało się przejść po cichu całą grę, a tu to jakaś porażka, wiking nie będzie przecież po cichu zabijał bo to bezsens ta gra to cały bezsens mam nadzieję że gra będzie wstrzymana...
Trochę się śmieje bo teraz angielskie strony czy polskie poświęcone grom mówią o tym, że AC nie ma być największą ani najdłuższą grą z serii. Wynika to z tekstu "„FYI, to nie będzie najdłuższa i największa gra w serii. Zajęli się krytyką w tym temacie.”. Chodziło o pytanie o rozmiar gry. Też się na to nabrałem, ale te słowa nic nie mówią. Również gra może być na równi z odyseją i tekst się spełni. Nic nie mówił na temat odysei, które większość serwisów growych przywołała, że gra będzie o wiele mniejsza od niej.
Mnie bawi to jak Ubisoft eksploatuje ten tytuł "Assassin's Creed". On miał zastosowanie tylko do pierwszych chyba 3 części, reszta mogła być bez problemu grami samodzielnymi. Zobaczymy jak wyjdą gameplaye, póki co to chyba jedyny asasyn na którego się skuszę. Poprzednie setupy w ogóle do mnie nie trafiały.
Jestem ciekaw, gdyż teoretycznie powinien powrócić system podbojów z Odysei. Powinien być bardziej rozbudowany, gdyż to nasz awatar będzie jarlem osady a nie najemnikiem. Jestem ciekaw też czy królestwa będą ze sobą walczyć. Teoretycznie powinno się to pojawić i nasze strefy wpływów również powinniśmy zyskiwać i tracić (Nasza osada ma być w Anglii, więc miałoby to sens).
Ciekawe czy będą dobrze odwzorowane relacje międzyludzkie w czasach Wikingów. Bo chcemy tego, czy nie chcemy, w tamtych realiach nie było miejsca na delikatność. No i najbardziej byłbym zadowolony, gdyby Ubisoft wreszcie zrezygnował z map zawalonych znajdźkami i bardzo prostymi side questami. Niby można to ominąć, ale jak patrzy się, że na mapie blisko, to jakoś podświadomie czuje się potrzebę, by to odsłonić.
Wyłaniali się z morza niczym demony, niszczyli, rabowali i mordowali, a potem znikali z łupami, zostawiając za sobą zgliszcza. „Od furii ludzi Północy zachowaj nas, Panie” – błagano z trwogą. Ale Bóg nie zawsze słuchał modlitw…
złupiła ją i zrównała z ziemią, niewoląc lub masakrując mieszkańców płci obojga”. Podkreślenie, że ofiarami najeźdźców padły także kobiety (a być może i dzieci)
Filmik wprowadzający na tą chwile opisuje wikingów dosyć fatalnie ale to kolejne fantasy według Ubisoft. Wcześniej tego nie dociekałem ale zastanowiło mnie po inwazji dlaczego oszczędzili kobietę z dzieckiem. Niby szczegół ale najazdy wikingów to wyglądały tak jak opis wyżej.
Moim zdaniem , będzie potężna gra. Już od serii Origin w Egipcie było super. Odyssey była jeszcze lepsza , był humor , poprawili dialogi jak w wiedźminie 3 i grafika taka bajkowo-cukierkowa jak się gra na profesjonalnym monitorze skalibrowanym IPS to się widzi , co chcieli pokazać developerzy. Nie mogę się doczekać nowego asasyna , tak samo jak nie mogę się doczekać Cyberpunka.
Osobiście uważam, że powinni dawkować informacje, ale wszystkiego nie zdradzać. Co to wtedy będzie za przyjemność jak wszystkie karty zostaną odkryte (Tak samo z cyberpunk).
Pewnie wyjdzie wraz z nowymi konsolami tam samo jak Cyberpunk 2077.
Jeszcze tyle czasu :<
Super, z chęcią zagram, ale nowy assassyn i cyberpunk razem nie jarają mnie w połowie tak, jak kroniki myrthany :D
Swoją drogą jest to przykład jak żerować na tytule, bo proszę mi powiedzieć co ostatnie 3 Assaski mają do poprzedniczek. Jak dla mnie niestety seria się skończyła a teraz dostajemy bardzo przyjemne gry o starożytności...
a ja tam lubię i zobaczymy co z tego będzie. Odyseję katuję codziennie, chociaż na początku miałam mieszane uczucia, że to znowu wiedźmin - którego być może w końcu zrobię. Valhalla mnie na pewno zainteresowała, tym bardziej, że jara mnie celtycka mitologia:) Nie ma się co zacietrzewiać, że to nie stary AC (Sagę Ezio zrobiłam całą kiedyśtam). to jest po prostu nowa, inna, ale spoko gra:) Tak sobie jeszcze myślę, że to dużo lepsze niż nudne lekcje historii. Nigdy specjalnie nie obchodziła mnie starożytna Grecja, a teraz mam wrażenie, że dowiedziałam się o tym wszystkim o wiele więcej niż podczas żmudnego procesu mojej edukacji:) Jedynie nie rozumiem po co mi tam te statki, no ale....
Czekam z niecierpliwością ale nie ukrywam że bardziej oczekiwałem AC w Azji.
Zastanawiam się czy wersja na PS5 będzie miała lepsza grafikę albo wyższa rozdzielczość plus 60fps. Jakoś specjalnie się na grę nie napalam ani nie mam wysokich oczekiwań ale zimą na nowej konsoli chętnie zagram.
Kratos z Rivii, nic lepszego nie mogło nam sie przydarzyć.
Po tych aferach i darciem japy feministek, boję się że ta seria stanie się jeszcze bardziej nijaka. A Ubisoft to przyklepie, bo nie chcą być "kontrowersyjni"...
ta gra będzie dostępna na steam ???
ciekawe kiedy będą wymagania 35 dni do premiery i cisza
Mimo ,że to odgrzewane kotlety. Tutaj zapowiada się klimatycznie.W końcu można pograć Wikingiem i podbić Anglię.
Nie oczekuję wiele od Ubisoftu bo to banda złodziei. W tej odsłonie musi zniknąć level scaling i system poziomu ekwipunku bo te aspektu psują gry.
gierka będzie działać na i7 2600k ?? czy za stary proc ??
Nisko oceniana, ale ja uwielbiam serię. Od jedynki każdy tytuł przerobiony. Jeszcze mnie czeka przygoda z Valhalla :D.
Wow najlepsza firma czyli ubisoft robi wikingów, nie mogę się doczekać.
Zapowiada się kolejna genialna gra od Ubi robiona metodą kopiuj wklej. Gdy grałem w Odyssey to przez miesiąc nabiłem 9h grania, tak mnie ta gra wciągnęła.A najbardziej fajne to było, że jak wbijałem lvl to i tak nic mi to nie dawało , bo w grze jest level scaling. Sprawiło mi to olbrzymią frajdę, gdy zobaczyłem że przez kilka godzin gry moja postać stoi w miejscu.
No to już wiemy na co podwyżki ceny gier idą.
Nie tylko dział marketingu potrzebuje więcej kasy ale też gwiazdeczki
https://twitter.com/assassinscreed/status/1324034749065760768
Bejsbolista robiący za podkład dla jakiegoś łachmaniarza ciskającego kamyki pałką.
Oj dobrze się to sprzeda z racji na panujący w ostatnich latach boom na nordyckie klimaty.
Do tego pójdzie to w parze z marką AC, która jest mocno zakorzeniona w świadomości casualowych graczy. W sumie dziwne, że dopiero teraz Ubisoft wpadł na taki setting.
Fabuła pewnie będzie gniotem jak zawsze w ostatnich AC, ale chętnie sobie pozwiedzam, poczyszczę mapę. Eksploracja to był chyba najmocniejszy punkt w Origins i Odyssey.
Po ostatnim WD Legion podawane oficjalnie wymagania sprzętowe mogą sobie wsadzić.... między bajki.
Z racji tego, że Cyberpunk dopiero w grudniu (oby) to chyba zdecyduje się na zakup, ale dopiero jak zobaczę testy, szczególnie na procesorach intela 4c/8t. Bo jeśli ma to wyglądać tak samo jak w WD to podziękuję.
Po 20-tej youtuberzy/streamerzy będą mogli udostępnić swoje materiały z początku gry (z pl wersji).
Czekam na gameplaye z rtx 2070... jestem ciekaw jak sobie poradzi.
Napewno będzie lepsza od Odysei wymagania podobne do tych co
Watch Dogs Legion. Ale że są zimowe klimaty to czekam na to
Ludziska mam pytanie a nie wiem gdzie szukać odpowiedzi :) Decydując się na zakup gry w późniejszym terminie a wcześniej grając mając wykupiony abonament Ubisoft+ postępy w grze będę miał zachowane? Czy ktoś z Was jeszcze decyduje się na zakup Ubisoft+ zamiast gry na własność za 250 zł?
Czy podstawowa pudełkowa edycja gry PC taka np z RTV zawiera płyty? Odyssey był na płytach ale tu nie jestem pewny a mam mobilnego neta.
Było do przewidzenia. Bedzie gorzej jak z WD Legion...
https://www.dsogaming.com/pc-performance-analyses/nvidia-geforce-rtx3090-assassins-creed-valhalla-60fps-4k-ultra/
Ktoś się orientuje czy sklepy stacjonarne jak ME i MM mają dziś grę w wersji PC na półkach i normalnie sprzedają biorąc pod uwagę, że i tak grę trzeba jeszcze pobrać, czy zaczną oficjalnie dopiero od jutra?
Jak dla mnie najlepiej by było najpierw pobrać grę z uplay przy pomocy mojego ultra szybkiego mobilnego neta hspa a potem dopiero jak się sciągnie to aktywować szkoda ze tak się nie da ....kupię jutro i co dostanę gorączki nie przez covida tylko ze świadomości że gra kupiona inni już grają a ja muszę czekać tydzień na download.
Ja kupiłem pre order i nie mogę zagrać już dziś nie wiem czy to błąd też tak macie?
I czy ktoś wie gdzie został wysłany kod na dodatkowe zadanie dla preordera ?
No cóż... Wypróbuję w abonamencie Uplay+ i przejdę w weekend za 6 dych ale tylko dlatego że lubię skandynawskie klimaty. Odyseja strasznie mnie zmęczyła, przeszedłem w 35h, po 10h pomijając już wszystkie dialogi i marnując na podbijaniu lvl 10h. Origins na razie 2h i nie chce mi się dalej ciągnąć.
Znacie jakiś darmowy VPN na Nową Zelandię albo inną metodę żeby dzisiaj można było już zagrać?
Ciekawe czy optymalizacje tez bedzie mozna sobie dokupic w formie DLC albo mikroplatnosci w naliczaniu sekundowym.
obecnie cały ubisoft się kraszuje. strony się nie ładują. chciałem kupić uplay + i płatność utkneła w limbo. nie da się zrobić prelouda. na piratach jest dużo prościej.
Ubi sobie robi jaja z ludzi, w zeszłym tygodniu błedy przetwarzania płatności za abonament, sprawa zakończona blokadą od 7 dni kasy na koncie oraz brakiem dostępu to gier. Dziś zakup Valhalli i nowy błąd powodujący nieprzypisanie gry do biblioteki z obietnica rozwiązania problemu w 24H! A i obietnica bez gwarancji bo od razu zastrzeżenie jest, że może jednak się nie pojawić gra w bibliotece i tak. Brawo Ubi brawo a tylu narzeka na obsuwę Cyberpunka. Doświadczcie tego, to dopiero jest masakra.
Nie miałem jeszcze okazji zagrać, więc nie oceniam. Jednak gdy widzę na gameplayach dialogi i mimikę twarzy, to w stosunku do Odyseji wiele się nie zmieniło. Jak było drętwo tak nadal wióry lecą.
Chciałbym się zapytać bo W Poradniku jest napisane wymagane połączenie z internetem co to właściwie oznacza?
Nie działa, nie dodana do bibloteki, jak zwykle tyle z opłacania pre orderów.!
Mi gra odpala się na zintegrowanej karcie , a gdy przełączam na Nvidia to wyskakuje mi błąd że nie obsługuje dx12. Problem w tym że ja mam zainstalowany dx12.
I jak tam optymalizacja na pc? :D Jest sens to odpalać na 4 rdzeniowym procku czy znowu olali sprawę i jest pokaz slajdów przez dużą część gry?
Nie jest tak źle u mnie na i7 9700k 4.6 ghz oraz rtx 2080 super na very high w full hd średnio mam 75 fps około nie wiem jak 2k ale sprawdzę to za tydzień jak dojdzie mi 3080 rtx
Dźwięk to jest nic. Mi gra nie pozwala wybrać postaci męskiej czy żeńskiej przez co nie mogę grać dalej.
Gry Ubi, a szczególnie AC jest tak zoptymalizowany, że np osobiście miałem w Odyssey około 70 fps w 3440x1440 mieszane ustawienia, a momentami gra dostawała tak z dopy dropów do nawet 20-30 fps i znowu leciało ponad 60 i znowu spadało do 40 itd.
Na takie mocne wahania dobrym sposobem jest ustawienie stałych np 50 fps.
Assassin's Creed Valhalla ma problemy na PC i konsolach. Kiepska optymalizacja i brak dialogów
Nawet na najmocniejszych sprzętach wyposażonych w karty RTX 3080 / RTX 3090 gra nie działa stabilnie i potrafi momentami nawet klatkować, mimo zachowania teoretycznie wysokiej liczby klatek. Zdarzają się nawet dziwne dropy do 0 fps!
Szczęśliwcami są jednak ci, którym grę udało się uruchomić. Na forum reddit jest masa doniesień o tym, że Assassin's Creed Valhalla w ogóle nie chce się graczom włączyć. Nie lepiej wygląda sytuacja na konsolach - w przypadku PlayStation 4 pojawiają się doniesienia o dziwnych czarnych paskach na ekranie, a w przypadku Xbox One występuje wyraźny tearing, czyli nieprzyjemne dla oka rozrywanie się obrazu. Są też problemy z cieniami i inne graficzne bugi.
No na konsoli też nie za kolorowo.
Na 2070S i Ryzen 7 3800x na bardzo wysokich, AA na wysokie i chmury na wysokich w 1440p gra działa w większości momentów w granicach 60 klatek. Niestety często z nikąd zdarzają się spadki do 40 lub mniej na ułamek sekundy i potem znowu normalnie, chociaż użycie CPU ani razu nie skoczyło w jakieś dziwne wartości, a GPU trzyma stałe obciążenie, jest to dość dziwne.
Co do spraw gameplayowych jestem po "otwarciu", więc praktycznie nic ciekawego nie mogę powiedzieć, prócz tego, że jest na prawdę dobre. Widoczki na start świetne, walka dla mnie drętwa i mało efektowna mimo tych finisherów, ale to przeżyje.
Jak widać do Odyssey się ta część za bardzo nie zmieniła. Fajnie pozwiedzać nowe światy, ale silnik ewidentnie z poprzedniczki.
Pograłem jakiś czas (jeszcze nie dotarłem do Anglii) i trzeba być naprawdę upartym żeby mówić, że to tylko reskin Odysei.
W zasadzie wszystko po kolei się zmieniło - system walki, itemizacja, questy, ekwipunek, brak śmietnika na mapie... to czy te zmiany się komuś podobają, czy nie - to inna sprawa. Ale tutaj pewnie dalej z uporem maniaka ludzie będą pisać, że to gra z taśmy montażowej ubisoftu.
Optymalizacja nie istnieje. Na RTX 3080 mikro ścinki, klatki lecą i to w 1080p! Masakra.
Uaktualniam do series x, co ciekawe poziom paska pobierania przekroczył już informacje o treści możesz grać..... Ale po wciśnięciu wywala mnie, nowy xbox jak najbardziej na plus.
Byłem dziś w media markcie i dwóch media expertach i valhalli nie ma na żadną z platform ...ładna mi to premiera.
RTX 2070, Ryzen 5 2600x, 16 GB ram 3200 ustawienia maksymalne 52-70 fps!
Aż nie chce mi się wierzyć że gra od Ubi tak fajnie działa.
Słyszę opinie że na kartach 3000 gra słabo działa, szczerze nie wiem dlaczego.
Dodam iż grę mam zainstalowaną na dysku NVMe.
Tym razem optymalizacja gry jest naprawdę dobra!
Ogólnie mam 3 h gry i nieźle mnie wciągnęło, zdecydowanie lepiej bawię się niż w Odyssey.
Co prawda ostatnie AC jakie ukończyłem, to była seria z Ezio. Późniejsze odsłony jakoś mnie nie zachęcały (nie dla mnie miejsce akcji itd.), ale tutaj... póki co petarda.
Po około 2h rozgrywki jestem wniebowzięty! Najprawdopodobniej będzie to najlepszy AC w dziejach, a może nawet najlepsza gra ubisoftu w dziejach.
Żadko gry wywołują we mnie emocje, wtedy zapamiętuje je na zawsze. AC:Valhalla jest grą, która wywołała we mnie ciarki 2-3 razy w ciągu 2 minut. Włosy stanęły dęba. Tylko ta optymalizacja...
Robię czteroodcinkowy test gry na swój kanał, potem to wszystko podsumuję i osobno opowiem w serii "pierwsze wrażenia" później przyjdzie pora na ercenzję.
Jutro ukaże się pierwszy odcinek z testów AC:V. Nikt mi za to nie płaci, wszystko co mówię, mówię dla tego bo tak myślę. Na chwilę obecną daję 8.5pkt, bo denerwuje mnie to, że trzeba znowu tyle razy trafić w przeciwnika, aby go zabić, jestem zwolennikiem "1-2 ciosów, żeby zabić wroga i 1-2 ciosów, aby zabić ciebie", a nie na naparzaniu wroga w nieskończoność. Sojusznicy też nie potrafią walczyć i praktycznie sam muszę zabijać wszystkich wrogów. Chyba, że na początkowym etapie zrobiono tak specjalnie. Okaże się później. Ze względu na te elementy nie dam 9, a na 10 nie zasługuje żadna gra jaka kiedykolwiek powstała. 10pkt może dostać gra która wyprzedza swoje czasy o 5 lat do przodu.
8.5 to ocena na podstawie mojej w pełni subiektywnej opinii i intuicji. W serii Ercenzja będę oceniał prawdziwie (poprzez rozczłonkowanie gry i porównywanie każdego elementu z innymi grami), mam własny system oceniania gier, aby uzyskać w ercenzji jak najmniej subiektywną ocenę.
Pozdrawiam YT/PLAYERik
5h na PS4 pro, na pathu 1.02, żadnych problemów technicznych czy spadków FPS. Gra wygląda przepięknie, na ocenę jeszcze przyjdzie czas. Wciąga.
Siemanko Wszystkim, słuchajcie, mam problem z uruchomieniem ACV, zakupiłem w dniu premiery(czego już więcej nie zrobię), zainstalowałem i podczas próby włączenia gry, po info o epilepsji wywala mnie do pulpitu oraz pokazuję się błąd "aplikacja Assasin's.. przestała działać", macie jakieś rady? Obecnie próbuje pobrac najnowsze sterowniki do karty. Sprzęt posiadam i7 8750H, 16 Gb RAM, GTX 1060 6 gb win 10. Z góry dzięki za pomoc, pozdrawiam :)
Gdyby ktoś zapomniał ... świetna okazja aby sobie odświeżyć film. Miłego grania i oglądania https://www.youtube.com/watch?v=cybkjZbRfT4
Wam też AC działa gorzej na tych nowych sterownikach Nvidii? Czy mi się tylko wydaje. Ogólnie jak na moją I7 8700 16 gb rami i RTXa 2070 super gra działa bardzo dobrze tylko czasami łapie spadki z 60 do 57-55 klatek na very high i też są takie przycinki i się dźwięk chrani.