Niektóre gry kompletnie nie wygradzają grania na wyższych poziomach, nie ma z tego żadnej satysfakcji. Po co mam pokonywać 8 razy tą samą falę przeciwników, skoro mogę to zrobić raz na niższym poziomie - bo nie muszę władowywać w nich po 20 naboi, tylko 5?
Ja lubie grać na easy głównie z dlatego, że gra nie irytuje tak bardzo powtarzaniem jednego momentu dziesiątki razy i dlatego że osobiście lubie mieć poczucie przewagi nad przeciwnikiem. Lubie myśleć, że tak naprawde to ja jestem tu największym bossem, postacie z gier nie wiedzą z kim zadarli ;)
Najczęściej łatwy, albo normalny. Nie chcę mieć sztucznie wydłużonej rozgrywki tylko dlatego, że HP przeciwnika wywindowane jest tak do góry, że musisz tłuc go 30min, aby go zabić. Nie o to chodzi. Totala szkoda czasu. Gdyby to dodawało nowe ruchy, skrypty w zachowaniu wrogów to co innego, a tak to nie ma według mnie totalnie sensu. No bo co np. w takim Wiedźminie 3 daje gra na Drodze ku zagładzie? A no tylko tyle, ze sami jesteśmy na 2-3 uderzenia, a utopca trzeba machać i machać zamiast przekroić go jednym celnym uderzeniem ;) Nigdy nie byłem fanem gry na hardzie i nie będę, a to że ktoś ma jakiś problem z tym, że "No jak to grać na easy? Przecież to dla lamusów" to to ma ewidentnie jakiś problem ze sobą.
Kurde, myślałem że nikt nie przyzna się że grał w coś na EASY... Wielki szacun za odwagę i prawdomówność!!! Większość : "Ja startuje zawsze od trudnego" "po zapoznaniu się z mechaniką gry przełączam na hard" "Zawsze ustawiam najtrudniejszy możliwy poziom trudności" :D
i na koniec MISZCZ "W niektórych grach nawet najwyższe poziomy trudności są za łatwe" LOLOL
A ja zawsze na łatwym :)
Nie gram dla bicia rekordów, tylko po to, żeby się dobrze bawić i poznać całą historię w grze.
Czasem korci mnie przejście gry na wyższym poziomie (dla zdobycia nic niedających trofeów), ale po przejściu na easy już mi się po prostu nie chce (np.: God of War na PS3).
Jeśli ktoś swoje poczucie wartości buduje na tym że skończył jakąś grę na hard to doprawdy szkoda mi takiego człowieka.
Ja zawsze staram się wybierać maksymalny poziom trudności. Nie to żebym się uważał za jakiegoś hardkorowca, ale lubię jak gra stawia wyzwanie. Tym bardziej, że mało która nowa gra AAA może się takim pochwalić, te gry są proste nawet na wyższych poziomach trudności.
Czasem trafią się perełki które całkowicie zmieniają nasz odbiór gry w zależności od poziomu na jakim gramy.
W zeszłym roku udało mi się ukończyć Gothic'a II i bardzo podoba mi się sposób w jaki on to rozwiązał. Nie możemy sami sobie wybrać poziomu trudności, a świat jest skonstruowany tak, że nie polecimy za daleko, póki w jakiś sposób nie ulepszymy sobie postaci. Jest to skonstruowane bardzo naturalnie i niepotrzeba do tego grindu.
Tak samo brakuje mi niektórych motywów ze starszych gier jak na przykład samodzielne sprawdzanie ilości amunicji (Condemned: Criminal Origins).
Ale zdaje sobie sprawę, że nie każdy ma czas i ochotę grać na wyższych poziomach.
Ja mam podobnie jak Zdzichsiu - easy tylko i wyłącznie w ostateczności i u mnie zdarza się to bardzo, ale to bardzo rzadko. Zawsze musi być co najmniej normalny, bo granie na easy dawniej uważałem za wstyd, ale teraz z racji, że gry są nieuczciwe wobec gracza i stawiają na żałosny grind, tak nie dziwię się, gdy ktoś odpala na poziomie "łatwym". Jednak teraz spotykam się coraz częściej, że poziom normalny jest za łatwy, ale tutaj już nie utrafi jak sobie wymyślił deweloper - pół biedy jak można zmienić w trakcie gry, ale gdy trzeba zaczynać od początku...
Wybieram łatwy poziom trudności, aby się nie denerwować (wystarczy mi nerwów w codziennym życiu). Choć jak najbardziej rozumiem ludzi, którzy po prostu czerpią satysfakcję z przejścia gry na maksymalnym poziomie trudności. W moim przypadku satysfakcja wynika z innych aspektów danej produkcji. Lubię patrzeć jak moje miasto czy licznik dostępnych środków w jakiejś ekonomicznej grze rośnie, a w produkcji z gatunku RPG czy akcji czerpię satysfakcję z tego, że nie zginąłem ani razu (nawet jeśli tylko na "easy"). Rozwój postaci, postępy w fabule i odkrywaniu świata gry - takie rzeczy są dla mnie istotne, niezależnie od poziomu trudności. Poza tym czasu na granie mam niewiele i nie mogę sobie pozwolić na utratę tego co osiągnąłem w wyniku zgonu lub porażki.
PS: Zresztą, jakbym chciał wyzwania i dużego poziomu trudności, to pewnie grałbym w szachy.
Temat składa się w zasadzie z dwóch rzeczy:
- bardzo dużo gier na rynku i chęć ogrania wszystkiego
- mało czasu aby to wszystko ograć
Prawda jest taka, że wielu ludzi zwyczajnie nie ma czasu i ochoty męczyć się na hardzie i podchodzić do tych samych misji po kilka/kilkanaście razy.
Wolą ograć więcej gier, a patrząc po ile pozycji mają niektórzy na Steamie, to nie ma szans, że ograją to wszystko nawet na najłatwiejszym poziomie.
A i nie rozumiem jeszcze jednego podejścia - za dużo gier więc izi żeby było szybciej bo nie mam czasu. Po co szybciej? Po co ogrywać "więcej gier"? Bo uciekną? Skończą się? Zabraknie w sklepie?
Dokładnie. A ci co się buldoczą "po co grasz na easy, zobacz se youtuba" to widocznie zwykli frustraci i nolajfy. Wyższe poziomy trudności opierają się głównie na tym, ze wróg jest bardziej wytrzymały. Po co? Jak satysfakcja z ogranej gry jest dla mnie taka sama? Oczywiście jeśli ktoś lubi grać na hardzie czy normal to spoko, ale niech nie obraża innych
Gram tak, żeby gra wymagała ode mnie czegoś więcej niż tylko poświęconego jej czasu, ale też nie chcę gry tak trudnej, która by mi ten czas dodatkowo marnowała na bezsensowne powtarzanie walki, etapu czy tam czegoś. Przez ostatnie 2 lata grałem w sumie tylko w wiedźmina 3, i na jego przykładzie mogę powiedzieć, że całą grę gram na najwyższym poziomie trudności, bo gra jest prosta, ale niektórzy bossowie (ropuch czy sklonowany overec) są tak irytujący na wysokim poziomie, że nie chciało mi się z nimi męczyć, po kilka nieudanych próbach zmieniałem poziom na łatwiejszy.
Gra ma mi dawać przyjemność, fajnie jak wymaga ruszenia szarymi komórkami, ale nie lubię, gdy decyzje dokonane wcześniej, inne, niż zamierzone przez twórców, bardzo utrudniają rozwiązanie problemu w późniejszym etapie.
Najlepszy widok to ten, w którym YouTube''owy Rock nawalał w te biedne zombie w The Last of Us: Left Behind z niewyobrażalnie wysoką liczbą naboi. 72 naboje do pistoletu, około 30 do strzelby, o ile dobrze wspominam, ale raczej tak i te dwa smutne oraz wychudzone zombie przed nim. Ten ładuje w nie kompletnie wszystko co ma, ile fabryka dała i odczuwa jeszcze przy tym taki strach oraz emocje, żeby przypadkiem te dwa leszcze go przypadkiem nie dopadły .. Uzbrojony bardziej niż Niezniszczalni 3 ciężko, aby sobie nie poradził. Ale ktoś będzie mi mówił, że te wszystkie easy, to dla lepszej imersji oraz fabuły ?! Akurat w tej grze ?! Fck#$ng srsly?! Apokalipsa dookoła, ale ja zaiwaniam sobie z całą zbrojownią Avengersów na plecach.
Normalnie staram się grać na trudnym, kiedy widzę, że gra leci w wała, tzn. przeciwnicy jedynie wzmocnieni i zamienieni na worki na amunicję oraz shotują Cię bez mrugnięcia, to lecimy w normal. Tak jak w przypadku ostatnio ukończonych pierwszych Gears of War. Jeśli jednak kryje się za tym coś więcej, tj. lepsze ruchy wroga, może jakieś dodatkowe mechanizmy w jaki sposób on działa lub sama walka zaczyna wymagać większej wprawy, aby unikać ciosów, jak np. seria God of War lub giereczka Horizon: Zero Dawn, to najtrudniejszy z możliwych dopiero sprawia radość ;)! Refleks, pomysł na walkę, poszanowanie dla ekwipunku.
Nie jakieś tam biedne dwa zombie i cały arsenał ze zbrojowni James''a Bonda na nie ..
Moderacja: Użytkownik Forum zobowiązany jest do unikania używania wulgaryzmów, także w postaci skrótów: §2 podpunkt 2b Regulaminu Forum -> https://www.gry-online.pl/regulamin.asp?ID=2
Nigdy nie rozumiałem wyśmiewania, że ktoś gra na poziomie łatwym czy nawet bardzo łatwym. Sam jestem dość uniwersalnym graczem i różne tytuły przechodziłem na różnych poziomach. U mnie raczej zależy od danego tytułu. Przykładowo taka seria Splinter Cell tylko i wyłącznie najwyższy poziom trudności, bo wtedy daje mi najwięcej satysfakcji. Tak samo Halo, tylko poziom legendarny - również maksymalna satysfakcja. Inne gry natomiast gram również na normalnym czy nawet łatwym. Wszystko zależy od wielu czynników i tego jak bardzo się chcemy poświęcić danej gierce.
Osobiście najbardziej lubię rozwiązania w grach bez wyboru poziomu trudności - które same w sobie oferują różnoraki poziom. Jedna misja trudna, druga łatwa czy trzecia normalna.
Wytykanie komuś że gra na takim, a takim jest taką samą dziecinadą jak wojny fanatycznych pecetowców z psychicznymi konsolowcami czy onanistycznych laptopowców (można sobie pozamieniać, przypisanie zupełnie losowe).
Ja mam jeszcze inne podejście. W związku z tym że za 3 lata będzie 4 z przodu a w gry gram już jakieś 30 lat to średnie lub niezłe produkcje już mnie nudzą, męczą.
Po tylu ukończonych grach w życiu, po tych tysiącach godzin z grami z gier single bawią mnie już tylko te najlepsze produkcje jak np. exy na PS4 czy te najlepsze tytuły na PC.
Dlatego wybieram tylko te najlepsze gry których w ciągu roku nie wychodzi aż tak dużo, biorąc pod uwagę jeszcze to że coraz częściej wszelakie produkty/usługi (w tym gry video) popadają coraz bardziej w bylejakość to tych perełek jest naprawdę mało przez co muszą wystarczyć mi na dłużej. A żeby gra wystarczyła mi na dłużej to gram na najtrudniejszych poziomach trudności.
Również pracuję, czasami siadam na godzinę dziennie a czasami na 5 (w weekendy jeszcze dłużej) ale przynajmniej cały rok gram tylko w najlepsze tytuły:)
Jeżeli super grę mam przejść w tydzień tylko po to bo czeka w kolejce 10 innych gier w tym 7 średnich i 3 słabe to sorry - nie moja bajka.
Ja gram zawsze tylko na normalach. Gdyby wyższe poziomy trudności oferowały jakiś dodatkowy kontent typu inne ataki przeciwników to spoko. Ale samo pomnożenie hp i dmg przeciwnika razy x jak dla mnie tylko czyni rozgrywkę żmudną. Jakoś nie odczuwam przyjemności ani pała mi się nie wydłuża od częstszego chowania się za osłoną czy walnięcia mobka 5 razy zamiast 3.
Zawsze średni poziom. Jak są 4 to wybieram drugi, jak 5 to trzeci. Żeby nie było za łatwo ale też żeby się nie wku****ć.
Gram na normalu zazwyczaj, ale ostatnio grając w Original Sin II zmieniłem na easy - nie mam czasu na podchodzenie do jednej walki 5 razy, zwłaszcza że gra jest długa i rozbudowana, więc chociaż walkami to przyśpieszę. No i po pracy nie mam czasu nad myśleniem nad każdym ruchem w byle potyczce.
Ja już od jakiegoś dłuższego czasu ogrywam wszystkie gry na najwyższym poziomie trudności (pod warunkiem że nie wiąże się to z permadeath'em - wtedy wybieram poziom niżej).
Po prostu lubię jak gra stanowi dla mnie jakieś wyzwanie no i oczywiście towarzyszy temu ogromna satysfakcja, kiedy udaje mi się ukończyć całą grę na takim właśnie poziomie.
Tak czy siak grając się odprężam więc jak ktoś gra na najniższym poziomie, to nie uważam go za gorszego gracza - każdy gra tak jak lubi.
No granie na Łatwym, to akurat przesada:) Zawsze gram na normalnym. Nie jest wymagający, ale na normalu czasami jest ciężko. Jest no jakby to...normalnie XD
Trudne poziomy, w większości gier są bez sensu. Nie sprawia to, że przeciwnicy są mądrzejsi. Jedynie albo oni mocniej biją, albo my ich bijemy dwa razy dłużej, co jest nudne. I to bardzo. Chociaż w takiego diablo 3, to dopiero od 40 poziomu trudności było trochę ciężko XD Ale imo kiedyś na normalu było dużo ciężej. W takim diablo 2, było na normalu ciężko , w return to castle wolfenstein. Ale to wynikało z przestarzałych mechanik. I tyle. Do grania na easy nigdy się nie zniżę ;P Wtedy wiele elementów gry, nie przydaje się do niczego. Np Wiesiek .na łatwym nie ma potrzeby korzystać z mikstur, z znaków, itp itd. Ale jak ktoś lubi:) Na normalu jakoś specjalnie gra się nie wydłuża.
Pytanie do ankiety jest nie precyzyjne, bo ja np. w RPG i czasem strategie gram na trudnym, w shootery i slashery na średnim, na łatwym chyba zdarzyło się w jakiś horror. Najbardziej byłem zadowolony z opcji poziomu trudności w Dishonored 2 dzięki któremu miałem najlepszy balans jaki powinien być w skradance - wszystko na bardzo trudnym i percepcja wrogów na średnim.
A dlaczego ludzie jadą na łatwym? Bo ludzie w większości to casuale i chcą łatwej rozgrywki a nie wysiłku i ćwiczeń. Efektem tego jest też powstawanie przez parę ostatnich lat tzw. "samograjów".
Tylko hard. Zwłaszcza w crpg. Nie może być tak, że byle lamus na easy uratuje świat. Trzeba się trochę wysilić. Ale tak jak w tytule artykułu. Większość graczy to mięczaki.
Ja ustawiam taki, żevby się dobrze bawić, może to być easy albo impossible.
Ja mam wrażenie, że część gier jest źle zbalansowana względem trudności, a tryb normalny zwykle wypada pod tym względem najlepiej. Dlatego zwykle wybieram normal, bo ani nie kręci mnie 20 podejść do jednej misji, ani spacerek w słoneczne popołudnie.
gram na srednich ustawieniach
na easy jest zbyt prosta i nie daje odpowiednio duzo frajdy a na trudnym nie chce bo z gier wole czerpac przyjemnosc niz frustracje ze kolejny raz przechodze ten sam moment
Zawsze ustawiam najtrudniejszy możliwy poziom trudności głównie z jednego powodu - w większości gier dopiero taki poziom niejako wymusza na graczu wykorzystywanie wszystkich możliwości mechaniki zaimplementowanej w grze, czyniąc doświadczenie z gry pełniejszym. Ktoś tu podał przykład Wiedźmina 3 i spytał po co grać na "drodze ku zagładzie" skoro dla byle utopca jesteśmy na 2 "strzały". Bazując na tym przykładzie wyjaśniam - brat grał na normalnym, wbijał się pomiędzy te utopce i jak w hackandslash naciskal jeden guzik rzadko w ogóle robiąc uniki, nie szukał składników do olejów, petard nie przykładał do tego wagi bo nie było mu to niezbędne do zwycięstwa. Na "zagładzie" najpierw nakładasz oleje, przygotowujesz pod ręką przydatne eliksiry do walki z grupą wrogów jak np. Zamieć, oglądasz wcześniej pole walki, czy są miejsca gdzie będziesz miał przewagę itp. Jednym słowem doświadczenie płynące z takiej rozgrywki oraz satysfakcja jest o wiele pełniejsze. Jeśli przechodzę grę bezproblemowo i nie zostaje mi w pamięci żadna potyczka gdzie wygrana wisiała na włosku, i zrobiłem wszystko bezbłędnie zwyciężając przez skill i przygotowania to to jest dla mnie dopiero strata czasu.
Oczywiście są gry, które mają fatalnie zaimplementowany wysoki poziom trudności jak na przykład wspomniany Last of Us (zombi jako worki na amunicje, brak oznaczeń guzików w qte), ze strategii seria Cywilizacja (sztuczne i łamiące zasady gry buffy oponentów), z rpg dobrym przykładem jest Wasteland 2 (pancerni przeciwnicy, do zabicia ktorych potrzeba wiecej amunicji niz drużyna w ogóle posiada czyniąc grę niemożliwą do przejścia zwłaszcza na początku).
Powiedziałbym że najwyższy poziom trudności jest testem mechaniki gry. Jeśli mechanika gry posiada głębię a AI jest dobrze zbalansowane, zwycięstwo na najwyższym poziomie trudności powinno być satysfakcjonującym, a nie żmudnym doświadczeniem.
Ja jestem prawdziwym wyjadaczem, pro-gamerem z 20 letnim doświadczeniem. Zawsze gram na easy i trainerach bo jestem pro.
Dzięki serdeczne za ten artykuł bo dał mi on powód do pewnych przemyśleń. Od jakiegoś czasu zauważyłem iż nie porywam się na "hard". Dlaczego tak jest? Może to kwestia że "hard" w życiu jest wystarczający? Może też z wiekiem począłem doceniać spokój? Kiedyś bawiły mnie horrory (gra,film) teraz tj. obecnie jakbym się raczej oszczędzał i lubił więcej ciszy.
Jeszcze raz dzięki całkiem fajnie napisane. ;-)
Pozdrawiam.
Zawsze gram na najwyższym dostępnym poziomie, szczególnie w FPSach często wysoki poziom jest dla mnie trywialny. To pewnie przez te ponad 20 lat gry spędzonych w shooterach w multi.
To znak naszych czasów: stajemy się coraz bardziej wygodni i niecierpliwi, a opisany tu problem dotyczy nie tylko gier. Wystarczy popatrzeć jak dzisiaj korzystamy z mediów - i w jaki sposób są nam podawane informacje na różnych portalach: w porównaniu z tradycyjną prasą czy z książką są one podawane w formie lekkostrawnej. W dodatku ostatnio coraz bardziej dominują treści wideo - naciskamy link, a tu oprócz tekstu pojawia się film który sam się odtwarza (czy tego chcemy czy nie) - tak jakby ktoś chciał nas zniechęcić do czytania. Jeśli dobrze pamiętam to chyba więcej niż połowa Polaków nie przeczytała w ciągu roku ani jednej książki. Rozwój technologii, który z założenia ma uczynić nasze życie bardziej wygodnym, sprawia, że sami stajemy się wygodni.
Odkąd pamiętam zawsze wybierałem poziom najtrudniejszy ze wszystkimi jego utrudnieniami. Albo tak przeszedłem grę albo wcale. Ale to też kwestia tego że inaczej nie widzę frajdy z grania.
Ja na Easy ??? Elexa przeszedłem całego na ultra :D Chodź nawet trofki/osiągnięcia nie ma za to :)
Różnica między liczbą osób, które ukończyły grę na poziomach łatwym i normalnym – 10,5%
A nie punktów procentowych?
Co do zagadnienia. Zwykle gram na normalu lub hardzie. Easy wybieram w ostateczności i to właściwie jedynie w momencie, gdy gra po prostu nie szanuje mojego czasu. Gdy gra zmusza mnie do mozolnego grindu, by podbić statystyki, nie mam skrupułów, by przełączyć na easy, bo taka zmiana nic nie zmienia. Nie staję się lepszy, nie poznaję nowych treści fabularnych, a po prostu klepię potworki. Gdy jednak nie mogę przejść jakiegoś bossa w walce zręcznościowej, grzechem jest dla mnie zmienić na easy, więc katuję go do bólu by wyćwiczyć zręczność, nauczyć się go i w końcu odnieść sukces. Na easy nie miałbym takiej samej satysfakcji, bo napięcie byłoby zmniejszone do minimum. A napięcie to ważny element gier jako takich. Dlatego często przełączam na hard, bo normal jest zbyt łatwy. Problemem jest, że niektórzy twórcy kompletnie nie potrafią robić poziomów trudności.
Osobiście zawsze staram się przejść grę na poziomie normalnym, gram tylko w kilka tytułów rocznie bo przez większość czasu nie mam w co grać dlatego moje umiejętności są marne.
Osobiście uważam że odpowiedni poziom trudności to taki, który jest zbliżony do tego co potrafisz lub jest trochę powyżej, gdyż nie frustruje a sprawia że z czasem w dany tytuł stajesz się coraz lepszy.
Dla niektórych nawet hard jest za łatwy, ale uważam że dla większości z nas normalny jest do przejścia w końcu jak gra przechodzi się sama to co to za zabawa.
W tym roku pierwszy raz od dawna zagrałem na łatwym w darksiders 3, ale nawet na tym poziomie gra była wymagająca tylko duma ucierpiała.
Końcowa walka z robotami i żołnierzami w New Colossus np jest dość trudna dla gracza "normal". Tam po paru parkietach wrzuciłem easy, ale po czasie czlowiek żałuje że się poddał.
Ja gram zwykle na easy. Nie mam jakieś super zręczności, a lubię grać w slashery typu Bayonetta, GOW i inne. W RPG też często wybieram easy, bo bardziej niż grind interesuje mnie fabuła. O dziwo bardzo lubię serię Souls, z uwagi na klimat (ale DS3 to już była dla mnie przesada z uwagi na strasznie osłabione tarcze i stabilność).
Ostatnio z ziomkiem gadałem , 35 wiosen, miłośnik gier wideo.
Stwierdził, że nie ma już siły na granie na innym poziomie niż easy , kiedyś do tytułu podchodził jak do wyzwania dzisiaj tylko relaks .
Ten artykuł to już trochę przesada. Duży odsetek graczy kończących na easy nie musi wcale oznaczać tego, że starzy gracze taki poziom wybierają, a równie dobrze to, że jest coraz więcej młodych graczy. Natomiast totalnie załamało mnie zielone pole z procentami i brak wiedzy matematycznej piszącego. Różnica nie wynosi wcale np. 10,5 PROCENT w przypadku Bioshock Infinite, tylko 10,5 PUNKTÓW PROCENTOWYCH.
Hmm wychodzi na to, że kiepsko się starzeję, gram zawsze na poziomie hard, jeśli to będzie 3 stopniowa skala to wyjdzie, że to poziom najtrudniejszy, jeśli 4 stopniowa to po prostu normal + 1.
Ja tam zazwyczaj gram na normalu. To chyba najbardziej odpowiedni poziom, nie za łatwy, ale nie za trudny. Wszystkie hardy itd. to nic ciekawego, ot wrogowie są mocniejsi a ty słabszy i tyle, dlatego zazwyczaj to olewam.
Dlatego najlepiej było jak nie było w grach wyboru poziomu trudności, bo mięczaki nie przechodzili całych gier :) A zresztą przeważnie jak ktoś nie był w stanie czegoś przejść to była kwestia, że utknął, bo nie wiedział co zrobić niż, że nie potrafił zabić wrogów. Mało to razy zawracali mi dupę kumple/kuzyni, że mam komuś pomóc jakiejś grze z lat 1995-2003, bo ktoś utknął, a wtedy nie było Youtube czy znaczników grach, ale byli też tacy co kupowali poradniki w czasopismach, by nie używać szarych komórek.
U mnie, gdy mam wybór trudności zawsze wybieram Hard lub Very Hard w strategiach, cRpg, action rpg, przygodówkach, horrorach. Natomiast tryb Normal preferuję tylko w grach zręcznościowych oraz Fps, ale przy ulubionych grach tego typu też Hard np: seria Tomb Raider, Uncharted, Prince of Persia, Half Life, COD- MW, Crysis 1, Stalkery, Metra itp. Assassyny też nadają się tylko na Hard.
Sądzę, że generalnie gry są stworzone, by grać na wysokich poziomach trudności, bo na Easy/Normal nie pokazują w pełni tego co przygotowali twórcy. Tak przeważnie jest.
SI wrogów raczej działa lepiej na Very Hard/Hard niż Easy/Normal. W ostatniej części Tomb Raidera czyli SoTR tylko na Hard/Very Hard szło wyłączyć te beznadziejną białą farbę oznaczającą półki skalne na które mamy się wspinać znaną z części od Crystal Dynamics (Legend, Anniversary, Underworld, Tr 2013, RoTR) oraz nachalne podpowiedzi przy zagadkach znane z Tr2013 i RoTR, a i tak pewnie z 80-90% ludzi grało na Easy/Normal pozbawiając się na starcie dwóch plusów gry.
Ja osobiście każdą grę zaczynam na normalnym poziomie trudności. Jednak czasami zmieniam go po jakimś czasie jeśli zauważam, że gameplay nic na tym nie zyskuje. Chodzi o to, że najczęściej twórcy idą na łatwiznę i różnica w poziomach trudności sprowadza się do tego, że przeciwnicy mają np. więcej HP, albo mniej otrzymują obrażeń przez co i tak proste walki przeciągają się w czasie. Taka np. seria Uncharted, która jest dla mnie mocna fabularnie, a słaba gameplay'owo tylko mnie irytowała na normalnym więc zmieniłem na łatwy. Są jednak gry, gdzie zmieniam ten poziom trudności na wysoki lub jeszcze jakiś wyższy. Najczęściej są to dobrze zrobione skradanki, rzadziej strzelanki, gdzie daje to satysfakcję, a nie tylko irytuje. Tak samo moją ulubioną serią gier jest Soulsborne i tylko zacieram rączki na Sekiro i mam nadzieję, że da mi mega wycisk. Po prostu jeśli coś jest dobrze zrobione i daje satysfakcję to 20-30 śmierci na jednym etapie tylko podkręca radość po zwycięstwie, jednak jeśli coś jest zrobione słabo to każda kolejna śmierć, czy dłużąca się walka tylko irytuje. Sam kilka razy zwróciłem uwagę na to jak np. na wielu bossach w Soulsach po długiej walce padłem kiedy ten został na hita i tylko się uśmiechnąłem, że jednak popełniłem głupi błąd i znowu 15 minut drogi i mordercza walka, tymczasem jakaś dziwna śmierć w casualowej strzelance powoduje u mnie chęć odinstalowania tej gry mimo, że punkt kontrolny był 2-3 minuty wcześniej.
Podstawowy problem z większą ilością poziomów trudności w grach, jest to że te najtrudniejsze są częściej frustrujace niż wymagające. Najlepiej byłoby, gdyby twórcy szli drogą gier z serii Souls i nie oferowali żadnego poziomu, wtedy gra musiałaby być idealnie przemyślana i wyważona. Dobrze, że teraz większość gier ma opcje zmiany poziomu w trakcie gry, bo często jest tak, że gdzieś w połowie, gra mnie już tak zaczyna irytować tym najwyższym poziomem, że nie mam już ochoty grać w nią nadal i często wtedy ratunkiem dla mnie jest zmiana na niższy stopnień trudności. Nie mam już 13 lat, by siedzieć nad jedną potyczką pół dnia.
U mnie zależy to od gry. W strzelanki nigdy nie gram na hardzie tylko normal, w slashery typu god of war 3 gram na możliwie najmniejszym poziomie trudności,a w rpg staram się na grać na najtrudniejszym chyba że ten poziom trudności nie zmienia nic oprócz znacznego wydłużenia walki
Często te poziomy trudności są zupełnie niezbalansowane. W takich Divinity normal jest czasem jak very hard w większości gier, a easy już przechodzi się samo. W Uncharted 1-3 większość gry przeszedłem na normal, ale pod koniec tak sztucznie windują poziom trudności, że przełączałem na easy żeby nie osiwieć. Lubię chyba najbardziej poziom narzucony z góry, ale gra musi być na tyle dobra, by wybaczać jej te momenty kiedy chcemy wejść z ak 47 do siedziby studia.
Ja jeszcze nie potrafię zejść poniżej normalnego, ale co raz częściej nad tym myślę. Po prostu gier jest za dużo. Oczywiście w stosunku do czasu który mamy na gry. Dlatego chcemy jak najszybciej zaliczyć przygodę ;).
Normalny poziom przeważnie jest łatwy i bezstresowy, więc nie widzę potrzeby schodzenia na poziom niżej.
Każda gra ma trochę inny balans poziomów. Większość RPG na normalu dla mnie jest akurat, wyjątki to actionRPG tam wybieram trudny. Z kolei w takim Civilization czy innym Endless poziom normalny to jak zabawa z dziećmi. Bardzo dobrze jak gra daje dużo poziomów trudności, do dokładnego ustalenia wyzwania a w ogóle fajnie jak wyższy poziom trudności to nie tylko podbijanie statystyk przeciwników.
Tylko normal. Nie gram dla niepotrzebnego wyzwania. Gram dla frajdy, postaci, gameplayu i dla możliwości wsiąknięcia w świat i klimat samej gry. Powtarzanie etapów po 10 razy jak dla mnie definicją marnowania czasu i po prostu złej zabawy. Wiadomo istnieją gry gdzie wyzwanie jest w pewien sposób rdzeniem samej gry, a wyciskanie z każdego etapu ile się da jest na swój sposób naturalne. Tak jest chociażby we wszelkich platformerach czy grach 2D pokroju wszelkich Marianów, Soników, Shovel Knightów itp.
Nie widzę nic złego w graniu na easy. Każdy powinien móc się cieszyć grami. Ja sam mimo, że gram dosyć dużo i traktuję gry jako swego rodzaju hobby to w kwestii techniki czy refleksu jestem po prostu słaby.
Wszystko zależy od gry. Są takie w których łatwy poziom jest tak łatwy że nie ma żadnej przyjemności z grania, wtedy eksperymentuję do czasu znalezienia równowagi między przyjemnością a wyzwaniem. Chociaż rzadko już stawiam na wyzwanie. Są też takie w których wysoki poziom jest tylko tym co opisywali inni przede mną, czyli więcej HP u bossów, czy też cziterstwo komputerowych przeciwników w strategiach. Poza tym z wiekiem nie tylko jest mniej czasu, ale też wyzwania to bardziej upierdliwość niż faktyczne wyzwanie.
Zauważyłem, że coraz więcej gier rezygnuje ze starego podziału "easy-normal-hard" i zamiast tego pyta nas czy chcemy skupić się na fabule, szukamy wyzwania czy gramy tak jak pierwotnie przewidzieli to twórcy. To jest dla mnie ostatnio głównym argumentem, niezależnie od tego jak gry są trudne, wybieram normal bo głównie z myślą o tym poziomie została stworzona gra, więc zakładam, że jest najlepiej zbalansowana. W końcu nigdy nie wiadomo, czy akurat w tej grze poziom hard oferuje jakieś nowe doświadczenie czy tylko pomnożone życie przeciwników. Grając na normalu nie muszę się o to martwić, gram teoretycznie tak, jak miało być. A że normal normalowi nie równy i tak jak większość gier na normalu przechodzę bez problemu, a w takim Wolfenstein do niektórych etapów podchodziłem kilkanaście razy to już co innego.
Ja zwykle wybieram "trudny" lub "normalny" w większości gry. Nigdy nie wybieram "łatwy", bo wtedy niektóre przedmioty, zdolności bohatera i inne elementy w grze tylko marnują, a to mniej zabawy i satysfakcji np. trylogia Metro (oszczędność amunicji i sztuka przetrwania). Ani nie wybieram "piekielny trudny", bo to ponad mojej siły i szkoda mi czasu i nerwy.
Poziom trudność "łatwy" jest dobry tylko dla tych, co dopiero zaczęli przygodę w świecie gier jako nowicjusze, albo mają mało czasu i chcą poznać jak najwięcej gry.
Plus dla twórcy gier za to, że dali nam wyboru. Ale za to wymaga więcej pracy, czasu i budżetu.
A czy autor szukając potwierdzenia swojej tezy w statystykach dotyczących osiągnięć nie popełnił podstawowego błędu? Gram co prawda na PC, ale jestem niemal w 100% przekonany, że przechodząc grę na normalnym poziomie trudności, automatycznie otrzymuję też osiągnięcie za poziom łatwy.
Gry akcji i RPG zawsze gram na normalnym poziomie trudności. Wyjątkiem był Wiedźmin 3, gdzie przy drugim przejściu ustawiłem poziom wyżej. W grach akcji nie jestem zbyt biegły i wyższy poziom by mnie tylko frustrował, RPG przechodzę głównie dla historii, często walka nie sprawia mi przyjemności chociaż są wyjątki jak pierwsze Dragon Age.
W strategiach zawsze gram w trybie iron man, a poziom trudności zależy od gry. W Europie Universalis gram na normalu, a wyzwaniem są cele gry jakie sobie stawiam np WC. Cywilizacja to prosta gra przejście na najwyższym poziomie nie jest jakoś szczególnie trudne ale wymusza strategię, której nie lubię mianowicie zwycięstwo przez dominację dlatego zazwyczaj gram na imperatorze. Stellaris to normalny poziom trudności, chociaż na najtrudniejszych ustawieniach też przechodziłem grę ale nie ma w tedy takiej frajdy z eksploracji co jest największym plusem tej gry. XCOM2 to tylko poziom legend poniżej, którego gra nie sprawia mi frajdy.
Ja zawsze gram na normalnym. Są oczywiście od tego wyjątki bo np w strategie to tylko na easy. Natomiast starsze części Call of Duty grałem tylko na hard (a 1 i 2 część rónież na weteranie).
Nie wyobrażam sobie grania w FIFE czy PES na poziomie wyzszym niż normalny bo tam komputer już oszukuje i gra nie daje przyjemności
Gram niemal zawsze na poziomie normalnym/średnim, bardzo rzadko próbuję innego, bo każdy inny to dla mnie przesada w daną stronę. Ale taką Mafię II dla przykładu ukończyłem na każdym, natomiast i tak zaczynałem z normalnym.
Preferuję hard, bo lubię czasami pokombinować. W izometrycznych RPG-ach, gdzie taktyka walki ma duże znaczenie, wysoki poziom trudności potrafi wycisnąć ostatnie soki z mechaniki, którą uraczyli nas twórcy. Niedawno przechodziłem BG EE na najwyższym poziomie trudności (nie licząc Legacy of Bhaal) i moje odczucia były bardzo pozytywne. Problemy miałem z nielicznymi przeciwnikami, ale naprawdę ciekawie zrobiłoby się, gdyby powstrzymywać się od ładowania gry w przypadku porażki. :) W Pillars of Eternity wybrałem wysoki poziom i chwilami było za łatwo. Gra stwarzała poczucie przejścia od taktycznej walki do hack 'n slasha. Na szczęście twórcy wprowadzili możliwość podniesienia poziomu trudności wszystkich walk do odpowiadającego poziomowi postaci po dotarciu do odpowiedniego etapu gry. Ogólnie wolę, kiedy gracz ma możliwość zmiany poziomu trudności na dowolny po rozpoczęciu gry.
Niższe poziomy trudności zdarza mi się wybierać w FPS-ach, które traktuję jako bardzo dobry odstresowywacz. Z reguły taktyki jest i tak w nich niewiele, a rozgrywka opiera się przede wszystkim na zręcznych unikach i utrzymywaniu celownika na uroczych paskudkach. :) A że duży przemiał, to duża frajda, więc dlaczego nie zwiększyć doznań? ;)
Artykuł idealnie napisany. To jest oczywiste. Ja mam 34 lata, gram od 1996 i zawsze na normalu. Niestety teraz, dzieci w domu, żona, praca, obowiązki i wolę grać na easy i czerpać taką samą przyjemność z grania jak wcześniej. Tym bardziej, że normal opiera się na tym, że trzeba np. więcej kulek we wroga władować. Zamiast 2 to 7 kulek. Smiem twierdzić, że wtedy easy jest nawet bardziej realistyczny.
Gram na easy i się tego nie wstydzę. I świetnie się przy tym bawię
Ostatnimi laty w grach włącza mi się tryb "No F*cks Given" przez co przechodzę przez gry z gracją czołgu, zrażam do siebie postacie (devsi i tak nie pozwolą na zablokowanie gracza na amen), dokonuję złych wyborów a także inne nieprzepisowe rzeczy, o których nie śniło się tym co zaglądają pod każdy kamyk :]
No i na Easy.
Ale też mam garść gier w których grywam na Normalu i wyżej, ale w ich przypadku poziom trudności jest dopracowany, co nie zawsze da się powiedzieć o innych grach...
Kiedyś grałem tylko easy ale starsze gry były trudniejsze.Teraz normal a ostatnio Kingdoms Of Amalur na hardzie ukończyłem i wcale hardkorowo nie było.
Czemu gramy (a raczej większość gra) na easy? Proste! Dlatego, że obecnie dla większości gier w dużej mierze ważna jest fabuła. Ja sam zwykle staram się wybierać 2 z najwyższych, ponieważ tam chyba jest największa satysfakcja z gameplayu, ale nie jest irytująco i nie przeszkadza w fabule. Wyjątkiem ostatnio jest dla mnie Metro Exodus. Tutaj jedynym, który mogłem wybrać jest Ranger Hardcore, ponieważ tak naprawdę poziom trudności buduje tu bardzo klimat. Na początku faktycznie ginęło się dużo, bo ciężko się przestawić na taki tryb. Zostało to wyważone w takim sposób, że pomimo faktu śmierci od 1-2 strzałów to przeciwnicy nie mają aimbota jak w 90% strzelanek na najwyższym poziomie, dzięki czemu ten strzał do śmierci jest znośny i wystarczający.
Ja od ponad 25 lat począwszy od 8 bitowych gier i automatów zawsze grałem na normalnym poziomie trudności odkąd to wprowadzili(bo wcześniej nie było wyboru poziomu trudności i gry były raczej trudne).Teraz jako świeżo upieczony posiadacz Ps4 slim jestem niemal świeżakiem pod względem używania gałek na padzie,ale mimo to udało mi się przejść m.in. całą trylogię Uncharted na poziomie normal. Oczywiście zdarzało się kiedyś zmieniać poziom trudności ,a to głównie na sztucznie zawyżony poziom trudności(gdzie np. trzeba było wywalić cały magazynek na 1 wroga).
Na konsoli zawsze gram na mozliwie najłatwiejszym poziomie ale to tylko dlatego ze nie ogarniam pada tak dobrze jak myszki i klawiatury, jednak na PC zazwyczaj ogrywam na średnim.
Bo większość graczy to niedzielni gracze więc grają tak żeby grać a nie wq...c się. Takie szybkie czasy.
Easy to jest dobry poziom dla ludzi, którzy są w określonym gatunku wybitnie nieuzdolnieni, a chcieliby poznać jakiś tytuł z tego rodzaju. Ze mną tak jest w grach akcji, mam pewną dysfunkcję manualną, co wiąże się z obiektywnymi problemami gdy gram w coś tego typu. Jednak obecne fpp są zazwyczaj na tyle proste, że mogę się w normalu pomęczyć. Bioshocka zacząłem na łatwym i po iluś godzinach zdałem sobie sprawę że jeszcze ani razu nie padłem i gra nie potrafi podnieść mi adrenaliny, a przecież takie gry powinny to robić. Przestawiłem na normal, no i wtedy było już ok.
Co innego tpp, które dziś dominują i mają sterowanie wybitnie pod pada, więc samo wykorzystywanie M+K stanowi znaczące utrudnienie. Tutaj biorę easy, bo wiem, że na jakimś bossie i tak będę się coś męczył. Tyle, że dzisiejsze gry trypel ej przeważnie mnie nudzą i niemal w ogóle mnie do nich nie ciągnie, więc rzadko mam okazję aby „polamić”.
A jak ktoś jest w czymś w miarę ograny, to tylko hard, ewentualnie na początku normal, żeby poznać mechanikę. Ja np. lubię pograć w gry z rzutem z góry (hack&slashe, taktyczne/zespołowe rpgi itp.), najczęściej w takich grach normal jest dla mnie zbyt łatwy. Pamiętam pierwszego Wiedźmina w którym przy ustawieniu kamery u góry, nawet najtrudniejszy poziom był zbyt prosty.
Teraz sobie pogrywam w Tower of Time, które posiada jedną poważną wadę – nie pozwala zmieniać poziomu trudności w trakcie rozgrywki, więc parę godzin poszło mi w piach, bo normal w tej grze jest zbyt prostacki i najlepiej od razu ruszyć ją na najtrudniejszym. Nawet nie chce sobie wyobrażać jak bardzo musi to być nudna gra na najłatwiejszym i nie mam pojęcia czy ktokolwiek mógłby z niej czerpać przyjemność (ale na epickim potrafi dać frajdę).
Polecam grać na najwyższym poziomie w Crysisy oraz Wiedźmina 2. Te gry zdecydowanie na tym zyskują.
Nieźle jest zrobiony poziom trudności w Dirt Rally. Jeśli zajmujemy w mistrzostwach którąś z 3 pierwszych pozycji to poziom trudności rośnie o jeden stopień (jest ich 5). Jeśli zajmujemy którąś z 3 ostatnich, to poziom spada. Ale to rajdówka, więc do fps czy innych rpg ten zabieg chyba się nie nada.
Lubię sobie zagrać w HoMM 3 na poziomie nieprawdopodobnym ale pozostałe gry w większości przechodzę po raz pierwszy na normalu. Jeżeli mnie wciągnie i przechodzę kolejny raz to wtedy testuję trudniejsze poziomy.
Wybitne gry należy grać na wyższym poziomie trudności, żeby "starczyły na dłużej" - żałuję, że w Starcrafta 2 grałem na normalnym i przechodziłem każdą misję za pierwszym razem i za szybko poznałem całą fabułę.
We wielu grach, zwłaszcza w tych nowszych można na bieżąco zmieniać poziom trudności, więc jeśli czujemy, że możemy się czuć lepiej grając na innym poziomie trudności to po prostu zmieniamy. Nie ma sensu się szufladkować typu: "zawsze gram na normalnym". Każda gra jest inna.
Zalezy raz gram na nomralu, inny mrazem na trudnym, ostatnio Metro Exodusa ukończyłem na najwyższym poziomie trudnosći. Ale takiego Darksiders 3 zaraz po premierze ukończyłem na najłatwiejszym . . . bo system walki jednak nie był do końca jaki miał być.
Jak ktoś nie może znaleźć godziny na pogranie to nie lepiej po prostu zmienic hobby gdzie lepiej można tą godzine spędzić, gry potrzebują czasu wiec jak go nie masz to tak średnio do nich podchodzić.
Zazwyczja gram na normal/hard. Jak gierka sie podoba to lece na najwyższym. Ostanio jednak gralem w Catherine i musiałem zmienić na easy bo fabularnie byłem ciekaw co dalej, ale przestawianie klocków zaczęło mnie pod koniec strasznie irytować.
Zwykle na normalu, a że gram głównie w JRPGi, a nie mam chęci do grindu to z czasem staje się on hardem xD
Na easy przechodzę gry, które zaintrygują mnie fabułą i chcę wiedzieć co dalej, a ich gameplay, jest tak irytujący, że nie chce mi się walczyć.
Gram na normal, ale gdy gra zaczyna mnie po czasie nudzić/przejada się (np. CoD:WWII) to włączam easy po to aby zaliczyć tylko tytuł jak już jestem dalej niż połowa.
W niektórych grach nawet najwyższe poziomy trudności są za łatwe. Jeśli można obniżać poziom w trakcie gry to na początku lepiej wziąć najwyższy. Wiele mechanik gry traci sens na łatwym poziomie, bo np. każdego przeciwnika można pokonać zbierając na klatę całą jego amunicję, więc po co kombinować i się starać?
A co, jeśli doszedłem do engame na hardkorze w Path of Exile? :D jeszcze z 2 lata temu grałem w PoE tylko na HC, teraz chyba już by mi się nie chcialo.
Dobre to jest... niby większość gra na 'easy' ale tutaj na GOLu wszyscy wypowiadający się krzyczą, że grają na 'hard'... w ankiecie też mało kto się chce przyznać do 'easy'... czy to już tak wielki obciach przyznać się do gry w taki sposób jak się po prostu lubi? Co za czasy.
W moim przypadku, często jest tak że rozpoczynam na normalu, a po zapoznaniu się z mechaniką gry przełączam na hard, o ile rozgrywka okaże się na tyle wciągająca iż nie chce kończyć gry zbyt szybko. Pierwsze Divinity: Original Sin zakończyłem właśnie w taki sposób, bo walka była tyle wciągająca, więc jak w moje łapy wpadła dwójka uznałem że rozpocznę od razu na poziomie taktyk. Jakie miałem zdziwienie gdy okazało się że zaimplementowali w dwójce system dwóch pancerzy, co diametralnie zmienia styl rozgrywki. Jednak zawziąłem się bardzo na to, aby tego poziomu już nie zmieniać co zaowocowało tym że spędziłem 200h na jedno przejście, testując mechanikę i oglądając ekran wczytywania.
Są też takie gry jak Wiedźmin 3, które są naprawdę źle zbalansowane i podniesienie poziomu trudności to konieczność, aby rozgrywka stanowiła jakąkolwiek satysfakcję. Choć podniesienie poziomu wyzwania, wiąże się tu tylko z wydłużeniem paska życia przeciwników.
Nie zawsze jest tak ze ktos wybiera od poczatku latwy poziom i tak przechodzi cala gre. Ja startuje zawsze od trudnego albo normalnego i dopiero kiedy trafi sie naprawde trudny do przejscia fragment zmieniam na normalny albo latwy bo nie zamierzam spedzic na nim kilku godzin (albo dni jak w przypadku gier From Software). Niestety nawet jedna taka zmiana uniemozliwia wbicie trofeum za wyzszy poziom i w statystykach wyglada jakby ktos cala gre przeszedl na latwym.
Aktualnie gram w "Dead Space " i coś mnie tknęło żeby jednak "easy" wybrać. I dobrze zrobiłem. Wcale ta gra sama się nie przechodzi na tym poziomie.Tak jak w grach 10 lat młodszych na tym poziomie też się ginie i trzeba się sprężyć.
Nie ukrywam przez wiele lat grałem na łatwym i nawet mi zdarza nim grać do dziś, Ale normalny jest umiarem między przyjemnością a wyzwaniem.
Przyznam dobrze też zrealizowano poziomy trudności w Need for speed Underground, otóż grając na easy dostajemy mniej pieniędzy za wygraną, a tak z postępem w grze zyskujemy do co raz lepszych ulepszeń a te tanie nie są i tak w naszej skarbonce może nam zawsze brakować na zakup czegoś.
Ale o co chodzi zazwyczaj gry mają kilka poziomów trudności (zazwyczaj przynajmniej 3) więc dla każdego coś się znajdzie.
Obecnie moim zdaniem problemem są gry które mają jeden poziom trudności bo taka gra jjest dla wąskiej grupy graczy. Zadko będzie wyważona dla wszystkich bo dla jednych będzie za łatwa dla innych za trudna a dla innych w sam raz.
Np. Taki dark souls ma jeden poziom trudności tzw bardzo trudny. A gdyby miała 3 poziomy to liczna odbiorców była by większa.
Także gry sa teraz dostosowane dla szerokiej grupy odbiorców i mają więcej poziomów trudności co uważam że jest zaletą. Jedni grają na easy inni na normal a jeszcze inni na hard czy very hard.
Czym się różni poziom very hiper super hard extra strong jasne mocne od easy dla leszczy? Większą ilością wrogów, głębszą gąbką na pociski, słabszym lootem. Gram w gry, jakie gram i gram dla historii. Nie chodzi o to, żeby gra przechodziła się za mnie, ale też nie mam czasu na maksowanie wyników, uskutecznianie shots per kill. Jestem casualem, ale lubię gry i nie kryję się - gram na super łatwym, a w niektóre gry single (które preferuję) z cheatami. Liczy się dla mnie progres historii i wybieram takie gry, które to mają.
Ale to się nie zmieniło od lat szczenięcych, kiedyś po prostu poziom trudności był dość skrajny, więc chcąc, nie chcąc - trzeba było przejść dany poziom tak jak wymagała tego gra - czy to było fajne? Nie. Frustrujące. Od gier oczekuję czegoś innego, ale.. to tylko ja. Dla takich jak ja tworzy się super easy :)
Nie czuję w żaden sposób, że coś mnie omija, bo czy zwalczę 10 wrogów, czy 999 to tak naprawdę nie staję się przez to gorszy, a gra idzie dalej. nie mam nic przeciwko super extra very hard, o ile istnieje extra super hiper easy :D
Nagle się okazuje że wszyscy grają na superhiperhardzie.
Zależy. Jak mi zależy na fabule to normal. Ostatnio coś grałem nawet na easy, bo chciałem przejść którąś część serii, ale niekoniecznie chciałem w niej spędzać tyle czasu ile piszą że się przechodzi.. koniec końców wyszło normalnie, bo jakoś easy nie pomogło w szybszym bieganiu przez lokacje i słuchaniu dialogów ;P
normal zazwyczaj.
Ale np KD:C nie zagrałbym nie na hardcore. Wiedźmin to też był poziom trudny. Mass Effecty też poziomy trudne, divinity original sin. generalnie jak się bawię dobrze w grze, to i spokojnie mogę pofailować kilka razy bo i tak mi to daje frajdę. Ale jak gram w grę - dla mnie - nie topową jak np te 3 wyżej co wymieniłem, to normal wystarczy, bo gry staram się kończyć zawsze, a jak mam siedzieć w grze bo muszę i przechodzić jakiś poziom pierdyliard razy.. na-ah, sporo innych gier czeka, nie ma co czasu tracić.
Większą ilością wrogów, głębszą gąbką na pociski, słabszym lootem.
Co za bzdura, czemu każdy podaje tak słabe argumenty?
Weźmy za przykład takiego Far Cry'a. Czy na normalnym czy na trudnym nadal goście padają na jednego headshota - argument o gąbce obalony. Liczba wrogów również się nie zmienia - obalony. Loot nadal ten sam - kolejny obalony. Jedyne co to zmienia to tyle, że wrogowie nie są aż tak głupi jak na łatwym i dodatkowo to ty przestajesz być gąbką na pociski.
Musi być trudno i chcę w grach wytężać mózg, bo inaczej nie sprawia mi to frajdy. Tylko że życie mam tak ułożone że mam na to czas - od tego trzeba zacząć żeby tak nie rozkminiać. W momencie gdy gracz ma 20 godzin tygodniowo na gry (multiplayer) nie zaniedbując obowiązków to już się robi całkiem fajnie; do RPGów przydaje się więcej wolnego czasu bo tam immersja jednak robi swoje
Trzeba również zauważyć, że niektórzy przechodzą gry na hardzie a tylko niektóre momenty na easy, a trofeum wpada za poziom easy.
W większości gram na normalu ale konsekwentnie do końca. Łatwy włączam gdy nadrabiam jakas starą grę i chce ja odhaczyc i zobaczyć klimat, historię. Trudne ustawienia zawsze w samochodowkach na kierownicy; nie po to ją mam by jezdzic jak w arcade.
40 coraz bliżej ale mój domyślny poziom trudności to normal w większości gier. Tylko FPSach lubię się pokusić o hard i w sumie tak było zawsze. Easy to raczej momenty kiedy gdzieś jakiś fragment gry zaciął mnie naprawdę na długo, lub po prostu gdy perfidny błąd w projektowaniu gry sprawia problemy. Ot np. typowe misje eskortowania NPC, który przez głupie zachowanie ginie. Nie mniej nie są to za częste sytuacje i nie zawsze gra pozwala na taki manewr. Raz w czymś pojechałem na easy całą grę, ale tylko dlatego, że byle moby nawet na normalu byli jak gąbki do okładania bez sensu przedłużając walki, które stałyby się inaczej nużące.
Większość gier, tych sprzed lat, miała coś takiego jak klafffisz F5 czyli "zapisz grę". Nie było problemu, gdy polegniesz, wczytać stan sprzed i powtórzyć. Teraz łaskawcy pozbawili nas tego. Jak mnie wk...ło /sorki/ w GR. Wildlands to gnanie w to miejsce gdzie mnie ubito z innego, oddalonego o 400 metrów bo twórcy tak sobie to wymyślili, co by nie było za łatwo. Walki z zas...mi bosami z paskiem zdrowia nad łbem. Giniesz - cała akcja od nowa, nie rzadko z 10/15 min. Dwie pierwsze gry Dead Space przelazłem na trudnym /DS 2 jako Zelot/ bo po prostu dało się ale DS 3 już nie za bardzo. Faktycznie, czasem w pewnych grach i miejscach, przechodzimy na łatwy w myśl zasady:
-To ma być rozrywka a nie katorga- jak w pierwszych grach TC. Ghost Recon no i... cierpliwość już czasem nie ta :/
Marcban - popieram :)
Poziom Trudności- słowa klucz....ktoś mądry, kiedyś wymyślił taki dźinks jak słyszę że gra ma tylko jeden poziom to stwierdzam; what the F**?
Jak ktoś chce być super hardcorem gra na Hard, ktoś oczekuje od gry zwykłego odstresowania po ciężkim dniu pracy włącza easy (ja tak robię). Koniec i bomba a kto czytał....:)
Zależy od osoby. Można grę przechodzić za pierwszym razem na easy zwracając raczej uwagę na fabułę przy np. rpg'u a robić to na hardzie już przy kolejnym podejściu. Każdy ma swoją wizje ;p
Jestem starym graczem i gram od dawna, ale nigdy nie miałem ciągot do najwyższych poziomów trudności. Mój wyjściowy poziom to normal, rzadko easy czy hard (strategie na normalu to często piaskownica). Każdy niech gra jak mu się podoba.
Ja gram na łatwym lub na trudnym. Bo lubię przechodzić gry bez stresu. Po za tym interesuje mnie fabuła w grach.
Wychowany na klasykach RPG Baldur itp w Wiedzmina zagralem na easy. Po prostu nie trawilem takiego systemu walki (po latach sie przyzwyczilem). Sam jestem wielkim przeciwnikiem trybu easy. Gry na tym poziomie po prostu traca i robia sie nudne, mialkie, gdyz nie oferuja zadnego wyzwania.
Zawsze staram się grać na easy/normal tylko dla tego, że gram dla samej historii/fabuły oraz soczystej rozgrywki. Nie lubię jak na normalu trzeba strzelić w typka 3 razy, a na hardzie już powiedzmy 12. Sztuczne wydłużanie rozgrywki. No ale często pada tu na forum stwierdzenie, że jak oceniłeś grę na 6/10 albo 7/10 i dopiszesz, że przeszedłeś na easy to zaraz wyskoczy jakiś maniak ze stwierdzeniem, że jakbyś zagrał na hardzie to gra dostałaby 10/10 i, że wszystko się zmienia. A guzik się zmienia, fabuła, gameplay dalej jest ten sam tylko zostajemy zmuszeni do grindu albo męczarni z każdym przeciwnikiem co nie zawsze daje przyjemność.
co easy?! kto gra na takim poziome?! A później filmiki na YT wyglądają że wszyscy walą na rambo i krzyk i płacz że gra jest za krótka bo w klika/kilkanaście godzin skończona. Tylko i wyłącznie poziom Hard.
Zazwyczaj na trudnym, ale od dłuższego czasu ten trudny to nic innego jak "czity" a nie realne wyzwanie od komputera. Zamiast porobić AI to dają jakieś %%%. TFU.
1.Jeden poziom trudności
2.Zbalansowana gra gdzie brak sytuacjii zgonów nie do unikniecia .
3.Zgon automatycznie konczy dana rozgrywke(trzeba zaczynać od samego poczatku).Jest jeden save jak np w Pillars of Eternity jest tryb próba zelaza
4.Czas na przejscie gry około 20h...lub mniej
Tylko taka gra moze osiagnac szczyt klimatu i imersjii.
Uncharted 4: A Thief’s End przeszedłem na trudnym.Aż dziw bierze, że tylko 5.1 % ludzi na tym poziomie go ukończyło.
Niektóre gry na easy są trudne, np Darksiders 3 czy ... Metro ;) Generalnie w większości gier gram albo na easy, albo na normalu. Te różnice między poziomami to głównie konieczność wpakowania większej ilości magazynku do tego samego przeciwnika. Po cholere mam zwiększać poziom trudności ?
Mam platyny we wszystkich soulsach po dwa razy i w Bloodborne. Zasadniczo nie mam problemu z trudnymi grami, uwielbiam takowe.
Ale w takim Uncharted od razu włączam easy. Po to żeby przejść to jak najszybciej, zobaczyć grafę i 'fabułę' i zasadniczo odhaczyć. Po co mam włączać hard, skoro taka gra kompletnie nic mi lepszego nie daje przez zwyczajnie miałki gameplay? Nuda, panie, kompletna nuda i strata czasu, który można poświęcić na ciekawsze gry.
I to jest sedno problemu - jak twórcy stworzą ciekawy gameplay, który wynagrodzi oranie harda czy innego insane'a, to czemu nie. W pozostałych przypadkach ostatni niech zgasi światło.
Np. Taki dark souls ma jeden poziom trudności tzw bardzo trudny. A gdyby miała 3 poziomy to liczna odbiorców była by większa.
Nie bo wtedy nie byłoby to dark souls. Ta gra ma być po prostu trudna, takie jest jej założenie.
Ach ta optymalizacja czasu...
A ja ciągle mam opory przed easy mode, mimo że kupka wstydu wciąż rośnie. Chociaż i tak często psuję sobie rozgrywkę korzystając z poradników (kiedyś nie do pomyślenia). Wiem, że upraszczanie jest nie do zatrzymania, ale myślę, że jakiś umiar jednak trzeba zachować, bo nawet jak gramy tylko po to, żeby poznać fabułę, to jednak jakieś poczucie wyzwania czy zagrożenia, powinno być. Po co płacić za grę, która przechodzi się sama? Już lepiej obejrzeć Let's playa.
35 lat na karku. Za dzieciaka udało mi się ukończyć te bardziej wymagające platformówki na Pegasusie. Teraz jestem w nich cienki otua, brak mi cieprliwości i refleksu. Nigdy nie gram na easy, a od czasu do czasu zarzucę tryb hard, by się podenerwować, pomęczyć i cieszyć z tego, że coś tam potrafię ;) Kupowanie gry, by przejść ją na easy, to strata kasy i jednak mała satysfakcja.
Na easy? Nawet dla starych dziadów easy to za easy. To poziom przeznaczony dla kogoś kto zaczyna zabawę z grami albo nie rozumie zasad danego gatunku. Powiedziałbym, że dzisiejszy normal to taki stary łatwy.
Nie przypominam sobie gry w ostatnich latach w której hard byłby jakiś niemożliwy do ogarnięcia.
prosze nie generalizowac ze z wiekiem zaczyna sie schodzic z poziomem trudnosci.
same wymowki w tym artykule.
a prawda jest taka ze jak sie nie ma czasu, to mozna ograc mniej podukcji a nie trzeba niszczyc sobie doswiadczenia graniem na easy.
bo granie na easy to olewanie gry, nie rozumiem po co wogole sie klopotac, nie lepiej obejrzec juz na youtubie jak i tak sie nie chce grac??
mysle, ze to kwestia naszych czasow i ogolnego zidiocenia.
Zawsze gram na trudnym bo wychodzę z założenia że na łatwym i średnim grają nooby.
Kiedyś to były czasy. Pełne czasu..... na granie.
Ja za dzieciaka grałem na hardzie, bo:
-bieda/skąpstwo, więc aby nie narzekać na brak gier, maksowałem, te które posiadam.
-naprawdę dużo wolnego czasu, więc można go poświęcić na lepsze poznanie gry.
-słysząc legendy o Dark Souls chciałem się na nie przygotować. I chyba mi się udało, bo przy pierwszym podejściu zginąłem dopiero przy Metal goły zad Dziku.
Takie wyśmiewanie się z grania na easy jest dla trolli, albo przegrywów, którzy nie ogarniają, że gry, to nie jedyna fajna czynność w życiu, albo jedyna, na którą mamy czas.