Tak ludzie gadają, że Arabowie mieszkający w Europie nie chcą się dostosować do praw, do kultury itd...a jak Polacy robią dokładnie to samo to gadka jest już zupełnie inna i... to norweskie prawo ma się dostosować do Polaków, bo w Polsce dzieci bić można.
Cainoor -> W Polsce sytuacja jest złożona. Mam trochę znajomych, którzy zajmują się tym zawodowo... ciężko coś powiedzieć w ogólności, bo każdy przypadek jest inny.
Generalnie wiele zależy od kuratora, który wyda danej rodzinie opinię oraz od orzekającego sędziego i tak... generalnie, gdy wszystko funkcjonuje dobrze (i rodzina nie trafi na sądziów, kurantorów i spycholoszki), to sąd przydzieli rodzinie kuratora, który ma doglądać, czy dzieciom nie dzieje się krzywda i pomagać rodzinie w niektórych kwestiach. Tzw. "bidul" to raczej ostateczność, gdy zagrożone jest zdrowie lub życie dzieci. Ale masz rację, czasami zdarzają się wpadki i to głośne.
I tak...
- dysfunkcyjni, upośledzeni rodzice z upośledzonymi dziećmi. Bieda. Sąd nie zabrał dzieci. Rodzinę wyprowadzono na prostą. Nie umieli nawet czytać, więc mieli pracownika socjalnego, który im pomagał. Nie było przemocy, patologii. Pracowici. Dzieci wychowały się tam jakoś i pracują jako lokalni pomagierzy.
- Średniozamożna rodzina, dwoje dzieci. Jeden rodzic nawet jako tako wykształcony. Zakopani w pozwach przeciwko sobie, donosach na policję. Pogrążeni w walce i "śledzeniu się" nawzajem tak, że nikt dokumentnie nie zajmował się dziećmi. Zero zaspokojenia podstawowych potrzeb. Dom dziecka, a później rodzina zastępcza. Też dobrze wyszło.
Trzeci przykład, ekstremalny. Dziecko bite i rzucane o ścianę przez ludzi, którym denaturat już przetopił korę mózgu na misie Haribo. W tym wypadku musiano ratować jego życie. Rodzice w więzieniu, dziecko w domu dziecka. Żyje.
To jest po prostu taki temat, gdzie cieszę się, że nie mam ogólnie wyrobionej opinii, bo na każdy argument, że rodzice, znajdzie się jakiś kontrargument, że jednak państwo i vice versa.
P.S. Dla mnie ta sprawa z katechezą ma dużo bardziej ponury wymiar, niż kwestia "wierzę/nie wierzę". Z opisu wygląda to kuriozalnie, ale wkurza mnie inna rzecz. W tym wypadku matka chce wychowywać dziecko tak, a ojciec inaczej. Rodzice dzielą się na mądrych rodziców i głupich rodziców. Ci mądrzy nie wykorzystują dzieci, jako pociski artyleryjskie przeciwko małżonkom/byłym małżonkom, ci głupi, tak ("jak kochasz tatusia, to powiedz mamusi tak..." i odwrotnie). Do jakich ekstremów musiało dojść w tym domu, że takie decyzje zabrał się sąd? Z prawnego punktu widzenia to kompromitacja, ale przypadki "prania mózgu" dzieciom przez rozwodzących się rodziców są bardzo częste. Pewien ojciec zyskał raz prawa widzenia z dziećmi, ale jego córeczka wykrzyczała przed pracownikiem sądu, że ten tatuś to [tu wstawmy epitety używane przez dorosłych]. Wyszło, że mama tak mówi, a mama ma rację. Mimo to, nie posłuchano opinii 7-latki i do spotkania z ojcem doszło. W ciągu 2h stał się ukochanym tatuśkiem, a gdyby posłuchać pierwszej opinii siedmiolatki, to żyłaby w przekonaniu, że to potwór (zupełnie normalny gość, po prostu nie wyszło im).
Los tych mniej szczęśliwych dzieci, to wypadkowa kompetencji instytucji publicznych i stopnia patologii ich rodzin.
Nie jestem pedagogiem czy psychologiem dziecięcym, ale nawet ja wiem, że dzieci rozdziela się od rodziców w ostateczności. Szkody, jakie może wyrządzić w psychice dziecka nadgorliwy urzędnik są nieodwracalne.
Tymczasem według raportów niezależnych organizacji francuskich i włoskich, urzędy norweskie i niemieckie notorycznie dopuszczają się nadużyć i nader często podejmują decyzje o odebraniu rodzicom dzieci bez wystarczających ku temu przesłanek.
To ma posmak niemal kryminalny, biorąc pod uwagę wagę zbrodni przeciwko dzieciom, sęk w tym, że takie działanie urzędów norweskich i niemieckich jest usankcjonowane lokalnym prawem.
wywalenie ichniego konsula na obecnym etapie, jak niektorzy sugeruja, to lekka glupota. Powinien jednak ich ambasador byc pol godziny po tym zdarzeniu na dywaniku u Premiera.
Bo to czy ta rodzina to jakies patole, czy sasiad zlosliwe zgosil ma drugorzedne znaczenie przy fakcie, gdzie Konsul wypelnia swoje obowiazki a lokalna wladza lamie konwencje dyplomatyczne.
Troche tak jakos smutno, ze zadnej reakcji ze strony rzadu nie bylo (jaki by on nie byl), a przynajmniej my nie jestesmy tej reakcji swiadomi, bo to pokazuje jak slabym panstwem jest Polska.
Podnie jest wszedzie, choc moze nie taka skale i z takim zawzieciem. W UK dziecko ci sie poobija, rano w przedszkolu zglosza i zaraz masz na glowie opieke socjalna i tlumacz sie debilom, ze dziecko nie bylo katowane. A u sasiada balangi, dzieci ubabrane, zasmarkane, glodne i zero reakcji. Ale tam nikt nie rusza bo to miejscowy patol.
Jako ze Polacy w UK czesto i gesto zamieszkuja w takich mniej zadbanych dzielnicach to powyzszy obrazek jest dosc powszechny.
Wspanialomyslne panstwo chcialo po prostu wyrwac dzieci z objec rosyjskiej zasciankowosci i wychowac je na przykladnych multikulturowych obywateli.
No, a ze dzieci nieszczesliwe? Kto by sie tym przejmowal.
Nic nowego: https://pl.wikipedia.org/wiki/Rabunek_polskich_dzieci
Kiedyś były kryteria narodowe, teraz są kryteria światopoglądowe. Historia powtarza się jako farsa.
Polskie MSZ powinno wydać ostrzeżenie przed podróżowaniem do Norwegii z dziećmi.
W ostatniej "Polityce" jest ciekawy wywiad z polską profesor mieszkającą w Norwegii:
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/1780716,1,dobro-dzieci-po-norwesku.read
W skrócie: zajmuje się ona nadużyciami Barnevernet, pomaga jego ofiarom, a kilka lat temu napisała głośny artykuł, w którym krytykuje tę instytucję i nazywa "stalinowską". Ale z jej słów wynika, że polski konsul jest tu postacią negatywną. Otóż Polacy mieszkający w Norwegii sami grzebią swoje szanse na odzyskanie potomstwa. Myślą, że płaczem i emocjami zmiękczą sąd, przekonają, że naprawdę kochają swoje dzieci. I tu się objawia różnica kulturowa, bo sąd oczekuje od rodzica emocjonalnej stabilności i zdolności do wzięcia odpowiedzialności za swoje życie. Tymczasem Sławomir Kowalski zachowuje się jak ci rodzice: krzyczy o "wynaradawianiu" polskich dzieci, zakłóca spotkania urzędników Barnevernet z rodzinami jak jakiś oszołom. I tym zraża do siebie nie tylko władze Norwegii, ale i opinię publiczną.
To teraz dobra zmiana może chociaż raz udowodnić, że stoi na straży interesów Polski. Póki co potrafią tylko pajacować pustymi frazesami.
Barnevernet to panstwo w panstwie, toc z tego co kojarze, zdarzaly sie nawet ucieczki tubylcow... do Polski przed wspomniana instytucja.
Wcale bym sie nie zdziwil, gdyby pod przykrywka dbania o dobro dziecka:
- panstwo chcialo miec po prostu pelna kontrole nad jego wychowaniem, wiec zabiera je tym, ktorzy w jego mniemaniu moga nie spelniac "norweskich standardow";
- bogatsi nie majacy dzieci placa, a Barnevernet egzekwuje.
W kazdym razie tacy ludzie, jak wspomniany konsul, sa potrzebni, a zarazem niewygodni.
W UK dziecko ci sie poobija, rano w przedszkolu zglosza i zaraz masz na glowie opieke socjalna i tlumacz sie debilom, ze dziecko nie bylo katowane.
Wg tych standardow 3/4 moich rowiesnikow powinno zostac odebranych rodzicom, wlacznie ze mna :>
A kto nas broni przed terrorem rozpieszczonych bachorów ? Norwegowie jeszcze tego nie opracowali ?
Dyskusja glownie o tym, kto wie lepiej co jest dobre dla dziecka. Państwo, czy rodzice?
U nas tez mozna znalezc rozne przyklady mieszania sie panstwa do wychowania. Czy to dobrze? Pewnie czesto tak, ale nie ma co udawac, ze tak jest zawsze.
Przyklad z dzis
http://www.tokfm.pl/Tokfm/7,130517,24395627,dziewieciolatka-skazana-na-katecheze-dwa-spojrzenia-psycholozek.html
[up]
Heh, ale zgranie;)
Breivik też był objęty tym modelem ochrony dzieci ?
Norwegia to stan umysłu. :) Uwielbiam ten kraj, ale niektóre pomysły na życie są tam kuriozalne. Ładnych parę lat temu miałem zajebistą akcję w aptece. Poprosiłem o dwa opakowania ichnego Ibupromu i dowiedziałem się, że pani może mi sprzedać tylko jeden. Żeby kupić drugie opakowanie, musiałem wyjść ze sklepu, wejść i dopiero wtedy dokonać transakcji. :)
Norwegi mają fajny heavy metal ale te modele to o kij rozstrzaść.
Polski model ochrony dzieci.
https://lublin.onet.pl/dramat-dzieci-z-rodziny-zastepczej-spod-lublina/djgm8mt
Przez lata były wyzywane, głodzone, a nawet bite. I to wszystko w miejscu, w którym miały znaleźć nowy, lepszy dom. Po długich miesiącach śledztwa i sądowego procesu na światło dzienne wychodzą szokujące fakty z życia dzieci w rodzinie zastępczej, którą prowadzili Małgorzata i Witold P. – To był rodzaj przedsiębiorstwa, z którego państwo P. czerpali zyski – mówi Onetowi Paweł Piotr Reszka, reporter "Dużego Formatu Gazety Wyborczej", który opisał tę historię.
Przez lata u państwa P. mieszkało średnio około dziesięciorga dzieci. Małżeństwo miało status tzw. zawodowej rodziny zastępczej, za co otrzymywało niemałe pieniądze
Pierwszy wyrok w tej sprawie zapadł w kwietniu 2018. Sąd uznał, że małżeństwo P. w różnych odstępach czasu znęcało się fizycznie i psychicznie nad dwanaściorgiem dzieci
Nikt nie zapytał tych dorosłych już dzieci, czy potrzebują pomocy psychologa lub jakiegoś wsparcia
Ogólnie takie urzędy zajmujące się ochroną dzieci mają przerąbane. No bo kto ich pochwali? Małe niewinne dzieci? Za to krytyka, proszę bardzo: prawicowi, konserwatywni, patologiczne rodziny "pokrzywdzone" itd itd itd.
Powtórzę to co zawsze przy takiej okazji: nikt nie zdaje egzaminu przed zostaniem rodzicem ani nie posiada jakiejkolwiek wiedzy oprócz zaczerpniętej z domu rodzinnego. Rodzicem może zostać każdy prostak, psychicznie chory i socjopata o ile posiada sprawny sprzęt.
Dlaczego ludzie nie przygotowani do roli rodzica nie powinni być pilnowani? Dlaczego państwo miałoby odmawiać ochrony sporej części najmłodszego społeczeństwa?
Wybieram okazjonalne pomyłki i "nadwrażliwość" urzędniczą ponad kolejne dziecięce ofiary.
w Polsce też kiedyś był taki chory system zabierali ludziom dzieci bo byli biedni i dawali obcym + kasa, a wystarczyło dać kasę tej biednej rodzinie,
zmieniło się to dopiero po tej aferze gdzie jakaś rodzina zastępcza brała dzieci dla kasy i 2 zamordowali.
Błędy się zdarzają, ale ja mam wrażenie, że te wszystkie instytucje są nieomylne a ich wyroki niepodważalne. Już pomijam fakt jakie tam mają procedury że można komuś odebrać dziecko „zaocznie” na podstawie, no właśnie, czego?
Norwegowie maja imo zbyt mocno rozbudowany (pod katem wyzwalaczy reakcji, uprawnien) ten system ochrony dzieci.
Zupełnie jak niemcy, a wszystko dla dobra dzieci bo przecież lepiej im będzie u bogatego Hermana niż u biednego Janusza z cebulandii
Na myśl przychodzi niejako Lebensborn
konsula Kowalskiego i uwazam, ze Polska powinna wesprzec go jak tylko moze.
Polska powinna wywalić norweskiego konsula, ale oczywiście naszych brakuje "cohones"
Również uważam, że powinna być jakaś kontrreakcja ze strony polskich władz.
Na podstawie mojej ograniczonej wiedzy mogę stwierdzić, że akurat mamy do czynienia z konsulem, który bronił polskich obywateli (polskich interesów) za granicą, więc liczę na jakieś działania "dobrej zmiany".
Moze zamiast bronic "polskich interesow" moglby bronic interesow dzieci maltretowanych przez polska patologie?
Calkowicie popieram system ochrony praw dzieci w Niemczech i Norwegii (o UK nie wspomne). A jak komus sie nie podoba to wypad do Polski. Tam patole moga gnoic dzieci do woli, bo wladza rodzicow jest swieta.
Ostatnio czytalem ze 1/3 zgloszen maltretowanych kobiet w Edynburgu to Polki (10% populacji)
Gdyby w odpowiednim momencie odebrano mnie moim rodzicom to zapewne nie byłbym takim trollem , psychopatą ,dewiantem i elektoratem Platformy.
Ja natomiast zgadzam się w pełni ze stanowiskiem rządu Norwegii.
Jakiś śmieszny facio robi burdy w urzędach i zasłania się immunitetem dyplomatycznym więc nic mu nie można zrobić, po prostu mają dość użerania się z psychicznym inaczej i chcą się go pozbyć w miarę szybko.
A co do "dzieci" to ile z nich pochodzi z nieplanowanych ciąż bo Sebix i Dżastina nie wiedzą co to antykoncepcja.
Natomiast stanowisko naszego namiestnika prowincji Izraelsko-Amerykańskiej jest bez znaczenia może sobie coś tam podziamlać, a i tak go nikt nie weźmie na poważnie nasz kraj jest podrzędnym chłopcem do bicia jak nie ma się co robić z nudów.
Jeszcze nasz nieszczęsny Ciputowicz wychowanek Geremka, pewnie narobił w zbroję jak się tylko dowiedział że Norwegia żąda odwołania konsula prowincji Izraelsko-Amerykańskiej przeto Baltic Pipe jest zagrożone.
Ciąg dalszy historii z konsulem. Tym razem norweskim...
https://wiadomosci.onet.pl/kraj/polska-daje-tydzien-na-opuszczenie-kraju-przez-norweska-konsul/n2y0b77
Pisaliśmy o norweskim modelu, tymczasem ten w Szwecji tez wydaje się obarczony dużymi wadami. Jeśli to nie jednostkowy przypadek, a systemowe podejście, to słabiutki to wyglada.
https://warszawa.onet.pl/ojciec-zabral-corki-z-muzulmanskiej-rodziny-zastepczej-do-polski-decyzja-sadu/hk2eg05
„Konsul Sławomir Kowalski chciał dodać otuchy dzieciom, odbieranym polskim rodzicom przez norweski Urząd ds. Ochrony Dzieci. Urzędnicy twierdzą, że był agresywny. Wezwano policję. Ta krok po kroku wypchnęła go z siedziby urzędu.”
https://wiadomosci.wp.pl/kulisy-skandalu-z-polskim-konsulem-w-norwegii-bronil-czworki-dzieci-wezwano-policje-6342052127324289a
- Pan konsul to ostoja spokoju i profesjonalizmu. Na filmie zachowywal sie godnie swojego urzedu. Brawa.
Norwegowie maja imo zbyt mocno rozbudowany (pod katem wyzwalaczy reakcji, uprawnien) ten system ochrony dzieci. Chociaz z drugiej strony nie mowi sie o tym ile przypadkow patologii dzieki temu udalo sie uniknac. Ciekawi mnie czy suma jest na zero czy nie. Tak czy owak na szali ludzkie tragedie.
Jednak nie zgadzam sie z odwolaniem konsula Kowalskiego i uwazam, ze Polska powinna wesprzec go jak tylko moze.
Najlepszy model był w starożytnej Sparcie.Zdechlaków się zrzucało ze skały a te lepsze dzieciaki państwo wychowywało i szkoliło.I efekt był , 300 -tu Spartan kontra cała armia Perska. A teraz rodzice i dziadkowie to rozpieszczaja dzieciaki i mięczaki z nich robią.I jak tu walczyć z Pisem i Islamistami ?