W życiu nie wypaliłem ani jednego papierosa... inna sprawa, że pewnie jak wszyscy niepalący jestem biernym palaczem :/ palacze powinni być wrzucani do izolatek :/
Prawie rok nie pale, przestałem palić bo w nowej pracy nie miałem czasu, później brak czasu przerodził się w brak chęci. Dotarłem do momentu palenia 1-2 fajków dziennie i 10-15 przy imprezie, która zawsze rano kończyła się bólem głowy do wieczora. Stwierdziłem, że jest to bez sensu i że od tego momentu nie palę. 6-7 dzień był najgorszy, a później nawet zapomniałem, że kiedyś paliłem. Przez te 10 miesięcy spaliłem pare fajek jak ktoś mnie przy piwku poczęstował, co również próbuje wyplewić, bo po paru piwach i czerwonym papierosie mnie odcina.. Jak myślę czasami o fajkach to biorę głęboki wdech, przypominając sobie jak to wyglądało jak paliłem + dużo lepszy sen + dużo lepsze samopoczucie + brak kaszlu rano + turbo lepszy smak i węch.
Też lubiłem palić, lubiłem całą otoczkę "kółek palaczy", sam skręcałem sobie fajki, nie wydawałem fortuny bo zaledwie ~50zł miesięcznie na dwie paczki tytoniu .... a teraz lubię nie palić.
Polecam
Nikomu palić nie bronie, ale zauważyłem swego czasu, że ten problem głównie dotyczy ludzi słabych. Co mam namyśli? A to, że wielu zaczyna palić tylko przez wzgląd na to, że inni palą w szkole i żeby też być fajnym i bardzo dorosłym. Potem tacy niestety zostają z problemem na lata, albo na zawsze. Słabiaki.
No to jest właśnie bezsensowne myślenie. Jak rzucasz, to nie ma "trzeba wypalić", tylko nie pal dalej.
A niby czemu "trzeba będzie wypalić"? Wywal to jak najprędzej i próbuj od nowa! Trzymam mocno kciuki żeby Ci się udało!
Co do pytania to nie paliłem i nawet nie myślę zacząć. Nie widzę jakiegokolwiek powodu aby sięgać po fajki. Palenie nie daje zupełnie nic oprócz uzależnienia.
Nie pocieszę cię bo ja po 5 latach niepalenia, wróciłem do nałogu.W między czasie miałem może maks 2 miechy przerwy i tyle na temat :/
Rzucałem 4 razy, 1 x desmoxanem, 1x tabcinem, plastry niqutin i ostatni raz desmoxanem i się udało. A więc nie dadzą Ci za bardzo pomocy żadne środki jak sam w sobie sie wzbierzesz i nie rzucisz. Czasami raz na dwa miesiące wypalam jednego papierosa jak mnie wkurzy żona, ale udało się pozbyć nałogu raz na zawsze. Mnie motywowało to zdjęcie naklejone w każdym pokoju :-)
Chcesz wagon czerwonych L&M odkupić okazyjnie? Nie wiem jak się to ma do Twojego problemu, ale muszę się ich jakoś pozbyć, a widzę łatwy rynek zbytu...
Ja ostatnią paczkę papierosów mam do dzisiaj na półce a rzuciłem bodaj z 8 lat temu. Trzymałem ją dla bezpieczeństwa, gdyby w okresie rzucania bardzo m się chciało palić, to zawsze są.
No i ta sobie leżą do dzisiaj.
A paliłem 2 paki dziennie. Odstawiłem z dnia na dzień. Teraz biegam półmaratony, na rowerze robię po 100 km. Polecam.
Nie wypalaj ich. Zostaw na szafce i nie pal wiecej.
Powtarzalem i powtarzam wszystkim którzy chcą rzucac palenie. Macie problem bo strasznie rzucacie nic nie palac a później nagle zapalicie i tragedia, teraz trzeba palic do końca zycia albo następnej proby (nieudanej oczywiście) rzucania.
A prawda jest taka, ze nie trzeba probowac i nie trzeba wracac. Rzuciles i nie palisz dzień czy tydzień czy tam miesiąc a teraz wrociles i tragedia? Nie ma zadnej tragedii. Wrociles to rzuc znowu. Na godzine, dzień, tydzień czy miesiąc. Nie ma parcia i nie ma problemu. Chocby to "rzucanie" sprowadzalo się do nie zapalenia przez godzine czy dzień tylko to już warto. A z czasem, niech to będą lata nawet, przyzwyczaisz siebie i organizm do coraz mniejszej tęsknoty za paleniem, z czasem zapewne w ogole nie będziesz po nie siegal. A nawet jak kiedyś sięgniesz to nie będziesz plakal na forum tylko po prostu znow z następnego zrezygnujesz nie martwiac się Ostatecznym powrotem do palenia ;)
Sam paliłem ok. 20 lat, zwykle kilka z rzadka się więcej trafilo do paczki maks dziennie wiec w sumie nie total nalog, ale nigdy w sumie nie miałem problemu by nie palic dzień czy kilka tygodni nawet. Już nie palac lata zdarzalo mi się przyjąć poczęstunek, wypalić i zapomnieć. Do niczego się nie zmuszałem i jakos nic nie "musialem" wiec samo przyszlo i poszlo ;)
Swoja droga tez gdy papierosy zaczely się zblizac cenowo do 10 złotych to tez stwierdziłem, ze dym to mogę wdychać za darmo z ogniska jak koniecznie musze, placic za to nie ma zbytnio sensu ;p
Ja miesiąc nie paliłem e-fajury, ale wróciłem na mniejszej mocy, bo lubię czasem zabuchcić jakiś fajny smak. Ale planuję w niedługim czasie kompletnie rzucić nałóg w cholerę, bo jakoś szkoda kasy i zdrowia.
Zaczynałem popalać mając te 17/18 lat, ale to bardzo mało, z czasem się wkręciłem i kupiło się jedną paczkę, drugą, trzecią i tak szło. Nie paliłem nie wiadomo ile na dzień, czasami jedną, czasami dwie, a czasami nawet i w ogóle. Pod koniec palenia, to był chyba lipiec 2017 paliłem już tylko cienkie mentole, z końcem lipca wypalając ostatnią fajkę z paczki, nowej nie zakupiłem. Z dnia na dzień jakoś mi się to znudziło i od tamtej pory oficjalnie nie palę, choć zdarzy mi się raz na ruski rok zapalić właśnie cienkiego, ale to tylko wtedy kiedy nie jestem trzeźwy. A to się zdarza raz na parę miesięcy. Na trzeźwo nigdy nie sięgnąłem i nigdy mnie nie kusiło nawet jeśli ktoś palił przy mnie.
Do dziś za bardzo nie wiem co się przyczyniło do zaprzestania palenia. Parę lat się popalało, dodam, że na tą chwilę mam 25 lat.
Palilem 8 lat. W marcu tego roku przesiadlem sie na elektryka. "Vapowalem" do maja, rzucilem to w pizdu i do dzisiaj nie pale. Niby kilka miesiecy, ale czuje sie teraz znacznie lepiej. Przyjemniejszy sen, nie smierdze fajami, nie mam takiego kapća w mordzie i brak kaca jak popije. Jednym slowem rewelka :)
Trzy lata odkąd wyeliminowałem tę mega syfiarnię.Paliłem od pierwszej klasy ogólniaka ramkę dziennie.Frajerstwo straszne.
Nie potrzebnie myślisz o fajkach. U mnie za trzy miesiące minie czwarty rok jak nie pale :)
Nie myśl, nie patrz, nie gadaj na temat fajek bo to tylko pobudza twój mózg który się będzie domagał dymu, nikotyny.
Powiem tylko jedno. Desmoxan i szczera chęć rzucenia. Nie pale chyba 4 czy 5 lat, nie liczę już. Nie wyobrażam sobie znów zacząć.
Mnie się przyfarciło. Geny chyba. W liceum sporo popalałem, ale widać jestem odporny na nałogi polegające na wprowadzaniu substancji do organizanizmu, bo się nie uzależniłem. Zresztą ani alkohol, ani Maria Juana mnie nie ciągną. Robiło się różne rzeczy w liceum, ale coraz cięższe poranki, a właściwie dni po doprowadziły do wniosku, że chwilowy boost nie jest w ogóle opłacalny. Fajek zero, alku w zasadzie też, Maryja sporadycznie. Czasem nie odnawiam, jak ktoś częstuje.
Na trzezwo nigdy nie zapalilem tego syfu, niestety po paru piwkach ktos poczestuje i nie umiem odmowic...
Teraz detoksik od alko 4 tygodnie i mysle, ze fajki juz do geby nigdy nie wezme ;)
Nie paliłem już ładne 3 tygodnie a dziś znów bum. Kupiłem paczkę fajek. Kurde trzeba to świństwo rzucić. No nic upadłem. Teraz tą paczkę trzeba będzie wypalić czyli 10 fajek na dzień.
A jak jest z wami? Palicie? Jeśli tak to ile dziennie i czy chcecie ten syf rzucić? Może jacyś userzy tu się znajdą co palili i to rzucili?
Nie paliłem i nie zamierzam. Nawet gimbazę przeżyłem pod tym względem bo w przeciwieństwie do swoich rówieśników zachowałem strzępki intelektu podczas gdy oni koniecznie chceli być dorośli na siłę. Pozdrawiam ich i ich płuca.
Nie wypalaj, nie wyrzucaj. Zostaw na widoku i smiej sie paczce w ryj, ze stoi i czeka a ty jestes silniejszy. Z podejsciem, ze lepiej wypalic niz wywalic to ty nigdy nie rzucisz, zreszta nawet tego za bardzo nie chcesz.
Nie ma opcji, by rzucić jakiekolwiek uzależnienie ciągnące się przez lata po prostu ot tak. Niewielu ma tak silną wolę i możliwości by tego dokonać. Dlatego też każde "głębokie" uzależnienie rzuca się stopniowo zajmując wolnych chwilach organizm czymś innym.
Kiedyś o tym słyszałem, lecz nie jestem w stanie zagwarantować pewności takiego sposobu (nie mam możliwości wypróbować, ani nie mogę się powołać na badania naukowe), lecz jest to dla mnie rozwiązanie mające wiele sensu.
Otóż paląc fajki / pijąc kawę w hurtowych ilościach przez lata przyzwyczajamy organizm do "nowego porządku". Objawia się to tym, że parę fajek rano / kawa przed i po śniadaniu wydają się być dla naszego organizmu naturalną koleją rzeczy. W momencie niedopełnienia tych naturalnych dla nas czynności, organizm stopniowo zaczyna uruchamiać swoje mechanizmy "obronne", mające na celu uzupełnieniu niedoboru. Jeśli palisz fajki / pijesz kawę tak jak wspomniałem wyżej - hurtowo, to ten efekt "niedoboru" po pewnym czasie będzie tak mocny, jak chociażby potrzeba picia czy jedzenia. Zabierając nagle z życia tak dużą jego część (2 czy nawet 1 paczka dziennie to sporo) organizm zasadza ci wprost proporcjonalną "kosę w plecy".
Wiele osób przy rzucaniu palenia poddaje się już po paru tygodniach, gdyż ciśnienie jest już na tyle duże że nie są w stanie ciągnąć tego dalej. Celem stopniowego rzucania uzależnienia jest właśnie naturalne przyzwyczajenie organizmu do działania bez używek. Robi się to w następujący sposób:
W zależności od ilości pochłanianego tytoniu ustalamy sobie ramę czasową, na koniec której jesteśmy już na takim poziomie, aby móc swobodnie rzucić to w diabły. Dla przykładu przyjmijmy sobie okres w wysokości 1 roku. Przypuśćmy, że palisz dziennie średnio 20 fajek, a celem jest palenie 3 w ciągu tygodnia. W zależności od swoich możliwości ustalasz sobie ramę czasową oraz cel po którego osiągnięciu możemy przystąpić do całkowitego odłożenia. Następnie dzielisz sobie to tak, aby progres w rzucaniu był jak najbardziej jednostajny w całym zaplanowany okresie (np. schodzimy o jedną fajkę mniej dziennie co tydzień). Oczywiście im bardziej "szczytny cel", tym łatwiej będzie Ci wytrzymać dłużej, co przełoży się na łatwiejsze wejście w to uczucie "obojętności" dla papierosów. Wybierz sobie te parametry tak, aby było to optymalne dla Twoich możliwości, możliwe że wujek Google ma jakieś gotowce w zależności od stopnia uzależnienia.
Oprócz tego "ciśnienia" na zapalenie, pojawia się też kolejna przeszkoda - "zagracony umysł". Nigdy nie paliłem, ale posiadałem uzależnienie i wiem jak to jest - cały czas myślisz jak to zrobić / kiedy, aby ugasić pragnienie. Nie muszę chyba mówić jak destrukcyjne dla otoczenia i dla nas samych potrafi to być - można stracić pracę przez brak skupienia, zrazić znajomego poprzez brak uwagi itd. Przy rzuceniu "od razu" ten efekt jest znacznie mocniejszy niż po osiągnięciu swojego celu - zminimalizowaniu dawki po której nie czujemy potrzeby na więcej.
Aby dodatkowo wspomóc się w "cierpieniu" podczas stopniowego rzucania i zagospodarowaniu dodatkowego czasu, proponuję znaleźć sobie jakieś dodatkowe zajęcie - czy będzie to jakaś aktywność fizyczna, czy zabawa jakimś przedmiotem, czy uczeniu się nowych rzeczy / umiejętności, nie ma to znaczenia - to musi być coś, co skutecznie odciągnie Twoją uwagę od momentu, w którym zazwyczaj idziesz zapalić (przerwa w pracy / szkole, reklamy podczas oglądania filmu / serialu). Najlepiej aby było to coś, co można wszędzie ze sobą zabrać, gdyż zawsze i wszędzie znajdzie się okazja by zgrzeszyć. ;)
Czasu będzie coraz więcej, więc będziemy również stopniowo zwiększali ilość czasu poświęcanego na dodatkowe aktywności. W ciągu roku mógłbyś nauczyć się parunastu karcianych trików, które na nie jednej osobie zrobiły by ogromne wrażenie, a kto wie - może złapiesz magicznego bakcyla? - Jeśli jest coś, czym bardzo chciałeś się zająć ale nie miałeś czasu właśnie nadeszła okazja. Dobrze jest mieć również jakąś drugą osobę, która również jest w trakcie rzucania (choć być nie musi) i wspólnie realizować wolny czas - w grupie zawsze raźniej.
Kolejnym pomysłem na realizację wolnego czasu angażując przy tym nie tylko siebie ale też swojego dzieciaka i żonę są... klocki LEGO! Słyszałem, że palacze często nie mają co robić ze swoimi palcami, a to jest IMO świetne rozwiązanie rozwijające kreatywność (szczególnie u małego, jak nie ma jeszcze do czynienia z czymś takim). Mam już swoje lata na karku i jak przypomnę sobie stare lata - ile czasu spędziłem w tych klockach... ile włosów sobie przez nie wyrwałem (brat który wszystko psuł), ehh... piękne czasy. Jak pewnego dnia dorobię się dzieci będzie to pierwsza zabawka, którą ode mnie dostaną (oczywiści gdy znajdą się w stosownym wieku). Widziałem kiedyś na allegro paczki losowych klocków LEGO po 1000 sztuk za niewielkie pieniądze, więc nawet przy skromnym budżecie można coś zorganizować.
Na sam koniec zrobiłbym sobie pamiątkę / symbol, który przypominałby mi o trudzie, który przeszedłem (ta duma!)i ukazywałaby inne, bardziej pożyteczne możliwości inwestycji zaoszczędzonych pieniędzy. Ja osobiście postawiłbym na LEGO Technic Bugatti Chiron, dla mnie - jako osoby z zamiłowaniem do klocków i zacięciem kolekcjonerskim było by to idealna pamiątka na lata. Nie tylko ładnie prezentuje się na półce, to dodatkowo samo jego złożenie (3599 części! SIC!) zajmuje trochę czasu i daje mnóstwo frajdy. Kolejnym dodatkowym atutem może być fakt, że takie cuś dobrze trzyma wartość, więc ta kosmiczna cena nie jest aż tak dla portfela bolesna. ;)
Rzucanie uzależnienia nigdy nie było, nie jest i nie będzie proste, choćby nie wiem jak trudne wydawać by się to mogło - da się! Samozaparcie oraz właściwy sposób jest tu kluczem.
Mam nadzieję, że pomogłem. Życzę powodzenia wszystkim, którzy biorą się za rzucenie tego świństwa.
NIECH MOC BĘDZIE Z WAMI!
Udało mi sie rzucic palenie jakiś czas temu .Na tyle skutecznie że mnie nie ciągnie.Z tym że nie jest aż tak różowo .Suma nalogów musi się zgadzać ,teraz dla odmiany z piwskiem i żarciem przesadzam .Skutkiem jest nadwaga ,nadciśnie , dna moczanowa i pewno wątroba zacznie niedługo protestować..Czasem się zastanawiam czy nie lepiej było zostać przy paleniu.Oczywiście najlepiej było w ogóle nie zaczynać .
Nigdy nie paliłem nałogowo, palę tylko do alkoholu w myśl zasady "Wódka lubi dym" mus zapalić.
W pracy palacze znów mi powiedzieli, że przy papierosku poznaje się nowych ludzi... Chore xd
Chociaż trochę prawdy w tym jest, bo nie raz w restauracji na palarni się pogawędziło.