#1 Doświadczenie
Pamiętam moją pierwszą "dorosłą" pracę, z umową, 400 złotych miesięcznie. Wstawałem przez cały lipiec o 7.00 rano żeby pisać 10 newsów dziennie w Imperium Gier Wirtualnej Polski. Wytrzymałem półtora miesiąca. Potem kolejne serwisy o grach, gdzie kasa też była gówniana, upokarzająca wręcz, choć może nie aż tak, co 400 zł za 310 newsów. ;)
Ale uczyłem się pisać, ubierać myśli w słowa, obserwowałem reakcje ludzi na konkretne formy tekstu, co mi się bardzo przydało w późniejszej pracy. A dużo osób chciałoby dziś na start dostać 3000 złotych, bo "po mniej nie opłaca im się schylać".
#2 Ryzyko
Pamiętam jak zakładałem swoją firmę. Wywróciłem życie zawodowe do góry nogami. Miałem jakieś oszczędności. Nie dlatego, że dobrze wcześniej zarabiałem, tylko po prostu starałem się odłożyć ile się da. Odłożyłem niecałe 20 000 zł, co w sumie nie było jakąś wielką kwotą, ale pozwoliło mi na zerwaniu z pisaniem o gierkach (dziś robię to czasem, ale czysto hobbystycznie) i rozwijanie się w dziedzinie, w której się chcę rozwijać.
Jak otworzyłem firmę to wyprowadziłem się do przysłowiowej piwnicy, kasa się kurczyła, a klientów było za mało. Żyłem jak zwierzę, praca po 18 godzin na dobę, jakiś serial do snu i tak w kółko przez miesiące, dwie imprezy do roku, etc.
Pamiętam jak jechałem w 2015 do jakiegoś klienta na północy Polski, miałem na koncie 240 zł i to nie dlatego, że dzień wcześniej było pite, tylko po prostu kończyły się tamte oszczędności. Jechałem Polski Busem, bo taniej od PKP, nocowałem w jakimś lipnym hostelu za 60 zł za noc (może nie szczury, ale przyjemnie też nie było). W 6 godzin zarobiłem teraz 5 koła, a klient do dziś przysyła mi pocztówkę na święta, ale do dziś się zastanawiam jakby to było, gdyby coś tam wtedy nie wypaliło, albo gdybym nie zarobił tej kasy (pewnie musiałbym pójść do cudzej firmy na cudzych warunkach).
A teraz pomyślmy o wszystkich tych, którzy zagrali według tych samych reguł, ale im się nie udało. Nie dopisało szczęście, pojechali do klienta Polskim Busem, a klient nie zapłacił, biznes nie wypalił. To zdecydowana większość, sporo z nich kończy na totalnym dnie, przy którym ciepły etat w okienku na Poczcie wydaje się całkiem spoko.
#3 Stres, ciężka praca i wielka odpowiedzialność
Dopiero po dwóch latach zacząłem zarabiać na swoim, tzn. na takiej zasadzie, że nie żyję na granicy zera, ale pracuję, mam regularny dochód, pozwala mi on odłożyć sporą jego część na koncie (zawsze odkładajcie). Myślę, że zarabiam relatywnie nieźle, jak na dzisiejsze warunki, choć mam nadzieję, że to dopiero początek tendencji zwyżkowej.
Ktoś mógłby powiedzieć, że lekka praca i znikąd, ale to nieprawda. Nadal pracuję 12-16 godzin dziennie. Nadal pracuję robiąc zakupy w sklepie, nadal pracuję kiedy zasypiam. Każdego dnia stresuję się milionem spraw, każdego dnia muszę podjąć setki decyzji, każdego dnia zatrudniam ludzi, których znam, lubię, znam ich historie i czuję się za nich odpowiedzialny. Każdego dnia robię coś dla jakiegoś milionera i jak coś schrzanię, to on mnie obwini i mnie będzie kazał oddać sobie stracone pieniądze. Każdego dnia mam świadomość, że jutro ktoś może wyłaczyć światło, klienci się wypiąć, że z dnia na dzień to się wszystko skończy i ktoś zapyta mnie czemu nie piąłem się po szczeblu kariery Dentons jak niektórzy i mam mniejsze doświadczenie korporacyjne od pani Ilonki z recepcji.
To jest ciężka praca, to jest nieprawdopodobny stres, nawet jeśli nie jest to wysiłek czysto fizyczny.
# Epilog
Ja doceniam ciężką pracę, również fizyczną. Jeśli ktoś jej nie ocenia, to na ogół prości ludzie, którzy chcą się poczuć lepsi. Natomiast siłą rzeczy nie ma w prostej pracy dużych pieniędzy, bo tego typu praca sama w sobie nie zarabia aż tak dużo dla swojego pracodawcy, jest uzależniona od pracodawcy, jest na totalnym braku ryzyka, z gwarancją umowy i sporą elastycznością doboru pracowników. Nagonka w stylu Sir Kleska jest po prostu niesprawiedliwa, bo nie rozumie jaka historia kryje się za moimi doświadczeniami.
Każdy może spróbować zarabiać 10, 20, 50k miesięcznie, natomiast nie każdemu się to uda. Wiele osób nie decyduje się na podjęcie tego ryzyka, co w pełni rozumiem, ale może mieć pretensje tylko do siebie.
*summoning mohenjodaro*
[edit]
zeby nie bylo, ze tylko spamuje - sam sobie odpowiedziales na pytanie. Łatwo nas zastąpić :) dlatego warto zdobywac nowe uprawnienia, uczyc sie obslugi nowych maszyn, poznawac nowe technologie... fizol tez moze byc specjalista i zarabiac godne pieniadze. O wycenie pracy raczej nie decyduje to ile sil kosztuje ona pracownika (chociaz pewnie tez) ale to jak latwo znalezc na jego miejsce kogos z podobnym zestawem umiejetnosci.
A dlaczego nie zrobić tak, żeby każdy był dyrektorem i zarabiał 20 tys. miesięcznie?
Strażacy, którzy wrócili ze Szwecji już się burzą, bo pojechali za kasę UE, a Błaszczaki i reszta hołoty próbują się podczepić pod ich sukces.
A burzą się, bo zarabiają na początek mniej niż kasjerka. Także ty na tę pracę na kasie nie narzekaj, bo tam jakieś kokosy muszą być, skoro więcej od strażaka biorą.
twoja praca jest tym lepiej opłacana, im większy przynosi zysk twojemu pracodawcy.
do tego dochodzą podatki, ubezpieczenia - a także to, ilu jest potencjalnych pracowników na twoje miejsce.
to chyba tyle, po resztę zapraszam na rynek pracy, abyś nie musiał więcej zadawać takich naiwnych pytań.
a, jeszcze jedno - nie każdy, kto się "dużo uczył" 1) jest lepiej wynagradzany 2) ma lżejszą pracę
a także nie każda ciężka praca jest coś warta. Można się natyrać, a tak naprawdę nie zrobić nic wartościowego.
robiłem już za barem/na kuchni/w restauracji, na magazynie kolejowym oraz (przez kilka lat) udzielałem korepetycji. Myślę, że jedną z najważniejszych umiejętności, jakie nabyłem przez te lata, jest umiejętność rozpoznania pracy wartościowej od bezwartościowej. Żeby jeszcze bardziej namącić dodam, że praca wartościowa dla twojego pracodawcy może być zupełnie bezwartościowa dla reszty świata. : )
Według mnie powinno być po równo dla wszystkich
oby ludzie o takich poglądach nie dorwali się do karabinów.
Dla robotników oczywiście wielki szacun, człowiek z fachem w ręku to skarb.
Ale jak myślę trochę o swojej przeszłości, to nie tylko „tyra fizyczna” wydaje się być mało szanowana społecznie. Przez jakieś 4-5 lat byłem naukowcem i z perspektywy czasu, to była ostra jazda bez trzymanki.
Praca po 14-16h dzień w dzień? Jak najbardziej.
Praca w weekendy? Prawie wszystkie.
Dostosowywanie życia do interwałów eksperymentu? A jak! Czasami trzeba było zacząć coś o 8 rano, a następnie przyjść o 23.00 i zacząć zbierać próbki - kilka h roboty. Praca w niebezpiecznych warunkach? No pewnie!
5h w chłodni + ciekły azot i nijak ruszyć sie na siku. Jeden eksperyment wykorzystywał po kolei: stężony kwas siarkowy, gotujący się fenol, wysokie napięcie, stężony formaldehyd, metanol, chloroform, 2 barwniki rakotwórcze, substancję powodującą bezpłodność m, promieniowanie UV, a na koniec radioaktywność do uwidocznienia wyników. Oczywiście powtarzasz go regularnie, bo rzadko wszystko udaje się zoptymalizować wszystko za jednym razem. Praca z materiałem infekcyjnym? Non stop.
Ciężary? Również często się zdarzało. Generalnie bhp z czasów rewolucji przemysłowej. Same martwe przepisy i liczenie na to, że nikt sobie nie podpali ryja (a zdarzyło się to komuś znajomemu).
Pensja? Trochę mniej niż przeciętnie wykwalifikowany robotnik.
Mnie jeszcze nie było najgorzej, bo miałem za granica fajne stypendium, ale moi koledzy z Francji mieli naprawdę niewesoło i niektórym puszczały nerwy. Z drugiej strony rozumiem doskonale taki stan rzeczy, bo jak popsuje się kibel przed urlopem, to jesteś gotów zapłacić wielką kwotę za to, żeby odpowiedni człowiek się tym zajął. Natomiast wmówienie ludziom, ze powinieneś zarabiać więcej, bo istnieje 0,01% szans, ze twoje odkrycie doprowadzi do aplikacji w przemyśle jest słabą kartą przetargową. Część takich odkryć w zasadzie nigdy do tego nie doprowadzi. Raczej poszerza nasze rozumienie świata, ale nie ma konsensusu, czy powinno być to dobrze opłacane, czy nie. Pewnie jakby rzucić takie pytanie tutaj, to odpowiedzi byłyby tak 50:50.
Tak wiec miałem etap, gdzie pracowałem jak wilk z łolstrit, z jakiegoś korpo konsultingowego, ale za minimalne pieniądze :D.
Teraz, jak pracuję po 8h w tygodniu za nawet całkiem godną stawkę, to mam wrażenie, jakbym był cały czas na urlopie. Fakt, to co robię jest odpowiedzialne i w pewnym sensie zależy od tego bezpieczeństwo wielu ludzi, ale jest mi lżej. Jest to tez na tyle potrzebne na rynku, ze póki co nie muszę sie bać. Gdybym miał zdecydować, jaki model życia mi odpowiada, to zdecydowanie to, co teraz robię wydaje się rozwiązaniem optymalnym. Mam wiele pasji i zainteresowań po pracy, prawie wszystkie kosztują sporo (fotografia chociażby), więc aspekt finansowy się liczy. Nie chciałbym raczej postawić całego życia i wszystkiego co lubię na jedba kartę (dostać Nobla Np :D). Życie jest wielowymiarowe i warto z tego korzystać. Z drugiej strony, wiem, że nie byłbym w stanie wykonywać nudnej roboty przez więcej niż godzinę. Gdyby los mnie do tego zmusił, to trudno, robiłbym to, ale cierpiałbym. Raz musiałem przez godzinę wypełniać jakiś głupi excel, to zatęsknilo mi sie za ciekłym azotem.
To, co komu pasuje, to kwestia indywidualna. Niektórzy spełniają się traktując firmę jak dziecko. Dla mnie istotne jest zachowanie balansu, posiadanie ciekawej pracy, której nie bede wynosił z miejsca pracy, czas i pieniądze na hobby i najważniejsze potrzeby. Jako ze pewnie nigdy nie dojdę do takiego szczebla by nic nie robić i wszystko mieć, to obecny konsensus wydaje mi się całkiem Ok :).
Są fizyczne prace dobrze płatne, jak hydraulicy, ogólnie budowlanka. I tu wiecznie słyszę, że brakuje ludzi do pracy, choć coraz częściej z powodu takiego, że:
1) pokolenie milenialsów kompletnie nie ma chęci pracować (zwłaszcza ciężko)
2) nie umie pracować
3) nie ma chęci nauki
ale za to mają oczekiwania z kosmosu co do ceny, bo oni za "śmieszne stawki" to pracować nie będą - tylko szkoda, że się nie nadają.
I słyszę to od praktycznie każdego z ekip. A z drugiej strony "highlify" jeżdżą sortować listy do UK i są przekonani o swym szczęściu i życiu w dostatku.
To co obecnie się dzieje na rynku pracy, to jakaś paranoja.
I w dużej mierze zgadzam się z Loonem, trzeba chcieć, ale większości się nie chce. Tylko postawa roszczeniowa - mi się należy...
W polsce jest kiepsko kasa za prace "fizyczna" z prostej przyczyny brak szacunku do pracownika. Najwiekszy udzial w rynku pracy maja male firmy i niestety sporo z nich traktuje pracownika jak czesc od maszyny. Problemem jest tez zenujacy system prawny, prawo pracy i sady, na zachodzie pracodawcy nie przekraczaja pewnych granic, bo moga latwo zostac pozwani za traktowanie czlowieka jak niewolnika i dostac po dupie finansowo w polsce pracodawca tego sie nie boi. Zenujace jest to ze jak czlowiek nie ma wyjscia i musi podpisac szemrana umowe najnizsza krajowa i reszta pod stolem to nawet tego zglosicv nie moze bo tez dostanie po dupie, dlatego tylu januszy biznesu jedzie na zwyklym wykozystywaniu ludzi :P Oczywiscie pracownicy tez sa winni, zdecydowana wiekszosc jest bierna i nic nie robi oprocz narzekania, boja sie stracic prace :P
Wszystkim, ktorzy jecza jacy pracodawcy sa zli, bo nie chca duzo placic, proponuje sprobowac! Naprawde to nie jest zaden problem zalozyc wlasna dzialalnosc i hulaj dusza! Miliony do zarobienia przed wami.
Wole pracowac za mniejsze pieniadze i standordowo 40 godzin tygodniowo niz po 12 godzin dziennie z sobotami.
Tez pracuje fizycznie ale mysle ze jestem fachowcem w swoim fachu i pracodawca jest ze mnie zadowolony a to tez jest wazne bo moge liczyc na stabilna prace.
Tak naprawde to wiekszosc tych co zarabiaja po 10 tysiakow miesiecznie uczestnicza w tzw wyscigu szczurow przepracowujac wlasne zycie.
Ja jestem zdania ze zycie to najwiekszy bezsens we wszechswiecie i wszyscy kiedys umrzemy a pieniedzy do grobu nie zabiore, wiec wole sobie przezyc je w miare spokojnie bez wiekszego stresu i miec troche przyjemnosci niz harowac i zdechnac w pracy.
I tak po smierci nie ma zadnego nieba, piekla, czysca, raju, sraju itd, wiec po co gonic za tymi pieniedzmi jak oszalaly?
To przez chciwy kapitalizm ludzie zdychaja na choroby cywilizacyjne na raka, cukrzyce, otylosc choroby serca, nadcisnienie tetnicze, miazdzyce, alzhaimera itd.
A tak po 8 godzinach pracy, przyjde sobie do domciu zjem obiadek walne piweczko i posiedze na neciku a weekendzik sie zrelaksuje, nie myslac o pracy, polityce, spolecznych problemach, swiatowych konfliktach itd.
Staram sie zyc pelnia zycia i korzystac z niego a jak przyjdzie czas na smierc to sie umrze. Wszystkich to nas i tak czeka.
Dlaczego tylko osoby, które się czegoś nauczyły mogą zarabiać 10, 15, 20tyś zł i więcej? Dlaczego osoba pracująca fizycznie nie dostaje godnych pieniędzy? Jednym z powodów jest to, że taką pracę może wykonywać każdy. Nie potrzeba do tego wiedzy. To prawda. No ale 2-3tyś miesięcznie za taką ciężką pracę? Tak samo na kasie. Dużo stresu, ciężka praca a wynagrodzenie marne. Naprawdę jakiś tam dyrektor musi zarabiać aż 20tyś zł miesięcznie? Niech zarabia 10 a pracownik fizyczny te minimum 5. Według mnie powinno być po równo dla wszystkich. Jakim prawem ktoś bierze takie duże pieniądze a inny żyje w biedzie? Różnice są zbyt duże, tak mi się wydaje.
U mnie z nadgodzinami pod 4tyś można zarobić. Może nie mało ale też nie kokosy, z 22 osób na zmianie w rok ilość polaków zmalała do 14 bo nikt nowy nie chce przyjść pracować (godziny beznadziejne, praca dosyć ciężka). Reszta to teraz ukraińcy, którzy z resztą pracują po 12h i tylko czekają na wybicie dzwona, a nie żeby robotę wykonać :) Takie czasy.
Nie chce zostawac drugim Alexem, ale fakt, iz 20k uchodzi za wielkie bogactwo, jest bardzo przygnebiajacy.
Zapisz sie do pisu, oni lubia komunistow.
Choc w jednym aspekcie jest problem, stanowiska kierownicze nierzadko sa przeplacone, a osoby je piastujace niekompetentne, ktore slizgaja sie na zafalszowanej przeszlosci. Mimo iz mam "dopiero" 27 lat to spotkalem juz wiele osob na kierowniczych stanowiskach, ktorych kompetencje byly niewystarczajace, a nieraz wrecz zenujace. Co ciekawe nie zauwazylem tego w Niemczech, kazda osoba wysoko postawiona z ktora mialem do czynienia prezentowala wysoki poziom. Moze przypadek, moze nie.
A urzędasy popijają kawkę za 3 tysie+. Życie.
No i gdzie jest ten koleś, który zawsze pisze coś w stylu 'Na GOLu siedzą sami prezesi zarabiający 50k miesięsznie' ?
Gościu wymyślił komunizm.
Jeszcze parę lat i pracowników fizycznych w dużej części zastąpią roboty, dopiero wtedy zrobi się problem bo będzie mnóstwo bezużytecznych ludzi, z którymi nie bardzo wiadomo, co robić.
Tyle w temacie, Konwencja Turyńska sobie a w RP nadal siermiężnie i "dostatnio"... tylko u kogo !? :/
https://superbiz.se.pl/wiadomosci/niemcy-chwala-sie-zarobkami-dostaja-3-razy-wiecej-niz-polacy-aa-1Ac2-Kor9-CBd7.html
Przyznam, że moja praca do ciężkich nie należy. Ale pewne rzeczy musiałem wypracować sobie przez lata, musiałem udowadniać swoją wartość i kompetencje. Uważam, że teraz dostaje to, na co zasłużyłem. Pytanie, jak długo uda mi się trzymać wysoki poziom profesjonalizmu oraz fason ;) bo starość nadchodzi, czuję ją nie tyle w kościach, ile w mózgu...
Zawsze chodziłem z podniesioną głową. Dziś mam spuszczoną, wzrok pada na ulicę i co? kasę podnoszę z ziemi.
Z racji, że filmowałem kiedyś konferencję dla grupy handlowców, na którą przy okazji zaproszono jakiegoś kołcza, to posłuchałem sobie przy okazji.
O ile uważam, że kołczing powinien generalnie być zdelegalizowany, to facet gadał fajnie, żartował, ale też powiedział wiele mądrego, a mądrego to i dobrze posłuchać. Nie żeby mi wywrócił światopogląd, otworzył oczy czy inne tego typu bzdury, ale pod wieloma rzeczami się zgadzam i mógłbym się podpisać. Jak na przykład, że niektóre pociągi odjeżdżają tylko raz. Albo, że co 21 lat zmienia się tryb życia. Albo, że stabilizacja w życiu to jest ważna dla emeryta :)
Generalnie jestem na etapie zapieprzania - za nienajgorsze pieniądze. Wręcz bym rzekł, zwłaszcza jak na realia, to bardzo dobre.
Zapewne przyjdzie i taki czas, że zwolnię tempo, może faktycznie pod kogoś się podczepię i będę miał bardziej w dupie :)
Póki co zasuwać trzeba. Wiek taki, że siły jeszcze są. Ale czas leci, młodość nie wróci :)
Tyle, że to nie jest praca fizyczna, nie jest to "ciężka praca", choć czasem bywa bardzo stresująca, zwłaszcza jak coś się nawarstwia, albo przestaje iść zgodnie z planem. Ostatni ciężki stres przeżyłem dzień przed imprezą, jak żona musiała zostać z dzieckiem w szpitalu a ja musiałem iść do roboty i jeszcze szukać za nią zastępstwa. Pomijając fakt, że srałem w pory, co z synem.
I generalnie jedno mnie wkurza, że nie należy mi się to i tamto, bo zarabiam za dużo............
dają 500+ i 300+ powinni dawać 3000+ dla wszystkich którzy nie chcą pracować ;) Nie przejmuj się rynek sam zareaguje / brak ludzi do pracy zmusza do podnoszenia wynagrodzeń.
Przyjdzie ci korwinista i powie: "gdyby nie obciążenia podatkowe, gdyby nie kontrole i związki zawodowe to wtedy by robotnik dobrze zarabiał". Co jest oczywistą bzdurą.
Dlaczego w Polsce zarabia się tak jak zarabia? Bo jest nadprodukcja rąk do pracy i pracodawca może sobie wybierać. A tak przynajmniej było i dzięki EU oraz otwartym granicom powoli przestaje być (niestety Ukraińcy trochę pomagają naszym "januszo biznesu" ale nawet oni dostrzegają, że u Niemca lepiej).
Nadejdą w Polsce czasy, gdy pracodawcy w końcu będą musieli wziąć odpowiedzialność za pracownika i nie traktować go jako kolejne "narzędzie pracy". Brakuje ci specjalisty? Przestań płakać i zrób coś z tym, przeszkol jednego z drugim chętnego a nie licz na gotowy produkt. Odrobina szacunku i nagle okaże się, że i pracownik szanuje ciebie.
A tak z innej beczki - do póki przedsiębiorstwa w Polsce są rozdrobnione i skoncentrowane jedynie wokół wielkich miast to będzie ciężko doganiać zachód.
A tam, od razu każdemu dajmy 5000zł na łapę.
Kolejny robin hood, było się uczyć.
Niepracowanie jest optymalnym rozwiązaniem.
Nie pracujesz -> nie dostajesz za małej wypłaty.
Pracodawca zatem cię nie wyzyskuje, jesteś wolnym człowiekiem.
Państwo też cię nie łupi, bez dochodów nie ma podatków, a jak jakieś się znajdą to bez możliwości egzekucji.
Pytanie zatem powinno brzmieć inaczej: Dlaczego się nie docenia osób niepracujących?
Ciężka praca jest uświęconą tradycją Narodu.
Naród tradycyjnie ciężko pracuje.
Emanacja tegoż Narodu też się trudzi, nad siły się trudzi, najciężej haruje, te nocne posiedzenia, te niekończące się walki z wrogiem klasowym.
Ale zwyciężymy, wytrwamy w tradycji świętej, Naród będzie mógł ciężko pracować po wsze czasy.
Demokracja w Polsce to rządy motłochu. Pisiory postawiły na głosy najgorszego elementu - roszczeniowej, nic nie wartej hołoty, której jest najwięcej.
bo ciezka praca jest dla frajerów?
mozna pracowac umyslowo: cos tworzyc, udoskonalac, znac to, byc w czyms dobrym za co ci płacą..
jak widze tych wszystkich szlachta nie pracuje i wyzsza szkola robienia halasu w dyskontach czy makdonaldach jak zapieprzaja za jakis smieszny hajs to sie ciesze ze ze inwestowalem w siebie i zdobywalem doswiadczenie, ktore mi zaprocentuje