-nauczycielem
- woznym w muzeum
-bezrobotnym
-forumowym ekspertem
- ministrem finansow
-prezydentem
Zostać premierem lub prezydentem Polski. W ostateczności przewodniczącym Rady Europejskiej.
Pracować w McDonaldzie.
Jako początkujący nauczyciel historii miesięczny zarobek to nieco ponad 2 tys. zł. W przypadku nauczyciela dyplomowanego to już niemal 4000 zł.
Idz do IPN, teraz tam maja eldorado...
http://www.praca.pl/poradniki/lista-stanowisk/edukacja-nauka-szkolenia/historyk_pr-852.html
Dopiero idziesz do liceum? To wróć za 3 lata z takim pytaniem. Jednak myślę, że do tego czasu ci się 100 myśli przewinie.
Jak nie planujesz być nauczycielem to wybierz inny kierunek szkoda czasu na naukę. Bo po humanistyce później mamy wielu ekspertow i polityków (po znajomości) którzy tworza przepisy niezyciowe.
Nie idziemy na określony koerunek jeśli nie interesuje nas praca jaką możemy po nim dostać!!!
jeśli nie jesteś pasjonatem i nie zamierzasz poświęcić się pracy badawczej, to odpuść sobie ten kierunek.
W cebulandii nie masz zbyt wiele perspektyw
Ja swego czasu bardzo chciałem być przewodnikiem zagranicznym albo krajowym, bo też uwielbiam historie (rozumiem, że ty też się nią interesujesz). Ja osobiście bardzo lubię dzielić się wiedzą z osobami, których ta wiedza interesuje. Można poczuć się docenionym, kimś kogo ludzie uważają za jakiś autorytet. Lubię ludzi, którzy zadają pytania. Z takimi można dyskutować. Fajne jest takie połączenie właśnie historii z turystyką. Jak lubisz podróże i interesujesz się geografią to jest to świetne połączenie. Jak będziesz w tym dobry to znajdziesz pracę.
Archeologia też wcale nie jest złym wyborem, tylko to wbrew pozorom wcale nie jest łatwy kierunek. W Polsce to raczej z pracą ciężko by było, ale jakby ci praca za granicą odpowiadała to nie ma przeszkód.
Sam bym wybrał historię ale ze względu na zainteresowania (niestety w OLS nie ma zaocznie historii), bo mam pracę którą lubię (choć nie powiem, gdybym mógł zostać przewodnikiem albo archeologiem to pewnie bym wziął taką robotę).
W Polsce co byś nie skończył będziesz jebać biedę, ewentualnie jak jesteś "lotny" będziesz miał w miarę dobry pieniądz ( lepszy jeszcze będąc bandytą ).. ( mówię cały czas o życiu w Polsce) tyle, że za ten "lepszy" grosz będziesz tutaj zapierdalać tyle co za granicą zarobisz w 3 tygodnie. Taka jest prawda, zero sprawiedliwości w tym pojebanym miejscu. Moja siostra, który pracuje na uczelni, nikt jej niczego nie załatwił, wszystko wypracowała sama i ma pewien grosz a chuj, który nie umie się wysłowić, bo miał po znajomości albo trochę tego farta.. opływa w luksusach.. o czym my tu mówimy w takim razie..
Ja bardzo chciałem iść na studia historyczne, z powodu moich zainteresowań. Ale potem zadałem sobie to samo pytanie co ty i poszedłem na inżyniera, przynajmniej dobrze płatnej roboty nie brakuje. BTW znowu ktoś odkopał stary wątek.
Kiedyś czytałem opinię, aby pracować jako historyk i przede wszystkim być uznawanym za historyka - należy powtarzać i zgadzać się z oficjalną propagandą, bez znaczenia przez jaką partię podyktowaną. Jak zaczniesz grzebać, dochodzić swoich racji, myśleć inaczej - jesteś wtedy spalony.
Na magazynie. Serio. Znam 2 panow po historii i niestety taka prace maja. O pracy w swoim zawodzie moga pomarzyc. Jeden w prywatnej rozmowie stwierdzil, ze poszedl za glosem serca. Po prostu kochal to. Powiedzial, ze mimo wszystko nie zaluje. Szanuje go za to.
No i jak tam? Autor wątku chyba już zrobił licencjat z historii? Myślę, że taki licencjat spokojnie upoważnia to przewracania burgerów z jednej strony na drugą.
Znajomy po historii (nieskończonej nawet) pracuje w korpo za pięciocyfrową wypłatę.
Będzie oprowadzać ludzi po muzeum lotnictwa.
Zostać drugim Nathanem Drakiem.
bukary, pytam totalnie bez napinki, bo zawsze mnie to intrygowalo (chrzestna jest nauczycielem, ale wyciagniecie czegos od niej to prawie cud) - a co z wakacjami? czym wtedy sie zajmujesz, bo zakladam, ze musisz byc w pracy?
wydaje mi się, że możesz zostać nauczycielem