Po 10 godzinach gry na jakieś półtora miesiąca porzuciłem Krew i Wino, choć niedługo mam zamiar wrócić i zakończyć grę. Po prostu czuję już przesyt formułą rozgrywki. Wiedźmin 3 dla mnie nie jest tak wspaniałą grą, jak widzą ją niektórzy. W Skyrimie też nie widzę geniuszu, tak jak ktoś może nie widzieć geniuszu w Gothicach. Cóż, gusta. Już pod koniec W3, gdzieś na Skellige miałem dość spory przestój. Później podczas przechodzenia SzK, mimo, iż dodatek nie jest długi, też go miałem. Wiedźmin 3 miażdży inne gry pod względem kunsztu wykonania świata, przywiązania uwagi do szczegółów, świetnego ukazania dialogów, w iście filmowy sposób. Niestety, wolałbym by W3 miast na ilość stawiał na jakość. Chciałbym by była to bardziej kameralna gra, z mniejszym, nieco bardziej skondensowanym światem, by przejście całości zamknęło się w granicach 50-75 godzin bez wpychania zapychaczy w postaci pytajników. Statystyki w grze mi mówią, że w grze spędziłem 280 godzin, choć nie wiem czy gra dobrze mierzy czas. :P A i tak przecież nie czyściłem mapy ze znaków zapytania, co jest przecież modne.
Jakoś nigdy nie robiły wrażenia na mnie rozmiary gry, czy to chodzi o wielkość świata czy czas rozgrywki. Stąd ogromny hype na takie gry jak ReROLL (porzucona), No Man's Sky, czy modne ostatnio robienie z każdej gry sandboxa z masą bezsensownych aktywności. Twórcy licytują się, a gracze im w tym wtórują. Wolę gry krótsze, przemyślane, które nie stosują sztucznych zapychaczy by tylko twórcy mogli się, że ich produkcja zajmuje 1000 godzin. Szkoda tylko, że zwykle zapominają powiedzieć, że 950 godzin to łażenie po świecie i zbieranie znajdziek. Dlatego też tak bardzo cenię dwa pierwsze Gothiki do których mogę powrócić w każdej chwili, niczym do dobrej książki czy filmu, bez potrzeby rezerwowania setek godzin. Oczywiście część tych przestojów w grach wynika po prostu z braku czasu. Odrywa się człowiek od gry, później nie ma czasu zagrać, a gdy ten czas jest to jakoś nie ma się ochoty. Im dłużej trwa taka przerwa tym mniejsza ochota na powrót do danej produkcji, bo są obawy czy połapiemy się w tym w którym momencie jesteśmy, tym bardziej w złożonych gatunkach jak erpegi na przykład.
Dlatego ostatnio wyposażyłem się w konsolę by mieć dostęp do takich serii jak Uncharted czy God of War, które stawiają na wartkość akcji i jakość gameplayu, a nie sztuczne wydłużanie rozgrywki. Gry to wielki biznes, a o wielu kwestiach decydują panowie od Excela, nic więc dziwnego, iż wiele gier, zwłaszcza te stawiające na otwarty świat, posiada popularne, sprawdzone rozwiązania. Mam tu na myśli przede wszystkim sandboxy Ubisoftu, ale nie tylko. Dość sporo tytułów, nawet z innych serii od innych wydawców wygląda jakby była robiona od jednej sztancy. Kiedyś każda gra była czymś nowym, świeżym, miała wyjątkowe i niepowtarzalne rozwiązania, a dzisiaj jak zagra się w jedną to ma się wrażenie, że grało się we wszystkie.
Nie wiem dlaczego, ale ja nigdy bardzo dobrych pornoli nie mogę dooglądać do końca... mimo, że wciągają jak cholera
Niestety muszę się zgodzić z @sebogothic. Też wolę krótsze gry, ale ciekawsze. Stawiam na jakość, a nie ilość.
Dobre gry nie mogą być za długie. Co za dużo, to niezdrowo.
Podaję przykłady. Metro Last Light.
Świetna gra. Fallout 3 z metro powinno się wstydzić. Dobry przykład, że hit nie potrzebuje otwarty świat "na siłę", jeśli ma grywalność, klimat, niezapomniane projekty poziomów i fabuła gry.
Ori and the Blind Forest też nie jest 100% sandbox, ale odkrywanie świat sprawia mi przyjemność.
Shovel Knight to kolejna gra, gdzie nie jest za krótkie, ale nie jest za długie. Świetnie się bawiłem w tej grze.
Było widać, że wielu twórcy gry czasem nie mają dużo pomysły, by stworzyć kolejne gry. Więc wciskają "sandbox" i takie tam, żeby móc sprzedać. Młodzi graczy ciągle to kupują. To smutne.
Ja od jakiegoś czasu mam spory problem z dużymi grami, szczególnie Rpg bo ten gatunek lubię (lub przynajmniej lubiłem najbardziej). Z jednej strony ukończyłem parę miesięcy temu długie Westland 2 czy wiedźmina 3 (praktycznie od deski do deski wraz z dodatkami, jestem w trakcie grania w krew i wino be nie miałem czasu się za to zabrać od razu po premierze) ale z drugiej strony poległem na Divinity:grzech pierworodny i Dragon Age. Ta pierwsza w sumie się znudziłem gdzieś tak po 60% gry a w ostatnim dragon Age przeraził mnie ogrom badziewnych questow i wszelakiego zbieractwa (+rozgrywka rodem z mmo) , bo lubie konczyc gry na 80%-100% a tu po trzeciej lokacji stwierdziłem ze nie ma to większego sensu. Z podobnych powodów również odpuszczam sobie kolejne sandboxy ubisoftu, po assassins creed II do serii assasynow wrocilem dopiero na Black flag (swoja droga świetnie się bawiłem – uważam to z najlepszego assasyna w jakiego gralemi chyba zdobyłem jakies 95% trofeow), Watch dogs mi się w miarę podobał ale ze 20 ostatnich godzin grałem już na sile bo chciałem wycisnąć z gry jak najwięcej a szczerze mówiąc już mnie trochę męczyła, Far Cry 3 tez mi się podobał, jednak po odpaleniu 4 pograłem może ze 2 godziny i dałem sobie spokój, Primal ominąłem już lukiem. Fallout 4 tez był nawet niezły ale miałem jakiegos buga przy jednym z pierwszych questow i poszedłem robic cos innego myslac ze się naprawi, po kilkunastu godzinach grania wrocilem tam aby popchnąć fabule do przodu i okazało się ze na PS4 nie ma rady na tego buga i trzeba zaczynać od nowa. Tak się wkurwilem ze nie gralem chyba w nic chyba przez 2 miesiace (a raczej od kilku lat rzadko zdarza mi się mieć nawet 2 tygodnie przerwy w graniu). Dark souls II rzuciłem po 70% gry, ale wrocilem po ladnych kilku miesiącach i ukonczylem ja wrac z pierwszym dodatkiem ale kolejnych nie miałem już wielkiej ochoty zaczynać. Na PSç mam kilkanaście(kilkadziesiąt Licząc te z ps+) gier których nawet jeszcze nie zaczalem z braku czasu. Lubie konczyc wszystko co zaczynam, czy to książki, gry czy filmy lecz ostatnio tak mam ze kiedy wiem ze gra jest dluga jakos ciężko mi ja w ogole odpalić, chyba się starzeje bo z grami typu Uncharted, Wolfenstein czy jakimiś mniejszymi grami z psn nie mam problemu i jak wiem ze skoncze gre w weekend albo w tydzień i będę mogl ja w spokoju odlozyc „dumny” z ukończenia jakos chętniej do tego zabieram. Mam jeszcze na stanie jeszcze Bloodborne, fallout 4 (do którego mam nadzieje kiedy wrocic) i interesują mnie takie gry jak Batman (który w tamten weekend kusił na promocji za 20€), MGS V czy darlk souls III, ale coraz częściej mam przeświadczenie ze chyba nie dam rady tego wszystkiego ogarnąć. Miałem taki okres w zyciu ze gralem w praktycznie wszystkie dobre gry (na x360 zaliczyłem chyba wszystkie dobre gry jakie na niego wyszły – oprócz jrpg, niektórych sportowych i wyscigow bo nie przepadam za tymi gatunkami), później na PS4 przez jakieś 2 lata grałem we wszystkie najlepsze gry, takie powiedzmy ze średnia 80-90% na metacritic, a teraz szczerze powiedziawszy nie mam nawet czasu ukończyć tych wszystkich gier ze średnia 90%+, a czasu na granie mam niemało, bo mimo wieku ciagle przeznaczam na to średnio jakieś 10-15 godzin w tygodniu, albo to gry sa teraz po prostu za długie, albo wychodzi za dużo dobrych gier i tzeba się jednak ograniczać do tych w które chce się grac najbardziej. Skłaniam się raczej ku tej 1 wersji bo gdybym wiedział ze takiego MGS V czy Bloodborne można ukończyć w czasie potrzebnym do ukończenia The last of US lub Uncharted to z pewnością bym je już zaliczył a tak od ponad roku zalegają na kupce wstydu. Producenci chyba się boja tego ze ludzie będą nazekali na za krotka gre lub ze od razu po przejściu plyta trafi do drugiego obiegu i zaczynają już przesadzac z wypychaniem swoich gier. Swoja droga nie rozumiem lamentu na temat wiedzmina bo akurat produkcje Cd projekt uważam na swietnie wykonana i nie ma tam miejsca na kiepskie questy, jedyne do czego można mieć pretensje to te znaki za pytania bez których gra z pewnoscia nie bylaby gorsza a może bylaby nawet lepsza, tylko (dla niektórych niestety) krotsza, ale to i tak produkcja tak wypchana teścia ze nawet te 20-30 godzin mniej nie zmieniloby postrzegania tego ze jest dluga gra.
Moje powody:
-nuda np. Skyrim - pierwsza gra która kupiłem i której nie ukończyłem, wcześniej maksowalem gry nawet Obliviona
-brak czasu
-oczekiwanie na patche
-oczekiwanie na Upgrade sprzętu
-z wiekiem gry już nie dają tyle satysfakcji
Ja staram się kupować tylko te gry, które mnie naprawdę zainteresują. I to rozwiązuje problem. Kupuje się wtedy do kilkunastu gier rocznie, ale nie widzę sensu męczenia się z każdą grą która wychodzi. Po co?
Mało jest gier, które na pierwszy raz robią WOW i nie można się od niej oderwać. Do Wieśka podchodziłem 3 razy 2x na PS4 i raz na PC niestety gra nie jest dla mnie chodź dam jej jeszcze jedną szansę za jakiś czas. Dying Light podobnie 3x podejścia na PS4 a gra spodobała mi się tak, że kupiłem season passa i dalej mi mało. Wszystko zależy od gry :). Jak ktoś trafi w swoje gusta to tnie do końca ! - jednak jest to nie częste.
Nie skończyłem gier, które mnie wkurzyły i wylądowały w niszczarce. Tylko jedną sprzedałem i przynajmniej nie straciłem. Parę razy zdarzyło mi się odłożyć na pół roku grę, w której trafiałem na coś bardzo trudnego. Nie znoszę tych wąskich gardeł, które zatrzymują gracza na dłuższy czas. Czymś takim był wyścig samochodowy w pierwszej cześć "Mafii" czy walka z tym wielkim plektrantusem w "MGS V".
Dziś szkoda mi pieniędzy. Jeśli na coś wydałem 230 zł, to dlatego, że wcześniej dobrze sprawdziłem grę. Poza "Shadow of Mordor", który jest potwornym gniotem oraz "Watch Dogs", nie zdarzyło mi się kupić nic, co naprawdę by mnie rozczarowało.
Kiedy otwieram szafkę z grami, to widzę same hity i tytuły wybitne. Nie chce mi się ryzykować właśnie tego wszystkiego, o czym piszą niektórzy powyżej.
Kupuję ok. 5 tytułów rocznie. Gram w nie równolegle, krótsze kończę (Battlefieldy, FEARy, Crysisy czy Cody) w te dłuższe gram całymi latami (Bioshock 2, Infinite, Dishonored, Daying Light, Far Cry 3 i 4). Polubiłem też Wiedźmina 3 ale gra jest tak długa, że zajmie mi jeszcze ze 2 lata.
Generalnie jestem zadowolony z tego, że moja biblioteka liczy z 50 gier z czego sporo czeka na mnie w mniejszym lub większym stopniu ogrania. Czasem czekam na nowe tytuły, żeby wrócić do grania, czasem na np. GTX 1070, żeby zasmakować nowej jakości.
Lubię grać a kończenie gier nie jest dla mnie konieczne by czerpać przyjemność z tej formy rozrywki.
Jeśli nie kończę gry to nie dlatego, że nuży długością. A faktem jest, że ostatnimi laty nieomal nie natrafiam już na gry, które zawojowałyby moją uwagę na dłużej, nie mówiąc o jakimś entuzjazmie. Z miejsca do głowy przychodzą raptem dwa tytuły na wiele więcej wypróbowanych. A wszak gry teraz stoją pod niemal każdym względem na wyższym poziomie niż w czasach, gdy potrafiłem grać po naście godzin prawie cięgiem kończąc wszystko, zaś tytuły, dla których obecnie nie umiem już wykrzesać żadnego "łał!" wonczas przyprawiłyby mnie o palpitacje z zachwytu. Jak żyć.
Ja raczej kończę gry, czy mi to sprawia przyjemność czy nie ;)
RPG to mój ulubiony gatunek, ale niestety najnowsze gry czerpią za mocna z MMO (crafting, zbieractwo, grind). Nienawidzę tego dlatego w nowsze tytuły gram zwykle na niskim poziomie trudności i całkowicie ignoruję te elementy (wyjątek to Dark Souls - z jakiejś przyczyny lubię w tej grze prawie wszystko).
Nie znoszę gier w stylu Skyrim, to jest coś w stylu - "Masz mapę, questy, a resztę zrób sobie sam".
Uncharted kupiłem w maju, ale dopiero teraz znalazłem czas, by go zacząć ;p. Pewnie się pomęczę przy nim, bo wziąłem najtrudniejszy poziom. Wiedźmina pod koniec czerwca wyplatynowałem i ukończyłem wszystkie zadania. Dla mnie to była sama przyjemność ukończyć tak świetną grę. Jedyne co olałem to wiedźmińskie rynsztunki, bo i bez nich dawałem sobie radę ;). Najwyższy poziom trudności z trofeum wcale nie jest taki trudny, wystarczy tylko nie kozaczyć z początku, a z kartami gwinta niestety musiałem wczytać save z połowy gry, bo okazało się, że nie zebrałem kart z misji pobocznej Triss, to akurat bardzo łatwo pominąć.
Osobiście nie lubię długich gier. Jestem już dorosłym facetem, mam masę obowiązków, pracę, przyjaciół. Lubię gry, ale jeśli gra zaczyna się rozwlekać to ją odpuszczam. Po prostu przy takim natłoku tytułów oraz małej ilości czasu na gry nie chce mi się marnować dodatkowych godzin na ślęczenie przed komputerem. Poza tym liczy się dla mnie historia, a długie gry zazwyczaj ją rozwlekają.
Ten moment, gdy widzisz, że niegrywalnego dla większości Batmana na PC ukończył większy procent ludzi posiadających grę niż Uncharted 4 :D Czyli jednak nie tylko dla mnie gra była kolejna raz tym samym i nużyła pod koniec. A przecież to exclusive, dla którego kupuje się właśnie tą a nie inną konsolę i każdy ją posiadający powinien go ukończyć.
Obecnie sam już biorę się za gry, które wiem, że skończę zamiast zaczynać kilka gier i nie kończyć żadnej.
Przypomnieliście mi, że przed urlopem rozgrzebałem Rebel Galaxy. Już wiem, co będę robił dziś wieczorem.
Co do powyższych statsów, sprawa jest złożona. Wiele gier, które przeszedłem mam na steamie jako niezaliczone, bo kupiłem je najpierw na X360 kiedy jeszcze miałem słabego pc i tam przeszedłem, potem wymieniłem na inne. I ponownie kupiłem za grosze po apgrejdzie - na steamowej, czy biedronkowej wyprzedaży- bo uznałem, że są na tyle dobre, żeby je mieć. W ogóle te wyprzedaże koplikują obraz. L.A noire kupiłem za jakieś 3 euro pewnie 2 lata temu, a przeszedłem jakoś ostatnio - w lutym, albo marcu. Nie kupuję gier, których nie mam zamiaru przejść. Po prostu tytuł czasem musi swoje odleżeć, żeby nadszedł właściwy na niego moment.
Ja kończę wszystkie gry. Skoro już jakąś kupuje to świadomie bo zazwyczaj robię to już jakiś czas po premierze więc wiem jak gra wygląda, czego oczekiwać itd.
Jeśli mam nową gierkę to po prostu dopóki jej nie przejdę nie wyciągam jej z napędu (gram na ps4), to dla mnie oczywiste.
Ale przyznam się, że 3 gier nie skończyłem bo kupiłem je całkowicie w ciemno: BF:Hardline, Lords of the Fallen i Dying Light. Żałuje jedynie, że nie dokończyłem DL bo doceniłem ją po czasie, na początku jakoś mi nie podeszła i szybko się jej pozbyłem a dopiero po premierze dodatku znowu się nią zainteresowałem i muszę przyznać, że mam na nią chrapkę :D
Ja jak jakąś grę kupuję to ją przechodzę. Nigdy nie kupuje więcej niż 2 produkcje na raz, bo po prostu nie wyrobiłbym się z ogrywaniem. Dziwią mnie wyniki Uncharted 4- 40% ukończenia gry to trochę mało jak na grę która trwa 15-18 godzin. Wynik Wiedźmina 3 nie zaskakuje bo podstawka to minimum 70 godzin grania. Wolę kupić mniej gier, ale takie które mnie interesują i przejdę bez namysłu, niż kupować wiele i nie przejść żadnej. Te niekupione zakupi się kiedy indziej- przeceny itd, mi się nie śpieszy.
"praktycznie w każdym przypadku rozgrywkę kończy około 30% grających"
to są oczywiście nieprawdziwe informacje i bardzo zawyżone.
W zależności od typu gry, platformy, sposobu zdefiniowania "kończy rozgrywkę" stawiał bym na to że liczba osób dochodzących do fabularnego końca gry, lub najwyższego lewelu to od 90% do 1% gdzie przy trudnych i rozbudowanych grach to zaledwie kilka procent.
Autor chciał zapewne napisać że większość z osób rozpoczynających rozgrywkę w gry z zamkniętą linią fabularną nie dochodzi do jej końca i to jest prawda.
A ogólnie artykuł bardzo fajny.
Do pierwszego wiedźmina podchodziłem 4 razy. Dwa razy zatrzymałem się na 2 akcie, raz w 3. Dopiero za 4 przeszedłem całość, pchając, od pewnego momentu, wózek zwany głównym wątkiem ile sił w nogach. Łącznie od pierwszej do ostatniej próby upłynęło jakieś 2 lata. Czemu aż tyle trwało? Nudny system walki, pozycja Geralta na ekranie, kretyńskie zachowanie głównego przeciwnika(możliwość pokonania go dopiero za 3 czy 4 pojedynkiem),brak możliwości skracania sobie drogi, konieczność pokonywania sporych dystansów(szczególnie irytujące w 4 akcie).
GTA 4 - co prawda przeszedłem bez większych przestojów, ale mniej więcej od połowy gry byłem już tak znudzony formułą, ze tylko wyczekiwałem końca i do tego ta sławetna optymalizacja.
Obecnie gram w Wiedźmina 2 i niestety początek irytacji nastąpił już w finałowej walce 1 aktu. Nie byłem w stanie pokonać przeciwnika na normalnym poziomie trudności, musiałem zejść na łatwy, mimo potwory czy ludzie na normalnym stawiali satysfakcjonujący opór. Niezbyt czytelna mapa, dopiero teraz(akt 2) udaje mi się swobodniej po niej poruszać. I chyba największy mankament "dwójki" - przegadanie. Gra jest do bólu przegadana. Mam wrażenie, że więcej czasu spędzam na czytaniu/słuchaniu dialogów niż wykonywaniu misji.
Z wiekiem wolę chyba krótsze gry, optymalna była choćby Mafia 2, nie chodzi nawet o brak czasu na granie, bo tego nie ma tak mało, a raczej o wtórność i wszechogarniającą nudę.
W moim przypadku rzadko objawia się tzw efekt przejedzenia lub nudy dlaczego ? Ponieważ każdy powinien wybierać tytuły które go najbardziej interesują nie powinniśmy grać w produkcję która jedynie cieszy się duża popularnością czy jest wysoko oceniana przez media lub osoby lubujące dany gatunek wiele czy to wysoko budżetowych produkcji czy mniejszych jest porzucana ponieważ nie każda bardzo dobra gra w danym gatunku będzie dla wszystkich na tyle wciągająca by ja ukończyć powinniśmy jakoś obrać gatunek lub gatunki które nam będą sprawiać przyjemność a nie będą przeszkodą w jej czerpaniuw moim przypadku gatunkiem który wielebie najbardziej na świecie od pewnego okresu życia są klasyczne cRPG jak i dunegon crawlery oraz action cRPG jak np Gothic, czy wiedźmin dark souls
mnie gra musi naprawdę znudzić, żeby odstawić ją połowie.
z hitów, których nie dokończyłem to fear 1 i bayonetta
Zdarza mi się nie kończyć gier które kupiłem pod wpływem impulsu i gdy okaże się że gra ma kiepską fabułę albo jej brak czy gatunek nie ten to po prostu odkładam bo szkoda tracić życia na granie w gry które nie sprawiają mi przyjemności.
Wiedźmina 3 kupiłem zachęcony recenzjami ale niestety nie ukończyłem. Po 14 godzinach miałem dosyć gęby Geralta (której nie można zakryć nawet hełmem) oraz jego odzywek "no już już". Tak mnie to irytowało, że nie byłem w stanie grać dłużej. Do tego system walki badziewny, z każdym potworem walczy się tak samo. Jako stary fan Heroes'ów zostanę przy H3 i H2 i w sumie żadna gra już chyba nie da mi większej frajdy.
Nie wiem jak można gry nie ukończyć lub obejrzeć do końca filmu. Dla mnie to "JANUSZOSTWO".
Mnie najczęściej nudzą RPG postać rośnie w siłę aż walka przestaje dawać jakąkolwiek frajdę. Najczęściej wtedy odkładam grę na dobre.
Często nie kończę gier, nawet takich które bardzo przypadły mi do gustu. Zazwyczaj dzieje się to w okolicach 3/4 drogi - zbliżający się koniec gry jakoś strasznie mnie demotywuje do eksploracji, zbierania znajdziek itd, a w skrajnych przypadkach wlaśnie do grania w ogóle. W większości gier daje się wyczuć ten moment, gdyż rozgrywka zaczyna tracić na jakości zadań, otoczenia czy urozmaiceń, o końcówce pozostałych zazwyczaj mam przypadkowo jako takie pojęcie z internetów.
Jako przykład mogę podać MGSV, powtórki misji to była ta chwila. W grach strategicznych/gsg/4x jest to z kolei moment gdy pozostaje jeszcze większość mapy do podbicia, ale jestem już siłą nie do powstrzymania.
Ale sie rozpisujecie w tych komentarzach, długie wprost proporcjonalnie do długości wieśka.
Kiedyś na potęgę kończyłem wszystko co się rusza, teraz zbyt dużo jest rozpraszaczy na internetach i gra się mniej i jeszcze co druga gra to bezsensowny sandbox
Mnie ta wiedźmin znudził w drugim akcie, Skelige nawet nie widziałem, ale czego wymagać od slaszera z otwartym światem.
Jedną z osób, które nie ukończył Dying Lighta jak i tym bardziej The Following jestem ja. Dwa razy próbowałem przejść tą grę ale po prostu nie trafiła w moje gusta.
Jak można kupić grę, a później w ogóle jej nie uruchomić. To nie ma sensu.
Coś w tym jest ze im człowiek ma więcej latek na głowie oraz więcej obowiązków to coraz mniej czasu na hobby......nie ważne jakie by to nie było, ostatnio jedynie przy paru grach nie odczuwałem jakiegoś znużenia przy przechodzeniu, największym rozczarowaniem miałem jednak przy przechodzeniu GTAV , brnąłem przez tą oklepana do bólu fabule tak szybko jak tylko mogłem nawet świat kompletnie mnie nie zainteresował może po prostu schemat rozgrywki jakim jest cała seria GTA już mi się przejadła, teraz mam idealny okres na nadrobienie paru tytułów, ale jak je przejść jak takiego doom-a człowiek jeszcze nie ukończył
Wcześniej miałem podejście typu "muszę jak najszybciej ukończyć". Kończyło się to tak, że prawie żadna z gier nie była skończona. Teraz, paradoksalnie, kiedy mam naprawdę mało czasu na granie, przechodzę wszystkie tytuły;) Bo je olewam. Gram, bo gram, dla przyjemności. Bez ciśnienia, powoli, smakuję świat gry, po jednym, dwóch zadaniach w Wiedźminie, po jednym, dwóch ładunkach w American Trucku czy ETS. Po prostu połazić po Los Santos pojeździć samochodem, lub zwyczajnie strzelić komuś w łeb. I za każdym razem uruchomienie gry sprawia przyjemność, a ukończenie jej prawdziwą satysfakcję.
Wiedźmina 3 przeszedłem w tydzień, muskając tylko zadania poboczne. Serce z kamienia, krew i wino głownie wątek fabularny. Wciągnięty byłem do ostaniej minuty.
Sandbox w GTA czy Mafii ma sens, bo jazda po mieście sprawia dużo radości. :)
Jedynymi grami których nie ukończyłem były AC Unity(na szczęście nie kupiłem go tylko pożyczyłem od kolegi) i AC Revelations(po 5 godzinach już nie mogłem). Jedyną grą której nie mam dosyć po przejściu jest Wiedźmin 3 chodź zdobyłem dosłownie wszystko.(platyna i dwa dodatki na 100%)
Co do ps4 to chyba chodzi bardziej o to że ludzie robią sobie zazwyczaj więcej niż jedno konto, a gra kupiona na płycie lub na głównym koncie w wersji cyfrowej jest dostępna na wszystkich kontach, na których gra nie jest skończona bo np. ktoś chciał przejść grę drugi raz ale mu się odechciało po pierwszej misji.
Tak w ogóle, to co tam ukończenie gry! Według Steama zaledwie (tak, w tym przypadku zaledwie) 73,7% graczy wybrało moc 1 z 13 Kamieni Przeznaczenia, a 71,2% wchłonęło smoczą duszę! Nie wiem co trzeba robić, żeby nie wchłonąć smoczej duszy w tej grze... Chyba po prostu nic.
Macie więc materiał na kolejny materiał dot. stopnia ukończenia gier przez graczy. ;)
Ja nie lubie konczyc gier bo przestaje w nie wówczas grac. Im dalej do konca tym lepiej nawet jesli celowo sie od niego dystansuje. Zakonczenie gry to koniec gry a ja w niektóre gram latami.
Jeśli chodzi o gry na Steam - w moim przypadku nie ma ,,nie trafionych prezentów". Kiedy widzę jakiś tytuł - wpierw sprawdzam recenzje bez spoilerów. W ostatniej letniej wyprzedaży boło tak: sprawdzam recenzje-kupuję-przechodzę wątek główny (rzadko kiedy pomijam misje poboczne)-szukam czegoś nowego. Ilość osiągnięć świadczy niewiele. Przyznam, że w przypadku gry Dawn of War II nawet osiągnięcie za wykonanie 2 pierwszych misji zostało zdobyte przez zaskakująco mało graczy. Podobnie było z większością osiągnięć w Terraria. Jednak często wiele osób ma dość wolny internet, przez co za wykonanie jakiegoś celu nie zostaną przyznane trofea. W DoW II: Retribution musiałem dwa razy przejść ostatnią misję, aby otrzymać osiągnięcie ,,Zbawca Sektora". Powodem była właśnie wcześniej wspomniana prędkość internetu. Inną sprawą jest przechodzenie wyłącznie wątku głównego. Jak dla mnie, przejście gry nie oznacza zbierania wszystkich znajdziek, czy robienia minizadań typu ,,przynieś-wynieś-wypruj flaki", lecz zażegnanie najważniejszego z problemów nękających bohatera. Co innego typowe FPS-y z kampaniami. W ich przypadku niemała ilość osiągnięć jest powiązana z trybem multiplayer, nie z ,,fabularką". Jeśli ktoś przeszedł kampanię, ale nie chciał zagłębiać się w ,,multi" ze względu na czekające tam oddziały 11-letnich rasistów i r***aczy matek, to nie znaczy że nie ukończył gry. Lubię gry ,,sandboxowe", jednak często w ich przypadku gracze mają do czynienia z powszechnie znanym systemem ,,znajdziek". Również ilość różnych wątków i zbyt duża mapa powodują, że gra robi się zwyczajnie nudna. Od cholery było zadań w Morrowindzie, w Oblivionie była ilość umiarkowana, Skyrim okazał się wielką kanapką, której nie mogłem dojeść i częściowo ,,dokończył po mnie" brat. Idealnym przykładem bezsensownej pogoni za znajdźkami są tam poszukiwania Masek Smoczych Kapłanów. Kiedy po zdobyciu bodajże trzech znalazłem miejsce, w które można je było włożyć celem odblokowania sekretu - zacząłem eksplorować wszelkei ruiny, jakie napotkałem. Wymagało to z kolei przejścia m. in wątku głównego i wątku Gildii Magów. Nie żebym miał coś przeciwko temu, jednak trochę to zajmuje i jakoś po zdobyciu sekretu nie miałem tego, co nazywam ,,zwycięską satysfakcją". Po prostu kolejny magiczny przedmiot, który znajdzie swoje ewentualne zastosowanie w niektórych walkach. ,,Pan Otchłani" jest osiągnięciem wymagającym zdobycia wszystkich daedrycznych artefaktów. To z kolei wymaga ,,nabicia" pewnego poziomu doświadczenia i wykonania pewnej ilości zadań, z czego niektóre przynoszą kompletnie bezużyteczne przedmioty. Oznacza to całą masę roboty polegającej na przeszukiwaniu całego świata aby znaleźć osobę rozpocznającą dane zadanie. To sprawiło, że gra stała się przeraxliwie nudna. W Borderlands z kolei jest piekielna powtarzalność zadań. Po pewnym czasie odechciało mi się grać i robiłem na wariata wątek główny, żeby tylko poznać zakończenie. Dla mnie o wiele fajniejsze od typowych ,,sandboxów" są gry, w których mamy do czynienia z postacią o określonej tożsamości i wyglądzie, chociaż z własnoręcznie stworzonym herosem łatwiej jest się utożsamiać wizualnie.
Nie kończę gier bo content jest nudny. Początek gry zazwyczaj wypełniony jest akcją a potem nuda klikanie i nuda aż nadejdzie oczyszczenie dysku
Icewind Dale wraz z dodatkami ukończyłem ok 5 razy. Ten klimat historii na krańcu świata jak i genialny soundtrack po prostu miażdżyły swoim nastrojem. Ach ta niezapomniana Dłoń Seldarine wraz ze swoja opowieścią o upadku, zdradzie (leczy czy napewno?) i heroizmie pieśniarzy klingi. Wrota Baldura czy stare fallouty też maglowało się przez kilka lat. Dawne czasy dzieciństwa, gdy pieniądze na grę odkładało się przez kilka miesięcy. A jaka wielka była wtedy radość i satyswakcja!
Również stara polska turówka Clash była wiele razy instalowania, a dziesiątki godzin płynęły niczym słodka piesń.
Obecnie już gdzieś przepadła ta cierpliwość i upór w przechodzeniu gier. Nowy Mirrors Edge, For Honor czy kilka innych głośnych tytułów na które czekałem, leży gdzieś na półce i pokrywa się pyłem czasu. Ich fabuła ledwie draśnięta czeka na swoją kolej, choć raczej to próżne nadzieje.
W latach 90 gdy był tylko jeden pc na rodzinę to człowiek bił się z bratem o kolejkę do grania. I choć było czasami krwawo i niebezpiecznie to z nostalgią, tęsknotą wspominam tamte czasy. Wracając do nurty tej zawiłej rzeki czasu.To nie my zmieniliśmy się z własnej woli. To otoczenie, czas i świat nas tak ukształtował. Wciąż więcej i więcej.
Bo graczy trzeba rozdzielić na 4 grupy:
1. Gracze którzy grają w gry dla fabuły, dla nich gra jest jak książka zaczynamy żeby skończyć i poznać zakończenie historii. Tacy gracze przechodzą gry.
2. Gracze którzy grają dla frajdy(np.gracze online). Ich nie interesuje fabula tylko fun z tego że grają. Tacy przeważnie nie kończą gier i takich jest najwięcej.
3. Kolekcjonerzy którzy kupują gry i ich często nawet nie odpalają a jeśli już to grają 1h i gra na półkę.
4. Hardcorowcy zdobywający platynki tu nie muszę komentować grają na 100% ale chyba nie ma ich zbyt wielu.
Dajcie żyć błagam... czytam temat newsa myślę sobie będzie co fajnego poczytać i potem patrzę niżej i już mi nie dobrze bo znowu widać zdj wiedźmina Boże święty ześlij pioruny Boskie na te szatany z gola.
A co do tematu to bardzo rzadko nie kończę gry jedyne jakie pamiętam że nie ukończyłem to
Bioshock
Wiedźmin 2
Call Of Duty Modern Warmfare,Black Ops tutaj nie ukończyłem bo gry niczym się nie różniły ani klimatem ani po prostu niczym.
Z takich naprawdę wielkich (przynajmniej w swoim czasie) hitów i głośnych tytułów nie ukończyłem pierwszego F.E.A.R. Zabierałem się za niego przynajmniej ze trzy razy. Dżizas, jaka ta gra jest nuuuuuuuuuuuuuuuuuudna i monotonnnnnnnnnnnnnnnna. A przecież to tylko liniowy i korytarzowy szuterek na góra kilkanaście godzin.
W Arkham Knight jestem w procencie tych, co ukończyli wszystkie wyzwania człowieka zagadki i ogólnie wszystkie misje poboczne mieli na 100% (czyli wszystkie misje fabularne, drony, wieże, przestępcy itd. itp.). Nie ma to jak być elitą :D
Do tego na maksa mam ulepszoną winnicę w dodatku Krew i Wino.
Nie rozumiem jak można kupować grę (nie licząc takiego humble bundle za 3-4 zeta, tylko gry za grubą kasę ponad 100/200) i jej nie kończyć, przecież to trzeba być po prostu debilem. Mi by szkoda było kasy za taki tytuł. Zresztą nigdy też nie wydałbym kasy na coś, czego bym nie ukończył, więc nie wiem co jest nie tak z ludźmi.
Ja nie narzekam na długość nigdy, chodzi raczej o coś innego. Gra może zbierać wysokie noty a po prostu może "nie wejść". Fallout New Vegas, wysoko oceniany, skończyłem w to grać po 4 godzinach i nie zamierzam wracać. To samo Red Dead Redemption do którego po prostu nie potrafiłem się przemóc mimo kilku podejść. Również GTA 4 które jest brzydkie.. ale nie o to chodzi, strasznie toporne.
Ostatnio nie ukończyłem:
-Far Cry 2
_Far Cry 4
-Fear(1,2)
-Assasin Creed(1)
-Gears of War(2)
-GTA 4
głownie dlatego że były strasznie nudne.
No pewnie bo największy jest Wiedźmin. Tak duży że nikt go nie skończył zapewne.. Ta. Spędziłem z tą grą przeszło 300 godzin. Chociaż jak palne że 400 to też mogę nie okłamać. Gdy Dziki Gon ujrzał światło dzienne 19 maja 2015r odczekałem 2-3 tygodnie i kupiłem wersje na PS4. Przeszedłem najpierw główną fabułę (więc przeszedłem grę) i zajęło mi to 50-60h+. Pominąłem rzecz jasna sporo zawartości gry. Później (na PS4/drugi zapis) grałem znów i po tylu godzinach miej więcej skończyłem. Może było wówczas 150 godzin gdzieś na liczniku, ale grę przeszedłem raz. Wróciłem do Wiedźmina na te wakacje, no trochę szybciej bo również maj. (przesiadłem się na wersje PC) Grałem na jakichś zapisach, potem ruszyłem pierwszy dodatek na oddzielnym automatycznym zapisie. Bo na swoim normalnym miałem zbyt mały lvl. Pograłem i odstawiłem, by powrócić do zapisu gdzie miałem 17lvl. I wziąłem się za fabułę podstawki, przeszedłem. Mając na liczniku goga 70h czyli w realu minimum 100+. Później przyszedł czas na dodatek, jeden, drugi... Dziś na swoim zapisie mam chyba 50lvl. Ulubiony ekwipunek. I gram od czasu do czasu. Rozwiązując jakieś zagadki czy normalne, zwykłe wiedźminskie sprawy. Zwiedzam... I co powiem komuś że grę przeszedłem? Jak to większość ma w zwyczaju. Wiedźmin jest wielki, olbrzymi. To gra gdzie każde zadanie jest jak oddzielna przygoda, i gdy je kończymy to tak jakbyśmy coś przechodzili. Wiedźmin to gra gdzie po wbiciu 50lvl'a nie patrzysz już na to na jaki lvl jest zadanie, ile ci zapłacą i tak dalej. Zwiedzasz i gdy się natkniesz na jakieś zadanie to rozwiązujesz, okazjonalnie. PS. Do Dzikiego Gonu należy podejść tak - główna fabuła, serca, krew i wino... a potem zwykły Wiedźmiński szlak.
Przechodzenie "całej" gry, czyli ze wszystkimi bonusami, nagrodami i rangami to w wielu przypadkach rzecz nieosiągalna dla wielu graczy. Większości się zwyczajnie nie chce. Inni są tak popędliwi, że tłumaczą to tak: "Za pierwsyzm razem ogarnia fabułę, a jak będę chciał, to później będę wszystko dokładnie eksplorował". W rezultacie nigdy do gry już nie wracali, aby zrobić ją dokładniej. Gracz ma taką naturę, że jeśli robi coś dokładnie, to raczej za pierwszym razem.
W ten sposób masa ludzi przechodziła "Red Dead Redemption" od punktu A do punktu B, od punktu B do punktu C, od punktu C do punktu D. Byle tylko "zrobić fabułę".
Nie raz rozmawiając z graczami przekonywałem się, że większość nie zna dobrze map takich gier, ale każdy brał się za jej ocenianie pod każdym aspektem.
Ukończyłem te gry, które chciałem ukończyć. Jeśli jakiś tytuł mi się nie podobał, to odstawiałem go już na samym początku. Natomiast tytuły, które dograłem do końca, zazwyczaj ogrywałem do łysa. Nic z nich nie zostawało. Ciekawe, który z graczy spędził blisko dwa lata w "Red Dead Redemption" według zegara gry? Szukałem takich chojraków na zagranicznych serwisach, ale nie znalazłem. Kto w "Metal Gear Solid V: Ground Zeroes" spędził 300 godzin na dokładnej eksploracji? Bo jak czytałem, to widziałem, że większość wchodziła na mapę, żeby wszystko i wszystkich porozpierdalać, a potem jeszcze kręcili nosem. Kto w "Metal Gear Solid V: The Phantom Pain" spędził ponad 1000 godzin tylko w single player?
Zauważcie co stało się z GTA. W dwójce znaczki z napisem GTA, w trójce ukryte paczki, Vice City figurki z narkotykami, San Andreas podkowy, czwórka gołębie, a w piątce od razu listy, części UFO, jakieś coś do zbierania pod wodą. Serio ktoś to zbierał? To już wiem dlaczego GTA starczyło na tyle godzin.
zrobilem sobie sam maraton. dokladniej oddalem strzal we wlasna stope. postanowilem skonczyc wiedzmina 3 ze wszystkimi dodatkami. oczywiscie nie dalem rady. poleglem. odpadlem na poczatku serc z kamienia, ze 150 godzinami spedzonymi w swiecie gry po posadzeniu ciri na tronie nilfgaardu. i musze stwierdzic, byly to zmarnowane godziny. mi zarznelo rozgrywke, tym samym przyjemnosc z gry co raz wiecej idiotyzmow i sprzecznosci wylewajacych sie z ekranu. na wino i krew nie mam juz zupelnie ochoty.
Na liście, oprócz W3, nie widzę "wielkich hitów". Same nowe średniaki. Gry przyzwoite, ale żeby od razu "wielkie hity"? Generalnie jeżeli już gram, to kończę gry (które da się skończyć), oczywiście nie na tzw. "100%" (znajdź pierdyliard figurek itp. - to nie dla mnie).
Z tego zestawienia grałem tylko w W3, które przeszedłem razem z Serca z kamienia. Zajęło mi to dobre pół roku. Krew i wino dopiero przede mną.
Niestety w bardzo dużej ilości tytułów formuła rozgrywki wyczerpuje się po ok połowie gry. W Wiedźminach ciągnie fabuła, klimat świata oraz efekt odkrywania.
Ale np. w Shadow Warrior nie mogłem się doczekać końca tak mniej więcej od 2/3 gry (cała zajęła mi ok 15h). Tak samo w Wolfenstein the New Order, Far Cry 3 itp.
Gry z prostą mechaniką, niewiele oferujące w warstwie fabularnej wolę jeżeli nie są dłuższe niż 7-8 godzin. Ostatnio przeszedłem Deadpoola i według mnie jak na oferowaną zawartość miał bardzo dobrze dobraną długość.
Podchodziłem do Wiedźmina 4 razy, za każdym razem kończyłem mniej więcej po zadaniu z Baronem. Sama historia jest całkiem fajna, ale mechanika biegania/jazdy, kiepska walka i ogólnie oprawa ubogiego action sword slashera mnie odrzuca. Poziom trudnościu też mało zadowalający. Chętnie bym zobaczył coś z serii wiedźmina w klimatach detektywistycznych, by skupić się na samej historii.
I te minusy przy ludziach co w ogóle mają czelność wypowiadać się negatywnie o Wiedźminie 3 XD
Śmiech na sali a jeszcze gol i reszta forów polskich wsadza tego wiedźmina wszędzie....
Po 1. o prostu uwielbiam ludzi, który piszą "Znowu wiedźmin. Myślałem, że napiszecie coś fajnego, ale to tylko owiedźmina na pewno chodziło// TFU!" xD
Po 2. Ja nie skończyłem na razie jeszcze np Fallauta 4, bo trówcy postanowili wypiąc się na gracza i zacząć defekować. W 2015 grałem w Wiedźmina, gdzie nawet zbierajki miały jakąś tam fabułę i historię łączącą się z zadaniami pobocznymi a te z głównymi. W falloucie mamy zadania typu zabij 15 ghuli, przynieś mi zbroję, wyczyść mi buty, pozamiataj klatkę schodową... i to się tyczy również zadań głównych, nie tylko pobocznych.
Wstyd się przyznać ale nie ukończyłem Red Dead Redemption na ps3, bo byłem pewien końca fabuły gdy J. Marston wrócił do rodziny ;>
Za to seria gta jest u mnie na pierwszym miejscu. podchodziłem do kazdej częsci a ostatnią, którą ukończyłem
to... Vice City z bodajże 2004r.