Pozwolę się nie zgodzić. Pan Lodowego Ogrodu jest dla mnie rewelacją. Owszem, tom pierwszy jest najlepszy, ale przeczytałem jednym tchem całość. Obok Sapkowskiego w moich oczach Grzędowicz wyrasta na autora kanonicznego współczesnej polskiej fantasy fiction.
Ja na wyjazd biorę czytnik. Z kilkuset pozycji zawsze coś się wybierze :-)
Jamminsession => a co ma jedno wspolnego z drugim??! Znaczy, ze jak kupujesz czytnik to wymogiem jest spalenie biblitoeczki?
Sorry ale to co piszesz uderza mnie jako kompletny kretynizm.
Ja mam calkiem niezla biblioteczke w domu, ksiazki kupuje praktycznie kazdego tygodnia - co nie zmienia faktu , ze mam rowniez kindla z kilkaset ksiazkami na nim. Uwielbiam prawdziwe ksiazki - ale w podrozy (Szczegolnie dlugiej) przegrywaja z czytnikami - nawet nie o cala dlugosc, to zupelnie nie ta liga.
"Perfekcyjną" odpuść, to Dukaj level hard. "Inne pieśni" albo "Extensa" są chyba niezłe na początek, ew. opowiadania. Zbiory "Król bólu", "W kraju niewiernych" czy różne wersje z "Xavrasem Wyżrynem". Można też zacząć od sieciowej nowelki "Starość aksolotla", choć to akurat mało wymierny przykład jego twórczości.
Czytaliście Wiedźmina? Znam parę osób, które to czytało, ale niewiele, bo obracam się raczej wśród ludzi inteligentnych.
Zastanawiam się jak daleko można posunąć się z wnioskowaniem:
a) inteligentni nie czytają Wiedźmina
b) inteligentni nie czytają Sapkowskiego
c) inteligentni nie czytają fantasy/sf
d)"inteligentni" nie czytają
W tym wątku rozmawiamy o pisarzach fantasy i sf, choć zdarzają się również przedstawiciele literatury pięknej. Jeśli czytałeś jakąś ciekawą książkę - napisz o niej. Można też przeczytać coś ciekawego o komiksach. Integralną częścią są także dyskusje batalistyczno-militarne :)
Aha - proszę się nie bać tego Martina w tytule ;-PPP
Strony, które każdy fantasta znać powinien:
Serwisy informacyjne:
http://katedra.nast.pl - Katedra
http://www.gildia .pl - Gildia (trzeba sobie wpisać do przeglądarki)
http://www.polter.pl - Poltergeist
http://www.aleja-komiksu.pl/ - Aleja komiksu
http://www.serwis-komiksowy.pl/ - Wielkie Archiwum Komiksu
Magazyny literackie:
http://www.esensja.pl - Esensja
http://www.fahrenheit.eisp.pl - Fahrenheit
Inne:
http://www.biblionetka.pl - netowa baza danych o książkach
http://www.plan9.art.pl - amatorskie filmy, mamy tam "swojego" człowieka czyli Garretta
http://www.radiorivendell.com - radio internetowe
http://www.steampunk.republika.pl/ - dla miłośników Steampunka
http://www.baen.com/library/ - bezpłatne ebooki wydawnictwa Baen
http://www.sfsite.com - recenzje i opisy
http://www.sffworld.com - recenzje i opisy
http://hitalia.rotfl.eu.org/ - historia zapoczątkowana w Feniksie
Strony czasopism:
http://www.fantastyka.pl/ - Nowa Fantastyka
http://www.science-fiction.com.pl/ - Science Fiction, Fantasy i Horror
http://www.locusmag.com - Locus
Strony pisarzy:
http://www.georgerrmartin.com - strona autora z tytułu wątku.
http://www.malazanempire.com - strona o cyklu Stevena Eriksona
http://www.sapkowski.pl - chyba nie trzeba przedstawiać
Grafiki:
http://www.imagenetion.com
http://republika.pl/artarka_top
http://www.artfan.net
http://www.fantasya.net
http://www.fantasygallery.net
POPRZEDNI WĄTEK: https://www.gry-online.pl/S043.asp?ID=13737667&N=1
Po pierwsze primo chciałbym zwrócić uwagę na funkcjonalność i rozbudowaną strukturę hełmu rudowłosej wojowniczki z grafiki.
Po drugie primo przeczytałem "Pół wojny" Abercrombiego, czyli finał jego (teoretycznie) młodzieżowej trylogii. Jest nieźle, typowo słodko-gorzko dla tego autora, chociaż moim zdaniem nieco przekombinował w końcówce i wyciągnął zbyt wiele królików z kapelusza.
Po trzecie primo w ramach relaksu poczytuję kolejnego Dresdena ("Martwy rewir"). Ta seria ma coś, co mnie wciąga, chociaż obiektywnie rzecz biorąc jest to dość schematyczne urban fantasy.
Po czwarte primo czytam także "Diasporę" Egana - i tutaj już szare komórki muszą się wysilić. Pomysły sf zacne, ale z fabułą na razie przeciętnie - czyli w zasadzie to, czego po Australijczyku należy się spodziewać. Ale jeszcze dużo przede mną.
Ja wczoraj skończyłem "Pól wojny", zdecydowanie najsłabsza z trylogii. I jakoś w tej części nagle zaczęły mi przeszkadzać drewniane dialogi.
Mi seria "Pół ..." zupełnie nie podeszła. Za młodzieżowa, za banalna, za ..., itd.
Moim zdaniem z "Pół wojny" i całym cyklem nie jest tak źle, chociaż faktycznie kończyłem z poczuciem rozczarowania - a to pojawiło się w końcówce, bo do połowy myślałem, że to będzie najlepsza część.
Najbardziej rozczarowały mnie:
spoiler start
- elfie artefakty, które załatwiły sprawę
- idealne zgranie wszystkich planów Yarviego
- kiepskie (i IMO nieuzasadnione fabularnie) rozegranie zdrady Yarviego
spoiler stop
Shadowmage => ja jestem do tylu ostatnia czesc - Skin Game. mam to samoe z Dresdenem - generlanei to jest cholera slabe ;) ale jakos tak cos mnie przyciaga i czytam ;)
Nie określiłbym Dresdena słabym (no, chyba że coś się diametralnie zmieniło w późniejszych częściach). To raczej udana kombinacja mało oryginalnych motywów: trochę akcji, trochę kryminału, ewoluująca postać głównego bohatera, a do tego magia i zagadki. Arcydzieło to nie jest, ale w swojej kategorii jedna z wyróżniających się pozycji prezentująca poziom, którego wielu nie jest w stanie osiągnąć.
A tak poza tym to trochę jak z serialami typu Supernatural: niby ciągle to samo, niby wiadomo, że już nie zaskoczą... ale ogląda się te kilka(naście) sezonów.
Shadowmage---->no nie wiem, żona po 3 odcinkach pierwszego sezonu "Supernatural" powiedziała dość(pamiętam że to było jakieś Yeti czy inny człowiek lasu), podobnie jak po 3 odcinku nowego X-Files, mimo że ogólnie uwielbia historie niesamowite i horror, SF też, choć mniej. Mamy czas wieczorem na wspólne obejrzenie 1-2 odcinków seriali, więc musimy się dostroić razem. Tak naprawdę z ostatnich seriali to jesteśmy zgodni tylko w oglądaniu "Walking Dead" numer 1, "Gry o tron" numer 2 i co trochę dziwi nas obojga "The 100" numer 3. Moim zdaniem czasem chyba za szybko rezygnujemy z pewnych seriali.
Walking Dead? przeciez tego g.... sie nie da ogladac to juz wole Supernatural sezon 100.
Supernatural to był tylko taki przykład (pierwsze 10-12 odcinków faktycznie słabe, ale potem leci z górki przez 4-5 sezonów, potem to już siła rozpędu, ale oglądałem chyba do połowy 10). A co do Żywych trupów, to się zgadzam z Tzymische :)
no cóż, każdy może mieć swoje zdanie, dlatego jest ciekawie na świecie-no ja i żona nie możemy się doczekać na kolejny odcinek czy sezon i jeszcze żaden serial tak nam się nie podobał jak ten...w sumie sprawdzając oglądalność to nie jesteśmy osamotnieni w ocenie...i proszę nie piszcie o "milionach much" bo to bzdura jest tak naprawdę
Ależ nie bierz tego do siebie. Muchy nie biorą:)
A na poważnie to pewnie, że są różne gusty i tylko o to chodziło. A że mamy różne, to już na gruncie literatury ustaliliśmy.
Ja mam mala tolerancje na idiotyczne scanariusze. Caly ten 'plot' z gubernatorem czy jak mu tam bylo - w ktorym mniej wiecej calosc mozna podsumowac :
- hej mamy cie
- puscie mnie
- okej ale obiecaj ze nas nie zaatakujesz
- obiecuje
- jestes wolny
..
..
..
Atakuja nas! - jak to, przeciez obiecal...
Na tym sie po prostu poddalem ;)
Tzymische ====> Przesadzasz :p Po prostu, życie :D Życie w świecie zombiaków ;)
Yans => mozliwe, ale poziom (Tego co widzialem - moze sie zmienilo) byl tak niski, ze mialem wrazenie, ze przecietny scenarzysta pracujacy czy nim mial 17 lat i grzywke zaslaniajaca oczy ;)
Nie zwalajmy wszystkiego na scenarzystów. Pierwowzór komiksowy też nie jest bez wad (chociaż o niebo lepszy). Poza tym z konwencją zombie jest tak, że albo się jaką kupuje, albo nie. Mnie zawsze przyprawia o wybuchy śmiechu jak żywe trupy szybko i bezgłośnie pojawiają się za plecami bohaterów :)
Tzymische---> no i widzisz, ja zawsze myślałem, że by nadal interesować się komiksami w wieku 17 lat musiałbyś mieć grzywkę zasłaniającą oczy....wiem że wrednie i niesprawiedliwie, ale Twoje totalnie autorytatywne posty zaczynają mnie powoli denerwować. Rozumiem że dany gatunek ci się nie podoba, albo jak sądzę sprofanowano jedną z Twoich ulubionych serii komiksowych(znowu), więc zawsze to będzie dla Ciebie gówno, mimo tego że serial bije rekordy popularności-druga pod tym względem "Gra o tron", którą też bardzo lubię ma o połowę mniejszą oglądalność. Mam zupełnie inne zdanie o jakości tego serialu(nie ma nawet w nim takich scen jak wspomniał Shadowmage), ogląda się go rewelacyjnie i używanie ciągle słowa "gówno" zaczyna mnie mierzić. Możesz czegoś nie lubić ale może wstrzymaj trochę z z tym tonem bo razi strasznie. To tak samo jak ja bym non stop wyśmiewał czytanie przez Ciebie komiksów, co byłoby nieporozumieniem i bez sensu, albo np powieści Heinleina(które też lubię) jako totalne gówno. Może po prostu więcej pokory...bo co innego jak ktoś pisze że nie lubi, albo mu się nie podoba, a co innego określać mianem gówna i to wielokrotnie coś co wiele osób bardzo lubi i uważa za całkiem nieźle nakręcone i zagrane.
Jak to nie ma? A akcja na farmie? :)
A pomijając gusta przestań się zasłaniać ciągle popularnością i oglądalnością, bo to słabe jest.
Shadowmage---->podaj mi odcinek chętnie sprawdzę, ale nawet jak na 6 sezonów będzie tylko jedna taka scena to super o nim świadczy. Dlaczego mam nie pisać o popularności? Czy to oznacza, że tylko można chwalić niszowe filmy i jak jest coś popularne i ma dużą oglądalność jest z gruntu złe? Zawsze mnie to wkurwiało, coś co jest popularne, nie może być z definicji dobre... a gówno, będę popierał zawsze takim argumentem, bo to oznacza, że nie jestem osamotniony w ocenie danej produkcji. Pewnie że czasem coś mi się podoba co nie jest zbyt popularne: za najlepszy film SF uważam "Blade Runner", a książkę "Ubik" Dicka i wiem że nie jestem w większości i mi to zwisa i powiewa, tak samo jak to, że uważam Walking Dead" za najlepszy serial jaki dotąd oglądałem. Po prostu nie lubię jak ktoś niszczy totalnie coś co mi się podoba...bo lubić tego nie musi.
PS. Nawet na przekór dodam: Roten Tomatoes 90%, IMDB 86%, Filmweb 80%(co mnie nie dziwi bo zawsze Polacy będą największymi malkontentami :P)...myślę że jak na serial to całkiem nieźle
Myślę, że chodzi o to, że "popularność" nie jest jednoznaczna z "jakością" i jako taka jest dosyć słabym argumentem.
Poza tym, mowa o indywidualnym guście, więc jakie znaczenie w dyskusji ma to, czy coś się podoba tylko Tobie, czy Tobie i milionowi innych ktosiów?
koobun---->zgadzam się nie ma, ale też nie do końca jest słabym argumentem. Drugiego zdania nie rozumiem dokładnie, mój zarzut dotyczy wyłącznie tego by nie marginalizować poglądów, szczególnie jeśli dotyczy to czegoś, co jest bardzo popularne...i mam na myśli to, że jak ktoś napisze "gówno" to też spoko, ale jak napisze to trzy razy z rzędu, to jako fan danej produkcji nie mogę nie zareagować. Myślę że chodzi mi głównie o tolerancję dla czyichś gustów, nieważne jak są odległe od naszych....żeby ich nie niszczyć raz za razem z uporem godnym maniaka.
Dlaczego? Bo robisz to (i nie tylko ty) po raz kolejny, a wolę jednak w dyskusji argumenty jakościowe a nie ilościowe :D Znaczy wolałbym wiedzieć dlaczego tobie się coś podoba, a nie że "podoba się tak jak podoba się innym". Rzucanie ocenami z serwisów też zaliczam do tej samej puli argumentacji. Może jestem przewrażliwiony, ale siedząc trochę w tej branży ciągle czytam PR-owe wypociny chwalące książki/filmy/seriale/itp., w których to jest właśnie główne przesłanie.
W każdym razie dowiedziałem się od ciebie na razie:
- że podoba się twojej żonie
- że może ci się coś podobać, skoro inni lubią rzeczy dla ciebie infantylne
- że miliony chwalą
- że ma dobre oceny
Jedyne w zasadzie, co się odnosi do twojej opinii, to "że się ogląda rewelacyjnie i najlepsze co widziałeś" - co, sam przyznasz, niewiele mi mówi.
Oczywiście, że rzeczy popularne nie muszą być złe. Ba, mogą być nawet bardzo dobre. Nie należę do osób, które zaczynają coś hejtować tylko dlatego, że nagle zyskało status kultowego (inaczej musiałbym zlikwidować ten wątek, bo jak go zakładałem, to Martina prawie nikt nie kojarzył :P). Po prostu chciałbym, żeby popularność w dyskusji o gustach stanowiło tło, a nie sedno argumentacji.
W ramach wyjaśnień mojej niechęci do Żywych Trupów wyjaśnię, że nie mogę go oglądać przez fatalne aktorstwo. Czasem trudno się zorientować którzy to żywi, a którzy zombie :D
A co do odcinka - nie wiem, widziałem akurat ten kiedyś w TV. Chyba 1-2. sezon, na końcu chyba po raz pierwszy pojawiała się ta czarna z zombie na łańcuchach i był pierwszy rzut oka na więzienie.
Shadowmage---->ale dlaczego mam tworzyć elaboraty tłumaczące komuś kto serialu nie lubi dlaczego mi się podoba. Czemu to ma służyć? Czy przez to Tobie zacznie się podobać a mnie przestanie? Lubię oglądać ten serial, podoba mi się scenariusz, podoba gra aktorska i nie przekonam cię do takiego samego zdania. To tylko serial który ma na celu, że milo spędzę czas wieczorem raz w tygodniu przez 40 min, a nie temat do pracy magisterskiej. Można się rozwodzić nad książkami Wattsa i przytaczać argumenty za lub przeciw a nie nad serialem TV-tu wystarczy spokojne stwierdzenie, podoba się lub nie i ewentualnie raz dlaczego, a nie hejtowanie ciągle i pisanie 100x gówno, bo to obraża w końcu osoby którym się podoba i tyle. Nie ma sensu dalsza dyskusja, bo jakbym go rozłożył na czynniki pierwsze i udowadniał przy każdej postaci czy scenie dlaczego mi się podoba, to nic to nie zmieni w Twojej ocenie i innych, prawda?
Serialu nie oglądałem, więc się nie wypowiem. Z drugiej strony, to rzeczywiście ciężko udowadniać, że coś się komuś podoba i dlaczego tak jest.
Filmy, książki i inna sztuka, grają przede wszystkim na emocjach - i to jest najważniejsze. Oglądając/czytając coś, masz się bać, cieszyć, być zaintrygowanym i w sumie tylko to się liczy. Resztę rzeczy, jak realizm, istotę detali, bogactwo warsztatu i tym podobne, niech oceniają krytycy i znawcy.
Za przykład mogę podać ostatniego Mad Max'a. Mi się nie podobał z tego samego powodu, z którego podobał się innym (przeładowanie akcją). I jak tutaj zawyrokować? To w końcu dobrze, czy źle? Dla jednych tak, dla drugich nie. Każdy ma prawo do swojej oceny.
Czyli sprowadzasz całość do tego, że nie warto rozmawiać o gustach? W takim razie nie wiem co robisz na forum dyskusyjnym :) Zupełnie niepotrzebnie się zacietrzewiłeś jednym negatywnym określeniem, a nie setką :P
Wcale nie oczekuję, że mnie przekonasz, takie założenie byłoby co najmniej naiwne. Ale zawsze chętnie dowiaduje się co się innym podoba i dlaczego. Może zwróciłbyś uwagę na element, który przegapiłem? A może nawet zasiał ziarenko niepewności (może 1. sezon jest średni, a dalej się rozkręca i nie należy się zrażać?) w moim stanowisku? I nie trzeba pisać elaboratów, wystarczą 2-3 zdania by przekazać coś więcej niż "rewelacyjne, oglądają miliony".
Nick-->tu przecież nie chodzi o udowadnianie, bo przecież chyba wierzymy, że danej osobie podoba się to, co mówi, że jej się podoba :) Przykład z Mad Maxem jest dobry, bo film zbiera skrajne opinie. Ale to też jest informacja o gustach danej osoby, nawet jeśli z tych samych danych wejściowych wysnuwają zupełnie inne wnioski.
Shadowmage ---> Oczywiście zgodzę się, że dobrze w dyskusji podać swoje widzimisię i choć kilka argumentów. Przynajmniej wykazać najbardziej (moim zdaniem) wartościowe elementy. Z tym, że rzeczywiście 'lekko' nietaktowne jest wyśmiewanie czegoś, co drugiej osobie się bardzo podoba, niejako pod jej nosem.
Nie przesadzajmy, jakbym za każdym razem reagował na takie zaczepki, jaką zrobił Tzymische, to dawno bym się palpitacji serca dorobił. Owszem, wyraził się dosadnie, ale przynajmniej później napisał co go załamało :P
A w temacie bardziej wątkowym: skończyłem Butchera, w sumie poziom utrzymany. Czyli fani nie będą rozczarowani, inni dali sobie spokój kilka książek wcześniej :)
Pierwszy zwiastun 6 sezonu GoT :)
www.youtube.com/watch?v=CuH3tJPiP-U
Shadowmage---->więc dobrze, napiszę kilka słów co mi się podoba:
-po pierwsze emocje, właśnie jestem po kolejnym odcinku i znów ich było pełno, a tak jest szczególnie w ostatnim sezonie, owszem zdarzały się słabsze odcinki, a nawet sezony(osobiście byłem lekko zawiedziony drugim), ale zarówno pierwszy, a szczególnie ostatnie bardzo mi odpowiadają, także ten w więzieniu,
-postacie, każda ma jakieś swoje słabe i mocne strony, rozterki i własne koszmary- w sumie nie pamiętam serialu w którym byłoby tyle postaci z którymi się zżyłem w taki sposób podczas tych 6 sezonów i żal mi każdej która umiera, może złe postacie są zbyt jednowymiarowe, z tym mógłbym się zgodzić, ale też nie do końca,
-akcja, czasem są odcinki totalnie bez niej, ale nawet wtedy nigdy się ni nudziłem, ale ogólnie dzieje się sporo, szczególnie ostatnio,
-scenariusz, tu totalnie nie zgadzam się z Tzymische, ma swoje wzloty i upadki, ale ogólnie mi odpowiada i potrafi zaskoczyć,
-scenografia i efekty, to mniej ważne ale jest na poziomie i wystarcza bym potrafił uwierzyć w ten świat i dał się pochłonąć przez rozgrywającą tam historię,
-cóż więcej na szybko, może to że zawsze lubiłem historie o zombie i chyba w głębi ducha marzyłem o takim serialu-dostałem dokładnie to co chciałem i będę bardzo zawiedziony jak go zakończą...mam nadzieję że nieprędko
OldDorsaj => za bardzo sie stresujesz chlopie. Po kolei, uzywam slowa gowno/gownianie od wielu lat do okreslenia mniej wiecej wszystkiego co mi sie nie podoba. Tak mi juz zostalo - i musimy sie z tym pogodzic. to raz. Dwa akurat majac 17 lat i czytajac komiksy mialem dlugie wlosy wiec mozna powiedziec ze mialem grzywke - wiec pasuje.
Trzy - komiksu Walking Dead nie znam, nie lubie i nie czytam - kreska spowodowala u mnie torsje - liczylem ze serial poprawi moja opinie - ale tylko ja poglebil - tego sie nie da ogladac (so - gowno).
Cztery - Kocham Heinleina - ale jesli ktos uzna jego ksiazki za gowno - to generalnie (poza jednym czy dwoma wyjatkami gdzie opinia byla wydana przez kogos kto nie bardzo potrafi czytac vide recka na Katedrze) mam to gdzies - przeciez nie pozabijam sie o gusta.
Piec - to ze cos jest popularne nie znaczy ze musi mi sie podobac - dla mnie naiwnosc i glupota bohaterow (scenariusz) jest nie do przejscia - nic na to nie poradze.
I co najwazniejsze - uwazam zombie - a raczej ich ewolucje za najglupszy wymysl w historii, juz chyba bardziej jestem w stanie zaakceptowac swiecace na sloncu wampiry...
OldDorsaj-->Dzięki, o to właśnie chodziło. Przynajmniej wiem dlaczego ci się podoba i co uważasz za wartościowe.
Co do postaci - mam wrażenie, że w komiksie były żywsze itp (ale nie namawiam do zajrzenia, bo nie lubisz - zresztą imo nie jest to dzieło wybitne). Wiadomo, serial ma swoje własne reguły i to, na co w komiksie czasem wystarcza kilka kadrów, na ekranie potrzebuje czasu na rozwinięcie. No i jak pisałem gra aktorska mi nie leży, więc nie czuję tej mocy płynącej z dylematów i postaw bohaterów.
I być może faktycznie rozbija się też wszystko o stosunek do zombie. W sumie podobają mi się głównie w konwencji humorystycznej/przerysowanej. Prób potraktowania ich na poważnie cóż... nie traktuję poważnie :)
A przy okazji - polskie studio Sound Tropez zrobiło kilka słuchowisk-adaptacji pierwszych zeszytów Kirkmana. Słyszałem tylko pierwszy, nawet może być (chociaż Thorgala, a nawet Conana, zrobili lepszego), dość wierny pierwowzorowi. Fani pewnie mogą potraktować jako ciekawostkę.
Rzeczywiście lubię temat zombie i to w każdej postaci, zarówno takiej jak w serialu czy "World War Z", jak i tej przerysowano humorystycznej, vide serial "Z Nation". Wampiry też lubię ale nie zawsze, podobał mi się jedynie serial "True Blood" jako bardziej humorystyczny, a na poważnie "The Strain". Książki Lumleya, a nie Ann Rice. Ogólnie wolę jednak SF niż horror.
Ja zaliczam się do "jakimś cudem wciąż wiernych" oglądaczy THE WALKING DEAD, choć zaczynałem od komiksu. Komiks z początku bardzo mi się podobał (choć kreska jest faktycznie trochę drażniąca i nie do końca pasuje mi tam czarno-biała konwencja) ale niestety po którymś tam tomie (ok. 6-7) nie dałem rady już przedzierać się przez dłużyzny pseudopsychologicznych rozterek bohaterów i odpuściłem sobie.
Przerzuciłem się na serial, którego pierwszy sezon bardzo mi podszedł, szczególnie ze względu na kreację dopiero co rozsypanego i zazombionego świata, świetne FX zombiaków, niesamowitą czołówkę i nadzieje na dobre kino w klimacie zombie. Niestety przychylam się do opinii, że aktorsko jest słabo ale po stronie żywych żywych, bo nasze kochane oksymorony grają świetnie ;)
Drugi sezon (słynna farma), prawie w całości był jedną wielką kupą, przez którą na jakiś czas przestałem oglądać TWD. Ale wróciłem i oglądam do dzisiaj, szczególnie dla Michonne (to ta ładna czekoladka z mieczami ;) i Daryla. Czasami jest lepiej, czasami jest gorzej ale lubię klimaty zombie, a nic ciekawszego i lepszego obecnie nie ma w tym sosie. Jednak na pewno TWD arcydziełem nie jest, choć 100 razy bardziej wolę to niż np. kaszankę w postaci ekranizacji World War Z !
PS1. Argument typu jest świetne, bo miliony oglądają uważam za durny, sorry ;) Podobno miliony oglądają M jak Miłość ?! ;)
PS2. Tzymische jest jaki jest, mi pasuje, choć nie zawsze się z nim zgadzam ;) Ja wolę dosadne nawet "gówniane" opinie ale z argumentami niż byle jakie, z których kompletnie nic nie wynika.
Yans - ja w komiksie doszedłem znacznie dalej. Przeczytałem 5 rozdziałów, co się bodajże przekłada na 30 albumów. Czyli chyba gdzieś do połowy rozgrywki z Gubernatorem. Kreska jak kreska, widziałem gorsze. Przerwałem, bo już nie widziałem w tym potencjału, ciągle były maglowane te same motywy.
A skoro o serialach mowa, to wrócę jeszcze do "Lucyfera" - od 5 odcinka zaczyna się coś dziać. Może nadal nie jest to mistrzostwo świata, ale przynajmniej porzucili aż tak jawne schematy.
Myślałem, że zawału dostanę - na onecie nagłówek "zmarł George Martin", dopiero dalej, że to nie ten...
Yans - nie będę cię na siłę przekonywał, bo to nadal nic wybitnego. Ale u nas dobrze się sprawdza jako taki odmóżdżacz przed snem. W każdym razie IMO jest lepiej tak od końcówki 4. odcinka.
Jak to ostatnio chyba Kermit na graniu podsumował: słabe jak cholera, ale dobrze się ogląda :)
W Lucyferze bawiłem się swietnie przez pierwsze 2 odcinki, czemu dalem tu wyraz ;), a w trzecim przezylem "zalamke" bo był beznadziejny. Jednak teraz "odrabia" i wciąż się niezle bawie. Wiec jak pisałem po 2 odcinkach, u mnie swietnie u innych niezbyt, nieco zbyt wcześnie na ocene calosci. Jak widać cos tam się jednak dzieje i maja jakiś pomysl na rozpisanie więcej niż kilku odcinkow. Nadzieja wciąż zyje ;)
Ogolnie ja oczekuje po nim rozrywki a nie "kina moralnego niepokoju" i ogolnie, lepsze lub gorsze, wciąż to dostaje.
Oglądam Lucyfera z przyjemnością, tu trochę różnimy się z żoną. która trochę marudzi jak mamy to oglądać, choć ostatnio przymilkła jak jej zwróciłem uwagę: jeśli ci się nie podoba, to czemu masz cały czas uśmiech na twarzy?...bynajmniej nie politowania, ale jak napisaliście arcydzieło to nie jest, tyle że fajnie się ogląda.
Yans--->też najbardziej lubię Michonne i Daryla :)
też najbardziej lubię Michonne i Daryla :)
Obydwaj się znacie... najlepsza jest Carol.
Jedyna, która ma w tym towarzystwie dobrze poukładane pod kopułą. Reszta to same mazgaje.
Carol tak, największy twardziel, choć ostatnio Rick też nabrał "ostrości". W końcu o ile się nie mylę, Carol to jedna z tylko 4 osób które "przetrwały" od 1 sezonu.
Jeśli ktoś kojarzy w większości bardzo dobre opowiadania Kena Liu (głównie z NF), to pewnie się cieszy na wieść, że wyjdzie u nas jego powieść:
Przeczytałem nową powieść Grega Beara "Prom kosmiczny 03". Wydawało by się, że będzie to coś w stylu "Non stop" Aldissa, ale poza motywem arki i zagubionym celem podróży, czy też świadomości pasażerów, reszta jest całkowicie odmienna. Bardziej przypomina mi to Wattsa bez udziwnionego języka. Nie wiem też czemu, ale mam skojarzenia z "Robotem" Snerga, ale nie umiem tego wyjaśnić, bo czytałem go kilkadziesiąt lat temu i nic już nie pamiętam. Mimo lekkiego niedosytu powieść warta przeczytania...nie jest na pewno sztampowa.
OldDorsaj ====> Od dłuższego czasu mam zakolejkowany "Prom kosmiczny 03", więc może go w końcu wrzucę na ruszt.
Yans--->na pewno warto, tym bardziej że powieść nie jest długa(dla mnie to minus przeważnie :P) więc dużo czasu nie stracisz. Beara lubię od czasu rewelacyjnego "Eona", potem było różnie(kontynuacja) ale i "Głowy" i "Muzyka krwi" nie były złe, dylogii "Darwina" jeszcze nie czytałem.
Teraz czytam pierwszy tom nowego cyklu Currie "Star Roque" i o ile z tym cyklem nie mam problemu, bo akcja dzieje się w tym samym świecie co rewelacyjna "Odyssey One" i w rok po odparciu zmasowanego ataku obcych(główni bohaterowie też występują w dalszym planie), to już z drugim nowym cyklem "Hayden's War" mam problem...bo strasznie nie lubię czekać na kolejne tomy jak mi się coś bardzo podoba...a podejrzewam że będzie :)
Pierwszy tom "Star Roque" Currie przeczytany błyskawicznie, tyle że zamiast spodziewanej kolejnej militarnej space opery, dostałem coś w stylu filmu "Aliens" Camerona...cóż, nie narzekam. Nie mogłem się powstrzymać i zacząłem jego kolejny cykl, w maju kontynuacja to jakoś dotrwam.
A ja się ostatnio miotam między książkami i niczego skończyć nie mogę. I nawet nie dlatego, że kiepskie są... po prostu jakoś co chwilę mam ochotę na coś innego.
Shadowmage---->to ja bym tak nie mógł, jak coś zacznę to muszę skończyć, nawet jak mi się nie podoba, dopiero wtedy sięgam po następną. Teraz oczywiście nie zdarza mi się czytać czegoś, co całkowicie mnie odrzuca, bo wybór ogromny, ale dawniej męczyłem się czasem straszliwie...pamiętam mękę z książką "Locus Solus". Oczywiście narzucone mi przez kogoś książki odkładałem niedokończone-"Nad Niemnem" udało mi się przeczytać 31 stron przez 4 dni zanim skapitulowałem :P
Ja w sumie mam tak od dzieciństwa, że czytam kilka książek na raz. Przez jakiś czas od tego odszedłem, ale teraz znowu tak mam: bo do autobusu wygodniej z Kindle'a, jak jest spokój to coś bardziej wymagającego, przed snem jakieś czytadło... a jak jeszcze dojdzie do tego, że raz mam ochotę na sf, kiedy indziej na fantasy albo kryminał, to już kompletne rozczłonkowanie lektur się robi. Zwykle ograniczam się do 2-4 tytułów, ale teraz rozpoczętych mam chyba z 8. I wszystkie skończę, ale trochę czasu mi to zajmie.
Shadowmage---->nie wyobrażam sobie tego, nic z żadnej bym nie pamiętał po skończeniu...ale to pewnie wina tego, że nie mam podzielności uwagi, zawsze skupiam całość na jednej rzeczy, a reszta wtedy nie istnieje...i to dotyczy wszystkiego, nie tylko książek
Też czytam dwie na raz - beletrystykę, i do poduszki jakąś historyczną, albo literaturę faktu. Więc nie grozi mi raczej pomieszanie wątków :)
A ostatnio to w ogóle mam "dłuższy oddech" od fantastyki - od października zeszłego roku czytam Clancy'ego cykl o Ryanie Seniorze i Juniorze. Została mi jeszcze jedna pozycja i zastanawiam się, co dalej.
A że zasmakowałem jakoś w cyklach i nie chce mi się ruszać pojedynczych tytułów, naszła mnie chętka na kolejny cykl, i znowu nie związany z fantastyką. Jakiś czas temu na Publio kupiłem w promocji wszystko co mieli z thrillerów Alex Kavy, a że tam także jest jakiś długaśny cykl, to może w końcu po dłuższej przerwie uruchomię czytnik :)
Szenk---->zatrzymałem się na tomie 12 "Zęby tygrysa" - warto czytać dalej? Kava z kolei to jeden z ulubionych autorów żony, przeczytała chyba wszystko, ja nic na razie. Z długich cyklów nie SF polecam osobiście sensacyjno-przygodową serię Clive Cusslera, której bohaterem jest Dirk Pitt... senior i junior :). Co do długich cyklów to zawsze też je uwielbiałem, ale ostatnio przeraziłem się siedmioma grubaśnymi tomami nowego cyklu Webera, mimo że bardzo lubię tego autora - pewnie dlatego że nie mam tyle czasu na czytanie co kiedyś i nie mam pojęcia ile by mi to zajęło.
Szenk---->Child tak, co prawda na razie przeczytałem tylko jedną powieść, ale wystarczyło żebym też skompletował resztę. Niezły jest też Coben, ale bardziej lubię go w pojedynczych powieściach niż cyklach. Natomiast kumpel poleca mi Jamesa Pattersona i ostatnio niejakiego Maxime Chattama.
OldDorsaj ----> O tak, Chattam jest fajny. Znajomość z nim zacząłem od Trylogii zła, czy jak tam to się nazywa - niesamowity klimat.
Cobena też większość skompletowałem w promocji na Publio, ale jeszcze nie miałem czasu go ruszyć.
Natomiast Pattersona nie kojarzę, chyba nie miałem z nim styczności.
Szenk--->to chyba uwzględnię tego Chattama jako następnego w kolejce jeśli mi już druga osoba poleca. Patterson napisał kilka cykli sam i w duecie, najbardziej znany to "Alex Cross' 17 tomów bodajże, dwa lata temu nawet był film o tym tytule, a wcześniej sfilmowano pierwszy tom z Morganem Freemanem w roli głównej pt. "W sieci pająka"
ja pod wplywem bardzo dobrego 1 i 2 sezonu Boscha - kupilem pierwsze 4 czy 5 tomow tej serii. Calkiem fajnie sie to czyta. Imho duzo lepsze niz Jack Reacher.
Michael Connelly? Okazało się że mam jedną powieść z jego serii, ale bodajże 17-tą. Trzeba się zainteresować bo nie znalem.
Edit: Zapomniałem zapytać czy to nie przypadkiem czyste kryminały których nie cierpię, lubię thrillery, sensacyjne, sensacyjno-przygodowe, technothrillery itp
Hm - zalezy od definicji czystego krymialu chyba. Wydaje mi sie ze bardziej thriller - troche taki 'neo-noir'. pierwsze 4 ktore czytalem (czytam) swietnie osadzone w latach 90tych w LA. Z calym brudem, smrodem i syfem jakim jest to miasto - do tego 'smaczki' z tamtego okresu - tj. pagery, szukanie telefonow zeby zadzwonic i zlozyc raport (troche jak w Bullit), jakies pojedyncze bazy danych czy komputery tu i tam. Etc. Do tego wszystko trwa, ludziom sie nie chce i tak dalej.
No i od strony klimatu to bardziej thriller niz czysty kryminal - tj. bardziej Jack Reacher niz np. Hercules Poirot.
Przeczytałem jedną (losową, bo kupioną na lotnisku) powieść Pattersona o Crossie. Po angielsku. Kupa straszliwa. Gdyby nie 5 godzin lotu i brak alternatyw, to bym rzucił w cholerę po kilkudziesięciu stronach.
No ale ludziom się chyba podoba jego fabryka (bo obecnie to po prostu daje nazwisko na okładkę), bo jest najlepiej zarabiającym pisarzem świata.
Nic jeszcze Pattersona nie czytałem, tylko kumpel mi zachwalał, który przeczytał kilkanaście jego książek-może też mi się nie spodoba, zresztą na razie jest w dalszych planach. Wolałbym najpierw przeczytać nieznane mi powieści Ludluma, Clancy'ego, Cusslera, DeMille'a, czy z nowych autorów choćby Childa. Teraz wziąłem się za Chattama i jego Trylogię zła-po kilkudziesięciu stronach jest nieźle, ale mam nieodparte wrażenie jakbym czytał znów "Milczenie owiec", bardzo podobny klimat...w sumie to jest plus.
Czytał ktoś może "Łabędzi śpiew" McCammona ?-są 2 tomy i bardzo zaintrygowały mnie notki wydawnicze, lubię takie klimaty.
Ja tez Pattersona w zyciu nic nie czytalem, w sumie Connelyego tez nie az do teraz. Boscha wzialem pod wplywem serialu, ktory mi naprawde podszedl - w sumie z tego samego powodu nie czytalem nic Pattersona - w sensie widzialem 2 filmy - jeden z Freemanem jeden z jakims innym kolesiem i oba byly bardzo uwaga uwaga 'gowniane' :)
A właśnie zacząłem GAMBIT Cholewy i muszę przyznać, że całkiem sympatycznie się to czyta. Trochę takie przygody alienowych space marines tylko bez alienów ;)
A ja zacząłem słuchać pierwszego Star Carriera... i nie wiem czy dotrwam do końca :P
ja nie potrafiłem wytrwać nawet 2 stron słuchając nawet najciekawszej powieści, przeważnie najpóźniej pod koniec pierwszej moje myśli były już wszędzie, tylko nie wokół odsłuchiwanej książki...nawet słuchawki nie pomagały
Pierwszy tom Chattama za mną. Pierwsze wrażenie było słuszne. Klimat jak z "Milczenia owiec" Harrisa. Dobrze się czyta.
Ja jestem słuchowcem, więc nie mam problemu z koncentracją przy słuchaniu, ale ma to też drugą stronę: w wersji audio o wiele lepiej wyłapuję wszelkie chropowatości.
Tutaj nakłada się jeszcze specyfika samej książki - w tekście można sobie pominąć wszystkie skrótowce jednostek czy nazwy obcych, ale w audiobooku za każdym razem ich wyczytywanie irytuje.
Pomijam fakt, że fabularnie na razie nędza (wysłuchałem gdzieś 1/10): ot, startujemy, lecimy, odpalamy rakiety :P
A nawiązując do głównego nazwiska w tytule wątku - ktoś wie, kiedy w końcu wyjdzie następny tom Gry o tron? Bo to zaraz następny sezon serialu, a o książce cisza ;-) W końcu serial przegoni książki, chociaż w sumie co nowy sezon, to fabuła coraz dalsza od książkowej :-)
Tego nawet sam Dżordżi nie wie. Ale jeśli wkrótce nie ogłoszą, to już się z premierą w tym roku nie wyrobią.
W Empiku dają 50% zniżki na "Ucztę wyobraźni", więc jakby ktoś coś, to uprzejmie donoszę.
Dobra, wysłuchałem tego Star Carriera do końca. Ogólnie cienizna. Można zasnąć przy długaśnych opisach trajektorii pocisków, powtarzania możliwości technologicznych różnych maszyn, nic nie wnoszących liczb mających nadać chyba pozory realizmu i naukowości. Raz czy drugi może być, ale jak to się powtarza co chwilę... Do tego fabuła (czy raczej jej brak) polega głównie na strzelaniu i lataniu. Postaci płaskie jak deska, ew. z próbą taniej psychoanalizy. A do tego słabo zarysowane tło - tak historyczne, jak i podłoża konfliktu.
Dobra, przeczytałem tego WODNEGO NOŻA Paolo Bacigalupiego i muszę powiedzieć, że świetnie się czytało. Wizje ekologicznych post apokalips PB są megasugestywne, tym bardziej że ta z WN jest bardzo namacalna i wielce prawdopodobna. Do tego świetni bohaterzy, wartka akcja i "dobre zakończenie" !
Paolo Bacigalupiego to obecnie jeden z nielicznych autorów, na których nowe książki czekam z niecierpliwością.
PS. Jak do tej pory, przeczytałem wszystko, co wyszło po polsku PB i "Wodnego Noża" postawiłbym na drugim miejscu po zintegrowanym wydaniu Nakręcana dziewczyna. Pompa numer sześć
Opis promo:
W przyszłości dotkniętej klęską zmiany klimatu Phoenix i Las Vegas walczą ze sobą o wodę z kurczącej się rzeki Kolorado. Wodne noże – zabójcy, terroryści i szpiedzy na usługach Las Vegas - prowadzą Phoenix ku nieuchronnej zagładzie.
Wszystko Baciagalupiego jest co najmniej dobre. Koles jest swietny jezykowo (i tlumaczenia sa tez dobre).
Dodatkowo podoba mi sie u niego, ze potrafi stworzyc swietne postacie dzieci i nastolatkow a to co sie z tymi dziecmi czasem dzieje (i do czego sa zmuszane) chwilami wywoluje mocno skrajne emocje.
Do tego bardzo dobrze wykreowane, wrecz namacalne, 'realistyczne' eko-post-apo.
Tez czytalem wszystko co wyszlo w PL i kocham tego autora, napewno jeden z najzdolniejszych z tzw. mlodego pokolenia.
W "Wodnym Nozu" jestem chyba mniej wiecej w polowie, w momencie gdy:
spoiler start
rano po calonocnej narko-imprezie wpadaja niemili panowie i zabijaja Sarah i jej lovelasa. W tym momencie skonczyl sie rozdzial chyba (z Anna pod lozkiem modlaca sie zeby jej nie znalezli).
spoiler stop
i jak narazie to mocne 9/10 spokojnie.
Jedyne co mu mozna zarzucic to lekka monotematycznosc ale coz... Tolkienowi tez mozna. ;P
Panowie, Dysfunkcja Rzeczywistości od Hamiltona to się jakoś rozkręca?
Męczę pierwszy tom, czytanie tego idzie strasznie opornie.
Rusza to jakoś konkretnie do przodu? Czy jednak dać sobie spokój?
Są momenty, że się trochę rozkręca ale raczej idzie, jak idzie. Jeśli chcesz zdecydowanie więcej akcji w podobnym sosie, to inna dylogia (w czterech częśćiach) tego autora "Gwiazda Pandory" oraz "Judasz wyzwolony" albo coś Richarda Morgana. Choćby sztandarowy "Modyfikowany węgiel"
EnX--->dla mnie "Dysfunkcja" jest o niebo lepsza, ciekawsza i ma o wiele bardziej wartką akcję niż "Pandora". Masa wątków, które się rozkręcają do samego końca, a ciągle powstają nowe....praktycznie każdy kolejny tom lepszy. Uważam tę serię za chyba najlepszą pozycję jaką czytałem w ostatnich 10 latach. Różnica taka, że "Pandora" skręca bardziej w stronę fantasy, a "Dysfunkcja" to raczej głównie space opera z elementami horroru, więc jak ktoś woli fantasy to będzie mu się bardziej ta pierwsza podobać. Cały czas myślę o tym żeby przeczytać jeszcze raz "Dysfunkcję" tylko muszę więcej zapomnieć, "Pandory" by mi się drugi raz nie chciało. Niemniej w kolejnych tomach akcja rozkręca się mocno i są dużo żywsze i lepsze niż pierwszy. Bardzo polecam żeby nie odpuszczać przy pierwszym tomie, bo wiele stracisz.
Nie podzielam opinii OldDorsaja, a już na pewno nie ma tam żadnego fantasy. Mi się bardziej podobała dylogia Gwiazdy i Judasza. Dysfunkcja mnie trochę zmęczyła.
IMO jeśli nie spodobał się początek, to dalej jest jeszcze więcej lania wody. Ostatni tom już trochę męczyłem, chociaż pierwszy mi się podobał.
A Bacigalupi dobry jest:)
Przecież pierwszy tom to było zawiązanie wątków i rzeczywiście potem trochę lania wody, dopiero potem zaczęła się cała historia tak naprawdę i od drugiego tomu "lania wody" nie było w ogóle...ciągłe nakręcanie tempa, rozwój wątków wcześniejszych, nowe tematy itp...można by tym obdarzyć kilka takich serii...i co ważniejsze wszystko spójnie zawiązane. Postacie które lubisz, lub których nienawidzisz, czasem jedno i drugie równocześnie...dla mnie to arcydzieło i tyle. Dzieje się tyle, że głowa czasem boli, ale nie potrafisz się oderwać od czytania. Zarzut że "Pandora' nie jest bardziej fantasy zupełnie dla mnie niezrozumiała, przecież w sumie ma wszystkie elementy fantasy okraszone odrobiną SF. Nawet miałem bardziej przy czytaniu wrażenie że czytam raczej fantasy niż SF. Pewnie że "Dysfunkcja" to też nie SF, Hamiltona nie da się tak łatwo wcisnąć w jakieś ramy. Tak samo jak to że "Pandora" też jest bardzo fajnym cyklem, tego nie neguję. Myślę, że i tak dalsza dyskusja nie ma sensu bo przecież o "gustach się nie dyskutuje", a dla mnie i tak będzie to nadal najlepszy cykl jaki czytałem od bardzo dawna....tak samo jak cykle Iana Douglasa czy Evana Currie i pisanie że to cienizna czy gówno nie spowoduje, że nie będę czekał z utęsknieniem na kolejne tomy i tyle. Peace
Shadowmage----> za dużo ostatnio czytania i pracy, pomyliły mi się serie "Star Carrier" i "Odyssey One", rzeczywiście pierwszy tom "Star Cariera" odstaje mocno od reszty i nawet mogę się zgodzić z tobą co do jego oceny. Dopiero jak zaczął opisywać w kolejnych tomach spotkania z kolejnymi rasami obcych zaczęło się ciekawie.
"Taniec ze smokami" w nowych serialowych okładkach. Wydanie pojawi się pod koniec kwietnia.
http://piesnloduiognia.pl/wp-content/uploads/2016/03/Taniec-ze-smokami-ok%C5%82adka-serialowa_.jpg
Dysfunkcja ma kilka bardzo ciekawych wątków, chociażby:
spoiler start
lord ruin i jego siedziba, zniszczona cywilizacja, oraz prace związane z rozwiązaniem zagadki co się z nimi stało. Do tego można dodać także wątek Calverta.
Sam wątek tych opętanych osadników, ma potencjał, ale do tej pory zmarnowany.
spoiler stop
Dam szansę i rozpocznę drugi tom, zobaczę, jak będzie się tak wlekło jak pierwsza część, to dalej już sobie podaruje.
Jednak, marzy mi się taka wielka kosmiczna rozpierducha, przestrzeń kosmiczna jako wielkie pole walki, różne frakcje, różne interesy, różne arsenały i wielkie bitwy ;)
OldDorsaj-->Problem w tym, że po tym tomie wcale nie mam ochoty sięgać po następne. Praktycznie nie ma rzeczy, które by mnie zainteresowały i spowodowały, żebym chciał sobie doczytać, co dalej się stało.
"Pan Lodowego Ogrodu" Tom 1 za mną i jak narazie wielki plus dla wykreowanego świata i linii fabularnej. Czy reszta tomów trzyma taki sam poziom?
Im dalej, tym się wszystko bardziej rozmywa. Nadal nie przeczytałem czwartego tomu, chociaż przymierzam się od dwóch lat. Tylko trochę czasu mi szkoda...
Mam ten sam problem. Nawet zacząłem ale odrzuciło mnie i do dzisiaj się nie przemogłem. Żałuję tylko, że nie wiem jak to się wszystko skończyło. Jak ktoś pamięta to może zarzucić spoilerem. Zaoszczędzi mi to męki :-P
Pierwszy tom PLO rewelacyjny ! Drugi dużo słabszy, trzeci słabiutki, czwarty jako taki. A zakończenie było tak zapadające w pamięć, że zapadło mi gdzieś bez reszty i nawet nie pamiętam, jak się PLO skończył ?! :/
Yans w takim razie tylko utwierdziłeś mnie w przekonaniu, że dobrze zrobiłem oddając książkę zaraz po rozpoczęciu czytania.
PLO jako całość jest ciekawym eksperymentem, bo to niby fantasy, ale jest w całości napisane jako science-fiction i chyba tylko dlatego dałem radę to przeczytać. Oprócz tego wiele fajnych odniesień, skojarzeń, elementów z innych konwencji(najwyraźniejszy ten cały survival horror w pierwszym tomie), popkultury(mocno komiksowo imho jest), folkloru i polityki/społecznych wątków.
Problemem jest rozwleczenie i to, że wątek cesarza jednak sci-fi nie jest, takie typowe dość hero-story i strasznie to burzy resztę, bo Vuko korzysta z nowoczesnej technologii czy jej magicznych odpowiedników i często ledwo uchodzi z życiem, a tamten szczyl przechodzi przez totalny hardkor, "bo musi" fabularnie. Nadczłowiek...
Zakończenie...
spoiler start
wielka rozpierducha na wyspie PLO, spowodowana atakiem połączonych sił zdegenerowanych członków ekspedycji. W sumie to nie pamiętam, co się stało z cesarzem. W każdym razie w finalnym pojedynku następuje takie przesilenie 'magii', że ponownie następuje ta jakaś Zima, niwelacja mocy, eliminacja jej tworów i masowe zapomnienie. Vuko trafia znów w ten jakiś bezczas gdzie spotyka się z tym tajemniczym gościem-podróżnikiem i coś tam mu tłumaczy(generalnie coś w stylu superkosmici tak super, że już nikt nie ogarnia i zostawili sobie takie świat z mechanizmem resetu). Koniec końców udaje mu się zdążyć na ewakuację z planety i - jak przystało po wykonanej robocie - spotykamy go na Ziemii jak w ciepłym kraju sączy sobie piwo, wygląda zupełnie inaczej oraz... potrafi troszkę czarować, co demonstruje schłodzeniem piwka :)
spoiler stop
Przypominam o wygasającym jutro bookrage.
Samych książek nie znam, także polecić nie mogę, ale zawsze warto wspierać polską fantastykę i formę dystrybucji, która zapewnia czytelnikowi książki za dokładnie tyle, na ile może on sobie pozwolić, a autorowi coś więcej niż ochłapy, które rzucają im empiki i wydawnictwa.
www.bookrage.org
Ze względu na zbliżający się powrót pewnego serialu postanowiłem Was zapytać o to czy nie uważacie, że:
Sanderson > Martin ?
Po stoktoć nie. Przynajmniej na bazie tego, co czytałem (Elantris, Z mgły zrodzony, Stalowe Serce).
Pewnie chodzi o serię "Droga Królów", która ma bardzo wysokie noty. Niestety nie czytałem nic tego autora i się wypowiedzieć nie mogę. Ale chyba "Drogę królów" będę musiał przeczytać.
Z pewnym opóźnieniem (bo nie zaglądałem) ale muszę napisać że co do "Dysfunkcji" podzielam zdanie OldDorsaja.
Choć te wątki fantasy mi nie leżały :-)
Dobra, uległem waszym dobrym opiniom na temat Baciagalupiego i zamówiłem dwie książki. Lepiej żeby naprawdę były tak dobre jak piszecie!
Rozpocząłem od "Drogi Królów", a aktualnie kończę "Z mgły zrodzonego". Zgadzam się z tym, że pisane jest to dla młodszych czytelników aniżeli Gra o Tron, ale myślę, że jest to celowy zabieg aby łatwiej zrozumieć świat tam stworzony. Jeśli chodzi o Grę o Tron to raczej nic trudnego do zrozumienia tam się nie dzieje, poza drobnymi fantastycznymi epizodami.
Natomiast dwa odmienne światy stworzone przez Sandersona są dla mnie świetne. Przed rozpoczęciem lektury byłem lekko sceptycznie nastawiony do obu serii, jednak po namowach znajomych zdecydowałem się spróbować, nie zawiodłem się.
Dodam jeszcze, że do wieku młodzieńczego mi zdecydowanie daleko. Polecam czytać w oryginale, mimo że tłumaczenia są całkiem dobre.
Na bazie tych książek, które przeczytałem, stwierdzam, że te światy wcale nie są przesadnie skomplikowane. Ba, Sanderson specjalnie powoli zdradza szczegóły (np. system magii), bo nie ma tam wiele do odkrywania, a zainteresowanie jakoś trzeba podtrzymywać...
W każdym razie bardziej chodziło mi o sposób konstruowania wątków i postaci.
Czytam sobie "Opowiadania najlepsze" Dicka. Może i są najlepsze, ale jednak widać na ich przykładzie powtarzalność motywów, której jak do tej pory - w innych zbiorach i powieściach - aż tak nie widziałem.
czy w Amerykańskich Bogach często występują takie przeplatanki ze wspomnieniami jak w pierwszym rozdziale? zacząłem czytać i jak na razie podoba mi się, aczkolwiek te wspominki trochę chaos wprowadzają
(109) Będą liczn eprzebitki z innych punktów widzenia, a z retrospekcji jedna pod koniec, w trakcie której Cień obejrzt scenę własnego poczęcia :>
Czytaj Terik, czytaj! Nie będziesz żałował.
Niestety pierwsze rozczarowanie Nakręcaną Dziewczyną, nie cierpię takiego sposobu narracji. Szkołę kończyłem dawno i nie wiem jak to się fachowo nazywa, gdy narrator opisuje w takim stylu Wieśniaczka uśmiecha się, obnażając poczerniałe od żucia betelu zęby i wskazuje pryzmę owoców za plecami. Okropieństwo, ale może się przemogę.
Przeczytałem "Zombie.pl" Radeckiego i Cichowlasa. Pozycja tylko dla najtwardszych miłośników zombie. Stereotypowe i słabo napisane, a przez to nudne.
Za mną też "Cena męstwa", czyli 3 tom cyklu Django Wexlera. Babki nadal wygrywają wojnę i obalają dyktatury, ale tym razem jest to lepiej zgrane, niż w poprzedniej części. Na plus.
Teraz czytam sobie "Luna: Nów" McDonalda. I to jest naprawdę niezłe. Takie połączenie klasycznej sf z tendencją autora do przedstawiania rozwoju różnych nietypowych krajów. Tym razem korporacje rodzinne wywodzące się z z kilku różnych krajów rywalizują o zasoby w kolonii na Księżycu.
A ja pochłonąłem Azymut. Tom 1. Poszukiwacze zaginionego czasu. Absolutna rewelacja. Świetne rysunki, wspaniałe pomysły, ciekawy scenariusz, genialnie zakręcony świat z czasolataczami, cudne cycki ;) Za to kocham komiksy !!!
Już zamówiłem drugi tom ! POLECAM !!!
Do tego przeczytałem "GAMBIT" Michała Cholewy i jak na debiut jest naprawdę nieźle. Widać, jak autor w miarę pisania rozkręcał się, nabierał wprawy i wszystko coraz lepiej się układało. O ile Star Carrier dosyć szybko mnie znudził swoją powtarzalnością i dosyć topornym stylem Douglasa, to tutaj mamy akcent położony bardziej na europejskich marines, którzy walczą na powierzchni planety. Upraszczając, są to takie przygody marines z Obcego ale bez Obcego. Ja to kupuję ! Zacząłem czytać już drugi tom "Punkt Cięcia" (do tej pory są 4) i naprawdę mi się podoba. Nie sądziłem, że w końcu trafię na militarną SF, która mnie tak wciągnie i do tego jeszcze autorstwa Polaka. POLECAM !!!
PS. Co ciekawe, okładka jest całkiem trafną ilustracją tego, co mamy w książce.
Opis promo:
Nagle oszalałe Sztuczne Inteligencje zniszczyły znany nam świat. Wędrujemy wśród gwiazd i w blasku supernowych toczymy wojny. Na ponurych planetach i ciemnych księżycach walczymy o artefakty sprzed Dnia.
Ale dziś spowiła nas mgła. Zimna, bezkształtna, kradnąca dźwięki kolory i dusze mgła. Skrywa przyjaciół i wrogów, zabiera nadzieję a w jej miejsce sączy strach. Ale my trwamy. Na rozkaz.
40 regiment Unii Europejskiej otrzymuje zadanie zabezpieczenia planety New Quebec. Już wkrótce okaże się, że wyszkolenie i honor nie ułatwiają wyborów, które wymagają ofiar i poświęcenia.
Twarde SF w mrocznym klimacie Obcego (ale bez Obcego).
Azymutu czytałem już dwa tomy. Niby się zgadzam, ale jednak w drugim tomie widać coraz bardziej, że tam (przynajmniej na razie) nie ma jakiegoś głębszego zamysłu. Ot, seria kolejnych fantastycznych obrazów, ale trochę brakuje celu.
Yans--->Cholewa jak dla mnie rewelacja. Kończę obecnie pierwszy tom "Pola dawno zapomnianych bitew" Szmidta i choć czyta się nieźle to wolę dużo bardziej Cholewę. Pierwsza część książki bardziej mi się podobała, druga mniej, jednak przeczytam tom kolejny i będę miał szerszy ogląd. Douglas moim zdaniem już od drugiego tomu nie jest taki toporny, ale może jestem bardziej tolerancyjny bo lubię takie klimaty.
Shadowmage--->"Zombie.pl" jakoś mnie po przeczytaniu kilku opinii niezbyt kuszą, mimo że jestem "twardym miłośnikiem zombie".
OldDorsaj ====> Dotarłem chyba do 4 tomu Star Carriera jakąś siłą kosmicznego rozpędu sadomasochistycznego i dalej już powiedziałem sobie basta ! ;)
Jetsem w trakcie czytania "Punktu Cięcia" Cholewy i podoba mi się wciąż na tyle, że już zamówiłem trzeci tom ! :)
A co do "Zombie.pl" jakoś mnie po przeczytaniu kilku opinii niezbyt kuszą, mimo że jestem "twardym miłośnikiem zombie". - mam dokładnie tak samo i dzięki Shadowowi uniknę rozczarowania.
Spodziewałem się, że wyrosną z nich bestie niczym z obrazów Vallejo, a tu zwykły ratlerek ma więcej ikry niż tez serialowe.
ed. smoki też zalatują latającymi gekonami...
Wiesz, całe przesłanie tej serii polega na tym, że nawet największy badass znajdzie swojego pogromcę. Wilkory to wielkie psiaki, ale tylko psiaki - jak ludzie niedźwiedzie ubijają, to sobie z przerośniętym psem nie poradzą? Znaczy nie ma co porównywać tych serialowych z książkowymi, ale tak czy siak one mogą się wykazać w pojedynczych starciach, ale nie przeciwko masie.
Smoki to trochę insza inszość - one dopiero dorastają w książkach. Poza tym to jest broń ostateczna, więc nie można pozwolić, by były gotowe za szybko. Bodajże Targaryenowie podbili całe Westeros mają trzy dorosłe smoki.
Przeczytałem dwa tomy "space opery" Szmidta. W mojej opinii to lekka, przygodowa SF. Czyta się dobrze i szybko, jednak wolę Webera, Currie, Adamsa, a tym bardziej Cholewę i Hamiltona...niemniej jeśli będzie kolejny tom to przeczytam.
Przerwa na reklamę, czyli Katedra ruszyła z corocznym plebiscytem: http://katedra.nast.pl/artykul/7294/Fantastyka-2015-plebiscyt/
Już po raz dziewiąty zapraszamy do udziału w katedralnym plebiscycie, w którym ocenie podlegają wydarzenia literackie i okołoliterackie związane z fantastyką. Oceniać 2015 rok w fantastyce możecie w dwunastu kategoriach.
Głosowanie oraz szczegóły są dostępne na stronie plebiscytu Fantastyka 2015. Głosować można do 7 czerwca br.
Wśród osób, które oddadzą głosy będąc zalogowanym, rozlosujemy atrakcyjne pakiety książek.
Przełamałem się i przeczytałem drugi tom Dysfunkcji Rzeczywistości - Hamiltona, i nie żałuję. Według mnie historia bardziej zwięzła, lepiej poprowadzona, mniej wodolejstwa, i co najważniejsze, więcej akcji.
Teraz wiem że zabiorę się za następne tomy.
Przeczytałem także Stalowe Serce - Sandersona, ot fajna młodzieżówka, prosta, nawet bardzo prosta, ale fajna. Sporo akcji, bardzo ciekawy świat, a sam pomysł na epików także super, super bohaterowie, ale w innej perspektywie.
Teraz czytam kontynuację, czyli Pożar, mam nadzieje że dostanę to co w pierwszej części ;)
Hamilton bardzo dobry, tylko zakończenie cyklu kiepskie, takie troche deus ex machina
Shadowmage--->jak głosować, jak nie ma tam rzeczy które czytałem i mi się podobały. No rozumiem, że w fantastyce zagranicznej czytałem może wybiórczo, ale też się dziwię że nie ma chociażby "Echopraksji" Wattsa. Tylko nie rozumiem jak mogło zabraknąć Cholewy, przecież w 2015 była "Forta", owszem może to moje subiektywne zdanie, ale uważam, że to jedna z najlepszych polskich SF jakie czytałem ...Szmidta też nic nie ma, a widzę recenzje i opinie ma wysokie, za to jest kilka pozycji według mnie całkowicie niszowych i niewiele z fantastyką mających wspólnego...trochę to dziwne
Ekhm, Watts i Cholewa to 2014 rok.
A co do nominacji, to są jakie są - też nie wszystko mi się podoba, ale demokracja i te sprawy. Zresztą nie ukrywamy, że akurat nasz plebiscyt ma raczej skrzywienie w kierunku ambitniejszej fantastyki. Co nie zawsze oznacza popularną :P
wczoraj obejrzeliśmy z żoną pierwszy odcinek serialu "Outcast" według komiksu Kirkmana. Czołówka podobna w stylu do "The Walking Dead", ale temat tym razem dotyczy opętań. Niby temat znany, ale pokazany dość ciekawie, intrygująco i niesztampowo... może być nieźle
W wątku serialowo-filmowym "Obcy" trochę o tym gadaliśmy. IMO znacznie lepiej niż w TWD, tematycznie i rozwiązaniami trochę przypomina fabułę początku Supernaturala, ale jest mroczniej i mocniej.
Wczoraj z kolei obejrzeliśmy pierwszy odcinek "Preachera"(właściwie to połowę, ale mam wrażenie że są to dwa połączone). Dużo lżejsze, ze specyficznym humorem, ale też nieźle się oglądało. Oba seriale na wstępie na plus.
Shadowmage--->korzystając z chwili wolnego czasu przeczytałem wszystkie posty(dwie ostatnie odsłony) z tego wątku "Obcy" o którym pisałeś-fajne posty ale już tam nie zajrzę :P. Nie moja bajka, a i tak nie zmienię zdania, że w tej chwili TWD i GoT to najlepsze seriale obecnie emitowane. Ktoś tam zachwycał się FotWD, że lepszy, dla mnie to żałosne, tak samo jak stwierdzenie po pierwszym odcinku, że nowy serial Outcast jest lepszy od TWD...po 2 sezonach możliwa będzie pewnie taka ocena, ale nie po jednym odcinku...tym bardziej że pierwszy sezon TWD był niesamowity i tak naprawdę ostatni też jest taki. Dobra Tzymische, napisz że gówno, ulży ci :P
przepraszam że zaśmiecam wątek literacki, teraz sobie to uzmysłowiłem, więc dopiszę, że przeczytałem ostatnio kilkanaście tak zwanych short stories z lat 40-50 ubiegłego wieku wydanych głównie w Astounding, a nawet wcześniej w Amazing Stories. Uczucia mieszane, niektóre nowele bronią się całkiem nieźle, jednak i tak nie czuję tego podniecenia przy czytaniu jak przeszło 30 lat temu. Czytam teraz cykl Resnicka "Starship" - początek od razu mi podszedł, mimo że spodziewałem się czegoś innego. Akcja, ciekawe postacie, duża dawka humoru, literatura niezbyt wysokich lotów, ale napisana tak(i przetłumaczona), że czyta się bardzo szybko....zauważyłem że pewnie tego potrzebuję po wymagającej umysłowo pracy, jak mam mniejszy napór, wtedy czytam z chęcią "cięższe" rzeczy.
Czytał ktoś Butchera Wiatrogon aeronauty ? Jakie wrażenia, warto ?
OldDordsaj-->Mnie się Preacher podobał nawet, sporo inny od komiksu, ale ja mam słabość do takich absurdalno-krwawych klimatów. A jeśli chodzi o TWD, to tak, wiemy, lubisz :D
ivo - mam w planach, ale raczej przed upływem miesiąca się nie wyrobię. Jakby co, to masz początek tutaj: http://katedra.nast.pl/artykul/7301/Butcher-Jim-Wiatrogon-aeronauty/
"Preacher" jako serial wykorzystujący postacie z komiksu zapowiada się nie najgorzej. Ale trzeba pamiętać, że to nie jest ekranizacja komiksu, więc jeśli ktoś był na tyle naiwny by myśleć, że dostanie komiks w formie serialu to cóż... może się zawieść.
Forysia czytałem ze dwie rzeczy, debiutanckie. W sumie fabuły miał lekkie i przyjemne, ale widoczny był brak redaktora, który by jakoś popracował nad tekstem od strony językowej i miejscami koncepcyjnej.
Byłem ostatnio trochę na działce, więc nadrobiłem kilka czytelniczych zaległości. Z fantastyki przeczytałem "Pasterską koronę" Pratchetta - podobało mi się, widać potrzebę zamknięcia tematów i postawienia mocniejszych tez, ale bez łopatologicznego ich wykładania, jak to było w kilku poprzednich książkach. Z klimatu początkowych (czy nawet okresu średniego) powieści ze "Świata Dysku" wiele nie zostało, ale to nie zarzut.
Poza tym "Niebiańskie pastwiska" Pawła Majki - space opera (chociaż może raczej po prostu sf) metafizyczna :D Sporo dobrych pomysłów, trochę chaosu i potknięć. Ale główny zarzut jest taki, że mimo 700 stron wiele rzeczy aż prosi się o rozwinięcie.
"Wieża" Szmidta - czyli kolejne Metro 2033. Jak na serię niezłe, jest krwawo i sporo się dzieje. Ale uproszczenia też irytują.
"Durotan" - książkowy prequel do filmu "Warcraft". I tyle w zasadzie można o tym powiedzieć, bo sama treść banalna i kiepsko napisana.
No sorry, po przeczytaniu stu stron ma się bardzo dobre pojęcie o stylu autora i jakości pisarstwa.
W zasadzie się zgodzę, ogólne pojęcie już można mieć. Może nie o fabule, ale o stylu itp zdecydowanie tak. Zresztą niech pierwszy rzuci kamieniem ten, który nigdy nie podjął decyzji o zakupie lub rezygnacji po przeczytaniu pierwszej strony czy dwóch w księgarni :)
Widzę koobun, że poza tematem "Pod Pomocną Dłonią" nie jesteś zbyt popularny bo już padły dwa minusy, a do tego się nie przyczyniłem.
Chodziło mi o krytykę jaka padła pod adresem książki, a szczególnie do fragmentu "wszystko cukierkowo", gdyż po przeczytaniu całej książki stwierdzam, że żadnej "cukierkowości" tam nie było.
Używając innego porównania. Oglądając 9 minut meczu jesteś w stanie powiedzieć, że był beznadziejny ? Po tych kilku minutach masz już ogólne pojęcie na temat stylu gry piłkarzy.
mając w pamięci pełny Dragon Ball z końca drugiej części Drogi Królów trudno się z koobonem nie zgodzić. Wciąż jeszcze czekam ilu Sayan pojawi się na tym świecie.
Terry Pratchett - Pasterska Korona - Łza się zakręciła, ostatnie dzieło wielkiego pisarza. Dużo lepsze niż Para w Ruch. Kartki pachną przeświadczeniem o śmierci autora, więc dosyć smutna powieść.
Jakoś nie mogę się zebrać żeby przeczytać. Niech sobie jeszcze poleży na stosie. Świadomość, że zostało mi coś Pratchetta do przeczytania jest lepsza od świadomości, że już nic nigdy.
Przeczytałem pięć tomów serii "Starship" Resnicka, taka bardziej przygodowa SF niż militarna, coś w stylu cyklu "Sten". Czyta się szybko, ale jeśli chodzi o SF militarną to prym u mnie wodzą nadal Weber, Douglas, Currie i Cholewa. Tłumaczył całość Szmidt i już wiem z czego wziął inspirację przy swoim cyklu SF. Obejrzałem też pierwszy odcinek nowego serialu "Cleverman" i dawno nie widziałem takiego pomieszania z poplątaniem...nie wiem czy dam radę obejrzeć kolejny odcinek.
Podobno Szmidt przy tym cyklu czerpał nieco więcej niż inspiracje, bo w tłumaczeniu pojawiają się jakieś akapity, których w książce nie było. I na odwrót. A przynajmniej taka opinia krąży. Równie dobrze mógł być to jakiś jednostkowy przypadek, a jakiś nadgorliwy czytelnik rozdmuchał to do rozmiarów legendy :D
Starship - ot takie young adult SF ;) - fajnie sie czyta ale ani to sf ani military :)
W lutym ma się ukazać Norse Mythology - "klasyczne" nordyckie mity w wykonaniu Neila Gaimana. Sporo się dzieje w jego świecie - Trigger Warning zgarnia nagrody, zbiór esejów też podobno niezły, na mały ekran mają trafić Amerykańscy Bogowie i Good Omens.
"Amerykańscy bogowie"-świetna książka...ciężko to będzie nakręcić, a bardzo łatwo spieprzyć...ale trzeba mieć nadzieję na dobrą ekranizację
Witam
Szykuje się właśnie na wyjazd bagaż ograniczony więc mam takie pytanko co zabrać ze sobą na kupce wstydu mam:
Szubienicznik I, II tom
Królowie Przeklęci - Maurice Druon (bardzo mnie ten tytuł intryguje)
Piąta Fala - Rick Yancey
Rzeczpospolita Obojga Narodów - Jerzy Topolski
Taniec Mocarstw - Brendan Simms
Na kupce wstydu jest tego jeszcze sporo więcej ale wybór zawęziłem do maksimum i już nie jestem w stanie się zdecydować... a nie chce później żałować. Miejsce mam na 2-3 książki max
Co z tego możecie polecić?
Zyga -- Jest coś nieuchwytnego w czytaniu prawdziwej książki co sprawia że absolutnie nie czuję czytników. Testowałem i to nie dla mnie :). No i bardzo lubię patrzeć na swoją biblioteczkę :)
Tzymishe - :) sorry ale wnioski jakie wyciągnąłeś z mojego posta uderzają mnie jako kompletny kretynizm. Co ma jedno wspólnego z drugim, a no to że kupując książki na czytnik nie powiększam swojej biblioteczki.... ale nie sądziłem że ktoś może tego nie pojąć.. Ja nie neguje braku przydatności czytnika tylko moją osobistą niechęć do czytania w ten sposób. Może i głupota z mojej strony ale to już mój problem :)
Dalej nie rozumiem serio :).
Kupuje np Black Echo, tom 1 o Harrym Boschu, autor Michael Connolly - kupuje na kindla - jest na kindlu ide do ksiegarni, kupuje na papierze jest w biblioteczce. Co za problem? Mam tu i tu.
Tzymische - ale czego nie rozumiesz?? Tego że nie lubię czytać na czytniku?? Czy dalej skupiamy się na tej nieszczęsnej biblioteczce :)??
Oczywiście że się da się mieć na kindla i papierowe wydanie ale po co mam 2 razy płacić za to samo. Szczególnie że jak już napisałem nie jestem fanem czytników.
A ja rozumiem Jamminsession, mam tak samo. Nie lubię czytać na ekranie, w tym na czytniku. Do tego lubię "czuć" książkę w ręku :p
nie trza tak bylo odrazu - "szkoda mi kasy wydawac 2x na to samo" - i wszystko jasne. Po co jakies filozofie do tego dorabiac.
ja tam ostatnio już bardziej wolę patrzeć na moją rosnącą biblioteczkę w calibre niż na półki z kilkoma tysiącami papierowych zbiorów...ostatnio coraz częściej myślę o sprzedaży kolekcji...tyle że cena jest taka że mi szkoda. Przy okazji uzmysłowiłem sobie, że nie przeczytałem od momentu zakupu pierwszego czytnika 5 lat temu, ani jednej papierowej książki, a na czytniku czytam non stop i "przerób" mam ze 2 razy większy niż kiedyś za czasów papierowych...nie wyobrażam już sobie powrotu, żona i ojciec 81 lat też-jak im się zepsuły czytniki, następnego dnia mieli nowe, tylko mama się upiera przy papierze.
Zmuszanie klienta do zapłaty dwa razy za ten sam tytuł uważam też za bezsensowny, a wręcz złodziejski-ktoś kto kupuje jakąkolwiek wersję książki powinien mieć albo darmowy, albo za symboliczną opłatę dostęp do innych wersji
Ha, widzę kolejne starcie miłośników i przeciwników ebooków. Ja nadal więcej czytam w papierze, ale nie mam nic przeciwko czytnikowi... a na wyjazdy, szczególnie w moim stylu (czyli np. 3 tygodnie, codziennie gdzie indziej) jest idealny. Poza tym z wiekiem jestem coraz bardziej leniwy i niecierpliwy, więc możliwość zaczęcia czytania książki już po kilku kliknięciach myszką jest dobrym rozwiązaniem.
Też nie miałbym nic przeciwko oferowaniu obu wersji w pakietach (nawet były już takie próby), ale jest kilka trudności, które pewnie zniechęcają wydawców, chociaż nie są to przeszkody nie do przeskoczenia.
- licencja na ebooka ma często inne warunki i prowizję dla autora/agenta (przy zagranicznych)
- różne stawki VATu
- ebooki wymagają odrębnego składu, czyli powstają dodatkowe koszty.
Ogólnie czytając powyższą dyskusję i wyciągane przez niektórych wnioski idzie się za głowę złapać. To musi być ten upał, więc już niech lepiej idzie zima. Zatem - wiadomo coś konkretnego o planach wydawniczych GRRMa?
Z czytnikiem jest jeszcze taki problem, że łatwo zrazić się na samym początku, ponieważ wiele rzeczy ma wpływ na komfort czytania na nim: rodzaj i jakość ekranu, interfejs, poprawny odczyt większości formatów, ekran dotykowy, podświetlenie. Wszystko zależy od pierwszych wrażeń, albo będziemy zachwyceni, albo rzucimy go w kąt i więcej nie będziemy chcieli słyszeć o ebookach.
Mnie do korzystania z czytnika zmusiła konieczność, czyli brak miejsca na półkach.
Obecnie papierowe wydania kupuję tylko wtedy, gdy nie ma ich elektronicznego odpowiednika, albo dokupuję kolejne tomy cyklu, który mam już na papierze, albo też jeśli wydanie papierowe jest - jakby to rzec - estetyczne, np. gdy jest dużo ilustracji, albo jest naprawdę ślicznie wydane.
I nie czuję przy tym wyższości jednego nośnika nad drugim - oba sposoby czytania mają swoje "zady i walety" :)
Poza tym jeszcze jedna kwestia... Odkąd używam czytnika, kupuję dużo więcej książek. Po prostu na e-booki jest chyba więcej promocji - a przynajmniej tak mi się wydaje - i wtedy mniej się zastanawiam nad zakupem kolejnego tytułu, niż w przypadku edycji papierowej.
Kupuję - tym samym - więcej... hmmmm... niezbyt dobrych pozycji :)
A mnie się udało nie wpaść w te sidła i bardzo rzadko kupuję za sprawą impulsu ebooki. Co w przypadku tradycyjnych księgarni jest nie do pomyślenia - niemal zawsze z jakąś wychodzę (albo kupuję ją zaraz taniej przez sieć, jak mi wpadnie w oko). Głównie dlatego rzadko zaglądam do księgarni...
Polecicie coś po cyklu "Star Carrier"?
Wstępnie znalazłem serię "Odyssey One". Jakieś inne typy?
Gdzie kupujecie tanie ebooki?
Ja mam ciągle wrażenie, że są one dosyć drogie - zwłaszcza, gdy nadrabiam zaległości w starociach. Większość książek, które kupuję to używki na awesomebooks.com, i teraz w wishlist mam m.in. Ship Breaker, Drowned Cities Bacigaloupiego, Last Argument of Kings, the Heroes abecrcombiego, God Emperor of Dune Herberta. Wszystkie po ok. 2,5Ł, przesyłka niecałe 3Ł, a dosyć często przysyłają kod na 10% zniżkę.
Kupię gdzieś to samo w formie elektronicznej taniej?
Z kilku ostatnich fantastycznych lektur:
"Dusza cesarza" Sandersona - nowela, która już w Polsce była wydana w któryś "Krokach w nieznane". Dość sympatyczne fantasy oparte przede wszystkim na niezłym pomyśle magii.
"Księga Dziwnych Nowych Rzeczy" Fabera - sf z silnym wątkiem religijnym, czyli autor raczej mainstreamowy wykorzystuje jest z klasycznych wątków. Dość emocjonalne, ale też zbudowane na dość umownych zasadach. Generalnie broni się, choć miłośnicy światotwórstwa nie powinni po to sięgać.
"Głębia. Skokowiec" Podlewskiego - 1 tom serii space operowej. Opasłe tomiszcze, nawet niezłe, choć to tak naprawdę rozbudowany na 700 stron wstęp. Jest już 2 tom, pewnie pójdę za ciosem i też przeczytam.
Co powiecie na temat "Szklanego Tronu" ? Nie jestem fanem fantasy z kobiecym bohaterem w roli głównej, ale może warto dać jej szanse ?
Głębia to taki Harry Potter. Naprawdę potrzebujemy kolejnego
spoiler start
Wybrańca z Piętnem?
spoiler stop
Shadow liczę w takim razie na jakąś propozycję co warto poczytać. Przytoczę kilka ostatnich pozycji abyś wiedział w czym gustuje:
- Sanderson - wszystkie serie
- Malowany Człowiek
- Opowieści z Meekhańskiego...
- Malazańska...
Te serie w ciągu ostatniego roku czytałem. Teraz szukam czegoś podobnego, tzn. najlepiej jakiejś serii abym miał zajęcie na dłuższy czas.
@Juanhijuan
To może rzuć też okiem na:
Daniela Abrahama - Smocza Droga.
Watson Angus - cykl Żelaza.
Weeksa też warto poczytać.
Co polecacie Dukaja na początek? Głównie waham się między "Perfekcyjną niedoskonałością", a "Innymi pieśniami", "Lód" na razie mnie nie interesuje. Z opisów na samych książkach niczego się dowiedzieć nie idzie, więc pytam was.
Język, sposób prowadzenia narracji, koncepcja kryjąca się pod fabułą. Książkę czytałem dawno temu, będąc nieco niedoświadczonym czytelnikiem fantastyki i tak naprawdę zrozumiałem ją dopiero przy drugim podejściu: sporo rzeczy wyjaśnia się pod koniec,ale nie wiedząc na co należy zwracać uwagę, przegapiłem też wyjaśnienia.
Należy też pamiętać, że jest to pierwszy tom cyklu, którego Dukaj nigdy nie dokończy, więc niektóre pytania pozostają otwarte.
hej hej :) dawno mnie tutaj nie bylo, ale wracam ;) To wy polecaliscie mi zawsze najlepsze ksiazki, uklony zwlaszcza dla Shadowmage.
Prosze poleccie mi jakas dobra SF? Z tym ze chodzi mi nieznane rasy, tajemnice, wielosc planet, ogolnie obcosc i glebie. Malo interesuja mnie za to bitwy kosmiczne, lasery, itd. Czytalem Diuny, Hamiltony wszystkie, Dicki, troche Lema, Slepowidzenie i wszystko o kosmosie GRRM <3 Ostatnio kupilem za waszym poleceniem Prom Kosmiczny 03 (bardzo mi sie podobal) i Odyssey One ktorego mecze bo jest naiwny, naciagany, papierowe postacie a obce rasy to pacyfistyczni ludzie i roj insektoidow :P
Z tym polecaniem Podlewskiego to bym nie przesadzał - stwierdziłem, że mi podeszło bardziej niż większość, co się tobie podoba. To nie znaczy, że to pozycja "must read" :) Zresztą jeśli już, to poczekałbym na kolejne tomy, bo pierwsze dwa to tak naprawdę zawiązanie akcji (co nie znaczy, że nic się w nich nie dzieje) i kreacja tła.
A odnośnie innych serii - jak dziwni kosmici, to "Szpital kosmiczny" :D Choć to tak trochę żartem rzucam. Reynolds jest dobry. Jak lubisz bardziej stonowane klimaty, to może cykl Cherryh "Przybysz" - tam masz konfrontację ludzi z nie do końca zrozumiałym społeczeństwem obcych (trochę co prawda wzorowanym na Azjatach). Nie wiem jak teraz bym odebrał, ale kiedyś mi się podobało. Możesz też spróbować "Trawę" Sheri Tepper.
Czy mógłbym prosić o wyjaśnienie fenomenu popularności Honor Harrington? Fizyka bitew na poziomie „kiloświatła”; postać komodor niczym Mary Sue jest politykiem z ludu; taktycznym geniuszem, mistrzem strzelectwa no i jeszcze ten chowaniec. Ojp.
Dzieki za odzew. Zapalilem sie do Przestrzeni Objawienia i oczywiscie naklad wyprzedany, nigdzie nie mozna dostac :( Jedna pozycja na alledrogo za 85 zl... Moze ktos z szanownych kolegow ma na sprzedaz?
Polskich autorow o ktorych wspominalisie jakos nie moge sie przemoc (chociaz czytalem kilka ksiazek Zajdla i byly swietne), recenzje tez podzielone sa. Moze pozniej...
Cykl Przebysz brzmi ciekawie, chyba kupie jako nastepne. Narazie zamowilem Trawe i Szpital Kosmiczny :) Dziekuje bardzo za okazana pomoc. Jesli cos wam jeszcze sie przypomni to napiszcie koniecznie.
Cześć teraz pogrywam sobie w deus ex i szukam książki w tego typu klimatach oraz czegoś ala Cthulhu mają to być pozycje które mnie sponiewierają i będę chciał więcej.A i jeszcze klimaty pirackie jakby się dało :)
Dlatego napisalem (ish) - ale generalnie sa statki w tomie 1szym ;). I przestepcy - wiec praktycznie piracki ;)
@ paściak, jeżeli tu jeszcze zajrzysz, to ja proponuję trylogię kosmiczną Borunia i Trepki (Zagubiona przyszłość, Proxima i Kosmiczni bracia).
Napisana przed 60 laty ale czytałem ponownie kilka lat temu i IMO nic się nie zestarzała (no może poza paroma zdaniami o Wenus :-)
Mam całość "Przybysza"
Na pewno calosc? W Polsce wydano 4 tomy ledwie a jest 17... plus kolejny w druku i następne tworzone i w planach. Cykl nie wygląda na nawet bliski ukończenia.
Niestety mimo iż można go podciagnac pod space opera to jednak jest zbyt "psychologiczny" chyba i najwyraźniej nie zdobyl u nas wystarczającej popularności. A szkoda bo imho warty tego.
W każdym razie jak ktoś chce się z nim zapoznać to tylko wersja angielska pozostaje. Notabene sprowadzenie książek z USA to mniejszy koszt niż zakup w Polsce ;/
No niestety ale powieści tej autorki maja wybitnego pecha do wydawcow. Czy tez zwyczajnie jakos nie mogą zainteresować wystarczającej liczby czytelnikow.
Inny cykl jej autorstwa, "Forteca ...", został przerwany przed ostatnim tomem dosłownie. Zreszta ja już przedostatniego nie kupiłem bo przerwa siegala bardzo wielu lat i szczerze zapomniałem. Akurat ten wydawca, Zysk i S-ka, ma w zwyczaju długie przerwy w wydawaniu i jeśli cos do niego trafi to można tylko zalowac. Tutaj postanowili nie wydawac w ogole ostatniego tomu.
Jeśli chodzi o "Przybysza" to nawet pytałem na forum MAG i nie wydaje się by został kiedykolwiek wznowiony.
Może ktoś inny kupi prawa kiedyś i rozpocznie od nowa wydawanie. Ale przy obecnym zalewie w fantastyce literatury typu "lekka, latwa i przyjemna" to raczej male szanse by ktoś się pokusil o cos o tyle trudniejszego w odbiorze.
Nasz rynek jest niewielki a kolejne rzady tez nie lubia zbytnio czytających Polakow wiec spore ceny raczej odstraszają zarówno czytelnikow od probowania rzeczy "niepewnych" jak i wydawcow od podejmowania większego ryzyka.
Pierwsze 3 tomy stanowily calosc stanowiaca pierwsza czesc cyklu.
Tom 4 był pierwszym zaczynającym czesc druga cyklu i ta cala opowieść pozostala niedokonczona przez polskiegp wydawce...
Oczywiście już nie mowiac o kolejnych tomach i kolejnych częściach.
Niestety nasz niewielki rynek sprawia, ze w ten sposób się można przejechać na polskich wydaniach i jeśli chce się mieć swobodny wybor to trzeba się przestawić na jezyk angielski.
Swoja droga to jest strzal w stope polskich wydawcow bo przykładowo w grach ja, jak i wielu innych zapewne, już od jakiegoś czasu się raczej przestawiłem na wersje angielskie z racji klopotow nie tylko z patchami ale przede wszystkim z wydawaniem dodatkow. Często dystrybutorzy, przy mniejszym zainteresowaniu trudno im się oczywiście dziwic, rezygnowali z kontynuacji i się zostawalo na lodzie.
Takie działania przy wydawaniu książek, sam posiadam w biblioteczce swojej kilka cykli które zostały w ten sposób przerwane, mogą doprowadzić do podobnych skutkow i jeszcze ten rynek bardziej ograniczyć.
W sumie zaczalem nawet sprowadzanie "Przybysza" z USA ale wciąż nie mogę się zebrac by podszlifować angielski by czytanie było rozrywka a nie nauka ;) Ale może w końcu się zmobilizuje i polski rynek wydawniczy straci kolejnego czytelnika...
Chcialem tylko powiedziec ze przeczytalem Trawe i wspaniala ksiazka, czasami sie oderwac nie mozna bylo. Czegos takiego wlasnie szukalem. Co prawda pod koniec byla troche bardziej naciagana, ale ogolnie bardzo bardzo fajna.
Teraz Kosmiczny Szpital a potem pewnie znowu sie pojawie z prosba o polecanie jakichs SF, chyba ze uda mi sie gdzies zdobyc A. Reynoldsa...
Tak, "Trawa" ma trochę gorszą końcówkę, ale generalnie jest bardzo fajna. Mag się chyba zdecydował wydać inne książki Tepper z tego świata (choć na innych planetach), więc będzie co czytać. Ale chyba za jakiś czas.
Pierwsze trzy "Przybysze" są całkiem fajne, ale już 4 - rozpoczynający nową serię - już był nieco słabszy. Ale o niewydaniu u nas kolejnych tomów raczej zadecydował fakt, że w owym czasie wydawca praktycznie zbankrutował i ciął wszystko, co mógł.
Inne cykle Cherryh mnie tak nie porwały - "Fortece" były straszną zamułą, a "Wojny kompanii" czytałem jakoś z doskoku.
Czy mówiąc o "Przybyszach" macie na myśli cykl "Przybysz", "Najeźdźca", "Spadkobierca", "Prekursor"?
Cherryh ogolnie ma taki styl rozwlekly i sporo stron zajmuja u niej "rozterki" bohaterow. "Forteca" rzeczywiście miała tego mocne nagromadzenie, szczególnie pierwszy tom. Tym niemniej mi się dobrze to czytalo, może nie te akurat fragmenty ale patrząc calosciowo, i chętnie bym doczekal końca historii.
"Przybysz" ten czwarty tom tez mi odpowiadal, przynajmniej wystarczająco by zalowac zakończenia wydawania w Polsce ;/
Nie wiedziałem, ze MAG wtedy był bankrutem. Można tylko zalowac, ze tak się stało i temu cyklowi się dostalo. Niestety z roznych powodow, o których wyżej pisałem, nie widze szans by powrocil. I mocno tego zaluje.
"Wojny kompanii" tez jakos tak dziwnie czytałem. Mam na polce gdzies tam 2 rozne tomy z roznych wydan, kilka lat temu było jakies wznowienie i dokupiłem 1 nie wiem czemu ;), i tak sobie leza.
Wpis ten jest skierowany głównie dla młodszych/początkujących fanów fantastyki w wydaniu książkowym, głównie fantasy. Na fantasy bowiem się wychowałem i od niego zaczynałem, science fiction co prawda też sporo przeczytałem ale nie tyle by być Alfą i Omegą. Poniżej więc prezentuję Wam moich ulubionych pisarzy fantasy, ew. pisarzy fantasy, którzy parali się też science - fiction:) Każdy z niżej wymienionych autorów (a raczej jego książki) to absolutny must have. Od razu zaznaczam że na liście brak Tolkiena i Sapkowskiego bo oba nazwiska to "oczywista oczywistość". Nie ma też Martina ani Eriksona. Stoją na półce i wezmę się za nich w tym roku, ale po prostu nie miałem kiedy ich przeczytać.
Od razu też mówię, że większość z tych pozycji czytałem lata temu więc nie oczekujcie jakichś mega dokładnych recenzji:)
1.Ursula K. Le Guin
Cykl Ziemiomorze - absolutny majstersztyk, najwybitniejszy cykl fantasy i mój numer jeden na liście najlepszego fantasy ever. Dla mnie pierwsze trzy tomy są wspaniałymi opowieściami o odpowiedzialności za własne czyny, o dojrzewaniu, ale też o miłości. I chociaż to Czarnoksiężnik z Archipelagu jest pierwszym i najważniejszym tomem cyklu, osobiście najbardziej lubię, drugi, choć najkrótszy z serii, tom pt. Grobowce Atuanu ze względu na niesamowity klimat. Ów "klimat" jest czymś charakterystycznym dla całego cyklu, narracja przypomina trochę bajanie indiańskiego szamana:) Szkoda tylko, że ostatnie trzy tomy za bardzo idą w stronę lewicującego, feministycznego fantasy (całe zło to faceci, a kobiety są ratunkiem dla świata), ale nie na tyle by nie dało się ich z przyjemnością czytać. Są "tylko" dobre, ale u Le Guin "tylko dobre" i tak oznacza lepszy poziom niż większość tego co teraz wychodzi.
Kolejność tomów: Czarnoksiężnik z Archipelagu---> Grobowce Atuanu---> Najdalszy Brzeg---> Tehanu---> Opowieści z Ziemiomorza---> Inny Wiatr.
To absolutny kanon i podstawa. Choć pani Le Guin jest też znana z książek science ? fiction: rewelacyjnej powieści Lewa Ręka Ciemności (koniecznie!), Wydziedziczeni (nagrody Hugo i Nebula) czy bardzo dobrych, choć może nie kanonicznych powieści takich jak np. Świat Rocannona, Miasto złudzeń czy Planeta wygnania.
2. Jack Vance
Mityczne wyspy Elder, pomiędzy Wielką Brytanią a Hiszpanią są miejscem życia nie tylko ludzi, ale elfów i innych mitycznych stworzeń, które muszą przy okazji opierać się walczącemu z pogaństwem i magią chrześcijaństwem. Jednak trylogia Lyonesse (Lyonesse--> Zielona Perła---> Madouc)nie jest to w żaden sposób książka antychrześcijańska. Seria jest niesamowicie wielowątkowa, ale tak sprawnie napisana że Czytelnik się nie gubi:) To najlepszy przykład baśniowego, okraszonego humorem baśniowego fantasy. Mój numer dwa na liście najlepszego fantasy ever!
Vance jest także autorem powieści science ? fantasy. Warto zapoznać się z jego powieściami Władcy Smoków (nagroda HUGO) i Ostatni zamek (HUGO i Nebula). Niestety, nie czytałem jeszcze jego science-fantasy znanego jako Umierająca Ziemia (wciąż czeka na półce).
3. Glen Cook
Autor rewelacyjnego (najlepszego?) militarystycznego dark fantasy jakie powstało do tej pory. Kroniki Czarnej Kompanii to majstersztyk, sprowadza wojnę, w której biorą udział świetnie wyszkoleni najemnicy do punktu widzenia zwykłego żołnierza. Absolutny klasyk i tytuł obowiązkowy (Kroniki Czarnej Kompanii---> Księgi Południa---> Powrót Czarnej Kompanii---> Zagłada Czarnej Kompanii). U mnie numer trzy na liście najlepszego fantasy ever.
Cook jest także autorem innego podobnego cyklu Imperium grozy, w Polsce niedawno wznowionego w trzech tomach: Okrutny Wiatr, Forteca w cieniu i Imperium nieznające porażki.
4. Gene Wolfe
Lubię Wolfe'a. Za to, że każda z jego książek to coś wyjątkowego, oryginalnego. Najbardziej lubię jego cykl Księga Nowego Słońca (Cień Kata--->Pazur łagodziciela--->Miecz liktora--->Cytadela autarchy---.Urth Nowego Słońca). Ta klimatyczna seria przenosi nas do dziwnego świata, który jest prawdopodobnie zdegenerowaną Ziemią przyszłości. To tu poznajemy Severiana, kata, który łamiąc zasady zakonu zostaje za karę zesłany do odbywania służby na prowincję. Jednak, droga jaką przyjdzie mu przemierzyć zaprowadzi go znacznie dalej niż się spodziewa...
To absolutny klasyk i pozycja obowiązkowa dla każdego fana fantastyki. Najlepszy przedstawiciel nurtu science-fantasy.
Wole jest także znany jako autor genialnego zbioru opowiadań Śmierć Doktora Wyspy (zawierającego m.in. arcydzieło krótkiej formy - wg mnie - czyli Pieśń łowców czy nagrodzone Nebulą tytułowe opowiadanie Śmierć Doktora Wyspy) oraz osadzonego w starożytności cyklu o żołnierzu Latro (Żołnierz z Mgły--->Żołnierz Arete), który w wyniku klątwy nie pamięta niczego z poprzedniego dnia i musi prowadzić dziennik.
Wolfe'a radzę kupować w ciemno cokolwiek natraficie.
5. Guy Gavriel Kay
Chociaż posiadam w domu wszystkie książki Kaya, zdążyłem przez te lata przeczytać dwie jego rzeczy. Po pierwsze Tiganę, opowieść o narodzie, którego kraj został zagarnięty przez armie dwóch czarnoksiężników, a rzucona przez nich klątwa ma wymazać z pamięci ludzi informację o tym, że takie państwo w ogóle istniało. Zdesperowani mieszkańcy stawiają opór dwóm magom, choć ich walka wydaje się być skazana na porażkę...
To wspaniała powieść i chociaż osadzona w świecie fantasy, Polacy mają do niej sentyment i wspierają bohaterów, gdyż wiedzą czym jest kraj pod zaborami. Przeczytajcie koniecznie!
Jednak bardziej od Tigany lubię Sarantyńską Mozaikę (Pożeglować do Sarancjum---> Władca cesarzy), która przenosi nas do Bizancjum za czasów Justyniana. Nie będę wam tu streszczał fabuły bo to nie ma sensu. Macie jednak moje całkowite zapewnienie że to jedna z najlepszych rzeczy jakie fantasy wydała.
6. Peter S. Beagle
"Dwie powieści przyniosły mu duży sukces u krytyki i czytelników: neogotycka fantazja o duchach, której akcja osadzona jest na nowojorskim cmentarzu - "A Fine and Private Place" i zaliczany do klasyki fantasy, przygodowy i metaforyczny "Ostatni Jednorożec". "Śmierć na balu" i "Lila the Werewolf" to opowiadania. W ostatnich latach ukazały się dwie kolejne powieści fantasy:"Thy Folk of the Air" oraz "Pieśń Karczmarza".
To fragment z informacji w "Ostatnim Jednorożcu". Książkę czytałem i jeśli mnie pamięć nie myli jest też film ale nie pamiętam dokładnie. Co do książki:
Opowiada historię jednorożca - kobiety, która wyrusza na poszukiwania swoich pobratymców. Klimatem przypomina nieco opowieści osadzone w średniowiecznej Anglii. Jest tu mnóstwo humoru i ciekawi bohaterowie,ale że jako że książkę czytałem dawno temu dosyć dużo nie pamiętam, ale to może i lepiej:D Nie zdradzę za wiele:) Dodam tylko że to lekka, przyjemna, przygodowa fantasy, skierowana co prawda bardziej do młodszego czytelnika, ale myślę że starzy wyjadacze nie będą narzekać. Ręczę...ręką, lewą, bo głowa za cenna:P
"Pieśń karczmarza" (albo. w innym wydaniu: "Pieśń oberżysty") przeczytałem jednak dzisiaj więc mogę zdać relację od ręki. Książka mnie cholernie wciągnęła! Najpierw fabuła (przepisuje z tylnej strony okładki):
"Młody Tikat wyrusza na wędrówkę śladami zmarłej, a następnie zmartwychwstałej ukochanej. Los wiedzie go do tajemniczej karczmy na pustkowiu, gdzie spotyka przedziwnych ludzi. Dopiero tam poszukiwania rozpoczną się na dobre i zaprowadzą dzielnego młodzieńca daleko poza granice rzeczywistego świata".
To jedna z najoryginalniejszych powieści jakie czytałem. Po pierwsze dlatego że jest opowiadana przez wszystkich (!!!) głównych bohaterów, na przemian:) Tylko Prolog jest pisany w trzeciej osobie.
Po drugie dlatego że przez całą książkę (no, prawie) większość bohaterów przebywa w karczmie lub ew. jej okolicach, a nawet jeśli część bohaterów jest daleko poza nią to część i tak tam siedzi:)
Po trzecie: takiej plejady bohaterów dawno nie widziałem: trzy tajemnicze kobiety; zabójcy; Lis (on też opowiada historię!); szalony mag; nawet takie postacie jak karczmarz, stajenny czy ów Tikat to naprawdę bardzo oryginalne postacii, z niesamowitymi osobowościami. A fabuła daleko wykracza poza to co tam u góry w opisie:)
Książki Petera Beagle'a muszą się znaleźć w biblioteczce każdego szanującego się fana fantasy:) A zwłaszcza te dwie wyżej opisane:)
7. Roger Zelazny
Mój uluieniec. Zelazny, autor o polskich korzeniach, stworzył kanoniczny i klasyczny cykl Kroniki Amberu. Równoległy świat zwany Amberem, jest pozbawiony króla. Nie wiadomo czy zginął czy zaginął. Jego dziewięciu synów rozpoczyna więc walkę o tron. I wciagają w ów konflikt swoje siostrzyczki, mieszkańców Ziemi i i innych światów, a intrygi, zdrady, sojusze i zabójstwa stają się wręcz codziennością i nie wiadomo komu ufać.
Lubię Zelaznego. Jego powieści czyta się niczym powieści sensacyjne osadzone po prostu w fantastycznym świecie. A Amber to absolutny must have dla każdego kto mieni się fanem fantastyki.
Zelaznego radzę jednak oprócz Amberu brać wszystko na co natraficie. Zwłaszcza rewelacyjną powieść Pan Światła, będącą teoretycznie science-fiction, ale czyta się jak fantasy, zaś całość zanurzona jest w orientalnym sosie, gdyż dotyczy konfliktu Buddy z bóstwami z panteonu hinduizmu. Wg mnie - najwybitniejsza rzecz jaką dał nam Zelazny. Tylko mała, acz istotna uwaga. Pana Światła kupujcie TYLKO i wyłącznie w wydaniu ISY. Jest rzetelnie wydane i przetłumaczone. Nie tykajcie wydawnictwa Atlantis, którego tłumacz nie za bardzo wiedział co tłumaczy i kompletnie nie orientował się w temacie.
8. Patricia A. McKillip
McKillip jest autorką bardzo kobiecego, baśniowego fantasy, jednak i ja i Sapkowski polecamy twórczość tej Pani:) Tu nie będę się zbyt rozpisywał. W Polsce zostały wydane powieści autorki: Wieża w Kamiennym Lesie oraz Zapomniane Bestie z Eldu oraz trylogię Mistrz Zagadek z Hed (Mistrz Zagadek--->Dziedziczka morza i ognia--->Harfista na wietrze). Powiem tylko tyle: czytać, czytać, czytać. Bo lepszego baśniowego fantasy po prostu nie ma, z wyjątkiem Lyonesse Vance'a
9. Andre Norton
Chociaż Andre Norton jest autorką wielu przeciętnych powieści science-fiction, to jednak w świecie fantastyki zasłynęła cyklem Świat Czarownic, który opowiada (na początku serii) o człowieku, który uciekając przed wrogami, niedługo po zakończeniu II Wojny Światowejm ucieka (bez możliwości powrotu) do innego świata, świata w którym magią posługują się tylko kobiety. I przyjdzie mu odegrać w tym świecie naprawdę ważną rolę.
Lubie ten cykl, ze względu na niesamowity klimat pierwszych tomów (tak z pierwszych pięciu, później jest już gorzej i gorzej ale można poczytać). Osobiście polecam, bo ksiażki walają się po antykwariatach i na aukcjach za psie pieniądze, ale naprawdę warto się z tym zapoznać.
10. C.J. Cherryh
Chociaż autorka zdobyła Hugo za powieść sf Ludzie z gwiazdy Pella, ceni się ją głównie za rewelacyjny, dosyć ciężki, ale niesamowcie klimatyczny cykl Morgaine (Brama Ivrel-->Studnia Shiuanu--->Ognie Azeroth--->Brama wygnania), który opowiada o tajemniczej wojowniczce Morgaine, która chce zamknąć międzyplanetarne bramy, umożliwiające podróże po całej galaktyce. Jeśli tego nie zrobi zło rozleje się po wszystkich światach...
Książki już niedostępne w sprzedaży, ale antykwariaty i internet was poratują Radzę kupować gdy tylko natraficie na cokowliek tej pani:)
To tyle. Przepraszam za niezbyt szczegółowe opisy, ale mi wybaczycie moją sklerozę?
Niestety "Pana Światła" mam/przeczytałem w wydaniu Atlantisa (tłumaczył Robert Reszke) i to mnie skutecznie zniechęciło do Zelaznego :-)
Czytam "Czerwonego Rycerza" i jakoś zmęczyć nie mogę. Od razu rzuciły mi się w oczy dość nachalne nawiązania do Martina - mur, Dzicz za murem, "ser" zamiast "sir". Do tego sposób narracji z punktu widzenia różnych postaci. Niby nie jest to jakieś szczególnie złe, ale czyta mi się ciężko - nie wciąga w historię.
Iselor - brak Zelaznego na 1. miejscu dyskwalifikuje ten ranking ]:->
Medico - z tymi nawiązaniami do Martina IMO mocno przesadzasz, nie on pierwszy pisał w ten sposób... a ser jest tutaj nawet bardziej uzasadniony niż w "Pieśni...". Mur i Dzicz to już w ogóle zupełnie inne rzeczy, prędzej szukałbym w klasyce fantasy źródeł (zło za barierą, my kontra nienazwane, itp).
Po obejrzeniu serialu The Last Kingdom postanowiłem zapoznać się z nim w wersji książkowej, po czym przeczytać cały cykl The Saxon Stories.
Niestety na razie nie jest dobrze (przeczytałem gdzieś 1/3), gdyż w książce odnajduję więcej opisów świata niż jakiejkolwiek akcji. Dochodzi do tego, że nawet nie tłumaczę słów, których znaczenia nie znam bo i tak dotyczą one albo jakiegoś krzaka, ptaka, drzewa, czy innego badziewia, które totalnie mnie nie interesuje i w żaden sposób nie wpływa na losy bohatera.
Czy to jest styl pisania Cornwella we wszystkich książkach tej serii, bo jeśli tak to marnie widzę swoje szanse na przeczytanie choćby kilku części?
Druga część "polecanek" z fantastyki. Tym razem (prawie) w całości poświęcona sci-fi. Od razu jednak zaznaczam: nie jest to gatunek, który jakoś specjalnie lubię w wydaniu literackim, traktuję go po macoszemu (co innego gry i filmy) i zawsze wolałem fantasy. Paru klasyków poznałem, innych (Dick, Lem) nie znam w zasadzie wcale (nie ukrywam że pewnych odmian sci-fi po prostu nie trawię), innych (Strugaccy) znam zbyt słabo by cokolwiek pisać. Lista poniżej nie jest pełna to po pierwsze, po drugie nie traktujcie mnie jako eksperta od sci-fi (od fantasy możecie, to jedna z tych dziedzin na których się znam), po trzecie ja sobie zdaję sprawę że to co opiszę to klasyki nad klasykami dla części z Was, ale są ludzie którzy albo są zbyt młodzi by to znać albo nigdy w sf się nie bawili a chcieliby zacząć, więc mam nadzieję że moje wypociny komuś się przydadzą. Aha: kolejność tytułów/autorów całkowicie losowa.
"Don Wollheim proponuje..." - antologie tego amerykańskiego pisarza i wydawcy są podstawą jeśli chodzi o sci-fi. W Polsce wydano pięć zbiorów z numerkami od 1985 do 1989. Czyli "Don Wollheim proponuje...1985" zawiera...najlepsze opowiadania roku 1984:) Czyli każdy zbiór jest wyborem Wollheima najlepszych opowiadań sci-fi roku poprzedniego:) Jednak Wollheim na sci-fi się zna więc wybór w każdym tomie jest znakomity. Co prawda czasem nagina reguły i opowiadania (chociażby "Salwador" czy wybitne "Łowca jaguarów" Sheparda) są bardziej fantasy czy horrorem, ale nie szkodzi. Pół żartem pół serio: jeśli znasz antologie sygnowane Wollheimem znasz science - fiction.
"Kantyczka dla Leibowitza" - Arcydzieło sf w postapokaliptycznych klimatach. W zasadzie nie warto pisać więcej, ta książka to majstersztyk, jedna z najlepszych, jeśli nie najlepsza, wizji świata po wojnie nuklearnej. Zmusza do refleksji: nad sensem życia, religią, Bogiem, nauką, ludzką naturą. Jeśli uważasz się za fana fantastyki i PORZĄDNEJ literatury musisz ją przeczytać.
Ray Bradbury - Bradbury parał się różnymi gatunkami, nie tylko sci - fi. Jego "Kroniki marsjańskie" o wizji kolonizacji Marsa przez ludzi stały się klasyką światowej literatury i nawet Wyborcza umieściła tę książkę w którejś ze swoich serii. Szkoda że zgubiłem swoją recenzje sprzed paru lat tej książki, ale trudno. To jest podstawa. Bradbury'ego jednak w zasadzie warto czytać "w całości", że tylko wspomnę "Jakiś potwór tu nadchodzi", "451 Fahrenheita", "K jak kosmos" czy zbiór "Ilustrowany człowiek".
Krzysztof Boruń - trochę zapomniany polski pisarz sci-fi, którego sławą przyćmili Lem i Zajdel, a szkoda bo pisał dobre rzeczy. Na uwagę zasługuje zwłaszcza jego zbiór opowiadań "Człowiek z mgły".
Arthur C. Clarke - w zasadzie nic więcej nie powinienem w tym punkcie pisać bo Clarke jest dla sci-fi postacią równie ważną (i nie boję się tego napisać) co Tolkien dla fantasy. Nie to żeby stworzył gatunek, ale wycisnął z niego ile się da czyli stworzył jedne z najwybitniejszych, jeśli nie najwybitniejsze, "rzeczy" w tym gatunku. Chociażby "Odyseję kosmiczną 2001" żeby daleko nie szukać. Clarke to także (a może zwłaszcza) mistrz krótkiej formy a jego zbiory opowiadań "Gwiazda" czy "Spotkanie z meduzą" to absolutna klasyka gatunku.
A.E. Van Vogt - kolejny z mistrzów sci fi. Za młodego próbowałem czytać jego "Wyprawę do gwiazd" (chyba najlepiej oceniane jego dzieło), ale nie podołałem, jednak muszę do tego wrócić. Dlaczego? Ponieważ dwie inne pozycje tego autora, które czytałem, czyli powieść "Slan" oraz zbiór opowiadań "Krypta Bestii" są wybitne i jak najbardziej polecam:)
Poul Anderson - o Andersonie zapomniałem we wpisie poprzednim więc muszę zrobić małe uzupełnienie;) Facet średnio do tego zestawienia pasuje, bo co prawda sf pisywał ("Wojna skrzydlatych", "Stanie się czas" czy zbiór "Najdłuższa podróż") ale stał się klasykiem fantasy za sprawą tak kanonicznych powieści jak "Zaklęty miecz" (czytać koniecznie!), "Trzy serca i trzy lwy" (też koniecznie!) czy "Dzieci wodnika" (no, to już słabsze ale przeczytać można).
Pozostaje mi jedynie zgodzić się z przedmówcami. Kilka z powyższych książek cenię, nawet przeczytałem je na początku przygody z fantastyką, ale jednak polecać dla początkującego czytelnika bym się ich nie odważył.
No rozumiem:) Po prostu chciałem napisać coś o rzeczach, które przeczytałem :) Sf w zasadzie porzuciłem całkowicie na rzecz fantasy, ta literatura mnie nie interesuje. No ale ok, rozumiem waszą opinię:) Krytykę przyjmuję xD
Świat Czarownic czytałem lata temu. Ale pozostały z nich dobre wspomnienia i pamiętam ten specyficzny klimat. Jeśli dobrze pamiętam to nawet Sapkowski w "Rękopisie..." przyznawał że ŚC warto przeczytać pierwsze tomy, resztę można sobie darować. Ja uważam że pierwsze trzy wypada, kolejne trzy opcjonalnie, resztę można sobie odpuścić.
Co do Ravenloftu to w Polsce wyszły dwie pozycje: "Rycerz Czarnej Róży" który jest kupsztolem, ale trzymam go w biblioteczce chyba tylko ze względów kolekcjonersko - sentymentalnych, no i "Wampir z Mgieł" Christe Golden, które jest chyba najlepszym co w ogólnie pojętym D&D wyszło.
Ja tam Wiedźmina lubię (choć przyznam, że poza "Sezonem burz", to nie czytałem chyba od liceum). Dalej się robi nieco poważniej niż w początkowych opowiadaniach.
Sapkowskiego interesująca jest "Trylogia husycka". Fabularnie co prawda irytująca, ale dobrze napisana i ze świetnie odmalowanym tłem.
+1 dla Shadowa
Zbieram się od dawna żeby odświeżyć sobie Wiedźmina i Trylogię Husycką. Ale póki co to ostatni raz był jakoś w liceum. A tak to też tylko "Sezon burz", który nie był niczym wybitnym ale strony połykałem jak babcine pierogi. Więc pewnie jak już wrócę do Sapkowskiego to się nie zawiodę, nawet jeśli nie będę się bawił tak dobrze jak za nastolatka.
Podpisuję się pod Shadowem i nawet dobrze rozumiem, co miał na myśli pisząc " Fabularnie co prawda irytująca..."
Nick-->A to, że w pierwszym tomie (albo i przez półtora) kilka razy powtarza się ten sam schemat fabularny z głównym bohaterem.
Jeśli chodzi o trylogię husycką to bardzo polecam słuchowisko audioteki. Rewelacyjnie zagrane, dobrze dobrane głosy, fantastyczna oprawa. Słucha się tego z największą przyjemnością. Czytałem trylogię jakieś 8 lat temu a teraz odswieżyłem sobie w samochodzie.
Wiedźmina zresztą też polecam w tej samej formie
Na urlopie machnąłem sobie w końcu dwie pierwsze książki Pierwszego prawa Abercrombiego i było na prawdę spoko. Teraz poluję na dobrą okazję na trzecią część, ale widzę, że po ok. 3 euro chodzą inne książki z tego uniwersum. Można brać się za nie przed skończeniem trylogii? Dobre to?
"Bohaterowie" to chyba w ogóle jego najlepsza powieść, a pozostałe dwie też są niezłe ("Zemsta..." najsłabsza). Ale warto wpierw skończyć Pierwsze Prawo, co by sobie nie zepsuć kilku niespodzianek - te samodzielne dzieją się później i niby są niezależne, ale jednak dzieją się w odmienionej sytuacji geopolitycznej i personalnej :)
Czytał ktoś cykl Kane Karla E. Wagnera?
Przeczytałem sobie ostatnio trzy powieści fantasy, w założeniach rozrywkowe. "Wiatrogon areonauty" Jima Butchera to jednak nie Dresden, jakoś mnie ani świat nie kupił, ani fabuła specjalnie zainteresowała. I nawet tych statków powietrznych w sumie niewiele było...
Druga książka to "Szóstka wron" Leigh Bardugo. Niby miało być łotrzykowsko, a wyszło... no w sumie łotrzykowsko, ale bardzo młodzieżowo. A że niespecjalnie kupuję nastolatków jako geniuszy zbrodni, bezwzględnych morderców i ekspertów od strzelania i wybuchów, to i wiarygodność ich przygód była dość niskich lotów. Tym bardziej, że oczywiście mnóstwo tu wzdychania do kompanów i kompanek z bandy, ale przecież nie wypada, więc lepiej na obiekt uczuć nawrzeszczeć, spróbować udusić albo ewentualnie olać. Ale z tej trójki i tak była to rzecz najlepsza.
Trzecia rzecz za to była najsłabsza, czyli "Prawdodziejka" Susan Dennard. Chaotyczne, naiwne, bez celu i generalnie też straszliwie młodzieżowe.
Po tej dawce fantasy wracam do Egana w ramach odtrutki :P
Czytam "Malowanego czlowieka" ale w czwartym tomie dostalem o jedna retrospekcje za duzo i chyba nie skoncze :P
Przeczytałem w tym roku kilka cykli militarnej SF i oto moje całkiem subiektywne oceny:
- David Weber, Timothy Zahn - Kroniki Manticore(2 tomy) , ocena 7.5,
- Robert Szmidt - Pola dawno zapomnianych bitew(2 tomy), ocena 6.5,
- Mike Shepherd - Kris Longknife(2 tomy), ocena 5,
- Mike Resnick - Starship(5 tomów), ocena 6,
- Kennedy Hudner - Zgiełk wojny(2 tomy), ocena 9,
- Paul Honsinger - Man of War(3 tomy), ocena 7.5,
- David Drake - Porucznik Leary(3 tomy), ocena 4,
- Evan Currie - Hayden War(5 tomów), ocena 8.5,
- White Steve, Gannon Charles - Starfire tom 6:Ostateczność, ocena 8,
- Michał Cholewa - Algorytm wojny tom 4:Inwit, ocena 9
OldDorsaj pytanie :) Czy Hayden War tez jest napisane w takim "luzackim" wojskowym stylu jak Odyssey one, troche lamie mi serce wizja wojska stwozona przez autora :)
spoiler start
Wojskowy statek + eksperymentalny naped + dziewiczy testowy rejs, a kapitan lata sobie po gwiazdach jakby rozkaz brzmial "wez i sie przelec nowym statkiem jak juz sie znudzisz wroc"
spoiler stop
Z serii OldDorsaja czytałem tylko Szmidta. Faktycznie, takie jakieś 6/10, nic powalającego.
Kontynuując po około ćwierćwieczu przerwy, czytanie polskich autorów SF, sięgnąłem po wydaną w 2013 roku powieść Cezarego Zbierzchowskiego "Holocaust F". Twarda, pesymistyczna i niełatwa w odbiorze powieść jest miksem Wattsa, Dicka, Gibsona i potężnej dawki pomysłów własnych autora. Zarazem można ją też zaliczyć do mojego ulubionego gatunku, czyli militarnej SF. Dziwię się, że nie natknąłem się w tym wątku na wzmianki o niej, szczególnie biorąc pod uwagę zachwyty na Wattsem...według mnie bardzo podobna, ale lepsza. Mocne 8. Polecam....Teraz biorę się za Podlewskiego.
Lepsza od Wattsa? Chyba nie. Ale na pewno bardzo dobra. Jeśli mnie pamięć nie myli, to sporo o niej gadaliśmy w okolicach premiery.
A jego zbiór opowiadań znasz?
Shadow ====> Masz może jakieś info odnośnie Matthew Woodring Stovera ? Zamierza jeszcze coś napisać, najlepiej z Cainem w roli głównej ?!
OldDorsaj-->Powiązany jest, w zasadzie jaki mi Czarek mówił, to pomysł na powieść się narodził z jednego akapitu w jednym opowiadaniu. Ale z drugiej strony z tym bardzo mocnym powiązaniem to bym nie przesadzał.
Yans-->Nie mam wiedzy, ale generalnie ostatnio pisarsko milczy, nawet chyba chałturek nie popełnia.
Pierwszy tom "Głębi" Podlewskiego przeczytany i stwierdzam, że jest dobrze, a nawet bardzo dobrze. Nie jest to sztampowa space opera, wystarczy powiedzieć, że nie kojarzyła mi się ta powieść z twórczością żadnego innego autora, co samo w sobie jest plusem. Podlewski nie pisze idealnie, jest sporo rzeczy jeszcze do poprawienia. W trakcie czytania ocena ewoluowała od 7 po pierwszych 100 stronach, aż do mocnej 8 po przeczytaniu całości. Biorę się od razu za tom 2.
Czołem Panowie,
szukam jakiegoś solidnego fantasy na gwiazdkowy prezent dla Ojca.
Z rzeczy które na pewno czytał: Droga Królów t1+t2, saga Martina, Pan lodowego ogrodu, Oko jelenia, Achaja, Ziemiomorze, Sapkowski, Prattchett - ani on ani ja nie jesteśmy maniakami gatunku, dlatego przeczytane są rzeczy raczej oczywiste, na pewno jest multum wartych wzmianki pozycji, mam jednak nadzieje ze dla Was, pasjonatów gatunku będzie oczywiste ze jeśli komuś podobały sie w.w. tytuły, to na 100% musi przeczytać też....
Dzieki za podpowiedzi!
1. Joe Abercrombie - cykl 'Pierwsze Prawo'
2. Robert M. Wegner - cykl 'Opowieści z meekhańskiego pogranicza'
Wspominam bardzo ciepło.
Ano, to się wydają sensowne propozycje. Do tego jeszcze np. "Niecni dżentelmeni" Lyncha albo cykl Matthew Stovera o Cainie.
Jakie są Wasze opinie na temat "Czarnej Kompani" ? Przeczytałem 4 tomy jak na razie i bardzo sobie chwalę. Dosyć stara seria, więc byłem zaskoczony, że dopiero się o niej dowiedziałem 2 miesiące temu. Czy dalsze tomy są równie dobre ?
Dla mnie pierwszym kontakcie kompania była bardzo interesująca, mnie wciągnęła głownie ze względu na bohaterów, szczególnie tych zwykłych pobocznych, takie to "niefantasy" jest, zwykli ludzie w niezwykłych sytuacjach. I że wszystko jest tak bardzo do dupy :P Kolejne tomy idą ze wszystkim w stronę tasiemcowego fantasy niestety.
Chyba jedną z głównych cech, która dzieli czytelników to język, styl literacki. No cóż, jest specyficzny, żadne wielkie dzieło pod tym względem to nie jest, wręcz odwrotnie, ale czasem jakoś pasuje ta prostota do treści jak ulał.
Muszę wrucić bo chyba odpadłem na 5 tomie? Sam nie wiem, dlatego nie lubię wszelkich serii fantastycznych i jakichkolwiek w sumie, co są fabularnie linarne
Ja niedawno przeczytałem trylogię pierwszego prawa i też bardzo mocno polecam - świetni bohaterzy, przyjemnie przewidywalna fabuła, bardzo fajne zakończenie. Jest to na tyle dobre, że od razu zamówiłem resztę książek z tego świata.
Czytam Silmarillion, ale ciężko idzie z racji tego, że większość czasu siedzę w słowniku pojęć.
Okey, dzięki za opinie dotyczące Czarnej Kompani. Jak na razie postanowiłem sobie i tak po 4 książkach zrobić przerwę, tym bardziej, że narracja się zmienia. Zgodzę się, że poziom stylistyczny jest bardzo słaby, ale podobają mi się zawarte wydarzenia i kreacja bohaterów.
Teraz wziąłem się za "Czas Żelaza" Angusa Watsona. Będą bardziej pochlebne opinie na temat tego cyklu ? Dopiero przeczytałem 15%, więc ciężko coś powiedzieć.
Dzieki za sugestie Panowie, w wolnej chwili poczytam o kazdej z zaproponowanych książek i cos na pewno sie wybierze ....a jesli w miedzyczasie ktos zarzuci cos jeszcze, to moze i na przyszły rok bede miał od razu prezent? ;)
Malazańska Księga Poległych
będziesz miał prezenty na 10 lat :D
Drugi tom "Głębi" Podlewskiego za mną i powiem, że historia opowiedziana przez autora pochłonęła mnie już całkowicie. Z niecierpliwością czekam na tom 3 i oczywiście kończący serię tom czwarty...pewnie nie wcześniej niż za rok :(. Wahałem się nawet czy nie dać 9, ale muszę coś zostawić na tomy kolejne. Świetna książka, polecam.
"Opowieści z meekhańskiego pogranicza" dla mnie były fajne, póki miały klimat low fantasy, czyli dwa pierwsze tomy opowiadań. Im bardziej się zaczęło zagłębiać w tematy boskie, tym ciężej mi się czytało.
Z całkiem sympatycznych rzeczy jest jeszcze cykl o Niecnych Dżentelmenach. Pierwszy tom, Kłamstwa Locke'a Lamorry super. Dalej może odrobinę gorzej, ale nadal fajnie. Szkoda tylko, że autor chyba się zawiesił twórczo... oby nie tak jak Martin.
Tyle książek, cykli, a ty się martwisz że ktoś się twórczo zawiesza :)
Czy ten cały Sanderson (droga królów itd) to jest dobrego mocno, ambitnego czy jakoś oryginalnego inaczej, czy raczej dla młodzieży i stricte fanów fantasy? Widziałem dzisiaj w bibliotece, w filli do której nikt nie chodzi, ale tomiszcza sa to pokaźne...
Przegrałeś zakład, co masz dla mnie? :) Czytałem "Z mgły zrodzonego" i dałem sobie spokój :P
Nowy Grzędowicz już 15 lutego, a obok okładka. Pewnie kupię i pewnie się rozczaruję.
Ja z fantastyki preferuję tylko klasyczne fantasy ale Sanderson mnie odrzuca.
Grzędowicz nadal pisze, o...
Kurcze nie przeczytałem nic Dukaja od czasu jak zaczęto go wydawać w ebookach i opowiadania w zbiorówkach,
I w ogóle jakoś wypadłem z tego światka rodzimego sci-fi.
Choć w sumie nawet sporadycznie nie czytam nowejFantastyki czy jakichś blogów, więc co się dziwić.
Coś tam ciekawego wyszło w ostatnich latach z polskiej sci-fi/alternatywnych historii?
Jarosław Grzędowicz "Pan Lodowego Ogrodu" ale tak naprawdę, to tylko pierwszy tom jest naprawdę świetny !
Marek S. Huberath - VATRAN AURAIO !!!
Paweł Majka - Pokój światów
@ up
dzięki!
PLO przeczytane, aż tak zapóźniony nie jestem :)
Huberatha nowszych rzeczy nie czytałem, więc trzeba ogarnąć. Myślałem, że on już nie pisze... heh
Paweł Majka - znam z opowiadania w antologii Science Fiction, dziwne ono było, nie w moim guście, ale jakoś tam oryginalne. Sama propozycja to chyba jakiś miszmasz fantastyczny, średnio mnie to pociąga, ale zobaczym.
Właśnie ostatnimi pozycjami jakie czytałem, były - tak się złożyło - wydania Powergraphu, czyli Vertical, Kameleon Kosika, coś tam Cetnarowskiego, dwie powieści Zbierzchowskiego (niechże ten gość pisze wjincej!), i wspomniana antologia Science Fiction.
Jakieś antologie ciekawe wyszły? Czy mi się wydaje, czy to wszystko wychodzi jako ebooki?
Hmmm a może sobie będę wypożyczał nowąfantastykę z biblioteki...
Szadoł pomusz.
btw zauważyłem, że odkąd nie zaznaczam sobie(i sporadycznie zopiniuję) na lubimyczytać tego co przeczytałem, to mam mniejsze parcie na wypełnianie mojej strategii czytelniczej... heh, jedynie terminy biblioteczne mnie do tego skłaniają :P
Wczoraj, na portalu gazety był quiz nt. znajomości Potopu. I muszę się pochwalić, że miałem 15 trafnych odpowiedzi na 15 :-)
OldDorsaj ---> Deadpool też był mi zachwalany, a po obejrzeniu stwierdziłem, że to przeciętniak. Poza tym, że jest tam kilka udanych żartów - ale też niestety większość czerstwych - nic specjalnego się nie dzieje.
Co do książek, to przeczytałem serię Roberta Forysia 'Sztejer'. Fajne czytadło. Nie ma tam nic specjalnie odkrywczego, sporo zapożyczonych pomysłów od innych (albo może raczej nawiązań do innych postaci i książek) - ale i tak bardzo przyjemnie się czyta. Bohaterem jest antybohater - czarny charakter, który za pieniądze podejmie się niemal każdego zadania. Do piwa, do podróży - idealne.
Poza tym wziąłem się za "Droga Królów" Brandona Sandersona i powiem, że jest słabo... Młodzieżówka pełną gębą. Wszystko cukierkowe, ułożone, poprawne. A jak patrzę na te 1000 stron, to mi się odechciewa, bo po 100 już mi lekko niedobrze...
Poza tym wziąłem się za "Droga Królów" Brandona Sandersona i powiem, że jest słabo... Młodzieżówka pełną gębą. Wszystko cukierkowe, ułożone, poprawne. A jak patrzę na te 1000 stron, to mi się odechciewa, bo po 100 już mi lekko niedobrze...
Nie ma jak oceniać książkę po przeczytaniu 10%.
Widzę koobun, że poza tematem "Pod Pomocną Dłonią" nie jesteś zbyt popularny bo już padły dwa minusy, a do tego się nie przyczyniłem.
Wszędzie mnie 'minusują', w PPD też. Stała baza fanów.
po przeczytaniu całej książki stwierdzam, że żadnej "cukierkowości" tam nie było
No dobrze, ale skoro nie znalazłeś jej w ogóle, to nie znaczy, że autorowi później się poprawia, a jedynie, że Ty inaczej jego pisarstwo odbierasz.
Skoro NicK znalazł wyżej wymienioną w pierwszych stu stronach, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że pozostałych dziewięćset (mój boże!) stron będzie dla niego równie niestrawne.
Oglądając 9 minut meczu jesteś w stanie powiedzieć, że był beznadziejny?
Gdyby za mecz był odpowiedzialny jeden piłkarz, a nie dwudziestu dwóch plus trenerzy i sędziowie, to pewnie tych dziewięć minut by wystarczało.
Wróciłem właśnie z wakacji, gdzie między innymi przeczytałem książkę "Chór zapomnianych głosów" Remigiusza Mroza. Wcześniej słyszałem wiele pochlebnych słów o autorze jako twórcy kryminałów, których nie czytam. Podobno autor napisał typową SF żeby nie zgnuśnieć w jednym gatunku...i wyszło mu to przyznam całkiem nieźle. Pierwsza połowa powieści czytała mi się super, miałem wręcz wrażenie jak za dawnych lat kiedy czytałem Lema, Aldissa czy Silverberga. Druga cześć już bardziej nowoczesna i zagmatwana, bardziej przypomina nowych autorów, chociażby Wattsa....tu już wychodzi kryminalne zacięcie autora. W każdym razie książkę polecam.
Hehe, to seria, co do której zdania są bardzo podzielone. Dla mnie męcząca i nudna :P
Wątek spadł z podwieszenia to zadaję pytanie o wielkich pisarzy:
Czytaliście Wiedźmina? Znam parę osób, które to czytało, ale niewiele, bo obracam się raczej wśród ludzi inteligentnych.
A tak serio - ja przeczytałem chyba dwie książki jak miałem jakieś 20 lat (11 lat temu) i odniosłem wrażenie, że to jakieś YA. Ale wtedy mało jeszcze czytałem i chyba nie do końca połknąłem bakcyla fantasy. Może warto spróbować jeszcze raz?