Ja też pamiętam ostatni wyścig z Lego Racers. Poprzedni przeciwncy byli do objechania nawet za 1-2 razem, ale tego ostatniego to pokonałem o ile dobrze pamiętam chyba tylko raz. dzięki za przypomnienie mi o tym ;)
Najbardziej pamiętna misja to polowanie z łuku na rekina w Far Cry'u 3 za nic nie mogłem wykonać tej misji gdy wystrzeliwałem strzałę w stronę wody ta tak jakby znikała w dodatku nie mogłem wyjść poza teren misji co powodowało, że nie mogłem wykonywać głównej misji. Na szczęście po jakimś miesiącu dałem sobie radę :)
Misja Cesar Vialpando jest banalna, troszkę gorzej z Life's a Beach, trudność miałem tam jedynie z ucieczką. W GTA SA taniec (czy to autem czy normalnie) jest łatwy, a frajda idealnie wymierzonego kliknięcia w klawisz jest też czymś co sprawia że te misje są po prostu przyjemne :)
@hanys94: nie ma sprawy, miło mi, że odświeżyłem stare wspomnienia :)
@Jeallycow: Far Cry 3 nie sprawił mi problemu swoim poziomem trudności ani razu. Byłem bardzo tym zrozpaczony, bo grałem na najwyższym poziomie szukając wyzwania i się zawiodłem. Odpadłem od gry, bo poczułem się obrażony (serio) głupotą przeciwników.
@bizon: nienawidziłem tych misji z całego serca. Później, kiedy wyłapałem z jakim wyprzedzeniem trzeba w klawisze stukać wbicie 4k punktów nie było żadnym problemem, a zadanie przechodziłem kilkukrotnie kolegom, którzy w nich utnkęli :P
dateusz
Mi SA nie sprawiło problemów w prawie żadnej misji. Jedynie ta ostatnia która nie dość że trwa 30 minut to jeszcze w drugiej jej części trzeba gonić straż która lawiruje na zakrętach jak by była ferrari...
W FC3 faktycznie poziom inteligencji przeciwników był żałosny, kryli się za osłonami jak banda psycholi, wyglądało to mniej więcej tak: ------------->>>>
Jestem w szoku: ktoś robi zestawienie najbardziej frustrujących leveli i wrzuca etap 8-4 z Super Mario Bros. A gdzie u diabła etap 7-4 i ta cholerna łamigłówka z zapętlającym się zamkiem? :D Po przejściu 7-4 finałowe starcie z Bowserem to pikuś.
@bizon: moja historia: jedna z ostatnich misji w SA, tam gdzie towarzyszy nam Sweet, trzeba było bodajże odbić jakieś terytorium. Wsiadam do auta, jade, wyskakuje na pierwszej lepszej hopce, przewracam się, samochód płonie, wybucha i zabija Sweeta. Powtórka. Wsiadam w to samo auto, jade, zderzam się z radiowozem, przewracam się, samochód płonie, wybucha i zabija Sweeta. Powtórka. Idę piechotą. Gdy jestem już w zasięgu wyciągam snajperkę, celuję do fioletowych, naciskam spust. W tej samej chwili na celownik wbiega Sweet. "What's up CJ?". Oczywiście ginie od mojej kuli. Powtórka. Idę znowu piechotą. Skrzyżowanie ulicy z torami kolejowymi. Nic nie jedzie, przechodzę. 2 metry za mną Sweet wpada pod pociąg. Wtedy wyszedłem z gry :P
Co do FC3 - bardzo lubiłem bawić się w czyszczenie checkpointów po cichu. Jak mi się nie udawało najprostrzym restartem było zginąć, tak więc wbiegałem sprintem w środek wioseczki. 8-10 chłopa łoi do mnie z karabinów, trafiają raz na ruski rok. Zdążam dobiec do wybuchającej beczki, zastrzelić minimum 4 i popełnić samobójstwo strzałem w beczkę. Na najwyższym poziomie trudności.
@Strider: W świecie 8-4 również jest zapętlajacy się zamek, dlatego pisałem o zabijającym mnie czasie. Ogólnie każdy zamek zapętlał się jeżeli nie znało się drogi, chyba jedynie poza pierwszym.
@viesiek: racja, jak najbardziej by tu pasował, zapomniałem :P Nie są to jednak wszystkie misje-frustraty jakie pamiętam, może kiedyś skrobnę "część drugą" :P wtedy na pewno nie zapomne o wyścigu, przez który pluło się wręcz krwią :D dzięki za przypomnienie :)
Ja bym jeszcze dorzucił od siebie pamiętny wyścig z Mafii przez który musiałem przerwać grę i wróciłem do niej po około trzech miesiącach i oczywiście niezapomniane Miasto Snajperów z Medal of Honor Allied Assault.
Ode mnie Wiedźmin 2 i pierwsza walka z Letho. Nawet dzisiaj, przechodząc grę po raz trzeci ponownie musiałem obniżyć poziom trudności z wysokiego na łatwy... Co bym nie robił i jakich taktyk nie stosował w starciu z maksymalnie dopakowanym przeciwnikiem, który korzysta z całego wachlarza Znaków i petard nie mam szans. Chwila nieuwagi czy po prostu spóźniony odskok i już 1/3 paska życia znika. A Jaskółka strasznie wolno regeneruje punkty życia. Próba przymierzenia się z petardy owocuje tym, że przeciwnik trafia mnie swoją albo niczym jasnowidz rzuca Queen, który jest barierą nie do przejścia. To wszystko na poziomie normalnym na którym nie mam zbytnich problemów w innych fragmentach gry. Na wysokim jest podobnie tyle, że większe obrażenia dostajemy. A na poziomie łatwym pokonuję Letho w 5 sekund...
Balans rozgrywki położony totalnie.
Trochę to bez sensu, bo i tak
spoiler start
przegrywamy to starcie.
spoiler stop
Nie mógłby się po prostu wyświetlać filmik w momencie gdy mamy już mało życia, w którym to Letho nas pokonuje, ale nie zabija?
W GTA: SA - misja w której razem z Ryderem okradaliśmy armię. To ładowanie pudeł do samochodu za pomocą wózka widłowego potrafiło zirytować. Oprócz tego musieliśmy od czasu do czasu pomagać Ryderowi w pozbywaniu się przeciwników. Odbijanie terytoriów w końcowej fazie gry też było wkurzające i nużące. Zaliczyłbym do tego grona ostatnią misję, ale przy ostatnim przechodzeniu gry dowiedziałem się, że są w niej checkpointy ;P Nawet gdy zginiemy w tej misji to po wznowieniu rozpoczynamy od momentu do którego doszliśmy. Wcześniej nie wyobrażałem sobie przejścia jej bez kodów a i tak nie udawało mi się jej przejść. Dopiero przy ostatnim podejściu wreszcie ją ukończyłem i nie było to wcale takie trudne. Najtrudniejszy moment to chyba przechwycenie Sweeta :)
No i nie można zapomnieć szkoły latania, która przy pierwszym podejściu potrafiła dać w kość, ale naprawdę uczyła, bo w późniejszych przejściach SA szkołę latania przechodziłem z dużą przyjemnością.
Jeśli chodzi o te minigierki z rytmicznym przyciskaniu strzałek to nie miałem w nich zbytnich problemów, może na początku, kiedy nie wiedziałem, że trzeba naciskać strzałki na klawiaturze numerycznej.
Zagraj sobie w Two Worlds II i spróbuj pograć na instrumencie ;P
I dlatego nie przeszedłem Vice City -_- Przez jeden [*] helikopterek.
Poza tym w Driver San Francisco jest jeszcze podobna misja do tej z Drivera 1. Jest ona poboczna ale denerwuje. W minutę mam wykonać 7 manewrów na małym parkingu a do tego tych manewrów mi nie nalicza. :<
Świetny artykuł :). Jak już poprzednicy wpisali brakuje mi wyścigu z Mafii jeszcze sprzed patcha. Ależ to była męka... A jeszcze miało się wtedy te "-naście" lat.
I misja z Jedi Academy z Rancorem również zapadła mi w pamięć na całe życie ^^.
ehh.. jak ja sie ciesze że mam wszystkie GTA do 5tki za sobą, nie bedzie już durnych misji :D
moja historia: jedna z ostatnich misji w SA, tam gdzie towarzyszy nam Sweet, trzeba było bodajże odbić jakieś terytorium. Wsiadam do auta, jade, wyskakuje na pierwszej lepszej hopce, przewracam się, samochód płonie, wybucha i zabija Sweeta. Powtórka. Wsiadam w to samo auto, jade, zderzam się z radiowozem, przewracam się, samochód płonie, wybucha i zabija Sweeta. Powtórka. Idę piechotą. Gdy jestem już w zasięgu wyciągam snajperkę, celuję do fioletowych, naciskam spust. W tej samej chwili na celownik wbiega Sweet. "What's up CJ?". Oczywiście ginie od mojej kuli. Powtórka. Idę znowu piechotą. Skrzyżowanie ulicy z torami kolejowymi. Nic nie jedzie, przechodzę. 2 metry za mną Sweet wpada pod pociąg. Wtedy wyszedłem z gry
HAHAHAHHA.......ale pech hahaha
Co do FC3 - bardzo lubiłem bawić się w czyszczenie checkpointów po cichu. Jak mi się nie udawało najprostrzym restartem było zginąć, tak więc wbiegałem sprintem w środek wioseczki. 8-10 chłopa łoi do mnie z karabinów, trafiają raz na ruski rok. Zdążam dobiec do wybuchającej beczki, zastrzelić minimum 4 i popełnić samobójstwo strzałem w beczkę. Na najwyższym poziomie trudności.
Też mi to dawało najwięcej frajdy w FC3. Zabić się w tej grze trudniej niż o przypadkową śmierć....ja zawsze latałem z bazooką i gdy chciałem się zabić to strzał pod nogi i tyle....ale nigdy za pierwszym strzałem nie udało mi się zabić bo zawsze tylko pasek życia spadał do końca i musiałem strzelić drugi raz XDD
Wyścig z mafii który przechodziłem chyba z 10 razy. Oraz w Dark Souls Egzekutor Smough i Ornstein Zabójca Smoków ;/, ci bossowie śnili mi się po nocach w koszmarach ;/ (bo to chyba do takiej jakby misji można zaliczyć). W GTA SA misja w której się jedzie za pociągiem na motorze w Los Santos jeszcze i trzeba zestrzelić gości (nie pamiętam nazwy dawno grałem).
Nie rozumiem ludzi, którzy piszą, że przez helikopterek nie przeszli Vice City. Dupy jesteście i tyle, musieliście zawalić gdzieś indziej bo akurat ta misja nie jest wymagana do ukończenia wątku głównego.
Nie rozumiem też co jest trudnego w misjach Life’s a Beach i Cesar Vialpando. To są zwyczajne misje w stylu rytmicznych, wciskać klawisze w rytm muzyki, wielka filozofia. W Guitar Hero nigdy nie graliście?
W część z gier wymienionych w tym tekście nie grałem inne zaś nie sprawiły mi tylu problemów albo po prostu problemy te nie urosły do takiej rangi, żeby z traumą to wspominać :P.
Od kiedy pamiętam to nienawidziłem misji, gdzie trzeba było pozostać niezauważonym, żeby nie doprowadzić do włączenia alarmu. Tego typu misje (o ile dobrze pamiętam z "Solider of Fortune") doprowadzały mnie do szewskiej pasji, ale dawno to było więc konkretnych nazw nie podam. Na myśl ze "staroci" przychodzi mi jeszcze tytuł "Kryształowy klucz" utknąłem tam z tatą w jednym miejscu na kilka dni (czasy bez internetu). Wypadał na nas jakiś ufoludkowaty jegomość i zawijał nas wbrew woli na statek a tam gra się kończyła. Próbowaliśmy przez te kilka dni kombinować na różne sposoby, pamiętam, że nawet śniło mi się to po nocach, ale wszystko zakończyło się fiaskiem. Bezsilność doprowadziła nawet do tego, że zaczęliśmy myśleć, iż tak kończy się gra. Potem okazało się, że w którejś lokacji dało się zdobyć...hmm klucz albo jakiś śrubokręt, który to właśnie pomagał w ucieczce z tego statku i gdy się go nie posiadało to zaciągnięcie nas na statek kończyło przygodę.
Z takich dość niedawnych sytuacji to pamiętam, że niesamowicie irytowała mnie ostatnia misja (i ostatni boss) w Max Payne 3. Przyznam się tu...niewiele brakowało do tego, żeby pad poszedł w "drzazgi". Generalnie gra jako całość strasznie trudna nie była (chociaż była wymagająca), aczkolwiek w całej grze nie zginąłem tyle razy co w ostatniej misji...a wiadomo jak to wygląda gdy zapisy występują wyłącznie jako checkpointy.
Do całej tej listy dodam jeszcze starcia w Dragon Age 2 na wyższym poziomie trudności. Niesamowicie denerwowały mnie respy przeciwników pojawiających się falami z różnych stron...a nawet spadających z nieba...ale w tej kwestii to już twórcy ewidentnie spartolili sprawę.
NFS Underground Wyścig nr 71: https://www.youtube.com/watch?v=UrcIAobAl2s . Najgorszy był tunel.
Helikopterek w Vice City- dałem bratu aby przeszedł.
Midnight Club 3: Dub Edition. Cała gra.
Przegrana w FIFe mimo dobrego meczu. :)
All you had to do was follow the damn train CJ
Dupy jesteście i tyle, musieliście zawalić gdzieś indziej bo akurat ta misja nie jest wymagana do ukończenia wątku głównego.
Owszem jest.
Aleję snajperów z Mohaa już ktoś wspomniał. Była w Chrome taka misja, na wyspie z trzema półwyspami i rurą. Trzeba się było dostać do bazy niewykrytym. Alarm włączał się często nie wiadomo dlaczego. Zawsze wolałem otwarte mapy i wymiany ognia na duże dystanse od siania seriami a la cod, dlatego Chrome był dla mnie tym, czym potem Far Cry, a teraz Stalker. Czyli najlepszym fps-em ever.Ale co się przy tej misji nakląłem, to moje. Ostatnia misja w Far Cry, z prawie niezniszczalnymi mutantami w kraterze też mnie solidnie wk....ła.
Trochę tego było, ale poddałem się jedynie przy Vice City w tej misji z helikopterkiem - na klawiaturze było to dla mnie niegrywalne ;/ Po iluś tam próbach rzuciłem grę w kąt i już do niej nie wróciłem. W następne GTA grałem już jak człowiek - padem i wszelkie problemy ze sterowaniem przestały istnieć :).
Sporo problemów sprawili mi też "Gruby i Chudy" w Dark Souls. Wspominam o tym dlatego, że dzień po tym jak w końcu ich zmasakrowałem, wyłączyli mi w domu (podczas gry) prąd i sejw się skaszanił :) A "backupów" nie robiłem :). Cóż... gra wessała mnie na tyle, że zacząłem od początku i ją przeszedłem od deski do deski. Przy drugim podejściu wyżej wspomniani bossowie nie stanowili już dla mnie zagrożenia :)
Ostatnia misja w Far Cry, z prawie niezniszczalnymi mutantami w kraterze też mnie solidnie wk....ła.
^^ Ano :) Ale dałem w końcu radę ;-). Pamiętam natomiast do dziś smsa od kuzyna, któremu pożyczyłem grę (ech stare czasy, kiedy gry na PC można było sobie pożyczać... to se ne vrati ;/) i który odpadł właśnie tam: " Co mam zrobić, bez przerwy ginę na tym obsranym kraterze" ;-). EPIC :D Grę rzucił w kąt, praktycznie na samej końcówce.
Trochę tego było, ale poddałem się jedynie przy Vice City w tej misji z helikopterkiem - na klawiaturze było to dla mnie niegrywalne ;/ Po iluś tam próbach rzuciłem grę w kąt i już do niej nie wróciłem.
+ milion
W następne GTA grałem już jak człowiek - padem i wszelkie problemy ze sterowaniem przestały istnieć :)
ponownie + milion
Wyścig w Mafii długo, długo męczyłem ale potem jak już przyzwyczaiłem się do modelu jazdy to nawet go polubiłem! Czuć było emocje i stres ale satysfakcja po przejechaniu to było coś. :P
Ilekroć czytam o problemach z przechodzeniem misji w GTA (zazwyczaj to właśnie te wymienione przez autora), zastanawiam się, jakim cudem ktoś mógł mieć z nimi kłopoty. Już prędzej zrozumiałbym zadanie z samolotem w VC (Dildo Dodo), bo nigdy wcześniej gracz nie miał sposobności sterować tam podobną maszyną. Irytować mogła też misja The Driver, bo zaliczenie jej to częściej kwestia szczęścia niż wprawy.
Wspomniane misje z JO i JA też pamiętam. Były wnerwiające, ale nie tragiczne. Podobnie poziomy na Nar Shadaa z JO, które można śmiało przyrównać do miasta snajperów z MoH:AA. O wiele gorszy był moment na niszczycielu admirała Fyyara, który mieliśmy wykonywać po cichu, mimo że gra ewidentnie nie pozwalała na typowo skradankowe podejście.
Prawdziwie trudną misją była ta z pierwszego Commandosa, w której w czasie ok. sekundy trzeba było użyć dwóch komandosów do zdjęcia czterech szkopów chcących wysadzić most, a chwilę później użyć Zielonego Bereta, żeby pozbyć się dwóch kolejnych w budce strażniczej. Inna legendarnie trudna misja znajduje się w kampanii Orków z pierwszego WarCrafta sprzed patcha - należało uwolnić swoich parobków (bez nich nie dało się niczego zebrać ani zbudować) z ludzkiej niewoli, ale chwilę po tym błąd w grze wyzwalał użyty w poprzedniej misji skrypt, który powodował zmasowaną szarżę wojsk nieprzyjaciela na naszą bazę, niemalże bez obstawy. Innym przykładem może być finałowa walka z HoMM2, która stanowiła wyzwanie bez względu na wybraną stronę konfliktu.
1.gry Dynasty Warriors mapka Hu Lao Gate + Lu Bu = możesz sobie szykować trumnę (ale jak masz dobrą wyexpioną postać to czemu nie :P ale i tak ci dokopie)
2.The Wheelman, po 1sze jaki id....ta zrobił że nie można zmenić klawiszy sterowania, no i po 2rugie, jest taka misja że jedziemy jakimś poobijanym autem i w nim żekomo martwy gość ma doczepioną bombę, aby ją rozbroić trzeba jechać do brachola tego jegomościa.
żeby nie było łatwo, czyli jechać szybko i unikać ruchu drogowego to...
-Olewanie poleceń owego ziomka aby dojechać szybciej do celu przeznaczenia(zawalasz misję)
-Zobaczy cie policja (zawalasz misję)
-Wyskoczysz z auta przez przypadek(Patrz powyżej :P)
Pierwsza misja w Driverze to proscizna. Nigdy nie rozumialem fascynacji, ze to cos niemozliwego. Niemozliwy to jest prawie caly Driver 2 (Do dzisiaj jest to gra, przy ktorej klnalem najwiecej - ale ukonczylem) oraz ostatnia misja w Driverze 1 - ta to w ogole jest jakis koszmar.
Poza tym - misja w VC z helikopterkiem byla prosta. Przeszedlem ja za drugim razem - kwestia opanowania sterowania - a wlasciwie dopasowania sobie samemu. Gralem na klawiaturze. Misje w JO i JA rowniez nie byly trudne - zadna nie zapadla mi w pamieci ze wzgledu na wywindowany poziom.
Poza tym w Driver San Francisco jest jeszcze podobna misja do tej z Drivera 1. Jest ona poboczna ale denerwuje. W minutę mam wykonać 7 manewrów na małym parkingu a do tego tych manewrów mi nie nalicza. :< <- najwyrazniej, cos zle robiles. W San Francisco zajmowalem 40-ktores miejsce pod wzgledem czasu przejazdu w tej pobocznej zabawie.
Pół minuty w opcjach konfiguracyjnych + ustawienie klawiatury numerycznej na 8546 (analogicznie do WSAD) = zero problemów.
[25] jak ktoś ma upośledzone ręce i nie potrafi ogarnąć prostego sterowania klawiatura+mysz to trudno
[31]
E tam, nie chodziło mi rozkład klawiszy. Po prostu padem jest mi łatwiej.
Mnie, nie Tobie i nie Sethlanowi. Nie przekonuję, że konieczne jest granie w GTA na konsoli, cały czas piszę o swojej wygodzie.
[32]
No co robić. Moi przodkowie zeszli z drzewa trochę przed twoimi i przez to takie bolesne upośledzenie. Ale generalnie daję sobie radę, dzięki.
Swoją drogą, zawsze znajdzie się jakiś chojrak, który jest lepszy i co z tego. Jeden woli klawiaturą inny padem, czy to naprawdę jest wystarczający powód by czuć się lepszym?
czy to naprawdę jest wystarczający powód by czuć się lepszym?
Jako, ze Twoi przodkowie zeszli z drzewa przed moimi to mentalne jeszcze nie rozwinąłem sie do Twojego poziomu, stąd taka pierdoła jak to, ze potrafię ogarnąć k+m a Ty nie mnie niesamowicie cieszy
Mnie, nie Tobie i nie Sethlanowi. Nie przekonuję, że konieczne jest granie w GTA na konsoli, cały czas piszę o swojej wygodzie. <- nie to, ze latwiej jest na klawiaturze niz na padzie. Mi tez pewnie wygodniej byloby na sterowniku od konsoli, ale sam tandem PC jest wystarczajacy. Tak jak Mephistopheles napisal - chwila ustawien w klawiaturze numerycznej i zycie staje sie prostsze. Misje przeszedlem za drugim razem tylko dlatego, ze zgubilem wejscia na wyzsze pietra i nie moglem ich znalezc.
Do początku gry Driver wracałem już sam nie wiem ile razy, nie rozumiałem praktycznie nic z tego tutoriala oprócz kręcenia się...a neta nie była żeby włączyć słownik (dla dzieci niemożliwe :)
Pozostałe przykłady z GTA jak i Jedi Academy do dzisiaj wspominam z nerwami :)
Co do Drivera się nie zgodzę, to był jeden z najlepszych samouczków jaki widziałem. Po zaliczeniu go można było śmiało startować na ulicę, bo miało się w pełni opanowane sterowanie i umiało się jeździć, a więc spełniał świetnie swoją rolę. Zresztą misje też proste nie były, więc dobrze, że gra stawiała wysokie wymagania już od początku. Pamiętam, że sporo czasu poświęciłem, ale jaka satysfakcja z ukończenia. Najgorsze są dzisiejsze samouczki - nie do pominięcia, niczego nie uczą, długie i nużące, a i tak potem człowiek nic nie pamięta i szybciej po prostu sprawdzić klawisze w opcjach. Co do helikopterka w Vice City, to metodą było podejście na luzie i opanowane sterowanie.
Jestem ciekaw kto pamięta Hitmana Blood Money, :D że trzeba było wstać agentem 47 z katafalku, a potem nas ostrzeliwano nie mając szans na przeżycie, złaszcza gdy nam brakuje amunicji w silverballersach i trzeba zbierać gnaty przez nas zabitych.
W finale Blood Money gra wyraźnie podpowiadała graczowi, że to jeszcze nie koniec. Sama rozwałka też jakaś wybitnie trudna nie była. Wystarczyło odpowiednio chować się za przeszkodami i uważać na stan amunicji.
Znalazłoby się sporo frustrujących etapów w grach. Jednak najbardziej utkwił mi w pamięci właśnie początek Drivera. Pamiętam, że spędziłem w tym pieprzonym garażu kilka godzin i nigdy z niego nie wyjechałem. Podobnie jak w przypadku Cyca, nie miałem bladego pojęcia o internecie, język w szkole podstawowej był mi całkiem obcy, efekt taki, że gra poszła w diabły w nerwach.
Sporo też miałem wkurwa przy Neverhoodzie, nie pamiętam dokładnie przy której misji, było sporo ciężkich a za łebka szybko traciłem nad sobą panowanie :)
Dla mnie: Mafia The City of Lost Heaven i wyścig w misji Czysta gra - wyścig miał tak wyśrubowany poziom trudności, że po jakiś 3 godzinach męczarni dopiero go przeszedłem. Twórcy widząc falę krytyki na tą misję, wypuścili rok po premierze gry patcha który dodawał opcję ustawienia poziomu trudności wyścigu, więc teraz problemu już on nie sprawia, szkoda, że takiej opcji nie było od razu.
Co do misji z zdalnie sterowanym helikopterkiem w Vice city to pamiętam, że dopiero za chyba 5 razem udało mi się ją przejść - jedynym sposobem na jej sprawne przejście jest poćwiczenie latania helikopterem, wykonywanie delikatnych ruchów, obeznanie się ze budynkiem w którym się latało, unikanie budowlańców z młotami i jak najszybsze zabicie strzelających w nas strażników wlatując w nich helikopterkiem.
Z drugiej strony ci, ktorzy z garazu w Driverze nie wyjechali powinni sie cieszyc. Pozniej byloby tylko gorzej. Choc pierwsza czesc nie moze sie rownac drugiej pod wzgledem poziomu trudnosci - Driver2 na PSX to mordega.
A nie było jakiegoś kodu, który pozwalał na ominięcie tego nieszczęsnego samouczka w Driverze?
Pamiętam, że nawet tę grę skończyłem, a cierpliwością nie grzeszę.
Do niektórych gier warto wrócić nawet po latach - często wymienianą tu grą, GTA Vice city - jest grą łatwą. Misja z helikopterami jest bardzo łatwa, wystarczy ustawić klawiaturę po swojemu.(pamiętam jeszcze w szkole, jak każdy kolega wołał mnie do siebie do domu, żeby mu tą misje przejść). Człowiek grając nawet w inne tytuły ciągle nabiera umiejętności i ćwiczy motorykę, dlatego najczęściej gra przy drugim podejściu jest znacznie łatwiejsza, również pod względem jej znajomości.
Ostatnimi czasy zakupiłem pakiet GTA na Steam, GTA 3, z którym się kiedyś męczyłem ukończyłem w dwa wieczory, Vice City jeszcze szybciej, za to GTA IV mnie...znudziło :D
GTA mialo faktycznie te misyjki gupkowate (w III kurewska byla ciężarówa z wypadającymi gazetami,ale wtedy mialem z <12 lat).
Ale nic nie moze (co mi przyszlo na pierwszy rzut myśli) równac sie z Residentem Evilem 5,a w zasadzie ostatnim bossem,rzucilem w cholere. Albo także Resident,ale 4 - tu nie ma co tlumczyc,cala gra niesterowalna.
I na koniec Dead Island - zabicie w jakiejs wiosce duzego zombi i paru innych zombi ,na dodatek eskortując jakiegos fagasa, to musi byc błąd,jesli nie to nie wierze ze ktos to przeszedl,bo ja to rzucilem także w cholere. Mogla byc taka fajna polska gra, i jak tu by ktos nie wkurwil się gdyby orginal kupił,ze nie moze przejsc. Dlatego zawsze trzeba sciagnac zeby przetestowac,nawet takie GTA V
W GTA VC to było trudno z tym grubasem wygrać w wyścigu.
Aha i jeszcze jedno W Soul Calibur 3 w trybie Chronicles of the sword, ostatni scenariusz, to jazda na całego.
Brak fortec w którym byś mógł leczyć swoją armię a tym bardziej odratować poległego(jak twój heros padnie to zaczynasz ten etap od nowa), do tego boss jak cie dziabnie to zrobi mocno i sobie odnowi straconą energię.
Jedynym dobrym sposobem aby go pokonać to mieć wykoksowanych postaci w klasie rycerz i walczyć lancami, broń ma dość dobry zasięg aby trzymać tego szaleńca na odległość, do tego jedna z lanc odnawia trochę energi gdy uda się zranić przciwnika + dodatkowo zadaje trochę obrażeń gdy przyciwnik zaczyna robić blokować twoje ciosy.
Potem tylko spamować takim ciosem co wykonuje serię pchnięć, i liczyć że kolo padnie(Uwaga na jego chwyty i rzuty jak podejdzie bliżej)
Te samoloty zdalnie sterowane z San Andreas śnią mi się po nocach do teraz. k8vt800 - tez latałem po kumplach żeby im przejśc ten helikopterek :D A teraz jestem licencjonowanym pilotem ............... w Battlefieldzie hehe :)
Dupy jesteście i tyle, musieliście zawalić gdzieś indziej bo akurat ta misja nie jest wymagana do ukończenia wątku głównego.
Owszem jest.
Nie, nie jest.
Death Row w VC? Bez kitu, to było łatwe. Z San Andreas mam złe wspomnienia - szkoła latania czy ta misja w której jedzie się z Big Smoke za pociągiem...
A najtrudniejszą grą jak dla mnie był swojego czasu Far Cry 1. Szczególnie etapy z mutantami
W LotR: War in the North chyba pod koniec gry była misja, w której trzeba było bronić bramy do krasnoludzkiej fortecy. W ostatnim etapie tej misji trzeba było powstrzymać dwa trolle z masą HP, które owe wrota miały na kilka strzałów (a ich zniszczenie oznaczało porażkę). Grając w co-opie pewnie nie było to aż tak problematyczne, bo każdy gracz zajął się jednym trollem, ale z grając z botami to była makabra - z jednym trollem jeszcze dało radę, ale z dwoma ni uja. Po kilkunastu próbach gra wyleciała z dysku i nigdy jej nie skończyłem (a trainery nie działały z najnowszą wersją).
Ja samouczek do Drivera pierwszego dałem radę ukończyć- metodą prób odgadywałem manewry. Ale ta satysfakcja... Poległem przy którejś z misji w LA (grę miałem po niemiecku, nie dałem rady domyślić się o co chodzi)
Potwierdzam zdanie Sethlana co do Drivera 2, tam niektóre misje były nieco przesadzone. Czasami miałem wrażenie, że boty naginają mechanikę gry.
-pierwsza kampania w Chicago była całkiem OK
-w Hawanie pierwszy problem- trzecia misja, pościg za ciężarówką która wyrzucała bomby (?). Istne szaleństwo, dużo zależało od szczęścia (szczególnie chodzi o ruch drogowy). Czwarta z polowaniem na 4 samochody coby ustalić co to Rosanna Soto też mogła sprawić trudność
-Las Vegas było bardzo klimatyczne, szczególnie misja z ewakuacją samochodu z mostu. Jedyną trudność sprawiała albo misja z karetką, albo odwiezienie Jonesa na lotnisko, dokładnie nie pamiętam.
-Rio- kłopotliwa była misja z kradzieżą radiowozu (ale troll twórców wyśmienity, gdy okazywało się, że policyjne auto jest potrzebne w następnej misji na niecałe pięć minut, do przyblokowania limuzyny) i gonitwa za helikopterem (ale to uzasadnione- finał). Ale najtrudniejszy etap, przy którym leciało masę bluzgów, był pościg za "hitmanem" wokół tego kanionu (?). Gęsty ruch, i pułapka z samochodem na początku (zaczynało się pieszo- bliżej był wolny szrot, dalej taki fajny żółty samochód, ale żeby do niego dobiec trzeba było stracić trochę czasu, którego można już było nie nadrobić).
Świetną nagrodą za tę męczarnie były niezwykle klimatyczne cutscenki.
Dodam jeszcze:
-pierwszy Crash Bandicoot, etap "Slippery Climb"
-drugi CB ogółem, jeżeli chciało się zdobyć dodatkowe gemsy (szczególnie w zimowych i wodnych levelach)
-Alien Resurrection (PSX), każdy etap po 2 / 3. Ja wymiękłem przy 4. Chociaż tu główną winą było chyba toporne sterowanie. I facehuggery.
Potwierdzam zdanie Sethlana co do Drivera 2, tam niektóre misje były nieco przesadzone. Czasami miałem wrażenie, że boty naginają mechanikę gry. <- bo tak bylo. Przyznam sie, ze w jednej z misji skorzystalem z pewnej pomocy, a mianowicie szybkiego zapisu na emulatorze - gdyz zadanie zwyczajnie wiazalo sie z kwestia szczescia, a bylo dosc dlugie, wiec po zalatwieniu jednego pojazdu w zadowalajacy sposob zrobilem zapis. Czwarta z polowaniem na 4 samochody coby ustalić co to Rosanna Soto też mogła sprawić trudność <- wlasnie o tej misji mowie.
był pościg za "hitmanem" wokół tego kanionu <- tutaj natomiast posilkowalem sie filmikami z YT. Pozostale misje udalo mi sie ukonczyc w "grzeczny" sposob.
Najsmieszniejesze bylo to, ze ostatnia misja ze zlapaniem smiglowca nie byla ta najtrudniejsza.
W ogole - Tomczyk27 - prawie tak, jakbym czytal swoj post. Mam identyczne zdanie co do cutscenek. Dodatkowo weszly mi w pamiec trzy utwory, ktorych nadal slucham.
@Sethlan
Na jakim emulatorze grałeś? ePSXe 1.8 ? Bo odświeżyłbym sobie tę grę, a akurat do mojej PSOne nie mam dostępu.
Muzyka też była świetna. Ja pamiętam do dziś Chicago at Day, Vegas at Night, Dust Junkys- Fever (świetne wprowadzenie do kampanii w Vegas) i oczywiście Hound Dog Taylor- Sitting Home Alone, z intra gry.
Pozdrawiam
@UP - "Help me" od Sonny Boy Williamsa, wspomniany Fever i muzyka z creditsow "Just Dropped In" Kenny'ego Rogersa - pojawila sie rowniez w filmie Big Lebowski.
Jedynke przechodzilem na ePSX1.8 - tutaj nie ma mozliwosci dowolnego zapisu.
Dwojke, przed ukonczeniem pierwszej czesci, przeszedlem na jakims PSXFIN - czy jakos tak. Emulator daje slabszy obraz od ePSX (Przynajmniej u mnie), ale dawalo sie zapisac, kiedy sie chcialo.
Swoja droga - pierwsza czesc ukonczylbym na PC, ale brak muzyki mnie odrzucil (+ policja na komputerach jest bardziej upierdliwa :P).
Tego utworu nie potrafie zapomniec - https://www.youtube.com/watch?v=b0Jy6UodU9s
...No i tego rowniez :P - https://www.youtube.com/watch?v=IzbHsHL1cM4
Zaiste, ta muzyczka z Drivera 1 jest bardzo charakterystyczna.
Dziękuję za odpowiedź odnośnie emulatora.
Autorskie utwory DRIVER mial lepsze niz te z dwojki.
A gdzie Prince of Persia Warrior Within i walki z Kaileeną? Za pierwszym podejściem do gry to było mission impossible. Teraz co prawda na hardzie pokonuję ją za drugim razem, ale to dlatego, że znam jej ruchy na pamięć. Nigdy nie zapomnę tych debilnych trąb powietrznych ścigających mnie po arenie. Już z Dahaką było łatwiej. Tak samo z Shao Khanem z Mortal Kombat było.
"Driver – misja pierwsza
Oczywiście, że nie mogło zabraknąć tutaj najbardziej nieudanego samouczka wszechczasów."
LOL To w tamtych czasach nie mieli słowników?
To nie jest wina poziomu trudności tylko nie znajomości języka.
W pierwszej części fallouta nie można był mieć 300% umiejętności tylko 200%!
Halo świetny przykład... Jak przechodziłem na legendarnym tryb fabularny lub spartan ops w 4 to na dwóch padach jednocześnie. W pojedynkę no nie dawałem rady, a i tak we "dwójkę" wcale łatwo nie było.
@fanfart: a widzisz, nie tak dawno grałem w Fallouta 2, stąd błąd. Dzięki, idzie do poprawy.
A propos Fallouta. Żeby przekonać Mistrza do popełnienia samobójstwa, wystarczy poczytać logi Vree (?) w placówce Bractwa Stali, z których można się dowiedzieć o problemach z bezpłodnością wśród supermutantów. Wtedy chyba nawet nie trzeba mieć szczególnie wysoko rozwiniętej retoryki.