W planach sympatyczny filmik DEATH HOUSE, w którym spotkają się nasi przeróżni milusińscy w swego rodzaju horrorowych Niezniszczalnych.
marcus alex fenix ====> Spoko, bardzo fajny artykuł. Część filmów widziałem i z tych obejrzanych najbardziej podszedł mi IT FOLLOWS (recka w poście wyżej nr 174). W kolejce do obejrzenia czeka Bone Tomahawk, a z Twojej listy dorzucę jeszcze Last Shift.
Wrzucę Twojego linka w wątku o Obcym.
Gorsze od Hellraiser: Revelations nie będzie. Wystarczy, że nie będą tego kręcić domową kamerą, a czas realizacji filmu wyniesie więcej niż dwa tygodnie.
DEMON - Jeden z najlepszy polskich horrorów jakie oglądałem w ostatnich latach, a nawet horrorów w ogóle, choć nie jest to typowy horror. Świętej pamięci Marcin Wrona nakręcił kawał solidnego kina i to w gatunku mało popularnym w naszym kraju. Świetny klimat, w dużej mierze dzięki często użytej kolorystyce zbliżonej do sepii. Genialna rola, absolutnie mi nieznanego Itaya Tirana, równie świetny Grabowski. Nieszablonowe podejście do opętania
spoiler start
dybuk, który opętuje ofiarę nie jest świadomy tego co zrobił i cały czas myśli, że wciąż żyje
spoiler stop
oraz zderzenie z polskimi realiami w sosie weselnym, gdzie wesele szybko zaczyna przypominać odbicie w krzywym zwierciadle. Gdyby tylko pod koniec nie zaczęło się charakterystyczne dla polskiego kina rozliczanie z przeszłością, historią, Żydami, "dulską moralnością", to film byłby naprawdę bliski ideału. I mimo, że zakończenie filmu pozostawia spory niedosyt, to jednak uważam je za całkiem udane. Nie zawsze wszystko musi być wyłożone kawa na ławę. POLECAM !!!
PS. Analu nie ma ale Żulewska ma naprawdę niezłe cycki ;)
Polecam 9 odcinek 4 sezonu FACE OFF ""Mummy Mayhem", w którym uczestnicy muszą stworzyć mumie egipskich bogów ale w klimacie Evil Dead :) !!!
Nie żyje Joe Fleishaker (a.k.a. Lardass), legenda i największa (dosłownie największa) gwiazda Tromy - wiem, że przynajmniej jedna osoba z tego wątku kojarzy faceta, więc wrzucam info. Wiadomość dla mnie tym bardziej poruszająca, że ledwie kilka dni temu oglądałem po raz chuj wie który Citizena Toxie. Jego role w Terror Firmerze, Poultrygeistcie czy Tromeo i Julii również wbijały się w pamięć i widok tego sympatycznego grubasa w filmach Kaufmana zawsze powodował uśmiech na ryju.
Jeśli Toxic Twins kiedykolwiek powstanie, to bez Lemmy'ego i Joego już nie będzie to samo. W sumie zaczynam się teraz martwić o Rona Jeremy'ego...
Takimi ich zapamiętałem.
https://www.youtube.com/watch?v=64RkzjcPJb4
Z Phantasmem V też może być ciężka sprawa, bo Angus Scrimm zmarł na początku roku w wieku 89 lat. Chociaż Coscarelli utrzymywał, że film wtedy był już i tak w postprodukcji.
Scrimm czekał 18 lat, żeby dokończyć najbardziej rozwleczoną czasowo serię w historii horrorów. Kiedy uznał, że jego praca została zakończona, postanowił udać się do zaświatów, gdzie wkłada teraz zminiaturyzowane mózgi psychopatów w metalowe kuleczki z zabójczymi ostrzami. Prawdziwy bohater.
https://www.youtube.com/watch?v=-DSVDcw6iW8
http://www.ew.com/article/2016/07/13/it-movie-pennywise-first-look
Tak, wygląda na to, że to faktycznie się dzieje. Ciekawe czy tym razem zaakcentują jakość, że główny antagonista tak naprawdę nie jest klaunem. Wtedy końcówka wyda się trochę mniej z dupy.
Ponieważ rzeczy oczywistych wyjaśniać nie trzeba, przejdźmy do rzeczy.
ANAL.
Poprzedni wątek:
https://www.gry-online.pl/S043.asp?ID=12248544&N=1
A ja Wam powiem, że Revelations + grupa znających serię kumpli + dużo piwa + green chill = całkiem przyjemnie spędzony wieczór, z salwami śmiechu i dyskusjami co parę minut.
Inna sprawa, że wtedy nawet obrady sejmu mogą się podobać. Hmmm....
A jakby tak jeszcze cycki pokazała...
Nie wspomnę nawet o innym, znanym powszechnie zabiegu, który każdy twór kinematografii winduje do miana perełki gatunku.
Widzę, że podtytuł bardzo analogiczny do poprzedniego ;)
Obejrzałem dwa pierwsze odcinki 4 sezonu WALKING DEAD i jest całkiem nieźle. Mam wrażenie, że zaczęli postacie traktować trochę na martinowską (GRRM) modłę.
Tales From The Crapper
Coś tam Meph pisał pod koniec poprzedniej części o przebijaniu poziomu szamba. Kaufmanowi w "Opowieściach ze sracza" również się ta sztuka udała, tyle że tutaj był to celowy efekt. Ten wybitny twórca postanowił dwa niedorobione scenariusze wykorzystać, montując coś na wzór Opowieści z krypty okraszonych olbrzymią dawką niewyobrażalnie niesmacznego i dennego humoru. Powaga, Poultrygeist czy Citizen Toxie (które przecież ostro jechały po bandzie) wyglądają przy tym jak skecze Monty Pythona przy jakiejś neonówce.
Same dwie historyjki szału nie robią. Pierwsza opowiada o przybyszu z kosmosu mordującym ludzi w strip clubie, druga (imo lepsza) o domówce z dziwkami-wampirami. W międzyczasie Lloyd (jako "Crapkeeper") robi różne dziwne rzeczy, m.in. reklamuje swoją książkę, daje porady początkującym filmowcom jak zrobić "dobry" film i morduje swoją edytorkę przy użyciu własnego kału (tak, naprawdę).
W filmie występuje cała plejada gwiazd (choćby w niewielkich rolach). Lloyd Kaufman we własnej osobie, Fat Guy, Trey Parker (ten od South Parku), Ted Raimi (brat Sama), grubas z Lostów, Julie Strain, Eli Roth i pewnie jeszcze ktoś tam. Ron Jeremy też oczywiście jest.
Stawiam, że jakieś 99% ludzi na świecie nie dałoby rady przebrnąć przez pierwsze 10 minut filmu. Sam byłem bliski zwątpienia, ale później się jakoś wkręciłem i było znośnie, choć obydwu opowieściom brakuje nieco polotu i rozmachu.
Dla zwykłego widza: 0,01/10. Dla fanów Tromy i Kaufmana przede wszystkim: jakieś w porywach 5/10.
Anegdotka Treya Parker, doskonale podsumowująca poziom humoru w filmie: http://www.dailymotion.com/video/x375y_trey-parker-s-aristocrats-joke_fun
THE LOVED ONES - Ktoś już tutaj kiedyś bardzo zachęcająco wypowiadał się o tym filmie i mimo to muszę powiedzieć, że bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Niepozorny australisjki horror/thriller, w którym w większości głowne role grają nastolatki, a osią filmu jest jakiegoś rodzaju bal maturalny. I tyle z pierdów. Film jest naprawdę nieźle przemyślany, aktorsko idealnie zagrany, mamy kilka niezłych zwrotów akcji, a co najważniejsze:
1) Naprawdę niezła parka morderczych świrów
2) Brutality na wysokim i zakręconym poziomie
3) Klimat osaczenia i bezradności
4) Australijską surowość i oryginalność
Generalnie film trochę skojarzył mi się jako mix Teksaskiej Masakry z Autostopowiczem.
Gdyby był jeszcze anal albo chociaż gdyby ta metalowa laska pokazała przynajmniej cycki, to bym dał jeszcze wyższą ocenę ;) POLECAM !
Produkcja: Australia
Premiera: 13 września 2009 (świat)
Reżyseria: Sean Byrne,
Scenariusz: Sean Byrne
Popieram. Bardzo pozytywne zaskoczenie. IMO jeden z lepszych filmów z 2009, naprawdę świetny. Trudno jest się do czegokolwiek doczepić. Wszystko w tym filmie gra, jak powinno.
Yans - Szkoda, że wybrałeś obrazek, który mocno spojleruje tok wydarzeń. Ja obejrzałem cały film bez znajomości jakiegokolwiek trailera czy opisu. Znając całość, byłbym trochę zdenerwowany, gdyby ktoś oszczędził mi niewielkiego, ale wciąż jednak zaskoczenia. Jeśli masz czas, to dobrze by było gdybyś zmienił/usunął obrazki stąd i wątku o obcych.
Ktoś już tutaj kiedyś bardzo zachęcająco wypowiadał się o tym filmie
To chyba byłem ja, ale sto lat temu :P
Zobacz sobie jeszcze zeszłoroczny Excision - mniej horroru, więcej (bardzo) czarnej komedii, ale też powinno przypasować.
http://www.youtube.com/watch?v=rWJHOdjuOlY
Azerath ====> Racja, już zmieniłem.
meelosh ====> Excision czeka w kolejce do obejrzenia ;)
Polećcie jakiś fajny horror z ostatnich lat. W zasadzie to nawet nie musi straszyć, może być slasher, ważne, żeby dobrze się oglądało. :D
Większość znanych produkcji widziałem, ale jeśli coś wam przychodzi do głowy, to proszę podawać, na pewno znajdzie się coś interesującego.
Livide
Sauna
American Mary
Maniac
Stitches
Loved Ones
Excision
V/H/S 1,2
The Devil's Rock
Bad Biology
The Woman
Whisperer in Darkness
Book of Blood
Stake Land
Tokyo Gore Police
Helldriver
Gutterballs
Secuestrados
Lake Mungo
The Tunnel
The Collector (tylko jedynka)
Bereavement
Wake Wood
Gurotesuku
Mum & Dad
The Cottage
Dead Snow
Wszystkie warte obejrzenia, te pogrubione szczególnie.
Europa Report - Połączenie paradokumentu i found footage w klimatach science-fiction z domieszką horroru, opowiadające o ekipie ludzi niezaznajomionych z 2010 Arthura C. Clarke'a, którzy nie zdawali sobie sprawy z tego, że nie wolno nam lądować na Europie.
Film świetnie ukazuje klaustrofobię panującą wewnątrz statku kosmicznego, kontrastującą z bezkresem kosmosu. Podobało mi się to, że bohaterowie starają się zachowywać profesjonalnie, jak na naukowców przystało (prawdziwa rzadkość, biorąc pod uwagę takie "perełki" jak Prometheus). W kilku momentach racjonalność ich akcji jest wprawdzie wystawiana na próbę przez typowe dla horrorów motywy, ale ostatecznie nie jest z tym tragicznie. Znajdzie się kilka zgrzytów naukowych (choćby płyn na skafandrze, który w próżni powinien wyparować), ale da się to jakoś przeżyć. Idiotyzmów na miarę Sunshine w filmie na szczęście nie znajdziemy.
Europa Raport najbardziej traci dla mnie przy końcówce, kiedy
spoiler start
widzimy obcego lub jakiś wytwór obcych spod powierzchni księżyca.
spoiler stop
W tym momencie całkowicie ginie klimat tajemniczości, który wcześniej można było podciągnąć nawet pod kategorię kosmicznej grozy rodem z Lovecrafta.
Film warto odnotować ze względu na wciąż stosunkowo rzadkie połączenie science-fiction i horroru. Można było wyciągnąć z tego nieco więcej, ale i tak jest dobrze. Jeśli ktoś oczekuje półtoragodzinnego strzelania do potworków w kosmosie, to może sobie Europa Report spokojnie odpuścić. To nie jest film dla niego.
Są tu jacyś koneserzy giallo? Ostatnimi czasy trochę nadrabiałem zaległości w tym temacie, chyba większość sztandarowych dzieł gatunku obejrzałem, ale na pewno jest jeszcze sporo wartych uwagi tytułów. To co już widziałem:
Argento:
Deep Red
Four flies on grey velvet
Bird with the crystal plumage
Cat o'nine tails
Opera
Trauma
Giallo
Sleepless
Fulci:
Don't torture duckling
Lizard in a woman's skin
Bava:
Girl who knew too much
Blood and black lace
Bay of blood (najlepsze z najgorszych zakończeń w historii kina :D)
Martino:
Torso
Your vice is locked room and only I have a key
Strange vice of Mrs. Wardh
Case of the scorpion's tail
Pozostałe:
House with laughing windows
Baba Yaga
Black belly of the tarantula
Jakieś propozycje?
Chyba już od dwóch lat czeka na mnie kilka lub kilkanaście pozycji, które leżą sobie na dysku i czekają aż nie będę miał nic lepszego do roboty. Większość tytułów i tak pokrywa się z powyższą listą, a jeśli znajdzie się coś więcej, to i tak teraz nie sprawdzę, bo domowy komp umarł mi w piątek i muszę czekać na nekromantów z serwisu Della.
Z Argento przypomina mi się jeszcze Phenomena i Card Player. Pierwszy z tych filmów nie jest wprawdzie typowym giallo, ale posiada pewne elementy tego gatunku - na pewno jest mu bliżej niż np. Suspirii czy Inferno. Card Player był z kolei próbą powrotu po latach do dawnej formuły, ale pod koniec klimat zaczyna się sypać. No i sama idea tworzenia czegoś giallopodobnego z akcją silnie osadzoną w XXI wieku (komputery, internety itp.) trochę mija się z celem.
Oglądał ktoś "Następny jesteś ty" ? Nie jestem pewien czy aby na pewno warto na to iść
O właśnie, Phenomenę muszę zobaczyć, Inferno i Suspiria są świetne. Card Playera pewnie też obejrzę, IMO te nowsze filmy Argento nie są wcale takie tragiczne jak je niektórzy malują (no, może poza Matką Łez).
Większość tytułów i tak pokrywa się z powyższą listą
I prawie wszystkie z tych tytułów stoją na wysokim poziomie. A np. taki Bay of Blood to dziadek późniejszych slasherów, szczególnie mocne inspiracje widać w serii o Jasonie. Nawet pewną kultową scenę (podwójnego) morderstwa znajdującą się w którejś części Piątku zerżnięto żywcem z filmu Bavy.
earthquake--> Dzięki, jak gdzieś go znajdę to na pewno obejrzę.
Bay of Blood akurat widziałem już wcześniej. Z tego co kojarzę, niektóre źródła definiują ten film właśnie jako pierwszy slasher. Nie jestem teraz na sto procent pewien, czy nie znalazłoby się coś wcześniejszego, ale to na pewno lepszy przykład niż wskazywany przez niektórych Psycho. Część elementów może i się zgadza, ale to zupełnie inne podejście do tematu. Równie niedorzecznie wygląda w niektórych analizach łączenie Psycho z TCM tylko dlatego, że obydwa filmy bazują (bardzo, bardzo luźno) na historii Eda Geina.
Przy okazji, po Phenomenie ciekawym motywem będzie obejrzenie (tak, sam tytuł jest spoilerem)
spoiler start
Monkey Shines George'a Romero.
spoiler stop
Z giallo od Argento zapomniałem wspomnieć o Tenebrae. Szczególnie warto zobaczyć tę produkcję, gdy jest się trochę obeznanym z twórczością reżysera, bo film dość świadomie przetwarzał wiele wcześniejszych motywów, a Dario specjalnie robił na złość osobom (głównie feministkom), które krytykowały jego wcześniejsze dokonania, podnosząc poziom brutalności wobec kobiet jeszcze bardziej niż poprzednio. Nie wyjawiając wiele szczegółów, dodam, że scena z oknem to prawdziwe mistrzostwo i jeden z najlepszych motywów spośród wszystkich filmów Argento.
Obejrzałem Phenomenę i rzeczywiście bardzo dobra. Trochę się dłuży momentami, ale końcówka to wynagradza z nawiązką.
Ogólnie to imo jeden z najlepszych filmów Dario. Postawiłbym go na podium, tuż za Profondo Rosso i Inferno.
Widział ktoś może Shock Waves z 1977? Nazi zombies + Peter Cushing. Brzmi zachęcająco.
Hostel PART 3- http://www.youtube.com/watch?v=SWbYw1fuzZg - tradycyjne pytanie człowieka nachodzi, po co to komu? Całosc ratuje nienajgorsza gra aktorska, reszta niczym nie zaskakuje ani nie zachwyca. Jeden dośc fajny zakręt fabularny i ogólny brak dłużyzn tez są niewątpliwymi atutami, jednak niski budżet daje sie odczuć a pomysł na "tortury" jest mało odkrywczy. Ciekawe czy takie filmy sie zwracją producentom.
Shark Night - http://www.youtube.com/watch?v=ULybKyCjhnA - hyhy, a to dobre było. Kiszka na wysokim poziomie. Ile to juz razy widzielismy scene gdzy grupka młodych ludzi po długiej podróży zatrzymuje sie na stacji benzynowej na peryferiach i ma nieprzyjemności z miejscowymi. Powielanie tego schematu już samo w sobie wywołuje śmiech. Gdyby nie fajne pupcie w kostiumach kąpielowych nie było by czego ogladać. Sam pomysł z rekinami moim zdaniem nie do końca wykorzystany i rozwiniety. Mozna było z tego zrobic duzo lepsza sadyche. Pewnie wyszło jak wyszło żeby młodzież do kina przyciagnąć.
A l'intérieur (aka Inside aka Najście) - Mocny tradycyjny horror, a raczej krwawa rzeź w klimatach przedporodowych i okołoświątecznych. Film twórcy LIVIDE, który już wcześniej opisywałem ale chronologicznie wcześniejszy od L. Generalnie mamy tu motyw najścia intruza, a raczej intruzki na dom kobiety, która ma następnego dnia rodzić i staje do rozpaczliwej walki o życie swoje i swojego nienarodzonego dziecka. Jeśli ktoś się spodziewa właśnie potomka, to może lepiej, żeby nie oglądał. Rzeź jest niezła, krew leje się w ilościach ponadprzeciętnych, niezły zwrot akcji pod koniec i mało happyednowe zakończenie. Szkoda tylko, że pod koniec jest kilka mocno nielogicznych akcji, które psują trochę mocno realistyczny i logiczny odbiór filmu. Jak na taką ilość gore, zaskakująco mało golizny, nie mówiąc już o bardziej analitycznych aspektach, zdecydowanie więcej atrakcji związanych z uszkadzaniem ludzkiej powłoki przy pomocy różnych domowych sprzętów. Ogólnie jest bardzo dobrze, to horror w europejskim klimacie, z klimatyczną muzyką i ciekawym pomysłem. Polecam !
Gatunek: Horror
Produkcja: Francja
Premiera: 24 maja 2007 (świat)
Reżyseria: Alexandre Bustillo, Julien Maury
Scenariusz: Alexandre Bustillo
Za pochlastanie najwięcej wzięły:
Alysson Paradis jako Sarah
Béatrice Dalle jako Intruzka
Opis promo:
Sarah będąc w ciąży ulega wypadkowi samochodowemu. Kilka miesięcy później dziewczyna wciąż zmaga się z niedawną stratą i skupia swą uwagę na mającym się narodzić dziecku. W noc przed planowym porodem do drzwi jej domu puka tajemnicza kobieta, która zdaje się znać Sarah. Niedługo potem rozpoczyna się krwawy koszmar...
Również polecam. Pisałem o tym filmie parę lat temu w wątku - niby francuski, ale klimat momentami jak u dawnego Argento. Naprawdę mocna rzecz, z zadziwiająco wysokim poziomem brutalności.
The Divide - Postapokalipsa w piwnicy od człowieka, który wcześniej spierdolił adaptację Hitmana i wypluł z siebie Frontiere(s), kopiujący pomysły z wszystkich innych horrorów, jakie powstały w ciągu ostatnich 50 lat. Niestety, nie zorientowałem się w porę, że za Divide odpowiada ten sam człowiek, więc podszedłem do tej produkcji z jakimiś tam oczekiwaniami. Zaczyna się, jak na PA przystało, od zrzucenia bomb atomowych. Grupa ludzi szuka schronienia w niespodziewanie dużej piwnicy, gdzie spędzają cały film, użerając się zarówno ze sobą, jak i z idiotyzmem scenariusza. Jak można się domyślać, jest to walka z góry skazana na porażkę.
Założenie było świetne - grupa skłóconych ludzi w klaustrofobicznym pomieszczeniu, która po końcu świata usiłuje przeżyć, zachowując jakieś resztki człowieczeństwa. Szkoda tylko, że wszystko zostało podane z subtelnością Tromy, bohaterowie z czasem wytracają swój iloraz inteligencji w postępie geometrycznym, a niejedna produkcja z Ronem Jeremym lepiej oddaje studium ludzkich zachowań. Tutaj sprowadzono je do poziomu zezwierzęcenia tak skrajnego, że chyba nawet ekipa osiedlowych żuli, heroinistów na głodzie, chorych na AIDS prostytutek i młodzieży z JP na bluzie, pod wodzą Josefa Fritzla, potrafiłaby utworzyć lepsze struktury społeczne. Nie pomaga też fakt, że zobrazowanie chronologii zdarzeń spierdolono tu gorzej niż w ostatnim filmie Nolana, przez co widz czuje, że cała akcja trwa dokładnie tyle czasu, co sam film.
Podczas jednego z Horrorfestów zaprezentowano inny crapowaty PA - Tooth and Nail (z jakiegoś powodu grali tam Michael Madsen i Vinnie Jones). Całość też rozgrywała się w piwnicy, a fabuła nie miała większego sensu i donikąd nie zmierzała, ale nawet to prezentowało się lepiej. Nawet anal tutaj niczego nie ratuje.
The Thing (2011) - Prequel, zapowiadany jako remake lub reboot, który z początku miał być sequelem. Historia produkcji tego filmu (a przynajmniej ta historia, która docierała do serwisów informacyjnych) była tak kuriozalna, że chyba nikt nie wiązał z nią wielkich nadziei. Jakkolwiek słuszne było to założenie, w świetle rozpatrywanych faktów, ostateczny kształt produkcji okazał się być całkiem niezły. Staje się nawet zrozumiałe, dlaczego określano to mianem remake'u - film posiada dokładnie tę samą strukturę, co opus magnum Carpentera (które zresztą samo było remakiem). Wiele elementów zostało przeniesionych niemal w skali 1:1, zmieniając jedynie sposób wykonania (np. metoda wykrycia obcego wśród członków ekipy).
Wszyscy dobrze pamiętają animatroniczne efekty specjalne z poprzedniego filmu, które nawet po latach zadziwiają na tyle, że pomysł "aktualizowania" ich wydawał się wręcz kretyński. Jednak i tu nowa produkcja wychodzi obronną ręką - połączenie tradycyjnych sposobów z animacjami komputerowymi wygląda bardzo dobrze i wiarygodnie, więc nie mamy tu do czynienia z casusem zielonego gówna, które udawało Yodę w nowych Star Warsach i skakało jak małpa.
Do fabuły nie mam większych zastrzeżeń, ale i żadnych wymagań nie miałem. No, prawie żadnych - po prostu fabuła miała nie kłócić się z historią poprzednika. W tej kwestii akurat wszystko gra jak należy, z dokładnością do psa w finałowej scenie. Jedyną irytującą rzeczą jest główna bohaterka, grana przez Mary Elizabeth Winstead - sama postać jest w porządku, ale twórcy za wszelką cenę próbowali z niej zrobić ekwiwalent Kurta Russella. Wiąże się to również ze scenami, w których Winstead biega z Flammenwerferem na plecach (samo paliwo ważyłoby połowę tego, co ona) i napierdala do Cosia nie gorzej niż Arnold do różnej maści przeciwników, w czasach świetności. Pisałem już o tym kiedyś - jeśli filmowcy naprawdę chcą mieć w ekipie "twardą babkę", to niech zatrudniają do tych ról kogoś o posturze Sigourney Weaver, a nie dziewczynki, które taki Kurt Russel mógłby złamać wpół, gdyby dobrze chwycił. A przecież żadnym kulturystą nie jest.
Conjuring - Rodzina wprowadza się do nawiedzonego domu. Część 4354264. Film jest równie oryginalny, jak rumuńskie Reeboki z ruskiego targu, zszyte ze starych szmat i ceraty. Ciężko dopatrzyć się tu chociaż jednego ujęcia (nie mówiąc nawet o całych scenach), których nie widzielibyśmy już wcześniej. Wystarczyłoby pociąć i posklejać na nowo Amityville, Changeling, Poltergeist i parę innych filmów o duchach, żeby odtworzyć Conjuring niemal w skali 1:1. Nawet postacie są tak stereotypowymi kliszami, że losowe zmiany aktorów nie stanowiłyby wówczas większego problemu, bo nie ma sposobu, żeby widz się w tym pogubił. O ile jeszcze taki Insidious zdawał sobie sprawę z własnych ułomności i próbował wynagrodzić je przy użyciu zbyt częstej i głośnej warstwy dźwiękowej (co nie znaczy, że wyszło mu to na lepsze, ale przynajmniej coś tam próbował), to Conjuring przez większość czasu próbuje uśpić widza ciszą, która towarzyszy maratonowi powtórek z innych horrorów.
Film jest tak wyblakły i odtwórczy, że bardziej niż problemy paranormalne głównych bohaterów, zaczęła mnie zastanawiać kwestia współczesnej ekonomii i rynku nieruchomości. Czy naprawdę komuś w dzisiejszych czasach bardziej opłaca się przeprowadzać z całą rodziną do zupełnie przypadkowego miastecka (ojciec rodziny jest kierowcą - nie ma żadnego powodu, żeby mieszkać akurat tutaj, pracę mógłby znaleźć wszędzie) niż siedzieć dalej w rodzinnej miejscowości? W filmach zawsze tłumaczy się to niską ceną nieruchomości, którą później trzeba będzie odremontować. I pod tym względem Conjuring naprawdę podchodzi do tematu poważnie, bo mimo porozwieszanych rodzinnych zdjęć, braku graffiti oraz zacieków z moczu i rzygowin, ściany wciąż wyglądają jak wnętrze pijackiej meliny, podłogi skrzypią jak kręgosłup osiemdziesięcioletniego emeryta, okna najpewniej mają takie szpary, że pod każdym parapetem czai się kolonia rybików cukrowych (w najlepszym wypadku), a dom z zewnątrz wygląda tak, że rodzina Addamsów nie chciałaby dostać go nawet za darmo. Duchy naprawdę stanowią tu najmniejszy problem. Nawet jeśli ich obecność obniża wartość posesji, to gruntowny remont pochłonąłby nie tylko dotychczasowe oszczędności rodziny, ale zadłużyłby ją na następne trzy pokolenia.
Tak mnie jakoś na przemyślenia wzięło, bo nad czym miałem się zastanawiać? Przecież nie nad filmem. W trakcie seansu (prawie dwie godziny) sam zdążyłem wymyślić trzy lepsze szkice scenariusza.
1. Rodzina wprowadza się do nawiedzonego domu, ale żadni pogromcy duchów im nie pomagają i w rezultacie wszyscy giną w bardzo brutalny sposób (zwłaszcza dzieci).
2. Jak wyżej, ale ekipa od zdarzeń paranormalnych jednak próbuje pomóc. Wszyscy giną. Zwłaszcza dzieci.
3. Film o tejże ekipie, której składzik z pamiątkami po poprzednich akcjach zyskuje na sile i teraz wszystkie nawiedzone przedmioty próbują ich zabić. Preferowany zwrot w kierunku czarnej komedii, trochę jak Evil Dead 2 albo nawet Braindead.
Nawet jeśli wyszłoby z tego gówno, to przynajmniej trochę bardziej oryginalne. Niech Peter Jackson skończy swoje pierdoły o elfach i zabierze się za ten trzeci film.
Ja po obejrzeniu The Conjuring zacząłem wyczekiwać dnia w którym do kin trafi komedia w stylu "Czy leci z nami pilot" lub "Ściśle tajne" i wyśmieje te wszystkie klisze którymi charakteryzuje się ten rodzaj horrorów. Może dzięki niej tego typu "horrory" zostaną posłane do wszystkich diabłów i już nigdy nie wrócą.
PS reżyser The Conjuring (którego akcja dzieje się w latach siedemdziesiątych) chciał nim złożyć hołd takim dziełom jak Amityville Horror, Poltergeist i innym horrorom nakręconym w tamtym okresie, więc stąd te wszystkie podobieństwa do tamtych filmów.
Takie "hołdy" są wypuszczane po kilka razy w roku. Już chyba lepiej, żeby reżyser nakręcił coś podobnego wyłącznie z myślą o zyskach. Równie dobrze "hołdem" można by nazwać wspomniany Insidious. Moment... To przecież ten sam reżyser. A w tym roku wyszła też druga część Insidious, więc mogę bezpiecznie założyć, że gość nakręcił ten sam film trzy razy z rzędu. On chyba na akord te horrory robi.
Polecam w ramach świątecznego odstresowania :) Pierwsze trzy odcinki internetowego serialu "Fear Force Five"
http://hatak.pl/artykuly/obejrzyj-serial-internetowy-o-olbrzymie-piracie-zombie
I jeszcze w zimowym klimacie, zajawka DEAD SNOW 2:
http://www.filmweb.pl/video/teaser/nr+1+%28angielski%29-32484
ALTERED (Inny) - film jednego z twórców Blair Witch Project i tyle dobrego można o nim powiedzieć. No może jeszcze wygląd obcego i wredota obcych oraz charakteryzacja. A sam film, zaczyna się nawet dosyć ciekawie, grupka kolesi wyglądajacych na typowych amerykańskich rednecków, znaczy się wieśniaków gania jakiegoś stwora po lesie, który szybko okazuje się wspomnianym już ufokiem. Dosyć szybko go łapią, wiążą, kneblują i pakują na brykę i ... i zastanawiają się co z nim dalej zrobić, zanim przyleci reszta jego kolesi na ratunek. Niestety jest dużo dłużyzn i często widać, że brakło pomysłów i kasiory na jakieś ciekawsze rozwiązania. Jak ktoś chce się przekonać jak zły jest ten film i czy da radę go obejrzeć, to może spróbować ;) Moja ocena 3/10.
Gatunek: Horror, Sci-Fi
Produkcja: USA,
Premiera: 19 grudnia 2006 (świat)
Reżyseria: Eduardo Sánchez
Scenariusz: Jamie Nash
Za udział wzięli: jacyś raczej mało mi znani kolesie i lalunie
Opis promo:
Piętnaście lat temu piątka mężczyzn została uprowadzona przez kosmitów. Tylko czwórka powróciła. Teraz ta sama czwórka zdołała pojąć kreaturę która zabiła ich przyjaciela, a im samym zniszczyła życie. Nastał czas zapłaty!
Insidious 2 - http://www.youtube.com/watch?v=q8B9hisNcuw - o ile pierwszą częścbędę bronił do ostatniej kropli krwi, bo bardzo mi podeszła, tak niestety częśc druga rozczarowała. Ani jedna scena nie wywołała dreszczyku, że o stachu nie wspomne. NIestety atmosfera gdzieś sie zupełnie ulotniła. Dwa tylko elementy filmu zatrybiły. Po pierwsze duchy pogrywały sobie w kilku miesiecznym bobaskiem, a że temat dla mnie bardzo na czasie więc mnie duszki zezłościły wielce :). Po drugie spodobało mi sie wytłumaczenie jakby od drugiej strony samo otwierających się drzwi, wyjących alarmów, grających muzyczek itp. Fajne. NIestety przy braku atmosfery taki horror nie pozostawia dobrych wrażeń po napisach koncowych. Szkoda.
Undead or Alive - http://www.youtube.com/watch?v=KX5qxqnATmI - sympatyczna komedyjka choc daleko jej do "Wysypu żywych trupów". W ogóle oglądając ten film miałem nieodparte wrażenie, że już to kiedyś widziałem. Czyżby już skleroza? A może tyle sie tego badziewia widziało, że mózg zaczyna pewne niedorzeczności wypierać?
THE OBJECTIVE (CEL) - Zaskakująco dobre kino w klimatach afgańsko-wojenno-horrorowo-fantastycznych. Film jednego z twórców Blair Witch Project i pewnie dlatego ma naprawdę świetny i oryginalny klimat. Akcja jak już wspomnniałem głównie dzieje się w Afganistanie, gdzie elitarna jednostka wojskowa dostaje rozkaz, by wraz z agentem CIA wyruszyć na poszukiwanie tajemniczego afgańskiego przywódcy, który ma umocnić sojusz z Amerykanami przeciw Talibom. Szybko okazuje się jednak, że agent CIA (główny bohater z resztą) ściemnia, posługuje się jakąś dziwną kamerą, którą ciągle czegoś szuka, a teren na który się zapuszczają nie odpowiada mapom satelitarnym i generalnie zaczynają się dziać coraz dziwniejsze rzeczy z coraz większą ilością dziwnych zgonów wśród uczetników tej wesołej wyprawy. Samo zkaończenie filmu jest też dziwne ale dla mnie jest to plus, gdyż zinterpretowałem sobie na sój sposób. POLECAM !
Gatunek: Horror, Wojenny, S-F
Produkcja: USA, Maroko
Premiera: 24 kwietnia 2008 (świat)
Reżyseria: Daniel Myrick
Scenariusz: Daniel Myrick, Wesley Clark, Mark A. Patton
Za udział najwięcej wzięli:
Vanessa Johansson jako Stacy Keynes
Michael C. Williams jako Trinoski
Jon Huertas (Generation Kill, Castle) jako Vincent Degetau Jonas Ball jako Ben Keynes
P. David Miller jako Major Matt McCarthy
Matthew R. Anderson jako Wally
Opis promo:
Afganistan. Specjalna grupa żołnierzy zwerbowana przez CIA rozpoczyna misję odnalezienia jednego z tamtejszych przywódców religijnych. Przeszkolona jednostka trafia na miejsce, gdzie okazuje się, że wszystko wygląda zupełnie inaczej niż planowali. Wyprawa szybko zaczyna przypominać koszmar, ponieważ środkowowschodni trójkąt bermudzki, rządzi się zupełnie innymi prawami. Żołnierze zaczynają sobie zadawać jedno pytanie: czy prawdziwy cel wyprawy nie został przed nimi specjalnie zatajony?
Nic z tego ;) Chociaż faktycznie ogólny zarys i niekóre pomysły są nawet zbieżne. The Objective jest dużo bardziej metafizyczny, wróg dużo mniej namacalny, a komandosi bardziej realistyczni. Zamiast dżungli piach i skały.
Zapowiedziano From Dusk Till Dawn: The Series.
http://www.youtube.com/watch?v=NjKVOfFovQ8
Nie widzę sensu w takim zabiegu. Tym bardziej, że serial nie będzie zupełnie nową historią, a jakimś pseudo-remakiem pierwszej części. Przynajmniej z początku, bo na IMDb widzę, że zapowiedziano dziesięć odcinków, a to trochę długo jak na jedno posiedzenie w barze.
Plus jest taki, że przynajmniej nie będzie nastoletnich, gejowskich wampirów. Chyba.
THE HUNTERS - http://www.youtube.com/watch?v=GQRxHzfHSHI - jedynym plusem tego filmu jest miejsce w którym sie on rozgrywa. Cudowne ruiny jakiefoś fory. Moje klimaty. Cała reszta to klpa. Wczoraj to ogladalem a dzis juz prawe zapomniałem o tym fakcie. Nawet muzyka, którą (jak twierdzą napisy początkowe) robił Mark Snow w ogóle nie wpada w ucho i podobnie jak akcja gubi sie gdzies podaczas walki ze snem który człowieka morzy podczas seansu.
Livide - Kolejny francuski horror twórców odpowiedzialnych za świetne Inside. Widać jednak, że inspiracje czerpią przede wszystkim z Włoch, bo o ile poprzednia produkcja przywodziła mi na myśl wczesne tytuły Argento (w bardziej brutalnym wydaniu), to Livide wygląda, jakby sam Fulci wstał z grobu, żeby nakręcić swój ostatni film (z jakiegoś powodu po francusku).
Powyższy opis właściwie wystarczy za kilkustronicową recenzję. Jest tu wszystko, czego można by się spodziewać po dziełach Fulciego - mrok, tajemniczość, brutalność, groteska. Jakby tego było mało, cała właściwa akcja dzieje się nocą w starym, opuszczonym (prawie) domu na odludziu. Ciężko bliżej nakreślić, co tak naprawdę jest tematyką Livide - mamy tu elementy przynależne do filmów o wampirach, duchach, ogólnie rozumianych czarach (voodoo?). Czyli nawet tu widać powiązania z twórczością dawnego włoskiego mistrza. Takie tytuły jak Beyond, House by the Cemetery, czy City of the Living Dead były pozornie śmietnikami niepasujących do siebie pomysłów. A jednak ostatecznie wszystko to ze sobą jakoś współdziałało.
Za minus można by uznać fakt, że sama historia w wielu miejscach pozostaje niewyjaśniona (mimo że ogólne założenia zostały przedstawione z niemal bolesną dosłownością). Znaczenie końcówki również pozostaje niejasne. Ale skoro przywołałem już Fulciego, to i tu należy zauważyć, że dokładnie taka forma występowała w wielu z jego filmów. Często postanawiały one nagle zerwać z tradycyjną narracją i żyć własnym życiem, a widzowi ukazywały tylko to, na co miały ochotę lub to, co był w stanie przyswoić (czyli niewiele). Stąd częste porównania do prozy Lovecrafta, w której znaleźć można było bardzo szczegółowe opisy wycinków rzeczywistości, podczas gdy właściwa tematyka pozostawała jedynie zarysem.
Czekam na kolejny film tej samej ekipy i zastanawiam się, z którego włoskiego reżysera będą teraz czerpać pomysły. Może Bava?
Przy okazji - 10000 postów właśnie stuknęło.
Hm, ja akurat o Fulcim nie pomyślałem w trakcie oglądania, ale Livide to naprawdę bardzo fajny "klasyczny" horror, taki w starym stylu. Mi w każdym razie podobał się bardziej niż te wszystkie Insidiousy, Sinistery i Conjuringy razem wzięte. Mistrzowsko budowane napięcie, szczególnie w pierwszej połowie.
Ja miałem już luźne skojarzenia z House by the Cemetery podczas pierwszej wizyty w starym domu, ale nie doszukiwałem się w tym jakiegoś głębszego znaczenia. Dopiero po seansie ułożyłem wszystko w całość, a w internecie znalazłem też wypowiedzi osób, które również doszukały się tam wyraźnych inspiracji Fulcim. Więc nawet jeśli się mylę, to przynajmniej nie jestem w swoim błędzie odosobniony.
W poprzedniej części też opisywałem LIVIDE i też mi się bardzo podszedł. Uwielbiam takie zakręcone, brudne klimaty ;)
co te ludzie...
Ten świat jest nie do odratowania.
WORLD WAR Z - ogladnąłem i nie wiem co o tym sądzić. Jako horror tego chyba traktowac nie mozna bo to raczej nie straszy. Moze pod koniec podczas misji skradankowej, wcześńiej o strachu nie ma mowy. Jako widowisko ogólnie bardzo sympatyczne bo i aktorstwo ok, i efekciarko niewątpliwie jest. Fabularnie....a może nie tylko o fabułe, a o pomysł sam w sobie mnie się rozchodzi. Poprostu te zapitalające jak petreki nibyzombie w ilościach hurtowych do mnie nie przemawiają.
Przy okazji, swego czasu był na forum wątek o tym czym są zombie. I właśnie, z czym mamy doczynienia tutaj? To już zombie, czy tylko zarażeni ludzie. Gdyby oprzeć sie na scenie badania "pacjenta ZERO" przez lekarza, to teoretycznie to zombie, ale skoro tak, to ja sie z taką wizją nie zgadzam. Następujące po śmierci rigor mortis oraz rozkład ciała nie pozwalałyby na takie wyczyny umarlaków.
elemeledudek ====> Zgadzam się w 100% co do WWZ !
RISE (Zemsta po śmierci) - Wariacja na temat wampirów ale niestety słabowita. Wampiry są tu dosyć słabe i głupawe, a do tego oprócz zasysania krwi żrą też ludzkie mięcho niczym zombiaki. Największym plusem filmu jest możliwość dosyć dokładnego obejrzenia sobie Lucy Liu bez zbędnych wdzianek ;) Czyli wystarczy wytrzymać jakiś pierwszy kwadrans filmu. Niestety o dogłębniejszej analizie zapomnieli nawet w wersji UNRATED :( Chyba, że komuś wystarczy sam widok dosyć apetycznego zadka Lucy ;) Jeśli ktoś ma mocne ssanie na dosyć krwawy film z wampiropodobnymi i nie ma nic lepszego pod ręką, to może obejrzeć, jeśli nie to szkoda czasu.
Gatunek: Horror,
Produkcja: Nowa Zelandia, USA,
Premiera: 28 kwietnia 2007 (świat)
Reżyseria: Sebastian Gutierrez,
Scenariusz: Sebastian Gutierrez
Za udział najwięcej wzięła:
Lucy Liu jako Sadie Blake
a ciekawostką jest gościnny udział Marilyn Mansona
Gdyby oprzeć sie na scenie badania "pacjenta ZERO"
Przypomniało mi się, że w "wypożyczalniach" pojawiła się już trzecia część Cabin Fever z podtytułem Patient Zero. Podobno niezły gorefest i jak komuś podeszły poprzednie części to i ta powinna się podobać. Sam jeszcze nie oglądałem to nie potwierdzę.
Z tego co widzę to z założenia bardziej przypomina część pierwszą niż drugą, co jest chyba dobrą wiadomością, bo sporo osób narzekało, że "dwójka" zbytnio pod tinejdżerów robiona.
John Dies at the End - Najnowszy film Dona Coscarelliego, powstały zamiast Phantasm V lub Bubba Nosferatu. Dość pokręcona produkcja, w zupełnie innym stylu niż którykolwiek z poprzednich filmów tego reżysera. Już po tytule można spodziewać się mniej poważnego podejścia do tematu, a po dwóch pierwszych minutach seansu wręcz całkowitej komedii. Styl oraz sposób serwowania dowcipów przypomina dziwne połączenie Guy'a Ritchiego, Edgara Wrighta i Lloyda Kaufmana. Poruszana tematyka jest na tyle szeroka, że starczyłoby jej na kilka innych produkcji, rozpoczynając od duchów i zombiaków, a kończąc na Lovecrafcie. Jeśli ktoś szuka przyzwoitego komedio-horroru, może śmiało sięgnąć. Braindead to nie jest, ale niczego lepszego na horyzoncie nie widać.
Insidious: Chapter 2 - Muszę przyznać, że się myliłem. Spodziewałem się, że druga część będzie kalką tego, co widzieliśmy wcześniej w Insidious oraz Conjuring (a więc kalką kalek). Okazało się jednak, że reżyser postanowił jednak stworzyć obraz bardziej oryginalny... i wyszło mu to na gorsze. Film nieświadomie (?) dekonstruuje fundamenty, na których stoi, nadmierną ekspozycją i zwrotami akcji, które może i nie są bezsensowne, ale psują te elementy, które - mimo swojej sztampowości - wcześniej działały. O ile w przypadku pierwszej części ktoś jeszcze mógłby uznać powracającego ducha starej kobiety za coś strasznego, to w tym przypadku może patrzeć na cały motyw z politowaniem. Czyli reżyserowi udało się nie tylko popsuć nowy film, ale przy okazji za jednym zamachem zepsuł ten poprzedni. Aha, muzyka wciąż jest za głośna.
The Lords of Salem - Bladego pojęcia nie mam, co tu się stało. Wszystko szło tak idealnie aż do samej końcówki. Rob Zombie stworzył film niezwykle niepokojący i sugestywny tylko po to, żeby ostatecznie zamienić go w teledysk do jednej ze swoich piosenek (bez piosenki w tle). Odnoszę wrażenie, że Rob chciał zbyt kurczowo trzymać się struktury Rosemary's Baby, zapominając o tym, że tam finał wieńczył wcześniejsze przygotowania do niego, a nie wyglądał jak preludium do czegoś większego, co nigdy nie zostało widzowi ukazane. A tak właśnie jest w przypadku TLoS - prawie dwie godziny patrzenia na płonący lont tylko po to, żeby nie zobaczyć wybuchu. Kwestią dyskusyjną jest, czy to dlatego, że bomba miała wybuchnąć jeszcze później (po napisach końcowych), czy po prostu była niewypałem od samego początku.
Mi tam się John Dies at the End kojarzył najbardziej z Nagim Lunchem, choć podany jest w lżejszej formie. A jak już przy Cronenbergu, jednym czy drugim, jestem to powiem że Antiviral (mimo dość naciąganego motywu przewodniego), jest bardzo dobry.
Z przykrością muszę stwierdzić, że długo wyczekiwany Return to Nuke'em High Vol. 1 okazał się w moim odczuciu niewypałem. Najsłabsza część serii o licealistach z Tromaville i w ogóle jeden z najsłabszych filmów Lloyda (do wyśmienitego Poultrygeista nawet nie ma startu). Przede wszystkim film jest IMO nijaki, nie ma tu nic co by zapadało w pamięci, to wszystko już było wcześniej, a film jest zbyt rozwleczony przez co momentami nuży. Nie wiem po co ktoś zdecydował o podzieleniu go na dwie części, ale po pierwszej części stwierdzam że nie był to dobry pomysł. Większość żartów jest wtórna i sucha (akcja z kaczorem w mordzie - żenada nawet jak na Tromę), ale są też takie przy których można się uśmiechnąć i takie które pokazują jak bardzo w dupie Kaufman ma poprawność polityczną (np. żarty z masakry w Columbine czy strzelaniny na premierze Batmana :D). Ale tego jest mało. Za dużo jest za to erotyki (choć dupeczki fajne, trzeba przyznać), można wręcz odnieść wrażenie, że w ten sposób chciano zamaskować pozostałe niedociągnięcia.
Dużym plusem są nawiązania do innych dzieł Tromy i smaczki dla fanów. Pojawia się m.in. Cigar Face z pierwszego Toxiego, Lardass, jeden z bad guyów wzorowany jest na Kabukimanie, do tego znalazła się tu nawet kultowa scena wypadku samochodowego!
Rona nie ma (będzie w drugiej części), jest Lemmy. I Stan Lee!!!
Analu nie ma.
Jeszcze co do tego dzielenia na dwie części, to film urywa się chyba dosłownie w połowie, bez żadnego ostrzeżenia ani puenty.
Pozostaje mieć nadzieję, że Vol. 2 będzie lepszy.
Strukturą (i robalami) JDatE faktycznie przypomina trochę Naked Lunch. Chociaż w pierwszej kolejności nie przyszło mi to do głowy, bo na film patrzyłem pod kątem komedii, więc skojarzenie byłoby wówczas dość odległe.
Chyba dobrze zrobiłem, że postanowiłem poczekać na drugą część nowego Nuke'em High i obejrzeć jeden film po drugim. Jeśli druga część okaże się lepsza, całość może okazać się mniej bolesna.
A o Toxic Twins słuch zaginął...
Chyba dobrze zrobiłem, że postanowiłem poczekać na drugą część nowego Nuke'em High i obejrzeć jeden film po drugim.
No i tak zrób. Sam też przed "dwójką" będę musiał raz jeszcze zobaczyć "jedynkę", bo pewnie zdążę już o niej zapomnieć, i wtedy ocenić to jako całość (czyli tak jak być powinno od początku, a nie jakieś zabawy w Petera Jacksona).
To nie Jackson, tylko Tarantino. Ponoć to on zasugerował Kaufmanowi przepołowienie filmu.
NEWS, jeśli nie roku, to przynajmniej miesiąca !!!
Za Łbem pełnym filmów:
PHANTASM ("Mordercze kuleczki") wraca w piątej, ostatniej części !
Po 16-letniej przerwie fani serii "Mordercze kuleczki" doczekają się piątego filmu. Obraz nosi tytuł "Phantasm V: Ravager" i właśnie zakończyły się do niego zdjęcia. Z tej okazji w sieci zaprezentowano teaserowy zwiastun:
Szczegóły fabuły nie są na razie znane. Wiadomo jednak, że ma to być wielki finał, a więc Reggie w końcu odkryje sekret Tall Mana i całej serii.
Po raz pierwszy w historii serii za kamerą nie stanął Don Coscarelli, który tym razem zadowolił się jedynie funkcją producenta. Jego miejsce zajął David Hartman. Panowie znają się jednak doskonale. Hartman jest autorem efektów specjalnych do takich filmów Coscarelliego jak "Bubba Ho-tep" i "John ginie na końcu". W obsadzie znaleźli się wszyscy weterani sagi: Angus Scrimm, Reggie Bannister, A. Michael Baldwin, Bill Thornbury i Kathy Lester.
Pierwsza zajawka:
http://www.filmweb.pl/video/teaser/nr+1-33115
Jak przeczytałem, że Coscarelli nie reżyseruje to się nieco skrzywiłem, ale ten trailer jest naprawdę dobry! Czuć klimat serii, nawet Reggie i Tall Man wyglądają tak samo jak 30 lat temu oO
Nie żaden tam news roku, a dekady! Duke Nukem Forever kina grozy w końcu ujrzy światło dzienne, Reggie po raz ostatni zmierzy się z Tall Manem, nekromanci trzymający przy życiu Angusa Scrimma w końcu będą mogli odpocząć. Metallica nagra dobry album, Nekroni znów powstaną, Jeźdźcy Apokalipsy zstąpią na Ziemię, Fenrir przegryzie korzenie Yggdrasilu, a gwiazdy ustawią się we właściwym porządku i Wielki Cthulhu przebudzi się ze snu w R'lyeh. Dokładnie tak, jak zostało przepowiedziane.
Oby tylko jeszcze Toxic Avenger V zdążył ukazać się przed końcem świata.
Na Bloody Disgusting można przeczytać krótki wywiad z Coscarellim na temat nowego Phantasmu. Informacji tak naprawdę jest niewiele, ale fanów i tak może zainteresować. Utrzymanie przez kilka lat w tajemnicy przed internetem takiej produkcji na pewno wymagało trochę wysiłku.
Andrzej Wajda zapowiada nowy polski horror
Najnowszy film Wajdy, bazujący na faktach historycznych, ma nosić tytuł Wołyń 1943-2013. Historia ma dziać się na dwóch przeplatających się płaszczyznach historycznych, z których pierwsza będzie stanowić zapis autentycznych wydarzeń, do jakich doszło podczas rzezi wołyńskiej w latach 1943-1944, kiedy bojówki UPA ze szczególnym okrucieństwem wymordowały kilkadziesiąt tysięcy Polaków, w tym kobiet i dzieci. Reżyser zapowiada, że będą to jedne z najbardziej krwawych scen w historii polskiej kinematografii. Nie ukrywał, że zamierza wzorować się na takich klasykach kina gore jak trylogia Martwe Zło Sama Raimiego czy Pasja Mela Gibsona. Druga część historii ma ukazywać losy ukraińskich nacjonalistów, którzy w roku 2013 planują powtórzyć dawne zbrodnie, jednak na ich drodze stają żądne zemsty duchy pomordowanych Polaków.
Andrzej Wajda zdążył się już odnieść do oskarżeń o wykorzystywanie obecnej sytuacji politycznej w celu wypromowania swojej najnowszej produkcji. Podobne pomówienia uważa za absurdalne i zarzeka się, że na ten pomysł wpadł jeszcze przed nakręceniem Człowieka z marmuru, a wątek nieumarłych polskich oficerów miał znaleźć się już w Katyniu z 2007 roku, jednak nie pozwolił na to ograniczony budżet produkcji.
Dzięki hojnemu dofinansowaniu głównego producenta, Władimira Żyrinowskiego, film wejdzie do polskich kin już tej jesieni. W rolach głównych wystąpią: Maciej Stuhr, Tomasz Karolak, Marta Żmuda Trzebiatowska i Andrzej Grabowski. Za ścieżkę dźwiękową odpowiedzialny jest znany polski historyk i artysta, Kelthuz.
Słyszałem o tym projekcie, podobno dopiero wqrw na aneksję Krymu spowodował, że Wajda wyjął go z szuflady i chce zrealizować w tak drastycznej formie !
A ja właśnie piszę do was z konferencji wirusologicznej na Oxfordzie.
Aula zapełniła się po same brzegi, bo treść wykładu to: "czy możliwa jest globalna pandemia w hollywoodzkim stylu, która zdziesiątkuje ludzkość".
Profesorek podzielił filmy o epidemiach na dwie główne linie. Te, pochodzące od "Drakuli" i te wywodzące się duchowo od filmu Frankenstein.
Omawia właśnie przegląd metod stosowanych w filmach i generalnie stwierdza, że trend poprawności merytorycznej tych filmów jest leciutko wzrostowy (nie licząc I Am Legend).
Z ciekawszych cytatów:
"Time Lapse Electron Microscopy - this is so bad it is good. Tremendous. You definitely don't have that gear on your bench folks".
"You are pregnant. Your blood is full of proteins. You are therefore resistant to virus. Congratulation!" - cytat, bodajże, z filmu The Agent, ale mogłem się pomylić. Naturalnie w tym filmie, składnik szczepionki antywirusowej nazwano "preg1"
"Euthanasia of rats with the use of guns. Well... maybe in Luisiana. Here, your ethics commitee might be slightly against it"
Contagion: "The virus will take over the US within 48 hours. We need to act with compassion". Komentarz prowadzącego - "yea, blow up the US. Just do it once, finally".
Co ciekawe, prowadzący był "doradzą naukowym" na planie Contagion (jak twierdzi, wysoce niedocenionym i niedofinansowanym) i udało im się ponoć wyeliminować 95% pseudonaukowego badziewia (np. wizualizacja DNA przy pomocy ultrawirówek. Tłumacząc to na język polski: to jakby zrobić projekcję filmu przy pomocy pralki). Film, ze strony merytorycznej o dziwo jest najmniej tragiczny ze wszystkich do tej pory wypuszczonych, chociaż perełki pojawiają się tam średnio co 5 minut. Żeby wyprodukować szczepionkę potrzebną do uratowania jednego stanu, trzeba by wypompować krew przynajmniej z sześciu King Kongów. Niestety jedna kapucynka "doesn't cut it".
Wszystkie postacie, co ciekawe, były zainspirowane prawdziwymi ludźmi pracującymi w CDC.
Największą radość wzbudził moment w Contagion, kiedy pokazali portret zainfekowanej małpy w telewizji (jako "pacjent zero", w stylu "ktokolwiek widział, ktokolwiek wie").
Prezenter z żalem stwierdził, że Apokalipsa Zombie jest raczej mało prawdopodobna, natomiast globalna pandemia innego wirusa?
"highly unlikely to happen". Wygląda na to, że póki co jesteśmy bezpieczni.
Był to chaotyczny raport z frontu na żywo (podczas oglądania filmideł).
EDIT - Wykład skończony. W planach sesja krystalograficzna. Sala wyludnia się. Wizje apokalipsy są dużo silniejsze, niż potrzeba słuchania o biologii strukturalnej.
Dzięki za sprawozdanie. Przyznaję, że nie spodziewałem się tutaj podobnych wypowiedzi. Oficjalnie rozwijam myśl przewodnią wątku, która od teraz brzmi:
Gatunek: Horror - ostatni bastion kultury, sztuki i nauki na forum Gry-OnLine
Martwi jedynie informacja o małym prawdopodobieństwie wybuchu pandemii zombie. Mam nadzieję, że trwają już prace nad poprawą tej sytuacji.
To prawda, w sali również było słychać szmer niezadowolenia, ale prowadzący wyraźnie podkreślił: "highly unlikely". Ileż to razy słyszeliśmy na filmach te słowa (a czasem nawet "impossible"), a ludzkości jednak udawało się wyginąć. Jest więc nadzieja.
A tytuł wątku zacny. Popieram.
Minas Morgul ====> Dobre !!! Trzeba było strzelić i zapodać jakąś fotkę tego guru od epidemii :)
Meph ====> Martwi jedynie informacja o małym prawdopodobieństwie wybuchu pandemii zombie. Mam nadzieję, że trwają już prace nad poprawą tej sytuacji. - Matka natura coś wymyśli, podobno ostatnio ebola się rozhulała na Czarnym Lądzie. Hmm, może zombiebola ?!
Tak byłem pochłonięty, że nawet mi na to moment przez myśl nie przeszło. Może go dopadnę na sesji posterowej wieczorem.
Tutaj jest o nim artykuł na wiki:
http://en.wikipedia.org/wiki/W._Ian_Lipkin
Są z nim też jakieś wywiady, ale ogólnie nuda. Na żywo jednak pojechał po bandzie lepiej, niż porządnej klasy komik.
No i proszę. Dla takich zajęć to można studiować. Jak widać da się zrobić ciekawy wykład nie przynudzając. Na jakim kierunku takie się cuda dzieją?
A nie, to konferencja była. Się mi pozajączkowało.
A u nas......Hobbit jest podobno lekturą szkolną. Tylko patrzeć ja Harry Potter też będzie.
Tylko patrzeć ja Harry Potter też będzie.
Już jest. I to od dwóch lat chyba :P
Za Łbem Pełnym Filmów:
"Sinister 2" z nowym reżyserem - No, mi jakoś umknął ten news sprzed roku. Ale jeśli S2 będzie tak dobry jak jedynka, to jestem na TAK !!!
Rok temu pojawiła się informacja o planach realizacji kontynuacji horroru "Sinister". Sequel miał zrealizować autor oryginału Scott Derrickson. Teraz okazuje się, że "Sinister 2" będzie mieć nowego reżysera. Jest nim Ciaran Foy ("Citadel").
Informację o angażu Foya ogłosił sam Derrickson. Autor oryginału jest współscenarzystą kontynuacji oraz jednym z producentów. Jego partnerem podczas prac nad fabułą był C. Robert Cargill. Producentem jest również Jason Blum.
Szczegóły fabuły trzymane są w tajemnicy. Jedynka opowiadała o pisarzu, który wraz z rodziną podróżuje po kraju i zbiera opowieści o najbardziej krwawych morderstwach, by następnie spisać je w książce. Kiedy wprowadza się do domu, w którym wcześniej zginęła inna rodzina, odkrywa pudełko z taśmami filmowymi. Są na nich materiały, w które trudno uwierzyć.
FACE OFF - sezon 1 - Nasza ukochana stacja o swojsko brzmiącej nazwie SyFy, słynąca z mniej lub bardziej badziewnych seriali oraz filmów, kilka lat temu stworzyła świetny program (reality show ?!) o rywalizacji twórców efektów specjalnych zajmujących się tworzeniem postaci. Uczestnikami są półamatorzy, półprofesjonaliści, a sędziami profesjonaliści pełną gębą - trzy osoby (w tym jedna z kilkom Oskarami za FX) mające na koncie takie filmy jak Edward Nożycoręki, Sok z Żuka, Piraci z Karaibów, Amazing Spiderman, Underworld itp.
W pierwszym sezonie startuje 12 osób (później jest więcej), 1 sezon ma 8 odcinków (później jest więcej), każdy odcinek, to inna tematyka, co odcinek odpada jedna (zazwyczaj) osoba. Goście, w większości są naprawdę mega utalentowani i to w wielu sferach, z oszołamiającą wyobraźnią i nieźle zwichrowanymi mózgami. SyFy dostarczają im materiały i narzędzia, a uczestnicy robią wszystkie postaci od zera, od szkicu do w pełni mobilnej postaci z jakąś historią w tle. Większość postaci jest silnie związana z jakąś sferą fantastyki lub horroru. Niesamowite jest oglądania jak powstają różne postaci, jak są przekładane z papieru na żywo przez kolejne fazy, modelowania, rzeźbienia, nakładania na modeli, dopieszczania, a potem w ruchu ! Dlaczego ja wcześniej nie słyszałem o tym programie ??? Właśnie ogłoszono 7 sezon, a ja już zacząłem oglądać drugi i nie mogę się od tego cholerstwa oderwać. Nawet moja żona się wciągnęła ! POLECAM !!!
Więcej tutaj:
PS. Specjalne podziękowania za uświadomienie mnie o istnieniu Face Off oraz pretensje za uzależnienie (:D) do Kermita !!!
Trailer REC 4.
https://www.youtube.com/watch?v=wnJK89ZGRlw&feature=youtu.be
Słabo w sumie się zapowiada. Będę zdziwiony jeśli nie wyjdzie z tego podobna kiszka do REC 3.
THE AWAKENING - https://www.youtube.com/watch?v=iB8UAuGBJGM - filmy o duchach już praktycznie całkowicie skreśliłem, bo już temat został tak przemielony że zrobił sie nudny. Aczkolwiek w ramach zaliczania w miarę możliwości wszystkiego w kolamtach horroru, zaliczyłem i ten seans. I musze przyznać że podobało mi się. Film niewątpliwie ładny i urokliwy. Piękne okoliczności przyrody i klimatyczna miejscówka, do tego niejednokrotnie śliczne ujęcia kamery i apetyczna aktorka w roli głównej. Histori jak historia, podobne już sie widziało, ale całość stonowana i dziejaca sie w latach dzwudziestych minonego wieku powoduje, że film różni sie od wielu innych rozgrywających się w czasach nam bliższych. Brak masakry, flaków i analu nie umniejsza mu bynajmniej.
Zdecydowany pozytyw.
Za Łbem pełnym filmów:
Zmarł Hans Rudolf Giger - Koniec pewnej epoki. Tego "obcego" umysłu nie zastąpi żaden inny.
W poniedziałek na skutek obrażeń poniesionych w wyniku wypadku zmarł szwajcarski artysta Hans Rudolf Giger. Miał 74 lata.
Giger stał się znany na całym świecie dzięki zaprojektowaniu wyglądu ksenomorfa - legendarnego potwora z horroru science fiction "Obcy" Ridleya Scotta. Za swoją pracę twórca otrzymał w 1980 roku Oscara.
Artysta urodził się w 1940 roku w miasteczku Chur. W 1963 roku przeprowadził się do Zurychu, gdzie studiował w Szkole Sztuki Użytkowej. O jego sztuce mówiono często, że jest "biomechaniczna" i znakomicie oddaje istotę XX wieku - okresu wielkiego postępu technologicznego. W 1988 roku Giger otworzył w Gruyeres muzeum, w którym prezentował swoje prace, a także znajdujące się w jego kolekcji dzieła innych artystów, w tym Salvadora Dalego.
Szkoda, ale nie ma co stawiać internetowych świeczek. Zamiast tego, zakładając że kiedykolwiek znajdę się w Szwajcarii, strzelę kielicha na część Herr Gigera w jego barze.
http://www.scifihotel.com/gigerbar/
Na zdjęciach nie widać zbyt wielu fallusów, więc można śmiało przyjść z całą rodziną.
Za Gazetą:
Pentagon gotowy do wojny z armią zombi. Plan "CONOP 8888". To nie żart!
Więcej tutaj:
http://wyborcza.pl/1,75477,15963219.html
Panie i Panowie, dla wszystkich fanów Wielkich Przedwiecznych, Cthulhu i macek, w szczególności MACEK, oto nadchodzi CALL GIRL OF CTHULHU !!! Oglądacie na własną odpowiedzialność !!!
http://www.youtube.com/watch?v=bwqJ9IXn4WU
Dawno, dawno temu, Robert Kirkman, spytany czy zamierza kiedyś powrócić do wątku Woodbury, odpowiedział jednoznacznie, że rozdział ten uważa za zamknięty i nie chce się cofać. I tak oto mamy już kilka numerów specjalnych komiksu oraz cztery książki traktujące o wydarzeniach z Woodbury. Nie to, żebym po Kirkmanie spodziewał się prawdomówności - ot, taka ciekawostka. Współautorem wszystkich książek jest Jay Bonansinga, a ich akcja dzieje się w tym samym uniwersum, co komiksy TWD i gry od Telltale Games.
Rise of the Governor - Pierwszy i zdecydowanie najsłabszy tytuł serii. Poznajemy tutaj Gubernatora, jakim był przed przybyciem do Woodbury. Czego byście się nie spodziewali - prawdopodobnie się zawiedziecie. Widać wyraźnie, że próbowano podejść do tej postaci od zupełnie innej strony, ale próbę tę należy uznać za mało udaną. Książkowy Gubernator zbyt mocno kontrastuje z tym komiksowym, a jego przemiana okazuje się zbyt nagła i zbyt diametralna. Co wydaje się dziwne, bo sama fabuła stworzyła idealne warunki do zaprezentowania historii człowieka staczającego się powoli w odmęty szaleństwa. Zamiast wykorzystać ten potencjał, jakieś 3/4 książki serwuje nam opowieść o zombie, jakich powstały do tej pory tysiące. Dopiero reszta stara się pchnąć wszystko do przodu, ale przy tym stara się zbyt mocno. Jako preludium dla kolejnych książek, Rise of the Governor jeszcze jakoś się sprawdza, ale jako samodzielny tytuł wypada po prostu słabo.
Road to Woodbury - Nowe spojrzenie na wątek Woodbury i widoczny skok jakości. Tym razem postacią centralną nie jest Gubernator, al Lilly, czyli kobieta, która w komiksie
spoiler start
zastrzeliła go podczas szturmu na więzienie, po tym jak uświadomiła sobie, że przez niego zamordowała żonę Ricka i ich nowo narodzone dziecko.
spoiler stop
Opisy zawierają więcej przemyśleń zarówno samej Lilly, jak i innych postaci przewijających się w historii. Dzięki temu możemy zapoznać się nie tylko z działaniami bohaterów, ale również z ich motywami oraz zachodzącymi w ich wnętrzach zmianami, które poprzednio potraktowano dość standardowo i bez przekonania. Wciąż nie da się powiedzieć, że Road to Woodbury jakoś szczególnie wyróżnia się w natłoku popularnych od dłuższego czasu opowieści z gatunku zombiegeddonu, ale książka stanowi przykład całkiem sprawnego rzemiosła, co plasuje ją trochę ponad poziomem czytadła do kibla.
Największy minus - przez brak koordynacji pomiędzy Kirkmanem i Bonansingą a Kirkmanem i Telltale, Lilly z komiksu i książki nie jest tą samą Lilly, którą poznaliśmy w grze TWD. A szkoda, bo wystarczyło wprowadzić kilka drobnych zmian w Road to Woodbury, żeby wszystkie historie idealnie ze sobą współgrały.
Fall of the Governor I & II - Każdy, kto czytał starannie sortowane listy do redakcji oraz przepełnione peerowym bełkotem odpowiedzi z końca każdego zeszytu, doskonale zdaje sobie sprawę, jak Kirkman lubi pieniądze. Sądząc po jego posturze, bardziej lubi tylko jeść. Ale żeby mieć za co żarło kupić, należy nadać swoim pasjom odpowiednie priorytety. Skoro więc dwie książki przyniosą więcej zysku niż jedna, podzielenie tej jednej na dwie inne wydaje się być opcją idealną.
Fall of the Governor porzuca ideę swoistego prequela na rzecz typowego spin-offu, silnie zazębiającego się z główną historią znaną z komiksów. Fabuła pokrywa się z wydarzeniami z zeszytów #25-48, ale pozwala nam spojrzeć na eskalację konfliktu grupy Ricka i Woodbury z punktu widzenia tych drugich. Tym razem narracja nie łączy się w wyraźny sposób z konkretną postacią, a przeskakuje głównie pomiędzy Gubernatorem a Lilly. Jedynie z nią związane są ewentualne niespodzianki i nowości, jakie zaprezentowano w obydwu książkach. Warto zauważyć, że udało się w całkiem wiarygodny sposób ukazać postępowanie mieszkańców Woodbury, zupełnie nieświadomych manipulacji Gubernatora. O ile już w komiksie wątek ten został już poprowadzony dobrze, to dopiero teraz można faktycznie przekonać się, co mini kierowało i jak wyglądały zmiany zachodzące w społeczności miasteczka rządzonego przez despotę pozbawionego wszelkich hamulców moralnych. Fabuła drugiej części sięga nieco poza niesłynny #48, dzięki czemu możemy przekonać się, jaki los faktycznie spotkał ludzi Gubernatora.
Jak na serię książek stanowiących jedynie dobudówkę dla innego medium, nie jest źle. Z każdym tomem widać, że poziom jednak idzie w górę i nawet jeśli rzadko kiedy faktycznie zaskakują czymś czytelnika, nie są to pozycje bolesne w odbiorze. W ogólnym rozrachunku fani komiksów nie powinni czuć się zawiedzeni, ale należy mieć świadomość, że są to w najlepszym wypadku solidne średniaki, a nie pozycje obowiązkowe.
Dla kogoś kto przygodę z Walking Dead skonczył na pierwszym sezonie serialu odpowiedź na pytanie "czytać czy nie czytać" brzmi?
Na pewno nie warto zabierać się za lekturę, jeśli wcześniej nie przerobiło się pierwszych 48 zeszytów TWD. W kwestii serialu nie ma czego porównywać, bo to dwa różne światy, które wspólne mają głównie imiona postaci i zombie.
Od siebie dodam, że wydana w Polsce część I z przytoczonych wcześniej książek ma okropną redakcję. Czytałem z rok temu i jednym ze wspomnień są literówki, które pojawiają się częstotliwością 2 na stronę. Językowo też nie jest najlepiej.
Ja skończyłem lekturę na I części i stwierdziłem, że aż takim fanem nie jestem, żeby męczyć się dalej. Historia była słaba, podobnie jak główny bohater. Miałem też zepsute zakończenie, bo w którymś spoilerze zamieszczonym na GOLu przeczytałem kim jest gubernator.
Hej, macie może jakąś dobrą stronę z recenzjami filmów okołohorrorowych? (najlepiej nowszych) Ale żeby nie podniecano się tam byle gównem jak to bywa na większości znanych stron.
Afflicted - Jeżeli komuś podobały sięChronicle i lubi wampiry na pewno spodoba się ten film. Dwóch kolesi postanawia wyruszyć wspólnie w roczną podróż po świecie, chcąc wszystko udokumentować nagrywają każda możliwą razem spędzoną chwilę. Na plus, że potrafi wciągnąć na minus, że już dużo podobnych filmów było, ale i tak polecam.
[77]
Zależy czego szukać. Takie serwisy jak Fangoria albo Bloody Disgusting działają już długo (Fangoria nawet bardzo długo, skoro sam magazyn ukazuje się od 35 lat) i znają się na rzeczy. Wiadomo, że fani gatunku patrzą na te filmy nieco inaczej i potrafią całkiem pozytywnie ocenić jakiś Crap of the Dead nakręcony w jeden weekend po pijaku (patrz: ten i poprzednie wątki), ale z recenzji powinno wynikać, czego jej autor oczekiwał przed seansem i na ile zdroworozsądkowo potrafi ocenić dany tytuł w swojej kategorii. Od dłuższego czasu nie odwiedzałem swojskiego Horror Online, ale pamiętam, że wiele tekstów czytało się tam całkiem przyjemnie. Niektórzy autorzy faktycznie analizowali film, a nie pisali coś w stylu "film podobał mi się" przez kilka kolejnych akapitów.
A jeśli to wszystko się znudzi, zawsze zostają opinie użytkowników na CinemaGeddonie!
W sumie też bym się chętnie dowiedział. Bloody Disgusting to głównie świetne źródło newsów, ale już ich recenzjami się raczej nie kieruję.
Od dłuższego czasu nie odwiedzałem swojskiego Horror Online, ale pamiętam, że wiele tekstów czytało się tam całkiem przyjemnie.
Ja nie wchodzę od kilku miesięcy, kiedy to wrzucali na główną wypociny jakiegoś gimbusa, który wziął się za klasyki ze stajni Hammera i Cormana - wszystkie teksty na jedno kopyto, trzy krótkie akapity i konkluzja "kiedyś może fajne, dziś do dupy". Nie wiem czy oni tam w ogóle czytają to co ktoś przysyła, czy wrzucają jak leci.
To widzę, że niezła degrengolada. Choć chyba jakiś iskierka nadziei jest, bo specjalnie chciałem wyszukać recenzji Candymana, która kiedyś wywołała u mnie spore zażenowanie (jakiś jełop zamieścił kilkanaście linijek wypocin z oceną 4/10). Teraz widzę, że tekst podmieniono na nowy, a sama ocena jest dwukrotnie wyższa. Może za parę lat i te Hammery ktoś naprawi.
OCULUS - Po film sięgnąłem głównie ze względu na Starbucks, tzn. Katee Sackhoff. Niestety, nawet ona nie ratuje tego filmu, a wręcz nasuwa się myśl, że jednak powinna trzymać się ról typu Starbucks lub Dahl z RIDDICKa. A przynajmniej mi tak pasuje. A sam film opowiada o wielkim, "starym w ryj" lustrze, które jest w śjakiś sposób nawiedzone i potrafi wypaczać ludzkie zachowanie, manipulować ludzkimi zmysłami i całkiem sprytnie broni się przed zniszczeniem. Film jest słaby, przewidywalny, niczego do analizy grozy w nim raczej nei uświadczysz, ani nawet odrobiny golizny czy skrawka sutka i sam nie wiem jakim cudem obejrzałem go do końca ?! Czyżbym został zmanipulowany przez to cholerne lustro ?!?! Jak nie macie nic lepszego pod ręką lub chcecie obejrzeć "lajtowy" pseudohorrorek, to można obejrzeć,w innym razie szkoda czasu. Moja ocena 3/10.
Gatunek: Horror
Produkcja: USA
Premiera: 8 września 2013 (świat)
Reżyseria: Mike Flanagan
Scenariusz: Mike Flanagan, Jeff Howard
Za udział głównie wzięła:
Katee Sackhoff jako Marie Russell
Dead Snow 2 (2014)
Mimo sporych obaw jakie miałem w związku z sequelem hitu sprzed 5 lat (i jednego z najlepszych filmów XXI wieku) teraz z ulgą mogę stwierdzić, że okazały się one bezpodstawne, a Tommy Wirkola sprostał zadaniu i Dead Snow 2 stanowi co najmniej godną kontynuację.
Akcja drugiej części zaczyna się dokładnie w momencie zakończenia pierwszej. Oddział nazi zombiaków pod dowództwem Herzoga rusza wypełnić swój ostatni rozkaz, a powstrzymać może ich tylko jedyny ocalały z masakry z "jedynki", samozwańcza ekipa "pogromców zombie" i... spoczywający opodal oddział soviet zombies, mający z Herzogiem dawne rachunki do wyrównania.
Film niesie ze sobą ogromny ładunek rozrywki i nie nudzi ani przez chwilę. Humor jest odpowiednio wyważony i nienachalny, choć jeśli chodzi o absurd posunięto się tu znacznie dalej niż w pierwszej części. Dwójka pod tym względem podobna jest nieco do serii Return of the Living Dead czy nawet wczesnej twórczości Petera Jacksona, co zwolenników (pseudo)poważnego podejścia do tematu będzie z pewnością razić. Ale tu chyba nikt nie spodziewa się poważnego podejścia do tematu, tylko rzezi z gnijącymi nazistami w roli głównej, rajt? A rzeź jest tu pierwszorzędna. W Dead Snow 2 w widowiskowy sposób giną kobiety, dzieci, starcy, matki z dziećmi i inwalidzi na wózkach. Nieumarła niemiecka machina wojenna nie bierze jeńców (tylko wciela ich do swojej armii).
Od strony technicznej nie mam nic do zarzucenia. Wszelkie efekty wyglądają profesjonalnie, a charakteryzacja truposzy jest pierwszorzędna. Widać wyższy budżet niż w "jedynce", rozmach momentami jest naprawdę spory, wszak najeźdźcy zza światów w trakcie swej kampanii dorobili się nawet czołgu! Jedyne co mnie zawiodło to finałowa bitwa. Nie to że była kiepska, tylko raczej standardowa, a liczyłem na coś co wystrzeli mnie z kapci. Ale to już takie narzekanie dla narzekania.
Pozycja obowiązkowa dla fanów pierwszej części i soczystych horrorów z jajem.
oryginalność: 4,5/5
fabuła: 3,5/5
gore: 4,5/5
humor: 3/5
seks: 0,5/5
efekty: 4,5/5
ogółem: 4/5
The Devils - Film Kena Russella z 1971, będący ekranizacją Diabłów z Loudun Aldousa Huxleya, w których nawiązywał (w mniej lub bardziej podkolorowany sposób) do historii opętania francuskich zakonnic z XVII wieku i związanego z tym procesu miejscowego księdza, osądzonego o kontakty z diabłem.
Choć film bazuje na prawdziwych wydarzeniach, to przedstawia je w sposób niezwykle brutalny i groteskowy. Mamy tu postaci tak wyraziste, że aż karykaturalne, ukazujące wszystko, co najgorsze w ludzkości. Aby mieć ogólne pojęcie o poziomie obrzydzenia, jakie momentami może budzić w widzach warstwa wizualna, wystarczy nadmienić, że do dziś nie pozwolono na wypuszczenie wersji reżyserskiej i tylko na kilku zamkniętych pokazach można było obejrzeć "pełny" film. Nawet jeśli sama forma nie okazałaby się już dziś tak szokująca, to treść wciąż pozostaje wystarczająco mocna. Od zakłamania władzy państwowej i kościelnej, poprzez skrajne okrucieństwo, po chore fantazje rodem z dzieł markiza de Sade (niestety, najmocniejsza z nich to ta nieobecna w jakiejkolwiek dostępnej wersji). Natomiast sama scena końcowa perfekcyjnie obrazuje całkowite zniszczenie jakiejkolwiek nadziei. Wiele filmów ze "złym zakończeniem" widziałem, ale nie przypominam sobie żadnego, który zrobiłby to w tak bezpardonowy sposób.
Sam nie zaliczyłbym Devils do kategorii horrorów, ale często przez różne serwisy jest tak właśnie określany. Pewnie dlatego, że "dramt historyczny" brzmi tutaj zbyt niewinnie. Zresztą sama "historyczność" mało kogo tutaj obchodziła.
Zgadzam się, Diabły są genialne i aż dziwne, że ten film jest tak mało znany. Niedługo po tym obejrzałem bodajże najbardziej znane dzieło Russela, czyli Odmienne stany świadomości i to był niestety spory zawód, film niespecjalnie przypadł mi do gustu.
Też widziałem. Wprawdzie dawno temu, ale w pamięć zapadła mi posrana końcówka, którą sparodiowano nawet w South Parku. I to w sumie jedyne, co pamiętam.
Z okołohorrorowych dokonań Russella podobno warty uwagi jest też Lair of the White Worm. Ale tu nic konkretnego nie napiszę, bo nie oglądałem.
Przy okazji. Ta scena z Devils, której nie można nigdzie zobaczyć, przedstawia
spoiler start
Matkę Joannę, masturbującą się spaloną kością ojca Grandiera w swojej celi. Czyli w końcu udało jej się zbliżyć do ojczulka. Przynajmniej w pewien sposób.
spoiler stop
Istnieje też polski film, luźno bazujący na wydarzeniach z Loudun - Matka Joanna od Aniołów. Czasem też zaliczany do kategorii horrorów, mimo że ma do nich jeszcze dalej niż Devils. Film jest dużo bardziej stonowany, nie epatuje okrucieństwem, bluźnierstwem i zepsuciem, ale towarzyszy mu podtrzymywany przez pewien czas nastrój psychozy. Szkoda tylko, że stosunkowo szybko odkrywa karty i wyjawia widzowi prawdę o właściwej naturze "opętań". Jak na polskie kino, jest to dzieło wyjątkowe, ale mocno by zyskało, gdyby podtrzymać suspens i zrobić z tego coś na wzór francuskiego Les Diaboliques (zbieżność tytułów przypadkowa). Gdyby ktoś był zainteresowany, całość można obejrzeć na YouTube w całkiem przyzwoitej jakości.
http://www.youtube.com/watch?v=MYLKK78mA1M
O tym Lair of the White Worm pierwszy raz słyszę, ale wygląda ciekawie, będzie trzeba zobaczyć. Dzięki też za przypomnienie o Matce Joannie, bo już kiedyś chciałem to obejrzeć, ale wyleciało mi z głowy. Nie wiem tylko czemu sobie ubzdurałem, że to Has nakręcił :P
Ta usunięta scena to szczerze mówiąc by jakoś szczególnie nie odstawała od tego co się tam wcześniej wyprawiało.
Usunięta scena, przede wszystkim, zamknęłaby wątek Joanny. Jeśli się nad tym zastanowić, to okazałoby się, że
spoiler start
doprowadziła do sprofanowania własnej wiary, torturowania i bolesnej śmierci niewinnego człowieka (chujek z niego był, ale na tle innych uchodził za postać pozytywną), zburzenia murów miasta i wystawienia jego mieszkańców na niebezpieczeństwo. A wszystko po to, żeby włożyć sobie do cipska kawałek ogorzałej piszczeli.
spoiler stop
Jeśli chodzi o formę, to owszem - nie takie rzeczy się już wcześniej działy. Ale przekaz jest tak groteskowo plugawy, że nawet postać inkwizytora wydaje się być w stosunkowo racjonalna. Jego cele przynajmniej da się jakoś zrozumieć.
Zapomniałem wcześniej napisać. Niektóre ujęcia z Devils to wizualne majstersztyki. Russellowi udało się nakręcić wiele scen, korzystając jedynie z czerni i bieli, bez wybijających się odcieni szarości. Nie wiem, co ten kontrast miał symbolizować, ale wygląda to fenomenalnie. Trochę szkoda, że pozostałe elementy filmu zupełnie przyćmiły jego inne walory.
Mówisz?:P Widziałem trailer wczoraj, toć to wygląda na kopiuj-wklej z Zejścia (tylko w piramidzie zamiast jaskini, nawet stwory podobne, bo oczywiście w 2minutowym trailerze musieli pokazać), do tego w konwencji tych zjebanych pseudo-dokumentów.
Obejrzałem właśnie to całe Lair of the White Worm i dosłownie zryło mi banię, to co zobaczyłem przeszło moje najśmielsze oczekiwania. W przeciwieństwie do Diabłów tym razem to faktycznie jest horror z krwi i kości, ale tak różny od klasycznych obrazów z tamtych lat, że aż nie wiem do czego mógłbym go porównać. W trakcie seansu przyszło mi tylko do głowy, że gdyby Terence Fisher postanowił nakręcić film będąc na kwasie mogłoby powstać coś podobnego.
Fabuła to jakiś pokraczny misz-masz klasycznych motywów wampirycznych (choć nie ma tu wampirów, a jacyś wężoludzie) z pradawnymi rytuałami, lokalnymi legendami, antycznymi Rzymianami i symboliką chrześcijańską. Ale to nie fabuła sama w sobie jest tu najważniejsza, a forma jej podania. Ten film jest kiczowaty, owszem, ale kiczowaty w tak pozytywnym znaczeniu tego słowa jak to tylko jest możliwe. Mimo, że zaczyna się to wszystko dość niewinnie, banalnie wręcz, to z czasem rozbuchana wyobraźnia Russella daje o sobie znać, co i rusz każąc widzowi przecierać oczy ze zdumienia, a swe apogeum osiąga w groteskowym wręcz finale. Ludzie-węże hipnotyzowani przez grę na kobzie czy starożytny rytuał, w trakcie którego jednym z rekwizytów jest ogromny i równie starożytny strap-on(!!!). Takie rzeczy tylko tutaj.
Na plus również świetne role Hugh Granta i, zwłaszcza, Amandy Donohoe.
TL;DR
Bluźniercza, perwersyjna, psychodeliczna, groteskowa, popierdolona wersja klasyków Hammera. Ściągaj to Meph.
Dodatkowo: https://www.youtube.com/watch?v=BctT15_FxGE Od początku do 1:15 bez spoilerów (wizja jednej z bohaterek z początku filmu).
2 minuty szybkiego spojrzenia na GOLa i już dwa tytuły trafiające na listę "obowiązkowo zobaczyć". :D
Dzięki wielkie.
Obejrzałem Lair of the White Worm i stwierdzam, że nie mam nic do dodania. Określenie "Hammer na kwasie" idealnie opisuje to zjawisko. I nawet wiem, który to twór Hammera tak odleciał. http://imdb.com/title/tt0060893
Obrazek obok przedstawia mój mózg po zakończeniu seansu. I zapewne też mózg Russella w trakcie kręcenia filmu.
W ogóle to dopiero po czasie do mnie dotarło, że przecież to jest ekranizacja książki Stokera. Ciekawe ile ma wspólnego z oryginałem :P
A kontynuując temat twórczości Kena Russella, obejrzałem wczoraj Gothic. Po film ten sięgnąłem praktycznie w ciemno, wiedząc o nim jedynie tyle, że jest to rzekomo "geneza powstania Frankensteina" (powieści w sensie), ale zupełnie nie wiedziałem czego się spodziewać.
Akcja toczy się w ciągu jednej doby (z naciskiem na noc) w posiadłości równie ekscentrycznego co niesławnego lorda Byrona i podobno oparta jest na wydarzeniach autentycznych (no, przynajmniej luźno oparta). Słynny poeta w związku ze skandalami obyczajowymi w rodzimej Wielkiej Brytanii przebywa w swym pałacu nad Jeziorem Genewskim, gdzie przyjmuje w gości starych znajomych. Zalicza się do nich dr Polidori, a także niejaka Mary Shelley z małżonkiem Percym i przyrodnią siostrą Claire.
Cała gromadka przedstawiona została jako postaci mniej lub bardziej zepsute, znudzona arystokracja zafascynowana śmiercią, mistycyzmem i seksem, oddająca się kontrowersyjnym rozrywkom. Prym wiedzie tu sam Byron - fenomenalna kreacja Gabriela Byrne'a, nieodparcie kojarząca mi się z markizem de Sade w wykonaniu Geoffreya Rusha z "Quills". Początkowa faza trwająca jakąś 1/3 filmu wygląda niemalże jak kręcona przez Pasoliniego, ale wraz z wypijanym w dużych ilościach przez bohaterów laudanum (nalewka opiumowa) akcja staje się coraz bardziej odrealniona, by w drugiej połowie przerodzić się w istną jazdę bez trzymanki w konwencji sennego koszmaru. Jawa miesza się ze snem, demony wkraczają między ludzi, makabryczne wspomnienia powracają z niespotykaną wcześniej mocą, a widzowi patrzącemu na to wszystko trudno oddzielić rzeczywistość od narkotycznych majaków. Nie wiem czy to dobre skojarzenie, ale efekt wywołany przez niesamowitą plastyczność obrazu i klimat drugiej połowy filmu przywiódł mi na myśl włoską "La Chiesę", tyle że zdecydowanie mniej campową, a bardziej oniryczną czy nawet delikatnie surrealistyczną. Russell po raz kolejny dał się wykazać swej wyobraźni tworząc wizualny i niezwykle klimatyczny majstersztyk, który na długo pozostaje w pamięci.
Jeszcze słowem zakończenia: film jak mówiłem jest luźno oparty na faktach, a konkretnie na pamiętnikach Mary Shelley. Podobno pod wpływem wydarzeń owej czerwcowej nocy 1816 roku u George'a Byrona, napisała ona w roku 1818 jedno z najsłynniejszych i najbardziej wpływowych dzieł w historii horroru, z kolei innego uczestnika tych wydarzeń, doktora Johna Polidori, zainspirowały one do napisania w roku 1819 "Wampira" będącego protoplastą "Draculi" Brama Stokera.
PS: Wszedłem na IMDB i bardzo zdziwiła mnie ocena. W każdym razie radzę się nią nie sugerować, prawdopodobnie stoi za tym jakieś lobby antynarkotykowe:)
PS 2: Chyba dam dziś drugą szansę Altered States :P
Również uznałem, że w kwestii filmów Russela nie można traktować IMDb jak wyrocznię, kiedy zobaczyłem sugerowane tytuły "podobne" do Lair of the White Worm.
Co do wierności z powieścią Stokera - podobno ogranicza się do wielkiego węża i jego kapłanki, która w filmie i tak jest inną osobą.
Trzeba będzie bliżej przyjrzeć się twórczości Russela, bo widzę, że przypadkowo trafiłem na kopalnię złota.
Masz profil na imdb albo filmwebie?
Mam martwy profil na IMDb tylko po to, żeby móc ustawić sobie własne opcje przeglądania. Na FilmWebie nie mam wcale. Wszystkie oceny trzymam w głowie.
Witam, szukam horrorów z gatunku found footage. Do tej pory oglądałem REC 1 i 2, wszystkie Paranormal Activity, Paranormal Entity, Apollo 18, VHS 1 i 2, The Tunnel, Ostatni Egzorcyzm (jedyny który zdecydowanie mi się nie spodobał), Grave Encounters, Blair Witch Project, Cloverfield. Co polecicie? Mogą być filmy dobre i średnie.
Poughkeepsie Tapes, Lake Mungo, Europa Report. Poniekąd w kategorię found footage wpisuje się też Cannibal Holocaust.
PENNY DREADFUL (odcinki 1 -3) - Serial scenarzysty "Gladiatora" Johna Logana z naprawdę imponującą obsadą: Eva Green, Timothy Dalton, Josh Hartnett, a to wszystko w sosie horrorowego, wiktoriańskiego Londynu. Zapowiada się naprawdę obiecująco, a Eva Green (do tej pory miałem do niej stosunek ambiwalentny) jest po prostu rewelacyjna. Fanem Daltona jestem od dawna, a Hartnett wypada zaskakująco pozytywnie. Do opisu pierwszego odcinka zacytuję część recki, z pewnego portalu, z którą zgadzam się w 100%:
Pierwsze spotkanie z bohaterami 8-odcinkowego horroru, czy raczej thrillera psychologicznego, jak klasyfikują go – i słusznie – twórcy, należało do jak najbardziej udanych. Serial nakręcony jest z nerwem, akcja toczy się wartko, wszystkie postaci skrywają jakiś sekret, a aktorstwo stoi na wysokim poziomie. Londyn epoki wiktoriańskiej został odtworzony bardzo drobiazgowo, co można też rzec o kostiumach. Niepokojąca muzyka autorstwa naszego rodaka Abla Korzeniowskiego, oraz charakteryzacja przerażających monstr i nader często pojawiających się w kadrze zmasakrowanych ciał, także należą do atutów „Penny Dreadful”.
W pierwszym odcinku dość grubą kreską zarysowano główną oś fabuły. Nie ma rozwleczonych dialogów, czy budowania historii z małych klocków Jest konkret: niejaki Sir Malcolm (Timothy Dalton) poszukuje uprowadzonej córki, a pomagają mu Vanessa Ives (Eva Green) oraz rewolwerowiec-awanturnik Ethan Chandler (Josh Hartnett). Razem przemierzają podejrzane zaułki, prosektoria i mroczne podziemia, gdzie natykają się na typy spod ciemnej gwiazdy i istoty nie z tego świata. Autorzy serialu nie bawią się w subtelności, trup ściele się gęsto, krew tryska po ścianach, a atmosfera jest posępna, złowroga i pełna tajemnic do rozwiązania w kolejnych odcinkach. Jest mrocznie i tajemniczo, a przy tym widowiskowo.
I tak chętnie sięgnąłem po drugi odcinek, w którym trochę wszystko siada ale wciąż się chce oglądać dalej. Dalej jest odcinek 3, który spowodował, że podziękowałem za dalszą przyjemność obcowania z serialem. Świetni aktorzy, świetny klimat tylko kompletny brak pomysłu i oryginalności w scenario. Szkoda, tak dobrze się zapowiadało. W pierwszych trzech odcinkach były wampiry, opętanie przez ducha, spotkanie z dr Frankensteinem i jego wytworami (najsłabszy wątek niestety) oraz Dorian Grey. Warto obejrzeć, przynajmniej pierwszy odcinek.
PS. Analu nie ma ale jest Dorian Grey bzykający plującą krwią kurewkę, jeśli kogoś kręcą takie klimaty ;)
W kwestii seriali...
American Horror Story: Coven - Trzeci sezon serialu, którego koncepcja polega na łączeniu ze sobą elementów wielu horrorów związanych z określoną tematyką. Po nawiedzonym domu i wariatkowie, przyszła pora na zgromadzenie czarownic.
Początek jest naprawdę klimatyczny i zdecydowanie bardziej brutalny niż cokolwiek, co można było zobaczyć w poprzednich sezonach. Gęsta atmosfera dziewiętnastowiecznego Nowego Orleanu w połączeniu z makabrycznymi obrazami ukrytej sali tortur może naprawdę pozytywnie nastawić widza do tej produkcji. Aż do chwili, kiedy okazuje się, że jest to zwykła retrospekcja, a właściwa akcja serialu dzieje się we współczesności. Nie oznacza to z automatu, że będzie źle, ale widać gołym okiem, że klimat ulega znacznemu rozrzedzeniu. Scenariusz wynagradza to poniekąd dość dynamiczną fabułą z licznymi zwrotami akcji, niekiedy przeplatanymi kolejnymi retrospekcjami z kilku różnych okresów.
Pewien zawód budzi fakt, że całość nie jest horrorem, a jedynie serialem utrzymanym (mniej lub bardziej) w jego konwencji. Tym razem jednak opowieść jest w miarę równa. Nie ma już wtrąconych na siłę historyjek, które donikąd nie zmierzają, nie ma wątków uciętych w połowie i nie ma wymyślanych na szybko reguł, które ulegają zmianom w zależności od humoru scenarzystów. Poprzednio nadmieniłem, że pierwszy sezon już na półmetku zamienił się w śmietnik. W przypadku drugiego, tylko ostatnia ćwiartka okazała się bałaganem. Kontynuując ten ciąg, trzeci sezon powinien popsuć się w 7/8 swojego trwania (czyli gdzieś w trakcie przedostatniego odcinka). I chyba coś w tym jest, bo faktycznie dostrzega się już wtedy powtarzalność niektórych schematów, a zakończenie niektórych wątków może okazać się nie do końca satysfakcjonujące. Niemniej jednak, na pewno jest to najlepiej opowiedziana historia spośród wszystkich sezonów. Największą zasługę ma tutaj konstrukcja fabularna, która daje początek wątkom pobocznym (mały wyjątek stanowią retrospekcje), zamiast startować z kilkoma różnymi tematami, bez gwarancji na ich wyjaśnienie, jak to było poprzednio.
Aktorstwo w AHS zawsze ciężko jest jakoś ocenić, bo każda postać jest z założenia przerysowana do granic możliwości. Skoro jednak wszystko to potrafi sprawnie funkcjonować, a bohaterowie (przynajmniej wewnątrz swojego świata) zdają się być wiarygodni, to chyba należy uznać to za plus. Mały paradoks zachodzi w przypadku Jessiki Lange - jej bohaterka z trzeciego sezonu prezentuje się zdecydowanie lepiej od poprzednich, ale w gruncie rzeczy widać, że to ta sama postać z dokładnie tym samym typem charakteru. Trzeci raz z rzędu coś takiego może jeż nudzić, nawet pomimo doszlifowania pewnych elementów.
Ze wszystkich dotychczasowych sezonów, Coven jest zdecydowanie najlepszy. Choć należy mieć świadomość, że to nie tyle kwestia wysokiej jakości (widać wyraźnie, że wiele rzeczy wciąż należałoby poprawić), co zmarnowanego potencjału poprzednich odsłon AHS. Dobrze oddaje tę sytuację dobór warstwy muzycznej. W końcu zrezygnowano z nadużywanej wcześniej zagłuszającej kakofonii jumsp-scenowej, którą zastąpiono dźwiękami kołysanki rodem z Rosemary's Baby. Za to wykorzystanie mniej lub bardziej współczesnych piosenek jest zupełnie nieprzemyślane. I skoro w fabule ważną rolę odgrywają elementy voodoo, to czy naprawdę nikt nie wpadł na to, żeby wykorzystać jakiś utwór z płyty Voodoo Kinga Diamonda? To miałoby więcej sensu niż cały obecny soundtrack razem wzięty.
Meph ====> Małe pytanie, ponieważ przy pierwszym sezonie AHS wysiadłem już chyba po 2 lub 3 odcinku, to czy jest sens oglądać sam sezon 3, z pominięciem drugiego ? Łączą się one jakoś ?
Każdy sezon to zupełnie odrębna historia. Jedynie część aktorów się powtarza, ale grają inne postacie. Można bez problemu obejrzeć n-ty sezon bez znajomości poprzednich.
Przy okazji - następny ma podtytuł Freak Show, więc potencjał jest spory.
OK, to tradycyjnie zarzucę trzy pierwsze odcinki 3 sezonu AHS i zobaczę jak tym razem podejdzie ?!
Blood, Boobs & Beast
Film dokumentalny poświęcony legendarnemu twórcy niskobudżetowych, niezależnych horrorów - Donowi Dohlerowi, któremu świat zawdzięcza tak kultowe tytuły jak Alien Factor, Fiend, Nightbeast czy Blood Massacre. Dokument zrealizowany jest naprawdę sprawnie, wbrew temu co może sugerować tytuł nie skupiono się tu wyłącznie na filmach, ale w głównej mierze na przybliżeniu postaci samego reżysera. Jest to (dość wybiórczy, ale w końcu film trwa zaledwie godzinę z hakiem) przekrój przez całą twórczą karierę Dohlera od momentu kiedy startował z niszowymi komiksami, wydawał kierowany do filmowców magazyn Cinemagic poświęcony efektom specjalnym, aż po premierę Dead Hunta, ostatniego filmu nad którym pracował.
Jako "gadające głowy" pojawiają się m.in. J.J. Abrams, Tom Savini i Lloyd Kaufman.
Jeśli lubicie campowe kino to z pewnością warto zobaczyć, ten film to taka mała perełka dla wszystkich sympatyków produkcji kręconych w myśl tytułowej zasady trzech "B".
Cały film tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=Z-CSIFoqJD4
CREATURE - https://www.youtube.com/watch?v=0wFLRbkzWxo - poprostu "piękne". Klisza klisze pogania ale są też plusy. Film zaczyna sie od golizny, jest tez scena lesbijska....niestety niedokończona z pewnych powodów. A początek? No trudno sie nie uśmiechnąc. Mamy kierowce wesołej wycieczki który postanawia jechać skrótem, no i mamy lokalną stacje benzynową na której wycieczka sie zatrzymuje. Cudownie poprostu. Bezsens scenariusza szczególnie pod koniec powala. Czyli co? Oczywiście polecam ;)
Odświeżałem sobie filmy Davida Cronenberga, które widziałem dawno temu, a przy okazji nadrobiłem te których nigdy wcześniej nie widziałem. Wśród tych szczególnie warto wspomnieć w tym wątku o:
The Brood
Wszystko co najlepsze w twórczości pana Davida znalazło się w tym filmie. Makabra, groteska, psychodela i doszczętnie zryty finał (tzn w pozytywnym sensie rzecz jasna)! A bonusowo świetny Oliver Reed.
Film wg mnie lepszy od wcześniejszych "Shivers" i "Rabid". Tamte dwa też bardzo lubię, ale trudno nie zauważyć, że były one "jedynie" modyfikacją schematów już wcześniej znanych w kinie grozy, a dopiero w przypadku The Brood reżyser pokazał pełnię swoich możliwości.
Dead Ringers
Ten film nie ma może zbyt wiele wspólnego z horrorem sensu stricto, ale tak gęstej atmosfery mogłaby mu pozazdrościć większość przedstawicieli tego gatunku. Z pewnością jest to pozycja wyróżniająca się w filmografii Cronenberga (przynajmniej tej wczesnej), która udowodniła, że jest to twórca wybitny i wszechstronny i potrafi on nakręcić świetny thriller/horror/dramat psychologiczny bez epatowania wizualną makabrą i rozwiązaniami rodem z kina klasy B. Dead Ringers to stonowana, wręcz leniwie tocząca się opowieść o obłędzie, w której jednak, mimo pozornego spokoju na ekranie, dziwne uczucie niepokoju towarzyszy widzowi już od pierwszych minut i utrzymuje do samego końca. Mistrzowski klimat.
Mistrzowski jest również Jeremy Irons w podwójnej roli bliźniaków i jest on bez wątpienia jednym z głównych atutów filmu. Jeśli ktoś z jakiegoś dziwnego powodu wątpi w talent tego aktora, powinien obowiązkowo obejrzeć Dead Ringers.
Film ten jest raczej mało znany, ale w moim odczuciu to ścisła czołówka jeśli chodzi o twórczość Cronenberga. Jak ktoś nie widział niech zobaczy koniecznie, nawet jeśli (a może zwłaszcza jeśli) nie przepada za innymi filmami Kanadyjczyka.
Dead Zone
Nie ukrywam, że nie przepadam za Kingiem, uważam go za nudziarza i wyrobnika bez krzty polotu i taka też jest większość ekranizacji jego dzieł. Od tej reguły znajdą się oczywiście chlubne wyjątki, jednak Dead Zone się do nich niestety nie zalicza. Film zupełnie przeciętny, kompletnie niczym się nie wyróżnia. Fabuła mnie w ogóle nie wciągnęła, jedynie zakończenie było ciut bardziej interesujące, ale nie na tyle żeby uratować ten film. Aktorzy drewniani i nawet Walken jest tu jakiś taki nijaki, zupełnie jak nie on. Zaś ręki Cronenberga w ogóle nie widać, prawdę mówiąc ten film równie dobrze mógłby nakręcić ktokolwiek inny. Wg mnie najsłabszy film w dorobku twórcy "Muchy".
Crash
Jedni uważają go za arcydzieło, drudzy za totalnego gniota. Ja się opowiem gdzieś po środku, w każdym razie nie uważam Crasha za szczególnie udany film. Pomysł wyjściowy może i jest całkiem interesujący, ale sam film już nie za bardzo. Crash zwyczajnie przynudza, "ciągnie się", nie ma tego czegoś co przykuwałoby do ekranu. Jeśli sceny erotyczne (których jest tu dość sporo i są zrobione naprawdę kapitalnie, ze smakiem i w ogóle) uważam za największy atut filmu to chyba jednak coś z nim jest nie tak.
Ponadto obejrzałem jeszcze Spidera, ale nie bardzo wiem co miałbym o nim napisać. Nie ruszył mnie specjalnie i w pamięci nie zapadł, ot solidny film, ale nic wybitnego.
Nieco też zmienił mi się gust na przestrzeni kilku lat. Takie eXistenZ kiedyś bardzo mi się podobało, obecnie już wielkiego wrażenia nie zrobiło. Ogląda się to całkiem przyjemnie, pomysł z bioportami i organicznymi konsolami typowo cronenbergowski, ale całość wydała mi się zbyt ugrzeczniona, zabrakło przysłowiowego pazura. To taki Cronenberg z dawnych lat, ale podany w wersji super light. Przeciętny film s-f, a jeśli chodzi o filmografię Cronenberga to raczej średnio udany co najwyżej.
Odwrotna sytuacja z History of Violence. Jak go oglądałem po raz pierwszy to się zawiodłem, nie wiem już czego wtedy oczekiwałem, ale oczekiwania nie zostały spełnione. Teraz podszedłem do niego inaczej, dobrze wiedząc czego się spodziewać i mimo że wiedziałem już jak to się potoczy oglądało mi się go znakomicie. Siła tego filmu tkwi w jego prostocie, ale jak poczytałem trochę komentarzy na jego temat to jest to również główna przyczyna jego krytyki. Ludzie przyzwyczajeni do kina w stylu Nolana i Finchera oczekują na końcu jakiegoś twista, chujów mujów dzikich wężów, a tu nici z tego, żadnych wielkich fajerwerków. Podejrzewam, że sam dałem się na to złapać te parę lat temu i bardzo się cieszę, że dałem mu drugą szansę. Na chwilę obecną stwierdzam, że to obok "Eastern Promises" najlepszy film Cronenberga nakręcony po "Nagim lunchu".
A, i wciąż uważam Dangerous Method za dobry film, którego krytyka jest zdecydowanie przesadzona. Wciąż też nie przekonałem się do Scanners i chyba już się nie przekonam - nuda i tandeta.
Zostało mi do obejrzenia chyba tylko Cosmopolis (nie licząc filmów sprzed Shivers, ale tam chyba nie ma nic istotnego), ale na razie nie chce mi się go ściągać nawet :P
Cosmopolis to, niestety, pretensjonalne nudziarstwo dla hipsterów w rurkach, fedorach i okularach z grubymi ramkami. Film przez prawie dwie godziny prowadzi recykling jednego pomysłu (rozwarstwienie społeczne z domieszką eskapizmu, zobrazowane poprzez bezsensowne dialogi i kilka klaustrofobicznych scen). Podobno wynika to z wierności książkowemu oryginałowi (nie wiem, nie czytałem), ale nie wszystko co sprawdza się na papierze, ogląda się dobrze na ekranie. Kto jak kto, ale Cronenberg naprawdę mógł wykorzystać ten pomysł lepiej, dodając tam faktycznie coś od siebie. Naked Lunch też nie ma żadnego sensu, ale ten popierdolony wybryk kinematografii jest tak intensywny, że można w niego wsiąknąć. Cosmopolis wręcz przeciwnie - nie potrafi zainteresować niczym.
Od jakiegoś czasu nie jestem w stanie objąć rozumem, o co Cronenbergowi chodzi. A History of Violence i Eastern Promisses bardzo mi się podobały, ale nie czuć tu jego stylu. A Dangerous Method uważam za kompletnie zmarnowany potencjał. Obraz, mający w zamierzeniu traktować o sporze Junga z Freudem, ledwie liznął ten temat i nawet nie zaznaczył szczególnie wyraźnie, że teorie tego drugiego to trolling wyssany z dupy. To jakby z filmu o konflikcie Tesli i Edisona zrobić familijną opowieść o wąsatym Serbie hodującym gołębie.
Co do wcześniejszej twórczości Cronenberga, to widzę, że mamy mniej lub bardziej zbieżne opinie (Dead Ringers oceniłbym niżej, Spider wyżej).
Pełna zgoda, że Dangerous Method to niewykorzystany potencjał, ten film mógł (i powinien) być znacznie lepszy niż w rzeczywistości jest. Nie twierdzę, że to jakieś wybitne dzieło, ale na pewno nie zasługuje też na mieszanie z błotem. Zwłaszcza, że po przejrzeniu komentarzy na filmwebie można odnieść wrażenie, że większość wielkich "krytyków" swoje najpoważniejsze zarzuty kieruje w stronę tego, że był nudny (no bez jaj, z tym absolutnie się zgodzić nie mogę) lub w stronę Keiry Knightley, która dziwnie rusza szczęką w paru scenach.
A History of Violence i Eastern Promisses bardzo mi się podobały, ale nie czuć tu jego stylu.
To swoją drogą, ale że filmy same w sobie bardzo dobre, to nie ma co marudzić.
A'propos stylu, widziałeś Antiviral młodego Cronenberga? Tam jest więcej tego właśnie stylu niż we wszystkich filmach starego z ostatnich 20 lat. Daleko mu do ideału, ale jak na debiut jest całkiem dobrze, a co ważniejsze daje spore nadzieje na przyszłość.
No o ile Brandon jeszcze coś nakręci, bo na razie cisza w tym temacie.
Wydaje mi się, że problemem ADM jest target. Ludzie, którzy nie mają pojęcia o temacie i nie wiedzą, czego mają się spodziewać, wynudzą się. Ja wiedziałem (a przynajmniej tak sądziłem), czego oczekiwać i... tak oczekiwałem aż do napisów końcowych. Szkoda filmu, bo same ujęcia są wręcz piękne, a aktorzy naprawdę się postarali. Zgodzę się, że ADM nie jest zły, ale historia, którą opowiada, donikąd nie zmierza. Nie obrazuje nawet najważniejszych konceptów stworzonych przez Junga. Wciąż nie rozumiem, dlaczego akurat Cronenberg wziął się za reżyserię.
A dla mnie dużo bardziej niepokojącym widokiem od żuchwy Knightley, jest jej klatka piersiowa...
Antiviral nie widziałem. Ale gdzieś tam na liście do obejrzenia wciąż mam Surveillance córki Lyncha. Może kiedyś zrobię sobie podwójny seans, żeby zobaczyć, co latorośl dwóch stukniętych Davidów stworzyła.
Meph <--- (w temacie Cronenberga)
"Cosmopolis" jest akurat bardzo wierne książkowemu oryginałowi i to co nazywasz "pretensjonalnym hipsterstwem" jest raczej integralną częścią nurtu, do którego należy DeLillo. To zdecydowanie nie są książki dla każdego i jeśli motywy poruszone w "Cosmopolis" wywołały u ciebie reakcję alergiczną, to radzę szerokim łukiem omijać "Inherent Vice" na podstawie Pynchona ;)
Ale generalnie się zgadzam, bo "późny" Cronenberg zdecydowanie nie budzi we mnie takich emocji, jak jego wcześniejsze filmy. W ogóle mam wrażenie, że jego podejście do reżyserii zmieniło się o 180 stopni - kiedyś jego historie były raczej proste, mocno zakorzenione w konwencjach kina klasy B, a cała zajebistość "Scanners" czy "Videodrome" polegała raczej na niekonwencjonalnym sposobie ich przedstawienia. Mam też wrażenie, że DC mniej więcej na etapie "History of Violence" stracił gdzieś w ogóle dawną brzytwę i przerzucił się na jakiś beznamiętny styl zerowy, bliższy groszowym obyczajówkom Lifetime niż temu, co robił wcześniej. Jednocześnie właściwie każdy jego projekt z ostatnich 10 lat był adaptacją naprawdę mocnego materiału i przez to jakoś się bronił. Problem w tym, że reżyseria Cronenberga raczej w tym przeszkadzała niż pomagała.
Przyznam, że czekam na jego jakiś bardziej autorski projekt, bo choć "Map to the Stars" również trudno coś strasznego zarzucić, to mam już po dziurki w nosie tej jego poprawności (nie wspominając już o raczej nietrafionym doborze aktorów w ostatnim czasie).
Obejrzałem pierwszy odcinek 5 sezonu THE WALKING DEAD i muszę powiedzieć, że jest to chyba jeden z najlepszych odcinków w całej serii !! Nadzwyczaj brutalny (szczególnie sceny w "kuchni" Terminusa), szybki, bez zbędnego pie*rzepnia i smętów, oby taką formę utrzymali dalej !!!
Witajcie, znajomy poprosił mnie o znalezienie nazwy filmu który oglądał jakiś czas temu. Szczegóły jakie znam to;
-akcja dzieje się w budynku
-osoba która miała przejąć ten budynek musiała mieszkać w nim cały czas, dozorca obiektu dostarczał jedzenie zamieszkującemu
-po pewnym czasie zaczęły dziać się dziwne rzeczy
Ja tego filmu nie oglądałem więc licze na Waszą pomoc forumowicze.
Mephistopheles ---> oglądasz nowy sezon AHS? ja za namową znajomej skusiłem się na dwa pierwsze odcinki i nie mogę uwierzyć, że tak bardzo zmarnowali potencjał. czołówka podobała mi się bardzo, charakteryzacja złego klauna też, ale reszta wydaje mi się pozbawiona klimatu, co chwilę sprawdzałem kiedy to się skończy.
Nie zabieram się za kolejne sezony seriali, zanim się skończą. Wtedy mogę zaliczyć całość w dzień lub dwa.
Poziom AHS to zawsze były góry i doliny (trzeci sezon oceniam najlepiej, bo był w miarę równinny), więc można było się spodziewać, że coś się popsuje. Szkoda tylko, że tak wcześniej. Mam tylko nadzieję, że nie wrócili do formuły "kamerzysta z ADHD nagrywa przypadkowy zbiór scen, które w przyszłości może się ze sobą połączą (a może nie)".
Co do filmu z [116] - gdyby zmienić parę szczegółów, opis mocno przypominałby Book of Blood. Nic innego nie przychodzi mi na myśl.
News miesiąca albo i nawet roku !!! Stacja STARZ gwarantuje krew i flaki w ilości zadowalających :)
Za Hatakiem:
"Ash vs. Evil Dead" - serial dostaje sezon !!!
Po miesiącach plotek i spekulacji przychodzi czas na oficjalne informacje! Sam Raimi, Rob Tapert i Bruce Campbell szykują "Ash vs. Evil Dead", czyli serialową kontynuację hitu "Armia ciemności" z cyklu "Martwe zło".
Ash vs. Evil Dead" to bezpośrednia kontynuacja ostatniej części cyklu pt. "Armia ciemności", która miała swoją premierę w 1993 roku. Na tegorocznym San Diego Comic-Con najpierw Sam Raimi ogłosił, że pracuje nad sequelem i wszyscy myśleli, że chodzi o kinowy film, Kiedy jednak jakiś czas później powiedziano o serialu, wówczas myślano że projekt sequela umarł. Teraz okazuje się, że obie informacje były prawdziwe - sequel powstaje w formie serialu stacji kablowej Starz. Sam Raimi i Rop Tapert współpracowali wcześniej ze stacją Starz przy "Spartakusie"
Bruce Campbell ponownie zagra postać Asha w 10 odcinkowym serialu, którego premiera odbędzie się w 2015 roku. Sam Raimi, twórca kinowej serii, stanie za kamerą pierwszego odcinka i napisze scenariusz razem z Ivanem Raimim i Tomem Spezialym. Sam Raimi, Rob Tapert i Bruce Campbell będą producentami wykonawczymi.
Przez ostatnie 30 lat Ash unikał odpowiedzialności, dojrzałości i grozy Martwego Zła. Kiedy plaga Deadite'ów zagraża zniszczeniem ludzkości, Ash jest zmuszony do stawienia czoła demonom osobistym i tym dosłownym.
Z mechaniczną piłą zamiast ręki i strzelbą, Ash jest gotowy, by skopać tyłki potworom i mówię wam, tym razem będzie ich dużo - mówi Sam Raimi
A propos wszelakich anaLogii, to właśnie skończyłem ostatni, piąty sezon MISFITS. I nie dość, że są tam przynajmniej dwa odcinki z wątkami satanistycznymi (jeden odcinek o satanistycznych skautach, a drugi o satanistycznej lasce z hipnotyzującymi cyckami), to jeszcze jeden z bohaterów (koleś) ma moc wybzykania mocy z innych postaci. Więc czasami "pomaga" pozbyć się mocy także innym kolesiom, więc resztę sami sobie dopowiedzcie :D Nie posunął się (sic!) tylko do wybzykania żółwia !!! :D
Przez długi czas w mojej pamięci kłębią się obrazy filmu z okresu dziecięcego.Przypada to na wczesne lata 90.
Akcja filmu rozgrywała się na placu budowy bloku mieszkalnego.W tym miejscu żył pewien osobnik, z zaburzeniami umysłowymi.
Ludzie,którzy wchodzili na jego teren,zostawali przez niego uśmiercani.
Wysłano oddział szturmowy, w celu ujęcia psychopaty. Prawdopodobnie był łysy, i odziany w szmaty.
Akcja filmu rozgrywa się za dnia.
Bardzo proszę o wszelkie sugestie. ; )
Opis pasuje poniekąd do Toolbox Murders. To z łysym facetem i placem budowy kojarzy mi się z pierwszym Darkmanem, ale cała reszta już do niego nie pasuje.
Ktoś oglądał WOMAN IN BLACK z Harry Potterem w roli głównej ? Warto ? Właśnie wchodzi sequel. WiB2:Angel of Death.
Film jest imho całkiem ok, kiedyś tu pisałem jakąś dłuższą notkę po obejrzeniu. Największy plus za oldschoolowość (bodajże Hammer to wyprodukował), klasyczna historia o nawiedzonym domostwie w jakiejś zapomnianej przez boga mieścinie i odkrywaniu mrocznej tajemnicy sprzed lat, bez żadnych większych udziwnień i silenia się na nie wiadomo co. Zero innowacji, ale w tym przypadku wyszło to na dobre i oglądało mi się go o dziwo dobrze, na pewno stawiam go wyżej od tych wszystkich Obecności i Naznaczonych.
To chyba już ten czas w roku na wklejenie obrazka z Cthulhu przebranym za świętego Mikołaja.
To chyba już ten czas w roku na wklejenie obrazka z Cthulhu świętującym Nowy Przedwieczny 2015 !
Lizzie Borden Took An Axe - https://www.youtube.com/watch?v=RJZFzKICLtc - nic szczególnego choc muszę przyznać że ogladałem z przyjemnością. To pewnie z dużej mierze sprawka ślicznej jak zwykle Christiny Ricci, ale też sam film nie przymulał. Histori oparta na faktach, aczkolwiek ja o tym nie miałem bladego pojecia i do konca wyczekiwałem jakiegos zakrętu fabularnego. Być może jeśłi ktoś historię zna to zupełnie inaczej film odbierze. Solidny średniak z ogromnym plusem za Christynkę :)
Yans - apropo filmu Oculus, to był on całkiem dobry - tzn. lepszy niż 3/4 horrorów. Pisząc taką recenzje o nim pokazujesz tylko, że twoje zdanie na temat horrorów jest gówno warte.
Dobrze, że objawił się nam prawdziwy znawca. Ciekawe tylko jak wyliczyłeś to 3/4?
Może 5, tylko nie opanował ułamków.
Oj tam, podobało sie chłopowi i tyle, szkoda tylko że tak trudno pogodzić mu sie ze zdaniem odmiennym.
THE CANAL (Kanał) - Irlandzki horror o nawiedzonym domu, który wygląda trochę jak skrzyżowanie "Sinistera" z "Oculusem". Niby nic nowego ale jednak ogląda się nadzwyczaj dobrze. Głównie ze względu na mroczny, brudny klimat, grę świateł, poczucie zagrożenia i ciągłą niepewność czy główny bohater zwariował czy jednak manipulują nim siły nadprzyrodzone. Do tego naprawdę dobra gra aktorów i nie do końca jednoznaczne zakończenie. Jeśli macie ochotę na klimatyczny horror, a nie durną amerykańską jatkę z cycastymi nastolatkami (generalnie nie mam nic przeciwko :D), to zdecydowanie polecam. Oglądany wieczorem w ciszy robi niezłe wrażenie !
PS. Wbrew tytułowi brak analu C ale jest poród topielca jeśli kogoś to bardziej kręci ;)
Reżyseria: Ivan Kavanagh
Gatunek: Horror
Produkcja: Irlandia
Premiera: 18 kwietnia 2014 (świat)
Czas trwania: 1 godz. 32 min.
Za udział wzięli jacyś średnio znani ale przekonywujący irlandzcy aktorzy:
Antonia Campbell-Hughes jako Claire
Rupert Evans jako David
Steve Oram jako McNamara
Hannah Hoekstra jako Alice
Polecam mocno Wyrmwood, australijski "indie" horror, który jest jednym z lepszych filmów o zombie w ostatnich latach (tak gdzieś 20 na oko), przez samych twórców określany jako "połączenie Mad Maxa z Dawn of the Dead". Film zrobiony jest z jajem, ale nie sprawia wrażenia robionego na siłę pastiszu, wręcz przeciwnie, ma swój styl i choć niektóre pomysły scenarzystów po zastanowieniu mogą wydawać się nieco przesadzone to w trakcie oglądania nie zwraca się na to w ogóle uwagi. Bo ten film po prostu zajebiście się ogląda, nie ma tu praktycznie żadnych przestojów tylko czysta zombie sieczka w najlepszym stylu. Oglądać!
Trailer, który dość dobrze oddaje klimat: https://www.youtube.com/watch?v=X8lOyUACg4Y
witam, mam pytanie czy pomagacie również w odnalezieniu tytułu filmu? oczywiście gatunek horror, w razie czego dam namiar, na fabule o przynajmniej na jj początkowy fragment bo powiem ze był tak straszny ze wylaczylam film a było to około 3 lata temu iod 3 lat próbuje na wszystkie znane metody go sobie przypomnieć i nic....
film dość młody,,, zaczyna się egzekucja na krześle elektrycznym jakiego zwyrodnia i tu ciekawostka, raza pradem i tu nic, nie wiedza co zrobić bo welug prawa musza zrezygnować z egzekucji,,, wraca do celi a ci policjanci poszczaja nagrane kasety które znaleźli , facet wiezil ludzi i jakiej piwnicy i krecil filmy, nie torturoal tylko je zostawial , oglądali jakas kobiete a nawet noworodka, jak ciało się rozkladalo, film pamiętam ze wylaczylam bo jakies obrzydzenie dostałam.. aha j pamiętam z filmu jeszcze cos, była pokazana scena jak mlodkiem w kuchni zabijam jakas kobiete, nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego w tego typu flmach, gdyby nie znamienny fakt ze ta jedna scena trwala chyba ze 20 minut i nazwe to dosadnie!! < najlepsza scena mordu jaka kiedykolwiek widzilam sorki za zgorszenia, ale w horrorach tak już bywa....
a co do drugiego filmu wlascie teraz znalazłam , chodzilo mi o The Encounter
(2010) , przyjemny....
Film o kolesiu, który przeżył egzekucję na krześle elektrycznym to Seed. Wyreżyserowany przez jednego z najwybitniejszych filmowców naszych czasów.
http://imdb.com/title/tt0758781
Witam. Moja mama jest namiętnym amatorem horrorów (głównie tych klasy B) i poprosiła mnie o znalezienie czegoś, czego jeszcze nie oglądała (obejrzała chyba wszystkie jakie leciały w TV przez ostatnie kilka lat). Ja nie jestem fanem tego typu filmów, dlatego postanowiłem Was poprosić o pomoc. Podajcie jakieś tytuły horrorów (najlepiej takie z duchami) które Wam się podobały. Nie muszą to być żadne nowości. Z góry dziękuję za pomoc i pozdrawiam ;)
Jak "horror dla mamy", to raczej jucha i flaki odpadają.
Możesz sprawdzić Lake Mungo, Devil's Backbone, Sauna, Dead End, Wind Chill, Woman in Black albo wiekowy The Changeling. Wszystkie w mniejszym lub większym stopniu o duchach i raczej nie jakieś bardzo popularne.
Jeśli nieco bardziej brutalne filmy też wchodzą w grę, to choćby Livide jest godny polecenia.
Za naEKRANIE:
Lucy Lawless w serialu „Ash vs Evil Dead”!
Aktorka znana z ról w serialach "Xena: Wojownicza księżniczka" oraz "Spartakus" zagra w serialu będącym kontynuacją "Armii ciemności". Lucy Lawless dostaje dużą rolę.
Lucy Lawless wcieli się w Ruby, tajemniczą postać, która chce odnaleźć źródło pojawienia się Zła. Jest to dla Asha (Bruce Campbell) duży problem, bo ona uważa, że to wszystko jego wina.
Aktorka wcześniej współpracowała z twórcami serialu – Samem Raimim i Robem Tapertem – przy popularnej produkcji z lat 90. pt. Xena: Wojownicza księżniczka oraz przy serii „Spartakus”. W obsadzie są także Bruce Campbell, Ray Santiago, Dana DeLorenzo i Jill Marie Jones.
„Ash vs. Evil Dead” ma mieć 10 półgodzinnych odcinków, który fabuła jest kontynuacją kultowej „Armii ciemności”.
Zdjęcia będą kręcone w Nowej Zelandii. Za kamerą 1. odcinka stanie Sam Raimi, który jest współautorem scenariusza z Ivanem Raimim. Premiera pod koniec 2015 roku.
HONEYMOON - Dziwny film. Niby nic nowego ale ma jakiś taki hipnotyzujący klimat. Ogólnie film przypomina mi trochę skrzyżowanie "Blair Witch Project" z "X-FILES" z "Inwazją porywaczy ciał" w lekkim sosie "Romeo i Julii". Gdyby nie trochę rozczarowujące zakończenie (czyżby brak konkretnego pomysłu ?), to pewnie dałbym wyższą ocenę. Nie dla kobiet w ciąży ! Dla zwyroli, których kręci kobiece krwawienie ;)
Reżyseria: Leigh Janiak
Scenariusz: Leigh Janiak, Phil Graziadei
Gatunek: Horror
Produkcja: USA
Premiera: 7 marca 2014 (świat)
Czas: 1 godz. 27 min.
Opis promo:
Nowożeńcy spędzają miesiąc miodowy nad jeziorem. Pierwszej nocy mąż znajduje żonę zdezorientowaną i błąkającą się po lesie.
Za udział głównie wzięli:
Rose Leslie (Ygritte z "Gry o Tron") jako Bea
Harry Treadaway (Dr Victor Frankenstein z "Penny Dreadful") jako Paul
Yans--> Widziałem parę dni temu i generalnie odczucia identyczne. Nawet byłem pozytywnie zaskoczony, bo film przez cały czas intryguje i trzyma w napięciu, ale zakończenie (czy jego brak) rozczarowuje.
Moja mama też cały czas ogląda horrory - wszystkie. Można się jej radzić, co warto obejrzeć, a co nie. Ja ze swojej strony zaproponuje nie tyle horror ,co thriler - Funny Games. Dobre kino, świetnie zrobiony film.
iZOMBIE - odcinki 1 i 2 - Nie przepadam za filmami o zombie na wesoło. Wyjątkiem był tutaj kinowy ZOMBIELAND. Z pewną dozą nieśmiałości podszedłem do najnowszego wytworu w zombie-fun klimacie i muszę powiedzieć, że jest całkiem zpoko. Dupska może nie urywa ale ogląda się "przyjemnie", a twórcy znaleźli trochę inną perspektywę dla tego mocno ogranego już tematu. Obejrzę jeszcze ze dwa odcinki i zobaczę czy mnie wciągnie ?! A w skrócie, serial jest o młodej studentce medycyny, która na skutek niefortunnego zbiegu, tak zwanych okoliczności, staje się zombie i podejmuje pracę w biurze koronera, aby mieć stały dostęp do świeżutkich muskuf ;) Spróbować warto, mniam :)
PS. Bardzo ciekawe sposoby różnorakiego przyrządzania/spożywania potraw, których głównym składnikiem jest wiadomo co ;)
Ktoś oglądał już może pierwsze odcinki drugiego sezonu Penny Dreadful ??? Ciekaw jestem w którą stronę poszli twórcy serialu ?
Czyżby w koncu dobry film o wilkołakach?:
https://www.youtube.com/watch?v=dHm8t9fCxeY
Wapriy już dawo skreśliłem, ale może chociaż w wilkołaków nikt nie bedzie na siłe próbował zrobić milutkich nastolatków.
I ostatnia sensacja, no chyba że już wiedzieliście:
https://www.youtube.com/watch?v=FMUuuWUC-JU
To będzie masakra.
Wygląda na to, że zakończenie z amerykańskiej wersji Army of Darkness jest tym kanonicznym. Może to i lepiej, że w naszym wydaniu filmu na DVD było tym domyślnym.
Z drugiej strony, kontynuacja w klimatach P/A dawałaby większe pole do popisu.
iZOMBIE - Sezon 1 - Wcześniej opisywałem wrażenia z dwóch pierwszych odcinków [148]
I muszę przyznać, że z przyjemnością obejrzałem cały sezon do końca. Nadzwyczaj sympatyczny "odmóżdżacz", z dużą dawką czarnego humoru, w którym pod koniec robi się trochę poważniej. Chętnie obejrzę sezon numer 2 !
THE PURGE - lepiej późno niż wcale. Niby to nie horror, ale jakby tak pomysleć co by było gdyby takie prawo panowało w Polsce, to już strach bierze. Połowa kraju do piachu. Z resztą, mam wrażenie że wesja wydarzeń pokazana w filmie to i tak sielanka. Tak naprawde takiej nocy wielu by nie przeżyło. "Białasy" szli by na "czarnuchów", "chrześcianie" na" muzułmanów", "kibole" na kogokolwiek itp itd.
Ale film mnie sie podobał, szczególnie temat sąsiedzkich zażyłości hyhy.
Ten film ma kontynuacje czy mi sie coś przyśniło?
Zmarł reżyser Wes Craven, twórca m.in. "Koszmaru z ulicy Wiązów" i "Krzyku" !!!
Przeczytałem o tym rano. Pierwsza myśl: czy zmarł we śnie?
Dla równowagi zamieszczam bardziej radosną informację.
https://www.youtube.com/watch?v=unnLg1TPCYM
Meph ====> Też mi to przyszło od razu na myśl :)
Powrót KRÓLA zapowiada się naprawdę obiecująco !!! Kiedy wypuszczają pierwszy odcinek ?
W USA startuje w Halloween, w więc naszych wypożyczalniach będzie na Wszystkich Świętych.
Nawiasem mówiąc, to jedyny serial od kilku lat, który zamierzam oglądać na bieżąco, a nie czekać na finał sezonu i robić sobie maraton. Hail to the King!
Szkoda Wesa, ale cóż, kazego z nas predzej czy później Freddy dopadnie.
FEAR THE WALKING DEAD (odcinki 1-2) - prequel serialu THE WALKING DEAD, który w planach ma dogonić czasowo serial główny ale nie będzie się z nim krzyżować (założę się, że jednak będzie). Jeśli komuś nie podchodził TWD, to nawet niech się nie zabiera za FTWD. Tutaj mamy 99% rozterek i "problemów" amerykańskich rodzin, a szczególnie nastolatków. Jakiś tam zombiak pojawia się od przypadku, do przypadku. Niby początek całej epidemii powinien być naprawdę ciekawy ale wieje tu nudą straszliwe. Scenario marne i nie wiem czy skuszę choćby jeszcze na jeden odcinek. Pierwszy sezon FTWD ma się składać chyba tylko z 6 odcinków. Czekam na 6 sezon TWD i jestem ciekaw czy wszystkie pirdy władowali do FTWD, a tutaj będzie więcej akcji i brutality ?!
Nie wiecie może gdzie zdobędę ten film:
https://www.youtube.com/watch?v=ruobcKdx0kM
Jakos na youtubie nie moge wygrzebac pełnej wersji a inne torenty milczą. O oryginalnej płycie DVD nawet nie wspomnę.
Właśnie uświadomiłem sobie, że moja karta renomowanej wypożyczalni Cinemageddon straciła ważność po długim okresie nieużywania.
Życie jest trudne...
Hmmm, to może spróbuje sie tam wkręcic, choć boje się czy nie jestem za cieńki na tak ekskluzywny klub kinomaników.
Też niestety nie mam już konta na CG, ale nie jestem pewien czy nawet tam byś to znalazł. To jest ten typ filmów, które lecą w wieczornym pasmie TV Puls (widzę, że nawet leciał ze 3 lata temu na TV4).
Skoro reanimowaliście wątek to aż się pochwalę jakie cudeńko miałem niedawno okazję obejrzeć: Cani Arrabbiati a.k.a. Rabid Dogs w reżyserii Maria Bavy, który to film, mimo że nakręcony w 1974 roku, światło dzienne ujrzał dopiero w 1997 za sprawą syna Bavy (co obok "Demonów" jest największą przysługą pana Lamberta dla kinematografii). Co prawda z horrorem film ten łączy głównie nazwisko reżysera, ale ładunek zawartej w nim przemocy, niegodziwości i napięcia spokojnie wystarczyłby do obdzielenia ze trzech innych produkcji.
Fabuła jest prosta jak drut: trzech bandziorów w trakcie ucieczki po dokonanym napadzie bierze zakładniczkę i siłą przejmuje samochód starszego pana wiozącego chore dziecko do szpitala. A potem jadą, i jadą, do końca filmu. Brzmi nieciekawie? Nic bardziej mylnego! Bava poprzez swój najbardziej nietypowy film pokazuje, że był geniuszem nie tylko w kreowaniu gotyckich horrorów i stylowych giallo, ale także mistrzem w budowaniu napięcia. Akcja niemal przez cały czas, z krótkimi tylko przerwami, rozgrywa się we wnętrzu pojazdu, a napięcie nie opada ani na moment, od pierwszych do ostatnich minut nie pozwalając oderwać się od ekranu.
To bez wątpienia najbrutalniejszy i najbardziej bezkompromisowy film w dorobku twórcy "Blood and Black Lace", ale także ścisła czołówka pod tym względem całego kina włoskiego tamtego okresu. I nie chodzi mi tu o jakieś tandetne gore czy kiczowate exploitation movies jakie taśmowo trzaskali wtedy twórcy typu Joe D'Amato, bo "Cani Arrabbiati", mimo że można go zaliczyć do kina eksploatacji, to zupełnie inna liga. Choć momentami może wydawać się nieco przerysowany, to nie można powiedzieć że stawia na efekciarstwo, lecz na brutalny realizm. Bava pokazuje tu przemoc bez żadnego wygładzania czy próby nadania jej artystycznego rysu, przez co nawet dziś "Wściekłe Psy" wywierają piorunujące wrażenie. Dwóch z trzech bandytów to niezrównoważeni psychole i kompletnie zdegenerowane typy i to właśnie oni dostarczają najwięcej kontrowersyjnych, nawet jak na dzisiejsze standardy, widoków. Jest tu nawet scena rodem z najbardziej niesławnych klasyków gatunku rape & revenge (choć do samego gwałtu nie dochodzi) czego się naprawdę po twórcy "Black Sabbath" nie spodziewałem. Duszną i nieprzyjemną atmosferę dodatkowo potęguje panujący w filmie upał, niemal można sobie wyobrazić ukrop panujący w ciasnym samochodzie pełnym ludzi.
Wisienką na torcie jest zakończenie - jedno z najbardziej ironicznych i cynicznych jakie w życiu widziałem. Genialny, szorstki, przesiąknięty nihilizmem film.
Widział ktoś może? Mephistopheles?
Na koniec uwaga - gdyby ktoś chciał się zaopatrzyć to ten film występuje w dwóch wersjach: oryginalnej i odnowionej. Ta druga wyszła pod tytułem "Kidnapped", ma zmienioną ścieżkę dźwiękową i zmienione zakończenie (nie oglądałem, podobno zakończenie zostało rozbudowane, ale sens na szczęście pozostał ten sam, tak czy siak oglądać oryginał, a tę drugą wersję ewentualnie później!).
Niestety nie kojarzę, ale brzmi ciekawie. Tak w ogóle, to przez dziwne anomalie czasowe w moim rozkładzie dnia, od długiego czasu rzadko znajduję dogodne okoliczności, żeby coś obejrzeć, a tymczasem backlog rośnie.
spoiler start
Nigdy nie zabierajcie się za granie w MMO. Szkoda życia.
spoiler stop
Już dawno nie grywam w gry który w zasadzie nie można ukończyć. Odpadły wszelkie FIFY, ścigałki, tajkuny i mordobicia....no dobra, mordobicia odpadły bo byłem w nich kiepski :)
Po pierwszym odcinku Ash vs Evil Dead - jest moc!
Zapowiada się na to, że serial dostarczy wszystkiego, czego kino odmawiało nam od 23 lat. Jest Bruce Campbell, zło, krew, flaki, nieumarli, humor, groza, akcja, nieścisłości fabularne i robione domowymi sposobami efekty specjalne, które wyglądają lepiej niż obecne komputerowe gówno.
Akcja została przeniesiona w tereny podmiejskie, 30 lat po tym jak w leśnej chatce obudzono zło. Wydaje mi się, że serial pomija wydarzenia z Army of Darkness, ale ciężko to jednoznacznie stwierdzić (Bruce cały czas mówi o tym, co stało się "30 lat temu", w retrospekcjach brakuje wątku średniowiecznego). Mimo odmiennego miejsca, w którym rozgrywają się przedstawione wydarzenia, wciąż pozostaje wrażenie, że to dalej Evil Dead. Może tylko bardziej samoświadomy, z odczuwalną domieszką My Name Is Bruce. Widać tę dziwną mieszankę kiczu z dbałością o szczegóły, z której słynie seria filmów. AvED zdecydowanie nie zamierza iść w bardziej naturalistyczne przedstawienie przemocy, jak remake z 2013, za to na każdym kroku odwołuje się do tradycji trylogii Raimiego.
Jest naprawdę dobrze. Prawdopodobnie lepiej niż większość osób mogła się spodziewać. Jeśli kolejne odcinki będą trzymać poziom pierwszego, szykuje się najlepszy serial roku. I również - oby - kolejnych lat.
Też obejrzałem wczoraj i jak najbardziej przychylam się do opinii Mephistophelesa !!! JEST MOC, JEST KLIMAT, JEST KRÓL, JEST GROOVY !!! Żeby nie zapeszać, za pierwszy odcinek daję:
IT FOLLOWS (Coś za mną chodzi) - Od dłuższego czasu ten tytuł przewijał się w kontekście świeżego spojrzenia na kwestie już 1000 razy wałkowane. W końcu się skusiłem i muszę przyznać, że jest naprawdę bardzo dobrze, zaskakująco dobrze, mimo, że początek trochę wolno się rozkręca. Sporo fajnych straszących scen, świetny, trochę odrealniony klimat, jakby przyprawiony Lynchem lub Cronenbergiem lub "The Ring". Już w trakcie oglądania narzuca się myśl, że ten film, to taka metafora seksu jako zagrożenia i to w mordę dosadna. Nic nie ma na temat uniknięcia klątwy analnie ;)
Warto obejrzeć, polecam.
Czas: 1 godz. 40 min.
Reżyseria: David Robert Mitchell
Scenariusz: David Robert Mitchell
Gatunek: Horror
Produkcja: USA
Premiera: 13 marca 2015 (Polska) 17 maja 2014 (świat)
O czym (za FILM.ORG.PL):
Jay (bardzo dobra, znana z Gościa, Maika Monroe) jest typową nastolatką mieszkającą na przedmieściach Detroit. Dobrze się czuje w towarzystwie swojej młodszej siostry Kelly i przyjaciół, czytającej Dostojewskiego Yary oraz Paula, skrycie podkochującego się w Jay. Ona jednak ma już chłopaka, przystojnego Hugh, który wydaje się porządnym facetem, do czasu, gdy po pierwszym wspólnym seksie, usypia ją. Gdy dziewczyna budzi się przywiązana do wózka inwalidzkiego, jej partner tłumaczy, że nie skrzywdzi jej, ale musi ona o czymś wiedzieć – coś zacznie za nią chodzić. Coś morderczego, wyglądającego jak człowiek, lecz nie będące istotą ludzką. To coś może przybrać formę kogoś obcego, bądź znajomego, lecz tylko Jay będzie mogła to dostrzec. Jakby na potwierdzenie tych słów z ciemności wyłania się zupełnie naga kobieta, krocząca powoli niczym żywy trup w kierunku dziewczyny.
Za udział wzięli bardzo znani aktorzy:
Maika Monroe jako: Jay Height
Keir Gilchrist jako: Paul
Daniel Zovatto jako: Greg Hannigan
Jake Weary jako: Hugh / Jeff