Obywatele zebrali milion podpisów w sprawie zmian w polskim szkolnictwie. Dzisiaj odbędzie się debata sejmowa w tej sprawie.
Czy partia zablokuje referendum i uzna, że lepiej wie co jest dobre dla dzieci i młodzieży?
Gdyby ludzie którzy są w sejmie nie wierzyli że wiedzą lepiej niż społeczeństwo wogóle nie pchaliby się do władzy.
To taka uwaga ogólna.
Moim zdaniem mają rację. Niech się kurde Japończycy uczą a w Polsce znieść csłkiem obowiązek szkolny, no bo co się kurde mają dzieci stresować, a na skończone 18 lat łopata i półlitrówka w rękę i od razu na zasiłek.
Np. Autor wątku poszedł do szkoły w wieku lat 7 i jak widać uczyniło go to szczęśliwym i majętnym.
1. Czy jesteś za zniesieniem obowiązku szkolnego sześciolatków?
2. Czy jesteś za zniesieniem obowiązku przedszkolnego pięciolatków?
3. Czy jesteś za przywróceniem w liceach ogólnokształcących pełnego kursu historii oraz innych przedmiotów?
4. Czy jesteś za stopniowym powrotem do systemu: 8 lat szkoły podstawowej plus 4 lata szkoły średniej?
5. Czy jesteś za ustawowym powstrzymaniem procesu likwidacji publicznych szkół i przedszkoli?
Przyznam szczerze, że nie wiem czego dokładnie dotyczy referendum, ale skoro temat o szkolnictwie...
Od dwóch kadencji w MEN panuje taki Meksyk i festiwal kretyńskich reform i pomysłów, że nawet referendum przeprowadzone wśród meneli spod budki z piwem nie mogłoby konkurować durnością wprowadzanych zmian.
Polscy nauczyciele, rodzice i ich dzieci skandują "Giertych wróć" na widok poczynań pań Hall i Szumilas, to chyba znamienne.
Soul, a jakieś racjonalne powody za tym dlaczego dzieciaki mają wcześniej być posyłane do szkoły?
Może w ogóle obowiązek szkolny rozpocząć od wieku, bo ja wiem, 3 lat? Musztra od malucha na pewno poskutkuje wychowaniem wzorowego obywatela, a ja wspaniale to odciąży rodziców od konieczności zajmowania się dzieckiem!
Ja szczerze powiem mam gigantyczny dylemat w tej sprawie - z jednej strony zakres tego referendum jest bardzo szeroki (to nie tylko sprawa 6 latków, ale jak wskazał Raistand także fundamentalna kwestia likwidacji gimnazjów - według mnie zbyt szeroki zakres) i jego przeprowadzenie i pozytywny wynik doprowadziłoby do gigantycznego przewrotu w edukacji*, ale z drugiej strony prawie milion podpisów to nie byle co... Jak obywatele uzbierali tyle podpisów i to nie w sprawie podatku 0% czy darmowej wódki to chyba jednak wypadałoby wolę tak znacznej liczby obywateli uszanować i jednak referendum przeprowadzić.
* - nie wiem, czy słusznego czy niesłusznego, nie znam się na edukacji szkolnej (oprócz doświadczenia praktycznego :)) ale sytuacja, kiedy rząd wprowadza zmiany, z którymi się nie zgadza nie zwiastuje niczego dobrego
Ja poszedłem rok wcześniej do szkoły, jako sześciolatek. Jedyne plusy jakie mogę sobie przypomnieć to:
a) zawsze miałem starsze dziewczyny
b) na studiach bez bólu straty roku wziąłem urlop dziekański i ruszyłem z plecakiem w świat
Czy warto? Nie, kiedy wszystkie dzieci pójdą do szkoły, jedynym plusem będzie wcześniejsze bulenie na wyprawki i akcesoria szkolne dla Vincenta. Oh...wait...
[6] Punkt 4 z tej listy powinien zostac wprowadzony natychmiast.
No ale (nie)rzad wie najlpiej, zaraz znowu wskoczy jakis temat zastepczy.
Od dwóch kadencji w MEN panuje taki Meksyk i festiwal kretyńskich reform i pomysłów
Od ilu kadencji? Meksyk w MEN istnieje od 1989 roku. Jak tylko się politycy i każdy "najmądrzejszy" (nazwiska można wymieniać bez końca) wziął za budowanie reformy edukacji. MEN to największy burdel wśród ministerstw.
W ogóle referendum też jest fachowo stworzone. Do jednego wora sześciolatki, historia i 8-letnia podstawówka. Ludzie, którzy stworzyli tą inicjatywę nie mają o tym jak najmniejszego pojęcia. Niby wycofanie ginazjów co obecnie miałoby pomóc? Problemy szkolnictwa sięgają dużo głębiej i są dużo bardziej złożone niż się ludziom wydaje
Hej wiecie co zbieram podpisy pod referendum w sprawie zlikwidowania WSZYSTKICH podatków! Kto jest ze mną i za demokracja?!?
Ktoś mi powie co to za problem, że dzieci młodsze o rok tak jak na całym świecie, pójdą do szkoły? W wielu krajach do szkół idą nawet 4-5 latki, i co, świat się wali, wielka krzywda się tym dzieciom dzieje, o co tu chodzi? Typowe polskie pierdzenie, że "rząd nas dyma, bo chce sobie szybciej wyhodować podatników"?
I sorry, ale takie petycje są gówno warte, raz i mnie zaczepiali w sprawie przedszkoli państwowych czy czegoś takiego (szczerze to nawet byłem przeciwnikiem, jak sobie robisz dzieciaka, to za przedszkole płać), tak wciskali i nagabywali, że połowa ludzi podpisywała nawet nie mając zdania a w wielu przypadkach nie widząc co piszą.
Ja wiem, że w Polsce zmierzamy ku wariantowi włoskiemu, gdzie 30-letni student piątego roku to bardziej standard, niż wyjątek, ale bez jaj, 50% studentów to powinno zapieprzać w robocie od 16 roku życia, bo i tak po przewaleniu połowy życia na koszt podatników idą sprzedawać buty w Rayu.
Obowiązek szkolny tak naprawdę wcale nie jest obowiązkiem szkolnym tylko przywilejem uczenia się za darmo, gdyż Państwo płaci za to że nasze dzieci chodzą do szkoły.
Jak już napisałem wyżej dla mnie obowiązku chodzenia do szkoły mogło by wcale nie być, jest on po to aby rodzice debile byli zmuszani do wysyłania dzieci do szkoły. Skoro milion ludzi uważa że 7 lat jest OK, to może 800 000 uważa że 8 lat jest za wcześnie, a 500 000 że dopiero w wielu 15 lat.
Moje dzieci bawią się i uczą pd urodzenia. Możliwość nauki w towarzystwie rówieśników jest najlepszą formą kształcenia. A im wcześniej tym lepiej.
DanuelX
Hej wiecie co zbieram podpisy pod referendum w sprawie zlikwidowania WSZYSTKICH podatków! Kto jest ze mną i za demokracja?!?
Życzę powodzenia.
Art. 63. 1. Sejm może postanowić o poddaniu określonej sprawy pod referendum z inicjatywy obywateli, którzy dla swojego wniosku uzyskają poparcie co najmniej 500.000 osób mających prawo udziału w referendum.
2. Referendum z inicjatywy obywateli nie może dotyczyć:
1) wydatków i dochodów, w szczególności podatków oraz innych danin publicznych;
2) obronności państwa;
3) amnestii.
Soulcatcher -Możliwość nauki w towarzystwie rówieśników jest najlepszą formą kształcenia. A im wcześniej tym lepiej.
Niezależnie od reformy i referendum NIE ZGODZĘ SIĘ z twierdzeniem że im wcześniej tym lepiej.
Idę o zakład że rozwój psychiczno-społeczny dziecka jest stopniowy i nie jest wcale powiedziane że najlepszym rozwiązaniem jest puszczanie go w dużą grupę rówieśników tak szybko jak się da.
Natomiast nie sposób się nie zgodzić że publiczne nauczanie to przywilej.
Zaś co do reformy - może tak zamiast przymuszać ludzi do wysyłanie dzieci do NIEPRZYGOTOWANYCH szkół, dorzucić więcej pieniędzy na przedszkola? Są raczej lepiej przygotowane do obsługi małych uczniów.
A może referendum w sprawie podatku regrsywnego, jak w Szwajcarii w niektórych kantonach? :) To dopiero byłaby złośliwość rządu:)
Referendum za zlikwidowaniem MENu byłoby znacznie lepsza opcją. Niestety jak widać nie brakuje ...., którzy myślą że obowiązek szkolny to dla naszego dobra.
Podobnie jak emerytury, ten wynalazek nie powstał w wyniki dobrych intencji rządu ...
Punkty referendum w całości - zawierają (dla mnie) ukryte sprzeczności, tak więc w ogóle nie wziąłbym w nim udziału ;)
Tyle w temacie referendum - natomiast zauważyłem że referenda w ogóle (w otoczce trąbienia o demokracji) tak naprawdę stają się narzędziem partii politycznych.
Ilu z wypowiadających się tu ma dziecko w wieku wczesnoszkolnym? Bo wydaje mi się, że mocne teoretyzowanie tu odchodzi. Nie mówię o reszcie postulatów, tylko o obniżeniu wieku obowiązkowego pójścia do szkoły.
Jak Bozie kocham pojąc nie mogę czemu ludzie się burza na temat posyłania 6 latków do szkół. Na całym świecie dzieciaki idą w takim lub młodszym wieku i nic. A u nas? Jakby im dzieci chcieli rozstrzelać. Tak po za nawiasem to powinni oni rozwalić cały ten MEN i wybudować na nowo.
lipt0n ---> "którzy myślą że obowiązek szkolny to dla naszego dobra." - Aha. Czyli wróćmy do czasów, gdy nie było to obowiązkowe. Nieczytatą-niepisatą, niewykształconą tłuszczą manipuluje się znacznie łatwiej.
Planujesz dojście do władzy i już knujesz jak tu najłatwiej wciskać ludziom bzdety?
Był taki w ostatnim dwudziestoleciu, który głosił pogląd, że obowiązkowa szkoła podstawowa powinna się kończyć na 4 klasach i nauce czytania, pisania i podstawowych działań matematycznych. A tak. I religii.
Jakiś idiota z AWSu czy innego ZChNu.
Hellmaker mały komuszku. Kto powiedział, że ludzie bez rządu nad głową uczyć się nie będą. Ja tu mówię o decentralizacji systemu, nic nie stoi na przeszkodzie by ludzie na poziomie gminy/powiatu ustanawiali sobie takie obowiązki.
A tak to mamy, że mądre głowy z sejmu ustanawiają kiedy dzieci chodzą maja iść do szkoły i czego mają się uczyć.
Normalna to sytuacja ? Niestety, dla wielu jeszcze TAK :(
Nieczytatą-niepisatą, niewykształconą tłuszczą manipuluje się znacznie łatwiej.
Tylko, że ta tłuszcza jeszcze potrafiła mysleć. Obecnie wszyscy bezmyślnie bija pokłony przed bożkiem demokracją/państwem i jest fajnie. A przez te kilkanaście lat państwowej edukacji można dzieciakom wiele bzdur wlać do łba.
Nieczytatą-niepisatą, niewykształconą tłuszczą manipuluje się znacznie łatwiej.
Czytaci-pisaci zerkną sobie na pasek lecący w TVN24 i od razu uodparniają się na manipulację.
lipt0n ---> mały utopisto korwinowski. Jak niby ludzie na poziomie gminy/powiatu mają sobie ustanawiać takie obowiązki?
"Sorka, nasza gmina jest biedna, więc lepiej wydać szmal na drogi i plac pod kościołem niż na szkołę. W naszej gminie znosimy obowiązek nauki. Możecie sobie posłać dzieci do prywatnej, płatnej szkoły. Nie stać was? To niech pasają gęsi jak to od setek lat było. Nauczcie je tylko liczyć, żeby się gęsi nie pogubiły.".
Tak?
Nie potrafisz nawet zrozumieć tego, że wcale nie jestem za pozostawienie tego jak jest. Chodzi mi tylko o obowiązek nauki do 18 roku życia (w sumie czemu nie od 6-go? Sprawdza się w większości cywilizowanego świata), ale radykalnie zreformować szkolnictwo.
Polecam ci: http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=oVEkNVmPBcg
"Tylko, że ta tłuszcza jeszcze potrafiła mysleć" - ta tłuszcza miała mniej do gadania niż teraz. Zawsze to jakiś postęp. Rozumiem, że chcesz wrócić do czasów, kiedy 60% społeczeństwa było analfabetami. I to nie funkcjonalnymi, a pełnymi. A wykształcenie tylko dla ELYTY. Gdyby nie ten obowiązek, to kto wie gdzie byś dzisiaj był. Bo wątpię, żebyś siedział przy kompie jakbyś nawet literek nie znał.
To samo odnosi się do Zenzibara. Czy pisałbyś takie posty gdyby Twoja rodzina nie miała kasy na naukę? Jednak jak widać wykształcenie Ci się przydało, żebyś się uodpornił na propagandę TVN.
Chyba, że zaliczasz się do tych nieczytatych-niepisatych i dlatego właśnie uodpornionych na TVN24 - to w takim razie kto ci tu pisze posty? Dyktujesz wykształconemu sąsiadowi?
lipt0n
Ja tu mówię o decentralizacji systemu,
Ale przecież głównym założeniem reformy edukacji w 1999 była decentralizacaj systemu... oh wait... nowa matura
To samo odnosi się do Zenzibara. Czy pisałbyś takie posty gdyby Twoja rodzina nie miała kasy na naukę? Jednak jak widać wykształcenie Ci się przydało, żebyś się uodpornił na propagandę TVN.
Ale ja nic nie mówię o likwidowaniu państwowego systemu szkolnictwa, bo przecież wtedy byśmy wrócili do epoki kamienia łupanego, ludzie mieszkaliby w beczkach, a dzieci by ślepły w kopalniach ciągając wózki z węglem. Natomiast nie widzę powodu, dla którego państwo nakazuje ludziom wysyłanie dzieci do szkoły, zakazuje nauczania w domu i generalnie rzecz biorąc lepiej wie od ludzi, jak mają sobie układać stosunki w rodzinie.
Moje dzieci bawią się i uczą pd urodzenia. Możliwość nauki w towarzystwie rówieśników jest najlepszą formą kształcenia. A im wcześniej tym lepiej.
Uważasz, że małe dziecko będzie się świetnie bawić siedząc 45 minut w ławce i będąc opieprzane za każdy przejaw nieposłuszeństwa? I to po co? Skoro w szkole nauka to jakieś gówno a nie nauka i w porównaniu do np domowej edukacji to jakiś smiech na sali. Całą podstawówkę i gimnazjum może przerobić w 2 lata w domu i 10 razy więcej dziecko zapamięta.
@Garret
Uważasz, że małe dziecko będzie się świetnie bawić siedząc 45 minut w ławce i będąc opieprzane za każdy przejaw nieposłuszeństwa?
Dzieci w klasach 1-3 nie siedzą 45 minut w ławkach będąc opieprzane za każdy przejaw nieposłuszeństwa. Masz pewne braki w temacie.
Nie zmienia to faktu że ja sam poszedłem do szkoły w wieku 6 lat kiedy faktycznie klasy 1-3 nie były tak luźne jak teraz. I zyję, mam się dobrze. Zresztą sam jako dziecko CIESZYŁEM się z pójścia do szkoły bo przedszkole mnie nudziło. W tym wieku dzieci są już bardzo ciekawe szkoły i ogólnie nauki - nie ma co ich hamować.
Dzieci w klasach 1-3 nie siedzą 45 minut w ławkach będąc opieprzane za każdy przejaw nieposłuszeństwa. Masz pewne braki w temacie.
Taak? A co robią? Bo ja pamiętam, że siedziałem w ławce a nauczycielka często darła się bez powodu.
Garret Rendellson ---> w moich czasach klęczało się na grochu i bito rózgą, ale teraz jest inaczej. Małe dzieci z radością chodzą do szkoły bo teraz szkoła jest fajna.
Jak Bozie kocham pojąc nie mogę czemu ludzie się burza na temat posyłania 6 latków do szkół. Na całym świecie dzieciaki idą w takim lub młodszym wieku i nic.
Chodzi o to, że ani polskie szkoły, ani system nauczania, ani dydaktycy nie są przygotowani do przyjęcia rzeczy sześciolatków.
Poczytaj sobie jak to wygląda "na całym świecie", a jak według kretynów z MEN ma wyglądać u nas.
Moja matka jest nauczycielką nauczania początkowego (klasy 1-3), i kilkoro sześciolatków których ma w klasie rozpieprza jej cały program zajęć, bo jedno cały czas płacze za mamą, drugie wchodzi pod ławkę i zaczepia inne dzieci, a trzecie chce się przytulać i siadać jej na kolanach.
Sześciolatek nie ma jeszcze wyrobionego poczucia odpowiedzialności, nie potrafi skupiać swojej uwagi na jednej rzeczy dłużej niż kilka min, nie wysiedzi spokojnie 45min, bo chce się bawić.
W Polsce obowiązek edukacji od 6 lat już od dawna istnieje- rolę przygotowawczą pełnią w tej chwili zerówki, które mają program i zaplecze przystosowane do pracy z sześciolatkami.
W rządowym projekcie chodzi tylko i wyłącznie o ratowanie budżetu, przez likwidację zerówek.
Zamiast utrzymywać drogie zerówki, można przecież przesunąć szkołę podstawową o rok niżej, a różnice między programem i przystosowaniem dla młodszych dzieci są nie istotne...
Ot co. Nie wiem jaki baran może tego nie widzieć, i pomysł popierać.
Taak? A co robią? Bo ja pamiętam, że siedziałem w ławce a nauczycielka często darła się bez powodu.
To różowo miałeś. My jak wracaliśmy do domu to tata z mamą nas zabijali i skakali po naszych grobach śpiewając Alleluja.
Im szybciej wyślemy dzieci do szkoły tym szybciej zakończą edukację. A im szybciej skończą edukację tym wcześniej pójdą do pracy. A im wcześniej pójdą do pracy tym dłużej będą płacić podatki i zasilać ledwo dychający ZUS. Jeśli dodać do tego wydłużenie wieku emerytalnego, stwarza to całkiem realne możliwości podratowania państwowej kasy. Dobrze Tusek kombinuje, tylko po co gadać o jakiś dzieciach, ich szansach, możliwościach szybszego rozwoju itd. Uważam, że posyłanie maluchów do szkoły to bardzo zły pomysł. To zabieranie dzieciństwa. To nie chodzi tylko o te 5, 6-latki. Później już wszystkie egzaminy będą musieli zdawać będąc młodsi. A tych egzaminów jest od chu..a, począwszy od podstawówki (różnego rodzaju Operony, egzamin na koniec 3 klasy, potem 6 itd.), i wszystkie są ważne. Dlatego posyłaniu maluchów do szkoły mówię: nie.
w moich czasach klęczało się na grochu i bito rózgą, ale teraz jest inaczej. Małe dzieci z radością chodzą do szkoły bo teraz szkoła jest fajna.
Soul, bredzisz. W szkole każde dziecko niezaleznie od predyspozycji jest traktowane tak samo, 6 latki chce zmusić się do wytrwania 45 minut w klasie co jest całkowicie niezgodne z naturą takiego dziecka. Tak małe dziecko jest jeszcze w fazie wychowywania a szkoły nie mają wykwalifikowanej kadry, a wręcz przeciwnie - baby wyżywające się na dzieciakach, względnie normalne osoby ale nie znające się na wychowaniu. System kar i nagród to też jakaś kpina. Szkoły nie są po prostu do tego przystosowane - nie ma kasy i odpowiedniej mentalności.
@Fulko
Czyli na złość Tuskowi nie chcesz posyłać dziecka do szkoły? Genialne. Mam nadzieję że nie masz dzieci.
W ogóle co to jest to zabieranie dzieciństwa? Może mi to ktoś zdefiniować?
Od dawien edukacja jest wpisana w dzieciństwo, więc o co dokładnie tutaj chodzi?
@Garret
Zamiast pierdolić od rzeczy na tematy o których nie masz pojęcia może poszedłbyś do którejś szkoły i SAM sie przekonał jak to wygląda? Bo póki co takie brednie sadzisz że aż żal czytać.
Cyniczny--->
Trzeba naprawdę myśleć nie ten tego, żeby wysnuć taki wniosek z tego, co napisałem, jaki ty wysnułeś. A zabieraniem dzieciństwa nazywam wyrywanie małych dzieci z przedszkola, gdzie czują się bezpiecznie, gdzie mają swoje panie wychowawczynie, ulubione zabawy i zabawki i wsadzanie ich w obce środowisko, w którym czują się niepewnie, są zestresowane i bynajmniej nie traktują nauki jako zabawy. W przedszkolu przecież przygotowuje się dzieci do szkoły, uczą się podstaw, które im pomogą w szkole. Ale na wszystko powinien być odpowiedni czas. I mówię to jako ojciec, nie jakiś cynik, który, jak mniemam, dzieci widział na obrazku.
@Cyniczny
Niestety mam pojęcie jak to wygląda - szkoły są absolutnie nieprzystosowane do wychowywania 6 latków - ba nawet do wychowywania 7,8 czy 10 latków. Cały system edukacji jest o dupę rozbić ale to już inny temat.
PrzemoDZ - a czy te sześciolatki chodziły do przedszkola?
Moja córa chodzi do szkoły od września, nie ma żadnych problemów ze skupieniem, koncentracją, odpowiedzialnością. Daleki jestem od twierdzenia, że mam super dziecko, bo pewnie jest zupełnie normalna, ale jak czytam takie historie to jednak zaczynam myśleć, że coś w niej jest.
@yasiu - mogła by się rozwijać 100 razy szybciej i lepiej gdyby miała np edukację domową. Godzinę dziennie.
@Fulko
Wniosek jest poprawny patrząc na to co napisałeś.
W klasach 1-3 dzieci również mają swoje wychowawczynie. Również maja swoje ulubione zabawy i zabawki. I uwierz mi - jakbyś te dzieci zobaczył to ostatnia rzeczą jaka by ci przyszła na myśl to "zestresowane".
I mówię to jako ojciec, nie jakiś cynik, który, jak mniemam, dzieci widział na obrazku.
Źle mniemasz, w czym zresztą masz chyba doświadczenie.
@Garret
Niestety mam pojęcie jak to wygląda
No właśnie ewidentnie nie masz, skoro piszesz że w klasach 1-3 dzieci siedzą 45 minut w ławkach a pani nauczycielka sie na nich drze. Na medycynie i prawie znasz się pewnie równie dobrze?
[4] Drogi moderatorze, wydaje mi sie, ze nauczyciele czyli ludzie ksztalceni w kierunkach pedagogicznych wiedza lepiej czy dzieci powinny zaczynac nauke w wieku lat 6 czy nie niz ty i politykiery i nie znam osobiscie nauczyciela ktory by popieral obowiazek puszczania 6 latkow do szkol. Sam ksztalce sie w kierunku jakby nie bylo pedagogicznym (zanim powiesz, ze bede pobieral zasilek bezrobotnego i zyl za TWOJE pieniadze podpowiem, ze nie, nie studiuje pedagogiki) wiec moze chociaz raz posluchaj madrzejszych od siebie i ludzi ktorzy lepiej orientuja sie w temacie niz ty (serio sa tacy) zamiast slepo popierac kazdy pomysl obecnej wladzy. Tak tylko sugeruje
Cyniczny Rewolwerowiec ma rację, jakieś ~10 lat temu do SP wprowadzono kształcenie zintegrowane, bardziej to przypominało przedszkole, niż szkołę :P W podstawówce syna dzieci z klas I-III nawet nie miały kontaktu z dziećmi z klas IV-VI, własne zabawki, zabawy, wydzielony korytarz na przerwy, żadnych ocen, jeden nauczyciel + pani od wuefu. Teraz to się nazywa edukacja wczesnoszkolna i wydaje mi się, że jest jeszcze bardziej wyluzowane, niż było dekadę temu. Nie wiem czego się tu bać, naprawdę.
sir Qverty, że polskie uczelnie reprezentują taki poziom, że 90% osób, które je kończy ma kompetencje takie jak Komisja Macierewicza. Nauczycieli w życiu miałem dziesiątki, żadnego bym nie nazwał pedagogiem. Nie zapominaj, że dobro dzieci dobrem dzieci, ale IMHO w pierwszym rzędzie Ci ludzie walczą o swoje...
O, to gimnazja nadal wrogiem nr 1? Ja świetnie ten okres wspominam, miałem bardzo fajną klasę i nauczycieli. Fakt, że gdy placówka sobie nie radzi, to wygląda to jak wygląda, ale cały czas to są zbyt pochopne wnioski. Z kolei w podstawówce miałem najbardziej denerwującą klasę ze wszystkich i nie chciałbym przebywać z nią dwa lata dłużej.
Stra Moldas, gimnazja są demonizowane, ale problem leży gdzie indziej - po prostu gimnazjum jest przedłużeniem podstawówki, a później idziesz do ogólniaka / technikum i nagle materiał z 4 / 5 lat musisz zrobić w 3 / 4. I masz ból dupy, poziom dna i matury pisane pod idiotów. 3 klasa gimnazjum to przepaść poziomowa jeśli się to porówna do 1 klasy LO, w LO ludzi traktuje się jak dorosłych, w gimnazjum - wciąż jak dzieci. Nauczyciele w gimnazjach do tej pory nie uczą tego, czego się uczyło kiedyś w I klasie LO, a ile lat od reformy minęło? Ponad dekada? :)
PrzemoDZ, to co opisujesz to nie kwestia wieku a wychowania i rodziców, wszyscy byliśmy w podstawówce i nie pamiętam, żeby zajęcia się nie odbywały, bo Agatka musiała siedzieć pani na kolanach :D Co to w ogóle za jaja. A program klas I-III jest taki, że nie wymaga skupienia przez 45 minut, szczerze mówiąc to trochę dyrdymały, bo nawet w szkole średniej przez te 45 minut może 50% czasu jesteś skupiony.
Garret - bardzo chętnie podeukuję domowo trójkę dzieci w wieku 1,5-6 lat pracując przy tym na utrzymanie rodziny. Bardzo chętnie zapewnię im przy tym umiejętność odnalezienia się w dużej grupie, możliwość wygłupiania się na nielegalu, bez rodziców itp.
@sir Qverty
Drogi moderatorze, wydaje mi sie, ze nauczyciele czyli ludzie ksztalceni w kierunkach pedagogicznych wiedza lepiej czy dzieci powinny zaczynac nauke w wieku lat 6 czy nie niz ty i politykiery i nie znam osobiscie nauczyciela ktory by popieral obowiazek puszczania 6 latkow do szkol.
Mam w rodzinie 4 nauczycieli z czego dwóch z 40-letnim stażem (tak, 40-letnim). Wszyscy twierdzą że 6-latki w szkole to bardzo dobry pomysł.
rowniez uwazam ze dobry pomysl, tylko zle wykonany...
bo z tego co "mowi sie" szkoly nie sa do tego do konca przygotowane z programem... wiadomo umysl 6 latka dziala inaczej niz 7 latka, nie nauczysz w taki sam sposob takiego dziecka (generalizujac), trzeba troche metode zmienic, forme.
Wiecej zabawy, mniej nauki....
@Cyniczny
A ja mam w rodzinie trójkę nauczycieli (cholera, mniej od ciebie), wszyscy uczą w podstawówkach ( w tym jedna w nauczaniu początkowym) i są kompletnie przeciwni wysyłania maluchów do szkoły.
Powiedz mi, w ilu szkołach byłeś, byś mógł generalizować ich przystosowanie do kształcenia małych dzieci? Bo mam wrażenie że popierasz się chyba na jakiejś na placówce. "Ulubione zabawki i zabawy w szkole...". Śmiechu warte
Nasze dzieci od prawie urodzenia przyzwyczajone są do placówek państwowych - żłobek, przedszkole, obecnie szkoła. Nie tylko dlatego, że jesteśmy wygodnymi, leniwymi rodzicami, ale też przez pracę - i tu - owszem zarobek jest niezwykle istotny dla naszego funkcjonowania, ale ja nie mogłabym siedzieć w domu 5 lat i tylko zajmować się dziećmi. Tak, nie wiem jak mąż, ale ja jeszcze dodatkowo jestem wyrodna i lubię mieć swoje własne życie, nawet jeśli przede wszystkim jest ono zawodowe.
Mnie jest wszystko jedno, czy dzieci będą chodziły od 6 czy 7 roku życia. Mam za to pewne wątpliwości, co do przygotowania szkół na przyjęcie dzieci młodszych, bo wierzcie mi, nie wszystkie są gotowe, ale to wynika albo z genetyki (bo takie po prostu się urodziły) albo gdzieś po drodze czegoś nie zostały nauczone bądź nie chciały się nauczyć.
Najstarsza do szkoły poszła, teraz we wrześniu, bo chciała. Na chwilę obecną, poza paskudną nieśmiałością ("zapomniała" 4 linijek wiersza, żeby tylko nie stać przed klasą), uważa, że jest nudno, ale zaczynają pomału pisać zdania i czytać i to już ją interesuje (pisać umie drukowanymi a czyta składając literki, więc ma co robić w pierwszej klasie). Czy się bałam? Będę jeszcze długo. Czy ze szkodą? Nie wiem, w przedszkolu była geniuszem, teraz przynajmniej nie robi ciągle zadań - labirynt, wzorek, etc. Czy to jej coś da? Nie jestem wróżką, zgadywać nie będę. Okaże się. Nie sądzę, aby rok w jedną czy drugą coś zmieni. Druga córka raczej nie będzie się nudziła, ale jeszcze ma czas.
Nie podoba mi się za to system gimnazjalny i chciałabym, żeby ktoś przeanalizował jego skuteczność, tak na poważnie.
A dzięki wyrównywaniu szans w przedszkolach, chociaż najpierw zajęcia zabrali, a teraz dali nawet pieniądze (tak "magicznie"), nawet 3latki będą miały angielski. Zawsze coś ciekawego.
A i jeszcze - szkoły są różne. W szkole córki źle nie jest. Owszem, są ławki, ale co z tego? Uczą się i bawią, pani wie, że ma w klasie głównie 6latki i nie oczekuje od nich znajomości Pana Tadeusza. W tym miesiącu byli w kinie, zaraz mają następne wyjście. Pani decyduje, kiedy lekcja się kończy i np. jemy drugie śniadanie - w zależności od skupienia dzieci. Nie zakończy lekcji po 15 minutach, bo to nie o to chodzi, ale nie oczekuje też sztywnych ram. Nie ma ocen, a na punkciki dzieci mogą zapracować jak tylko chcą, po prostu mają być aktywne i wiedzieć, gdzie są (czyli w szkole, a nie na placu zabaw). Nie jest idealnie, ale jak patrzę na książki, to materiał nie jest trudny i wprowadza pewne rzeczy stopniowo, więc do pewnego momentu program przypomina zerówkę. A ja (jako ta wyrodna) naprawdę chcę, żeby moje dziecko jak najszybciej czytało.
Mam w rodzinie 4 nauczycieli z czego dwóch z 40-letnim stażem (tak, 40-letnim). Wszyscy twierdzą że 6-latki w szkole to bardzo dobry pomysł.
A ja z wykształcenia jestem socjologiem, więc najlepiej wiem, co jest dobre dla społeczeństwa!
Powiedz mi, w ilu szkołach byłeś, byś mógł generalizować ich przystosowanie do kształcenia małych dzieci? Bo mam wrażenie że popierasz się chyba na jakiejś na placówce. "Ulubione zabawki i zabawy w szkole...". Śmiechu warte
to chyba do mnie?
przeciez napisalem, ze tak sie "mowi". Jest to taki sam argument jak mowienie w druga strone... i de facto bedziemy wiedziec o efektach za 10 lat. Teraz mozna jedynie wielka bezcelowa debate prowadzic, teoretyzowac.
nawet jak sie ma nauczycieli w rodzinie, to jest taki sam argument jak powiedzenie, ze mam lekarzy w rodzinie i moge wystawiac recepty i leczyc ludzi
ja jestem rozdarty. Z jednej strony sluszne, z drugiej strony obawy, ze system nie podola, a to tylko moge ocenic z perspektywy swojej... uwazam za polskie szkolnictwo za bardzo zacofane jesli chodzi o metodyke nauczania... a patrzac na to co mozna przeczytac, niewiele sie zmienilo.
a mam porownanie bo lata obowiazkowego nauczania spedzilem w Polskim systemie, a druga czesc w brytyjskim systemie (pierwsze lata x6 polski system, ostatnie 2 lata tez polski).
i widze zdecydowane bledy polskiego nauczania i stad moja opinia i obawa, ze polski system nie podola temu....
jak w PL dzieciaki byly na pamiec uczone dokladnej anatomii kazdego mozliwego stworzenia to ja wzialem sobie ekonomie jako glowny przedmiot a na biologii uczylem sie tylko podstaw... Pozniej zderzylem sie z rzeczywistoscia wracajac do polski, gdzie na pierwszych lekcjach 2 klasy liceum dostalem przekroj czlowieka i mialem nazwac wszystkie organy... oczywiscie pala, bo o ile znalem mniej wiecej nazwy, to bylo tylko mniej wiecej...
no ale oczywiscie wkulem sie na pamiec... i o dziwo, teraz totalnie nic nie pamietam z tego. Wiec na co mi to bylo?
podstawowe organy wiem jak sie nazywaja i to mi powinno wystarczyc.
Jeśli chodzi o edukację to chyba pierwszą rzeczą jaką trzeba zrobić jest zrobienie porządku z podręcznikami. Co roku wychodzi to samo z tym, że w nowej okładce i kupuj, bo się kur*a matematyka zmieniła. Czy język polski. Bzdury straszne, to całe kolesiostwo jest już chyba zbyt bezczelne.
@Fulko
Po pierwsze moja odpowiedź była do Qverty nie do ciebie, który użył argumentu że nie zna żadnego pedagoga który był by za posłaniem 6-latków do szkoły i na tym budował swoją wydumaną teorię. Ty też się w to pięknie przypadkiem wpisałeś potwierdzając tylko że takie uogólnienia nie mają sensu bo nauczyciele/pedagodzy to nie jakiś innyt gatunek tylko normalni ludzie którzy nie we wszystkim muszą się zgadzać. Tym samym sugestia Qverty jakoby WSZYSCY pedagodzy byli przeciw i należy słuchać ich wydumanego kolektywu doświadczenia jest zwykłą bzdurą.
Powiedz mi, w ilu szkołach byłeś, byś mógł generalizować ich przystosowanie do kształcenia małych dzieci? Bo mam wrażenie że popierasz się chyba na jakiejś na placówce. "Ulubione zabawki i zabawy w szkole...". Śmiechu warte
4 nauczycieli w 4 różnych szkołach plus moje własne dziecko w piątej. Wystarczy? Czy nadal czujesz moralną wyższość?
@Zenzibar
Patrz wyżej, pierwszy akapit jest również do ciebie.
Cyniczny Rewolwerowiec --> Ci nauczyciele oczywiście w nauczaniu początkowym i mają stały kontakt z sześcio- i siedmiolatkami?
W oczy rzuciło mi się, ze po 14 latach chcą nagle szlachetnie pytać o gimnazja. Rewolucjoniści obywatelscy...
Chociaż - sorry, chyba były jakieś próby, tylko nei pamiętam, czy sejm uwalił, czy podpisów brakło,
A jeśli chodzi o sześciolatki w szkole - obecnie pierwsza klasa niczym się chyba nie różni od zerówki (zajęcia w kręgu, zabawki, nieregularne przerwy, słoneczka zamiast ocen) więc nei weim k...a o co ten raban. Akurat to jest zdaje się najmniejszy problem polskiej oświaty. A obraz tak swieetaśno zerówkowo-szkolnej sali lekcyjnej znam z mojego zapyziałego, dzielnicowego gimnazjum sprzed ... szmatu czasu. Więc chyba tragedii w tym względzie nei ma.
Co roku wychodzi to samo z tym, że w nowej okładce i kupuj, bo się kur*a matematyka zmieniła.
Wszyscy walą takie dyrdymały, i nei widzą zę wychodzą an debili? Skoro wiesz, zę się zmieniła tylko okładka, to po cholerę kupujesz nowy? Od czasów gdy skonczyłem szkołę weszły jakieś gestapowskie metody i relegują za nieprawomyślną okładkę? U mnie stara książka i brak np. jakichś zadań a więc njp. odrobionej pracy domowej to był problem ucznia. I obrywał wtedy, jak czegoś nei miał, ale obrywał tylko za to.
@PrzemoDZ
Dwóch z nich, tak.
Naprawdę nie jestem w stanie pojąć tej histerii odnośnie 6-latków w szkołach.
7-latki ok, 6-latki już nie. Wydumany problem.
Juz o wiele większym i faktycznym problemem są gimnazja, które nie powinny nigdy powstać w takiej formie.
Cyniczny Rewolwerowiec --> A w to, to już nie uwierzę.
Żaden nauczyciel klas 1-3 nie powie, że sześciolatki w szkołach to świetny pomysł.
Herr Pietrus --> Ale o co chodzi? Inna okładka to tylko przenośnia... Jedno czy dwa zadania więcej w "nowej" książce to powód, by cały rocznik miał ją przyjmować i nie mógł używać starej?
Jeszcze w liceum, z chemii mogłem używać jednego z trzech wydań tego samego zbioru zadań, z różnych lat. Różniły się... kolejnością, i numerami zadań.
Kobieta walcząc z systemem, po prostu podawała różne numery tych samych zadań do zrobienia w domu, dla każdej z wersji zbioru.
Mam w rodzinie 4 nauczycieli z czego dwóch z 40-letnim stażem (tak, 40-letnim). Wszyscy twierdzą że 6-latki w szkole to bardzo dobry pomysł.
Znałem kilku nauczycieli którzy mieli podobny staż. 80% z nich to były stare kurwy wyżywające się na uczniach (gimnazjum/liceum) którym nie powierzyłbym psa do opieki.
No właśnie ewidentnie nie masz, skoro piszesz że w klasach 1-3 dzieci siedzą 45 minut w ławkach a pani nauczycielka sie na nich drze.
Piszę jak było gdy ja chodziłem do podstawówki (+- 10 lat temu). Od tej pory nawet jeżeli się polepszyło to raczej tylko dlatego, że są szkoły (prywatne ofc) które zatrudniają ludzi mających pojęcie o wychowaniu. Jednak nie zaliczają się do tego państwowe molochy.
bardzo chętnie podeukuję domowo trójkę dzieci w wieku 1,5-6 lat pracując przy tym na utrzymanie rodziny. Bardzo chętnie zapewnię im przy tym umiejętność odnalezienia się w dużej grupie, możliwość wygłupiania się na nielegalu, bez rodziców itp.
Eudkacją w takim razie może zająć się matka dzieci - materiał klas 1-6 jest tak banalny, że dziecko uczone w domu 2 godziny dziennie opanuje go w kilka lat zależnie od łapliwości. Jeżeli nie jest to możliwe to warto poszukać szkoły, która ma odpowiednie podejście do dzieci np stosującą metodę Montessori. A umiejętność odnalezienia się w grupie czy "wygłupiania się na nielegalu" może zdobyć na zajęciach sportowych/muzycznych/harcerskich. Zdobywając dodatkowo ciekawe umiejętności.
Cyniczny Rewolwerowiec-->Jestem z końcówki grudnia, jako dziecko byłem dosyć drobny, moi rodzice pewnie dostaliby nerwicy gdyby mieli mnie posłać do szkoły w wieku 6 lat. Jestem absolutnie za możliwością wyboru czy rodzic chce posłać swoją pociechę do szkoły, czy też nie.
@Herr
Niestety nie tylko okładka się zmienia. Często kolejne wydania tej samej książki różnią się od siebie np. Przemieszaniem tego samego mayeriału, umieszczeniem go na innych stronach itd. Dla dziecka problem nie do ogarnięcia.
@ cyniczny
Nie czuję wyższej moralności. Szczerze mówiąc mam gdzieś, że posyłasz swoje małe dzieci do szkoły zamiast do przedszkola. Twój wybór, ich pech. Nie chciałbym jednak, by politycy narzucili nam odgórnie mus wysłania 6 ( a pewnie i wkrótce 5-latków) do szkoły. Uważam to za błąd, i patrząc po odzewie społecznym nie tylko ja tak myślę.
[62] Masz dzieci i serio nie widzisz roznicy miedzy 6latkami a 7latkami? 6latek nie jest w stanie usiedziec na dupie i skupic sie dluzej niz 10 min (no i tak powinno byc bo to dziecko wiec to normalne, ze chce biegac i sie bawic), niestety 1 klasa to nie klasa 0. Tu juz dzieci siedza w ławkach, owszem maja przerwy "na dywanie" ale jednak juz trzeba chwile wysiedziec, porobic rownania i poczytac. 6 latki maja z tym problem. W obecnych klasach laczonych (6+7) mlodsze dzieci przeszkadzaja reszcie, chca sie stale bawic, nie potrafia sie dluzej skupic (nie wymyslam tego, mam kontakt z nauczycielami na codzien, w rodzinie jedna nauczycielka poziomu 1-3) . Jest to tylko rok roznicy ale wbrew pozorą to sporo dla takiego dziecka, zerowka stopniowo przygotowuje te dzieci do normalnej nauki. Politycy chca tym dzieciom to zabrac. Takie jest moje zdanie.
Soulcatcher widzę że w poście 2 i 3 dajesz upust swojej PO nacji i Lewactwa.
Na chuj poseł mi się wpieprza w to kiedy MOJE ukochane dziecko ma isc do szkoły? a może to sprawa moja, moejj żony i mojego dziecka?
najlepiej wysłać wcześniej do szkoły, skonczyć szkołę wczesniej i robić na emerytury. A i pewnie w ciągu 30 lat podwyszą wiek do 70l. ŻAL
Ale o co chodzi? Inna okładka to tylko przenośnia... Jedno czy dwa zadania więcej w "nowej" książce to powód, by cały rocznik miał ją przyjmować i nie mógł używać starej?
No właśnie o to samo chyba pytam?! Wydaj mi sie, ze niekoniecznie jendo czy dwa zdania to powód, by nie używać starej, tylko że jak rozumiem za posiadanie starej stawiają pały, skoro jest o to taki raban?
Albo inaczej - a propo wspomnianego przez Fulko przemieszczenia materiału - jakiś powód pewnie to jest, ale takie przemieszczenia pamiętam ze swojej podstawówki i gimnazjum i wtedy jeszcze do rangi tragedii nie utrrastały. A książki były tak samo drogie, bo podejrzewam, ze 20 zł dajmy an to 10 lat temu to było podobne obciążenie jak teraz 30.
Generalnie nie twierdzę, zę jakiegoś problemu nei ma, ale mam wrażenie, że wraz z biegiem lat w debacie sugeruje się, ze on powstał dwa-trzy lata temu, jest winą każdego kolejnego ministra, "a dawniej to tak nie było!" Tymczasem niedługo okaże się, zę an nowe wydania psioczą rodzice, którzy już tylko w tym samym wolnorynkowym systemie kupowali podręczniki.
BTW - przemieszane wszystkie zadania to chyba zagrywki marginalne i tak chamskie, że współczuję nauczyciela, który używa takich książek i współczuję ich prawdopodobnej wartości merytorycznej...
Ale wątek o zerówkach, więc dajmy spokój...
ale jednak juz trzeba chwile wysiedziec, porobic rownania i poczytac
W sumie w zerówce też.
Herr Pietrus---> prosze cie, nie jestem taki stary i jeszcze troche pamietam zerówke, nie porownuj robienia szlaczkow w zerowce i 10 min jakiejs najprostrzej matematyki do "prawie" normalnej nauki w 1 klasie (bo tam juz przynajmniej jak ja mialem 7 lat nauka byla normalna plus ta przerwa na dywanie)
Dobra, po kolei.
A w to, to już nie uwierzę.
Żaden nauczyciel klas 1-3 nie powie, że sześciolatki w szkołach to świetny pomysł.
W co wierzysz to jest wyłącznie twoja sprawa. Ja tylko mówię jak to wśród moich nauczycieli wygląda.
@Garret
Znałem kilku nauczycieli którzy mieli podobny staż. 80% z nich to były stare kurwy wyżywające się na uczniach (gimnazjum/liceum) którym nie powierzyłbym psa do opieki.
Zabawny jesteś. Szkoda tylko że taki głupi. Jeśli natomiast myślisz, że jesteś w stanie mnie obrazić to wybacz misiu, nie te progi.
Piszę jak było gdy ja chodziłem do podstawówki (+- 10 lat temu).
A za czasów moich dziadków niemieckie czołgi jeździły po ulicach. Jak to się ma do obecnej rzeczywistości?
Od tej pory nawet jeżeli się polepszyło to raczej tylko dlatego
Czy polepszyło to kwestia dyskusyjna. Na pewno jednak się ZMIENIŁO. Naprawdę zabierasz zdanie w dyskusji gdy nie masz pojęcia o jej temacie? Po raz kolejny przyznajesz że nie wiesz jak to wygląda obecnie, a jedynie opierasz się na swoich ~10-letnich wspomnieniach.
@Fulko
Szczerze mówiąc mam gdzieś, że posyłasz swoje małe dzieci do szkoły zamiast do przedszkola. Twój wybór, ich pech.
Liczba mnoga zbędna, bo jest jedno. I jest bardzo szczęśliwe, ja również byłem szczęśliwy gdy mnie posłali w wieku lat 6 do szkoły, więc nie wiem jaki w tym pech.
Nie chciałbym jednak, by politycy narzucili nam odgórnie mus wysłania 6 ( a pewnie i wkrótce 5-latków) do szkoły. Uważam to za błąd, i patrząc po odzewie społecznym nie tylko ja tak myślę.
Ja tez nie lubię jak rząd mi cokolwiek narzuca. Aczkolwiek nawet jeśli już to zrobili to akurat posłanie sześciolatków problemem nie jest. Żadnym.
@sirQverty
Masz dzieci i serio nie widzisz roznicy miedzy 6latkami a 7latkami? 6latek nie jest w stanie usiedziec na dupie i skupic sie dluzej niz 10 min (no i tak powinno byc bo to dziecko wiec to normalne, ze chce biegac i sie bawic)
7-latki też na dupie nie potrafią usiedzieć. Może w takim razie szkoła od lat 8? Nie, tu tez ciężko będzie...
6 latki maja z tym problem. W obecnych klasach laczonych (6+7) mlodsze dzieci przeszkadzaja reszcie, chca sie stale bawic, nie potrafia sie dluzej skupic (nie wymyslam tego, mam kontakt z nauczycielami na codzien, w rodzinie jedna nauczycielka poziomu 1-3)
Moja żona przypadkiem jest jednym z tych nauczycieli o których wspomniałem. I ma zupełnie odmienne wrażenia w pracy z maluchami. Nierzadko 6-latki są lepszymi uczniami niż 7-latki, aczkolwiek nie ma tu jakiejś zasady. A już na pewno nie ma takiej o której mówisz. Jak zwykle i w przypadku 6- i 7-latków wszystko zależy od rodziców.
Jest to tylko rok roznicy ale wbrew pozorą to sporo dla takiego dziecka, zerowka stopniowo przygotowuje te dzieci do normalnej nauki. Politycy chca tym dzieciom to zabrac. Takie jest moje zdanie.
Zerówka to strata roku dla dziecka.
nie porownuj robienia szlaczkow w zerowce i 10 min jakiejs najprostrzej matematyki do "prawie" normalnej nauki w 1 klasie (bo tam juz przynajmniej jak ja mialem 7 lat nauka byla normalna plus ta przerwa na dywanie)
Kolejny który "pamięta". Ja pamiętam np. milicjantów. Widziałeś jakichś ostatnio?
Zabawny jesteś. Szkoda tylko że taki głupi. Jeśli natomiast myślisz, że jesteś w stanie mnie obrazić to wybacz misiu, nie te progi.
Albo dyskutujesz albo sie plujesz. Jak to 2 to klękaj do knagi pana a potem won.
Ale jeszcze obalę jeden z tych smiesznych tekstow:
"W co wierzysz to jest wyłącznie twoja sprawa. Ja tylko mówię jak to wśród moich nauczycieli wygląda." - Co to za nauczyciele? jak pisałem, znałem kilku starych nauczycieli i wszyscy byli typowymi podludźmi. Powiem więcej - 40 letni staż działa raczej na niekorzyść, bo takie osoby uczone były jeszcze "pedagogiki" za komuny. Nawet dzisiaj na studiach pedagogicznych jest wiele osób (jeżeli nie większość) co dalej mają zaszłości z dawnej szkoły jak np karanie dzieci przez bicie itd.
Czy polepszyło to kwestia dyskusyjna. Na pewno jednak się ZMIENIŁO. Naprawdę zabierasz zdanie w dyskusji gdy nie masz pojęcia o jej temacie? Po raz kolejny przyznajesz że nie wiesz jak to wygląda obecnie, a jedynie opierasz się na swoich ~10-letnich wspomnieniach.
Wątpię by wiele się z tego zmieniło - wyrazem tego jest choćby to, że znam osoby co naprawdę bardzo przejmują się wychowaniem swojego dziecka i nawet przez myśl im nie przeszło by posłać je do podstawówki. Zresztą sam byłem w gimnazjum połączonym z podstawówką i widziałem jacy tam nauczyciele uczyli.
7-latki też na dupie nie potrafią usiedzieć. Może w takim razie szkoła od lat 8? Nie, tu tez ciężko będzie...
Szkoła w obecnej formie w ogóle jest bez sensu ale widać, że słabo się znasz na psychologii dzieci - 6 lat a 7 to jest spora różnica. Mimo to nawet dla 7 latka nienaturalne jest i idiotyczne przyswajanie "wiedzy" w formie jaka jest w szkołach.
Co to za nauczyciele? jak pisałem, znałem kilku starych nauczycieli i wszyscy byli typowymi podludźmi.
Misiu, ty masz jakieś poważne problemy. W każdym razie jeśli chcesz rzucać takimi tekstami to nie do mnie, najwyższa pora zacząć cię ignorować.
No tak i znowu polityka... Tyle razy obiecuje sobie że już przestane się nią interesować ale stare nawyki biorą górę :)
Co do sprawy sześciolatków uważam że o tym, czy mają iść tak wcześnie do szkoły powinni zadecydować ich rodzice a nie politycy. Ci drudzy kombinują pewnie pod kątem że im prędzej młodzi zaczną się uczyć tym szybciej pójdą do roboty i zaczną płacić podatki... W tej chwili nikt nie broni rodzicom posyłać swoich pociech rok wcześniej do podstawówki i niektórzy tak robią. No ale oczywiście miłościwie nam panujący jak zwykle mają obywateli naszego wspaniałego kraju za kompletne niedojdy i postanowili nas wyręczyć w podjęciu decyzji. Jeżeli o mnie chodzi to mogą nawet w ramach oszczędności sprywatyzować szkoły i niech uczą się ci co mają na to ochotę i pieniądze.
Co do sprawy z referendum. Tutaj nie ma się co łudzić, gdyby referenda naprawdę miały jakieś znaczenie to już dawno zostały by zakazane. Najlepiej podsumowują to słowa śp. pana Waltera Lippmanna: Gdzie wszyscy myślą tak samo, nikt nie myśli zbyt wiele.
Bardzo rozbawiło mnie zdanie Rendellsona [72]
"Mimo to nawet dla 7 latka nienaturalne jest i idiotyczne przyswajanie "wiedzy" w formie jaka jest w szkołach."
Coś mi się wydaje, z owym "przyswajaniem "wiedzy" mają trudności o wiele starsze ..khm, "dzieci". Pewnie dlatego że im forma też nie pasuje, już nie mówiąc o tym, że co to za "wiedza" ;)
Wedle takiej opcji, prawdziwa "wiedza" to jest to, co ja na dany moment wiem, zaś reszta tej "wiedzy" będzie wtedy jak łaskawie (pro forma) zgodzę się wiedzieć więcej ;))
Te pytania w referendum to taki zbiór frustracji i niezadowolenia z polskiej edukacji według wszystkich i nikogo jednocześnie, niesmaczna zupa polityczna, takie wrzucenie wszystkiego do jednego wora...
Do mnie tylko przemawia 4 punkt(5 nie wiem, nie jestem w temacie, ale wydaje się dziwny)...
Gdyby takie referendum się odbyło, to każde pytanie byłoby osobno rozpatrywane, czy wszystkie naraz tylko(absurd)?
jeśli chodzi o mnie to wygląda to tak:
1) W obecnym systemie jestem za referendum i zamierzam głosować przeciwko zmuszaniu do wysyłania 6 latków do szkoły.
Dlaczego? bo niby dlaczego ma być przymus w tym zakresie? opcja fakultatywnego wysyłania 6 latków do szkoły jest ok, po co zawężać w tym zakresie swobodę rodziców?
2) Ogólnie jestem za zniesieniem obowiązku szkolnego. Sam oczywiście posłałbym dzieciaka do szkoły w wieku 6 czy 7 lat (mam nadzieję, że stać mnie będzie na szkołę prywatną - z dala od propagandy rudego czy jego następców/związku europejskiego) w zależności od tego jak się "sprawuje" natomiast uważam, że nie powinno być obowiązku w tym zakresie. Dzieci są własnością rodziców, a nie państwa.
No tak, w imię niechęci do państwa najgłośniej zawsze opowiadają się za zniesieniem obowiązku ci, którzy:
a) sami korzystali z państwowej edukacji
b) i tak zamierzają uczyć dzieci
c) stać ich często na prywatna edukację
Ja rozumiem że mozna nie lubić Tuska i dowolnego innego polityka, ale czy historia nie pokazała, że obowiązek szkolny jednak jest jakąś wartością?
Ach, rozumiem też, że można mieć całe morze zastrzeżeń do skrajnie patologicznego elementu dezorganizującego naukę skuteczniej pewnie niż wszystkie głupie pomysły ministerstwa, tylko czy remedium ma być puszczenie tegoż samopas? Czy może powinno być celem poradzenie sobie z tym problemem?
Zresztą, o ile nie zakładamy wariantu zniesienie obowiązku = pełna prywatyzacja, to założę się, że ze 3/4 elementu do szkoły zostało by posłane nawet przez rodziców meneli. Dopiero pewnie w wieku tych nastu lat sami by się wymiksowali.
czy historia nie pokazała, że obowiązek szkolny jednak jest jakąś wartością? (...)
Obowiązek szkolny a centralny aparat przymusu, który o wszystkim steruje to zupełnie dwie inne rzeczy.
To drugie jest zresztą jednym z postulatów manifestu komunistycznego...
A reszta to poziom argumentacji typu: bez zasiłków ludzie jedliby robaki.
Te piec hasel wyglada na nieco nietrafione. Moim zdaniem glownym problemem nie jest obowiazek szkolny, czy do jakich szkol sie chodzi do osiemnastki, problemem jest to jak sie w nich uczy. I tak sie zastanawiam czemu nikt nie wysle jakichs obserwatorow lub zwiadowcow, aby zbadac te sprawe w krajach, z ktore maja najwyzszy poziom szkolnictwa, a ich absolwenci osiagaja sukcesy na polu nauki swiatowej.
Mam maly dowod porownawczy w postaci obserwacji formy nauki na poziomie wyzszej uczelni z Polski i z UK. W tym drugim stawia sie na samodzielnosc i praktyki, a nie na mozolne wkuwanie na pamiec. To moim zdaniem sprawia, ze uczymy sie rozumiec problem, aby potem przelozyc ten proces na analogiczny. Docieraja tez do mnie obrazki z tego, jak to wyglada w wypadku dzieci zaczynajacych nauke, gdyz kilkoro znajomych ma dzieci w tym wieku. Nie wiem jak to najlepiej ujac w slowa, ale zachete do nauki stanowi mniej rygorystyczne podejscie do wyniku, a bardziej wzbudzanie ambicji i wyszukiwanie mocnych stron dzieciakow.
Oczywiscie nie uwazam, ze to najlepszy z mozliwych scenariuszy, szczegolnie gdy widze jak wielu mlodych Brytyjczykow konczy nauke w wieku lat 16-tu, a czytam ze wielu nie potrafi dobrze pisac i czytac. Zasilaja wiec szeregi klasy robotniczej lub beneficiarzy, ale ci, ktorzy chca sie uczyc maja dzieki temu wiecej miejsca dla siebie na pozniejszych etapach nauki, w zwiazku z czym nauka ich jest na wyzszym poziomie. Po co ksztalcic samych magistrow?
Maziomir - z edukacją jest problem.
Z jednej strony system edukacyjny działa sam dla siebie. Cały proces kształcenia jest w dużym stopniu stworzony w celu tworzenia klientów kolejnych etapów edukacji, docelowo aby zasilić kadrę nauczającą. Egzaminy, stopnie itp.
Słyszymy też że trzeba dzieci "nauczyć samodzielnego myślenia", kreatywności, rozwiązywania problemów itp.
PRAWDOPODOBNIE nie da się tego "nauczyć", nie istnieje metodyka która nauczy człowieka samodzielnego myślenia.
Albo ma taką zdolność, albo mu jej brakuje.
Czego natomiast MOŻNA nauczyć - otóż można przekazać usystematyzowaną wiedzę w wielu dziedzinach, bez której to wiedzy zdolność samodzielnego myślenia nie może być skutecznie wykorzystana.
Pewnie że geniusze i jednostki wyjątkowe same poszukają odpowiednich informacji - ale całej reszcie trzeba je najzwyczajniej w świecie wcisnąć do głowy na siłę.
Dlatego jestem sceptycznie nastawiony do zachodniego modelu, moim zdaniem produkuje więcej kompletnie niewykształconych odpadów niż nasz.
Chciałem Garretowi coś odpowiedzieć na to:
Eudkacją w takim razie może zająć się matka dzieci - materiał klas 1-6 jest tak banalny, że dziecko uczone w domu 2 godziny dziennie opanuje go w kilka lat zależnie od łapliwości. Jeżeli nie jest to możliwe to warto poszukać szkoły, która ma odpowiednie podejście do dzieci np stosującą metodę Montessori. A umiejętność odnalezienia się w grupie czy "wygłupiania się na nielegalu" może zdobyć na zajęciach sportowych/muzycznych/harcerskich. Zdobywając dodatkowo ciekawe umiejętności.
Ale po knadze pana stwierdziłem, że szkoda czasu.
Poziom dyskusji spada drastycznie.
Dziecko sześcioletnie potrafi usiedzieć w miejscu więcej niż 10 minut. Trzyletnie wytrzymuje więcej niż kwadrans (nie zawsze, ale potrafi), więc skąd wiedza, że sześciolatek nie da rady?
I doświadczenia pt. "chodziłem do gimnazjum połączonego z podstawówką" tudzież odwrotnie lub fakt, że ktoś był raz w takiej placówce, naprawdę nie znaczy wiele. Szkoły są różne, niemożliwe było przygotować je w krótkim czasie i tu sprawę rząd zawalił - to fakt, natomiast sama idea rozpoczęcia nauki jest dobra.
Może edukacja szkolna 20 lat temu nie była idealna, może dalej nie jest, ale i tak mam wrażenie, że oczekujemy coraz mniej. Ma być łatwiej, dostępniej. Naprawdę? Równanie w dół nie sprawdzi się, to pewne. Żeby zdać maturę trzeba mieć 30%, jeszcze chwile temu ustna z polskiego była banałem, a ciągle się słyszy, że jest za trudno. Najlepiej niech nie będzie żadnych egzaminów - bo się dzieci zestresują, żadnych ocen - bo niszczą psychikę i żadnych oczekiwań - bo to zabija wiarę w siebie. Będzie super.
Herr Pietrus - nie o to przecież chodzi. Książki mają co rusz nowe edycje z czymś nowym, przez co brakuje niektórych zadań, jest inna numeracja itp i zwyczajnie nie da się w ten sposób pracować, dlatego też nauczyciele wymagają nowych wydań. Zresztą, bardzo często zmienia Ci się po prostu wydawnictwo z roku na rok, więc są to zupełnie inne książki z innymi zadaniami, więc wyjścia nie ma, trzeba bulić.
I tak jak powiedział Przemo z niektórymi książkami da się ten manewr zrobić - miałem podobną sytuację z chemią i zbiorem zadań, ale dziecko w podstawówce zwyczajnie tego nie ogarnie.
Tak więc jak już reformować to porządnie, albo wprowadzić ustawę regulującą zmiany programowe tak, by niemożliwym były manewry "nowych" podręczników co roku i ładowania kabzy lobby dziennikarskiemu, albo wprowadzić zakup i wypożyczanie książek przez szkoły. Wtedy na bank jeden podręcznik byłby dobry na parę lat, nie na rok.
"Najlepiej niech nie będzie żadnych egzaminów - bo się dzieci zestresują, żadnych ocen - bo niszczą psychikę i żadnych oczekiwań - bo to zabija wiarę w siebie. Będzie super." [83]
Tak jest. Będzie super bo zostanie wiara w siebie. Na jakiś czas wystarczy. Nie wszędzie i nie we wszystkich środowiskach ale co tam. Potem wystąpią i zaostrzą się nierówności społeczne, trudności z wzajemną komunikacją, jakieś tam kwestie nierównego startu w dorosłym życiu i takie tam edukacyjne niedoróbki, którym (z różnych powodów) nie sprostają bardzo świadomi rodzice pełni wiary w siebie. Świadomi różnorodnie, o różnych światopoglądach a przede wszystkim różnych statusach majątkowych. Dodajmy do tego kryzysy gospodarcze i politycy dwóch skrajności (lewica i prawica) będą mogli złapać drugi oddech. Politycy z wiarą w siebie - przede wszystkim z wiarą w siebie ;) Będzie nie tylko super ale i fajnie, choć potem niekoniecznie demokratycznie ;))
Polecam obejrzeć film lub poczytac o edukacji w Finlandii choćby tu
http://www.youtube.com/watch?v=VhH78NnRpp0
lub tu:
http://en.wikipedia.org/wiki/Education_in_Finland
Jakoś w tym kraju dzieci idą poźniej do szkoły jakoś nie musza zdawać testów kompetencji ba prawie nie odrabiają prac domowych i maja dłuzsze w wakacje a mimo to Finlandia wciąż jest w czołówce rankingów edukacji.
Aby robić jakiekolwiek porównania jak o systemy edukacyjne chodzi, należy najpierw przeanalizować tradycje społeczne (z dodatkiem obyczajowych) modele wychowania przedszkolnego, warunki materialne większości rodzin, komunikację społeczną z uwzględnieniem form patriotycznych oraz oficjalne poglądy partii politycznych w zakresie tejże edukacji przy uwzględnieniu poziomu gospodarki, danego kraju.
Jeżeli wszystkie te czynniki przypominają nasze uwarunkowania i stosunki - fiński system edukacyjny zasługuje na uwagę ;) Podobnie będzie z innymi oświeconymi (w ten czy inny sposób ;)) przykładami..
Przegłosowane, sześciolatki pójdą do szkoły i nie zostanie użyte niedemokratyczna i zła instytucja referendum.
No kurwa niech jeszcze historie zlikwidują i "Pana Tadeusza" wycofają. A nie to ostatnie to się chyba stało. To jest zabieranie dzieciom dzieciństwa. Teraz to na studniówce nie będą się mogli legalnie wódy napić hahahah.
http://wyborcza.pl/1,91446,14917177,Sejm_odrzucil_wniosek_o_referendum_ws__szesciolatkow.html
"Pana Tadeusza" wycofają. A nie to ostatnie to się chyba stało.
Tak, przeniesiono go z liceum do gimnazjum, albo na odwrót. Ale na pewno nie wycofano...
A co do osiemnastek, to faktycznie lipa z tym jest. Niektórzy nawet nie będą mieli możliwości zrobić z ekipą licealną, bo studia już wejdą. No i te studniówki... ;)
Według mnie powinien być wybór dla rodziców. Ci, którzy chcą posłać dzieci o rok wcześniej do szkoły, to niech to robią a ci co nie chcą, niech nie wysyłają i to wszystko w tym temacie. Z resztą, to dzieci trzeba pytać, czy chcą iść. A nie zawszone PO uważa, że wie wszystko i decyduje o losie nie swoich dzieci i o losie Polaków. To mnie dzisiaj wkurzyło, że ustawa jednak przeszłą a milion podpisów zostało zignorowane. Złodzieje, oszuści i bandycie dobrze mają w tym państwie a rodzice mimo iż są rodzicami, nie mają prawa do tego, jak wychowywać własne dziecko. Super kraj, nie ma co !
Za to co zrobiła PO i buraki z PSLu, mają pozamiatane za 2 lata. To koniec rządów tych nieudaczników i złodziei. Za to co zrobili na dolnym śląsku i to jak rządzą, to tylko pokazuje, jak daleko nam do Europy demokratycznej. Głosowałem na platformę dwa razy i tym razem miarką się przebrała. Nie chcą z tą partią nic do czynienia. Oni nie są żadną alternatywą dla PiSu. Takie same złodzieje i patologia.
Jak zwykle chodzi o to, by jak najszybciej produkować potencjalnych podatników.
ale jakich podatników... zawsze śmeiszy mnie ten arguemnt i mam ochote trochę prowokacyjnie zapytać - tych sezonowych z centrum logistycznego Amazonu, czy tych ze zmywaka w Irlandii?
Chyba że ludzie, w świetle coraz większego burdelu w szkolnictwie powiedzą - jakie liceum dziecko, idź do zawodówki, nei nauczysz się więcej z programu, a za to fach w ręku będzie.
Właściwie przydaliby się dobrzy, w miarę uczciwi, nie zblazowani, i nowocześni fachowcy an rynku - czy od budowlanki, czy od fryzjerstwa, czy od trucia starym olejem Magdy G. - choć akurat tych ostatnich nie brakuje chyba :P
@Herr Pietrus problem w tym, że nie ma już zawodówek. Do mnie do miasta zjeżdżają ludzie okolicznych województw, żeby uczyć się na mechanika. Bo nigdzie indziej bliżej nie ma. Czego to dowodzi ? Że państwo choć upośledzone i głupie, chowa samych tępych studentów dla których nie ma pracy w kraju. Taka jest dzisiejsza rzeczywistość ministerstwa edykacji i tej szumilas. Żenada i ona śmie pouczać rodziców i zmuszać dzieci do szkoły.
W referendum było tez pytanie o zlikwidowanie gimnazjów - Moim zdaniem to dosyć ważna sprawa w której obywatel ma prawo się wypowiedzieć. PO dziś całkowicie olało milion podpisów, nie dopuścili nawet do referendum, które mimo wszystko miało wielką szansę by przejść. Skoro nie pozwalają się Polakom zwyczajnie wypowiedzieć w ważnych dla nich i ich dzieci sprawach, podejrzewam że Polacy stosownie zrewanżują się w najbliższych wyborach. Kopem w dupę i krzyżykiem na drogę. I nawet arogancki szantażyk emocjonalny Niesiołowskiego, który uprawia od dawna ("Kto nie sądzi jak my, chce powrotu PiS do władzy!") tu chyba nie pomoże.
Platforma OBYWATELSKA my ass...
A bo pierwszy raz zlali? Podpisy z JOW-ów to już chyba 10 razy były papierem toaletowym po tym jak je na recykling oddano w sejmie. A czy któraś partia parlamentarna się tym przejęła? Żadna. 6 latki im w stołki nie uderzały, więc opozycja śmiało mogła kicać i popierać, a gdzie zwolennicy głosu narodu byli, gdy w tamtej sprawie ktoś chciał referendum...
Inna sprawa, że pytania dodatkowe to też wymyślił ktoś, kto chyba sabotował projekt tego referendum.
ale jakich podatników... zawsze śmeiszy mnie ten arguemnt
To niech cię przestanie śmieszyć. Im szybciej przeszłe pokolenie pójdzie i skończy szkołe tym wcześniej zacznie aktywność zawodową. Nie ma i nie było żadnych logicznych przesłanek oprócz tej jednej o której pisze, by przymusowo wysyłać 6 latki do szkół.
Nie rozumiem calego zamieszania, ja umialem czytac w wieku pieciu lat i jak poszedlem do pierwszej klasy, to nudzilem sie niemilosiernie.
Ja bym ta reforme rozszerzyl i zrobil podzial na dzieci zdolne i reszte. W tym momencie inteligentne jednostki sa rownane do poziomu przyglupow, co wplywa negatywnie na ich rozwoj i zabija kreatywnosc.
Od 2 tygodni słyszę w telewizji coś o referendum w sprawie pójścia do szkoły 6-cio latków.
Przez dwa tygodnie nie dowiedziałem się niczego konkretnego.
Pytam się; - ale o co chodzi?
A tu wszyscy wyją do księżyca i nikt nie jest w stanie wyartykułować co mu leży na wątrobie. Szczerze jako osoba nie posiadająca dziecka średnio tym jestem zainteresowany. Nie przeszukuję aktywnie informacji z tego tematu.
Forma w jakiej mi media serwują ten temat zwyczajnie mnie nie interesuje.
Soulcatcher
Obowiązek szkolny tak naprawdę wcale nie jest obowiązkiem szkolnym tylko przywilejem uczenia się za darmo, gdyż Państwo płaci za to że nasze dzieci chodzą do szkoły.
Bądźmy poważni. Państwo nic nam nie funduje z własnej kieszeni, co wynika z prostego faktu - państwo jest finansowane z pieniędzy podatników, czyli jakby nie patrzeć - nas samych. Nie, nie pieniędzy wielkich korporacji bo przychody z CIT są małą kroplą w porównaniu ze strumieniem pieniędzy z PIT i VAT, czyli podatków bezpośrednio obciążających osoby fizyczne (VAT to podatek, który płaci ostateczny odbiorca towaru, czyli konsument i jest wliczony w cenę towaru - firma go tylko przekazuje do budżetu).
Tak więc nie poruszajmy się w kategoriach abstrakcyjnej dyskusji o tym, że państwo nam cokolwiek finansuje. Finansujemy to sami. My wszyscy - ja, Ty i większość forumowiczów (nawet ci, którzy nie zarabiają a dostają "kieszonkowe" - czyli nic innego jak darowizny od rodziny - nawet oni zrzucają się kupując chociażby gry, czyli de facto odprowadzając VAT).
A skoro to my finansujemy szkolnictwo, to logiczną konsekwencją jest, że głos społeczeństwa powinien zostać wysłuchany. Milion podpisów to o sto tysięcy mniej głosów, niż oddano na SLD w 2011 r. I tutaj wracamy do podstawowego pytania - czy jeżeli milion osób (więcej niż liczy sobie Wrocław, Kraków czy Poznań) chce poddać pod publiczny osąd jakąś sprawę, to czy większość parlamentarna ma prawo im tego zabronić? Moim zdaniem nie. Dlaczego? Bo demokracja to jest właśnie wybór ludzi, obywateli. Który nie sprowadza się do jednorazowego oddania głosu, tylko powinien polegać na ciągłej debacie i uczestnictwie. W tym organizowaniu referendów.
Jeżeli słyszę, że referenda to marnowanie czasu i pieniędzy podatników, to trochę mi opadają ręce. Koszt referendum to 100 mln zł. Tyle, ile urzędnicy ministerstw otrzymali samej premii w 2012 r. W sumie nie wiem za co otrzymali, bo bezrobocie nie spadło, urzędy nie działają lepiej - generalnie nie zrobili nic nadzwyczajnego. Więc jak rozumiem 100 mln zł przeznaczone na premie dla aparatu urzędników pracujących od 8:00-16:00 to uzasadniony wydatek, natomiast 100 mln zł na to, żeby obywatele mogli się wypowiedzieć to zmarnowane pieniądze? Taka logika może i miała sens, ale w monarchii.
Rozumiem, że są argumenty za tym, że sześciolatki powinny uczęszczać do szkół. Są też argumenty za tym, że do szkół powinny iść dzieci dopiero w wieku siedmiu lat. I ok, tylko że debata publiczna nie powinna polegać na tym, że jedyny argument to jest marnowanie pieniędzy. Bo rząd marnuje pieniądze z nawiązką. Rząd powinien przekonywać ludzi do swoich racji w kampanii. Przed referendum.
Aha - jakoś mi nie pasuje przymiotnik "Obywatelska" odnoszący się do "Platforma". Partia, która zniechęca ludzi i nakłania ich do wycofywania się z życia publicznego, z obywatelską ma tyle wspólnego, co PiS z Prawem i Sprawiedliwością. Czyli nic.
P.S.
Przypomniał mi się taki argument, który miał zamknąć dyskusję w sprawie referendum - na zachodzie w niektórych państwach już pięciolatki i sześciolatki idą do szkoły.
W takim razie ja mam inny argument - na zachodzie, w niektórych państwach, są jednomandatowe okręgi wyborcze. Dla przypomnienia te państwa to kolebka demokracji, czyli czegoś, co podobno nasi politycy tak wspierają - to USA i UK. I co? I nic. U nas ich nie ma. I jakoś Platforma zapomniała, że chciała je wprowadzić.
Misiaty - nic dodać, nic ując.