nju mob... znaczy nju part..y
Czekamy na jakąś fajną grafikę na górę i zapraszamy do marudzenia tutaj...
a w poprzednim odcinku:
Widzący łowił na tajne szyfry ameryckich szpie... urzędników,
Flyby krzyczał na kinekty
Stryndż majstrował przy poradniku (pewnie do bomby atomowej)
Orlando... tl:dr ]:->
Arxiu dalej psuł kostki i kończył(??..?) czterdziesty siódmy kierunek studiów
kong... ahh...
Łyku żegnał się z Małomiętkimi i przygotowywał do powitania kitajców...
Iszi się przeliczył (szkoda że ja też ) w sprawach atomowo-opadowych...
resztę to trzeba samemu przeczytać>>> https://www.gry-online.pl/S043.asp?ID=12630798&N=1
Ja wam dam tl;dr.
Zimny marmur przyprawiał o falę dreszczy po całym ciele. W powietrzu lekki wietrzyk unosił posmak jesieni i ludzkiego smutku. Gwar rozmów roznosił dźwięki w najmniejsze zakamarki świata.
Podobno dziesiątki tysięcy ludzi przechodzi dziennie przez ten największy plac w Tokio w postaci setki tysięcy kroków. Każdy na swój sposób wyjątkowy, wyróżniający się z żywego tłumu wdechów i wydechów z pojękiwaniami rozmów i muzyki. Po tylu miesiącach przychodzenia tutaj zaczął ich rozpoznawać.
Pewna para zawsze się żegnała nieopodal bliskiego przystanku autobusowego. Ona, wielbicielka kwiatów i piesków, o anielskim głosie, i On, zawsze zabiegany między dwoma posadami, jednak nigdy nie zapomniał, by powiedzieć jej, jak bardzo ją kocha. Mają ślub zaplanowany na lipiec, na który rodzina panny młodej przyjedzie z Korei. Rodzice pana młodego już planują gdzie pojadą na miesiąc miodowy. Zazdrościł im.
Był też nastolatek, który raz na dwa dni robił duży występ taneczny trwający wiele godzin, zawsze starając się urozmaicić swój repertuar. Młodziak też go zaczął poznawać. Pewnego razu dosiadł się do niego, wypytując, o co się tylko da. Między innymi o to dlaczego nigdy się nie odwrócił, żeby go obejrzeć. Ale rozumiał. Teraz co jakiś czas się do niego dosiada, żeby zwyczajnie pogadać. Chce dostać się do popularnego programu telewizyjnego i wygrać. Zawsze pod koniec życzył mu powodzenia i wracał do swojej muzyki. Raz zaproponował, że go odprowadzi do domu, ale wolał jeszcze trochę poczekać. Na nią.
Był ranek późnej jesieni. W powietrzu czuć było nadchodzącą krótką zimę, chłód pobudzał i elektryzował, sprawiał, że najlepsza kawa nie da tyle energii co krótki wietrzyk. Zawsze wolał chłodniejszą pogodę od cieplejszej i nigdy nie był w stanie zrozumieć dlaczego.
Tego ranka spotkali się po raz pierwszy. Zimny marmur przyprawiał o falę dreszczy po całym ciele. W powietrzu lekki wietrzyk unosił posmak jesieni. Gwar rozmów roznosił dźwięki po całym mieście. Nie był pewny, co ona czuła.
Oczywiście poznali się dzięki swoim rodzicom. Jej matka była przyjaciółką szefa jego ojca i raz na uroczystym obiedzie, jednym z pobocznych tematów były samotne dzieci i co biedni rodzice mogą z tym zrobić. Podobno był największą atrakcją pod tym względem, ze względu na majętność jego rodziny. Ale co innego matka by matka mogła powiedzieć?
Przyszedł pół godziny przed czasem, a ona spóźniła się o pięć minut. Pierwsze, co powiedziała, to „Przepraszam”. On odparł, że nie ma jej tego za złe. Wciąż nie ma.
Miała na imię Nobuko. Strasznie się denerwowała.
– Jesteś z Tokio? – Starał się, by się czuła bardziej pewnie. Nie było to łatwe.
– Tak, mieszkamy niedaleko stąd – odparła nieśmiało – Jeszcze raz przepraszam za spóźnienie.
– To nie rozmowa o pracę, a dwóch młodych dorosłych.
A jednak godzina trwała tylko parę minut, zaś ludzkie sylwetki były jedynie przemijającymi plamami na tle nowoczesnego miasta nowoczesnych ludzi. Mówiła o jej fascynacji amerykańską kulturą i o tym jak w dzieciństwie zakradała się do salonu, żeby po kryjomu oglądać zagraniczne kanały. On się odwdzięczył opowieścią o tym jak jego pies go uratował przed trójką bandytów, którzy chcieli go okraść. Małe porównanie do Lassie wywołało mały chichot. Miała przyjemny śmiech. Szczery. Niewinny. Pożegnali się krótkim uściskiem i świat na chwilę stanął w miejscu.
– To co poszło źle? – Zapytał nastolatek, który w końcu zdradził swoje imię, ale i tak w głowie nie potrafił inaczej go nazywać.
– Nigdy nie powiedziałem, że poszło źle – odparł, szczerze w to wierząc.
– A jak długo już tu siedzisz?
Nie miał jednak ochoty na to odpowiadać.
Już następnego dnia otrzymał propozycję kolejnego spotkania. Tym razem ona zadzwoniła i całość się już odbyła bez ingerencji rodziców. Pewnie uznali, że już ich rola się skończyła i myślami zaczęli planować wesele.
Restauracja byłą utrzymana w cichej, spokojnej atmosferze. Co jakiś czas słychać było kogoś mówiącego głośniej w jakimś obcym języku, angielski, francuski, niemiecki. Delikatny jazz lśnił i tańczył między stolikami, wprawiając klientów w stan rozmarzenia.
– Pamiętałem.
Zdawała się być onieśmielona. Ale i dzięki temu bardziej otwarta. Jeszcze przed głównym daniem zdążyła opowiedzieć historię jej rodziny aż do pradziadków. Jednak nie tego chciał.
– Opowiedz mi więcej o sobie.
Jest młodszą siostrą najlepszego chirurga w Tokio, więc zawsze oczekiwania wobec niej były wysokie przez to zawsze żyła w cieniu. Gdy ona starała się przeżyć swoje pierwsze zauroczenie, on rozpoczynał swój staż. Gdy starała się przekonać rodziców o pozwolenie na pójście do szkoły plastycznej, on był w wiadomościach ratując rannych w wielkiej katastrofie samochodowej. Gdy ona chciała zrobić wszystko, on nie musiał nic.
Zamilkła. Ujął ją za dłoń.
– Nigdy nie musisz nic nikomu udowadniać. Nie żyjesz dla innych, a dla siebie. Pamiętaj o tym.
Nie był pewny, czy był to szloch, czy krótki śmiech. Najpewniej dziwne połączenie na pograniczu obu.
– Powiedziałem coś nie tak?
– Nie – wyszeptała – wszystko było dobrze.
Uścisk ich dłoni upewnił go w jej słowach.
Ich spacer był większości skąpanym ciszą i szczęśliwym szczekaniem. Isamu od razu ją polubił. Dobrą minutę spędzili przed restauracją, gdy ta dwója się zapoznawała ze sobą. Czuł jakby to było kolejnym, naturalnym krokiem w górę.
Niespokojna, falująca tafla wody zatoki Tokijskiej oddawała uczucie wewnętrznego spokoju. Szła z nim pod rękę, ciesząc się chwilą.
– Nikt nie był dla mnie tak miły – powiedziała nagle.
– Źle, z pewnością na to zasługujesz.
– Przestań. – Lekko go szturchnęła – Widzieliśmy się tylko dwa razy.
– To nie znaczy, że to nieprawda.
W tej idealnej chwili byli jednością.
– Jesteś dobrym człowiekiem, chłopcze.
Polubił ją od razu. Była strasznie miłą staruszką, rozpromienioną i pełną życia. Zawsze pytała go, czy w końcu przyszła, na co on odpowiadał, że inaczej by tu nie siedział. Była przeurocza, póki i ona nie przestała przychodzić. Jednak nie smuciło go to. Powtarzała, że miała najlepsze życie, jakie mogła zapragnąć i to uważała za najważniejsze. Będąc taką pogodną, starszą panią, uwierzył jej. I jej też wierzył.
– Naprawdę, nigdy nie widziałam Gwiezdnych Wojen.
Poczęstowała się kolejną, małą lampką wina. Jazz cicho pogrywał z rogu kuchni połączonej z salonem.
– A podobno tak się fascynujesz zachodami.
Powoli i starannie kroił pomidory i cebule na wegetariańską sałatkę i zupę cebulową. Myślał, że pewnie wygląda komicznie w fartuszku swojej mamy.
– Nie mówiłam, że jestem idealna. – I zaśmiała się jednym ze swoich uroczych śmiechów. Wciąż je słyszy od czasu do czasu. – Pomóc ci może?
– Nie, nie trzeba, tyle już to robiłem, że mam wprawę.
Chociaż dalej czuł, że dziwnie jej z mężczyzną robiącym kolację i ją czekającą i nic nie robiącą. Zawsze uważał się za nowoczesnego człowieka, nie na pokaz, ale dla zasad.
Gdy odwrócił się od niej, poczuł jak nagle go obejmuje. Położył swoje dłonie na jje dłoniach.
– Nigdy tak dobrze się nie czułam.
Brak słów mówiło wszystko.
Poczuł jak odwróciła ściśniętą dłoń obejmującą go za brzuch i włożyła mu coś do ręki. Pierścionek. Pierścionek, który wydawał się za mały i za wątły.
– Gdy miałam pięć lat z rodzicami i bratem pojechaliśmy razem do Stanów. Nowy Jork. Wtedy zakochałam się w nich. Byli tacy obcy. Ubrania, budynki, styl życia. Było tam o wiele bardziej ponuro niż w domu, ale to mnie właśnie fascynowało. Było tak prawdziwie. – Odwrócił się do niej, wciąż w objęciach i nie wypuszczając pierścionka. – Pół godziny błagałam ojca o amerykańską monetę do automatu na dziecięce bzdety. Ale byłam dzieckiem, więc nie przeszkadzało mi to. Pamiętam jaką czułam radość, gdy włożyłam srebrną monetę w otwór i przekręciłam zamek. Chwila trwała dla mnie wieczność, aż w końcu mały pojemnik wpadł. A w środku były te dwa pierścionki.
– Uznam, że jeden właśnie trzymam?
– Możesz uznawać, ale nigdy się naprawdę nie dowiesz – Kolejny mały chichot. Nigdy nie miał ich dość. – Zawsze trzymałam oba blisko siebie. Do teraz.
– Kurde, przecież to tak idealnie wyglądało.
Nastolatek imieniem Ryuu w końcu wyciągnął z niego odrobinę więcej. Wydawał się teraz bardziej zainteresowany nim niż swoim tańcem. Powiedział swoim kolegom, żeby na niego nie czekali i zagrali raz bez niego. Nie wydawali się pocieszeni.
– Nic nie jest idealne, – odpowiedział – tylko jeszcze się nie odkryło wad. I to te wady i jak na nie zareagujesz się tak naprawdę liczy.
– I co, wtedy jest idealnie?
– Nie, – odparł – ale to jakiś początek.
– Nie rozumiem, myślałem, że idzie idealnie.
– Wiem, – powiedziała ze smutkiem w głosie – jednak muszę przemyśleć parę spraw. To wszystko.
Była wiosna, słońce grzało cieplej i intensywniej. Pyłki tańczyły w powietrzu.
Byli na tej samej ławce, na której się pierwszy i ostatni raz spotkali. Marmur wciążbył zimny. Żona życzyła przyszłemu mężowi udanego dnia, gdy ten wsiadał do autobusu. Urocza staruszka spotkała się właśnie z przyjaciółką, którą zna od czasów drugiej wojny światowej. Nastolatek jeszcze spał.
– Ale… Nie rozumiem.
– Ja też nie. – Wstała – Obiecuję, że wrócę. Tutaj. Nie wiem kiedy, ale wrócę.
Obiecał, że poczeka.
– Jutro będzie… Byłaby nasza pierwsza rocznica.
– Co, planujesz jakąś niespodziankę? – Jednak nie zaśmiał się na ten drobny żart – Wybacz, zapomniałem, że to dla ciebie bardzo ważne.
– Chodzi tylko oto, że… – Wziął głęboki oddech – Nie wiem ile jeszcze mogę żyć nadzieją.
– Sam mówiłeś, kochany, trzeba żyć dla siebie, nie dla innych.
Zamilkł. Mocno go to uderzyło.
– Wiesz, że nikt nie lubi, gdy się mu mówi jego własne słowa?
– Takie życie, nic na to nie poradzisz.
Jednak wciąż czuł zwątpienie.
– A co, jeśli wróci?
– Nie możesz żyć za dwóch. Nikt nie może.
I miał rację.
Codzienność zamieniła się w jeden dzień w tygodniu, zaś potem na raz w miesiącu, które z kolei stało się jednym razem na kilka miesięcy, aż w końcu było jednym dniem w roku. Lecz to już nie zmalało. Zawsze w ten jesienny dzień przychodził i czekał, od rana do wieczora, niezależnie od dnia tygodnia.
Jego rodzice byli oczywiście bardzo niepocieszeni i starali się o swoją sprawiedliwość, jednak jej rodzice i ona zniknęli, czy to ze wstydu czy strachu. Z bólem w sercu przez jakiś czas był nieufny i zamknięty w sobie.
Była chirurgiem i jednym z jego subtelnych pytań było, czy zna „Najlepszego chirurga Tokio”. Znała, niedawno odszedł i podobno się wyprowadził. I nie był najlepszy, a najbardziej zadufanym człowiekiem, jakiego znała, zawsze uważał, że wszystko mu się należy, więc nikt na jego odejściu nie ucierpiał.
Nigdy nie powiedział dlaczego siada raz w roku na tej ławce z marmuru. Nikt poza nim, nią, tańczącym Ryuu i uroczą staruszką. Nawet gdy się ożenił, nawet gdy urodziło mu się dziecko, nawet po dziesiątkach lat nie zapomniał o jego nic nie znaczącej dla świata rocznicy. I to na tej marmurowej ławce wydał z siebie swój ostatni oddech, szczęśliwy, że mógł mieć takie życie, jakie miał i jednocześnie zachował tę odrobinę nadziei. Dopiero wtedy zrozumiał w pełni słowa uroczej staruszki.
Jednak nie wiedział co dokładnie się wydarzyło w ich pierwszą rocznicę. Mógł tylko uznawać. Gdy Ryuu z kolegami tańczyli swoją muzykę ze sławnym producentem muzycznym jako ich widz, poczuł coś. Przez krótką chwilę poczuł jej obecność, jego ostatnie, tlące się wspomnienie. Jednak nic nie usłyszał, zaś chwila stała się przeszłością i już na zawsze miała do niej należeć. Gdyby położył lewą rękę na miejscu, gdzie druga osoba mogłaby siedzieć, poczułby pierścionek.
Pierścionek, który zniknął po chwili, gdy wieczorem udał się do domu.
Ktoś da recenzję wypocin Orlando ? Bardzooo dużo tekstu, a że człowiek leń to najpierw poczeka na opinie, a później ewentualnie przeczyta :D
Jak to ładnie napisane, Orlando (prawie "biały wiersz" ;)) - trzyma nastrój, a zarazem delikatnie wplata w siłę uczuć i codzienności, nadrealne nitki..
Moja pani od polskiego powiedziałaby że to tylko "wprawka" i że większej całości z tego być nie może.
Tylko zobacz na reakcje naszych milusińskich, niekoniecznie czytających. Po pierwszym takim rozdziale każdy z nich zapadłby na śpiączkę z przydatkami. ;)
Widzący, o jakim Ty malarstwie mówisz? Sztalugi czy instalacje z dodatkiem totalnej abstrakcji?
Poza tym nie ma już żadnych malarzy i malarstwa - to są obraźliwe terminy. Są Artyści Kontestatorzy oraz ich Koneserzy ;)
Rzeźba jest wtedy kiedy auto owinie się artystycznie na zapomnianym drzewie.
Przy okazji można stworzyć Muzykę - umiejętnie montując dźwięki obecne przy powstawaniu Rzeźby.
To samo z brzdąkaniem - rozkoszny brzęk kufli wsparty melodyjnym zaśpiewem "k...a"
Rzeźby nie próbowałem, ale przy tym jak dzisiaj uświniłem kuchenkę to jakoś nie widzę powodu, żeby próbować.
Gitarę mam, nawet dwie, ale nigdy nie miałem na tyle wewnętrznej motywacji, żeby faktycznie coś z tym zrobić, ale z drugiej strony na to nigdy nie jest za póżno.
A co? :P
No weź sam przeczytaj ten fragment: "Jednak nie wiedział co dokładnie się wydarzyło w ich pierwszą rocznicę. Mógł tylko uznawać. Gdy Ryuu z kolegami tańczyli swoją muzykę ze sławnym producentem muzycznym jako ich widz, poczuł coś. ".
Cóż tu dodać.
Hmm, Widzący należy do czytelników którzy wszystko muszę odbierać dosłownie ;) To była paralela. ;)
Jeżeli Widzący wszystko odbiera dosłownie to nie zdałbym dzisiejszej matury z polskiego ... Niedobrze, oj niedobrze ! Pała !
Nawet nie umiem narysować prostej linii bez linijki.
Ja nawet z linijką mam problemy...
A tak poważnie to po raz kolejny mam problem... z kobietą oczywiście... ;/
Kochliwy ten nasz kong123 ;)
Łyczku - dla ścisłości, "kitajce" to Chińczyki (Kataj, Kitaj), Sony to japońce. W jednym ze swoich postów pisałem "kitajce w Kosmosie" mając na myśli chińską stację kosmiczną - "japońce w każdym domu" to oczywiście konsole Sony. Co prawda, jako że czasy i obyczaje się psują, termin "kitajce" można rozszerzyć na Azjatów jako takich. Podejrzewam jednak że oni sami byliby z tego mało zadowoleni.
Cały czas szukam swojej definicji zakochania... jeśli podręcznikowe objawy miłości objawiają się tym, że człowiek chodzi jak struty, na niczym się skupić nie może, śniadanie je w porze kolacji a pozostałych posiłków nie je wcale i cały czas myśli o tej dziewczynie i spać nie może to ja to chyba mam...
Przestałem nawet jeździć samochodem - ba czuje się jakbym nagle wszystkich przepisów i znaków pozapominał. Nigdy mnie jeszcze tak nie wzięło ;/
Ale to ciężki przypadek - połączenie:nie dla psa kiełbasa z jestem dupa wołowa i jak zwykle spierdole całość ;/
Jeżeli, kong123 - będziesz swoje zakochanie zaczynał od - "nie dla psa kiełbasa" i "dupa wołowa ze mnie" - to musisz najpierw zastanowić się co wybierasz - rolę "psa" czy "dupy wołowej". Jeszcze nie widziałem krzyżówki psa z wołem, choć to mogłoby być ciekawe. Na dokładkę, tajemnicza "kiełbasa" powodująca merdanie ogonem u psa, do "dupy wołowej" zdaje się nie pasować..choć kto ją tam wie.
Dobry pies, pies szybki - potrafi wpaść do kuchni ( tratując kucharza z kucharkami) i porwać oprócz kiełbasy, kawałek mięsa na zagrychę. Takie porywania do dzisiaj praktykują Cyganie (choć nie tylko) ;)
Niepotrzebnie zaczynałem z tym psem i z tą kiełbasą... nie mam już nawet siły na żarty więc napiszę to prościej.
Chodziło mi raczej o to, że w jej przypadku może mieć niemal dowolnego faceta, nie wiem czy kogoś tam ma na oku aczkolwiek ja jestem daleko poza konkurencją. Mnie to właściwie nie ma albo jestem taki malutki, gdzieś tam z boku w cieniu ledwo widoczny...
Opisując dalej od razu zaznaczam, że żadnych zdjęć nie będzie, opis sytuacji wystarczy.
Ona jest zabawna, ma super charakter, umie się dopasować do danej sytuacji, można z nią pożartować i pogadać na każdy temat, powygłupiać się i tak dalej... wygląd dla mnie to sprawa drugorzędna ale mogę zapewnić, że do brzydkich nie należy - wręcz przeciwnie, wysoka, szczupła (w granicach rozsądku, kobieta niemal perfekcyjna). I nie chodzi tutaj o to, że zobaczyłem ładną dziewczynę i już mam gwiazdki w oczach i motyle w brzuchu... - ładnie dziewczyny to ja codziennie widuję na ulicy. Ta jest zupełnie inna... ma taki piękny uśmiech - jak żyję to jeszcze takiego nie widziałem, jak tylko sie pojawi i uśmiechnie to mam już poprawiony nastrój na cały dzień... mógłbym tak patrzeć na nią jak się tak uśmiecha bez końca.
Teraz przejdźmy na chwilę do mnie. Ja jestem może ze dwa centymetry wyższy od niej... mam nudną osobowość i jestem raczej ponurakiem, osobą zamkniętą i małomówną aczkolwiek jeszcze poczucie humoru jakieś posiadam. Przy niej się otwieram, robię się bardziej rozmowny i otwarty.
Od jakiegoś czasu częściej rozmawialiśmy, gdy przychodziła na zajęcia zawsze trzymała się w pobliżu, siadała obok, na zajęciach mniej ciekawych zawsze było do kogo zagadać i ogólnie miło spędzaliśmy czas na tych zajęciach. Jednak wiadomo - nic wiecznie nie trwa, w następnym tygodniu prawdopodobnie zobaczę ją po raz ostatni - później gdzieś sporadycznie, może raz w miesiącu.
Zastanawiałem się czy nie powiedzieć w końcu tego, że jest dla mnie kimś więcej niż koleżanką ale jako, że jestem realistą wiem, że nic z tego nie będzie z następujących powodów:
- jestem za nudny i za ponury żebym mógł się jej spodobać
- jest niemal mojego wzrostu
- wizualnie pasujemy do siebie jak pięść do nosa - ona bardzo ładna, ja - poniżej przeciętnej
- nie mam aż tyle szczęścia
Zdaje sobie sprawę, że nie jeden się za nią ogląda i że najzwyczajniej w świecie nie mam najmniejszych szans. Zresztą po co ma sobie marnować zycie ze mną jak może sobie znaleźć jakąś wartościową osobę.
No i postanowiłem, że nic jej nie powiem - chce zeby mnie pamiętała jako kolegę, z którym rozmawiała na przerwach, z którym miała co robić na zajęciach i pogadać o wszystkim i o niczym. Nie darowałbym sobie gdybym naraził się na zakończenie z nią przyjaźni. Wolę widzieć jej uśmiech chociaż ten raz w miesiącu niż nie widzieć go w ogóle... grunt aby ona była szczęśliwa, mi wystarczy ten jej uśmiech ;)
Nawet nie sądziłem, że kiedyś mnie coś takiego spotka, chyba pierwsza osoba na której mi tak zależy. Zazwyczaj to bez owijania w bawełnę potrafiłem powiedzieć o co chodzi i byłem przygotowany na ewentualną stratę, definitywny koniec znajomości... tutaj tak nie mogę...
No i chyba tak to mniej więcej wygląda a poza tym to jedno z nielicznych, zaufanych miejsc gdzie mogę się komuś wyżalić bo ciężko to trzymać tak w sobie.
Flyby :) Dzięki za sprostowanie, będę wiedział na przyszłość. I tak nazywam praktycznie każdego Azjatę kitajcem czy pędzlem (tak, tak. Wiem co oznacza pędzel w grypserce :D).
kong123 ... A co ma wzrost do tego ? Nie raz, nie dwa widać pary chodzące za rękę, gdzie facet ma 1,60-1,65 a babka ma 1,90 ... Można ? Można. Co do Twojej sytuacji to powiem Ci tak, że koleżanka jest, koleżanki nie ma, a w przyjaźń damsko-męsko nie ma co liczyć. Prawda Paulina ? :D Zastanawia mnie co Ci szkodzi spróbować jednak zdecydować się na taką rozmowę - szczerą ? To że stracisz jej "uśmiech" na twarzy ? Jeżeli tak to Ci powiem, że i tak stracisz i tak, jeżeli nic nie zrobisz. Każdy pójdzie w inną stronę i tyle będzie z "bycia kolegą".
Ja jestem typem bardziej outsidera, może nie taki typowy noł-lajf, ale jednak nie nawiązuje tak szybko kontaktów z ludźmi. Moja kobieta za to odwrotny typ, wszędzie jej pełno, po 5 minutach zna się już z każdym i przychodzi jej to od tak. I co ? No i jesteśmy ze sobą, oczywiście czasem są zgrzyty o to, że jednak nasz styl obycia się różni, ale dajemy rade. Dlatego zapierniczaj do swojej koleżanki i ... Zagadaj :)
Skoro jest taka jak to opisałeś i czujesz to co czujesz - niestety, musisz się odważyć na wyznanie. Jej ładny uśmiech Ci zostanie - nawet jeżeli nie rozbudzisz (łeś) jej uczucia a ona nie jest dziewczyną "pustą". Doceni to i pewnie nadal będziecie się od czasu do czasu widywać.
kong, wiem dobrze po sobie: Powiedz jej. Lepiej jest być odrzuconym i wiedzieć na czym się stoi, niż żyć we własnej wyobraźni "a co gdyby". Ja tak zrobiłem, dostałem grzeczne nie i wyszedłem na tym lepiej, bo tak to bym tylko marzył i się bał.
A co ma wzrost do tego ? Nie raz, nie dwa widać pary chodzące za rękę, gdzie facet ma 1,60-1,65 a babka ma 1,90 ... Można ?
No raczej coś tam ma... niższy chłopak raczej nie jest powodem do dumy, po co narażać kogoś na niewybredne komentarze? Wiadomo, że kobieta lubi buty na obcasie założyć a wtedy co - niższy jestem prawie o głowę ;p No ale nie moja wina, że mam tylko 178 cm ;p
Ja jestem typem bardziej outsidera, może nie taki typowy noł-lajf, ale jednak nie nawiązuje tak szybko kontaktów z ludźmi.
Ja mam bardzo podobnie i dlatego tym bardziej uważam, że nie mam żadnych szans. Poza tym nie mam aż tyle szczęścia... wręcz przeciwnie, skończy się praktycznie tak jak zwykle więc lepiej w ogóle się nie ośmieszać.
Z całej tej sytuacji chyba tylko ostatnio kolega się połapał... ale on to wygadany jest i wszystko potrafi obrócić w żart ale wydaje mi się, że wie o co chodzi ;) Nie raz już sugerował przy nas, żebym się za nią... brał ;) Ja to tylko oczy z podłogi zbierałem
Dzięki panowie za miłe słowa ale w takiej sytuacji jestem skazany na porażkę. Posługując się kolejną metaforą - mając do wyboru dowolny samochód Trabanta przecież nie wybierze ;)
i na dzień dobry zasłyszane w RMF FM
http://www.youtube.com/watch?v=2tmc8rJgxUI
Dzięki panowie za miłe słowa ale w takiej sytuacji jestem skazany na porażkę.
Słuchaj, w tej sytuacji tylko TY tak myślisz kong. Nigdy się nie dowiesz, dopóki nie spróbujesz. I co ci będzie po tym uśmiechu co miesiąc, jeśli będziesz żył ze świadomością, że jej nie masz. A jak znajdzie chłopa, to jeszcze się z goryczy pochorujesz, bo będziesz się obwiniał, że nie spróbowałeś. Never say never mate. Zaoszczędzisz sobie czasu i kłopotów, po prostu wóz albo przewóz, bo półśrodkami to nic nie zrobisz.
Rety, co za kupka kompleksów ..całe życie miałem 178 cm a teraz to pewnie mniej i do głowy mi nie przyszło że to może mi przeszkadzać w kontaktach damsko-męskich ;) Niemniej pamiętam że w wieku konga123 tłamsiła mnie straszna nieśmiałość względem dziewcząt. Kiedyś zobaczyłem na krakowskiej ulicy cud blondynkę z rozwianym włosem. Nigdy nie zawierałem znajomości na ulicy a wydawało mi się że to dziewczyna jak z filmu. Pół miasta za nią obszedłem zanim się odważyłem podejść. To było przeżycie, ech. I wiecie co? To była przemiła dziewczyna, niestety z Gdańska. Pamiętam że przysyłała mi kartki z promu na którym pracowała.. Zakochać się nie potrafiłem niestety ;(
Startuj, kong123 i przestań się nad sobą rozczulać ;)
Co ja widzę? Orlando gra w Skyrima!
Oto straszliwy Ork będzie szalał po drogach i miastach Skyrim, zjadając żywcem co cnotliwsze niewiasty i poniewierając bandytów. Szerokim łukiem będą go omijać mamuty z asystą gigantów, wiedząc jak bardzo mu smakuje ser mamuci..
Zastraszone smoki będą siedzieć po szczytach najwyższych gór a po karczmach bardowie będą śpiewać tylko o nim pieśni (zresztą z jego tekstem) ;))
Coś ostatnio coraz częściej zaglądam na GOLa ... Po 2 latach nieobecności zaczynam wracać do Was stare grzyby :)
Nie da się ukryć, Łyczek że wzruszenie ściska nam gardło (eee, klawiaturę) ;)
Oczywiście zakładamy że powracasz nie tylko dlatego że nudzisz się w pracy ;)
Flyby ... Najpierw to trzeba mieć pracę, poszukiwania trwają ale w sektorze spożywczym ciężko będzie cokolwiek znaleźć w Warszawie (ewentualnie pod) bez znajomości, zatem trzeba szukać ogólnie pracy. Takie czasy w sumie, ale już się i tak nastawiam na to, że 5,5 roku studiów poszło w niepamięć i bez sensu ... Chociaż do zrobienia magistra inżyniera jeszcze ponad pół roku.
Takie czasy w sumie, ale już się i tak nastawiam na to, że 5,5 roku studiów poszło w niepamięć i bez sensu
Mam to samo..
Trochę za późno zabrałem się za szukanie też.. W kilka miejsc próbowałem się wbić po znajomościach, przeważnie nikogo nie szukają.. Zaś z sektora IT duże firmy nie kwapią się do błyskawicznego odpowiadania - albo w ogóle odpowiadania, że nie są zainteresowani - co strasznie wnerwia..
Praca ..coś wiem o tym bo próbowałem pomagać jak o znalezienie pracy chodzi. Dobrze było, jak po prostu była to praca, bez względu na aspiracje i możliwości poszukującego. Jak się tak rozglądam, większość znajomych pracujących, ma kłopot do momentu znalezienia pierwszej pracy. Potem (zakładając że w owym miejscu pierwszej pracy wykazuje się wystarczającą operatywnością, łącznie z kontaktem) często nie ma już kłopotu ze znalezieniem pracy innej, najczęściej lepszej. Mówię oczywiście o pokoleniu co dopiero zaczyna użerać się z codziennością. Reguły podstawowe (mimo zmiany ustroju) zawsze są takie same. ;)
Startuj, kong123
Już zdążyłem wylądować.
W Skyrimie nie wiem czy widziałem połowę świata a już mi się znudził na tyle, że nie chce mi się podchodzić do niego kolejny raz. Za to Fallouta nie mam dość. A w lipcu chyba premiera pecetowa tej gry z zombiakami - może wtedy się trochę zrelaksuje i zapomne...
Praca? Chciałbym jakąś mieć ale niestety nie mam znajomości...
Mam nadzieję, kong123, że lądowanie było prawidłowe i nie połamałeś sobie podwozia ;)
Tobie nie nudzi się Fallout, mnie nie nudzi się Skyrim ;) W jakimś sensie są to gry podobne, tyle ż Skyrim ma znacznie większy świat, staranniej opracowany pod każdym względem i znacznie większe możliwości jak o zabawę chodzi ;)
Poczekamy - może trafi się dobra, falloutowa gra. Wiem że ta zombiakowa postapokalipsa o której piszesz, ma takie ambicje. Gdyby się udały - też mogę pograć. W sumie - wsio rawno kogo się rozwala, zombiaków czy radioaktywnych mutantów. Jednak zombiakowata apokalipsa jest pozbawiona odniesień i tradycji, nie przekonuje mnie i nie zachęca do zabawy. W tym wypadku już lepiej prezentują się wszelakie ufoludki - bo tu i ówdzie fundowały i fundują ludzkie histerie. ;)
"Szukajcie a znajdziecie" - to cytat odnośnie pracy ;) Niektórzy przekręcają go na - "szukajcie a będzie wam dane" ale to nie jest to samo ;) "nie mam znajomości" ;) Z nimi tak jak z pracą. Błędne koło, co?
Było miękkie lądowanie i podwozie nie ucierpiało.
A tak na poważnie to już zdecydowałem, że nic nie powiem skoro i tak wiem jaka będzie reakcja.
Sprawy pracy już przemilczę, przejdę do gier.
Ze Skyrimem to mam taki problem, że początek nie za bardzo mi się podoba - zaczynanie gry od nowa nie daje mi tyle frajdy co w Falloutach. Oczywiście to dla mnie dalej bardzo dobra gra ale jakoś nie potrafię się w nią tak dobrze wczuć... zresztą zawsze od pogromców smoków machających mieczami wolałem postapokalipsę i pancerze wspomagane ;)
że nic nie powiem skoro i tak wiem jaka będzie reakcja.
Durniu, NIE WIESZ. W tym problem. Nie wiesz, co siedzi w jej głowie. Dobra, zapytasz i ci odmówi. Co z tego? Pomyłki i porażki są normalne, nigdy nie możesz się ich wstydzić, czy też przed nimi uciekać. Piękno życia nie polega na tym, że przechodzisz przez nie z ciągłym uśmiechem na ustach. To te pęknięcia, nasze porażki, obawy i pomyłki są wypełniane chęcią spełnienia, mówienia sobie "mogę lepiej'.
Czas na historyjkę. Byłem w dokładnie takiej samej sytuacji co ty. Ładna, inteligentna, świetnie się rozumiemy. Ja uważałem siebie za nudnego, nic nie znaczącego gościa. Dobre dwa lata dusiłem w sobie to, co czułem. W końcu w wakacje poszedłem do jej pracy (mały zakład fotograficzny, zwykle jest albo sama, albo z szefową). Kojarzysz te nastoletnie klisze, jak to żołądek podchodzi do gardła, a główny bohater stoi przypięty do ściany, sparaliżowany ze strachu? To byłem ja. Dalej nie mogę w to uwierzyć i wtedy też nie mogłem, ale byłem jak głupi nastolatek. Jednak nie odwróciłem się. Przełknąłem własną niepewność, poszedłem. Rozmowa rozmowa, niedługo był koniec pracy, to odprowadzę na tramwaj. Ręce mi drżały jak chyba nigdy w życiu, ale przemogłem się. Odmówiła.
Wiesz, jak fantastycznie się z tym czułem? Wielki kamień przypuszczeń i setek różnych scenariuszy mi spadł z serca i czułem się wolny. Dość domyślania się, przewidywania, dokładnie się dowiedziałem, na czym stoje. Ponieważ nie żałowałem tego, że mi odmówiła. Nie żałowałem dlatego, że spróbowałem. Jedyne czego możesz w życiu żałować to stracone szanse, bo one nigdy nie wrócą. Świata nie tworzą nic nie znaczący ludzie, którzy nigdy nie ryzykują. O nich świat zapomina. Jedynie ci, którzy na starość mogą powiedzieć "spróbowałem i dałem z siebie wszystko" są prawdziwymi zwycięzcami. Bo życie jest krótkie. W miliardach lat istnienia tej planety jesteśmy małymi pyłkami w historii wszechświata.
Dlatego korzystaj z życia ile możesz, bo drugi raz nie będziesz miał takiej szansy.
I jak po tym dalej będziesz mędził, to przysięgam, że przyjadę i cię wezmę za fraki sprzed komputera! :P
Orlando - Darat cię o 300 metrów męczy, a ty masz zamiar się do konga fatygować, żeby go za szmaty ciągnąć ? ;f
kongi - psst. jesteś bezpieczny
"nic nie powiem" - błąd. "wiem jaka będzie reakcja" - nic nie wiesz, dopóki tego nie usłyszysz z ust dziewczyny, ozdobionych tym uśmiechem, co Ci się tak podoba. Nawet pierwsza reakcja negatywna, niczego tak naprawdę nie przesądza. Partia, często (nie zawsze) dopiero się rozpoczyna ;) Bywa, kong123, że (stara to prawda) o kobietę trzeba powalczyć. O ile jest tego warta (dla nas) ;)
Przecież skyrimowskie zuchy jadą na "pancerzach wspomaganych" aż miło (zaklinanie - pancerze magiczne). Niektóre z pancerzy ciężkich są nawet podobne w wyglądzie ;) Smoki odgrywają kilka ról naraz - od bombowców po inteligentne (nie bardzo) statki kosmiczne ;) Kiedy doszły kusze, masz wszelakie rodzaje strzelania - za artylerię lekką i ciężką, służą czary. Mody dodają resztę i jeszcze coś nadto. ;)
I coś dla Orlanda - jak dotrze w to miejsce, będzie miał szanse zostać wielkim bardem ;)
Miejsce nazywa się "Bardzi Sus"
No no... wypowiedź Orlanda jak strzał w pysk na otrzeźwienie - oczywiście w pozytywnym znaczeniu... daje do myślenia i podbudowuje ale i nasuwa kolejne problemy... w takich sytuacjach zazwyczaj ciężko jest mi cokolwiek powiedzieć, najlepiej zrobić to na osobności no ale przeważnie w koło są koleżanki... a bycie taką ciotą bez odwagi wcale nie jest łatwe i prawdę mówiąc to wątpię czy dam radę ale może przynajmniej zastanowię się jak to zrobić...
Natomiast to co napisał Ishi wpadło mi do głowy niemal natychmiast po fragmencie przyjadę i cię wezmę za fraki ;D
No i ten obrazek z tą marchewą jakiś taki pozytywnie motywujący ;) a właśnie - mam swojego własnego marchewożercę, którego uratowałem przed wylądowaniem na stole ------------------>
Flyby i widzisz tutaj u mnie tak jest, że jak słyszę nie to rozumiem to dokładnie i więcej nie próbuję.
Modować Skyrima nie mam czasu - Fallouta tylko trochę upiększyłem, Skyrim moze też się doczeka a dodatków niestety nie mam ;/
Powiedz, co myślisz. Nie układaj sobie żadnych przemów w głowie, dialogów, ustalone odpowiedzi na ustalone pytania. "Chcesz iść do kina? Wyjść gdzieś razem?"
Ja naprawdę wiem po sobie, jak bardzo umysł może być samodestrukcyjny. Jednak nie możesz nigdy porównywać swoich najgorszych sekretów zza kulis do najbardziej błyszczących fragmentów życia innych.
A Skyrim rzecz piękna.
Po staremu... nie widziałem jej dzisiaj... ciężko ją zastać, telefon rzadko kiedy ze sobą zabiera(!) a na FB też rzadko kiedy zagląda. Po niedzieli na pewno będę się z nią widział.
Mógłbym wrzucić kolejny obrazek, ale już wiesz dobrze (mam nadzieję) co zrobić. Teraz liczę na ciebie. Ale przede wszystkim ty licz na siebie.
Wiem co zrobić, nie wiem jak to zrobić i nie wiem czy wystarczy mi odwagi żeby to zrobić... mam nadzieję, że się uda (tz. że wystarczy odwagi bo o jej reakcji jestem przekonany...)
No ale jak mi ma to pomóc to jakoś może mi to przejdzie przez gardło ;)
że wystarczy odwagi bo o jej reakcji jestem przekonany...
Bo zaczne wrzucać obrazki....
Jest tego masa, ale nie będę przeciążął GOLowych serwerów.
A z zupełnie innej beczki: śpiewające dzieci
http://www.youtube.com/watch?v=hTG1UG2vIdo
Muzyka dobra a obrazek jakoś na mnie wrażenia nie zrobił :) Jakoś mnie mam nic ciekawego cobym mógł zarzucić i co mi się podoba... chociaż może tak nietypowo http://www.youtube.com/watch?v=gOgpdp3lP8M
Orlaaandoo ..ciekawość mnie zżera ..jaką to postać zafundowałeś sobie w Skyrim?
Na pewno męską :(
To nie ma większego znaczenia ;) Chociaż skoro wyżej obstawiałem Orka - Orczyce są piękne ;(
Wilkołakiem? Taka kupa ryczącego, obślinionego futra? To lepiej lordem wampirzem, podskakuje i jest znacznie paskudniejszy..
Na pewno męską :(
A co w tym złego?;) Ja też zawsze jak mam wybór to wybieram płeć brzydszą ;p Kiedyś w Falloucie próbowałem grać kobitką ale jakoś nie za bardzo mogłem się wczuć i traciłem na klimacie... może tam i macie fajne mody na cycki ale do gry mi się to nie sprawdza ;p
To sama perwersja, kong123 - zwiewne dziewczę rozwalające łby z broni dużego kalibru..
Już pisałem że od początków gier byłem skazany na męskie postacie, bez możliwości wyboru. Zresztą, jak długo można grać jedną, narzuconą postacią? Każdy z graczy w jakimś sensie musi identyfikować się z takim jednostkowym bohaterem gry. Czasami to nie pasuje (opracowania postaci przez twórców gry, jej losów, drażnią okrutnie, są zbyt szczegółowe) po jakimś czasie zaczyna mnie to nudzić..
Flyby.
Oczywiście niesamowicie dobrze się bawie w Skyrim. Obecnie dobre 5 godzin jestem w Whiterun, z czego bite 3,5 spędziłem na czytaniu książek u Jarla. W końcu miałem dość, to zacząłem zwiedzać i wykonywać przysługi (Ancient Stones to taki piękny utwór http://www.youtube.com/watch?v=Cmp5fr4wUEA a znałem wcześniej, bo z dobry rok słucham OST z Skyrim, ale w połączeniu z płaczem deszczu uderzającym o kamienistą drogę, mmmm), ide sobie do miejsca na J (Jarghrhrhll, jakoś tak) i co widzę? Więcej książek. Powstrzymuje swoją wewnętrzną potrzebę czytania i idę dalej i nagle dołączyłem do Towarzyszy.
Co możesz mi o nich powiedzieć?
I czy czytałeś historię o Barenziah? Świetna rzecz, aż prawie podskoczyłem, gdy zobaczyłem trzecią część (a 4 i 5 miałem już w plecaku).
A postać mam Norda, bo nie chcę się wyróżniać z tłumu. Do tego dzielę ich miłość do mrozu.
Towarzysze ;) Dwie moje postacie zostały heroldem Towarzyszy (szczyt kariery). Jest sporo zadań ważnych dla promocji swojej w Towarzyszach i jeszcze więcej pobocznych. Hmm, trzeba spełnić oczywiście w zadaniach głównych, pewien podstawowy warunek o którym nie chcę na razie pisać, jeżeli się domyślasz jaki - zapytaj. Po zostaniu heroldem w zasadzie można zrezygnować z zadań pobocznych, nie wiem czy w ogóle się kończą - nie chciało mi się sprawdzać.
Czytałem o Barenziah - jest wiele takich historii, które (zwłaszcza jeżeli trochę się uruchomi swoją wyobraźnię literacką) są jeszcze lepsze. Niektóre z tomów tych historii, choćby tylko po zajrzeniu do nich , są nagradzane punktem umiejętności, takich czy innych. Podobnie jak w życiu, po przeczytaniu poradnika "Jak zostać bogatym" ;))
Mam i Norda odzianego w wilczą skórę (to już mod tylko dla panienki) ale wszystkie postacie ze Skyrim teoretycznie mrozu nie powinny się bać, jeżeli choć trochę bawią się magią. Ja jestem w tym względzie sprawiedliwy - rozdzielam punkty poziomowe po równo (tak samo je uczę), więc moje postacie są uniwersalne we władaniu bronią i czarami ;)
Aha, wykonywanie zadań - najczęściej (wbrew pozorom) pośpiechu nie ma - można je wykonywać na przemian z innymi zadaniami. Po załatwieniu swojego pierwszego smoka - także możesz spauzować z wątkiem głównym gry. Co prawda smoki są wtedy rzadsze ale jak ktoś chce, to je znajdzie (dla urobku - kości, łuski i inne smocze nadzienie) ;)
..Piękna jest Samotnia w takie noce ;) -->
Nom bardzo ładna ta Samotnia, tylko dlaczego zrobiłeś jej zdjęcie z takiej (kształtnej) pup... strony? ]:->
Ah przypomniałem sobie Fly, nie przesadzaj z modami bo znów ci się skyrim sypnie (który to byłby już raz)?
P.S
Czy to jest... futro? Wystaje Ci z uszu?
Snif, snif... Spałeś w psiarni? śmierdzisz mokrym psem (coś w ten deseń) :)
<orlando gra w skyrim part 1>
*otwiera inventory*
*czyta książkę*
Flyby - idź za radą stitcha, nie pakuj już tyle botoksu w te piękne dziewoje, bo się gra wykruszy ;))
Masz ci los ..pokazuję skyrimskie dziewoje od strony ich naturalnego piękna, przynależnego płci - a oni o "botoksie" ;(
Krzyżaków czytali? Jagienkę pamiętają co zadkiem na ławie orzechy tłukła i z włócznią na niedźwiedzie chodziła?
To był właśnie prototyp skyrimskich niewiast.. Botoksu jej nie trzeba było..(zwłaszcza od tyłu)
I nie straszcie Orlanda uwagami strażników - niektórym zapach mokrej, psiej sierści nie przeszkadza..
Przecież te teksty przechodniów są w tej (w sumie nudnej) grze najlepsze :D
A plusy dodatnie (chocby imunitet na choroby włącznie z wampiryzmem, czyli nici z zostania hybrydą z undergrounda) bycia wilkowyjem przeważają nad plusami ujemnymi (wrażliwość na srebrną broń) :P
A tak swoją drogą Sienkiewicz w tym opisie nie miał na myśli kształtów rubensowskich? ]:->
"Przecież te teksty przechodniów są w tej (w sumie nudnej) grze najlepsze :D"
.."w sumie nudnej" ..narażasz się z takim tekstem, Stitch, bardziej niż ci "strażnicy i przechodnie" ;)
Gdybym miał użyć podobnego tekstu, to napisałbym - "gra jest nudna dla tych, co w nią grać nie potrafią" ;))
Jakie kształty kobiet miał Sienkiewicz na myśli? Tak nawiasem, to Sienkiewicz solidnie studiował materiały źródłowe. Nie było ich co prawda, zbyt dużo jak o średniowiecze chodzi ale historycy końca XIX wieku (n.p. Szajnocha) potrafili już całkiem dokładnie opisywać codzienne życie średniowiecza. Sienkiewicz znał pewnie ich prace.
Rubensowskie kształty, zresztą także wciąż były w modzie - to od nich pochodzą stare określenia "rubaszne", "rubaszny" ;) Ciała kobiet jako takie, z pewnością nie uległy zmianie od czasów średniowiecza ;) Rubens nadał im tylko określoną wizualizację - z korzyścią dla kobiet, dotąd widzianych skromnie i w wielce pobożnych pozach ;)
Dorzucę: W Skyrim rola kobiet została doceniona, jak w żadnej innej grze ;) W mitologii i w życiu codziennym ;) Czy można się więc dziwić że gram postaciami kobiet z podwójną przyjemnością?
I jeszcze jeden wtręt - nie gniewajcie się. Jak najbardziej chodzi mi o projekcję graficzną w grach komputerowych - polecam taką króciutką "Historię Sztuki" Karola Estreichera, może ktoś miałby ochotę poukładać sobie w głowie odbieraną w grach grafikę? Facet nie przynudza (znałem go ;))
Widzisz Fly każdy fan (C)rpg-ów dąży (przynajmniej tak mu się wyadaje) do bycia "bogiem"/
Ja w skyrim zdobył mistrzostwo w łucznictwie (100??), prawie wszysztko w skradaniu i max w kowalstwie...
...co zepsuło mi tę grę... bo jak się praktycznie wszystko miało na "szczała z przyczajki" to fun z gry poszedł się... paść ze smokami...
Wątek fabularny miałem chyba do połowy (może mniej), towarzyszy skończyłem jak i Ty, wilkołakiem zostałem (nie uleczyłem się z powodów wymienionych we wcześniejszym poście), magów liznąłem, złodzieje mi nie odpowiadali, wojowników już nawet nie pamiętam...
Krajobraz kojarzę na przepiękny... ale czegoś mi brakowało w tej grze... (w sumie to obliviona też nigdy nie ukończyłem mimo że podchodziłem z 5 razy do niego).
Jak to mówią o gustach się nie rozmawia, i jest z nimi jak z du#ą, każdy ma swoją... ;p
Ja na ten przykład wyżej cenię Fallouta 3 (którego przeszedłem 3 razy) niż new vegas* którego nawet nie skończyłem (śmieszne może się wydawać to, że tak jak i większość graczy, też uważam new vegas za lepszą grę od trójki)..
A co Sienka oraz kształtnej Samotni :P to był taki dżołk :) tym bardziej powinieneś pamiętać, bo sam Ci polecałem, pomagałem z modami do F3, F:NV oraz Skyrim... w czasach gdy nexus jeszcze nie miał swojego mod-managera. :]
A do skyrim zamierzam wrócić... jak tylko legendary stanieje do przyzwoitej ceny (niestety dlc osobno nie opłaca się kupować, więc poczekam i upgraduję swojego TESa do legendary, pewnie gdzieś w okolicach którejś steamowskiej wyprzedaży)..
*- w sumie nie skończyłem z powodu pisania pracy mgr, jakoś się oderwałem od gry, obroniłem a ciąg do gry się rozmył... plus pewnie jakaś inna gra wyszła (może ME2 albo co innego)...
"zdobył mistrzostwo w łucznictwie (100??), prawie wszysztko w skradaniu i max w kowalstwie...
...co zepsuło mi tę grę..."
To pocieszę Cię Stitch, gra z dodatkami, umożliwia po osiągnięciu umiejętności na "100", skorzystanie z tak zwanej opcji "legendarnej". Jej zatwierdzenie kasuje daną umiejętność do 15 punktów, daje też kilka punktów (w zależności od usprawnianych w niej zdolności) na rozdzielenie po umiejętnościach dotąd pomijanych. Podniesiono także do 80 - ciu punktów poziomy. To daje rzeczywiście większe możliwości zabawy, już próbowałem ;)
O, pamiętam Stitch Twoją pomoc względem Neksusa i modów - nie dałbym sobie rady bez Ciebie ;) Zresztą SKSE dotąd boję się zainstalować - oczywiście muszę uważać, to właśnie mody robione pod SKSE (i podobne) mogą wywalić mi grę kiedy je zainstaluję bez owego SKSE ;)
Ostatnio przymierzam się do instalacji Fallouta 3 (wersji steamowskiej) i oglądam mody. Niemal wszystko można instalować NMM - nawet ten niezbędny FOMM (czy jak mu tam). Tyle że nadal nie wiem jak wtedy choćby grę odpalać. Strasznie dużo do czytania i główkowania ;(
No i podejście do gry Orlanda mi się podoba ;) W Skyrim też gram Nordem - wtedy najlepiej wczuwam się w klimat, innej rasy nawet nie biorę pod uwagę ;) Jak będzie wolna chwila a najlepiej tydzień to wrócę do gry...
PS. Jutro możecie ewentualnie trzymać za mnie kciuki pod każdym względem ;p
http://www.youtube.com/watch?v=O3IrqmsC2rY
Akurat używam tych kobz, jako dzwonka do komórki, Widzący ;) Tu i ówdzie, robi taki dzwonek wrażenie..
Zatem jutro dzielny Nord, kong123 będzie w akcji ..wystarczy jeden grymas (też Nordki?) aby zgubił topór i wrócił do domu na tarczy ;)
Czyż nie warto grać płcią piękną?
Sam jesteś kobza!
Kobza wygląda tak -> http://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Kobzy.jpg
To są dudy! Wygladają tak -> http://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Annotated_stand_of_great_highland_bagpipe.jpg
Eee tam, dymasz w worek z pipką ;) - "Obecnie za sprawą uzusu słowniki dopuszczają stosowanie określenia kobza i kobziarz w odniesieniu do gry na dudach[2]"
http://pl.wikipedia.org/wiki/Dudy
Jak najbardziej - jeżeli weźmiemy pod uwagę że w języku czeskim "laska" to nazwa miłości - wszystko będzie w porządku ;) Po prostu "takowa laska" (taka miłość) ;)
Widzący - Funeral Song? Bardzo ciekawe ale jak już to prędzej http://www.youtube.com/watch?v=JoolQUDWq-k ;p
<--------- Eee tam, dymasz w worek z pipką ;)
Wolałbym jednak wrócić samochodem Flyby ;) I żeby te zaloty były takie proste jak w grze ;p
Jest jedna niezawodna metoda zalotów, wymaga cierpliwości, to zdobywanie przez wypieranie. Zawsze musisz być pod reką, dostępny, pomocny, nienarzucający się ale dyspozycyjny. Konkurencja nie może, Ty jesteś, konkurencja nie chce, Ty chcesz, konkurencja nie kupuje kwiatów, Ty zawsze i to wyłącznie mimochodem. W lewo, to w lewo, w prawo, to w prawo, płakać w rękaw, zawsze masz gotowy rękaw i tak dalej. Nie ma obrony przed tą metodą, obiekt przyzwyczaja się powoli aż stajesz sie niezbędny jak powietrze, Twój zapach, wygląd i zachowanie jest elementem życia. To takie naturalne.
"I żeby te zaloty były takie proste jak w grze"
To zależy, kong123, w tym wypadku w grze stosuję mody - mają niekiedy dość skomplikowane układy ;)
Ot, Widzący podał Ci metodę zalotów starą jak świat - skutkuje jak najbardziej, trzeba tylko trochę inwencji i cierpliwości..
Metoda stara jak świat ale jednocześnie chyba narzuca wiele zmian w swoim zachowaniu... a nie powinno być tak żeby akceptować siebie takim jakim się jest? Koniecznie trzeba stać się taką ''maszyną''?
Poza tym nie będę się rozwodził, młody jestem, pewnie jeszcze g*wno wiem.
Poza tym dzisiaj jest meczyk, trzeba obejrzeć i się trochę odprężyć, jutro będzie chwila prawdy ;)
Cóż... innym razem może się uda...
A nie mówiłem, że wyjdzie na moje?;)
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=IWwMqa-_210
..o jejciu ..śpiewająca, prawie żywa manga
Ja na miejscu konga123, czułbym się pocieszony..
Hmm, chociaż nic nie wiemy bliżej o tym eee ..koszu ..może to było wahanie się, namysł po zaskoczeniu? ..może kong123 został tylko przeniesiony do "rezerwy"?
Flyby und Iszi zerknijcie tu -> https://www.gry-online.pl/newsroom/fallout-4-zostal-pokazany-na-targach-e3-wyciekly-nowe-informacje/zd1308a
Wiadomo że Fallouty to takie kury co znoszą złote jajca swoim producentom nawet na plotkarskim wstępie..
Tylko - specjalnie to twórcom dalszej części Fallouta nie zazdroszczę - co tu nowego wymyślić w radioaktywnej postapokalipsie, co by było nawiązaniem do starych Falloutów a zarazem było na tyle nowe, abyśmy się dobrze bawili?
Na mnie takie pocieszenie Widzący nie działa ;p Ale dzięki za troskę ;)
Hymm... tylko teraz co dalej??
Ooo nowy Fallout
]:-> Kong tutaj masz lepsze pocieszenie http://www.youtube.com/watch?v=HhZsufrAeMg
P.S zaraz mnie też szl,, trafi... znów OTP w swtorze nie działa...
oczywiście pierd BW nawet o tym nie zaćwierka ani żaden mod się nie pofatyguje do zgłoszenia na forum...
widzę że bioware jednak już dawno umarło, i z takim podejściem do klientów raczej nie wstanie...
Jak pocieszać to na całego:
http://www.youtube.com/watch?v=PyshcXULORk
tekst jest zajebisty.
Edit: i dla Fly coś mam, może się spodoba: http://www.youtube.com/watch?v=7ghTtcrZnmE
O Perfect zawsze był u mnie mile widziany ;)
Widzący - niestety nic nie rozumiem ;(
A od siebie mogę wrzucić np. to http://www.youtube.com/watch?v=xr0KswfnC_c chociaż chyba raz już wrzucałem ;p
Ehh.. i Green Day dzisiaj w Łodzi gra a mnie oczywiście tam nie ma ;/
każdego czasem w czuprynę przypraży...chociażby nie wiem jak był odporny ;)
hymm... http://skyrim.nexusmods.com/mods/35867/
Ja gram paniami, kong123, więc mnie taki mod by nie przeszkadzał. Tyle że nie jest mi potrzebny ;)
..taka opcja wchodzi w skład innego modu ;)
Gdyby tej wyobraźni nie mieli - nie byłoby modów :) A tak jeden robi pierścień do masturbacji, inny poprawia muskulaturę pań, jeszcze inny zadba o wygląd kapusty czy pomidorów ;)
Każdy dobiera sobie co pasuje - no nie, kong123? Przecież ja tego linku tutaj nie wrzucałem ;)
Przecież ja tego linku tutaj nie wrzucałem ;)
Dobra, dobra przyznaje, że mam nieco zboczony umysł ;D
Jutro robię powtórkę do NV i ogólnie chyba już do końca tygodnia zamknę się w domu i będę przeszukiwał na nowo Mojave ;p Już mam dość obcowania z ludźmi, wracam do swojej nory ;)
Tak poza tym przeze mnie i moje problemy to wątek nie ma banera więc moja propozycja:
http://imageshack.us/photo/my-images/822/4ifk.jpg/
Czyli jednak nie będę musiał żegnać się z Forzą i żywymi trupami? (oczywiście zakładając, że Microsoft odnajdzie w miarę szybko Polskę na mapie Europy ;))
Całkiem niezłe pozdrowienia, kong123 ;)
Stranger - ja po prostu już nie ufam panom od konsoli xboks one. Przecież ta skrzynka będzie tak czy owak już uzbrojona w te wszystkie "wynalazki", mające na celu zarabianie szmalu na ograniczeniach i duperelach. Kiedy się takie coś kupi - Microsoft będzie mógł powoli realizować swoje pomysły. Pod inną nazwą, stopniowo ale skutecznie..
I co im zrobisz? Oddasz im, nie będziesz kupował gier?
Flyby --> Ja wiem, że zachowuję się trochę jak nastoletni gówniarz, który przy pierwszej okazji rzuca się w ramiona osoby, którą jeszcze parę dni wcześniej publicznie opluwał, ale siła exclusive'ów robi jednak swoje. ;) No, chyba że się okaże, że wszystkie gry poza Forzą zawiodą, bo tak na dobrą sprawę w 100 procentach ufam jedynie panom z Turn 10 Studios. ;)
Prawdopodobnie, Stranger, gdyby Microsoft i xboks one byli wyłącznymi posiadaczami gier takich jak Fallouty czy Skyrim i mnie "zmiękłaby rura". Na całe szczęście, tak nie jest. Wystarczy tutaj przykład Cenegi - narzekam na tego wydawcę, krytykuję (słusznie) - lecz kupuję wydawane przez nich gry, nie mam wyjścia ;)
Grające pudełka wciąż jedynie uzupełniają mi półkę z grami - nie mam potrzeby traktować ich priorytetowo ;) Dlatego to co kupię (jaką konsolę) za kilka, kilkanaście miesięcy, będzie zależało od wielu czynników ;)
Nadal "na prowadzeniu" (dla mnie) jest Sony - ja mam czas, ja poczekam ;))
Konsola obciążona na starcie przystawkami a la kinect, telewizją i kapelą podwórkową - z całą pewnością nie będzie mi potrzebna. Moje poletko do obróbki nie wymaga kombajnu ;)
Generalnie gdy kupowałem mojego Xboksa to też przeważyły exclusive'y, bo cenowo obie konsole były już wtedy na dość zbliżonym poziomie i nie miałem też pojęcia jakim cudownym urządzeniem jest padzik 360-tki. :) No i faktycznie przydałaby się wersja pozbawiona Kinkieta. :)
Była gadka o jakieś pośredniej"nowej" konsoli xboks - gdyby miała siłę xboks one a była pozbawiona kinkietowych dupereli i innych takich - to byłoby coś. Jakoś o niej już nie słyszę..
Pośrednia konsola? Raczej zwykły pecet, jeżeli na konsoli ma pracować Winda to czemu nie na odwrót?
Widać Widzący że nie wszystko widzisz - za mało grasz ;) Gra opracowana na konsolę ma wyciskać z biednego pudełka wszystkie soki, prezentując (w założeniu ;)) najlepszą, płynną grafikę. Wkładasz płytkę, grasz - bez kombinacji, czy pójdzie, jak pójdzie i co robić, aby szła jak najlepiej. To wygoda dla gracza - niewygoda (jak dla mnie) to brak modów ;))
Dostęp do internetu w wypadku konsoli, potrzebny w wypadku patchy (poprawek) - też zaczął się od wygody dla gracza.
Niestety, bardzo szybko okazał się jeszcze większą "wygodą" dla twórców gier i właścicieli konsolowych serwerów ;)
Teraz firmy robiące gry, mogły sobie pozwolić na niedopracowania i eksploatację "żyły złota". Szły poprawki i inne duperele za darmo - zbierano kasę za wszelakie dodatki i zwykłe śmieci w postaci stroju postaci na interfejsie.
Taka polityka zdominowała konsolę xboks - być może podobnie było na Sony - pewnie jednak w mniejszym stopniu.
Wtedy nadszedł czas aby z tej całej "czapy" w jaką obrosło konsola, uczynić "królestwo absolutne" - kontrolowane jeszcze lepiej i jeszcze sprawniej wyciskające szmal z graczy. I bardzo dobrze się stało - być może część graczy zacznie myśleć co tak naprawdę jest dla nich rozrywką a co robieniem ich "w konia".
"Pośrednia konsola", Widzący, powinna być pozbawiona Windy jako takiej, ponieważ nie jest pecetem ;)
Jej program obsługi gracza powinien być minimalny - ma wykorzystywać swoją siłę i nowe rozwiązania technologiczne jedynie dla gier. Tytuły tylko na taką konsolę? Proszę bardzo, o ile będzie to się opłacało graczom (cena) i firmom od gier (koszty) ;)
A może powinno być inaczej? Mało istotny sprzęt, tylko system operacyjny uruchamiający sie na każdym sprzęcie i na dodatek uruchamiający każdy program?
Kiedyś w ten sposób myślano, tak miały (czy też mają) funkcjonować chmury, wirtualizacja środowisk i aplikacji.
Przeciwstawiasz temu absolutną specjalizację, gameboje dla jednej gierki to szczyt takiej piramidy.
Mocno nie po drodze z Widzącym.
Jestem wygodnym graczem, Widzący - dlatego kupowałem konsolę (o czym wyżej na początku mojego ostatniego postu) - chmurki i inne mnożące się systemy nie obchodzą mnie ;) Nawet chmurki nie próbowałem, bo na cholerę? Nie interesowały mnie i nie będą interesować telewizje, you tuby, radia takie i owakie, galerie i targi, filmy i filmiki na konsoli.. Cały ten kram mam już na starym xboksie i kompletnie z niego nie korzystam. Są mi potrzebne patche oraz DLC-e (czasem demo) - za to płaciłem i do tego był mi potrzebny internet. Te wszystkie duperele, ten cały kram w chmurce i pod nią , mam zresztą na PC ..i wystarczy ;)
Na PC mam Steam - w jakimś sensie, zostałem zmuszony do korzystania z niego - też się rozrasta i robi co może abym wpisał się (przy okazji korzystania z gier) w to czy tamto - czyli zagościł się na dobre w "w kontrolowanym królestwie pecetowym", objadając się "smakołykami" podejrzanej jakości, co zamienią mnie w końcu w steamowego osiołka.
Nic z tego - kontroluje mnie poprzez gry, lecz w zamian za to oferuje mi łatki i dodatki oraz czasem grę jakąś sprzeda. Też do nie do końca i nie wszystko bo przecież jestem "pariasem" z innego "regionu. Odczuwam to cały czas i dlatego w zadku mam - jego konkursy, bonusy i wyrywkowe inicjatywy. Korzystam z "biblioteki gier", rozmawiam z kilkoma graczami których znam z GOL-a - też wystarczy ;)
Baaa i ja do nich tęsknię ..pokazują się na burzowej mapie ale są mikre i nie tam gdzie trzeba ;(
Mam 29 stopni w pokoju i kapię na klawiaturę ..do wieczora wykapię się na amen ;(
Fly - kończąc z kompami, mnie to rybka bo miałem kilka konsol i obrastają kurzem jako ze używałem ich sporadycznie. Wszystkie uważam za ślepą uliczkę w zasadzie pozbawioną sensu innego niż zaciekła obrona prób monopolizacji.
Wszystkie padają ofiarami swej specjalizacji i glebną przez wzrost mocy obliczeniowej otoczenia, które wcześniej czy później ulegnie rozproszeniu przetwarzania i koncentracji funkcjonalności w urządzeniach peryferyjnych.
Taka zwykła magia będzie, mana wszędzie i kryształowe kule w rękach.
Co do ciepełka, nareszcie trochę cieplej w tym lodowatym kraju.
Akurat z tą "ślepą uliczką" dla konsol mogę się zgodzić ;) Traktowałem je przecież zawsze "pomocniczo", jako "emitory" świata wirtualnego gier. Dopóki spełniają tą swoją rolę bez ambicji teatralno-kinowych oraz chęci dyrygowania i sprzedawania czego się da i jak się da - w porządku. Kupię kolejny model mi pasujący, pod warunkiem że będzie prezentował lepsze gry z lepszą grafiką. Bez dodatkowych kłopotów i wymyślnych warunków..
.."lodowaty kraj"? ..znam bardziej "lodowate" ;)
Kłopot jest z klimatem, akurat wszedł w okres ekstremalnych temperatur w obie strony i związanych z tym przykrości..
Skwar jest zjawiskiem dobrym, damskie uda w natarciu.
..dookoła Krakowa były burze ale na miasto nie spadła chłodząca kropla ;)
Mogą sobie ci z meteo gadać, widzę że dzisiaj, jutro - będzie podobnie..
Gdyby nie to, że te temperatury są ciut za wysokie, to bym powiedział że tak właśnie ma być w czerwcu :)
Czerwiec poza tym powinien mieć ciepłe noce i tak się dzieje, ale ..przy zbyt dużych plusach to niestety jest dokuczliwe..
hee hee ..musiano tam w górze uwzględnić moje narzekania ..właśnie pada deszczyk na mój balkon ..z przyjemnością moknę ;)
..niestety, to wręcz chwila była ..ale mam nadzieję na powtórkę ;)
Fly Co było a nie jest, nie pisze się w rejestr. Jak mówiła pewna nasza znajoma czarodziejka :P
Czemu nikt nie chce się z Japońcami strzelać. Moja ulubiona gra multiplayer niestety niedługo chyba umrze śmiercią naturalną. Mowa o Red orchestra 2 oczywiście.
To będziesz strzelał się gdzie indziej, Ishi ;) ..Pomyśl tylko, większością gier multiplayer, rządzi strzelanka albo rąbanka - z dodatkiem takiej czy czy innej punktacji (osiągnięć) oraz "nagród". Przebierają tylko te gry bardziej lub mniej zmyślne formy, które z czasem też się nudzą.. To sieciowi gracze dobierają sobie wtedy niby coś "nowego" i tak to leci.. ;)
Mi też, ale wtedy przyszła chęć na nową część, ha. I tu leży pies pogrzebany, i tak źle, i tak niedobrze ;)
Dla mnie jest nadzieja w Wasteland 2 ;)
Gdzie to się Fly zapodział? Dalej ze smokami drze koty w Skyrim?:P
Yee..fuuu ..roooo .. nie wiem czy to są koty i nie wiem czy to są smoki czy też baby jak smoki ..w każdym bądź razie darcie jest, bo musi być ;)
Gdyby Fallouty dawały taką swobodę i taką możliwość kombinacji jaką mam w Skyrim - to bym dalej strzyloł i strzyloł..
Wasteland 2 to dla mnie ogromna niewiadoma.. za cholerę nie mogę się wyznać w tych nowinkach zawartych w opcjach "dialogowych" ;) O co chodzi? A także założyć muszę w takim wypadku że gra będzie wyłącznie po angielsku.. Poczekamy, zobaczymy..
Liczę, że W2 będzie po polsku - a nawet jeśli nie to prędzej czy później pojawi się jakieś spolszczenie do tego czasu będę grał po angielsku ;)
I przypomniało mi się, że minęło już 6 lat mojego nołlafowania na GOLu ;) jak ten czas zapiernicza ;p
Edit.
Flyby - nie wiem co ten Skyrim ma takiego. W Fallouty grałem kilkanaście razy i dopiero mi się nudzą - a Skyrim już za drugim podejściem mnie odpycha... gra do pozwiedzania jest fajna ale questy ma takie sobie ;p
Jak jeszcze pograsz z sześć lat, kong123 (czego zresztą zbyt usilnie Ci nie życzę) to niewykluczone że będziesz szukał gier takich jak Skyrim (czyli docenisz to co teraz Cię zbytnio nie interesuje, nudzi lub odpycha ;))
Oczywiście tak być nie musi i dlatego wolałbym nie tłumaczyć dokładnie co, jak i dlaczego, jest w tym Skyrim ;)
Takie to teraz życie, kong123 - za mocno złapiesz za damskie ozdoby to ręce Ci pourywa ;(
Nie mogę sobie dać rady z optymalizacją Starcrafta 2 - 50% i error. Już reinstalowałem grę - dalej to samo. Za takie traktowanie klientów wystawił bym im nagrobek a nie ołtarzyk, Stranger ;)
A Diablo 3 po prostu mnie nudzi..
Czym ryzykuję jeżeli sprzedam obie te gry z kontem? Innych gier Blizzarda na szczęście nie mam..
Wkurzają mnie też rady jakie serwuje polskie forum Blizzarda - jest ich sporo a wszystkie są równie bezużyteczne.. Niech się gonią z takim szajsem..
Raczej to, że twój kupiec mógłby dostać bana. Ale tak naprawdę, to póki sprzedajesz to zaufanej osobie, to nie ma praktycznie problemu.
Taaa.. ech, nie chciałbym nikogo narażać na bana. Wygląda na to że rzeczywiście jedyne co mógłbym zrobić to dołożyć trochę trudu i wystawić Blizzardowi nagrobek. Są beznadziejni.
Takie uroki cyfrowej dystrybucji i współczesnych DRM-ów... gra musi ci się spodobać, bezproblemowo uruchomić i nie może ci się znudzić. ;)
Niestety w wykonaniu Blizzarda owe "bezproblemowe uruchomienie" - nie istnieje..
Diablo 3? Pff... przereklamowane i nudne. Pomyśleć, że ludzie całą noc stali w kolejkach żeby kupić ;> Ciekawe czy z GTAV będzie tak samo?:P
Nie ma już w co człowiek grać i jak sobie pomyślę to też połowy gier sprzedać nie mogę bo mają jakieś zabezpieczenia, steamy i uj wie co jeszcze ;/
Powiadasz kong123 - że nie masz w co grać.. Właśnie na Steamie widziałem grę którą bardzo mile wspominam ;)
To "Final Fantazy VII" ..Można powiedzieć że ją "przeżywałem" ;) Żadne inne "Finale" nie potrafiły mnie tak zająć..
W Stalkery sobie pograj, klimat miodzio, dla samego tego warto zagrać, wczoraj kupiłem Call of Pripyat i jest git.
Kong stalkery już ma na pewno ograne. Wróć do GTA4, ja tak zrobiłem i nie żałuję, ta gra nudzi bardzo powoli, może nie ma skali falloutów,ale warto wspomnieć.
Do Final Fantazy nigdy mnie jakoś nie ciągnęło :)
Stalkery znam na pamięć ;) W GTA IV widziałem już chyba większość tego co można zobaczyć, nawet wszystkie gołębie ustrzeliłem.. mógłbym wrócić w sumie żeby rozpierduchę zrobić ale jednak to też mi się dość szybko nudzi...
Popatrzeć na uda
Post Ishi sprowokował mnie do zanucenia starej ułańskiej piosenki:
"Podchodzę do łóżka,
Co za piękna nóżka..
Co za nogi, co za udaaa
i.. tam dalej same cudaaa
Dobywam pałasza,
już wygrana nasza
Już wygrana po kolanaaa..
I tak dalej trala la la"
Otwierać szampany zgredziki ... Po 10 latach od ostatniej "modernizacji" komputera przyszedł czas na kupno nowego, od A do Z :) Wracam na GOL-a :D
Łyczek szampana na powitanie waćpana
spoiler start
Może nawet dwa
spoiler stop
Co Ty mi kong z jakimś ruskim winem musującym wyjeżdżasz !?! :)
A żebyś wiedział Flyby, że tak będzie ... Będę musiał się dowiedzieć co to jest Steam i z czym to się je :D Ale jaja będą.
Niestety Łyczek - długo trwało zanim przełamałem w sobie Steamowe opory i trochę go poznałem. Dotąd korzystam tylko z niezbędnych części steamowych dupereli.. Są także plusy - niestety w wypadku polskich wersji oraz "regionowych" ograniczeń, najczęściej zmieniające się w minusy ;) Jednak - jeżeli lubię grę, to nawet dokupuję na Steamie, to i owo.
Jak ruskie to tylko paliwo lotnicze ;) po nim to jest odlot :)
Steam to zuo ostateczne... zmuszam się do niego jak niemowlak do jedzenia kaszki :) tylko w ostateczności :) ale na szczęście mój duch gracza się wypala i już prawie nie gram w nic ;)
http://www.youtube.com/watch?v=1w2xlTMGVFU
To czym zastąpisz gry, kong123?
Kiedy grzebałem po historii, przypomniała mi się zapomniana wojna (Port Artur, Cuszima, Japońce) Jak każda wojna miała swój przebój - ciekawe że jest wciąż grany: http://www.youtube.com/watch?v=ZAJWLgYwh5s
W poniedziałek maszyna do odbioru ... A myślałem, że na weekend się załapię :)
Co za pech.. czekać skoro tyle czasu wolnego ;) Z drugiej strony.. gdyby coś (odpukać i odpluć) nie trybiło - pomoc niemal natychmiastowa i pracujący w pocie czoła serwis..
Niczym nie zastąpię gier - po prostu już mnie przestają interesować ;) Cały czas serwują to samo g*wno w innym pudełku... nowe CoD, nowy NFS, nowa ale stara FIFA/PES, nowe GTA (które mnie na ten przykład średnio interesuje ;p), nowy Assassin''s Creed, który chociaż mam nadzieję okaże się dobrą, piracką grą, Watch Dogs - ludzie dostają orgazmu a dla mnie to kiszka i pewnie wyjdzie przereklamowany i nudny bubel ;p
Jedyna nadzieja dla mnie to State of Decay i Wasteland 2
Que? W poniedziałek? :) NASA Ci go składa? :P No ale masz chociaż czas zastanowić się w co zagrać ;p
"State of Decay i Wasteland 2" - znaczy, nie jest tak źle a Ty po prostu efektownie "rozdzierasz szaty", nad swoistą koniecznością powielania i odświeżania, popularnych gier ;)
Mnie się nie chce "szat rozdzierać" ;) Jako okropnie zblazowany i kapryśny gracz, rozumiem potrzeby przemysłu gier i nowych odbiorców ;) Po prostu te niby nowości, "obwąchuję" i nie kupuję. Jeżeli inni kupią, to dzięki temu być może doczekam się gry, pod moje potrzeby i gusta ;) Być może..
Flyby - mnie już po prostu wszystko nudzi ;p i te gry, które kiedyś skończyłem i te nowe, z którymi dopiero zaczynam :) Nowego Tomb Raidera też nie skończyłem, nawet nie wiem czy było tam ze 20% nagrane ;p
W chwili obecnej jedyne gry, które mi się nie nudzą to Red Dead Redemtion (straaaasznie uwielbiam takie klimaty a pecetowy GUN w porównaniu do RDR jest po prostu nijaki ;p) i Test Drive Unlimited (w to się kilka lat temu grało, chyba najlepsze wyścigi w jakie grałem ;))
Poza tym jak już to ostatnio gry wypieram muzyką ;p Zamiast kupować gry po 100+ zł wolę sobie kupić jakąś płytę z muzyką ;p
Aha - w porządku.. ale proponuję abyś także zakochał się ;) Niekoniecznie nieszczęśliwie.. Będziesz wtedy pod muzykę pisał wiersze a te znudzenie samo umrze z nudów ;)
A jeśli jeszcze chodzi o gry to ostatnio tak sobie hardcorowo gram w Scania Truck Driving Simulator i próbuję robić wszystkie wyzwania bez używania kamer zewnętrznych ;) Precyzyjne wywalanie pachołków sprawia dużą frajdę :P
Zakochanie powinno być chyba w obie strony ;)Ja sam to sobie mogę ;p A póki co to od razu wpadłem na to :D
http://www.youtube.com/watch?v=JoolQUDWq-k
Może powinno być "w obie strony" ale nie musi. ;) Twórczość oraz życie zakochanych szczęśliwie "w obie strony", na ogół ma niskie loty - bo też finalizuje się w dość powszechny sposób, razem z równie powszechnymi a głośnymi "efektami" ;)
To ja wolę albo w obie strony albo wcale ;p Mam dość już robienia za łosia, za tego drugiego do odrzucenia... zaraz pewnie Orlando dałby jakiś obrazek ale pewnie smaży się gdzieś na plaży :)
A jednak znalazł się na GOLu ;) Jednak nie tylko ja nie lubię plaży :P
No i teraz gdzieś doczytałem w jakimś newsie o tym całym podnieceniu o GTAV iż jest tam jakaś szansa na PCtową wersję bo kogoś tam do zatrudnienia szukają ale bardziej cieszy mnie to, że wspomnieli coś o RDR na PC - to by była świetna wiadomość :)
Plaża największe wrażenie robiła na mnie w nocy ;)
Opisu tychże wrażeń oszczędzę ;)
RDR na peceta? Kupiłbym z polskimi napisami.. Na GTA5 na razie nie mam najmniejszej ochoty ;)
Widzę że nadal siedzi na GOLu ta sama ekipa... Życia nie macie ;)?
Chciałem wszystkich serdecznie pozdrowić, oraz nadmienić iż nie zjadłem swojej kolekcjonerskiej wersji Duke Nukem Forever gdyż... ponieważ.
Jak to nie mamy życia, Pshemeck?! Mamy życie na GOL-u ;) Lepsze od niejednego innego..
Oszczędzaj Pshemeck, tę konsumpcję Duke ..zawsze warto mieć zapasy do jedzenia na później..
Tak patrzę sobie na tę część Ddw i kogoś mi tu brakuje ... Jeckyl to w ogóle żyje ? :o
Dobrze że chociaż poznałem go osobiście i popiliśmy razem na przedostatnim pikniku GOLa :) Dobry z niego chłop.
Jeckyl wracaj do zdrowia bydlaku ! Oby zaraz był zdrów ...
Parę razy widziałem jego GG aktywne i zostawiłem mu wiadomość, aby na GOLu się odezwał :)
matisf - kiedy będziesz latał na tej rurze wodnej, flyboardzie, czy jak mu tam?
Flyby jakie masz zainstalowane mody przez NMM (czy ew coś więcej dorzuciłeś)?
btw źle to robicie...
Jeckyla się wywołuje jak Dżina
najpierw trzeba znaleźć okno z Kraśnika, potrzeć prawą zewnętrzną ramę i pojawi się Dżeki :P
spoiler start
A serio to pewnie się pojawi, jak jutro poczyta te bezedury :)
spoiler stop
Mam w tej chwili ilość modów jakiej nigdy nie miałem, Stitch - większość to armory (18) i NPC-e (10);)
Wciąż dorzucam coś nowego - większość daje się wytwarzać w kuźni ale są też "specjalne" - pancerz i strój dla wiedźmy (w Glenmoir) - reaktywuje się ze specjalnej Księgi, tak jak inny (dla wampirzyc ;)) Nie mam modów a la DLC (fabularnych) oraz nie podnoszę wymagań graficznych. I tak wciąż się dziwię że gra cudnie wygląda i śmiga.
ale coś czuję że zapomniałeś wymienić mody na hmm poprawę wyglądu skóry :P (w szczególności niewiast)...
jeden sobie wgrałem... git... potem zdjąłem mojemu herosowi hełm (zresztą przez przypadek) i jak zobaczyłem jaką a szkaradną gębę to aż mnie od monitora odrzuciło (i przypomniało mi si kilka minusów co do serii elders scrools, że może i widoki ładne ale postacie szkaradne i potrzebne są na to mody)
Panowie, to już jutro ... Historyczny moment :) Pojawienie się nowego komputera w moim domu.
Łyku już sklecony czy w częściach?
btw orientuje się ktoś (Orl lub Fly?) na temat moda poprawiającego wilkołactwo? (coś w deseń że podczas pełni silniejszy lub coś podobnego)?
W częściach, dokładnie skorzystałem z GOLowego poradnika "Składamy komputer" :)
Taki zestaw:
Intel Core i5-3570K
MSI Z77A-GD55
MSI N660Ti PE 2GD5/OC
Crucial 2x4GB 1333MHz DDR3 CL9
Kingston 60GB V300 SATA3
Seagate Barracuda 3.5'', 500GB SATA III 7200RPM
SilentiumPC Deus 500W
SilentiumPC Brutus 410
Cóż Stitch, czasami nie warto nie tylko hełmu zdejmować - spodni też nie ;))
Ja mam lżej, gram tylko damami - one się nie rozbierają (jak to damy ;))
To jaka będzie pierwsza gra Łyczek na tym nowym kompie - pasjans ?
Jest taki mod dla wilkołaków, Stitch - wiele poprawia ;) Tyle że choć jestem już trzeci raz Heroldem Towarzyszy i wilkołakiem (brak snu mi nie przeszkadza) to w walce nigdy wilkołactwa nie używam. Jakoś mi tak głupio jak dama nagle włosem obrasta, charczy i zapomina o manicure ;( Dlatego możliwości moda nie znam.
Saper ! Chociaż nie wiem czy taka gra będzie na Win 7 :) Ja mam jeszcze XP na starym kompie i tam jest nadal.
Saper jest, nie bój żaby :)
A co do składaka to widzę że mocno wspierasz polskie produkty (ram mogłeś też goodrama wziąć, jakąś wypasioną edycję) ;)
Fly chyba wiem o czym mówisz (przeglądanie modów nexusa czasem szkodzi na oczy :P )
(po edycie)
Fly przypomniałeś mi pewny żart:
Rozmowa dam :oP
Bawimy się jak damy...
...jak nie damy to się nie bawimy.
O mani...o pazurki po przemianie twoje damy się nie musza martwić... w końcu bedą miały duże, fajne, niełamliwe, a jak jeszcze się kogoś zajedzie łapką to i polakierowane na czerwono i z odżywką XD
nazwy moda nie pamiętasz aby?
Pamiętaj Stitch że owa "rozmowa dam" jest prawie tak stara jak świat ;))
I wilkołaków w żaden sposób nie tyczy, feee
Sticzu ... Szczerze ? Nie znam się na komputerach, więc posłuchałem tych, którzy są w tym na bieżąco i polecają taki zestaw. Jeżeli wspieram polskich producentów to robię to nieświadomie, ale bardzo się z tego cieszę :)
[Edit] Cholerne literówki :) BTW. Przed chwilą zakupiłem sobie kolejną książkę Kinga "Pod kopułą".
Jeckyl z Kraśnika? Faktycznie, rowerem mógłbym się wybrać do niego :P
No to Łyczek już się pewnie nie może doczekać ;) Oj jutro będzie się grało :)
Co do systemu to ja osobiście też wybrałbym Win7 - mam co prawda Win8 ale niestety nie udało mi się uruchomić żadnej gry z GfWL. Co za badziewie...
Polski autor? Polecam Andrzeja Pilipiuka, który to pisze o Jakubie Wędrowyczu :D
A mi przypadł do gustu Vladimir Wolff (pseudonim) polski pisarz politic-fiction (coś pi razy drzwi Tom Clancy)
Flyby ... Tak, Stefan Król się nazywa :D
kong123 ... Będę mógł kupować gry sprzed 8-10 lat na komputer za 20-30 zł i będą dla mnie nowościami :D
Aaa, rozumiem Stitch, stąd te uczucia do wilkołaków (dobrze że nie do Wehrwolfu ;))
Stefcio Król ..ech, dawnymi czasy lubiłem niejakiego Rafała Królika (ułatwię Wam życie, bohater pisarza Marczyńskiego - kto go tam pamięta) - prywatny dedektyw-erotoman, nowość w przedwojennej Polsce ..Teraz ich na kopy ;)
Gry sprzed 8-10 lat, Łyczek? Dobrze będzie poczytać jak to fajnie instalują się one i chodzą na Twoim nowym sprzęcie ;)
To może zadam pytanie tego typu: jakie gry mi polecacie, które wyszły do 8 lat wstecz i są warte uwagi ? Nie interesują mnie RPG.
Będzie na komputerze, ale to brat będzie grał. Najpierw to pewnie kupi pierwszą część ... Ale bez jaj, co oprócz RPG można zaliczyć ?
Call of Cthulhu: Dark Corners of the Earth - dla mnie to klasa sama w sobie :)
Penumbra - cała seria
Death to Spies
Stalkery
Sniper Elite 1945 Berlin
Sniper Eliite V2 + DLC Nazi Zombie
GUN
Call of Juarez - pierwsza część
Test Drive Unlimited
To tak na szybciora - jak sobie coś przypomnę to dopiszę :P
Riff Raff :P http://www.youtube.com/watch?v=WvqGxfgQH9I
Ilu starych pierników się w tej części udziela. Wstali z szafy i pajęczyny otrzepali.
Łyku,
Bioshock, Bioshock 2, Bioshock: Infinite, Borderlands, GTAIV, Brothers in Arms : Hells Highway, Company of Heroes, Batman: Arkham Asylum, The Chronicles of Riddick, Condemned, Empire : Total War
A z RPGów to najwięcej by było do polecenia ! Pff.
Dzięki wielkie za propozycje :) Pewnie pierwsze za co się wezmę to za jakieś strzelanki.
Stitch, Ty zdaje się z tą prośbą o mody do Skyrima, zdajesz sie nie rozumieć dość naturalnego problemu. ;) Modów jest ilość ogromna (i dobrze) tyle że ich zestawy są ( w rosnącej ilości) nie tylko sprawą gustu danego gracza. Są (wbrew pozorom) uzależnione od konfiguracji posiadanego sprzętu. Dlatego za każdym doborem modów, według jednej "recepty", mogą kryć się "niespodzianki". Stąd najlepsze i najpewniejsze efekty daje powolny dobór własny, testowanie i usuwanie tych które (z powodów różnych) nam nie pasują. I tak, jeżeli ja czy ktoś inny poleci Ci jakiś mod, on nie tylko może wyglądać nieco inaczej w Twoim zestawie modowym - może także nie spodobać się możliwościom Twojego sprzętu ;) Ponieważ swojego czasu odczułem to w przykry sposób, swoich modów w całości (zestawie) wolę nie polecać. Pojedyncze mody to co innego - chociaż i tutaj należy być ostrożnym, zwłaszcza z ogólnymi modami typu graficznego..
zapytać czy kitajce już całą perłę (raciborskie i tak lepsze) wypili oraz wszyskie kulki z łożysk zepsuli i pogubili? ]:->
jak żyjesz Dżeki, okna sie jeszcze sprzedają?
Musisz mieć naprawdę wolny dzień w robocie. btw kombinujemy coś z pelle dla was <3
Ja jestem na zastępstwie na kilka dni w jednej firmie, więc mam mało pracy :) Pomyślałam, że zaglądnę, chociaż bałam się, że moje konto już wyczyszczone, ale jednak nie :)
Cody, Jeckyl ..aaaaaa ..wakacje som, nareszcieeee ..sezon ogórkowy, kaczki, słońce..
Słońce?! U mnie dejszcz ;(
Kawa? Kawy ni ma, na spacer wyszła, pod rękę z łyżeczką..
O Cody właśnie ... Parę dni temu była kampania reklamowa Pepsi (teraz leci w TV reklama, że niby wybiera się lepszy smak itp.)
Stało sobie stoisko i hostessy. Podszedłem do niego i się dowiedziałem, że zadanie do wykonania to wybranie wśród dwóch napojów ten lepszy. Zobaczyłem, że będzie to pojedynek Coca Cola vs Pepsi Cola. A że ja jestem stary wyjadacz w piciu CC to byłem ciekaw czy kubki smakowe mi się nie pomieszają i wybiorę PC :) Hostessa za ukrytym stolikiem nalała do dwóch kubków (nie widziałem jak) CC i PC. Wziąłem pierwszy do ręki i mówię "chyba Coca Cola", łyk (i w myślach "tak, to CC) i wziąłem do ręki drugi napój ... Zapach i słodkość od razu zasugerowało Pepsi Colę. I hostessa się pyta "Który napój lepszy ?" a ja odpowiadam "Czy jak wskażę Coca Colę" (i pokazuję na napój w którym była CC) "to dostanę nagrodę czy muszę wskazać PC ?". Odpowiedziała, że "Mam wskazać lepszy napój". Oczywiście wskazałem (rzecz jasna !) CC i dostałem dwie paczuszki Lay'sów kebabowych.
A tak z ciekawości mogę napisać z zawodowych aspektów, że Pepsi Cola do 2014 musi usunąć jeden składnik swojego karmelu, bo badania wykazały, że jest kancerogenny. Coca Cola dowiadując się o tym po cichaczu wycofała ten składnik w 2011 roku, ale PC chyba myślało, że sprawa nie wyjdzie na jaw i dopiero za rok to zrobią :)
[Edit] Literówki :(
Zawsze mówiłem że Pepsi truje tą słodyczą, he, he
To tak jak z przesłodzonymi babami.. kancerogenne, wiadomo
Łyczek, ach te statystyki. :) ja i tak zawsze zostanę wierna Pepsi. Chociaż chwilowo nie pijam nic, co ma kofeinę, bo nerwy już w strzępach :D
(za laysy mogłabym skłamać :(
Flyby, zwłaszcza krzaki :D
Myślałam, że kancerogenne to takie, które wrzucają do karceru...
Widać Cody że nie byłaś filatelistką.. Żadne tam "karcery" tylko "kancery", czyli znaczki uszkodzone..
"Nerwy w strzępach" ..taki los nerwów kiedy życie nabiera tempa.. Na śniadanie kofeina z amfetaminą, na obiad to samo, tylko na chipsowym podkładzie a wieczorem.. wieczorem hulaj dusza, piekła nie ma - alkohol wzmacniany tym i owym, nikotyna i pochodne trawki, te "twarde" i "miękkie", puszkowane energetyczne kiedy nóżki miękną ..Odlot.
Rano ..rano znowu kofeina z teiną, troszka amfy ..aaa, ciężko ;(
Potem wystarczy jak ktoś za nami z torebki strzeli i albo już nie musimy się martwić starością albo wózek ;)
Łyczek, doceniam Twoją wiarę w moją niezachwianą i niezmąconą komercją wierność wobec Pepsi!
Nie byłam, Flyby, to była zabawa dla cierpliwych :D
Ja też nie byłem filatelistą ;) Podziwiałem za to wszelakich zbieraczy, nawet tych od etykietek czy zakrętek ;)
Hmm, zagryzłem późne śniadanie krówką mleczną z Wawelu - przypadkiem dostrzegłem napis na wewnętrznej stronie papierka ..Pisało "Jesteś szalona" ;(
To i dobrze ;) Tyle że życie i tak prędzej czy później, jakąś formę cierpliwości na nas wymusza.
Nie sądzę, Flyby, z tym budzeniem to ciężka sprawa jest. Na pewno cięższa niż z cierpliwością. Robię to codziennie i żadnego polepszenia sprawy ;)
Dawno mnie tu swoją drogą nie było ... żadnego z moich alter ego tu dawno nie było. Przegapiłem coś ? Nagie fotki ? Brak kropeczek u Flajbiego ? Łyczek, który nie poprawił nikogo ? Płaski, który nie był skopcony ?
No proszę.. wakacje.. trochę deszczu i Ddw prawie odżyło ;)
"Wszyscy tak mówią, a to nieprawda :(" - Bo ja wiem,Cody, czy to nieprawda? Gdybyś zdobyła świadectwo kur że chodzisz wraz z nimi spać o zmierzchu, to co innego ;)
Plaski?! Ślady po Plaskim, Daracie, to ja czasem na Steamie widzę - o ile to on, a nie tylko jego konto ;)
Hmm, dodam ze dwie .. dla Darata
Byłam blisko, Flyby, ale ktoś wygadał kurom, że jadam drób. Od tego czasu udają, że mnie nie znają, to nie moja wina!
A jeśli od deszczu ma się ruch w ddw zrobić, to niedługo wróci do czasów świetności :D
Teraz to już nawet warzywa i owoce są niezdrowe. Nie ma co jeść. A tej stolycy nawet się dobrego mięsa nie da kupić.
Widać, że jestem w pracy, maruda mi się włącza :D
Otwieranie procesora wsadzonego w imadło młotkiem i kawałkiem deski to fajna sprawa ;)
Operacja udana, pacjent żyje.
Problem tylko w tym że gry mnie już znudziły i jedyne w co mam ochotę jeszcze grać to kalambury :/
W stolycy teraz robale się je a nie jakieś tam mięso.. tfu
Pshemeck ;) .. jak mógłbym najdroższe moje pudełko, co z rana mnie budzi skomleniem, traktować imadłem, młotkiem i deską?! Ten procesor powinien odgryźć Ci palec ..co najmniej
Alkohol...zapomniałem jak to coś smakuje :)
W ogóle to ciekawa sprawa jest.
Dużo browara się piło, co 4 domową libację kończyło się z urwanym filmem aż tu nagle przychodzi dzień picia i...nic nie wchodzi. Później nie tylko nie wchodzi ale i przestaje smakować. Myślałem że to wina danego wina/wódki/whisky/piwa... Nic z tego. Po prostu zmęczenie organizmu tak duże, że od roku jedyne procenty które przyjmuję to wymuszony szampan na tych czy tamtych uroczystościach.
Dziwna sprawa :D
PS: Stolicy...żadna tam stolyca wsiurki :P
Od życia na tych równinach miesza w głowie. Tęsknie za smogiem *smuteczek*
Alkohol jak alkohol. Teraz to co najwyżej lemoniadka, jedna wieczorkiem w wolny weekend jak dobrze pójdzie. Więcej się po prostu nie chce. Zresztą alkohol nigdy mi nie był do niczego potrzebny. czasem był tylko dobrą wymówką ;)
Nie moja wina że Intel zamiast normalnej pasty termo wrzuca w środek jakieś gumy do żucia i to totalnie przeżute przez jakiegoś skośnookiego robotnika? ;) Grzeje się to to niemiłosiernie.
Pisze się, Cody, "tęsknie za smokiem". Smog mieszka w stolycy, gdzie Wisła płynie w metro.. ;) He, he
Co ja, mam powiedzieć na to grzanie, Pshemeck ;) Mam w tej chwili sześciordzeniowego AMD i to jednego z pierwszych..
Wisła w metro, a prezydent w Wisłę. Wszystko tu nie tak jak trzeba. I z psami na dwory chodzą.
Okropne, a ja muszę w nim żyć. Emerytura w Krakowie, już to oficjalnie zapowiedziałam Sewowi, żeby za 40 lat nie było, że mu nic nie mówiłam.
Alkohol?
Już zapominam jak smakuje :/
Wreszcie się obrobiłem w pracy :)
Widzę, że Ddw żyje, to cieszy :) Bardzo :)
Pozdrawiamy Was wszystkich razem z Tomkiem, najbardziej aktualnym ze zdjęć :)
Kraków sam jest na wiecznej emeryturze ;) Więc wybór dobry. ;) Tak trzymać.
Ooo, Tomek , to cały tatuś ;) Cieszymy się razem z Tobą, Jeckyl.
Jeckyl - to bardziej jak tymczasowa reanimacja :P
Właśnie nie, Fly...
Oczy, nos, usta itd niby po mnie, ale te loki to ma po Mamusi. Charakter też. Gorzej, że słownictwo chyba po mnie odziedziczył. Już raz nam krzykiem oznajmił, że "nie kuła!" jak chcieliśmy Mu dać jakiegoś owoca do wszamania :)
Ze zdjęcia to charakter trudno oceniać, Jeckyl. Zwłaszcza na wczesnym etapie ;) Loki też ;)
Słownictwo, hmm ..Mam wnuczkę, radosną i przebojową, co równie "żywiołowe" słownictwo z przedszkola przynosi ;)
Kwestia w tym aby kontrolowała jego użycie - uczy się tego ;)
Siema Darat, teraz to mnie trzeba poprawiać :P Już czasem walę takie babole, że ja Cię nie mogę ... Trzeba wrócić do pisania na GOLu :)
Flyby o jakich Ty robalach w stolicy mówisz ? "Mam wnuczkę" a więc dowiadujemy się kolejnej historii z życia osobistego Fly'a :D
Cody ... Jasna sprawa, przecież nie będziemy wychodzić z psami na pole jak rolnicy ;) A co do miasta to kwestia przyzwyczajenia, jak byliśmy w Krakowie te parę dni to wszystko tam jest ... takie ciasne ... Jednak co stolica to stolica. A że mamy rządy PO to nic dziwnego, że miasto ma się źle ... A tyle lat temu śmiano się ze mnie, że głosowałem za PiS. Przyszło co do czego, to okazuje się, że PO to najgorsza partia od czasów upadku komuny ;) Ale nie piszmy o polityce.
Jecku piękny chłopaczek :) Niech rośnie zdrów ! I pozdrowienia dla mamusi :D Możesz dać jej zdjęcie
Ja Jeckyla to kiedyś na serio odwiedzę rowerem tylko muszę sobie nową maszynę sprawić :)
No proszę ile to dawno niewidzianych osób powyłaziło z ukrycia na forum :)
Hmm ..Podobno robale (różne) w sosie własnym i z przyprawami, sprzedają i podają (był o tym na GOL-u wątek) w paru punktach żywienia zbiorowego w stolycy. Myślę że przynajmniej za to, PO czy Bufetowa, nie odpowiada. Sądzę jednak że jak zacznie rządzić tam PiS , to Wisła sama zacznie płynąć do góry (nie mówiąc o innych cudach) Czyli nie piszmy o polityce, lepiej o cudach ;)
Dobrze że Kraków jest "ciasny" (to Twój odbiór ;)) - porażające przestrzenie metropolitalne W-wy ( zwłaszcza w kształcie obecnym) być może służą masowemu pożyciu, lecz indywidualnie z trudem je się ogarnia ;)
Flyby ... Dla mnie teraz PiS i PO to jeden i ten sam syf i głosować na żadną z tych partii nie będę miał zamiaru :) Co do stolicy póki jestem młody to ogrom, tłum i hałas mi nie przeszkadza ... Pewnie z biegiem czasu będzie tak jak to moi rodzice robią, wyjeżdżają na weekend na działkę (działka jest niedaleko Sokołowa Podlaskiego), gdzie jest spokój i cisza ... Piękna sprawa, aż mnie uszy bolą jak się prześpisz na tarasie. A jak wyjdziesz wieczorem to żabki zaczynają swój koncert grać.
kong ... A widzisz, tak to już jest. Reakcja łańcuchowa, jeden grzyb wyrośnie to zaraz i reszta przyjdzie. Miło by było, gdyby reszta ferajny chociaż raz na jakiś czas też coś napisała. Ja powoli wracam na GOLa, ale niektórzy chyba tęsknoty nie mają :) Bo uważam, że "brak czasu" to po prostu wymówka. Nikt Ci nie każe siedzieć 24h na forum i pisać. Wejść, napisać raz na tydzień, tak jak pocztówkę do starego znajomego ...
Trzeba nie lada młodzieńczego entuzjazmu żeby użyć słowa "ogrom" w odniesieniu do tego zadupia, tłum i hałas to są nieliczne ze zrealizowanych elementów stołecznej wielkomiejskości.
Widzący ... Przede wszystkim z Warszawy zrobiła się wieś przez ludzi, którzy tu przyjeżdżają za pracą. Z jednej strony ich rozumiem, ale z drugiej strony szlak mnie trafia, gdy oferty pracy przez takich są na stawkach głodowych. Jak widzę stawkę 6-7 zł na godzinę to się zastanawiam czy się śmiać czy płakać. Dla mnie, dla osoby, która chce iść na swoje to stawka nie do przyjęcia. Musiałbym zarabiać minimum w tym mieście 2500 zł, żeby jakoś funkcjonować, ale dla takiego przyjezdnego ta stawka 6-7 zł to bardzo dobra stawka. Jemu to tam wisi, wsiada w pociąg ze swojej pipidówy i jedzie do stolycy, później wraca i spokojnie żyje. A takiemu, które,u mieszka od urodzenia w Warszawie taka stawka nie pozwala kompletnie na nic ... No chyba że chcemy przeżyć a nie żyć.
Sorka za swoje żale i przepraszam z góry jeżeli kogoś obraziłem, ale Warszawa została zwieśniaczona (moje słowotwórstwo się kłania) ...
A co do Warszawy nadal nie rozumiem innych mieszkańców miast tej wrogości do niej ... Co ona takiego zrobiła ? No chyba że ktoś jest takim forumowy Lukisem, który twierdzi, że wszystkie pieniądze idą do Warszawy :D
Ach, ach Łyczku - przecież te Twoje wywody czyta Cody która wyemigrowała za chlebem do stolycy ;)
No chyba że nie chleb był jej potrzebny ale hałas i tłum właśnie.. "Zwieśniaczyła" nam stolyce na amen ;))
Flyby ... W żaden sposób. Ja nie oceniam ludzi z pochodzenia, czy to ze wsi czy to z miasta, bo nie jeden chłopek jest sto razy lepszym człowiekiem niż miastowy gbur, ale trochę uogólniłem sytuację. Ogólnie rzecz biorąc nie mam nic do poszukiwania lepszego miejsca zarobku, ale przez to, że ludzie się zgadzają na niskie stawki głodowe cierpią inni. A pracodawca ma to gdzieś, że ktoś mieszka w Warszawie czy na pipidówie. Jeżeli ludzie nie zgadzaliby się na stawki, które są wręcz żenująco niskie to musieliby płacę podnieść ... Ale zawsze też się znajdzie osoba, która nie ma wyboru, bo ma dla przykładu ma dzieci na utrzymaniu lub sytuacja życiowa tak zmusiła a nie inaczej.
Mam nadzieję, że rozumiesz o co mi chodzi w moich "gorzkich żalach" ...
A to chyba wszystko przez to, że komputer nowy dopiero jutro będzie do odebrania i stąd ta frustracja :(
Tłum i hałas to najgorsze co tu jest. Jakby połowe ludzi wyciąc to byłoby naprawdę fajne miasto :D Może trochę za duże.
Łyczek, też i rozumiem Ciebie, i siebie. Co prawda ze stawką poniże 10 zł się nie spotkałam, ale rozumiem, w czym rzecz. Tylko co Ci ludzie mają robic na tych wsiach? ;) My byśmy sie przenieśli bez mrugnięcia okiem do Krakowa, ale dla biotechnologa nie było tam ani jednej propozycji pracy przez kilka miesięcy. A i zwykłą biurową fuchę, w jakich ja pracuje, ciężej znaleźć.
Pogodziłam się już tym, że spędze w tym wielgachnym mieście większość życia.
Standardowa stawka dla przeciętnego Kowalskiego to 7-8 zł, ale mam znajomych, paru młodych łebków, których sytuacja zmusiła na pójście na swoje i proponują im właśnie wspomniane 6-7 zł ... Ale mniejsza o to. Szukanie zawodu i u mnie również nie najlepiej wygląda ... Sytuacja wygląda tak, że większość zakładów jest w okolicach 50 km od Warszawy i tam właśnie płacą stawki o wiele niższe niż w stolicy, ze względu na to, że wychodzą z założenia, że większość to okoliczni mieszkańcy a nie przyjezdni - wiem, że tak jest bo ojciec koleżanki ze studiów jest prezesem firmy spożywczej pod Warszawą i stwierdzi, że 80% pracodawców tak postępuje.
Ogólnie wizja przyszłości mojej pracy (i chyba nie tylko mojej, prawda Arxel ?) jest po prostu straszna. Ja kończąc studia naprawdę nie chcę iść na kierownika / dyrektora ... Chciałbym zarabiać godziwe pieniądze i móc się rozwijać. Tylko która firma to oferuje ? Wielkie korporacje wolą sobie zatrudnić (pozdrawiamy Danona, Coca Colę - cholera a ich napoje tak lubię :D, Marsa) stażystów lub praktykantów za psie pieniądze i żeby oni robili za murzynów (politycznie lepiej zabrzmi: niewolników), żeby ostatecznie ich wywalić i przyjmować nowych.
I gdzie ta średnia krajowa, którą bzdurne media tak kreują ? A mniejsza o to ... W sumie każdy orze jak może :)
Cody ... W żaden sposób nie odnoś się o moich postów jako atak na Ciebie :)
No mam zajady ze śmiechu, Paryż lub Londyn to są ogromne miasta, ale nie ta pipidówa z nieprzyjemną dość atmosferą.
Stolica mojego kraju, niestety, ale charakter dziadowski, bezklimatyczne blokowisko żerujące wyłącznie na ogromnej liczbie urzędów centralnych. Z tej racji ma wszystkiego więcej, głównie nienależnych przywilejów.
Co do niechęci innych miastowiczów to są historyczne zaszłości, nie dość że „cały naród odbudowuje stolicę” i był z tej racji obłożony specjalnym podatkiem to jeszcze setki budynków w wielu miasteczkach „ziem wyzyskanych” rozebrano w celu pozyskania eleganckiej cegły na jej odbudowę. Cały naród uzyskał dzięki tej przymusowej inwestycji impertynencje i pogardę warszawiaków oraz niższe dochody. Chamstwo warszawskie jest jak zapewne wiesz przysłowiowe i nie jest ono wymysłem prowincjuszy.
Szczęśliwie unia otworzyła normalny świat przed maluczkimi z prowincji i dzięki temu doświadczeniu Warszawa skarlała do właściwych wymiarów i wyróżnia się już tylko brudem i smrodem. Dalej jednak stanowi miejsce gdzie można się pożywić przy państwowej kasie, co jest atrakcyjne dla owych wieśniaków, szczęśliwie nasz dość chłodny klimat zapobiega powstawaniu faweli z tektury i resztek blachy falistej.
Łyczek w jedną stronę, Widzący całkiem w drugą, a ja chyba gdzieś pośrodku zostanę ;)
Łyczek, nie martw się, nie poczuwam się do bycia "ze wsi" mimo obiegowej opinii na tamat Krakowa ;) A na każdej rozmowie w sprawie pracy pytają, co mnie skłoniło do przyjazdu do Warszawy i nie wiem co mówić, żeby nie bylo na moją niekorzyść, a nie brzmiało absurdalnie.
Jak to co masz mówić. Mów, "cały naród buduje swoją stolicę" i śpiewaj "Miliony rąk, tysiące rąk ..a serce bije jeeedno"
Nie przejmuj się Łyczek - jeszcze trochę czasu minie zanim naród stolicę odreaguje a stolica odreaguje swój status specjalny ;)
A może w tym sęk ? Za dużo gadam i dlatego pracy nie mogę znaleźć ? :) Będę teraz Was czytał i już nic nie odpowiem ...
Wczoraj na rozmowie o pracę w kilku miejscach wydaje mi się, że jednak mało mówiłem, rzekłbym że nie byłem w stanie odpowiedzieć na pytanie, więc to tak nie do końca należny się powstrzymywać ;-)
Tak źle i tak nie dobrze ... :)
Z cyklu - ciekawostki bezrobotnego technologa żywności - jak ktoś chce się dowiedzieć trochę więcej o sokach:
https://www.gry-online.pl/S043.asp?ID=12800770&N=1
Ważna zasada rozmów kwalifikacyjnych:
O skromności należy zapomnieć.
Oczywiście nie wolno też przesadzić w drugą stronę, ale jeśli pytają czy masz prawo jazdy, to nie wystarczy odbeknąć "Tak".
Jecku, z wielką chęcią usłyszę coś więcej na temat rozmów kwalifikacyjnych :)
No właśnie, może Flyby, Cody, Widzący, Jecku i jeszcze parę osób podzieliło się doświadczeniem w tej sprawie ... Z wielką chęcią poczytałbym z czym się z mierzyliście, z jakimi pytaniami (również tymi wygodnymi) itp.
U mnie jest taki problem, że ja kompletnie nie potrafię się sprzedać.
Popieram Łyczka!
Jak tylko skończę to, co teraz muszę zrobić to chętnie opisze moje perypetie :D
Przede wszystkim, Łyczku, wszystko zależy od branży, do której startujesz. Ja ostatnio mam problem z umiejętnościami twardymi - przez stres zapominam wszystko.. Jeśli zaś chodzi o chwalenie się sobą to przeważnie idzie mi lepiej.
W stylu - dlaczego nie studiował pan informatyki na stopniu magisterskim tylko fizykę?
Bo lubię stawiać sobie wyzwania, nauczyć się czegoś nowego itd. To akurat zawsze łykają i patrzą na osobę, która lubi stawiać sobie wyzwania, a nie na kogoś, kto się nie dostał na informatykę i dlatego skończył na fizyce ;-)
Zależy jak "bogate" masz CV - jak pada pytanie żeby o sobie opowiedzieć to po części niemalże kopiujesz swoje CV.
Ostatnio zacząłem robić kursy online z Coursera.org - również fajny akcent jeśli chodzi o chwalenie się tym, co robię w wolnym czasie, że się nie opierdzielam (ah te kłamstwa kłamstewka =))
Chociaż wczoraj trochę mi dowalili pytaniami: jakie cele pan osiągnął, jak poradził pan sobie w sytuacji, w której miał pan pewien problem, lecz nie posiadał wszystkich informacji do jego rozwiązania, jaką innowacyjną ideę wprowadził pan do projektów, przy których pan pracował..
Otrzymałem też pytanie 'co ciekawego dowiedział się pan z fizyki' :D Jako, że nic to musiałem się ratować specjalizacją 'technologie multimedialne', starając się ich przekonać, że mieliśmy tam bardzo mało fizyki tak na prawdę.
Często gęsto rzucane są pytania-zagadki logiczne, w stylu znalezienie lżejszej kulki spośród 8 tak samo wyglądających; mając dwie liny palące się każda w godzinie (nierównomiernie) jak wyznaczy pan 15 minut; stoi pan przed pałacem kultury - w jaki sposób określi pan jego wysokość, jaki kąt tworzą wskazówki zegara o godzinie 3:15 i wiele wiele innych stawiających zarówno na umiejętności trochę matematyczne ale także na kreatywność.
Nie ma co liczyć na pomocny tekst, rozmowa kwalifikacyjna sprowadzała się do tego co może zaoferować pracodawca i czy mnie to ewentualnie odpowiada. Jak nie odpowiadało to inny pracodawca miał szansę.
Takie były czasy.
Od razu napisze dwie ważne informacje na mój temat:
1. Nie mam skończonych studiów, obecnie zdałam na 3 (ostatni) rok.
2. Szukam pracy recepcjonistki/asystentki biura
Jakie pytania padają na rozmowach?
- Gdzie Pani się widzi za 5 lat?
- Co Panią skłoniło do aplikowania akurat do naszej firmy? (Okazuje się, że odpowiedź: "szukam pracy na recepcji, a Wy recepcjonistki" nie jest dobrze widziana...)
- Jakie innowacje wprowadziła Pani w swojej pracy? (teraz kładę kuwetę na dokumenty po lewej, a nie po prawej stronie blatu, więc Pan z Poczty nie musi tyle chodzić)
I masę innych.
Jak pytają dlaczego przeprowadziłam się do Wawy to mam zagwozdkę. Odpowiedź że z przyczyn osobistych nie będzie źle odebrana? Teraz chyba będę mówić, że po to, żeby coś zmienić a Warszawie jest więcej możliwości. Albo. że za studiami, o!
W każdym razie naprawdę nie rozumiem o co im chodzi z tymi idiotycznymi pytaniami o to, gdzie się widzę za 5 lat? Dalej na recepcji? Czy tu chodzi o moje ambicje? Ja nawet nie wiem jaki z recepcji jest łańcuszek awansu. Nie mogę też powiedzieć (zgodnie z prawdą XD) że chce tylko pracy na rok aż skończę studia i będę szukać pracy w zawodzie.
Innowacje to moje ulubione pytanie XD Innowacje na recepcji XD
Pierwszy raz od 11 lat na GOLu zmieniłam stopień (poza zmianą na własny po 1000 postów :) Śmieszne uczucie, ale pomyślałam, że będzie bardziej adekwatny. Poza tym musiałam coś zrobić z GOLami :D
Kawy, błagam, kawy i igrzysk.........
Te wszelakie wymagania i perypetie (kiedy je czytam) związane z pracą, zaczynają mnie przerastać. Powoli zmieniam się w jedno wielkie współczucie. Pozornie niby wszystko jest tak samo, tyle że owe wymagania kwalifikacyjne, jakby rozrosły się i obrosły testami oraz scenerią, sięgając rangi porażającej sztuki samej w sobie..
Jeżeli ktoś ją przeżyje (tę sztukę) parę razy, to mogą mu po niej zostać urazy i kompleksy do końca życia.
Zaczynam teraz rozumieć potrzebę oglądania coraz to bardziej pokręconych horrorów - one muszą chociaż ociupinkę równoważyć ciężkie przeżycia związane z poszukiwaniem pracy.. ;(
Albowiem pracy nie ma, pracy godziwie opłacanej nie ma wcale.
Jesteście zbędni i nikomu niepotrzebni, z wielu powodów w większości przez Was nie zawinionych. Macie zatem pecha a całe te castingi na recepcjonistę czy pomywacza to kretyństwo i pastwienie się nad ludźmi będącymi bez wyjścia.
Byle śmieć urządza zawody szczurów w wypisywaniu i opowiadaniu bzdur pod pozorem "typowania najlepszego kandydata". Nie ma nawet pojęcia że jest śmieciem i że się śmieciowo realizuje myśląc o sobie jako o dobroczyńcy, który "daje pracę". To jest takie samo kurewstwo jak wmówione ludziom przekonanie że banki "dają" pieniądze.
Sami jesteście sobie winni w tej części mającej w dupie innych, potraficie się skrzyknąć i działać wspólnie żeby nasikać do fontanny albo odśpiewać wierszyk w galerii handlowej, no może wtedy jak Wam ktoś chce fejsbuka zabrać. W poważnej sprawie nie robicie nic, macie w dupie.
Gdzie stoją przed urzędami pikiety młodych wydymanych, gdzie wlepki o braku pracy, gdzie demonstracje młodych bezrobotnych?
Nie ma!
Macie innych w dupie a oni mają Was i jedyne co was kręci to sieciowe zabawki a walczyć o należne miejsce to ma ktoś inny. Zmontujcie swoją Solidarność, swoją a nie czyjąś, nie jako przystawka do tej czy innej partii, walczcie.
Ale nie, Wy wolicie skrobać papierki i skomleć u drzwi śmiecia, mógłbym rzec a ch.. Wam w d..., ale żal mi Was. Jest Was jakieś pięć-sześć milionów i moglibyście przesunąć ten kraj gdzie Wam sie podoba, ale wolicie lizać rękę pana bo owszem szorstka, ale jednak w korytku zawsze coś jest, można nic nie robić i nie zdechnąć bo rodzice pomogą.
Z całym szacunkiem, Widzący, ale pieprzysz głupoty straszne.
O co mamy pikietować? Że pracy nie ma? A oni Ci powiedzą, że jest, tylko Ty nie chcesz tam, albo tam. Zresztą co mają zrobić w sejmie? Zmusić pracodawców, żeby więcej ludzi zatrudnili? Te idiotyczne firmy rekrutacyjne to też tak naprawdę miejsca pracy, tylko z kretyńskimi wytycznymi, ale poza tym usługa jak każda inna. Jeśli miałabym pikietować to, żeby przestali pytać potencjalnych śmieciarzy. czy zawsze marzyli o tej pracy i tego typu pytań i byłoby ok. Na recepcję ogłoszeń jest dużo, tylko albo chcą studentki <26 albo po studiach. A to już jest wyłącznie moja wina (z odrobinką winy losu ;) że mając tyle lat ile mam dyplomu.
Co Ci pomoże protest? Protest można zrobić o umowy śmieciowe, albo o słabe warunki socjalne, a nie o brak miejsc pracy czy sposób rekrutacji.
Pieprzysz jak dobrze wytresowana, też oczywiście z szacunkiem. OK, niech będzie, nic nie da się zrobić.
Rewolucja nie dla Was, myśmy swoją zrobili i to nawet wiecej niż jedną, Wam nowa już nie potrzebna. Śmieciowe wykształcenie, śmieciowa praca, śmieciowe życie, ciekawe jakaż to starość Was czeka.
Ja wcale nie uważam, żeby wszyscy mieli śmieciową pracę. Widzę ludzi, którzy sensownie zarabiają i są zadowoleni z pracy, pracodawcy nie wymagają nie wiadomo czego, nie zwalniają za tygodniowe l4. Jest jak zawsze - różnie. Ale tych ludzi, o których mówię wcale nie ma tak mało.
Nnno, młodzieży pracująca, przyszłości narodu - a to Wam Widzący dowalił ;)) Straszny dziadunio robi się z niego ;))
Dzięki, matisf *wypija duszkiem* Może bąbelki mi pomogą coś na ten ciężki żywot...
Łyku -> Trudno mi powiedzieć jak wyglądały moje rozmowy, bo mało ich w życiu przeszedłem. Jak mnie jakiś koleś czy babka wpienili (bo gdzie się Pan widzi za 10 lat w naszej firmie) to w zabawie przerabiałem kwalifikację tak jakbym to ja ją prowadził.
Mogę raczej napisać jak to wygląda z drugiej strony, bo często mi się teraz zdarza zatrudniać.
Te, według Was, durne wymagania, mają jeden prosty cel. Osoba starająca się o takie stanowisko ma się go nie bać. U nas praca wymaga obsługiwania klientów wymagających, a często nie znających realiów. Rozmowa jest męcząca, a rękoczyny nie wskazane ;)
- Proszę Pana, tego się nie da zrobić.
- Ale ja chcę.
- Ale to jest za duże, my takiej ramy nie wykonamy.
- Ale ja zapłacę więcej.
- Ale nie o to chodzi. Statyka wymagana dla słupka w takim oknie jest ogromna i nie mamy takiej stali.
- To zalecie go betonem...
itd...
Krew zalewa po 10 minutach, a takie rozmowy potrafią trwać i trwać.
Dlatego pytania "co za 10 lat", "jakie innowacje", "jak Pan/Pani poradzili sobie w takiej sytuacji" i moje ulubione "proszę podać 20 zastosowań dla spinacza biurowego oprócz tych najbardziej oczywistych" mają sprawdzić Waszą cierpliwość i umiejętność nie trzaśnięcia drzwiami po rozmowie.
Jeśli wymagam wykształcenia, znajomości pakietu office, obsługi urządzeń biurowych i angielskiego czy niemieckiego w stopniu komunikatywnym, to znaczy, że tylko na tym ostatnim mi zależy. Bez przesady, reszty idzie się nauczyć lub jest w ogóle nie ważna. Chodzi o to aby gość mi powiedział:
- Wykształcenia nie mam, ale klient mi tego z czoła nie odczyta.
- Offica nie znam, ale wszystkiego się można nauczyć.
- Ze spinaczami i dziurkaczem sobie poradzę. Tonera z drukarki nie piję, a papier w faksie nauczę się wymieniać po pierwszym szkoleniu.
I dość. Taki kolo ma u mnie robotę.
Także jak już pisałem. Nie bać się i umieć się sprzedać. Tyle wystarczy.
Cody -> Podobno mój :)
Orlando -> Kelso? Seriously? Even You can do better than that :P
Widzący -> Bez przesady. Trochę racji masz, młodzieży brakuje dzisiaj ambicji, ale z tą rewolucją to Cię poniosło.
Miałem śmieciowe wykształcenie (nie mam nawet magistra), ale po paru latach pracy zdobyłem informacje (jedne były mi potrzebne w pracy inne po prostu chciałem znać) dzięki którym to ja mogę wybrać pracodawcę. Pomimo obecnej sytuacji w branży.
Miałem śmieciowe prace, ale z każdej wyniosłem jakąś wiedzę, dzięki której jestem w sytuacji opisanej powyżej.
Śmieciowe życie? Też to przeszedłem i żyję. Lepiej.
Jestem śmieciem bo wymagam od przyszłego pracownika rzeczy, które są niepotrzebne na stanowisku? Jakbym napisał w ogłoszeniu, że wymagam cierpliwości i spokojnego usposobienia, to co bym dostał? Nie mogę przecież wymagać zaświadczenia od psychologa czy wysyłać kandydata na testy. Jak więc sprawdzić czy osoba się nadaje? Napiszę w ogłoszeniu, że praca jest stresująca to każdy napisze w CV, że potrafi pracować w stresie. Napiszę, że potrzebuję osoby cierpliwej, to co drugie CV będzie świeciło sklejaniem modeli, zbieraniem znaczków czy słuchaniem muzyki klasycznej. Więc jak Widzący? Jak ja, czy inny szukający recepcjonistki, pracownika BOK'u czy Pani za ladę, ma sobie w takiej sytuacji poradzić? W takiej pracy musisz się od czasu do czasu spotkać z podpitym, wkurzonym czy po prostu głupim klientem. Musisz więc mieć osobę, która sobie z tym poradzi.
Proste jak konstrukcja cepa -> CV kiedyś nie było nikomu do niczego potrzebne a świadectwa ukończenia szkół czy kursów z małymi wyjątkami oznaczały że dany człowiek posiadł wskazane umiejętności, do tego dochodziła opinia z poprzednich miejsc pracy lub przy jej braku okres stażowy. Teraz masz konkurs na najlepiej napisane CV i najlepiej załganą rozmowę wstępną. Śmiech pusty na te rozmowy, i problem jak mam mówić żeby się Panu czy też Pani spodobało, każdy praktycznie kreuje jakiegoś nieistniejącego osobnika co to potrafi rypcić, chęcić i mandolić latając na pacierzowych skrzydłach. Ubrać się skromnie czy wyzywająco aby podkreślić swoją osobowość, a może jednak na szarą myszkę?
Naprawdę daje Ci jakąś wiedzę CV takiego biedaka, jego mniej czy bardziej zestresowane odpowiedzi na szeregi absurdalnych pytań? Nie myślicie wcale że modelujecie w ten sposób coraz gorszych pracowników starających się jak najlepiej ułożyć pod kapryśne oko rekrutera czy przełożonego. To w konsekwencji deprecjonuje jedną i drugą stronę, zaczynacie traktować ludzi jak łatwo wymienną część a zatrudniony chce być jak najbardziej elastyczny, jak trzeba to i .... byle zadowolić Panisko dające pracę.
Dodaj do tego że w lwiej części takich castingów na „pracownika” oferowana płaca nie zapewnia żadnych możliwości rozwoju i stabilizacji, wymagania jak na kosmonautę a wypłata jakby w twarz napluł.
To się najzwyczajniej nazywa DEMORALIZACJA, pracodawcy mają czelność płacić takie kwoty tylko dlatego że mogą to czynić bezkarnie, a to oznacza że pora to zmienić.
I tak tedy doszliśmy do konieczności zmian i to raczej rewolucyjnych a nie mętnie powolnie-postępowych. Trzeba zacząć od tego że pracy jest zbyt mało i to jest to o co powinni walczyć dzisiaj młodzi, praca należy im się jak psu buda i od tego jest państwo. Nie ma pracy dla ponad 30% młodych (naprawdę jeżeli doliczyć wyssanych przez pseudo studia to jest prawie 50%), to jest pora na rewolucję, na koktajle mołotowa i diabli wiedzą co jeszcze.
To że młodzi łyknęli jak pelikany taki „kapitalizm” i sami twierdzą że tak być musi bo nie każdy przecież jest bezrobotny, nie każdy pracuje za głodowe stawki, że są przecież tacy co maja dobrze i że jest ich nawet nie mało, wkurza mnie najbardziej. Powinienem siedzieć cicho bo w moim osobistym interesie jest żeby nic się nie zmieniało, ale bezmyślna bezczynność młodego pokolenia nosi w sobie zapowiedź jeszcze gorszych następstw niż rewolucja teraz. Lepiej teraz to rozpiździć i przeorganizować niż za 30 lat oglądać zgliszcza.
Rozpisałem się, na razie wystarczy.
Jeeejkuuu ..Jeckyl - jesteś jak gwiazdka nadziei na tym zapyziałym niebie.. Całkiem normalny ..i jeszcze do pracy przyjmujesz nieudaczników ..no, no
Taaa ..natomiast tyrada Widzącego "bezmyślna bezczynność młodego pokolenia nosi w sobie zapowiedź jeszcze gorszych następstw niż rewolucja teraz" - przygasiła uśmiech na moim obliczu. Nie, żebym bał się tych eee - "rewolucyji" czy innych "postępowych" zmian.. Tylko - zbyt dobrze zdaję sobie sprawę z tego że nawet do rewolucji - trzeba w pewien sposób dojrzeć ;) Jeżeli ma korzyści przynieść. "Rewolucja" rujnuje - niszczy ład społeczny, gospodarkę i kapitał - musi niszczyć aby było co budować (praca ;)) Ład społeczny który dopiero się tworzy - gospodarkę która dopiero się staje i kapitał który zamienia się w bańkę mydlaną. Puuf i znowu nic nie ma.. Jest tylko Widzący na emigracji - mruczący nad kielichem nędznego wina - "..a nie mówiłem, ci młodzi nawet rewolucji nie potrafią zrobić" ;)
Widzący -> Kiedyś a teraz. Tu jest pies pogrzebany.
Wiesz do czego jest mi CV kandydata? Jeśli przekopiował je z WP, Monstera czy innej Interii, nie zmieniając nic oprócz danych, to odrzucam od razu. Często zdarza się, że gość nie pamięta co tam napisał i w trakcie rozmowy pytam "Napisał Pan, że interesuje się modelarstwem. Co Pan ostatnio robił/sklejał/spawał?" Oczywiście tego wcale nie napisał, ale jak próbuje łgać to zacznie coś wymyślać i idzie do odstrzału. Kiedyś CV nie potrzebne, to znaczy kiedy? Za komuny, jak każdy musiał mieć pracę? Jak na ofertę pracy zgłaszało się 5-10 osób? Ja teraz na jedną ofertę dostaję czasami po 100 - 200 maili i z 50 papierówek. Muszę na jakiejś podstawie poodrzucać większość z nich bo nie mam aż tyle czasu żeby zaprosić wszystkich. Moje kryteria mogą sprawić, że odrzucę kogoś dobrego na stanowisko, ale muszę zaryzykować.
Nie czuję się jak "Panisko dające pracę", mój szef też nie. Wiem, że płaci dobrze i w zamian oczekuje, że osoba którą Mu polecę będzie na takie wynagrodzenie zasługiwać.
Nie mogę mówić za wszystkich, sam pracowałem kiedyś jak wół za kilka złotych za godzinę. Dobrze że mieszkałem wtedy z rodzicami i kasa nie musiała być moim być czy nie być. Są pracodawcy, których możesz nazywać jak chcesz, pracowałem u takich i sam Ich potrafię zwymyślać od najgorszych, ale jedno muszę Im oddać. Potrafili mnie zmotywować do zdobywania wiedzy aby rzucić Im w twarz "Odchodzę Ty kanalio! Wsadź sobie te 800 miesięcznie w zad!" Więc i tacy są potrzebni, może nie w aż takiej ilości, ale na to się chyba za wiele poradzić nie da. Zwłaszcza koktajlami czy płonącymi samochodami.
I jakie zmiany? Niech ktoś zaproponuje coś sensownego a Go poprę. Tylko co? Jakieś ugrupowanie miało ostatnio pomysł "Minimalną krajową podnieść do 3 czy 4 tysi netto". Świetna kiełbasa wyborcza, ale co dalej? Ja poproszę realny pomysł, który ma jakieś szanse. A skoro sam takiego nie mam to po co na ulicę wychodzić, po co koktailami rzucać i po co ludzi na taczkach wozić?
Fly -> Jam raczej pośrednik przy zatrudnianiu, to mój szef może Ci być tą gwiazdką :P
Widzący -> nie masz racji, wiesz dlaczego tak jest?
Ponieważ młodzi ludzie sami sobie takie świadectwo wystawili.
Jestem pracodawca, daje pracę, wymagania proste, bo praca prosta, budowlanka młody człowiek zaczyna od pomocnika za ok 10 zl/h+ świadczenia, ma możliwość rozwoju w mojej firmie, od jazdy samochodem po naukę stolarki ponieważ akurat mam takie umiejętności i sam się zajmuje wykształceniem i ukształtowaniem młodego umysłu, wiedzę posiadam z doświadczenia, też ze szkoły, ludzie których nauczyłem mówią że mam zdolności pedagoga cóż nie mi to oceniać, ale ok bo zbaczam z toru, więc wymagania:
Chęć pracy tyle, więcej mi nie trzeba, bo resztę idzie nauczyć, jeśli ktoś chce się nauczyć i co? I dupa...
Młodzi ludzie nie mają odpowiedzialności, chcą dostawać, chcą brać, chcą konsumować, nie dając nic od siebie, tak to tylko można ze spice girl's rozmawiać a nie z pracownikiem.
Nie chcą ogarnąć prostych umiejętności za które notabene chcą dostawać wynagrodzenie, tylko jak, jak oni tego nie potrafią.
Od 5 lat, PIĘCIU lat przewinęło mi się przez firmę ze setka młodych ludzi lub więcej , nikt nie został NIKT, przerażające jest to że 70 % z nich nie byłem wstanie nic nauczyć, bo nie chcieli 20% jak tylko przyswoiło sobie trochu wiedzy to postanowili otworzyć własna firmę i po pół roku chciało znów wrócić a 10% to pijaki, i złodzieje. Dlaczego mówię o 5 latach bo akurat w tym czasie staram się stworzyć jedną dodatkową ekipę i nie mam z kogo.
A wiesz co jest bardziej paraliżujące, że przychodzą mi do pracy ludzie po 60 roku życia i robią za 10 młodych...
To jest tylko jedna branża ale jeśli przy najprostszej robocie w postaci zamiatania i sprzątania, czy podawania pustaków tak jest, to ja się nie dziwię że ludzie wymagają cudów przy bardziej odpowiedzialnej pracy...
Ludzie nie wiedzą co to jest odpowiedzialność, Polak młody Polak mu się nie chce, woli ponarzekać, pokrzywić się, i powiedzieć mam wyjebane i nie robie za takie pieniądze bo ja panisko jestem, od razu trzeba się nażreć, a najlepiej coś na boku przekombinować
Jestem młodym człowiekiem, przynajmniej za takiego się uważam, nie skończyłem żadnej renomowanej szkoły do wszystkiego dochodzę sam, przy pomocy ludzi którzy są dla mnie życzliwi, nie żyje w najgorszych warunkach, ba uważam że mi jest dobrze, stać mnie na to co chce, może nie na zawołanie ale nie mam problemu uzbierać sobie. Nie wyzyskuje ludzi, mogę spokojnie rano spojrzeć w lustro i nie odwracam głowy. Mało tego mam znajomych którym się "udało" ? tak jak mnie?
Z tym że nam się nie udaje wam się nie udaje, nas różni od naszych braci Polaczków to że jesteśmy odpowiedzialni za to co robimy, a nie czekamy aż ktoś do nas wyciągnie rękę z owsianką. Tak samo nie rozumie całego tego hejtowania na nasz rząd przecież to są przedstawiciele ludu, nic po za tym, to tak jak śmiejemy się z Kiepskich bo pokazują w przerysowaniu jacy jesteśmy zaściankowi i tępi, ale to z nas samych się śmiejemy...
Przykre jest to że się z siebie śmiejemy, że nie mamy odpowiedzialności za samych siebie, przykre jest to że wymagamy cudów a nie chcemy nic od siebie dać, przykre jest to że bluzgamy na nasz kraj a wychwalamy inne, zapominając jaki tkwi potencjał w naszym narodzie, i przykre jest to że sobie z tego nie zdajemy sprawę.
Poczytaj sobie, Widzący, poczytaj - zwłaszcza to co pisze matisf. Jak najbardziej zgadzam się z jego obserwacjami. I z tym co pisze Jeckyl.
To znajdź takich z establishmentu co to dobrowolnie zrezygnują z horrendalnych zysków, bankierów niewidzialnej ręki rynku co nie zapłaczą krokodylimi łzami nad zmniejszeniem absurdalnych dochodów.
Powiedz jaki rząd bez rewolucji i płonących samochodów zacznie tworzyć miejsca pracy zamiast kupowania jedwabnych kutasów do poduszek?
Dobra, nie ma co Wam psuć samopoczucia, widzę że wszystko jest w porządku, znacie swoje miejsce w szeregu i jest wam z tym dobrze. Ujmę to tak zatem, jest świetnie bo mi jest świetnie, jestem dobrym człowiekiem chociaż są źli ludzie, jak coś złego to niestety dlatego że muszę ale generalnie fajno jest, zresztą jak komuś jest źle to dobrze bo to go zmotywuje żeby było mu lepiej. Lejzorek Rojtszwaniec zwykł mawiać że to bardzo dobrze jak zwalniają, bo to znaczy że będą przyjmowali.
Odbieracie wszystko osobiście w kontrze do stwierdzeń ogólnych, nie ma prostej recepty na zepsute stosunki społeczne a ja nie widzę innej możliwości jak owa "rewolucyja".
Szczęśliwie sam na barykady już nie pójdę i teraz wrócę do rzeczywistości i popijania tradycyjnego ludowego napoju osiemnaście lat leżakowanego gdzieś tam u Maziutka w Szkocji.
Tak, REWOLUCJA!, zazwyczaj raz na miesiąc mam taką, ale zaczynam ją od swojego podwórka może kiedyś dojdzie gdzieś dalej, kto wie...
http://www.youtube.com/watch?v=NdT9oq7VBDA
"Odbieracie wszystko osobiście w kontrze do stwierdzeń ogólnych, nie ma prostej recepty na zepsute stosunki społeczne a ja nie widzę innej możliwości jak owa "rewolucyja"."
To nie tak Widzący, chociaż odbiór "osobisty" oraz związane z nim uwagi, najbardziej do mnie przemawiają.
Zepsute stosunki społeczne to rzeczywiście cena za transformację - cena za przejście od roli Lejzorka Rojtszwańca do roli pucybuta z Ameryki, co pucuje miliony dolców ;) Takie przejście musi mieć swoją cenę bo wciąż obie te role pokutują w świadomości społecznej. Bardzo prymitywnie pokutują ;) "Rewolucjyą" tego nie załatwisz bo na zmiany korzystne w całym wymiarze społecznym, w świadomości i obyczajach - trzeba pokoleń i pracy. Po prostu.
Mata czas to czekajta.
Żadnych powolnych zmian nie będzie, te miliony bezprizornych zostaną przez kogoś zagospodarowane. Jeden duch w milionie ciał, potem już będzie za późno.
A u mnie chata stoi z kraja.
Większość z tych "milionów bezprizornych", żarcia ma na tyle że je do śmietnika wywala. Gorzej z godną rozrywką czyli szmalem na lokale, haj i dziwki - obskakiwane na pisku fajczonych opon. Na swój sposób wypełniają tę lukę - małym złodziejstwem, bandytyzmem lub paskudnym handelkiem. Niewykluczone że część z nich można "zagospodarować", wsadzając w pół mundury i mundury - to też dopiero wtedy, kiedy będzie co zabierać i komu. Na razie wciąż do zabierania mało ;))
Flyby ---> Chciałbym podyskutować, ale argumenty obu stron przekonały mnie na tyle, że jakoś nie znajduję haczyka do polemiki.
To mnie pocieszyłeś ;)
Dyskutanci spoczęli na własnych racjach ..twórczy odpoczynek.
Mam lekturę z rana, ho ho.
Szkoda, matisf, że nie działasz w mazowieckim ;) Albo Ty, Jeck. Brakuje mi tutaj kogoś, kto by mi dał szansę.
A zastosowań spinacza bym mogła wymienić 1000, ale nikt nie zapytał :(
Za 2000 zł miesięcznie jestem cholerną ekspertka od spinaczy. Za 2500 mogę zostać spinaczem ;)
Jejku! On ma straszne zęby! Widać dawno mnie nie było w biurze ;(
Specjalnie nie żałuję że ominął mnie widok tego potwora..
Mam rozumieć że to jest następca poczciwych "dziurkaczy"?
Teraz każda panienka z okienka takie coś ma?!
Nic dziwnego że poziom agresji w narodzie rośnie ;(
U mnie pocztę zamknęli ostatnio. Brak opłacalności mówili... Eh, a ludzie bez pracy.
Ishi, teraz usługi pocztowe, łączy się z innymi usługami..widzę po okolicy. Coś kiepsko z waszym samorządem..Pewnie w pierwszym rzędzie, funduje pomniki, tablice oraz zmienia nazwy ulic ;)
Osobiście, Cody, nawet Pocztę omijam szerokim łukiem - jeszcze bywają tam kolejki..
Ja też się staram, ale nie zawsze wychodzi, Flyby. Często nawet jak cały dzień jestem w domu to znajduję w skrzynce awizo. Leniuchy te listonosze...
Tutaj burmistrz niezmiennie gniazduje od 20 lat... To miasto ludzi, którzy boją się zmian niestety.
Mój listonosz Cody, dodatkowo używa wszystkich dzwonków w bramie, aby oświadczyć że właśnie chce to awizo w skrzynce złożyć. To samo robią panowie od śmieci a wszyscy zjawiają się wcześnie rano, w trosce abym nie zaspał tak uroczystych momentów.
W takim razie, Ishi, to straszne miasto ;( Wiem że ich jeszcze sporo..
Czemu źle jak tak dobrze jest?
U mnie listonosz uprzejmy, przychodzi pomiędzy 11 a 14, śmieciarze też punktualni i nigdy nie przyjeżdżają przed 10. Nie wiem na co narzekacie.
Rozumiem, Widzący, że mieszkasz w uroczym domku, bez tablicy "Uwaga, zły pies, nie licząc właściciela", bez kamer i ochroniarza w garażu. Ten Twój wdzięk oraz życzliwa ludziom bezpośredniość, wytworzyła między Tobą a komunalną obsługą niemal familijną więź. To się chwali ;)
Nie stać mnie ani na taką życzliwość, ani na taki domek ;(
Może listonosz i śmieciarze się boją, że Widzący im zrobi rewolucje ;)
A życzliwa to ja jestem do ludzi. Do listonosza nie wiem, bo nigdy go nie widziałam :(
Flyby, żebyś wiedział, nawet złomiarze pytają czy mogą wziąć położone obok śmietnika żelazne rupiecie. Uczciwość, życzliwa otwartość i prawość bez nadmiernej surowości, zapewniają naturalny szacunek środowiska.
"naturalny szacunek środowiska."
Jak to ładnie brzmi ;) Ładnie i ekologicznie. Taka życzliwa otwartość na komary, kleszcze czy gryzonie musi działać lepiej niż tony trutek. ;) Prawość bez nadmiernej surowości pozwoli nam na uczciwe rozliczenie się nie tylko z bezmiernie zdziwionym fiskusem - będą także zadowolone pijane żule, szukające bezwarunkowego wsparcia oraz przypadkowi włamywacze.
Życzliwa otwartość sprawi że oddalą się usatysfakcjonowani podwójnie - z naszymi dobrami i bez stresu.
Także i my w ramach tej otwartości, oszczędzimy nasze zdrowie psychiczne a uśmiech zagości na stałe na naszym obliczu..
A gdzie to nasz Orlando się wybiera że go tak reisefieber tłucze?
Orlando zawsze tak ma :) Do mnie przyjeżdża. Trzeba od czasu do czasu nadrobić zaległości z bratem ^^
I doradzał w kwestii mody, można by rzecz ;)
Jakbyś chciał popływać w metrze, Flyby, lub pobudować stolicę to zapraszam :)
Tak, tak, Kraków to trudne miasto, wiem bo córka tam mieszka, szaleństwo ją ogarnęło i zwiała z Danzigera, ale i tak to wielkie szczęście że nie do stolycy.
Doceniam zaproszenie, Cody i dziękuje ;) Miło by było ponurkować i popracować ku chwale W-wy, w doborowym towarzystwie ..eee. Zdaje się że Łyczek jakoś takich nazwał i teraz to przeżywa ;))
Mądra dziewczyna ta Twoja córka, Widzący - wie że zawsze może jak Wanda rzucić się do Wisły i radośnie pluskając wrócić na danzingerowe wody. Oczywiście o ile po drodze nie łyknie jej stolyczne metro. ;))
Słoiki, bądźmy dyplomatyczny ;) A że słoikowy neon wygrał konkurs to rodowodowi Warszawiacy się złoszczą, a ja myślę, że im to trochę utarło nosa ;)
Więc zapraszam ze słoikiem obowiązkowo! Może być pusty :D
A Kraków czeka na emeryturę, oj czeka.
"Słoiki" ..jakie to mało romantyczne ;( Wyobraźnia zaraz mi podsuwa obrazek nadwiślańskiej, utytłanej błotem Syrenki, jak szamie ze słoików, nieświeże śledziki z Danzingera.. To grozi wiekowym zatruciem ;(
Dlatego nigdy nie biorę jedzenia od mojej mamy :) W zasadzie rzadko miałam z nim do czynienia, kiedy jeszcze mieszkałam w domu.
Po co zatem te słoiki? No, ewentualnie mógłbym w nich robaki trzymać, jak będę w tym metrze ryby łowił..
Bo teściowa dobrze gotuje :D
A w metrze niewiele połowisz, bo to Wisła. Tam wszystko co nie umarło ma już inny poziom świadomości.
"inny poziom świadomości"
To niepokojące - sugeruje że wszystkie produkty spożywcze (niezależnie od stopnia ich przetworzenia) mogą z czasem dodać do zwykłych toksyn - myślenie ;(
Wizja kotleta, kombinująca w moim żołądku jak zaradzić przetrawieniu, zaczyna odbierać mi apetyt.
Bardziej bym się bała o przeżycie otwarcia puszki. Jak już go pokroisz to pewnie nie będzie się tak rzucał (chociaż kto wie...)
Właściwie to taki fachowiec od spraw zbiorowego żywienia, jak Łyczek, powinien odpowiedzieć na te nasze niepokoje..
Ma on jednak w tej chwili pewnie ważniejsze sprawy od wypuczonych puszek, zgniłych ryb czy słoików pełnych pustki - zapewne ujeżdża nowy komputer, wydając okrzyki zachwytu i wbijając mu ostrogi.. ;)
Czterej pancerni też byli przejazdem. ;)
więcej:
http://on.fb.me/134IHNl
https://plus.google.com/u/0/photos/117481138877990069662/albums/5903093878379965137
Eee, pewnie nie - to był co najmniej http://pl.wikipedia.org/wiki/Medal_za_Uratowanie_%C5%BBycia za ratowanie życia graczom ;)
Hehe tu z kolei przydał się refleks wyrobiony dzięki strzelaninom do unikania lecącego w twoją stronę błota ;p No, było całkiem sympatycznie, wiadomo impreza o charakterze raczej lokalnym, ale chwalić sobie trzeba wstęp za free i niedrogie żarcie na miejscu. Tylko jarmarczno-odpustowa otoczka psuła trochę efekt, ale raczej nie da się tego uniknąć, bo jakoś muszą wyjść na plus. ;)
To teraz takie jarmarki zbrojne robią?! Czołgiści sprzedają watę cukrową, sanitariusze spirytus a saperzy ..hmm - już wiem, saperzy stawiają wychodki.. Artylerii nie było?
Piszę do Was z nowego komputera :) I tak się jarałem, że w sumie to nie wiem co sobie kupić i pewnie dopiero wypróbuję go za jakieś 2 tygodnie, bo w sobotę wylatuję do Kebabów na tydzień :)
Troszkę mnie ominęło ale widzę, że gnieździmy się dalej w starej części :P Ktoś z abonamentem mógłby zaszaleć i założyć nową część :P
Jak zobaczyłem zdjęcia Strangera to już myślałem, że jakaś inwazja idzie i poleciałem kopać ziemiankę :P
Łyczek tyle propozycji już dostałeś - jak chcesz wycisnąć soki to instaluj te nowe far kraje, krajzysy, metra i hasasyny :P Do soboty masz jeszcze czas - jak zakosztujesz kebabów to może przejść ochota na granie :P