Białka dużo, ale nie zjadłbym. Nienawidzę owadów. Chociaż pewnie mnie sytuacja zmusi finansowa niedługo.
Zawsze chcialem sprobowac ale na daleki wschod nie bylo mi po drodze. Niedawno otwarta restauracja w Warszawie serwujaca robaki pozwolila spelnic ta zachcianke :)
Aby i Was zachecic do tej egzotycznej kuchni, postanowilem wkleic pare zdjec i podzielic sie wrazeniami.
Po prawej larwy maczniaka młynarka: http://pl.wikipedia.org/wiki/M%C4%85cznik_m%C5%82ynarek
Prazone, bardzo smaczne, ostra przekaska idealna do piwa :)
To ja pójdę dalej w temacie smakowania cudownych robaków. Po pierwsze - człowiek dostał zęby od losu, aby w wersji pierwotnej gryźć. Jedząc robaki - drogą ewolucji, wykształcą nam się "żółwie dziąsła", co spowoduje, niewiarygodne oszczędności w relacjach ze stomatologiem, będziemy wszyscy szczupli, piękni i umierali, jak to było onegdaj po 40. jako starcy. Kolejny pozytyw: nie będziemy pobierać emerytur, rent. Wprowadziłabym jeszcze element metafizyczny - kanibalizmu. Będziemy się łączyć z naszymi bliskimi - jedząc robaki wytworzone z ich ciał, cóż za czułość, spajanie się w jedność! Pochowałam Mamę i Syna, ale łączę się emocjami - nie pełnowartościowymi robakami. Ale cóż - wszystko dla ludzi, ale nie obrażajmy komuny: były kartki przynajmniej. Brzydzą mnie te obślizgłe wytwory, ale nauczę się spekulować, " załatwiać sobie" cudowne mięso, przepyszne sery. Nie pozwolę się również zunifikować mnie do jednej sukienki, bo nie! Wiedziałam, że świat psieje, ale nie wiedziałam, że robaczeje.......Dobrze, że jestem po 50., mam szansę odejść nie zarobaczona! Myślę, że mózg pomysłodawców zarażony jest bąblowcem - tasiemcem mózgu. Na zdrowie!!!!!
Od gory:
jedwabniki: przy rozgyzaniu pekaja i ze srodka wylewa sie... wyobrazcie sobie co moze sie wylewac ze srodka robaka przy rozgryzaniu :)
drewnojady: bardzo dobre, jak maczniaki ale bardziej tresciwe
szarancza: w tej formie mi nie podeszla, miekki tlow i patykowate odnoza. Nie lubie jak moje jedzenie ma niejednolita forme, chyba lepsze by byla w calosci na chrupko.
Być może są i dobre w smaku ,ale na sam wygląd tego świństwa można się porzygać
Nawet nie powiększam, na widok wszystkiego co się wije i nie ma kręgosłupa spierdzielam krzycząc jak pięcioletnia dziewczynka
Ta szarancza nie zabije juz zadnego pacjenta!
Jedno z normalnych dan ;)
Kaczka w sosie malinowo swierszczowym, swierszcze zmielone wiec nie widac :) Na dole kasza, wiecej robakow nie stwierdzono.
No i deserek :) Lody z maczniakami :) Dobrze sie komponowala slodycz lodow z pikantna nuta larw :)
Panowie: na maczniaki namowilem nawet zone, ktora na sama mysl o robakach dostaje drgawek :) I mowila ze dobre :)
Wiem ze sie skusicie wiec daje tez adres gdzie podaja takie dania :)
http://www.cototoje.pl/
przerost lansu nad trescia
to tak jak z king krabem, niby jesz kraba, a smakuje jak kurczak, tylko ze kosztuje wiecej i musisz sie niele nameczyc zeby pozbyc sie pancerza i cały sie uswinisz :E
O! Musiales wiele osiągnąć w życiu, że dane jest ci kosztować tych specjałów.
Mając te parę złotych w kieszeni wolałbym sobie kurczaka kupić niż robaki wcinać. Nie dla mnie takie żarło.
No tresci w robalach nie ma za wiele ;) Jesli chodzi o walory smakowe to tak jak pisalem, czesc mi smakowala, a czesc nie. Generalnie wiecej w tym zabawy z lamaniem wlasnych oporow niz nieba dla podniebienia.
Nie sadze abym mial tam wrocic, za drugim razem bez aury nowosci to raczej nie bedzie juz to samo.
Jako eksperyment, czemu nie, raz zjeść na spróbowanie i więcej nie tykać. Zapewne nie je się tego by się najeść, lecz bardziej dla smaku, jako przekąska, ale larwa mączniaka zamiast chipsów? Musiałbym srać stówkami :)
Trzy robaki na krzyz i jeden insekt. Tez mi wybor... Moze i to cos nowego w Polsce, ale widac, ze wlasiciel bal sie zainwestowac w zdecydowanie smaczniejszy sortyment. To co tutaj widze i co mialem okazje juz probowac, nie rozni sie w smaku i konsystencji od standardowych potraw, spotykanych na codzien w kuchni. Jak ktos ma obrzydzenie, to wystarczy, ze zamknie oczy. Jazda zaczyna sie dopiero przy prawdziwych egzotykach.
Kolega podsunal mi ostatnio przywiezona skads tam szarancze, ktora robila za czipsy, ale podziekowalem :)
Jedyne co bylbym w stanie z tego co przedstawiles ruszyc to te male maczniaki... Swoja droga ile za takie paskudztwa sie placi?
Goozys[DEA] : Na pewno miejsce cierpi na syndrom wieku dzieciecego. Sam lokal jest mikroskopijny, menu tez niezbyt bogate, ale z biznesowego punktu widzenia to sie nie dziwie. Cokolwiek wiekszego wymagaloby duzo wiekszego ruchu w interesie, wiele rzeczy oplaca sie dopiero od pewnego poziomu sprzedazy. A czy rynek na tyle sie rozwinie? Nie jestem przekonany.
Pierwszego dnia jak byla darmowa degustacja, to kolejka byla z 30 osob. Ale wczoraj to tylko mysmy byli w lokalu. Obstawiam ze bedzie tak jak ze mna: jest pewna grupa osob zadna ekstremalnych wrazen, lubiaca nowosci i oni pojda raz aby odfajkowac sobie takie cos na liscie rzeczy ktore "w zyciu robilem". Taka grupa moze szybko sie skonczyc, pozniej bedzie juz duzy opor "normalnych" ludzi przed taka kuchnia.
Wszystko zalezy czy z tej pierwszej grupy wyloni sie odpowiednia liczba smakoszy, ktorzy chcieliby przychodzic stale i zapewnia obrot pozwalajacy na istnienie takiego miejsca. Szczerze to mocno watpie.
Mr.B-F : za dania ktore wiedziales, plus dwie herbaty plus napiwek zaplacilismy 80 czy 90 zl. Nie jest jakos baaardzo drogo, nie jest tez tanio. Glowne danie 30 zl to raczej srednio-nizsza polka jak na Warszawe.
Kajfasz -> daj namiary na ten lokal, chętnie podeślę tam Sanepid
[18] Tutaj robaki w jedzeniu mogą być, co innego jak trafią się w normalnej restauracji.
Ale po co chodzi po knajpach, jak można zamówić na allegro całą paczkę drewnojadów i sobie przyrządzić:
http://wyborcza.pl/10,82983,13117625,Przysmaki_z_owadow__cz__II__Drewnojady_prazone_na.html
Chcesz fotke?
Cotoje otworzyli moi znajomi i naturalnie przeszedłem się tam skosztować tych przysmaków. Wcześniej jadałem to raczej nieoficjalnie, jak dopiero "badali rynek". Wówczas posmakowały mi placki ze świerszczami. Całkiem niezłe były.
Ogólnie to polecam - smaczne i zdrowe, chociaż przyznaję, że raczej trochę bali się pójść w typową kuchnię południową (bardzo południową:) i uczynili te dania raczej bardziej rozpoznawalnymi dla nas. Mi swego czasu posmakowało awokado z chrupiącymi mącznikami w pikantnym kremie (tylko trzeba robić na świeżo).
Swoją drogą chityna jest dla nas praktycznie jak błonnik. Kupa po tym jak marzenie.
[20] Po co w ogóle chodzić do restauracji jak można sobie kupić krowę, kurę i świniaka.
Nie rozumiem tego co tutaj zobaczyłem. Po prostu nie.
Wow, super wątek.
Aż się zainteresuję panem Korczakiem i jego kuchnią. Na allegro owady można kupić, także niedługo szykuje mi się kulinarna przygoda!
Jak będę w Wawie to na bank zajrzę do tej restauracji.
jadłem, ale nie w takiej formie jak tutaj czyli elegancko na talerzyku, ale od sprzedawcy na targu w północnej taljandii, podane w foliowym woreczku i wypsikane sosem sojowym. za pare groszy dostalem całą torbę wszelakich robaków - fajne do przegryzienia, różne smaczki, ale na dłuższą mete meczace - smaki byly zbyt intensywne. kazdy sprobowal, pojadl pare, zapil browarkiem ale wiekszosc zostawilismy.
za to swierszcze (nie zalapalem sie) byly podobno dobre, tak jak prazone pajaki (ale wołali drogo - kolo 20 zeta za sztukę prazonego ptasznika a miesa tam bylo tyle co nic). jako ze sam hoduje pajaki stwierdzilem, ze to kanibalizm i nie skosztowalem.
ja tam wolalem swieze owoce morza, gdzie wybieralem ktory kalmar czy osmiornica leci na ruszt - boże, co to byly za orgie w buzi, nasze mrozone owoce morze nawet ulamka smaku nie maja co ichnie, swieze z morza...
troche lipni sa, niby od 12, a ostatnio bylismy o 12:30 i zamkniete... a dodatkowo zero informacji o ktorej sa otwarci...
dzien wczesniej kumpel byl i stal w kolejce, bo w srodku sa bodajze 4 stoliki... czeka, czeka i costam rozmawia ze swoja, a ludzie ze stolika wkurzeni mowia, ze nie ma sensu czekac bo oni na karte czekaja juz 20 minut....
rozumiem, ze poczatki ale ich chyba to przerasta.
teraz przynajmniej strona dziala, wiec jest git
Nie obrzydza mnie to, nawet chętnie bym spróbował, bo obrzydzenia nie mam - ale jakoś też specjalnie nie kręci. :P
Nie rozumiem za to ludzi, którzy unikają owoców morza, twierdząc, że to wodne robaki. Ja uwielbiam. :)
Heh, zjadłbym, ale w Gliwicach chyba tego niestety nie ma? Szarańcza i mączniaki wyglądają na smaczne, drewnojady natomiast wydają mi się jako kluski w sztywnej otoczce, nie wiem czy by mi podeszły(musiałbym spróbować).
Nie brzydzę się owadami, przeciwnie, uważam je za 10 razy czystsze i zdrowsze stworzenia od ssaków, chętnie bym spróbował.
edit: daro - dawniej miałem problem z karaluchami(na szczęście zażegnany) i takie szwędające się w śmietniku nie były jednak zbyt apetyczne :)
Nie jadłem nigdy robaków ani larw, ale z chęcią bym spróbował, bo mnie to nie obrzydza.
Kto je, ten je. Ja mieszkam w mieście.
Chyba, że o jakichś komarach mówisz...
A to co zobaczyłem, jest dla mnie zwyczajnie obrzydliwe i mam w nosie świeżość, atrakcyjność i nietuzinkowość doznań. W nosie mam też to, zę w Ameryce Południowej i na targu w Tajlandii czy innej Melzji żrą to jak chipsy - ja dzięki Bogu i Kolumbowi mam ziemniaki...
Swoją drogą, ma to jakiś specyficzny, konkretny smak, czy jest przepakowane masą orientalnych sosów i przypraw, żeby jakos wchodziło, i na tym opiera sie aromat, a bez tego to jak jeść papier toaletowy?
Swoją drogą, ma to jakiś specyficzny, konkretny smak, czy jest przepakowane masą orientalnych sosów i przypraw, żeby jakos wchodziło, i na tym opiera sie aromat, a bez tego to jak jeść papier toaletowy?
nie wiem jak to w szanownej restauracji autora, ale dokladnie tak smakowało na targu w azji :D wieksza radość była ze specyficznej konsystencji takiego robaczka niz smaku :)
no ale za 100 lat po wojnie atomowej bedą to przepyszne delicje na miare dzisiejszych trufli :D podobno czyste, łatwoprzyswajalne białeczko
Kto je, ten je. Ja mieszkam w mieście.
Chyba, że o jakichś komarach mówisz...
Dobre.
Serio myslisz, ze w miescie jest mniej robakow w domu niz na wsi?
Zdaje się, że różne prognozy związane z żywnością w przyszłości wskazują, że będziemy zajadać robaki prędzej czy później.
Ja nigdy nie próbowałem. Takiego konika polnego czy innego owada prażonego w całości pewnie bym nie zjadł. Miałbym opory. Wolałbym mieć to jakoś posiekane.
[42]
wg badan ludzie, ktorzy konczyli technikum czesciej zjadaja insekty niz ludzie po liceum
Co się ostatnio dzieje z tym forum... męskie staniki, jedwabniki, durne wątki, nowe nicki...
Płacić za coś, co każdy ma za darmo w piwnicy.
Za 20 zł mogę koneserom podesłać kilka much, pająków i komarów! Dorzucę jakiegoś żuka gratis ;)
jak ma być uber wątek to dorzuce pare uber fot :D
1/4
robaki z wozu na jakims targu -->
małpie i niedzwiedzie nóżki w zalewie - pychota :D
spotkalismy to tylko raz, gdzies na odludzie w górach środkowego laosu - zatrzymalismy sie wylac i cos wszamac - lokalsi nie nawijali po zagranicznemu wiec nie dowiedzielismy sie co to jest :(
4/4
a na deser taka *artystyczna fota* ktora mi jakos tam wyszla. taką łajbą dwa dni płynelismy mekongiem przez laos - polecam z calego serca. laotańska łyski za 6zl za 0,75litra pita z metalowych kubków szła jak woda :D
laos - wspanialy kraj :P
ach fuj
pablo - jak ja Ci bardzo zazdroszczę. Czy mogę spytać na wydatek jakiego rzędu trzeba się przygotować? + czy ktoś Wam to zorganizował, czy coś?
snopek9 - serio, Sherlocku. Tak, byłem na wsi, nie raz. Mam tam rodzinę. Wiem, jak wygląda wieś. Jeszcze jakieś pytania?
Aha - nie znaczy to, zę twierdzę, iż na wsi jest zatrzęsienie robali w mieszkaniu...
[51] Najpewniej alkohol. Widziałem kiedyś wódkę z pływającym penisem tygrysim, czy krabem, więc to bym obstawiał.
[dave_mgs] --> za 3tyg w azji pld-wsch (tajlandia->laos->malezja->singapur->tajlandia) na 6 osób wychodziło kolo7~8k zł za osobę. organizowal znajomy, ktory jest zapalonym podroznikiem (zwiedzil wzdluz i wszerz rosje, indie i chiny) i ma doswiadczenie w tego typu wyprawach, ale poruszalismy sie ogolnie utartymi szlakami - bywalo ze przez tydzien podrozowalo sie z tymi samymi turystami z calego swiata. ogolnie bylo potężne ciśnienie na zwiedzenie, dopiero na sam koniec pare dni bylo odpoczynku w raju na wyspece na pacyfiku ;)
16 godzin jazdy tajskim pociągiem, dwóch dni spływu rozklekotaną łajbą mekongiem, całodziennego pokonywania krętej, błotnistej drogi w górach laosu czy widoku wieżowców kuala lumpur czy singapuru nocą nie sposob zapomnieć :)
Singapur nocą --> nam szczena opadła jak to zobaczylismy, kiepski ze mnie fotograf wiec nie potrafilem oddac na zdjeciu tego uroku :)
Ishimura12 -->
moze to i alkohol, ale zwiedzilismy bazary w tajlandii, birmie, laosie i malezji i widzielismy wszelkie cuda typu ograne wodki z wezami, skorpionami i innymi badziewami, ale te dwa słoje spotkalismy jeden jedyny raz, na totalnym zadupiu posrodku gór i niczego w laosie
Robakow kazdy bez wyjatku, sa na to "jak zwykle" jakies badania, naje sie przez zycie chyba nawet na tony. Juz nie pamietam ile to bylo rocznie ale na pewno kiedys o tym czytalem i bylem mocno zaskoczony jak duzo to jest.
Natomiast wychowany w takiej kulturze a nie innej, na dodatek majac "delikatne podniebienie", pewnie bym zwymiotowal probujac zjesc swiadomie takiego robala.
Natomiast gdybym sie urodzil gdzie indziej pewnie bym je wcinal ze smakiem. Ogolnie przyzwyczajenia kulinarne wyksztalcaja sie oczywiscie w dziecinstwie i dzieci jedza wszystko co im w rece wpadnie, lacznie z robakami, bez wzgledu na to gdzie sie urodzily.
W miare dorastania i presji rodzicow i otoczenia w takiej Europie robactwo staje sie czyms obrzydliwym czego do ust wziac nie sposob, w miejscach gdzie jest przysmakiem nim pozostaje.
Czytajac wypowiedzi niektorych tutaj "swiadomych oburzonych cywilizowanych Europejczykow" mozna sie tylko usmiechnac z politowaniem nad ich ignorancja i uprzedzeniami.
Zapraszam do mojej piwnicy na safari z grillem. Radość z własnoręcznego/własnonożnego upolowania, połaczona z możliwością wykazania się kunsztem kulinarnym. Lokal otwarty od 22 (wcześniej jedzenie jest pochowane po szparach).
A czy jesteś lwem, by żreć krowę?
[51] Podejrzewam jakiś specyfik leczniczy, czy to do wcierania czy do picia. Albo alkohol, w każdym razie nie do jedzenia bo kraniki są w słojach.
a w ogóle to świetne fotki :)
Meh. W necie są zdjęcia gościa to szamie ludzki płód, a nie tam jakieś robale :|
Ja raz wypiłem muchę topielca topielca razem z napojem winogronowym. Na tym skończyłem na szczęście swoją przygodę z wysublimowanymi, orientalnymi posiłkami.
Ja rozgryzłem biedronkę, która usiadła mi na placku ziemniaczanym.
jaki ma adres ta restauracja?
a przy okazji, bo pojawil się temat wątróbki, co jest raczej bardzo popularnym przysmakiem ale zależy od smaku, zapytam was czy jadacie serca? kurcząt ugotowane w rosole, bo mało kogo znam kto lubi, raczej chyba dlatego 'bo to serce!' heh :)
ohyda
Uwielbiam serca! W rosole pierwsze slysze, ale krupnik z duza iloscia serc! Pycha! Jak upieklem ges to oczywiscie pierwsze co zjadlem to serducho :) jeszcze troche gestej krwi ze srodka wyplynelo, mniam. Az sie zrobilem glodny :)
Nigdy nie jadłem ani robali ani nic podobnego, nienawidze ich, jeść, oglądac, życzyłbym wszelakim robalom całkowitego wyginięcia, zostać mogły by tylko te pozytywne np. pszczoły, itp.
problem amm anwet z odważeniem się na zjedzenie sałatki z krabem z leviatana, i krewetkami , co dopiero żreć robale.
Z tego co słyszałem jest tam dość tłoczno ze względu, że restauracja owa ma bardzo orientalne klimaty i ludzie z ciekawości tam przychodzą.
Zobaczymy jak długo taka sytuacja będzie się utrzymywać.
A robaki są bardzo zdrowe, dużo białka. Słyszałem, że mają wprowadzać takie sałatki robakowe do sklepów typu Real czy Biedronka i każdy będzie mógł sobie chrupać jak chipsy do piwka. :P
Prawdziwy rarytas dla koksów z siłki, nie trzeba będzie białka w proszku wszmamiać. ;]
PS. A tak swoją drogą chciałbym wiedzieć jaka jest dzienna liczba wymiotujących ludzi w tej restauracji. :P
Serca są dobre, żołądki też. Najlepsze w sosie pomidorowym, z makaronem na przykład.
Czy naprawdę na tym świecie mało jest innego jedzenia (normalnego) Masakra do czego to ludzkość jest zdolna, żeby jeść robaki. Ale swoją drogą słyszałem, że robaki są zdrowsze od mięsa które my przeważnie jemy (kurczak, świniak) Ale mimo wszystko nie zjadł bym robaka, wolę suchy chleb.
" Masakra do czego to ludzkość jest zdolna, żeby jeść robaki."
Nie rozumiem. Czym się różni jedzenie robaka od jedzenia świni?
Na ten przykład dla mnie się różni i to bardzo. Mnie od dziecka wszelkie robactwo brzydziło, ale skoro ktoś lubi to ja nie mam nic przeciwko. Każdy ma na ten temat swoje zdanie :)
Na ja nie mówię że lubię. Mam po prostu taki sam stosunek jak do świń. [nie miałem okazji jeść, tak jak wielu innych egzotycznych rzeczy] Z tym że w sumie świnia brudniejsza i bardziej śmierdzi jak jest żywa.