Nie bedzie sztywnych godzin pracy , taką niespodzianke wprowadzi nam PO. Jak więc widać coraz bliżej nam do niewolnictwa. Pracodawca więc moze nam kazac pracować codziennie 12-20 ( w najlepszym wypadku bo równie dobrze moze kazdego dnia podniesc liczbe godzin ) jesli dodamy do tego dojazdy okazuje sie ze cały dzień mamy zwalony. Mało tego teoretycznie kazdego dnia pracodawca moze kazac nam przychodzic na inną godzine i pracowac raz 3 dodziny a raz 11.
Nadal studenciaki uwazacie że głosując na PO dodajecie sobie +1 do fajności i +1 do lansu na osiedlu ? Kiedy wreszcie Polacy zrozumieją że cała ta pseudo nowoczesnośc i bystrośc PO jest tak naprawde kierowana przeciwko obywatelą , a łapią sie nanią CI którzy na siłe chcą być "fajni"
No tak ja jako pracodawca nie jestem obywatel Polski. Jak mi przykro :(
ed
Tak a propos jeszcze na koniec, misiu taki system pracy jest już dawno, miedzy innymi ja stosuje go w swojej firmie...
No i co w tym dziwnego?
Mało kto z moich znajomych pracuje w stałym systemie np. 9-17, pn-pt i tyle. Większość osób ma elastyczne godziny pracy, szczególnie Ci którzy pracują w rozmaitych korporacjach, tam normalne jest że raz się pracuje 6 godzin, raz 10, a raz 15 na dzień.
Sztywnych a i owszem, ale dalej obowiązuje 40godzinny limit tygodniowy i pare innych utrudnień.
Więc nie piernicz głupot :)
A swoją drogą na umowach innych niż o pracę i tak nigdy nie było żadnego limitu.
Widać co niekturzy przyzwyczalili sie juz do niewolnictwa i siedzą pod biurkiem u szefa. Hu. wam w dupe lamusy. Lizcie dalej dupe Tuskowi he he
Ps. Z pogardą patrze na studentów głosujących na PO kturzy byli tacy dumni a dzis zarabiają 1200 zł na ręke
"Huj" się pisze przez CH, po za tym na pieszczoty trzeba sobie zasłużyć. Ja tam swoim szefem jestem, nie marudzę więc jestem lamusem?
Bo wiesz w Polsce to jest przekonanie że czy się stoi czy sie leży 5,5 się należy. Nie te czasy nie ten wiek, pieniążki dostaje się za wykonana prace. Są oczywiście wyzyskiwacze którzy żerują na cudzym trudzie, ale tak ze moich znajomych nikomu źle się nie wiedzie, też nie narzekają.
Teraz to przemawia pokolenie hejtujących wszystko i wszystkich, oni najwiecej marudzą...
:*
ed
btw smierdzi prowo, wiec wrazie czego daje: 5/ 10
mich83
Masz Ty człowieku robotę?
Jeżeli dla Ciebie Twoja praca to niewolnictwo to ją zmień, praca z założenia powinna dawać jakąś satysfakcję...
byloby pieknie gdyby dzieki temu rozwiazaniu udalo sie zwiekszyc PRODUKTYWNOSC, bo w duzej mierze godzi ono w PASOŻYTÓW, którzy do pracy idą po prostu swoje odsiedzieć
jesteśmy jednym z najbardziej zapracowanych narodów w Europie, ale po przeliczeniu pracy na wyniki, tak naprawde malo co z tego wynika
może zatem lepiej pracować tyle samo, a z czasem może i mniej, ale lepiej?
"powstanie 400tys nowych miejsc pracy" w biedronce i allianzie powstalych na terenie zamykanych stoczni i innych przedsiebiorstw ze skarbu panstwa.
Ktoś mi łopatologicznie wytłumaczy co się zmieni? Bo ja już 5 lat temu w McDonaldzie przerbaialem coś takiego, że w poniedziałek przychodziłem na 10:00 do pracy, siedziałem 5 godzin do 15:00 a na następny dzień przychodziłem na 12 godzin od 15:00 do 03:00. Środe mialem wolną a w czwartek pracowałem 8 godzin od 14:00 do 22:00.
To ktoś lamał moje prawa?
Stramaccioni - to jest pitolenie, produktywność mierzy się stosunkiem nakładów czynników wytwórczych w stosunku do uzyskanego dobra - np. czterech niemców pracując na "lajcie" po 8 godzin (nikt mi nie powie, że niemcy jakoś szybciej albo lepiej wykonują swoją pracę niż Polacy)w zautomatyzowanej fabryce wytwarza produkty wysokiej jakości (np. samochody światowej marki) dzięki czemu wytwarzają miesięcznie dobra za np. 50000 euro - a dla kontrastu 20 chińczyków zapieprza przy składaniu długopisów i ich firma w przeliczeniu zyskuje 6000 euro miesięcznie - wniosek jest prosty niemiec jest bardziej produktywny ! ale czy to oznacza, że Chińczycy są źle zarządzani, leniwi, albo ich kadra kierownicza jest kiepska ? nie, po prostu na produktywność składa się wiele czynników np. zarządzanie, organizacja pracy, zaawansowanie techniczne produkcji i wreszcie wartość finalna wytwarzanego dobra - a, że wytwarzają po prostu długopisy ich produktywność mierzona ilością środków w stosunku do wartości długopisu jest i musi być niska!
- i właśnie stąd bierze się przekonanie, że polacy jako pracownicy są niezorganizowani, pracują kiepsko, lenią się w pracy itp. bo przecież tak mało wytwarzają dobra w przeliczeniu na łebka.
Zgadzam się z Loonem, chociaż zaraz usłyszę, że jedyne, co robię, to się zgadzam. Ale i tak to robię. ;)
Fett---->
Najwyraźniej pracowałeś w równoważnym systemie czasu pracy, a tutaj mowa jest o wprowadzeniu systemu ruchomego czasu pracy (który wcześniej był wprowadzany na podstawie ustawy antykryzysowej).
Tutaj masz istotę ruchomego czasu pracy:
http://praca.gazetaprawna.pl/artykuly/517499,ruchomy_czas_pracy_ulatwi_odbieranie_dziecka_z_przedszkola.html
A tutaj jest dobrze rozpisany projekt nowelizacji kodeksu pracy:
http://biznes.pl/wiadomosci/analizy/projekt-zmian-kp-ruchomy-czas-pracy-i-dluzszy-okre,5380203,news-detal.html
MANOLITO---->
Niska produktywność jest przede wszystkim świetnym dowodem na nasze zapóźnienie cywilizacyjne. Pracujemy mniej wydajnie niż Turcy - pogratulujmy sobie wszyscy III RP!
http://stats.oecd.org/Index.aspx?DatasetCode=LEVEL#
Stramaccioni - to jest pitolenie
Oczywiście, że nie jest i z dużym prawdopodobieństwem ze zjawiskiem opisywanym przez Loona zetknął się każdy, kto pracował w firmie, w której obowiązywały pracowników (nawet teoretycznie) takie same godziny pracy, a sama robota niekoniecznie rozkładała się równomiernie w ciągu dnia/roku. Kiedy natłok pracy jest mniejszy pasożyt skwapliwie korzysta z okazji wychodząc na częste przerwy, przeglądając internet, pierdząc w stołek, etc. Kiedy nawał konkretnej pracy jest większy pasożyt niekoniecznie się wyrabia, bo zmarnował czas zamiast zająć się sprawami mniej pilnymi, albo robić pewne rzeczy z wyprzedzeniem. Jeśli młynek rozkręca się pod koniec dnia, pasożyt i tak wyjdzie punkt ósma godzina pracy, w końcu niekoniecznie płacą mu za nadgodziny, więc co się będzie przemęczał. Dokończy następnego dnia, albo dokończą koledzy, którzy podchodzą do tematu z nieco większą dozą solidności i siłą rzeczy zostali w biurze. A że ucierpi na tym jakość? Kto by się tam przejmował.
Ruchomy czas pracy przynajmniej w teorii niweluje ten problem, jako że godziny nakładają się, przez co ktoś siłą rzeczy cyklicznie przejmuje obowiązki i musi doprowadzić sprawę do końca, nawet pasożyt :> Zorientował się także w temacie właśnie mój pracodawca, który wprowadził zasadę, że część osób zaczyna i kończy pracę później.
Korzysta pracodawca, bo wydajność pracy się zwiększa. Korzysta pracownik, bo jest w stanie dobrać sobie godziny do akurat ciążących mu spraw.
Paudyn, proszę cię, ale co ty myślisz, że w takich niemczech nie ma takich pracowników co to lubią migać się od pracy? wszędzie są ! a już na państwowym jest ich zatrzęsienie (czego najlepszym przykładem jest francuska administracja - słynąca z ilości darmozjadów) - ja pracuje u "niemca" w branży fcmg i u nas nie ma okazji do leniuchowania - oczywiście są przestoje/spadki sprzedaży wynikające z sytuacji na rynku - i wtedy mamy więcej luzu - tyle, że zaraz zaczynają ciąć etaty i znów się nie nudzimy - nie znam nikogo w pracy u siebie kto by się migał od swoich zajęć - to jest bardzo wygodne wszystko zwalić na pracownika, bo w statystykach można mu powiedzieć, "o patrzcie jak w stosunku do niemców mało wytwarzamy!" - tyle, że jest to półprawda czyli całe, ordynarne, kłamstwo!.
Ale co jest ordynarnym kłamstwem? Nie jest nim ani stwierdzenie, że proponowane rozwiązanie godzi w pasożytów, ani że poprawia szeroko pojętą produktywność.
Nikt nie twierdzi, że to jedyny problem i rozwiązanie, które automatycznie zniweluje całą różnicę w produktywności pomiędzy nami i Niemcami, ale z pewnością w jakiś sposób ten wynik jest w stanie poprawić, na dodatek nie jest to coś, co wymaga wielkich nakładów, czy wprowadzenia bardziej zaawansowanych technologii.
Pracownicy migający się od pracy są wszędzie, natomiast porównując tych z różnych filii mojej firmy zdecydowanie najwięcej jest ich u nas. Parę przykładów porównujących pewne zachowania w polskiej i holenderskiej placówce.
1)W polskiej placówce na kawę/herbatę wychodzi się grupowo kilka(naście) razy w ciągu dnia i blubla w tej kuchni ładnych 10 minut. W Holandii ludzie wychodzą pojedynczo po to, aby zrobić sobie herbatę/kawę, a nie trzaskać dziobem nad kubkiem parującej herbaty. Co więcej często jedna osoba zbiera "chwytak na kubeczki" wraz zamówieniami i obsługuje resztę sali. Miły zwyczaj, a przy okazji stosunkowo praktyczny.
2)Wyjście na fajkę. Uzależnieni od nikotyny ludzie potrafią wychodzić u nas na dłuugiego dymka co kwadrans. Dochodzi do sytuacji, w której w połączeniu z kawką czas spędzany przy biurku, jest krótszy niż ten spędzany poza nim i niejednokrotnie nie mogę złapać gościa, kiedy jest mi akurat potrzebny. W Holandii na fajka wychodzi się okazjonalnie i generalnie taka wizyta w palarni jest niemile widziana. Przy pierwszej wizycie rozpuszczony Polak dostaje taką zjebę, że szuka później swoich kapci po całym biurze i potem na fajeczkę wychodzi poza przerwą może raz w godzinach porannych i raz w godzinach popołudniowych.
3)Wspomniane przeze mnie wychodzenie co do minuty, niezależnie od sytuacji oraz marnotrawienie luźniejszego czasu. W Holandii ludzie potrafią zostać 10-15 minut "just in case" w celu upewnienia się, że wszystki jest dopięte na ostatni guzik, a w luźniejszym czasie biorą się za zaległe sprawy, albo zajmują kwestiami przyszłymi. Co się dzieje u nas masz w poprzednim poście.
Nie znam się na państwowych przedsiębiorstwach zagranicznych, ale po tych prywatnych, w których pracowałem mogę stwierdzić, że nawet ci leniwi Francuzi i Hiszpanie wykazywali mniejszą bezczelność w miganiu się od pracy, niż polska filia. Sad but true.
Spokojnie można was pogodzić. Przecież Manolito napisał (słusznie), że produktywność jest pochodną m.in. zarządzania i organizacji pracy, co świetnie koresponduje z opowieściami o przerwach na papieroska czy miganiu się od pracy. Chyba nikt nie kupi bajki, że Polacy mają we krwi bezczelność/tupet, których brakuje innym narodom, albo że są szczególnie leniwi (liczba mniej lub bardziej przepracowanych godzin mówi sama za siebie).
Kultura pracy jest czynnikiem zewnętrznym wobec pracownika (przynajmniej początkowo, zanim się w nią nie wdroży) i stanowi właśnie jeden z przejawów poziomu cywilizacyjnego (oczywiście produktywność zależy od większej ilości czynników aniżeli tylko organizacja czasu pracownika).
"Mało tego teoretycznie kazdego dnia pracodawca moze kazac nam przychodzic"
Kazac to moze ksiadz w kosciele
Hajle
liczba mniej lub bardziej przepracowanych godzin
Bardzo dyplomatyczne określenie. Mówiąc dosadniej można to nazwać godzinami przesiedzianymi w biurze :-P
Chyba nikt nie kupi bajki, że Polacy mają we krwi bezczelność/tupet, których brakuje innym narodom, albo że są szczególnie leniwi
Ja mam taką teorie, że ten ciemiężony przez lata naród jeszcze nie potrafi żyć bez wroga czającego się na każdym kroku. Czy to najeźdźca, czy to państwo, czy też pracodawca - każdy chce nas wydymać nie dając nic w zamian. Dlatego pokażemy, że nie z nami te numery i wydymamy ich wcześniej :-)))
A ja chciałbym żeby w pracach budowlanych/podwykonawczych gdzie często spotykamy się z 'normami' do wykonania, naszym determinantem siedzenia w robocie była norma a nie czas pracy (oczywiście realną normę ustala pracodawca w zależności od warunków). Wówczas nie byłoby takiego ściemniania i bezczynnego siedzenia w robocie, gdzie można by dane zadanie wykonać szybciej i wcześniej iść do domu.
Przykład:
Jako student pracowałem w firmie, która wykonywała unijny projekt sadzenia drzew przy drogach szybkiego ruchu i w różnych częściach miasta. Na 15 osobową ekipę dzienna norma wynosiła 150 drzew (notabene zimą także, gdzie zmarznięta ziemia utrudniała w wykopaniu czy wywierceniu dziury). Żeby nie skłamać, dało się to zrobić w 5-6h, gdzie standardowo siedziało się od 7 do 17. Połowa czasu pracy polegała na ściemnianiu szefa, wiecznych pauzach, przerwach śniadaniowych i tym podobnych. Norma to norma, ludzie rozkładali sobie tak czas pracy żeby zrobić, ale się nie narobić. I teraz pytanie - po co? Czy nie lepiej skończyć po tych 6h i iść zadowolonym do domu? Można jeszcze dużo rzeczy załatwić bo urzędy otwarte. Pracownikowi zależałoby na jak najszybszym wykonaniu zadania (jako, że za efekt odpowiada brygadzista który jest na miejscu, nie może być to zrobione na odwal się).
Kłopotem jest ta ilość godzin, która musi być przepracowana w tygodniu i świadomość pracodawcy, że jeżeli w 6h da się zrobić tyle, to zapewne w 10 dużo więcej... a pracodawca nie musi szanować pracy jak zwykły robol.
W każdym razie dużo chętniej chodziłbym do pracy (zwłaszcza fizycznej, która umówmy się, nie daje jakiejś wielkiej satysfakcji), wiedząc że swoje zarobiłem, jestem wolny od wczesnego popołudnia i nie mam w głowie myśli ,,znowu muszę jutro tu przyjść na cały dzień...''. Stosunki z pracodawcą są również cieplejsze.
Greggster--> W opisywanym przez ciebie przypadku jeśli w 6h zrobisz normę, to ktoś może dojść do wniosku, że norma jest zbyt niska. Stad niechęć innych pracowników do robienia w 6h tego co można przeciągać i robić w 8.
Paudyn, ale ja z tobą nie dyskutuję o proponowanym rozwiązaniu tylko o fałszywym odczytywaniu naszej niskiej produktywności w stosunku do bardziej rozwiniętych krajów jakoby wynikających z naszego niskiego zaangażowania lub migania się od pracy - bo to jest nie prawda, i dla przykładu praktycznie każda fabryka przeniesiona do polski jest wydajniejsza, mniej kosztowna (niskie pensje), a jej kadra jest tak samo zorganizowana, wykształcona i bardziej pracowita od swoich odpowiedników w krajach bogatszych, i co równie ważne jest mniej skora do strajków - to jest po prostu fakt. Opinie o polakach za granicą jako o solidnych i pracowitych nie wzięły się z powietrza.
oczywiście diabeł tkwi w szczegółach, jeśli taki np. mittal przejął fabrykę z "armią" ludzi potrzebną do utrzymania produkcji na zapóźnionej technicznie hucie to siłą rzeczy w przeliczeniu na łebka są mniej produktywni od "zachodniej" huty tyle, że nowoczesnej bo bardziej zautomatyzowanej przez co bardziej wydajnej, albo polscy chłopi pracujący na 20 hektarach z małą liczbą sprzętu - muszą być mniej wydajni od niemieckich farm z masą nowoczesnego sprzętu(włącznie nawet ze śmigłowcami!), a więc z minimalną liczbą ludzi potrzebnych do pracy - a więc bardziej produktywnych itd.
ps1. a co do samego migania się od pracy i chodzenia na papieroska - to jest tak, jak napisał hajle, jeśli ludzie mają okazję unikać swoich obowiązków, chodzą na papieroska to znaczy, ze albo są źle zarządzani/kontrolowani, albo mają mało pracy do wykonania - tyle, że za to odpowiedzialne jest szefostwo, a nie szeregowy pracownik - czyli to kadra jest mało produktywna ;)
ps2. a co do samej kultury pracy - w korei południowej z biur wychodzi się gdy szef wychodzi z pracy nawet wtedy gdy już nie ma się nic tego dnia do roboty - w efekcie wszyscy przedłużają/zwalniają pracę by odsiedzieć swoje pozorując pracę - polakom by pewnie powiedziano "patrzcie oni zostają jeszcze na długo po gwizdku w pracy , a wy co!" ;)
Ja mam taką teorie, że ten ciemiężony przez lata naród jeszcze nie potrafi żyć bez wroga czającego się na każdym kroku. Czy to najeźdźca, czy to państwo, czy też pracodawca - każdy chce nas wydymać nie dając nic w zamian. Dlatego pokażemy, że nie z nami te numery i wydymamy ich wcześniej :-)))
na zachodzie uważa się że polakom brakuje głównie pewności siebie - a to właśnie wynika z takiego samobiczowania i ciągłego narzekania rodaków na innych rodaków (nigdy na siebie) - i bym to raczej przypisał naszej specyficznej mentalności, a nie naszym walorom jako pracownika - bo nie bez powodu w niemczech - polnische wirtschaft - oznacza dziś zupełnie co innego niż wiek temu.
Widze kolejny "ekspert" zalozyl watek, ale nie wytrzymal cisnienia :)
Proponuje zrzutke na slownik, bo nasz specjalista robi dosc spektakularne byki.
MANOLITO
Z jakiegoś powodu próbujesz mnie przekonać, że jest szereg innych czynników wpływających na wydajność, na dodatek częstokroć mających większy wpływ, niż rzeczone podejście do pracy. Ja tego nie neguję, natomiast podejście do pracy jest tym czynnikiem, które mamy pod ręką i możemy je korygować bez tak dużych nakładów, które są wymagane chociażby do wdrążenia nowszej technologii. Dlatego tutaj zacząć jest najprościej i należy to robić.
praktycznie każda fabryka przeniesiona do polski jest wydajniejsza, mniej kosztowna (niskie pensje), a jej kadra jest tak samo zorganizowana, wykształcona i bardziej pracowita od swoich odpowiedników w krajach bogatszych
To co podkreśliłem się zgadza i stanowi główne kryterium przenoszenia fabryk do naszego kraju. Tak samo jest z wieloma innymi zawodami. W mojej ostatniej firmie miałem okazję prowadzić grupy ludzi z Anglii, Holandii, Niemiec i Polski. U tych pierwszych było różnie, u dwóch kolejnych nie było żadnych problemów - wszystko wykonane na czas, zgodnie z poleceniem, bez zbędnych komentarzy. U tych ostatnich zdecydowanie najwięcej pyskowania, przepychanek i użerania się. Mimo to właśnie oni utrzymali swoje posady. Dlaczego? Ponieważ koszty utrzymania spadają drastycznie i po przeanalizowaniu wszystkiego firma doszła do wniosku, że jeśli chce być konkurencyjna, to musi pójść na kompromis i obniżyć jakość, aby koszty pracy nie pociągnęły jej na dno. Teraz coś, co Cię zszokuje - wszystkie te grupy dostały do wykonania powierzonych zadań taki sam sprzęt.
Opinie o polakach za granicą jako o solidnych i pracowitych nie wzięły się z powietrza.
Opinie o Polakach pijakach, złodziejach i nierobach też nie wzięły się z powietrza.
PS1. No przecież kadra stara się być bardziej produktywna i liwkiduje sztywne godziny pracy, w tym rzecz.
PS2. Podajesz przykład siedzenia dla samego siedzenia, co my staramy się akurat tutaj zminimalizować.
Kończąc już tę prowadzącą donikąd dyskusję (obaj chyba zaczynami się powtarzać):
ja z tobą nie dyskutuję o proponowanym rozwiązaniu tylko o fałszywym odczytywaniu naszej niskiej produktywności w stosunku do bardziej rozwiniętych krajów jakoby wynikających tylko i wyłącznie/głównie z naszego niskiego zaangażowania lub migania się od pracy
Dodałem pogrubienie. Imho masz rację - wtedy i tylko wtedy.
Moim skromnym zdaniem zmiany idą częściowo w dobrym kierunku. W każdym razie likwidacja doby pracowniczej, przy zachowaniu normy tygodniowej czasu pracy to dobry krok z uwagi na fakt iż przepis mający w zamyśle chronić prawa pracownika, często komplikuje mu życie. Podobnie ma się idea wydłużenia okresu rozliczeniowego.
Reszta planowanych zmian w KP natomiast niestety spowoduje znaczne pogorszenie sytuacji pracownika, jeśli się dobrze nie obuduje ich odpowiednimi zabezpieczeniami.
Po prostu więcej godzin będziemy rypać ,za lipne pieniądze ,i większe podatki płacić na tych darmozjadów,i jeden pracownik będzie wykonywał pracę jak za dwóch ,i zakłady na tym zaoszczędzą
Vivat PO!
Fakty sa takie, ze ta zmiana jest pozytywna dla pracodawcow, a niekorzystna dla pracownikow. Ja akurat ucierpialem jako pracownik, mialem dodatkowo placone nadgodziny na delegacjach, a teraz kazali nam robic po 12h dziennie i odbierac jako wolne. W efekcie nie moge pracowac, kiedy chce i zarabiam mniej.
I z jakiej paki mam mowic ze to korzystna zmiana?
Punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia.
peeyack : ostatnio same dobre wiadomosci dla pracodawcow ,choc ludzi ktorzy placa g... pienieadze powinno sie nazywac nie pracodawcami a hienamii
peeyack---> A to już obowiązuje?
Natomiast generalnie jeśli rozmawiamy o delegacjach to z tego co kojarzę niestety nadgodziny były dopiero wtedy, kiedy na delegacji pracowałeś więcej niż wynoszą Twoje normalne godziny pracy. Wszelkie dojazdy, pobyty na wyjeździe niestety nie liczą się jako nadgodziny.
Będę szczery, całą ideą edukacji i rozwijania swojej kariery zawodowej jest osiąganie pewnego stopnia konkurencyjności. To konkurencyjność na rynku pracy powoduje, ze albo pracujesz 20 godzin na dobe jak jakis mietek, albo pracujesz tyle ile potrzebujesz bo sprawnie realizujesz zlecone Tobie zadania. Do wniosków dojdzcie sami.
Ja osobiście nie zamierzam przeżywać faktu, ze przepisy beda pozwalać na dojenie dających sie doić. Jak się pracownicy będą godzić, to pracodwacy będą wymagać. Prawo rynku. Nikt Cie do niczego nie zmusza, nie jestes niewolnikiem nikogo innego niż samego siebie a nie do rządu, ze nie pomaga. Inna sprawa, ze wybraliscie go sami ;)
Uwielbiam jak ludzie próboją wszystko, ale to wszystko co złe zrzucić na rząd.
p.s nie, nie głosowałem na PO ;) tak, mam prawo do głosu i aktywnie z niego od 4 lat korzystam. Nie mówię też arogancko, ze ja sam nie padam/nie padne ofiarą prawa konkurencyjnosci rynku. Ale pretensje można mieć głównie do siebie a dopiero później do rządu, ze nie pomaga. (hey, sami go wybraliscie! :D)
ES_Lechu : tylko ze tak myslacych i zarazem majacych mozliwosc dyktowania na rynku pracy swoich zadan jest moze z 3-5 % pracujacych reszta to szara masa ,mniej lub bardziej szara.
NIe gniewaj sie ale twoj post razi az niedojrzaloscia i dziecieca wiara w swoje sily , co wczesniej czy pozniej niestety zakonczy sie w realnym zyciu rozbiciem nosa.
korporacjonizm wygrał ;]
i jak to się ma do roku rodziny, ludzie zapracowani w różnych godzinach to napewno zajmą się swoimi dziećmi...
Chwała pracodawcom, Dobrodziejom naszym! Jak oni biedni walczą z tym systemem by związać koniec z końcem i jednocześnie, w pełni altruistycznie, zatrudniają ta leniwą chałastrę pracowniczą.
Łza mi się w oku kręci gdy tylko pomyślę o moim Jaśnie Panie Pryncypale, który płaci mniejsze podatki niż ja, bo zawsze wykazuje stratę - oczywiście wygenerowaną przez swój filantropijny styl życia.
Nie mam nic przeciwko dłuższej pracy na Jego rzecz. W końcu kryzys mamy i wiadomo, że wszystkim jest ciężko zwłaszcza pracodawcom - soli tej ziemi.
Tak więc zaciskam pasa i zapierdalam do roboty. Czuwaj.
W koncu tak bedzie ze młodzi wyjada gdzies z granice w poszukiwaniu lepszego zycia a zostana same komuchy.
Co za kraj...ja juz tu nie widze przyszłosci.
Dupa u mnie na lotnisku nie ma stałych godzin, nie ma 40 godzin tygodniowo (jest miesieczny limit), nie ma wolnego w święta itd ;) Bo pracujemy 24h.
1. Dlaczego uważacie, iż Rząd powinien regulować stosunki między pracodawcą i pracownikiem.
2. Czy naturalna konsekwencją takich działań nie będzie "robienie raz dobrze temu a drugi raz tamtemu" ? Skąd więc ten "płacz"
Belert@
Wiedziałem, ze ktoś tak powie. I zgadzam się, to bardzo możliwe.
Czy to powoduje, ze mam mieć pretensje do rządu o to, ze nie jestem w tych 3-5 %?
Pozatym błędnie odebrałes moj post jako dzieciecą arogancję i wiarę w zawojowanie świata ;) ja zwyczajnie uważam, ze nie można mieć pretensji do nikogo o to, że się w życiu nie osiągneło tyle ile się chciało. Nie twierdze przy tym jednocześnie, ze ja akurat coś osiągne. Kwestia ukierunkowywania złości i rozumienia pewnych zależności.
ES_Lechu : sytu glodnego nie zrozumie.Obawiam sie ze golodupcy zasuwajacy za 1k miesiecznie i poiatani ktorym teraz odebrano nawet prawo do ajkiejkolwiek regulacji godzin pracy nie skarza sie na to ze sa biedni skarza sie na to ze rzad ich nie chroni przed pracodawcami ,ktorzy gdyby im pozwolic kazaliby ludziom pracowac caly miesiac po 240 h za 600-700 zl na reke .
Ja tez nie zycze Ci rozbicia nosa :)) Po prostu juz wiele widzialem i tyle .
ES_Lechu - pierdoły opowiadasz, państwo zabiera ci POŁOWĘ! kasy, którą zarabiasz, (vat, zus, nfz, dochodowy i masa innych podatków) do tego kiepsko ją wydaje - przez co mamy kiepską infrastrukturę, jedne z najniższych wydatków na naukę, mamy kiepski system sądowniczy, nie wydolną służbę zdrowia, do tego dochodzą nadal zamknięte zawody, nadmierna biurokracja itd. - nadal uważasz, że od władzy nie trzeba niczego wymagać i nie ma na twoje życie żadnego wpływu?
ps. zresztą twoje myślenie jest symptomatyczne dla rożnej maści korwinistów/ liberałów itp.- młody wykształcony z miast nie powinien interesować się stanem państwa jako dobrem wspólnym, które siłą rzeczy musi mieć ogromny wpływ na jego los - przecież żyje w próżni i za wszystko co go spotkało jak i za rzeczywistość wokół odpowiada wyłącznie on sam!
ps. ktoś u góry wypominał mi, że wypisuję farmazony o oligarchiczno korporacyjnym systemie władzy - 50 000 dla kwaśniewskiego od kulczyka za "doradztwo" (zapewne dostaje tą kasę za przeszłe usługi) jest zdaje się wystarczającym dowodem
Brawo PO! Bardzo dobre rozwiązanie. :)
Stramaccioni -->
jesteśmy jednym z najbardziej zapracowanych narodów w Europie, ale po przeliczeniu pracy na wyniki, tak naprawde malo co z tego wynika
Toś ty chyba w Anglii czy w Niemczech nie był :). Polacy i tak mało pracują w porównaniu do tych narodów :).
MANOLITO--> Wbrew pozorom zatrudnienie ex prezydenta to może być niezły chwyt marketingowy, szczególnie jeśli prowadzisz rozmowy handlowe z administracją państwową. Pojedziesz do jakiegoś Azerbejdżanu, razem z Olkiem, którego znają i już sie szerzej uśmiechają, chętniej rozmawiają... Nie do końca może byc tak że tylko za usługi przeszłe...
Mam wrażenie, że amerykańscy eksprezydenci też miewają różnego rodzaju romanse z biznesem (jeśli sami nie są biznesem)
Runnerson - co do pierwszej części - raczysz żartować? to jakiś dowcip?
a co do drugiej części - oczywiste jest, że władza musi mieć kontakt z biznesem - przecież oczekuje się, że np. taki tusk będzie reprezentować nasze interesy za granicą, promować nasze produkty, firmy etc. - czyli siłą rzeczy musi mieć kontakt z naszym biznesem - tyle, że tak jak we wszystkim musi być umiar - i jeśli ten kontakt jest zbyt bliski, nieuregulowany i władza siedzi w kieszeni tak jak kwaśniewski u kulczyka (którego większość interesów powiązanych jest ze skarbem państwa) to oznacza skorumpowanie władzy - z czym należy walczyć.
[46]
Oczywiście, na Zachodzie to Panie...hoho! Po 20 godzin na dobę pracują i wszyscy uśmiechnięci! Nie to co u nas - tylko pijaństwo, złodziejstwo i te, tfu, roszczenia.
Taki robol to by chciał te swoje 40 odbębnić i jeszcze wypłatę w terminie, hehehehe. Na szczęście Konfederacja Pracodawców Polskich Lewiatan et consortes daje odpór takim fanaberiom.
I w sumie czemu by znów dzieci w kopalniach nie zatrudniać? jeśli by chciały... Wolny rynek wszystko ureguluje.
Toś ty chyba w Anglii czy w Niemczech nie był :). Polacy i tak mało pracują w porównaniu do tych narodów :).
To znaczy? Większośc rodaków, których znam, rabota jednak solidnie i na ich przykładzie mogę stwierdzić, że pracują przynajmniej tyle samo, ile ich zachodni koledzy, a w paru krajach zdarzyło mi się egzystować, w tym w obu wymienionych przez Ciebie.
[50]
A jak! Niemiecki robotnik na pytanie o nadgodziny czy pracę w sobotę robi wielkie oczy i patrzy jak na wariata. On wie i państwo wie, że ma on pracować 40 godzin i nie więcej. Jak chce więcej to państwo mu dowali taki podatek, że on nie chce więcej. Bo i on wie i państwo wie, że ma on być względnie zadowolony, zdrowy. Jemu ma starczyć na klawe życie i beemkę klasy średniej, nie dwudziestoletniego golfa czy zakładowy autobus. On ma wypracowywać jak najdłużej świadczenia, które pobierał będzie i wcale nie po 67 roku życia. On ma wypracowywać w wolnym czasie inne korzyści w ujęciu szerszym dla państwa, a nie węższym zajebywać się non stop ledwie dla czyjegoś kapitału prywatnego.
juz pomijam taqki drobiazg w niemczech jak ichniejsze bho.Gdy firma znajomego pojechala tam na robote i wyjeli uprzeze do chodzenia po dachach ,niemiecki bhp-owiec wstrzymal roboty :))
Nazwal je lamaczami kregoslupow :)
W sumie to dobry pomysl ,zrobic 6 letnie obowiazkowe szkoly od 4 roku zycia i 10 latek do roboty.za pol pensji minimalnej do skonczenia 18 roku zycia.
co do pierwszej części - raczysz żartować? to jakiś dowcip?
Na prawdę sądzisz, że osoba eks prezydenta, nie ma żadnych możliwości, nie zna ludzi, nie jest w stanie nic załatwić, otworzyć wcześniej zamkniętych drzwi
przy okazji odbierajac tantiemy za wczesniejsze sprawy :)Tak jak np. Schroder
Swoja droga jak sobie wyobrazasz te pomoc : powiedzmy Kulczyk ma problemy z Izba Skrabowa ( wiem to nie mozliwe) ale zawsze) i do Izby Skarbowej idzie Kwasniewski z swoja ochrona negocjowac?
Ja niekoniecznie odnoszę się do spraw załatwianych w Polsce. Ale i tam o ile nie bezpośrednio to zawsze ludzie z SLD gdzieś są w władzach, spojrzą na pewne sprawy inaczej, taki lobbing. Kwaśniewski wciąż jest popularny, niech no np Kulczyk zainwestuje w jakąś fabrykę wysokich technologii, które będą elementem jednego z kilku projektów sztucznego serca. Weźmie Kwaśniewskiego niech chłop dołączy do honorowego komitetu wsparcia tego projektu, który korzysta z komponentów Kulczyka. Za Kwachem pójdą inni, jakaś akcja w TV, media, ktoś na szczeblu NFZ zadecyduje o refundacji... Kulczyk zgarnie kasę...
Gdzieś poza granicami prawdopodobnie jego mir byłego prezydenta również zadziała lepiej. Ktoś przychylniej spojrzy na Kulczyka, jak będzie starał się o zezwolenia na jakieś odwierty, bo Kwachu wypił dwa litry z prezydentem.
Zwróćcie uwagę, że Wałęsa ma raczej ostatnio fatalną prasę w Polsce, wśród Polonii (RM w akcji) opinie ma jeszcze gorszą, mimo wszystko w USA go wciąż zapraszają, jest jakąś formą ikony. Kto wie, któe drzwi przy jakim interesie mógłby otworzyć, tylko dlatego, że właściciel firmy kocha lata 80, albo nienawidzi komunistów, a z sprawami w Polsce raczej nie jest na bieżąco.
MANOLITO@
Oczywiście, ze ma wpływ. Problem w tym, ze ja nie mam wpływu na władze ;)
ja eot, nie chce rozkrecac juz tej dyskusji ze swojej strony :)