Witam! Chodzi o to, że po pierwsze: nie umiem rozpoznać nawet podstawowych drzew ( nie tylko ja, prawie cała klasa, a nie chodzę, do jakieś klasy gimbusów, jesteśmy "najmądrzejszą" klasą), grzybów, kwiatów, nie wiem czy jakiś napotkany owoc, lub kwiat nie jest trujący, szkodliwy itp. , nie znam objawów podstawowych chorób i metod zapobiegania im. Nie znam jeszcze dużo ważnych rzeczy. Zamiast tego każą się uczyć o tym, że parzydełkowce nie mają odbytu, albo jak się dymają nicienie. Co o tym sądzicie? Czy nie powinni uczyć rzeczy przydatnych w życiu? Czy kiedy sami chodziliście do podstawówki/gimnazjum/liceum też was uczyli bezwartościowych i nie potrzebnych rzeczy? PS: Jedynie ostatnie wymaganie na coś się przyda
Oto co miałem się nauczyć na jutrzejszy sprawdzian z biologii: Podstawowe:
-znać cechy charakterystyczne parzydełkowców, płazińców, nicieni
- znać przedstawicieli parzydełkowców, płazińców, nicieni ( obleńców)
- znać pojęcia żywiciel pośredni, żywiciel ostateczny, polip, meduza, planula, efyra, strobilizacja, wągier, skoleks, strobila, przemiana pokoleń, pączkowanie
- wiedzieć jaka symetrię maja parzydełkowce, płazińce, obleńce
-znać budowę zewnętrzna i wewnętrzną parzydełkowców, płazińców, nicieni ( omawianych przedstawicieli)
- znać sposoby rozmnażania parzydełkowców, płazińców, nicieni
Ponadpodstawowe:
- znać funkcje poszczególnych elementów budowy ciała parzydełkowców, płazińców, nicieni
-dokonać porównania polipa i meduzy pod względem trybu życia, wyglądu ciała, położenia otworu gębowego, rozmnażania
- dokonać porównania płazińców i nicieni z uwzględnieniem kształtu ciała, wnętrza ciała, układu pokarmowego, rozmnażania
-znać cechy przystosowujące tasiemca do pasożytniczego trybu życia
-znać cykl rozwojowy tasiemca uzbrojonego, glisty ludzkiej, włośnia krętego
-znać źródła zakażenia oraz wiedzieć jak chronić się przed zakażeniem tasiemcem, glista ludzką, włośniem krętym, owsikiem
Przecież wiadomo że system nauczania w szkole jest żenujący i śmieszny ale nic się nie da zrobić. Takie życie.
Przecież to są podstawy biologii, a więc każdy powinien to znać.
lizodup---> I na co mi się przyda, jak będę np. pracował w ubezpieczeniach, lub w jakieś innej średnio płatnej i średnio wymagającej pracy? [4] +
Ja też nienawidzę biologii. Zwłaszcza przez wiedźme z którą mam.
Ucz się, a nie pieprzyć smuty. System jest zły i tyle, jedyne co możesz zrobić to przez to dziadostwo przejść i zapomnieć.
O ile mogliby moim zdaniem uczyć w podstawówce pewnych podstaw wszelkich przedmiotów, by w pewnym sensie zainteresować dziecko, jeśli coś naprawdę je kręci. Na pewno są takie osobniki, co to zawsze chciały wiedzieć z czego zbudowany jest jakiś kwiatek albo karaluch i je to ciągle prześladuje, ale w obecny sposób nie ma na nic czasu, bo trzeba na siłę ładować masę śmieci niepotrzebnie do łba.
Lepiej ciesz się z tego, co jest i co masz. Sącz ze znajomymi winiacze, dopóty masz jeszcze czas na takie rozrywki, bo później będzie tylko gorzej :)
Każą nam używać książek z pierwszej klasy, bo jest przystosowana do 2 godzin w tygodniu a my mieliśmy 1. Za nie posiadanie książki, lub ćwiczeń jest minus. 3 minusy to 1. I w taki oto sposób mam 1 z chemii. Podobnie jest właśnie z biologią i fizyką. Co się dzieje z tym krajem.
Nie usprawiedliwiaj się - po prostu dałeś d**py i dostaniesz ze sprawdzianu to na co zasłużyłeś.
Po co znać? np po to żeby będąc studentem medycyny nie wypaść na głupka nieznającego podstaw biologii.
każdy się tego musiał uczyć, a że to bzdety i po kilku latach w głowie nic nie zostaje to inna sprawa. Nie rób z siebie wielkiego męczennika jakby się cały system szkolnictwa na Ciebie uwziął...
W gimnazjum też miałem wiedźme, ale teraz w szkole średniej już nie jest tak tragicznie. :) Dodatkowo tylko 1 rok chemii i biologii, więc płakać niema o co. Choć nie powiem, ciężko w tamtym roku było i w sumie cieszę się, że mam to już za sobą :)
Co do tematu to zgadam się, tak jest z połową przedmiotów.
DanuelX ---> A co jeśli nie chcę studiować medycyny bo mnie ten dział obrzydza, nudzi, i ogólnie go nie cierpię ?
To jest tak, że rzeczy, które wymieniłeś jako przydatne powinni nauczyć cię już w podstawówce (przynajmniej podstaw), a w gimnazjum dalej rozwijać program. Problemem jest to, że tak nie jest. Jeśli pytasz po co uczyć się fizyki/biologi lub innych przedmiotów, które cię nie interesują sprawa jest prosta.
W gimnazjum nauczają wszystkiego po trochu, abyś mógł zobaczyć co cię interesuje i w czym chciałbyś rozwijać się w przyszłości, jaki profil klasy wybrać w liceum. Tam już będziesz miał większą specjalizację przedmiotów i będziesz w większości uczył się tego czego chcesz się uczyć.
Także trzeba przecierpieć, że teraz uczysz się sposobów dymania nicieni, aby potem uczyć się tego co się lubi.
Inna sprawa, że w gimnazjum oprócz tych nicieni na biologi nauczysz się też wielu rzeczy, których po prostu nie wypada nie znać.
Malaga----> Ale ja nie mówię, że system szkolnictwa się na mnie uwziął ( w skrócie SS, przypadek?) On się uwziął na wszystkich uczniach. A nauczyciele? Traktują siebie jak Bogów, co powiedzą to jest święte. A tak naprawdę, to my (uczniowie) tu jesteśmy dla nich. Oni są pracownikami, a my klientami, Owszem powinni mieć nad nami jakąś władzę, ale bez przesady, bo rozumiem krzyczenie czy jakieś uwagi, sam wiem co by się stało gdyby tego nie było :), ale oni się zachowują jak kurde jacyś władcy świata
KANTAR1---> I takim oto sposobem, zamiast mieć 5, 5 z biologii mam 3,2 a rok temu ledwo co zdałem. Gdybym się nie wziął do kupy, to bym został w 1 klasie, i już nie byłbym taki fajny jakiego mnie znasz, a jeszcze inni zeszli by na drogę kradzenia, zabijania i gwałcenia, bo nie zdali do następnej klasy
No,Luke | your father!!
Właśnie o tym piszę - reagujesz tak jakby było to coś nowego, jakby się coś zmieniło. Rzeczywistość jest taka, że taki stan rzeczy, taki materiał do przerobienia przewija się z mniejszymi zmianami od dziesięcioleci i nie jesteś pierwszym ani ostatnim pokoleniem, które musi przez to przebrnąć
System edukacji jest do dupy. Koniec i kropka. Specjalizacje, uczeniem się tego czego się chce itd. można włożyć między bajki. Większość materiału jakiego się uczysz w szkole nigdy nie wykorzystasz. Problemem przede wszystkim jest podejście ludzi do nauczania. Bazujemy na popieprzonym systemie: wykuj, zapomnij, a nie na polub, zgłębiaj. W taki sposób Polska produkuje tysiące szarych magistrów bez żadnej wiedzy. Każdy kuje, nikt się nie interesuje. Gdzie leży problem? Wszędzie. Po prostu system jest zbudowany na błędnych założeniach, co skutkuje słabą kadrą nauczycielską (nauczyciele to zazwyczaj ludzie bez pasji do własnej dziedziny. (nawet nie wspominam o pasji do nauczania) Sami nie zgłębiają swojego przedmiotu. Ich wiedza kończy się na poziomie studiów. Jak ktoś taki może zainteresować kogoś swoim przedmiotem?).
Moja rada? Pieprz szkołę, ucz się tyle byle zdać. Zaoszczędzony czas poświęć na badanie interesujących Ciebie dziedzin. Czytaj książki, szukaj informacji. Im się szybciej nauczysz rozwijać siebie tym lepiej dla Ciebie. Istotnym punktem jest tylko i wyłącznie matura.
ppaatt1---------> Żeby zdać maturę, muszę mieć bezsensowne informację, lub ich małą część z gimnazjum, w którym się miał bym uczyć, aby tylko aby zdać, czyli prawie w ogóle, to jak mam później zdać maturę? Wszystko się ze sobą wiąże, jak domino. Kiedy po drodze zawalisz jeden klocek, to później reszta też się zawali o tak do końca. Dlatego sądzę, że moi rodzice tak dbają o to, abym się porządnie uczył
pat1 --------> Nie tylko matura jest ważna. Jeśli No, luke chciałby dostać się do jakiegoś lepszego liceum ważny jest też wynik testu gimnazjalnego.
No i plus to co napisał w poście [18]. Jak przestanie się teraz uczyć to bez podstawowych informacji z gimnazjum będzie miał problemy w liceum.
No,Luke | your father!! --> Sratata. Do matury spokojnie można się przygotować w ~pół roku. Mówię o rozszerzeniach poświęcając parę godzin dziennie na naukę materiału. Matematyka podstawowa to banał dla idiotów, polski podstawowy to czytanka, a obcy to podstawy, które każdy raczej ogarnia z samych filmów. Chodzi mi o to, że ludzie idący do liceum nie mają żadnej konkretnej wiedzy. Coś tam gdzie słyszeli, ale wiedzy faktycznej nie mają. Z wyjątkiem pewnej wąskiej grupy kujonów. (zazwyczaj mało ambitnych, zmuszanych do nauki przez rodziców. Zwykli rzemieślnicy w przyszłości.). Do zapamiętania informacji potrzebna jest systematyczna powtórki i zaangażowanie. Jeśli ktoś się uczy, żeby się uczyć (a nie zgłębiać wiedzę) to nigdy się tak naprawdę nie nauczy.
Jeśli No, luke chciałby dostać się do jakiegoś lepszego liceum ważny jest też wynik testu gimnazjalnego.
Dobre liceum (a dokładniej dobrzy nauczyciele) potrafią pomóc, ale to nie jest warunek konieczny do zdobycia czegokolwiek w życiu. Znam ludzi wysoko postawionych, którzy pokończyli jakieś gówniane szkoły. Matura jest najważniejsza. (o ile ktoś chce studiować. Jeśli nie to ogólnie może olać szkołę i tak nic z niej nie wyniesie).
Oczywiście. Pewne podstawy podstaw są ważne. Szczególnie matematyki i polskiego, ale te podstawy logicznego myślenia można sprawdzić na maturze. (chociaż poziom jej powinien by odrobinę wyższy). Sęk w tym, że poziom gimnazjum i liceum to już zazwyczaj nauka głupot.
ppaatt1---> Musiałeś naprawdę dawno już chodzić do gimnazjum/ albo jeszcze podstawówki, że masz takie podejście do szkoły.
Ale to są bardzo ważne informacje!!! A gdybyś został prawnikiem i podczas rozprawy sędzie nagle spytał by czym charakteryzują się ryby słodkowodne???!!!
Albo, czym są pokryte płazińce? Przecież to oczywiste, że jednowarstwowym nabłonkiem ektodermalnym
Biologia to jeszcze pół biedy, ale chemia... do czego się przydaje ten przedmiot w życiu?
Chłopie, jojczysz, jojczysz, a i tak nic nie zmienisz. Zaciśnij poślady - i do nauki. Każdy przez to przechodził. Btw., moja piętnastoletnia siostra ma podobne zdanie o nauce w gimnazjum, więc znam twój ból. : ) Na domiar złego powiem ci, że na studiach też zdarzają się pierdy, których "nie chce się, a trzeba".
Ja biologię akurat lubiłem, choć wykuwanie tych wszystkich pierdół nie sprawiało mi przyjemności. A niedawno, kilka lat po maturze, kupiłem w antykwariacie opasły pewuenowski podręcznik do biologii. Fascynująca rzecz. : p
|24| - mojemu kumplowi przydała się bardzo. Jeżeli mielibyśmy postrzegać wartość przedmiotów szkolnych tylko poprzez pryzmat ich przydatności w "praktycznym" życiu, to musielibyśmy zredukować program nauczania do absolutnego minimum ("bo może nie każdy chce iść na studia", "bo nie każdy - a właściwie mało kto - planuje karierę naukową"). Równanie w dół. Nikt jeszcze od nauki chemii nie umarł, młodości też przez to nie stracił. Tak więc apeluję o umiar, panowie.
[24] Chyba tylko po to żeby miec większe szanse na wygranie w teleturniejach D:
Hehe, do dzisiaj pamiętam pytanie na biologii, kiedy miałem wybitne oceny: 1, poprawione na 1+, 1 i 1. Kurna, nigdy nie miałem żadnych problemów z nauką, wszystkie przedmioty zaliczałem bez problemu, a jeden semestr biologii jakoś wyjątkowo mi nie pasował. Nie wiem co się działo, ale nijak nie mogłem trafić z nauką w pytania. No i szykuję się do poprawy tych ocen - pożyczyłem od siostry podręcznik od rozszerzonej biologii, notatki od koleżanki-kujonki. Wiedziałem wszystko co było w moim podręczniku, siostry i notatkach. Kobieta dyktuje jedno pytanie:
- Podaj cykl rozwojowy podstawczaków.
WTF? Ja nawet nie wiedziałem co to są te podstawczaki, a tu mi jeszcze każą opisywać cykl rozwojowy :) Wpadła kolejna bania, ale w końcu to zaliczyłem, potem w drugim semestrze genetyka i jakoś człowiek się obronił...
Ehh, stare dzieje, fakt faktem, że programowi szkolnemu przydałoby się porządne odchudzanie i wywalanie co bardziej idiotycznych partii materiałów.
Biologia to jeszcze pół biedy, ale chemia... do czego się przydaje ten przedmiot w życiu?
Żebyś, kradnąc alkohol z cysterny, kradł alkohol etylowy, nie metylowy.
A może to właśnie ty w przyszłości wynajdziesz lekarstwo na raka i to dzięki zaszczepieniu w tobie fascynacji nad parzydełkowcami, właśnie w tak młodym wieku?
To podstawy podstaw życiowej wiedzy potrzebnej do przetrwania!
[32] jest jeszcze czwarte Z tzw. zapij ;)
rozmnażanie płazińców, cykl rozwojowy tasiemca uzbrojonego, glisty ludzkiej włośnia, źródła zakażenia i ochrona przed tym?
To wg ciebie nie rzeczy przydatne? 100 razy bardziej warto wiedzieć skąd to gówno się bierze i jak zapobiegać a także mieć świadomość co może spowodować. No bo sory, ale trzeba być idiotą żeby w Polsce się zatruć jakimś tajemniczym owocem czy kwiatem (?!).
A bez tego wszystkiego po kolei nie zrozumiesz jak organizmy ewoluowały i co ma czemu służyć. A jak będziesz chciał kontynuwać coś z biologią to będziesz w dupie nie umiejąc tego.
Co się dzieje z tym krajem.
Gimbusy się nie chcą uczyć.
DanuelX ---> A co jeśli nie chcę studiować medycyny bo mnie ten dział obrzydza, nudzi, i ogólnie go nie cierpię ?
W gimnazjum zdaj na 2 nie robiąc praktycznie nic poza siedzeniem na lekcjach a później idź do klasy jak najmniej związanej z tematem.
Żeby zdać maturę, muszę mieć bezsensowne informację, lub ich małą część z gimnazjum, w którym się miał bym uczyć, aby tylko aby zdać, czyli prawie w ogóle, to jak mam później zdać maturę? Wszystko się ze sobą wiąże, jak domino. Kiedy po drodze zawalisz jeden klocek, to później reszta też się zawali o tak do końca. Dlatego sądzę, że moi rodzice tak dbają o to, abym się porządnie uczył
Podziękujesz im za to, bo mature każdy może zdać (myślę, że nawet największe debile jeśli trochę się zmuszą do nauki) a ty może zdasz ją dobrze.
ppaatt1---> Musiałeś naprawdę dawno już chodzić do gimnazjum/ albo jeszcze podstawówki, że masz takie podejście do szkoły.
Na pewno nie bardzo dawno temu, bo ja jeszcze chodzę i jest identycznie.
Albo, czym są pokryte płazińce? Przecież to oczywiste, że jednowarstwowym nabłonkiem ektodermalnym
Płazińce nie są nabłonkiem, bo to w końcu tkanka, tylko organizmami prostymi jak budowa cepa do ogarnięcia w chwilę. Jak chcesz przejśc do 1000 razy bardziej złożonego człowieka (którym pewnie jesteś, więc może się to przydać) jeśli nie ogarniesz funkcji wypławka czy innej przywry?
Biologia to jeszcze pół biedy, ale chemia... do czego się przydaje ten przedmiot w życiu?
Rozróżnianie metanolu i etanolu to dobry przykład, choć jeszcze lepiej chyba wiedzieć jak sobie taki etanol samemu wyczarować ;)
I osobiście sam uważam, że mnóstwo rzeczy jest nie potrzebne i nie będę pamiętał po miesiącu i do niczego się w życiu nie przyda, ale imo bardzo dobrze, że w gimnazjum jest wszystko, ma się jako takie pojęcie co jest czym i co się lubi i podoba a później można to kontynuować.
Sam 2,5 klasy gimnazjum miałem w dupie biologie a sprawdzian z niej był największą zbrodnią, ale zdrugiej strony w maju piszę z niej rozszerzenie więc nigdy nie można zakładać, że coś na pewno się kiedyś nie przyda :P
Wszystko to, co autor wątku ma na jutro na sprawdzian to rzeczy ABSOLUTNIE niepotrzebne człowiekowi w życiu. Szkoła to najgłupsze co jest na świecie.
Za komuny było lepiej
Jako prawie biolog powiadam ci: zaprawdę ucz się tego, a będziesz nauczony.
Podałeś zapewne tę najbardziej abstrakcyjną część z jakiegoś podręcznika, który ma za zadanie wypisać wszystkie szczegółowe zagadnienia. Teoretycznie musisz je umieć. W praktyce, to wygląda inaczej i o ile nie jesteś w klasie biol-chem (jeśli tak, to stwierdzam, że jesteś debilem), to na pewno tych pytań nie będzie na sprawdzianie, a ty szukasz powodu do narzekań.
[33] +1
Co do matury. Podstawa, to jest test na inteligencje w głównej mierze. Dopiero przy rozszerzeniach trzeba posiadać konkretną wiedzę.
[15] +1. Nie tak dawno skończyłem szkołę, a już za tym tęsknię..
GoL, co z wami?
Dziki system nauczania!
No ja w podstawowce na przyrodzie mialem rozpoznawanie drzew po lisciach, podstawowe grzyby, lesne owoce itd.
Rozpoznawania podstawowych gatunków drzew po liściach powinieneś nauczyć się w przedszkolu i w klasach nauczania początkowego, gdzie celem było nie tylko nauczyć tego, ale też przyzwyczaić do zdobywania wiedzy i wszczepić ciekawość świata. Chyba nie sądzisz, że do końca edukacji szkolnej będzie się tłuc podstawy podstaw? Jeżeli jesteś czegoś ciekawy a tego nie wiesz, to w dzisiejszych czasach nie ma najmniejszego problemu, aby się tego łatwo i szybko dowiedzieć. Jakoś nie sądzę, aby w szkole uczono, że przed sikaniem podnosi się deskę klozetową, a jakimś sposobem to wiesz, prawda? O trujących roślinach przeczytasz w atlasie albo internecie. Poza tym - wbrew pozorom w szkole uczą wielu przydatnych rzeczy. Trzeba je tylko ZROZUMIEĆ i SKOJARZYĆ z czynnościami życia codziennego. Parę przykładów:
W szkole na fizyce uczą: iloczyn siły działającej na ramię pozostającej w równowadze dźwigni dwustronnej i długości tego ramienia (czyli innymi słowy mówiąc moment siły) jest dla obu ramion tej dźwigni taki sam;
Życie: używając łomu można dwoma palcami wyważyć coś, czego normalnie człowiek nie jest w stanie wyrwać obiema rękami;
W szkole na chemii uczą: kwasy reagują z zasadami zobojętniając je i dając w wyniku wodę i sole;
Ponadto na biologii uczą: jad mrówki zawiera kwas mrówkowy i dlatego ich ukąszenie mocno piecze; (...) jad pszczoły ma odczyn kwaśny, a jad osy - zasadowy;
Życie: jak cię użądli pszczoła albo ugryzie mrówka leśna, to przyłóż plaster cebuli lub posmaruj roztworem sody oczyszczonej; jak użądli osa - posmaruj roztworem octu lub soku z cytryny;
W szkole na fizyce uczą: zasad dynamiki Newtona i każą wyliczać dziwne siły działające na wiszące klocki przy obecności tarcia i świętego Mikołaja;
Życie: na podstawie tych lekcji (oraz wcześniejszych - o dźwigni i innych maszynach prostych ;) można wykoncypować jak i dlaczego działa wielobloczek; a z bardziej praktycznych zastosowań: będziesz wiedział, że montując gdzieś wysoko (np. na dachu budynku, pod sufitem pokoju...) kołowrotek, przez który przerzucasz linę, i chcąc na tej linie coś wciągnąć do góry, to będziesz musiał ciągnąć drugi koniec w dół z mniej więcej taką samą siłą, ile wynosi ciężar wciąganego przedmiotu (czyli kołowrotek z twojej perspektywy zmienia jedynie zwrot działającej siły), ale sam kołowrotek i jego konstrukcja musi wytrzymywać dwukrotnie większe obciążenie, niż wciągany ciężar;
A po co wiedzieć takie "zaawansowane i nikomu niepotrzebne rzeczy"? Po to, aby nie być ciemny jak tabaka w rogu i mieć ogólne pojęcie o świecie. Nikt nie oczekuje, że za parę lat będziesz pamiętał te wszystkie szczegóły. Ale dobrze by było, żeby jakieś informacje jednak z tego zostały w głowie i "coś gdzieś dzwoniło". A nie tak jak pewna znana mi osoba, która - kiedy przestał jej działać telefon komórkowy po zimowym spacerze - owinęła go chusteczką "żeby szybciej się zagrzał" :] (o ile wiem to osoba ta obecnie studiuje budownictwo; z taką znajomością fizyki - strach się bać)
co z tego, że to jest w programie skoro większość gówno z tego zapamięta?
piękne założenia nie mają nic wspólnego z rzeczywistością
nawet w technikum, jak ktoś zdecydował się na pójście w jakimś kierunku dalej brakuje mocnego ukierunkowania na jakąś specjalizację
ale nie, jasne, lepiej wyprodukować kogoś, kto wie wszystko i nic zamiast kogoś, kto ma porządne podstawy w jakiejś dziedzinie
@DEXiu
Ale dzisiejsza młodzież nie potrafi skojarzyć faktów. Tutaj jest problem. Idą na fizykę, myślą o fizyce. Idą na chemię, myślą o chemii.
Tylko wybitne jednostki potrafią kojarzyć fakty z różnych dziedzin nauki.
Co nie zmienia faktu, że obecny program nauczania jest tak obszerny, że aż strach się bać.
MEN poszło na ilość i jakość 3xZ ;)
Odpowiadając na pierwszy post. Jeśli już teraz wiesz co chcesz robić i nie jesteś zainteresowany biologią, to prawdopodobnie ci się to nie przyda.
Jedynym wymaganiem, którego nie było to: nać funkcje poszczególnych elementów budowy ciała parzydełkowców, płazińców, nicieni. Hmmmm.... Swoją drogą ciekawe co dostanę.
Tak nawiązując jeszcze do posta ppaatta - nombro [17]:
Jakiś czas temu matula uczyła w taki jakby centrum szkoleniowym - nie wiem na jakiej konkretnie zasadzie to polegało, ale przyszli nauczyciele mogli się tam dokształcić z przedmiotów, których chcieli uczyć. Uczyła nauczycieli mających uczyć klasy 1-6, a gdy oznajmiła, że to co dzisiaj będzie omawiać, znajduje się w materiale dla starszych roczników, natychmiastowo padło pytanie od jednego z "uczniów":
A po co mamy się tego uczyć, skoro to nie jest w programie roczników, które mamy uczyć? (cytat niedokładny, ale sens zachowany)
Więc, takie rzeczy nietylko w Polsce ;)
Oprocz tego co podales mialem pare lat temu w gimnazjum nauke o drzewach (juz wywalili z programu?).
I powiedzialbym, ze choc bardziej przydatna, o i tak kretynska, z 3 miesiace rysowalismy liscie drzew w zeszytach a na koniec baba wolala do tablicy gdzie kos "na szostke" powiesil liscie tych wszyskich drzew (bylo ich 30-50), wskazywala palcem lisc i musiales powiedziec co to za drzewo, polska nazwe, lacinska nazwe, gdzie rosnie, jakie daje owoce i w ogole bylo tego tyle, ze polowa klasy skonczyla z galami. Jak na tamte czasy to bylo w cholere nauki i nie ukrywam, ze zapomnialem wszystko miesiac pozniej.
To samo z tablica mendelejewa w wieku 12-13 lat, ogolnie calkiem przydatne rzeczy, ale metody takie, ze sie odechciewa uczyc... Zamiast jakos stopniowo to wprowadzac w ramach chemii to przyszedl czlowiek (dziecko) do gimnazjum, pierwszy raz w zyciu ma taki przedmiot a baba mu mowi, ze za tydzien ma znac cala tablice mendelejewa z liczbami atomowymi itd., 3+ to byla wymarzona ocena z tamtej "pracy klasowej". Niechec do chemii do konca zycia gratis.
-znać cechy charakterystyczne parzydełkowców, płazińców, nicieni - hehe mocna rzecz, ale te bzdurne informacje to są raczej po to, żeby ćwiczyć mózg w zapamiętywaniu informacji w ogóle. Nie ważne po co tylko czy dasz radę. Innego wytłumaczenia nie widzę:). Jak pójdziesz na jakieś porządne studia to tam każdy egzamin to więcej informacji niż z tej biologii przez całe liceum ogarniesz. A w sesji jest ich kilka. Tak więc nie marudź tylko do nauki.
Musiałeś naprawdę dawno już chodzić do gimnazjum/ albo jeszcze podstawówki, że masz takie podejście do szkoły.
Szkołę skończyłem niedawno. Polski system edukacji nie zmienił się od wielu lat. Chodzi mi o rdzeń i pewnego rodzaju założenia główne na których opiera się reszta elementów szkolnictwa.
mojemu kumplowi przydała się bardzo. Jeżeli mielibyśmy postrzegać wartość przedmiotów szkolnych tylko poprzez pryzmat ich przydatności w "praktycznym" życiu, to musielibyśmy zredukować program nauczania do absolutnego minimum
Nie chodzi wcale o redukcje przedmiotów, a o zmianę mentalności, podejścia i filozofii. Według mnie szkoła nie ma za zadania uczyć, ma za zadanie inspirować i sprawić, by ktoś zaczął szukać wiedzy na własną rękę. Czy to się sprawdza w szkole albo na studiach? Nie. Nie rozumiem dlaczego ludzie ufają, ze to szkoła ich czegokolwiek nauczy. Szkoła może pomóc, ale nie nauczy w sposób bezpośredni.
A może to właśnie ty w przyszłości wynajdziesz lekarstwo na raka i to dzięki zaszczepieniu w tobie fascynacji nad parzydełkowcami, właśnie w tak młodym wieku?
Trafiłeś w sendo sprawy. W szkole brak tego magicznego elementu, który nazwałeś "fascynacją". Większość, jak nie wszyscy znajomi mi ludzie, którzy się czymś rzeczywiście fascynują odnaleźli pasję w domu przez rodziców albo przypadkiem przeczytane książki. Jedynie wiem, że np. masa ludzi nienawidzi języka niemieckiego lub matematyki właśnie przez szkołę. Pomimo, że ci ludzie posiadają potencjał intelektualny do pełnego zrozumienia powyższych przedmiotów.
Dopiero przy rozszerzeniach trzeba posiadać konkretną wiedzę.
Bzdura. Fakt, potrzeba większej wiedzy, ale nie oznacza to, że sprawny intelektualnie osobnik będzie w stanie napisać rozszerzenie na przyzwoitym poziomie bez głębszego rozeznania w temacie. Szczególnie z takich przedmiotów jak języki obce lub język polski.
Chyba nie sądzisz, że do końca edukacji szkolnej będzie się tłuc podstawy podstaw?
W szkole i tak uczysz się tylko i wyłącznie podstaw. :)
O trujących roślinach przeczytasz w atlasie albo internecie.
Tak jak i o wszystkich rzeczach uczonych w szkole. Po co szkoła w takim razie jak mogę tę wiedzę znaleźć w internecie/książkach?
Poza tym - wbrew pozorom w szkole uczą wielu przydatnych rzeczy. Trzeba je tylko ZROZUMIEĆ i SKOJARZYĆ z czynnościami życia codziennego.
Pamiętajmy, że można do tego dojść też w drugą stronę. Od przykładów do budowania zasad. Problem w tym, że często nauczyciele każą wykuwać bzdurne definicje bez wyjaśnienia o co w tym tak naprawdę chodzi. Co z tego, że jakąś definicje można zawrzeć w jednym zdaniu jak i tak to zdanie jest zbudowane z paru innych szerokich niezrozumiałych pojęć. Moim zdaniem istotna jest równowaga. Praktyka i teoria dopełniające się sobą.
"coś gdzieś dzwoniło".
Co z tego, że gdzieś słyszałem nazwisko Sienkiewicz jak i tak nie potrafiłbym powiedzieć co napisał albo nawet kim był? Nie uczę się po to, aby coś gdzieś dzwoniło.
Tylko wybitne jednostki potrafią kojarzyć fakty z różnych dziedzin nauki.
Głównie z powodu ukierunkowania szkolnictwa na zapamiętywanie, a nie kojarzenie. Zniszczono cały dobytek starożytnych Greków. :( I jeszcze ośmielają się wielcy profesorkowie powoływać na tamte czasy w związku z nauczaniem.
Miczkus --> Nie wiem czy Arabowie to dobry przykład na efektywność szkolenia patrząc na ich mentalność. :D Ale masz rację to problem.
ale te bzdurne informacje to są raczej po to, żeby ćwiczyć mózg w zapamiętywaniu informacji w ogóle
Szkoda, że kucie to najmniej efektywny sposób nauki. Podziękuję za takie ćwiczenia mózgu.
Podsumowując moje poglądy zawarte w tym wątku. Jestem świadom, że sam mówię o utopii i nigdy nie osiągniemy "platońskiej idei" czy to w takim socjalistycznym systemie szkolnictwa czy innym. Nauczyciele z pasją to zagrożona wyginięciem mniejszość i gdyby tylko tacy mieliby nauczać byśmy musieli zredukować ilość szkół do zaledwie kilku w całej Polsce. Idiotyczne. Ogólnodostępna (a wręcz obowiązkowa) edukacja to stwór mający swoje dobre i niestety złe strony. Wspaniałe pomysły na edukację działają tylko w małych społecznościach. Tak czy inaczej uważam, że potrzebne są zmiany. Zmiany, a nie podążanie za przykładami zachodu/wschodu, bo nie chodzi o imitowanie, a o tworzenie nowego. Tylko to pomoże zrewolucjonizować i polepszyć edukację przynajmniej na parę lat. (potem przyjdzie okres stagnacji i zgnilizny jaką mamy teraz). Należy równocześnie gnoić to co mamy teraz. Niech pojmie to jakiś nauczyciel i wprowadzi pewne elementy do swojego programu. Przynajmniej tych kilku dzieciaków będzie miało podstawy do osiągnięcia czegoś. Ratujmy co się da, a nie ukrywajmy to gówno, które mamy teraz.
Szkoda, że kucie to najmniej efektywny sposób nauki. Podziękuję za takie ćwiczenia mózgu. - no to powodzenia w nauce np: prawa itp. Jaką metodę zastosujesz? Dedukcja?
Polecam ogladnac Ranczo odc. 67 pt. Kozi Rog. Wszystko pieknie ujete w kilku minutach.
Delstar2--> Dokładnie lepiej się tego nie da ująć. Ja myślę że ten system powinien być zmieniony dobrych pare lat temu.
@ppaatt1 Miczkus --> Nie wiem czy Arabowie to dobry przykład na efektywność szkolenia patrząc na ich mentalność. :D Ale masz rację to problem. -> co racja to racja ;)
Inna sprawa, że to dorośli ludzie, którzy chcieli uczyć dzieci, więc wydawałoby się, że jednak mają trochę oleju w głowie. Ci mają, ale chyba jakiś marnej jakości...
Jeśli to są podstawy biologii, to raczej powinieneś je opanować. Tzw. "wiedza ogólna" przydaje się w najróżniejszych sytuacjach. Braki w wiedzy ogólnej mogą w przyszłości przysporzyć Tobie rozmaitych problemów, nawet na płaszczyźnie relacji towarzyskich.