No właśnie - jak to jest ? Straszą nieźle - perspektywy pracy , zarobek , bezrobocie.... Bla bla bla. A jak jest naprawdę? Czy tylko polibuda i algebra gwarantują dobry byt i przyszłość , czy może jednak po określeniu się jako humanista w szkole można wykrzesać trochę grosza w późniejszych latach ? Myślę przyszłościowo o studiach prawniczych , nie zarządzaniu , nie polityce i wiem , że będzie ciężko się dostać , ale chcę spróbować , bo nigdy za ścisłymi przedmiotami nie przepadałem i mimo dobrych osiągów i przekonań belfrów oraz otoczenia postąpiłbym wbrew sobie.
Straszą nieźle - perspektywy pracy , zarobek , bezrobocie.... Bla bla bla. A jak jest naprawdę?
Naprawdę to lubię sobie na pętli porozmawiać z kolegami magistrami i jednym inżynierem o różnych pierdołach. Jeszcze nigdy nie widziałem tylu ludzi z dyplomami za kierownicą autobusów i ciężarówek, aż mi jest głupio.
Dzisiaj pod koniec roku chemiczka właśnie grzecznie oświeciła niektórych "kujonów" co na humaniste się wybierają, że po tym nic nie znajdą i najbardziej w obecnych czasach liczą się prace techniczne. Mądra kobita nie powiedziała tego dokładnie wprost, ale łatwo można było wywnioskować. Ma oczywiście racje, nawet jakbym miał możliwość to tylko technik, byle nie LO z humanem. Zero perspektyw jedynie studia, gdzie i tak niema ppewności, że coś się znajdzie.
Jak zdasz studia to może co najwyżej wezmą ciebie na jakiegoś księgowego i zostaniesz całe życie przed kupą papierów.. :P
Mirencjum -> Taki kierowca ciężarówek transportujący DOBRY towar, nie raz więcej zarobi, niż przeciętny robol przy papierach.
Naprawdę to lubię sobie na pętli porozmawiać z kolegami magistrami i jednym inżynierem o różnych pierdołach. Jeszcze nigdy nie widziałem tylu ludzi z dyplomami za kierownicą autobusów i ciężarówek, aż mi jest głupio.
Patrz, a w mojej firmie ponad 50% programistów nie skończyło studiów.
BTW. Myślałem, że w temacie faktycznie chodzi o polonistów, bo znam ich całkiem sporo, a tu taki klops :<
Naprawdę to lubię sobie na pętli porozmawiać z kolegami magistrami i jednym inżynierem o różnych pierdołach. Jeszcze nigdy nie widziałem tylu ludzi z dyplomami za kierownicą autobusów i ciężarówek, aż mi jest głupio.
Jak sie konczy wyzsza szkole gotowania na gazie to pozniej matoly z mgr. musza wegetowac jako pospolici kierowcy autobusow
Ty nawet przecinków nie potrafisz stawiać, w tytule piszesz "polonistów", a potem wspominasz prawników - wth? Lepiej się zastanów w czym jesteś dobry i w to ładuj skill pointy, nawet jak nie będzie to oznaczało łatwej drogi.
musza wegetowac jako pospolici kierowcy autobusow
Niech zgadnę - chodzisz do liceum teraz pewnie? Masz wielkie plany i marzenia, czujesz się lepszy od tych wszystkich "wegetujących pospolitych ..."? Bardzo piękne to, a teraz biegnij do mamy wziąć pieniążki na kebab jutro po szkole.
EspenLund --> pudlo, skonczylem studia, pracuje w zawodzie juz pare lat i jestem zadowolony
ale zrobiles mi chec na kebaba, moze jutro sobie zamowie :D
Cieszę się twoim szczęściem, jednak to nie daje ci prawa do oceniania ludzi po tym jaki zawód wykonują.
Smacznego, też sobie jutro kupię :)
nie ma chleba, nie ma igrzysk, nie wyzyjesz Ishi
Tylko ukończenie Wyższej Szkoły Wszystkiego Najlepszego i Szczęśliwego Nowego Roku daje perspektywy na przyszłość.
Kolejny bzdurny wątek o tym co trzeba studiować, a czego nie wolno studiować.
Rób to co chcesz robić. Jeśli widzisz w tym coś więcej niż zwykły zawód i chcesz się w tym kierunku rozwijać (samemu, a nie przy pomocy jakiejkolwiek szkoły. Szkoła nie uczy.) to nawet po najbardziej absurdalnych kierunkach znajdziesz pracę. Ważne, by nie iść na studia "bo tak trzeba". ( i to jeszcze na jakiś bardziej dziki kierunek).
[12]
W punkt.
Jeśli chodzi o pierwszy post to sprawa jest prosta: masa ludzi z jakiegoś bliżej nieznanego powodu stwierdziła, że TYLKO studia dają dobrą pracę ( a często jakąkolwiek ) oraz, że do dobrej pracy wystarczy dyplom, bez wnikania w szczegóły takie jak kierunek, czy renoma uczelni. Nic dziwnego, że masa ludzi idąc tym tropem ruszyła na WZGLĘDNIE łatwe kierunki kojarzone z humanistyką.
Niestety jak na złość okazuje się, że państwo nie potrzebuje tak wielu politologów, socjologów i specjalistów z kilku jeszcze kierunków. Bo tak z ręką na sercu, ilu ich potrzeba?
Z uczelniami technicznymi jest troszkę inaczej.
Tak przy okazji: jest np. parę kierunków językowych które jak najbardziej są humanistyczne, ale nie nazywałbym ich łatwymi.
A w ogóle i niech to posłuży za tzw. morał - wszystko zależy od człowieka i odrobiny szczęścia. Jeśli ktoś ma łeb na karku, to i bez dyplomu sobie poradzi. Jeśli dla kogoś dany kierunek to pasja to zapewne też sobie poradzi - w końcu paru specjalistów jednak trzeba i dla pasjonatów to jest szansa.
"Pierwsze pytanie - jaki humanista?" < wymówka dla każdego humanisty :P
Nie ważne jaki humanista skoro jest niepotrzebny nie dostanie pracy. Dajcie spokój ludzie to prawda że humaniści mają problem ze znalezieniem pracy. Są jednak ludzie po i przed studiami którzy siebie samych oszukują.
Zarządzanie, prawo, ekonomia to takie na pół humanistyczne kierunki są o wiele bardziej praktyczne niż filologia, historia, geografia, geologia i tego typu pierdoły
Obecnie jest popyt na wykształcenie techniczne. Ale jak jesteś dobry, to i w humanistyce sobie poradzisz. Tylko musisz się starać. I zadbaj o języki. Tyle ode mnie.
Zarządzanie, prawo, ekonomia to takie na pół humanistyczne kierunki są o wiele bardziej praktyczne niż filologia, historia, geografia, geologia i tego typu pierdoły
Teraz to ty pierdolisz. Akurat jestem po historii i fil. ang. - i mogę powiedzieć, że zdolni historycy (jak i znający dobrze języki obce) są w cenie, nawet poza swoim poletkiem. A zarządzanie to jedno wielkie gówno, typowy kierunek o niczym - gratuluję rozeznania w potrzebach rynku pracy. : /
Dajcie spokój ludzie to prawda że humaniści mają problem ze znalezieniem pracy
A to już zależy, gdzie się pchają. Poza tym, nie ma nic głupszego niż wybranie kierunku, który zupełnie ci nie leży, i trzymanie się go tylko dlatego, że "na to jest popyt". Jest teraz, a co będzie za kilka(naście) lat?
I - jak już kiedyś rzekłem - są humaniści i humaniści. A studiowanie np. historii dla samego studiowania (bo nie planujesz kariery naukowej) mija się z celem. Co nie znaczy, ze każdy kierunek techniczny (i na każdej uczelni) zapewni ci dobry zawód - to kolejna obiegowa bzdura.
Akurat jestem po historii i fil. ang. - i mogę powiedzieć, że zdolni historycy (jak i znający dobrze języki obce) są w cenie
Teraz to ty pierdolisz. Akurat znam wiele osób które na takie badziewia poszło. Po tym jedyny dla nich ratunek było robienie pedagogiki żeby móc uczyć w szkole. No bo niby co innego?
I - jak już kiedyś rzekłem - są humaniści i humaniści. ale co to zmienia? Tak nie ma pracy dla humanity, tak nie ma pracy dla humanisty. Znam ludzi którzy uczyli się na takich kierunkach robili to co lubili i robili to dobrze. Pracy nie było. Oczywiście nie jest tak że jakakolwiek szkoła wyższa jest kompletnie do niczego, bo praktycznie wszystko co do CV można dać się liczy. No, ale na samych studia i praktykach to praktycznie bez szans na normalną prace.
"gratuluję rozeznania w potrzebach rynku pracy. : / " taaa, bo teraz wszędzie w ogłoszeniach co chwilę widze "potrzebujemy historyka - człowieka znającego się na historii, bądź filozofii :D"
No i gdzie jest ta czujna, błyskawiczna moderacja usuwająca moje posty w ciągu 3,45 sek, a niedostrzegająca obrażania mnie i tego śmiesznego regulaminu przez wiele godzin? Przykład w post nr 14.
Gdy masz fach w "ręcach" to możesz mieć skończone 8 klas i będziesz zarabiał niezłe pieniądze. A gdyś niezaradny życiowo to i doktorat ci nie pomoże. Nie mówiąc oczywiście o plecach i rodzinnych biznesach.
Jednym zdaniem studiuj to co lubisz i tyle.
poniewaz studia humanistyczne sa najlatwiejsze kupa ludzi po LO poszla na nie stad mamy pelno polonistow, historykow, socjologow i innych
W koncu ile potrzeba na rynku tego typu ludzi?Jesli ktos jeszcze ma sile przebicia , albo plecy rodzinne to co innego jesli nie ...to kolejny kandydat na bezrobotnego magistra.
Teraz to ty pierdolisz. Akurat znam wiele osób które na takie badziewia poszło. Po tym jedyny dla nich ratunek było robienie pedagogiki żeby móc uczyć w szkole. No bo niby co innego?
Bo są zbyt słabi, żeby zostać na uniwerku i poświęcić się pracy naukowej. A jak jeszcze poszli do jakiejś Wyższej Humanistycznej Szkoły Drapania się Po Tyłku, to już w ogóle nie mam pytań - jeśli chodzi o humanistykę, to tylko uniwersytety.
taaa, bo teraz wszędzie w ogłoszeniach co chwilę widzę: "potrzebujemy historyka - człowieka znającego się na historii, bądź filozofii
Nie, potrzebują ludzi zaradnych, wykształconych, znających języki - i mających pewne doświadczenie zawodowe. Napisałem już wcześniej, że studiowanie historii tylko po to, by coś studiować, nie ma najmniejszego sensu - to kierunek dla pasjonatów, jak będziesz tam odwalał robotę na pół gwizdka, to niewiele osiągniesz. I dobrze, tak powinno być. Podczas studiowania historii (skoro już przy niej jesteśmy) nie chodzi o siedzenie na czterech literach, ale o ciężką pracę (ten fragment dedykuję wszystkim, którzy uważają kierunki humanistyczne za łatwe) - kucie, szlifowanie języków, pisanie i publikowanie prac, wyjazdy na konferencje - to wszystko ma ogromne znaczenie. Dlatego też uważam, że ludzie leniwi, nie mający pomysłu na życie, nie mają po co pchać się na taki kierunek, bo polegną. Bardziej im się przyda np. ekonomia czy to nieszczęsne zarządzanie (pod warunkiem, że wybiorą dobrą uczelnię). Ale prawda jest taka, że sukces w dużej mierze zależy od ciężkiej pracy, tak więc - jak ktoś chce się poświęcić polonistyce, to proszę bardzo - czeka go dużo tyrania, choć niekoniecznie bezowocnego.
Ogółem jednak powiedzmy sobie szczerze - poświęcając się pracy stricte humanistycznej, kokosów nie zbijesz. Inna sprawa, że samo pójście na polibudę też cię nie ustawia - po prostu: chcesz coś osiągnąć - pracuj ciężko.
Poza tym - tłumaczenia specjalistyczne. Właśnie dlatego warto cisnąć języki.
Bo są zbyt słabi, żeby zostać na uniwerku i poświęcić się pracy naukowej.
Z doświadczenia - największe ofermy zostają na uczelni właśnie.
Z doświadczenia - największe ofermy zostają na uczelni właśnie
Z mojego doświadczenia - największe ofermy nie dociągają do trzeciego roku. Bo nikt ich nie chce. Żadna porządna uczelnia nie zatrudniłaby miernoty. Przynajmniej żadna mi znana.
Przykro mi, że masz takie doświadczenia.
Dycu -- nie koniecznie to prawda, ale wez pod uwage ze polonistyka czy socjologia na Uniwerku a na wyzszej szkole drpania sie po pupie i regularnego placenia czesnego to dwie rozne sprawy,dla pracodawcow to spora roznica chco sytuacja humanow i tak jest ciezka.
Mechanizm rynku. Polonistów jest wielu w stosunku do miejsc pracy = mała pensja i trudno o pracę. To nie tak, że ktoś się na nich uwziął. Po prostu, najwyraźniej jest ich zbyt wielu, albo ten zawód nie jest tak potrzebny.
Dycu --> Znam wielu pracowników naukowych. Niewielu z nich to ofermy. Za to wielu spośród tych, którzy szczycą się pracą w branży i olewaniem wszystkiego na studiach - są wielkimi ofermami. To nie jest tak, że jak ktoś ma pracę poza uczelnią to znaczy, że złapał Boga za nogi i wzniósł się na wyżyny intelektu. Ja bym nie generalizował.
Vader- dokładnie tak, nie ma w tym kraju chleba dla 500 tys polonistów.
Najzabawniejsze w tych pomniejszych dyskusjach jest wymienianie się informacjami nie popartymi niczym, całkowicie różnymi od siebie. Jedyne co w całym wątku jest wartościowe to niekoniecznie oczywista myśl, że aby zarabiać przyjazne pieniądze trzeba ciężko pracować.
"że aby zarabiać przyjazne pieniądze trzeba ciężko pracować."
Lol true true. Wszyscy by tylko gadali jak to po studiach nie ma pracy a robić nie ma komu.
Teraz to jest wstyd przyznać się, że człowiek ma magistra.
aby zarabiać przyjazne pieniądze trzeba ciężko pracować
No pacz a ja myślałem, że pierdzieć w fotel i popijać kenigera z biedronki...
To, że trzeba ciężko pracować by zarabiać przyzwoite pieniądze jest wielką nieprawdą. Ilość zarobionych pieniędzy, zależy od tego, jaką wartość rynkową ma wykonywana przez nas praca oraz jaki odsetek tej wartości, wynegocjowaliśmy jako swoje wynagrodzenie. Jeżeli, ktoś potrafi wykonywać pracę, na której niewielu się zna a która jest bardzo potrzebna, to może brać tej pracy mniej, za świetne pieniądze, dobre warunki. I robić - ale się nie narobić.
Darmowa dobra rada: chcesz dobrze zarabiać? Zobacz co robią inni w Twojej branży, czym się zajmują - a potem zacznij robić coś kompletnie innego, albo całkiem na odwrót. W życiu nie wygrywają Ci, którzy robią "to co wszyscy". Tylko ci, którzy robią to - czego inni nie potrafią lub boja się robić.
Akurat co jak co, ale zarobki nigdy nie były przyznawane uczciwie, według zasług... Popatrzcie np. na sportowców, aktorów czy muzyków, którzy (praktycznie rzecz ujmując) nie robią NIC... Oczywiście, ich zajęcia są ciężkie i czasochłonne, wymagają talentu i masy pracy, ale jaka tak na prawdę jest "doniosłość" ich zawodu? Żadna? Ich celem jest dawanie nam rozrywki - tylko tyle i aż tyle. Potrzebujemy ich, ale świat bez nich się nie zawali. A jakie mają zarobki? Ci znani wręcz kosmiczne, ale tym "drugorzędnym" też się nieźle powodzi.
I porównajmy to do zawodów, które faktycznie są nam potrzebne, które służą czemuś pożytecznemu. Ot jak choćby nauczyciel* czy pielęgniarka. Oczywiście trzeba tu brać pod uwagę kwalifikacje (bo np. śmieciarz też robi coś pożytecznego, ale nie oszukujmy się - KAŻDY może się tym zajmować), ale czy tym zawodom można odmówić dobrego przygotowania i wysiłku włożonego w edukację?
*Trzeba zaznaczyć że nie wszędzie tak jest. Np. w Skandynawii zapytawszy kogoś o najbardziej prestiżowe zawody (szanowane dobrze płatne, elitarne), większość wyrecytuje bez zastanowienia: Prawnik, lekarz, nauczyciel... Podobnie w USA.
Wezcie takiego smude albo late zawodowki maja tylko a dostana za raz miliony za nic
lato dostanie 8 mln zloty za euro
Z WASZEJ KASY!!!
trzeba kombinowac byle legalnie
Po prawie na dobrej uczelni to na pewno na brak kasy nie będziesz narzekał :P Gorzej z humanistycznymi kierunkami typu teologia - ale jak będziesz w czymś naprawdę dobry to pracę zawsze znajdziesz. Tyle, że ja wolałbym robić to co mnie interesuje i zarabiać mniej niż męczyć się jako prawnik i zarabiać kupę kasy.
Vader
"Jeżeli, ktoś potrafi wykonywać pracę, na której niewielu się zna a która jest bardzo potrzebna, to może brać tej pracy mniej, za świetne pieniądze, dobre warunki. I robić - ale się nie narobić."
- Szkoda, że nie zawsze tak jest - vide niektórzy lekarze specjaliści.
Ishimura12
"Myślę przyszłościowo o studiach prawniczych"
- Świetny pomysł. Jeśli będziesz jednym z najlepszych to masz szanse na naprawdę dobre pieniądze już w wieku 30 lat.
Persecuted --> ale tak się jakoś składa, że ludzie zawsze chętnie płacą za rozrywkę. Widać jest potrzebna.
Muzycy zarabiają relatywnie nieźle, ale też jest to robota szczególna i nie zawsze ta banalna. Insza inszośc, kto jest dobry a kto tylko promowany. To jednak temat na osobną dyskusję.
Poza tym tak, ci ludzie których wymieniłeś są potrzebni i ich pracę należy SZANOWAĆ. Natomiast kwestia kwalifikacji... zawody, które nie wymagają specjalnych kwalifikacji rzadko są wysoko cenione niezależnie od tego jak są niezbędne.
Wszyscy tak srają z tymi politechnikami... tak jakby po stomatologii, medycynie, farmaceutyce nie było pracy.
Z papierkiem czy bez zycie zweryfikuje ^^ trzeba tylko miec pasje :)
Ah pamietam swoj pierwszy rok w pracy (bez wyksztalcenia z sama matura) i to przerazenie iz otaczaja mnie sami idioci z tytulami naukowymi... od kierownikow po pracownikow szeregowych, paradoksalnie przeprowadzam szkolenia :) dla ludzi z wyzszym wyksztalceniem a sam takiego nie posiadam :]
O witam na rozmowie o prace :
Widze ze cv ma Pan jak ja p#$%@
Ale niech Pan mi powie co Pan potrafi robic i ile na tym zarobie :)
eeeee ? no jak to co skonczylem wyzsza szkole zarzadzania blah blah mam MGR jestem inteligeeeetny potrafie obsluzyc Komputer.
Gratuluje wiec potrafi Pan czytac ze zrozumieniem i myslec logicznie... i do tego potrzebne bylyo 5 lat studiowania :) ?
Po prawie na dobrej uczelni to na pewno na brak kasy nie będziesz narzekał :P
Bo najprawdopodobniej będziesz ją codziennie obsługiwał.
Garret Rendellson ---> A na co sie w efekcie zdecydowales?
Egzek ---> Farmacja. Farmaceutyka to zupelnie cos innego.
Z tą farmacją to bym uważał. Aptek jest przesyt (co prawda powstają ciągle nowe bo każdy myśli że to dobry biznes, ale to tylko z rozpędu, padają jeszcze szybciej), magistrów farmacji dużo.
Niestety teraz KAŻDY musi iść na studia, bo bez nich to "obciach" i w ogóle człowiek drugiej kategorii. Ja się tylko zawsze zastanawiam jak ten jeden z drugim przyszłym magistrem poradziliby sobie bez pana Staszka, bez specjalnego wykształcenia, który robi tylko jedno - wywozi śmieci. Bo gdyby tego nie robił... zakładamy się jak szybko wszyscy utoniemy w jednym wielkim śmieciowisku?
O ile studia typu prawo, medycyna które wymagają wiedzy nieosiągalnej w inny sposób na taką skalę są zupełnie naturalne, o tyle te wszystkie wyższe szkoły zarządzania polem namiotowym to już jest kompletna porażka. A techniczne? W większości zbędne, poza czystą fizyką/chemią/biologią/matematyką. Na cholerę informatykowi czy elektronikowi studia? Technikum profilowane i jazda do pracy, nauczy się tam więcej niż przez 5 lat zwiedzania każdej biby w akademiku.
Karrde ---> Ale i tak farmaceuci sa w duzo lepszym polozeniu niz technicy farmacji ;) Inna sprawa, ze 5 lat chemii najlatwiejsze do przejscia nie jest.
Karrde
Ty się nie czepiaj ludzi że idą na studia, tylko pracodawców którzy tego wymagają... Żyjemy w czasach "papierków" (dyplomy, zaświadczenia i inne duperele), więc każdy o nie walczy. Jeżeli dzięki temu ktoś będzie mógł zarabiać 5000zł i urzędować w pięknym biurze, zamiast dostawać 900zł na rękę za babranie się w szambie, to nie sądzisz że warto?
Ludzie z wykształceniem mają po prostu łatwiej. Zawodu prędzej czy później się wyuczą, a papierek nie zaszkodzi, najpewniej wręcz pomoże.
Poza tym wykształcony ma taką przewagę, że mając dyplom może pracować w laboratorium jako biochemik, a jak zajdzie potrzeba to (odpłatnie) rozładuje wóz z węglem czy będzie przerzucał worki z cementem - ma wybór. Osoba niewykształcona, jest tego luksusu (wyboru) pozbawiona...
A upiecze chleb w tym pieknym biurze?
Procent (maly) ludzi ktorzy po studiach maja dobrze platna prace w zawodzie to ci ktorzy faktycznie na studia pojsc (byli) powinni. Cala reszta z podejsciem jakie prezentujesz (dla papierka) powinna znalezc bardziej odpowiednie miejsce dla siebie. W tej chwili wyzsze wyksztalcenie nie znaczy nic. Tym twoim papierkiem mozna sie podetrzec bo KAZDY moze go miec.
Jesli ktos chce tracic 5 lat na bycie wielkim magistrem od wydawania reszty na kasie to jego sprawa, ale duzo lepiej wyszedlby na zainwestowaniu tych lat w nauke konkretnego i potrzebnego zawodu. Poza tym bajki o tym jak to z papierkiem i "wyksztalceniem" (w cudzyslowie, bo wiekszosc kierunkow to ma tyle wspolnego z wyksztalceniem co ja z balerina) mozna zarabiac wieksza kase niz bez mozesz sobie wsadzic w to samo miejsce co ten papierek.
Ja wychodze z zalozenia ze w dzisiejszych czasach studia (pomijajac moze medycyne czy prawo) nie dadza absolutnie nic jesli czlowiek nie ma checi sam sie ksztalcic i do czegos dojsc. Osobiscie jestem po studiach ale w zadnej firmie z dotychczasowych nikogo nie interesowal moj papier, zawsze trafialem na pracodawcow, ktorzy kazali siasc i pokazac ze sie cos umie i mozna bylo nawet byc po wyzszej szkole latania na miotle, niewazne. Jednak zgadzam sie z twierdzeniem, ze to nie sa czasy dla humanistow i specjalistow od marketingu i zarzadzania... potrzeba nam kadry technicznej, myslacej a nie popychajacej regulki zapisane w 16 wiecznych ksiazkach... z drugiej strony jak ktos wie, ze nie bedzie lubil na swiecie niczego innego poza czytaniem poematow, ktorych nie da sie zrozumiec bez worka ziola to niech zajmie sie np. wlasna dzialalnoscia zamiast naprzykrzac sie pracodawcom i twierdzic jak to bardzo jest poszkodowany ze nikt go nie chce przyjac po skonczeniu jakiegos pierdolowatego kierunku :-).
Cremek - regułki są wszędzie, tak samo jak potrzeba myślenia. To nie fanaberia, a podstawa, która pomaga w późniejszym rozwoju. Choć nie wiem, może są uczelnie, na których wykucie akapitu z podręcznika jest ważniejsze niż umiejętność rozumowania.
Tak poza tym, to więcej "durnych" formułek jest na kierunkach technicznych*, niż tych humanistycznych. A jeżeli chodzi o np. wykuwanie różnych ustępów na pamięć - cóż, jeśli chcesz mieć specjalistę w danej dziedzinie, to niestety - takie rzeczy trzeba mieć wyryte na blachę (a także je zrozumieć).
* a tak się składa, że siedzę teraz na polibudzie, więc pewne porównanie mam.
A z całym tym naskakiwaniem na leniwych humanistów-debili - oni przecież nie są humanistami. To pospolite nieuki, dzięki którym termin "humanista" tak bardzo się zdewaluował. Takich prawdziwych spotkałem w życiu zaledwie kilkunastu - ale to byli naprawdę zasłużeni, pracowici ludzie, którzy zasługują na miano autorytetu.
Dyskusja powinna raczej brzmieć co wybrać: technikum/zawodówka czy studia o wszystkim i o niczym?
Ludzie po studiach w większości mają coś nie tak z głowami i uważają, że im się należy od razu pensja kilkakrotnie większa niż pracownika fizycznego. Problem polega jednak na tym, że wielu z nich kompletnie niczego nie potrafi.
Nie oszukujmy się tylko wielkie miast dają możliwości wyboru w wielu zawodach.
Tam gdzie są wielkie korporacje i gdzie potrzeba ludzi do pracy biurowej jest i miejsce dla ludzi po wszystkich tych dziwnych humanistycznych kierunkach.
W mniejszych miejscowościach gdzie rządzi mały i średni przedsiębiorca taki mechanik, tokarz, ślusarz, spawacz etc nie dość, że pracę znajdzie zdecydowanie szybciej to na dodatek zarobi o wiele więcej.
Aha i o takich ludzi, szczególnie młodych jest obecnie bardzo trudno.
". To pospolite nieuki, dzięki którym termin "humanista" tak bardzo się zdewaluował. " ale ty nie rozumiesz, że nikogo to nie obchodzi. Nikt nie ocenia humanistów. Po prostu dla nich pracy nie ma, nieważne jak są dobrzy po co oni komu.
Nie oszukuj sam siebie, zrobiłeś błąd. Chyba, że dopiero na pierwszym roku jesteś to zrezygnuj i nie trać czasu.
Chyba, że dopiero na pierwszym roku jesteś to zrezygnuj i nie trać czasu
Ale ja jestem po pięciu latach. I sorry, nie popełniłem błędu*. Pracę mam, zarabiam nie najgorzej. A co ważniejsze - robię to, co chciałem robić zawsze. Choć wiem, że kogoś może to zaboleć, a wtedy będzie próbował mnie brutalnie sprowadzić na ziemię. Raczej bezskutecznie.
* jednak zdaję sobie sprawę, że los humanisty jest niepewny, stąd też politechnika.
Nie oszukuj sam siebie, zrobiłeś błąd
Tiaaa, jak ja lubię tego typu komentarze. "Popełniłeś błąd. Trzeba było iść na mechatronikę". O rany...
Widzę, pokutuje tu głupi mit, że humanista _nie ma prawa_ znaleźć pracy (nawet w swojej branży - bo np. jako tłumaczy powszechnie zatrudnia się techników. Pff). Ja pierdolę... : D
To robisz historie, filologie ang i polibude? Do tego pracujesz? Nice one
Gdyby mi płacili za samo studiowanie, to mógłbym studiować do oporu. A jestem już po historii, więc nie jest źle - skoro siedzę na forum, to znaczy, ze mam chwilę na oddech. ; )
To robisz historie, filologie ang i polibude? Do tego pracujesz? Nice one.
Na tłumaczy bierze się każdego kto zna języki, nie musi mieć wykształcenia wyższego. Wiem z doświadczenia :P
Na tłumaczy bierze się każdego kto zna języki, nie musi mieć wykształcenia wyższego*
Masz rację (ale tłumacz przysięgły, z tego co wiem, musi mieć magisterkę). Zauważ jednak, że na uniwerkach możesz naprawdę przebierać w językach, jeśli tylko chcesz ( a warto przysiąść nad czymś bardziej egzotycznym, jak np. rumuński czy węgierski). Dobra rzecz, zwłaszcza że po trzydziestym roku raczej nikomu nie przybędzie czasu na dokształcanie się.
* no i są też tłumaczenia specjalistyczne, gdzie znajomość branży (np. silników lotniczych) jest nie tyle wskazana, co wymagana. A tu nie-technik rzeczywiście wysiada.
Karrde
"Tym twoim papierkiem mozna sie podetrzec bo KAZDY moze go miec."
- Nie przesadzajmy. Papier toaletowy może mieć każdy. Dyplom ukończenia najlepszych uczelni na świecie już nie...
Tylko my nie mówimy o najlepszych uczelniach na świecie, a o polskich.
@Up
Mam wrażenie że przemawia przez Ciebie jakiś kompleks -_- Brak wykształcenia boli na stare lata? ;>
Zrozum, nie twierdzę że papier jest jakiś super ważny i da Ci więcej niż prawdziwe umiejętności. Zawsze jednak lepiej mieć papier + talent/zdolności zawodowe, niż same zdolności bez papierka - nie sądzisz?
Dyplom otwiera wiele drzwi (także zagranicznych) i nic na to nie poradzisz. Z resztą uważam to za całkiem sprawiedliwe. Jakie by studia nie były, trzeba poświęcić na nie (minimum) 5 lat (chyba że kogoś licencjat satysfakcjonuje), więc jakaś nagroda się należy ;).
Nie ma. Przynajmniej ja tak sądzę. Jestem doskonałym humanistą - pisanie, historia, ortografia - to mi raczej nie sprawia problemów. Wydawałoby się, że oczywistym wyborem dla mnie (i wszyscy inni tak sądzili) będzie LO humanistyczne. Ale pomyślałem sobie tak: co ja będę po tym robił? Siedział za biurkiem? Nauczał w szkole? Bawił się w naukowca? Skoro tak, to muszę skończyć studia. Czy warto studiować? Nie lepiej od razu iść do pracy? Gdzie?
Dlatego wybrałem technikum logistyczne. Praca będzie, i to już po szkole średniej, a nie studiach. Jak mi się zachce - pójdę na studia, żaden problem.
Osobiscie nie pamietam kiedy ostatnio ktokolwiek przy rekrutacji zapytal mnie jakie mam wyksztalcenie czy jaka uczelnie skonczylem.. No ale to nie w Polsce, w Polsce w ogole odchodza w tym wzgledzie kurioza z rodzaju niezdradzania do konca proponowanego wynagrodzenia, itp.
[57]
Kompleksów akurat na tym polu nie mam żadnych i nie rozumiem co one mają mieć wspólnego z krytyką systemu edukacji i zatrudnienia. Równie dobrze mógłbym zapytać czy ty jakieś masz po zmarnowaniu 5 lat które nic ci nie dały. Tylko po co zaniżać tak dyskusję?
Papier o którym mówisz to jest tylko to - papier. Na studia nie powinno iść się "dla papieru" (jak robi to 90% obecnych "studentów"), ale dla wiedzy. Taki absolwent MIT niemal gwarantuje jakość przyszłemu pracodawcy, u nas ze świecą szukać kierunku który faktycznie wypuszcza fachowców, a nie gromadkę ludzi którzy generalnie nie do końca kumają co tam robią, ale PAPIER JEST! Dodatkowo studia jako takie uzasadnione są w ułamku procenta kierunków które wyrosły jak grzyby po deszczu dla trzepania kasiory.
Zawsze jednak lepiej mieć papier + talent/zdolności zawodowe, niż same zdolności bez papierka - nie sądzisz?
Nie sądzę. Jak masz talent, zdolności zawodowe i doświadczenie to nie potrzebujesz papierka. A jeśli nie masz, to sam papierek i ładne oczy nie wystarczą. Ergo - papier zbędny w 90% przypadków.
Dyplom otwiera wiele drzwi (także zagranicznych) i nic na to nie poradzisz.
Chciałbym zobaczyć te drzwi które otwierają się na SAM dyplom.
Z resztą uważam to za całkiem sprawiedliwe. Jakie by studia nie były, trzeba poświęcić na nie (minimum) 5 lat (chyba że kogoś licencjat satysfakcjonuje), więc jakaś nagroda się należy ;).
Bardzo niedojrzałe podejście. Nagroda należy się za pracę i umiejętności, a nie spędzenie 5 lat na studiach. A to tożsame nie jest.
edit
wysiak
w Polsce w ogole odchodza w tym wzgledzie kurioza z rodzaju niezdradzania do konca proponowanego wynagrodzenia, itp.
Jak to nie zdradzają? Toć zawsze piszą że jest ATRAKCYJNE! I zawsze praca w młodym, dynamicznym zespole!
Nie oszukujmy się, pracę cięzko po wszystkim znaleźć.
Jedyne pewny zarobków i to porządnych zajęcie to dilerka, i złodziejstwo:)
Breaking Bad uczy....
Karrde
Równie dobrze mógłbym zapytać czy ty jakieś masz po zmarnowaniu 5 lat które nic ci nie dały
A ja Ci z chęcią mogę odpowiedzieć ;). Nie uważam abym na studiach zmarnował czas - wręcz przeciwnie. Może nie przygotowały mnie należycie do wykonywania zawodu (to już akurat wina systemu edukacji), ale nauczyłem się tam wielu przydatnych rzeczy, dowiedziałem się też sporo o sobie samym.
Papier o którym mówisz to jest tylko to - papier. Na studia nie powinno iść się "dla papieru" (jak robi to 90% obecnych "studentów"), ale dla wiedzy
Prościej - ludzie idą na studia, bo CHCĄ ZDOBYĆ ZAWÓD - to takie dziwne? Wiem że większość szkół, politechnik czy uniwerków w Polsce, nie daje właściwego przygotowania zawodowego. Ale gdzie tu wina zwykłych ludzi? Trzeba zreformować edukację wyższą a nie winić tych, którzy chcą sobie zapewnić jak najlepszą przyszłość.
Dodatkowo studia jako takie uzasadnione są w ułamku procenta kierunków które wyrosły jak grzyby po deszczu dla trzepania kasiory
Znowu przesadzasz. Owszem, nie brakuje kierunków "śmieciowych", ale ja uważam wręcz przeciwnie - studia są w większości przypadków (przynajmniej teoretycznie) uzasadnione, bo nigdzie indziej takiej wiedzy nie zdobędziesz.
Nie sądzę. Jak masz talent, zdolności zawodowe i doświadczenie to nie potrzebujesz papierka. A jeśli nie masz, to sam papierek i ładne oczy nie wystarczą. Ergo - papier zbędny w 90% przypadków.
Ale wyobraź sobie, że nie każdy marzy o struganiu mebli czy przepychaniu rur...
Ja tam jednak czuję się lepiej mając świadomość, że samochody projektuje dla mnie inżynier, że w sądzie zasiada magister, doktor albo nawet profesor prawa. Że leczy mnie doktor medycyny, że mój dom buduje inżynier itd.
W większości jest to wiedza specjalistyczna i nie ma miejsca tu dla samouków. Tą wiedzę trzeba zdobyć i przyswoić pod kierownictwem profesjonalisty.
Oczywiście są zawody, w których można olać wykształcenie i stawiać na umiejętności (np. programista czy artysta grafik), ale jednak w zdecydowanej większości papier robi różnicę...
Chciałbym zobaczyć te drzwi które otwierają się na SAM dyplom.
A czemu sam? Gdzie ja napisałem że sam? Poza tym jestem "młodym" pracownikiem, więc wiem jak to wygląda od strony praktycznej. Po studiach mało kto jest zdolny iść do pracy i z dnia na dzień robić swoje. Większość potrzebuje kilku miesięcy, by przyswoić sobie nowe obowiązki od strony praktycznej. Niemniej gdyby nie te 5 lat przygotowania (główne teoretycznego) nie daliby sobie rady.
Prosze was wszystkich odrobine logiki :)
Persecuted -- > Zycie to nie gra :) gdzie za wykonanie questa dostaje sie nagrode.
Kazdy zdrowo myslacy biznesmen zatrudni pracownika po odbyciu rozmowy kwalifikacyjnej oraz zaprezetowania swojej wiedzy praktycznej i umiejetnosci do ZARABIANIA na niego, Jezeli dla niego jednym z kryteriow jest papier to moim skromnym zdaniem jest naiwny...
100% Moich znajomych ktorzy pracuja jako programisci/admini/graficy nie maja zadnej szkoly skonczonej.... bo sa pasjonatami i sa na tyle Inteligetni ze potrafia sobie przeliczyc co bardziej im sie oplaca :) Uczyc sie dla samego Uczenia zbednej wiedzy za ktora nikt nie zechce nam zaplacic czy nabyc wiedze za ktora ktos nam faktycznie bedzie chcial zaplacic...
Pochwale sie i*zawstydzony* iz pierwsza prace na Admina dostalem po 2min rozmowy.. :)
Ale prawda wciaz jest taka iz jezeli KTOS chce RUSZYC 4 litery :) to zdobedzie swoj wymazony zawod wystarczy tylko ciezka praca i [edit] zdrowy rozsadek ^^
no, ja skończyłem studia (politechnika warszawska) i była to STRATA CZASU i papier dla papieru. niestety w polsce jeszcze magia papieru jest silna, ale widać że powoli to się zmienia. szczególnie w IT
jeśli ktoś chce być architektem, lekarzem, czy chemikiem to studia jak najbardziej wskazane..
ale jeśli ktoś chce programować w javie, administrować siecią, integrować system UC to po co mu papier?
imo to taki papier tylko przeszkadza, bo zamiast uczyć się o transmisji światłowodowej i propagacji fal mogę poświęcić ten czas na naukę programowania, albo studiowanie standardu H.323
dlatego też po otrzymaniu dyplomu inżyniera zmyłem się z polibudy i o magistrze nawet nie myślę. bo sprowadzałoby się to do kilku przedmiotów, z których nic bym nie wyniósł i męczarni z pisaniem pracy. więcej naucze się czytając materiały z internetu :)
w ogóle to imo polskie studia to jest sztuka zaliczania egzaminów a nie ma nic wspólnego z edukacją (w przeważającej większości). nie chodzi o to, żeby nauczyć ale żeby zdać egzaminy kolokwia..
i panuje powszechne przekonanie, że 'im trudniej się utrzymać tym bardziej wypasiony poziom', a jest zupełnie odwrotnie, studia powinny większość osób nauczyć. jeśli z grupy zostaje 50% to coś jest nie tak, albo trzeba zwiększyć wymagania kwalifikacji, albo lepiej uczyć. ale w polsce nauczyć trzeba się samemu, bo na studiach to można się nauczyć jak zdać egzamin albo zaliczyć laborkę =]
summa summarum, sprowadza się to do tego: systematycznuie poświęcasz sporo czasu na rozwój i naukę na własną rękę = w końcu przyniesie to efekt
MiniWm - Przecież z tą nagrodą to żart był... Nie widać "uśmieszku" na końcu zdania? ;d
ronn ---> Ldzie IT to taka fajna grupa w ktorej wszyscy mysla logicznie :)
Persecuted --> Ah faktycznie przepraszam za niedopatrzenie :) jednak musze sie przyznac iz kilka piw wypitych zostalo... ah te euro ^^
Chciałbym zobaczyć te drzwi które otwierają się na SAM dyplom.
W zeszłotygodniowym Dużym Formacie był artykuł o Polakach na Harvardzie; jeden z nich w dniu ukończenia studiów (politologii) dostał 5 ofert pracy od dużych firm z branży, o ile pamiętam, PR-owej. Poszukaj tego nr jak masz ochotę, sam artykuł też dosyć ciekawy :)
wybitna w jakims stopniu i nietuzinkowa jednostka poradzi sobie bez papieru , ale wiekszosc czyli 99,90% to zwyczajni ludzie i dla tych dobre studia ( to temat jak woda co znaczy w polsce dobre studia) daja wieksza szanse znalezienia niezlej pracy.
Bo studia podwyzszaja szanse i tyle ,zycie to zabawa z prawdopodobienstwem i wykonujac pewne ruchy zwiekszasz lub zmniejszasz swoje szanse na ciut lepsze zycie .I tyle.
pooh_5
W zeszłotygodniowym Dużym Formacie był artykuł o Polakach na Harvardzie; jeden z nich w dniu ukończenia studiów (politologii) dostał 5 ofert pracy od dużych firm z branży, o ile pamiętam, PR-owej.
Znów powtórzę, mówimy tu o polskich uczelniach, a nie o Harvardzie. Tam się UCZY, a u nas zdaje jak to ronn zauważył. Poza tym mogę się domyśleć, że ten koleś miał MASĘ praktyk i doświadczenia zawodowego już w czasie studiów, co u nas graniczy z cudem.
Persecuted
Prościej - ludzie idą na studia, bo CHCĄ ZDOBYĆ ZAWÓD - to takie dziwne?
Stosunki międzynarodowe to taki zajebisty zawód. :)
Ale ok - ja to rozumiem, niestety większość tych ludzi nie rozumie, że samo zaliczenie studiów i papier w ręce tego zawodu nie dają. Bo zawód to nie jest papier magistra tylko umiejętności i doświadczenie.
Trzeba zreformować edukację wyższą a nie winić tych, którzy chcą sobie zapewnić jak najlepszą przyszłość.
A reforma ta powinna polegać na tym o czym mówiłem - na studia idzie max 20-30% z tych co teraz, a reszta uczy się ~2 lata zawodu w szkole zawodowej czy technikum - te szkoły też po coś istnieją.
studia są w większości przypadków (przynajmniej teoretycznie) uzasadnione, bo nigdzie indziej takiej wiedzy nie zdobędziesz.
50 lat temu pewnie tak, 20 - może. Teraz - ni cholery. Dostęp do informacji jest tak potężny że rację bytu mają jedynie kierunki z wiedzą wybitnie specjalistyczną czy laboratoryjną. Reszta jest dostępna dla każdego.
Oczywiście są zawody, w których można olać wykształcenie i stawiać na umiejętności (np. programista czy artysta grafik), ale jednak w zdecydowanej większości papier robi różnicę...
Akapit wyżej wymieniłeś niemal wszystkie branże w której papier jest potrzebnym, więc to nei zdecydowana większość, a zdecydowana mniejszość. I jak sam wspomniałeś jest to wiedza specjalistyczna - czyli mały procent kierunków na naszych uczelniach.
Ale wyobraź sobie, że nie każdy marzy o struganiu mebli czy przepychaniu rur...
Oba te zawody zarobią więcej kasy niż przeciętny absolwent w Polsce. :)
Poza tym jestem "młodym" pracownikiem, więc wiem jak to wygląda od strony praktycznej. Po studiach mało kto jest zdolny iść do pracy i z dnia na dzień robić swoje. Większość potrzebuje kilku miesięcy, by przyswoić sobie nowe obowiązki od strony praktycznej. Niemniej gdyby nie te 5 lat przygotowania (główne teoretycznego) nie daliby sobie rady.
No lekarz czy architekt bez studiów miałby problemy w parę miesięcy zacząć pracę od zera. Ale zdecydowana większość zawodów o wiele lepiej poradziłaby sobie po krótkiej zawodówce + szybkie zdobycie realnego doświadczenia.
No ale co jo godom, co jo godom - zawodówka to przecie dla debili i mętów społecznych, każdy inteligentny idzie na studia! My ass...
Studia techniczne też nie gwarantują pracy. Ja skończyłem je 2 lata temu, pracę co prawda mam, ale jest "kryzys". Inaczej mówiąc, pomimo dyplomu i doświadczenia, gdybym robotę stracił, to mógłbym nieprędko znaleźć kolejną.
Karrde
To może inaczej. Wymień mi zawody, które nie polegają na pracy fizycznej ani komputerowej, a można je wykonywać bez papierka (i najlepiej dobrze na tym zarobić).
Pamiętaj - praca UMYSŁOWA.
Słucham... o przepraszam - czytam ;).
Karrde
"Tylko my nie mówimy o najlepszych uczelniach na świecie, a o polskich."
- Jakoś nie widziałem odniesienia do polskich uczelnii, ale nawet dyplom ukończenia najlepszych uczelni w Polsce tez ma swoją wartość. Nvmd.
wysiak
"Osobiscie nie pamietam kiedy ostatnio ktokolwiek przy rekrutacji zapytal mnie jakie mam wyksztalcenie czy jaka uczelnie skonczylem."
- Co oczywiście nie oznacza, że nie ma wielu firm, w których takie pytania padają. Nie tylko w Polsce.
Przepis na załapanie się do pracy:
UMIEĆ.
Znam sporo osób, które na studia nie miały czasu się wybrać, bo musiały zapieprzać. jakaś jedna siódma z nich, to obecnie fachowcy z duży bagażem doświadczeń. Teoretycznym nie wolno ufać, zawsze prędzej coś spieprzą, bo brak doświadczenia wpływa negatywnie na przewidywanie ewentualnych problemów. Nie mam nic przeciwko studiowaniu. Zawsze jednak cos się z tych teorii przydatnego wyciągnie. Generalnie jestem zdania, że jeśli coś umiesz, jeśli jesteś kumaty, to problemów z pracą mieć nie będziesz niezależnie od tego, czy masz papierek, czy nie.
Najłatwiej jest z pracą fizyczną. Nie musi ona być koniecznie ciężka, nie zawsze tak jest. Nawet jeśli takowa nie do końca pasuje, to może być bardzo dobrym startem. Ktoś kto zna problemy przeciętnego robola lepiej nim zarządza. Może to być długa droga, ale dla ambitnych i kumatych bywa krótsza nisz studia. Trzeba się uczyć, wkręcić, zaangażować, ogarniać możliwie jak najwięcej i uzależnić od siebie pracodawcę. Co prawda nie ma ludzi niezastąpionych, ale są tacy, których zastąpienie wymaga czasu, a z tym wiążą się koszta. Cenny pracownik, może wydusić więcej grosza i być pewniejszym swojego stołka. A w razie problemów ze stołkiem zawsze łatwiej znaleźć inny mając dowody na posiadanie wcześniejszego.
Z tego co widze nie warto pchać się przed kompa. Na rynku jest zatrzęsienie bezrobotnych absolwentów, co daje możliwość zaniżania stawek. W dzisiejszych czasach bardziej opłaca się być wykwalifikowanym robolem niż np architektem. Nasrało ostatnio tego tałatajswa i wszyscy są zdziwieni, ze pracy nie mogą znaleźć.
Mnie zastanawia jedynie jedna rzecz.
Tyle jest niby humanistow i w ogole ludzi, ktorzy swietnie sobie niby radza, zgoda. Mnie to przeszlo po klasie matematycznej. Ale jednej rzeczy nie potrafie zrozumiec. Sam sie gubie czasami w stawianiu przecinkow w odpowiednich miejscach, ale oprocz tego staram sie pisac poprawnie gramatycznie. A obecnie widze istna mase ludzi, ktorzy popelniaja bledy ortograficzne, a temat pisowni "nie" razem lub osobno chyba masowo przespali (model - nie bylem w przedszkolu na literce "b" to jej nie umiem)
Jesli zatem jest sie "humanista" (nie umniejszajac tu nikomu), to niech przynajmniej dba o jezyk i jego poprawnosc. Wydaje mi sie, ze wiekszosc takich ludzi, to "humanisci samouki" - najczesciej mozna ich zaobserwowac piszacych wspolczesne "bestsellery" czyli proza fabularna. Pieknie pokazal to przyklad pani J.Rowling - jak koncepcja HP byla genialna i trafila do wielu dzieci i nastolatkow, tak ostatnia czesc pokazala, ze wcale tak dobrze nie pisze, byla to istna grafomania. Doceniam wszelkie formy ksztalcenia sie w tym kierunku, bo wspolczesnie jak potrafi sie taki ktos zakrecic, to jego ksiazka moze wyladowac w Empiku za spore pieniadze. Ale pamietajcie, ze wiedza wlasna i dyskusje akademickie to czesto troche za malo.
Cainoor --> Pracowalem dla wielu firm (taka specyfika pracy), wliczajac w to pare firm z czolowki swiatowej pod wzgledem wielkosci, w roznych dziedzinach - bankowosci, telekomunikacji, software'u. Nikt sie tym nie interesowal. Fakt, to wszystko byly firmy prywatne - gdybym chcial pracowac dla Komisji Europejskiej jak el.kocyk, to nie watpie, ze papier bylby bardzo wazny, a przynajmniej o czyms-tam by decydowal (np o widelkach ile moga mi zaplacic):)
szymon_majewski --> ze pani Rowling to grafomanka oceniles po przeczytaniu jej ostatniej ksiazki w tlumaczeniu czy oryginale?
Studia studiami, ale najwazniejsze jest chyba szybkie uczenie sie i umiejetnosc dostosowania sie do sytuacji, bo najwiekszym problemem dla wiekszosci absolwentow jest to, ze oczekuja, ze beda pracowac do konca zycia w branzy, w ktorej sie wyuczyli. Wiadomo, ze taki lekarz nie przemianuje sie z dnia na dzien na inzyniera, ale mowimy tu o absolwentach innych kierunkow.
"Niestety teraz KAŻDY musi iść na studia, bo bez nich to "obciach" i w ogóle człowiek drugiej kategorii. Ja się tylko zawsze zastanawiam jak ten jeden z drugim przyszłym magistrem poradziliby sobie bez pana Staszka, bez specjalnego wykształcenia, który robi tylko jedno - wywozi śmieci. Bo gdyby tego nie robił... zakładamy się jak szybko wszyscy utoniemy w jednym wielkim śmieciowisku?ę
Bo to jest naprawdę bardzo proste. Jest istotnie statystyczna dodatnia korelacja (nateżęnia nie pamiętam) pomiędzy poziomem wykształcenia i zarobkami w Polsce.
wysiak
Nie twierdzę, że pracownik kontraktowy musi mieć dyplom. Taki raczej chwali się doświadczeniem zawodowym, niż wykształceniem, które zdobył wiele lat temu. Chociaz często przy skanowaniu CV takich ludzi zerka się na sekcje 'edukacja'. Twierdzę, że jest wielu pracodawców, którzy bez dyplomu nie dopuszczą do procesu rekrutacyjnego. Bardzo dobrych firm, w których można zarabiać duże pieniądze. Imo znacznie większe niż np. pracownik na kontrakcie za ~500e dziennie. A tutaj w wątku widze jakąś dziwną próbę deprecjonowania wyższego wykształcenia argumentami typu 'mnie się nikt nie pytał'. Co z tego? Ciebie się nikt nie pytał, innego może się zapytać - nie każdy będzie informatykiem freelancerem :)
Wydaje mi się, że tak jak napisał twostupiddogs - jest dodatnia korelacja. Na predko znalazłem takie oto wyniki badania Sedlak&Sedlak =>
Ciągle liczę, że Karrde poda mi przynajmniej kilka zawodów, w których można się z powodzeniem samorealizować, pracując UMYSŁOWO (z wyłączeniem pracy komputerowej ) i dużo zarabiać, jednocześnie nie posiadając papierka zaświadczającego o wyższym wykształceniu ;). Wedle jego teorii, 90% zawodów nie wymaga dyplomu, nie powinien mieć więc problemu by wymienić przynajmniej kilka...
Mi do głowy przychodzą tylko zawody artystyczne, jak aktor, muzyk, malarz itp. Tylko że do ich wykonywania trzeba mieć autentyczny talent, a ile osób go ma? Ledwie garstka, jakiś promil w skali społeczeństwa...
Karrde pisze że nie trzeba dyplomu, jeżeli ma się talent lub umiejętności zawodowe. Super, ale ilu np. licealistów w klasie maturalnej takowe posiada? 5% 10%? A co z resztą?
Prawda jest taka, że większość ludzi (w tym momencie życia) nie umie NIC przydatnego zawodowo! Wielu ludzi nigdy nie odkrywa swoich talentów, jeszcze większa grupa ich po prostu nie ma - co oni niby mają ze sobą robić? Jaką mogą robić karierę?
Na moim własnym przykładzie:
Zawsze miałem smykałkę do przedmiotów humanistycznych: polski, historia, wos + języki. Poza tym zero talentów (do dziś nie stwierdziłem u siebie żadnego ;/). Przedmioty ścisłe w dużej mierze były dla mnie katorgą (dawałem radę z biologii i fizyki, ale chemia i matma to ZŁO ;d), więc dosyć szybko zorientowałem się, w którą stronę mocy powinienem podążać ;D.
Idąc za radą Karrde, powinienem olać studia tudzież wyższe wykształcenie jako takie (bo przecież nic nie daje) i szukać sobie pracy. Tylko niech mi cholera ktoś powie - JAKIEJ?!? Kto przyjmie do pracy 19-20 latka, który w rubryce "zdolności" ma wpisane "polski, historia, wos + języki"?
Na 99% dostałbym najbardziej prymitywną i najcięższą pracę fizyczną za psie pieniądze (typu rozładuj wóz z węglem czy wyskrob szambo na jakiejś wsi). Byłbym praktycznie w d***. Zero szans na dostanie życie czy na jakikolwiek awans społeczny - zwykłe fizyczne tyranie do końca aż do "emerytury".
Na (nie)szczęście postanowiłem skończyć te beznadziejne studia i zmarnować 5 lat życia. Co prawda zawód prawnika nie jest tak fajny jak robota szambiarza, ale nie narzekam ;).
Z grubsza to tyle, jeżeli chodzi o teorię Karrde odnośnie nieprzydatności wykształcenia w zatrudnieniu...
PS. Jakby ktoś stwierdził że jestem wyjątkiem: Według statystyk polskie szkoły "produkują" znacznie więcej tak zwanych "humanistów", niż "umysłów ścisłych". Ironią losu jest, że ci drudzy mają znacznie większe pole do popisu, jeżeli chodzi o karierę zawodową (i większa różnorodność i więcej miejsc pracy)... No cóż, jak to mówią "Bóg ma dziwne poczucie humoru" (gdyby chociaż istniał ;>).
Persecuted, to nie jest ironia.
Jeśli większość idzie jedną ścieżką to czego się spodziewać? Kokosów? Trzeba szukać mniej uczęszczanych ścieżek.
Nawiasem mówiąc, podałeś ciekawy przykład z pracą fizyczną. Parę lat temu, gdybyś faktycznie miał pomysł miałbyś szansę w reklamie - AFAIK teraz już nie tak różowo.
No i zawsze możesz wyjechać.
@Hayabusa
To jest ironia, bo większość ludzi nie wybiera sobie uzdolnień... W czasach szkolnych marzyłem o zostaniu grafikiem lub programistą. Niestety talent plastyczny mam zerowy, a na programistę nie miałem szans z powodu matmy. Długi czas zajmowałem się tym hobbistycznie (przeczytałem dziesiątki kursów i książek, sporo się przy tym nauczyłem), ale pewne sprawy były dla mnie nie do przeskoczenia (np. algorytmika).
Skończyło się na tym, że robię to co umiem, choć nie powiedziałbym, że jest to mój wymarzony zawód... Dlatego tak, dla mnie jest to ironia.
A co do wyjazdu - co za bezsens?! Mogę zostać w kraju, iść na studia i być kimś. Zamiast tego zachowam się jak jakiś hipster i wyjadę za granicę by np. zmywać gary u angoli... gdzie tu logika?
Karrade popada w skrajnosc - akurat zawod prawnika bez studiow jest tego swietnym przykladem :))
MOZe w informatyce bez studiow mozna cos zdzailac ,choc przy rekrutacji to podejzewam spory minus .
Hmmm.... no tak, super, ale jeśli chcesz robić to, co ludzie dokoła - zastanów się, jak się odróżnić. Pomaga.
CO do wyjazdu za granicę - a to tam nie wolno się uczyć? Zresztą pomijam fakt, że można nie tylko zmywać gary. A i stawki czegoś inne. O zgrozo, nawet można się czegoś nauczyć.
Choć w sumie to akurat jest trochę smutne... zwłaszcza jak porównuję swoje zarobki w kraju i wszystkie przypadki pracy za granicą. Zwłaszcza siłę nabywczą.
@Up
Czyli wracamy to punktu wyjścia - trzeba się uczyć. Tylko po co za granicą, skoro mogę to z powodzeniem robić w Polsce? ;).
Z powodzeniem, powiadasz... a to już zależy ; )
Zresztą, nie pisałem że trzeba. Właściwie spora różnica między krajem jak UK a Polską jest taka - z tego co widzę - że tam bez kombinowania jakoś starcza na życie na przyzwoitym poziomie. Nawet bez masy papierów. To, jak wygląda życie z papierami to insza inszość. Też skądinąd ciekawa sprawa.
Późno już i ledwo na oczy widzę więc odpiszę ci jutro. :)
Póki co dla ciebie i Belerta mały hint - studia nie są jedyną formą nauki. Są również szkoły zawodowe i technika. Niektórzy widzę mają jakoś dziwnie zafiksowane "studia wyższe albo nic". A zawód prawnika akurat mieści się w tych procentach gdzie studia są wymagane, ot co.
Programista bez wyższego wykształcenia? Można, ale na jakim poziomie? Klepacz kodu - oczywiście. Ale z powierzeniem takiemu projektowania modułu, to już nie bardzo, bo jak stoi z algorytmiką? Wie, co to złożoność i potrafi zaprojektować struktury tak, aby nie robić obliczeń rzędu przysłowiowego 2^n albo pięciu zapytań do bazy, jak można użyć dwóch? A jak sobie poradzi w Scrumie, nie będzie brał na siebie zadań, które wymagają zaprojektowania modelów? Nie mówię, że to nie możliwe. Są ponoć i tacy samoucy, co znają Cormena na pamięć :)
Studia, w Polsce, które otwierają drzwi gdzie się chce? Znany mi przykład: MIM UW. Nie to, żeby wychodzili stąd sami geniusze, ale słabych absolwentów jest naprawdę niewielu. Pięcioro studentów z mojego działu na 2-3 roku (I stopnia, rzecz jasna) mają już zaklepane staże u Facebooka, Amazon, Adobe (Stany) czy UBS Bank (Londyn) na wakacje. Oczywiście przechodzili jakąś rekrutacje, ale było nie było to międzynarodowe staże w centralach korporacji. Raczej denerwowali się, to prawda, ale nie widać było, żeby się przepracowali na sukces. Jak widać nawet w trakcie tych studiów mieli już otwarte drzwi do najlepszych zagranicznych firm. W międzyczasie pracują u nas jako programiści i project ownerzy zespołu scrum. Płace mają relatywnie niedużą (choć powyżej poziomu średniej krajowej netto; na zlecenie w przeliczeniu na pełny etat), ale luz totalny. Pracują ile chcą, w godzinach jakie sami wybiorą... i parę innych wygód, których nie będę przytaczał. Pewnej wiedzy mam więcej niż oni, ale (szczerze mówiąc) gdzie mi tam do nich jeśli idzie o potencjał jaki dają im te studia :)
Wbrew niektórych sądom, w Polsce jest sporo kierunków studiów, na których -- jeśli chce się uczyć i działać -- jest się na poziomie powyżej umownej średniej zachodnioeuropejskiej. Nie tylko informatyka UW. Wszystko zależy od chęci działania. Można na studiach i poza studiami się uczyć, ale studia dają po temu więcej pomocy i lepszych okazji do wykorzystania.
szymon_majewski --> ze pani Rowling to grafomanka oceniles po przeczytaniu jej ostatniej ksiazki w tlumaczeniu czy oryginale?
Nie ma to znaczenia, poniewaz w obydwu wersjach pojawiaja sie te wszystkie rozwlekle opisy, przez ktore bylo mi bardzo ciezko sie przebic. Angielska wersja moze jest troche lepsza, bo oddaje niektore sytuacje lepiej (nie wszystko da sie przetlumaczyc na Polski), ale nie usprawiedliwia to tego, ze tak jak poprzednie czesci HP byly nasycone akcja, tak ostatnia ma (jak dla mnie) w sobie cale mnostwo "zapychacza"
echh dywagacje.
Szukam teraz kogoś do pracy, kto umie Excela obsługiwać dobrze i qrwa nie ma, za niezłe pieniądze nawet. Wziąłbym nawet bez studiów ale tacy nie umieją tabelki prostej sklecić
To tyle w temacie wykształcenia i umiejętności. Jedno nie idzie w parze z drugim, chociaż to mus jak ktoś chce do czegoś dojść. Nie uważam że studiowanie 'za papier' ma sens ale w życiu nie widziałem jeszcze rozsądnego księgowego, czy konsultanta bez studiów. To jest jak prawo jazdy, bez tego nie ma Cię na rynku pracy.
Jak ja się cieszę że w moim życiu nigdy nie stosowałem się do rad wszelkiej maści "specjalistów", do porad takich jak zawarte w tym wątku. Postępując tak jak inni można być najwyżej takim samym jak oni. Ale jeśli ktoś ma trochę oleju w głowie, trochę chęci i czasem odrobinę szczęścia, to pójdzie własną ścieżką i nie będzie się oglądał na innych, ani na ich złote myśli skupiające się na tym "jak załapać się do roboty". Ja przez całe moje życie nigdy nie musiałem się tłumaczyć jaką skończyłem szkołę, ani nie wysłałem żadnego CV, nawet czegoś takiego nie posiadam i jakoś żyję.
Niestety sposób myślenia części osób wypowiadających się tutaj sprowadza się do tego co mówić na rozmowie kwalifikacyjnej i jak załapać się na pracę u kogoś. Dla mnie to jest obrzydliwe, z góry stawiające człowieka w pozycji pracownika, wyrobnika, nawet bez cienia dążenia do tego żeby samemu zostać pracodawcą czy też wykonywać choćby zlecenia dla innych firm jako wolny strzelec, który może w dowolnej chwili zrezygnować, odejść, albo pojechać sobie na wakacje bo ma akurat taką ochotę. A praca moim zdaniem jest piękna tylko wtedy, gdy pozostawia względną wolność.
Jeśli autor wątku myśli o studiach prawniczych to zdecydowanie odradzam, bo po prostu nie warto. Jest masa zawodów które nie są tak nudne, nie trzeba babrać się w szambie aplikacji, wyścigu nienawidzących się i podgryzających szczurków itp. Na dodatek kwestia zarobków- gdybym ja miał zarabiać tyle co znani mi prawnicy pracujący w sądach i kancelariach, to bez żadnej wątpliwości wybrałbym zawód zmywacza garów w Irlandii. I podejrzewam że oni też, bo co rozmawiamy to słyszę wieczne narzekania i chęć przekwalifikowania się. Żeby w tym zawodzie zarabiać jakiekolwiek pieniądze (a nie brać jałmużnę), to trzeba znowu odejść od koncepcji bycia pracownikiem i zostać pracodawcą, zatrudniającym kilku mniej sprytnych kolegów po fachu odwalających brudną robotę. A do tego daleka droga, którą w innych zawodach można pokonać znacznie szybciej i z lepszym skutkiem. Zresztą ja generalnie uważam że studia są stratą czasu. Mam takie zdanie mimo że sam na studiowanie poświęciłem parę lat. Gdybym w chwili pójścia na studia zaczął robić to co robię po studiach, to na pewno wyszedłbym na tym lepiej :)
Azzie - wyczuwam jakieś bliżej nieokreślone kompleksy
[91] --> chyba nie rozumiesz slowa 'grafoman'. To ze komus sie wedlug Ciebie jedna ksiazka nie udala nie oznacza grafomanii. Inna sprawa, ze to, ze pojawiaja sie opisy zamiast akcji nie jest oznaka, ze ksiazka jest zle napisana, bo wtedy wszystkie 'pulp fiction' to bylyby same arcydziela :-D
Zastanawiam się czy studiowanie w UK na uczelniach z top 30 ma większy sens niż na tych w PL... studiował ktoś w anglii?
Uwielbiam jak nieletni forumowicze, na garnuszku rodziców, udzielają szkoły życia innym.
Uwielbiam jak uczniowie techników i zawodówek, którzy nie zdobyli wystarczającej liczby punktów aby dostać się do LO wmawiaja sobie swoją wyższość!
Uczeń LO :)
albz - to co to za kosmosy trzeba w tym excelu robić? Daj znać na maila, może się ktoś znajdzie - no chyba, że naprawdę okrutne potworności są wymagane :D yasiu071 na gmailu
Jeżeli ktoś ma swoją firmę, to naturalne jest, że nie potrzebuje wykształcenia żeby ją prowadzić. Jednak na pewno by nie zaszkodziło - tylko takie, które mają sens (w zależności od działalności - np. studia z zarządzania).
Z drugiej strony nie wszyscy będą pracowali w swoich firmach. Tacy muszą zwiększać swoje szanse na rynku pracy.
Poniżej wycinek wymagań na dyrektora strategii IT w firmie informatycznej Oracle:
1. UK
"The ideal candidate will have proven and documented IT knowledge and a master degree in IT or business IT from a top-rated university, or business qualifications (e.g. MBA)."
https://emeajobs.oracle.com/pls/webdep_www/wd_portal.show_job?p_web_site_id=582&p_web_page_id=82448
2. Polska
"Strong academic background (PhD, MBA)."
https://emeajobs.oracle.com/pls/webdep_www/wd_portal.show_job?p_web_site_id=582&p_web_page_id=107997
Widać, że w UK jest to trochę luźniejsze, niż w Polsce, ale nadal wyższe wykształcenie jest istotne. To takie jeden przykład. Zdaje sobie sprawę, że jest masa przykładów, gdzie to wykształcenie nie jest wymagane. Mimo wszystko po co sobie ograniczać ścieżke kariery brakiem wykształcenia? Teraz nie trzeba studiować 6 lat...
Nabardziej mnie uderza w tej dyskusji totalna hipokryzja i brak szacunku dla innych. Niby 'zadna praca nie hanbi', ale jednak ci, co robia co innego niz ja, to: wyrobnicy, klepacze kodu, zmywacze garow w Irlandii, itp. Dalej widac, ze w Polsce bardziej ludziom zalezy na tym, zeby inni zarabiali mniej, niz to, zeby oni zarabiali wiecej, bo jak inaczej wytlumaczyc ciagle umniejszanie umiejetnosci innych.
@pasterka
Przesadzasz. Bo tak się składa, że ludzie mają tutaj (w większości) rację. Jako że mój brat kończył informatykę, wiem jak to (nieraz) w tej branży wygląda (na podstawie jego własnych doświadczeń, a także znajomych z jego roku). Brat (wtedy zupełny świeżak po studiach, 0 praktyki, poza "obowiązkowym, wakacyjnym wyrobnictwem") dostał na start stanowisko młodszego programisty. Konkurował z innym kolesiem, który sporo już przepracował w różnych firmach i zdobył niemałe doświadczenie. Czemu więc przegrał? Bo był tylko samoukiem bez wykształcenia. No a brat inżynier magister (i jeszcze jakieś tam specjalizacje administracji sieci - nie znam się na tym ;s).
Poza tym bart wypadł lepiej na rozmowie kwalifikacyjnej, gdyż posiadał wiele większą wiedzę teoretyczną. Obaj dostali jakiś tam problem do rozwiązania, ale musieli to zrobić w ograniczonym czasie i na papierze (bez dostępu do kompa!). Brat wielokrotnie przerabiał to na ćwiczeniach i laboratoriach. Tamten koleś nie i zwyczajnie sobie nie poradził...
[102] pasterka ~~~>
Nabardziej mnie uderza w tej dyskusji totalna hipokryzja i brak szacunku dla innych. Niby 'zadna praca nie hanbi', ale jednak ci, co robia co innego niz ja, to: (...) klepacze kodu (...)
Tak się składa, że sam na takim stanowisku (póki co) jestem, więc jaki tu brak szacunku dla innych? :D Co nie zmienia niepodważalnego spostrzeżenia, że jest hierarchia stanowisk oparta na poziomie płac, możliwości i odpowiedzialności za projekt.
SilentFisher ---> nie wiem jak to jest w tym systemie gimnazjalnym, ale serio do technikum trzeba mniej punktów niż do ogólniaka? Przecież w technikum masz to samo + specjalizację. Po technikum już masz jakaś konkretnie ukierunkowaną wiedzę i maturę otwierającą drogę na studia, a po LO masz tylko drogę na studia. W dzisiejszych technikach poziom nauczania jest niższy niż w LO?
To sa jaja z technikami, jakies "arystyczne, zdolne" dzieci ida na smieszne humany a w techniku, nie dosc, ze siedzisz wiecej lat to czesto cisniesz zajecia do wieczora zeby ogarnac program i wlasnie zajecia specjalizacyjne plus musisz zrobic praktyki. Jednak tez nie jest tak rozowo, wszedzie sie trafia debile z ktorymi ciezko pracowac, zwlaszcza na bardziej wymagajacym przedmiotach technicznych.