Plebiscyt czas zacząć! Lista nominowanych do Złotej Łopaty Roku:
1. komputer99
najdluzszy post ever...?
Wiem wiem katolicy mnie zjedzą bo przecież katolicyzm to nie wielka sekta tylko jedyna prawdziwa religia hej!
Zjeść to Cie powinien Admin za podjudzanie do forumowych wojenek.
kiedy wierzysz w coś tak bez sensownego jak bóg to faktycznie możesz się oszukiwać że twoje życie ma sens, mnie nie stety on zawiódł tak samo inni ludzie
Reaktywowane stare konto Georga_A?
Prawie 6 lat temu, będąc w pogłębiającym się stanie depresji, napisałem tu na forum o moich problemach. Nawet udało mi się dokopać do tego tematu w archiwum: http://forumarchiwum.gry-online.pl/S043archiwum.asp?ID=4747364
Ostatnio przypomniał mi się tamten wieczór, jak okropnie przygnębiony się wtedy czułem i postanowiłem napisać swoją historię, jak stałem się szczęśliwym człowiekiem, mając nadzieję że historia ta pomoże osobom w podobnym jak ja wtedy stanie. Tak więc oto moja historia:
W dzieciństwie nie byłem chętny do pomocy rodzicom, wolałem spędzać czas na zabawy, a jak nieco podrosłem, na gry komputerowe. Miałem też takie coś, że jak coś sobie ubzdurałem, to za wszelką cenę musiałem to zrobić/dostać, często terroryzując rodziców płaczem.
Moim największym hobby, zaczynając od szkoły podstawowej, były gry komputerowe. Podczas roku szkolnego, po powrocie ze szkoły najczęściej większość czasu spędzałem nad jakąś grą, a w weekendy potrafiłem przesiedzieć nad nimi cały dzień, od rana do późnego wieczora. Najgorsze było, kiedy zakończyłem jakąś grę – wtedy dochodziło do mnie, że właśnie zmarnowałem dziesiątki lub setki godzin ze swojego życia.
Mimo to uczyłem się dosyć dobrze, choć nie poświęcałem zbyt dużo czasu na naukę, bo większość czasu zabierały mi gry.
W domu często miały miejsce kłótnie między rodzicami z powodu pijaństwa taty. Potrafił on kilka dni z rzędu przychodzić z pracy mocno pijany, często poobijany, raz go nawet przywiozła policja. Jak tylko nie pił przez kilka dni, stawał się coraz bardziej agresywny, po czym znowu wpadał w kilka dni picia i tak w kółko. Często też źle wyrażał się o innych ludziach.
Postanowiłem sobie wtedy, że nie zostane takim człowiekiem jak tata. Nie chciałem, tak jak on, czynić krzywdy innym ludziom swoim postępowaniem. Rozumiałem, że tak jak ja wtedy będąc dzieckiem doznawałem krzywdy przez jego postępowanie, tak i ja, jakbym w przyszłości postępował tak samo jak tata, wtedy ktoś inny z mojego powodu doznawałby takiej samej krzywdy jak ja wtedy, i nie chciałem do tego dopuścić.
Miałem mimo wszystko taki okres na początku gimnazjum, kiedy ja sam zacząłem wchodzić w złe towarzystwo i eksperymentować z alkoholem – imprezy, ogniska. Ale po pewnym czasie zdałem sobie sprawę, że wchodząc w taki styl życia stane się w życiu dorosłym takim samym człowiekiem jak tata, a bardzo tego nie chciałem, więc zerwałem z takim stylem życia.
W drugiej klasie zainteresowałem się tematami “magii”, m.in. telekinezy i radiostezji. Czytałem informacje na ten temat w Internecie i sam przeprowadzałem w domu takie ćwiczenia.
Jakiś czas później pojawiło się nowe hobby – zakłady sportowe na pieniądze, czyli hazard. Zaczęło się od okazjonalnego wysłania kuponu z meczami piłki nożnej w mieście.
Wkrótce potem dowiedziałem się o możliwości obstawiania meczów przez Internet. W jakiś sposób udało mi się przesłać pocztą pieniądze na takie konto internetowe i wtedy zacząłem obstawiać mecze przez Internet.
Z biegiem czasu zaczynało mi się to coraz bardziej podobać, bo dostrzegłem w tym szansę na zdobycie większej kwoty pieniędzy, a chciałem taką zdobyć głownie po to, żeby stać się niezależnym finansowo od taty i wyprowadzić się od niego.
Zacząłem coraz bardziej się w to angażować – spędzałem godziny analizując jakie mecze obstawić, wysyłałem kupony coraz częściej, później nawet zacząłem pisać program komputerowy, który miał obliczać mi na podstawie statystyk, na jaką drużynę postawić. Praca nad tym programem pochłonęła mnie na kilka miesięcy, poświęcając dziennie 6-8 godzin.
Pochłonięty tą pracą marzyłem sobie, co zrobie z tymi pięniędzmi które zarobie dzięki temu programowi, miałem nadzieję że już nie będę musiał się wtedy ani uczyć, ani pracować i że będę mógł się wyprowadzić od taty.
Gdy skończyłem pisać ten program, zacząłem używać go do obstawiania meczów. Jednak przez kilka tygodni nic na tym nie zarobiłem. Dochodziło wtedy do mnie, że straciłem kilka miesięcy ze swojego życia, a z moich planów na wyprowadzkę, koniec nauki i bogactwa nici...
Popadałem wtedy w stan depresyjny, traciłem ochotę na cokolwiek. Wszystko to, co kiedyś sprawiało mi przyjemność, czyli gry komputerowe i telewizja, teraz przestało mi już sprawiać jakąkolwiek przyjemność. Ale najgorsze w tym było to, że po prostu nie widziałem sensu życia, bo co z tego że nawet zdobyłbym tamtą kasę, skoro i tak to życie nie ma sensu?
Najgorsze były wieczory, kiedy siedziałem sam w pokoju, wtedy ograniał mnie ogromny smutek. Miałem wtedy też trudności z zasypianiem, często w nocy godzinami leżałem w łóżku nie mogąc zasnąć.
Nie widziałem sensu dosłownie niczego, zastanawiałem się jaki sens ludzie widzą w swoich pasjach, jaki sens widzą w robieniu czegokolwiek! Przecież to wszystko i tak się kiedyś skończy, jaki więc ma sens cokolwiek co robimy za życia? Zastanawiałem się skąd ludzie mają motywację do robienia czegokolwiek. Myślałem, że może ludzie po prostu robią to wszystko, bo nie mają innego wyjścia, bo jakoś trzeba żyć, z czegoś się utrzymać, i że może każdy, tak jak ja wtedy, ma w sobie ten ogromny ból bezsensu.
Zastanawiałem się, czy to na tym życie polega – na nie dawaniu się takim rozważaniom o sens życia, na brnięciu z dnia na dzień, mimo tego, że to wszystko i tak nie ma sensu, na udawaniu silnego. Taki obraz życia mnie przerażał, nie mogłem sobie wyborazić życia w takim bezsensie.
Wtedy najbardziej chciałem po prostu zasnąć i już się nie obudzić, żeby skończyć ten okropny ból psychiczny, który mnie dręczył.
Ten mój depresyjny stan narastał, aż pewnego wieczora, ledwie co już powstrzymując się od płaczu, napisałem o moim stanie na pewnym forum internetowym.
Napisałem że od kilku miesięcy mam “doła”, że nie widzę sensu życia i że nie mogę już w takim stanie wytrzymać, że jak to się nie zmieni to mogę spróbować skończyć swoje życie (choć myślę że na pewno tego bym nie zrobił, bałbym się).
Ludzie odpisywali, że najlepiej będąc w takim stanie wybrać się do psychologa, że oni znają sztuczki na depresję, tłumacząc pewne zasady działania ludzkiego umysłu. Ale ja po pierwsze nie chciałem wybierać się do psychologa, a po drugie nawet jak psycholog nauczyłby mnie “jakichś sztuczek” do poprawiania sobie humoru, to i tak by nie odpowidziało mi na to, co jest sensem życia człowieka. Inni mówili, żebym znalazł sobie jakąś pasję, ale to też by mi nie odpowiedziało na pytanie o sens życia.
Pewna osoba zaproponowała mi tam rozmowę przez komunikator internetowy, napisałem więc do niego. Rozmowę tą zaczął od pytania czy wierzę w Boga. Odpowiedziałem że tak i że co to w ogóle za pytanie, a on na to, że dużo dzisiaj ateistów i dlatego pyta. Później powiedział mi, że to Bóg daje człowiekowi siłę do życia, jeżeli tylko człowiek żyje według Jego woli, i że trzeba pokładać całą swoją ufność właśnie w Bogu, a wtedy życie będzie radosne. Te jego słowa odbudowały moją wiarę w ludzi i sprowadziły na mnie ogromną ulgę i radość, nie pamiętam naprawdę żebym kiedykolwiek wcześniej był tak szczęśliwy jak wtedy, czułem jakby nagle spłynęła na mnie ogromna miłość. Z tego co pamiętam to nawet popłakałem się jakby ze szczęścia.
W tamtym okresie byłem uzależniony od samogwałtu. Jednak wtedy już przestałem sobie wmawiać że to jest ok, doszło do mnie że to jest grzechem, więc starałem się z tym skończyć. Ciężko mi było z tym zerwać, dopiero dzięki radzie tamtej osoby, która wtedy porozmawiała ze mną przez komunikator internetowy, udało mi się zerwać z tym nałogiem – a tą radą było to, że jeżeli będzie się mówiło, że “to ostatni raz”, to tego ostatniego razu nigdy nie będzie, zrywać z nałogiem trzeba stanowczo.
Później zacząłem stawać się coraz bardziej religijny – chodzić do kościoła, modlić się, czytać Biblię. Było mi znacznie lżej niż przed tamtą rozmową, choć nadal miewałem gorsze humory.
Pod koniec gimnazjum zapoznałem się z pewnym chłopakiem, który chodził do równoległej klasy. Od początku gimnazjum podziwiałem go za to, że miał silny charakter - nie zważał na to co inni o nim myślą czy mówią, robił po prostu to co jemu się podobało, przy tym też zawsze miał dobry humor.
Ja nie miałem wtedy silnego charakteru, nie potrafiłem mieć i trzymać się swojego zdania, chodzić swoimi ścieżkami, bo bałem się że wtedy zostanę odtrącony, wyśmiany.
A znajomość ta rozpoczęła się dość nietypowo – pewnego razu napisał on do mnie przez Internet na komunikator internetowy. Jak tak rozmawialiśmy coraz więcej, okazało się że mamy sporo wspólnych zainteresowań – słuchaliśmy podobnej muzyki i oboje interesowaliśmy się stronami internetowymi. Później dzięki temu zapoznaliśmy się też lepiej na przerwach w szkole, czasami też przyjeżdzałem do niego.
Po pewnym czasie zacząłem rozmawiać z nim przez Internet o moich problemach – tacie alkoholiku i moim smutku. Trochę mi pomogło wygadanie się komuś.
Jak poznawałem go lepiej, bardzo podziwiałem to, że był miły dla innych ludzi, szczególnie starszych, lubił pomagać innym. Bardzo lubił też spędzać czas ze swoją babcią, umilając jej w ten sposób czas. Dowiedziałem się wtedy też od niego, że tą radość daje mu wiara w Boga, co mnie też utwierdziło w fakcie, że żeby móc szczęśliwie żyć, trzeba oprzeć swoje życie na Bogu.
Gdzieś w tym okresie nauczyłem się od niego nie przejmować się swoimi troskami i pozytywnie patrzeć na życie. Ale co najważniejsze, nauczyłem się od niego być dobrym dla innych ludzi, pomagać rodzicom i potrafić zrezygnować z czegoś, co sobie ubzdurałem że chcę zrobić, a co nie jest dobre. Do dziś pamiętam pierwszy wieczór po takim dobrze przeżytym dniu, kiedy kładłem się spać – wtedy zdałem sobie sprawę jak wielką radość i spokój ducha daje takie postepowanie. Dzięki temu też przestałem mieć jakiekolwiek problemy ze snem.
Po skończeniu gimnazjum poszedłem do liceum do innego miasta.
Jakiś czas później postanowiłem pójść do spowiedzi generalnej, choć było to dla mnie naprawdę trudne, brakowało mi do tego odwagi, ale w końcu udało się.
W liceum nadal nie potrafiłem “chodzić swoimi ścieżkami”, ważniejsze dla mnie było, żebym był akceptowany przez rówieśników. Az gdzieś około drugiej klasy liceum, tak niby znikąd, przyszło mi do głowy, że przecież każdy człowiek może być taki, jaki był tamten znajomy, tj. chodzić swoimi ściezkami. Od tamtego czasu stopniowo zaczynałem być coraz bardzizej niezależny od innych ludzi, zacząłem tak jak ten znajomy wyrabiać w sobie silny charakter, być odważnym, chodzić swoimi ściezkami, a nie za tłumem.
Pod koniec liceum miałem w planach zostać księdzem. Miałem jednak w tym okresie pewne problemy z kwestią spowiedzi – jako że katolicy zalecają jak najczęstsze spowiadanie się, to i ja próbowałem tak robić. Z biegiem czasu jednak coraz bardziej mnie męczyły skrupuły, nie byłem pewnien czy coś uznać za grzech czy nie, analizowałem każdą myśl która przeszła przez moją głowe, czy się z tego spowiadać.
W związku z tym zacząłem szukać informacji o spowiedzi w Internecie. Trafiłem na pewną stronę z artykułem o sumieniu. Napisałem do autora, odpisał po krótkim czasie i objaśnił mi sporo spraw, dowiedziałem się też od niego że w seminarium uczą znacznie więcej doktryn Kościoła Katolickiego niż Biblii. Wtedy też zrezygnowałem z moich planów pójścia na księdza.
Od tamtej pory zacząłem intensywniej studiować samodzielnie Biblię. Utrzymywałem wtedy nadal kontakt z tamtym znajomym z gimnazjum, ale on nie wgłębiał się w lekturę Biblii, jako że uważał, że to co wie jest dla niego wystarczające.
Studiując Nowy Testament moją szczególną uwagę zwróciła następująca wypowiedź Pana Jezusa, jako że naprawdę chciałem uzyskać pokój ducha:
Mateusz 11:28-30
“Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie.”
A dzięki następującej wypowiedzi Pana Jezusa zrozumiałem, że podążanie za Nim pociąga też za sobą konieczność zaparcia się samego siebie, czyli uwolnienia się od życia dla zaspokajania swoich pożądliwości i od podążania za własnymi ambicjami:
Łukasz 9:23
“Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje!"
Najważniejszym stało się dla mnie wtedy dostosowanie się do tego co Pan Jezus powiedział, abym Go naśladował i abym żył według Jego przykazań. Zrozumiałem że od tego zależy moje zbawienie. Bo przecież bardzo wyraźnie i dosłownie Pan Jezus to powiedział:
Jan 14:21
“Kto ma przykazania moje i zachowuje je, ten Mnie miłuje. Kto zaś Mnie miłuje, ten będzie umiłowany przez Ojca mego, a również Ja będę go miłował i objawię mu siebie.”
I faktycznie, im bardziej poznawałem i stosowałem w moim życiu nauczania Pana Jezusa, tym coraz bardziej czułem bliskość Boga i to tym bardziej mobilizowało mnie do wypełniania Jego woli, i zauważyłem, że mam w tym wielką radość i że droga ta, tak jak to zapewnił Pan Jezus, jest naprawdę lekka, pełna szczęścia i pokoju ducha!
W tym okresie został rozwiązany też ten mój problem ze skrupulatnością co do spowiedzi, po tym jak trafiłem na następujący fragment:
1 List Jana 3:8-9
Kto grzeszy, jest dzieckiem diabła, ponieważ diabeł trwa w grzechu od początku. Syn Boży objawił się po to, aby zniszczyć dzieła diabła. Każdy, kto narodził się z Boga, nie grzeszy, gdyż trwa w nim nasienie Boże, taki nie może grzeszyć, bo się narodził z Boga.
Dzięki lekturze Nowego Testamentu zauważyłem też, że pierwsi Chrześcijanie spowiadali się tylko przy nawróceniu, podczas chrztu, a nie, tak jak nakazuje Kościół Katolicki, przynajmniej raz do roku a najlepiej raz na tydzień.
Teraz zauważyłem, że z Chrystusem w sercu można być silnym i można nie grzeszyć, zrozumiełem, że trzeba prawdziwie pokochać Chrystusa i że On daje siłę aby się skutecznie sprzeciwiać pokusom i nie grzeszyć.
Zrozumiałem, że narodzenie z Boga na tym właśnie polega i skutkuje całkowitym zerwaniem z grzechem, o którym pisze Jan, że taka zmiana życia, z grzesznego na posłuszne Bogu, czyli nie grzeszne, jest rzeczą konieczną do osiągnięcia zbawienia, że to jest ponownym narodzeniem się dla Boga tak jak powiedział Pan Jezus:
Jan 3:3
Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć królestwa Bożego.
Wtedy też przestałem chodzić do spowiedzi, a skupiłem się po prostu na stawaniu się coraz lepszym Chrześcijaninem. Pewnie, że jeszcze nie osiągnąłem doskonałości, ale osiągnąłem to, że przestałem grzeszyć i pracuję nad sobą, abym był coraz bardziej czułym i mógł spełniać wolę Bożą, czyli abym łapał się na błędach i praktykował nauki Chrystusa. Zrozumiałem, że tylko poprzez stosowanie się do wymagań nauk Chrystusowych i posłuszeństwo przykazaniom wiedzie wąska droga do zbawienia:
Mateusz 7:13-14
Wchodźcie przez bramę wąską, bo szeroka i przestronna droga prowadzi do zatracenia. A tak wielu nią kroczy! Lecz brama, przez którą wchodzi się do życia, jest ciasna, a droga, która tam wiedzie, jest wąska. I tak niewielu ją znajduje!
Podsumowując, jestem ogromnie wdzięczny Bogu za to, że mnie wyciągnął z tamtego okropnego stanu i tak bardzo odmienił moje życie, nadając mu sens i radość!
Jeśli chodzi o ścianę tekstu to stałeś się nowym Golowym mistrzem w tej dziedzinie, brawo!
Ew. Marka 10:21
Wtedy Jezus spojrzał z miłością na niego i rzekł mu: Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną.
Tak więc oddaj komputer biednym.
spoiler start
tl;dr
spoiler stop
jestes jehowy teraz? czy jak to sie tam pisze...
Rozbudziles we mnie nadzieje w to, ze moze byc lepiej :) Dziekuje. Juz myslalem, ze jest naprawde zle.
Ze mna bylo troche inaczej, bo nie mialem takich problemow, ale i mnie Bog pomogl odnalezc sie w zyciu. Znalazlem hobby i staram sie pozytkowac czas. Spelniac dobre uczynki i kazdego dnia zblizac sie do Boga coraz bardziej. Mam nadzieje, ze spojrzy na mnie przychylniejszym okiem, gdy nadejdzie moj czas.
Później zacząłem stawać się coraz bardziej religijny – chodzić do kościoła, modlić się, czytać Biblię. Było mi znacznie lżej niż przed tamtą rozmową, choć nadal miewałem gorsze humory.
fake alert!
szkoda, bo wiekszosc postu z sensem pisana....
sa jedynie pewne fragmenty ktore pokazuja ze jestes jedna wielka sciema:)
ale i mnie Bog pomogl odnalezc sie w zyciu
Ale to również Bóg wpędził Cię w kłopoty. Nie zapominaj o tym.
ktokolwiek może streścić, zrobić rys o co cho, lub chociaż podać - w co nie wątpię - intrygujące i błyskotliwe clou wypowiedzi?
Przeczytałem znaczną część tego postu, właśnie w celu odnalezienia jakiegoś punktu zwrotnego, czy coś.
Może to znak dzisiejszych czasów, może to moja nieczułość, ale trąci typowym oszołomizmem.
Ech religie ratunkiem i wymówką dla niespełnionych.
Pranko mózgu i hulaj dusza świat staje się kolorowy ,Jezus cię zbawi!!!
Wiem wiem katolicy mnie zjedzą bo przecież katolicyzm to nie wielka sekta tylko jedyna prawdziwa religia hej!
[8] -Ściema? On dokładnie zaplanował napisanie postu 6 lat temu, żeby teraz napisać to,no nie?Haha!Spójrz na datę rejstracji na forum i wątek z archiwum z [1]
[15] -> daj mu spokoj, ten czlowiek jako najwieksze priorytety ma wyszukiwanie takich watkow i prowokowanie, nie warto marnowac na niego sile i uwage, podobnie zreszta z innymi tego typu postami
[20] -> fakty sa takie, ze piszesz od rzeczy i nie na temat, zamilknij, bo i tak nikt cie nie slucha
tomazzi ->
"Ale to również Bóg wpędził Cię w kłopoty. Nie zapominaj o tym."
A skąd wiesz? Może to był wręcz ten drugi? Skoro maurycy interesował się “magią” -telekinezą i radiostezją to raczej wskazuje na tego z dołu.
6 lat temu pisałem tutaj że nie widzę sensu życia, dziś jestem szczęśliw...
Chciałbym za 6 lat napisać to samo :)
Chciałbym za 6 lat napisać to samo :)
To napisz wpierw, że nie widzisz sensu życia :|
[16] -> fakty sa takie, ze piszesz od rzeczy i nie na temat, zamilknij, bo i tak nikt cie nie slucha
Nie czyta
Kubic cóż nie jest moją sprawą że niektórych boli stwierdzenie faktów tylko wyłącznie osoby która nie może ich znieść.
Szymon o nie rozgryzłeś mnie od rana do nocy szukam w google tematów "wojny religijne","pc vs ps3" i "kto lepszy Jarus czy Tusk".:D
[19] Odpowiedział bym ci coś ale lepiej nie bo zacznie się wojna.
A skąd wiesz? Może to był wręcz ten drugi? Skoro maurycy interesował się “magią” -telekinezą i radiostezją to raczej wskazuje na tego z dołu.
maurycy_p ---> Życie ma sens i nie ma go zarazem. Kwestia wyboru.
Dobrze wybrałeś :)
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
tomazzi
Łk 19, 8
Lecz Zacheusz stanął i rzekł do Pana: "Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie". 9 Na to Jezus rzekł do niego: "Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama. 1
Może oddać połowę.
To jeszcze raz ja, chciałem jeszcze dodać do tego co napisałem moje doświadczenia z dziewczynami w tamtym okresie.
W gimnazjum byłem zauroczony w pewnej dziewczynie, przez jakiś czas nie widziałem świata poza nią, zaczęło się podsyłanie wierszyków miłosnych, smsowanie wieczorami, później zaprosiła mnie nawet na ognisko które robiła ze znajomymi, i wtedy zauważyłem, że tak naprawdę to ona wcale mi nie odpowiada charakterem, to zauroczenie mnie tak zaślepiło, po czym się ogarnąłem.
W liceum poznałem inną dziewczynę, z podobnymi zainteresowaniami do moich. Często z nią spacerowałem po lekcjach tułając się po mieście, dużo rozmawiając, a wracając do domu rozmawiałem z nią przez Internet. Z biegiem czasu coraz bardziej otwieraliśmy się na siebie. Ale ona traktowała mnie tylko jak przyjaciela, a ja robiłem sobie nadzieje że wyjdzie z tego poważny związek. Miała też innego przyjaciela, z którym zna się od lat, ale on też był dla niej tylko przyjacielem, mimo to bywałem o niego zazdrosny.
No i po jakimś czasie zerwałem z nią znajomość, bo nie widziałem szans na to, żebym został jej chłopakiem.
Co ciekawe, przeczytałem później pewną książkę o dorastaniu i seksualności, i opisany tam proces pierwszej poważnej znajomości z dziewczyną dokładnie pokrywał się z tą moją znajomością - najpierw zachwyt, częste rozmowy, myślenie ciągle o tej osobie, później uważanie że ta osoba poświęca dla nas za mało uwagi, po czym zniechęcenie sobą i zerwanie znajomości.
Te doświadczenia z dziewczynami sporo mnie nauczyły. Jak zaczynałem angażować się poważniej w znajomość z jakąś dziewczyną, to nie widziałem poza nią niczego, troszczyłem się głównie o to żeby się jej podobać, a najważniejsze powinno być przecież dla mnie, żeby podobać się Bogu, co też napisał apostoł Paweł:
List do Koryntian 7:32-33
“Człowiek bezżenny troszczy się o sprawy Pana, o to, jak by się przypodobać Panu. Ten zaś, kto wstąpił w związek małżeński, zabiega o sprawy świata, o to, jak by się przypodobać żonie.”
Wtedy też postanowiłem, że najlepiej będzie dla mnie, jak zostane samotnym, w czym utwierdziła mnie też rada apostoła Pawła:
1 List do Koryntian 7:8
“Tym zaś, którzy nie wstąpili w związki małżeńskie, oraz tym, którzy już owdowieli, mówię: dobrze będzie, jeśli pozostaną jak i ja.”
A jakiś czas później odnowiłem znajomość z tamtą dziewczyną z liceum, już jako przyjaciel.
Z Bogiem, dobrej nocy!
Brawo, powodzenia w dalszym życiu (nawet jeśli to fake)
maurycy_p fajnie że jesteś szczęśliwy ale nie uważasz że trochę przesadzasz z tą religijnością ? piszesz jak jakiś fanatyk religijny.
W tamtym okresie byłem uzależniony od samogwałtu.
Dobry religijny bełkot na dobranoc !
Lokalni jehowi skierowali mnie tutaj abym zapytal o przyslugujaca mi kopie Biblii.
Ciesze sie, że udało Ci sie pokonać depresję i jesteś szczęsliwy.
Mam nadzieje, ze Twoja wiara jest zdrowsza, niż wielu ludzi, których znam, ktorzy nazywaja siebie katolikami, żyją wg. zasad (np. nie uprawiają seksu przed ślubem, nie chodzą na jogę, należa do duszparsterstwa) a potrafią siać nienawiść wobec innych, bywaja strasznie złośliwi i egoistyczni.
Jeszcze raz - gratulacje za wygraną walke z ciezka chorobą, to jest naprawde wielki sukces, a Ty osiągnąłeś go bez profesjonalnej pomocy :)
Najwidoczniej taka forma "terapii" jest dla Ciebie najwłaściwsza.
Jeśli jesteś przez to szczęśliwy i daje Ci to szansę na dalszy rozwój (duchowy, psychiczny) to trzymaj się tej ścieżki.
Fajnie,
a już się bałem że odzyskałeś szczęście, po kontakcie z przerwodnikiem którzy miłością tworzy grawitację.
dobrze że dzięki chrzescijaństwu a nie tym new ageowskim bredniom.
[1]
I rzekl naonczas Pan:
- Synu, nie p..itol tyle i idz spac. Kogo obchodzi twoja historia.
To jeszcze raz ja, chciałem jeszcze dodać do tego co napisałem moje doświadczenia z dziewczynami w tamtym okresie.
W gimnazjum byłem zauroczony w pewnej dziewczynie, przez jakiś czas nie widziałem świata poza nią, zaczęło się podsyłanie wierszyków miłosnych, smsowanie wieczorami, później zaprosiła mnie nawet na ognisko które robiła ze znajomymi, i wtedy zauważyłem, że tak naprawdę to ona wcale mi nie odpowiada charakterem, to zauroczenie mnie tak zaślepiło, po czym się ogarnąłem.
W liceum poznałem inną dziewczynę, z podobnymi zainteresowaniami do moich. Często z nią spacerowałem po lekcjach tułając się po mieście, dużo rozmawiając, a wracając do domu rozmawiałem z nią przez Internet. Z biegiem czasu coraz bardziej otwieraliśmy się na siebie. Ale ona traktowała mnie tylko jak przyjaciela, a ja robiłem sobie nadzieje że wyjdzie z tego poważny związek. Miała też innego przyjaciela, z którym zna się od lat, ale on też był dla niej tylko przyjacielem, mimo to bywałem o niego zazdrosny.
No i po jakimś czasie zerwałem z nią znajomość, bo nie widziałem szans na to, żebym został jej chłopakiem.
Co ciekawe, przeczytałem później pewną książkę o dorastaniu i seksualności, i opisany tam proces pierwszej poważnej znajomości z dziewczyną dokładnie pokrywał się z tą moją znajomością - najpierw zachwyt, częste rozmowy, myślenie ciągle o tej osobie, później uważanie że ta osoba poświęca dla nas za mało uwagi, po czym zniechęcenie sobą i zerwanie znajomości.
Te doświadczenia z dziewczynami sporo mnie nauczyły. Jak zaczynałem angażować się poważniej w znajomość z jakąś dziewczyną, to nie widziałem poza nią niczego, troszczyłem się głównie o to żeby się jej podobać, a najważniejsze powinno być przecież dla mnie, żeby podobać się Bogu, co też napisał apostoł Paweł:
To są czysto koleżeńskie kontakty z dziewczynami, a nie doświadczenia. Jeśli laska z którą spędzałeś tyle czasu, mieliście wspólne tematy etc. jednak wsadziła cię w szufladkę przyjaciela to jest znak, że nie zachowywałeś przy niej jak mężczyzna. Byłeś dla niej jak koleżanka, tylko z ch**em.. A pierdolenie, że to lepiej dla mnie jest zostać samotnym..to ehm..najwyżej jeśli osiągniesz poziom Master Mnicha, zamieszkasz w górach i będziesz medytował odnajdując siebie - mówię serio, to jest wyjście. Inaczej za jakiś czas zacznie cię to tak kłuć w dupę, że nie będziesz mógł znieść tego i wtedy to zacznie być "wesoło".
Co do reszty to IMO po prostu z Iluzji "moje życie jest chujowe" przeskoczyłeś do iluzji "moje życie ma sens bo oddaje się Bogu". Fakt CZUJESZ się lepiej, ale powiedz mi jakie realne masz zmiany w życiu? Co się zmieniło naprawdę? Przeprowadziłeś? (coś pisałeś, że przejechałeś do innego miasta, ale zero detali..) Masz prace, swój biznes cokolwiek? Masz dużo nowych znajomych, czy chociaż jednego bliskiego kumpla? (bez głupich skojarzeń).
@Mac94 - Napisał przecież że ma jednego bliskiego (bardzo?) znajomego i dwie "przyjaciółki".Czego chcieć więcej ;)
Btw.Temat przypomiał mi że nie byłem w kościele tak od... a zresztą ;p
Watek pieknie pokazujacy, ze wiara w Boga jest dla ludzi slabych, ktorzy nie potrafia zrobic czegos konkretnego w zyciu, wymyslaja sobie wyzsza wartosc, oszukujac sie, ze nadaja zyciu sens, a jedyne co robia, to zyja w jeszcze wiekszym klamstwie.
Pokazuje tez, jak religia zdobywa zwolennikow. Mamy czlowieka smutnego, nie radzacego sobie w zyciu - obiecajmy mu cos, zacznijmy gadac o wartosciach, moze polknie haczyk.
COOLek >> Jeśli dzięki religii człowiek wraca do siebie po chorobie i funkcjonuje w miare normalnie, a przy tym nikomu nie narzuca swojego stylu myślenia i życia to jest to chyba dobre rozwiązanie. ?
Watek pieknie pokazujacy, ze wiara w Boga jest dla ludzi slabych, ktorzy nie potrafia zrobic czegos konkretnego w zyciu, wymyslaja sobie wyzsza wartosc, oszukujac sie, ze nadaja zyciu sens, a jedyne co robia, to zyja w jeszcze wiekszym klamstwie.
I pisze to dzieciak, który ukrywa swoje słabości, okłamuje się, że nie ma kompleksów albo skrzętnie je chowa i nie zdaje sobie sprawy z tego, że to kiedyś eksploduje ze spotęgowaną mocą :). Ty to dopiero masz realne spojrzenie na rzeczywistość!
Pokazuje tez, jak religia zdobywa zwolennikow. Mamy czlowieka smutnego, nie radzacego sobie w zyciu - obiecajmy mu cos, zacznijmy gadac o wartosciach, moze polknie haczyk.
Wow, to religia jest jakimś samodzielnie myślącym bytem? Czy może ci znajomi ze szkoły to byli agenci Kościoła, którzy wyłapywali słabych?
Jak by kazdy z takimi problemami siegal do Biblii i rozwazal zostanie ksiedzem, to i w tym fachu w koncu zapanowalo by bezrobocie...
Sens życia? HAHAHA? katol.
bóg ci pomógł? Zidiocenie społeczeństwa nie zna granic...
Normalni ludzie wiedzą, że Boga, miłości i świętego Mikołaja po prostu nie ma. To mity dla debili nie radzących sobie z własnym bytem. Życie to efekt przypadku/błędu/głupoty, czy zindoktrynowanych katoli/muslimów czy innej mnożącej się hołoty. Żyj dla siebie, życie dla kogoś to głupota, ewentualnie poważna choroba typu miłości tzn. zwykła wymówka dla gwałcicieli. Bóg to mit dla przestraszonych ludzi bojących się śmierci. Jeżeli lubisz grać na kompie to idź do pracy by utrzymać neta,kompa i trochę forsy na potrzeby podstawowe. Zerwij koontakt z rodziną i graj, pij ćpaj czy co tam robisz. Będzie lepiej i łatwiej...
Prawie 6 lat temu, będąc w pogłębiającym się stanie depresji, napisałem tu na forum o moich problemach. Nawet udało mi się dokopać do tego tematu w archiwum: http://forumarchiwum.gry-online.pl/S043archiwum.asp?ID=4747364
Ostatnio przypomniał mi się tamten wieczór, jak okropnie przygnębiony się wtedy czułem i postanowiłem napisać swoją historię, jak stałem się szczęśliwym człowiekiem, mając nadzieję że historia ta pomoże osobom w podobnym jak ja wtedy stanie. Tak więc oto moja historia:
W dzieciństwie nie byłem chętny do pomocy rodzicom, wolałem spędzać czas na zabawy, a jak nieco podrosłem, na gry komputerowe. Miałem też takie coś, że jak coś sobie ubzdurałem, to za wszelką cenę musiałem to zrobić/dostać, często terroryzując rodziców płaczem.
Moim największym hobby, zaczynając od szkoły podstawowej, były gry komputerowe. Podczas roku szkolnego, po powrocie ze szkoły najczęściej większość czasu spędzałem nad jakąś grą, a w weekendy potrafiłem przesiedzieć nad nimi cały dzień, od rana do późnego wieczora. Najgorsze było, kiedy zakończyłem jakąś grę – wtedy dochodziło do mnie, że właśnie zmarnowałem dziesiątki lub setki godzin ze swojego życia.
Mimo to uczyłem się dosyć dobrze, choć nie poświęcałem zbyt dużo czasu na naukę, bo większość czasu zabierały mi gry.
W domu często miały miejsce kłótnie między rodzicami z powodu pijaństwa taty. Potrafił on kilka dni z rzędu przychodzić z pracy mocno pijany, często poobijany, raz go nawet przywiozła policja. Jak tylko nie pił przez kilka dni, stawał się coraz bardziej agresywny, po czym znowu wpadał w kilka dni picia i tak w kółko. Często też źle wyrażał się o innych ludziach.
Postanowiłem sobie wtedy, że nie zostane takim człowiekiem jak tata. Nie chciałem, tak jak on, czynić krzywdy innym ludziom swoim postępowaniem. Rozumiałem, że tak jak ja wtedy będąc dzieckiem doznawałem krzywdy przez jego postępowanie, tak i ja, jakbym w przyszłości postępował tak samo jak tata, wtedy ktoś inny z mojego powodu doznawałby takiej samej krzywdy jak ja wtedy, i nie chciałem do tego dopuścić.
Miałem mimo wszystko taki okres na początku gimnazjum, kiedy ja sam zacząłem wchodzić w złe towarzystwo i eksperymentować z alkoholem – imprezy, ogniska. Ale po pewnym czasie zdałem sobie sprawę, że wchodząc w taki styl życia stane się w życiu dorosłym takim samym człowiekiem jak tata, a bardzo tego nie chciałem, więc zerwałem z takim stylem życia.
W drugiej klasie zainteresowałem się tematami “magii”, m.in. telekinezy i radiostezji. Czytałem informacje na ten temat w Internecie i sam przeprowadzałem w domu takie ćwiczenia.
Jakiś czas później pojawiło się nowe hobby – zakłady sportowe na pieniądze, czyli hazard. Zaczęło się od okazjonalnego wysłania kuponu z meczami piłki nożnej w mieście.
Wkrótce potem dowiedziałem się o możliwości obstawiania meczów przez Internet. W jakiś sposób udało mi się przesłać pocztą pieniądze na takie konto internetowe i wtedy zacząłem obstawiać mecze przez Internet.
Z biegiem czasu zaczynało mi się to coraz bardziej podobać, bo dostrzegłem w tym szansę na zdobycie większej kwoty pieniędzy, a chciałem taką zdobyć głownie po to, żeby stać się niezależnym finansowo od taty i wyprowadzić się od niego.
Zacząłem coraz bardziej się w to angażować – spędzałem godziny analizując jakie mecze obstawić, wysyłałem kupony coraz częściej, później nawet zacząłem pisać program komputerowy, który miał obliczać mi na podstawie statystyk, na jaką drużynę postawić. Praca nad tym programem pochłonęła mnie na kilka miesięcy, poświęcając dziennie 6-8 godzin.
Pochłonięty tą pracą marzyłem sobie, co zrobie z tymi pięniędzmi które zarobie dzięki temu programowi, miałem nadzieję że już nie będę musiał się wtedy ani uczyć, ani pracować i że będę mógł się wyprowadzić od taty.
Gdy skończyłem pisać ten program, zacząłem używać go do obstawiania meczów. Jednak przez kilka tygodni nic na tym nie zarobiłem. Dochodziło wtedy do mnie, że straciłem kilka miesięcy ze swojego życia, a z moich planów na wyprowadzkę, koniec nauki i bogactwa nici...
Popadałem wtedy w stan depresyjny, traciłem ochotę na cokolwiek. Wszystko to, co kiedyś sprawiało mi przyjemność, czyli gry komputerowe i telewizja, teraz przestało mi już sprawiać jakąkolwiek przyjemność. Ale najgorsze w tym było to, że po prostu nie widziałem sensu życia, bo co z tego że nawet zdobyłbym tamtą kasę, skoro i tak to życie nie ma sensu?
Najgorsze były wieczory, kiedy siedziałem sam w pokoju, wtedy ograniał mnie ogromny smutek. Miałem wtedy też trudności z zasypianiem, często w nocy godzinami leżałem w łóżku nie mogąc zasnąć.
Nie widziałem sensu dosłownie niczego, zastanawiałem się jaki sens ludzie widzą w swoich pasjach, jaki sens widzą w robieniu czegokolwiek! Przecież to wszystko i tak się kiedyś skończy, jaki więc ma sens cokolwiek co robimy za życia? Zastanawiałem się skąd ludzie mają motywację do robienia czegokolwiek. Myślałem, że może ludzie po prostu robią to wszystko, bo nie mają innego wyjścia, bo jakoś trzeba żyć, z czegoś się utrzymać, i że może każdy, tak jak ja wtedy, ma w sobie ten ogromny ból bezsensu.
Zastanawiałem się, czy to na tym życie polega – na nie dawaniu się takim rozważaniom o sens życia, na brnięciu z dnia na dzień, mimo tego, że to wszystko i tak nie ma sensu, na udawaniu silnego. Taki obraz życia mnie przerażał, nie mogłem sobie wyborazić życia w takim bezsensie.
Wtedy najbardziej chciałem po prostu zasnąć i już się nie obudzić, żeby skończyć ten okropny ból psychiczny, który mnie dręczył.
Ten mój depresyjny stan narastał, aż pewnego wieczora, ledwie co już powstrzymując się od płaczu, napisałem o moim stanie na pewnym forum internetowym.
Napisałem że od kilku miesięcy mam “doła”, że nie widzę sensu życia i że nie mogę już w takim stanie wytrzymać, że jak to się nie zmieni to mogę spróbować skończyć swoje życie (choć myślę że na pewno tego bym nie zrobił, bałbym się).
Ludzie odpisywali, że najlepiej będąc w takim stanie wybrać się do psychologa, że oni znają sztuczki na depresję, tłumacząc pewne zasady działania ludzkiego umysłu. Ale ja po pierwsze nie chciałem wybierać się do psychologa, a po drugie nawet jak psycholog nauczyłby mnie “jakichś sztuczek” do poprawiania sobie humoru, to i tak by nie odpowidziało mi na to, co jest sensem życia człowieka. Inni mówili, żebym znalazł sobie jakąś pasję, ale to też by mi nie odpowiedziało na pytanie o sens życia.
Pewna osoba zaproponowała mi tam rozmowę przez komunikator internetowy, napisałem więc do niego. Rozmowę tą zaczął od pytania czy wierzę w Boga. Odpowiedziałem że tak i że co to w ogóle za pytanie, a on na to, że dużo dzisiaj ateistów i dlatego pyta. Później powiedział mi, że to Bóg daje człowiekowi siłę do życia, jeżeli tylko człowiek żyje według Jego woli, i że trzeba pokładać całą swoją ufność właśnie w Bogu, a wtedy życie będzie radosne. Te jego słowa odbudowały moją wiarę w ludzi i sprowadziły na mnie ogromną ulgę i radość, nie pamiętam naprawdę żebym kiedykolwiek wcześniej był tak szczęśliwy jak wtedy, czułem jakby nagle spłynęła na mnie ogromna miłość. Z tego co pamiętam to nawet popłakałem się jakby ze szczęścia.
W tamtym okresie byłem uzależniony od samogwałtu. Jednak wtedy już przestałem sobie wmawiać że to jest ok, doszło do mnie że to jest grzechem, więc starałem się z tym skończyć. Ciężko mi było z tym zerwać, dopiero dzięki radzie tamtej osoby, która wtedy porozmawiała ze mną przez komunikator internetowy, udało mi się zerwać z tym nałogiem – a tą radą było to, że jeżeli będzie się mówiło, że “to ostatni raz”, to tego ostatniego razu nigdy nie będzie, zrywać z nałogiem trzeba stanowczo.
Później zacząłem stawać się coraz bardziej religijny – chodzić do kościoła, modlić się, czytać Biblię. Było mi znacznie lżej niż przed tamtą rozmową, choć nadal miewałem gorsze humory.
Pod koniec gimnazjum zapoznałem się z pewnym chłopakiem, który chodził do równoległej klasy. Od początku gimnazjum podziwiałem go za to, że miał silny charakter - nie zważał na to co inni o nim myślą czy mówią, robił po prostu to co jemu się podobało, przy tym też zawsze miał dobry humor.
Ja nie miałem wtedy silnego charakteru, nie potrafiłem mieć i trzymać się swojego zdania, chodzić swoimi ścieżkami, bo bałem się że wtedy zostanę odtrącony, wyśmiany.
A znajomość ta rozpoczęła się dość nietypowo – pewnego razu napisał on do mnie przez Internet na komunikator internetowy. Jak tak rozmawialiśmy coraz więcej, okazało się że mamy sporo wspólnych zainteresowań – słuchaliśmy podobnej muzyki i oboje interesowaliśmy się stronami internetowymi. Później dzięki temu zapoznaliśmy się też lepiej na przerwach w szkole, czasami też przyjeżdzałem do niego.
Po pewnym czasie zacząłem rozmawiać z nim przez Internet o moich problemach – tacie alkoholiku i moim smutku. Trochę mi pomogło wygadanie się komuś.
Jak poznawałem go lepiej, bardzo podziwiałem to, że był miły dla innych ludzi, szczególnie starszych, lubił pomagać innym. Bardzo lubił też spędzać czas ze swoją babcią, umilając jej w ten sposób czas. Dowiedziałem się wtedy też od niego, że tą radość daje mu wiara w Boga, co mnie też utwierdziło w fakcie, że żeby móc szczęśliwie żyć, trzeba oprzeć swoje życie na Bogu.
Gdzieś w tym okresie nauczyłem się od niego nie przejmować się swoimi troskami i pozytywnie patrzeć na życie. Ale co najważniejsze, nauczyłem się od niego być dobrym dla innych ludzi, pomagać rodzicom i potrafić zrezygnować z czegoś, co sobie ubzdurałem że chcę zrobić, a co nie jest dobre. Do dziś pamiętam pierwszy wieczór po takim dobrze przeżytym dniu, kiedy kładłem się spać – wtedy zdałem sobie sprawę jak wielką radość i spokój ducha daje takie postepowanie. Dzięki temu też przestałem mieć jakiekolwiek problemy ze snem.
Po skończeniu gimnazjum poszedłem do liceum do innego miasta.
Jakiś czas później postanowiłem pójść do spowiedzi generalnej, choć było to dla mnie naprawdę trudne, brakowało mi do tego odwagi, ale w końcu udało się.
W liceum nadal nie potrafiłem “chodzić swoimi ścieżkami”, ważniejsze dla mnie było, żebym był akceptowany przez rówieśników. Az gdzieś około drugiej klasy liceum, tak niby znikąd, przyszło mi do głowy, że przecież każdy człowiek może być taki, jaki był tamten znajomy, tj. chodzić swoimi ściezkami. Od tamtego czasu stopniowo zaczynałem być coraz bardzizej niezależny od innych ludzi, zacząłem tak jak ten znajomy wyrabiać w sobie silny charakter, być odważnym, chodzić swoimi ściezkami, a nie za tłumem.
Pod koniec liceum miałem w planach zostać księdzem. Miałem jednak w tym okresie pewne problemy z kwestią spowiedzi – jako że katolicy zalecają jak najczęstsze spowiadanie się, to i ja próbowałem tak robić. Z biegiem czasu jednak coraz bardziej mnie męczyły skrupuły, nie byłem pewnien czy coś uznać za grzech czy nie, analizowałem każdą myśl która przeszła przez moją głowe, czy się z tego spowiadać.
W związku z tym zacząłem szukać informacji o spowiedzi w Internecie. Trafiłem na pewną stronę z artykułem o sumieniu. Napisałem do autora, odpisał po krótkim czasie i objaśnił mi sporo spraw, dowiedziałem się też od niego że w seminarium uczą znacznie więcej doktryn Kościoła Katolickiego niż Biblii. Wtedy też zrezygnowałem z moich planów pójścia na księdza.
Od tamtej pory zacząłem intensywniej studiować samodzielnie Biblię. Utrzymywałem wtedy nadal kontakt z tamtym znajomym z gimnazjum, ale on nie wgłębiał się w lekturę Biblii, jako że uważał, że to co wie jest dla niego wystarczające.
Studiując Nowy Testament moją szczególną uwagę zwróciła następująca wypowiedź Pana Jezusa, jako że naprawdę chciałem uzyskać pokój ducha:
Mateusz 11:28-30
“Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie.”
A dzięki następującej wypowiedzi Pana Jezusa zrozumiałem, że podążanie za Nim pociąga też za sobą konieczność zaparcia się samego siebie, czyli uwolnienia się od życia dla zaspokajania swoich pożądliwości i od podążania za własnymi ambicjami:
Łukasz 9:23
“Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje!"
Najważniejszym stało się dla mnie wtedy dostosowanie się do tego co Pan Jezus powiedział, abym Go naśladował i abym żył według Jego przykazań. Zrozumiałem że od tego zależy moje zbawienie. Bo przecież bardzo wyraźnie i dosłownie Pan Jezus to powiedział:
Jan 14:21
“Kto ma przykazania moje i zachowuje je, ten Mnie miłuje. Kto zaś Mnie miłuje, ten będzie umiłowany przez Ojca mego, a również Ja będę go miłował i objawię mu siebie.”
I faktycznie, im bardziej poznawałem i stosowałem w moim życiu nauczania Pana Jezusa, tym coraz bardziej czułem bliskość Boga i to tym bardziej mobilizowało mnie do wypełniania Jego woli, i zauważyłem, że mam w tym wielką radość i że droga ta, tak jak to zapewnił Pan Jezus, jest naprawdę lekka, pełna szczęścia i pokoju ducha!
W tym okresie został rozwiązany też ten mój problem ze skrupulatnością co do spowiedzi, po tym jak trafiłem na następujący fragment:
1 List Jana 3:8-9
Kto grzeszy, jest dzieckiem diabła, ponieważ diabeł trwa w grzechu od początku. Syn Boży objawił się po to, aby zniszczyć dzieła diabła. Każdy, kto narodził się z Boga, nie grzeszy, gdyż trwa w nim nasienie Boże, taki nie może grzeszyć, bo się narodził z Boga.
Dzięki lekturze Nowego Testamentu zauważyłem też, że pierwsi Chrześcijanie spowiadali się tylko przy nawróceniu, podczas chrztu, a nie, tak jak nakazuje Kościół Katolicki, przynajmniej raz do roku a najlepiej raz na tydzień.
Teraz zauważyłem, że z Chrystusem w sercu można być silnym i można nie grzeszyć, zrozumiełem, że trzeba prawdziwie pokochać Chrystusa i że On daje siłę aby się skutecznie sprzeciwiać pokusom i nie grzeszyć.
Zrozumiałem, że narodzenie z Boga na tym właśnie polega i skutkuje całkowitym zerwaniem z grzechem, o którym pisze Jan, że taka zmiana życia, z grzesznego na posłuszne Bogu, czyli nie grzeszne, jest rzeczą konieczną do osiągnięcia zbawienia, że to jest ponownym narodzeniem się dla Boga tak jak powiedział Pan Jezus:
Jan 3:3
Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć królestwa Bożego.
Wtedy też przestałem chodzić do spowiedzi, a skupiłem się po prostu na stawaniu się coraz lepszym Chrześcijaninem. Pewnie, że jeszcze nie osiągnąłem doskonałości, ale osiągnąłem to, że przestałem grzeszyć i pracuję nad sobą, abym był coraz bardziej czułym i mógł spełniać wolę Bożą, czyli abym łapał się na błędach i praktykował nauki Chrystusa. Zrozumiałem, że tylko poprzez stosowanie się do wymagań nauk Chrystusowych i posłuszeństwo przykazaniom wiedzie wąska droga do zbawienia:
Mateusz 7:13-14
Wchodźcie przez bramę wąską, bo szeroka i przestronna droga prowadzi do zatracenia. A tak wielu nią kroczy! Lecz brama, przez którą wchodzi się do życia, jest ciasna, a droga, która tam wiedzie, jest wąska. I tak niewielu ją znajduje!
Podsumowując, jestem ogromnie wdzięczny Bogu za to, że mnie wyciągnął z tamtego okropnego stanu i tak bardzo odmienił moje życie, nadając mu sens i radość!
cool story marian.
Unknown8.29 >> poziom Twojej wypowiedzi świadczy tylko o tym, że to właśnie Ty jesteś tym owym "debilem", a nie człowiek, który w ten czy inny sposób wyszedł z choroby.
Edgar Menadżer >> żeby odnieść się do pierwszego posta musiałeś skopiować cały pierwszy wpis? ;)
Czy jest jeszcze jakiś portal/forum/miejsce w internecie, w którym 13 latki nie uważają, że ich poglądy kogokolwiek obchodzą?
Ja muszę chyba napisać petycję o taką funkcje jak "ocena użytkownika" czy coś w tym rodzaju. Niektórzy tutaj nie powinni mieć możliwości publikacji postów.
jam mam taki problem
W dzisiejszym społeczeństwie panuje kult jednostki i to zeby być lepszy a nawet doskonały bo w np w pracy nie masz prawa popełniać błędu nie masz prawa mieć gorszego dnia
musisz być najlepszy
Więc skoro według chrześcijaństwa wszyscy jesteśmy równi to jak ktoś może być lepszy skora wszyscy są równi
Mam z tym ogromny problem bo jestem wychowany w religii chrześcijańskiej
Bo w moim przekonaniu uważanie się z kogoś lepszego jest grzechem A cały świat kreci sie w tym aby być mądrzejszy,sprawniejszy itp
@PSXFAN - jeżeli chodzi Ci o chlubienie się samym sobą a gardzenie innymi, to powinna Ci pomóc ta przypowieść:
Łukasz 18:9-13
Powiedział też do niektórych, co ufali sobie, że są sprawiedliwi, a innymi gardzili, tę przypowieść:
«Dwóch ludzi przyszło do świątyni, żeby się modlić, jeden faryzeusz a drugi celnik.
Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił: "Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik.
Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam".
Natomiast celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi i mówił: "Boże, miej litość dla mnie, grzesznika!"
Powiadam wam: Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony».
Bóg najbardziej ceni prostych, pokornych ludzi, którzy mają szczere serce wobec Niego, i takich też we wszystkim wspiera:
2 Księga Kronik 16:9
Albowiem oczy Pana obiegają całą ziemię, by wspierać tych, którzy mają wobec Niego serce szczere.
Naprawdę wiele razy przekonałem się na własnej skórze, że Bóg faktycznie opiekuje się ludźmi, którzy żyją według Jego woli. Odkąd się nawróciłem, niczego mi nie brakowało, nie mam też problemów ze zdrowiem - przez ostatnie kilka lat nie byłem ani razu u lekarza.
Aktualnie nie mieszkam z rodzicami, dzięki Bogu pieniędzy też mi nie brakuje.
Do tego mam teraz kilku przyjaciół, ale takich na których naprawdę mogę liczyć i z którymi mogę poważnie porozmawiać, a nie jak kiedyś - niby pełno znajomych w koło, a nie ma z kim poważnie porozmawiać, a i w potrzebie nie wiem czy mógłbym na kogoś wtedy liczyć.
Wystarczy Bogu szczerze zaufać i żyć zgodnie z Jego wolą, a On już takiego człowieka będzie prowadził i mu błogosławił we wszystkim. Bóg jest naprawdę wyrozumiały i nie wymaga od nas rzeczy niemożliwych, rozumie przecież doskonale nasze słabości i możliwości. Nie zsyła też na człowieka takiej pokusy, której ten nie mógłby się oprzeć:
1 List do Koryntian 10:13
Wierny jest Bóg i nie dozwoli was kusić ponad to, co potraficie znieść, lecz zsyłając pokusę, równocześnie wskaże sposób jej pokonania abyście mogli przetrwać.
Polecam też przeczytanie Psalmu 91 który jest o tym, jak bardzo Bóg kocha i opiekuje się ludźmi, którzy żyją w zgodzie z Jego wolą.
maurycy_p--> Powiedz o tej boskiej miłości i opiece wszystkim pomordowanym w obozach koncentracyjnych i podczas wszystkich tych wojen, również religijnych. Fajnie, że znalazłeś sobie osobę, która się o Ciebie troszczy, skoro nie potrafisz sam o to zadbać, ale to jest forum o grach komputerowych i daruj sobie wypisywanie religijnych cytatów.
Nie wiem czy mam się śmiać czy płakać. Jedna wielka ściema; )) Tylko po co takie pierdoły pisać?? Mhhh, nie rozumiem kompletnie... Gościu, który pół życia spędził przy graniu w gry nagle potrafi napisać program do obliczania zakładów. Wiesz ja tak sobie myślę, że jesteś geniuszem;)....
Po dłuższym zastanowieniu się wybieram opcję- śmiać się.; )
Wtedy też przestałem chodzić do spowiedzi, a skupiłem się po prostu na stawaniu się coraz lepszym Chrześcijaninem.
...przestałem grzeszyć...
Żeby stać się lepszym chrześcijaninem to raczej powinieneś chodzić do spowiedzi. Po przez księdza Pan Jezus odpuszcza grzechy, a na 100% masz grzechy. Nie wmówisz mi, że przestałeś grzeszyć. Każdy grzeszy. Nawet Ojciec Święty chodzi do spowiedzi.
maurycy_p
Bardzo dobrze, gratuluję. Nie warto zwracać uwagi na pewne osoby na tym forum. Być może w jakiś sposób wytykanie błędów czy krytykowanie też ich uszczęśliwia? Jeśli tak to nie ma co im tego szczęścia odbierać.;) Grunt że Ty jak sam napisałeś jesteś już szczęśliwy i masz sens życia, nie ważne czy to dzięki wierze, hobby czy spełnianiu zawodowym. Tak trzymać.
Marcin017
Żeby stać się lepszym chrześcijaninem to raczej powinieneś chodzić do spowiedzi.
Chrześcijanin- Katolik. Widzisz różnicę?
Bo życie i tak jest bez sensu! czas mogłes zmarnować na gorsze rzeczy typu: narkotyki lub alkohol! Głowa do góry i jakoś to będzie dalej szło!
Ciesze się czytając Twoje słowa, ale z jednym się nie zgadzam.
przestałem grzeszyć
Bez grzechu to był Jezus. Jak się ojciec Pio spowiadał, to i Ty na pewno coś znajdziesz... Grzechem nie jest tylko to, co uczyniłeś, ale również to czego nie uczyniłeś. Jak przestaniesz się spowiadać i pielęgnować swoje sumienie, to z powrotem się w tą depresję władujesz po pewnym czasie.
Watek pieknie pokazujacy, ze wiara w Boga jest dla ludzi slabych...
Wprost przeciwnie. Trzeba wiele siły aby wierzyć w Boga. Każdemu, kto się nie zgadza, proponuję chociaż przez dwa tygodnie żyć zgodnie z przykazaniami. Zauważę, że wiąże się to także z życiem w czystości, czyli żadnej erotyki, żadnego pożądliwego patrzenia na dziewczyny, jeżeli seks to tylko z żoną (tu też są restrykcje) etc. Niech taka osoba spróbuje wytrwać chociażby w czystości ciała, to uwierzę, że jest silna.
Nie wspomnę już, że Katolik musi znosić także takie puste komentarze gimnazjalisty, ataki na Kościół, naśmiewanie się z Boga i wiary... I kto tu jest słaby? To właśnie droga bez Boga jest dla ludzi słabych...
Amen. A teraz idź przez życie w pokoju i niech cię ten w kogo wierzysz błogosławi.
Już nie widziałem sensu życia, ale spróbuję jeszcze raz!
spoiler start
Dziękuję
spoiler stop
Nic nie jest napisane w piśmie,żebym co chwila chodził do spowiedzi.Przynajmniej raz w roku przystąpić do komuni świętej,więc mi tu nie gadać.A tak przy okazji bez naszego Pana Jezusa nie potrafiłbym poradzić sobie w życiu,gdyby nie mój Pan Jezus Chrystus.Te nasze cierpienia,które odczuwamy to myślę,że jest sens cierpieć,bo wtedy doświadczamy samego Pana Jezusa nie jest to łatwa Droga,ale jeżeli zaufamy Bogu to damy radę.Wiele w życiu przeszedłem Dziękuje Bogu,że mnie takim stworzył.Jestem mu bardzo wdzięczny.
Hahahah, głupiście, a głupi jak to powiadał Maćko nad Maćkami. Tyle jest na świecie koszmarnego cierpienia, tylu ludzi ginie w imię głupot i w imię wiary. Cały czas na świecie żyje setki milionów osób głodujących, chorych, ułomnych. I kto im pomaga ? A pamiętacie co było w 1939 ? Gdzie wtedy był Bóg ? Na wakacjach do cholery ? Ilu prawdziwie wierzących straciło wtedy życia.... Opamiętajcie się... Zacznijcie wierzyć w siebie i w to że ludzie jednak mogą być dobrzy.
zaprawde powiadam ja wam, to atylla we wlasnej osobie wstapil na forum azeby prawde swoja glosic.
Normalni ludzie wiedzą, że Boga, miłości i świętego Mikołaja po prostu nie ma.
Chciałbym wiedzieć, skąd wiesz, że nie ma bogów...? Możesz to jakoś udowodnić? Jeżeli nie, to Twój brak wiary jest tak samo nienormalny jak wiara u ludzi wierzących ;).
Każdy coś wierzy , ale mam nadzieje, że wszyscy przeciwnicy Chrystusa ateiści się opamiętają już w końcu i zejdą na dobrą drogę. Bóg powiedział na samym początku od teraz człowiek jest istotą wolną i niech robi co chce. A czemu nie było końca świata panowie?? niech ktoś mi na to odpowie tyle było zapowiadanych końców świata,a tu nic niestety nie ma i pewnie się nie doczekamy jak na razie. Jezus powiedział, że na świecie będą fałszywi prorocy i co nie jest tak. Kozaki Jesteście, co uważacie, że Boga nie ma. Oby wam odwagi starczyło jak na ziemi, kiedy to będziecie sądzeni przed samym Bogiem jedynym prawdziwym stwórcą świata. Marny wasz los Ateiści!!
undee --- Mam nadzieję, szczerą nadzieję, że jesteś tylko prowokantem i robisz sobie jajca.... Ludzie, ludzie, otwórzcie oczy albo chociaż udawajcie że otwarliście... Póki tego nie zrobicie będziemy wszyscy tkwili w tym średniowieczu. O nie chodzi mi tu aby nie wierzyć w Boga....
Tuminure --- Ja mówię że nie ma Boga bo nie ma dowodów na jego istnienie. Ty mówisz że nie ma dowodów na to że Bóg nie istnieje. Widzisz w tym kompletny brak logiki ? Ja tak. Mamy tezę że coś istnieje więc staramy się to udowodnić, szukamy, badamy etc. Kto rozważny poszukuje dowodów na nieistnienie czegoś ? I jak można znaleźć owe dowody, skoro tyczą się nieistniejącej rzeczy ?! Absurdalne i po prostu głupie jest stwierdzenie że "coś istnieje bo nie ma dowodów że nie istnieje". Według twojej teorii na ziemi powinny istnieć też smoki, chochliki, ząbkowe wróżki i jednorożce ....
Ten świat jest przewrotny, ale wy ludziska Jesteście przewrotni. Ja się dziwie, że wy się niczego nie boicie co będzie po śmierci to już każdego sprawa, jednak swoją drogą nie ma Cię serca i skłonności przyznać, że się boicie co nastąpi. Gdzie wasza dusza pójdzie co z wami będzie nie ma Cię lęku?
undee - po Game Over dajesz New Game albo Load Game? pogubiłeś się czy co?
toż to lazarus cień, najglupszy user forum od dawna, daj se spokoj ghost
adrem -ależ ja uwielbiam rozmowy z strollowanymi socjopatami :)
Gdzie wasza dusza pójdzie co z wami będzie nie ma Cię lęku?
Lęk = problem....
Problem = PUB/KLUB
PUB/KLUB = FUN
Czyli już wiesz gdzie znajdziesz moją duszę jak walnę w kalendarz.
to zaden strollowany socjopata, to zwykly kretyn :o
Ale interesujące są jego wypowiedzi, oraz jego religia.
Ja tam ubóstwiam Przymierze, a potępiam Cerberusa...
przymierze śmierdzi, tylko WIDMA.
''Odpowiesz przed Radą Cytadeli za te słowa !''
~ David Anderson
Kozaki
''Tu komandor Shepard, WIDMA to moja ulubiona frakcja na Cytadeli.''
~ John Shepard
Zobaczymy kiedyś wiem, że jesteście wielcy w gębie, ale przyjdzie ten czas to wam nogi będą się trząść jak galareta
W jakich Ja czasach się urodziłem. Same debile i nic więcej.
po prostu przyznaj ze ciebie nie chcieli nawet do niebieskich slonc.
Każdego potępiacie, który chce was nawrócić na dobrą ścieżkę życia?
>>>maurycy_p
Choć sam wierzący i tym bardziej praktykujący nie jestem to życzę Ci powodzenia !
Dobrze że znalazłeś punkt zaczepny aby jeszcze być i cieszyć się życiem na tej planecie :).
Co do nie których wypowiedzi w tym wątku - to reprezentujecie naprawdę niski poziom intelektualny.
DEFEDos ----> Zatem według kolegi wysoki poziom intelektualny charakteryzuje się gorliwą wiarą i wierzeniem we wszytko co nam się wciska w sprawach wiary. Czytanie starej książki (rzekomo napisanej przez "natchnionych"), która w obecnych czasach nie jest nawet podróbką podróbki oryginału uważasz za wysoki poziom inteligencji ? Ludzie, powiedzcie mi bo ja nie rozumiem, jak można ufać w to co jest napisane w Biblii ? Oryginalne zapiski z czasów Chrystusa raczej już nie istnieją, a to co każdy z nas ma w domu (czytaj: Pismo Święte) to precyzyjne, opracowane przez głowy kościoła w IV wieku naszej ery, specjalne narzędzie psychologiczne. Możliwe że nic co jest napisane w Biblii nie jest prawdą. Wierzyć w słowa bandy średniowiecznych starych pryków ? Nie, dziękuję....
Dla głodnych wiedzy, sprawdźcie sobie co to był Sobór Nicejski. Miłej lektury :P
PS: Aha, po raz kolejny podkreślam że wierzę w Boga, ale nie w kościół i wszystko co z nim związane.
No i widzisz,troszkę to trwało, zanim zrozumiałeś,że jednak życie ma jakiś sens .Tak trzymaj.POwodzenia.
graczka -- Przeglądając twoje ostatnie posty wnioskuję że robisz tu na forum za jakąś panią psycholog (to że jesteś kobietą też tylko spekuluję po twoim jakże niestylistycznym nicku). Ciekawe, zwłaszcza że to forum o grach :P No ale cóż, skoro twoim powołaniem jest "pomoc" psychologiczno-społeczna to git, OK :D
>>>Darkowski93m
Mi chodziło o wypowiedzi takie jak: >>>to zaden strollowany socjopata, to zwykly kretyn :o
jeżeli dla kolegi maurycy_p życie ma sens/jest szczęśliwy dzięki wierze to dlaczego ma być kretynem ?
Sorki ale takie porównania i słowa to jednak niski poziom intelektualny - nie sądzisz?
TL;DR
Hej... znalazlam twoj post przypadkowo wpisując w wyszukiwarke : brak sensu życia..
Czytając tą historię czuje się jakbym czytała swoją niestety nadal tkwie w tym bezsensie myślę, że to może być depresja jednak nie chce iść do psychologa..
może mógłbyś mi jakoś pomóc? Jeśli tak napisz : [email protected]
Współczuję wszystkim którzy tak mają i mam wielki Szacunek do autora tego tematu naprawdę.
Czasami dobrze jest wzorować się na innych,ale to muszą być pozytywne wzorce. Dobrze,że to zrozumiałeś, wyszedłeś z dołka,bo o to właśnie chodziło. Jedno jest pewne,nie należy popełniać tych samych błędów co w Twoim przypadku Twój tata.Musisz być lepszy,mądrzejszy,bo jak zapewne wiesz,alkohol niestety odbiera nawet najmądrzejszym rozum.
ma może ktoś z was numer gg autora wątku ?
w sumie nic mnie to obchodzi ale emanuje nieskrywaną nienawiścią do tych zwierząt(przepraszam wszystkie urażone zwierzęta) alkoholików, warstwa społeczna której należy się utylizacja w najbardziej brutalny i bolesny sposób, także gratuluje że sobie poradziłeś w życiu z takim chujem zamiast ojca :)
Po pierwsze nie hejtujcie go bo jeśli prawdę o sobie napisał to mało kto z was ma/miał podobną lub inną równie/podobnie ciężką sytuację życiową/bytową. Po drugie mało kto dostrzega że za dużo pije i się uzależnia od alkoholu później ma 30 lat i nie ma dnia żeby bez piwa nie wytrzymał a na każdej imprezie zgon lub prawie zgon tak samo się zastanówcie czy samogwałt od dzieciństwa do pięćdziesiątki jest normalny jak mało ludzi dostrzega swoje wady ?
A tak na marginesie najlepszym lekarstwem na wszelkie "udziwnienia" młodego człowieka było wojsko niestety... pobór znieśli.
ma ktoś ten nr gg albo e-mail, czy nie? to ważne
wie ktoś jak mogę się skontaktować z maurycy_p ? prosze o pomoc, to ważne
Ma ktoś z was nr gg, mail do autora wątku albo wie gdzie mogę go znaleźć ?
Bo spodobała mi się jego historia i mam parę pytań do niego...
To co napisał Maurycy to prawda. Warto zaufać Bogu, bo wie co dla nas dobre. Może to być trudne na początku, ale jeśli się tego pragnie to Bóg nas znajdzie, ma swoje sposoby.