Witajcie!
Bufet jest czynny od 5:00 do 24:00 [dla potrzebujących non-stop, ale po godzinach obsługa we własnym zakresie]. Gościmy zbłąkanych, gdy tylko poczują, że na innych wątkach jest chwilowo podejrzanie cicho albo podejrzanie głośno. Za barem Holgan, Astrea (która okazała się doskonale nadawać do tej pracy i została postawiona za barem przez Szamana; należy także nadmienić, ze jest ona jedynym w swoim rodzaju Kryształowym Duszkiem i zgodziła się kolaborować z liczem Szamanem i służyć mu za kryształową kulę przepowiadającą przyszłość) i Szaman (uwaga: Szaman ma zawsze rację, nie może inaczej być!) mieszają magiczne drinki. Magini kręci się po sali, ale ostatnio bardzo rzadko wpada pochłonięta obowiązkami przy nowej klientce Karczmy (przewiduje jednak, że wkrótce sytuacja się unormuje i do lokalu wstawimy kołyskę ;-), MarCamper pilnuje porządku gwarantując bezpieczny odpoczynek, eros w kuchni miesza ... w kotle (na czas jakiś obowiązki jego przejął Mac, czym zaskarbił sobie wdzięczność tak gości jak i obsługi, która martwić zaczynała się faktem przedłużającego się urlopu erosa) i rothon - na zapleczu dba o interes oraz dokarmia świnkę, którą kiedyś przyniósł w darze.
W takim miejscu jak to nikogo zdziwić nie może obecność anioła. Ten nasz Anioł z Naderwanym Skrzydłem, jest o tyle wyjątkowy, że wiemy wszyscy, iż nie doje, nie dopije a będzie się interesował. AnankE wpada wieczorkiem, puka w szybkę i pije adamusowego grzańca, mi5aser - etatowy stały klient w koło opowiadający o EverQuest. Ostatnio rozgląda się trochę nerwowo wyczekując na moment, kiedy trzeba zmienić numerację. Adamus płaci za drinki wierszami sam przynosząc najlepsze alkohole świata i przygotowując doskonałego grzańca dla zziębniętych, a Gambit przynosi ze sobą świeczkę i koronkową chusteczkę. Zajmuje się także kominkiem, przed którym wygrzewa się z wyrazem błogostanu na twarzy tygrysek, co jakiś czas zerkając jednak nerwowo na mi5asera, gdyż ten próbuje go uprzedzić przy zmianie numeracji w przerwach pomiędzy swoimi powieściami. Pellaeon dba o czystość, kontrolując z sanepidowską dokładnością wszystkie zakamarki i regularnie wyprowadza Ósmego na spacery (ale nie dane mu jest zaznać spokoju od służby we Flocie z powodu Yoghurta, który regularnie raportuje mu o sytuacji w walce z Rebeliantami i aktualizuje Imperialną stronę Holonetową):-). Nick Grzecha sugeruje różne grzechy, ale osobnik ten wsławił się szczególnym upodobaniem do numeracji rzymskiej i c(_) ;-) Odwiedza nas Alver the Gnom, a po jego uprzejmej propozycji dotyczącej naszej Karczmy "a może to też mam rozpieprzyć?!?" umieściliśmy go w stopce papieru firmowego. Teraz doczekaliśmy się - powrócił do nas z wojska na białym koniu. Attyla, mnich pochodzący ponoć od smoka, przechodząc wstępuje na zimny prysznic, poza tym zawsze wie kiedy wstać i wyjść :). Tofu ponownie opuścił nas i udał się do Japonii, skąd, jak obiecują sobie wszyscy, przywiezie nam furę egzotycznych prezentów (nie tylko herbatę ;)!!! Można tu też usłyszeć pieśni Wędrownego Barda i gromkie okrzyki imć Dymiona, który broni honoru kobiet i naszej Karczmy. JRK przynosi różne ciekawe rzeczy i pije wapno. Ostatnio mamy nowego dostawcę szmuglowanego piwa - Mr.JackSmitha, który zaczął też parać się pracą barmana i jest w tym debeściarski :-) Wieczorami lub nocą przychodzi Kerever cierpiący na bezsenność, odkąd po raz pierwszy odwiedził Sosarię. Śni o tej krainie na jawie. Wieczory i noce to też ulubione pory gnoma Desera, który wpada na piwo zawsze z nieodłącznym worem pełnym artefaktycznych artefaktów (ale nie posiada największego skarbu naszego barmana - samonapełniającego się kufelka +5 ;). Rankiem zjawia się krasnolud Kastore, znany Zabójca Trolli, przychodzi opowiadać o swych wyprawach i walkach stoczonych rzeczywiście lub jedynie zmyślonych. Nemeda gdzieś tu się czai w mrocznym kątku, szukasz magii nekromanckiej, wypowiedz jej imię a pojawi się od razu. Jest także Shadowmage, który z uporem godnym lepszej sprawy czatuje na to, żeby być pierwszym i gotów jest się z każdym pojedynkować na Fireball`e... ;-) NicK próbuje w przybudówce zorganizować gorzelnię - zamarzyło mu się piwo własnej produkcji. Ostatnio zaniedbał trochę warzenie piwa, poświęcając swoją uwagę Duszkowi, którą za obopólną zgodą usidlił i zaprowadził przed ołtarz (gwoli ścisłości to nie jest pewne, kto kogo gdzie zapędził, ale tak to w opowieściach bywa, że cny rycerz damę serca swego przed ołtarz prowadzi, a nie odwrotnie... ;))). Yosiaczek wsławiła się tym, że w ogniu dyskusji postanowiła zademonstrować swoje zdecydowanie i użyła czołgu (pożyczonego od Admirała Pellaeona) jako argumentu i wjechała do Karczmy przez... ścianę, co zmusiło obsługę do jej późniejszego magicznego odbudowania... [ściany, nie Yosiaczka] :-) Cóż, poza tym łączy ją trochę niejasny związek z porucznikiem Yoghurtem ;-) AQA natomiast uczy się od Admirała Pellaeona za niebiańsko wysokie stawki (ale w końcu sam Wielki Admirał udziela korepetycji... ;)) obsługi Generatora Czasoprzestrzennego, co może mieć dla naszej Karczmy wiekopomne konsekwencje... :-). Zdarzają się także historie jak z telenoweli, czego przykładem jest Pijus, który podejrzewa (z bliżej nie skonkretyzowanych powodów), że jest dawno zaginionym bratem Szamana (o czym ten oczywiście nic nie wie i wszystkiego się wypiera... ;)). Pojawił się także w naszej Karczmie silny desant z Wielkiego Miasta Portowego Północy, wśród którego wyróżnia się Rogue, będąca, co wiedzą dobrze poinformowani, blisko związana z Gambitem... Obok wejścia stanął słynny sprzedawca kiełbasek w bułce Dibbler - zachwala swój towar Gardło Sobie Podrzynając ceną. Nikt jednak nie próbuje jego kiełbasek dwukrotnie - świadczy to o roztropności miejscowej klienteli. Od czasu kiedy w ekipie mafii gdańskiej pojawiać się zaczął Ingham konieczne stało się zainstalowanie spluwaczek oraz wyłożenie dyżurnych szmat. Panowie maja bowiem dziwaczny zwyczaj witania się poprzez plucie. Z tamtych regionów przybywają czasem Pasterka i Kane: Dzicy Barbarzyńcy z Dalekiej Północy, siedzą i popijają grog zrobiony według przepisu Mamy Muminka, siejąc przy tym ogólny zamęt i spustoszenie w karczmianych zapasach... Powiadają, że w puszczy żubr jeno występuje, ale okazuje się, że nie jest to do końca prawdą. Lechiander też występuje, tyle, że jako wielki spec od Half-life`a i Fallout`a, czym zwiększa znacząco nasz karczmiany potencjał wszechwiedzy... ;)
Jako że Karczma miejscem jest niezwykłym, niezwykłe są w niej także i najzwyklejsze zdawałoby się przedmioty. Ale w błędzie jest ten, kto tak będzie myślał - nawet nasze szafy maja swoje sekrety... Z takiej właśnie szafy (należącej nota bene do Holgan) wynurza się regularnie Puynny (z tego co udało się ustalić, jest to chyba skutek zabawy Generatorem Czasoprzestrzennym przez AQA... :)
Z żadnej szafy, ani innego wymiaru nie pochodzi Piotrasq, ale za to on sam przyprowadził do nas razu pewnego niezwykłego gościa: słonika koloru seledynowego, który od razu stał się naszą karczmianą tajemnicą... Magów dyżurnych u nas jak psów, ale tylko jeden sprawia szczególny kłopot :-) Zasłużył się Kanon przybytkowi, a ciągle: a to weny na zapis nie ma, a to skryba zwiał albo leży pijany. Jednak teraz błąd naprawiony i należne w stopce miejsce przyznajemy z przytupem! Nawet mniej uważny obserwator dostrzeże, że w okolicach szynkwasu kręcą się ostatnimi czasy jacyś podejrzani klienci. Jeden z jakąś kokardą? Gdy zapytać barmankę odpowie (po brzęknięciu monetą oczywiście), że to Osioł zwany KaPuhY, w pyszczku mający balonik, a na ogonku kokardkę. Kiedyś był Osłem pod ochroną, ale zmieniło się to w chwili kiedy wybrał nową drogę kariery - Kaloryfera Żeberkowego. Uważając na ostre zęby czterokopytnego na blacie baru cały czas próbuje przysiąść TrzyKawki. Hmmm, czyżby jedna kawa nie starczała? W razie czego przypomnijcie sobie Mazia. Tego Mazia, co to zimą chodzi w misiu. W swięto zawsze wkłada krawat pod kołnierzyk, krawat z gumka, trochę pije, lecz jak leży! Jednym słowem - pan poeta, wasz liryczny, zwiewny przyjaciel! [Tu ukłon w stronę dam]. Gilmar także pije, piwo Tychy, sam aromat... i podobno on właśnie mówił, że z ryb to tylko rypanie i walenie. Czy może z waleni to tylko ryby i... nie wiadomo. Zresztą, kto by to wszystko dziś pamiętał? Ważne, ze oto ostatni kowboj Rzeczpospolitej, co klamry jego ogłaszają. Od dawna winniśmy grzechu zaniedbania i nie wskazaliśmy kilku gości siedzących o, przy tamtym stole. Kargulena – ryba, która mówi. Kilkoro z nas czasem zastanawia się, czy do lokalu nie należałoby przynieść jakiego akwarium. Widzący siedzi tam *wskazuje ruchem głowy*, w otoczeniu mysiego zapachu. To człek zagadkowy, który słowem swoim tyle jednocześnie zawikła, co rozjaśni. Meghan (mph) – to osobna historia, ale wszem znane są jej kłopoty z żółcią. Niektórzy mówią (a my nie przeczym tak całkiem i do końca), że to po prostu sympatyczna egocentryczka. Jak my wszyscy :-)
Widziano tutaj nawet VIPów pijących kakao, ale o tym sza - jesteśmy znani z dyskrecji :-)
W sezonie jesienno-zimowym podajemy wszystkim zziębniętym grzańce najróżniejszego sortu i w dowolnych ilościach (bardzo potrzebującym i bardzo zasłużonym nawet za przysłowiowe "Dziękuję" ;-) Poza tym na pięterku można spędzić noc - oddano właśnie do użytku wyremontowane pokoiki (które, należy dodać, zimą są dobrze ogrzewane, a latem klimatyzowane) . "Więc niech umierają słowa nasze - na to są, przez to są."
[Bar jest ciemny; kilka postaci siedzi przy kontuarze pijąc w milczeniu; nie mówiąc do siebie i nie patrząc na siebie trwają w cichym porozumieniu ludzi uprawiających rozpustę i oddających się nałogowi, a barman o twarzy apostoła rozumiejącego słabość ludzkiej natury stoi w półcieniu brzęcząc kostkami lodu i porusza się bezszelestnie z jednego końca baru na drugi niby bóg niegodziwości, wyposażony przez naturę w twarz ascety]
Poprzednia część: https://www.gry-online.pl/S043.asp?ID=11451645&N=1
Paprykarz szczeciński został opracowany w połowie lat 60. XX w. przez pracowników laboratorium PPUDiR Gryf ze Szczecina na zlecenie szefa produkcji Wojciecha Jakackiego. Paprykarz szczeciński był wynikiem pomysłu racjonalizatorskiego na zagospodarowanie odpadów po wykrawaniu kostki rybnej z zamrożonych bloków rybnych. Pierwowzorem paprykarza szczecińskiego była afrykańska potrawa czop-czop, którą na początku lat 60. skosztowali i zachwycili się jej smakiem technolodzy z polskich statków-chłodni podczas pobytu w portach u wybrzeży Afryki Zachodniej.
Poza mięsem (uzyskiwanym ze ścinków powstałych przy krojeniu zamrożonych bloków rybnych w kostki) w ilości 50% zawartości puszki konserwowej z różnych gatunków afrykańskich ryb (m.in. gowik i pagrus), w pierwotnym oryginalnym paprykarzu szczecińskim była pulpa pomidorowa sprowadzana z Bułgarii i Węgier, ostra afrykańska papryczka pima, warzywa i przyprawy. Pierwsze puszki paprykarza zeszły z taśmy produkcyjnej Gryfa w 1967 r. 1 grudnia 1968 r. szczecińska puszka paprykarza otrzymała znak jakości Q.
Paprykarz szczeciński eksportowano do 32 krajów. W Kolumbii podrobiono paprykarz szczeciński i produkowano podobny wyrób, m.in. również na eksport do krajów sąsiednich. Po utracie przez Polskę łowisk afrykańskich, do paprykarza trafiał atlantycki mintaj i miruna, a w latach 80. falklandzki błękitek (niechętnie przyjmowany wśród konsumentów ze względu na znaczne i powszechne skażenie tej ryby pasożytem Kudoa alliaria występującym w mięśniach, a przypominających ziarna ryżu, które są w paprykarzach).
Podczas kryzysu gospodarczego w Polsce Ludowej paprykarz często nie trzymał pierwotnej normy zawartości 50% mięsa rybiego, a poza mięsem rybim trafiały do niego odpady: łuski, fragmenty płetw, ości, głowy i kręgosłupy rybie. Istniała również wersja paprykarza z kaszą pęczak zamiast ryżu. Obecnie (od początku lat 90) paprykarz szczeciński nie jest produkowany w Szczecinie. Ponieważ nazwa "paprykarz szczeciński" nie była zastrzeżona, podobne wyroby rybne pod tą nazwą produkuje wiele różnych firm na terenie kraju.
Pod koniec lipca 2010 marszałek województwa zachodniopomorskiego zwrócił się do Ministerstwa Rolnictwa o wpisanie Paprykarza Szczecińskiego na Listę Produktów Tradycyjnych i tym samym wynikła szansa na zakończenie długiej batalii o odzyskanie przez Szczecin praw do kultowej puszki. 22 grudnia Paprykarz oficjalnie stał się Produktem Tradycyjnym.
Flanela – miękka i lekka tkanina bawełniana lub wełniana o dobrych właściwościach termoizolacyjnych, należąca do grupy tkanin z okrywą runową (włókienną). Stosowana do wyrobu ubrań, bielizny (zwłaszcza piżam), pościeli. Tkana splotem płóciennym, mało podatnym na uszkodzenia mechaniczne, lub skośnym. Należy do grupy welurów drapanych, bowiem miękką, delikatną okrywę włókienną uzyskuje się poprzez drapanie, a następnie strzyżenie jej powierzchni.
właśnie mnie uświadomiłeś, że jestem w cholerę głodny .... a dostawca jedzenia będzie dopiero za 15 minut
Nie tylko wygodnie ale i trendy. Jeżeli wychodząc z domu, spostrzeżesz pustą kieszeń w Twojej flaneli....
...wiedz że coś się dzieje.
Kocham mój welur drapany, a chińskie je(dwa)bię!
P.S.: A ja lubię rybie kręgosłupy, fajnie chrzęszczą w zębach W mipuszkach byczków można znaleźć.
A ony post był o wyższości sałatki z makreli (bez makreli) nad kultowym Paprykarzem Szczecińskim i o przetwórstwie rybnym co to je Widzący poznał lekutko od kuchni. Może to nawet lepiej że poszedł na zmarnowanie.
Przetwórstwo rybne uprawiałem w niedzielę. Kot miał radochę, ja miałem radochę, a zamrażarka więzi ryby nim trafią na patelnię.
Makrela wędzona już leży w lodówce, w czeluściach szafy znalazłam jakąś starą flanelę, więc już wiem, jak będzie wyglądała moja kolacja.
A póki co walczę z sennością, klapy mi coraz bardziej ciążą....
nareszcie piątek
fajnie, na weekend jadę do pragi :)
coś godnego uwagi w pradze jest?
Dokładnie tak, lub tramwaj i bardziej peryferyjna dzielnica.
Nasi kantorowcy przy praskich to Zuchy przy Specnazie a knajpiarze podobno spuścili całą krew z Draculi.
Z ciekawostek oprócz stałego programu polecam muzeum rolnictwa z fantastyczną ekspozycją traktorów, mieści się ono obok wiecznie remontowanego muzeum techniki (może już czynne?). Z parku obok ekstra panorama warta fotki.
Pepiki wyspecjalizowali się w różnych chwytach, np. możesz wejść na zamkową górę normalnie drogą lub romantycznie ścieżką przez ogrody na zboczu. Pięknie sobie idziesz, kwiatki pachły ptaszki bździły i jak jesteś w 2/3 wysokości, zonk! budka z kasą i 80 korunek.
Na wschodzie nie, ale w środku Europy?
To miasto sklepikarzy o mentalności oscylującej pomiędzy złodziejaszkiem a żigolakiem, wyrzuty sumienia tłumią obarczając winą swoje ofiary, że głupi, że bogaci, że ich za dużo. Taki bezczelno-pogardliwy sposób walenia w rogi, menu z cenami netto, tabele przeliczeniowe walut z małym dopiskiem że tylko dla transakcji powyżej 40 tysięcy koron i dziesiątki innych.
Krótko mówiąc, pojechać, zobaczyć i olać moczem złocistym.
Klapy od flaneli? Seks ... widziałem gdzieś to słowo...
Chrome gnom, IE ssie, tym co się wybiera jest Opera.
Ziewdobry.
Chyba kurna pójdę do lasu na grzyby... a potem chętnie się spiję i upodlę, obowiązkowo we flaneli i z puszką paprykarzu.
Wyszukałżem koszulu flanelowu, najprawdziwsza z prawdziwych, kazionna z PRLu. Jak ktoś znajdzie oryginalny Paprykarz Szczeciński to podeślę do uwalania.
Kurczę, chyba u mnie za ciepło dzisiaj na flanelę... ale wieczorem obowiązkowo :)
Poprawiłem sobie nastrój artefaktycznym piwem i starym a dobrym Fields of the Nephilim :)
http://www.youtube.com/watch?v=G8NMayki4Uc
Dzięki flaneli, którą już wdziałem i obowiązkowemu paprykarzowi, który zakupiłem mimo, że z piwem komponuje się średnio, chciałem pochwalić się płytą :)
Zdarza mi się dostawać płyty, nawet w dziwny sposób czym się kiedyś chwaliłem ale z dopiskiem dostałem po raz pierwszy i do tego prosto z królestwa.
Kurczę, naprawdę mi miło :)
Obecny :) Po dniu pijaństwa i lenistwa nadrabiam zaległości w robocie.
Może potem pójdę na grzyby i browara :)
praga to syf
nie polecam
tabun bydła jak tatanek w tańczącycm z wilkami. niby pięknie ale tak jakoś nie prawdziwie. nie było dosłownie czemu zrobić zdjęć
jedynym plusem to ładne czeszki oraz jointy z zimnym kozłem w pubie
Pub i piwo ok. Czeszki są przereklamowane.
P.S.: Onet donosi, że:
Czesław Mozil uprawia seks. Niebywałe ^^
... a pewna biznesłuman ma piękny interes.
Tymczasem mężczyźni z RPA potrafią wymienić wiele powodów, dla których należy gwałcić lesbijki.
Pragę lubię, ładne Czeszki mieszkają gdzie indziej, a na jointy to tam -> http://www.youtube.com/watch?v=G7Xda-vFfjI&feature=fvst :)
Żyto?
P.S.:
A słynny portal dezinformacyjny onet.pl obwieszcza:
Polscy kierowcy, półleżący w kubikowych fotelach i trzymający kierownicę „na pizzę”
(http://religia.onet.pl/publicystyka,6/ze-sw-krzysztofem-za-kierownica,446.html)
Ponadto Naukowiec z Kostaryki odkrył gatunek komarów, który jest bardzo wybredny, jeśli chodzi o jakość środowiska wodnego. Komary z rodzaju Dixa Midge mogą przetrwać tylko w bardzo czystych akwenach wodnych, które cechuje wysoka zawartość tlenu.
(http://wiadomosci.onet.pl/nauka/nieznana-wlasciwosc-krwiozerczych-owadow,1,4822530,wiadomosc.html)
Odkrył gatunek komarów bytujący w każdej rzece na świecie, nono, to prawdziwe osiągnięcie. Przy okazji odkrył tez znaną od co najmniej stu lat właściwość wód, iż wraz ze wzrostem stężenia zanieczyszczeń (róznego pochodzenia) oraz postępu naturalnych procesów samooczyszczania - spada jej natlenowanie. Poza tym - to wcale nie gatunek.
Impressive. Kubikowe łby.
Mnie kurcze bezinteresowna praca uzależniła... jak dużo zrobić i nie zarobić, takie hobby :)
Piwa mi się chce, ktoś podrzuci?
Dzieki Kanonu :)
Lecha nie, gazowana woda ale reszta i owszem :)
Żeby nie wyszło żem jakiś dolnośląski faszysta to piję właśnie Kasztelana z Sierpc... gdziekolwiek są Sierpce ;)
Do roboty... kury, kaczki, krowy i literatura... i paprykarz :D
Radni PiS stanowczo sprzeciwiają się w apelu finansowaniu z budżetu Płocka "przedsięwzięć kulturalnych, mających na celu wyśmiewanie, oczernianie wartości chrześcijańskich, wiary i księży".
Projekt R.U.T.A określają jako "lewacką kapelę", a działania prowadzone przez osoby z nim związane oceniają jako godzące "w wiele uniwersalnych wartości, stanowiących o tożsamości naszego społeczeństwa".
odpowiedź zespołu - Apel uważamy za absurdalny już w samych określeniach RUTY jako projektu "antypatriotycznego", "antyklerykalnego" i "lewackiego"...
... zespół wykonuje "POLSKIE pieśni buntu i niedoli, nie zaś np. rosyjskie czy (o zgrozo!) niemieckie".
http://www.youtube.com/watch?v=ywNKXFe4o9Y&feature=relmfu
Ja p.......
Cześć.
W związku z tendencjami konsumpcyjno, konfekcyjnymi, pragnę przypomnieć słowa starego subiekta narodu wybranego.
Jak ten szmat jest flanel, to ja jestem arcybiskup. A paprykarz, owszem, może byc, byle koszerny.
Koszul nie oddamy, mamy Gwiazdę Śmierci i nie zawahamy się jej użyć.
Edit: E pluribus unum.
Wy się tak wyśmiewacie z tych flanelowych koszul, a one naprawdę są świetne do noszenia. Oczywiście mogą też być milsze dla oka niż te, którymi pochwalił się Widzący.
Od poniedziałku mam urlop, więc zaczęła się robić pogoda - oby starczyło jej animuszu co najmniej na przyszły tydzień.
Pogoda była rano przez godzinę teraz są zawieje, zamiecie, leje, siecze i spodziewam się apokalipsy... galop jeźdzców już słychać.
Przewiercam się przez ściany. Jedna już pokonana, druga czeka na swoją kolej, kolej... o ile wiertarka nie zastrajkuje.
Noż kurdę w złą godzinę o tej pogodzie napomknęłam... W Warszawie noc, błyska, leje, grzmi, nic tylko siąść i płakać.
Piotrasq, a co na to żona?
I co ma wspólnego urlop z socjalizmem? Moja firma jest zgnile kapitalistyczna od podszewki.
Trzecia ulewa nad wioską dzisiaj :) Jak nic zaraz coś pieprznie.
Ściany podziurawiłem... od kilku godzin mówię, że pocągnę kabel, kurde, w końcu muszę.
Na kapitalizm i socjalizm pasuje mi tylko jedno określenie - terroryzm :)
Bo za socjalizmu miałem w dupie, czy jest kasa, czy nie ma - jechało się na urlop i już.
Guzik nie ulewy. Ulewa, zawieja i zamiecia, to była, gdy dostojnym krokiem zmierzałem w kierunku pewnego urzędu. Przekraczałem własnie arterię komunikacyjną o znaczeniu strategicznym (a trwało to długo, bo tradycyjnie, jak to u nas, jest w remoncie) gdy z nieba spadł podobny do obiecanego Noemu potop. Spadł szybko i z dużej wysokości. Jako że ubrany byłem stosownie do pogody, która panowała w momencie gdy wychodziłem (32*C w cieniu, słońce w pełni) nie trwało to długo, zanim przemokłem do ostatniej niteczki. Musiałem wyglądać absolutnie żałośnie, bo mnie urzędniczki obsłużły szybko, sprawnie, bez kolejki i wahania oraz pozytywnie - co, razem wzięte, byłoby w innych okolicznościach nie do pomyślenia.
P.S: Znów grzmi, błyska i leje.
Ukłony.
Jakoż, iż nie bywałem w doma ostatnio, zauważyłem. że :
Gdy flanela nas ociera,
a paprykarz w zęby kłuje.
To oznacza, już nie chybnie
żeśmy zwykłe ......???
Edit:Wychodzi na to, że do urzędów trze z kubłem cieczy napierać:)
*maruda mode on* - Pograłbym w coś... i się sponiewierał... i kopnął telewizor... i napluł w sejmie... i kilka innych równie fajnych rzeczy zrobił!
Chyba wezmę się do pracy.
Mityczny kabel pełen artefaktycznych sygnałów domofonu pociągnę jutro... też jest dzień bo apokalipsę przesunęli... jak zwykle, dziady!
nad morzem byłem, wieje jak cholera, ryba średnio smaczna jak zawsze, plaże puste a ulice pełne baloników i kogucików na druciku. asfalt nawinięty, winkle przejechany ... a moje plecy umierają
Witania.
tygrysek------>ryby polecam w Sztynorcie (Mazury) środek wioski otwarta smazalnia w tym godzie, lin taaaki cena taka:)
Ogólnie lukam na kalendarium, a tam 21 sierpnia, jak to? Już?
Edit: Dupa Jasiu karuzela.
Albo w pływającej wędzarni na kanałach. Nawet chłop ma branie, bo kiedy zajechaliśmy po węgorza, to z 3 podpływających za nami łajb wrzeszczeli: - to my dzwoniliśmy, to my! Nie sprzedawać tym z Rubina, bo dla nas zabraknie!
rothon----->parę wiosen już pomykam po akwenach mazurskich,gdzie takowa wędzarnia występuje i jak wygląda?
Wyskakując z kanału szymońskiego, lecąc w kierunku na Jagodne, z prawej burty łajba-kiosk na kotwicy stoi. Wielki baner z numerem telefonu i 2 gości ryby wędzone sprzedaje. Młody cumy bierze, a stary sprzedaje. Uwaga - pierwszy sezon, bo w roku ubiegłym ich jeszcze nie było. Sam byłem w szoku, bom myślał z daleka, że to stacja paliw! :-D
Jak znajdę zdjęcie, bo gdzieś mam, to wrzucę.
Jezioro chyba szymoneckie, nie pamiętam dobrze, ale jak popatrzę na zdjęcia to najwyżej zweryfikuję.
Cześć smokaci
Co to może być "Bolszewicka propaganda mainstreamu"?
Ja optuję za objawem choroby.
Dzięki polukam, chyba rzeczywiście od nie dawna bom na Szymonce bawił w tym roku, bywał sklepik pływający onegdaj z 20 wiosen temu:))
edit:barabasz
Obudziłem się o świcie i przestraszyłem, że jest cudownie i fantastycznie, okazało się, że wciąż śniłem, po właściwym przebudzeniu okazało się, że wszystko jest w normie mamy poniedziałkowy poranek.
Czyli jak zwykle....
Jeszcze tylko miesiąc, wytrzymam. Potem dwa tygodnie słońca, morza i wycieczek.
Komunikat ze strony www.kupbilet.pl
Limit osób w serwisie wyczerpany. Prosimy spróbować za jakiś czas.
Po wejściu do systemu możesz w nim przebywać maksymalnie 20 minut
lub wykazać maksymalnie 3 minuty bezczynności.
Po tym czasie zostaniesz usunięty z systemu.
I właśnie dlatego pierdolę system :)
Coś mnie podkusiło i z nudów poczytałem wątek o bolszewickiej propagandzie.
No i po co ? Ciśnienie od razu poszło w górę, nerwy uruchomione, a niemłody człowiek już jestem.
Co to się stało z tym człowiekiem ? On naprawdę kiedyś normalny był.
Pewnie to wpływ gier komputerowych, ale jak czasami pomyślę sobie o karabinie maszynowym...
:)
Ukłony.
Pomponiuszu----->propaganda wszelakiej nazwy istniała, istnieje i budiet:) istnieć, ooolać. Karabin? lepiej piwko lub lufa do ręki niźli kupę złomu. A jaki Ty stary? Co maja insze smoki powiedzieć hi hi hi.
Cześć Smokate!
Słoneczne pozdrowienia znad morza, nawet słońce tu bywa. Ryba była niezła, choć akurat karguleny zabrakło i nie miałam okazji spróbować.
Nie mam powodów do nerwów, cieszę się brakiem konieczności patrzenia na zegarek, możliwością gadania tylko (!) o pierdołach. Jest cudownie :)
Mało kto pamięta, ale 10 lat temu, prawie równo, odbyło się... pierwsze spotkanie karczmowe. Piszę dziś, a nie 25.08, bo do końca tygodnia nie będę miał chwili.
https://www.gry-online.pl/S061.asp?ID=54
:-)
Faktycznie dziesięć lat temu i to w moim Danzigerze.
Masz może statystykę ile żyje smok nim umrze albo zwariuje?
Uprzejmie donoszę, że nadal jestem w posiadaniu ok. 40 dni urlopowych, tak więc chętnie wykorzystam kilka z nich na jakieś spotkanie karczmowe. Co prawda rozstałam się z samochodem, ale jako że czas podróży pociągiem skraca czas podróży koleją, to dam radę dojechać (prawie) wszędzie.
Przed chwilą z zachwytem odkryłam, że mogę w czwartek przetransportować się do Gdańska wstając nie przed 5-tą, a po 7-ej. Uff.
A moja jedyna na 3 rok studiów ruszy od października. Starym...
Gratsy! Człowieku, najlepiej córka! Wiem co mówię! Mam ukochanicę!
No właśnie ja też chcę córkę. Żona zachwycona, bo myślała, że chłopy to tylko synów chcą.
Ukłony.
WIEELKIEEE GZ Pomponiuszu!!! Trza Ci będzie sporo farmić teraz babeczki to wydatek:)
Piotrasq, zdrowia małżonce a cierpliwości Tobie.
Też mam córkę i tylko jedną, da się przeżyć.
Joł :)
Piotrasq - ma, nawet kilka i sklep ;) Ale tą mi ukradli nim zdążyłem wpaść na pomysł zarezerwowania. Powinienem chyba podać o naruszenie dóbr :D
Kanonu - grać mi się chce, a i okazja jest więc pewnie Was dzisiaj pomęczę :)
Piotrasqu - gratulacje!
A kiedy odchowasz pociechę, to się jej opowie "legendę o słoniku".
Witania.
40 gradusów w pokoju, zmieniam się w jaszczurkę typu gekon, zaczynam chodzić po ścianach.
Zaraz lunie i będzie napieprzać piorunami... wicher już wyje.
Pora zorganizować sobie podwieczorek :)
Proponuje by do preambuły karczmianej dodać wiersz Tuwima "Pocałujcie mnie w dupę".
Uzasadnienie: uważam, iż wiersz jest świetny i doskonale oddaje naturę smokowatych.
Aaaaaa co Wy na to???
Edit:http://www.youtube.com/watch?v=1cV7piRXOeA&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=8fK_QlWYnVE
a tu macie smokowate coś smakowitego
;0)
RAZ TYLKO DANY CI CZAS,
ANI ON TWÓJ ANI CZYJ.
Alkohol niszczy szare komórki!!!
Ale te najsłabsze :-)))
Na budowach już nie pijają, a i wytrzeźwiałki pustawe, ehhh i mama mnie obudziła.
Witania.
Z cyklu "Dziś pytanie kiedyś odpowiedź"
Jak smoki radzą sobie z bezradnością, beznadzieją, czarnowidztwem i całym ciemnym chłamem, który czasami smoka otacza? (alko, dragi, lub śmierć teściowej nie pomaga)
Radzą sobie jak mogą. Często sobie nie radzą. Rad nie rad, trzeba jakoś coś do przodu bo inaczej chłopaku to gnuśność i łzy tylko.
--------------------------------------------------------------------
[EDIT]
Żeby nie było, wybieram gnuśność i łzy :)
Jak smoki radzą sobie [...]
Ja piję. E ... tzn. już nie piję. E ... to co ja teraz zrobię?
Jaka florystyka?
Ja uważam że smokowi przystoi wyłącznie deflorystyka!
Szydełkowa oczywiście, grubym szydłem.
jeszcze trochę to trzeba będzie na samochód się przesiąść bo mi się szron na brodzie robi
Ukłony.
Widzący------>a jak ktoś nie ma szydełka lub grubego? :))
tygrysku----->ujmę to krótko pizgało dziś okrutnie, aż mi szydełko zmarzło:)
Dziś kącik naukowy i pytanie do smokowatych.
Zakładając, iż pula atomów na Ziemi jest ograniczona ciała nasze zbudowane są z cząstek wielokrotnie użytkowanych.
Pytanie: kim lub czym byliśmy dawniej.
Odpowiedzi na piśmie proszę kierować na forum GOla.
Czas do namysłu ograniczony jak nasi politycy.
Każden jeden widział jak ochrona wozi Prezesa, a widzieliście kiedyś jak ochrona przygotowuje kąpiel dla Prezesa?
-Florysssstykkka!
Na podłożu dokoła walały się różnokolorowe płatki kwiatów, listki i kilka stert nierozpoznawalnych badyli. Na twarzy smoka gościł zaś wyraz kompletnej bezradności.
- Złapię za skórę na karku i przywlokę, niech to zeżre... będzie ze mną w fajerbole pogrywał! - mściwie zasyczał Trzykawki
------------------------------
(A ty, Ciem, może nieco ogranicz spożywanie :P)
- Wkurwia mnie wszystko...
- Ba, mnie wkurwia już samo wkurwia, na chuj jeszcze to wszystko ?
Wezmę sobie na drogę, będzie mi wierzby płaczące i smak ziemi rodzinnej przypominał :)
Idę jechać pracować.
Kobita szczęśliwie dokupiła do elektrycznego sekatora traktorek. Ma widać poważne działkowe zamiary, ona kosi trawę i kilka chodzonych seansów za kosiarką obudziło w niej miłość do kosiarki z kierownicą. Widzący będzie przycinał żywopłoty.
Witania.
Kanonie ---->oki, fajowo:)
Widzacy------>kask+stalowe rękawiczki polecam hi hi hi, aaa i gogle bo wisz jak te traktorki posuwają.
No i przyszła pora. Trzymajcie się Smoki ciepło i zdrowo, a i zeżreć jakies barany należy.
Ruszam w drogę ale jak tylko znajdę w tym wiatrakowie neta, to się odezwę.
Papatki :)
Witania.
Jak będziesz lepił buły i gniótł chleby to pamiętaj, że to dla dobra ojczyzny gnieciesz. Deseru szybko zleci i się napijem w Grudniu po południu u Kozika:)
Edit:Jak byś się nudził to proszę coś do pobicia, a nie gniecenia.
Na liście Polskich Rekordów i Osobliwości, w kategorii najdłuższe zdanie, znalazł się Jerzy Andrzejewski za książkę „Bramy raju” wydaną w 1960 r. Dzieło składa się z dwóch zdań na 119 stronach. Pierwsze ma 24 797 wyrazów. A drugie brzmi: I szli całą noc.
Jak zwykli mawiać holenderscy piekarze: Als alle gekken konden vliegen hadden we een permanente zonsverduistering, co w wolnym tłumaczeniu znaczy Komu w drogę, temu nostalgia
http://www.youtube.com/watch?v=LanCLS_hIo4
obudziłem się z myślą, że dziś niedziele ... a nie qrwa ... poniedziałek
aloha Smoki
Czy z nory wylazło rozejrzało się schowało...?
http://patrz.pl/filmy/kabaret-moralnego-niepokoju-polacy-w-londynie
Cześć smokaci
No niby wtorek, ale jakiś taki poniedziałkowy.
Kobita paprykarzowe plamy mi wyprała, normalnie brak szacunku dla historii.
jeżeli widzisz na ścianie krzyż, to wiedz, że coś się dzieje!
http://porywaczzwlok.blogspot.com/2011/09/joanna-idczak.html
wracam do lustrzanki
na oku mam Canon 600D