Graliśmy w Assassin's Creed: Unity – nareszcie spore zmiany w mechanice rozgrywki! - Strona 2
Choć Ubisoft przestawia Unity jako rewolucyjną odsłonę serii (i to nie ze względu na osadzenie akcji w czasach Rewolucji francuskiej), to zwykle do tego typu obietnic podchodzimy sceptycznie, jak się jednak okazuje nowości jest sporo.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Assassin's Creed: Unity - Arno Dorian, zabójca nowej generacji
Rogue nie było jedyną grą z serii Assassin’s Creed, która na targach Gamescom pojawiła się w grywalnej formie. Przybyli do Kolonii dziennikarze mogli też wypróbować w akcji Unity – tę większą i zdecydowanie ważniejszą odsłonę popularnego cyklu. Nie ukrywam, że mocno liczyłem na taką możliwość i z radością chwyciłem Xboksowego pada do ręki, by sprawdzić, jak steruje się zabójcą nowej generacji. Co prawda, francuski koncern pozwolił mi wcielić się w rolę Arno na raptem kilkanaście minut, ale to w zupełności wystarczyło, by poczuć zasadnicze różnice wynikające z przesiadki na nowy silnik.
Na potrzeby gamescomowego pokazu Ubisoft przywiózł do Niemiec krótkie demo, zawierające jedną misję w trybie kooperacji. Jak już zapewne wiecie, co-op w Unity nie będzie wyodrębnionym wariantem rozgrywki, ale elementarnym składnikiem singlowej kampanii, odpalanym za pomocą typowego dla serii markera na mapie świata. Scenariusze te projektowane są z myślą o dwóch lub czterech graczach, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by zmierzyć się z nimi w pojedynkę. W takim wypadku trzeba jednak wziąć poprawkę na poziom trudności – samotnicy muszą liczyć się z dużo większym wyzwaniem.
Pierwszy kontakt z grą jest bardzo ciekawym doświadczeniem – Arno porusza się dużo bardziej realistycznie od swoich kolegów, czuć to niemal w każdym wychyleniu gałki analogowej do przodu. Przepaść w stosunku do poprzednich odsłon cyklu jest bardzo wyraźna. Porównać to można do przesiadki z Grand Theft Auto: San Andreas na GTA IV. Zmiana kierunku biegu nie odbywa się już w ułamku sekundy, widać, że asasyn musi w naturalny sposób przerzucić ciężar ciała na drugą nogę, co objawia się bardzo delikatnym, ale jednak wyczuwalnym opóźnieniem. Mocno poprawione animacje można zauważyć także w trakcie wspinaczki. Choć Arno pokonuje kolejne metry w piorunująco szybkim tempie, czyni to z niewidzianą wcześniej gracją. Muszę uczciwie przyznać, że na głównego bohatera patrzy się teraz z prawdziwą przyjemnością – byłoby głupotą nie spodziewać się jakichś konkretnych zmian w tej kwestii, ale nie przypuszczałem, że będą one tak duże.
PRACA U PODSTAW
Praktycznie wszystkie animacje zabijania z ukrycia zaprojektowano od nowa. Arno nie korzysta już z oklepanego zestawu stealth killów, które podziwialiśmy przez lata w Assassin’s Creed. Kapitalnie prezentują się ataki z biegu, gdzie asasyn najpierw podcina swoją ofiarę, a po przewróceniu przeciwnika efektownie kończy jego żywot uderzeniem ukrytego ostrza w pierś.
Weterani serii będą zmuszeni do zmiany przyzwyczajeń. Bieg nadal znajduje się pod prawym triggerem, a wychylenie lewej gałki inicjuje wspinaczkę, jednak kierunek podróży uzależniony jest od przytrzymania przycisku „A” lub „B” na padzie. Pierwszy z nich powoduje, że Arno wspina się do góry, drugi umożliwia płynne schodzenie na poziom ulicy. Umiejętne wykorzystywanie wystających belek, gzymsów i innych elementów otoczenia jest tutaj absolutnie kluczowe, nie da się więc tego robić sprawnie bez odpowiedniego treningu. Ciężko odzwyczaić się również od automatycznego przyklejania asasyna do krawędzi budynków lub innych obiektów. Funkcję tę trzeba teraz odpalać ręcznie, najpierw aktywując tryb skradania (lewy trigger), a następnie naciskając „A”. W omawianej misji kooperacyjnej, która koncentrowała się na działaniu w ukryciu, często łapałem się na tym, że wymagam od bohatera wypełniania rozkazów, których w Unity już nie ma, przez co z łatwością dostrzegali mnie strażnicy. Warto nadmienić, że gdy Ci ostatni wykryją nas, nie kierują się od razu do miejsca, gdzie zauważyli coś podejrzanego. Patrolujący teren wojacy poruszają się bardziej nieprzewidywalnie, potrafią np. okrążyć przeszkodę w inny sposób, niż tylko ślepo zmierzać do celu najprostszą możliwą drogą.