No Man's Sky - sandbox totalny, w którym nawet kosmos stoi otworem - Strona 2
Może się wydawać, że niewielkie studio porywa się z motyką na słońce, zabierając się za MMO z nieograniczoną eksploracją wszechświata, jednak przy odpowiednim wykorzystaniu proceduralnego generowania No Man's Sky może skończyć jako nie lada hit.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry No Man's Sky - w kosmosie nikt nie usłyszy twojego ziewnięcia
Były już gry, które pozwalały nam zwiedzać całe miasta. Były takie, które odkrywały przed nami potężne metropolie. Zdarzało się też, że w wirtualnej rzeczywistości przemierzaliśmy wyspy, krainy i kontynenty. Żadna produkcja nie dała nam jednak możliwości swobodnej eksploracji wszechświata ramię w ramię z mnóstwem innych graczy. Na szczęście, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, już w przeciągu kilkunastu miesięcy zostanie przekroczona i ta granica. I to nie dzięki potężnemu producentowi z nieograniczonym budżetem. Nie, za No Man's Sky, o którym mowa, odpowiada małe brytyjskie studio – złożona z czterech osób ekipa Hello Games.

- rozgrywka skupiająca się na odkrywaniu planet i ich tajemnic;
- praktycznie nieograniczona swoboda przemierzania przestrzeni kosmicznej, proceduralnie generowany świat;
- cel rozgrywki, czyli dotarcie do centrum wszechświata, co ze względu na czyhające tam niebezpieczeństwa wymagać ma długich przygotowań;
- różnorodność planet – każda posiada odmienną atmosferę, faunę i florę;
- możliwość współdzielenia się odkryciami z innymi graczami;
- walka na ziemi, w powietrzu i w kosmosie.
Ten wyjątkowo niewielki nawet jak na realia rynku gier niezależnych zespół zaistniał dotychczas dwiema odsłonami zręcznościówki Joe Danger, która osadzała nas w skórze kaskadera. Pomimo bardzo ciepłego przyjęcia obu jej części nikt raczej nie oczekiwał, że trzeci tytuł tego studia stanie się absolutną rewelacją zeszłorocznej gali VGX. Okazało się jednak, że Hello Games idealnie trafiło w gusta fanów nieograniczonej wręcz eksploracji. Jest to zasługą innego podejścia do tematu science fiction, niż ma większość dzisiejszych twórców: w No Man's Sky nie wcielimy się w kolejnego Master Chiefa czy komandora Sheparda. Wręcz przeciwnie: zamiast ratowania wszechświata, naszym zadaniem będzie jego odkrywanie. Odkrywanie, które, jeśli ufać autorom, może ciągnąć się bez końca.


Inspiracją do tworzenia światów w grze były prace takich pisarzy, jak Isaac Asimov, Robert Heinlein czy Arthur C. Clarke (widoczny na zdjęciu), a w mniejszym stopniu także rozwiązania widziane w Gwiezdnych wojnach.
Jest to zasługa technologii proceduralnego generowania świata (podobną metodę zastosowali między innymi twórcy Cube World). Każdy gracz zacznie swą rozgrywkę na innej planecie, położonej na obrzeżach wszechświata. Celem będzie dotarcie do jego centrum, ale nikt do takiego działania nas nie zmusi. Wręcz przeciwnie: jeśli mamy taki kaprys, możemy wsiąść w swój statek kosmiczny i polecieć na jeszcze dalsze peryferia. Inna sprawa, że to właśnie środek kosmosu najbardziej skusi doświadczonych odkrywców: im do niego bliżej, tym trudniej przetrwać. Częściej napotkamy tam dryfujące w próżni meteoryty oraz planety ze śmiertelnie groźnymi ekosystemami: na ich powierzchni czeka na nas atmosfera złożona z trujących gazów lub stada niebezpiecznych drapieżników.
Centrum nie stanie otworem przed nowicjuszami: niezbędne okażą się ulepszenia kombinezonu, środku transportu czy broni. Bo choć Hello Games przyznaje, że chcieli przede wszystkim stworzyć ciekawy świat, wypełniony różnorodnymi i niecodziennymi planetami z odmienną fauną i florą, to przecież No Man's Sky nadal jest pierwszoosobową grą akcji i od czasu do czasu trzeba będzie sięgnąć po pistolet lub do zamontowanego w każdym statku działa. O ile bowiem na lądzie czyha na gracza przyroda, tak w próżni czekają nas kosmiczne batalie, lawirowanie między meteorytami i wchodzenie w prędkość nadświetlną.