Graliśmy w XCOM: Enemy Unknown - to będzie godny następca UFO!
Od premiery XCOM: Enemy Unknown dzielą nas już tylko tygodnie. Po sprawdzeniu grywalnej wersji możemy stwierdzić, że UFO wreszcie otrzyma godną kontynuację.
Przeczytaj recenzję Strzelając do E.T. – recenzja gry XCOM: Enemy Unknown
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
Pierwsza część serii UFO do dziś uznawana jest przez wielu za jedną z najlepszych gier w historii elektronicznej rozrywki. Nic dziwnego zatem, że z nadchodzącym XCOM: Enemy Unknown wiązane są olbrzymie nadzieje. Dzięki udostępnionej naszej redakcji wersji beta miałem okazję przyjrzeć się temu tytułowi po raz ostatni przed październikową premierą.
W przeciwieństwie do szykowanego FPS-a XCOM, którego akcję osadzono w latach 60., historia opowiadana w Enemy Unknown dzieje się w niedalekiej przyszłości. Wprowadzenie do fabuły jest dość standardowe. Ziemia coraz częściej pada ofiarą ataków kosmitów, więc rządy państw podejmują decyzję o powołaniu tytułowej organizacji, której celem jest zarówno odpieranie najazdów pozaziemskiej cywilizacji, jak i zdobywanie informacji na temat przybyszów z innej planety.
Wcielamy się w dowódcę XCOM-u i od razu zostajemy rzuceni w środek walki. Kampania rozpoczyna się na polu bitwy, w trakcie misji, a kończy zgonem prawie całego oddziału, ale ofiara ta nie idzie na marne, gdyż pozwala na opanowanie podstaw sterowania. Pierwsza godzina spędzona z grą jest w rzeczywistości dużym tutorialem. Krok po kroku zaznajamiałem się z interfejsem potyczek, sposobem działania bazy i wszystkim, co się w niej dzieje. Ten fragment zrealizowany został w godny pochwały sposób. Początkowo byłem prowadzony za rączkę i moja interakcja z otoczeniem ograniczała się do klikania na wskazane opcje. Potem jednak stopniowo uzyskiwałem coraz większą swobodę, a ludzie z bazy stawali się bardziej doradcami niż przełożonymi. Wszystko to wykonano w taki sposób, że nawet nie zauważyłem, w którym momencie skończył się samouczek, a rozpoczęła właściwa gra. Jeśli zatem nie mieliście okazji zetknąć się z poprzednimi odsłonami serii, to bez obaw – opanowanie podstaw nie sprawi Wam żadnego problemu.
Wszędzie dobrze, ale w podziemnej bazie najlepiej
Rozgrywka w XCOM: Enemy Unknown podzielona została na dwie sekwencje – zarządzanie bazą i misje. Pierwszy z tych elementów zrealizowano w formie pionowego przekroju całej podziemnej instalacji. Pomysł ten doskonale się sprawdza i nie tylko ułatwia zorientowanie się w strukturze tego miejsca, ale również pozwala nacieszyć oczy takimi detalami jak np. żołnierze trenujący na mechanicznych bieżniach. W bazie od początku znajduje się kilka kluczowych pomieszczeń. W pokoju sytuacyjnym możemy obejrzeć mapę całego świata z zaznaczonymi poziomami paniki w poszczególnych krajach. Organizacja XCOM finansowana jest przez piętnaście państw rozsianych po całym globie. Jeśli niepokoje osiągną w którymś z nich maksymalny możliwy stopnień, to jego rząd wycofa poparcie dla całego projektu. Aby do tego nie dopuścić, musimy m.in. zabezpieczyć tym terenom monitoring poprzez ulokowanie nad nimi satelitów oraz odpowiadać na prośby o pomoc. Problem w tym, że nie stać nas – zwłaszcza w początkowych fazach rozgrywki – na zapewnienie pełnej ochrony każdemu państwu. Co gorsza, obcy przeprowadzają ataki w kilku miejscach jednocześnie, a my jesteśmy w stanie udać się tylko na jedną misję, co niejednokrotnie wymusza dokonywanie trudnych wyborów. Kolejnym pomieszczeniem jest hangar, gdzie zarządzamy samolotami służącymi do przechwytywania obcych statków. Nie mają one dalekiego zasięgu, dlatego musimy zadbać, aby na każdym kontynencie mieć przynajmniej jedną maszynę. Bez tego, nawet gdy satelity wykryją latającą jednostkę kosmitów, nie będziemy w stanie zareagować.