autor: Szymon Liebert
Alice: Madness Returns - już graliśmy!
Alicja powraca z nowym szaleństwem. Co tym razem czeka nas w Krainie Czarów przefiltrowanej przez wyobraźnię Americana McGee?
Przeczytaj recenzję Alice: Madness Returns - recenzja gry
Artykuł powstał na bazie wersji X360.
W historii gier pojawiło się kilka tytułów, które zostały zapamiętane za swoją niezwykłość i oryginalny klimat. Przed laty taką produkcję udało się stworzyć Americanowi McGee – jego adaptacja Alicji w Krainie Czarów osiągnęła status niemal kultowej. Po wielu latach i kilku mniej udanych grach Amerykanin wraca do marki, która uczyniła go jednym z bardziej znanych ludzi w branży. Na wiosennej imprezie firmy Electronic Arts mogliśmy po raz kolejny poddać próbie talent tego twórcy i przekonać się, jak nowa gra prezentuje się w akcji.
Alicja powraca, aby jeszcze raz przemierzyć zakamarki swojego umysłu, w którym zrodziła się niesamowita kraina, wypełniona najdziwniejszymi stworzeniami. Większość z nich znamy dobrze z innych adaptacji powieści Lewisa Carrolla, ale McGee podchodzi do sprawy w wyjątkowo niepokojący sposób, podkreślając psychodeliczny i zwariowany charakter odlotu mentalnego głównej bohaterki. W krótkim demie mogliśmy przedostać się przez fragment świata, pokonać kilku przeciwników za pomocą surrealistycznych broni, rozwiązać proste łamigłówki, poskakać po platformach i odkryć parę sekretów. Jak można się domyślać, w dalszym ciągu mamy do czynienia z połączeniem platformówki, gry akcji, strzelanki i slashera, w którym nieco doroślejsza, ale wciąż smutna, trupioblada i posępna dziewczyna wytacza hektolitry krwi z pokręconych kreatur.
Fragmenty demonstracyjne zostały wyrwane z kontekstu fabularnego i pozbawione jakichkolwiek przerywników, ale wiemy, że sprawa jest dość prosta. Alicja w dalszym ciągu cierpi na problemy natury psychicznej i spędza sporo czasu w zakładzie zamkniętym. Po kilku latach dziewczyna podejmuje leczenie u pewnego psychiatry i powraca do „krainy czarów”, aby jeszcze raz pozbyć się lęków. Stan wyobrażonego królestwa pokazuje doskonale, że z bohaterką nie jest najlepiej – znowu wszystko stanęło na głowie. Mimo to Alicja nie zamierza się poddać – kolejna podróż może pomóc w rozwikłaniu sekretu tragicznej śmierci rodziców i umożliwić jej powrót do normalności. Żeby tego dokonać, trzeba będzie uciec się do bezkompromisowych środków i przemierzyć prawdziwie surrealistyczny labirynt.
Bohaterka nowej gry McGee dostała sporo ciekawych zabawek, umiejętności i ataków, których oryginalny projekt zasługuje na uznanie. Wzorem Bayonetty Alicja wypluwa z siebie motylki, wykonując podwójne lub potrójne skoki, a także robiąc błyskawiczne uniki. Dwie podstawowe bronie dziewczyny to nóż rzeźnicki oraz „maczuga” w kształcie głowy jednorożca. Pierwsza z nich pozwala wyprowadzać sekwencje ciosów i ozdabiać posadzkę czerwonymi plamami krwi wrogów. Druga reprezentuje atak ciężki i umożliwia odbijanie pocisków. Do tego trzeba dodać sporych rozmiarów minigun (młynek do pieprzu) oraz imbrykowy granatnik, który strzela wybuchową mazią. Kolejną ciekawostką jest dywersyjny królik na baterie – za jego pomocą możemy przechytrzyć przeciwników: odwrócić ich uwagę, a później wysadzić w powietrze.
Jedną z najciekawszych zdolności Alicji było zmniejszanie się do kilkunastocentymetrowych rozmiarów. Przechodząc w ten tryb, nie tylko uzyskamy inne gabaryty, ale też dostrzeżemy ukryte napisy oraz obiekty. W ten sposób odkryjemy drogę do sekretnych zakamarków, a także pokonamy przepaście – dzięki elementom niewidocznych dla zwykłych śmiertelników. Trzeba przyznać, że autorzy napracowali się i nawet podczas krótkiej przebieżki można było trafić na sporo znajdziek: butelek, ryjków prosiaków czy wspomnień. Szczególnie te ostatnie były ciekawe – zyskaliśmy dzięki nim nowe informacje na temat mrocznej przeszłości bohaterki. Zdobycie ponadprogramowego przedmiotu wymagało zwykle przeczesania terenu w poszukiwaniu wskazówek, a później przeskoczenia po niewidzialnych i ruchomych platformach.