autor: Marek Grochowski
Assassin's Creed: Brotherhood - Graliśmy w multiplayer! - Strona 3
Byliśmy we Francji, by zagrać w nową odsłonę Assassin's Creeda. W aspekcie multi Brotherhood prezentuje się znakomicie.
Przeczytaj recenzję Assassin's Creed: Brotherhood - recenzja gry
Od wskazanego na kompasie celu dzieli Cię jeszcze dwadzieścia metrów. Siedząca na ławce kurtyzana raczej nie spodziewa się, że zaraz padnie ofiarą egzekucji. Jesteś przecież doskonale zakamuflowany – w stroju szlachcica przemierzasz spokojnie zatłoczone targowisko, gdzie kręci się mnóstwo ludzi w karnawałowych maskach. W Sienie jest już późny wieczór, dzięki czemu jeszcze trudniej rozpoznać Cię w tłumie. Powoli zbliżasz się do ofiary. Nawet jeśli wstanie i zacznie uciekać, już Ci się nie wywinie. Jeszcze momencik i kolejna cyfra zapisze się w statystykach. Chwytasz za sztylet, bierzesz zamach i… padasz martwy na ziemię. Brawa dla gracza nr 5, który minął Cię przed dwiema sekundami i znowu bezszelestnie otruł.
Multiplayer to najbardziej oczekiwany element nowego Assassin’s Creed, a zarazem powód, dla którego 80 osób codziennie przychodzi do pracy we francuskim studiu Ubisoftu, podczas gdy na drugim końcu świata blisko trzy razy więcej ludzi szlifuje rozgrywkę single player. Zespół z malowniczego miasteczka Annecy, mimo że mniej liczny od ekipy z Montrealu, pod względem wkładu w Brotherhooda ma się czym pochwalić. Wystarczyły niespełna dwie godziny, byśmy nabrali przeświadczenia, że w aspekcie wieloosobowym gra o skrytobójcach będzie megagrywalna.
W podstawowych założeniach asasynowe multi nie odbiega zbytnio od zasad, jakimi rządzi się singiel – naszym zadaniem jest wtapianie się w tłum, ciche eliminowanie zakontraktowanych celów, a po wszystkim – ponowne zniknięcie wśród przechodniów albo szybka ucieczka przed pościgiem. Różnica polega na tym, że wszystko robimy w interakcji z żywymi przeciwnikami, a ci są znacznie przebieglejsi niż postacie sterowane przez konsolę.
W trybie sieciowym przetestowaliśmy dwa warianty. Pierwszy, zwany Wanted, wiąże się z działaniem na własną rękę: każdy z graczy (maksymalnie ośmiu) otrzymuje zlecenie na zabicie innego uczestnika. Mecz trwa dziesięć minut, a wygrywa ten, kto zgromadzi najwięcej punktów. Druga opcja – Alliance – różni się tym, że potyczka dzieli się na dwie 4-minutowe rundy, a do pomocy mamy partnera, w towarzystwie którego staramy się wyeliminować pozostałe dwuosobowe składy.
Przed uruchomieniem trybu Wanted gracze wybierają spośród dziesięciu podstawowych postaci, w tym kilku kobiecych. Autorzy zapowiadają, że kolejne cztery – jak kowal czy złodziej – będzie można odblokować, awansując na wyższe poziomy doświadczenia, inne – np. oficer i harlequin – dołożone zostaną jako bonus do pre-orderów. Natomiast w przyszłości nowych bohaterów otrzymamy w formie DLC, rozprowadzanego za pośrednictwem serwisu Uplay i sprzedawanego za punkty zarabiane w grach Ubisoftu (np. za niewykorzystaną pulę z ostatniego Splinter Cella).
Druga rzecz po wyborze postaci to przyporządkowanie jej dwóch umiejętności oraz perków. Zdolności (np. sprint albo rzucanie nożami) można stosować w ograniczonym zakresie, perki zaś (jak szybkie wspinanie się po ścianach) działają permanentnie. Wszystkie talenty da się w toku gry ulepszać – przykładowo: jeśli tuż po uruchomieniu boosta do szybkości normalnie trzeba odczekać karną minutę, upgrade pozwoli skrócić ten czas do trzydziestu sekund.