autor: Marek Grochowski
2010 FIFA World Cup South Africa - przedpremierowy test - Strona 3
W oczekiwaniu na tegoroczny mundial pograliśmy już w oficjalny tytuł piłkarskich Mistrzostw Świata w RPA. Co tym razem Electronic Arts serwuje fanom futbolu?
Przeczytaj recenzję 2010 FIFA World Cup South Africa - recenzja gry
Zdążyliśmy się już przyzwyczaić, że gdy nad piłkarski horyzont nadciągają Mistrzostwa Świata albo Europy, zawsze, ale to zawsze, poprzedza je premiera specjalnego wydania cyklu FIFA. Nie jest zatem specjalnym szokiem, że skoro w czerwcu najlepsi zawodnicy naszego globu polecą do RPA hasać na tamtejszych boiskach i walczyć o sześciokilogramowy puchar, blisko miesiąc wcześniej na konsolach zagości gra o nazwie 2010 FIFA World Cup South Africa. Inaczej mówiąc: jedyna i niepowtarzalna okazja, by rodzime orły mogły wreszcie zapisać się złotymi zgłoskami na kartach piłkarskiej historii, przynajmniej tej wirtualnej. My byliśmy od nich trochę sprytniejsi i wygraliśmy mundial już w marcu, kładąc swe łapki na przedpremierowej wersji WCSA. I choć do momentu debiutu w sklepach jeszcze czas, zdołaliśmy zanotować pierwsze, istotne spostrzeżenia.
W prawdziwie afrykańskim menu, gdzie z głośników od samego początku sączą się dźwięki etnicznej muzyki, czekają na nas trzy godne uwagi tryby – tegoroczne Mistrzostwa Świata, zestaw klasycznych (czytaj: historycznych) meczów oraz opcja Captain Your Country, czyli cokolwiek przerobiona wersja trybu Zostań Gwiazdą z ostatniej FIFA 10. Poza tym na rozgrzewkę można uruchomić szybki mecz (państwa wybiera się, przewijając listę lub też obracając globus, co wymaga jednakże świadomości istnienia Azji, Afryki i innych ciekawych miejsc). Początkującym pozostaje ewentualnie podszlifować umiejętności na treningu.
Jest przy tym co trenować, bo zmieniono sposób wykonywania rzutów karnych. Chcąc teraz wykorzystać „jedenastkę”, musimy najpierw obserwować wskaźnik w dolnym rogu ekranu, a następnie wcisnąć i przytrzymać przycisk strzału dokładnie wtedy, kiedy podziałka przesuwa się po zielonym tle. W tym samym momencie należy wskazać kierunek, w jakim chcemy kopnąć piłkę, ale trzeba przy tym uważać, bo jeśli za długo przytrzymamy gałkę analogową, poślemy futbolówkę w trybuny. Nasze uderzenie może być mocne lub podcięte (wystarczy w czasie strzału wcisnąć RB), a jeśli jako bramkarz zechcemy zamarkować chęć rzucenia się w którąś stronę, wystarczy, że przytrzymamy bądź to LB, bądź RB. Tyle teorii – w praktyce nowe rzuty karne działają wyśmienicie, a jedynym zastrzeżeniem do nich może być fakt, że... sędziowie zwyczajnie rzadko je w grze dyktują.