Brink - przed premierą - Strona 3
Czy brak jasnego podziału na tryb single i multiplayer, to kolejny kluczowy etap w rozwoju gier? Twórcy popularnej serii strzelanin Enemy Territory są o tym przekonani.
Przeczytaj recenzję Brink - recenzja gry
Dotąd sytuacja była jasna – gry oferowały zabawę dla pojedynczego gracza lub rywalizację mutliplayer, a w większości przypadków nawet obie te formy jednocześnie. Czasami pewnym odejściem od reguły bywał tryb kooperacji. Podział był oczywisty, w związku z czym o ewentualnym zaskoczeniu graczy nie mogło być mowy. Jednak sztywne ramy ustalone wiele lat temu niektórym przestały już wystarczać, stanowiąc spore ograniczenie. Z myślą o tych osobach powstały gry MMO. Nie udało się jednak spełnić oczekiwań wszystkich malkontentów. Korzystanie ze sprawdzonych rozwiązań jest, być może, wygodne dla producentów gier, lecz szczęśliwie nie dla wszystkich. Jednym z deweloperów, który postanowił wpuścić nieco świeżego powietrza na skostniały rynek gier, okazało się studio Splash Damage. Dokonało tego pod koniec maja 2009 roku, ujawniając światu swoje kolejne dzieło – strzelaninę FPP pt. Brink, która tylko z pozoru zapowiada się bardzo standardowo. W rzeczywistości produkcja twórców marki Enemy Territory zaprosi nas do rozgrywki, w unikalny sposób łączącej tryb single i multiplayer w jedną, solidną całość, pozbawioną widocznej linii podziału.
Splash Damage przeniesie nas za sprawą Brink do 2045 roku, przedstawiając świat, który ucierpiał z powodu potężnej powodzi. Akcję osadzono na terenie pływającej, futurystycznej metropolii o nazwie The Ark, będącej w zasadzie zbiorem setek niewielkich wysepek. Eksperymentalne, zbudowane ze zmodyfikowanego koralowca miasto stanowiło kiedyś oazę spokoju, lecz obecnie znajduje się na krawędzi wojny domowej (kłania się BioShock). Przyczyną takiego stanu rzeczy jest fakt, że wyspa stała się azylem nie tylko dla swoich twórców oraz ich potomków, ale również dla dziesiątek tysięcy uchodźców, którzy szukają w The Ark schronienia przed brutalnością trawiącą resztę świata. Powodem wybuchu konfliktu okazuje się i przeludnienie (w metropolii zamieszkało dziesięciokrotnie więcej ludzi, niż zakładali jej projektanci), i – paradoksalnie – fakt zamknięcia The Ark na wpływy z zewnątrz. Brak surowców, puste magazyny i niepewność jutra pchnęły ludzi do ostatecznych kroków. Tylko od gracza zależy, jak ukształtuje się przyszłość całej rasy ludzkiej.
Fabularnej ekstazy przy Brink nie przeżyjemy. Wszystko wskazuje jednak na to, że siła tytułu będzie tkwić w samym miejscu akcji. The Ark ma być rozbudowaną konstrukcją, łącząca wizjonerskie projekty bijące po oczach czystością i nieskazitelnością linii, jak i brudne, zamieszkałe przez uchodźców slumsy. Każda lokacja będzie także źródłem materiałów nadających się do wykorzystania w walce. Z tego też powodu potyczki będą zaciekłe i tak naprawdę istotne okaże się zdobycie oraz utrzymywanie każdego metra kwadratowego The Ark.
Jak w rzeczywistości będzie wyglądać rozgrywka w Brink? Trzeba przyznać, że według zapowiedzi samych deweloperów ma być ona bardzo oryginalna i na swój sposób innowacyjna. Wszystko zostanie uzależnione od decyzji gracza. Jeżeli zechcemy doprowadzić konflikt do końca w pojedynkę, z pomocą towarzyszy kontrolowanych przez sztuczną inteligencję, nikt nam tego nie zabroni. Jednak w każdej chwili do zabawy będą mogli dołączyć nasi przyjaciele. I nie chodzi tu tylko o wcielenie się w rolę członków drużyny, co oznaczać będzie przejście w klasyczną kooperację (wystarczy zaprosić przyjaciela lub zaakceptować jego zgłoszenie). Nic nie stanie bowiem na przeszkodzie, by przejęli oni kontrolę nad przeciwnikami.
Wówczas rozgrywka przybierze kształt sieciowej, wieloetapowej bitwy, w której nacisk położony zostanie na taktyczne planowanie akcji. Walki prowadzone będą pomiędzy dwoma ośrodkami – Ochroną The Ark (Security) oraz Ruchem Oporu (Resistance). Całość ma być oczywiście uzasadniona fabularnie i historycznie zgodna. W żadnym przypadku nie będziemy mieć do czynienia z przypadkowymi starciami. Każde z nich będzie częścią głównego trybu rozgrywki, bez względu na to w, jakiej formie zdecydujemy się je rozegrać. Z jednej strony będziemy mieć zatem do czynienia z czymś na wzór Enemy Territory: Quake Wars. Z drugiej jednak ma to być produkcja zupełnie innego kalibru.