autor: Radosław Grabowski
Guitar Hero: Greatest Hits - już graliśmy!
Największe hity z pięciu gier spod znaku Guitar Hero, zamknięte w jednym pudełku, to dobry pomysł? Test przedpremierowej wersji Guitar Hero: Greatest Hits dał na to odpowiedź.
Przeczytaj recenzję Guitar Hero: Greatest Hits - recenzja gry
Artykuł powstał na bazie wersji X360.
W listopadzie miną cztery lata, odkąd rozpoczął się trwający do dziś globalny szał, związany z grami muzycznymi, w których nie ma mowy o zabawie bez kontrolerów, imitujących instrumenty muzyczne. Co prawda dużo wcześniej pojawiły się takie marki jak GuitarFreaks i DrumMania, ale ich domeną był właściwie wyłącznie rynek japoński. Tymczasem dopiero dzięki pierwszej produkcji z serii Guitar Hero cały świat poznał, jak to jest być gitarowym wirtuozem bez ruszania się sprzed telewizora. Mnóstwo ludzi specjalnie dla tej gry kupiło konsolę PlayStation 2, mającą wówczas już pięć lat na karku. Teraz wspomniany cykl składa się z czterech głównych części oraz licznych spin-offów. Zdaniem ludzi, odpowiedzialnych za rozwój marki, nadszedł najwyższy czas na podsumowanie dotychczasowego dorobku i tak właśnie narodziła się koncepcja Guitar Hero: Greatest Hits - edycja amerykańska ma zmieniony podtytuł, który brzmi Smash Hits. Miałem już okazję spędzić trochę czasu przy tej grze i chciałbym podzielić się z Wami swoimi wrażeniami.
Pomysł na omawianą produkcję jest banalny. Postanowiono zawrzeć w nim playlistę, obejmującą najlepsze (przynajmniej zdaniem deweloperów) kawałki z pięciu pozycji spod znaku GH, wydanych w minionych latach. Pod uwagę wzięto "jedynkę", GH Encore: Rocks the 80s, GH II, GH III: Legends of Rock oraz GH: Aerosmith. Łącznie daje to 48 utworów m.in. takich wykonawców jak Rage Against the Machine, Ozzy Osbourne, Deep Purple, Nirvana, Queen, Iron Maiden i Jane's Addiction. Wszystkie są oryginalnymi nagraniami, więc nie ma mowy o żadnych wykonaniach z drugiej ręki. Sprawa jest o tyle istotna, że dla przykładu cały soundtrack w pierwszym Guitar Hero składał się z coverów. W kolejnych odsłonach serii ilość utworów typu "as made famous by..." systematycznie malała, ale dopiero w World Tour zniknęły one zupełnie.
Szkielet rozgrywki w Greatest Hits pochodzi z "czwórki", która po raz pierwszy w historii cyklu wprowadziła do zabawy inne instrumenty niż gitary. Można zatem spróbować swoich sił jako "wioślarz" prowadzący i basowy oraz perkusista i wokalista. Z oczywistych więc względów ani jednego z umieszczonych na playliście kawałków nie dało się dotąd przejść w żadnym Guitar Hero, wykorzystując do tego bębny lub mikrofon. Właśnie dlatego gra jest atrakcyjna nawet dla kogoś, kto posiada PlayStation 2, pomimo że platforma ta jako jedyna pozwala na odpalenie wszystkich części GH, z których czerpano przy tworzeniu Greatest Hits. Natomiast dla takiego Xboksa 360, PlayStation 3 czy Wii to już sprawa w ogóle wygląda świeżo, gdyż łącznie 20 pozycji na soundtracku pochodzi z "jedynki" i Rocks the 80s - to było dotąd tylko na PS2. Posiadacze PS3 i Wii za nowości mogą uznać jeszcze 19 kawałków z niedostępnego dla nich GH II. I gdzie tu odgrzewanie kotletów, na które narzekano na internetowych forach dyskusyjnych po pierwszych doniesieniach na temat Greatest Hits?