autor: Michał Basta
R.U.S.E. - przed premierą
R.U.S.E. zapowiada się jako jedna z ciekawszych strategii ostatnich lat, która być może odświeży nieco gatunek RTS-ów. Głównym atutem produkcji są nietuzinkowe rozwiązania i bardzo proste sterowanie, nie wymagające żmudnego szkolenia.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry R.U.S.E. - czy II wojnę światową można wygrać z padem w ręku?
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
Firma Eugen Systems zasłynęła do tej pory z niezłego RTS-a o nazwie Act of War oraz dodatku do niego. Tytuł został ciepło przyjęty przez graczy, ale tak naprawdę nie wprowadzał do gatunku niczego oryginalnego. Tym razem francuski producent postanowił wysilić się trochę bardziej i wpadł na pomysł nietuzinkowego połączenia gry strategicznej z... pokerem. Projekt nosi nazwę R.U.S.E.
Strategia i poker? Czemu nie
Na pierwszy rzut oka wygląda to dość ekscentrycznie, ale wystarczy słówko wyjaśnienia, aby wszystko zrozumieć. Nie tyle bowiem chodzi o karty, co o wieczną niepewność towarzyszącą rozgrywce w pokera. Już sam tytuł produkcji („ruse” po angielsku oznacza podstęp) jest pewną wskazówką związaną bezpośrednio z rozgrywką. W R.U.S.E. naszym celem nie jest stworzenie jak najsilniejszej armii, która zmiecie przeciwnika z powierzchni. Tutaj liczy się przede wszystkim spryt i wyprowadzenie wroga w pole.
Dobry fortel nie jest zły
Pierwszym z interesujących rozwiązań jest mgła wojny. W większości gier strategicznych jest to po prostu niewidoczny dla nas teren. W R.U.S.E. sprawa wygląda inaczej, ponieważ od początku zabawy widzimy budynki oraz oddziały przeciwnika. Haczyk tkwi w tym, że tak naprawdę nie wiemy, czy są to rzeczywiste obiekty, czy też zręcznie przygotowany fortel. W grze pojawiają się bowiem specjalne, nazwijmy to, karty, które służą do wprowadzania drugiej strony w błąd. Na razie przygotowano dziesięć kart pogrupowanych w trzy zestawy, chociaż autorzy twierdzą, że do czasu premiery liczba ta może ulec powiększeniu. Pierwszy zestaw to karty maskujące. Dzięki nim możemy „na niby” zmienić typ wybranego oddziału, aby wprowadzić oponenta w błąd. Wyobraźmy sobie, że ważnego przesmyku bronimy jedynie przy pomocy małego oddziału piechoty. Normalnie wróg wykorzystałby taką sytuację i rozniósł zgrupowanie w pył. Jednak jeśli użyjemy karty, dzięki której zamiast piechoty oponent ujrzy w tym miejscu kilka ciężkich czołgów, to prawdopodobnie wstrzyma się od ataku, a my zwykłą piechotą utrzymamy ważne miejsce.
Drugi typ kart pozwala ukrywać nasze jednostki przed wrogiem. W ten sposób możemy niezauważenie wtargnąć na jego terytorium i szybko zniszczyć jakiś ważny obiekt lub z zaskoczenia zaatakować militarne zgrupowanie. Trzecia grupa kart pozwala z kolei wykradać informacje o przeciwniku. Na jednym z pokazów zaprezentowano, że w ten sposób możemy dowiedzieć się na przykład o rozkazach, jakie wydaje swoim jednostkom nasz rywal i zawczasu podjąć odpowiednie kroki. Jak więc widać, w R.U.S.E. rozwiązania siłowe nie sprawdzają się, a gracze muszą nastawić się głównie na stosowanie pomysłowych oszustw.
Od sztabowca do szeregowca
Kolejną ciekawą ideą jest zastosowanie interfejsu, który praktycznie nie istnieje. Przynajmniej nie w standardowym pojęciu tego słowa. Podczas rozgrywki na ekranie nie uświadczymy żadnych minimap, pasków zarządzania czy paneli jednostek. Wszystko za sprawą silnika graficznego IRISZOOM, pozwalającego w dowolnym momencie na przeniesienie się z bezpośredniego pola bitwy na globalny widok. W tym ostatnim nie widać pojedynczych oddziałów tylko całą mapę, z jednostkami pod postacią ikon. Podobne rozwiązanie zastosowano już w Supreme Commander. Autorzy R.U.S.E. twierdzą jednak, że ich pomysł nie jest jedynie ciekawostką, ale zupełnie zmienia sposób gry, a każdy z trzech widoków służy zupełnie innym celom. Najbardziej oddalony przypomina mapę sztabową rozłożoną na biurku. Z tej perspektywy od razu zorientujemy się w sytuacji oraz skorzystamy z opisanych wyżej kart. Pośrednio ustawiona kamera ułatwia wydawanie rozkazów w poszczególnych sektorach mapy, natomiast maksymalne zbliżenie pozwala spojrzeć na pole bitwy niemal oczami walczących żołnierzy. Chociaż opanowanie sterowania może wydawać się dość trudne, to w praktyce zostanie maksymalne uproszczone. Powód tej decyzji jest całkiem prozaiczny – gra trafi nie tylko na komputery osobiste, ale również na Xboksa 360 i PlayStation 3. Nawigację i zarządzanie oddziałami należy zatem dostosować nie tylko do myszki i klawiatury, ale również do padów.