autor: Marek Grochowski
Risen - przed premierą - Strona 2
Fani serii Gothic mogą już zacierać ręce, Piranha Bytes z nowym wydawcą i pod nową nazwą tworzy grę, która ma szansę podbić ich serca, a także zaskarbić sobie nowych wielbicieli.
Przeczytaj recenzję Risen - recenzja gry
Niezły ubaw musieli mieć pracownicy grupy Piranha Bytes, kiedy zobaczyli oceny, jakie zebrał w prasie ostatni, stworzony już bez ich udziału, dodatek do Gothica 3. Tak sromotnej porażki erpegowy świat dawno nie widział, a dzięki Forsaken Gods fani przygód Bezimiennego na powrót zaczęli doceniać uroki Gothica I i II. Świetnie się złożyło, gdyż najnowszy projekt Piranhi ma nawiązywać właśnie do wcześniejszych odsłon trylogii, a idąc z duchem czasu, zafundować gatunkowi rolplejów jeszcze wyżej zawieszoną poprzeczkę.
Pierwsze przesłanki o tym, że programiści z Essen pracują nad Risen, pojawiły się w maju 2007 roku. Jednak dopiero w zeszłe wakacje nasi sąsiedzi zza Odry postanowili się ze swoimi planem ujawnić i dali do zrozumienia, że skoro JoWood będzie atakował Gothikiem 4, oni zaproponują coś jeszcze lepszego i oprócz tego, że wprowadzą na rynek całkowitą świeżynkę, dodatkowo będzie można ją przetestować od razu na dwóch platformach – blaszakach oraz maszynkach spod znaku zielonego X. Co więcej: będzie to możliwe najprawdopodobniej jeszcze w tym roku.
Twórcy Risen nie mają ambicji, by od początku bombardować odbiorców natłokiem informacji i serwować im zagmatwaną fabułę rodem z Mody na sukces. Ich opowieść zaczyna się dość standardowo: główny bohater, jako jeden z nielicznych ocalałych (a sądząc po wynurzających się z wody trupach – jedyny) po katastrofie średniowiecznego statku dopływa do wybrzeża tajemniczej wulkanicznej wyspy, nie mając kompletnie pojęcia, kim jest, dokąd zmierza ani czego chce od niego kobieta stojąca na plaży. To idealny moment, by do akcji – bez żadnych ceregieli w stylu rozdzielania punktów postaci czy nadawania jej specyficznego wyglądu – wkroczył gracz.
Szybko okazuje się, że dostrzeżona w oddali niewiasta to Sara, pierwszy poważny NPC, a jej obecność w fabule nie jest bynajmniej dziełem przypadku. Jak twierdzą autorzy, kobiety przestaną wreszcie pełnić w Risen rolę żon swoich mężów i staną się znacznie ważniejszymi podmiotami, odciskającymi na fabule większe piętno aniżeli w serii Gothic. Pierwszą misję zleci nam właśnie przedstawicielka płci pięknej, a podczas kilkudziesięciu następnych godzin gry do spotkań z białogłowami dojdzie jeszcze niejeden raz.
Dzięki napotkanym osobom, nasz – póki co bezimienny – heros dowie się najpierw czegoś o miejscu, w które trafił. A będzie się czego dowiadywać. Z założeń Piranhi wynika bowiem, że świat Risen przez wiele lat był cichym, spokojnym miejscem, gdzie ptaszki wesoło ćwierkały, a motylki trzepotały skrzydełkami w poszukiwaniu pachnących kwiatków. Z chwilą pojawienia się w okolicy naszego protagonisty idyllę tę przerwał jednak drzemiący dotychczas wulkan, który przypomniał sobie, jak to drzewiej bywało i zaczął raz po raz buchać lawą. Każda taka erupcja sprawiała, że z głębi ziemi wyłaniały się fragmenty nieznanych, pradawnych świątyń. Ruiny te, będące siedliskiem dzikich bestii, kompletnie zmieniły życie ludności, napawając mieszkańców strachem przed atakiem nieznanych monstrów.