autor: Borys Zajączkowski
Star Wars: The Force Unleashed - pierwsze wrażenia
Rzecz idzie nie tyle o kolejną produkcję osadzoną w świecie Gwiezdnych Wojen, ile o grę, której fabuła rozgrywa się pomiędzy epizodem trzecim a czwartym, czyli w pewien sposób łączy nową trylogię ze starą.
Przeczytaj recenzję Star Wars: The Force Unleashed - recenzja gry
Artykuł powstał na bazie wersji X360.
Czwartego dnia GDC zostaliśmy zaproszeni do siedziby LucasFilmu oraz LucasArts na prezentacje trzech gier: Star Wars: The Force Unleashed, Fracture oraz LEGO Indiana Jones: The Video Game. Wszystkie odbyły się w wewnętrznej sali kinowej (tak, George Lucas w niej bywa) – a po ich zakończeniu zrobiliśmy wywiady z ludźmi pracującymi przy każdej z gier. Te znajdziecie w naszych materiałach filmowych z GDC.
W tym tekście podzielę się z Wami wrażeniami, jakie wyniosłem z pokazu gry, której byłem w sumie najbardziej ciekaw jadąc na GDC – The Force Unleashed. Było nie było, rzecz idzie nie tyle o kolejną produkcję osadzoną w świecie Gwiezdnych wojen, ile o grę, której fabuła rozgrywa się pomiędzy epizodem trzecim a czwartym, czyli w pewien sposób łączy nową trylogię ze starą. Nawet, jeśli TFU sama rozrośnie się z czasem do rozmiarów serii, jak to przeważnie bywa w przypadku mocnych gier. Istotne jest to, że George Lucas osobiście przyzwolił, by The Force Unleashed rozgrywało się w tym a nie innym czasie i by uzupełniało dzieło jego życia o nowe, nietrywialne wątki i postacie. Pokaz prowadził Haden Blackman, producent TFU.
Co najważniejsze, TFU nie tylko fantastycznie się prezentuje, ale również niesie w sobie klimat filmów – olbrzymich hal na statkach i stacjach kosmicznych, patroli szturmowców, szwadronów TIE Fighterów oraz przeróżnych, dziwnych i obcych światów, na których się znajdziemy w trakcie serii misji wykonywanych na zlecenie samego Dartha Vadera. W grze wcielimy się bowiem w jego sekretnego, niezwykle utalentowanego ucznia, prawdopodobnie najpotężniejszego Jedi, wróć, Sitha, jakiego nosiła odległa galaktyka. Dawno, dawno temu. Pochodzenie ucznia, a nawet jego imię trzymane jest w ścisłej tajemnicy, a jedyna odpowiedź, na jaką możemy liczyć po zadaniu pytania: „czy nieobecność tego potężnego Sitha w późniejszych epizodach oznacza, że gracz jest skazany na śmierć?”, brzmi: „no comment on that” (tego nie komentujemy). Trudno się domyślać, jak skomplikowane zaskoczenie szykuje LucasArts dla graczy i czy szykuje je już w tej grze, czuć jednak, że będzie ono dużego kalibru.