autor: Bartłomiej Kossakowski
Godzilla: Unleashed - przed premierą - Strona 3
Godzilla: Unleashed to bijatyka. Nie liczcie jednak na możliwość wykazania się znajomością kung-fu i karate. Nie będzie też potrójnych salt i kopniaków z półobrotu. Zamiast tego można ziać ogniem, rozwalać budynki machnięciem ogona i rzucać samochodami.
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
To zabawne, że jeden z najpopularniejszych bohaterów filmowych na świecie nie tylko nie wypowiedział w żadnym odcinku swoich przygód ani jednego słowa, ale nawet nie jest człowiekiem. Według niektórych to połączenie tyranozaura, stegozaura i iguanodona. Ci mniej obeznani w temacie dinazaurów mówią, że jest po prostu przerośniętą jaszczurką. Dla złośliwców to facet w gumowym, zielono-szarym kombinezonie. O kim mowa? Oczywiście o Godzilli (w wersji japońskiej – Gojira), wielkim potworze, który od 1954 regularnie nawiedza Tokio i okolice. Uznawany początkowo za metaforę obawy Japończyków przed atakiem jądrowym stwór wystąpił już w 30 filmach i jest bez wątpienia największą (w zależności od filmu – od 50 do 100 metrów) gwiazdą światowego kina. Karierze Godzilli nie przeszkodził nawet fakt, że początkowo za wydobywający się z jej paszczy głos posłużyło nagranie dźwięku rękawicy nasączonej żywicą pocieranej o struny kontrabasu.
Fani elektronicznej rozrywki mieli sporo okazji do spotkań ze słynną Godzillą. Powstało ponad dwadzieścia gier pozwalających wcielić się w potwora i – w zależności od jego humoru – ratować lub niszczyć naszą planetę. Większość z tych pozycji ukazało się na konsole (choć pierwsza, wydana w 1984 roku, trafiła do rąk posiadaczy Commodore 64), a ponad połowa nigdy nie opuściła granic Japonii! Tym razem fani wielkiego potwora w Polsce mają więcej szczęścia – powstająca w studiach Pipeworks Software Godzilla: Unleashed trafi też do Europy. A że jest to pozycja tworzona z myślą o Nintendo Wii, jest szansa, że tym razem wcielenie się w wielką jaszczurkę dostarczy ciekawszych wrażeń niż w przypadku ich poprzednich, raczej chłodno przyjętych przez graczy tytułów – Save the Earth Melee i Destroy All Monsters. Unleashed jest na razie w bardzo wczesnej fazie produkcji, ale po pierwszych pokazach można stwierdzić, że warto poczekać na premierę, która odbędzie się pod koniec roku.
King of Monsters
Godzilla: Unleashed to bijatyka. Nie liczcie jednak na możliwość wykazania się znajomością kung-fu i karate. Nie będzie też potrójnych salt i kopniaków z półobrotu. Trudno. Zamiast tego można ziać ogniem, rozwalać budynki machnięciem ogona i rzucać samochodami. Nie oszukujmy się – być może są na świecie ludzie, którzy uważają Godzillę za piękną i seksowną, ale jednak nie ma ona wiele wspólnego z Pai z serii Virtua Fighter czy Niną z Tekkena. Zamiast zwinnej kobietki wcielimy się w ślamazarnego giganta, który nie jest może zbyt szybki, ale jednym tupnięciem powoduje małe trzęsienie ziemi. To samo dotyczy jego kumpli.
Okazji do siania zniszczenia będzie sporo. Akcja rozgrywa się głównie w wielkich miastach. Trafimy do ośmiu różnych metropolii, choć na dziś potwierdzono jedynie Nowy Jork i Tokio. Autorzy obiecują interaktywne otoczenie – mniejszymi budynkami będzie można rzucać w przeciwników, te większe z pewnością runą pod naporem.
Autorzy wydanych dotychczas gier z Godzillą (szczególnie tych, które próbowały być bijatykami) mieli poważny problem. Nie wszyscy zgadzali się, by w ogóle nazywać je grami akcji lub zręcznościówkami. Brakowało tam dynamiki, wszystko działo się przeraźliwie wolno – w końcu Godzilla i jej przyjaciele to potężne, ale ślamazarne potwory. Wii, dzięki swojemu kontrolerowi, ma szansę zmienić sytuację. Może na ekranie w dalszym ciągu akcja będzie toczyć się w żółwim (w porównaniu do tradycyjnych bijatyk) tempie, ale przed telewizorem – już nie. Tak, będziemy wymachiwać rękami, rysować dziwne kształty w przestrzeni, uderzać w powietrze z różną siłą. Jest szansa, że podczas gry w kilka osób przy jednej konsoli, skończy się to mordobiciem na żywo.