autor: Wojciech Gatys
Death to Spies - zapowiedź
Przygody BJ Blazkowicza, Sama Fishera i numeru 47 w jednym? To na pewno marzenie wielu graczy, które już wkrótce może się ziścić.
Przeczytaj recenzję Death to Spies - recenzja gry
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
Pewnie niektórzy z niedowierzaniem podniosą brew, czytając te herezję, ale wiecie co? Były kiedyś takie czasy, że nikt nie produkował gier umieszczonych w realiach drugiej wojny światowej. Po cudownych chwilach, jakie zafundował nam Wolfenstein 3D, przez wiele lat czekaliśmy na kontynuację albo choćby dobrą strategię, w której moglibyśmy skopać tyłki wrednym nazistom. Na szczęście ktoś się w końcu obudził i dobra passa rozpoczęta przez Return to Castle Wolfenstein trwa do dziś – Call of Duty, Medal of Honor czy Company of Heroes doskonale czerpią z wydarzeń historycznych. Co prawda na każde CoD przypada z tuzin Dirty Dozenów, ale fani drugiej wojny nie mogą narzekać. Wygląda na to, że wkrótce także Ci, którym w grach wojennych brakuje frontu wschodniego lub perspektywy trzecioosobowej, będą w pełni usatysfakcjonowani.
Smiersz – tak nazywa się ta gra w rosyjskim oryginale, a znaczenie tego słowa pochodzi od zwrotu smiert’ szpionam czyli tak jak po angielsku – śmierć szpiegom. Szkoda, że z równą gracją nie udało się przetłumaczyć tytułu, choć Killsp albo Śmiersz mogłyby rzeczywiście brzmieć dość śmiersznie. Śmiesznie znaczy. Producenci gry – studio Haggard Games – nie wymyślili zresztą tego terminu – Smiersz rzeczywiście istniał w czasie Wielkiej Wojny Ojczyźnianej i był specjalną jednostką stworzoną w celu likwidacji agentów wrogich wywiadów.
Początki tej formacji nie są zbyt chwalebne – żołnierze Smierszu, albo inaczej – czwartego departamentu sowieckiego kontrwywiadu – rekrutowali się z najlepszych oddziałów NKWD, które miały za zadanie wyszukiwać zdrajców, dezerterów i kryminalistów w Armii Czerwonej. Jak dobrze wiemy z historii, sowiecka machina terroru często aresztowała i torturowała także Bogu ducha winnych pasterzy z Uralu, którym nie w smak było nacieranie na niemieckie czołgi z magazynkiem w ręku (karabinów nie starczało dla wszystkich).
Tak czy inaczej, najlepsi z najlepszych trafiali do departamentu czwartego, a ich zadaniem było rozpracowywanie niemieckiego wywiadu – często smierszowcy zapuszczali się daleko na wrogie terytorium z zadaniem wykradnięcia ważnych dokumentów czy eliminacji lub porwania wrogich oficerów i ich agentów. Jeśli po drodze zdarzyła się okazja do sabotażu – tym lepiej.